Archiwum aktualności

Archiwalne wydanie tygodniowe: 19.11-25.11.2007 r.

Przemyśl

Ruchy pozorne...
* Kiedy wreszcie zostanie rozwiązana sprawa Ukraińskiego Domu Narodowego przy ulicy Kościuszki? Przedstawiciele Związku Ukraińców w Polsce po raz kolejny apelują o rzeczywiste, a nie deklaratywne zajęcie się tą sprawą. Teraz problem jest jednak znacznie bardziej palący. Budynek niszczeje, a jedna z najpiękniejszych sal w Przemyślu - Sala Teatralna - od marca jest wyłączona z użytkowania. Związek Ukraińców w Polsce nie może jednak pozyskać pieniędzy na remont, bo nie jest właścicielem budynku. Narodnyj Dim stojący przy ulicy Kościuszki 5 został wybudowany przed ponad 100 laty ze składek społeczności ukraińskiej. Po Akcji "Wisła" gmach został przejęty przez Skarb Państwa, a dziś jego właścicielem jest Gmina Miejska Przemyśl. Związek Ukraińców w Polsce od dłuższego czasu stara się o to, by budynek stał się ich własnością. Niedawno pojawił się dramatyczny apel skierowany do prezydenta Roberta Chomy. - Staraliśmy się o to już wcześniej wielokrotnie. Za każdym razem nas zwodzono, że już niedługo problem zostanie rozwiązany - mówi Maria Tucka, przewodnicząca oddziału ZUwP. Prezydent Przemyśla nie zgadza się jednak z zarzutem, że władze samorządowe nie podejmują działań zmierzających do przekazania związkowi nieruchomości. - O tym, że ten zarzut jest bezpodstawny, świadczy choćby podjęta w marcu bieżącego roku przez radnych miasta Przemyśla rezolucja w sprawie rozwiązania spraw własności wspomnianej nieruchomości. Uważamy, iż przekazanie powinno się odbyć na zasadzie uwzględnienia rekompensaty za utracony majątek. Podkreślam, iż władze miasta wyraziły wolę definitywnego rozwiązania tej sprawy. Czekamy na decyzje, które podjęte muszą być na szczeblu rządowym. Liczymy, że we Lwowie zostanie także załatwiona sprawa Domu Polskiego, choć to także jest w gestii Rządu RP - twierdzi prezydent. Problem tym razem jest jednak nagły. W marcu część budynku została wyłączona z użytku decyzją Powiatowego Inspektora Nadzoru Budowlanego. Związek Ukraińców w Polsce, aby organizować choćby imprezy kulturalne, które są jego statutowym celem, musi korzystać z pomieszczeń ojców bazylianów, archikatedrze greckokatolickiej czy innych wynajmowanych pomieszczeniach. Prawdopodobnie, po raz pierwszy od wielu lat nie odbędzie się tu Kutia czy Małanka, imprezy wpisujące się jak mało które w koloryt miasta na pograniczu. Dziurawy jest także dach gmachu. - Boimy się, że pod naciskiem śniegu dach się zawali. Inną sprawą są okna, niewymieniane od lat. Od ulicy Kościuszki one po prostu wypadają. Proponowaliśmy, że będziemy sukcesywnie je wymieniali, ale na zasadzie odliczenia od kosztów wynajmu. Niestety, nigdy nie było akceptacji dla takich działań. Mamy także negatywne doświadczenia z remontu Sali Teatralnej na początku lat dziewięćdziesiątych. Remont wykonaliśmy z własnych środków. Miasto nigdy nam tego nie uznało - mówi Maria Tucka. Nie można pozyskać także pieniędzy z zewnątrz, bo ZUwP nie jest właścicielem budynku. - Mamy więc zamkniętą drogę, a obecny właściciel nie robi nic, by coś tu zmienić - dodaje przewodnicząca oddziału ZUwP. - Ten apel, który wystosowaliśmy teraz jest apelem tonącego. Zbliża się zima, zapowiadane są opady śniegu. Zdajemy sobie sprawę, że może dojść do katastrofy. Dziwimy się, że nie ma reakcji - mówi Anna Drozd, prezes koła ZUwP w Przemyślu. - To na wniosek ZUwP Inspektor Nadzoru Budowlanego przeprowadził kontrolę i wydał decyzję zakazującą użytkowania części budynku. Po odwołaniu się od tej decyzji Powiatowy Inspektor Nadzoru Budowlanego wydał we wrześniu nową decyzję nakazującą usunięcie nieprawidłowości opisanych w 15 punktach. Pięciu z nich nadany został rygor natychmiastowej wykonalności, z czego wykonanych zostało już 3, pozostałe 2 punkty wykonane zostaną w pierwszej połowie grudnia - deklaruje z kolei włodarz miasta. Przedstawiciele związku dobrze pamiętają dzień kiedy to prezydent Choma złożył obietnicę przekazania budynku. - Pan prezydent gościł u nas z okazji wizyty prezydenta Ukrainy Wiktora Juszczenki i publicznie złożył taką deklarację. Kolejny raz zadajemy sobie pytanie kiedy to będzie - dziwi się Anna Drozd. Prezes koła ZUwP dodaje, że jeśli nie ma możliwości prawnych przekazania za darmo, to przecież można budynek oddać za symboliczną złotówkę. Prezydent Przemyśla tłumaczy, że władze miasta wyraziły wolę pozytywnego rozwiązanie tej kwestii, m.in. w rezolucji podjętej przez radę. - Według nas to są ruchy pozorne. Ustnie nas już informowano, że szuka się mieszkań dla lokatorów i pomieszczenia dla świetlicy "Wzrastanie". Do tej pory nic się nie wydarzyło. Czujemy się zwodzeni - konkluduje Maria Tucka. (Życie Podkarpackie)

* W torbie z owocami przywiezionymi z Francji, mieszkanka podprzemyskiej miejscowości znalazła dwudziestocentymetrowego węża. Zapakowany w szklany słoik wąż trafił do lecznicy dla zwierząt Ada w Przemyślu.
- Pierwszy raz mamy takiego gościa. Na razie nie wiemy, co to za gatunek i czy jest jadowity. Na wszelki wypadek zachowujemy ostrożność - mówi lek. wet. Radosław Fedaczyński z Ady. Fotografia i opis węża zostały rozesłane do ogrodów zoologicznych.
Więcej podobnych artykułów w serwisie o Przemyślu portalu nowiny24.pl

Informacje prokuratury o radnym...
* Prokuratura przesłała przewodniczącemu Rady Miasta Adamowi Łozińskiemu odpowiedź na pytania dotyczące radnego Witolda Wiśniewskiego. Stwierdziła, że postępowanie wobec radnego nie zostało jeszcze skończone. Zastosowano wobec niego dozór policyjny i zakaz opuszczania kraju. W sierpniu Wiśniewski, jako celnik, został zatrzymany przez funkcjonariuszy Centralnego Biura Śledczego. Postawiono mu poważne zarzuty korupcyjne. Został tymczasowo aresztowany. Wyszedł po ok. dwóch miesiącach. Pomimo ciążących na nim zarzutów, do tej pory nie zrzekł się mandatu radnego. Może go stracić automatycznie, ale dopiero po uprawomocnieniu się skazującego wyroku. Radni PO i PiS są zaniepokojeni, że radny, na którym ciążą zarzuty bierze udział w pracach rady. A nawet głosuje nad wyborem ławników sądowych. Ponadto po mieście rozeszła się informacja, że radny Wiśniewski złożył deklarację dobrowolnego poddania się karze. Oznaczałoby to, że świadomie blokuje mandat, choć wie, że zostanie skazany. Te wątpliwości chciał wyjaśnić przewodniczący Rady Miasta. Stąd jego pismo do prokuratury.
Więcej podobnych artykułów w serwisie o Przemyślu portalu nowiny24.pl

* Samira ma rok i trzy miesiące i mieszka z mamą w pokoju większym niż niejeden w bloku. Dwa proste metalowe łóżka, krzesła, stolik, szafa to standardowe umeblowanie. Do ich pokoju jeszcze dodatkowo wstawiono dziecinne łóżeczko. Kiedy wchodzimy, Samira siedzi na taborecie i bawi się z mamą. Choć w ciągu paru dni już zdążyła się przyzwyczaić do zielonych mundurów, na chwilę poważnieje. Dopiero na widok kolorowego pluszaka po dziecięcemu reaguje uśmiechem. Zulikhan, jej mama ma 22 lata i dużo smutku w pięknych oczach. Po polsku rozumie, ale mówi bardzo słabo. Woli po rosyjsku. Z Czeczenii do Polski trafiła w 2004 roku. Na pytanie, w jaki sposób, którędy, odpowiada wymijająco. Razem z mężem złożyła wniosek o przyznanie statusu uchodźcy i skierowano ich do Wołomina do otwartego Ośrodka dla Uchodźców. Tam urodził się ich syn Josup, potem Samira. - Lepiej, jak cała rodzina jest razem - cicho mówi Zulikhan i oczy jej wilgotnieją. W ubiegłym tygodniu Zulikhan została zatrzymana z córeczką na przejściu granicznym w Świecku za usiłowanie nielegalnego przekroczenia granicy z Polski do Niemiec na podstawie podrobionego dokumentu. Wedle prawa jest to przestępstwem. Postanowieniem Sądu Rejonowego w Katowicach Zulikhan została osadzona w zamkniętym Ośrodku dla Uchodźców w celu zabezpieczenia postępowania o nadanie statusu uchodźcy. Na razie wiadomo, że ma tu przebywać do 9 grudnia. Co będzie potem, nie wiadomo. Jej mąż z trzyletnim Josupem są w ośrodku w Wołominie, ona z Samirą w Przemyślu. Bardzo by chciała, żeby byli razem. Mała Samira uśmiecha się i wyciąga rączkę z pluszakiem, prowokując do zabawy. Nie ma świadomości, że w oknach są kraty, a dookoła budynku wysoki blaszany płot zakończony od góry drutem kolczastym. Nie wie, po co wszędzie są kamery i dlaczego otaczają ją ludzie w zielonych mundurach. Dla niej najważniejsze to, że jest z mamą, że ma kilka zabawek, że panie zabierają ją do dużego pokoju, a tam jest mały kolorowy domek z małymi mebelkami i plastikowy rowerek na trzech kółkach, którymi może się bawić. Tutaj jest bardzo dobra obsługa - mówi Zulikhan. - Mamy wszystko, co potrzeba, tylko buciki córeczki są dla niej za duże, a przydałyby się mniejsze i może jakieś ubranka. Tu jest dobrze, tylko powinna być cała rodzina - powtarza. Personel ośrodka, zwłaszcza funkcjonariuszki, nie ukrywają wzruszenia faktem, że trafiło do nich takie maleństwo. - Staramy się, jak możemy, żeby wyżywienie pokrywało zapotrzebowania matki, która jeszcze karmi córeczkę piersią i żeby dziecko dostawało to, czego mu potrzeba - mówi pani Stanisława, która w ośrodku jest kierownikiem stołówki. - Wiemy, że one są muzułmankami, więc przygotowujemy dla nich posiłki bez mięsa wieprzowego. Trudno o jakieś bardziej urozmaicone jedzenie, bo dzienna stawka żywieniowa wynosi u nas 4 złote i 50 groszy, ale jakoś sobie radzimy. Osadzeni, jeżeli mają pieniądze, mogą raz w tygodniu za pośrednictwem funkcjonariusza robić zakupy. Zulikhan skorzystała z tego i dla siebie zamówiła pieczonego kurczaka, a dla córeczki soczki.
- Zamknięty Ośrodek dla Uchodźców na terenie Bieszczadzkiego Oddziału Straży Granicznej w Przemyślu działa od 1 listopada. Obecnie mamy tam 2 Gruzinów, 1 Chińczyka i Czeczenkę z malutkim dzieckiem - mówi kpt. Elżbieta Pikor, rzecznik prasowy BiOSG. - To nie jest areszt ani więzienie. Wprawdzie obowiązujące procedury ograniczają wolność osadzonym, ale ośrodek jest tak urządzony i zorganizowany, żeby przebywający w nim cudzoziemcy nie odczuwali zbytnich dolegliwości. Mogą oni korzystać ze świetlicy i sprzętu gimnastycznego, mają do dyspozycji pokoje do praktyk religijnych. Mają również zapewnioną stałą opiekę lekarską. Pracownicy ośrodka za naszym pośrednictwem zwracają się z prośbą o przekazywanie do tworzonej tam biblioteki książek i czasopism. Najbardziej potrzebne są wydawnictwa w języku rosyjskim lub angielskim. Przydałyby się też zabawki dla dzieci, ale tylko nowe, gdyż używane muszą być dezynfekowane. Dary można składać w naszej redakcji. (Życie Podkarpackie)

* Przemyska Straż Miejska ma nowy sposób na kierowców parkujących samochody w niedozwolonych miejscach. Kiedyś najskuteczniejsze były blokady na kołach. Teraz strażnicy robią zdjęcia. Każdego dnia wyłapują w ten sposób kilkanaście źle zaparkowanych aut. Ich właściciela zastają wetkniętą za wycieraczkę informację o zrobieniu zdjęcia i "zaproszenie" do odwiedzin komendy SM. W drobniejszych przypadkach wystarcza pouczenie nieuważnego kierowcy. Poważniejsze kończą się mandatami.
Więcej podobnych artykułów w serwisie o Przemyślu portalu nowiny24.pl

Wszystko zgodnie z prawem?
* Towarzystwo Przyjaciół Zieleni protestuje przeciwko wycince drzew z terenu jednostki wojskowej. I pyta: czy fachowa pielęgnacja koron ma wyglądać tak, jak na Chopina? "W ciągu ostatnich 3 lat przy ulicach 29-Listopada, Okrzei i Paderewskiego usunięto około 130 drzew. Sporą część z wymienionej liczby stanowił cenny (około stuletni) drzewostan jesionowy i klonowy. Jednocześnie 90 proc. z usuniętych drzew było w dobrym lub bardzo dobrym stanie zdrowotnym. Nie widzimy merytorycznych i logicznych przesłanek do decyzji o usunięciu tak dużej ilości drzew. (...) Uważamy, że teren jednostki wojskowej nr 1947, wraz z roślinnością go pokrywającą, jest nierozerwalnie wpisany w krajobraz miasta, zwłaszcza że leży w jego centrum, przy głównych arteriach komunikacyjnych, gdzie obecność zieleni jest szczególnie wskazana". Zastępca wojewódzkiego konserwatora zabytków Krzysztof Szuwarowski: - Wszystkie decyzje o wycince, jakie wydaliśmy na tym terenie, były merytorycznie uzasadnione: drzewa były w złym stanie zdrowotnym, stwarzały zagrożenie, a w takich wypadkach zawsze wybieramy bezpieczeństwo. Nasze decyzje nie dotyczyły wszystkich wspominanych w tych pismach drzew, a jedynie tych, które rosły na terenie objętym ochroną konserwatorską i z pewnością nie była to liczba 130. Na piśmie odpowiedzi na monity TPZ udzielił wojewódzki konserwator zabytków Mariusz Czuba, również tłumacząc, że drzewa były chore i stwarzały zagrożenie. Ale jednocześnie wysłał też pismo do wojskowej administracji koszar z informacją, że... przed wykonaniem konserwatorskiej decyzji o wycince należy uzyskać zezwolenie ministra środowiska, ponieważ drzewa znajdujące się na terenie jednostki są siedliskiem ptaków objętych ścisłą ochroną gatunkową. Lila Kalinowska, zastępca prezesa Towarzystwa Przyjaciół Zieleni: - Sytuacja jest dziwna: wojsko wycięło drzewa, mając decyzję konserwatorską, a teraz się okazuje, że jeszcze powinni mieć na to zgodę Ministerstwa Środowiska! Czy aby ktoś się z tą informacją nie spóźnił?... Na dodatek nasze pismo do dowódcy jednostki wojskowej wróciło z adnotacją "awizowano na prośbę adresata". Jesteśmy oburzeni, że pod przykrywką usuwania drzew chorych i stwarzających zagrożenie, a takie na pewno tam były, wycina się wszystko jak leci! Nie chodzi nam bynajmniej o ochronę drzew kosztem ludzi, a o to, by zmienić sposób myślenia. Jedna z osób, do której w tej sprawie dzwoniliśmy, wymieniając argumenty przemawiające za wycinką, powiedziała: "bo drzewo rzucało cień...". Cóż, jeśli tak, to należy wyciąć wszystkie drzewa w mieście, bo które z nich cienia nie rzuca? Towarzystwo nie wyjaśniło jeszcze jednej sprawy, a już wynikła kolejna: na skarpie ziemnej między ulicami Chopina i Sienkiewicza przycięto drzewa w taki sposób, że dziś sterczą tam gołe pnie: - O ile się zorientowaliśmy, zrobiła to straż pożarna na polecenie księdza, który zarządza tą nieruchomością, bo kamienica i teren wokół niej należy do kurii. Ponoć powoływano się w tej sprawie na słowną zgodę z ochrony środowiska. Też dziwna rzecz: słowna zgoda? Jest coś takiego w przepisach? - dziwią się członkowie TPZ. Janusz Dedio, ochrona środowiska UM: - Strasznie głupia sprawa, nie wiem czy nie będę miał teraz nieprzyjemności... A było tak: przyszedł do mnie ksiądz i powiedział, że ma problem, bo z topoli, jaka rośnie na terenie, za który odpowiada, spadają konary, a dołem, ulicą Sienkiewicza chodzą dzieci, jeżdżą samochody i że to niebezpieczne jest... Zapytał, co ma zrobić. Odparłem, zgodnie z prawdą, że jeśli faktycznie istnieje zagrożenie, to odpowiedzialność za ewentualne szkody spoczywa na nim. Dodałem, że na przycinkę, oczywiście wykonaną zgodnie ze sztuką pielęgnacji drzew, nie jest potrzebna formalna zgoda urzędu. I tak jest w istocie, tyle że to co oni tam zrobili, nie ma nic wspólnego z pielęgnacją drzew! Na dodatek, okazało się, że to nie było jedno drzewo, a trzy: topola i dwa jesiony! Trzeba sobie powiedzieć szczerze: te drzewa zostały zniszczone i raczej nie odżyją, a na dodatek w wyjaśnieniach od tego księdza jest napisane, że ja dałem na to zgodę!... Zajmujący się tą sprawą ksiądz Stanisław Krzywiński z Przemyskiej Kapituły Metropolitalnej: - Na przycięcie miałem zgodę z urzędu, a straż pożarna potwierdziła, że istnieje duże zagrożenie. Co więcej - to mieszkańcy kamienicy z Chopina 2a domagali się, żeby coś z tym zrobić! To, co jest teraz, to stan przejściowy, tam w przyszłości będą tuje rosły. Tylko wcześniej muszę uzyskać zgodę wojewódzkiego konserwatora zabytków na wycięcie tych pniaków... (Życie Podkarpackie)

* Dobiega końca remont elewacji urzędu miejskiego w Przemyślu. Nowa fasada magistratu będzie kosztowała 870 tysięcy złotych. Ta niebagatelna kwota pokryje koszty odmalowania zewnętrznych murów ratusza i wymiany okien. Wszystkie, zgodnie z zaleceniami konserwatorskimi, mają być drewniane. Będą też wymienione na nowe przerdzewiałe rynny. W kosztach tego przedsięwzięcia ma również udział wojewódzki konserwator zabytków, który dofinansował remont elewacji kwotą 160 tysięcy złotych. Remont na zewnątrz magistratu ma się zakończyć jeszcze w bm. Prace wewnątrz budynku, które obejmują m.in. renowację sali obrad, montaż klimatyzacji w części ratusza, przeciągną się do połowy 2008 roku.
Więcej podobnych artykułów w serwisie o Przemyślu portalu nowiny24.pl

Założyli 50 klubów krwiodawców
* W ciągu sześciu lat założyli pięćdziesiąt klubów honorowych dawców krwi PCK. Nikt w Polsce nie może się poszczycić takim wynikiem. Zaczęli we wrześniu 2002 r. Pomysłodawcą był Zdzisław Wójcik, wówczas strażak zawodowy. Inicjatywę wymyślił podczas I Podkarpackiej Pielgrzymki honorowych dawców krwi do Kalwarii Pacławskiej. Modlił się przed obrazem Matki Bożej Kalwaryjskiej.
- Zastanawiałem się, co mógłbym zrobić, aby uczcić naszego Ojca Świętego, Jana Pawła II. I przyszło olśnienie. Przecież to mogą być szkolne kluby honorowych dawców - wspomina pan Zdzisław. Do akcji przekonał Krystynę Lachowicz i Ewę Załęską. Panie szefują Biurom Zarządów Rejonowych PCK. Pani Krystyna jest kierownikiem w Przemyślu, pani Ewa w Jarosławiu. Wówczas ich ideą było 25 klubów na 25-lecie pontyfikatu papieża. Teraz już nie posługują się liczbami. Pracują w hołdzie Janowi Pawłowi II. Gdy już założyli kluby we wszystkich chętnych szkołach, uderzyli do strażaków - ochotników, innych służb mundurowych, uczelni i parafii. Pięćdziesiąty klub powstał niedawno w Komendzie Miejskiej Państwowej Straży Pożarnej w Lubaczowie. "Na warsztacie" mają kilka następnych.
Więcej podobnych artykułów w serwisie o Przemyślu portalu nowiny24.pl

* Janusz Galiczyński sam odnalazł ostatniego z trójki psów, które w czerwcu skradli mu złodzieje. Dwa odszukał wcześniej. W czerwcu Galiczyńskiemu złodzieje skradli trzy szczeniaki amstaffy. Hoduje je na odludziu, na ogrodzonej działce. Przemyślanin najpierw zgłosił kradzież policji. Wściekły na jej bezczynność zaczął szukać złodziei na własną rękę. Nie jest zamożny, a utrzymanie amstaffów sporo kosztuje. Nie ukrywa, że planował sprzedać szczeniaki.
- Prowadziłem prywatne śledztwo metodami podobnymi do policyjnych. Wszystko zgodnie z prawem. Chodziłem, pytałem ludzi, patrzyłem - opowiada przemyślanin. Dwa psy wytropił w październiku w podprzemyskiej wiosce. Poinformował o tym policję. Po licznych perturbacjach odzyskał szczeniaki.
- Brakowało tylko tego jednego. Wydawało się, że wszelki ślad po nim zaginął - wspomina. Kilka tygodni temu dostał trop. Sporo się nachodził, ale wreszcie znalazł psa. Był w Przemyślu.
- Okazało się, że ten facet, co go miał, był już jego piątym, nieprawowitym właścicielem - Galiczyński opowiada o swoich ustaleniach.
Więcej podobnych artykułów w serwisie o Przemyślu portalu nowiny24.pl

Zbudują boisko ze sztuczną nawierzchnią
* Pełnowymiarowe boisko do piłki nożnej, ze sztuczną nawierzchnią, bramkami i ogrodzeniem powstanie przy Zespole Szkół z Oddziałami Integracyjnymi przy ul. Grunwaldzkiej. Koszt wybudowania boiska to 870 tys. zł. 300 tys. zł będzie pochodzić z programu "Blisko boisko". Resztę da miasto. BB jest wspólnym projektem Ministerstwa Sportu, PZU i PZU Życie. Każda z tych instytucji przekaże po 100 tys. zł na przemyskie boisko. Pozostałe 570 tys. zł zarezerwowane zostało w prowizorium budżetowym miasta na przyszły rok.
- Do końca roku przewidziano podpisanie umowy o dofinansowanie. Na sam projekt jest już przygotowana dokumentacja oraz pozwolenie na budowę - informuje Witold Wołczyk z Kancelarii Prezydenta Przemyśla.
Więcej podobnych artykułów w serwisie o Przemyślu portalu nowiny24.pl

* Ponad 200 osób poszkodowanych przez Okienko Kasowe zgłosiło się do przemyskiej kancelarii Międzynarodowych Ekspertów Finansowo-Prawnych, licząc że odzyska swoje pieniądze. 30 października br. zarząd spółki "Okienko Kasowe" podjął działania upadłościowe. Długie starania firmy o poprawę stanu finansowego, duże inwestycje w systemy informatyczne, dodatkowe ubezpieczenia i poszukiwania inwestora strategicznego nie przyniosły spodziewanych rezultatów. Wpłata do ZUS, KRUS, za gaz, rtv, prąd czy telefon kosztowała tam od 90 groszy do 1,90 zł. Taniej nie było w żadnym polskim banku, więc punkty te miały setki tysięcy klientów. Wielu było ich także w Przemyślu, gdzie punkt finansowy spółki mieścił się w budynku przy ulicy Sportowej 6. Od lipca br. jednak spółka nie przekazywała wpłat od swoich klientów do firm, do których miały one trafić. Kilka tygodni temu zdziwieni klienci zaczęli dostawać wezwania do zapłaty. Od początku listopada do jednej z przemyskich kancelarii prawnych, która zadeklarowała swoją pomoc wszystkim pokrzywdzonym osobom, zgłosiło się już około 200 osób. Przedstawiciele kancelarii uważają, że są szanse na odzyskanie wpłaconych pieniędzy. Obecnie wszyscy poszkodowani klienci Okienek Kasowych muszą upewnić się, czy ich pieniądze z ostatnich wpłat doszły do adresata. Jeżeli nie, to muszą zapłacić rachunki jeszcze raz. (Życie Podkarpackie)

Zamknięta kasa, brak poczekalni
* Międzynarodowemu terminalowi PKP w Przemyślu daleko jest do światowych standardów. - To skandal - grzmią podróżni oburzeni zamknięciem kasy biletowej w międzynarodowym terminalu na Dworcu Głównym PKP w Przemyślu. Wybudowany za pieniądze z Unii Europejskiej kolejowy terminal odpraw paszportowo-celnych od chwili oddania do użytku budzi wiele kontrowersji. Głównie ze względu na zastosowane w nim rozwiązania konstrukcyjne. Największym mankamentem pawilonu jest szklany dach w kształcie piramidy. Latem działa na zasadzie baterii słonecznej. To właśnie za jego sprawą w okresie największych upałów wewnątrz budynku panują tropikalne temperatury.
- Ale to nie jedyny mankament tego miejsca - mówi przemyślanka, która prosi o zachowanie anonimowości. - W terminalu brakuje poczekalni, co jest zupełnie nie do przyjęcia. Bez względu na porę roku oczekujący na pociąg muszą koczować przed pawilonem. Jakby tego było mało 1 listopada br. kolej zafundowała swoim klientom inną niespodziankę. Zlikwidowano działającą w terminalu kasę biletową. Aby wykupić przejazd, podróżni muszą pofatygować się aż do holu w budynku głównym.
- To wyjątkowo uciążliwe rozwiązanie - zapewnia podróżna udająca się do Lwowa. - Z bagażem trzeba przejść przez tunel, a potem z powrotem do terminalu. Przedtem było po prostu wygodniej i uważam, że cywilizowanie. Postępowanie kolei musi dziwić, zwłaszcza po niedawnych zapowiedziach jej przedstawicieli, że będą walczyć o klienta podnosząc jakość świadczonych usług.
- Mamy chwilowe problemy personalne - tłumaczy Grzegorz Szkaradek, dyrektor krakowskiego Zakładu PKP Inter City. - Z tego właśnie względu musieliśmy czasowo zawiesić funkcjonowanie kasy biletowej w terminalu. Ale chcemy ją jak najszybciej otworzyć. Mam nadzieję, że nastąpi to już w grudniu.
Więcej podobnych artykułów w serwisie o Przemyślu portalu nowiny24.pl

* Obchodząca urodziny córka Janusza Zawadzkiego chciała poczęstować koleżanki i kolegów w szkole cukierkami. Kupiła więc z ojcem 30 dag wedlowskich "Bajecznych". Wróciła do domu płacząc, gdyż w cukierkach były... robaki.
- To było w poniedziałek, 12 listopada. Poszliśmy z córką do jednego ze sklepów spożywczych na Kazanowie, gdzie kupiliśmy 30 deko "Bajecznych". Córka we wtorek miała urodziny i chciała poczęstować nimi koleżanki i kolegów - relacjonuje pan Janusz. - Wróciła ze szkoły jednak prawie z płaczem, bo w cukierkach były żywe, białe robaki. Na niektórych z nich były na wierzchu, na innych w środku. Nie byłem w sklepie z reklamacją, ale zgłosiłem to do sanepidu. Obiecali, że zajmą się tą sprawą - powiedział.
- Rzeczywiście, ten pan zgłosił tę sprawę do nas. Od razu nasi pracownicy skontrolowali ten sklep i okazało się, że ta partia cukierków była z robakami - mówi szef przemyskiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej Wiesław Oberle. - Kolejnym krokiem było sprawdzenie wszystkich cukierków tego producenta o tej nazwie we wszystkich sklepach w Przemyślu. Okazało się, że tylko tam, gdzie kupował ten pan, cukierki były felerne. Zostały zabezpieczone i zutylizowane. Oczywiście, sprawdziliśmy także stan sanitarny obiektu. Na wnioski i ewentualne konsekwencje będziemy musieli jeszcze trochę poczekać - zapewnił W. Oberle. (Życie Podkarpackie)

* Do 42 ha została powiększona przemyska podstrefa Tarnobrzeskiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej. Wcześniej miała 12 ha. Zgodę na powiększenie wyraziła Rada Ministrów. Specjaliści rządowi oceniają, że dzięki powiększeniu przemyskiej podstrefy pojawią się 692 nowe miejsca pracy. Na razie w przemyskiej podstrefie jeszcze nikt nie zainwestował. Pierwszy przetarg dla chętnych firm odbędzie się w grudniu.
Więcej podobnych artykułów w serwisie o Przemyślu portalu nowiny24.pl

J A R O S Ł A W

Mieszkania za grosze idą jak woda
* Ponad tysiąc lokatorów jarosławskiej spółdzielni ma prawo wykupić mieszkania za niewielkie pieniądze. Większość ma już akty notarialne. Inni czekają na ich podpisanie. Niewiele spółdzielni w kraju tak sprawnie sobie z tym poradziło.
- Wyprzedziliśmy okoliczne spółdzielnie, jesteśmy w krajowej czołówce - ocenia przekształcanie mieszkań z lokatorskich na własnościowe Stanisław Jucha, członek zarządu spółdzielni.
- Udało nam się pogodzić załatwianie tych przekształceń z bieżącą działalnością - potwierdza Czesław Staśkiewicz, prezes Spółdzielni Mieszkaniowej w Jarosławiu. Ceny mieszkań, nie licząc kosztów notarialnych, wahały się od kilku złotych do kilku tysięcy złotych. Zależą one od wartości mieszkania w dniu oddania go w najem. Lokatorzy mieszkań oddanych w latach 60. i 70. płacili kilka złotych. Wynajmujący mieszkania w latach 90. musieli liczyć się z kosztem kilku tysięcy. Najemcom, którzy nie złożyli wniosków, spółdzielnia wyśle informację o takiej możliwości. O uwłaszczenie nie mogą się ubiegać osoby, które nie podzieliły majątku po śmierci jednego z najemców lub po rozwodzie, oraz te, które zaciągnęły kredyty według nowych zasad.
Więcej podobnych artykułów w serwisie o Przemyślu portalu nowiny24.pl

* Jeszcze nie zakończył się remont zabytkowej kapliczki w parku przy ul. Baśki Puzon, a już miedziana blacha z kopuły dachu została skradziona i zdewastowana. Niedawno pisaliśmy, że kapliczka w parku przy ul. Baśki Puzon jest wreszcie remontowana i że dokonywana jest właśnie wymiana pokrycia gontowego na miedzianą blachę. Niestety, nowa blacha nie poleżała długo na dachu zabytkowej cerkiewki. W czwartek po godzinie 21 mieszkanka miasta powiadomiła dyżurnego monitoringu (tel. 986), że w parku na dachu kapliczki dzieje się coś podejrzanego. Pracownicy monitoringu skierowali kamerę na ten zabytkowy obiekt i rzeczywiście, prawie na samym szczycie rusztowania, na wysokości dachu, pojawiły się dwie osoby. - Ponieważ była to nietypowa pora na wykonywanie prac dekarskich, pracownik powiadomił patrol Straży Miejskiej i patrol policji. Służby udały się do parku i zatrzymały dwóch młodych mężczyzn, którzy demontowali miedziane blachy, pokrywające dach odnawianej kaplicy - informuje naczelnik wydziału bezpieczeństwa miasta i zarządzania kryzysowego Lesław Strohbach. W piątek przedstawiciele wykonawcy prac remontowych oraz Urzędu Miasta Jarosławia dokonali szacowania strat związanych z kradzieżą blachy. - Straty wynoszą około 2 400 złotyh. Kilka arkuszy blachy całkiem zaginęło, dewastacji uległa rynna i część blachy na kopule. Te elementy trzeba będzie wymienić. Opóźni nam to czas zakończenia robót - mówi wykonawca prac remontowych Bogusław Buliński. (Życie Podkarpackie)

* Właściciel sklepu monopolowego odpowie za sprzedawanie alkoholu niepełnoletnim. Policja zatrzymała przy ul. Węgierskiej w Jarosławiu dwóch 16-letnich uczniów. Pili wino. Arkadiusz W. miał 0,30, a Adrian T. 0,35 promila. Chłopcy przyznali się, że alkohol kupili w sklepie w centrum miasta. Właściciel sklepu tłumaczył się, że kupujący pokazał mu legitymację, z której wynikało, że jest pełnoletni. Policja wszczęła postępowanie. Sprzedającemu grozi grzywna i utrata pozwolenia na sprzedaż alkoholu.
Więcej podobnych artykułów w serwisie o Przemyślu portalu nowiny24.pl

R E G I O N

Strażnik czy policjant?
* Politycy chcieliby zreformować policję na nieco amerykańską modłę. Straż miejska stałaby się lokalną policją prewencyjną i finansowana byłaby z budżetów samorządowych. Dla policji państwowej zarezerwowane byłyby sprawy większego kryminalnego kalibru. Dzięki reformie, na ulicach polskich miast przybyłoby policyjnych patroli - nawet o ok. 20 proc. Policjanci przypominają jednak, że podobne plany pojawiały się już na początku lat 90. Policja lokalna została nawet wpisana do Ustawy o Policji z 1990 r. Nic z tych projektów jednak nie wyszło. Nawet ekspertyzy prawne wykazały, że sama nazwa policja, jest zastrzeżona wyłącznie dla policji państwowej!
- No i ostała się straż miejska, twór ni przypiął, ni przyłatał - mówi rzeszowski policjant i wcale się nie dziwi, że są takie miasta w Polsce, których władze decydowały się na rozwiązanie swoich straży - Bo w sumie "guzik" mogą. Niektórych policjantów drażnią argumenty pomysłodawców reformy, np. ten z "lokalnością" nowego tworu.
- A komisariaty, to co... to nie jest policja lokalna? - pytają i sugerują, aby samorządy bardziej zaangażowały się w finansowanie prawdziwej policji - Poza tym, wszyscy by nas tylko reformowali... Tylko efektów jakoś nie widać. (Super Nowości)

* Jeszcze w tym roku szpitale wzbogacą się o cztery nowe karetki. Wicewojewoda przekaże ponad 650 tys. zł na dofinansowanie zakupu ambulansów. Pieniądze dostaną: Wojewódzki Szpital w Przemyślu (160 tys. zł), Wojewódzki Szpital w Tarnobrzegu (160 tys. zł), SP ZOZ w Leżajsku (174 tys. zł.) i Centrum Opieki Medycznej w Jarosławiu (160 tys. zł). W tych placówkach karetki są najbardziej wyeksploatowane.
Więcej podobnych artykułów w serwisie o Przemyślu portalu nowiny24.pl

W przyszłym roku zjemy drożej!
* Już niedługo za 2 zł kupimy znacznie mniej żywności, niż w tym. Kto odkroi sobie piętkę, a kto całą pajdę z naszego bochenka? W tym roku w sklepie koło naszej redakcji 0,7 - kg bochenek najtańszego chleba kosztuje 2 zł. Ile żywności kupimy w przyszłym roku za to samo 2 zł? Największy wpływ na ceny żywności może mieć uwolnienie cen energii elektrycznej - jeśli nastąpi. Nowy prezes Urzędu Regulacji Energetyki zapowiedział wprawdzie, że zablokuje planowane podwyżki, ale nie wiadomo, jak zareaguje na to Unia Europejska, która twardo rekomenduje liberalizację rynku energii. Jeśli rząd ugnie się pod presją UE, prąd może podrożeć o ok. 7 proc. dla gospodarstw domowych i grubo ponad 10 proc. dla firm. Jeśli zaś podrożeje prąd dla firm, żywność podrożeje o ok. 3 proc. Czyli za 2 zł kupimy o 2 dag chleba mniej niż dziś. Wzrośnie też cena gazu o ok. 7 proc. i węgla, o minimum 10 proc. Dodatkowo, aby zahamować odpływ pracowników za granicę, trzeba będzie podnieść płace w branży spożywczej o średnio 5 proc. Siła nabywcza naszej dwuzłotówki spadnie znacznie. Ale to nie wszystko. O 4 pkt proc. wzrośnie podatek VAT (z 3 do 7 proc.) na część żywności. Zsumowanie wszystkich podwyżek da ok. 10-procentowy wzrost ceny bochenka chleba lub konserwy, nie licząc droższej mąki na przednówku i ciągle drożejącego transportu. Zjemy też drożej "na mieście", bo wzrośnie także VAT na usługi gastronomiczne - z 7 do 22 proc. Przełoży się to na cenę pizzy czy piwa w barze. Mała pizza podrożeje o ok. 1 zł, duża nawet o 2 zł. Wzrost cen oznacza skok inflacji. Rada Polityki Pieniężnej podniesie w takim wypadku stopy procentowe, które spowodują podrożenie kredytów złotowych, w tym dla firm, nawet o 2 proc. Czy coś potanieje? Tylko towary z importu, bo spadną kursy dolara i euro. Wzrost płacy minimalnej od stycznia (o 20,3 proc.) też nie zrekompensuje podwyżek cen, bo płacę taką otrzymuje stosunkowo niewiele osób. (Super Nowości)

Kronika kryminalna

* 15 listopada 49-letni Marek. Z. i 33-letni Aleksander S. w Przemyślu na ulicy Wilsona ukradli dwie żeliwne kratki ściekowe. Złodzieje nie cieszyli się długo swoim łupem, gdyż zostali zatrzymani przez miejscowych policjantów.

* Policjanci z Komisariatu w Pruchniku zatrzymali dwóch nieletnich mieszkańców Jodłówki, 15-letniego Damiana S. i o rok starszego Sławomira K., którzy dwa razy próbowali ukraść nissana. Chłopcy za każdym razem wypychali samochód z garażu, ale nie potrafili uruchomić silnika.

* 19 listopada w Radymnie, w budynku warsztatu elektromechanicznego, który mieści się przy rynku, wybuchł pożar, w wyniku, którego zniszczony został sprzęt oraz wnętrze warsztatu. Przyczyną pożaru był piec elektryczny, włączony i pozostawiony bez dozoru.

* 19 listopada przemyscy policjanci zatrzymali dwóch mieszkańców Sierakośc (17 i 36 lat), którzy kilka dni wcześniej włamali się do sklepu spożywczo-przemysłowego w Aksmanicach, skradli artykuły spożywcze, papierosy i gotówkę na łączną kwotę tysiąca złotych.

* W ubiegłym tygodniu w Buszkowicach nieznany sprawca włamał się do Domu Ludowego i skradł aparaturę nagłośniającą. Straty oszacowano na około 2 tysięcy złotych.

(Źródło: Życie Podkarpackie)

Reklama