Archiwum aktualności

Archiwalne wydanie tygodniowe: 12.11-18.11.2007 r.

Przemyśl

Dworzec PKP przynosi miastu wstyd
* Obdrapane i brudne ściany, pijani bezdomni śpiący przy kaloryferach. A do tego smród. Dworzec Główny PKP w Przemyślu to miejsce, które nie przynosi miastu chluby. Zabytkowy przemyski dworzec jest jednym z najokazalszych na szlaku kolejowym pomiędzy Krakowem i Lwowem. Jego niegdyś reprezentacyjny, bogato zdobiony hol to obecnie najbardziej zaniedbane miejsce na całej stacji PKP.
- W tym tygodniu odprowadzałam znajomą do pociągu - mówi czytelniczka.
- Kiedy tylko weszłam do holu natychmiast poczułam ten odrażający smród. Trudno tam wytrzymać. Ale to nie wszystko. Przeraziłam się, gdy zobaczyłam zniszczone ściany. Wszędzie mnóstwo bazgrołów, bohomazów. Jak to okropnie wygląda. Oprócz obskurnej elewacji uwagę podróżnych przykuwają również pijani bezdomni. Nawet w dzień śpią przy kaloryferach lub zaczepiają przechodniów nagabując ich o pieniądze. Próbowaliśmy ustalić, kto odpowiada za tak skandaliczny stan dworcowego holu. Od pełniącego ważna funkcję pracownika PKP w Przemyślu, do którego zostaliśmy odesłani, usłyszeliśmy taką oto odpowiedź: to wina młodzieży. Jednocześnie zapewniono nas, że w przyszłym roku dworzec będzie remontowany. Sygnały o zdewastowanych pomieszczeniach dworca docierają również do magistratu.
- Występowaliśmy do władz PKP z prośbą, aby zadbały o estetykę tutejszego dworca - informuje Witold Wołczyk z kancelarii prezydenta Przemyśla.
- Teraz zapewne uczynimy to jeszcze raz mając nadzieję, że sytuacja ulegnie zmianie.
Więcej podobnych artykułów w serwisie o Przemyślu portalu nowiny24.pl

Budynek demolka
* Trzykondygnacyjny okazały budynek po Zespole Szkół Odzieżowych przy ul. Tarnawskiego 15 w Przemyślu niszczeje w zastraszającym tempie. Złomiarze wynieśli już część kaloryferów, wandale powybijali szyby i zniszczyli stolarkę budowlaną. Gmina miejska jest właścicielem nieruchomości od blisko ośmiu lat. Do końca sierpnia 2004 r. w budynku tym ( o łącznej powierzchni ok. 2200 mkw.) mieścił się Zespół Szkół Odzieżowych. Od tego czasu stoi pusty. Na podstawie umowy, obiektem zarządza jedna ze spółek gminy - Przedsiębiorstwo Gospodarki Mieszkaniowej. Kto widział ten budynek w okresie kiedy tętnił życiem, na widok obecnego stanu przeżyje szok. Z jednej strony, od parteru do ostatniego piętra, wybitych kilkadziesiąt szyb, jedne z bocznych drzwi wejściowych zamknięte na... zakręcony gwóźdź, drugie od wewnątrz podparte deskami. W środku totalna dewastacja. W pomieszczeniach brak kaloryferów, na korytarzach - zdemontowane grzejniki (przygotowane do wyniesienia), pogięte przewody centralnego ogrzewania, zniszczona sieć elektryczna... W kilku salach ślady imprez - walające się po podłogach puszki po piwie, butelki po wódce, mnóstwo rozbitego szkła. Robert Rybotycki, naczelnik Wydziału Gospodarki Lokalowej Urzędu Miasta w Przemyślu przyznaje, że nie interesuje się na bieżąco stanem technicznym nieruchomości, bo zabezpieczenie jej przed dewastacją jest powinnością PGM-u. Podkreśla równocześnie, że gmina może rozwiązać umowę, jeżeli zarządzający budynkiem "wykazuje wyjątkową niedbałość o powierzony majątek". W drodze przetargu wyłaniany jest wówczas nowy administrator. Prezes zarządu PGM Zbigniew Duszyk nie ukrywa, że chętnie by się pozbył nieruchomości przy ul. Tarnawskiego 15, która dla kierowanej przez niego firmy jest wyjątkowym balastem.
- Mamy ją na stanie, ale na zabezpieczenie przed złodziejami i wandalami nie otrzymujemy dodatkowych pieniędzy, a na dozorowanie tego mienia nas nie stać. (Super Nowości)

* Straż Graniczna i celnicy zapowiadają bardziej szczegółowe kontrole na granicy zewnętrznej Unii Europejskiej z Rosją, Białorusią i Ukrainą. A wszystko w związku z wejściem Polski do układu Schengen. Unijni ministrowie spraw wewnętrznych zadecydowali o rozszerzeniu strefy Schengen o 9 nowych krajów UE, w tym o Polskę. Kontrole na wewnętrznych granicach UE przestaną obowiązywać obywateli Unii w nocy z 20 na 21 grudnia br. Na bardziej skrupulatne niż dotychczas kontrole muszą się natomiast przygotować m.in. Rosjanie, Ukraińcy i Białorusini.
- Musimy skutecznie zapobiegać nielegalnej imigranci i przemytowi towarów: głównie papierosów i alkoholu - mówi kapitan Elżbieta Pikor, rzecznik prasowy Bieszczadzkiego Oddziału Straży Granicznej w Przemyślu.
- W celu uszczelnienia zewnętrznej granicy UE do służby na niej kierowani są dodatkowi funkcjonariusze. Na przykład w ub. tygodniu do pracy w BOSG przyjęto 73 osoby i nie był to ostatni nabór. Wraz z wejściem do strefy Schengen zostaną wprowadzone płatne wizy dla naszych wschodnich sąsiadów. A to budzi zaniepokojenie przemyskich handlowców. Ich zdaniem nastąpi spadek liczby cudzoziemców kupujących towary. Według Jana Piszaka, prezesa Przemyskiego Konwentu Gospodarczego, nasz rząd powinien zrobić wszystko, co tylko możliwe, aby ułatwić Ukraińcom, podróż do Polski, a nie rzucać im kłody pod nogi. Według Piszaka, wielu Ukraińców zrezygnuje z przyjazdu, ponieważ nie będzie ich stać na wykupienie wizy za 35 euro.
Więcej podobnych artykułów w serwisie o Przemyślu portalu nowiny24.pl

Złodziejstwo nie zna granic
* W ostatnich latach w Przemyślu znacznie więcej drzew wycięto niż zasadzono. Dlatego każda inicjatywa w odwrotnym kierunku godna jest zauważenia. Kilkanaście dni temu wzdłuż ulic Glazera i Bolesława Śmiałego zasadzonych zostało 190 klonów kulistych! Z ramienia magistratu miejską zielenią przy ulicznych arteriach zajmuje się Zarząd Dróg Miejskich. Na ich zlecenie drzewka zasadziła firma Zbigniewa Kościa. 190 szczepionych klonów, których korona po rozrośnięciu się stworzy kształt kulistej "szczotki", znakomicie wkomponuje się w krajobraz tamtego miejsca. Zdaniem dyrektora ZDM Jacka Cieleckiego drzewka stworzą naturalny ekran osłaniający bloki od ruchliwej ulicy. - Będą wymagały pielęgnacji, ale na pewni się to opłaci. Te klony to nie jedyne drzewa, które zasadziliśmy w październiku. Dziesięć jarzębin posadziliśmy przy ulicy Noskowskiego i Drużbackiej, dwie przy ulicy Lelewela. 90 tui natomiast wzdłuż całej ulicy Grunwaldzkiej. Łącznie prawie 300 drzewek - wylicza. Od dwóch lat około 30 klonów zdobi również ulicę 3 Maja. Niestety, nie minęło kilka dni, a już jakimś zwykłym złodziejaszkom drzewka się spodobały. W nocy z soboty (3 listopada) na niedzielę (4 listopada) wykopanych zostało 9 drzewek na wysokości cmentarza przy ulicy Bolesława Śmiałego! - To nie był żaden wandalizm, ani czyjaś głupota. To było zwykłe złodziejstwo. Ktoś z premedytacją zajechał na trawnik ciężkim samochodem, który pozostawił ślady, wykopał te drzewka i po prostu ukradł. Zgłosiliśmy to już na policję, bo ktoś jeszcze pomyśli, że nie wykonaliśmy dobrze zleconej pracy. 8 listopada trochę niżej jakiś inny chuligan wyrwał z korzeniami kolejny klon. Szkoda, bo wszystkie się przyjęły. Ich wzrost następuje na przełomie kwietnia i maja, więc musimy się spieszyć z nasadzeniem ukradzionych drzewek - mówi Z. Kość. Klony kuliste to dość drogie drzewa. Jedna sadzonka kosztuje 150 złotych, a jej posadzenie to koszt rzędu 200 złotych. (Życie Podkarpackie)

* Nawet na 3 lata firma działająca w Przemyślu może zostać zwolniona z podatku od nieruchomości. Warunkiem jest utworzenie nowych miejsc pracy. Firmy zajmujące się usługami noclegowymi lub gastronomicznymi mogą skorzystać ze zwolnienia pod warunkiem zainwestowania minimum 100 tys. złotych. Czas zwolnienia jest uzależniony od liczby nowych miejsc pracy. O ulgi w podatku od nieruchomości mogą się również starać osoby świadczące usługi krawieckie, stolarskie, zegarmistrzowskie, kowalstwa artystycznego, ludwisarstwa, wyrobów sztuki ludowej, rękodzieła oraz rzemiosła ludowego i artystycznego. Z tych ulg nie mogą skorzystać firmy, które korzystają ze zwolnień z podatku od nieruchomości na podstawie innych uchwał lub mają zaległości w płatnościach wobec Urzędu Miejskiego.
Więcej podobnych artykułów w serwisie o Przemyślu portalu nowiny24.pl

Pijana lekarka nie poniesie kary
* Ginekolog Iwona C., która po pijanemu przyjmowała pacjentki, nie poniesienie odpowiedzialności karnej. Prokuratora umorzyła śledztwo w jej sprawie uznając, że lekarka nie naraziła życia i zdrowia kobiet. Do bulwersującego zdarzenia doszło 27 czerwca br. Anonimowa osoba powiadomiła policjantów, że Iwona C. (53 l.) po pijanemu przyjmuje pacjentki. Ci natychmiast pojechali do jej gabinetu przy ulicy Brodzińskiego w Przemyślu. Polecili lekarce dmuchać w alkomat. Zaraz też przecierali oczy ze zdumienia widząc wskazanie urządzenia: 2,96 promila. Następnego dnia pani doktor nie wróciła już do pracy. Poszła na urlop. Iwona C. nie pierwszy raz pracowała pod wpływem alkoholu. Przyłapano ją na tym w sierpniu 2005 roku. Prokuratura umorzyła wówczas śledztwo, bo biegły z zakresu ginekologii i położnictwa stwierdził, że nie naraziła życia i zdrowia pacjentek. Pomimo stanu nietrzeźwości, postępowała zgodnie z regułami sztuki medycznej. Dokładnie takie same względy zadecydowały o tym, że i tym razem Iwona C. pozostanie bezkarna.
- Wobec braku znamion przestępstwa umorzyliśmy śledztwo - informuje prokurator Ryszard Chudzicki, szef Prokuratury Rejonowej w Przemyślu. Ginekolog Iwona C. jest jedną z trzech współwłaścicielek Niepublicznego Zespołu Opieki Zdrowotnej mającego kontrakt z Narodowym Funduszem Zdrowia. Pacjentki mają o niej dobrą opinię. Natomiast współpracownicy nie są skorzy do wypowiedzi. Na razie nie wiadomo, czy i kiedy w ogóle lekarka wróci do pracy. Jerzy Friediger, przewodniczący Okręgowej Izby Lekarskiej w Krakowie, poinformował, że Iwona C. została zawieszona w wykonywaniu obowiązków.
Więcej podobnych artykułów w serwisie o Przemyślu portalu nowiny24.pl

1800 zł dla szeregowca, 3700 zł - dla oficera
* Takie stawki obowiązywać będą w armii od 1 stycznia 2008 r. Oprócz tego wojsko oferuje młodym ludziom możliwość zdobycia wysokich kwalifikacji, które mogą potem być przydatne w cywilu. Przez kilka dni w siedmiu podkarpackich miastach zawodowi żołnierze, od szeregowców po oficerów, zachęcali przede wszystkim młodych mieszkańców naszego województwa do wstąpienia w szeregi armii. To pierwsza tego typu akcja na terenie Podkarpacia. Jednym z miast był Przemyśl. Przez kilka godzin, 8 listopada, na przemyskim rynku o zaletach wojska opowiadali ich przedstawiciele.
- Potrzebujemy szeregowych zawodowych do korpusu żołnierzy zawodowych, czyli najbardziej nam zależy na mężczyznach do 30. roku życia. Wstępować jednak można także do korpusu podoficerskiego i oficerskiego w zależności od tego, kto posiada jakie wykształcenie - wyjaśnia porucznik Piotr Cichoń z 21. Dywizjonu Artylerii Przeciwlotniczej, dodając: - Gościliśmy przy naszym stoisku jedną grupę zorganizowaną z trzeciej klasy II Liceum Ogólnokształcącego w Przemyślu. Muszę przyznać, że zainteresowanie ze strony młodych ludzi, także dziewcząt, jest spore. Niektórzy zadawali naprawdę zaskakujące i wnikliwe pytania, na które staraliśmy się obszernie i wyczerpująco odpowiadać. Otrzymali od nas namiary na oficerów kadrowych interesujących ich jednostek.
- Przede wszystkim ciekawą i pewną pracę. I oczywiście całkiem niezłą płacę. Podpisujemy specjalne kontrakty, które mogą wahać się od jednego do nawet sześciu lat. Od 1 stycznia przyszłego roku szeregowiec zawodowiec może zarobić nawet 1800 złotych netto. Gdyby ktoś wstąpił na przykład do korpusu podoficerskiego to za kaprala otrzyma powyżej 2 tysięcy miesięcznie - zapewnił por. P. Cichoń. (Życie Podkarpackie)

* Listę dwunastu najważniejszych spraw do załatwienia w Przemyślu, przekazano posłom Wojciechowi Pomajdzie (LiD) i Piotrowi Tomańskiemu (PO). Parlamentarzyści obiecali pomoc. Informacje posłowie otrzymali podczas poniedziałkowego spotkania z nimi władz miejskich, radnych i przedstawicieli rad osiedlowych. Do najważniejszych problemów Przemyśla, przy których wskazane byłoby wsparcie parlamentarzystów, zaliczono budowę wschodniej obwodnicy miasta, mostu przez San, od ul. Rzecznej do Sanockiej, regulację spraw wodno - ściekowych w mieście. Ze okołosportowych inwestycji budowę Centrum Konferencyjno - Sportowego przy ul. Sanockiej, dalszą rozbudowę Przemyskiego Parku Sportowo - Rekreacyjnego, modernizację i rozbudowę hali sportowej przy ul. Mickiewicza, remont stadionów Czuwaju i Juvenii.
- Rozmawiano również o dalszym remoncie Zamku Kazimierzowskiego, zabytkowych kamienic i Rynku, fortach i inicjatywie Błękitny San. Wszyscy uznali, że takie spotkania powinny się częściej odbywać - dodaje Witold Wołczyk z Kancelarii Prezydenta Przemyśla.
Więcej podobnych artykułów w serwisie o Przemyślu portalu nowiny24.pl

* Małżeństwem byli od 10 lat. Mają dwójkę dzieci: 10-letniego Oskara i 9-letniego Damiana. Po 7 latach coś zaczęło się psuć. Do tego stopnia, że postanowili się rozstać. Sprawa rozwodowa trafiła do sądu i cały czas jest w toku. Sąd zdecydował, że na ten czas dzieci mają pozostać przy matce. Ojciec miał inne plany. 16 października br. ślad po nim i dzieciach zaginął. Pani Sylwia (nazwisko postanowiliśmy zachować do wiadomości redakcji - przyp. MG) zapewnia, że dwójka chłopców jest dla niej wszystkim. Dla nich zdecydowała się nie podejmować pracy, dla nich rezygnowała z życiowych wygód. - Ojca nigdy nie było w domu. Bardzo długo pracował po godzinach, często wyjeżdżając za granicę. Byłam dla nich matką i ojcem. Kiedy dopiął celu, czyli miał dużo pieniędzy i uważał się za wielkiego bossa, zaczęło się między nami psuć. Tatuś był na chwilę, ale kupując im bardzo drogie rzeczy, potrafił ich zjednać. Ja nie miałam na to pieniędzy. Tak to trwało i stwierdziliśmy, że to nie ma już dłużej sensu - opowiada pani Sylwia. Sprawa rozwodowa rozpoczęła się w drugiej połowie 2006 r. 19 października tegoż roku Sąd Okręgowy w Przemyślu zdecydował, że do czasu prawomocnego zakończenia procesu Oskar i Damian mają pozostać przy matce. Postanowienie miało klauzulę natychmiastowej wykonalności. Na nic zdały się odwołania składane przez męża pani Sylwii do Sądu Apelacyjnego w Rzeszowie. Organ wyższej instancji podtrzymał tę decyzję. Pani Sylwia, mając na względzie dobro dzieci, nie ograniczyła im jednak kontaktów z ojcem. Przecież obiecywał, że mimo tego, że się rozchodzą, dobro dzieci będzie dla nich rzeczą nadrzędną. Rozpoczęła poszukiwania pracy, prosząc męża o opiekę nad chłopcami. - Gdybym wówczas wiedziała, że to tylko perfidny podstęp. - nie ukrywa łez. - Wykorzystał okazję i zabronił mi kontaktów z nimi. Wiele razy nie wpuszczał mnie do naszego dawnego mieszkania (pani Sylwia mieszka obecnie u swoich rodziców w Siedliskach koło Przemyśla - przyp. MG). Kiedy planowałam spotkać się z nimi, mąż pozwalał im wychodzić do kolegów, grać na komputerze czy oglądać telewizję. Ojciec zaczął ich przekupywać. Wmówił im, że przez 9 lat wychowywała je matka, a przez następne 9 lat będzie wychowywał je on. Obaj zaczęli kłamać. Aby być bliżej nich, specjalnie wynajęłam mieszkanie tuż obok, ale to niewiele pomogło. Miałam przeciwko sobie także teściów, którzy buntowali chłopaków. Mówili im, żeby nie jechali do mamy na wieś, bo koledzy i koleżanki będą wołać za nimi "buraki". Dzieci odbyły szereg rozmów z psychologami z Rodzinnego Ośrodka Diagnostyczno-Konsultacyjnego, z których wynikało, że są negatywnie nastawiane przez ojca do matki. Największym problemem pani Sylwii była i jest niemożność wyegzekwowania prawomocnego postanowienia sądu. - A jak miałam, czy mam to zrobić? Prosiłam o pomoc pana dzielnicowego, ale bez efektu. Żal serce ściskał, kiedy widziałam, co się z nimi dzieje. Przez osiem godzin były w szkole. Jeśli w ogóle chodziły, bo otrzymywałam telefony, że często się spóźniają lub opuszczają lekcje. Potem trafiały pod opiekę różnych obcych ludzi, niby niań, bo tatuś cały czas nie miał dla nich czasu. Przychodziłam do szkoły i chciałam je zabrać ze sobą. Byli śmiertelnie przestraszeni. Mówili, że nie pójdą ze mną, bo tatuś im nie pozwolił. Pewnego razu zrobił nauczycielce awanturę, jakim prawem wpuszczają mnie do szkoły. Wyobraża pan to sobie? - retorycznie pyta pani Sylwia. Od 16 października pani Sylwia nie ma już żadnego kontaktu z synami. - Od jakiegoś czasu podejrzewałam, że coś z nimi chce zrobić. I stało się. Dostałam pismo ze szkoły, że chłopcy nie chodzą na zajęcia. Wiem, że ich wywiózł z Polski. Swoimi drogami dowiedziałam się, że wylecieli z lotniska w Jasionce do Wielkiej Brytanii. Dzwonię do domu, nikt nie odbiera telefonów, dzwonię do dzieci, cały czas mają wyłączone komórki. Dzwonię do męża, także nikt się nie zgłasza. Zgłosiłam to porwanie do Prokuratury Rejonowej w Przemyślu. Nie wiem, jaki będzie efekt. Cały czas mam nadzieję, że odzyskam dzieci - mówi pani Sylwia. Posiadamy numery telefonów komórkowych zarówno dwójki chłopców, jak i męża pani Sylwii. Kilkanaście razy próbowaliśmy się z nimi skontaktować, zwłaszcza z mężem, aby zweryfikować słowa żony, aby zapytać, co zamierza dalej robić. Za każdym razem zgłaszała się automatyczna sekretarka. To kolejny życiowy dramat, których wokół nas jest wiele. Dramat przede wszystkim dwójki młodych chłopców, którzy przez konflikt rodziców cierpią najbardziej. Nie nam osądzać, kto ma rację w tym sporze. Narzuca się jednak w związku z tym pytanie: kto ma wyegzekwować prawomocne postanowienia sądu? Cóż z tego, że wszystkie "atuty" są po stronie pani Sylwii. Wygląda na to, że są zwykłymi, nic niewartymi świstkami papieru... (Życie Podkarpackie)

Kobieta w gangu przemytników
* Sąd Rejonowy w Przemyślu zadecydował o tymczasowym aresztowaniu 5 z 6 członków gangu przemytników papierosów. Na ich działalności skarb państwa stracił ponad 2 miliony złotych. W ubiegłym tygodniu funkcjonariusze Bieszczadzkiego Oddziału Straży Granicznej zatrzymali 6 osób w wieku od 21 do 43 lat. Wśród nich jest kobieta. To członkowie grupy, która swoje interesy prowadziła w województwie podkarpackim i lubelskim. Podczas przeszukania posesji strażnicy ujawnili pochodzące z przemytu ponad 9,5 tysiąca paczek papierosów, kilka telefonów komórkowych, a także gotówkę w wysokości 18 tysięcy złotych.
- W momencie wkroczenia pograniczników część towaru była już załadowana do samochodu i gotowa do transportu w głąb kraju - informuje kapitan Elżbieta Pikor, rzecznik prasowy Bieszczadzkiego Oddziału Straży Granicznej w Przemyślu. Podejrzani samodzielnie przemycali papierosy, a także skupowali je od podróżnych przekraczających polsko-ukraińskie przejścia graniczne w regionie. W ciągu minionych 6 miesięcy gang wprowadził na rynek około 360 tysięcy paczek papierosów. Na jego działalności skarb państwa stracił ponad 2 miliony złotych z tytułu niezapłaconego podatku akcyzowego. 5 członków grupy trafiło do tymczasowego aresztu. Wobec jednej osoby (kobiety) sąd zastosował dozór policyjny. Przemyt papierosów z Ukrainy do Polski i ich dalsza sprzedaż do krajów Unii Europejskiej to dla przestępców doskonały interes. Wykorzystują wciąż powiększającą się różnicę w cenach tego towaru. Na tytoniowej kontrabandzie zarabiają też pojedyncze osoby podróżujące, np. między Polską i Wielką Brytanią. Przy każdym wyjeździe zabierają ze sobą po kilkanaście kartonów "cygarów" i sprzedają z dużym zyskiem.
Więcej podobnych artykułów w serwisie o Przemyślu portalu nowiny24.pl

J A R O S Ł A W

Uczelnia zbuduje szklane kino
* Podsumowano konkurs projektów na modernizację dawnego kina Westerplatte, obecnie auli Państwowej Wyższej Szkoły Zawodowej w Jarosławiu. Za najlepszy uznano zamysł zakładający futurystyczną, oszkloną formę budynku. Prace przy przekształceniu dawnego kina w nowoczesne centrum kulturalno-dydaktyczne mają rozpocząć się wiosną. Według planów ma być gotowe rok później. Będzie mieścić m.in. nowoczesne kino na około 500 widzów, księgarnię i kawiarnię. Ma spełniać funkcje naukowo-dydaktyczne.
- Zakładamy, że będzie służyć nie tylko studentom. Chcemy, aby z naszego centrum korzystali wszyscy mieszkańcy - mówi Małgorzata Wilczyńska, dyrektor biura rektora jarosławskiej uczelni.
Więcej podobnych artykułów w serwisie o Przemyślu portalu nowiny24.pl

* By nie wpaść na inspektorów z UKS-a, trzeba mieć już fuksa? Chyba tak... Bo dla kontrolerów z tzw. Oddziału Realizacyjnego, nie ma złej pory na zastawianie pułapek na przemytników. Godz. 4 nad ranem też jest dobra. Przekonał się o tym w środę mieszkaniec Radomia. Zatrzymany został w Jarosławiu, właśnie o tak nietypowej porze, podczas wspólnej akcji inspektorów rzeszowskiego Urzędu Kontroli Skarbowej i miejscowych policjantów.
- Podczas szczegółowej rewizji pojazdu, w bagażniku oraz na tylnych siedzeniach znaleziono papierosy bez polskich znaków akcyzy, zapakowane w czarne foliowe worki - informuje Karolina Krawiec, rzeczniczka rzeszowskiego UKS. - Łącznie zabezpieczono 100 tys. sztuk papierosów różnych marek. Straty Skarbu Państwa sięgają kwoty prawie 32 tys. zł. Przemytnik resztę środowego poranka spędził w komendzie w Jarosławiu. Czeka go postępowanie karno-skarbowe. (Super Nowości)

Wieczór na dworcu
* Kiedy ponad ćwierć wieku temu budowano jarosławski dworzec, miał on być wizytówką miasta i symbolem nowoczesności. No cóż, czasy zmieniły się i dzisiaj rzadko kto powie coś dobrego o dworcu, chyba tylko ci, którzy pojawiają się tam godzinę przed północą i zostają do świtu. W ubiegłym miesiącu na terenie dworca dwa razy doszło do rozboju. Zawsze działo się to wieczorem. Czyżby dworzec był takim złym miejscem, jakim bywa czasem w różnych miastach. Postanowiliśmy to sprawdzić. Wejście i pierwsze niezbyt miłe wrażenie. W drzwiach plastikowy papendekiel zamiast szyby. W drugich wprawdzie jest szyba, gruba, solidna, ale już roztrzaskana. W holu z kasami raczej pusto. Ostatni rzut młodzieży z jarosławskich szkół odjechał o 19.38. Tutaj najlepsze miejsce jest między kioskiem a białą budą z napisem "okna drzwi" i innymi reklamami. Można tu spokojnie przysiąść, nawet zapalić, tylko od okna po nerkach wieje. Cieplej jest pod kasami, ale niewygodnie i na widoku. Środkiem holu idą trzej młodzieńcy. Twarze głęboko schowane pod kapturami, luzacki krok. Podchodzą do dziewczyny, która przegląda magazyny w witrynie kiosku. Dziewczyna ogląda się. - Ale brzydka - odzywa się z pod kaptura jeden z chłopaków i rechocząc odchodzą. Już się nie nudzą, już coś się dzieje. Inaczej jest w poczekalni na piętrze. Przyćmione światło, tak że nie wszędzie da się czytać. Tylko galeria usługowo-handlowa jest jasno oświetlona. Lombard, szewc, fotograf, bar u Sylwii i fryzjer męski - wszystko zamknięte. Pal sześć szewca, który o tej porze nikomu nie jest potrzebny, ale bar przydałby się. Tylko że dla czterech klientów pewnie się nie opłaca. Chyba nawet nie czterech, bo trójka siedząca w mroku na parapecie już korzysta z plastikowego kubka. Zupełnie nie wyglądają na takich, którzy mają zamiar gdziekolwiek podróżować. Najstarszy z nich, z tygodniowym zarostem, mości się na parapecie jak na swoim. Zapewne zamierza zastać tu do rana, ale wie, że jeszcze nie można spać. Dopiero po 22.51, kiedy odjedzie ostatni pociąg. Na razie ma towarzystwo, pełny kubek, zajął najlepsze miejsce, więc co mu bida zrobi. Rozgląda się jednak czujnie, gotów w każdej chwili schować kubek do reklamówki i zmienić pozycję z półleżącej na siedzącą. Ani twarde ławki, ani towarzystwo na parapecie nie zachęcają, żeby tutaj czekać na pociąg. Dochodzi 22.30. Na dole pani z kiosku zamyka interes. Kasjerka też znika gdzieś w głębi kasy. Ostatni w tym dniu podróżni już mają bilety i teraz co chwilę zerkają na zegar. Pociąg osobowy z Przemyśla do Rzeszowa wjeżdża na tor pierwszy przy peronie drugim - słychać z megafonów. Teraz trzeba przejść tunelem, który łączy też miasto z Kolonią Oficerską. To chyba najbardziej nieprzyjemne miejsce na całym dworcu. Pusto i wieje jak w Kielcach. Pobazgrane ściany mogłyby posłużyć jako scenografia do filmu grozy. Nie dziw, że ludzie kulą się i szybko przemykają, byle prędzej stąd wyjść. W poczekalni na piętrze jegomość z parapetu naciąga czapkę na uszy, owija się płaszczem i spokojnie układa do snu. Najbliższy pociąg przyjedzie dopiero o 5.17. Opuszczamy dworzec. Dzisiaj nikt nikogo nie napadł, nikt nie rozrabiał, ale po trzygodzinnym pobycie tutaj wrażenia mamy nie najlepsze. Mało przytulne wnętrza i ten okropny tunel. Brak baru, świetlicy z telewizorem. Współczuć tylko można tym, którzy skazani są tutaj na dłuższe czekanie na pociąg. (Życie Podkarpackie)

R E G I O N

Już 150 pozwów...
* Do przemyskiej kancelarii Międzynarodowych Ekspertów Finansowo - Prawnych zgłosiło się już 150 osób poszkodowanych przez Okienka Kasowe. Codziennie przychodzą nowe. Okienka pośredniczyły w przekazywaniu należności za prąd, telefon itd. Kusiły niższymi opłatami. Od lipca firma nie przekazywała wpłat od swoich klientów do firm, do których miały trafić. Kilka tygodni temu zdziwieni klienci zaczęli dostawać wezwania do zapłaty. 30 października firma Okienka Kasowe ogłosiła upadłość.
- Każdego dnia zgłaszają się do nas nowe osoby i proszą o pomoc - mówi Piotr Nowak z kancelarii MEF-P w Przemyślu. Twierdzi, że są szanse na odzyskanie wpłaconych pieniędzy. Na razie wszyscy klienci Okienek muszą upewnić się, czy ich pieniądze z ostatnich wpłat doszły. Jeżeli nie, to zapłacić rachunki jeszcze raz.
- Zaczynamy wysyłać pozwy do sądu. Liczymy, że naszym klientom uda się odzyskać pieniądze. Często sytuacje są dramatyczne. Np. pewna pani emerytka, zapłaciła w Okienku rachunki na trzy miesiące naprzód. Małżeństwo, które w sumie ma 900 złotych emerytury, musi jeszcze raz zapłacić rachunki za 700 złotych - dodaje Nowak. Są też poszkodowani, którzy muszą powtórnie zapłacić nawet 4 tys. złotych.
Więcej podobnych artykułów w serwisie o Przemyślu portalu nowiny24.pl

Kronika kryminalna

* 13 listopada w Jarosławiu pracownicy remontujący dach jednej z kamienic przy ul. Kraszewskiego lepili pacyny ze świeżego śniegu i obrzucali nimi idące chodnikiem kobiety. Nie wszystkim paniom się to podobał. Jedna z nich, którą śniegowa kula trafiła w twarz i zbiła okulary, zawiadomiła o tym policję.

* W ubiegłym tygodniu policjanci z sekcji kryminalnej KMP w Przemyślu ustalili, że 18-letni Dominik i 16-letni Orset z mieszkania Piotra M. ukradli wieżę stereo i kosmetyki, które to łupy sprzedali swojemu znajomemu.

* 10 listopada w Hermanowicach nieznany sprawca późnym wieczorem włamał się do miejscowego sklepu i skradł artykuły spożywcze wartości 3,5 tys. zł.

* 10 listopada na ul. Kazimierza Wielkiego w Przemyślu nieznany sprawca ukradł plecak, który właściciel pozostawił na chwilę bez opieki. W plecaku był paszport oraz rzeczy osobiste.

(Źródło: Życie Podkarpackie)

Reklama