Archiwum aktualności

Archiwalne wydanie tygodniowe: 22.10-28.10.2007 r.

Przemyśl

Protest muzealników
* Pracownicy Muzeum Narodowego Ziemi Przemyskiej nie zaostrzą na razie prowadzonej akcji protestacyjnej. W tym tygodniu muzealnicy spotkali się z marszałkiem województwa podkarpackiego, który obiecał rozpatrzyć ich postulaty. Pracownicy domagają się podwyżek pensji. O 30 procent. Twierdzą, że wynagrodzenia, które obecnie otrzymują (ok. 1000 zł na rękę) to nic innego, jak tylko jałmużna. Swoje żądania muzealnicy przedstawili dyrekcji placówki, ale ich rzeczywistym adresatem jest Urząd Marszałkowski w Rzeszowie, bo to jemu podlega muzeum. Następne rozmowy w tej sprawie zaplanowano na połowę listopada br. Do tego czasu pracownicy nie zaostrzą akcji protestacyjnej.
Więcej podobnych artykułów w serwisie o Przemyślu portalu nowiny24.pl

* W lipcu opisaliśmy przypadek zniszczenia volkswagena passata, należącego do mieszkanki Przemyśla. Sprawa trafiła na policję, która ustaliła podejrzanego. Prawdopodobnym motywem demolki była chęć zemsty po tym, jak pobili się dwaj małoletni członkowie dwóch rodzin. Kończąc informację o tym incydencie, obiecaliśmy śledzić dalszy ciąg tego konfliktu. W ubiegłym tygodniu przyszedł do redakcji Edward L. z lipcowym numerem ŻP w ręku.
- Już mam tego dosyć - zaczął. Znowu mi auto zdemolowali. Proszę, zajmijcie się tym, tak jak obiecaliście. To auto mojej teściowej, ale ja nim jeżdżę i już w tej chwili straty wynoszą ponad 7 tys. zł. To już trzeci raz i nie mam żadnych gwarancji, że to się nie powtórzy. Mieszkamy na Kmieciach i volkswagena passata trzymamy na parkingu przed blokiem. Drugiego lipca rano żona wzięła auto i pojechała do kolegi, żeby je umyć i wtedy okazało się, że cała karoseria jest jakaś lepka i zmatowiona. Znajomy, który ma warsztat samochodowy, przypuszczał, że ktoś oblał auto kwasem. Daliśmy o tym znać na policję. Następnej nocy żona przebudziła się i usłyszała jakiś huk. To było po trzeciej nad ranem. Wyjrzała przez okno i zobaczyła, że jakiś mężczyzna tłucze czymś szyby w naszym samochodzie, a potem szybko znika pomiędzy garażami. Żona zbudziła mnie i zadzwoniłem po policję. Potem zszedłem i z policjantami oglądaliśmy auto. Wybite były trzy szyby. Pochodziliśmy po najbliższej okolicy, ale żadnych śladów nie znaleźliśmy. Żona powiedziała policjantom, że zna z widzenia tego, kto to zrobił, bo mieszka on niedaleko i często przechodzi koło bloku.
- W obu przypadkach sprawca uszkodzenia auta był ten sam - mówi policjant z sekcji Dochodzeniowo-Śledczej KMP w Przemyślu, który zajmuje się tą sprawą. - Zebrane przez funkcjonariuszy dowody pozwoliły na przedstawienie zarzutów podejrzanemu 66-letniemu Czesławowi T. z Przemyśla i prawdopodobnie jeszcze w tym miesiącu sprawa trafi do prokuratury.
- Oddałem auto do lakiernika do malowania, wstawiłem szyby i myślałem, że na tym się skończą moje kłopoty - mówi Edward L. - Jedenastego października, trzy dni po tym jak odebrałem auto po naprawie, żona przyszła rano na parking, a tu znowu ktoś zdemolował nam auto. Tym razem wybił cztery szyby i spuścił powietrze z dwóch kół albo je poprzebijał. Ja już mam dosyć. Znowu będą musiał ponieść koszty. Razem naprawy kosztowały mnie ponad 7 tysięcy. Poza tym auto jest mi niezbędne w interesach, jakie prowadzę. A najgorsze jest to, że nie mam żadnej gwarancji, bo po naprawie znowu ten ktoś może mi zniszczyć samochód. Zgodnie z obietnicą zajęliśmy się tą sprawą i udało się nam ustalić świadka, który widział, jak w nocy 11 października dwaj mężczyźni wybijali szyby w passacie. - To było ze środy na czwartek, po północy - mówi mężczyzna, który dane osobowe zastrzegł sobie do wiadomości redakcji. - Wracałem właśnie z Dynowa i niedaleko osiedla zabrakło mi paliwa. Wziąłem kanisterek i poszedłem w kierunku postoju taksówek. Kiedy przechodziłam koło garaży, z odległości około 50 metrów zobaczyłem dwóch mężczyzn kręcących się koło ciemnego volkswagena passata, który był zaparkowany na pagórku pod lampą. Jeden robił coś przy kołach, a drugi, wysoki, ubrany na ciemno, uderzał czymś w szyby. Przednią i tylną. Schowałem się za róg garażu i widziałem, jak tamci uciekają w kierunku ulicy Węgierskiej.
- Naprawdę mam już tego dosyć - powtarza Edward L. - Podejrzewam, że wszystko to zaczęło się od tego, kiedy wnuczek tego pana (Czesława T. - przyp. EsWu) pobił mojego dziewięcioletniego syna i żona oddała sprawę do sądu. Może on się chce na mnie zemścić w ten sposób. (Życie Podkarpackie)

Większość chce większego Przemyśla
* Według na razie nieoficjalnych danych, zarówno mieszkańcy Przemyśla, jak i okolicznych miejscowości nie mają nic przeciwko poszerzeniu granic miasta.
- Szczegółowo wyniki zostaną zaprezentowane na otwartym spotkaniu w najbliższy piątek, o godz. 9. w sali Zamku Kazimierzowskiego - mówi Witold Wołczyk z Kancelarii Prezydenta Miasta. - Fachowcy z Wyższej Szkoły Informatyki i Zarządzania w Rzeszowie, której studenci przeprowadzali badania, wypowiedzą się na temat wyników. Na tym spotkaniu będzie się także można dowiedzieć, jak wyglądać mają konsultacje społeczne, które muszą być przeprowadzone wśród mieszkańców. W listopadzie odbędzie się także seria spotkań z mieszkańcami Przemyśla, w czasie których będzie można porozmawiać na temat plusów i minusów poszerzenia Przemyśla. Później planowane są spotkania "wyjazdowe" z mieszkańcami okolicznych, podprzemyskich, miejscowości. Władze Przemyśla chcą, by w skład miasta weszło kilka miejscowości z trzech ościennych gmin: Krasiczyn, Medyka, Żurawica, a także cała gmina wiejska Przemyśl. Przedstawiciele tych gmin twierdzą, że od mieszkańców słyszeli, iż ci nie zgadzają się na przejście do Przemyśla. Tymczasem z przeprowadzonych ankiet wynika ponoć, że mieszkańcy wiosek nie są niechętni włączeniu ich miejscowości do miasta. Nie wiadomo jednak dokładnie, ilu mieszkańców wsi, i z których gmin chce przyłączenia do Przemyśla. (Super Nowości)

Podejrzany radny wybierał ławników
* Radni Przemyśla wybierali ławników dla sądów rejonowego i okręgowego. Głosował również radny Witold Wiśniewski, były celnik, podejrzany m.in. o branie łapówek. Wiśniewski jest jednym z ponad 50 celników, którzy zostali zatrzymani za łapówki. Jego funkcjonariusze CBŚ złapali w czerwcu, gdy pracował na polsko - ukraińskim przejściu granicznym w Medyce. Przedstawiono mu szereg zarzutów: brania łapówek, udziału w zorganizowanej grupie przestępczej i udzielania pomocy przemytnikom. Z aresztu wyszedł przed upływem trzech miesięcy. Teraz czeka na proces. Niebawem powinien być sporządzony akt oskarżenia m.in. w jego sparwie. Według zdobytych przez nas nieoficjalnie informacji, niepotwierdzonych w prokuraturze, radny Wiśniewski chce dobrowolnie poddać się karze. A to oznacza, że ma świadomość wyroku skazującego. Wcześniej, mimo iż był na wolności, nie przychodził na sesje. Wczoraj zmienił zdanie. W eleganckim garniturze usiadł wśród kolegów z klubu PiS. Spokojny, z początku wyraźnie speszony. Nerwowo rozglądał się po sali. Ani razu nie zabrał głosu, ale brał udział w głosowaniach. Również w tym, podczas którego wybierano... ławników. Niestety było tajne, więc trudno powiedzieć jak zagłosował.
- Przecież wie, że wyrok skazujący go nie ominie. Wtedy automatycznie straci mandat. Blokuje go, bo koalicji rządzącej potrzebny jest jego głos. Jednak jego głosowanie w sprawie ławników, to już przegięcie - denerwuje się radny opozycji.
Więcej podobnych artykułów w serwisie o Przemyślu portalu nowiny24.pl

* Kiedyś straszyło się dzieci kominiarzem i policjantem. Teraz kominiarz przynosi szczęście, a policjant stara się jak może, żeby dzieci nie truchlały na widok munduru... Pokój naprawdę jest błękitny, a poza tym przytulny: wygodne mebelki, zasłonki i firanki, kanapa, mnóstwo zabawek. Pomieszczenie powstało sześć lat temu. Rzecznik KMP Franciszek Taciuch: - Szczerze mówiąc, zabiegałem o jego powstanie, a udało się głównie dzięki samorządowi, który wyłożył pieniądze. Teoria jest taka: pokój ma służyć do poprawy warunków, w jakich dzieci przebywają na komendzie. Ma stworzyć spokojną, domową atmosferę, nie ma w nim stukających maszyn czy umundurowanych policjantów. Dlaczego? A kim się straszyło kiedyś dzieci? Kominiarzem i policjantem! Więc żeby ten strach i stres przełamać, żeby nawiązać z nim kontakt, taki pokój jest bardzo pomocny. Po kilku latach funkcjonowania wyraźnie widać, że ta teoria dobrze nam się przekłada na praktykę. Przemyski błękitny pokój nie jest typowym pokojem przesłuchań, jak to bywa w innych miastach, jest raczej poczekalnią albo przechowalnią dzieci, których rodzice z różnych względów trafili na komendę: - Najczęściej trafiają tam dzieci z rodzin patologicznych, gdzie jest alkohol i przemoc. Są tam rozpytywane w obecności rodzica i psychologa. Zdarza się, że matka czy ojciec muszą przyjść na komendę, a nie mają gdzie zostawić dziecka, wówczas także spędza ono czas w błękitnym pokoju. Bywa i tak, że z pokoju korzystają dzieci, które razem z rodzicami miały wypadek samochodowy czy kolizję: rodzice w szpitalu, a ono wystraszone i nie wiadomo gdzie ma się podziać... - mówi rzecznik przemyskiej komendy. - Poza tym zaczęliśmy przyzwyczajać dzieci do nas, do policji. Przynajmniej raz na tydzień mamy wycieczki - od przedszkolaków w górę. Chcemy zmieniać mentalność. Bo u nas jeszcze ta obawa przed policją jest, a przecież to nam w pierwszej kolejności ludzie powinni ufać! 10 października z inicjatywy fundacji "Dzieci niczyje" i ministerstwa sprawiedliwości ruszyła druga edycja kampanii "Dziecko - świadek szczególnej troski". Celem akcji jest przede wszystkim pomoc dzieciom, które muszą uczestniczyć w prawnych procedurach. Właśnie z inicjatywy fundacji "Dzieci niczyje" od kilku lat w Polsce powstają tzw. niebieskie pokoje lub przyjazne pokoje przesłuchań. Orędowniczką tego pomysłu była łódzka sędzia Anna Maria Wesołowska. Ona też po raz pierwszy w historii polskiego wymiaru sprawiedliwości zastosowała w trakcie rozprawy nagrane w "niebieskim pokoju" przesłuchanie. W typowych pokojach przesłuchań dla dzieci umieszczane są często fenickie lustra i sprzęt do rejestracji dźwięku i obrazu przesłuchania. Przesłuchanie ma formę rozmowy sędziego z dzieckiem w obecności psychologa, obserwatorami (po drugiej stronie lustra) są prokurator, ewentualny obrońca oskarżonego itp. Materiały dowodowe pochodzące z przesłuchań w niebieskim pokoju są tak samo ważne, jak zeznania uzyskane podczas przesłuchania w sali rozpraw. (Życie Podkarpackie)

Nowy komendant Straży Granicznej
* Płk Dominik Tracz jest od dzisiaj nowym komendantem Bieszczadzkiego Oddziału Straży Granicznej. Zastąpił na tym stanowisku płka Józefa Ostapkowicza, który był komendantem BiOSG od dwóch lat. Płk Tracz dotychczas pracował w Lubuskim Oddziale Straży Granicznej w Krośnie Odrzańskim. Był tam zastępcą komendanta ds. granicznych. Płk Ostapkowicz pozostaje na razie w dyspozycji komendanta głównego SG. Prawdopodobnie zostanie mu przydzielone nowe stanowisko.
Więcej podobnych artykułów w serwisie o Przemyślu portalu nowiny24.pl

* W niemal wszystkich podkarpackich szpitalach - także w Szpitalu Wojewódzkim w Przemyślu - pielęgniarki weszły w spór zbiorowy z dyrekcjami. Biały personel chce obiecanej przez rząd ustawowej 30-procentowej podwyżki płac. Jeśli jej nie dostaną, nie wykluczają podjęcia strajku. Przewodnicząca Podkarpackiego Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych w Rzeszowie Halina Kalandyk powiedziała, że wszystkie podkarpackie pielęgniarki i położne zrzeszone w związku będą walczyć o swoje. - W czasie tegorocznych strajków lekarze wywalczyli podwyżki tylko dla siebie, my nie dostałyśmy nic. Lekarze wyraźnie powiedzieli, że ich nie obchodzimy. A to my wywalczyłyśmy tak zwaną ustawę 204. Lekarze też z niej skorzystali - wyjaśnia. Obecnie średnia płaca pielęgniarki na Podkarpaciu to 1200 - 1300 zł. W ub.r. wynagrodzenia pielęgniarek wzrosły o 200 - 300 zł. Są zdesperowane. Zapowiadają, że jeśli zajdzie taka potrzeba, odejdą od łóżek pacjentów. W przemyskim Szpitalu Wojewódzkim pracuje 580 pielęgniarek i położnych. Ich związek zawodowy cały czas jest w sporze zbiorowym z dyrekcją. - Obecnie jesteśmy na etapie mediacji. 24 października odbędzie się ich trzecia tura. Wszystko zależy od pana dyrektora. Liczymy na jego pozytywną odpowiedź. Żądamy 3 tysięcy złotych pensji zasadniczej od 1 stycznia 2008 roku. To byłaby dla nas podwyżka o ponad 1500 złotych. Gdy nasze żądania nie zostaną spełnione, zaczynamy akcję strajkową, oczywiście po wcześniejszym referendum. Jaką formę przybierze strajk, jeszcze nie wiemy. Najprawdopodobniej będziemy brać urlopy na żądanie. Nie jesteśmy w stanie w tej chwili powiedzieć, czy odejdziemy od łóżek pacjentów. Po strajkach lekarzy przekonałyśmy się, że teraz my musimy pokazać swoją siłę - powiedziała nam przewodnicząca związku zawodowego pielęgniarek i położnych w Szpitalu Wojewódzkim w Przemyślu Ewa Rygiel. Tymczasem kilka dni temu Rada Społeczna przemyskiej placówki, składająca się z 8 osób, zaakceptowała aktualizację programu restrukturyzacyjnego przygotowanego przez dyrektora Adama Balickiego. Decyzja ta analizowana będzie teraz przez Sejmik Województwa Podkarpackiego. Przypomnijmy, że dyrektor - po wielodniowym strajku lekarzy - zgodził się na podwyżkę ich wynagrodzenia o ok. 1800 zł. Co sądzi o żądaniach pielęgniarek? (Życie Podkarpackie)

Przemytnicy przegrali z kolejarzami
* Ukraińskie koleje definitywnie zlikwidowały uruchomione na wakacjach połączenie relacji Lwów - Przemyśl. Powód? Przemytnicy na niespotykaną dotąd skalę dewastowali wagony. W drugiej połowie lipca br. zawieszono kursowanie niosącego miano "Przemytnik" międzynarodowego pociągu z Czerniowiec do Przemyśla. Po każdorazowej rewizji celnicy wynosili ze składu pękate worki przemycanych papierosów. Jednorazowo nawet 8 tysięcy paczek.
- Wnioskowaliśmy o wydłużenie postoju składu na stacji w Przemyślu, aby mieć więcej czasu na dokładne przeszukanie tego pociągu - mówi Małgorzata Eisenberger-Blacharska, rzecznik prasowy Izby Celnej w Przemyślu. - Dodatkowo sugerowaliśmy zmniejszenie liczby wagonów z 8 do 4. Ale przedstawiciele ukraińskiej kolei poszli znacznie dalej, niż domagały się polskie służby graniczne. Zawiesiły kursowanie pociągu z Czerniowiec. W jego miejsce uruchomiły połączenie ze Lwowa do Przemyśla. Zamiast wagonów z przedziałami i miejscami do leżenia na trasę wyjechał typowo podmiejski skład. Kolejarze mieli nadzieję, że skutecznie zniechęcą w ten sposób pasażerów do "faszerowania" pociągu papierosami. Pomylili się. Przemytnicy nadal rozkręcali wagony skutecznie je dewastując. W ubiegłym tygodniu ukraińska kolej podjęła decyzję o likwidacji połączenia. Jedynym składem kursującym z Ukrainy do Polski przez Przemyśl jest obecnie pociąg relacji Kijów - Wrocław.
Więcej podobnych artykułów w serwisie o Przemyślu portalu nowiny24.pl

J A R O S Ł A W

* Andrzej S., 35-letni mieszkaniec podjarosławskiej miejscowości, niedługo cieszył się łupem pochodzącym z serii włamań do samochodów i mieszkań w Jarosławiu. Zatrzymano go we wtorek wieczorem. Zaledwie kilka godzin od zgłoszenia poszkodowanych o kradzieżach. Część przedmiotów odzyskano, a nietrzeźwy podejrzany trafił do aresztu. W środę został zwolniony z zakazem opuszczania kraju. Musi też dwa razy w tygodniu zgłaszać się na policji. Na koncie, karanego wcześniej mężczyzny, jest przynajmniej kilka włamań dokonanych w ostatnim tygodniu. Według policji, niedługo pojawią się zarzuty o następne kradzieże.
Więcej podobnych artykułów w serwisie o Przemyślu portalu nowiny24.pl

Nowa elewacja, stare otoczenie
* Hala targowa ma piękną elewację już nie tylko od strony ulicy Grodzkiej, ale także od ulicy Tarnowskiego. Jednak naszych czytelników martwi to, że władze PSS "Społem" zezwoliły na ustawienie tam starych blaszanych szczęk. Od tygodnia blaszane stragany powróciły za halę targową. W czasie malowania elewacji od ulicy Tarnowskiego zostały one przeniesione na parking za kamienicą Rynek 6. To miejski parking, na którym samochody parkowali miejscy urzędnicy. - Niestety, mieliśmy tam kiepski utarg, wystarczyło na to, by odprowadzić opłaty do PSS "Społem". A dla nas nic nie zostawało - opowiada jedna z właścicielek blaszanej szczęki. - My rozkładaliśmy swoje stragany i towary na parkingu, a na chodniku przy ulicy Franciszkańskiej handlowali przypadkowi ludzie, którzy nikomu za placowe nie płacą. Dlatego prosiliśmy prezesa PSS, by pozwolił nam powrócić na dawne miejsce, przecież my musimy z czegoś żyć. To nasza praca. Czytelnicy alarmują jednak, że władze PSS "Społem" obiecywały, że po zakończeniu elewacji za halą targową staną nowe stragany i zostanie tam położona kostka brukowa. - Miało tam być ładnie i przyjemnie, a jest stary bałagan na tle nowej elewacji - mówi telefonicznie jeden z nich. Wiceprezes PSS "Społem" w Jarosławiu Agnieszka Kłoda prosi jednak mieszkańców Jarosławia o trochę cierpliwości: - Wszystko wymaga czasu i pieniędzy. Na razie jest nowa elewacja, za rok będzie piękna kostka i nowe stragany. Plany były trochę inne, ale nie wszystko zależy od nas. Przeciągnęły się prace przy zabezpieczaniu muru oporowego, a to prace należące do urzędu miasta, nie do nas. Gdy zostaną zakończone, wówczas my będziemy mogli uporządkować teren za halą targową. Przewidzieliśmy te prace w budżecie inwestycyjnym na następny rok - podkreśla wiceprezes. (Życie Podkarpackie)

Prawie pół mln zł za 12 arów trawnika
* Miasto za 480 tys. złotych sprzedało dwunastoarową działkę przy ul. Elektrownianej w Jarosławiu. Działka, a w zasadzie skwer z kilkoma drzewami, sąsiaduje z wyjściem tunelu z dworca PKP. Wysoka cena uzyskana na licytacji zaskoczyła nie tylko urzędników Ratusza. Kupcy, którzy w dni targowe rozkładają na niej stragany, zastanawiają się nad planami nowego właściciela.
- Ja bym tyle nie zapłacił. Nawet gdybym takie pieniądze miał - mówi mężczyzna sprzedający spodnie. Swój towar rozłożył na świeżo kupionej działce. - Ktoś kto kupił tę działkę, na pewno ma dokładny plan. Już wiosną zobaczymy jaki. Myślę, że pieniądze zwrócą mu się za trzy, cztery lata - dodaje sprzedawca. Cena za metr kwadratowy działek w Jarosławiu jest bardzo zróżnicowana. Waha się od kilkunastu złotych do około 300. Zależy nie tylko od położenia i uzbrojenia działki, ale też od tego czy jest opracowany na nią plan zagospodarowania przestrzennego. Wartość działki sprzedawanej przez miasto określa rzeczoznawca. To jego szacunek jest podstawą do ustalenia ceny wywoławczej.
- Od kilku lat ceny sprzedawanych przez miasto działek utrzymują się na tym samym poziomie. Pewnym zaskoczeniem dla mnie był wynik licytacji na nieruchomość przy ul. Elektrownianej - mówi Andrzej Wyczawski, burmistrz Jarosławia. Działka przeznaczona jest pod cele komercyjne. Kupiła ją osoba prywatna nie pochodząca z Jarosławia. Nie chciała zdradzać planów związanych z zakupem.
Więcej podobnych artykułów w serwisie o Przemyślu portalu nowiny24.pl

R E G I O N

Dosyć!
* Żądamy podwyżek płac! Walczymy o godne wynagrodzenie! Wymagamy szacunku i godziwego życia, a nie wegetacji! Nie chcemy, by z nas się śmiano i mówiono, że do zawodu nauczyciela idą sami idioci, bo tylko tacy decydują się na pracę za 800 zł miesięcznie - krzyczeli w czwartek przed urzędem wojewódzkim nauczyciele z Podkarpacia. W czwartek nauczyciele w całym kraju stanęli przed urzędami wojewódzkimi, aby żądać obiecanych im przez rząd podwyżek płac i zaprotestować przeciwko zaplanowanym na przyszły rok obniżkom stóp bazowych, z których wyliczane jest ich wynagrodzenie.
- Poseł po zawodówce zarabia 13 tysięcy, a nauczyciel z dyplomem magistra 800 zł, to skandal - mówili.
- Wiemy, że dzisiejsza akcja protestacyjna nie przyniesie szybkich efektów, ale od czegoś trzeba było zacząć, więc zaczynamy - mówił Stanisława Chomyszyn, nauczycielka, która po 30 latach pracy zarabia 1600 zł. - Jesteśmy taką grupą zawodową, która nie potrafi walczyć na noże. Całe życie nam mówiono, że nasz zawód to misja. Nie potrafimy zostawić dzieci. Związkowcy myślą jednak o zaostrzeniu form protestu. Wielu z nich zastanawia się nad np. niewydawaniem świadectw, zbojkotowaniem egzaminów dla szóstoklasistów i matur.
- Nauczyciele są łagodni, za łagodni, nie walczymy jak lekarze, którzy doprowadzili do ewakuacji noworodków. Jednak będziemy walczyć o swoje. Mamy nadzieję, że nie dojdzie do tego, iż 1 września zamkniemy szkoły, chociaż wtedy na pewno by nas wysłuchano - przekonuje Teresa Koza z Lubaczowa.
- Jeśli protesty nie przyniosą rezultatów, to pojedziemy do Warszawy albo zarządzimy np. strajk bułgarski, czyli nie będziemy wydawać świadectw lub wszyscy uczniowie dostaną "szóstki" - wyjaśnia Stanisław Kłak, prezes podkarpackiego oddziału ZNP. Mimo iż nauczyciele są bardzo dużą grupą zawodową, mającą wspólne problemy, nie wszyscy stanęli razem w jednym szeregu. Do dzisiejszego strajku nie przyłączyła się bowiem "Solidarność" nauczycieli. (Super Nowości)

* 6 października na przejściu granicznym w Medyce doszło do wykrycia przemytu 60 kg heroiny wartej 12 mln zł. Kilka dni temu przemyski celnik, który wykrył tę rekordową kontrabandę, otrzymał nagrodę. Ceremonia nagrodzenia "w uznaniu szczególnych zasług" trójki (pozostałych dwóch pracuje na innych przejściach granicznych) celników odbyła się w siedzibie Ministerstwa Finansów w Warszawie 15 października. Podziękowania i nagrodę pieniężną otrzymali oni z rąk minister finansów Zyty Gilowskiej. Wysokość nagrody, jak i personalia funkcjonariuszy - z wiadomych względów - pozostają tajemnicą. Przemyski celnik otrzymał ją za ujawnienie próby przemytu przez polsko-ukraińską granicę w Medyce 60 kilogramów heroiny. Przypomnijmy, że do zdarzenia doszło 6 października. Pełniący służbę w Oddziale Celnym w Medyce funkcjonariusz wytypował do szczegółowej kontroli samochód osobowy marki Peugeot, którym podróżowało dwóch Holendrów tureckiego pochodzenia. Celnik zwrócił uwagę na nienaturalnie płytką przestrzeń bagażnika pojazdu. Okazało się, że w specjalnie skonstruowanej skrytce ukryty był narkotyk. Czarnorynkową wartość ujawnionego białego proszku oszacowano na 12 mln zł! Najprawdopodobniej heroina przeznaczona była na rynek holenderski. Obu Holendrów aresztowano, a śledztwo w tej sprawie prowadzi Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego. (Życie Podkarpackie)

* Województwo dostało ok. 540 tys. zł na lektury do bibliotek szkół podstawowych i gimnazjów z terenów wiejskich. Kurator oświaty czeka na wnioski wójtów i burmistrzów do 5 listopada. Pieniądze pozwolą na kupno książek dopisanych w tym roku do kanonu lektur. Nie można ich wydać na encyklopedie, czy słowniki.
Więcej podobnych artykułów w serwisie o Przemyślu portalu nowiny24.pl

W święta jednak zatankujemy
* Stacje benzynowe będą czynne 1 listopada. Zakaz handlu w święta nie może dotyczyć stacji benzynowych - uważa Główny Inspektor Pracy. Wchodząca w życie w piątek (26 bm.) ustawa, zabraniająca pracy w placówkach handlowych w 12 największych świat w roku (najbliższe przypadało właśnie 1 listopada) miało dotyczyć także stacji benzynowych. Ministerstwo Pracy stało bowiem na stanowisku, że stacje benzynowe mają podlegać takim samym rygorom jak hipermarkety i inne sklepy. Pracownicy musieli mieć wolne. Właściciele stacji i kierowcy byli zgodni: to absurd.
- Trudno sobie wyobrazić, że w Dniu Wszystkich Świętych, gdy ludzie tyle podróżują, nie będą mogli zatankować na trasie paliwa - mówili. Niektórzy szefowie stacji zapowiadali, że ich nie zamkną, nawet pod groźba kary. Furtkę najpierw otworzył dziś Główny Inspektor Pracy. Na swoje stronie internetowej informuje, że w ocenie PIP, stacje paliw należy zaliczyć do placówek usługowych a interes społeczny przemawia za tym, by nie były objęte zakazem pracy w święta. Resort pracy, który jeszcze we wtorek był odmiennego zdania, po komunikacie PIP wycofał się ze swojej wcześniejszej interpretacji. Najpierw uniknęła ona z oficjalnej strony internetowej. Potem na tejże stronie pojawiła się informacja, że ministerstwo podtrzymuje stanowisko PIP, że zakaz handlu w święta nie może dotyczyć stacji benzynowych, ponieważ są to placówki użyteczności publicznej.
- Nie możemy doprowadzić do sytuacji, ze 1 listopada, kiedy Polacy wyjadą samochodami na groby, zastaną pozamykane stacje benzynowe - uważa minister pracy Joanna Kluzik- Rostowska. Niejasności w ustawie mają być poddane ocenie Trybunały Konstytucyjnego.
Więcej podobnych artykułów w serwisie o Przemyślu portalu nowiny24.pl

Kronika kryminalna

* Dawid B, 17 latek z podjarosławskiej miejscowości awanturował się w nocy z wtorku na środę w jednym z jarosławskich pubów. Wspólnie z 23-letnim Mirosławem O. zaczepiali klientów. Wulgarnie się do nich odnosili. Obaj byli pijani. Dawid B. miał 1,3 a starszy kolega 1,9 promila. Policja stara się wyjaśnić skąd nieletni miał alkohol. Nieletniemu awanturnikowi mógł pomóc w zakupie starszy kolega lub pracownik pubu. Osobie, która dostarczyła lub pomogła w zakupie alkoholu przez nieletniego grozi nawet 2 lata pozbawienia wolności.
Więcej podobnych artykułów w serwisie o Przemyślu portalu nowiny24.pl

* 20 października br. dyżurny przemyskiej Policji  został telefonicznie powiadomiony o śmiertelnym porażeniu na szlaku kolejowym w Żurawicy. Zginął 22-letni człowiek, mieszkaniec gminy Medyka. Wysłana na miejsce grupa operacyjna ustaliła, że ofiarą jest jeden ze złodziei okradających pociąg. Z ustaleń wynika, że 30-letni mieszkaniec Medyki - organizator przemytu papierosów z Ukrainy przywiózł do Hurka dwóch 22-letnich mężczyzn. Ich zadaniem było włamanie się do wagonu i wyrzucenie "zamelinowanych" tam 1500 kartonów  papierosów. Dwaj młodzi ludzie wskoczyli do jadącego pociągu i po otwarciu drzwi wagonu zaczęli wyrzucać na zewnątrz papierosy. Jeden z nich wszedł na dach wagonu. Poraził go prąd. Lekarz pogotowia ratunkowego stwierdził zgon mężczyzny. Drugi mężczyzna został odwieziony z miejsca zdarzenia do domu, papierosy zabezpieczono w  KMP Przemyśl. (www.podkarpacka.policja.gov.pl)

* 22 października w Przemyślu do jednego z biur przy ulicy Borelowskiego zakradł się złodziej i wykorzystał chwilową nieobecność pracownicy, skradł portfel, w którym był karty bankomatowe i 500 złotych. (Życie Podkarpackie)

* 21 października w Jarosławiu do jednego z domów na ulicy Na Blichu włamał się nieznany sprawca i skradł stare żelazko, zabytkową wagę, piec do wypieku chleba, lornetkę oraz zupełnie współczesny mikser. (Życie Podkarpackie)

Reklama