Archiwum aktualności

Archiwalne wydanie tygodniowe: 10.09-16.09.2007 r.

Przemyśl

Terrorysta w autobusie...
* Przez 8 minut młodzieniec noszący ksywę "Ostry" terroryzował pasażerów i kierowcę autobusu MZK. W środę, 5 września, autobus MZK linii nr 14, jadący ostatnim kursem w kierunku Kazanowa, na przystanek przy ul. 3 Maja przyjechał punktualnie o 22.24. Wtedy do autobusu weszło kilku młodzieńców, wyglądających na uczniów ostatnich klas szkoły średniej. Prawie wszystkie miejsca siedzące były zajęte. Młodzi zachowując się dość swobodnie stanęli z tyłu. Spośród nich jeden szczególnie się wyróżniał. Średniego wzrostu, żaden superman. Rozglądając się wokoło bluzgał wulgaryzmami. Teraz k. będzie jazda krzyczał na cały autobus. "Ostry" lepiej napij się wody i nie świruj - próbował go uspokoić jeden z jego kumpli. Ale "Ostry" wcale nie miał zamiaru być spokojny. Wyrwał z ręki koledze małą butelkę z wodą i z całą siłą rzucił nią o drzwi. Kilku pasażerów odwróciło się w jego stronę na co młodzieniec zareagował stekiem przekleństw. - Co się k. patrzysz. Chcesz żeby ci przy. Zaraz cię zaj. "Ostry" nakręcał się coraz bardziej. Podszedł do kasownika i zaczął nim szarpać, tak jakby chciał oderwać urządzenie od słupka. Agresja manifestowana w ten sposób okazała się skuteczna. Pasażerowie przestali patrzeć w jego stronę. Każdy wbił wzrok przed siebie i udawał, że z tyłu nic się nie dzieje. Kierowca również nie reagował. Na Kazanowie "Ostry" i jego koledzy wysiedli. Wszystko to trwało niecałe osiem minut, tyle ile potrzeba na przejazd z 3 Maja na Kazanów. Niby nic się nie stało. "Ostry" nikogo nie uderzył, nie wyrwał kasownika, a że trochę bluzgał i groził pasażerom. Im trudno się dziwić, widocznie uznali, że lepiej nie reagować, żeby nie narazić się na agresję chuligana, choć wystarczyło sięgnąć po telefon i wystukać 997. Dziwi jednak zupełny brak reakcji ze strony kierowcy, który odpowiada za bezpieczeństwo pasażerów i w takich sytuacjach powinien zareagować, jeżeli już nie bezpośrednio to chociaż wzywając policję. Zupełny brak reakcji na takie incydenty powoduje tylko poczucie bezkarności u takich osobników jak "Ostry". Udało mu się raz i drugi to następnym razem naprawdę wyrwie kasownik albo zamiast w drzwi rąbnie butelką któregoś z pasażerów. Zrobi wszystko, żeby udowodnić, że nie na darmo nazywają go "Ostry". (Życie Podkarpackie)

Wolimy tankować na Ukrainie
* Coraz więcej mieszkańców Podkarpacia jeździ po paliwo na Ukrainę. Mimo ostatnich podwyżek cen nadal opłaca się tam tankować. Za wschodnia granicą litr etyliny 95 kosztuje obecnie 4,55 hrywny, czyli około 3 złotych. Jeszcze tańszy jest olej napędowy. Licząc nawet dojazd z miejscowości położonych w pobliżu polsko-ukraińskiej granicy, a także trud związany z kilkugodzinnym oczekiwaniem na odprawę po stronie ukraińskiej, interes jest opłacalny.
- Od dłuższego czasu tankuję na Ukrainie, robiąc to zgodnie z prawem - mówi pan Andrzej z Przemyśla.- Nie naruszając przepisów mogę bowiem przywieźć pełny bak oraz 10 litrów w kanistrze. W Przemyślu kosztowałoby mnie to znacznie drożej. Stali nabywcy ukraińskiego paliwa ostrzegają jednak, by nie kupować na stacjach położonych najbliżej przejść granicznych. Ostrzegają, że benzyna i olej napędowy bywają tam złej jakości.
- Właściciele takich stacji idą na ilość i oszukują, sprzedając "chrzczone" paliwo - mówi przemyślanin. - Najbezpieczniej tankować w odległości co najmniej kilkunastu kilometrów od przejścia, najlepiej na nowo powstających stacjach benzynowych. Ich szefostwo dba o polskich klientów i można u nich dostać paliwo także za złotówki. Ukraińskie paliwo można też kupić nie wyjeżdżając za naszą wschodnią granicę. Jest dostępne w wielu podkarpackich miejscowościach położonych w pobliżu przejść granicznych, choć tutaj trzeba zapłacić nieco drożej. W ostatnich dniach cena etyliny 95 u handlarzy (głównie obywateli Ukrainy, ale także naszych rodaków) wahała się w granicach 3,40 - 3,50 zł. Litr oleju napędowego można kupić za około 3 zł. To i tak taniej niż na przemyskich stacjach benzynowych. Wczoraj litr etyliny 95 kosztował od 4,24 do 4,47 zł, a oleju napędowego 3,99 zł.
Więcej podobnych artykułów w serwisie o Przemyślu portalu nowiny24.pl

Przemyśl większy od Rzeszowa?
* Władze Przemyśla wpadły na pomysł poszerzenia granic administracyjnych miasta. W wersji minimalnej - jedynie o całość gminy wiejskiej Przemyśl, a w wersji maksymalnej - nawet do 183,5 km kw. W miniony weekend ankieterzy z rzeszowskiej Wyższej Szkoły Informatyki i Zarządzania przeprowadzili ankietę telefoniczną wśród mieszkańców miejscowości, które mogłyby być przyłączone do Przemyśla. Jej wyniki znane będą dopiero w październiku. Jednak już teraz wiadomo, że najbardziej prawdopodobna wersja poszerzenia miasta to ta, która zakłada przyłączenie do Przemyśla miejscowości leżących obecnie w granicach administracyjnych gminy wiejskiej Przemyśl. I to nie wszystkich zakładanych w projekcie wsi. Władze Przemyśla przygotowały trzy wersje poszerzenia granic miasta. Pierwsza zakłada, że "wchłonęłoby" całą gminę wiejską Przemyśl, druga, że objęłoby swoim zasięgiem 134 km kw., a trzecia, że miałoby 183,5 km kw. Problem w tym, że nie wszyscy mieszkańcy gminy Przemyśl zgodziliby się na przyłączenie. Na pewno wielu chętnych byłoby w Pikulicach, Nehrybce, Ostrowie, Łętowni, przynajmniej tak wynika z rozmów przeprowadzonych przez nas z niektórymi mieszkańcami tych miejscowości. Wielu chętnych na dołączenie się do Przemyśla byłoby też w Hurku i Hureczku, miejscowościach należących do gminy Medyka. Stanowcze nie dla przyłączenia mówią natomiast mieszkańcy Prałkowiec w gminie Krasiczyn. Tak samo twierdzą mieszkańcy Buszkowic i Buszkowiczek w gminie Żurawica. A może z Przemyśla do Żurawicy? Na razie nie ma konkretów mówiących o tym, co mogą zyskać mieszkańcy okolicznych miejscowości na przyłączeniu do Przemyśla.- Dużo trzeba zrobić na obrzeżach miasta - mówi Piotr Tomański, wójt gminy Żurawica. - Tymczasem mieszkańcy naszych miejscowości: Buszkowice i Buszkowiczki, znają gminę i wiedzą, co zyskują. Doceniają to i przypuszczam, że nie zdecydują się na przyłączenie do miasta. To do nas docierają sygnały, że mieszkańcy z obrzeży Przemyśla chcą przyłączyć się do Żurawicy. Mieszkańcy miejscowości, zanim zgodzą się na ewentualne przystąpienie do Przemyśla, chcieliby znać konkrety. - Jak stwierdzą, że więcej zyskają, to będą za - mówi Marek Iwasieczko, wójt gminy Medyka. - Ja będę kierował się dobrem mieszkańców i jeśli okaże się, że będą mogli na tym przyłączeniu skorzystać, to dlaczego nie? Z kolei Zbigniew Blecharczyk, wójt gminy Krasiczyn, mówi, że w Prałkowcach gmina zrobiła potrzebą infrastrukturę, podłączono gaz i wodę, zrobiono chodniki. To najbogatsza wieś. W przypadku odłączenia się jej od Krasiczyna, gmina straci wpływy z podatków, a co za tym idzie, nie będzie pieniędzy na inwestycje, które chciała z tych funduszy wykonać. Gmina wiejska Przemyśl, która w całości miałaby być "wchłonięta" przez miasto, jest podzielona. Większość mieszkańców się waha. - Źle by było, gdyby mieszkańcy podjęli decyzję na podstawie nierealnych obietnic - mówi Witold Kowalski, wójt Przemyśla. (Super Nowości)

* Sąd Rejonowy rozpatruje wniosek ortopedy Krzysztofa R., który chce odroczenia wykonania kary 4 lat pozbawienia wolności. Tego znanego przemyskiego lekarza w maju br. skazano za wzięcie prawie 200 tys. zł łapówek. Od ich wręczenia miał uzależniać przyjęcie chorego na oddział, ale również zabieg wszczepienia endoprotezy stawu biodrowego. Oprócz wniosku o odroczenie kary, ortopeda złożył kasację od wyroku, a ponadto chce, aby prezydent RP zastosował wobec niego prawo łaski.
Więcej podobnych artykułów w serwisie o Przemyślu portalu nowiny24.pl

TW Wiktor
* W ubiegłym roku przemyski zarząd regionalnej "Solidarności" zawiązał grupę "Ujawnić prawdę". Członkowie grupy w czerwcu 2006 r. opublikowali listę pracowników i współpracowników SB, których nazwiska znaleźli w swoich teczkach. Na pozycji 32. figuruje tam współpracownik o pseudonimie "Wiktor" - Wit Siwiec, urodzony 13.07.1952 r., syn Ryszarda, zatrudniony w Przemyskiej Spółdzielni Mieszkaniowej. - Nie ma mowy o pomyłce - mówi szef regionu NSZZ "Solidarność" Andrzej Buczek. Kilka tygodni temu na jednym z przemyskich portali internetowych ukazał się artykuł zatytułowany "Krzycz, tato, krzycz...". Autor tekstu, ukrywający się pod pseudonimem J. Adamski kreśli w nim sylwetkę Wita Siwca, syna przemyślanina Ryszarda Siwca - tego, który 8 września 68 roku na znak protestu wobec interwencji wojsk Układu Warszawskiego w Czechosłowacji dokonał samospalenia. Wit Siwiec to znany działacz opozycyjny i jednocześnie - jak wynika z artykułu - tajny współpracownik SB.
- Nie zajmowałbym się tym, gdyby nie fakt, że ten człowiek, mieszkający dziś w Kanadzie, uchodzi za bohatera - i z racji swojej działalności, i poprzez fakt, bycia synem "tego" Siwca. On przecież odbiera przeróżne wyróżnienia, przyznawane ojcu pośmiertnie, niejako reprezentuje go w różnych oficjalnych uroczystościach rocznicowych!... Kiedy prezydent Kwaśniewski chciał pośmiertnie odznaczyć Ryszarda Siwca krzyżem komandorskim, Wit stwierdził, że należy poczekać na czasy, kiedy będzie można odebrać odznaczenie z godniejszych rąk... - mówi Adamski. Autor artykułu, poza ujawnieniem faktu rzekomej współpracy, podał do publicznej wiadomości adres i numer telefonu Wita Siwca, chcąc dać szansę wszystkim, którzy chcieliby dawnemu koledze z podziemia powiedzieć kilka słów. Pytany, czy aby nie posunął się za daleko, mówi: - Nie. On wciąż chodzi w glorii i chwale, nie reaguje na telefony... Tak, jakby się nic nie stało. Myślę, że kilku osobom winien jest przeprosiny... Zamiast tego uważa się za realizatora testamentu ojca, tego testamentu, w którym ojciec apelował: "... pamiętajcie, że kłamstwo jest początkiem i pierwszą przyczyną wszelkiego zła w świecie", "prawda niech tylko znaczy prawdę" i tak dalej. Pisałem w tej sprawie do polonijnej gazety, z którą współpracuje pan Wit, prosząc redaktora naczelnego o publiczne wyjaśnienie sprawy. Do dziś - cisza. Tam, na Zachodzie, w polskich środowiskach, siedzi wielu takich. Wyjechali, wygodnie się urządzili, spijają śmietankę swojej kombatanckiej przeszłości... W Przemyślu mieszka rodzina Wita Siwca, między innymi siostra. Proszona o rozmowę i kontakt z bratem, odparła: - To wszystko zwykłe oszczerstwo. Nie wiem komu i dlaczego zależy, żeby oczernić nasze nazwisko... Rozmawiałam z bratem. On nie chce tego w ogóle komentować. Ja też nie będę. Nawet zaprzeczając temu, nagłośnimy te pomówienia, a tego byśmy nie chcieli. Sprawa wyszła na jaw w ubiegłym roku, kiedy przemyski zarząd regionalnej "Solidarności" zawiązał grupę "Ujawnić prawdę". Członkowie grupy w czerwcu 2006 r. opublikowali listę pracowników i współpracowników SB, których nazwiska znaleźli w swoich teczkach. Na pozycji 32. figuruje tam współpracownik o pseudonimie "Wiktor" - Wit Siwiec, urodzony 13.07.1952 r., syn Ryszarda, zatrudniony w Przemyskiej Spółdzielni Mieszkaniowej. - Nie ma mowy o pomyłce - mówi szef regionu NSZZ "Solidarność" Andrzej Buczek. - To jest ten Wit. Członkowie grupy "Ujawnić Prawdę" to osoby o statusie pokrzywdzonych. Mają dokumenty z IPN, a IPN niepewne nazwiska zamazywał, zostawiający tylko te, gdzie wątpliwości nie było żadnych... Działacze przemyskiej "S" pamiętają, że już przed laty, były podejrzenia co do wiarygodności związkowego kolegi. Jednak dowodów nie było żadnych. - Teraz są dokumenty. To teczka jednego z członków grupy "Ujawnić prawdę" Stanisława Kusińskiego, również działacza opozycji, bardzo aktywnego zresztą. Wśród osób, które na niego donosiły, figuruje właśnie Wit - mówią. Andrzej Buczek, pytany, czy ze strony Wita Siwca była jakaś informacja zwrotna lub komentarz po ujawnieniu jego nazwiska na liście współpracowników SB, zaprzecza: - Nic, cisza. Członkom grupy, którzy zdecydowali się ujawnić donosicieli, nie chodzi o żaden lincz czy zemstę. Rozmawiałem z nimi. Oni po prostu chcieliby usłyszeć zwykłe ludzkie "przepraszam"... Przecież wiadomo, jak działała ubecja: łamali ludzi w podły sposób, czasami wykorzystując jakieś wstydliwe sprawy, czasami zastraszając... To można zrozumieć, a nawet wybaczyć. Trudno zrozumieć milczenie. (Życie Podkarpackie)

J A R O S Ł A W

Szwaczki chcą wolnego...
* - Czy pracownikom Leara nie należy się odpoczynek? Kiedyś ludzie krew za wolne soboty przelewali, a teraz nawet w niedzielę każą nam pracować - mówią szwaczki zatrudnione w Lear Corporation. Lear Corporation to amerykański koncern, który od 2004 roku szyje poszycia samochodowe dla takich firm jak m.in. Toyota, Fiat czy Jaguar. Firma wynajmuje ponad 8 tys. metrów kwadratowych po byłych ZPDz "Jarlan". Z nieoficjalnych źródeł wiemy, że pracuje tu już prawie 1200 osób, głównie szwaczki. I to najczęściej one skarżą się na ciężką pracę: - Nasze maszyny przystosowane są do pozycji stojącej, nie można usiąść przy nich, tak jak to było w "Jarlanie". Tu trzeba szyć na stojąco. Ale każdy z nas liczył się z tym, że łatwo nie będzie, gdy decydował się na przyjście do tej firmy - mówi jedna z pracownic. Dodaje jednak, że nikt nie spodziewał się, że pracownicy będą zmuszani do pracy w godzinach nadliczbowych w takich ilościach. Szwaczka, która w zakładzie pracuje od początku, tłumaczy, że niby wszystko jest prawidłowe, pieniądze za nadgodziny wpływają na konto w terminie, za soboty 100 procent, za niedzielę 200. - Ale ile człowiek może stać przy tej maszynie? W każdą sobotę idziemy do pracy, a jeszcze często okazuje się, że jest potrzeba pracy w niedzielę. Pracujemy na trzy zmiany, jeżeli wypadnie nocka, to pięć nocy pracujemy po kolei i jeszcze chcą, by przyjść na noc w niedzielę. Ile człowiek wytrzyma? Poza tym mamy życie rodzinne, mamy dzieci, jak im zrekompensujemy to, że nas ciągle nie ma - pyta. Kobiety tłumaczą, że może gdyby więcej zarobiły, nie miałyby takich pretensji. Wyjaśniają, że ich płaca przy pracy w każdą sobotę wynosi 1200 zł netto, z niedzielą 1250 zł. - Nie ma sprzeciwu - mówi młoda kobieta. - Dyrektor wydaje zarządzenie i trzeba przyjść. A na odebranie wolnego za sobotę czy niedzielę nie ma szans. Nie powiem, jak ktoś ma wesele czy gdzieś jedzie z rodziną na weekend, to majstrowa da wolne, ale w tygodniu nie ma mowy - mówi. Kobiety zgodnie pytają: - Na ile zakład może sobie pozwolić na zmuszanie nas do pracy w nadgodzinach? Przecież jest kodeks pracy, który to reguluje - podkreślają. Rzeczywiście kodeks pracy w artykule 151 reguluje te zagadnienia, m.in. że liczba godzin nadliczbowych nie może przekroczyć 150 godzin w roku kalendarzowym. Ale już, również w tym samym artykule, ustawodawca zastrzega, że pracodawca może ustalić inną liczbę godzin w układzie zbiorowym, regulaminie pracy lub w umowie o pracę z poszczególnym pracownikiem. Przewodniczący Zarządu Regionu NSZZ "Solidarność" Ziemia Przemyska Andrzej Buczek wyjaśnia, że mimo prawa pracy zakład kieruje się własnymi zapisami w regulaminie pracy. - Te zapisy są wadliwe i na ostatnim spotkaniu władz firmy z przedstawicielami niedawno powstałego w zakładzie oddziału NSZZ "S" dyrektor zapewniał, że zostanie to zmienione. Jednak, wszystkie nowe zapisy muszą być uzgodnione ze związkami zawodowymi - wyjaśnia. A. Buczek dodaje, że nadgodziny to nie jedyne uchybienia firmy. Kolejne to niskie płace, ale te najniższe, jak został poinformowany przewodniczący, mają wzrosnąć od 1 stycznia przyszłego roku. - Spotkanie planowane jest na przełomie września i października. Związki zawodowe będą stać na straży, by wszystkie uchybienia zostały zlikwidowane - mówi A. Buczek. Z dyrektorem jarosławskiego zakładu nie udało nam się skontaktować, ponieważ był zajęty. (Życie Podkarpackie)

* Grzegorza C., 38-letniego mieszkańca Jarosławia zatrzymano w ubiegły weekend w środku dnia. Z zakazem prowadzenia pojazdów i kompletnie pijany jechał przez miasto. Pijanego kierowcę zatrzymano na ulicy Morawskiej w Jarosławiu. Przy sprawdzeniu trzeźwości wydmuchał prawie 4 promile. Okazało się, że w lutym tego roku odpowiadał za podobne przestępstwo. Sąd ukarał go wtedy zakazem prowadzenia pojazdów do 2013 roku i pozbawieniem wolności na rok z zawieszeniem wykonania kary na 5 lat. Za ostatnie przestępstwo odpowiadał w trybie 24 godzinnym. Jarosławski Sąd Rejonowy ukarał go pozbawieniem wolności na 10 miesięcy. Tym razem bez zawieszenia. Dostał też zakaz prowadzenia pojazdów wszystkich kategorii na 10 lat i 2 tysiące złotych grzywny. Sąd nakazał również opublikowanie wyroku w Nowinach. Nastąpi to po jego uprawomocnieniu się. Wszystko wskazuje na to, że Grzegorz C. spędzi w zakładzie karnym prawie dwa lata.
- Zasada jest taka, że jeżeli była kara w zawieszeniu i osoba popełniła ten sam czyn, to tamta kara też podlega wykonaniu - mówi Piotr Guzy, prezes Sądu Rejonowego w Jarosławiu.
Więcej podobnych artykułów w serwisie o Przemyślu portalu nowiny24.pl

Były rektor wciąż łamie przepisy!
* Skarga jednego z współpracowników byłego rektora Państwowej Wyższej Szkoły Zawodowej w Jarosławiu na złe potraktowanie Antoniego J. przez funkcjonariusza policji była bezzasadna. W ostatnich dniach sierpnia w Rzeszowie były rektor PWSZ w Jarosławiu został zatrzymany przez policyjny patrol, bo popełnił wykroczenie drogowe - nie zatrzymał się przed przejściem dla pieszych. W trakcie interwencji okazało się także, iż Antoni J. prowadził samochód, choć odebrane zostało mu prawo jazdy. Policja skierowała w tej sprawie wniosek do sądu, a do Komendy Wojewódzkiej Policji i do Prokuratury Rejonowej w Rzeszowie trafiła skarga od współpracowników Antoniego J. na. złe zachowanie policjanta podczas interwencji. Trzy dni po tym zajściu, w Rzeszowie kilka osób pikietowało przed tamtejszym ratuszem w obronie byłego rektora. Protestujący twierdzili, że Antoni J. został pobity przez nieznanych sprawców. Skarga została błyskawicznie rozpatrzona i wyjaśniona. Przeprowadzone zostało specjalne wewnętrzne postępowanie. Zdaniem policji, funkcjonariusz, który zatrzymał do kontroli eksrektora PWSZ w Jarosławiu zachował się zgodnie z prawem. Prawo złamał - i to po raz kolejny - Antoni J. (Życie Podkarpackie)

R E G I O N

Strasznie drogi nabiał
* Masło, ser żółty i jabłka - tej jesieni są tak drogie, jak nie były jeszcze nigdy. I o ile wysokie ceny owoców tłumaczą susze i wiosenne przymrozki, to prawie 30-proc. podwyżki ceny nabiału trudno racjonalnie wyjaśniać.
- A będzie jeszcze drożej - nie zostawia złudzeń Stanisław Bartman, szef Podkarpackiej Izby Rolniczej. - Kilka lat temu skupy za litr mleka płaciły ok. 50 gr. Większość hodowców krów likwidowała swoje stada i tak doczekaliśmy chwili, że za litr mleka można dostać nawet 1 zł 10 gr, ale nie ma od kogo skupować. Bartman przyznaje, że kto kilka lat temu wytrwał przy hodowli krów, dziś może się czuć, jak zwycięzca na loterii.
- Hodowla bydła mlecznego to obecnie jedyna naprawdę dochodowa działalność w rolnictwie - twierdzi Bartman. Rolnicy mogą się cieszyć, klienci pod nosem przeklinać na drożejące z dnia na dzień ceny nabiału. Prawie z cudem graniczy znalezienie kostki masła bez oleju za 2 zł 86 gr, zwykle trzeba płacić ok. 3 zł 50 gr, nawet 4 zł 12 gr. Jeszcze bardziej zdrożał ser żółty. Najtańszy kosztuje 15 zł za kg, pozostałe ceny przypominają ceny szynek i wahają się w granicach 20 - 22 zł. Masło za 4 zł i droższe. 4 zł za kostkę masła? Za drogo - stwierdza Inga Safader. - Zwłaszcza, że o ile jabłek można kupować mniej, to trudno wykreślić z jadłospisu mleko, ser, masło czy jogurt. Ceny nabiału błyskawicznie szybują do góry, bo na rynku brakuje mleka, a sprzedaż wyrobów z mleka rośnie i rośnie, do tego lokalne rynki dopadła światowa gospodarka. Po klęsce suszy w Australii i Nowej Zelandii, u głównych dostawców odtłuszczonego mleka w proszku na rynki światowe ten produkt zaczyna robić oszałamiającą karierę na wszystkich giełdach towarowych. Jego ceny osiągają maksymalne ceny - w Polsce za kilogram płaci się już ponad 14 zł. Wszyscy chcą produkować mleko w proszku.
- Duże mleczarnie, widząc w tym duży zysk, całą swoją produkcję koncentrują właśnie na mleku w proszku, do czego skupują większe niż zazwyczaj ilości mleka - tłumaczy Antoni Jaklik, wiceprezes Okręgowej Spółdzielni Mleczarskiej Sanok. W tej chwili na Podkarpaciu, oprócz lokalnych odbiorców, jest co najmniej 6 przedstawicieli z Polski, którzy od ręki płacą 1 zł 30 gr za każdy litr mleka niezbędny do produkcji mleka w proszku. W Sanoku wierni jogurtom i żółtym serom.
- My pozostajemy wierni naszym produkcyjnym przebojom - jogurtom oraz żółtym serom, na które mamy bardzo dobrych odbiorców - dodaje Jaklik. Prezes sanockiej spółdzielni zapewnia, że firma stara się jak najdłużej utrzymywać stare ceny swoich przetworów mleczarskich.
- Przy gwałtownych podwyżkach możliwy jest gwałtowny spadek sprzedaży, gdy zniechęceni klienci zaczynają mniej zjadać, a tym samym kupować, serów, mleka czy jogurtów - wyjaśnia Jaklik. (Super Nowości)

* Nie będziemy w tym roku organizować próbnego sprawdzianu dla szóstoklasistów, ani dla gimnazjalistów. Ogłosiła to właśnie Komisja Egzaminacyjna w Krakowie. Nie tłumacząc jednak powodów, czy np. brakuje pieniędzy. Co to oznacza? Nauczyciele, jeśli chcą potrenować z młodzieżą przed egzaminami, sami muszą się wysilić i napisać zadania. Albo wykorzystać opracowane do tej pory.
Więcej podobnych artykułów w serwisie o Przemyślu portalu nowiny24.pl

Ból i łzy w strzykawce
* W państwowych przychodniach przy niektórych szczepieniach rodzice mogą wybrać: czy pielęgniarka ma podać dziecku zastrzyk bezpłatny, czy odpłatny. Bezpłatne szczepienia wiążą się z większą liczbą wkłuć. Rodzicom żal dzieci, więc płacą. Nie wszystkich jednak na to stać. Zgodnie z obowiązującym w Polsce kalendarzem szczepień, dzieciom podawane są szczepionki od pierwszego dnia życia do ukończenia 19 lat. Najwięcej szczepień wykonywanych jest w ciągu pierwszych lat, wówczas gdy maluchom nie da się wytłumaczyć, że robi się to dla ich dobra. Kłuciom towarzyszą więc ból i łzy. Tylko w ciągu pierwszych dwóch lat życia dziecko szczepi się przeciwko kilkunastu chorobom, m.in. wątrobowemu zapaleniu wątroby, krztuścowi, ospie wietrznej i gruźlicy. Bezpłatne szczepienia wiążą się z większą liczbą wkłuć, w ciągu 24 miesięcy nawet 16 razy. Płatna wersja tych samych szczepionek to nawet o 7 wkłuć mniej. Niestety, także o kilkaset złotych mniej w kieszeni.
- Producenci płatnych szczepionek zachęcają rodziców do ich kupienia właśnie tym, że w jednym zastrzyku dziecko otrzymuje 5 lub 6 szczepionek jednocześnie - wyjaśnia Emilia Sadecka, położna środowiskowa. - Poza ceną różnica w płatnych i bezpłatnych polega także na tym, że płatne szczepy hodowane są na jajkach, bezpłatne na innych niealergizujących pożywkach. Decyzja zawsze należy do rodziców. Doradcą powinien być także lekarz, nie brakuje bowiem przeciwników zintegrowanych szczepionek. Prócz obowiązkowych szczepień, jeśli wykonane zostaną one płatnymi preparatami, ich koszt wyniesie około 130 - 200 zł jednorazowo, lekarze polecają także szczepienia dodatkowe, np. przeciwko meningokokom. Wówczas całość wynieść może nawet 1500 zł. Wielu rodziców, mimo najszczerszych chęci, nie stać na taki wydatek. Ministerstwo Zdrowia nie bierze za nie niestety, odpowiedzialności. (Super Nowości)

* Zerówka dla 5-latków, szkoły od 6.roku życia, 4-letnie licea, a 5-letnie technika - tego chce Związek Nauczycielstwa Polskiego.
- To prawda. Chcemy zmian w systemie oświaty - potwierdza Stanisław Klak, prezes podkarpackiego zarządu okręgu ZNP, który był wczoraj na spotkaniu związkowców w Warszawie. Wkrótce w całej Polsce zacznie zbierać podpisy poparcia dla swojego pomysłem.
- Potrzeba ich 100 tys. - dodaje Kłak. Także wczoraj ZNP zdecydowało się zawiesić strajk na czas wyborów.
Więcej podobnych artykułów w serwisie o Przemyślu portalu nowiny24.pl

Będzie autostrada i linia kolejowa...
* Wśród projektów z całego kraju znalazło się 11 z naszego regionu m.in. autostrada, droga ekspresowa, terminal na lotnisku w Jasionce i linia kolejowa biegnąca z zachodu kraju do Medyki. Ministerstwo Rozwoju Regionalnego ogłosiło listę dużych inwestycji, które w latach 2007 - 2013 będą realizowane przy ogromnym wsparciu Unii Europejskiej. Chodzi o dwa programy operacyjne: "Infrastruktura i środowisko" oraz "Innowacyjna gospodarka". Znalazły się w nich duże projekty, których realizacja będzie kosztować grube miliony euro. Wśród ponad 250 takich projektów z całego kraju znalazło się 11 z województwa podkarpackiego. Autostrada, droga ekspresowa S-19, terminal pasażerski na podrzeszowskim lotnisku, linia kolejowa biegnąca ze Zgorzelca do Medyki to kluczowe zadania z programu "Infrastruktura i środowisko". (Życie Podkarpackie)

Kronika kryminalna

* 6 września policjanci z sekcji kryminalnej KMP w Przemyślu wraz z kolegami z posterunku w Żurawicy odnaleźli motocykl MZ, skradziony kilka dni wcześniej w Przemyślu. Amatorem cudzej własności okazał się Krzysztof B. z Drohojowa.

* 5 września w Przemyślu, w hotelu przy ulicy Batorego nieznany sprawca zakradł się do nie zamkniętego pokoju, w którym spadło dwoje obywateli Ukrainy i skradł im 30 tysięcy hrywien, 30 tysięcy złotych, 13 tysięcy dolarów i 120 euro.

* 5 września na ulicy Dworskiego w Przemyślu kierowca volkswagena podczas ulewnego deszczu nie zachował ostrożności i potrącił pieszego, który przechodził w niedozwolonym miejscu. Pieszy z otwartym złamaniem podudzia trafił do szpitala.

* 5 września w Przeworsku nieznani sprawcy sforsowali pręty w oknie do delikatesów Max i z wnętrza sklepu wynieśli 2 tysiące paczek papierosów różnych marek. W tym przypadku straty sięgają 12 tysięcy złotych.

(Źródło: Życie Podkarpackie)

Reklama