Archiwum aktualności

Archiwalne wydanie tygodniowe: 20.08-26.08.2007 r.

Przemyśl

Radny opuścił areszt
* Witold W., radny Przemyśla i były już funkcjonariusz tutejszej Izby Celnej, opuścił tymczasowy areszt. Podobnie jak 40 innych celników jest podejrzany o przyjmowanie łapówek od podróżnych. Pod koniec czerwca br. Witolda W. zatrzymali policjanci z przemyskiego wydziału Centralnego Biura Śledczego. Postawiono mu zarzut udziału w zorganizowanej grupie przestępczej oraz przyjmowania łapówek. Dodatkowo odpowie za pomocnictwo osobom, które szmuglowały papierosy przez granicę. W tym tygodniu, po niespełna 2 miesiącach spędzonych w tymczasowy areszcie, Witold W. wyszedł na wolność. Ma zakaz opuszczania kraju i obowiązek regularnego stawia się w komendzie policji. Śledczy unikają odpowiedzi na pytanie, czy przyznał się do winy. Witold W. nadal jest członkiem Rady Miejskiej w Przemyślu, ale stracił pracę w tutejszej Izbie Celnej. Od kwietnia br. Prokuratura Okręgowa w Przemyślu prowadzi śledztwo w sprawie korupcji na wschodniej granicy. Do tej pory, aż 61 osobom, w tym 41 przemyskim celnikom postawiono zarzuty brania łapówek i działania w zorganizowanej grupie przestępczej. 22 podejrzanych nadal przebywa w tymczasowym areszcie.
Więcej podobnych artykułów w serwisie o Przemyślu portalu nowiny24.pl

* Bojler nie grzeje, lodówka nie chłodzi, lampy nie świecą. Taki obraz zastali członkowie rodziny Tadeusza Zawalskiego w domu przy ul. Paderewskiego w sierpniowy poranek. Ale to nie chwilowa awaria, to sąsiad odciął im prąd! Podobna historia wydarzyła się już raz w lipcu. Pracownikom zakładu elektrycznego udało się jednak podłączyć prąd do domu Zawalskich. Ale w ubiegły czwartek prądu znów nie było. - Pojechaliśmy z synową do córki. Brak prądu zauważyła synowa. A syn zrobił zdjęcie, jak sąsiad coś robił przy kablach. Pokazaliśmy to w elektrowni. Zaraz przyjechali monterzy, ale sąsiad nie wpuścił ich na posesję. Wieczorem przyjechali drugi raz z policją, ale znów nie zostali wpuszczeni - opowiada Tadeusz Zawalski. Dom Zawalskich był wybudowany na początku lat siedemdziesiątych. Potem, na sąsiedniej działce wybudował swój dom Tadeusz K. Prąd do domu Zawalskich doprowadzony jest w ten sposób, że kable przechodzą nad działką sąsiada. Ale, jak zapewnia zastępca ds. dystrybucji Rejonu Energetycznego w Przemyślu Witold Socha, taki stan rzeczy jest jak najbardziej prawidłowy, a sąsiad nie ma prawa nic majstrować. - Pan Tadeusz K. miał obowiązek tak poprowadzić rozbudowę, by nie kolidowała z przyłączem do domu państwa Zawalskich. Nie ustosunkował się jednak do wytycznych inspektora i dalej prowadził prace. Po interwencji w lipcu zgłosiliśmy sprawę do Powiatowego Inspektora Nadzoru Budowlanego. 1 sierpnia odbyła się wizja lokalna i został wydany zakaz wykonywania dalszych czynności. Ale 16 sierpnia sąsiad dokonał zwarcia na przyłączu - mówi Witold Socha. Potwierdza, że rzeczywiście pracownicy zakładu energetycznego nie zostali wpuszczeni. Nagły brak prądu jest bardzo uciążliwy dla państwa Zawalskich, zwłaszcza że w domu mieszka czteroletnia Ania. W piątek mieszkańcy domu przy Paderewskiego 2 musieli prąd "pożyczać". - Na szczęście sąsiadka zlitowała się nad nami i pozwoliła skorzystać z jej prądu. Ale to jest przecież tylko na chwilę - mówią Zawalscy. Sąsiad, który pozbawił ich prądu, Tadeusz K. dziwi się, twierdząc, że wpuścił monterów na swoją posesję. - A odciąłem, bo kable stwarzały zagrożenie życia. Linia jest popękana i usytuowana za blisko. Zgłaszałem ten problem, ale nikt nie odpowiedział. Chodzili po dachu, sprawdzali - mówi sąsiad Zawalskich, tłumacząc swoją decyzję. Jak nas w piątek poinformował Witold Socha, prąd został doprowadzony przyłączem prowizorycznym, ale to nie koniec historii. - Zgłosiłem sprawę do prokuratury. Takie działanie jest działaniem na szkodę zakładu - mówi jednoznacznie Witold Socha. (Życie Podkarpackie)

* Na trasę do Lwowa wyrusza nowy pociąg, oferujący pasażerom bardziej komfortowe warunki podróży. Przez ostatni miesiąc pasażerów woziła do Lwowa tzw. elektryczka, czyli pozbawiony przedziałów skład, głównie wykorzystywany na krótkich trasach podmiejskich. Przed 20 lipca na tym odcinku kursował międzynarodowy pociąg Przemyśl - Czerniowce. Przez celników zwany był "pociągiem przemytnikiem". Powodem były ogromne ilości przemycanych z Ukrainy towarów, które celnicy znajdowali w najróżniejszych skrytkach wagonów. Z tego względu został zlikwidowany. Nowe wagony zostały odpowiednio zmodernizowane "antyprzemytniczo". Mają po 70 miejsc, nie są już jednak podzielone na przedziały. Przy okazji zmiany składu, szefostwo ukraińskich kolei wymieniło również obsługę konduktorską. Poprzednie często współpracowała z przemytnikami.
Więcej podobnych artykułów w serwisie o Przemyślu portalu nowiny24.pl

Ścieżki rowerowe nad Sanem
* Do 28 sierpnia ma być gotowy projekt i kosztorys miejskich ścieżek rowerowych wzdłuż Sanu oraz budowy dwóch przystani wodnych. Zadania te są częścią projektu "Błękitny San - Szlak Rowerowy i Wodny". Konkurs na opracowanie projektu wygrało Biuro Projektów Drogowych Tadeusza Ciocha. Ścieżka rowerowa od strony Zasania powstanie wzdłuż ulic na całej długości nadsańskiego wybrzeża. Zacznie się od wjazdu od strony Ostrowa, dalej - przez Wybrzeże Ojca Św., ul. 22 Stycznia, aż do krytej pływalni. Następnie zostanie połączona z wylotem ul. Buszkowickiej, w rejonie planowanej obwodnicy. Na prawnym brzegu Sanu ścieżka zacznie się w rejonie skrzyżowania ul. Szańcowej i Sanowej, potem wzdłuż ul. Sanowej, wałem przeciwpowodziowym wzdłuż ul. Wilsona, ul. Sanocką do parkingu obok kolejki linowej. Nowa przystań wodna powstanie w rejonie plaży miejskiej na os. Kmiecie. Planowana jest tam wypożyczalnia sprzętu wodnego. Druga przystań powstanie w miejscu dawnej stanicy przy moście kolejowym. Będzie tam pomost do cumowania sprzętu wodnego.
- Prace w terenie ruszą w przyszłym roku. O terminach zakończenia inwestycji i udostępnienia ich mieszkańcom będzie można mówić dopiero po przedstawieniu kosztorysu i wyborze wykonawców - mówi Rafał Porada z Kancelarii Prezydenta Przemyśla.
Więcej podobnych artykułów w serwisie o Przemyślu portalu nowiny24.pl

Remont małej obwodnicy skończy się szybciej
* Dobra wiadomość dla kierowców, jadących przez Przemyśl, w kierunku drogowego przejścia polsko - ukraińskiego w Medyce. Być może drogowcom uda się szybciej skończyć remont ulic tranzytowych przez to miasto. Sprzyjająca pogoda sprawiła, że prace przy wymianie nawierzchni na tzw. małej obwodnicy miasta posuwają się szybko. Prawie na całej długości remontowanego 3,5 kilometrowego odcinka, jest już położona ostatnia warstwa asfaltowego dywanika.
- Na razie trzymamy się zaplanowanego terminu zakończenia prac, czyli października. Być może jednak, przy sprzyjającej pogodzie, roboty uda się skończyć szybciej - mówi Rafał Porada z Kancelarii Prezydenta Przemyśla. Drogowcy będą teraz układać nowe chodniki. Już teraz z dobrodziejstw nowej nawierzchni korzystają kierowcy samochodów osobowych. Nadal obowiązuje zakaz ruchu przez małą obwodnicę dla samochodów ciężarowych o masie powyżej 5 ton. Kierowcy tych pojazdów muszą korzystać z niewygodnego objazdu przez centrum. Do czasu zakończenia remontu, osoby jadące tranzytem z zachodu na wschodnią granicę powinny korzystać z przejścia granicznego w Korczowej.
Więcej podobnych artykułów w serwisie o Przemyślu portalu nowiny24.pl

* - Bezprawnie wyrzucili mnie z mieszkania - twierdzi Andrzej Rogala Skulski z Przemyśla. - Ten pan nie płacił czynszu - tłumaczy właścicielka. 67-letni mężczyzna od urodzenia mieszkał w prywatnej kamienicy nad Sanem. Rok temu trafił do szpitala. Rozpoznanie: rak krtani. Kiedy po długim pobycie na oddziale wrócił wreszcie do domu, zastał wymienione zamki w drzwiach i nowych lokatorów.
- Tylko dzięki znajomym nie wylądowałem na ulicy - mówi Rogala Skulski. - Nie mam rodziny. Mieszkam kątem u kolegi. Ale to krępujące. Mężczyzna twierdzi, że bezprawnie pozbawiono go dachu nad głową. Nie miał w sądzie sprawy o eksmisję. Nie pozwolono mu nawet zabrać rzeczy, które idąc do szpitala zostawił w mieszkaniu.
- To żaden majątek - mówi. - Najbardziej zależy mi na świadectwach, dyplomach i odznaczeniach za działalność w organizacjach społecznych. Wiem, że dano je do jakiegoś zawilgoconego magazynu. Nadsańską kamienicą administruje Zrzeszenie Właścicieli i Zarządców Domów w Przemyślu. Jego prezes Danuta Rozmus zapewnia, że Andrzej Rogala Skulski w każdej chwili może odebrać swoje przedmioty. Mieszkanie zaś stracił, ponieważ nie płacił czynszu.
- Ten pan nie tylko zalegał z opłatami, ale dodatkowo niszczył mieszkanie - twierdzi Anna Górska, właścicielka kamienicy. - Wielokrotnie zwracałam mu uwagę i prosiłam o zmianę zachowania. Bezskutecznie. Stąd przykra dla mnie, ale konieczna decyzja o usunięciu lokatora. Rogala Skulski nie zaprzecza, że miał problemy z regularnym opłacaniem czynszu.
- Czy jednak należało wykorzystywać moją chorobę, aby wyrzucić mnie na bruk? - pyta. - Nie zaproponowano mi lokalu zastępczego. Tak nie postępuje się ze starym człowiekiem. Odmiennego zdania jest Danuta Rozmus.
- Przecież pan Rogala Skulski ma własną kamienicę i może tam iść - ripostuje.
Więcej podobnych artykułów w serwisie o Przemyślu portalu nowiny24.pl

Laureatki w mundurach
* Sukcesem zakończyły udział w ogólnopolskim konkursie historycznym Alicja Kurzyńska i Antonina Kutwicka, należące do Związku Strzeleckiego "Strzelec" w Przemyślu. Ich praca pt. "Bohater połowy XX wieku - Matka Bolejąca Polski Walczącej w Przemyślu", została wyróżniona przez Fundację im. Stefana Batorego i Ośrodek KARTA w Warszawie. Bohaterami kilkudziesięciostronicowego opracowania Alicji Kurzyńskiej i Antoniny Kutwickiej są Eleonora Korzeniowska i jej syn Zygmunt. Pani Eleonora straciła w czasie wojny dwóch synów, zmarła w więzieniu w 1950 r. Syn Zygmunt, ps. Wilga, uczestniczył w głośnej akcji zniszczenia torów prowadzących na Wschód, w kwietniu 1944 r. W operacji tej brał również udział oddział batalionu Zośka. Dwa miesiące później bohater pochodzący z Przemyśla zginął otoczony przez Niemców. Autorki wyróżnionej pracy korzystały z bogatego księgozbioru i pomocy znanego przemyskiego historyka Lesława Włodka. (Super Nowości)

* W żadnym okienku pocztowym w mieście nie można kupić okolicznościowej, dwuzłotowej monety z Przemyślem. Powód? Mieszkańcy błyskawicznie wykupili całą partię. Do sprzedaży dwuzłotówka została wprowadzona 6 sierpnia. Na Podkarpackie przeznaczonych było 60 tys. sztuk z 1,1 mln nakładu. Numizmat można było kupić w większych urzędach pocztowych w Przemyślu, Jarosławiu i banku PKO BP Rzeszowie. Sytuacja ta jest o tyle zaskoczeniem, że oficjalna promocja monety została zaplanowana dopiero na piątek, 24 sierpnia.
- Mamy już zamówienie na kolejną partię monet dla Podkarpackiego. Będzie to 16 tys. sztuk. Na razie nie wiadomo, kiedy znajdą się w sprzedaży - mówi Wioletta Gruszecka - Kolek, z NBP w Rzeszowie. Obecnie dwuzłotówkę z Przemyślem najłatwiej kupić na aukcjach internetowych. Trzeba zapłacić za nią średnio kilkanaście groszy więcej. Niektórzy oferują nawet oryginalne woreczki mennicze z 50 szt. monet.
Więcej podobnych artykułów w serwisie o Przemyślu portalu nowiny24.pl

Celnicy oburzeni pomysłem zatrudniania księży
* Nawet 5 tysięcy złotych wyniesienie miesięczna pensja kapelanów, których zatrudnienie planuje Ministerstwo Finansów. Mają zapewnić celnikom wsparcie duchowe.
- Pieniądze dla księży wygospodarują sami dyrektorzy izb celnych - mówi Jakub Lutyk, rzecznik Ministerstwa Finansów. Celników włączono do duszpasterstwa wojskowego Ordynariatu Polowego WP. Tam właśnie zapadną decyzję, do których z 16 izb celnych najpierw skierować duchownych. Każdy otrzyma pensję od 939 do nawet 5 tysięcy złotych plus dodatki stażowe i za stopień służbowy. Pobory księży odpowiadać będą pensjom naczelników wydziałów izb celnych.
- Wsparcie duchowe przyda się każdemu - mówią anonimowo przemyscy celnicy. - Dlaczego zatrudniać księży na etatach. Ciągle brakuje na podwyżki naszych wynagrodzeń. Dla kapelanów pieniądze się znalazły.
Więcej podobnych artykułów w serwisie o Przemyślu portalu nowiny24.pl

Wyprowadzą decybele z rynku
* Przemyski Rynek coraz częściej bywa przedmiotem sporów: okoliczni mieszkańcy domagają się respektowania ciszy nocnej jak w każdym innym miejscu miasta, a jednocześnie ci, którzy mieszkają nieco dalej, narzekają, że każda impreza czy koncert musi się kończyć o 22.00. Skargi na hałasy dobiegające z Rynku najczęściej otrzymuje straż miejska, policja i prezydent. Za hałaśliwych klientów często obrywa się też właścicielom kawiarnianych ogródków. Prawo w takim wypadku stoi po stronie skarżących się: cisza nocna obowiązuje na rynku - tak jak w każdym innym miejscu w mieście - od godz.22. Jednocześnie równie liczne jak skargi są narzekania zwolenników koncertów i różnej maści imprez plenerowych: że w mieście nic się nie dzieje, że trzeba chodzić spać z kurami, że gdzie indziej to dopiero życie nocne kwitnie... Jan Jarosz, naczelnik wydziału kultury UM: - Problem faktycznie jest, musimy często godzić interesy obu stron, z tym, że nie zawsze się to udaje. To klasyczna rozbieżność interesów: mieszkańcy Rynku chcą mieć święty spokój, a uczestnicy koncertów - bawić się, jeśli koncert jest udany, do późnych godzin. Zwykle kończymy imprezy po dziesiątej, ale widać, że ludzie rozchodzą się niezadowoleni. Jest lato, ciepłe, fajne wieczory, jeszcze by się pobawili... Wymyśliliśmy, że duże imprezy sukcesywnie będziemy przenosić na parking przy dolnej stacji wyciągu. Możliwe, że zaczniemy już od najbliższej Wincentiady. Fachowcy twierdzą, że jest tam znacznie bezpieczniej niż w Rynku, poza tym odległość od centrum nie jest zbyt daleka, więc frekwencji taka lokalizacja zbytnio nie zagraża. W Rynku zostałyby imprezy mniejsze, bardziej kameralne. Są miasta, gdzie koncertowo-imprezowe życie na rynkach trwa do znacznie późniejszych godzin niż u nas. Zdaniem Jarosza godzina 23 i u nas nie byłaby jeszcze przestępstwem, jednak na razie miasto takiej decyzji nie podjęło: - Nie chcemy zadrażniać sytuacji, choć sam widziałem transmisje telewizyjne z imprez na rynkach o godz. 23. Ludzie, którzy mieszkają w takich miejscach, muszą sobie zdawać sprawę z wad i zalet lokalizacji mieszkania. Z jednej strony to splendor, bo serce miasta, najbardziej reprezentacyjne miejsce, z drugiej - kłopot i uciążliwość, bo wciąż się coś dzieje i nie ma spokoju. (Życie Podkarpackie)

J A R O S Ł A W

Ojciec uprowadził synów...
* Miałam obawy, bo powiedziałam mu, że nie wracam, że zostaję w Polsce. Wiedziałam, że przyjechali w cztery osoby jednym samochodem, dlatego zgodziłam się na wspólne zakupy i spotkanie w pizzerii. Nie przypuszczałam, że samochody są dwa, a on wykorzysta moje wyjście po rodziców. Bernadetta Wróbel pochodzi z miejscowości Hurcze pod Lubaczowem. Osiem lat temu wyszła za mąż za Włocha Corrado. Razem zamieszkali w jego rodzinnej miejscowości Cassino, 130 kilometrów od Rzymu. - Tu jego rodzina prowadzi sieć sklepów, mąż kupił mieszkanie, obok domu swojej matki. Ale nie było między nami najlepiej, teściowa wtrącała się do wszystkiego. Od trzech lat Corrado mieszka w Rzymie, tam prowadzi interesy, synów odwiedzał tylko w niedziele, w porze obiadowej. Tam jest taka tradycja, że cała rodzina idzie razem do restauracji na obiad, wtedy mogą pokazać się przed innymi - opowiada Barbara. Wspomina, że od trzech lat nie mogła opuszczać kraju, nie mogła przyjeżdżać do Polski, bo mąż odebrał jej i dzieciom paszporty. - Udało mi się przekonać go do wyjazdu na wesele mojego brata. Zgodził się, ale pod warunkiem, że podpiszę mu separację. Zgodziłam się - opowiada. Bernadetta przyjechała do Polski 3 lipca. Zaraz po przyjeździe zwróciła się do sądu o ustanowienie opieki nad dziećmi i wniosła pozew o rozwód. - Gdy Sąd Okręgowy w Przemyślu przyznał mi opiekę nad synami, powiadomiłam męża, że nie wracam do Włoch. Mąż awanturował się, dzwonił często do synów, w końcu postanowił odwiedzić ich w mojej rodzinnej miejscowości - mówi. Corrado Bevilacqua przyjechał do Polski w czwartek, 16 sierpnia. Przyjechał z bratem, jego dziewczyną i ze swoją siostrą, jednym samochodem, wynajęli pokój w hotelu. Żonie zaproponował, by wybrała się z nimi na zakupy. - Miałam obawy, ale pomyślałam, że nie zabierze mi chłopców, bo nie ma miejsca w samochodzie. Dla bezpieczeństwa pojechali ze mną rodzice. Pojechaliśmy do Jarosławia. Już podczas zakupów Corrado zgubił się z synami. Przeraziłam się, rozdzieliliśmy się z rodzicami i zaczęliśmy poszukiwania. Znalazłam go w pizzerii. Bernadetta opowiada, że zamówili pizzę i lody dla dzieci i czekali na zamówienie. Dochodziła godzina siedemnasta. - Wtedy postanowiłam podjeść do samochodu po rodziców. Gdy wróciłam po kilku minutach nie było ani Corrado, ani chłopców, ani jego brata. Zostały tylko dziewczyny. Tłumaczyły mi, że chłopcy marudzili, więc poszli się przejść. Po chwili wrócił brat męża, mówił, że się pokłócili, że on chciał zostać sam z synami. Gdy telefony męża i syna nie odpowiadały, powiadomiłam policję - wspomina. (Życie Podkarpackie)

Znowu stołek dla swojego
* Marek Puzio, kierownik biura powiatowego Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa w Jarosławiu został w poniedziałek odwołany bez podania przyczyny i przeniesiony na niższe stanowisko do Przeworska. Jego miejsce ma zająć niedawno przyjęty do pracy geodeta Stanisław Kłopot z PiS, przewodniczący rady powiatu. M. Puzio zdziwiony jest nagłą decyzją przełożonych: - Biuro, którym kieruję od pięciu lat, jest dobrze prosperującą firmą, z wykwalifikowanym zespołem. Ja sam mam wykształcenie kierunkowe, doświadczenie i nigdy nikt niczego mi nie zarzucił, ale cóż... mamy dziwny czas - mówi. Przyczynę odwołania chciał poznać poseł PO Tomasz Kulesza: - Sposób, w jaki rozmawiał ze mną nowy dyrektor Agencji Waldemar Pijar, był arogancki, tendencyjny i złośliwy. Pan Marek Puzio związany jest z PSL-em, ale nie to jest ważne, jest wykwalifikowanym pracownikiem, dobrze wypełniającym swoje zadania - podkreśla poseł. (Życie Podkarpackie)

R E G I O N

* Podkarpackie sądy 24-godzinne wciąż sądzą niemal wyłącznie pijanych kierowców i rowerzystów. Sprawy wybryków chuligańskich i zadym na stadionach są zbyt skomplikowane, aby je załatwić w ekspresowym trybie. Sądy 24-godzinne nie zajęły się - jak zapowiadał ich pomysłodawca, minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro - sprawcami drobnych, ale uciążliwych przestępstw, chuliganami i pseudokibicami. Sądzą niemal wyłącznie pijanych kierowców, rowerzystów i osoby, które prowadzą auta, mimo że zabrano im prawo jazdy. X wydział grodzki Sądu Rejonowego w Rzeszowie od marca do lipca rozpoznał w trybie przyspieszonym 200 spraw, z czego. tylko 14 nie dotyczyło pijanych przestępców drogowych. Spraw dotyczących wybryków chuligańskich, bójek i zadym na stadionach nie udaje się szybko osądzić, bo są zbyt skomplikowane pod względem dowodów. Przykład? Trzynastu pseudokibiców z Tomaszowa Lubelskiego, którzy na początku czerwca wywołali burdę w Przemyślu, wprost ze stadionu doprowadzono do sądu. Wyroku nie usłyszeli, bo sędzia potrzebowała czasu, aby zapoznać się z zapisem wideo. Sądy 24-godzinne coraz rzadziej zajmują się także pijanymi kierowcami. A winnymi tego są - jak donosi "Rzeczpospolita" - adwokaci, którzy składają tak dużo wniosków dowodowych, że sądy nie mają szans na szybkie rozpatrzenie tych spraw. Skutkuje to tym, że są one rozpoznawane w trybie zwykłym.
- Nie zauważyłem, aby rzeszowscy adwokaci, występujący przed sądami 24- godzinnymi, stosowali metody obstrukcyjne - mówi sędzia Piotr Kluz, przewodniczący X wydziału grodzkiego w rzeszowskim sądzie. Adwokaci oburzają się na tezę, że to oni "rozmontowali" 24-godzinne sądy.
- Nietrudno było przewidzieć, że przed sądy 24-godzinne nie będą trafiać wyłącznie sprawy-samograje, które da się błyskawicznie załatwić. My robimy tylko to, co do nas należy: zapewniamy naszym klientom konstytucyjne prawo do obrony - mówi mec. Ryszard Łepski, adwokat z Tarnobrzega.
Więcej podobnych artykułów w serwisie o Przemyślu portalu nowiny24.pl

Nauczyciele wciąż bez pieniędzy
* Już 3 miesiące czekają pedagodzy na zapłatę za pracę podczas ustnych matur. Kiedy ją dostaną nie widomo, bo wojewoda dopiero w tym tygodniu, wysłała wniosek do ministra finansów.
- Opóźnienie wynika stąd, że czekaliśmy na szczegółowe dane z Okręgowej Komisji Egzaminacyjnej - tłumaczy wczoraj Jerzy Cypryś, wicekurator oświaty. J. Cypryś uspokaja nauczycieli, że wynagrodzenie na pewno otrzymają. Kiedy, nie potrafi powiedzieć. Pieniądze za matury nauczyciele musieli sobie wcześniej wywalczyć. W marcu br. Sąd Najwyższy orzekł, że im się należą. Ministerstwo edukacji wyceniło ich pracę. Pod uwagę brany jest tylko czas egzaminowania, czyli po 10 - 25 minut na ucznia, w zależności od przedmiotu. Dostaną za to od 12 do 29 zł za 45 minut pracy.
Więcej podobnych artykułów w serwisie o Przemyślu portalu nowiny24.pl

Kronika kryminalna

* Działalność grup mobilnych z przemyskiej Izby Celnej kojarzy się najczęściej ze zwalczaniem przemytu papierosów. Okazuje się jednak, że funkcjonariusze podczas kontroli drogowych zwracają uwagę również na inne, niekoniecznie związane z przemytem ładunki.
- Wszystko wskazuje na to, że dzięki współpracy pracowników Urzędu Kontroli Skarbowej i funkcjonariuszy Wydziału Zwalczania Przestępczości Izby Celnej w Przemyślu dokonano największego w tym roku zatrzymania słomy makowej w Polsce, a nawet w rejonie Europy środkowo-wschodniej - informuje Małgorzata Eisenberger-Blacharska, rzecznik prasowy IC w Przemyślu. W ubiegłym tygodniu podczas działań prowadzonych w okolicy Kraczkowej koło Łańcuta funkcjonariusze IC i pracownicy UKS zatrzymali do kontroli opla merivę, którym kierował mieszkaniec Śląska. Żadnych papierosów w aucie nie było, ale na tylnym siedzeniu funkcjonariusze znaleźli osiem foliowych worków. Mężczyzna twierdził, że jest w nich pasza dla zwierząt. Faktycznie jednak było to prawie 72 kg suszu i słomy makowej służącej do produkcji heroiny. Z takiej ilości można wyprodukować ok. 3 tysięcy działek tzw. polskiej heroiny. Śledztwo w tej sprawie prowadzi Komenda Policji w Łańcucie. Mężczyźnie grozi do 5 lat pozbawienia wolności. (Życie Podkarpackie)

* Wieczorem 18 sierpnia w Jarosławiu kierowca autobusu, skręcając z ul. 3 Maja w Spółdzielczą nie zachował ostrożności i doprowadził do zderzenia z motocyklem kawasaki. W wypadku poważnie ranny został motocyklista.

* W nocy z 18 na 19 sierpnia nieznany sprawca wyłamał zabezpieczenia baków w samochodach zaparkowanych przy ul. Mickiewicza w Przemyślu i skradł 420 litrów oleju napędowego.

* 17 siepania o świcie dwaj młodzi mieszkańcy Przemyśla, jeszcze mocno wczorajsi, zatrzymywali w Orłach samochody, chcąc dostać się do miasta okazją. Jeden z nich zdenerwowany tym, że żaden z kierowców nie chce się zatrzymać, zaczął rzucać kamieniami w auta i w jednym z nich rozbił szybę. Obu autostopowiczów zgarnęli policjanci.

(Źródło: Życie Podkarpackie)

Reklama