Archiwum aktualności

Archiwalne wydanie tygodniowe: 06.08-12.08.2007 r.

Przemyśl

Zadyma wokół sezonowego ogródka...
* W sierpniu minie dwa lata, od kiedy w obrębie przemyskiego Rynku, przy placu Dominikańskim działa lokal gastronomiczny "Absynt". - To jeden z lepszych lokali w mieście - mówią stali bywalcy. - Ten lokal nie daje nam żyć - oburzają się lokatorzy kamienicy, w której działa "Absynt". W środę, 1 sierpnia, zadzwoniła do redakcji jedna z lokatorek kamienicy nr 4 przy pl. Dominikańskim: - Proszę przyjść i zobaczyć. Robimy pikietę i będziemy walczyć o swoje. Policja też już przyjechała. Na miejscu okazało się, że pikieta to cztery osoby, a policję wezwano niepotrzebnie, bo rozstrzyganie sporów administracyjnych należy do władz miejskich.
- Nie możemy normalnie funkcjonować a władza nie reaguje na nasz krzyk - mówi Władysław Jakubowski. - Będziemy walczyć. Posuniemy się do ostatecznych kroków. Ściągniemy telewizję i rozgłośnimy to na całą Polskę. My też mamy coś do powiedzenia w tej sprawie, bo tu mieszkamy - włączają się trzy rozemocjonowane panie. - Jesteśmy przeciwni tej budowie. Nasze dzieci bawiły się na tym skwerku, więc dlaczego im zabierać ten kawałek zieleni. On nie może tu robić, co chce. On, to Stanisław Kułak. Właściciel "Absyntu", który postanowił zagospodarować pochyły skwerek obok lokalu i urządzić tam sezonowy ogródek. - Wszystko, co robię jest legalne i w zgodzie z obowiązującymi przepisami - wyjaśnia, pokazując decyzję, zezwalającą na usytuowanie sezonowego ogródka wydaną przez Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków, zgłoszenie budowy do Wydziału Budownictwa i Gospodarki Przestrzennej UM, oraz zawiadomienie dla Wspólnoty Mieszkaniowej wydane przez Przedsiębiorstwo Gospodarki Mieszkaniowej i zatwierdzony projekt sporządzony przez architekta. Natomiast nie mogę się pogodzić z oskarżaniem mnie o korupcję i innymi pomówieniami ze strony tych kilku lokatorów więc oddam sprawę do sądu - dodaje Kułak. Te dokumenty nie przekonują lokatorów. - Prezydent Jurkiewicz zapewniał nas, że nie dopuści do tej budowy. We władzach nie ma ludzi kompetentnych - dodaje Jakubowski. - Uważam, że tu powstała korupcja i wzięto za to pieniądze. Poza tym właściciel lokalu zachowuje się wulgarnie w stosunku do nas. 17 czerwca wezwaliśmy policję, bo był pijany i ma założoną sprawę w sądzie. Zresztą policja i Straż Miejska jest tu bardzo często na interwencji. Policja twierdzi, że interwencji było kilka i to nie wszystkie zasadne, natomiast nieprawdą jest, że 17 czerwca właściciel był badany na zawartość alkoholu. Natomiast architekt, projektujący ogródek opowiada jak to 9 lipca musiał wezwać Straż Miejską, bo jedna z lokatorek, widząc rozpoczętą pracę, przyprowadziła tam dzieci i kazała im się tam bawić, twierdząc, że to ich miejsce. Kolejnym argumentem protestujących przeciw budowie sezonowego ogródka jest obawa przed utratą drogi, którą ponoć dowożą oni węgiel do piwnic. Jednak tam nie istnieje żadna droga, a okienka usytuowane ponad metr nad poziomem gruntu zarośnięte są pajęczynami i od lat nieużywane. Zresztą jedna z lokatorek potwierdziła, że węgiel trzyma w komórce a nie w piwnicy.
- To jeden z najlepszych lokali w mieście - mówią państwo Zuzanna i Stanisław Frankowscy. Bardzo często tu przychodzimy, bo odpowiada nam atmosfera lokalu, jaką tworzy świetnie zakomponowane wnętrze i dobra muzyka. Widać, że właściciel ma artystyczną duszę i stworzył taki klimat, że przychodzą tu artyści, politycy, adwokaci. Tu spokojnie można porozmawiać przy dobrej kawie i lampce wina. Bez dwóch zdań "Absynt" jest na pewno jedną z wizytówek Przemyśla. (Życie Podkarpackie)

Kolejni celnicy zatrzymani przez CBŚ
* Kolejnych 4 celników z Izby Celnej w Przemyślu zatrzymali funkcjonariusze tutejszego Centralnego Biura Śledczego. Celnicy są podejrzewani o udziału w zorganizowanej grupie przestępczej oraz przyjmowania łapówek od podróżnych. Wśród zatrzymanych są kierownicy zmian, funkcjonariusz wydziału zwalczania przestępczości IC oraz celniczka z przejścia granicznego w Medyce. Od kwietnia br. w związku ze śledztwem dotyczącym korupcji na wschodniej granicy zatrzymano już 37 przemyskich celników, kilku strażników granicznych oraz cywili. (Nowiny)

Nie przyznał się do winy
* Były wiceprezydent Przemyśla Ryszard L. pozostanie w tymczasowym areszcie - tak 3 sierpnia postanowił przemyski Sąd Okręgowy rozpatrzywszy zażalenie obrońcy podejrzanego na areszt. W trakcie prowadzonego przez Prokuraturę Okręgową w Przemyślu postępowania przygotowawczego Ryszard L. został przesłuchany. Nie przyznał się do zarzucanych mu czynów. Złożone wyjaśnienia nie były jednak całkowicie zbieżne z pozostałym materiałem dowodowym zebranym do tej pory przez prokuraturę. Sąd Okręgowy nie zgodził się zatem na wypuszczenie byłego wiceprezydenta na wolność, podtrzymując trzymiesięczny areszt.
- Ze względu na fakt, że sprawa ta ma dwa tak zwane kręgi: podmiotowy, czyli podejrzanych jest więcej niż jedna osoba i przedmiotowy, czyli zarzucanych jest więcej niż jeden nieprawy czyn, sąd orzekł, że mogłaby zaistnieć obawa matactwa, gdyby podejrzany wyszedł na wolność - usłyszeliśmy od rzecznik Sądu Okręgowego w Przemyślu Lucyny Oleszek. Ryszardowi L. jest zarzucanych kilka przestępstw o charakterze korupcyjnym, z których najpoważniejsze wiążą się z płatną protekcją i przyjmowaniem łapówek w zamian za pośredniczenie w załatwieniu pracy w Bieszczadzkim Oddziale Straży Granicznej (maksymalny wymiar kary przy tego typu przestępstwach to 8 lat pozbawienia wolności). Akt oskarżenia w tej sprawie powinien powstać w ciągu trzech miesięcy. Jeśli tak się nie stanie, to istnieje prawdopodobieństwo, że na wniosek prowadzącego sprawę prokuratora areszt dla Ryszarda L. zostanie przedłużony, o ile będą ku temu przesłanki. (Życie Podkarpackie)

* Porozumienie zawarte z lekarzami przez dyrektora Szpitala Wojewódzkiego w Przemyślu jest złe - uważa Zygmunt Cholewiński. I postawił mu warunek albo przygotuje konkretny plan restrukturyzacji, albo straci stanowisko. Chodzi o porozumienie, które gwarantuje 140 lekarzom podwyżki o 1850 zł od 1 października. Zdaniem zarządu województwa sytuacja finansowa szpitala jest na tyle zła, że decyzja o tak wysokich podwyżkach jest nieuzasadniona.
- Zarząd negatywnie odniósł się także do planu restrukturyzacji, przedstawionego przez dyr. Adama Balickiego. Brak w nim konkretów i realnego planu na uzyskanie pieniędzy, które pozwoliłyby na podwyżki dla lekarzy - mówi Zygmunt Cholewiński. Dyrektor szpitala ma czas do końca sierpnia, by przygotować konkretny plan restrukturyzacji. Jeśli nie zyska on akceptacji zarządu, dyrektor może stracić stanowisko. (Nowiny)

* W poniedziałek i wtorek do aresztu trafili czterej młodzi mieszkańcy powiatu przemyskiego. Ciąży na nich zarzut działania w zorganizowanej grupie przestępczej oraz działania na szkodę skarbu państwa poprzez przemyt papierosów. O przestępstwach związanych z przemytem papierosów piszemy bardzo często. Funkcjonariusze Straży Granicznej i celnicy znajdują papierosy ukryte w samochodach, skrytkach konstrukcyjnych międzynarodowych pociągów, autokarach wycieczkowych wracających z Ukrainy i na prywatnych posesjach. Przemytnicy widząc, że przejścia graniczne są coraz szczelniejsze, próbują nowych sposobów. 3 sierpnia funkcjonariusze SG, korzystając z wyników kilkutygodniowej pracy operacyjnej, urządzili zasadzkę w zalesionym terenie niedaleko granicy, pomiędzy Jaksmanicami a Medyką. Efektem było zatrzymanie czterech młodych mężczyzn, którzy pakowali czarne foliowe worki z papierosami przerzuconymi przez zieloną granicę do nissana z przyczepką. Mężczyźni podejrzewając, że są obserwowani, próbowali uciec, ale chwilę później zostali zatrzymani przez funkcjonariuszy. Wtedy okazało się, że na przemyt składa się 40 050 paczek papierosów o wartości 220 750 zł. W tej chwili trwa śledztwo, które wyjaśni, kto dokonał przerzutu przez granicę i kto współpracował z podejrzanymi. W poniedziałek i wtorek Sąd Rejonowy w Przemyślu wydał postanowienie o tymczasowym aresztowaniu na 3 miesiące Jana W., Arkadiusza B., Sebastiana B. i Tomasza Ł. Sprawa ma charakter rozwojowy. (Życie Podkarpackie)

Ukraińskie papierosy bardziej szkodzą
* Palacze coraz chętniej kupują tańsze papierosy z przemytu, chociaż ich jakość odbiega od wyrobów renomowanych producentów. W każdym tygodniu przemyscy celnicy udaremniają przemyt ponad 2 milionów sztuk papierosów. Mnóstwo towaru trafia jednak na bazary.
- Ukraińskie "fajki" są nawet połowę tańsze od naszych - mówi pan Piotr. Papierosy kupuje u ulicznych handlarzy przy ul. Mickiewicza w Przemyślu. - Dużo palę i nie stać mnie na krajowe "cygary". Z szacunków firm tytoniowych wynika, że 12 procent palaczy w województwie podkarpackim sięga po papierosy z przemytu. Ich liczba z pewnością wzrośnie, gdyż koncerny tytoniowe planują podwyżkę, a Ministerstwo Finansów szykuje nową, wyższą stawkę akcyzy.
- Jeśli już palimy, to lepiej wybierać wyroby znanych producentów - twierdzi lekarz onkolog Jan Hołówka. - Papierosy z przemytu najczęściej mają większą zawartość substancji smolistych, gorsze filtry. Są bardziej trujące. (Nowiny)

PiS chce się mnie pozbyć!
* Radny Zygmunt Majgier (ROP) znowu szykanowany? - To skandal! Wystarczy się z nimi nie zgadzać i głośno o tym mówić, żeby być szykanowanym! - mówi przemyski radny Zygmunt Majgier (ROP). Zygmunt Majgier dostał się do rady miasta z listy PiS, jednak jako członek ROP ma zwyczaj, nie przebierając w słowach, krytykować rządzącą w mieście partię, z tego też tytułu - jak twierdzi - jest przez jej członków szykanowany: - Ostatnio od szefa przemyskiego PiS, pana Zaleszczyka dostałem pismo z żądaniem, żebym zrzekł się mandatu. Jakim prawem? Przecież ja reprezentuję ludzi, którzy na mnie głosowali, a nie PiS! Poza tym zawsze byłem w ROP-ie, więc moi wyborcy chyba wiedzieli, na kogo oddają głos! W odpowiedzi na list Bogusława Zaleszczyka Majgier napisał, że apel o zrzeczenie się mandatu jest groteskowy i niepoważny, ponieważ jako podstawę podano statut PiS, który Majgiera - jako członka ROP - nie dotyczy. Dodał też, że do publicznej krytyki czy też wątpliwości zmuszają go ostatnie wydarzenia: aresztowanie przemyskiego radnego z PiS Witolda W. i wiceprezydenta z PiS Ryszarda L. oraz niewyjaśniona do dziś sprawa kontaktów prezydenta Roberta Chomy z SB. Bogusław Zaleszczyk, przewodniczący zarządu przemyskiego PiS, pytany o powody, dla których domaga się od Majgiera złożenia mandatu i o podstawę prawną takiego żądania, powiedział: - Umowa przedwyborcza, którą pan Majgier znał i akceptował, wyraźnie stwierdza: każdy, kto startuje z listy PiS, ma obowiązek należeć do klubu radnych PiS i przestrzegać statutu PiS, choćby był członkiem innej partii. Pan Majgier już członkiem klubu nie jest, stąd dwie uchwały zarządu - o wycofaniu rekomendacji, jakiej udzielił mu PiS i apel o zrzeczenie się mandatu. Co tu jest nie do pojęcia? Jeśli pan Majgier tego nie rozumie, to jego problem! (Życie Podkarpackie)

Dom Narodowy na sprzedaż
* Polacy ze Lwowa i Ukraińcy z Przemyśla będą mieli swoje centra kultury. Obie społeczności wykupią Domy Narodowe znajdujące się w ich miastach. Pieniądze mają pochodzić z budżetów Polski i Ukrainy. Dom Narodowy w Przemyślu został wyceniony na 1,8 mln zł. (Nowiny) * Dotychczasowy szef regionalnego oddziału Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa w Rzeszowie, przemyślanin Edward Smyk został odwołany ze swojego stanowiska pod zarzutem niekompetencji. Wielu uważa, że to początek czyszczenia z ludzi Samoobrony agencji rolnych, w których pracuje wielu sympatyków partii Andrzeja Leppera. Edward Smyk to znana postać w Przemyślu. Były kanclerz Wyższej Szkoły Gospodarczej w Przemyślu, nazywanej kuźnią kadr Samoobrony, w której studiowały m.in. posłanki Maria Zbyrowska i Wanda Łyżwińska. Obie zasłynęły z tego, że pierwsza w ciągu 16 miesięcy zrobiła maturę, a druga. nie pamiętała, co studiuje. E. Smyk przez trzy i pół miesiąca 2003 r. szefował także w Wojewódzkim Ośrodku Ruchu Drogowego w Przemyślu. Miał podpisaną umowę na czas określony. Ówczesny Zarząd Województwa Podkarpackiego nie przedłużył jej, bo uznał, że E. Smyk doprowadził ośrodek do strat sięgających 100 tys. zł. Były kanclerz WSG startował z listy Samoobrony w wyborach do Parlamentu Europejskiego. Posadę w rzeszowskim oddziale ARiMR dostał we wrześniu 2006 r. Początkowo był specjalistą, później wiceszefem oddziału, wreszcie został dyrektorem. Stało się to w kwietniu br. Dyrektorował więc przez trzy miesiące. Razem z Podkarpackim posady dyrektorskie w ARiMR stracili ludzie Samoobrony z Mazowsza i Podlasia. E. Smyk od dawna uważany jest za jednego z najbliższych współpracowników posłanki Marii Zbyrowskiej, szefowej Samoobrony na Podkarpaciu. - To polityczna czystka. Ta zmiana nie jest jednak dla mnie żadnym zaskoczeniem. Oznacza tylko jak bardzo słabi są rządzący. My, Samoobrona, żądamy powołania komisji do spraw zbadania rzekomej afery w resorcie rolnictwa, reaktywowania komisji do spraw Orlenu. Dla nas stanowiska w instytucjach nie są ważne. Ale jeśli PiS odwołuje naszych ludzi, to znaczy, że chce szybszych wyborów, bo boi się rozliczenia - powiedziała na łamach GW M. Zbyrowska. Rzecznik prasowy ARiMR Radosław Iwański twierdzi, że nie są to decyzje polityczne. - To były osoby niekompetentne. W wymienionych oddziałach agencji były opóźnienia w realizacji zadań. Agencja nie może być odskocznią polityczną dla kogokolwiek. Jej pracownicy są urzędnikami państwowymi, gdzie przekonania polityczne pracowników zgodnie z obowiązującym prawem nie mogą odgrywać żadnej roli - wyjaśnił. Miejsce E. Smyka zajął Waldemar Pijar, który od kwietnia był kierownikiem powiatowego biura ARiMR w Rzeszowie, a wcześniej wicewójtem podrzeszowskiej Świlczy. Jest działaczem Prawa i Sprawiedliwości. (Życie Podkarpackie)

J A R O S Ł A W

Ostry wyrok dla pijanego kierowcy
* Zakaz prowadzenia pojazdów na 6 lat i 3 tysiące złotych grzywny dostał Józef P., 47-letni mieszkaniec gminy Wiązownica w powiecie jarosławskim. Tak wysoka kara spotkała go za prowadzenie pojazdu w stanie nietrzeźwym. Miał prawie 3 promile alkoholu. Przejeżdżając wczoraj przez Łapajówkę nie opanował samochodu, doprowadzając do dachowania. (Nowiny)

Miejsce schadzek czy tylko altanka?
* Pod nosem Straży Miejskiej, zaledwie kilkadziesiąt metrów od jarosławskiego Rynku, jest miejsce schadzek - twierdzi jeden z mieszkańców. - Pod samym Ratuszem, na mojej działce, zrobili sobie dom publiczny. Strażnicy miejscy powiedzieli, żebym się nie wtrącał, bo działka nie jest moja - mówi Kazimierz Kozdrowicz. Kozdrowicz twierdzi, że działka należy do jego córki, a tylko indolencja urzędników nie pozwala na ustalenie prawa własności. Czuje się jednak za nią odpowiedzialny i sprząta po nieproszonych gościach. Jednak by usunąć nagromadzone śmieci, trzeba wynająć śmieciarkę. Dlatego starał się zmobilizować strażników miejskich. Bezskutecznie. Według Kozdrowicza jego działka jest miejscem, gdzie "rozkwita demoralizacja".
- Spotykam tam pijaków, ale też 10 - 12 letnie dzieci. Myślę, że nie trzeba tłumaczyć, po co przychodzą - mówi. Nie może się pogodzić z tym, że dzieje się to obok Ratusza i nikomu z władz nie przeszkadza. Tak nazywa powstałą przy ul. Świetojańskiej konstrukcję Zofia Krzanowska, rzecznik prasowy burmistrza. Tworzy ją kilka używanych foteli, stara leżanka, zniszczone koce i dywany, a wszystko otoczone prymitywnymi ścianami. Dookoła pełno pogniecionego styropianu i butelek.
- Strażnicy rozmawiali z dziećmi budującymi "mini altankę". Mówiły, że mają pozwolenie właściciela. Funkcjonariusze nie zauważyli zachowań wskazujących na łamanie prawa - informuje Krzanowska. Andrzej Wyczawski, burmistrz Jarosławia tłumaczy, że informacje, które otrzymał z policji i straży miejskiej różnią się zasadniczo od wersji Kozdrowicza.
- Jestem gotów na zorganizowanie konfrontacji stron sporu. To pozwoli na wyjaśnienie sprawy - mówi burmistrz. (Nowiny)

R E G I O N

Bez dolarów na Ukrainę nie wjedziesz?
* Aż 800 dolarów będą musieli mieć przy sobie podróżni przekraczający granicę z Ukrainą. Przepis może wejść w życie jeszcze w tym roku.
- Wygląda na to, że sąsiedzi chcą nas oskubać z pieniędzy - uśmiecha się gorzko kierowca żyjący z handlu paliwami. - Nie wystarcza im, że na co dzień ściągają od Polaków haracz. Jan Lubecki od kilku lat regularnie podróżuje na Ukrainę. Tygodniowo zostawia ukraińskim celnikom i pogranicznikom ok. 50 zł.
- Każdorazowo przy przekraczaniu granicy muszę otworzyć bagażnik, skąd Ukrainiec bierze sobie przygotowane wcześniej przeze mnie pieniądze - opowiada.
- Jak nie zobaczy minimum pięciu złotych, zaczyna mnożyć trudności. Czepia się wszystkiego: zakurzonej karoserii, plamy na szybie lub podobnej bzdury. W zeszłym tygodniu grupa ludzi z Sanoka wiozła przez przejście w Krościenku dary do wsi Libuchora. Mieli na to dokumenty.
- Ukraińskich pograniczników to nie wzruszyło, zażądali myta - opowiada Andrzej Potocki, dziennikarz TVP Rzeszów, który był świadkiem zdarzenia. Już wkrótce Ukraina będzie "doić" z Polaków jeszcze więcej. W życie ma wejść przepis, wedle którego każdy obcokrajowiec przekraczający granicę z Ukrainą będzie musiał wykazać się posiadaniem 800 dolarów.
- Nie każdego będzie stać na uzbieranie takiej kwoty, więc w ruch pójdą wyższe łapówki - uważają podróżni stojący przed szlabanem w Krościenku. Kiedy dokładnie przepis miałby zacząć funkcjonować? Tego nikt nie wie, bo strona ukraińska nikogo nie informuje. Są pogłoski o wrześniu tego roku lub styczniu 2008 r.
- Dotarły do nas pogłoski o planowanych przez stronę ukraińską zmianach w przepisach - potwierdza kpt. Elżbieta Pikor, rzecznik Bieszczadzkiego Oddziału Straży Granicznej w Przemyślu.
- Konkretów niestety nie znam. Wysłałam w tej sprawie pismo do Kijowa, ale odpowiedź nie nadeszła. (Nowiny)

* Celnicy są zbulwersowani. Ministerstwo Finansów nie ma pieniędzy na podwyżki dla nich, ale znalazło kasę na zatrudnienie kapelanów. Pomysł z zatrudnianiem księży znalazł się w przygotowanym przez Ministerstwo Finansów projekcie rozporządzenia o wysokości uposażenia zasadniczego w Służbie Celnej. W każdej z 16 izb celnych w kraju przynajmniej jeden etat przypadnie kapelanowi. Urzędnicy twierdzą, że celnicy potrzebują opieki duszpasterskiej.
- Wsparcie duchowe owszem, ale nie ma potrzeby zatrudniania księży na etatach - zapewnia Alicja Tokarz, szefowa Związku Zawodowego Pracowników Izby Celnej w Przemyślu. - Od kilku lat walczymy o podwyżki i ich nie dostajemy. Nie ma dla nas pieniędzy. W tym roku nie było nawet budżetowej waloryzacji pensji. Celnicy nie kryją oburzenia pomysłem. Ich zdaniem, ktoś w ministerstwie chce przypodobać się obecnym władzom.
- Jeśli zechcę pójść do spowiedzi to bez problemu odnajdę kościół i kapłana - mówi proszący o anonimowość funkcjonariusz z 15-letnim stażem na granicy. (Nowiny)

Kronika kryminalna

* Próbę przemytu żółwia, a także dwóch granatów udaremnili w tym tygodniu celnicy na polsko-ukraińskim przejściu granicznym w Medyce. Żółwia mauretańskiego wiozła z Ukrainy mieszkanka Bydgoszczy. Nie wiedziała jednak, że to okaz zagrożony wyginięciem i objęty ścisłą ochroną CITES. Prosto z granicy gad trafił do ogrodu zoologicznym w Katowicach. Wizytę w Komendzie Miejskiej Policji w Przemyślu zaliczył natomiast mieszkaniec powiatu sandomierskiego. W jego fordzie mondeo celnicy znaleźli dwa granaty. (Nowiny)

Reklama