Archiwum aktualności

Archiwalne wydanie tygodniowe: 21.05-27.05.2007 r.

Przemyśl

Pięć szkół do likwidacji
* Zmniejszająca się liczba uczniów i funkcjonowanie dwóch odrębnych zespołów szkół w jednej siedzibie, co powoduje różne problemy, to główne powody zamiaru likwidacji placówek oświatowych w Przemyślu. Radni Przemyśla w marcu podjęli uchwałę intencyjną o likwidacji siedmiu szkół. Wśród tych placówek było Gimnazjum Specjalne nr 10 w Przemyślu, utworzone w 2005 roku. - Tworząc tę szkołę wzięto pod uwagę, że będzie to jedyne gimnazjum specjalne dla niepełnosprawnych ruchowo w naszym regionie, co miało pozwolić tej szkole cieszyć się dodatkowym zainteresowaniem i umożliwić przeprowadzenie odpowiednio dużego naboru - mówił Piotr Idzikowski, naczelnik wydziału oświaty w UM w Przemyślu. Okazało się jednak, że przez dwa lata szkoła nie utworzyła ani jednego oddziału, bo nie było chętnych. Stąd zamiar likwidacji tej placówki. Zlikwidowane miały też być Zasadnicza Szkoła Zawodowa nr 3 w Zespole Szkół Gastronomicznych i Przemysłu Spożywczego im. M. Konopnickiej w Przemyślu i Technikum nr 3 w tym samym zespole. Powód jest taki sam: funkcjonowanie dwóch odrębnych zespołów szkół w jednej siedzibie powoduje, zdaniem pomysłodawców likwidacji, utrudnienia w organizacji zajęć dydaktycznych, w zarządzaniu majątkiem i rozliczeniach kosztów utrzymania obiektów szkolnych. Zamiar likwidacji podjęto też w przypadku V Liceum Profilowanego i Technikum nr 5 w Zespole Szkół Ekologicznych i Agrobiznesu w Przemyślu. Powodem podjęcia uchwał intencyjnych jest zmniejszająca się liczba uczniów i konieczność likwidacji szkół wchodzących w skład jednego zespołu. Na dzisiejszej sesji Rady Miejskiej w Przemyślu radni zajmą się likwidacją szkół średnich. Przypuszczalnie obędzie się bez większych niespodzianek. Zdaniem radnych, nie zapowiada się powtórka z poprzedniej sesji, kiedy to likwidowana miała być SP nr 8. Wtedy to postanowiono, że należy "dać sobie czas do namysłu". Odstąpiono od likwidacji szkoły przynajmniej na pewien czas. Nauczyciele i uczniowie szkół przeznaczonych do likwidacji zapowiadają jednak, że nie poddadzą się bez walki. (Super Nowości)

* W ubiegły czwartek w holu przemyskiego magistratu zaczęła się wyjątkowo nietypowa akcja protestacyjna. Mężczyzna w średnim wieku usiadł pod gabinetem prezydenta i wyciągnął kartkę z napisem: PROTEST. Zapytany, przeciwko czemu protestuje, odparł: - Przeciwko głupim decyzjom urzędników i przeciw lobby, które popiera głupie decyzje urzędników! Czwartek był pierwszym dniem protestu. Protestujący Ryszard Kantor zapowiedział, że będzie przychodzić codziennie na kilka godzin, a jeśli to nie pomoże, to przyniesie śpiwór i rozpocznie głodówkę: - Mieszkam przy Siemiradzkiego, tuż obok zakładu REM II. Od kilku lat walczę z hałasem, jaki dochodzi z tego miejsca. To jest nie do wytrzymania! Teczkę z dokumentami mam tak grubą i ciężką, że nosić jej już nie da rady, a hałas jak był, tak jest. Mam sobie strzelić w głowę, rzucić się pod pociąg czy przez okno wyskoczyć?! Były już trzy kontrole, ale co z tego: procedura jest taka, że kontrolowana firma musi być o kontroli wcześniej powiadomiona. I tak było, na dzień kontroli zakład zamknęli i tyle. Jaki hałas oni mogli mierzyć, kiedy zamknięte? Ryszard Kantor twierdzi, że obszedł już wszystkich właściwych urzędników łącznie z prezydentem miasta: - Raz obiecał, że się zajmie, drugi raz obiecał, trzeci.... I jak było, tak jest! I dlatego ja protestuję tutaj, pod jego gabinetem. Przecież to gospodarz miasta. A ja jestem obywatelem, który płaci podatki i ma prawo spokojnie mieszkać, a nie tylko brać udział niekończącym się przesyłaniu papierków!.. Chodzi o najprostszą sprawę: zlikwidować hałas towarzyszący produkcji okien i ich transportowi. Czy to ich wszystkich przerasta? Zamiast pomocy usłyszałem komentarz, że postępuję nie po chrześcijańsku. A zabić mnie hałasem to po chrześcijańsku jest?! Adam Kołodziej, zajmujący się sprawą z ramienia oddziału ochrony środowiska UM: - Faktycznie, problem jest. Ja już półtora roku prowadzę tę sprawę i gdyby nic nie było na rzeczy, dawno bym ją umorzył. Tymczasem przegląd ekologiczny, który przedstawiła firma REM II, został przez nas zakwestionowany jako nieobiektywny. Wyszło im, że hałas mają w normie, podczas gdy z dokumentacji i moich wyliczeń wynika, że dopuszczalny poziom hałasu bywa tam przekraczany. Wysłałem szefowi tej firmy upomnienie, ale nie reaguje, w tej chwili będę nakładał grzywnę... Ten pan Kantor trochę może za nerwowy, ale z drugiej strony każdemu nerwy mogą w takiej sytuacji puścić... Andrzej Pichur, prezes REM II: - Jak to nieobiektywny?! Przecież to urząd wskazał mi firmę, która wykonuje takie badania! I jeszcze musiałem za to zapłacić! Jeśli urząd teraz kwestionuje wyniki, to możemy badania powtórzyć, ale nie na mój koszt! Poza tym moja firma przeszkadza tylko jednej osobie, która za punkt honoru postawiła sobie, że mnie stąd wyprowadzi. A tu pracuje 80 osób! Kiedy kupiłem ten zakład, było tu istne śmietnisko... Nie rozumiem, dlaczego z powodu chimer jednego człowieka pół miasta ma stawać na głowie! Ja nawet proponowałem, że odkupię jego mieszkanie, po cenie rynkowej oczywiście, żeby mógł się przeprowadzić w inne miejsce. Skoro mu ten hałas tak przeszkadza, dlaczego się nie zgodził?!... I dlaczego na mojej elewacji lądują jajka i pomidory?! Ukryte kamery musiałem zamontować! (Życie Podkarpackie)

* Wartą 600 zł łyżkę koparki ukradł 21-letni mieszkaniec Przemyśla. Swój łup sprzedał wczoraj w skupie złomu. W minioną niedzielę młody mężczyzna zdemontował łyżkę z koparki stojącej przy ulicy Grochowskiej. We wtorek zawiózł łup do skupu złomu, gdzie dostał za niego 150 zł. Łyżkę odnaleźli policjanci z sekcji kryminalnej tutejszej Komendy Miejskiej Policji. (Nowiny)

* Według stanu na 30 kwietnia br. liczba bezrobotnych zarejestrowanych w Powiatowym Urzędzie Pracy w Przemyślu wynosiła 10 tys. 229 i w porównaniu do poprzedniego miesiąca była mniejsza o 422 osoby. Natomiast w zestawieniu z analogicznym okresem ubiegłego roku była ona mniejsza aż o 1312 osoby. Najwyższa stopa bezrobocia panuje w powiecie przemyskim i wynosi 20,9 procent. W samym Przemyślu jest równa 18,1 proc., natomiast w województwie podkarpackim - 16 proc. W kwietniu w urzędzie pracy zarejestrowało się 637 nowych bezrobotnych (w poprzednim miesiącu 581). Z ewidencji wykreślono 1059 osób, w tym z powodu: podjęcia pracy niesubsydiowanej 280 osób, pracy subsydiowanej - 145, szkolenia - 73, stażu - 70, przygotowania zawodowego - 7, prac społecznie użytecznych - 17, niepotwierdzenia gotowości do podjęcia pracy - 419, dobrowolnej rezygnacji ze statusu bezrobotnego - 8, nabycia praw emerytalnych lub rentowych - 3, innych przyczyn - 37 osób. W szczególnej sytuacji na rynku pracy są bezrobotni do 25 roku życia, których na koniec kwietnia było 2167 i stanowili 21,2 proc., kobiety - 54,1 proc. (5536 osób) oraz bezrobotni bez kwalifikacji zawodowych - 26,7 proc. (2729 osób). W kwietniu w ewidencji PUP znajdowało się 391 osób poszukujących pracy (nieposiadających statusu osoby bezrobotnej), w tym 245 osób niepełnosprawnych. W ubiegłym miesiącu w dyspozycji urzędu pracy było 327 ofert pracy (w poprzednim miesiącu 282). Na jedną ofertę przypadało około 30 bezrobotnych. Ponadto były 4 oferty pracy dla osób niepełnosprawnych. (Życie Podkarpackie)

Radni debatowali w ubikacji
* - Słyszałem przed chwilą, jak w ubikacji, radni PiS uzgadniali, jaki będzie wynik głosowania nad uchwałami o likwidacji szkół. Mówili coś, że wystarczy im jeden głos - opowiadał podczas czwartkowej sesji Zygmunt Majgier, radny ROP. W męskiej toalecie, z której korzystają przemyscy radni, są dwie zamykane kabiny, pisuary i umywalki. Niektórzy rajcowie spotykają się tam na wypalenie papierosa, wtedy nawiązują rozmowy. Radny Majgier przekonywał, że sprawa likwidacji kilku szkół nie była do końca przemyślana i przedyskutowana. Dyskusja w toalecie jest, według radnego, jednym z dowodów na to. Także radni opozycyjnego SLD mieli wątpliwości, czy sprawa likwidacji szkół została przemyślana.
- Myślę, że było sporo czasu, aby od podjęcia w lutym uchwał intencyjnych o likwidacji szkół, rzeczowo porozmawiać na ten temat. Aby nikt nie miał wątpliwości jak głosować. Nie powinno tak być, że o ważnych decyzjach, tuż przed głosowaniem rozmawia się w miejscu kontemplacji i zadumy - do wypowiedzi Majgiera nawiązał Ryszard Kulej, radny SLD. Ostatecznie zostały zlikwidowane Technikum nr 5 i V Liceum Profilowane, obie w Zespole Szkół Ekologicznych i Agrobiznesu. III Liceum Profilowane, Zasadnicza Szkoła Zawodowa i Technikum nr 3 w Zespole Szkół Gastronomicznych i Przemysłu Spożywczego. Klasy z dwóch ostatnich szkół zostaną włączone do innych zespołów. (Nowiny)

Musimy płacić za czyjeś śmieci!
* Mieszkańcy domów przy ul. Lwowskiej, na obrzeżach miasta, skarżą się na zachowanie osób podrzucających im śmieci. Co jakiś czas osoby mieszkające przy ulicy Lwowskiej muszą ze swoich posesji sprzątać wyrzucane tam "na dziko" śmieci. - Była już góra pieluch jednorazowych, zlewozmywak, koła, opony, garnki, ogromne wory napchane różnorodnymi śmieciami - opowiada jedna z mieszkanek ul. Lwowskiej. - Kierowcy przyjeżdżają w nocy, parkują tuż przy mojej działce i wyrzucają to, co mają w samochodzie. Czasami jest tak, że któryś z sąsiadów zauważy, iż ktoś wyrzuca worki ze śmieciami czy inne rzeczy, z którymi nie ma co zrobić. Ale zanim wyjdę z domu, by spisać numery rejestracyjne pojazdu, to ten zdąży odjechać. Właściciele i zarządcy posesji przy ul. Lwowskiej muszą sprzątać swój teren, bo takie są przepisy. - Wynika to zarówno z ustawy, jak i uchwały Rady Miasta Przemyśla o utrzymaniu czystości w gminie i nikogo nie można z tego zwolnić - tłumaczy Marek Wałczyk, zastępca komendanta Straży Miejskiej w Przemyślu. Na to również narzekają właściciele zaśmiecanych posesji.
- My to musimy sprzątać, bo jesteśmy upominani przez strażników miejskich - mówią. - Tymczasem kiedy ostatnio posprzątaliśmy działkę i pozbieraliśmy śmieci, panowie, którzy je zabierają do śmieciarki, stwierdzili, że ich nie wezmą, bo to nie nasze. Tłumaczyliśmy, jak sytuacja wygląda, ale nie trafiło to do tych panów. Dopiero po jakimś czasie zabrali to, co zebraliśmy z naszych posesji. Zastępca komendanta Straży Miejskiej w Przemyślu obiecał, że na ulicę Lwowską wyśle więcej patroli, które szczególnie w godzinach nocnych będą sprawdzać, czy ktoś nie zaśmieca okolicznych działek i posesji. - Nie rozumiemy tych ludzi! Jaki sens jechać w nocy do kogoś na działkę i wysypywać mu na nią pieluchy, opakowania po napojach czy części starego telewizora - bulwersują się mieszkańcy. - Byli też tacy bezczelni, którzy potrafili postawić tutaj lodówkę, bo im się znudziła, rzucić zlewozmywak czy zepsutą wersalkę. To po prostu chamstwo, bo inaczej trudno nazwać taki brak poszanowania cudzej własności i pracy! Niestety, na takie przypadki ludzkiej bezmyślności można natknąć się także w innych miejscach. Pisaliśmy o górach śmieci na przemyskiej Winnej Górze, gdzie znajduje się Rezerwat Wisienki Karłowatej, w lesie na Lipowicy oraz nad Sanem, między Przemyślem a Ostrowem. Sprawców zaśmiecających te tereny do dzisiaj nie udało się "namierzyć". (Super Nowości)

* Podwyżki pensji zasadniczych, do 3 tys. zł od stycznia przyszłego roku, żądają pielęgniarki z Wojewódzkiego Szpitala w Przemyślu. Pielęgniarki weszły w spór zbiorowy z dyrekcją przemyskiego szpitala. Ich dzisiejsze rozmowy z dyrekcją nie przyniosły zadowalających rezultatów. Jutro przemyskie pielęgniarki chcą pikietować przed siedzibą Urzędu Marszałkowskiego w Rzeszowie. Od poniedziałku w Wojewódzkim Szpitalu w Przemyślu strajkują lekarze. (Nowiny)

* Prezes Stowarzyszenia Budowy Wielkiego Dzwonu Papieskiego "Ad Perpetuam Rei Memoriam" "Carillon" Wacław Hapko chce przekazać 27-tonowego kolosa do Sanktuarium Matki Bożej Fatimskiej w Zakopanem. Historia budowy 27-tonowego, największego w Europie, dzwonu powinna chyba przejść do historii. Siedziba stowarzyszenia jego budowy mieści się w. przemyskim hotelu "Gromada". Dzwon zostanie odlany na wydzierżawionej przez Urząd Gminy Żurawica działce, a trafi do Zakopanego, do Sanktuarium Matki Bożej Fatimskiej na Krzeptówkach. Pomysłodawcą i głównym inicjatorem budowy Wielkiego Dzwonu Papieskiego "Ad Perpetuam Rei Memoriam", będącego odzwierciedleniem pontyfikatu Jana Pawła II jest przemyślanin Wacław Hapko. - Pomysł zrodził się tuż po śmierci papieża Polaka. Założyłem stowarzyszenie. Na początku było wielu chętnych, ale taka działalność wymaga choć odrobiny pieniędzy. Przez to sporo osób się wycofało. Wiadomo: ojców sukcesu zawsze chce być wielu. Poszedłem do mojego kolegi Waldka Olszewskiego (jednego z dwóch, obok Witolda Sobola, właścicieli Odlewni Dzwonów Jana Felczyńskiego w Przemyślu - przyp. MG) z pytaniem, czy nie podjęliby się odlania największego w Europie dzwonu. Największy dzwon był w Moskwie. Ważył aż 210 ton, ale nigdy nie zabrzmiał, bo po zawieszeniu spadł i się rozbił. Nasz będzie ważył 27 ton, czyli tyle, ile trwał pontyfikat Jana Pawła II. Jego średnica będzie wynosić aż 4 metry! - z entuzjazmem opowiada W. Hapko. Aby odlać tak potężny dzwon, potrzeba bardzo dużo miejsca. W Przemyślu go nie ma, więc W. Hapko rozpoczął poszukiwania. - To musi być kilka hektarów. Taki teren znalazłem w Żurawicy. Wójt gminy Piotr Tomański chętnie zgodził się na wydzierżawienie potrzebnego miejsca. Prezes W. Hapko już wie, gdzie gigant zadzwoni. Po wykonaniu zostanie bezpłatnie przekazany Sanktuarium Matki Bożej Fatimskiej na Krzeptówkach w Zakopanem. Nasuwa się pytanie: dlaczego ten dzwon nie zawiśnie i nie będzie dzwonił w jednym z przemyskich kościołów? - Początkowo chciałem, aby pozostał w Przemyślu. Myślałem choćby o wzgórzu zamkowym. W mieście jest wiele kościołów, ale w którym miałby zawisnąć taki kolos? - retorycznie pyta W. Hapko. - Poza tym, delikatnie mówiąc, nie widziałem większego zainteresowania tym przedsięwzięciem. Ostateczny pomysł ulokowania dzwonu w Zakopanem jest nieprzypadkowy, bo natura i góry zawsze były wielką pasją Jana Pawła II - mówi. W. Hapko chlubi się faktem, że inicjatywę budowy dzwonu poparło wiele osobistości polskiej i międzynarodowej sceny ze świata nauki, sztuki czy polityki, m.in. kardynał Stanisław Dziwisz i prezes Stowarzyszenia "Wspólnota Polska" Andrzej Stelmachowski. - Mam pomysły, jak zdobyć potrzebną gotówkę, ale na razie nie chcę zdradzać. Sam koszt wykonania nie będzie wielki, problemem na razie jest materiał. Liczę na polskie "zagłębie miedziowe". Tam będę szukał pomocy - tajemniczo odpowiada W. Hapko. - Mam nadzieję, że prace przy budowie ruszą już w tym roku, prawdopodobnie jesienią. Niebawem ogłoszę konkurs na projekt zdobniczy dzwonu. Budowa potrwa dwa, trzy lata. Przewidujemy także wykonanie carillonu, czyli zestawu mniejszych dzwonów, które będą wygrywać ulubioną melodię Jana Pawła II - Barkę - kończy W. Hapko. (Życie Podkarpackie)

* Osiemnastu wychowanków Zespołu Szkół Ogólnokształcących nr 2 im. Markiana Szaszkiewicza w Przemyślu, zdawało dzisiaj pisemny egzamin maturalny z języka ukraińskiego. W opinii licealistów, zagadnienia maturalne nie były trudne. Powodzeniem cieszył się temat dotyczący dramatu Łesi Ukrainki pt. "Leśna pieśń". Większość tegorocznych maturzystów zamierza podjąć studia. Corocznie aż 90 procent absolwentów przemyskiego ZSO nr 2 dostaje się na wyższe uczelnie. (Nowiny)

* W poniedziałek (21 maja) na placu apelowym Bieszczadzkiego Oddziału Straży Granicznej im. gen. bryg. Jana Tomasza Gorzechowskiego odbył się uroczysty apel zorganizowany z okazji Święta Straży Granicznej. Podczas apelu odznaczenia państwowe otrzymali następujący funkcjonariusze: Złoty Krzyż Zasługi - płk Józef Ostapkowicz, komendant Bieszczadzkiego Oddziału Straży Granicznej, Srebrny Krzyż Zasługi - ppłk Waldemar Skarbek, Brązowy Krzyż Zasługi - chor. sztab. Dariusz Dacko. Ponadto Srebrnym Medalem za Zasługi dla Straży Granicznej zostali odznaczeni: ppłk Mariusz Glazer, mjr Robert Rogoz i por. Bogusław Kochanowicz, a Odznakę Straży Granicznej otrzymali: ppłk Krzysztof Dyl, mjr Henryk Nieziemski, mjr Jan Rabczak i por. Andrzej Siwiec. Z okazji święta na wyższe stopnie zostało awansowanych 228 funkcjonariuszy Straży Granicznej. W uroczystym apelu oprócz funkcjonariuszy wzięli udział przedstawiciele władz województwa podkarpackiego oraz Przemyśla, parlamentarzyści, delegacja Państwowej Granicznej Służby Ukrainy, a także rodziny funkcjonariuszy. (Życie Podkarpackie)

Twierdza chce zarobić na Euro 2012
* Twierdza Przemyśl powinna być jednym z magnesów, który przyciągnie turystów planujących wyjazdy na Euro 2012 - stwierdzili członkowie miejskiego zespołu ds. Euro 2012. Jakie inne atuty można w tym czasie wykorzystać? Nad tym będzie pracował powołany w ub. tygodniu zespół. W jego skład, oprócz prezydenta miasta, weszli naczelnicy wydziałów, przedstawiciele przemyskich klubów sportowych, dyrektor Przemyskiego Ośrodka Sporu i Rekreacji oraz były międzynarodowy sędzia piłkarski Zygmunt Ziober, obecnie właściciel hotelu. Podczas mistrzostw najbliższe od Przemyśla mecze będą rozgrywane we Lwowie na Ukrainie. To szansa dla Przemyśla, który może się stać bazą wypadową dla kibiców. (Nowiny)

* Diabeł tkwi w serze to tytuł najnowszej książki ukraińskiego pisarza Jurija Andruchowicza. Podobnie jak wszystkie poprzednie - za sprawą dobrych i sprawnych tłumaczy - i ta ukazała się już po polsku. A w ostatnią sobotę jej fragmenty autor czytał przemyślanom osobiście. Czytelnia przemyskiej biblioteki była pełna - zapewne dlatego, że Andruchowicz jest przekładany w Polsce na bieżąco, a ostatnio wręcz bywa modny. Spotkanie z pisarzem prowadziła szefowa przemyskiej ukrainistyki Agnieszka Kronijenko, przedstawiając gościa jako... ukraińskiego literackiego skandalistę. Ma to związek z burzą, którą wywołała na Ukrainie jedna z pierwszych powieści Andruchowicza Rekreacje. Mniejsze i większe skandale towarzyszą jednak pisarzowi właściwie od zawsze: był on jednym z trzech założycieli działającej w latach 90. częstokroć obrazoburczej grupy poetyckiej Bu-Ba-Bu, zdarzyło mu się też odmówić przyjęcia państwowej nagrody literackiej im. Tarasa Szewczenki. W swoich powieściach i esejach Andruchowicz często wnikliwie analizuje postsowiecką rzeczywistość Ukrainy, dużo miejsca w jego pisarstwie zajmuje też kulturowy styk Wschodu i Zachodu. Główne wyróżniki tej prozy to ironia, groteska i nieobliczalna wyobraźnia autora. (Życie Podkarpackie)

* Oferty Przemyśla zabrakło w prezentacji województwa podkarpackiego, przedstawionej zagranicznym inwestorom. Szkoda, bo prezentacja zrobiła furorę. W spotkaniu uczestniczyło kilkudziesięciu inwestorów zainteresowanych zakładaniem lub rozwijaniem firm we wschodniej Polsce. Oprócz Podkarpackiego, prezentowały się województwa świętokrzyskie, warmińsko - mazurskie, podlaskie, lubelskie i mazowieckie. Zabrakło Przemyśla, drugiego, pod względem liczby mieszkańców miasta w Podkarpackiem i z wysokim bezrobociem. Były za to o wiele mniejsze miasta, choćby Lubaczów. Dlaczego?
- Wynika to z przyjętej konwencji prezentacji. Zaprezentowaliśmy nasz region jako miejsce lokalizacji przemysłu lotniczego. Przedstawiliśmy już istniejące i planowane parki naukowo - technologiczne - wyjaśnia Monika Szymańska, kierownik Centrum Obsługi Inwestora rzeszowskiej Agencji Rozwoju Regionalnego. Przemyśl nie uczestniczy w Dolinie Lotniczej i nie ma, a nawet nie planuje utworzyć parku naukowo - technologicznego.
- Nikt nam nie składał propozycji uczestniczenia w tym projekcie. Mamy interesujące oferty dla inwestorów, głównie w podstrefie Tarnobrzeskiej Specjalnej Strefie Ekonomicznej - mówi Witold Wołczyk z Kancelarii Prezydenta Przemyśla. Po prezentacji do rzeszowskiej agencji rozdzwoniły się telefony od inwestorów zainteresowanych szczegółami. Czy zainteresują się Przemyślem?
- Inwestor z Niemiec prosił o wskazanie terenów w bezpośrednim sąsiedztwie granicy z Ukrainą. Wymieniliśmy okolice Przemyśla i gminy Medyka - mówi dyr. Szymańska. (Nowiny)

Kiedy powstanie rezerwat sztuki
* Jest szansa na uruchomienie unikatowego rezerwatu kultury romańskiej w podziemiach XIV-wiecznej bazyliki archikatedralnej w Przemyślu. Podczas wieloletnich badań, zakończonych w 1998 r., w podziemiach tej zabytkowej bazyliki dokonano cennego odkrycia. Odsłonięto mury świątyni powstałej jeszcze w czasach Mieszka I. Nieco wcześniej natrafiono tam także na XI-wieczną rotundę pod wezwaniem św. Mikołaja. Zdaniem badaczy, udało się odkryć prawdziwe perły architektury romańskiej, których zwiedzanie mogłoby stać się ogromną atrakcją turystyczną. Rotunda okazała się najdalej wysuniętą na wschód świątynią obrządku łacińskiego monarchii wczesnopiastowej. Ponadto rezultaty badań rzuciły nowe światło na dzieje chrystianizacji w tej części Europy. Wspaniały relikt dziedzictwa kulturowego został ujęty w rządowym programie ochrony zabytków sztuki romańskiej w Polsce. Stwarza to możliwość finansowania przez państwo w 50 procentach całego przedsięwzięcia. Aby tak się stało, trzeba znaleźć pozostałe 50 procent. Wstępny koszt tej inwestycji, to około 150 tysięcy złotych. Przemyska parafia archikatedralna, która prowadzi obecnie prace remontowo-konserwatorskie w swej zabytkowej bazylice, nie dysponuje jednak taką kwotą. Pojawiła się natomiast możliwość zdobycia pieniędzy z Unii Europejskiej. Władze samorządowe Przemyśla deklarują, że będą wspierać starania parafii o uzyskaniu unijnych pieniędzy. Im również zależy na uruchomieniu rezerwatu, który wspaniale promowałby Przemyśl. (Nowiny)

J A R O S Ł A W

Naczelnicy skarżą starostę
* Jeden wydział podzielono, dwa inne połączono. Odwołani naczelnicy wystąpili do sądu o przywrócenie ich na stanowiska. Z pozwem wystąpił były naczelnik wydziału zdrowia. Stracił posadę, bo jego wydział stał się częścią wydziału oświaty.
- Tu sprawa zakończyła się, ponieważ były naczelnik awansował. Wyraziliśmy zgodę na wcześniejsze rozwiązanie umowy o pracę - mówi Tadeusz Chrzan, starosta jarosławski. Starosta będzie jednak musiał przyjść do sądu. O przywrócenie na wcześniejsze stanowisko wniosła była naczelnik wydziału promocji i ochrony środowiska oraz była kierownik działu kadr. Kobiety dostały inne propozycje pracy. Dotychczasowa kierownik działu kadr przyjęła ofertę. Druga pracownica jest na zwolnieniu lekarskim. Sąd zdecyduje czy powrócą na stanowiska kierownicze. Starosta nie ma zamiaru zmieniać decyzji. Uważa, że rozłączenie wydziału, który wcześniej zajmował się dwoma całkowicie odrębnymi zakresami spraw, poprawi funkcjonalność urzędu. Natomiast osobny wydział do spraw ochrony zdrowia świadczył tylko o przeroście urzędników. (Nowiny)

* Kobieta z ciężkim oparzeniem przebywa w szpitalu w Siemianowicach Śląskich, jej syn Rafał - w jarosławskim COM. To wynik nieszczęśliwego wypadku, do jakiego doszło w Czelatycach w dzień Pierwszej Komunii św. Przed pójściem na mszę komunijną matka drugoklasistki Małgosi z Czelatyc w gminie Rokietnica przygotowywała pieczeń na uroczysty obiad. - Nastawiła ją w elektrycznym piekarniku w ganku. Piekarnik postawiła na krześle obitym tapicerką. Na skutek nagrzania się piekarnika zapaliło się krzesło. Pożar zauważył trzynastoletni Rafał, który zawołał matkę - opowiada mł. asp. Stanisław Korytko, asystent w Posterunku Policji w Pruchniku. Kobieta, wyjmując brytfankę z piekarnika, oblała się tłuszczem, co podsyciło ogień. Zapaliło się jej ubranie i firanki w ganku. Kobieta w płonącym ubraniu pobiegła do sąsiada, który udzielił jej pomocy, oblewając ją wodą. On powiadomił rodzinę, ugasił również pożar na ganku. Lekkiego oparzenia ręki doznała również dziewczynka przystępująca do Komunii św. - Poszkodowana kobieta została odtransportowana do szpitala w Siemianowicach Śląskich, z tego, co ustaliliśmy, jej stan jest ciężki. Syn z lżejszym oparzeniem przebywa w jarosławskim Centrum Opieki Medycznej - informuje zastępca naczelnika sekcji kryminalnej asp. sztab. Jan Potoniec. (Życie Podkarpackie)

* W nocy z czwartku na piątek 24-letni Maciej J., mieszkaniec Jarosławia odkręcił gaz w mieszkaniu grożąc wysadzeniem kamienicy. Po przyjeździe policji i straży pożarnej uciekł. Udało się go zatrzymać nad ranem. Strażacy po odcięciu gazu i prądu ewakuowali mieszkańców. Zagrożenie było znaczne, ponieważ do zdarzenia doszło na Starym Mieście w okolicach Rynku. Przyczyną desperackiego czynu był najprawdopodobniej zawód miłosny. Policja podejrzewa, że mógł być pod działaniem środków psychotropowych. Wyjaśnią to badania krwi. W piątek po południu sąd zastosował wobec Macieja J. trzymiesięczny areszt tymczasowy. Za spowodowanie zagrożenia życia i zdrowia wielu ludzi i zagrożenie zniszczenia mienia grozi mu kara do 8 lat pozbawienia wolności. (Nowiny)

Kto kogo bił?
* Policjanci zatrzymali sześciu uczestników bójki, do której doszło w środę nad ranem w Jarosławiu. Poszukują reszty i ustalają kto był sprawcą, a kto poszkodowanym. Awantura zaczęła się w jednym z lokali rozrywkowych w centrum miasta. Po zamknięciu lokalu, uczestniczący w niej 26-letni Tomasz F. wspólnie z bratem, 31-letnim Grzegorzem i jeszcze jednym mężczyzną ruszyli samochodem w poszukiwaniu swoich przeciwników z lokalu. Jednego udało im się znaleźć na ul. Podzamcze. Pobili go i zapakowali do bagażnika samochodu. Postanowili udać się w kierunku Sanu. Jednak po drodze zauważyli resztę poszukiwanych. Zatrzymali się i rozpoczęli bójkę. Nie wiadomo w jaki sposób 23-letniemu Jackowi Z. udało się wydostać z bagażnika. On, pomimo obrażeń, też włączył się do bójki. Policji udało się zatrzymać na gorącym uczynku sześciu mężczyzn. Obrażenia Tomasza F. były na tyle poważne, że został odwieziony do szpitala. Grzegorz F. przyznał się do winy. Postawiono mu zarzut udziału w bójce i pozbawienia wolności Jacka Z. Grozi mu kara do 5 lat pozbawienia wolności. Trwają poszukiwania reszty uczestników i ustalanie przebiegu zdarzenia. (Nowiny)

R E G I O N

Kupiłeś dom? Strzeż się skarbówki!
* Jeśli kupiłeś dom, lub mieszkanie za więcej niż 250 tys. złotych, skarbówka może sprawdzić, skąd miałeś na to pieniądze - pisze "Rzeczpospolita". Informacje o takich transakcjach fiskus ma przekazywać do urzędów kontroli skarbowej. Kłopoty mogą mieć np. ci, którzy na mieszkanie zarobili za granicą i w Polsce nie zapłacili od tych pieniędzy podatku.
- To rutynowe działania. Wytyczne do takich kontroli funkcjonują od początku 2005 r. Nie ma mowy o większych kontrolach i automatycznym sprawdzaniu tych, którzy kupili nieruchomości za więcej niż 250 tys. zł - zapewnia Jakub Lutyk, rzecznik prasowy Ministerstwa Finansów. Nie tylko domy i mieszkania mają trafić pod lupę fiskusa. Według pomysłu Ministerstwa Finansów, urzędy skarbowe mają przekazywać do Urzędów Kontroli Skarbowej informacje o transakcjach wyższych niż 250 tys. zł. UKS na tej podstawie może wytypować, czy jakaś osoba albo instytucja nadaje się do kontroli. W taki sposób można sprawdzić, skąd ludzie mieli pieniądze. "Rzeczpospolita" twierdzi, że informacje są przekazywane od ubiegłego roku. Sam pomysł zbierania takich informacji krytykują niektórzy ekonomiści. Andrzej Sadowski, wiceprezydent Centrum im. Adam Smitha, nie ma wątpliwości, że mamy do czynienia z system podatkowym, który próbuje się zamienić na system policyjny. Nie wiadomo, w ilu przypadkach fiskus przekazał dane o transakcjach wartych więcej niż 250 tys. zł, a także czy i ile razy na tej podstawie wszczęto kontrole. Jednak gołym okiem widać, że np. osób, które kupują nieruchomości za więcej niż 250 tys. zł są tysiące.
- Wartość ponad 80 proc. transakcji dokonywanych w naszym biurze przy kupnie mieszkań, działek, domów, powierzchni handlowych, przekracza 250 tys. zł - mówi Halina Szkrawan, współwłaścicielka biura nieruchomości "Omega" w Rzeszowie. - Prawie wszystkie nieruchomości kupowane są na kredyt. Irek z okolic Rzeszowa kończy budować dom, który jest warty więcej niż 250 tys. zł. Trochę pieniędzy dali mu rodzice, trochę sam zarobił, na resztę wziął kredyt. Pomysł ministerstwa krytykuje. - Chodzi o to, żeby wyłuskać tych, którzy zarabiają na czarno. W Polsce podatki są za wysokie. Gdyby były niskie, ludzie by nie kombinowali - mówi. (Super Nowości)

* Policjanci sprawdzają, w których szpitalach trwa strajk. Mundurowi: to rutynowe działania. Protestujący lekarze: to próby zastraszania! Do niektórych dyrektorów podkarpackich szpitali dzwonili oficerowie dyżurni i pytali o sytuację strajkową.
- Wiem o jednym przypadku, gdy policja przyszła do szpitala. Panowie w cywilu zjawili się w szpitalu psychiatrycznym w Jarosławiu. Pytali, ilu lekarzy strajkuje. To niedopuszczalne! - mówi Zdzisław Szramik, przewodniczący Związku Zawodowego Lekarzy na Podkarpaciu. Zdaniem protestujących takie działania mają sprawić, że lekarze zaczną się bać i przerwą strajk.
- Zbieranie informacji o tym, kto strajkuje, to rutynowe postępowanie. W tych dniach na komendy też dzwonią osoby, które chcą widzieć, gdzie otrzymają pomoc. Policjanci muszą wiedzieć, do jakich placówek medycznych można je skierować - tłumaczy nadkom. Krzysztof Hajdas z Komendy Głównej Policji. Do końca strajku komendanci wojewódzcy mają codziennie przesyłać do Warszawy meldunki o sytuacji strajkowej. Oprócz liczby protestujących lecznic, w raporcie mają znaleźć się informacje o zakłóceniach porządku, mających związek z protestem. Protestować zaczynają także pielęgniarki i położne. Co najmniej 250 sióstr z Podkarpacia ma manifestować dziś przed Urzędem Wojewódzkim w Rzeszowie. (Nowiny)

* Projekt rozporządzenia MON zakłada, że tegoroczni absolwenci wyższych uczelni nie zostaną przeniesieni do rezerwy. Przez rok musieliby czekać na werdykt armii, czy zostaną powołani. - To zły pomysł - ocenia Daniel Jachyra z Rzeszowa, który wkrótce będzie bronił pracę magisterską. - Nie wyobrażam sobie pójścia do wojska. W myśl projektu, do rezerwy trafią jedynie ci tegoroczni absolwenci, którzy rozpoczęli studia przed rokiem akademickim 2002/2003. Ministerstwo Obrony Narodowej tłumaczy w uzasadnieniu, że od 2002 r. zmieniły się zasady przeszkolenia wojskowego studentów i wprowadzono możliwość uregulowania stosunku do służby wojskowej już w trakcie studiów. Kto z niej nie skorzystał, musi teraz liczyć się z możliwością powołania do wojska na 3 miesiące. Wprawdzie armia spośród kilkunastu tysięcy absolwentów przeszkoli zaledwie niecały tysiąc, ale reszta będzie przez rok w stanie zawieszenia. Bez uregulowanej służby czekają ich problemy z zatrudnieniem na stałe i z zaciąganiem kredytów.
- Ani ja, ani moi koledzy nie wyobrażamy sobie takiej sytuacji - mówi Daniel Jachyra, student informatyki w Wyższej Szkole Informatyki i Zarządzania w Rzeszowie. - Nie jestem zainteresowany wojskiem i wiążę swoją przyszłość z uczelnią. Oficerowie z rzeszowskiej Wojskowej Komendy Uzupełnień odsyłają do projektu na stronie internetowej MON. - Nie komentujemy projektów - mówią. Czy rozporządzenie wejdzie w życie w tej wersji, jeszcze nie wiadomo. (Super Nowości)

Będą podwyżki emerytur i rent
* Wreszcie ktoś o nas pomyślał - cieszą się emeryci i renciści. Od przyszłego roku listonosz przyniesie im o kilkadziesiąt złotych więcej. Tak zdecydował rząd. Adam Kalita, 72-letni mieszkaniec Rzeszowa, ostatnią waloryzację emerytury miał w ub. roku. Dostał 50 zł podwyżki. W tym roku ominęła go jednorazowa zapomoga (w zależności o wysokości emerytury lub renty wyniosła od 140 do 420 zł), bo nie zalicza się do najbiedniejszych emerytów. Podobnie jak ok. 10 mln emerytów i rencistów w całym kraju, do tej pory mógł liczyć na waloryzację co kilka lat (nie rzadziej jednak niż co 3). Nie miał go na przykład w 2005 r. Stara ustawa przewidywała bowiem wzrost świadczeń tylko w przypadku, gdy poziom inflacji przekroczył 5 procent. Po wtorkowej decyzji rządu, 1 marca 2008 r. emerytury i renty będą podwyższane każdego roku, bez względu na wysokość inflacji. Wszystkim będą naliczane tak samo, czyli na podstawie średniorocznej inflacji i powiększone, o co najmniej 20 proc. realnego wzrostu przeciętnego wynagrodzenia. Dla ludzi, których emerytura wynosi niewiele ponad 500 zł, może to oznaczać jej wzrost o ok. 20-30 zł. Większą dostaną ci, którzy biorą wyższe emerytury. Zdaniem pana Adama pieniądze te nie poprawią bytu tych, którzy dostają najmniej. - Rząd nie powinien dawać podwyżek emerytom, którzy mają 2 tys. zł, tylko tym, którzy dostają po 500, 600 zł miesięcznie - mówi. Zadowalająca byłaby podwyżka rzędu 200 zł. - Kilkadziesiąt złotych wystarczy na trzy dni skromnego życia, nie wliczając w to wydatków na leki, które kosztują mnie na przykład 150 zł - dodaje. Rządowy projekt musi teraz zaakceptować Sejm i Senat. (Nowiny)

Kronika kryminalna

* 19 maja w Birczy na skrzyżowaniu dróg kobieta jadąca citroenem najechała na tył jadącego przed nią auta, które wpadło do rowu i zatrzymało się na ogrodzeniu. Sprawczyni trafiła do szpitala z urazem kręgosłupa.

* W nocy z 18 na 19 maja w Radymnie miejscowi policjanci w bezpośrednim pościgu zatrzymali 18-letniego Kamila S. i 21-letniego Marcina P. (obaj z Radymna), którzy z parkingu przy sklepie Biedronka ukradli dwa sklepowe wózki.

* 18 maja w jednym z barów w Medyce nieznany sprawca wykorzystał fakt, że sprzedawczyni obsługiwała klientów i sforsował zabezpieczenie automatu do gier, z którego skradł 5380 złotych.

* 18 maja w Przemyślu na ulicy jagiellońskiej kierowca seata z nieustalonych dotychczas przyczyn zjechał na przeciwległy pas ruchu i zderzył się z samochodem osobowym renault. W wypadku został ranny kierowca seata. Obaj kierowcy byli trzeźwi.

(Źródło: Życie Podkarpackie)

Reklama