Archiwum aktualności

Archiwalne wydanie tygodniowe: 14.05-20.05.2007 r.

Przemyśl

Przybywa kandydatów na kierowców
* Coraz większy tłok w szkołach nauki jazdy i ośrodkach egzaminowania. Przyszli kierowcy obawiają się zmian, które mają wejść w życie od przyszłego roku.
- Dziennie egzaminujemy 70 osób. Przyjeżdżają do nas kandydaci na kierowców z całego byłego województwa przemyskiego. Już jest zauważalny lekki wzrost. Na dobre pewnie zacznie się tradycyjnie po maturach - mówi Jan Janusz, dyrektor Wojewódzkiego Ośrodka Ruchu Drogowego w Przemyślu. Czego najbardziej obawiają się kursanci po zmianie przepisów? Większych wymagań w szkołach jazdy i wzrostu cen za kurs. Większe opłaty będą wynikać nie tylko z konieczności wyjeżdżenia dodatkowych, obowiązkowych godzin nauki jazdy. Mogą również pójść w górę dlatego, że wzrastają wymagania wobec szkół jazdy. Obecnie brak jest nadzoru nad takimi instytucjami, po zmianie przepisów piecze nad nimi będą miały starostwa. Poza tym instruktorzy będą musieli przechodzić szkolenia. Dotychczas nie było takiego obowiązku. Niewykluczone, że zmiany spowodują, że spadnie liczba instruktorów, co z kolei spowoduje wydłużenie kolejek kursantów. Sporo nowości dotyczy nowych kierowców, szczególnie młodych. Już w wieku 16 lat będzie można kierować samochodem. Oczywiście, po zdaniu egzaminu i pod okiem osoby towarzyszącej, mającej prawo jazdy. Pojazd prowadzony przez niedorosłego będzie musiał być wyposażony w dodatkowy pedał hamulca, jak w autach nauki jazdy, i mieć zielony listek. Tak młody kierowca będzie podróżował minimum rok, maksymalnie dwa lata. - Nie wiem, jaką popularnością będzie się cieszyć to rozwiązanie. Założenie dodatkowego hamulca, związany z tym przegląd techniczny auta, to dodatkowe koszty. Poza tym, co w sytuacji, gdy za kierownicą zasiądzie doświadczony kierowca, który obok posadzi pasażera bez prawa jazdy. Przecież ten w każdej chwili będzie mógł, choćby przypadkowo, nacisnąć drugi pedał hamulca - twierdzi dyr. Janusz. Są jednak i korzystne zmiany. Np. ta, która nie pozwala kursantowi wyjechać na egzamin na mieście do momentu, gdy nie zda jazdy na placu manewrowym. - Nasi kandydaci na kierowców są w różnym wieku. Przychodzą nawet osoby po 70. Starsi pilniej przykładają się do nauki. Kobiety mają większy problem z praktyczną częścią egzaminu - dodaje dyr. Janusz. (Nowiny)

* Przez dwa dni trwał Podkarpacki Jarmark Turystyczny. Podkarpacki Jarmark Turystyczny tradycyjnie inauguruje letni sezon turystyczny w Przemyślu. W miniony weekend mieliśmy możliwość zapoznania się z ofertą turystyczną, zakupu rękodzieła, posmakowania wyśmienitych win węgierskich, spróbowania kuchni regionalnej. Na scenie pojawili się wykonawcy prezentujący różne style muzyczne. Od krainy łagodności, czyli poezji śpiewanej aż po ciężki rock. A dwudniowe święto zwieńczył koncert kultowej formacji Shakin' Dudi i nocny "Cyrk ognia'. (Życie Podkarpackie)

* Rozpoczęła się przebudowa tzw. małej obwodnicy, czyli drogi przez Przemyśl prowadzącej do polsko-ukraińskiego przejścia granicznego w Medyce. Mała obwodnica to ulice Stanisława Augusta, Borelowskiego, Bohaterów getta i Wincentego Pola. Na razie umacniane są studzienki kanalizacyjne i włazy oraz ustawiana krawężniki. Potem zostanie położny nowy dywanik asfaltowy, a na chodnikach kostka brukowa. Remont i związane z nim utrudnienia w ruchu potrwają do października. W tym czasie kierowcy powinni zwracać uwagę na zmieniające się oznakowanie. (Nowiny)

* Skonkretyzowanie kierunków współpracy Państwowej Wyższej Szkoły Wschodnioeuropejskiej w Przemyślu z Uniwersytetem Państwowym w Kamieńcu Podolskim było głównym celem pobytu w grodzie nad Sanem Sawczuka Wiktora Oleksijowicza, prorektora ukraińskiej uczelni. Uzgodniono m.in., że corocznie będą wspólnie organizowane konferencje naukowe pod hasłem "Ukraina w Europie", planowana jest także wymiana grup studentów. Na uniwersytecie w Kamieńcu Podolskim kształci się obecnie, na trzystu wydziałach, blisko 10 tysięcy studentów. Niespełna pół roku temu, nieoczekiwanie doszło do rozmów na temat współpracy z Państwową Wyższą Szkołą Wschodnioeuropejską w Przemyślu.
- W grudniu ubiegłego roku pojechałem na ingres mojego doktoranta, Jana Niemca, który otrzymał nominację na biskupa pomocniczego diecezji kamieniecko-podolskiej. Podczas tych uroczystości odwiedziłem rektora miejscowego uniwersytetu. Później wymieniliśmy pocztą elektroniczną, poglądy na różne pomysły współpracy, aż w końcu doszło do popisania umowy - wspomina prof. dr hab. Jan Draus, rektor PWSW w Przemyślu. Ramową umowę podpisano na pięć lat. Obejmuje różne dziedziny i kierunki. Od inicjatyw i pomysłowości dyrektorów instytutów zależeć będzie teraz przełożenie na konkrety. Rektorzy, jak podkreśla prof. Draus, są bowiem tylko pośrednikami w nawiązywaniu kontaktów.
- Życie bez znajomości języka i kultury sąsiada jest dla mnie niewyobrażalne. W naszym uniwersytecie studenci zdobywają wiedzę również z zakresu polonistyki. Chcemy podnieść rangę kształcenia w tym kierunku i w niedalekiej przyszłości utworzyć katedrę polonistyki. Liczę na to, że umowa z przemyską uczelnią będzie realizowana zgodnie z założeniami, w interesie studentów i kadry naukowej - podkreśla Sawczuk Wiktor Oleksijowycz, prorektor uniwersytetu w Kamieńcu Podolskim.
- Będziemy wspólnie organizować w Przemyślu raz w roku konferencję naukową pod hasłem "Ukraina w Europie". Chcemy rozmawiać o współczesności i poszukiwać na Ukrainie lobby proeuropejskiego. Chcemy też przygarnąć do naszej uczelni trochę studentów z uniwersytetu w Kamieńcu Podolskim. W trakcie nauki w Przemyślu poznawaliby nie tylko rzeczywistość polską, ale także unijną dodaje rektor Draus. (Super Nowości)

Ortopeda łapówkarz idzie do więzienia
* Kilkuosobowa cela, godzina spaceru dziennie, tylko raz w tygodniu kąpiel pod prysznicem. Takie warunki czekają znanego ortopedę Krzysztofa R. Sąd Okręgowy w Przemyślu zadecydował, że lekarz na 4 lata trafi do więzienia. Krzysztofa R., byłego ordynatora oddziału ortopedii Szpitala Wojewódzkiego w Przemyślu, zatrzymano w październiku 2003 roku. Do jego gabinetu wkroczyli wtedy policjanci z Centralnego Biura Śledczego. Weszli tam zaraz za pacjentką, która wręczyła ortopedzie łapówkę. W trwającym rok procesie przesłuchano ponad 135 świadków. Stający przed sądem zgodnie zeznali, że Krzysztof R. od wręczenia mu pieniędzy uzależniał nie tylko przyjęcie na oddział, ale również zabieg wszczepienia endoprotezy stawu biodrowego. Łapówki wynosiły od 1500 do 3000 złotych. Chcąc uzbierać "datki" dla lekarza, chorzy zapożyczali się u rodzin lub brali kredyt. Jedna z kobiet zrezygnowała nawet z opłacenia synowi studiów i tylko dzięki temu miała pieniądze dla oskarżonego. Z ustaleń śledztwa wynika, że w latach 1994 - 2003 ówczesny ordynator przyjął od pacjentów około 200 tysięcy złotych. W listopadzie ub. roku Sąd Rejonowy w Przemyślu skazał go na 5 lat pozbawienia wolności i 60 tysięcy złotych grzywny. Ponadto wydał lekarzowi 5-letni zakaz piastowania funkcji kierowniczych w publicznych i niepublicznych zakładach opieki zdrowotnej. Oskarżony ma również oddać równowartość łapówek. Obrońca podsądnego zaskarżył wyrok. Wczoraj Sąd Okręgowy w Przemyślu niemal w całości utrzymał postanowienie sądu pierwszej instancji. Jedynie o rok skrócił wymierzoną lekarzowi karę więzienia.
- Sąd zmniejszył karę pozbawienia wolności biorąc pod uwagę to, że w okresie, kiedy Krzysztof R. dopuścił się przestępstw, nastąpiła zmiana przepisów karnych - tłumaczy sędzia Lucyna Oleszek, rzecznik prasowy Sądu Okręgowego w Przemyślu. - W takiej sytuacji pod uwagę brane są przepisy korzystniejsze dla oskarżonego. Poniedziałkowe orzeczenie sądu jest prawomocne. Oznacza to, że w najbliższych dniach ortopeda może otrzymać wezwanie do odbywania kary.
- W imieniu mojego klienta złożę kasację od wyroku - zapewnia mecenas Krzysztof Wiśniewski. (Nowiny)

* W Przemyślu, w jednej z kamienic przy ulicy Dworskiego stoi najprawdziwsza przedwojenna winda. Skoro do dziś widać na niej ślady dawnej piękności, jak musiała wyglądać kilka dekad temu? Jak? Ona lustra miała nawet, tylko poginęły! - wspomina lokatorka z ostatniego piętra Danuta Fekete. - Ja tu mieszkam chyba najdłużej, bo od 1947 roku i pamiętam jeszcze pana Iliasza, windziarza i dozorcę. On już nie żyje. Opowiadał, jak ta kamienica dawniej wyglądała: dywany na klatce schodowej, marmury, dwie windy, osobowa i towarowa. Bo przed wojną to była kamienica żydowska, a mieszkali tu sami oficerowie. Na dachu mieli taras, ponoć nawet wodotrysk tam tył i palmy... Pani Danuta pamięta, że zaraz po wojnie nowi lokatorzy chcieli winę ponownie uruchomić. Tyle, że nawet jak na ówczesne czasy koszt naprawy był kosmiczny: 30 albo i 40 tysięcy złotych. - Na a że nikogo nie było na to stać, to zrezygnowano i tak stoi do dziś. Teraz nie słyszałam, żeby ktoś chciał naprawić, choć przydałoby się. Raz, że to chyba zabytek, dwa - że wygoda by była... Jeden pan mówił, że gdyby tu jakiś inwalida mieszkał, to można by z jakichś funduszy pieniądze na jej remont dostać. Tylko inwalidy tu żadnego nie ma... Lokatorzy mają też kluczyk od tarasu. Po pokonaniu krętych schodów, faktycznie - zamiast na strych wychodzi się na zupełnie płaski dach otoczony murem. Wodotrysku ani palm nie ma, są za to mocno pordzewiałe mechanizmy obu wind. Wojewódzki Konserwator Zabytków Mariusz Czuba: - Wiem, wiem... Myślę o niej od trzech lat i chyba zrobimy tak: wpiszemy do rejestru zabytków z urzędu, a wówczas remont w połowie może być sfinansowany z naszych pieniędzy. Pozostałe pięćdziesiąt procent może wnieść właściciel, wspólnota mieszkaniowa itp. Ale nie muszą to być pieniądze stricte prywatne, bo wspólnota czy właściciel może się postarać, by tę drugą połowę kosztów remontu pokrył choćby konserwator generalny, marszałek, gmina - jakakolwiek inna instytucja, która uda się pozyskać. (Życie Podkarpackie)

Muzeum, jakiego nie znacie
* 150 tysięcy eksponatów o różnych gabarytach trzeba spakować i przenieść do nowego, pierwszego w powojennej Polsce, muzeum, którego budowa już jest na ukończeniu. Dyrektor Muzeum Narodowego Ziemi Przemyskiej, Mariusz Olbromski, zapowiada, że nowe muzeum będzie niezwykłe. - Na pewno nie będzie mieć tradycyjnego charakteru - mówi. - Będzie można obejrzeć nowoczesne animacje, usłyszeć efekty dźwiękowe, zobaczyć efekty świetlne. Chociażby na wystawie stałej poświęconej Twierdzy Przemyśl, usłyszeć będzie można huk armat z okresu I wojny światowej, a ekspozycje będą zilustrowane automatycznie włączanymi projekcjami. Oprócz tej wystawy stałej planowane są też, inne np. poświęcone sztuce ziemi przemyskiej, tradycjom kulturalnym i literaturze Przemyśla oraz etnograficzne i archeologiczne. Nowo budowane muzeum, pierwsze w powojennej Polsce, będzie nie tylko miejscem ekspozycji dzieł sztuki, ale czymś dużo więcej. Jak opowiada jego dyrektor, będzie w nim miejsce na salę audiowizualną na 200 miejsc, gdzie wyświetlane będą filmy m.in. o historii Przemyśla, ziemi przemyskiej, zbiorach, wystawach, a także o kulturze krajów, z którymi muzeum współpracuje. - Na zapleczach wystaw będzie zorganizowany system komputerowy, tak by każdy ze zwiedzających mógł na dany temat więcej się dowiedzieć - mówi dyrektor Mariusz Olbromski. - Chcemy, by przy najciekawszych wystawach znajdowały się miejsca, gdzie będzie można sobie usiąść, pomyśleć. Dodatkowo będą też dwa tarasy widokowe z zielenią, gdzie będzie można odpocząć, usiąść na ławeczce, podziwiać panoramę miasta. Jeden z nich jest z widokiem na San, a drugi z widokiem na północną część Przemyśla. Zakończenie budowy muzeum planowane jest na listopad 2007. W zimie ze starej siedziby do nowej przenoszone będą eksponaty. Oficjalne otwarcie muzeum nastąpi w kwietniu 2008 roku. W tym roku wypada także okrągła rocznica, bo muzeum obchodzić będzie 100-lecie swojego istnienia. Dlatego też szykuje się nie lada gratka dla miłośników sztuki. - Pokazanych zostanie sto najcenniejszych eksponatów, które mamy w swoich zbiorach - zdradza dyrektor Olbromski. - Oczywiście wszystkie otrzymają odpowiednią oprawę. (Super Nowości)

* Pozostawiony na pastwę losu fort pancerny Borek - jedno z umocnień słynne twierdzy Przemyśl - nareszcie ma opiekunów. Miłośnicy fortyfikacji zamierzają urządzić w nim muzeum pamiątek z okresu I wojny światowej. Fort zamykający ciągnący się wokół miasta zewnętrzny pierścień twierdzy Przemyśl formalnie należy do gminy Medyka. W praktyce pozostał bezpański. Okoliczni mieszkańcy wywozili tutaj gruz, zużyte opony, padlinę i mnóstwo innych odpadów. Umocnienia plądrowali poszukiwacze metali. W styczniu 2006 roku samorząd wydzierżawił fort Stowarzyszeniu III Historycznego galicyjskiego Pułku Artylerii im. Księcia Kińskiego w Przemyślu. Właśnie upłynął pierwszy rok z trzyletniego okresu, jaki miłośnicy fortyfikacji wyznaczyli sobie na uporządkowanie fortu Borek. Do tej pory oczyścili fosę, przedpole, zapole i drogę dojazdową. Wycieli krzaki, chaszcze i drzewa, które naruszały prawidłową strukturę ziemno-murowaną umocnienia. Zasiali trawę na wale. Podczas prac wywieźli ponad 500 metrów sześciennych ziemi i gruzu (tj. 80 wywrotek ciężarowego "Kamaza"). W trakcie odsłaniania działobitni odkopano i wydobyto oryginalne granity spod kopuł pancernych wież artyleryjskich.
- Pochodzą one z Alp i zostały tutaj przywiezione, aby wzmocnić posady wież zgodnie ze sztuką architektury militarnej przełomu XIX i XX wieku - mówi Rudolf Górniak, wiceprezes Stowarzyszenia III Historycznego Galicyjskiego Pułku Artylerii im. Księcia Kińskiego. - W przyszłości granity wrócą na pierwotne miejsce. Po wydobyciu gruzu z działobitni wreszcie można zobaczyć jej kształty. Widoczne są dobrze zachowane schody, dwie piwnice, resztki ścian działowych oraz posadzka. Dzięki odkopaniu obu wybieżni, udrożniono przejście ze schronu głównego (koszar) do stanowisk artyleryjskich. Po usunięci ziemi zalegającej przed tradytorem, ukazał się widok na "równię strzelecką", czyli pole ostrzału armat obejmujące zasięgiem przedpole fortu XIV Hurko oraz drogę Przemyśl - Medyka. Przed odnowioną i zrekonstruowaną bramą do Korka powstaje właśnie parking dla samochodów, a niebawem będzie tutaj również boisko do siatkówki plażowej.
- Oczywiście jest miejsce na ognisko wraz z zapasem drewna, ławy i stoły - dodaje Rudolf Górniak. - Jeszcze w tym roku zamierzamy odtworzyć cześć okopów wraz z ziemianką z okresu walk o twierdzę Przemyśl. (Nowiny)

Szkodliwe spaliny
* 15 maja przypadał Międzynarodowy Dzień bez Samochodu. Dziś prawie każdy ma samochód. Dla jednych jest on niezbędny do pracy, dla innych to po prostu wygoda, bo wszędzie mogą dojechać bez czekania na autobus czy pociąg. Mało kto wie, że przez ruch samochodowy na choroby wywołane skażeniem powietrza umiera w Europie 80 tysięcy ludzi rocznie. Ruch samochodowy to z jednej strony komfort i wygoda, a z drugiej - uciążliwy hałas wpływający na nasze zdrowie i zanieczyszczenia emitowane do środowiska. Wiele z nich wraz z wdychanym powietrzem trafiła głęboko do płuc. Każdego roku w krajach Unii Europejskiej liczba rannych i ofiar śmiertelnych wypadków drogowych sięga 48 tysięcy rocznie, w Polsce - 7300. Według Światowej Organizacji Zdrowia, w Europie pyły samochodowe są odpowiedzialne za 25 milionów dodatkowych zachorowań na schorzenia górnych dróg oddechowych wśród dzieci. Na choroby wywołane skażeniem powietrza przez ruch samochodowy w Europie umiera 80 tysięcy osób rocznie. Eksperci twierdzą, że niektóre rodzaje zanieczyszczeń występujących w spalinach samochodowych są rakotwórcze. Spośród nich za szczególnie szkodliwe dla zdrowia uważa się benzen i cząsteczki powstające przy spalaniu paliwa. W Przemyślu z roku na rok przybywa samochodów. Widać to szczególnie na zakorkowanych ulicach i przepełnionych parkingach, których w strefie płatnego parkowania w centrum miasta jest około 330. Natomiast rocznie jest rejestrowanych około 2 tysięcy samochodów. Nowe parkingi w centrum miasta nie powstają, ponieważ nie ma na nie miejsca. Ewentualnie będą powstawać tylko przy galeriach i centrach handlowych. Jak twierdzi Jacek Cielecki, dyrektor Zarządu Dróg Miejskich w Przemyślu, rozwiązaniem byłoby wybudowanie wielopoziomowego parkingu na Rybim Placu, ponieważ ten teren jest przeznaczony pod tego typu inwestycję. Niestety, dotychczas żaden inwestor nie wyraził zainteresowania budową parkingu. Latem warto pozostawić samochód przed domem lub w garażu i korzystać z pieszych wędrówek. Oszczędzimy przede wszystkim pieniądze - bo nie trzeba tankować benzyny, zyskujemy też na zdrowi, ponieważ dotleniamy organizm, poprawiamy sprawność układu oddechowego i sercowo-naczyniowego. Co najważniejsze, im mniej samochodów wyjedzie na miasto, tym mniej spalin będzie emitowanych do środowiska. Osoby dbające o linię na pewno zwrócą uwagę na fakt, że godzina standardowego spaceru pozwala spalić 200 kalorii, a szybkiego - 300. (Życie Podkarpackie)

* Prawdopodobnie pod koniec maja będzie znany wygląd galerii Przemyśl, jaka ma powstać przy ul. Jagiellońskiej, w tzw. małpim gaju. Wstępne założenia architektoniczne są już gotowe. Można je zobaczyć na stronie internetowej firmy Polimeni, która jest inwestorem. Jednak nie jest to ostateczna wersja budynku.
- Projekt został przedstawiony w przemyskich Urzędzie Miejskim. Były do niego jakieś drobne uwagi, więc musi być jeszcze poprawiony. Myślę, że do końca maja będzie gotowa ostateczna wersja - mówi Leszek Czajor, rzecznik prasowy Polimeni.
- 16 maja zbiera się Miejska Komisja urbanistyczno - Architektoniczna. Być może wtedy sprawa galerii przy ul. jagiellońskiej będzie dyktowana o zostaną podjęte jakieś decyzje - mówi Witold Wołczyk z kancelarii Prezydenta Przemyśla. Z nieoficjalnych informacji wynika, ze przemyska galeria będzie miała cztery poziomy, w tym dwa podziemne. Będą w niej sklepy spożywcze, odzieżowe i przemysłowe. W części podziemnej znajdzie się parking na 200 samochodów. Budowa galerii ma ruszyć w przyszłym roku. (Nowiny)

J A R O S Ł A W

Dwóch nastolatków okradło cmentarz
* Jarosławskim policjantom udało się dzisiaj schwytać, tuż po kradzieży, dwóch nastoletnich złodziei cmentarnych. Dwunastoletni Damian W. i cztery lata starszy Arkadiusz Ż., obaj z Jarosławia, okradali grobowce z metalowych elementów. Okazało się, że w ostatnim tygodniu ukradli krzyże i ozdobne figury z prawie 20 grobowców. Łupy schowali w nieużywanej części nowego cmentarza. Zamierzali je sprzedać w skupie metali kolorowych.
- Już kolejny raz udało nam się ustalić sprawców kradzieży na cmentarzach. Teraz szukamy pokrzywdzonych przez tych nastolatków - mówi Robert Matusz, zastępca jarosławskiego komendanta policji. Arkadiusz Ż. był już wcześniej notowany za podobne czyny karalne. Zajmował się nim sąd rodzinny. Sprawa kradzieży na cmentarzu zostanie skierowana do rozpatrzenia w jarosławskim sądzie rodzinnym. (Nowiny)

Były dyrektor rozlicza wójta
* Chamstwo, próżność i zakrapiane alkoholem imprezy lokalnej władzy. "Czarna Księga Kultury Gminy Radymno" przepełniona jest takimi informacjami. Spisał ją były dyrektor ośrodka kultury. Dziś pierwsza rozprawa, bo do sądu podał go m.in. wójt Radymna. Marian Gil ostro i od podszewki opisuje organizację gminnych imprez w latach 1990-2006. Wylicza próżność, bezideowość, chamstwo i wielolicowość władz. Zarzuca im brak sumienia. Nie brakuje też opisów zakrapianych alkoholem uroczystości, w których uczestniczyły miejscowe VIP-y. W opowieściach prym wiodą Stanisław Ślęzak, wójt gminy Radymno i Ryszard Bocian, przewodniczący rady gminy.
- Potrafili zniszczyć to, co przez 15 lat tworzyłem. Ta książka jest też prowokacją dla organów kontrolnych - twierdzi Gil. Spora część wydanej w 8 egzemplarzach książki to kopie dokumentów. Są też fotografie. Księga ukazała się przed ostatnimi wyborami samorządowymi, więc wójt i przewodniczący rady pozwali Gila w trybie wyborczym. Domagali się przeproszenia i zakazu jej rozpowszechniania. Sąd nie przychylił się do ich wniosku uznając, że zawiera ona komentarze autora. Powiadomili więc prokuraturę o naruszeniu prawa przez Gila. Dzisiaj, w jarosławskim sądzie, odbędzie się pierwsza rozprawa. Na wokandzie znalazły się też cztery inne sprawy dotyczące gila i władz Radymna. Były dyrektor pozwał wójta za bezzasadne zwolnienie pracy oraz o to, że dokumenty z jego akt osobowych znalazły się poza urzędem. Wójt z kolei oskarża byłego pracownika o składanie fałszywych zeznań i nie rozliczenie się z majątku gminnego. (Nowiny)

R E G I O N

Bez przyspieszenia prac nie będzie autostrady
* Obecnie nie jesteśmy przygotowani do budowy choćby kilometra autostrady. Na odcinku od Przeworska do Korczowej nie wiadomo nawet którędy ma ona przebiegać. Mimo to Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad jest pewna, że do 2012 r. autostrada na Podkarpaciu powstanie. Trudno powiedzieć, z czego wynika ten optymizm. Historia przygotowań do budowy autostrady każe mieć poważne wątpliwości. Wystarczy tylko wspomnieć, że pierwsza decyzja lokalizacyjna na jeden fragment drogi przez Podkarpacie powstawała prawie 10 lat. Jeżeli (jak zapowiadają to politycy) autostrada A-4 do Korczowej ma być oddana do użytku najpóźniej wiosną 2012 to maszyny muszą wejść na plac budowy pod koniec 2009 r. Pozostało, więc 2,5 roku na przygotowanie całej dokumentacji, łącznie z pozwoleniem na budowę i wyłonieniem w przetargu firm, które wybudują autostradę. A jaką sytuacje mamy na dzisiaj?
- Czekamy na decyzję środowiskową na kilkunastokilometrowy odcinek A-4 na północ od Rzeszowa. Mamy tez wykupioną część działek - mówi Wiesław Sowa, zastępca dyr. oddziału GDDKiA w Rzeszowie. A to jest najbardziej zaawansowany w pracy odcinek. Na odcinku od Przeworska do granic nie wiadomo nawet którędy będzie przebiegać autostrada. Jak więc uwierzyć, że wszystko uda się robić w 2,5 roku.
- Rzeczywiście, w Polsce nie udało się jeszcze nigdy tak szybko przygotować inwestycji - mówi Sowa. Pod koniec kwietnia rozpoczęto budowę odcinka autostrady z Krakowa do Szarowa. To ledwie 20 km a inwestycję przygotowywano również 10 lat. Dalej jest już gorzej, bo do Tarnowa nie ma jeszcze lokalizacji przebiegu autostrady.
- Najbardziej niepokojące jest to, że pracownicy urzędów, które są odpowiedzialne za wydawanie poszczególnych decyzji nie są merytorycznie przygotowani do pracy. To powoduje duże opóźnienia. Jestem jednak optymistą - mówi Robert Jakubiak, naczelnik Wydziału Realizacji Inwestycji w GDDKiA w Krakowie. Aby zdecydowanie przyśpieszyć prace potrzebne są natychmiastowe zmiany w prawie budowlanym, które skrócą czas oczekiwania na decyzje i pozwolenia. Protestów właścicieli wywłaszczonych działek i tak nie da się uniknąć. Wyścig z czasem trwa... (Nowiny)

Chcą odwołać marszałka województwa
* Opozycja w sejmiku województwa podkarpackiego nie może powiedzieć nic dobrego o prawicowym zarządzie. Jej zdaniem, zarząd nie ma pomysłu na strategię dla regionu, wiele rzeczy jest zaniedbywanych, podejmowane są błędne decyzje kadrowe. Według opozycji, wyjściem jest tylko odwołanie marszałka. Szczególnie krytykowane jest odwołanie Jacka Barketa, dyrektora Szpitala dla Nerwowo i Psychicznie Chorych w Żurawicy. Mirosław Karapyta, szef klubu PSL, twierdzi, że to jedna z nielicznych placówek medycznych mających dodatni wynik finansowy.
- W obsadzaniu stanowisk obserwujemy spłacanie długów politycznych, kolesiostwo, a nawet nepotyzm - mówi Sławomir Miklicz, szef klubu PO. Inne zarzuty to brak wizji służby zdrowia, brak działań na rzecz Rzeszowskiego Obszaru Metropolitarnego czy opóźnienia przy Regionalnym Programie Operacyjnym. Regionalny Program Operacyjny czeka na opinię Komisji Europejskiej, a wkrótce odbędzie się w sejmiku debata o służbie zdrowia.
- Ludowcy zajmują wiele stanowisk w województwie - tłumaczy marszałek Zygmunt Cholewiński. - Są to słabe kadry, dlatego ich odwołujemy. Polskie Stronnictwo Ludowe i Platforma Obywatelska nie dysponują jednak większością wystarczającą do odwołania marszałka. Trudno oczekiwać też rozłamu w PiS-ie. Sławomir Miklicz powiedział dziennikarzom, że wciąż nie dostał odpowiedzi na oficjalne zapytanie w sprawie posiadanych przez niego informacji o przestępstwach. Przed kwietniową sesją marszałek miał radnym PO powiedzieć, że jeśli wpłynie wniosek o odwołanie go, to poinformuje prokuraturę m.in. o nieprawidłowościach wokół Wrót Podkarpackich i RARR. Marszałek Cholewiński twierdzi, że rozmowa miała inny przebieg i zapewnia, że odpowiedź została wysłana. (Super Nowości)

Zdrowie, rodzina, kasa. To nas cieszy
* Jak się żyje na Podkarpaciu? Mieszkańcom naszego regionu do szczęścia wystarczy zdrowie i udane małżeństwo. Takie wnioski wynikają z badań "Diagnoza społeczna" przeprowadzonych przez prof. Janusza Czapińskiego w całej Polsce. Według socjologów, Podkarpackie nieco różni się od reszty kraju. Szczęśliwe życie to dla nas także posiadanie dzieci i pieniędzy. Mniej potrzeba nam za to uczciwości, szacunku otoczenia, pogody ducha i silnego charakteru. W porównaniu z mieszkańcami innych województw najmniej cenimy sobie... pracę. Najwyżej - Boga i opatrzność. Tylko 13 proc. pytanych przyznało, że wcale nie chodzi do kościoła. "Tylko", bo to wyraźnie mniej niż reszta rodaków! Gdy mamy kłopoty, zdecydowanie częściej niż inni uciekamy się do modlitwy. W trudnych chwilach rzadziej niż reszta Polaków zaglądamy do kieliszka! Do topienia smutków w alkoholu mniej skorzy od nas są tylko mieszkańcy Wielkopolski. Kolejna dobra wiadomość - papierosy na Podkarpaciu pali (procentowo) najmniej osób w porównaniu do reszty Polski. Bardziej niż inni lubimy posiadać rzeczy, których można nam pozazdrościć. Prawie połowa mieszkańców regionu uważa, że żyło im się łatwiej przed 1989 r. Skąd ten sentyment za przeszłością?
- Wtedy nie trzeba było się martwić m. in. o pracę, emeryturę i inne rzeczy, które dziś spędzają sen z powiek wielu ludziom. To, że żyło się łatwiej nie znaczy jednak, że lepiej - zastrzega prof. Czapiński. Pytani o seks w większości odpowiadamy, że jesteśmy z niego zadowoleni. Rozczarowanie "sprawami łóżkowymi" zadeklarowało nieco ponad 23 proc. badanych. Z takimi wynikami nie odbiegamy od reszty rodaków. "Kowalski" z Podkarpacia posiada więcej przyjaciół niż statystyczny Polak. Mieszkaniec naszego regionu ma średnio aż ośmiu bliskich znajomych! (Nowiny)

Kronika kryminalna

* Policja poszukuje zwyrodnialca, który tępym narzędziem, być może obuchem siekiery, zakatował psa na ul. Słonecznej, w dzielnicy Wilcze. Zabitego psa znalazła jego właścicielka. - Był to malutki piesek, nieco większy od jamnika. Poszukujemy sprawcy - mówi podinsp. Franciszek Taciuch. (Nowiny)

* W nocy z 14 na 15 maja w Jarosławiu nieznany sprawca sforsował szybę antywłamaniową w drzwiach sklepu przy ul. Jana Pawła II i z wnętrza skradł trzy piły spalinowe o wartości 6 tysięcy złotych. (Życie Podkarpackie)

* 14 maja w Ostrowie 67-letnia kobieta odebrała sobie życie skacząc do studni. Policjanci wyjaśniając to zdarzenie, nie stwierdzili działania osób trzecich. (Życie Podkarpackie)

* W nocy z 11 na 12 maja w Żurawicy grasowali włamywacze. Najpierw włamali się do niezamieszkałego domu, skąd skradli wyposażenie kuchni, armaturę łazienkową oraz narzędzia należące do firmy budowlanej. Straty oceniono na około 12 tysięcy zł. Prawdopodobnie ci sami sprawcy włamali się do szatni klubu sportowego, skąd skradli 20 piłek, 2 kosiarki oraz inny sprzęt o łącznej wartości ponad 10 tysięcy złotych. (Życie Podkarpackie)

* W nocy z 10 na 11 maja w Przemyślu, jakiś amator lodów sforsował osiem zamków w kontenerze chłodni stojącym przy ul. Jasińskiego i skradł jedno opakowanie z ladami wartości 40 zł. (Życie Podkarpackie)

Reklama