Archiwum aktualności

Archiwalne wydanie tygodniowe: 19.03-25.03.2007 r.

Przemyśl

Czy Ukraińcy dostaną Dom Narodowy
* Ukraińscy dyplomaci rozmawiali z prezydentem Przemyśla o zwrocie budynku Domu Narodowego. Szczegóły rozmów nie zostały ujawnione. Ukraińcy domagają się zwrotu gmachu przy ul. Kościuszki 5. Przed wojną budynek wybudowano ze składek mieszkających w Przemyślu Ukraińców. Obecnie jest to własność miasta. Niedawno ustalono, że Przemyśl zrzeknie się praw do budynku w zamian za inną nieruchomość przekazaną miastu przez Skarb Państwa. Równocześnie Ukraińcy zwróciliby budynek Polakom ze Lwowa. O przyszłości Domu Narodowego z prezydentem Przemyśla Robertem Chomą rozmawiali ambasador Ukrainy Aleksandr Mocyk, konsul generalny Iwan Hrycak, Maria Tucka, szefowa przemyskiego oddziału Związku Ukraińców. Z nieoficjalnym źródeł dowiedzieliśmy się, że obie strony będą chcieć rozwiązać kwestię budynku przed końcem kwietnia. Wtedy odbędzie się w Przemyślu konferencja naukowa poświęcona Akcji "Wisła", mają również przyjechać prezydenci Polski i Ukrainy. (Nowiny)

* Skazujący wyrok w sprawie byłego ordynatora oddziału ortopedii Szpitala Wojewódzkiego w Przemyślu Krzysztofa R. nie był prawomocny. Przysługiwała od niego apelacja i takową obrońca skazanego Kazimierz Wiśniewski wniósł 6 marca br., wnioskując o uniewinnienie swojego klienta. Do ogłoszenia wyroku, na którym nie pojawili się ani oskarżony, ani jego obrońca, doszło 27 listopada 2006 r. Prokurator Anna Habało zażądała 6 lat pozbawienia wolności, 60 tys. zł grzywny i zakazu wykonywania zawodu lekarza w placówkach służby zdrowia finansowanych przez NFZ. Natomiast obrońca Krzysztofa R. wnosił o jego uniewinnienie. Oskarżony nie przyznał się do winy. W kilkunastostronicowym wyroku przewinęły się nazwiska aż 113 osób z całego Podkarpacia, od których Krzysztof R. przyjął łapówki na łączną kwotę 222 tys. 200 zł. W większości przypadków chodziło o łapówki w zamian za wszczepienie endoprotez biodrowych. Łączną karą, na jaką Sąd Rejonowy w Przemyślu skazał Krzysztofa R., było 5 lat pozbawienia wolności, 60 tys. zł grzywny, zwrot pieniędzy będących równowartością przyjętych łapówek (czyli 222 tys. 200 zł), zakaz pełnienia funkcji kierowniczych w publicznych i niepublicznych placówkach zdrowia oraz koszty postępowania sądowego w kwocie 12 tys. 400 zł. Nie zakazano mu natomiast wykonywania zawodu, nie popełnił bowiem żadnego błędu lekarskiego. Na poczet zasądzonej kary wliczono mu okres zatrzymania i tymczasowego aresztu (od 7 października do 5 grudnia 2003 r.). W uzasadnieniu wyroku sędzia prowadzący D. Jurjewicz powiedział m.in.: - Zarzucane oskarżonemu czyny dzięki zgromadzonemu materiałowi dowodowemu zostały ze wszech miar udowodnione. Dochodziło do sytuacji, że świadkowie, aby zdobyć pieniądze na łapówki, musieli zapożyczać się, brać kredyty w bankach, sprzedawać własne mienie. Jedna kobieta musiała zrezygnować z opłacenia studiów synowi, aby zdobyć potrzebną kwotę. Z tymi zeznaniami w żaden sposób nie da się polemizować. Były bardzo autentyczne. Łapówki wręczane były w niemal identyczny sposób. W kopertach, na oddziale ortopedii, wprost u ordynatora, w cztery oczy. Jego postępowanie było zaplanowane, celowe. Wysokość zasądzonej kary jest zgodna ze społeczną szkodliwością czynu. W apelacji mecenas K. Wiśniewski zarzucił naruszenie zarówno przepisów prawa materialnego jak i procesowego, co znaczy, że - jego zdaniem - sąd nie uwzględnił okoliczności przemawiających na korzyść oskarżonego, że dokonał selektywnego doboru dowodów, którym dał wiarę i na podstawie których doprowadził do skazania. Ponadto obrońca zaskarżył samą karę, która - jego zdaniem - jest rażąco niewspółmierna do zarzucanego czynu. Wniósł o uniewinnienie klienta lub uchylenie wyroku i przekazania sprawy do ponownego rozpatrzenia. Rozpoznaniem apelacji zajmie się Sąd Okręgowy w Przemyślu. (Życie Podkarpackie)

* Mieszkańcy os. Glazera myślą o budowie nowych parkingów na swoim osiedlu. Znaleźli już nawet plac na terenie byłej kotłowni. Zmieści się tam około 30 pojazdów.
- Samochodów z roku na rok przybywa i tego zjawiska nic nie zatrzyma, dlatego potrzebne są nowe miejsca parkingowe - mówią mieszkańcy os. Glazera, którzy przyszli na spotkanie z nowymi władzami Rady Osiedlowej "Salezjańskie". - Trzeba znaleźć jakieś dobre miejsce, bo przecież nie będziemy likwidować trawników i w tym miejscu tworzyć miejsc parkingowych! Przewodniczący Rady Osiedlowej, Stanisław Pawlak, tłumaczy, że jest miejsce po byłej kotłowni, znajdującej się na os. Glazera, gdzie można by zmieścić około 30 samochodów. Plac ten należy do Przemyskiej Spółdzielni Mieszkaniowej i to od niej trzeba uzyskać zgodę na jego użytkowanie. - W ubiegłym roku wystąpiliśmy do PSM z taką prośbą i czekaliśmy na decyzję - mówi Barbara Andrzejczyk, członek zarządu rady Osiedlowej. Dodaje, że rada stara się też o pozyskanie miejsc do parkowania pojazdów na ul. Nosowskiego, na terenie należącym do miejscowej parafii św. Józefa. W najbliższym czasie planowany jest remont ulicy Nosowskiego, a parafia chce od tej strony zrobić wjazd do prowadzonej przez nią szkoły. Być może uda się dojść do porozumienia w kwestii utworzenia na tym terenie parkingu dla mieszkańców os. Glazera, tym bardziej, że zarówno w Radzie Osiedla "Salezjańskie", jak i w jej zarządzie zasiada od tygodnia ks. Stanisław Gołyźniak. (Super Nowości)

Nie oszpecajcie starówki
* Prezydent miasta zaapelował do właścicieli kamienic, aby umieszczone na nich reklamy były dostosowane do zabytkowego charakteru budynków. Przykładów brzydoty daleko nie trzeba szukać. Kilkanaście metrów od głównej siedziby Urzędu Miejskiego stoi pięknie odnowiona niedawno kamienica Rynek 5. A nie niej, na murowanym balkonie, ogromny, pomarańczowy baner reklamowy telewizji cyfrowej. Przytwierdzony grubymi linami. Wygląda, jakby cały czas był tutaj remont. Takich przykładów jest więcej na przemyskim Stary Mieście.
- Prezydent zwrócił się do właścicieli kamienic z prośbą o przyjrzenie się reklamom i szyldom sklepowym umieszczanym na elewacjach budynku. Chciałby, aby uporządkowali je - mówi Witold Wołczyk z Kancelarii Prezydenta Przemyśla. W apelu prezydent przypomina, że umieszczanie tablic na budynkach zabytkowych wymaga zgody konserwatora zabytków. A wiele takiej nie ma. Władze miejskie chcą zachęcać właścicieli kamienic do remontów elewacji. W jaki sposób? Będą bezpłatnie wypożyczać rusztowania i zwalniać z opłat za zajęcie pasa drogowego.
- To dopiero projekt. Na razie nie wiadomo, kiedy takie rozwiązanie zostanie przyjęte. To jeden z elementów projektu poprawy wizerunku naszej starówki - mówi Wołczyk. W programie tzw. estetyzacji miasta znajdą się również wskazówki dotyczące kolorów elewacji kamienic. Zostanie w nim również zaproponowany wygląd reklam i szyldów. (Życie Podkarpackie)

* Zmalała liczba osób zarejestrowanych w Powiatowym Urzędzie Pracy w Przemyślu. Mimo tego bezrobocie jest nadal wyższe niż tzw. średnia wojewódzka, ale pracowników na budowy trudno znaleźć. W lutym w PUP zarejestrowało się o połowę mniej bezrobotnych niż w styczniu. Nadal jednak niezbyt dobrze wygląda sytuacja osób długotrwale bezrobotnych, które stanowią prawie 70 proc. ogółu zarejestrowanych. Wzrosła też liczba osób pozostających bez pracy w wieku powyżej 50. roku życia oraz tych, którzy nie posiadają kwalifikacji zawodowych. - W lutym mieliśmy do dyspozycji 159 ofert pracy, czyli o 22 więcej niż w miesiącu poprzednim - informuje Iwona Kurcz-Krawiec, dyrektor Powiatowego Urzędu Pracy w Przemyślu. - Średnio na jedną ofertę pracy przypadało około 70 bezrobotnych. Pracodawcy poszukują osób, które mają doświadczenie głównie w zawodach budowlanych. W PUP czekają oferty pracy dla brukarza, konstruktora, technika budownictwa lub technika geodety, a także technologa z wykształceniem wyższym mechanicznym, znajomością języka angielskiego i systemu CAD. Poszukiwani są też inżynierowie instalacji sanitarnych, kierowcy samochodów ciężarowych, magazynierzy z uprawnieniami na wózek widłowy i prawem jazdy kat. B. Dla pań jest praca w zawodzie szwaczki (wymagane doświadczenie) i pielęgniarki z wykształceniem wyższym lub średnim medycznym (z kursem w zakresie opieki długoterminowej), i prawem jazdy kat. B. Pracodawcy w Przemyślu skażą się, że trudno dzisiaj znaleźć fachowców z branży budowlanej, którzy zgodziłby się pracować na "polskich zasadach". - Wolą jechać za granicę, bo tam w ciągu kilku miesięcy zrobią tyle, ile tutaj przez rok - mówi właściciel firmy budowlanej z Przemyśla. - Mam mnóstwo zamówień na pracę, ale nie mam chętnych do jej wykonania. Ludzi "zamawiałem" sobie rok do przodu, żeby na wiosnę ruszyli z budowami. Dochodzi nawet do takich nieformalnych sytuacji, że właściciele innych firm budowlanych oferują mi "parę setek" miesięcznie za pracownika, którego mogę im "wynająć" do budowy. (Super Nowości)

Internetowi oszuści
* W ubiegłym tygodniu policjanci zatrzymali oszustów, którzy poprzez Internet wyłudzili towary, posługując się numerami cudzych kart płatniczych. Kilka tygodni temu firmy prowadzące internetową sprzedaż powiadomiły podkarpackich policjantów, że na tym terenie działają oszuści, którzy wyłudzają różne towary, płacąc za nie przy użyciu skradzionych kart. Policyjni specjaliści z KWP w Rzeszowie wraz z funkcjonariuszami z KMP w Przemyślu, współpracując z firmami zajmującymi się autoryzacją i rozliczaniem płatności internetowych, dość szybko rozpracowali grupę, którą tworzyli trzej przemyscy licealiści: Marcin J., Maciej D. i Jakub W. Proceder polegał na tym, że chłopcy za pośrednictwem serwerów znajdujących się za granicą kupowali numery kart płatniczych skradzionych w krajach zachodnich. Następnie, podszywając się pod inne osoby, przez Internet zamawiali w warszawskich firmach internetowych sprzęt elektroniczny, kosmetyki i odzież. Tylko od początku marca sprawcy złożyli wiele takich zamówień. Aby zabezpieczyć się przed wpadką, podawali fałszywe adresy w Przemyślu, ale w ostatniej chwili dzwonili do kuriera wiozącego towar i prosili go o dostarczenie pod jeszcze inny adres. Mając już namiary na oszustów, policjanci zorganizowali zasadzkę i dwaj spryciarze wpadli podczas odbierania towaru od kuriera. Trzeciego zatrzymano kilka godzin później. Zarzucane im przestępstwo zagrożone jest karą pozbawienia wolności nawet do ośmiu lat. (Życie Podkarpackie)

* Laszlo Solyom, prezydent Węgier, złożył kwiaty na Cmentarzu Austro-Węgierskim w Przemyślu. Na nekropolii spoczywają m. in. żołnierze węgierscy, którzy podczas I wojny światowej brali udział w walkach o słynną w tym czasie Twierdzę Przemyśl. Cmentarz Austro-Węgierski położony jest w kompleksie nekropolii wojennych z czasów I i II wojny światowej przy ulicy Przemysława. Z cmentarza Laszlo Solyom udał się do Zamku Kazimierzowskiego w Przemyślu, gdzie wziął udział w uroczystym otwarciu spotkania ponad 200-osobowej grupy przedstawicieli miast partnerskich z Polski i Węgier. Prezydent wyraził radość, że może gościć w sercu dawnej Galicji. Wskazał wiele przykładów przyjaźni polsko-węgierskiej i wzajemnej pomocy. Wspomniał o udzieleniu przez Węgrów schronienia polskim uchodźcom w czasie II wojny światowej. Przypomniał o pomocy Polaków dla Węgrów podczas powstania w Budapeszcie w 1956 roku. Przed południem Laszlo Solyom opuścił Przemyśl i zakończył trzydniową wizytę w Polsce. Z lotniska w Jasionce odleciał do Brukseli. (Nowiny)

* Według wyliczeń przemyskiego MZK, rocznie przez miejskie autobusy przewija się kilkaset tysięcy pasażerów. Około 9 tys. osób regularnie nie kasuje biletów. Spółka traci przez to ok. 200 tys. zł. Szefostwo firmy mówi - stop! Od początku br., na mocy umowy z Krajowym Rejestrem Długów, pasażerowie, którzy notorycznie jeżdżą bez biletu, trafiają na listę rejestru. Przemyska spółka jest 24 zakładem komunikacji w Polsce, który zdecydował się na tak restrykcyjny pomysł walki z gapowiczami. Z ich doświadczeń wynika, że dzięki temu zwiększyła się sprzedaż biletów i znacznie wzrosła liczba osób płacących kary za jazdę bez biletu. - To, po ciągłym użeraniu się wręcz z pasażerami na gapę, jedyny sposób, aby skłonić ich do regulowania długów - uważa prezes MZK Jerzy Uziembło. To pomysł restrykcyjny, gdyż konsekwencją wpisu do Krajowego Rejestru Długów są same problemy, na przykład z kupieniem czegokolwiek na raty czy otrzymaniem bankowego kredytu. Na "czarną listę" trafiać będą najbardziej oporni gapowicze. Z danych MZK wynika, że do tej grupy należą przede wszystkim: uczniowie, studenci i emeryci. Kto ma do uregulowania mandaty za jazdę bez biletu powyżej 200 zł, najpierw otrzyma list z 30-dniowym terminem spłaty. Jeśli nie zapłaci lub np. nie odbierze tego listu, zostanie wpisany do rejestru, w którym jego nazwisko figurować będzie przez kolejnych 10 lat.
- Cały czas szukamy najlepszych rozwiązań, aby ograniczyć ten proceder. Uważamy, że jazda bez biletu niczym się nie różni od na przykład kradzieży w sklepie. Przecież my na tym tracimy rocznie grube tysiące złotych. Wpis do rejestru to prewencyjna forma i będzie na pewno sporą uciążliwością dla wszystkich, którzy chcą nadal jeździć bez biletów. Mamy nadzieję, że wpłynie to również na świadomość rodziców, których dzieci bardzo często łapane są przez naszych pracowników. Ten przepis funkcjonuje już od początku tego roku, ale dopiero od początku marca został nagłośniony. Muszę przyznać, że już po kilku dniach procent gapowiczów uległ zmniejszeniu - stwierdził J. Uziembło. (Życie Podkarpackie)

Jest praca w Straży Granicznej
* Od 1200 do 1500 złotych "na rękę" dostaje świeżo upieczony strażnik graniczny. 150 osób otrzyma szansę pracy w Bieszczadzkim Oddziale Straży Granicznej. Właśnie rozpoczął się nabór kandydatów.
- Służbę w szeregach SG może pełnić osoba będąca obywatelem polskim o nieposzlakowanej opinii - mówi porucznik Elżbieta Pikor, rzecznik prasowy Bieszczadzkiego Oddziału Straży Granicznej.
- Koniecznie musi posiadać co najmniej średnie wykształcenie oraz odpowiednie predyspozycje fizyczne i psychiczne do służby w formacji. W przypadku mężczyzn należy mieć uregulowany stosunek do służby wojskowej. Nabór do Straży Granicznej odbywa się w dwóch etapach. Kandydaci przechodzą rozmowę z komisją kwalifikacyjną, badanie przez psychologa z użyciem wykrywacza kłamstw. Ponadto czeka ich test z wiedzy ogólnej oraz egzamin sprawnościowy. Podczas poprzednich naborów największymi bolączkami chętnych do pracy na granicy była wątła kondycja fizyczna i słaba znajomość języków obcych. W praktyce tylko nieliczni otrzymywali szansę założenia munduru, a później odbycia 8-miesięcznego szkolenia podstawowego będącego przepustką do służby przygotowawczej. Bieszczadzki Oddział Straży Granicznej jest już niemal w 100 procentach uzawodowiony. W najbliższych latach planowane są jedynie tzw. nabory uzupełniające. Służba w SG przestała być typowo męską. W szeregi funkcjonariuszy coraz częściej wstępują panie. Według prowadzących selekcję to właśnie one są bardziej ambitne niż panowie. Nie boją się czekających je trudów i niedogodności. (Nowiny)

Jest rumowisko, ma być galeria
* Bez większego rozgłosu na blisko czterech hektarach gruntu trwają prace adaptacyjne pod przyszłą galerię handlową. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, to jej budowa ma się rozpocząć w pierwszej połowie 2008 roku. Krajobraz terenów po byłych Zakładach Mięsnych, których właścicielem była spółka Beef-San z Sanoka, wygląda obecnie jak po trzęsieniu ziemi. Jedno wielkie rumowisko, w dodatku niebezpieczne, bo popołudniami, kiedy z placu budowy zjeżdżają koparki, niczym nie jest zabezpieczone. Rozbiórką budynków zajmuje się jedna z przemyskich firm. Jakakolwiek produkcja już dawno przestała się w Przemyślu opłacać sanockiej spółce. Do interesu musieli dokładać, a to. żaden interes. Teren został sprzedany spółce "San Development" za ok. 8 mln zł. Beef-San ma w niej 19 procent udziałów, więc nic nie stało na przeszkodzie, aby rozpocząć kooperację. Jak twierdzi prezes spółki Jerzy Biel, sanocka spółka mięsna w przyszłym roku planuje rozpoczęcie projektu deweloperskiego - budowę galerii handlowej. Firma stara się o jak najszybsze uzyskanie niezbędnych pozwoleń administracyjno-prawnych oraz zgody na budowę. Jeśli to się uda w tym roku, to na wiosnę 2008 r. ruszy w tamtym miejscu budowa galerii handlowej o pow. ponad 20 tys. metrów kwadratowych, na łączną kwotę około 70 - 80 mln zł. Lokalizacja jest bardzo atrakcyjna, ponieważ w pobliżu będzie przebiegać droga dojazdowa do obwodnicy północno-wschodniej Przemyśla, której budowa ma rozpocząć się w 2008 r. - Chciałbym, abyśmy co roku realizowali przynajmniej jeden taki projekt. Realizujemy go w porozumieniu z Podkarpackim Bankiem Spółdzielczym i firmą budowlano-deweloperską PA Nova. Trudno mi jeszcze oszacować, jaki poniesiemy udział w kosztach tej inwestycji. Nie zdecydowaliśmy się także, z czego będziemy mieli zysk: czy ze sprzedaży nieruchomości, czy z jej wynajmu. Decyzję podejmiemy po wybudowaniu - powiedział prezes J. Biel. (Życie Podkarpackie)

J A R O S Ł A W

Wykupią ziemię pod obwodnicę
* Zmienia się ustawa o wywłaszczeniach. Teraz zajmować się nimi będzie administracja powiatowa, a nie jak dotychczas - wojewódzka. Burmistrz Jarosławia, Andrzej Wyczawski, chce do końca 2007 roku wykupić ziemię pod budowę obwodnicy Jarosławia. Przypomnijmy, że z budżetu państwa Jarosław otrzymał na ten cel 9 mln zł.
- Zmienia się ustawa o wywłaszczeniach i boimy się, że przez to stracimy czas potrzebny do wykupienia terenów pod obwodnicę, bo formalne procedury będą trwać dłużej - mówi burmistrz. - Teraz tymi sprawami zajmuje się administracja wojewódzka, ale w przyszłości spaść to ma na administrację powiatową. Burmistrz dodaje, że do końca roku bardzo chciałby dogadać się z osobami, które swojej ziemi nie chcą sprzedać. Są bowiem wśród nich tacy, którzy chcieliby ubić interes na sprzedaży ziemi.
- Są stawki ministerstwa, zgodnie z którymi czasami wycena nieruchomości jest zbyt niska, ale tego musimy się trzymać - przyznaje Andrzej Wyczawski. Okazuje się jednak, że jest rodzina, której rzeczoznawca wycenił nieruchomość i grunt na 300 tys. zł, a cena, która miasto może zaproponować, jest trzykrotnie mniejsza. Dlatego ci ludzie nie zgadzają się na sprzedaż działki.
- Bardzo chciałbym załatwić takie sprawy polubownie - mówi burmistrz Wyczawski. Dodaje, że jednak zdaje sobie sprawę, iż może być zmuszony do napisania wniosku o wywłaszczenie, kiedy wszystkie inne możliwości zawiodą, bo obwodnica musi powstać. (Super Nowości)

* Fryderyka B., 23-latka z Jarosławia można zaliczyć do najszybciej skazanych w obowiązujących od niedawna 24 godzinnych sądach. W czwartek wieczorem rozbijał on samochody. Dziś po godz. 13 już był po wyroku. Chciał zaatakować znajomego, ale ten uciekł. Wyżył się więc na samochodach. Kawałkiem cegły uszkodził m. in. karoserię golfa i wybił szybę w polonezie. Szkody oceniono na 900 zł. Zatrzymał go świadek zdarzenia. Okazało się, że wandal był pijany. Miał 1,2 promila. Został przewieziony do policyjnej izby zatrzymań. Dzisiaj sprawa trafiła do sądu i została rozpatrzona. Bezrobotny Fryderyk B. przyznał się do winy i dobrowolnie poddał się karze. Został skazany na 5 miesięcy ograniczenia wolności. W tym czasie musi nieodpłatnie pracować społecznie po 30 godzin miesięcznie, naprawić szkodę i pokryć koszty postępowania sądowego. (Nowiny)

Kto zechce rozmawiać z działkowiczami?
* Użytkownicy ponad 140 ogródków działkowych, przez które będzie biegła planowana obwodnica, nie mogą uzyskać informacji, kiedy muszą opuścić działki. Ich pytania do Urzędu Miasta pozostają bez odpowiedzi.
- Ludzie się pytają, czy mogą jeszcze uprawiać, a co ja mam im powiedzieć, skoro sam nie wiem? W Ratuszu też chyba nie wiedzą - mówi Janusz Gradowski, gospodarz ogródków działkowych im. 1000-lecia w Jarosławiu. Pogodzili się z utratą działek. Nawet z tym, że leżące nad Sanem ogródki zostaną przecięte drogą. Nie zgłaszają pretensji do ubiegłorocznej wyceny i do tego, że muszą pozostawić nieraz pokaźne altanki do wyburzenia, bo przenieść ich nie wolno. Chcą tylko wiedzieć, czy w tym roku mogą jeszcze coś posiać. Na ich pytania Ratusz nie chce odpowiedzieć.
- Sezon wegetacyjny rusza. Działkowcy pytają mnie. Ja kieruję pytania do Ratusza i niczego się nie dowiaduję. Dla urzędników jest to może błaha sprawa, ale dla nas jest jedną z ważniejszych - mówi Tadeusz Horwath, prezes Rodzinnych Ogrodów Działkowych im. 1000-lecia w Jarosławiu. Ogródki już zostały oszacowane i wycenione przez rzeczoznawców. Zofia Krzanowska, rzecznik prasowy burmistrza zapewnia, że przejęcie działek i wypłata odszkodowań nastąpi niezwłocznie po uchwaleniu budżetu. Argumentuje to tym, że chociaż inwestorem jest Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad, to pieniądze muszą przejść przez miasto. Wynika z tego, że nie ma sensu uprawiać czegokolwiek. Budżet już został przyjęty, więc, jak zapowiada Krzanowska, niedługo działki zostaną zabrane użytkownikom, a odszkodowania wypłacone. (Nowiny)

* Niecałą godzinę poświęcili jarosławscy radni tegorocznemu budżetowi miasta. Został uchwalony jednogłośnie. Niektórzy uczestnicy sesji byli zdziwieni tak szybką decyzją. W ubiegłym roku dyskusja nad budżetem zakończyła się dopiero w nocy. Tegoroczne wydatki zaplanowano w wysokości 89 milionów złotych. Dochody są o prawie 13 milionów niższe. Deficyt mają pokryć kredyty bankowe. (Nowiny)

* Północne dzielnice Jarosławia, Munina i Tuczempy są zagrożone wścieklizną. Stan zagrożenia obowiązuje do 8 maja br. Służby weterynaryjne zalecają, żeby do tego czasu szczególnie chronić zwierzęta domowe. Wściekliznę u zwierząt stwierdzono w kilku przypadkach, głównie w okolicach Muniny, Tuczemp i przedmieściach Jarosławia, na północ od międzynarodowej trasy E 4. Z tego powodu miejscowości te rozporządzeniem Powiatowego Inspektora Weterynarii uznane zostały za obszar zagrożony wścieklizną. Mieszkańcy muszą zastosować się do określonych rygorów: nie wolno wypuszczać samotnie psów i kotów, karmić i dotykać dzikich zwierząt, polować w zagrożonym terenie ani też wywozić zwierząt bez zezwolenia weterynarza. Ostrzeżenie dotyczy też osób niezamieszkałych w Jarosławiu.
- Przy wjazdach do miasta umieszczono odpowiednie tablice informacyjne - mówi Iwona Międlar z biura prasowego Urzędu Miasta. (Nowiny)

R E G I O N

Będzie obwodnica Przeworska
* Za cztery lata ciężarówki i TIR-y ominą centrum miasta. Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad w Warszawie przyjęła koncepcję budowy obwodnicy Przeworska. Inwestycję, której koszt szacowany jest na 120 mln złotych, sfinansuje UE. Problemy komunikacyjne Przeworska narastają z roku na rok. Centrum miasta przecina międzynarodowa trasa A 4. W godzinach szczytu tworzą się tu kilometrowe sznury pojazdów. Zagraża to nie tylko życiu mieszkańców, ale bardzo niekorzystnie wpływa na leżące przy drodze unikalne zabytki, jak klasztor ss. Miłosierdzia z cudownym obrazem Matki Bożej Śnieżnej czy pałac książąt Lubomirskich.
- Budowa obwodnicy dla miasta stała się palącą koniecznością. To jedna z ważniejszych inwestycji, które muszą być bezwzględnie zrealizowane - wyjaśnia Janusz Magoń, burmistrz miasta. Starania samorządowców zakończyły się sukcesem. Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad w Warszawie przyjęła przebieg i harmonogram budowy obwodnicy. To jest podstawą do rozpoczęcia jakichkolwiek prac. Optymistyczny wariant zakłada, że dwa lata "papierkowych" przygotowań i tyleż budowy powinno w zupełności wystarczyć do oddania 6,5 - kilometrowego objazdu do użytku. Pod inwestycję będzie wyburzonych blisko 30 budynków mieszkalnych i gospodarczych. (Nowiny)

* Na kwotę 7 mln 354 tys. 961 zł zakwestionowali kontrolerzy podkarpackiego oddziału NFZ rozliczenia szpitali z Funduszem. Ta kwota stawia Podkarpacie w krajowej czołówce medycznych oszustów. Czy rzeczywiście lekarze na Rzeszowszczyźnie przodują w naciąganiu Funduszu? - Wysokie wartości środków kwestionowanych i kar nałożonych przez Podkarpacki Oddział Wojewódzki NFZ są w większym stopniu wynikiem dużej aktywności i efektywności kontrolerów oddziału niż nadzwyczajnej skali "oszustw'' w naszym województwie - twierdzi Monika Mularz-Dobrowolska z sekcji komunikacji społecznej podkarpackiego oddziału NFZ. - Liczba przeprowadzonych postępowań kontrolnych i liczba skontrolowanych umów stawiają nasz oddział w ścisłej krajowej czołówce, a przecież ani pod względem wielkości budżetu, ani pod względem liczby pracowników podkarpacki oddział nie jest największy w Polsce. Kontrolerzy NFZ nie ujawniają szczegółów zakwestionowanych rozliczeń. Rzeczniczka oddziału przekonuje, że zawyżanie kosztów leczenia wynika głównie z błędów i niestaranności w prowadzeniu dokumentacji.
- W podkarpackich szpitalach lekarze wybierają odpowiednią pozycję katalogu świadczeń, natomiast wpisu do systemu informatycznego dokonują pracownicy komórek sprawozdawczych - mówi Monika Mularz-Dobrowolska.
- Kontrolerzy wielokrotnie spotykali się z przypadkami przekazania do rozliczenia kilku, a nawet stu zabiegów u jednego pacjenta w jednym czasie. W każdym z takich przypadków lekarz wybrał właściwy sposób rozliczenia i zgodnie z prawdą opisał w dokumentacji medycznej udzielone świadczenia i ich liczbę. Natomiast osoba wprowadzająca dane wpisała błędnie liczbę wykonanych procedur. O każdym z takich zdarzeń zawiadomiliśmy organy ścigania. Zakończyło się to umorzeniem postępowania przez prokuraturę. Kontrole prowadzone przez podkarpacki oddział Funduszu wykrywają też przypadki świadomych oszustw, np. udzielanie świadczeń osobom zmarłym. - Są to jednak zjawiska incydentalne - bagatelizuje sprawę Monika Mularz-Dobrowolska. - W ubiegłym roku złożono do prokuratur dziesięć zawiadomień o takich sprawach. Postępowania zostały umorzone lub są w toku. (Super Nowości)

* Stanisław Zając, podkarpacki poseł PiS, jest w składzie siedmioosobowej delegacji parlamentarnej, która wybiera się na dwa tygodnie do Australii i Nowej Zelandii. Sprawę ujawnił piątkowy Dziennik - pięciu posłów i dwóch senatorów oraz przeszło sześćdziesięciu urzędników, tłumaczy i biznesmenów wybiera się na atrakcyjną wycieczkę na antypody. Polecą prezydenckim samolotem, na koszt podatników. Zapewniają, że będzie to wizyta robocza, a nie turystyczna, bo program przewiduje "spotkanie za spotkaniem". Jednak przyznają, że chcieliby choć na chwilę zajrzeć na Bondi Beach w Sydney, jedną z najpiękniejszych plaż na świecie. O tym, który z posłów poleci do Australii decydował marszałek Marek Jurek. Jednym z pięciu szczęśliwców jest Stanisław Zając, podkarpacki poseł PiS, były wicemarszałek Sejmu z ramienia AWS. Chcieliśmy mu zadać kilka pytań, ale w piątek odpowiedział nam, że jest zajęty. Potem już nie odbierał telefonu. (Nowiny)

Radary wracają w krzaki
* Kierowcy noga z gazu. Policjanci ustawią zamaskowane radary w najbardziej nieoczekiwanych miejscach. Zaledwie pół roku cieszyli się kierowcy z mapy stałych punktów kontroli radarowej. Prawdopodobnie już od przyszłego tygodnia policjanci znowu będą mogli stać z radarem wszędzie. Już w zarządzeniu komendanta głównego policji obowiązującym od czerwca 2004 r. określono, że podczas pełnienia służby na drodze oznakowany radiowóz powinien stać w miejscu bezpiecznym i widocznym dla użytkowników ruchu. W sierpniu 2006 roku Marek Bieńkowski, komendant główny policji nakazał stworzenie mapy stałych punktów policyjnej kontroli. Zakazano także drogówce ustawiać radar w miejscu niewidocznym dla kierowców. Zasady kontroli drogowych mają się jednak zmienić. Chociaż policjanci na razie nie chcą mówić o szczegółach, już wiadomo, że przełożeni pozwolą im stać z radarem wszędzie tam, gdzie uznają za stosowne.
- Może będzie bezpieczniej, kierowcy zwolnią, bo nigdy nie wiadomo, w któryc krzakach stanie radiowóz z "suszarką" - mówi Marek z Rzeszowa.
- Ale wolę obecne zasady. Bo przecież patrole stoją teraz tam, gdzie jest najbardziej niebezpiecznie. Zmotoryzowani znają miejsca, gdzie najczęściej drogówka ustawia swoje radary.
- Wiemy, że taka zmiana jest przygotowywana, ale na razie nie znamy jej szczegółów - mówi Paweł Międlar z Komendy Wojewódzkiej Policji w Rzeszowie.
- Dyspozycje powinny do nas dotrzeć w ciągu najbliższych tygodni. (Nowiny)

* Na wprowadzeniu 24-godzinnych sądów najbardziej skorzystają adwokaci. W jeden dzień za obronę kilku sprawców mniejszych przestępstw mogą zarobić nawet 2 tys. zł. Policjant, prokurator i sędzia nie dostaną ani złotówki. Żeby dobrze zarobić na przykład przy sprawie o zabójstwo, adwokat z urzędu musi być obecny na kilku rozprawach przez kilka miesięcy. Za obronę oskarżonego może dostać szacunkowo od 1,2 do 2 tys. zł. Teraz taką kwotę może uzyskać w ciągu dnia. Zmieniło to wprowadzenie sądów 24 godzinnych. Za jedno posiedzenie w przyśpieszonym trybie w Sądzie Rejonowym w Rzeszowie adwokat zgarnie 439 zł brutto.
- Gdybym był adwokatem nic bym innego nie robił, tylko dyżurował przy tego typu sprawach - uśmiecha się sędzia Piotr Kluz, przewodniczący X wydziału grodzkiego rzeszowskiego sądu. Osoba, która ma być sądzona w ciągu 24 godzin, na przykład pijany kierowca, czy chuligan, zgodnie z nowymi przepisami, musi mieć przydzielonego obrońcę z urzędu. Nie może z jego usług zrezygnować. Za jego pracę sąd obarcza kosztami skazanego, ale w sytuacji, gdy nie stać go na zapłatę, pieniądze wykłada skarb państwa. Najwięcej zarobią adwokaci, którzy pracują po weekendzie. W soboty i niedzielę policja zatrzymuje dość dużo pijanych kierowców. Oto przykład. W poniedziałek w rzeszowskim sądzie rozpoznanych zostało 11 spraw w trybie przyśpieszonym, większość o jazdę po pijanemu. Piotr Kluz wylicza: - Jeden adwokat miał pięć, drugi sześć spraw. Każda z nich trwała średnio pół godziny. Nie trudno wyliczyć, że obrońcy oskarżonych zarobili brutto ponad dwa tysiące zł w ciągu kilku godzin. W Rzeszowie do obsługi spraw w sądach 24 godzinnych wyznaczono 96 adwokatów.
- Na pewno mamy więcej pracy. Czy więcej zarabiamy? Będziemy to wiedzieli za jakiś czas - mówi Piotr Blajer, dziekan Okręgowej Rady Adwokackiej w Rzeszowie. Ile dostają prokuratorzy, policjanci i sędziowie, którzy również pracują w przyśpieszonym trybie? - Nie dostają za to dodatkowych pieniędzy - wyjaśnia wiceprezes sądu Tomasz Mucha. (Nowiny)

Kronika kryminalna

* Prawie 3,5 promila alkoholu miał 46-letni Ukrainiec, który kierował TIR-em z przyczepą. Około godziny 10 kierowca jadąc z Medyki w stronę Przemyśla omal nie spowodował wypadku. Chwilę po tym incydencie został zatrzymany przez policjantów z "drogówki". Mężczyzna był tak pijany, że nie miał siły, aby samodzielnie opuścić szoferkę i wsiąść do radiowozu. Po wytrzeźwieniu stanie przed sądem. Jego sprawa zostanie rozpatrzona trybie przyśpieszonym. (Nowiny)

* Policja zatrzymała kobietę i mężczyznę podejrzanych o zabójstwo 87-letniego mężczyzny, mieszkańca podprzemyskich Maćkowic. Oboje przyznali się do winy. Policjanci Sekcji Kryminalnej Komendy Miejskiej Policji w Przemyślu ustalili, że starszy mężczyzna został zamordowany w ub. poniedziałek. Zabójcy zabrali jego pieniądze, telefon komórkowy a także rzeczy, na których zostawili swe ślady. Ciało staruszka znalazł jego bratanek w piątek, wtedy też powiadomił policję. Dobę później podejrzani zostali zatrzymani. Jeszcze w sobotę przyznali się do winy. Policjanci odzyskali telefon komórkowy, część skradzionych pieniędzy. Podejrzani to 22-letnia Oleksandra B. i 24-letni Roman T., mieszkańcy Przemyśla. Dziś zapadnie decyzja w sprawie tymczasowego aresztowania obojga. Roman T. dwa tygodnie temu wyszedł z zakładu karnego, odbył karę pozbawienia wolności za kradzieże. (www.podkarpacka.policja.gov.pl)

* 16 marca w Krasicach nieznany sprawca zakradł się na jedną z działek rekreacyjnych i - korzystając z nieuwagi właścicielki - skradł z domku torebkę, w której były dokumenty i 300 zł. (Życie Podkarpackie)

* 17 marca w Cisowej 28-letnia kobieta, jadąca hondą ciciv na prostym odcinku drogi straciła panowanie nad kierownicą i zjechała na pobocze, a następnie do rowu, gdzie auto przewróciło się. W wypadku obrażeń doznali kierująca i jej pasażerowie. (Życie Podkarpackie)

* 17 marca w Przemyślu trzej mężczyźni próbowali ukraść metalowe ogrodzenie na jednej z posesji przy ul. Jasińskiego. Spłoszeni przez właściciela rzucili się do ucieczki, ale niedługo po tym zostali zatrzymani przez policjantów. (Życie Podkarpackie)

Reklama