Archiwum aktualności

Archiwalne wydanie tygodniowe: 12.02-18.02.2007 r.

Przemyśl

* Członkowie przemyskiego Ruchu Odbudowy Polski wystąpili z apelem do prezydenta maista, Roberta Chomy o natychmiastowe ustąpienie ze stanowiska.
- W wyborach, w ramach szerokiej koalicji, podjęliśmy współpracę z lokalnymi strukturami PiS oraz poparliśmy Roberta Chomę. Zatajenie informacji dotyczących jego kontaktów z SB spowodowało, że ROP podjęło wówczas decyzję w oparciu o niepełny czy nawet nieprawdziwy obraz tej osoby - twierdzą w oświadczeniu. Przypominają, że w lutym 2005 r. apelowali do radnych przemyskich i prezydenta o złożenie do IPN wniosku o autolustrację. Twierdzą, że przez prawie dwa lata Choma takiego wniosku nie złożył. (Nowiny)

To objaw tchórzostwa
* Nie przemawiają do mnie tłumaczenia pana Chomy, iż został zastraszony tym, że rodzice stracą pracę. Dla mnie to objaw tchórzostwa. Wielu było w gorszej sytuacji, siedzieli w więzieniach, ale nie zdradzali swoich ideałów. Wielu ludzi nie miało na życie, a nie uległo presji systemu - powiedziała poseł PO Elżbieta Łukacijewska podczas ubiegłotygodniowej konferencji prasowej. Konferencję zdominował temat prezydenta Przemyśla. Posłanka stwierdziła, że jeżeli ideały głoszone przez PiS nie są pustymi hasłami, Robert Choma powinien przestać być członkiem tej partii. Jak wiemy, tak też się później stało. Zdaniem posłanki PO kwestią sumienia obecnego prezydenta Przemyśla jest to, czy pozostanie na stanowisku. - Za podpisanie deklaracji abp Wielgus stracił życiową szansę, jeśli tak można mówić o stanowisku metropolity. Zapłacił więc dużą stawkę. Nie oczekuję, że pan prezydent zrezygnuje, bo wiązałoby się to z zamieszaniem i kosztami. Nie sądzę też, by oczekiwania mieszkańców były aż tak daleko idące - powiedziała poseł Łukacijewska.
- Należy się jednak zastanowić nad inną kwestią: do jakiego stopnia ciągłe wracanie do rozliczeń i historii ma odwracać uwagę Polaków od tego, co dzieje się obecnie. Brakuje lekarzy, bo nagminnie wyjeżdżają za granicę. Zaczyna brakować nauczycieli, zaczyna brakować rąk do pracy w podstawowych specjalnościach. Za chwilę w Polsce obudzimy się z pytaniem, kto będzie wypracowywał emerytury. Ekipa rządząca ma fobię rozliczeń, ale trzeba pokazać, że jeżeli rzecz dotyczy jej własnej partii, to także nie cofa się przed radykalnymi działaniami - stwierdziła E. Łukacijewska. Posłanka skrytykowała też odsuwanie z rządzących elit jednostek, które mogłyby się wybić ponad przeciętność, takich jak były minister obrony Radosław Sikorski. (Życie Podkarpackie)

* W 1975 roku SB zarejestrowała ks. Józefa Michalika bez jego wiedzy i zgody jako agenta. Kościelna Komisja Historyczna uznała, że od strony formalnoprawnej nie ma podstaw, aby stwierdzić jego rzeczywistą współpracę. On sam mówi, że nigdy nie był tajnym współpracownikiem. Nie ma żadnych materiałów SB, raportów ani pokwitowań podpisanych przez ks. Michalika. Abp Michalik - obecnie przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski (KEP) - w wywiadzie udzielonym w czwartek TVP1, PAP, IAR i KAI - powiedział, że o zarejestrowaniu go przez oficera SB jako tajnego współpracownika o pseudonimie Zefir, dowiedział się we wtorek od Kościelnej Komisji Historycznej. W związku z tym, abp Michalik postanowił ujawnić informację o działaniach SB wobec niego, gdyż - jak zaznaczył - "trzeba dążyć do prawdy, znosząc nawet oszczerstwa". Dodał, że "ma spokojne sumienie i nie ma nic do ukrycia". Podkreślił, że zdaje sobie sprawę z tego, że informacja ta dla wielu może być szokiem, ale mają też oni prawo, by poznać całą prawdę. Według Kościelnej Komisji Historycznej, nie ma żadnych materiałów SB, jakichkolwiek raportów, sprawozdań ani pokwitowań podpisanych przez ks. Michalika. "Brak jakichkolwiek materiałów nie pozwala na szersze zajęcie się sprawą. W tej sytuacji jakiekolwiek rozważania dotyczące świadomej czy nieświadomej współpracy, bądź jej szkodliwości, są bezprzedmiotowe" - uważa komisja. W ocenie komisji, z zapisów rejestracyjnych i kartoteki wynika jedynie, że 6 września 1975 roku oficer SB zarejestrował ks. Michalika jako tajnego współpracownika i nadał mu pseudonim Zefir. Według jednego z pięciu zapisów rejestracyjnych, ks. Michalik został "skreślony z ewidencji" w 1978 r., akta zostały wówczas przekazane do archiwum w Łomży, następnie 17 stycznia 1990 r. zniszczone. Do dziś żyje oficer, którego nazwisko widnieje przy wpisie ewidencyjnym. Abp Michalik złożył 4 stycznia do Kościelnej Komisji Historycznej wniosek o sprawdzenie materiałów SB w zasobach IPN na temat jego osoby. Komisja sporządziła 13 lutego sprawozdanie dotyczące materiałów archiwalnych SB udostępnionych przez IPN i niezwłocznie przekazała je arcybiskupowi. (Nowiny)

PO apeluje do posła
* Zarząd powiatu przemyskiej Platformy Obywatelskiej w wydanym oświadczeniu zaapelował do PiS o zajęcie zdecydowanego stanowiska w "sprawie Chomy". "Pan Marek Kuchciński, Poseł Ziemi Przemyskiej i szef Klubu Parlamentarnego PiS, znany od lat ze swojej bezkompromisowej postawy wobec dekomunizacji, w trakcie samorządowej kampanii wyborczej popierał osobę, której przeszłość znał. Nie szczędząc sił i środków, pomimo ostrzeżeń ze strony opozycji patriotycznej, przyczynił się znacząco do wygrania wyborów samorządowych na urząd Prezydenta Miasta oficjalnego kandydata PiS. Usunięcie tej osoby z szeregów własnej partii uważamy za próbę odwrócenia uwagi od ludzi, którzy, jeszcze kilka dni temu, swoim autorytetem, gwarantowali, że wszystko jest w jak najlepszym porządku. Wzywamy, więc pana Marka Kuchcińskiego do jednoznacznego określenia swojej postawy wobec zaistniałej sytuacji, tym bardziej że wydaje się ona patowa, co nie przypadkowo kojarzy się z ulubionym słowem pana posła - "patologiczna" - czytamy we wspomnianym oświadczeniu. Członkowie zarządu powiatu PO, podkreślając powagę sytuacji i mając na uwadze sprawne funkcjonowanie administracji miejskiej, zauważyli potrzebę wypracowania wspólnego stanowiska PO i PiS. (Życie Podkarpackie)

* Jest szansa, że wznowione zostaną kursy kolejowe z Przemyśla do Zagórza. Ciekawostka jest, że większą część tej trasy pociąg pokonuje przez terytorium Ukrainy. Ten dziwny skład kursował do 1994 r. po starych polskich torach, wybudowanych jeszcze przed II wojną św. Tuż za Przemyślem pociąg wjeżdżał na Ukrainę. Przejeżdżał kilkanaście kilometrów, aby ponownie wjechać do Polski i dotrzeć do Zagórza. O reaktywowanie trasy, która ma być swoista atrakcja turystyczną, starają się wspólnie prezydent Przemyśla i burmistrz Ustrzyk Dolnych. (Nowiny)

* Na przemyskim stoku można było szusować tylko 3 i 4 lutego. Potem przyszła odwilż i większość sztucznego śniegu po prostu ze wzgórza spłynęła. Mariusz Zamirski, szef POSiR-u, który zarządza stokiem: - Ostatnie tygodnie pokazały, że prognozy nie zawsze się sprawdzają. Tym razem, więc, choć sprawdzam je ostatnio nawet w nocy, bardzo ostrożnie podchodzę do zapowiedzi o ochłodzeniu. Mróz ma być w następnym tygodniu, tak w każdym razie twierdzą synoptycy. Jak będzie naprawdę, zobaczymy. Zamirski przyznaje, że nastroje zarządców stoku nie są radosne: - Styczeń i pół lutego stracone. Tego się nadrobić po prostu nie da. Ale zapewniam, że będziemy walczyć do końca. Jak tylko faktycznie mróz się pojawi, będziemy śnieżyć. Może uratujemy, choć końcówkę sezonu. (Życie Podkarpackie)

Niemcy znów zaatakują Rosję...
* Przemyskie Oddział Rekonstrukcji Historycznej planuje w maju odtworzyć atak Niemców na Rosję. Do miasta przyjedzie wiele grup rekonstruktorów z Polski i zagranicy. Rekonstruktorzy z Przemyskiego Oddziału Rekonstrukcji Historycznej postanowili odtwarzać początkową fazę operacji Barbarossa, czyli ataku Niemiec na ZSRR w 1941 r. Atak odbywał się w Przemyślu, San był wówczas rzeką graniczną. Do dzisiaj zachowały się radzieckie bunkry z tamtego okresu.
- Zainteresowanie udziałem w rekonstrukcji jest tak duże, że zastanawiamy się, jak zapanujemy nad oddziałami - mówi Mirosław Majkowski, dowódca Przemyskiego Oddziału Rekonstrukcji Historycznej.
- W ub. roku było 170 żołnierzy-rekonstruktorów, jednak spora część to żołnierze z przemyskiej jednostki. W tym roku pasjonatów zgłosiło się dwustu - mówi Majkowski. W 2006 r. inscenizację obejrzało prawie 10 tys. widzów. To rekord ostatnich kilkunastu lat. Organizatorzy spodziewają się, że w tym roku będzie ich 15 tys.
- Przesuniemy się nieco w górę Sanu, aby więcej osób mogło zobaczyć bitwę. Wybudujemy ziemno - drewniany schron, będą dwie linie okopów. Sprowadzimy autentyczny czołg niemiecki Panzer II oraz radzieckie armaty - wylicza Majkowski. Oprócz przemyskiego Oddziału i Grupy Rekonstrukcji Historycznej "Podkarpackie" swój udział zapowiedziały grupy z Polski, Czech, Słowacji i Rosji. Będą Trójmiejska GRH, która odtwarza czerwonoarmistów, 7. AA z Sochaczewa, czyli 7. Batalion Rozpoznawczy 4. Dywizji Pancernej Wehrmachtu, 3. Bastion Grolman z Poznania, GRH "Rhein", GRH Pionier 39, KVH Carpathia ze Słowacji i 40 Czechów.
- Skontaktowali się ze mną pasjonaci z Moskwy. Chcą przyjechać. Oni odtwarzają niemiecką Dywizję "Herman Goering". Już dzisiaj mogę powiedzieć, że będzie wszystkiego więcej i o wiele głośniej niż w ub. roku - mówi Majkowski. Inscenizacja odbędzie się 27 maja. Widzowie będą mogli ją obejrzeć za darmo. Ciekawostką będą dwie radzieckie armaty, które przez kilka ostatnich lat stały na cmentarzu wojskowym w Przemyślu, a wcześniej na pl. Zwycięstwa, dzisiejszym Manhattanie.
- Dzięki przychylności prezydenta Przemyśla Roberta Chomy, dostaliśmy te armaty w użytkowanie. Na razie dniami i nocami je remontujemy. Wezmą udział w boju, będą się przemieszczać i strzelać. Jak? To na razie nasza tajemnica. Dziękujemy również policji, straży pożarnej i przemyskiemu wojsku, które nas wspomagają - mówi Majkowski. (Nowiny)

Uczniowie pili alkohol, ale nie na dyskotece?
*- Po mieście krążą opinie przypisujące nam różne złe rzeczy, które nie nigdy nie zostały udowodnione - mówi Elżbieta Rozmus, dyrektorka Gimnazjum nr 4 przy Zespole Szkół z Oddziałami Integracyjnymi w Przemyślu. Nie ukrywamy niczego, rzetelnie i jasno informujemy o wszystkim rodziców. Uczniowie pili alkohol, ale nie na dyskotece, tylko tuż przed nią. Nie brali żadnych środków chemicznych. Dwie uczennice trafiły do szpitala, bo bardzo źle się czuły. To były dziewczyny, które nie mają problemów w nauce, nie wagarują - mówi Elżbieta Rozmus, dyrektorka Gimnazjum nr 4 przy Zespole Szkół z Oddziałami Integracyjnymi w Przemyślu. W ubiegły wtorek (6 lutego) w Zespole Szkół z Oddziałami Integracyjnymi w Przemyślu odbyła się dyskoteka. Została przerwana, bo okazało się, że kilkunastu uczniów jest pod wpływem alkoholu. Już następnego dnia po mieście rozeszły się wiadomości, że w "szesnastce" młodzież pije i bierze narkotyki, że na dyskotekach dzieje się, co chce i nikt nad tym nie czuwa. Dotarły również do naszej redakcji. Elżbieta Rozmus, dyrektorka Gimnazjum nr 4 przy Zespole Szkół z Oddziałami Integracyjnymi w Przemyślu potwierdziła fakt, że uczniowie byli pod wpływem alkoholu, ale zaznaczyła, że pili go przed dyskoteką, a nie na terenie szkoły. - Nieprawda, że w szesnastce na dyskotece był alkohol. To wyglądało inaczej. Była dyskoteka na zakończenie karnawału, połączona z walentynkami i akcją charytatywną na cele Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Przed dyskoteką, na szybkiej imprezie spotkało się kilkanaścioro uczniów gimnazjum, z klas I, II i III. Byli to i chłopcy, i dziewczęta. Miejscem ich spotkania było pomieszczenie w jednej z piwnic pobliskiego budynku. Wypili tam wódkę ukraińskiego pochodzenia, po czym weszli do szkoły. Jednak tuż po rozpoczęciu dyskoteki nauczycielka wyczuła alkohol u jednej z dziewczyn. Ponieważ dziewczyna zaczęła źle się czuć, zostało wezwane pogotowie, które zabrało ją do szpitala. Później również druga dziewczyna coraz gorzej się czuła i też trafiła do szpitala. Tam lekarze ponad wszelką wątpliwość stwierdzili, że dzieci tylko piły alkohol, nie brały żadnych środków chemicznych. Natomiast po tym fakcie szkoła przerwała dyskotekę i wezwała rodziców wszystkich dzieci, które według naszego wyczucia piły alkohol. Później, w obecności pedagoga i straży miejskiej, rozmawiałam osobiście ze wszystkimi rodzicami i dziećmi. Uczniowie na pewno wyciągną wnioski ze swojego zachowania, szczególnie po tym, jak przerazili się w sytuacji, kiedy ich koleżanki pojechały do szpitala i nie wiadomo było, co się z nimi stanie - opowiada dyrektorka i dodaje, że zostaną też wyciągnięte konsekwencje wychowawcze przewidziane w regulaminie oceniania. Dodatkowo niektórzy rodzice już wyrazili zgodę, aby uczniowie, którzy uczestniczyli w tym zdarzeniu, wykonywali jakąś pracę na rzecz szkoły. Poza tym po raz kolejny odbędą się lekcje bądź spotkania warsztatowe mówiące o tym, że alkohol to trucizna. Pani dyrektor powiedziała również, że często się spotyka z negatywnymi opiniami na temat szkoły, jednak opinie te nigdy jeszcze nie zostały udowodnione. - Naprawdę wiele robimy dla naszych uczniów. Przede wszystkim poprzez rzetelną pracę. Wprowadzamy wiele programów, między innymi program profilaktyczny "Pomost", gdzie uczniowie uczą się zachowań asertywnych, uczą się odmawiania czy odpowiedzialności karnej. Organizujemy też spotkania z pracownikami różnych instytucji: Straży Miejskiej, Policji, Miejskiego Ośrodka Zapobiegania Uzależnieniom. Dzięki klasom integracyjnym uczniowie pełnosprawni traktują swoich niepełnosprawnych kolegów jak równych sobie. Dbamy o najmłodszych uczniów, klas I - III, uczących się w osobnym budynku. Możemy się pochwalić wynikami na różnych egzaminach czy konkursach, które zawsze są powyżej średniej. A co najważniejsze, wbrew obiegowej opinii mamy bardzo dużo chętnych do gimnazjum. Co roku musimy odmawiać przyjęcia osobom spoza rejonu ze względu na brak miejsc - opowiada E. Rozmus. (Życie Podkarpackie)

* Tylko w Przemyślu nie ma filii Krajowego Rejestru Karnego. Ci, którzy potrzebują zaświadczenia o niekaralności, muszą po nie jechać do Rzeszowa.
- We wszystkich dawnych miastach wojewódzkich naszego regionu są filie rejestru, a u nas nie ma. To dyskryminacja - żali się Andrzej Mikulski instruktor nauki jazdy z Przemyśla. Instruktorzy, podobnie jak, urzędnicy, ochroniarze i strażnicy miejscy zobowiązani są w miejscu pracy złożyć zaświadczenie o niekaralności. Ci, z dawnego województwa przemyskiego, zmuszeni są po nie jechać do Rzeszowa lub wysyłać - listem poleconym - zapytanie. A to dodatkowe i duże koszty. Sąd Okręgowy w Przemyślu o utworzenie punktu informacyjnego KRK stara się już prawie dwa lata.
- Mamy przygotowane pomieszczenia, ale brakuje nam ludzi. Zwracaliśmy się do Ministra Sprawiedliwości z prośbą o przesunięcie dwóch etatów urzędniczych z Sądu Rejonowego do nas - wyjaśnia Lucyna Oleszek, rzecznik Sądu Okręgowego w Przemyślu. Do tej pory prośba pozostała bez echa. (Nowiny)

67. rocznica deportacji Polaków na Sybir
* - Na Sybirze śmierć nie była nagła, ale nieunikniona i rozłożona w czasie - mówił Antoni Blecharczyk podczas uroczystości związanych z 67. rocznicą deportacji Polaków na Sybir. Obchody zorganizował Zarząd Oddziału Związku Sybiraków w Przemyślu. Uroczystości rozpoczęły się w kościele św. Józefa Mszą św. koncelebrowaną, której przewodniczył bp Marian Rojek. Podczas mszy poświęcono sztandar Oddziału Związku Sybiraków w Przemyślu. Uczestniczyły w niej również poczty sztandarowe i orkiestra harcerska z Gimnazjum w Żurawicy. Następnie w przykościelnej sali teatralnej odbyła się uroczystość patriotyczno-artystyczna, którą przygotowali uczniowie Zespołu Szkół w Krównikach. W trakcie przedstawienia niejeden zesłaniec przypomniał sobie tamte czasy. Wspomnienia wywołały wiele emocji i łez. Prowadzący uroczystość Antoni Blecharczyk, Sybirak, który na zesłaniu spędził 6 lat, podkreślał, że przybyli na rocznicę Sybiracy są żywym pomnikiem tego tragicznego okresu w dziejach Polski. - My wszyscy deportowani, zgodnie z planem Stalina, mieliśmy umrzeć na obcej ziemi. Deportacje odbywały się w okrutnych warunkach, podczas kilkutygodniowej jazdy pociągami. Wiele osób umierało już w trakcie podróży, inni na Sybirze - mówił A. Blecharczyk. Ponadto podczas spotkania wręczono Sybirakom dyplomy i Krzyże Zesłańców. Impreza zakończyła się spotkaniem Sybiraków przy herbatce. (Życie Podkarpackie)

* Stary ratusz stał na przemyskim Rynku, kilka metrów od obecnej siedziby władz miasta. Obrys ratusza pokazują obecnie cztery walcowate kamienie, które jednak nie są zbyt widoczne. Nad koncepcją przebudowy płyty Rynku w Przemyślu dyskutować będą jeszcze architekci z Miejskiej Komisji Architektoniczno- Urbanistycznej. Zostanie im przedstawiony pomysł na przebudowę Rynku i podział jej na dwie, różniące się od siebie strefy - na średniowieczną i sąsiadującą z nią - część współczesną. Koncepcję przebudowy Rynku opracowali fachowcy z Zarządu Dróg Miejskich w Przemyślu. - Rynek zostanie podzielony na dwie części, a osią podziału będzie ul. Fredry i ul. Mostowa - wyjaśnia Jacek Cielecki, dyrektor ZDM w Przemyślu. - Na Starym Rynku będzie pochyły plac, zniwelowane zostaną uskoki, zostanie wykonany zarys ratusza, czyli pokazane zostaną fragmenty murów z ławkami, gdzie będzie można usiąść. Dodatkowo plac, gdzie niegdyś stał ratusz wyłożony zostanie innym materiałem niż pozostała część. Obrys ratusza byłby atrakcją dla turystów odwiedzających Przemyśl. Okazuje się bowiem, że ratusz wybudowany w stylu renesansowym w 1563 roku, był jednym z najpiękniejszych w ówczesnej Polsce. Rozebrany został w 1812 roku, kiedy już popadł w ruinę. W drugiej części Rynku, mniej więcej naprzeciwko obecnego Urzędu Miasta w Przemyślu, powstanie część współczesna. W skarpie ma powstać budynek z kawiarnią i dużym tarasem na dachu. Przypuszczalnie przebudowana zostanie fontanna, a nawierzchnia płyty Rynku zostanie zmieniona na równą. Nie wiadomo, czy w projekcie uwzględniona zostanie ścieżka, która obecnie przecina płytę Rynku i czy nie zostanie wycięta znaczna część drzew przy niej rosnących. Na modernizację przemyskiego Rynku wykorzystane zostaną 4 miliony złotych, które Przemyśl otrzymał z puli rządowej. Prace mają ruszyć jeszcze w tym roku. (Super Nowości)

Mają dość grzyba na ścianach!
* Mieszkańcy bloku kolejowego przy Mickiewicza już nie mają gdzie interweniować, a wilgoć na ścianach jak była - tak jest. Pisali do posła Kuchcińskiego i eurodeputowanego Zapałowskiego. Ściągnęli niemal wszystkie regionalne gazety. I nic. - A jeden pan z administracji, jak przyszedł zobaczyć, powiedział, że to wcale nie jest grzyb!... Blok kolejowy przy Mickiewicza 51 nie jest ocieplony i w tym właśnie mieszkańcy upatrują przyczyn pojawiającej się na ścianach pleśni. W ciągu ostatnich kilku lat wysłali do PKP kilkanaście próśb o remont. Bez skutku. Jedynie w 2004 roku pojawiła się pisemna deklaracja, że budynek zostanie, docieplony, ale już w ostatnich odpowiedziach biuro gospodarowania nieruchomościami stwierdziło, że firma nie ma pieniędzy i remontu (przynajmniej na razie) nie będzie. Jan Fac, pełnomocnik mieszkańców bloku, pokazuje olbrzymią teczkę skarg, jakie w tej sprawie wysłał do administracji. Pokazuje też ściany w pokoju: w górnych rogach aż czarne od pleśni: - U mnie się zaczęło ze cztery lata temu. Czyszczę, maluję i po kilku miesiącach znowu wychodzi! Sąsiadka z góry ma jeszcze gorzej. W narożnym pokoju pleśń zajmuje niemal całą ścianę: - U mnie to jest już prawie czterdzieści lat. Mąż i syn zmarli na raka. Kto wie, czy to nie od tego? W pokoju jest wyraźnie chłodno. Grzejnik jest, ale ma tylko... trzy żeberka. - Kazali nam się uzbroić w cierpliwość. Ale inne bloki ocieplają. to dlaczego nie nasz - Mówi z płaczem kobieta. O sprawie pisaliśmy kilka lat temu. Od tamtego czasu, poza czarnymi wykwitami na ścianach, nic się nie zmieniło. Dyrektor techniczny oddziału gospodarowania nieruchomościami PKP w Krakowie Janusz Flaczkiewicz-Bytno: - faktycznie, remont był planowany, ale kolej z roku na rok jest coraz biedniejsza, więc nie starczyło pieniędzy... Ale po szczegółowe informacje i w ogóle oficjalne wypowiedzi to proszę faksem przesłać zapytanie do rzecznika PKP... (Życie Podkarpackie)

* W kwietniu może dojść do szczytu prezydentów Polski i Ukrainy w Przemyślu. Władze Lwowa deklarują, że gotowe są nieodpłatnie przekazać tamtejszym Polakom działkę, pod budowę Centrum Kultury Polskiej. Natomiast w Kancelarii Prezydenta RP rozmawiano o możliwościach zwrotu Ukraińcom siedziby Narodowego Domu w Przemyślu. Spotkanie w sprawie sytuacji Polaków we Lwowie, odbyło się w Urzędzie Wojewódzkim w Rzeszowie. Z wojewodą Ewą Draus i marszałkiem Zygmuntem Cholewińskim spotkał się Petro Olijnik, przewodniczący Lwowskiej Obwodowej Administracji Państwowej. Strona ukraińska oczekuje, że w zamian za ich ustępstwa, Polacy zwrócą Ukraińcom gmach Narodowego Domu w Przemyślu. Rozmowy na ten temat w ub. tygodniu odbyły się w Kancelarii Prezydenta RP. Ich szczegóły objęte są tajemnicą. Gmach Narodowego Domu jest własnością miejską. Wcześniej pojawiły się informacje, że miasto Przemyśl, w zamian za budynek, otrzyma od Skarbu Państwa inną nieruchomość. Dopiero wtedy doszłoby do przekazania Ukraińcom Narodowego Domu. W rozmowach w Warszawie uczestniczyli prezydent Przemyśla Robert Choma, konsul generalny RP we Lwowie Wiesław Osuchowski, prezes Związku Ukraińców w Polsce Piotr Tyma oraz pracownicy Kancelarii Prezydenta RP. Polacy i Ukraińcy chcieliby, aby sprawa wzajemnych roszczeń została rozstrzygnięta przed zaplanowanymi na 28 i 29 kwietnia uroczystościami z okazji 60. rocznicy akcji "Wisła". Być może pojawią się na nich prezydenci Polski i Ukrainy. (Nowiny)

J A R O S Ł A W

Żydzi odbierają swoje
* Żydowskie Gminy Wyznaniowe już przejęły część budynków. Odebranie pozostałych to kwestia czasu. Dawna synagoga przy ul. Opolskiej w Jarosławiu i siedziba Towarzystwa Wzajemnej Pomocy Rękodzielników Żydowskich - Jad Charyjcym przy ul. Tarnowskiego już przeszły w ręce dawnych właścicieli. Instytut Informatyki Państwowej Wyższej Szkoły Zawodowej w Jarosławiu wyprowadził się stamtąd Zespół Szkół Plastycznych, również korzystający z pomieszczeń synagogi pozostanie tam. W zamian za zrobione remonty. W drugim z odzyskanych przez gminę żydowską budynków mieści się miejska biblioteka i ognisko baletowe. Miasto remontowało budynek, więc wynegocjowało dobre warunki.
- Przez półtora roku nie będziemy płacić czynszu. Potem przez rok wyniesie on 2 zł za m kw., a przez następne trzy - 4 zł - mówi Bogdan Wołoszyn, wiceburmistrz Jarosławia. (Nowiny)

* Niektórzy lokatorzy bloku na ul. Słowackiego w Jarosławiu twierdzą, że imprezy odbywające się w restauracji, mieszczącej się na parterze budynku, zakłócają ciszę nocną, a ich życie zmieniają w koszmar. Konflikt między lokatorami bloku, a restauratorem trwa od 1994 roku. Mieszkańcy budynku piszą pisma do różnych instytucji z prośbami o interwencje. Zwrócili się też do radnych Jarosławia, by zbadali sprawę. Powodem konfliktu jest działalność, którą na parterze budynku prowadzi jarosławski restaurator. Mieszkańcy skarżą się, że klienci restauracji zakłócają spokój, bo np. w nocy odbywają się głośne imprezy muzyczne. Dźwięki są na tyle donośne, że słychać je w mieszkaniach na górze. - Restaurator obniżył sufity, wymienił okna, zmodernizował wentylację, ograniczył czas otwarcia lokalu do godziny 22. - twierdzi Halina Mańkowska, radna Jarosławia, przewodnicząca miejskiej komisji rewizyjnej. - Osobie, która napisała do nas skargę na restauratora, proponowaliśmy zamianę mieszkania, ale nie skorzystała z tej propozycji. Sprawdziliśmy także na policji i w Straży Miejskiej, czy były składane skargi na zakłócanie ciszy nocnej. Okazuje się, że nikt takich interwencji nie zgłaszał. Dlatego też komisja stwierdziła, że skargi lokatorów bloku przy ul. Słowackiego nie są zasadne. Miasto zobowiązało restauratora do wyciszenia lokalu, co ten uczynił. - Gmina nie dysponuje możliwościami, by inaczej tę sytuacje rozwiązać - dodaje Halina Mańkowska. (Super Nowości)

Były rektor Antoni J. powrócił...
* Do niedawna poszukiwany przez policję Antoni J. eksrektor jarosławskiej uczelni zjawił się w piątek w jej rektoracie. Towarzyszył mu młody mężczyzna. Niespodziewanemu gościowi asystował w czasie wizyty również pracownik firmy ochraniającej szkołę. Były rektor Państwowej Wyższej Szkoły Zawodowej w Jarosławiu przyjechał po odpisy dokumentów ze swych akt osobowych. Zabrał 15 kserokopii potwierdzających jego wykształcenie i dorobek naukowy. Nie interesowały go inne dokumenty. Także te świadczące o sprawach sądowych. Swoją wizytą wywołał zainteresowanie wśród kilku pracowników. Studenci nie zwracali na niego uwagi. Były rektor nie chciał z nami rozmawiać. Wygłosił za to monolog, w którym zapowiedział rychłą karę dla oszustów, złodziei i sprzedawczyków. Kategorycznie zabronił fotografowania. Nad wykonaniem zakazu Antoniego J. czuwał ochroniarz Marek Międlar, pracownik firmy Bezpol odpowiedzialnej za ochronę uczelni. Jego zachowanie kojarzyło się bardziej z osobistą ochroną eksrektora niż szkoły. Pozwolił on na fotografię dopiero wtedy, gdy czerwony golf z Antonim J. i jego kierowcą zniknął za budynkami. Antoni J. jest skazany dwoma nieprawomocnymi wyrokami za wyłudzenie pieniędzy, korupcję, kierowanie gróźb karalnych i nakłanianie do fałszywych zeznań. Niezakończone jest postępowanie prokuratorskie o finansowanie kampanii wyborczej z kasy uczelni, nakłanianie do fałszywych zeznań i wystawianie fikcyjnych delegacji. By postawić mu zarzuty prokuratura rejonowa w Przeworsku wydała w grudniu nakaz zatrzymania Antoniego J. Nakaz został później anulowany, ponieważ akta postępowania zostały przekazane do prokuratury apelacyjnej w Krakowie.
- Postępowanie zostało uchylone z przyczyn formalnych. Nie możemy prowadzić sprawy nie mając akt. Decyzje będzie podejmować prokuratura apelacyjna - mówi Mariusz Tworek, przeworski prokurator rejonowy. (Nowiny)

R E G I O N

Dyrektorzy szkół rozliczani z ciąż
* Trzech dyrektorów podkarpackich szkól nie zgłosiło ciąż uczennic, które mają mniej niż 15 lat, do prokuratury lub na policję. Trafią za to na "czarną listę" ministra Giertycha. Mogą nawet stracić pracę. Do piątku minister edukacji czeka na informacje od kuratorów, ilu dyrektorów nie powiadomiło o ciążach nieletnich uczennic prokuratury lub policję.
- W ostatnich 2 latach mieliśmy 9 dziewcząt, które nie skończyły jeszcze 15 lat i zaszły w ciążę - wylicza Maciej Karasiński, podkarpacki kurator oświaty.
- Niestety, nie wszyscy dyrektorzy zawiadomili prokuraturę, czy policję. Różnie się tłumaczą, że nie wiedzieli, zapomnieli itp. Czy stracą przez to stanowiska?
- Może się i tak zdarzyć - dodaje. Dowiedzieliśmy się, że 3 dyrektorów powiadomiło prokuraturę, 3 nie.
- W jednym przypadku zrobił to nie dyrektor, ale kurator sądowy ojca dziecka, także nieletniego - mówi Alina Pieniążek, z-ca dyr. wydziału nadzoru pedagogicznego w kuratorium.
- W innej szkole znów zmienił się dyrektor i obecny nie wie, jak zachował się poprzednik. Jeszcze w innej dyrektor przekonuje, że nie wiedział o ciąży. O których konkretnie dyrektorów chodzi, nie wiadomo.
- Nie podamy nazw szkół ani miejscowości. Dyrektorzy nam zaufali - tłumaczą w kuratorium. (Nowiny)

* Możesz zyskać ponad 50 zł miesięcznie, jeżeli wniosek o rentę czy emeryturę złożysz w marcu, a nie w lutym. Główny Urząd Statystyczny podał już nową kwotę bazową służącą do naliczania świadczeń emerytalno-rentowych na okres marzec 2007 - luty 2008. Wyniesie ona 2059,92 zł, czyli wzrośnie w stosunku do obecnie obowiązującej (1977,20 zł) o 82,72 zł. Osoby, które chcą przejść na emeryturę lub rentę, powinny wstrzymać się kilkanaście dni ze składaniem wniosku, bo jeżeli wniosek wpłynie w lutym, ZUS naliczy im świadczenie według starej (niższej) kwoty bazowej. Kwota bazowa ma bardzo istotny wpływ na wysokość świadczenia. To ona decyduje o wysokości części socjalnej emerytury (24 proc. części bazowej). Część socjalna wynosi obecnie nieco ponad 474 zł, od marca wzrośnie do 494 zł, czyli o 20 zł miesięcznie. Kwota bazowa ma również wpływ na wysokość tzw. podstawy wymiaru świadczenia, dlatego im wyższa kwota bazowa, tym wyższe świadczenie. Złożenie wniosku w marcu gwarantuje uzyskanie wyższego świadczenia, ale świadczeniobiorca nie otrzyma wtedy lutowej emerytury (nawet gdy mu już przysługuje, bo ZUS wypłaca świadczenie od miesiąca, w którym złożono wniosek). Osoba, która przez okres służący do wyliczenia emerytury (10 lub 20 lat) zarabiała 75 proc. średniej krajowej, przepracowała 30 lat, ma 4 lata nieskładkowe (nauka), a złoży wniosek w marcu, zyska 45 zł. Osoba legitymująca się takim samym stażem, zarabiająca średnią krajową, zyska 55 zł, a zarabiająca 150 proc. średniej krajowej - 72 zł miesięcznie. Natomiast ktoś zarabiający 250 proc. średniej krajowej, z takim samym stażem pracy, zyska na wzroście kwoty bazowej ponad 106 zł miesięcznie. Na wyższej kwocie bazowej mogą również zyskać osoby, które przechodzą teraz z renty na emeryturę, bo osiągnęły właśnie wiek emerytalny. (Super Nowości)

* Honorowo oddaną krew będzie można od tego roku odliczyć od dochodu. Aby to zrobić, trzeba z Regionalnego Centrum Krwiodawstwa i Krwiolecznictwa odebrać zaświadczenie o ilości oddanej krwi. Według stawek Ministerstwa Zdrowia, za litr można odliczyć 130 zł. Oznacza to, że zdrowa, regularnie oddająca krew osoba może odzyskać nawet 292,50 zł. (można ją oddawać najwyżej 6 razy w roku, maksymalnie po 450 ml. podczas jednego pobrania). Odliczenie nie może przekroczyć 6 proc. dochodu. Ulga obejmuje też osocze. Za litr można odliczyć 170 zł i można je oddawać częściej niż krew, nie jest jednak pobierane na Podkarpaciu. (Nowiny)

Kronika kryminalna

* Na 4 lata więzienia skazał przemyski sąd Dariusza Ch. za ciężkie pobicie Doroty P. 21 sierpnia 2005 roku 20-letnia Dorota P. wracała z wesela, które odbywało się w podprzeworskim Mirocinie. Na drodze zatrzymał ją 27-letni Dariusz Ch. Powiedział, że podwiezie ją do domu. Jak wynika z aktu oskarżenia, dziewczyna nie zgodziła się na to, więc Dariusz Ch. wciągnął ją do samochodu, zablokował zamki w pojeździe, by nie mogła wysiąść i zawiózł w pobliskie pola. Tam chciał się całować, ale Dorota P. odmówiła. Mężczyzna wpadł w złość, zaczął ją dusić i pobił kluczem do kół. Dziewczyna doznała poważnych obrażeń głowy, m.in. złamania kości czaszki i stłuczenia mózgu. Następstwa tego zdarzenia, zdaniem prokuratury, są widoczne. Lekarze zdiagnozowali u Doroty długotrwały zespół stresu pourazowego. - Sąd przyjął, że oskarżony Dariusz Ch. umyślnie używał przemocy i umyślnie spowodował uszczerbek na zdrowiu Doroty P. - mówi sędzia Lucyna Oleszek, rzecznik Sądu Okręgowego w Przemyślu. - Dusił kobietę i zadał jej pięć uderzeń kluczem samochodowym w głowę. Sąd uznał, że nie było to usiłowanie zabójstwa. (Super Nowości)

* 12 lutego w Jarosławiu w okolicy mostu na Sanie doszło do zderzenia dwóch samochodów osobowych. W wyniku wypadku do szpitala trafiło pięć osób, z których jedna po opatrzeniu wróciła do domu.

* 11 lutego w Medyce podczas prac przeładunkowych czerpak koparki przygniótł pracującego wewnątrz wagonu 37-letniego mężczyznę (mieszkańca Przemyśla), który doznał ciężkich obrażeń.

* 11 lutego w Leszczawie Dolnej czterej bracia: Seweryn (14 lat), Norbert (12), Krystian (10) i Łukasz (9) włamali się do niezamieszkałego budynku i próbowali sforsować drzwi do spiżarni. W tym momencie zostali zatrzymani przez właściciela budynku i w ten sposób spiżarnia ocalała.

* W nocy z 9 na 10 lutego przeworscy policjanci w bezpośrednim pościgu zatrzymali dwóch mężczyzn i kobietę, którzy włamali się do jednego ze sklepów. Skradli stamtąd papierosy, kawę, czekoladę, piwo i 1500 zł. Łupy odzyskano w całości, a włamywacze trafili do policyjnej izby zatrzymań.

(Źródło: Życie Podkarpackie)

Reklama