Archiwum aktualności

Archiwalne wydanie tygodniowe: 05.02-11.02.2007 r.

Przemyśl

Prezydencie Choma czas odejść...
* Władze PiS skreśliły Roberta Chomę z listy członków partii bo zataił, że podpisał zobowiązanie o współpracy z SB. Jeszcze do niedawna Robert Choma uparcie twierdził, że nie współpracował z SB. Potem, że być może podpisywał tylko wezwania na przesłuchania. Kilka dni temu przyznał, że podpisał zobowiązanie o współpracy.
- Nie musiałem się przyznawać. Uważałem jednak, że tego wymaga uczciwość - twierdzi Choma. Zachowanie prezydenta wywołało burzę. Choma wyjawił prawdę w momencie, gdy przemyski poseł i przewodniczący klubu PiS, Marek Kuchciński, ogłosił deubekizację Polski. Jesienią rekomendował Chomę na kandydata na prezydenta Przemyśla. - Reakcja PiS była natychmiastowa. Pan Choma nie jest już członkiem naszej partii - mówi Bogusław Zaleszczyk, szef klubu przemyskich radnych PiS. Opozycja jednoznacznie komentuje zachowanie Chomy.
- Podpisanie współpracy z SB było tchórzostwem - stwierdziła wczoraj Elżbieta Łukacijewska, posłanka Platformy Obywatelskiej. - Wielu ludzi było w o wiele gorszej sytuacji, ale nie ulegli presji - dodała. Nie chciała jednoznacznie odpowiedzieć, czy Choma powinien podać się do dymisji. Szef miejskich struktur PO, Marek Rząsa, stwierdził, że to przede wszystkim PiS powinien się z tym zmierzyć. Janusz Zapotocki, radny Samoobrony, zwraca uwagę, że samo podpisanie zobowiązania o niczym nie przesądza. Proponuje wstrzymać się z ocenami, do czasu wyjaśnienia sprawy.
- To przykra, lecz indywidualna sprawa pana Chomy. My byliśmy i jesteśmy przeciwni grze teczkami. To sprawa prezydenta, jaką podejmie decyzję o swojej przyszłości. Oceniamy go jak pracuje dla miasta - mówi Ryszard Kulej, radny SLD. Robert Choma nie zmierza podać się do dymisji.
- Czekam na nowelizację ustawy lustracyjnej, by dowieść przed sądem mojej niewinności - twierdzi. W środę po południu na przemyskiej, miejskiej stronie internetowej umieszczono list czterech kolegów Chomy z lat studenckich. Bronią prezydenta Przemyśla. (Nowiny)

* PKN Orlen SA domaga się od Starostwa Powiatowego w Przemyślu wpisania do rejestru gruntów skażonych kilkunastu hektarów, przejętych przez tę firmę po restrukturyzacji sektora paliwowego w 1999 r., a użytkowanych wcześniej przez Centralę produktów Naftowych SA. Spełnienie tego żądania oznaczałoby w praktyce konieczność wyłożenie przez starostwo na rekultywację kilkudziesięciu milionów złotych. Zgłoszenia zanieczyszczenia powierzchni ziemi przez inny podmiot, jakie Orlen skierował do starosty przemyskiego, dotyczą gruntów położonych w Żurawicy, Starej Birczy, Nienadowej i Medyce. Poprzedni użytkownik - CPN SA - miał na nich stacje i bazę magazynową paliw. W maju 1999 r. firma ta połączyła się z płocką "Petrochemią" dając początek nowej spółce pod nazwą właśnie PKN Orlen SA. Pięc lat później zleciła ona wykonanie dokumentacji hydrologicznej wód powierzchniowych. Wyniki badań nie potwierdziły ekologicznej katastrofy. Np. w rejonie zbiornika paliwowego w Nienadowej analiza wyników uzyskanych w czasie wykonywania prac geologicznych wykazała jedynie "ponadnormatywną obecność węglowowodorków aromatycznych". Na tej podstawie starosta odmówił spełnienia żądań paliwowego giganta i odwołał się do Samorządowego Kolegium Odwoławczego w Przemyślu. Orzeczenie tego organu było dla włodarza powiatu przychylne. Uznano, że Orlen przejął prawa i obowiązki poprzednika (w tym również rekultywacji), zatem jego roszczenia są bezzasadne. Takiego samego zdania są Ministerstwo Skarbu państwa i Ministerstwo Ochrony Środowiska. Sprawy trafiły ostatecznie do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Rzeszowie, po skardze złożonej przez PKN Orlen SA. W trzech przypadkach sąd uchylił decyzje samorządowego kolegium odwoławczego i starosty przemyskiego. Spór na argumenty o dziesiątki milionów złotych zacznie się od nowa. Gdy chodzi o Nienadową, orzeczenie było pomyślne dla starostwa, ale i tu Orlen nie zamierza kapitulować. W ostatnich dniach stycznia złożył skargę kasacyjną do Naczelnego Sądu Administracyjnego w Warszawie. (Super Nowości)

* Przemyt zabytkowych mebli, statuetek, zegarów i obrazów udaremnili przemyscy celnicy. Towar zamierzał wywieźć na Ukrainę 42-letni obywatel tego państwa, jadący ciężarówką z Belgii. W Oddziale Celnym w Przemyślu zgłosił, że przewozi rozmontowane meble. Ich wartość oszacował na 52 tysiące złotych. Ważyły 2 tony. Celnicy nie dali wiary informacjom cudzoziemca. Przejrzeli zawartość pudeł. Znaleźli w nich zabytkowe meble, zegary, statuetki i obrazy. Według rzeczoznawców z Muzeum Narodowego Ziemi Przemyskiej, wszystkie one pochodzą sprzed 1945 roku. Ukrainiec nie posiadał zezwolenia na wywóz antyków poza obszar Unii Europejskiej. Celnicy przekazali je policji. (Nowiny)

Przyznali się do winy
* 45 osób, które uczestniczyły w procederze związanym z wypisywaniem "lewych" zwolnień lekarskich, zdecydowało się poddać karze bez przeprowadzania procesu. 2 stycznia br. Prokuratura Okręgowa skierowała do przemyskiego Sądu Okręgowego akt oskarżenia przeciwko 45 osobom, w którym głównym zarzutem było oszustwo. Zdaniem prokuratury, przedkładały one do Zakładu Ubezpieczeń Społecznych nieprawdziwe zaświadczenia lekarskie w celu uzyskania zasiłku chorobowego. To fragment głośnej sprawy wypisywania przez lekarzy fikcyjnych zwolnień. Przypomnijmy: 19 czerwca ub.r. funkcjonariusze wydziału do walki z korupcją Komendy Wojewódzkiej w Rzeszowie wraz z policjantami z sekcji do walki z przestępczością gospodarczą Komendy Miejskiej Policji w Przemyślu zatrzymali 17 osób podejrzanych o udział w aferze korupcyjnej. Wszyscy zatrzymani są mieszkańcami powiatu przemyskiego. Wśród nich jest 41-letni lekarz i pielęgniarka; to oni za pieniądze wydawali fikcyjne zaświadczenia o niezdolności do pracy, na podstawie których prowadzący działalność gospodarczą wyłudzali od ZUS nienależne zasiłki chorobowe. Według wstępnych szacunków, ZUS stracił w ten sposób ok. 120 tys. zł. W miarę rozwoju śledztwa zatrzymane zostały kolejne osoby zamieszane w tę aferę, w tym kilku lekarzy. W trakcie postępowania prowadzonego przez prokuraturę 45 osób, które wyłudziły zasiłki chorobowe z ZUS, przyznało się do winy. Prokuratura zdecydowała się zatem wnieść do Sądu Okręgowego w Przemyślu wniosek o skazanie ich bez przeprowadzania rozprawy i wymierzenie im uzgodnionych wcześniej kar. - Oskarżeni skorzystali z możliwości dobrowolnego poddania się karze. Inaczej mówiąc: przyznali się, że wyłudzili od ZUS pieniądze w kwotach od kilkuset do kilkunastu tysięcy złotych. Dokładnie opisali przebieg procederu, zwłaszcza relacje między nimi a lekarzami, którzy wypisywali te zaświadczenia. Sąd wymierzy im kary wnioskowane przez prokuraturę - w większości przypadków ma to być kara półtora roku pozbawienia wolności w zawieszeniu na dwa lata, grzywny oraz zobowiązanie do naprawienia szkody, czyli zwrócenie nieprawnie pobranych pieniędzy - tłumaczy rzecznik Sądu Okręgowego w Przemyślu Lucyna Oleszek. Wyrok w tej sprawie ma zapaść dziś, 7 lutego. W przemyskiej prokuraturze wciąż trwa natomiast postępowanie przeciwko lekarzom, którzy wypisywali "lewe" zaświadczenia. (Życie Podkarpackie)

* 220 czekolad ofiarowali dzieciom przemyscy strażacy-krwiodawcy. Wcześniej otrzymali je za honorowe oddawanie krwi. Każda osoba, po oddaniu krwi, otrzymuje 9 czekolad. To tzw. bomba kaloryczna, która łagodzi organizmowi gwałtowną utratę krwi. Od kilku lat przemyscy strażacy gromadzą czekolady a potem przekazują je dzieciom. Przy okazji prezentują im sprzęt gaśniczy i informują o zasadach bezpieczeństwa. W tym roku obdarowali maluchy z Przedszkola Zgromadzenia Sióstr Służebniczek w podprzemyskich Bolestarszycach i wychowanków Domu dla Dzieci i Młodzieży "Maciek" w Przemyślu. (Nowiny)

Ciekawe pomysły znanego społecznika...
* 1 marca zmienia się rozkład jazdy autobusów MZK. Zarząd firmy apeluje do mieszkańców, by do 10 lutego zgłaszali swoje zastrzeżenia. Stanisław Marko proponuje, by pod rozkładami jazdy widniało pouczenie dla osób niszczących autobusy. Stanisław Marko to osoba znana z wielu inicjatyw społecznych i ciekawych pomysłów. - Nie zawsze chcą mnie słuchać, ale ja jestem jak taki przemyski Don Kichot, który walczy z wiatrakami, czyli z ograniczeniami, z nieżyciowymi pomysłami i z rutyną - mówi. - Od dłuższego czasu apeluję do zarządu MZK w Przemyślu, by na biletach pojawiała się panorama Przemyśla, a nie tylko godło. Wydaje mi się, że byłaby to dodatkowa promocja miasta. Jerzy Uziębło, prezes MZK w Przemyślu, mówił, że nie będzie takich biletów, ponieważ wiązałoby się to ze zbyt dużymi kosztami druku. - Poza tym z naszych informacji wynika, że autobusami miejskimi jeździ minimalna liczba osób z zewnątrz - dodaje. Kolejnym pomysłem Stanisława marko jest dopisywanie pod rozkładami jazdy informacji o tym, co grozi osobie, która celowo niszczy wyposażenie autobusu. - Oczywiście, istnieje taka możliwość, bo będziemy zmieniać rozkłady jazdy - mówi prezes Uziębło. - Co prawda, umieszczamy takie informacje, w formie nalepek na rozkład jazdy, ale możemy też dopisywać taką informację. Stanisław Marko to osoba znana z różnego rodzaju inicjatyw społecznych. Jest inwalidą. Ma 77 lat. nie przeszkadza mu to w podejmowaniu wielu różnorodnych działań. Z jego pomysłu na akcję "grzecznościową" w autobusach korzysta już MZK w Przemyślu. Marko przygotował plakaty z rysunkami oraz napisem "Dziękuję, że ustąpiłeś mi miejsca" i promował w ten sposób kulturalne zachowanie w pojazdach komunikacji miejskiej. - Ten pomysł jest realizowany, a my jesteśmy otwarci na inne pożyteczne inicjatywy - zapewnia prezes Uziębło. Dodaje, że od dłuższego czasu w autobusach, przy miejscach przeznaczonych dla inwalidów, są naklejki informujące o tym, dla kogo miejsce jest przeznaczone. (Super Nowości)

* Po ulicach Przemyśla jeździ autobus, napędzany gazem ziemnym CNG. Ma zainteresować mieszkańców dobrodziejstwem tego paliwa i komfortem jazdy. Autobus to reklamówka czeskiej firmy TEDOM. Napędzany gazem ziemnym żółty autobus będzie jeździł do piątku. Wcześniej podobnie testowane były polskie jelcze i autobusy produkowane w Białorusi na licencji MAN-a.
- Testujemy autobusy, by w chwili ewentualnego zakupu wybrać ten, który spełnia oczekiwania. Chcemy, by mieszkańcy mieli okazję przyjrzeć się nowoczesnym rozwiązaniom i poznać standardy jazdy takim autobusem - mówi Rafał Porada z Kancelarii Prezydenta Przemyśla. Gaz ziemny CNG jest tańszy od popularnego gazu LPG nawet o połowę. W Przemyślu do napędzania autobusów CNG jest stosowany od połowy lat 90. Dzisiaj na tym paliwie jeździ kilkanaście autobusów miejskich. O dalszych losach programu "Rozwój Transportu" i ewentualnych zakupach autobusów zdecydują radni. (Nowiny)

Nowy nabytek pogotowia
* Od stycznia br. przemyskie pogotowie ma nową karetkę. Kosztowała 250 tysięcy złotych, a pieniądze na jej zakup pochodziły z budżetu państwa. - Cieszymy się z nowego samochodu, jednak nasze potrzeby są o wiele większe. Przydałoby się wymienić przynajmniej połowę karetek, bo niektóre z nich są z 1983 roku i na liczniku mają ponad pięćset tysięcy kilometrów przebiegu - mówi Artur Lewiński, kierownik działu transportu ze Szpitalnego Oddziału Ratunkowego w Przemyślu. Ministerstwo Zdrowia - z programu Zintegrowane Ratownictwo - przekazało 1,5 miliona na zakup 6 ambulansów na Podkarpaciu. Jeden z nich trafił do Przemyśla, pozostałe do: Brzozowa, Strzyżowa, Dębicy, Kolbuszowej i Niska. W sumie o przydział ambulansu starały się 23 placówki. Przemyskie pogotowie dysponuje ośmioma karetkami, ale na co dzień pracuje jedynie sześć z nich, bo tylko za tyle płaci fundusz zdrowia. Od siedmiu lat pogotowie nie dostało ani jednego nowego samochodu, zaś przynajmniej połowa nadaje się do wymiany. - Po pierwsze, ze względu na wiek, a po drugie - na stan techniczny i liczbę przejechanych kilometrów. Pamiętam, że jeszcze dziesięć lat temu było tak, że po przejechaniu stu tysięcy kilometrów można było składać wniosek do Ministerstwa Zdrowia o przydział nowej karetki. Teraz już tak nie jest i nawet auto mające przejechane ponad pięćset tysięcy kilometrów, a takie mamy na stanie, nie jest niestety, wymieniane - informuje Artur Lewiński, kierownik działu transportu ze Szpitalnego Oddziału Ratunkowego w Przemyślu. Tym cenniejszy jest teraz każdy nowy nabytek pogotowia. Ten, który od niedawna jeździ po powiecie przemyskim, jest bardzo nowoczesny, posiada respirator i krzesło kardiologiczne. Dodatkowym jego atutem jest podgrzewacz do kroplówek i płynnych leków oraz stałe ogrzewanie, co ma duże znaczenie podczas zimy. (Życie Podkarpackie)

Imigranci słono płacili przestępcom
* Straż Graniczna rozbiła gang trudniący się przerzutem nielegalnych imigrantów z Azji do państw Europy Zachodniej.
- W środę nasi funkcjonariusze zatrzymali na Podbeskidziu 2 mężczyzn i kobietę - informuje por. Elżbieta Pikor, rzecznik prasowy Bieszczadzkiego Oddziału Straży Granicznej w Przemyślu. - To ostatni członkowie 20-osobowej zorganizowanej grupy przestępczej. Tworzyli ją mieszkańcy Śląska, Podkarpacia i Warszawy. Zatrzymano również współdziałającego z nimi obywatela Czech. Przestępcy odbierali imigrantów ze wschodniej granicy, przewozili w głąb Polski, organizowali im pobyt, a później przerzucali do Niemiec, Włoch, Francji i Holandii.
- Zarabiali olbrzymie sumy pieniędzy - dodaje por. Pikor. - Przerzut jednego imigranta z Wietnamu do państw Europy Zachodniej kosztował nawet 5 tysięcy dolarów. W 2006 funkcjonariusze BOSG ujęli 455 nielegalnych imigrantów. Dominowali obywatele Wietnamu, Chin i Mołdawii. (Nowiny)

* Do konstrukcji swoich montaży Agnieszka Kulhawiec używa blachy i farb akrylowych. Prace Agnieszki Kulhawiec, absolwentki Instytutu Wychowania Plastycznego Uniwersytetu Rzeszowskiego można oglądać w holu przemyskiego hotelu "Gromada". Montaże powstają wycinanych nożycami fragmentów blachy, które następnie pokrywane są farbami akrylowymi. - Do jednej z prac użyłam nawet fragmentów małego fiata - Agnieszka opowiada o procesie twórczym. Na wystawie znaleźć można pejzaże, portrety, kwiaty i abstrakcje. Artystka uprawia malarstwo i rzeźbę. Jej pasją jest także fotografia. Portretuje głównie ludzi. Inspiracje do fotografii czerpie też z lasu, który nie jest jej obcy, mieszka bowiem w leśniczówce w Leszczynach koło Arłamowa. Na co dzień uczy sztuki w szkołach podstawowych w Maćkowicach i Krównikach. Jest też pedagogiem i kuratorem sądowym. To pierwsza indywidualna wystawa utalentowanej artystki. Do tej pory brała udział w kilku wystawach zbiorowych. Niedługo jej prace będzie można podziwiać w Biurze Wystaw Artystycznych w Rzeszowie. (Życie Podkarpackie)

Dług się zmniejsza
* Choć dyrekcje najbardziej zadłużonych szpitali robią, co mogą, nie wiadomo, czy tym podkarpackim uda się uniknąć komorniczych egzekucji. Dyrektor ekonomiczny Szpitala Wojewódzkiego w Przemyślu twierdzi stanowczo, iż żadnego komornika nie wpuści do placówki. Pod koniec stycznia do siedziby Narodowego Funduszu Zdrowia dotarł wyrok trybunału Konstytucyjnego, na mocy, którego placówki służby zdrowia powinny być traktowane jak wszystkie inne podmioty gospodarcze. A to sprawia, że komornicy mają prawo od 26 stycznia przejmować z NFZ wszystkie pieniądze przeznaczone dla zadłużonych szpitali (do tej pory komornik mógł zająć tylko 25 procent sumy kontraktu co miesiąc przekazywanej placówkom medycznym przez fundusz). Dotyczy to zarówno pieniędzy przeznaczanych na leczenie czy lekarstwa dla pacjentów, jak i kwot na pensje dla pracowników. Pieniądze są "chronione" tylko wtedy, gdy znajdują się na koncie szpitala. Jeśli znajdują się na rachunku NFZ, ograniczeń nie ma. Po orzeczeniu trybunału rozpoczęła się burza. Dyrektorzy wielu szpitali w Polsce obawiają się, że ich placówek nie będzie stać na leczenie. Już doszło do pierwszych dramatów. 1 lutego komornik zajął 8 mln zł z konta Akademickiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu. Zagrożone jest zdrowie, a nawet życie wielu osób. Ministerstwo Zdrowia szacuje, że w całej Polsce egzekucje komornicze mogą sięgnąć miliarda złotych. Wśród podkarpackich szpitali największy dług na Szpital Wojewódzki w Krośnie. Jego zobowiązania wobec wierzycieli sięgają kwoty 35 mln złotych. Na razie, na szczęście, nie ma obaw, ze za moment zapuka do drzwi placówki komornik. Podobnie jak do Szpitala Wojewódzkiego w Przemyślu, choć pacjęci obawiają się najgorszego. Kilka miesięcy temu dług placówki wynosił prawie 10 mln, ale każdym tygodniem się zmniejsza. Dyrektor ekonomiczny Robert Zychnowski uspokaja: - Otrzymaliśmy już długo oczekiwane środki z funduszu, które wpłynęły na konta naszych wierzycieli. Realizowany program naprawczy do szpitala przyniósł pierwsze efekty. Mamy roczny bilans ekonomiczny z 2006 r. Nie zanotowaliśmy strat! Powiem więcej: wynik finansowy jest dodatki. To najlepszy rok od wielu lat. Cały czas negocjujemy, staramy się podpisywać porozumienia z ugodowe z wierzycielami. Wielu wykazuje dobrą wolę. Stara się nas wspierać Urząd Marszałkowski. Nie ma co ukrywać - mamy problemy, ale zapewniam - żadnego komornika w naszym szpitalu nie będzie. Teraz potrzeba nam tylko i wyłącznie spokoju. (Życie Podkarpackie)

* Sporą sensację wywołał bocian, który zawitał do Przemyśla. Natychmiast zaczął reperować gniazdo na kominie przy ul. Jasińskiego. Według Przemysława Kunysza, prezesa Przemyskiego Towarzystwa Ornitologicznego, jest niemożliwe, aby był to pierwszy bociek, który powrócił już z Afryki. Jego zdaniem ptak, z jakichś powodów w ogóle nie odleciał jesienią do ciepłych krajów. Najprawdopodobniej był przetrzymywany w gospodarstwie. Ponieważ obecna aura nie przypomina zimowej, bocian wyrwał się na wolność. Kunysz przypuszcza, że jest to młody bocian. Prawdopodobnie zasiedlił pierwsze napotkane, ale nie swoje gniazdo. Nie można, więc wykluczyć, że w marcu przyleci para "prawowitych właścicieli" kominowego lokum i wyrzuci intruza. (Nowiny)

J A R O S Ł A W

* Rada Miasta na wniosek burmistrza zmieniła regulamin Straży Miejskiej. Nie ma w nim już funkcji zastępcy komendanta. Pełniący ją do tej pory Witold I., podejrzany o przywłaszczenie papierosów, jest na urlopie. Z decyzją o dalszym zatrudnianiu strażnika burmistrz czeka do prawomocnego wyroku sądu. Po odwołaniu się Witolda I. od kary nałożonej w uproszczonym postępowaniu nakazowym sprawa toczy się normalnym trybem. Andrzej Wyczawski, burmistrz Jarosławia nie chce uprzedzać faktów. Zastępcą komendanta w jarosławskiej Straży Miejskiej Witold I. na pewno nie będzie.
- Nie ma takiej funkcji w nowym regulaminie - mówi Andrzej Lichończak, zastępca przewodniczącego Rady Miasta. Uważa on, że podejrzenie o czyn karalny dyskwalifikuje do pełnienia funkcji strażnika. Niezależnie od tego, jakie będzie rozstrzygnięcie sądu. (Nowiny)

Z rynku znikną parkomaty!
* Na ulicach Sobieskiego i Opolskiej można parkować za darmo, z rynku znikną parkometry - tak zdecydowali nowi radni. Pomysł podsunął im burmistrz Andrzej Wyczawski, który wycofuje zakazy swojego poprzednika. Miniona kadencja rozpoczęła się od wyprowadzenia ruchu samochodowego z rynku, dyskusji władz miasta z kupcami i handlowcami z hali targowej oraz ekspertyz wpływ przejeżdżających samochodów na zabytkowe budynki, głownie kamienicę Orsettich, siedzibę jarosławskiego muzeum. Doprowadziło to do tego, że w mieście leży jedna ekspertyza, kilka prac konkursowych na zagospodarowanie rynku i ograniczenie ruchu pojazdów i w parkowaniu. Nowa kadencja rozpoczęła się od znoszenie wcześniej ustalonych zakazów. Dlaczego? - Nie mamy jeszcze konkretnej koncepcji zagospodarowania rynku, są jedynie pewne pomysły. Dlatego uważam, że do czasu opracowania takiego dokumentu rynek powinien być udostępniony dla pojazdów osobowych. Zwiększyliśmy ilość bezpłatnych miejsc parkowania. To na monity handlujących na hali targowej - tłumaczy burmistrz Andrzej Wyczawski. Z rynku zniknął też parkomaty. Ustawione kilka miesięcy temu nie zdały egzaminu: - Po co udawać, że parkujący na rynku i przyległych mu uliczkach korzystają z parkomatów, skoro jest zupełnie inaczej? - pyta A. Wyczawski. Radni poparli jego wniosek, by przywrócić bezpłatne parkowanie na ulicach Sobieskiego i Opolskiej. Przypomnijmy, że takie darmowe parkingi funkcjonują również na ul. Kasztelańskiej i na Małym Rynku, na ul. Spytka, ks. Filli, na placu Skargi, a także na małych parkingach przy ul. Świętojańskiej i Ordynackiej. Płatne parkingi są natomiast na rynku, przy ul. Franciszkańskiej, pomiędzy ulicami: Opolską i placem Bożnic. Pierwsza godzina parkowania kosztuje 1 zł, każda kolejna - również złotówkę. Opłaty na płatnych parkingach zbierane są w dni robocze w godz. od 8. do 16, w soboty od 8 do 16. (Życie Podkarpackie)

Dajcie nowe buty albo pieniądze...
* Rencista z Jarosławia walczy z właścicielami sklepu o zwrot markowych uszkodzonych butów. Nie chce reperowanych. Żąda wymiany na nowe albo zwrotu pieniędzy. Lesław Iwosa buty wiodącej na rynkach firmy kupił w lipcu ubiegłego roku. Marzył o takich kilka lat. - Jestem biednym rencistą i nie stać mnie na kupowanie co dwa miesiące nowego obuwia. Oszczędzałem na wszystkim, by kupić takie buty. Przynajmniej raz w życiu chciałem mieć coś porządnego i oryginalnego - mówi Lesław Iwosa. Nabytkiem cieszył się przez kwartał, bo zniszczyły się mocowania sznurówek. Lesław Iwosa poszedł do sklepu z reklamacją.
- Klient używał buty niezgodnie z przeznaczeniem. To model sportowy, a pan Iwosa na budowie kleił w nich płytki - wyjaśnia Jerzy Urbański, współwłaściciel firmy "Pantera" S.C. Mimo zastrzeżeń, sprzedawca uznał racje rencisty. Obniżył cenę uszkodzonych butów o 50 złotych i na swój koszt je naprawił. Rencisty to nie zadowoliło. Butów nie przyjął. Zdesperowany powiadomił regionalne i lokalne media, rzecznika praw konsumenta w Jarosławiu i przemyską delegaturę Wojewódzkiego Inspektoratu Inspekcji Handlowej w Rzeszowie.
- Żądam wymiany na zupełnie nowe, albo zwrotu gotówki - mówi Lesław Iwosa. Właściciele firmy twierdzą, że tak trudnego klienta nie mieli od lat. Dlatego są skłonni zakończyć wielomiesięczny spór z rencistą satysfakcjonującą go ugodą. (Nowiny)

R E G I O N

Nie masz pieczątki, odholują ci auto...
* Zawarłeś polisę OC przez internet? Uważaj. Policjant, któremu pokażesz wydruk z komputera potwierdzający wpłatę, może zabrać ci auto. Sprzedaż ubezpieczeń przez internet oferuje coraz więcej towarzystw. Informują swoich klientów, że aby jeździć samochodem wystarczy wydrukować potwierdzenie opłacenia składki lub wniosku ubezpieczeniowego. Okazuje się, że to nie prawda.
- Kierowca z takim potwierdzeniem zostanie potraktowany, jakby nie opłacił składki - wyjaśnia Bartosz Wilk z wydziały komunikacji społecznej Komendy Wojewódzkiej Policji w Rzeszowie. Policjanci tłumaczą, że nie honorują wydruków, bo ani potwierdzenie opłacenia składki, ani wniosek ubezpieczeniowy nie są dokumentami wydanymi przez ubezpieczyciela. Aby dokument był poprawny, powinna wydać go osoba uprawniona do występowania w imieniu zakładu ubezpieczeń.
- Ponieważ mamy do czynienia z dokumentem, konieczny jest podpis takiej osoby - tłumaczy B. Wilk. (Nowiny)

* Nie skutkują surowe kary ani odbieranie samochodów. Nie maleje liczba kierowców lekceważących bezpieczeństwo swoje i innych. Wynikiem drugiej już w tym roku policyjnej akcji "Trzeźwość" jest rekordowa liczba kierowców, którzy jechali po wypiciu alkoholu. Akcję "Trzeźwość na drogach Podkarpacia" policja prowadziła przez całą środę, 7 lutego. Skontrolowano 1346 kierowców. Nietrzeźwych było 52.
- Nietrzeźwość to stan, w którym stężenie alkoholu we krwi przekracza pół promila - wyjaśnia kom. Mariusz Skiba, rzecznik prasowy podkarpackiej policji. - Gdy badanie wykaże powyżej dwóch dziesiątych promila, a mniej niż pół, to jest to stan po użyciu alkoholu. Kierowanie pojazdem w tym stanie jest wykroczeniem. Na tym wykroczeniu przyłapano w środę 6 kierowców. Poprzednią akcję "Trzeźwość" policja przeprowadziła tydzień wcześniej. Skontrolowano wówczas 1187 kierowców. Nietrzeźwych było 19, a 13 jechało po użyciu alkoholu. Czy kierowcy wreszcie się opamiętają i za tydzień będzie lepiej? (Super Nowości)

Kronika kryminalna

* 3 lutego w Przemyślu na ulicy Wilsona zderzyły się ze sobą mały u duży fiat. Policjanci ustalili, że winnym był kierowca malucha, który wyjeżdżając z parkingu, nie ustąpił pierwszeństwa przejazdu. W wypadku ranni zostali kierowca malucha i jego pasażer.

* W nocy z 2 na 3 lutego w Przemyślu nieznany sprawca włamał się do salonu meblowego przy ulicy Mickiewicza i skradł trzy ceramiczne płyty grzejne o wartości 3700 zł.

* 3 lutego w Hnatkowicach nieznany jeszcze sprawca za pomocą dopasowanego klucza wszedł do jednego z domów i skradł 4550 zł.

* 2 lutego w Kupiatyczach 20-letnia mieszkanka Młodowic, jadąc oplem nie dostosowała prędkości do panujących na drodze warunków i na zakręcie wjechała do rowu, gdzie auto przewróciło się na dach.

* 2 lutego w Gaci jacyś złodzieje skradli 80 metrów kabla telefonicznego. Właściciel kabla, Telekomunikacja Polska, wyceniła straty na około 700 zł.

(Źródło: Życie Podkarpackie)

Reklama