Archiwum aktualności

Archiwalne wydanie tygodniowe: 15.01-21.01.2007 r.

Przemyśl

Czy wyciąg zbankrutuje?
* Żeby się opłaciło, przemyski stok musiałby działać około 3 miesięcy. Mamy połowę stycznia i kolej nie działa, bo nie ma zimy, a prognozy pogody wskazują, że może jej nie być wcale.W ubiegłym roku wyciąg ruszył 15 stycznia (nieoficjalnie), 28 marca sezon został zamknięty. Prowadzący nartostradę POSiR wyliczył, że przychód wyniósł niecały milion złotych (a jako czysty zysk w ubiegłym roku podawano kwotę 400 tys. zł): - Ponieważ przychody z naszych obiektów - basenu, lodowiska, hali i restauracji - wrzucamy do jednego worka, a nie wszystkie są dochodowe, ogólnie na plus nie wyszliśmy. Żeby tak się stało, wyciąg musiałby nieprzerwanie pracować minimum 3 miesiące - mówi dyrektor Mariusz Zamirski. Zatem w tym roku, żeby nadgonić straty spowodowane wyjątkowo wysokimi temperaturami i wyjść na plus, zima musiałaby potrwać do połowy kwietnia (przy założeniu, że zacznie się już teraz). Do obsługi kolei POSiR zatrudnia 16 etatowych pracowników, do tego ma umówionych 12 dodatkowych osób na czas, kiedy kolej ruszy. Wszyscy są gotowi do pracy. I czekają. Szefostwo POSiR-u, choć niechętnie, zaczyna myśleć o igelicie: - Jako narciarz zdecydowanie wolę śnieg, ale jeśli kolejne zimy będą podobne, trzeba będzie o tym poważnie pomyśleć, choć to inwestycja nietania. Jednak np. niedaleki Arłamów ruszył: - Tak, ale żeby naśnieżać, musimy mieć w nocy temperaturę około minus 6 stopni. U nas takich temperatur nie ma! W okolicy świąt było kilka chłodnych dni. Przychodzili ludzie i narzekali: śnieg pada, a wy czemu nie śnieżycie? Podjęliśmy wtedy próbę, ale się nie udało. I dziś widać, że nawet gdybyśmy wówczas naśnieżyli, pieniądze poszłyby w błoto, wszystko by po prostu spłynęło! Mimo to M. Zamirski podkreśla, że ciepła zima nie podważa zasadności samej inwestycji: - Od początku nie chodziło o czysty biznes, a o stworzenie kompleksu rekreacyjnego dla przemyślan i ofertę dla turystów. I ostatni rok pokazał, że to się sprawdziło. Trzeba tylko intensywnie myśleć o poszerzeniu oferty letniej. Mamy już całoroczny tor saneczkowy, mamy trasy rowerowe, w planach jest ożywienie okolic kopca i fortu... M. Zamirski przyznaje, że jednym z dodatkowych pomysłów na zarobek jest przeniesienie na Zniesienie miejskich imprez plenerowych, takich choćby jak zabawa sylwestrowa. W planie są letnie pikniki i koncerty. Jednak - cokolwiek by to nie było - w żaden sposób nie da takiego utargu jak nartostrada. Czy wtedy POSiR-owi zagrozi bankructwo? - Nie, jesteśmy zakładem budżetowym, w razie czego dotowanym przez miasto... Część przychodów musimy uzyskać sami. Resztę, do 50 procent, może dołożyć gmina, ale nie jest to dobre rozwiązanie. - tłumaczy dyrektor. - Jedna kiepska zima nie znaczy, że kolejne będą takie same. Pomysły typu igelit trzeba gruntownie przemyśleć: w Warszawie się górka igelitowa nie utrzymała, choć z drugiej strony - w Poznaniu działa i ma się dobrze... Na razie czekamy i liczymy, że zima, choć spóźniona, będzie. Po Jordanie zawsze przecież przychodziły chłody... (Życie Podkarpackie)

Głupi żart z bombą...
* Policja szuka osoby, która dzisiaj o godz. 17.38 zatelefonowała do klubu Sing Sing z informacją o podłożeniu w nim bomby. Niezwłocznie ewakuowano gości lokalu oraz klientów, a także personel sklepów znajdujących się w domu handlowym w piwnicach, którego jest klub. Policyjni technicy dokładnie przeszukali wszystkie pomieszczenia i nie znaleźli ładunku wybuchowego. - Sprawca tego głupiego żartu nie pozostanie bezkarny - zapewnia podinsp. Franciszek Taciuch z Komendy Miejskiej Policji w Przemyślu. - Prowadzimy jego poszukiwania. Bombowy alarm, chociaż fałszywy, postawił na nogi nie tylko policję, ale również strażaków, straż miejską, pogotowie ratunkowego, energetyków i pracowników pogotowia gazowego. (Nowiny)

Kiedy poznamy przeszłość prezydenta?
* Dlaczego prezydent Robert Choma nie widział swojej teczki, choć wie, że ona istnieje? I co to znaczy, że nie ma statusu pokrzywdzonego? Kiedy w grudniu wybuchła afera związana z podejrzeniem, że prezydent miasta był tajnym współpracownikiem o pseudonimie Krzysztof, pierwszą osobą, która publicznie się tą sprawą zajęła był... prezydent. Chodziło mu o to - jak wówczas tłumaczył - by wyprzedzić spodziewaną falę medialnych spekulacji i powiedzieć prawdę. Jednak ta prawda okazała się dość dziwna:
- Pisze Pan w oświadczeniu: " (...) podpisałem oświadczenie skierowane do SB, że współpraca z funkcjonariuszami tajnych służb nie mieści się w wyznawanym przeze mnie systemie wartości". Czy podpisywał Pan coś jeszcze?
- Na pewno nie jest to jedyny papier, jaki podpisywałem... Prezydent powiedział, że nie pamięta treści podpisywanych dokumentów, ale ma pewność że nikogo nie skrzywdził i nie musi nikogo przepraszać. Dodał, że występował do IPN o udostępnienie swojej teczki, ale mu powiedziano, że nie ma statusu pokrzywdzonego i nie może jej zobaczyć. Kto i kiedy w takim razie może zobaczyć teczkę Roberta Chomy? Co znaczy "nie ma statusu pokrzywdzonego"? Obowiązująca ustawa o IPN mówi, że pokrzywdzonym jest osoba, o której organy bezpieczeństwa zbierały informacje na podstawie celowo gromadzonych danych, w tym w sposób tajny. I dalej: "pokrzywdzonym nie jest osoba, która została następnie funkcjonariuszem lub współpracownikiem organów bezpieczeństwa państwa". No tak, ale kim jest np. osoba, o której organy bezpieczeństwa nie zbierały żadnych informacji i która nie została ani funkcjonariuszem, ani współpracownikiem? Też nie jest pokrzywdzonym, ale między jednym a drugim "nie pokrzywdzonym" jest duża różnica! R. Choma mówi, że będzie mógł zobaczyć swoją teczkę dopiero w marcu, kiedy wejdzie w życie nowelizacja ustawy o IPN. Rzeczniczka rzeszowskiego IPN Małgorzata Waksmundzka-Szarek, pytana, kto dziś może zobaczyć teczkę Roberta Chomy: - Wniosek o udostępnienie dokumentów może złożyć osoba, która wykaże, że potrzebne są jej do celów naukowych, przy czym pod tym pojęciem rozumie się także cele publicystyczne, na przyykład artykuł prasowy. Wynika z tego, że pod rządami starych przepisów prędzej do teczki prezydenta dotrą dziennikarze, niż on sam. Dziwne. Tu Małgorzata Waksmundzka-Szarek odsyła do wyroku trybunału konstytucyjnego z października 2005 r., będącego efektem skargi rzecznika praw obywatelskich właśnie w tej kwestii. We wskazanej skardze rzecznika można przeczytać m.in. "Dostępu do informacji odmawia się (...) osobom, którym nie przyznano statusu pokrzywdzonego w oparciu o art. 6 ust. 3 wydając zaświadczenie, że określona osoba nie jest pokrzywdzonym w rozumieniu ustawy. Zdaniem rzecznika, jest to równoznaczne z urzędowym stwierdzeniem, że osoba ta była funkcjonariuszem, pracownikiem lub współpracownikiem organów bezpieczeństwa państwa. Osoby te, nie mając dostępu do dotyczących ich dokumentów ani w postępowaniu przed IPN, ani też w postępowaniu przed sądem administracyjnym, nie mają żadnych szans udowodnienia, że odmowa przyznania statusu pokrzywdzonego jest bezzasadna, jako oparta np. na dokumentach sfabrykowanych".
- Trybunał orzekł, że każdy obywatel powinien mieć wgląd w dokumenty które dotyczą jego osoby... Ale proszę pamiętać, że my jako IPN ani w sprawie pana Chomy, ani żadnej innej nie wypowiadamy się z definicji... - dodaje Małgorzata Waksmundzka-Szarek. Orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego znalazło odzwierciedlenie w nowych przepisach lustracyjnych: dostęp do archiwów IPN uzyskają wszyscy tam zarejestrowani, a nie jak do tej pory - tylko pokrzywdzeni. I to właśnie miał na myśli Robert Choma, mówiąc, że dopiero w marcu zobaczy swoją teczkę. Prezydent, proszony o spotkanie i rozmowę na temat. formalnej strony całej sprawy, nie znalazł czasu. Powtórzył jednak, że zamierza ustalić zawartość swojej teczki i wystąpi do IPN o jej udostępnienie. (Życie Podkarpackie)

* Silny podmuch wiatru uszkodził dach i przewrócił komin na XVII-wiecznej, zabytkowej kamienicy w Rynku w Przemyślu. Do zdarzenia doszło około godziny 15. Połacie zerwanego poszycia dachowego spadło na chodnik, natomiast przewrócony komin wbił się w dach. Strażacy ewakuowali mieszkańców zamieszkałych na najwyższym piętrze budynku. Na miejscu są już służby nadzoru budowlanego i przedstawiciele władz miasta. Według meteorologów w nocy silny wiatr obejmie całą Polskę. Jego średnia prędkość może osiągnąć w porywach do 120 km/godz. (Nowiny)

Prezydent w Internecie
* Po kilkumiesięcznej przerwie Robert Choma ponownie wziął udział w internetowym czacie. Był pytany o trzeci most, hipermarkety i... swoje wizyty w kurii. Internauci pytali m.in. o termin rozpoczęcia budowy obwodnicy. Tu prezydent podał w odpowiedzi rok 2008. Na pytanie o trzeci most na Sanie, padła odpowiedź, że projekt został już zlecony, ma być gotowy do połowy roku 2007, a miasto podjęło już starania o zewnętrzne pieniądze na jego budowę. Uczestnicy wirtualnej dyskusji interesowali się też hipermarketami: - Czy mógłby pan uchylić rąbka tajemnicy, ile firm, sklepów WOH, jest zainteresowanych wejściem do naszego miasta?
- Poważne rozmowy prowadzimy z czterema przedstawicielami chcących zainwestować w tego rodzaju działalność. Ile ich będzie w ostateczności, zadecydują radni - odparł Robert Choma. Wśród innych pytań pojawił się niepokój o miejską zieleń (tu prezydent przyznał, że rozważa pomysł powołania etatowego miejskiego ogrodnika). Jeden z dyskutantów - powołując się na ranking najbardziej wpływowych osób na Podkarpaciu i wysokie w nim miejsce arcybiskupa Michalika - zapytał Roberta Chomę: - Czy pan również dzieli się w pałacu biskupim swoimi przemyśleniami w sprawach, dotyczących rozwoju gospodarczego miasta? Prezydent odparł: - W sprawach dotyczących wspólnych przedsięwzięć, podejmowanych przez archidiecezję i miasto - tak. Pytany o aktualne zadłużenie Przemyśla, Robert Choma podał kwotę 34,7 mln zł, wśród priorytetów na bieżącą kadencję prezydent wymienił poszerzenie granic miasta. Internauci wypytywali też o przygotowanie przez miasto tanich terenów pod budownictwo mieszkaniowe, prezydent polecał im inwestowanie w działki przy ulicy Chrobrego. Zdarzały się też odpowiedzi mało konkretne, jak na przykład:
- Dlaczego woda w Przemyślu jest taka droga? Nigdzie indziej nie ma takich cen jak u nas, w tym roku kolejne podwyżki, co się dzieje?
- Proszę o przesłanie zapytania e-mailem celem uzyskania szczegółowej odpowiedzi. (Życie Podkarpackie)

Ocalmy Pstrowskiego!
* Na jednym z bloków przy ul. bpa J. Glazera, wcześniej os. Wincentego Pstrowskiego, widnieje duża płaskorzeźba przedstawiająca tego przodownika pracy z okresu PRL. Cześć osób chce jej zniszczenia. Inni twierdzą, że należy zachować płaskorzeźbę jako jedną z nielicznych w Przemyśl płaskorzeźb plenerowych. Bloki przy ul. Glazera należą do Przemyskiej Spółdzielni Mieszkaniowej. Systematycznie, co roku, są one ocieplane. - Mamy w planach ocieplenie te to bloku, ale nie będziemy ponownie tej rzeźby zakładać, bo to wiąże się z kosztami - mówi Zbigniew Kurosz, prezes Przemyskiej Spółdzielni Mieszkaniowej. - Płaskorzeźba jest podniszczona i przypuszczalnie zostanie sprzedana na złom. Zdzisława Szeliga, miłośnik przemyskiej historii i kultury, twierdzi, że płaskorzeźba Wincentego Pstrowskiego nie powinna być niszczona. - Trzeba oddzielić od siebie dwa aspekty: ideologiczny i autystyczno-estetyczny - mówi. - Jest to pamiątka, która powinna być zachowana jako dzieło charakteryzujące pewną epokę. Przemyśl nie ma zbyt wielu urozmaiceń artystycznych typu rzeźba plenerowa czy płaskorzeźba, więc szkoda, by takie dzieło zostało zniszczone. Mieszkańcy ul. Glazera są podzieleni w kwestii zachowania płaskorzeźby. - Taka jest historia Polski i niszczenie tego, co powstało w czasach PRL-u jej nie zmieni - mówią. - Może niekonieczne powinna znajdować się na bloku, ale na pewno nie może trafić na złom.
- Na pewno przyjmiemy tę płaskorzeźbę, bo to jest historia kultury Przemyśla - twierdzi Jerzy Olbromski, dyrektor Muzeum Narodowego Ziemi Przemyskiej. - Nie wolno takiej sztuki niszczyć, przecież są np. muzea, które zbierają pomniki Lenina. Do dzisiaj trzymamy również pomniki cesarza Franciszka, który był zaborcą, ale to pokazuje, że historii nie można niszczyć, lecz należy ją ocalić i przekazać następnym pokoleniom. (Super Nowości)

* W ciągu najbliższego tygodnia Prokuratura Rejonowa w Przemyślu zadecyduje, czy wszcząć śledztwo w sprawie komornika Wojciecha K. W grudniu 2006 roku sędzia Andrzej Kowalczyk, prezes Sądu Rejonowego w Przemyślu, złożył zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez Wojciecha K. Złamanie prawa miało polegać na rzekomym przywłaszczeniu przez komornika około 180 tysięcy złotych na szkodę wierzycieli i dłużników.
- W tej sprawie trwają czynności wyjaśniające - informuje prokurator Damian Mirecki, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Przemyślu.
- Niebawem zapadnie decyzja o wszczęciu śledztwa bądź jego odmowie. W ub. roku minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro zawiesił Wojciecha K. w prawie wykonywania zawodu. Komornik jest oskarżony o żądanie od dłużników 50 tysięcy złotych łapówki. (Nowiny)

3 000 miejsc pracy
* Pod koniec ubiegłego roku w Przemyślu została utworzona Podstrefa Tarnobrzeskiej Strefy Ekonomicznej. Obecnie ma ona 12 hektarów, jednak planowane jest jej rozszerzenie do 140 hektarów. Ma to związek z kilkoma poważnymi przedsiębiorstwami, które chcą tu inwestować. Być może powstaną nawet 3 tysiące nowych miejsc pracy. Nasza redakcja dowiedziała się o tajemniczym inwestorze, który chce tutaj stworzyć produkcję włókna bazaltowego stosowanego przy produkcji płyt izolacyjnych. Jednak trudno było dowiedzieć się czegokolwiek więcej. - Trwają starania o poszerzenie tarnobrzeskiej strefy ekonomicznej. Obecnie ma ona 12 hektarów, po poszerzeniu miałaby mieć 140. Odbywają się też rozmowy z inwestorem. Ale jakim, tego na razie nie mogę powiedzieć - powiedział Witold Wołczyk z kancelarii prezydenta miasta. Informację na temat inwestora i rodzaju prowadzonej przez niego działalności udało się uzyskać w Przemyskiej Agencji Rozwoju Regionalnego. - Najpierw będziemy starali się o powiększenie podstrefy. Mamy już zgodę właścicieli gruntów, o które miałaby być ona poszerzona. Oprócz ulicy Słowackiego będą to jeszcze inne obszary, jednak na razie nie chcę mówić jakie, ponieważ dyskusje na ten temat trwają - informuje Piotr Słaby, prezes PARR. Następnym krokiem ma być uchwała Rady Miasta, mówiąca o tym, że miasto chce poszerzenia specjalnej podstrefy ekonomicznej. Później ta decyzja zostanie wysłana do Tarnobrzeskiej Strefy Ekonomicznej, która zwróci się do Rady Ministrów o objęcie podstrefą określonych obszarów. Prezes PARR potwierdził też informacje o inwestorze, który miałby wytwarzać u nas włókno bazaltowe do płyt pilśniowych i dodał, że 25 stycznia br. na sesji Rady Miasta ma on być obecny. - Inwestorem jest spółka Polski Bazalt, a sam inwestor jest kanadyjski. Mówi się o dużej liczbie osób, które mogłyby znaleźć zatrudnienie, jednak ja na razie podchodzę do tego sceptycznie. Myślę, że nawet 500 etatów to byłoby dużo jak dla naszego regionu - mówi prezes PARR. Jeżeli podstrefa zostanie poszerzona i rozmowy z inwestorem zakończą się pomyślnie, jest szansa, że firma pojawi się w Przemyślu jeszcze w tym roku. (Życie Podkarpackie)

* W Przemyślu mają być dwa nowe mosty na rzece San. Jeden z nich to część drogi obwodowej. Powstać ma za dawnymi zakładami mięsnymi i łączyć te ulicę z ul. Buszkowicką. Budowę drugiego planuje się na wysokości ulicy Rzecznej. Łączyć ma on ulicę Jana Pawła II i Grunwaldzką z Sanocką. Kierowcy, którzy chcą w godzinach szczytu przejechać przez miasto, narzekają na ogromne korki. Przedstawiają różnego rodzaju pomysły, które ich zdaniem pozwoliłyby tę sytuację "uzdrowić". - Moim zdaniem, przydałby się jeszcze jeden most, bo właśnie tutaj tworzą się największe korki - mówi Mirosław, kierowca z Przemyśla. - Co dzień jeżdżę przez most im. Orląt Przemyskich i widzę, co się dzieje. Ktoś nie pomyślał i zamiast dróg postawił na stok, który w ziemie takiej jak ta się nie sprawdził. Uważam też, że usprawnienie komunikacji w mieście wiązałoby się również z budową ronda na placu Konstytucji i na placu Na Bramie. Jacek Cielecki, dyrektor Zarządu Dróg Miejskich w Przemyślu, mówi, że budowa ronda jest mało prawdopodobna w tych miejscach, które wskazuje nasz Czytelnik. - Na placu konstytucji było kiedyś rondo, ale zostało zlikwidowane, więc to o czymś świadczy - argumentuje.
- Nie wiem, czy budowa w tym miejscu ronda poprawiłaby rzeczywiście sytuację. Dodaje, że w mieście jest zwarta zabudowa i nie ma też możliwości poszerzenia jezdni. Jego zdaniem, mogłaby istnieć możliwość budowy ronda, ale tylko na drogach wylotowych z miasta, np. tam, gdzie planowana jest droga obwodowa. Obecnie kierowcy, którzy chcą przedostać się z jednej części miasta na drugą, mogą kierować się na dwa mosty na Sanie. Jeden z nich, im Orląt Przemyskich, ma już ponad pół wieku. Drugi - im. Ryszarda Siwca, powstał około 20 lat temu. Zdaniem dyrektora ZDM, korki w mieście może jedynie rozładować budowa trzeciego mostu i całej sieci dróg dojazdowych. Projekt budowy drogi obwodowej oraz mostu został zakwalifikowany do Programu Operacyjnego dla Polski Wschodniej na lata 2007 - 2013. Być może w przyszłym roku rozpocznie się pierwszy etap inwestycji. Najszybciej most stanąłby w 210 roku. Będzie musiał bowiem przejść na nasypem kolejowym i trakcjami energetycznymi. Wzniesiony zostanie 17 metrów nad poziomem terenu, czyli stanie na wysokości czwartego piętra. - Mamy przygotowane niezbędne dokumenty, pozwolenie na budowę, prawo do gruntu - wylicza dyrektor Cielecki. - Czekamy tylko na pieniądze. Do połowy tego roku ma być gotowy projekt budowy kolejnego mostu, tym razem na wysokości ul. Rzecznej. Ta inwestycja jest na razie w planach, ale przypuszcza się, że jej wykonanie będzie łatwiejsze niż mostu na drodze obwodowej. Gmina miejska na pewno nie będzie miała dużych problemów z wykupami gruntów pod inwestycję, bowiem jest ich właścicielem w ponad 90 procentach. Kiedy jednak dojedzie do budowy mostu tego jeszcze nie wiadomo. (Super Nowości)

* Czy ikony się pisze czy maluje? Czym różnią się od siebie cerkwie ze wschodu i z zachodu eparchii przemyskiej? Jakie są tajniki warsztatu malarza ikon? - na te i wiele innych pytań odpowiedź mogli znaleźć uczestnicy konferencji z cyklu "Pogranicze polsko-ruskie - pograniczem kultur". Konferencja została zorganizowana przez Koło Naukowe Historyków Studentów PWSW w Przemyślu 12 stycznia. Jej prelegentami byli m.in.: prof. Zdzisław Budzyński (PWSW) i dr Rafał Czupryk (Uniwersytet Rzeszowski), którzy mówili o strukturze Kościołów wschodnich. Jarosław Giemza (Muzeum-Zamek w Łańcucie) przybliżył sztukę cerkiewną na terenie eparchii przemyskiej, a Małgorzata Dawiudiuk (pracownia konserwacji IKOS) pokazała, na czym w praktyce polega praca nad ikoną.
- Dla nas, studentów, taka konferencja jest kolejnym wyzwaniem do podjęcia pracy badawczej nad niezwykłym zjawiskiem, jakim jest przenikanie się dwóch kultur, gdzie jedna forma cywilizacyjna wyrasta obok drugiej, tworząc kulturę pogranicza. Bogactwo tego dziedzictwa kulturowego jest owocem osiągnięć wielu twórców - mówi o celu organizacji konferencji Żaneta Niedbała, prezes KNHS. (Życie Podkarpackie)

J A R O S Ł A W

Misiąg wiceburmistrzem
* Stanisław Misiąg został drugim wiceburmistrzem w urzędzie miasta Jarosławia. Od 2 stycznia odpowiada on za sprawy gospodarcze w mieście. W wyborach samorządowych Stanisław Misiąg z Platformy Obywatelskiej został ponownie wybrany na radnego. Jednak w wyniku zawiązanej umowy koalicyjnej PiS z PO otrzymał on propozycję objęcia funkcji wiceburmistrza. Swój mandat złożył na ostatniej sesji rady miasta pod koniec roku. W urzędzie podlegają mu: wydział gospodarki przestrzennej, ochrony środowiska, przyrody i ochrony zabytków, wydział inwestycji miejskich, wydział dróg oraz wydział gospodarki komunalnej. Misiąg w poprzedniej kadencji pełnił w radzie funkcję przewodniczącego komisji rozwoju miasta. Od 1992 r. prowadził działalność handlowo-transportową. Z wykształcenia jest magistrem administracji. Ma 52 lata, jest żonaty, ma troje dorosłych dzieci. (Życie Podkarpackie)

* Pieniądze, kurczaki, a nawet marynowane grzybki. Takie łapówki brał od pacjentów Antoni F, ordynator zatrudniony w jarosławskim szpitalu psychiatrycznym. W środę gabinet znanego w Jarosławiu lekarza Antoniego F. odwiedziło pięciu pacjentów. Ordynator wziął od nich kilkaset złotych łapówki. Chwilę potem został zatrzymany przez policjantów z Wydziału do Walki z Korupcją KWP w Rzeszowie. Oprócz banknotów, znaleziono u niego odręczne zapiski dotyczące przyjętych łapówek.
- Policjanci od ośmiu miesięcy zbierali informacje na temat ordynatora. Mieliśmy sygnały, że regularnie przyjmuje łapówki - mówi Wiesław Dybaś z zespołu prasowego KWP. Ordynator (za pomaganie w otrzymaniu rent i lewych zwolnień oraz recept) brał po 100-200 zł. Nie gardził też drobnymi "upominkami" w postaci grzybków marynowanych, kurczaków, a nawet jajek. Antoni F. w Jarosławiu uchodzi za człowieka majętnego. W krótkim czasie wybudował ekskluzywną willę. Teraz grozi mu do 8 lat więzienia. Policja zatrzymała też osoby, którzy wręczały mu łapówki. Przewiduje się, że pacjentów, którzy opłacali ordynatora, może być kilkudziesięciu. F. był już bohaterem artykułów.
- W sierpniu 2004r. za jazdę po pijanemu (2,3 promilla) sąd ukarał go wysoką grzywną i wydał mu zakaz prowadzenia pojazdów mechanicznych na dwa lata. Z tego powodu przestał być biegłym sądowym w zakresie psychiatrii - mówi Lucyna Oleszek, rzecznik Sądu Okręgowego w Przemyślu. (Nowiny)

Dobry wujek, nasz starosta
* Eksstarosta Tomasz Oronowicz zabawił się w dobrego wujka, a swojemu następcy zostawił nie lada problem. Naczelnikom podwyższył pensję nawet o 500 zł brutto, kierownikom średnio o 300 zł. Zwykli inspektorzy, których zarobki w większości wynoszą 800 zł, dostali zaledwie po ok. 100 zł. Ale byli i tacy, co na hojność starosty nie zasłużyli - ci nie dostali podwyżek. Były starosta jarosławski Tomasz Oronowicz w ostatnich dniach urzędowania podpisał nowe angaże prawie wszystkim pracownikom starostwa, a w jarosławskim urzędzie powiatowym pracuje ich aż 142. Kto z zatrudnionych dostał podwyżki? Nowy starosta odpowiada: - Łatwiej na palcach jednej ręki policzyć, kto ich nie dostał, bo okazuje się, że tylko kilka osób nie zostało obdarowanych hojną ręką mojego poprzednika - mówi Tadeusz Chrzan. Jak się nieoficjalnie dowiedzieliśmy, większość podwyżek dla naczelników wydziałów to 500 zł brutto, ale były również podwyżki rzędu 400, 300 i 200 zł. W urzędzie pracują także naczelnicy, dla których T. Oronowicz dobrym wujkiem nie był. Ci podwyżek nie otrzymali. Po podwyżce większość naczelników zarobi prawie 3 tys. zł brutto, niektórzy nawet ponad 3 tys. zł. Niemniejsze są zarobki kierowników referatów. Ci do swoich też niemałych pensji otrzymali podwyżki średnio po 300 zł. Byli kierownicy, którzy otrzymali po 400 zł, ale byli i tacy, którym eksstarosta dał tylko po 100 zł comiesięcznej podwyżki. Najmniej otrzymali zwykli pracownicy, czyli referenci i inspektorzy: zaledwie po ok. 100 zł podwyżki do pensji zasadniczej. Ci ze szczodrości T. Oronowicza zadowoleni nie są, bo ich pensje zazwyczaj wynoszą po 800 zł netto. Starosta Tadeusz Chrzan zapytany o rozwiązanie problemu: - Nie mogliśmy wypłacić pracownikom pensji bez podwyżek. Teraz musimy szukać pieniędzy na comiesięczne podwyżki. Gest byłego starosty będzie nasz kosztował 16 tysięcy złotych. Najprostszym rozwiązaniem tego problemu jest zredukowanie zatrudnienia w urzędzie - mówi. W ciągu ostatnich czterech lat pracownicy starostwa nie otrzymali podwyżki. Dlaczego były starosta nie przyznał im jej wcześniej? - Bo wcześniej nie było na to pieniędzy. Teraz pozostawiłem swojemu następcy siedemset złotych nadwyżki budżetowej. Uważam, że ludziom należały się podwyżki, a nie dostaliby ich w najbliższym czasie od nowego starosty, bo ten ich nie zna - mówi Tomasz Oronowicz. Według informacji skarbnik Starostwa Powiatowego w Jarosławiu Agnieszki Dziundzio, miesięczna kwota przeznaczana na zarobki pracowników to ok. 25 tys. zł brutto. Okazuje się, że trudno znaleźć urząd samorządowy, w którym odchodzący szef nie zostawiłby swojemu następcy niespodzianki. Pisaliśmy o urzędzie miasta w Jarosławiu i mianowaniach wręczanych swoich zaufanym pracownikom przez Janusza Dąbrowskiego. Pisaliśmy też o poczynaniach eksburmistrza Sieniawy Wacława Mikulskiego, który nie tylko mianował i zatrudniał, ale także zwalniał. Również były starosta przeworski Zbigniew Mierzwa przed końcem kadencji zatrudnił sześciu nowych pracowników, ale obecne władze rozwiązały z nimi umowę o pracę. (Życie Podkarpackie)

R E G I O N

* Policja i prokuratura, jak dotychczas, bezskutecznie tropią sprawców dwóch ubiegłorocznych głośnych zabójstw właścicieli kantorów wymiany walut.
- Śledztwo jest w toku - mówi prokuratur Damian Mirecki, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Przemyślu. - Tyle na ten temat. Śledczy unikają odpowiedzi na pytanie o podejrzanych. Zasłaniają się dobrem postępowania. Tłumaczą jedynie, że "zawsze jest szansa na zatrzymanie sprawców". Do strzelaniny doszło w Ostrowie, 16 listopada 2006 r. Zamaskowani bandyci zaatakowali trzech mężczyzn. Jeden zginął na miejscu. Drugi, właściciel kantorów, zmarł w szpitalu. Zrabowano mu ok. 300 tysięcy złotych. Na miejscu zbrodni znaleziono m.in. łuski z pocisków. Ścisłą tajemnicą objęte jest również dochodzenie w sprawie mordu, który miał miejsce na początku grudnia ub. roku w Przeworsku. Zginął właściciel kantoru wymiany walut i jego partnerka. Nie ma jednoznacznych dowodów, że obu czynów dopuścili się ci sami bandyci, choć i taka wersja brana jest pod uwagę. (Nowiny)

* Sztuczne lodowiska w powiatach jarosławskim, przemyskim i przeworskim zawiesiły lub ograniczyły działalność. W Jarosławiu sztuczne lodowisko nieczynne jest do odwołania.
- Czekamy na ochłodzenie - poinformowano nas w Miejskim Ośrodku Sportu i Rekreacji. Największe szkody wyrządził padający od kilku dni w regionie ciepły, przelotny deszcz. Na przemyskim lodowisku tworzyły się kałuże. Stąd użytkownicy musieli ograniczyć czas korzystania ze ślizgawki.
- Awaryjnie ograniczamy czas eksploatacji. Agregaty pracują całą mocą, ale jeśli taka aura nadal utrzyma się, to będzie spory kłopot - mówi Mariusz Zamirski, prezes Przemyskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji. Chodzi o finanse. Najwięcej energii i kosztów pochłania zamrożenie pierwszej warstwy lodu. Dlatego od lat w Przemyślu mówi się o zadaszeniu płyty, żeby w przyszłości ustrzec się przed kaprysami pogody. Idea ta ma jednak wielu przeciwników. Samo zadaszenie tylko częściowo ograniczy problem. Idealnym wyjściem, które sprawdziło się już w kilku ośrodkach naszego regionu, byłoby zabudowanie lodowiska i wyposażenie go w dodatkową infrastrukturę.
- Niestety, do realizacji potrzeba dużych pieniędzy - mówi prezes Zamirski. A tych w kasie miasta na razie nie ma. (Nowiny)

* Przemyśl, Bircza, Dubiecko, Lubaczów, Oleszyce, Narol. Setki wolontariuszy kwestowało na ulicach naszych miejscowości. Przy każdym sztabie przeprowadzona została aukcja. Najoryginalniejszą akcją mogą się pochwalić wolontariusze z Lubaczowa. Orkiestrowy dochód zasilały w tym mieście opłaty za strzyżenie włosów i układanie fryzur. Działający w tym mieście zakład fryzjerski "Majka" pracował w niedzielę pełną parą. Ruch był o wiele większy niż zwykle. Cały dochód przekazano na orkiestrę. Lubaczowianie mogą się również pochwalić najoryginalniejszym eksponatem wystawionym na aukcji. Była to czapka rosyjskiego weterana wojennego z Afganistanu. Jakiś czas temu, we Lwowie, kupił ją lubaczowianin Feliks Mazurek. Aukcja czapki jeszcze się nie zakończyła, potrwa do 28 stycznia. Można ją licytować na serwisie Allegro, pod adresem - http://aukcje.wosp.org.pl/show_item.php?item=112823. W poniedziałek najwyższa oferta wynosiła 80 złotych.
- Było bardzo kosmicznie! W Lubaczowie i najbliższych miejscowościach zebraliśmy 26 tys. złotych - mówi Krzysztof Czerniak, szef lubaczowskiego sztabu orkiestry. W akcji bierze udział czternasty raz. Na lubaczowskich ulicach i w sąsiednich miejscowościach kwestowało 150 osób. 51 tys. złotych zebrało stu wolontariuszy w Przemyślu. Najwięcej podczas wieczornego koncertu w Rynku. Do godz. 18 na koncie było zaledwie 15 tys. złotych. 50 wolontariuszy zbierało pieniądze w Narolu. Z kwesty i aukcji uzbierało się 16 330 zł. Na wypełnionym po brzegi Rynku gości zabawiał człowiek - guma Krzysztof Rojek. Jednym z eksponatów na aukcji był talon na wykonanie bukietu ślubnego. W Oleszycach i najbliższych miejscowościach kwestowało 40 wolontariuszy. Udało się im zebrać 12 tys. złotych. W Birczy ze zbiórki i aukcji wolontariusze zgromadzili 6154 złotych. W puszkach były również euro. W Dubiecku w akcji brało udział 30 wolontariuszy. W Kańczudze zebrano 11 tys. 600 zł. (Nowiny)

Nie chcemy płacić mandatów
* Kierowcy z Podkarpacia nie zapłacili w ubiegłym roku aż połowy spośród 123 tysięcy wystawionych mandatów karnych. Teraz te zaległości wyegzekwują od nich urzędy skarbowe. W ubiegłym roku w województwie podkarpackim wystawiono 123 tys. mandatów karnych na łączną wartość 16 mln 830 tys. zł.
- Do dzisiaj nie zapłacono prawie 67,5 tys. mandatów czyli ponad połowę - mówi Joanna Budzaj z biura prasowego wojewody. - To oznacza, że do budżetu państwa nie trafiło ponad 9 mln zł. Urzędnicy ostrzegają jednak, że kary nikt nie uniknie. Podkarpacki Urząd Wojewódzki dane osób, które nie zapłaciły mandatów, przekazuje do urzędów skarbowych.
- Otrzymując takie informacje od razu zaczynamy egzekucję zaległości - tłumaczy Stanisław Brud, naczelnik Pierwszego Urzędu Skarbowego w Rzeszowie. - Mamy na to wiele sposobów. Nasi pracownicy chodzą do domów dłużników. Jeśli taka wizyta nie przynosi skutku, urzędy skarbowe obciążają wynagrodzenie, rentę czy rachunek bankowy. Istnieje także możliwość odbioru należności przy corocznym rozliczeniu podatkowym. Dzięki temu, większość mandatów udaje się wyegzekwować. Choć często trwa to dość długo. (Nowiny)

* Za niespełna kilogramowy bochenek zapłacimy o 20 groszy więcej. Piekarze podniosą ceny jeszcze w styczniu, bo mąka i paliwo ciągle drożeją. Skutki suszy, która na przełomie lipca i sierpnia ub. roku dziesiątkowała uprawy, dziś najbardziej odczuwa przeciętny zjadacz chleba. Ceny mąki rosną niemal z miesiąca na miesiąc, więc piekarze nie mają innego wyjścia i szykują się do podwyżki cen pieczywa.
- Dziś za kilogram mąki płacimy ponad złotówkę - mówi Zbigniew Lembryk, współwłaściciel piekarni Zamojskiej w Rzeszowie. - Jeszcze latem cena wahała się między 80 a 90 gr. Nie bez znaczenia są też rosnące ceny paliw.
- Codziennie dowozimy chleb do sklepów oddalonych od naszej piekarni nawet o 60 km - mówi Jadwiga Dusza, współwłaściciel piekarni w Hyżnem. - Doliczając powrót ciężarówki, dystans robi się dwa razy dłuższy. Łatwo obliczyć, ile kosztuje nas transport. Piekarze twierdzą, że podwyżka jest nieuchronna. Jego wypiekanie powoli przestaje się opłacać.
- Teraz zarabiamy głównie na sprzedaży bułek - tłumaczy Z. Lembryk. - Bochenek chleba kosztuje u nas 2 zł, ale przypuszczam, że już niedługo będziemy musieli podnieść cenę o ok. 20 gr. Bułki też podrożeją. Wzrost cen zapowiadają również producenci makaronu.
- Teraz produkuję makaron ze starego zapasu mąki, więc przez najbliższe tygodnie nie podniosę cen. Jeśli opróżnię magazyn, a mąka będzie drożała, podniosę ceny moich wyrobów - Marek Herdzik, właściciel firmy Krismark z Pysznicy. (Nowiny)

Kronika kryminalna

* Ranna kobieta i dwa rozbite auta - to rezultat kompletnego braku wyobraźni i odpowiedzialności 23-letniego mężczyzny. 10 stycznia o godz. 21.40 w Przemyślu na ul. Słowackiego 23-letni Grzegorz M. z Grochowiec, jadąc fiatem 126p lewym pasem jezdni (pod prąd), doprowadził do czołowego zderzenia z prawidłowo jadącym oplem corsą, którym kierowała mieszkanka Przemyśla. W wypadku ranna została kobieta kierująca oplem. Sprawca wypadku miał w organizmie prawie półtora promila alkoholu. (Życie Podkarpackie)

* 15 stycznia policjanci z posterunku w Medyce ustalili i zatrzymali sprawców włamań do dwóch samochodów. Obaj włamywacze to nieletni mieszkańcy Medyki. (Życie Podkarpackie)

* 15 stycznia przed północą w Wacławicach 19-letni Dariusz T. z Kramarzówki, jadąc fiatem 126p, stracił panowanie na pojazdem i wjechał w przydrożne drzewo, a następnie na pobliskie pole. Sprawca wypadku uciekł, a dwoje pasażerów z niezbyt groźnymi obrażeniami trafiło do szpitala. (Życie Podkarpackie)

* W dniu 15 stycznia 2007 roku policjanci Sekcji Kryminalnej ustalili sprawców wybicia w nocy z 25/26 grudnia 2006 roku 17 szyb oraz w nocy 5/6 stycznia 34 szyb w Zespole Szkół Ogólnokształcących przy ul Słowackiego, a w dniu 11 stycznia 2 szyb wystawowych pawilonie sukien ślubnych przy ul Rejtana. Straty pokrzywdzeni wycenili na 3150 złotych. Sprawcami okazali się czterej mieszkańcy Przemyśla w wieku 22; 23; 27 i 32 lata. Demolki dokonali na swojej "parafii" Wszyscy mieszkają w pobliżu zdewastowanych obiektów. Ponadto policjanci ustalili, że dwaj z nich w październiku 2006 roku uszkodzili zaparkowany na ul Słowackiego samochód osobowy. Pokrzywdzony nie zgłaszał tego faktu policji ponieważ sprawcy zobowiązali się pokryć koszty naprawy samochodu. Ze złożonych, w toku dochodzenia zeznań wynika, że wszyscy najpierw pili alkohol, a później urządzili sobie "świetną" zabawę. Jak się okazało była to kosztowna zabawa. Wszyscy poniosą odpowiedzialność karną za uszkodzenie mienia (art. 288 kk) - przestępstwo zagrożone karą pozbawienia wolności do 5 lat oraz materialną - pokrycie kosztów wstawienia wybitych szyb.

źródło: www.podkarpacka.policja.gov.pl, Życie Podkarpackie)

Reklama