Archiwum aktualności

Archiwalne wydanie tygodniowe: 18.09-24.09.2006 r.

Przemyśl

Awanturujący się wicemarszałek...
* Tadeusz Sosnowski, członek zarządu województwa wywołał burdę w autobusie. Mieszkanka Przemyśla, którą zwyzywał od najgorszych, zapowiada, że zaskarży go do sądu. Dziś Sosnowski ma się stawić na dywaniku u marszałka Leszka Deptuły. Do tych skandalicznych scen doszło w ubiegły piątek w autobusie MZK. Sosnowski wraz ze sporą grupą pasażerów koło południa jechał linią nr 34. Z prawobrzeżnej części Przemyśla na Zasanie. Świadkowie twierdzą, że najprawdopodobniej był pijany.
- Na zakręcie, w rejonie osiedla Rycerskie pan marszałek stracił równowagę i upadł na podłogę autobusu. Rozeźlony zwyzywał kierowcę. Później pasażerkę z małym dzieckiem - opowiadają.
- W jej kierunku posypały się potoki wyjątkowo wulgarnych słów. Wrzaski ucichły, kiedy reprezentant Podkarpacia wysiadł z pojazdu, przeszedł parę kroków i wpadł w kępę krzaków.
- Nie jestem wrażliwa na obelgi. Gdyby to był zwykły człowiek, pewnie bym puściła je mimo uszu. Ale to przecież jedna z najważniejszych figur w województwie. Jak łobuz wypił, to niech nie pokazuje się publicznie, weźmie taksówkę, bo go stać - denerwuje się Ewa Wilgucka, jedna z pokrzywdzonych osób. Przemyślanka, o skandalicznym zachowaniu marszałka powiadomiła policję.
- To zwykła "pyskówka". Pomogliśmy poszkodowanej w zredagowaniu wniosku. Na tym nasza rola się kończy. Kobieta może wystąpić do sądu z oskarżeniem prywatnym - mówi pdinsp. Franciszek Taciuch, rzecznik KMP w Przemyślu. Publicznie poniżona kobieta czekała kilka dni na skruchę. Na próżno:
- Gdyby członek zarządu województwa przeprosił, pewnie bym mu darowała - mówi. Co przed południem Sosnowski robił w autobusie? W Urzędzie Marszałkowskim powiedziano nam, że był na urlopie. W poniedziałek i wtorek był w pracy, ale wczoraj już nie. Znów wziął urlop, tym razem do połowy października. W jego telefonie włączała się sekretarka. Co na to Leszek Deptuła, marszałek województwa?
- Jeśli to prawda, byłoby to skandaliczne zachowanie, niegodne człowieka, tym bardziej pełniącego taką funkcję - mówi wzburzony Leszek Deptuła.
- Oczekuję wyjaśnień. Poleciłem, aby zameldował się u mnie z samego rana. Czeka nas męska rozmowa. Przez telefon pan Sosnowski zaprzecza temu, co opowiada kobieta. Jeśli potwierdzą się zarzuty, wicemarszałek za to zapłaci. Nie wykluczam, że utratą funkcji - dodaje Deptuła. Naszym zdaniem decyzja marszałka może być tylko jedna - Sosnowski musi odejść ze stanowiska. (Nowiny)

* Ponad 250 uczestników II Młodzieżowego Międzynarodowego Festiwalu Kresowej Pieśni Patriotycznej wystąpiło przed przemyską publicznością. Przemyśl jest pierwszym miastem, któremu udało się zorganizować festiwal pieśni patriotycznej, będący próbą ocalenia od zapomnienia tego, co wiąże się z naszą historią, tradycją, kulturą - zwłaszcza tą kresową. Impreza adresowana jest do młodzieży mającej polskie korzenie, żyjącej na Ukrainie, Litwie i Białorusi. W tegorocznej, drugiej edycji Festiwalu wzięło udział ponad 250 młodych wykonawców. Jury festiwalowe w kategorii chórów pierwszą nagrodę przyznało chórowi Cantabile z Białorusi. Drugą nagrodę otrzymał chór Odrodzenie, a trzecią chór Lilia (oba z Ukrainy). W kategorii zespołów pierwsze, drugie i trzecie miejsce przypadło zespołom: Bijące Serduszka, Cantate Domino i duet Przyjaciółki - wszystkie z Ukrainy, Nagrodę specjalną za propagowanie polskiej pieśni przyznano Kapeli Świętojańskiej z Litwy. Europoseł Andrzej Zapałowski, gorący orędownik tego festiwalu indywidualną nagrodą wyróżnił zespół Bijące Serduszka. (Życie Podkarpackie)

"Cegiełki" na odratowanie fortu...
* Grupa zapaleńców usiłuje uratować od zniszczenia jeden z fortów poaustriackiej Twierdzy Przemyśl. Lokalne samorządy pieniędzy na renowację nie mają. Dlatego pasjonaci historii sprzedają specjalne "cegiełki". Na pomysł wydrukowania unikatowej i poszukiwanej przez kolekcjonerów "cegiełki" wpadli członkowie Stowarzyszenia 3-go Historycznego Galicyjskiego Pułku Artylerii Fortecznej im. Księcia Kinsky'ego. Znani są w Przemyślu i poza jego granicami z tego, ze prowadzą Muzeum Twierdzy Przemyśl, organizują targi staroci, a jak trzeba - pomagają w imprezach charytatywnych i promujących miasto.
- Pozostałości twierdzy Przemyśl są dziedzictwem kulturowym wielu narodów. Dlatego chcemy uratować choć maleńki fragment tej architektury. Na wsparcie samorządów na razie nie ma co liczyć - mówi Jerzy Śliwka, prezes Stowarzyszenia. Zapaleńcy, ogromnym nakładem pracy odgruzowali i oczyścili ze śmieci i chwastów Fort XV "Borek". Ma spełniać rolę muzeum i atrakcji turystycznej. Pasjonaci liczą, że 10-złotowe "cegiełki", które rozprowadzają poprzez Muzeum Twierdzy i na różnego rodzaju imprezach, pomogą im w realizacji zamiarów. (Nowiny)

* 54-letni Andrzej T. był cichym i spokojnym człowiekiem. Nikomu nie wadził, ani nie podpadał. Miał tylko jedną wadę: lubił trochę wypić. W poniedziałek, 11 września, późnym popołudniem naszła go chętka i poszedł do znajomego na Franciszkańską, licząc, że tam znajdzie się coś do wypicia. Nie przypuszczał, że idzie po śmierć. Wmieszkaniu na drugim piętrze, a właściwie w melinie - bo trudno nazwać mieszkaniem obskurny pokój, w którym jedynymi sprzętami są: rozwalona wersalka, resztki dwóch foteli i połamane szafki, z których jedna służy za stół - były już cztery osoby. Właściciel lokalu 29-letni Jacek O., który 11 lat swojego niedługiego życia spędził w więzieniu, 26-letni Rafał R., również karany, oraz 40-letnia Edyta S. (nosząca w swoim środowisku ksywę Lodołamacz) i 23-letnia Małgorzata S. Towarzystwo balowało już od dłuższego czasu, a ponieważ właśnie skończył się im alkohol, ucieszyli się z nadejścia Andrzeja T., który dorzucił pięć złotych na kolejną flaszkę. Bardzo szybko sobie z nią poradzili i zażądali od Andrzeja T., pieniędzy na następną. Ten przyznał, że wprawdzie ma jeszcze dziesięć złotych, ale musi oddać komuś dług, więc nie może im dać ani grosza. To tylko rozwścieczyło Jacka i Rafała. Któryś z nich rąbnął Andrzeja T. pięścią w twarz, drugi poprawił tak, że mężczyzna runął na podłogę. Wtedy obszukali mu kieszenie, zabrali dziesięć złotych, za które natychmiast kupili dwie butelki wódki i kontynuowali biesiadę, nie zwracając uwagi na nieprzytomnego Andrzeja T. Dopiero po pewnym czasie przypomnieli sobie o nim i wtedy zaczęli się nad nim znęcać. Najpierw tłukli, czym popadło, potem zaczęli skakać po ciele nieprzytomnego mężczyzny, na końcu Jacek przywalił go szafką zerwaną ze ściany. Wtedy zmęczeni położyli się spać u boku kompletnie pijanych kobiet, nie przejmując się okrwawionym mężczyzną. Prawdopodobnie wtedy Andrzej T. nie żył. (Życie Podkarpackie)

* Spalona chemią trawa i fetor jak w zakładach chemicznych. Tak się prezentuje jeden z rekreacyjnych ciągów pieszych w Przemyślu. Chodnik łączy miasto z podprzemyskimi Prałkowcami. Biegnie doliną wzdłuż Sanu. Dlatego upodobali go sobie sportowcy, kolarze i spacerowicze. Do czasu aż ktoś wylał tu chemikalia.
- Przez pierwsze dni nie dało się tędy biegać. Aż w płucach dusiło - mówi Krystyna, która lubi nad Sanem uprawiać jogging. Skarżyły się też matki z dziećmi na wózkach i właściciele psów. Przez lata kępy traw spomiędzy chodnikowych płytek służby miejskie usuwały ręcznie, czyli ekologicznie. Teraz pracownicy Zarządu Dróg Miejskich ułatwili sobie robotę i spryskali chwasty herbicydem. Preparat spalił zielone kępy aż do korzeni.
- Rzeczywiście, służby drogowe użyły herbicydu o działaniu układowym. Dlatego chwasty niszczone są aż do korzeni. Jednocześnie uspokajam, że zastosowano preparat o niskiej szkodliwości i według norm nie jest niebezpieczny dla ludzi - mówi Witold Wołczyk z kancelarii prezydenta Przemyśla. Zapewnił przy tym, że spalone herbicydem trawy będą usunięte z chodnika i utylizowane. (Nowiny)

Dwie godziny walczyli z ogniem
* Ponad dwie godziny walczyli z ogniem strażacy i członkowie Zakładowej Służby Ratowniczej w zakładach "Fibris" SA w Przemyślu, produkujących płyty pilśniowe. W niedzielę, 10 września, ryk strażackich syren postawił na równe nogi większość mieszkańców ulicy Bohaterów Getta i Lwowskiej. Tamtędy bowiem - jeden za drugim - pędziło aż pięć samochodów z Jednostki Ratowniczo-Gaśniczej KM PSP w Przemyślu. To był znak, że dzieje się coś naprawdę groźnego. Około g. 13.20 wpłynęło zgłoszenie o pożarze w zakładach "Fibris" SA, zajmujących się produkcją płyt pilśniowych. Pierwsza jednostka dotarła na miejsce po 6 minutach od zgłoszenia. Na szczęście, akcję gaśniczą prowadził już zastęp Zakładowej Służby Ratowniczej. Gdyby nie to, prawdopodobnie doszłoby do znacznie większych strat, płyty wiórowe bowiem są bardzo łatwopalne. Do pomieszczenia o wielkości 256 m kwadratowych trafiają gotowe płyty, które wymagają jeszcze utwardzenia w bardzo wysokich temperaturach. Na miejscu pracowało łącznie ponad 30 osób (17 z jednostek OSP). Pożar, wybuchł w suszarni płyt porowatych, w tej samej, w której paliło się już rok temu. Strażacy musieli użyć specjalistycznej drabiny, aby strumieniami wody obronić dach hali produkcyjnej, na który mógł przedostać się ogień. Akcja trwała 2 godziny i 14 minut. Według wstępnych wyliczeń straty oszacowano na ok. 4 tys. zł, a uratowane mienie na ok. 100 tys. zł. (Życie Podkarpackie)

* Zarzut narażenia dzieci na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia postawiła Prokuratura Rejonowa w Przemyślu 29-letniemu mężczyźnie oraz 46-letniej kobiecie. Niebawem obydwoje staną przed sądem. Do pierwszego ze zdarzeń doszło pod koniec sierpnia br. na ul. Łukasińskiego w Przemyślu. 29-latek prowadzący wózek ze swoim 6-tygodniowym synkiem przewrócił go na chodnik. Maleństwo wypadło doznając pęknięcia czaszki i krwiaka głowy. Mężczyzna miał 3,85 promila alkoholu.
- Ranne niemowlę wróciło do zdrowia i opuściło szpital - poinformowano nas wczoraj na oddziale chirurgii dziecięcej Szpitala Wojewódzkiego w Przemyślu. Drugi przypadek będący dowodem skrajnej nieodpowiedzialności 46-letniej babci 3-miesięcznego dziecka odnotowano na początku września br. Kobieta idąc Wybrzeżem Piłsudskiego w Przemyślu zataczała się (2,5 promila) i o mały włos nie upadła na jezdnię. Razem ze sobą mogła pociągnąć maleństwo wiezione w wózku. Kompletnie pijaną opiekunkę policjanci odwieźli do izby wytrzeźwień. Obojgu przemyślanom postawiono zarzut narażenia dzieci na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia.
- Za taki czyn grozi do 5 lat pozbawienia wolności - informuje prokurator Elżbieta Więcław, zastępca prokuratura rejonowego w Przemyślu.
- W każdym przypadku, gdy widzimy opiekunów dzieci mogących być pod wpływem alkoholu, musimy alarmować policję - mówi psycholog Alicja Sabatowska z Rodzinnego Ośrodka Diagnostyczno-Konsultacyjnego przy Sądzie Okręgowym. - Tak właśnie postąpiły osoby, które zauważyły nietrzeźwego ojca i babcię. 6-tygodniowe niemowlę jest w przemyskim Domu dla Dzieci i Młodzieży "Maciek". O jego dalszych losach zadecyduje tutejszy Sąd Rodzinny i Nieletnich. Drugie z dzieci wróciło do matki. (Nowiny)

Skandal czy nie skandal?
* W ubiegłym tygodniu gościł w mieście ambasador Rumunii, jednak mimo wizyty w magistracie, nie zdołał spotkać się z prezydentem. Nieoficjalnie incydent określono mianem skandalu, ale służby prasowe prezydenta twierdzą, że żadnego incydentu nie było. Nie było żadnego skandalu dyplomatycznego. Prezydent Robert Choma z przyjemnością spotkałby się z panem ambasadorem i podjął go z honorami należnymi dyplomacie na tak wysokim stanowisku, ale niestety nie miał żadnej oficjalnej informacji z ambasady Rumunii określającej konkretnie dzień i godzinę takiego spotkania. O tym, że pan ambasador jednak przyjechał do Przemyśla prezydent dowiedział się przypadkowo, w miejscu i czasie, które nie pozwoliły na szybkie zaaranżowanie spotkania. - wyjaśnia Witold Wołczyk z UM. Jednak Krystyna Shmeruk, szefowa fundacji "Dziedzictwo", która niedawno organizowała w Przemyślu festiwal Galicja, jest takim tłumaczeniem zaskoczona: - Nic nie wiem o żadnym skandalu, bo nie byłam jego świadkiem. Ale faktem jest, że przez cztery dni usiłowałam umówić pana ambasadora z panem prezydentem i przez cztery dni żadnej odpowiedzi z magistratu nie otrzymałam... Pracownik urzędu dostał ode mnie imiona, nazwiska i inne niezbędne dane członków rumuńskiej delegacji. Jednocześnie umawiałam pana ambasadora z burmistrzem Leżajska. Po dwunastu godzinach przyszła stamtąd odpowiedź z propozycją spotkania, wspólnego obiadu, zwiedzania... Przy okazji nawet sprawę autostrady omówiono... Wiem, że pan ambasador był w przemyskim magistracie i nikogo nie zastał. Ponoć skończyło się to trzaśnięciem drzwiami. Przyjechałam, zaprosiłam go na obiad, próbowałam łagodzić sytuację. Miłe to wszystko nie było, ale nie wiem, kto tę sprawę nagłaśnia, bo na pewno nie ja. Daleka jestem od polityki. Szkoda tylko, że tak głupio wyszło... (Życie Podkarpackie)

* W Centrum Kształcenia Praktycznego zainstalowano nowoczesne stanowiska do badania geometrii kół w samochodach. To najnowsze urządzenia na świecie. Będą się na nich szkolić przemyscy uczniowie.
- Jest to sprzęt najwyższej klasy, używany w najlepszych warsztatach samochodowych na świecie. Cieszymy się, że je mamy. Uczeń, który na nich popracuje, nie będzie się wstydził swoich umiejętności nie tylko w Polsce, ale nawet na Zachodzie - mówi Ryszard Miśniak, dyrektor CKP w Przemyślu. Zamontowano również inny sprzęt. To trzy nowoczesne analizatory spalin oraz diagnoskopy, czyli komputery ułatwiające samochodową diagnostykę.
- To urządzenie do badania samochodów wyprodukowanych po 2000 r., w których jest komputer pokładowy. Mechanik podłącza tylko wtyczkę i na monitorze widzi, gdzie są usterki. System bada silnik, zawieszenie, hamulce i inne - tłumaczy Łukasz Mamia, inżynier serwisowy z firmy, która zamontowała urządzenia. Aparatura została kupiona za pieniądze z Europejskiego Funduszu Społecznego. Za niedługo, kosztem 900 tys. złotych, zostaną wyremontowane warsztaty samochodowe. Powstanie w nich nowoczesna stacja diagnostyczna. (Nowiny)

Wrócili bezpiecznie z Kosowa
* Dowódca XIII zmiany Polskiego Kontyngentu Wojskowego KFOR - ppłk dypl. Jerzy Mizgała dotrzymał słowa. Rok temu, przed wyjazdem żołnierzy do Kosowa obiecał, że postara się, aby z misji pokojowej wszyscy wrócili do domu cali i zdrowi.
- Melduję wykonanie zadania bez strat - taki meldunek złożył wczoraj na uroczystym apelu z okazji powrotu do macierzystych koszar 270 żołnierzy Polsko-Ukraińskiego Batalionu Sił Pokojowych. Przez 12 miesięcy razem z 270 Ukraińcami i 30 Litwinami pełnili oni służbę w siłach międzynarodowych KFOR w południowej części Serbii i Czarnogóry. W gminach: Strpce, Kacanik i Deneral Jankovic monitorowali przestrzeganie porozumień i traktatów międzynarodowych, stali na straży spokojnego bytu i udzielali pomocy humanitarnej mieszkańcom Kosowa.
- Już kolejny raz nasi żołnierze dowiedli swego profesjonalizmu i sprawności w wojskowym rzemiośle - z uznaniem podkreślił płk dypl. Wiesław Wawrzyniak, zastępca dowódcy 21 Brygady Strzelców Podhalańskich, honorując wczoraj ppłk. dypl. Jerzego Mizgałę pamiątkową szablą.
- Jesteśmy z was dumni - pogratulował żołnierzom POLUKRBAT-u wicewojewoda Dariusz Iwaneczko. (Nowiny)

* Zamek Kazimierzowski, Muzeum Dzwonów i Fajek oraz punkt widokowy na Wieży Zegarowej - te miejsca najchętniej odwiedzali turyści, którzy w tym roku zawitali do nadsańskiego miasta. Według Witolda Wołczyka z kancelarii prezydenta Przemyśla, kończący się powoli sezon można zaliczyć do udanych. Pod koniec września br. do Urzędu Miejskiego spłyną dokładne dane o liczbie sprzedanych biletów upoważniających do wstępu do tutejszych muzeów.
- To da nam pewien obraz o skali ruchu turystycznego - mówi Wołyczk. - Ważne jest, że oprócz gości z Polski na dłużej zatrzymywali się u nas cudzoziemcy, m. in. Ukraińcy. Ci ostatni wbrew obiegowej opinii bynajmniej nie przyjeżdżali tutaj tylko w celach handlowych. Ryszard Jóźwik, przemyski przewodnik PTTK, z ponad 40-letni stażem, twierdzi, że przyjezdni są zachwyceni architekturą nadsańskiego miasta.
- Urzeka ich zwłaszcza starówka i znajdujące się tutaj kościoły - zapewnia Jóźwik. - Niemal obowiązkowym punktem zwiedzania Przemyśla jest podziwianie jego panoramy z Kopca Tatarskiego, Wieży Zegarowej i Winnej Góry. Wizyta w Muzeum Dzwonów i Fajek oraz w Zamku Kazimierzowskim to kolejne miejsca chętnie odwiedzane przez turystów.
- Zdaniem tych, którzy byli u nas kolejny raz, miasto zmienia się na "plus" - dodaje Ryszard Jóźwik. - Owszem dostrzegają także "minusy", np. zbyt słabą promocję Przemyśla w kraju i za granicą. Brud, zwłaszcza na ul. Dworskiego i przyległych, zdewastowana budka przy wjeździe na parking obok wyciągu narciarskiego, obskurne ławki przy ul. Mickiewicza to niektóre mankamenty dostrzeżone przez gości. Do tego dochodzą jeszcze obskurne elewacje kamienic, również tych w centrum oraz plejada szpecących je reklam.
- Odniosłam wrażenie, że sklepikarze umieszczają szyldy tam, gdzie im pasuje - twierdzi pani Magdalena, wrocławianka spotkana na ul. Kazimierza Wielkiego w Przemyślu. - Straszny chaos, chyba żaden z urzędników nad tym nie panuje. (Nowiny)

Nieodpowiedzialnie głupi żart...
* Do 3 lat więzienia grozi sprawcy fałszywego alarmu bombowego, który zakłócił spokój mieszkańców przemyskiego osiedla Rycerskie. Był strach, nerwy i blisko dwugodzinne, pełne napięcia oczekiwanie. W piątkowe wczesne popołudnie w mieszkaniu pani Heleny zadzwonił telefon. Odebrała. Nieznany rozmówca w średnim wieku poinformował ją, że w budynku jest ładunek wybuchowy. Starsza kobieta nie straciła zimnej krwi. Zagroziła, że natychmiast zadzwoni na policję, co też zaraz zrobiła i ze szczegółami opowiedziała o zdarzeniu. W ciągu kilku minut na osiedle przyjechali strażacy, pogotowie ratunkowe, strażnicy miejscy oraz policjanci. Błyskawicznie ewakuowali wszystkich mieszkańców 4-klatkowego bloku przy ul Sikorskiego 13.
- To konieczność - zapewnia podinspektor Franciszek Taciuch z Komendy Miejskiej Policji w Przemyślu. - W takich sytuacjach należy do maksimum zredukować niebezpieczeństwo. Po odcięciu dopływu gazu i prądu budynek przeszukali policyjni pirotechnicy. Nie znaleźli bomby. Mieszkańcy mogli wrócić do siebie.
- Autor tego skandalicznego i nieodpowiedzialnego żartu powinien nie tylko ponieść koszty całej akcji, ale dodatkowo trafić za kratki - uważa pan Jerzy, mieszkaniec osiedla Rycerskie.
- Zasłużył na taką samą karę jak ten 31-latek, którego kilka dni temu warszawski sąd skazał za grożenie bombą z sarinem. Dostał 2,5 roku więzienia - dodaje mężczyzna. Policja zapewnia, że wykryje sprawcę bombowego alarmu. Funkcjonariusze podejrzewają, kto mógł być jego autorem. Przeszło rok temu ewakuację z takiego samego powodu przeżyli mieszkańcy z ul. Rogozińskiego w Przemyślu. O podłożeniu ładunku, którego nie było, zaalarmowała pijana lokatorka. (Nowiny)

* Kiedyś przemyski radny z ramienia SLD, potem członek RPS, dziś bezpartyjny i szef fundacji "San" Janusz Zapotocki wygrał konkurs na szefa rzeszowskiego Agrohurtu - największego w Podkarpackiem centrum, zajmującego się handlem artykułami rolno-spożywczymi. Regionalna prasa określiła nominację Janusza Zapotockiego jako polityczną, a konkretnie - z inspiracji Samoobrony, ponieważ największe udziały w Agrohurcie ma Agencja Restrukturyzacji Rolnictwa, podległa ministrowi Andrzejowi Lepperowi (rada nadzorcza Agrohurtu to w większości jego ludzie). Nowy prezes Agrohurtu twierdzi, że wygrał konkurs, bo miał najlepsze kwalifikacje i nie ma to nic wspólnego z polityką. W wypowiedzi dla Nowin przyznał jednak: "(...) jeżeli w przyszłości starałbym się o wstąpienie do jakiejś partii, byłaby to niewątpliwie Samoobrona. Tymczasem i "najlepsze kwalifikacje" nowego prezesa Agrohurtu stoją pod znakiem zapytania. Mocno spóźnioną maturę Janusz Zapotocki zrobił w centrum edukacyjnym działającym przy Fundacji "San", gdzie był wówczas wiceprezesem. Tytuł inżyniera zdobył w przemyskiej Wyższej Szkole Gospodarczej, potocznie zwanej "kuźnią kadr" Samoobrony - studiowały tu posłanki Łyżwińska i Zbyrowska. Wypytywany przez dziennikarzy o wykształcenie, Janusz Zapotocki podkreśla, że ma też dyplom UMCS i ukończył kurs na członków rad nadzorczych. Odoba Janusza Zapotockiego była przedmiotem wielu publikacji, kiedy przed kilkoma laty w ręce dziennikarzy wpadła tajna umowa między nim a szefem miejskiego SLD Franciszkiem Siwargą. Umowa dotyczyła wzajemnych świadczeń obu panów w razie wygranych wyborów parlamentarnych. Po skandalu, który wówczas wybuchł, miejskie struktury SLD zostały rozwiązane. Z informacji nieoficjalnych wynika, że na nowym stanowisku Janusz Zapotocki ma zarabiać około 10 tys. zł brutto, czyli więcej niż prezydent Przemyśla Robert Choma czy starosta powiatu przemyskiego Stanisław Bajda. (Życie Podkarpackie)

J A R O S Ł A W

Specjalizował się w kradzieżach antyków...
* W ubiegłym tygodniu policjanci z sekcji kryminalnej Komendy Powiatowej Policji w Jarosławiu zatrzymali 58-letniego Stefana B. podejrzanego o włamania do mieszkań i kradzież antyków. Z tymi włamaniami od początku mieliśmy kłopot - powiedział naczelnik sekcji kryminalnej KPP Robert Matusz. - Problem polegał na tym, że włamywano się do mieszkań, które były puste. Ich właściciele albo zmarli, albo mieszkali w innym miejscu. Przestępstwa te były ujawniane nieraz nawet pół roku po fakcie. W takiej sytuacji problematyczne jest zabezpieczanie śladów, nie mówiąc już o sprawdzaniu w antykwariatach i giełdach, gdzie handluje się antykami. Jednak policjanci z sekcji kryminalnej wytypowali potencjalnego podejrzanego. Był nim 58-letni jarosławianin Stefan B., karany już w przeszłości za kradzieże. Po zatrzymaniu okazało się, że był to dobry trop i podejrzany przyznał się do trzech włamań. W styczniu tego roku włamał się do domu przy ul. Kościuszki, w którym mieszkał kiedyś miłośnik staroci, znany dobrze w Jarosławiu inż. Józef Kratz. Wtedy łupem włamywacza padły: kosiarka, aparat fotograficzny, telefon, kolekcja starych płyt i spora ilość książek, wśród których były egzemplarze pochodzące jeszcze z XIX wieku. Na przełomie marca i kwietnia Stefan B. włamał się do jednorodzinnego domu na osiedlu Legionów, skąd zabrał cenną kolekcję znaczków pocztowych i komplet srebrnych sztućców. W lipcu znowu powrócił na ul. Kościuszki. Tym razem odwiedził inny niezamieszkany dom, skąd skradł książki, płyty, stary gramofon i mnóstwo innych drobiazgów zaliczanych do antyków. Policjanci odzyskali tylko niewielką część skradzionych przedmiotów, których nie udało się Stefanowi B. sprzedać i przechowywał je w komórce swojej konkubiny. (Życie Podkarpackie)

* Strażacy, policjanci i pracownicy wodociągów miejskich w Jarosławiu przez godzinę ratowali klacz z topieli. Dzięki ich wysiłkowi udało się ocalić zwierzę od utonięcia. Za ogrodzeniem ujęcia wody w Jarosławiu rozciągają się głębokie jeziorka. Przylega do nich pastwisko, z którego korzystają właściciele stadniny koni. Około godz. 14 pracownik wodociągów miejskich usłyszał dziwne odgłosy dobiegające od strony wody.
- Od razu pomyślałem, że dzieje się coś niedobrego. Mogły to być przecież dzieci, które czasem tu się kąpią - mówi Ryszard Strach. Okazało się, że to rżenie tonącego konia. Wezwał kolegów. Ktoś zaalarmował strażaków i policję. Wyczerpane walką zwierzę nie mogło wspiąć się na wysoki brzeg. Kilkakrotnie znikało pod wodą. Strażacy za pomocą lin i węży usiłowali wydobyć ją z topieli. Kiedy przerywano akcję, przerażoną klacz uspokajała córka właściciela stadniny. W końcu po godzinnej walce oszalałe ze strachu zwierzę stanęło na stabilnym gruncie.
- Gdyby coś się stało naszej Nikondze, byłaby to niepowetowana strata. Nie chodzi tu o wartość materialną. To piękna i kochana klacz, prawie jak członek rodziny - roztrzęsionym głosem mówiła Joanna Maziarka. - Dziękuję wszystkim za pomoc. (Nowiny)

* Uroczystości I. rocznicy poświęcenia pomnika katyńskiego przy jarosławskiej parafii Chrystusa Króla w minioną niedzielę (17 bm.) były szczególnym wydarzeniem nie tylko dla parafii, ale także dla miasta i wspólnoty Rodzin Katyńskich. Rozpoczęto mszą św. koncelebrowaną przez sześciu proboszczów z wszystkich jarosławskich parafii, podczas której Słowo Boże wygłosił red. tygodnika "Niedziela" ks. Zbigniew Suchy. W uroczystościach uczestniczyli parlamentarzysci, przedstawiciele władz miasta i powiatu, a także Sybiracy i członkowie wspólnoty Rodzin Katyńskich oraz poczty sztandarowe ze wszystkich jarosławskich szkół. Nie zabrakło także kompanii honorowej policji z jej szefem nadinsp. Dariuszem Bielem oraz kompanii honorowej 21. Brygady Strzelców Podhalańskich. W części artystycznej uroczystości wystąpiły chóry z Tryńczy i parafii Chrystusa Króla w Jarosławiu, zaś okolicznościową wieczornicę poprowadziła młodzież z Katolickiego Stowarzyszenia Młodzieży. Duże wrażenie na zebranych zrobiły tańce w wykonaniu zespołu "Impresja" działającego przy Katolickim Centrum Kultury w Jarosławiu.

R E G I O N

Zawinili urzędnicy...
* Prawie 2500 studentów z regionu nadal czeka na wypłatę ostatniej raty unijnych stypendiów. Urzędnicy tłumaczą się... skomplikowaną procedurą. Nie wypłacili pieniędzy, ale wnioski na przyszły rok już wysłali do studentów. Michał Maziarz z Rzeszowa studiuje turystykę i rekreację w Wyższej Szkole Informatyki i Zarządzania w Rzeszowie. Sam opłaca czesne. 25-latek utrzymuje też żonę i dziecko. Unijne stypendium jest dla niego sporym zastrzykiem finansowym. Termin wypłaty trzeciej raty stypendiów za poprzedni rok minął 31 sierpnia. A pieniędzy nadal nie ma.
- Mamy dość tego urzędniczego bałaganu - mówi Jan Maziarz, ojciec Michała. - Wielokrotnie dzwoniłem do Starostwa Powiatowego w Sanoku, które powinno wypłacić pieniądze. Opóźnienia urzędnicy tłumaczyli nawet zmianą premiera. Już nie wierzę w ich obietnice. W takiej samej sytuacji jak Michał Maziarz jest wielu studentów. Mimo opóźnień w wypłatach, urzędnicy rozesłali już nowe wnioski, które trzeba wypełnić, aby starać się o pieniądze w przyszłym roku.
- To jakaś paranoja - kwitują zachowanie urzędników studenci. W Starostwie Powiatowym w Sanoku tłumaczą, że powodem opóźnień są błędy we wniosku przesłanym do Urzędu Marszałkowskiego.
- To kilkusetstronicowy dokument, który trzeba skontrolować cały, a nie jak inne tylko w części. Złożyliśmy go 3 lipca, okazało się, że coś jest nie tak. Urząd Marszałkowski wrócił go do nas do uzupełnienia i nie przesłali nam pieniędzy - tłumaczy Marek Stabryła koordynator projektu stypendialnego w Sanoku. Sanoccy urzędnicy zapewniają, że wniosek już poprawili i został zaakceptowany przez pracowników UM.
- Przelewy pójdą w tym tygodniu - zapewnia Stabryła. - Mam nadzieję, że w przyszłym roku takie problemy już się nie pojawią. Zgodnie z nowymi zasadami pieniądze wypłacamy w dwóch, a nie trzech turach. W roku akademickim 2006/2007 będzie ich o 7 mln zł więcej niż w tym, co powinno zachęcić młodzież do składania wniosków. (Nowiny)

* O ponad 30 procent wzrósł ruch na przejściu pieszym w Medyce. Przypuszczalnie związane jest to z zamknięciem przejścia w związku z planowaną modernizacją. Jeszcze przez trzy dni "mrówki", czyli przemytnicy przenoszący alkohol i papierosy przez polsko-ukraińską granicę w Medyce-Szeginie, będą mogli wędrować przejściem dla pieszych. Później przejście będzie zamknięte aż do 22 października. Przemytem towaru bez polskich znaków skarbowych akcyzy trudnią się głównie osoby mieszkające w strefie przygranicznej. Według przepisów mogą one przynieść z Ukrainy do Polski jedną paczkę papierosów i pół litra wódki. Osoby mieszkające poza strefą przygraniczną mogą znacznie więcej. Z Ukrainy do Polski wnieść mogą karton papierosów i litr alkoholu. Rzadko, która osoba respektuje te ograniczenia, stąd coraz to nowe kary wymyślane dla przemytników. Nie wszystkich jednak one odstraszają.
- Tak, jestem "mrówką" - wyznał szczerze. - Cała moja rodzina z tego się utrzymuje, bo co mamy robić? Pracy nie ma, ani dla mnie, ani dla żony, ani nawet dla naszych dwóch synów po licencjatach! No to "chodzimy z papierosami", jakby nie to, musielibyśmy chyba kraść, albo z zdychać z głodu. Władze o tym wiedzą! To wszystkim wiadomo, że ludzie w Przemyślu i okolicy z "mrówkowania" żyją! I jakoś nikogo nie obchodzi nasz los, ani nasz byt! Teraz najważniejsze jest modernizowanie przejścia? Dostosowanie do standardów unijnych? - zapytywał ironicznie mężczyzna. - Standardy unijne, to ci dobre! Ciekawe, że naszym władzom nie przeszkadza, jak z przeproszeniem kible "unijnie" wyglądają na tym przejściu. Po kostki w g.... się tam stoi! "Dzięki" nowym inwestycjom władz na pieszym w Medyce, my "mrówki" będziemy miesiąc bez grosza, a pewnie i bez chleba! Ale to widocznie takie "standardy unijne", że ludzie są bez pracy i muszą albo "mrówkować" albo po prostu wyjechać z tego kraju! - zakończył. (Super Nowości)

48 mln więcej na służbę zdrowia
* Ponad 48 milionów złotych dostanie podkarpacka służba zdrowia. Pieniądze mają zabezpieczyć wzrost pensji, obiecany przez Ministra Zdrowia. Najwięcej, bo ponad 28 mln zł, zostanie przekazane na lecznictwo szpitalne. Nieco ponad 5,2 mln na ambulatoryjną opiekę specjalistyczną. Po ok. 3 mln zasilą: leczenie stomatologiczne, pomoc doraźną i transport sanitarny. Odpowiednie kwoty zostaną w listopadzie przekazane na wzrost wynagrodzeń.
- We wszystkich placówkach, w oparciu o przepisy ustawy, zwiększono koszty pracy o 30 proc. - mówi Monika Mularz-Dobrowolska z Sekcji Komunikacji Społecznej podkarpackiego oddziału NFZ. Zdaniem Janusza Solarza, dyr. Szpitala Wojewódzkiego nr 2 w Rzeszowie, pieniędzy nie wystarczy na podniesienie pensji o 40 proc. Taką górną granicę dopuszcza ustawa.
- U nas, podobnie jak w innych szpitalach, gdzie były strajki i osiągnięto porozumienie, wyższe pensje personel otrzymuje już od kwietnia - dodaje dyr. Solarz. - Dlatego pieniądze, które teraz dostaniemy, pozwolą pokryć poniesione na ten cel wydatki i ewentualnie skorygować wysokość podwyżek. Z powodu ograniczonych możliwości finansowych na dodatkowe pieniądze w pierwszej kolejności mogą liczyć przede wszystkim lekarze i pielęgniarki. Podwyżki dla wszystkich pracowników postara się zapewnić dyrekcja Zakładu Opieki Zdrowotnej nr 1 w Rzeszowie.
- W lipcu wypłaciliśmy z własnych pieniędzy podwyżki średnio 160 zł brutto dla wszystkich - mówi dr Leszek Czerwiński, dyr. ZOZ nr 1. - Pieniądze, które dostaniemy z NFZ, także przeznaczymy na podniesienie pensji, na trzy ostatnie miesiące tego roku i cały przyszły. Na razie nie wiem, jednak, kto i ile dostanie. Zadecydujemy o tym dopiero, gdy wpłyną do nas te pieniądze. (Nowiny)

* Gang handlujący narkotykami rozbili policjanci z przemyskiego wydziału Centralnego Biura Śledczego. Jego członkami byli m.in. studenci. To oni rozprowadzali "prochy" wśród kolegów. Na trop handlarzy policjanci wpadli na początku lata. Pierwszych podejrzanych zatrzymali w lipcu. W środę ujęli ostatniego z narkotykowych dealerów. Łącznie do aresztu trafiło 9 młodych osób. Narkotyki przechowywali w mieszkaniu na osiedlu Nowa Huta w Krakowie. Funkcjonariusze znaleźli łącznie 2 tysiące tabletek ekstasy oraz pół kilograma amfetaminy. Ich czarnorynkową wartość szacują na ponad 100 tysięcy złotych.
- Zabezpieczony towar jest wyjątkowo dobrej jakości - mówi Nowinom oficer Centralnego Biura Śledczego. - Mógł zostać wyprodukowany w kraju. Do gangu należeli mieszkańcy województwa małopolskiego i Podkarpacia. Na dystrybutorów narkotyków szefowie grupy wybierali studentów. Ci sprzedawali je w przemyskich dyskotekach i pubach. Za tabletkę ekstasy przestępcy żądali od 7 do 10 złotych. "Działka" amfetaminy kosztowała około 20 złotych. Wszystkim grozi do 15 lat więzienia. (Nowiny)

Kronika kryminalna

* W dniu 16 września br. przy ul. Dworskiego w Przemyślu nieznany sprawca zniszczył cztery opony w samochodzie marki Opel Astra powodując straty w wysokości 640 zł na szkodę mieszkanki Przemyśla.

* 14 września w Orzechowcach w niewyjaśnionych jeszcze okolicznościach Józef A. pchnął nożem kuchennym w brzuch swojego brata. Pokrzywdzony trafił do szpitala, a nożownik, który miał w organizmie 2,70 promila alkoholu, do policyjnej izby zatrzymań.

* 15 września w Gniewczynie kierowca skody na prostym odcinku drogi wykonał nieprawidłowy manewr i zderzył się z jadącym prawidłowo valkswagenem, który odrzucony, uderzył w nadjeżdżającego forda. W karambolu ranni zostali kierowca volkswagena i pasażerka skody.

* 18 września w samo południe w jadnym ze sklepów przy ulicy 3 Maja w Jarosławiu jeden z klientów porwał z półki wieżę stereo i zaczął z nią uciekać. Kiedy personel ruszył za nim w pościg, złodziej porzucił swój łup i uciekł. Niestety, sprzęt został uszkodzony.

* 18 września w rejonie ulicy Sportowej w Przemyślu nieznany sprawca wykorzystał nieuwagę pewnej kobiety i skradł z jej torebki portfel z dokumentami i pieniędzmi oraz telefon komórkowy.

źródło: www.podkarpacka.policja.gov.pl, Życie Podkarpackie

Reklama