Archiwum aktualności

Archiwalne wydanie tygodniowe: 11.09-17.09.2006 r.

Przemyśl

Rozrzutny fachowiec z Samoobrony...
* Nowym zastępcą dyrektora podkarpackiego oddziału Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa został Edward Smyk, szef przemyskiej Samoobrony. Gdy był dyrektorem ośrodka szkolenia kierowców, kontrola zarzuciła mu rozrzutność. Nominację potwierdził w czwartek Tomasz Kawiński, rzecznik Agencji, podległej ministrowi rolnictwa, Andrzejowi Lepperowi. Smyk był dyrektorem przemyskiego WORD tylko trzy miesiące - od lutego do kwietnia 2003 r.
- Tak krótko, bo to było stanowisko polityczne wynikające z układów koalicyjnych - przyznaje. Obecna dyrekcja ośrodka szkolenia kierowców twierdzi, że z powodu jego błędnych decyzji personalnych, przemyski WORD stracił ok. 110 tys. zł, które trzeba było wypłacić jako odszkodowania dla zwalnianych osób. Smyk twierdzi, że za swojej kadencji zwolnił tylko księgową, a ta w jego decyzji dopatrzyła się uchybień.
- W sądzie doszło jednak do ugody i zapłaciłem jej 4 tys. zł. - mówi.
- Podczas swojej kadencji przyjąłem kilka osób. Nowa dyrekcja w akcie zemsty politycznej później zwolniła te osoby i musiała wypłacić im wysokie odszkodowania. Ja nie mam nic do tego. Moja praca była kontrolowana przez Urząd Marszałkowski. Kontrola niczego szczególnego nie wykazała.
- Te 4 tysiące zł, które pan Smyk wypłacił zwolnionej przez niego osobie, to tylko kara za przekroczenie uprawnień. Później ośrodek musiał jej wypłacić ponad 33 tysiące zł odszkodowania - mówi Zdzisław Chomik, obecny dyrektor WORD. Przyznaje, że po objęciu funkcji musiał zwolnić 4 osoby przyjęte przez Smyka i wypłacić im ponad 80 tys. zł odszkodowania.
- Musiałem zredukować zatrudnienie, bo takie były zalecenia pokontrolne z Urzędu Marszałkowskiego - mówi Chomik. Mimo, że Smyk zaprzecza, jakoby kontrola jego pracy w WORD niczego szczególnego nie wykazała, w protokole pokontrolnym czytamy m.in.: "Wobec niepokojącej sytuacji finansowej ośrodka, niezrozumiale jest zwiększenie zatrudnienia i ponoszenie dodatkowych kosztów związanych z dublowaniem niektórych wynagrodzeń (.) Koszty wzrosły o 112 proc. W związku z nieobecnością dyrektora ośrodka w czasie trwania kontroli, nie uzyskano informacji na temat zasadności przeprowadzonych zmian w zatrudnieniu". (Nowiny)

* Wszyscy potępiamy potencjalnych morderców, którzy siadają za kierownicę po pijanemu, ale już fakt, że tak postępuje człowiek, który powinien strzec prawa, budzi po prostu grozę. Jeden z funkcjonariuszy przemyskiej Straży Miejskiej jechał kompletnie pijany i spowodował kolizję. Wygląda na to, że straci pracę. Do zdarzenia, którego sprawcą był pijany strażnik miejski doszło w miniony czwartek (7 bm.), kwadrans przed godz. 21, na ulicy Węgierskiej w Przemyślu. - Fiat seicento najechał na jadącego konno w tym samym kierunku jeźdźca. ucierpiało zwierzę, człowiekowi na szczęście nic się nie stało. Okazało się, że kierujący pojazdem to funkcjonariusz Straży Miejskiej. W wydychanym powietrzu miał blisko 2 promile alkoholu. Obecnie trwają prowadzone wraz z prokuraturą czynności wyjaśniające, zaś sprawca kolizji został po przesłuchaniu zwolniony do domu. - poinformował mł. asp. Ryszard Oleszek, oficer dyżurny KMP w Przemyślu. Udało się nam nieoficjalnie dowiedzieć, że funkcjonariusz cieszył się dobrą opinią. (Super Nowości)

* Marszałek Sejmu Marek Jurek, minister spraw zagranicznych Anna Fotyga, ambasador Słowacji w Polsce Frantiszek Ružieka i charge d'affaires Czech Jan Tomaszek uczcili 4 września w Warszawie pamięć przemyślanina Ryszarda Siwca, składając kwiaty pod poświęconą mu tablicą pamiątkową. Syn R. Siwca, Wit odebrał z rąk ambasadora Słowacji pośmiertne odznaczenie. Ósmego września 1968 roku na Stadionie Dziesięciolecia w Warszawie podczas ogólnopolskich dożynek R. Siwiec dokonał samospalenia w proteście przeciwko udziałowi Polski w zbrojnej interwencji Układu Warszawskiego w Czechosłowacji. W wyniku doznanych obrażeń zmarł w jednym z warszawskich szpitali cztery dni później. Pochowany został w rodzinnym Przemyślu na cmentarzu na Zasaniu. Komunistyczne polskie władze robiły wszystko, aby jego desperacki krok, dokonany w obecności 100 tys. osób pozostał bez rozgłosu. Dopiero po 30 latach prawda o wówczas 59-letnim księgowym z Przemyśla ujrzała światło dzienne. Przyczynił się do tego przede wszystkim film w reżyserii Macieja Drygasa Usłyszcie mój krzyk. Tytuł filmu, to słowa zaczerpnięte z testamentu R. Siwca, który sporządził dwa dni przed śmiercią. Podczas uroczystości w Warszawie, które zbiegły się z dniem święta narodowego Słowacji syn R. Siwca, Wit odebrał z rąk ambasadora F. Ružieka pośmiertne odznaczenie dla ojca. W słowie skierowanym do zebranych ambasador powiedział m.in.: "(.) Kiedy przygotowywaliśmy się do przekazania tego odznaczenia, nikt nie pytał, dlaczego chcemy je przekazać. Pytano tylko, dlaczego tak późno. Ryszard Siwiec to człowiek symbol, który może być patronem Europy Środkowej (.)".
Przypomnijmy, że w 2003 r. prezydent Aleksander Kwaśniewski odznaczył pośmiertnie R. Siwca Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski, jednak rodzina zmarłego odmówiła przyjęcia orderu z rąk A. Kwaśniewskiego. Swoje najwyższe państwowe odznaczenie przyznały pośmiertnie R. Siwcowi także Czechy. (Życie Podkarpackie)

Przemyskie forty w niemieckiej TV
* Miasto Przemyśl jest jednym z pięciu w Europie, którymi zainteresowali się niemieccy filmowcy, realizujący film dokumentalny o historycznym, europejskim szlaku handlowo - kulturalnym Via Regia. - Nie sądziłem, że przemyska twierdza jest tak ogromna i w miarę dobrze zachowana. Wrażenie robi również dobrze utrzymany, przemyski zespół cmentarzy wojennych, z lat I i II wojny św. - mówi Tom Fugmann, niemiecki dziennikarz przygotowujący przemyską i krakowską część filmu. Godzinny film będzie poświęcony pięciu miastom położonym na Via Regia. Oprócz Przemyśla, przedstawiony zostanie Kraków, niemiecki Erfurt oraz ukraińskie Kijów i Lwów.
- Każde miasto zostanie zaprezentowane pod kątem czegoś charakterystycznego. W Przemyślu wybraliśmy wątek historyczno - militarny - mówi Aleksandra Syta. W Przemyślu filmowcy odwiedzili forty w Łętowni, Siedliskach i Borku oraz cmentarze wojskowe. Via Regia to najstarsza (liczy już 2 tysiące lat) i najdłuższa droga handlowa w Europie. Wiedzie od Santiago de Compostella w Hiszpanii, do Kijowa na Ukrainie. W Podkarpackiem m.in. przez Przemyśl i Jarosław. (Nowiny)

* Przemyscy celnicy obchodzili swoje święto dwa tygodnie wcześniej. Powód: prezent dla celników dotarł do Przemyśla już ósmego września. Patron celników - św. Mateusz chyba się nie pogniewa. Z okazji Dnia Służby Celnej, za wzorowe pełnienie obowiązków służbowych, dyrektor Izby Celnej w Przemyślu awansował funkcjonariuszy na wyższe stopnie i stanowiska służbowe. Podsumowano także wyniki pracy celników. - W tym roku wszczęto już osiem tysięcy postępowań o przestępstwa i wykroczenia skarbowe. Na 17 tys. 700 podróżnych nałożono mandaty karne, a łączna kwota grzywien wynosi 2 mln 338 tys. 900 zł. Zajęto między innymi 2 mln 290 tys. paczek papierosów, koralowce, płyty DVD, bursztyn, słomę makową i makówki, a nawet kości mamuta - mówi Małgorzata Eisenberger-Blacharska, rzecznik prasowy Izby Celnej w Przemyślu. W ramach Funduszu Schengen 2005 Unia Europejska ufundowała celnikom z Wydziału Zwalczania Przestępczości Izby Celnej w Przemyślu 11 samochodów, w tym trzy specjalistyczne. W 2002 w Przemyślu powstała jedna z 17 w Polsce Izb Celnych. Wówczas przemyskiej Izbie Celnej podlegały urzędy w: Przemyślu, Rzeszowie, Krośnie, Stalowej Woli i Zamościu. Wskutek reorganizacji zamojski urząd przeszedł pod władanie Izby w Białej Podlaskiej, natomiast stalowowolski został zlikwidowany. W 2003 roku przemyska Izba Celna otrzymała nowy budynek. Obecnie ciemnozielone mundury nosi na Podkarpaciu ponad 1100 funkcjonariuszy. (Życie Podkarpackie)

"Niańczą" pijaków...
* Wielu upojonych alkoholem dochodzi do siebie w komendzie policji, chociaż mogliby trafić do tutejszej izby wytrzeźwień. Tam odmawiają ich przyjęcia, ponieważ gminy, z których pochodzą, nie finansują ich pobytu. Spośród 10 gmin powiatu przemyskiego mieszkańcy tylko jednej - gm. Fredropol - mogą bez problemu przebywać w izbie wytrzeźwień. Tamtejsi radni dali na tyle pieniędzy, że do tej pory nie wyczerpano limitu przyjęć.
- Na początku każdego roku poszczególne samorządy zawierają z nami umowę - mówi Jolanta Jabłońska, dyrektor Miejskiego Ośrodka Zapobiegania Uzależnieniom w Przemyślu. - Na jej podstawie z góry płacą za pobyt osób, które w praktyce są niewypłacalne. Jednorazowy pobyt w "żłobku" kosztuje 250 złotych. Rekordziści trafią do niego nawet kilka razy w miesiącu. Z tej prozaicznej przyczyny pieniądze dane przez gminy są tylko kroplą w morzu potrzeb.
- Nie zmusimy samorządów do przeznaczania większych kwot - dodaje Jabłońska. - Od ich dobrej woli zależy ile są gotowe wyłożyć. O zamroczonych alkoholem, którzy nie mogą trzeźwieć w izbie, troszczą się policjanci.
- Zanim nietrzeźwy spędzi kilkanaście godzin w izbie zatrzymań, trzeba zawieźć go do lekarza - wyjaśnia podinspektor Franciszek Taciuch z Komendy Miejskiej Policji w Przemyślu. - Ten orzeka, czy może tam przebywać. W rzeczywistości funkcjonariusze są dla pijaków "niańkami", a ich radiowozy darmowymi taksówkami.
- Tylko w wakacje "gościliśmy" u siebie 70 osób - dodaje Taciuch. - Niejednokrotnie, gdy któraś z nich źle się poczuła trzeba było wzywać pogotowie ratunkowe. Natomiast w izbie lekarz jest non stop. (Nowiny)

* Rower to jej hobby. W każdej wolnej chwili wsiadała na dwukołowca. Ale pewnego dnia to się zmieniło. Iwona Siniewicz, wracając z jednej z wycieczek 4.07.2006 na wysokości Zespołu Szkół z Oddziałami Integracyjnymi nad Sanem, na progu zwalniającym nie utrzymała równowagi. W wyniku wypadku złamała szczękę. Prawdopodobnie do tego zdarzenia nie doszłoby, gdyby w Przemyślu były trasy rowerowe. Właściciele dwukołowców nie byliby zmuszeni poruszać się wąskimi ulicami razem z samochodami. Wspomnienie tego wypadku, hospitalizacja i sześć tygodni z unieruchomioną szczęką bez gwarancji, że wszystko potem wróci do normy wystarczyło, żeby zniechęcić panią Iwonę do tego, co przez wiele lat wypełniało jej wolny czas.
- Samego wypadku nie pamiętam. Wiem, że po nim siadłam na krawężniku, a z ust leciała mi krew. Pogotowie wezwały dziewczyny, które widziały, co się stało. Przewieziono mnie do szpitala, w którym unieruchomiono mi szczękę. Przez pierwsze dni bałam się jeść i mówić. Straciłam dwa zęby, ale właściwie dzięki temu mogłam pić przez rurkę drobno zmiksowany pokarmy. Najstraszniejsze były chwile, gdy lekarz nic nie potrafił powiedzieć, oprócz tego, że już nigdy nie będzie tak samo. Czasem dotykałam twarzy i wydawało mi się, że coś jest nie tak, że pojawiają się dziwne zgrubienia. Bałam się. Dziś czuje się już dobrze, a po całym wydarzeniu pozostaje tylko kilka małych blizn i konieczność odbudowania straconych zębów oraz wspomnienie wypadku i tej niepewności. Muszę przełamać swój lęk, bo chciałabym kiedyś wsiąść jeszcze na rower, ale nie wiem, kiedy to nastąpi - opowiada pani Iwona. (Życie Podkarpackie)

Nowoczesna oczyszczalnia już działa...
* Miasto już korzysta z rozbudowanej i zmodernizowanej oczyszczalni ścieków. Znacznie poprawił się stan środowiska naturalnego w dorzeczu Sanu. Na pola lagunowe, znajdujące się w sąsiedztwie oczyszczalni przy ul. Piaskowej, nie są już kierowane nieczystości. Dzięki zakończonej inwestycji czystsza stała się woda w Sanie i Wiarze, a ścieki odpowiadają unijnym wymogom.
- Gdybyśmy tego nie zrobili, musielibyśmy płacić ok. 10 mln złotych kary rocznie za odprawdzane nieczystości - przyznaje Mirosław Nodżak, prezes Przedsiębiorstwa Wodociągów i Kanalizacji. Kontrakt został zrealizowany w ciągu 29 miesięcy. Wykonawcą było konsorcjum dwóch firm - Skanska S. A. Oddział Budownictwa Hydroinżynieryjnego w Rzeszowie oraz Inżynieria Rzeszów sp. z o.o. Zmodernizowano dotychczasowe, przestarzałe obiekty, wybudowano nowe, zastosowano nowoczesną technologię.
- Prace pozwoliły na zwiększenie przepustowości części mechanicznej, co umożliwi oczyszczanie wód opadowych, a także dostosowanie parametrów odprowadzanych ścieków oraz gospodarki odpadami do obowiazujących norm i przepisów prawnych w Unii - mówi Małgorzata Ossowska z PWiK, kierownik jednostki realizującej projekt.
- Powstała możliwość wykorzystania wytworzonego tutaj biogazu dla celów grzewczych, ciepłej wody użytkowej oraz energii elektrycznej z własnych generatorów prądu. Przemyskie "wodociągi" realizują jeszcze drugi projekt współfinansowany, także w połowie, przez UE. Jest to rekultywacja pól lagunowych, która potrwa do połowy 2007 r. Usuwa się z nich wodę nadosadową, obsiewa się je roślinami. Zagospodarowane laguny będą przyjazne ptakom, znajdą się tu oczka wodne.
- Docelowo będą stanowiska do obserwacji ptactwa - zapewnia Marian Winczura, kierownik oczyszczalni. (Nowiny)

* W ubiegły piątek, 8 września, wójtowie gmin, na terenie których znajdują się forty, oraz prezydent miasta Przemyśla podpisali tzw. list intencyjny w sprawie Zespołu Parków Kulturowych Twierdzy Przemyśl. To początek tworzenia Związku Gmin Fortecznych i Zespołu Parków Kulturowych Twierdzy Przemyśl. Celem współpracy ma być ochrona krajobrazu warownego dawnej twierdzy, a przede wszystkim - koordynacja działań samorządów, na terenie których znajdują się forty. Na sfinansowanie planów powstającego związku samorząd wojewódzki obiecał już rezerwację 60 mln euro, do wykorzystania w latach 2007 - 2013. (Życie Podkarpackie)

* Prawie wszyscy pracownicy Miejskiego Zakładu Komunikacji w Przemyślu opowiedzieli się w referendum za przeprowadzeniem strajku. - To ostateczność - zastrzegają związkowcy z MZK.
- Sytuacja finansowa jest zła i pogarsza się. Naszą akcją chcemy ratować firmę, która zatrudnia 214 osób - mówi Czesław Wołk, przewodniczący Komisji Zakładowej NSZZ Solidarność. W proteście uczestniczy również NSZZ Pracowników Komunikacji Miejskiej. Związkowcy zarzucają miastu, czyli właścicielowi spółki, że nie dba o firmę. Np. w ub. roku miejscy radni wycofali się z decyzji o dofinansowaniu MZK kwotą 600 tys. zł. Pieniądze miały być przeznaczone na nowe autobusy. Skutek: firma za własne pieniądze kupiła 17-letnie pojazdy. - Miasto zalega z wypłatą należnych nam pieniędzy. Dopiero, gdy rozpoczęliśmy akcję protestacyjną, coś się ruszyło - twierdzi Zbigniew Bednarski, przewodniczący NSZZ Pracowników Komunikacji Miejskiej w tej spółce. W środę związkowcy spotkają się z władzami spółki. Zażądają przedstawienia programu naprawczego. Po rozmowach podejmą decyzję o dalszym kształcie protestu.
- Nie chcemy uderzać w pasażerów, dlatego strajk traktujemy jako ostateczność - mówi Wołk. Przed referendum, na tablicy ogłoszeń obok sekretariatu prezesa pojawiały się apele do pracowników o głosowanie przeciw akcji strajkowej. Jerzy Uziembło, prezes MZK, nie chciał wczoraj rozmawiać z Nowinami. Twierdzi, że jest pierwszy dzień po urlopie i nie zna sprawy.
- Trwają rozmowy. Do środy wstrzymujemy się z komentarzami - mówi Witold Wołczyk z Kancelarii Prezydenta Przemyśla. (Nowiny)

Unikat niszczeje pod ścianą...
* Armatnią lufę wykopało na forcie Salis Soglio kilku miłośników fortyfikacji ubiegłej jesieni. Hałasu było przy tym co nie miara: że unikat w skali europejskiej, że wiele takich okazów nielegalnie i za duże pieniądze trafiło już za granicę, że trzeba by ją ładnie wyeksponować i chwalić się znaleziskiem... Formalnie właścicielem lufy był - w imieniu skarbu państwa - przemyski starosta. Jako że w gabinecie gospodarza powiatu znalezisko mogłoby się nie zmieścić, a i wyglądałoby dziwnie, starosta przekazał lufę na przechowanie dzierżawcom fortu Łętownia, pasjonatom militariów i znawcom przedmiotu. Tam, ku uciesze turystów, znalezisko zostało po gruntownej renowacji i konserwacji wystawione do podziwiania. Jednak ostatecznie starosta postanowił przekazać lufę Muzeum Narodowemu Ziemi Przemyskiej. Dziś lufa leży przed oddziałem MNZP na przemyskim rynku. - Widziałem ją, kiedy stała w Łętowni: na pieczołowicie odrestaurowanej lawecie, naoliwiona, naprawdę imponująca!... Specjalnie tam zapraszałem znajomych, żeby zobaczyli, że nie wszystkie znaleziska z przemyskiej twierdzy muszą lądować za granicą czy w prywatnych kolekcjach. Teraz żal na nią patrzeć: leży niekonserwowana przed muzeum, zdekompletowana... Szkoda. Czy tak ma wyglądać ochrona dóbr kultury? Czy nie lepiej by było, gdyby została pod opieką pasjonatów, którzy na nią chuchali i dmuchali? - pyta Sławomir Jurkiewicz, miłośnik fortyfikacji i militariów z Krakowa. Dzierżawca Łętowskiego fortu Wiesław Sokolik nie chce się w sprawie lufy wypowiadać. Tłumaczy, że musi współpracować i z muzeum, i ze starostwem... Jednak na stronie internetowej fortu przeczytać można błagalny napis: "Panowie, przynajmniej raz w miesiącu oczyśćcie z kurzu i zakonserwujcie! Myśmy to robili oliwą z oliwek". Dyrektor MNZP Mariusza Olbromski przyznaje, że muzeum nie ma pieniędzy na zajęcie się znaleziskiem: - Profesjonalna konserwacja kosztuje kilkanaście tysięcy złotych!... Nie mamy też na lawetę - taka jest prawda... Ale planujemy wyeksponować należycie tę armatę w nowej siedzibie. Za dwa lata będzie pięknie wyglądać! A w prywatne ręce pójść nie mogła, a były takie zakusy. I stąd teraz te pretensje i żale. (Życie Podkarpackie)

J A R O S Ł A W

Lisia plaga...
* W podjarosławskich wioskach lisy wyrządzają coraz większe szkody. Samorządowcy apelują do myśliwych o odstrzał drapieżników. Obiecują, że zasponsorują amunicję. Lisie ataki szczególnie dotkliwie dotknęły Józefa Maciałka z Tuczemp. W przydomowym ogródku hodował dwadzieścia kur. Lis wydusił mu dwanaście.
- Teraz pomagam dziadkowi pilnować obejścia - mówi Kasia Maciałek, wnuczka pana Józefa. Ale pomoc rodziny i sąsiadów, czy spuszczone psy nie zawsze są skuteczne. Dlatego mieszkańcy proszą o pomoc władze samorządowe. O pomoc do wójta gminy Jarosław apelują rolnicy z Wólki Pełkińskiej, Woli Buchowskiej Morawska, Muniny, Makowiska i innych.
- Szkody materialne można szacować w dziesiątkach tysięcy złotych. Do tego lisy zdziesiątkowały pogłowie zajęcy, niszczą ptactwo - mówi Roman Kałamarz, wójt gminy Jarosław. Żeby pomóc poszkodowanym, zadeklarował, że zasponsoruje myśliwym amunicję, jeśli podejmą walkę z lisią plagą.
- Zwróciłem się do Związku Łowieckiego w Przemyślu o odstrzał lisów - mówi Tomasz Oronowicz, starosta jarosławski. Zareagowało Koło Łowieckie "Ostoja" w Jarosławiu. Od początku br. w okolicy Tuczemp i Ostrowa myśliwi odstrzelili 9 lisów. Zapewniają, że wyniki poprawią zaplanowane na jesień polowania. Kłopoty z lisami mają też inne samorządy na Podkarpaciu. Na przykład starosta przeworski Zbigniew Mierzwa wnioskował o odstrzał lisów, które niszczyły wały przeciwpowodziowe na Mleczce. (Nowiny)

* 11 września przed Sądem Rejonowym w Rzeszowie zapadł wyrok w sprawie byłego rektora Państwowej Wyższej Szkoły Zawodowej w Jarosławiu Antoniego J. Antoni J. został uznany winnym zarzucanych mu czynów i skazany na 5 lat więzienia. Wyrok nie jest prawomocny. Apelację zapowiadają obrońcy skazanego, a niewykluczone, że takową rozważy także prokuratura, która żądała dla niego 9 lat pozbawienia wolności. Wyrok 5 lat więzienia to efekt aż 21 zarzutów, postawionych przez prokuraturę, m.in.: żądania i brania łapówek w zamian za przyjęcie na studia i do pracy na uczelni lub otwarcie przewodu doktorskiego, podżegania niektórych pracowników uczelni do zaliczenia niektórym osobom sesji i egzaminów bez faktycznego ich zadawania. Proces był niejawny, gdyż jeden z zarzutów dotyczył "przestępstw przeciwko obyczajności na szkodę młodych mężczyzn". Sąd uznał 69-letniego Antoniego J. winnym wszystkich zarzucanych mu czynów. Wszystkie te przestępstwa udowodnione zostały ponad wszelką wątpliwość. Sąd zwrócił także uwagę, iż proces w większości toczył się bez udziału oskarżonego, Antoni J. bowiem utrudniał postępowanie sądowe, symulując chorobę. Przez to proces trwał blisko 5 miesięcy. (Życie Podkarpackie)

Zrobili nam dziką obwodnicę...
* Wąska i spadzista uliczka Gottfrieda miała na czas remontu odciążyć jedno ze skrzyżowań Jarosławia. Remont dawno się skończył, ale ogromny ruch pojazdów zatruwa życie kilkuset mieszkańcom. Zdesperowani grożą blokadą ulicy. Ulica Gotfrieda "od zawsze" była jednokierunkowa. Wąska i spadzista często sprawiała kłopoty niewprawnym kierowcom, którzy rozbijali swoje pojazdy o płot pobliskiego dworku. Sześć lat temu na czas przebudowy skrzyżowania ulicy 3-go Maja z ulicą Tarnowskiego na Gottfrieda wprowadzono ruch dwukierunkowy. Wykonawca zapewnił, że po skończonym remoncie będzie przywrócony tylko jeden kierunek ruchu. Słowa nie dotrzymał. Mieszkańcy poczuli się oszukani. Zaczęli pisać do ówczesnego starosty petycje.
- Zrobili kosztem naszego zdrowia "obwodnicę". Stromizna powoduje nadmierne obroty silników, przez co emisja spalin jest ogromna. Do tego hałas przekracza wszelkie normy - mówi Józef Skiba, który w imieniu mieszkańców pierwszy zaczął walkę z urzędnikami. Lawina pism i petycji częściowo poskutkowała. Wprowadzono nową organizację ruchu, przez co ul. Gottfrieda stała się ulicą główną do ul. Przygrodzie, pojawiły się ograniczenia tonażu i prędkości.
- Cztery lata temu przed wyborami samorządowymi dostaliśmy nawet "kiełbasę wyborczą". Przywrócono ruch jednokierunkowy na naszej ulicy - mówi Skiba. Radość mieszkańców okazała się przedwczesna. "Amnestia" obowiązywała zaledwie dwa miesiące. Tuż po wyborach auta znowu jeździły w obu kierunkach. Rozgoryczeni zwrócili się rok temu o pomoc do Stowarzyszenia Prywatnych Właścicieli Nieruchomości. Posypały się kolejne petycje i prośby do wszelkich możliwych instytucji i władz.
- Urzędnicy są głusi na nasze prośby o przywrócenie ruchu jednokierunkowego. Dlatego będziemy radykalniej walczyć o nasze prawa. Rzecz dotyczy niemal pół tysiąca mieszkańców z tej części miasta - wylicza Janina Wyczawska, wiceprezes Stowarzyszenia. Zdesperowani szukają sojuszników wśród parlamentarzystów. Grożą, że są w stanie zablokować całkowicie ulicę Gottfrieda, jeśli nie będzie tam przywrócony ruch jednokierunkowy. (Nowiny)

* Burmistrz i przewodniczący rady miasta będą mieli łańcuchy. Nie oznacza to, że ktoś skuje ich łańcuchem, lecz to, że w ważnych dla miasta chwilach, na ich szyi zawisną insygnia sprawowanej przez nich władzy. Tak zadecydowali radni pod koniec swojej kadencji, na ostatniej sesji rady miasta, która odbyła się w poniedziałek, 28 sierpnia. Z takim wnioskiem wystąpiła komisja statutowa, która pracowała nad zmianami w statucie miasta. Pomysł ten poparła większość radnych, którzy zadecydowali, że insygniami władzy burmistrza i przewodniczącego będą łańcuchy. Dla burmistrza łańcuch z godłem Polski i herbem miasta, zaś dla przewodniczącego rady łańcuch z herbem miasta. Po co przedstawicielom władzy miejskiej insygnia? Wacław Spiradek, wiceprzewodniczący rady miasta uważa, że takie insygnia posiadają osoby sprawujące najwyższe stanowiska samorządowe w różnych miastach Polski: - Ich brak był bardzo wyraźny podczas uroczystych, nadzwyczajnych sesji, na przykład z okazji obrania błogosławionego Michała Czartoryskiego patronem miasta. Oczywiście, na zwyczajnych sesjach rady miasta insygnia nie będą używane - wyjaśnia. Przypomnijmy, że miasto Jarosław posiada również własny historyczny herb, który przedstawia pod koroną na niebieskim tle dziewięcioblankowe mury miejskie z dwiema pięcioblankowymi wieżami. W każdej wieży z dwóch okien zwisają czerwono-srebrne proporce. W murach miasta jest umieszczona brama, a pod murami błękitna rzeka, po której płynie łódź z białym żaglem i czerwono-srebrną chorągiewką. Miasto posiada również własne barwy: czerwono-srebrne, które wyraża flaga miasta. (Życie Podkarpackie)

P R Z E W O R S K

* Ewa P. miała przywłaszczyć sobie pieniądze wpłacone przez słuchaczy Centrum Kształcenia Ustawicznego w Przeworsk. Obiecywała również pomoc w załatwieniu egzaminów. Prokuratura Rejonowa w Przeworsk zarzuca Ewie P., że od marca do maja 2003 roku przywłaszczyła powierzone jej 4707 złotych. Były to pieniądze wpłacone za egzaminy przez 5 słuchaczy Centrum Kształcenia ustawicznego. Ponadto Ewa P., powołując się na znajomości w CKU, obiecała słuchaczce pomoc w ułatwieniu złożenia egzaminu eksternistycznego. Wzięła za to 900 złotych. Oskarżona nie pracuje już w placówce. 15 bm. stanie przed Sądem Rejonowym w Przeworsku. (Nowiny)

* Prokuratura Rejonowa w Przeworsku zakończyła śledztwo przeciwko trzem mieszkańcom powiatu. Oskarża ich o znieważenie policjantów i znęcanie się nad koniem. Do skandalicznego zdarzenia doszło 18 kwietnia br. w podprzeworskiej Sieteszy. Jeden z dwóch koni idących w zaprzęgu przewrócił się. Był przemęczony. Wtedy to woźnica Antoni G. oraz jadący z nim Antoni M. i Bogdan M. (wszyscy są mieszkańcami Husowa) zeskoczyli z wozu i kopali leżące zwierzę. Świadek, który widział zajście, wezwał policjantów. Kiedy, ci przystąpili do interwencji, agresywni mężczyźni skierowali pod ich adresem wiązankę przekleństw. (Nowiny)

R E G I O N

Płatne mosty?!
* Zgodnie z projektem kierowcy samochodów osobowych będą musieli zapłacić za przejazd mostem 5 zł. Gdyby ktoś musiał codziennie korzystać z takich obiektów, to wydałby w ciągu miesiąca na same opłaty minimum 150 zł. Na pozór ten pomysł wydaje się śmieszny i mało racjonalny. Jeżeli jednak posłowie przegłosują projekt ustawy o drogowych spółkach specjalnego przeznaczenia, to powstanie absurdalny przepis, że za przejazd np. mostem im. Orląt Przemyskich będziemy musieli zapłacić codziennie 5 zł! Nad wspomnianym - zgłoszonym przez rząd - projektem ustawy od kilku tygodni pracują posłowie. Jeśli spółki specjalnego przeznaczenia powstaną, to ich głównym zadaniem będzie budowa szybkich dróg i autostrad w Polsce. Projekt przewiduje także, że będą one mogły pobierać od kierowców opłaty za przejazd mostami i tunelami. Określono już nawet opłatę w zależności od kategorii samochodu (czyli jego wagi) w wysokości od 4 do 9 zł. Kierowcy samochodów osobowych będą musieli zapłacić za przejazd mostem 5 zł, a tunelem - 10 zł. Gdyby ktoś musiał codziennie korzystać z takich obiektów, to w ciągu miesiąca na same opłaty wydać musiałby nawet minimum 150 zł! Okazuje się, że nie jest to jakaś nowość. Zapis umożliwiający pobieranie opłat za przejazdy przez mosty i tunele od lat znajduje się w ustawie o drogach publicznych. Dotychczas jednak nikt z Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad z niego nie korzystał. Podobne zapisy istnieją także w innych państwach. W trzech z nich pobierane są opłaty za przejazdy mostami: w Bułgarii, Danii i Francji. Jeśli niebawem w Polsce coś miałoby się w tej kwestii zmienić, to myto pobierane byłoby tylko i wyłącznie za przejazdy mostami, które znajdują się na drogach krajowych. Tych w Polsce jest 3 tys. 690. Z tego 91 mostów ułatwia przeprawy przez rzeki. I tu tkwi wielki problem, jak podaje bowiem Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad w ciągach dróg krajowych nie ma obecnie innej możliwości przedostania się na drugą stronę rzeki niż przejazd mostem. (Życie Podkarpackie)

* Piotr Stręk czy Marian Furmanek? Kto zostanie dyrektorem podkarpackiego Narodowego Funduszu Zdrowia i będzie zarządzał prawie dwoma miliardami złotych? Andrzej Sośnierz (PiS), nowy prezes NFZ najprawdopodobniej odwoła dyrektora podkarpackiego NFZ Piotra Latawca, kojarzonego z lewicą. Nieoficjalnie wiadomo, że największą szansę na tę posadę ma Piotr Stręk, dyrektor Izby Wytrzeźwień w Rzeszowie albo Marian Furmanek, dyrektor Szpitala Powiatowego w Leżajsku. Przyszły dyrektor może liczyć na pensję prawie 6 tysięcy złotych netto, ma też do dyspozycji telefon komórkowy, ale własnego samochodu służbowego już nie. Może korzystać z aut służbowych NFZ. W przyszłym roku dyrektor będzie miał do dyspozycji prawie 2 miliardy złotych, bo taki jest plan finansowy funduszu na 2007 rok.
- Nie chcę spekulować, ani komentować tej sprawy - mówią zgodnym chórem: Stręk i Furmanek. Mówi się także, że Bernard Waśko, dyrektor Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego w Rzeszowie może objąć stanowisko dyrektora ds. lecznictwa.
- Nie mam nic do powiedzenia w tej sprawie - ucina krótko dyrektor Waśko. Piotr Latawiec, który od prawie czterech lat jest szefem podkarpackiego NFZ, o możliwości odwołania mówi krótko.
- Przyzwyczaiłem się, że co chwilę chcą mnie odwoływać. Paradoksalnie jestem najdłużej pracującym dyrektorem. (Nowiny)

* Książki, ćwiczenia, zeszyty, piórniki, farby, buty na zmianę. To zawartość tornistra przeciętnego ucznia szkoły podstawowej. Ale kiedy położymy go na wadze okazuje się, że jest zdecydowanie za ciężki dla dziecka. A takie plecaki nosi ponad 30 proc. uczniów. Waga przeciętnego tornistra ucznia pierwszych klas podstawówki może zaskoczyć niejednego dorosłego. Ponad jedna trzecia maluchów z klas I - III ma przeładowane plecaki. Rekordziści noszą ponad 13 kg. Eksperci uważają, że dopuszczalny ciężar dla dziecka w wieku 7 - 10 lat, który nie nadweręży kręgosłupa, to 3 kg. Niestety w przepisach sanitarnych nie ma żadnego przepisu, który by to regulował. Nikt też nie przeprowadza systematycznych kontroli ciężaru plecaków.
- Trzy lata temu było ogólnopolskie ważenie tornistrów. Wtedy okazało się, że ponad 30 proc. uczniów ma je za ciężkie. Zasygnalizowaliśmy ten problem w Ministerstwie Edukacji Narodowej, ale nikt się tym wówczas nie zainteresował. Teraz apel zostanie ponowiony. Może ministerstwo zainteresuje się tym problemem - mówi Alicja Szczudło, rzecznik Wojewódzkiej Stacji Sanitarno - Epidemiologicznej w Rzeszowie. Niektóre szkoły znalazły wyjście z sytuacji i pozwalają dzieciom zostawiać książki i przybory w klasowych szafkach. Ale nauczyciele zwracają uwagę na to, że dzieci noszą wiele niepotrzebnych rzeczy. Duże pudełko farb, ciężkie piórniki, wszystkie części podręcznika do jednego przedmiotu. A noszenie zbyt ciężkiego tornistra przez dzieci w wieku 7 - 10 lat może mieć bardzo poważne konsekwencje. Poważne wady postawy są ogromnym problemem wśród uczniów szkół podstawowych.
- Mamy bardzo dużo wad postawy - mówi dr n. med. Bogusław Rydzak z Oddziału Ortopedii Dziecięcej w Szpitalu Wojewódzkim nr 2 w Rzeszowie. - A badania dotyczące noszenia przeciążonego plecaka robili amerykańscy naukowcy. Wynika z nich jednoznacznie, że powoduje to skrzywienie kręgosłupa. Trzeba je leczyć. Przy lekkiej wadzie zalecamy ćwiczenia, przy większej gorset, a w bardzo trudnych przypadkach nawet operację. (Super Nowości)

Kuchciński zrobił z siebie agenta...
* Marek Kuchciński, szef Klubu Parlamentarnego PiS, powiedział w czwartek w wywiadzie dla rozgłośni RMF FM, że jego nazwisko też mogło być na liście osobowych źródeł informacji. Kuchciński, pytany przez red. Konrada Piaseckiego o Zytę Gilowską, w pewnym momencie wypalił: - Ja zdaje się też byłem "ozi" (osobowym źródłem informacji). Dociśnięty przez Piaseckiego stwierdził, że nie był ani kandydatem na tajnego współpracownika, ani kontaktem operacyjnym. Wręcz przeciwnie, w 2003 r. otrzymał status pokrzywdzonego.
- To nie będzie pan "ozi" - zauważył dziennikarz.
- O ile mi wiadomo - stwierdził Kuchciński - jest ogromna grupa ludzi, działaczy opozycji, którzy bez ich własnej wiedzy i woli byli tak traktowani przez służby bezpieczeństwa.
- Postępowano tak wobec niektórych księży - mówi ekspert od lustracji, który prosił o zachowanie anonimowości.
- Co do "cywili", mogły się zdarzyć pojedyncze takie przypadki. Na pewno nie było to w masowej skali. Owszem, jakiś oficer prowadzący mógł w ten sposób poprawiać sobie statystykę. Ale to było działanie na krótką metę. Takie przypadki wykrywał system wewnętrznej kontroli. SB nie mogła okłamywać samej siebie. Zgodnie z definicją, osobowe źródła informacji to osoby współpracujące w sposób tajny i świadomy z SB. Dzielą się na kilka kategorii, w zależności od zaangażowania i użyteczności dla służb: kontakty służbowe, kontakty operacyjne, tajnych współpracowników itd.
- Sprawa jest czysta - mówi wspomniany już ekspert od lustracji.
- Kuchciński nie jest żadnym "ozi". Pan poseł w swoim wywodzie radiowym trochę się zagalopował. Z posłem Kuchcińskim nie udało nam się skontaktować ani na komórkę, ani poprzez biuro prasowe Klubu parlamentarnego PiS. Urocza pani poinformowała nas, że Marek Kuchciński udziela właśnie ważnego wywiadu, a lapsus swojego szefa próbowała tłumaczyć tak: - Pan poseł na pewno tylko tak żartował... (Nowiny)

Kronika kryminalna

* W dniu 13.09.2006 r. przy ul. Rogozińskiego w Przemyślu nieznany sprawca po uprzednim wyłamaniu zamka w drzwiach wejściowych do mieszkania z jego wnętrza dokonał kradzieży telefonu komórkowego oraz biżuterię powodując łączne straty w wysokości 2500 zł na szkodę mieszkanki Przemyśla.

* W nocy z 12/13 bm. przy ul. Dworskiego w Przemyślu nieznany sprawca przy użyciu nieustalonego narzędzia otworzył drzwi samochodu marki VW Golf i z jego wnętrza dokonał kradzieży radioodtwarzacza "Pioneer" powodując straty w wysokości 300 zł na szkodę mieszkańca Przemyśla.

* W nocy z 12/13 bm. przy ul. Ofiar Katynia w Przemyślu nieznany sprawca ukręcił wkładkę zamka w drzwiach samochodu marki Alfa Romeo i z jego wnętrza dokonał kradziezy radioodtwarzacza marki Sony powodując straty w wysokości 350 zł na szkodę mieszkańca Przemyśla.

* W dniu 13 września br. przy ul. Bohaterów Getta w Przemyślu nieznany sprawca przy użyciu nieokreślonego narzędzia usiłował dokonać włamania do Apteki "Salvia" jednak zamierzonego celu nie osiągnął z uwagi, iż zostali spłoszeni przez przypadkowych przechodniów.

* W dniu 11.09.2006 roku policjanci miejscowej KMP ujawnili, że mieszkaniec Przemyśla, po uprzednim wycięciu pola numerowego nadwozia w samochodzie Volkswagen Golf wmontował ten element do innego samochodu tej samej marki w celu zalegalizowania samochodu na polskim rynku. Pojazd zabezpieczono na parkingu KMP w Przemyślu. Sprawcę po przesłuchaniu zwolniono.

* 6 września późnym wieczorem w Jarosławiu dwaj mężczyźni rozbili szafę chłodniczą stojącą przed punktem gastronomicznym w rejonie rynku i z jej wnętrza skradli przechowywane tam napoje. Funkcjonariusze straży miejskiej w bezpośrednim pościgu dorwali jednego z włamywaczy. Był nim 41-letni Witold K., notowany już za podobne przestępstwa.

* 7 września w Przeworsku nieznany sprawca wszedł w nocy do jednego z bloków i skradł dwa wózki dziecięce, które dla bezpieczeństwa spięte były linką. Prawdopodobnie gdyby nie zabezpieczenie zadowoliłby się tylko jednym wózkiem.

źródło: www.podkarpacka.policja.gov.pl

Reklama