Archiwum aktualności

Archiwalne wydanie tygodniowe: 28.08-03.09.2006 r.

Przemyśl

Omal nie zabił swojego dziecka...
* Miesięczne niemowlę wypadło z wózka prowadzonego przez zamroczonego alkoholem ojca. Chłopczyk ma pęknięta czaszkę i przebywa w szpitalu. Mężczyzna jest w policyjnym areszcie. Do tego wstrząsającego zdarzenia doszło w środę późnym wieczorem na ulicy Łukasińskiego w Przemyślu. 29-letni Marcin P. prowadził wózek, w którym leżał jego 6-tygodniowy synek Michałek. Zataczający się mężczyzna w pewnej chwili upadł i przewrócił wózek. Dziecko wypadło na bruk. Idąca obok kobieta natychmiast zatelefonowała na policję i pogotowie ratunkowego. Chłopczyk ma pęknięta czaszkę i krwiaka głowy. Przeszedł kompleksowe badania. Jego stan jest stabilny.
- Malutki pacjent czuje się dobrze - zapewnia lek. med. Stanisław Marczakiewicz, zastępca ordynatora oddziału chirurgii dziecięcej Szpitala Wojewódzkiego w Przemyślu. - Nie ma zagrożenia dla życia. Pijany ojciec, który o własnych siłach nie był w stanie wstać z chodnika, miał 3,85 promila alkoholu w wydychanym powietrzu.
- Postawimy mu zarzut narażenia dziecka na utratę życia - informuje podinsp. Franciszek Taciuch, oficer prasowy z Komendy Miejskiej Policji w Przemyślu. - Możliwe również, że za pośrednictwem prokuratury zawnioskujemy do sądu o jego tymczasowe aresztowanie. Policjantom nie udało się na razie odszukać matki niemowlęcia. Już wcześniej sąd pozbawił jej władzy rodzicielskiej nad starszym dzieckiem. Kobieta nadużywała alkoholu. Możliwe, że aktualnie przebywa na którejś z przemyskich melin. (Nowiny)

* W Bieszczadzkim Oddziale Straży Granicznej potrzeba do pracy dwustu osób. Od początku roku podania złożyło ponad osiemset chętnych, kilkaset następnych już kompletuje dokumenty. Niestety, przez sito kwalifikacyjne przechodzi tylko co piętnasty kandydat. Prestiż munduru i stabilność zatrudnienia w SG powodują, że nie brakuje chętnych do pracy w naszym oddziale, problem jednak w tym, że większość z nich odpada już na pierwszym etapie - mówi kapitan Jerzy Ostrowski, kierownik zespołu organizacji naboru Wydziału Kadr, i Szkolenia BiOSG. Zasady rekrutacji do pracy w SG są jasno określone i obszerne informacje o nich można znaleźć w Internecie na stronie www.bieszczadzki.strazgraniczna.pl. Przyjęcia do pracy odbywają się w dwóch etapach. Pierwszy przebiega na miejscu w oddziale. Zaczyna się od złożenia kompletu wymaganych dokumentów. Następnie kandydat podczas rozmowy z komisją kwalifikacyjną musi wykazać się wiedzą o charakterze pracy w formacji, do której się ubiega oraz przekonać komisję, że nadaje się do tej pracy. Potem spotyka się z psychologiem. - Od kandydatów wymagamy odpowiedniego poziomu inteligencji oraz posiadania cech osobowościowych potrzebnych w służbie. Zatrudniony w SG niejednokrotnie będzie narażony na stres, będzie musiał przystosować się do trudnych, często zmieniających się warunków, będzie miał kontakt z bronią, z której jeżeli trzeba, będzie musiał zrobić użytek. Będzie musiał pracować z ludźmi, niejednokrotnie wrogo nastawionymi, takimi, którzy popełnili przestępstwo - wylicza psycholog por. Sebastian Skalski. Te uwarunkowania sprawiają, że kandydaci do służby muszą mieć naprawdę odpowiednie predyspozycje. (Życie Podkarpackie)

Wniosek o ściganie Lecha Wałęsy
* Przemyski radny Robert Majka złożył w tamtejszej prokuraturze wniosek o ściganie Lecha Wałęsy, byłego prezydenta RP. Majka twierdzi, że Wałęsa naruszył jego dobra osobiste jako osoby publicznej. Przyczyną zamieszania jest wypowiedź Lecha Wałęsy na łamach jednego z ogólnopolskich dzienników. Wypowiadał się tam nieprzychylnie o ministrze Macierewiczu i ojcu Rydzyku. Były prezydent sugerował, że Macierewicz to "nieodpowiedzialny i niezrównoważony człowiek z odchyłkami" a ci co go popierają to "spisek podobnych ludzi".
- Jestem osobą publiczną, radnym miasta Przemyśla, działaczem Solidarności Walczącej i pełnomocnikiem RP Macierewicza na okręg przemysko-krośnieński. Pomawianie mnie za pośrednictwem mediów o uczestniczenie w jakimś spisku narusza moje dobra osoby publicznej - mówi Robert Majka. Radny za pośrednictwem Prokuratury Rejonowej w Przemyślu wniósł do prokuratora generalnego oficjalny wniosek o ściganie Wałęsy. Majka uważa, że agentura i organy bezpieczeństwa byłej PRL od dawna tworzyły "przrażający klimat wokół jego osoby". Jako radny wnioskował do IPN o autolustrację. Został mu urzędowo przyznany status pokrzywdzonego. Od początku kadencji czynił też starania, by autolustracji poddali się wszyscy przemyscy rajcy. Bezskutecznie. (Nowiny)

* Ostatnia sesja rady miejskiej trwała zaledwie 10 minut! Radni byli wyjątkowo zgodni. Pierwszą pozytywnie podjętą uchwałą była propozycja zmian w budżecie miasta, tj. wprowadzenie do budżetu dochodów i wydatków w wysokości 1mln 358 tys. 35 złotych, pochodzących ze środków Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego. Pieniądze będą przeznaczone na dofinansowanie projektu "Przemyski park Sportowo-Rekreacyjny: Stok narciarski II etap, snowpark i letni tor saneczkowy". Ponadto radni podjęli uchwałę w sprawie określenia tygodniowego obowiązkowego wymiaru godzin zajęć nauczycieli w szkołach i placówkach prowadzonych przez miasto. Tygodniowy wymiar godzin pracy nauczyciela będzie wynosił 27 godzin - 24 godziny obowiązkowe i 3 godziny dodatkowe. (Życie Podkarpackie)

20 kg sum...
* Prawie 20 kg ważył sum, którego w poniedziałek wieczorem złowił przemyślanin Antoni Ścirko, członek koła Polskiego Związku Wędkarskiego "Kolejarz". Rybę wyciągnął w jednym ze stawów w Hermanowicach. Sum o wadze prawie 20 kilogramów miał długość 136 cm. Został złowiony na żyłkę grubości 2,2 mm. Jako przynęty wędkarz użył robaka, tzw. rosówkę.
- Mordowałem się z tym olbrzymem prawie dwie godziny - opowiada Ścirko. Tyle czasu upłynęło od złapania ryby do jej wyciągnięcia na brzeg. Wędkarz musiał zastosować różne sztuczki i specjalne manewry, aby poskromić miotającego się w wodzie suma i nie dopuścić do zerwania się żyłki. Był też mały problem ze zważeniem ryby w domu. Ale wędkarz wpadł na pomysł, żeby zważyć się razem z sumem na wadze łazienkowej, a potem samemu. Okazało się, że wędkarska zdobycz jest trzykrotnie lżejsza od swego pogromcy.
- Wędkuję już 45 lat, ale takiego suma jeszcze nie udało mi się nigdy złowić. To jest mój życiowy rekord! - podkreśla pan Antoni. - Sześć lat temu złowiłem karpia ważącego ponad 14 kilogramów, a rok temu "upolowałem" szczupaka na 7,80 kg. Myślę, że ten sum może mieć z kilkanaście, a może nawet więcej lat - szacuje wędkarz. - Na razie odzyskuje siły w wannie, w której ledwo się mieści. Ale chyba wpuszczę go do Sanu. Niech nadal żyje. A wczoraj łazienkę Antoniego Ścirki odwiedziło wielu sąsiadów i znajomych, aby podziwiać potężną rybę. Taaakiej jeszcze nigdy nie widzieli na oczy. (Nowiny)

Niebezpieczny zakręt...
* Kilkanaście dni temu na ulicy Rogozińskiego kierowca potracił pieszego. Mieszkańcy osiedla twierdzą, że do wypadku doszło z dwóch przyczyn - zbyt szybkiej jazdy kierowcy i ostrego zakrętu, przy którym jest żywopłot zasłaniający widoczność. Mieszkańcy ulicy Rogozińskiego twierdzą, że w tym miejscu musiało w końcu dojść do wypadku, bo zakręt, przy którym doszło do potrącenia, jest bardzo niebezpieczny, a kierowcy jadący od strony Buszkowic często jadą z nadmierną szybkością. - Wyjazd z osiedla jest obok ostrego zakrętu, na dodatek porośnięty żywopłotem. Przez ten żywopłot nie sposób zobaczyć, czy nagle zza zakrętu nie wyjedzie jakieś rozpędzone auto. Codziennie rano mam wielki problem z wyjazdem z osiedla. Kilka razy byłem już w takiej sytuacji, że wyjeżdżając musiałem szybko dodać gazu, bo inaczej tył samochodu miałbym skasowany - opowiada mieszkaniec bloku nr 13. - Tu nie tylko wyjeżdżają samochody, naprzeciw ulicy są sklepy, do których wysyłamy nasze dzieci. Przecież one też mogą zostać potrącone. Ktoś powinien coś zrobić z tym żywopłotem, bo inaczej niedługo dojdzie tu do kolejnego wypadku - dodaje stojąca obok kobieta. Zbigniew Kurosz, prezes Przemyskiej Spółdzielni Mieszkaniowej, twierdzi, że od dziennikarza dowiaduje się o problemie mieszkańców Rogozińskiego. - Zdaję sobie sprawę, że niektórzy kierowcy szarżują na drodze i nie dostosowują się obowiązującej prędkości. Żywopłot to jest część zielona, która ma wytłumić hałas samochodów. Do mnie nikt nie zgłaszał problemu z żywopłotem. Jednak, jeżeli jest z nim taki problem, to możemy go skrócić albo wyciąć, ale to musi być z inicjatywy mieszkańców. Mieszkańcy powinni przyjść lub wysłać pismo z propozycją rozwiązania tej sprawy, szczególnie lokatorzy mieszkający w bloku na przeciw żywopłotu. (Życie Podkarpackie)

* Tylko w miniony weekend funkcjonariusze Bieszczadzkiego Oddziału Straży Granicznej zatrzymali 14 osób, które próbowały przedrzeć się do Polski przez zieloną granicę. Najliczniejsza była 10-osobowa grupa obywateli Mołdawii (w tym 3 kobiety), ujęta w okolicach Huwnik koło Przemyśla. Niemal równocześnie strażnicy z Kalnikowa wypatrzyli przy granicy 3 innych Mołdawian, a ich koledzy ze Stuposian wspólnie z policją przerwali podróż Rosjaninowi narodowości czeczeńskiej. Wszyscy będą wydaleni z Polski na Ukrainę.
- W ostatnich tygodniach obserwujemy wzrost liczby nielegalnych imigrantów pochodzących z krajów byłego Związku Radzieckiego - mówi porucznik Elżbieta Pikor, rzecznik prasowy BOSG w Przemyślu. - Są to głównie obywatele Mołdawii, Gruzji, Rosji. Według M. Pikor, choć osoby te w większości przekraczają tzw. zieloną granicę w grupach, to jednak nie jest to imigracja zorganizowana. Uciekinierzy nie mają przewodników i najprawdopodobniej przypadkowo spotykają się po drodze. Taki sposób wędrówki jest dla nich tańszy, kiedy np. Wietnamczycy za przerzut do Europy płacą mafii po kilkanaście tysięcy dolarów. Ostatecznym celem wyprawy cudzoziemców jest najczęściej znalezienie pracy. Z reguły takie eskapady kończą się w aresztach po polskiej stronie granicy. (Nowiny)

Chcą zrobić coś dla miasta...
* Często słyszy się narzekania, że w Przemyślu nic się nie dzieje. Ponoć młodzi nie mają tutaj żadnych szans i pozostaje im tylko ucieczka w świat. Okazuje się, że na szczęście nie wszyscy tak myślą. Artur Nizicki, Remigiusz Truchanowicz i Darek Turkiewicz są studentami czwartego roku Wydziału Multimediów Akademii Sztuk Pięknych w Poznaniu. Darek jest również absolwentem Akademii Sztuk Pięknych w Gdańsku oraz Szkoły Animatorów Kultury w Szczecinie.
- Pochodzimy z Przemyśla i tutaj zaraziliśmy się fotografią, a teraz kontynuujemy nasze zainteresowania na studniach - mówią. - Przez cztery lata nauczyliśmy się, że fotografia jest nie tylko sztuką, ale też bardzo skutecznym medium, nieodzownym chociażby w reklamie. Współpracowaliśmy już z różnymi agencjami i mamy sporo praktycznych doświadczeń. Wiemy, na czym polega fachowo przygotowana promocja i wiedzę tę chcemy wykorzystać tu, w Przemyślu.
- Planujemy zacząć od zbudowania banku twarzy. Pomysł polega na zbudowani strony internetowej i umieszczeniu na niej fotografii twarzy ludzi w różnym wieku, od dzieci po zupełnie dorosłych. Bardzo często agencje reklamowe poszukują różnych twarzy z terenu całego kraju do rozmaitych kampanii reklamowych i szukają ich właśnie na takich specjalistycznych stronach. Już niedługo chcemy urządzić w Przemyślu casting dla wszystkich chętnych. Inną formą promocji będzie pomoc młodym artystom w zaprezentowaniu swojego dorobku. Twórczość wielu młodych ogranicza się do udziału w wystawach, a przecież często ich prace mogą być wykorzystane w sposób komercyjny, tak jak to się dzieje w krajach, które mają dobrze rozwinięty rynek sztuki. Ponieważ wiemy, jak to działa, będziemy próbowali wykorzystać nasze doświadczenia i kontakty, bo przecież kultura i sztuka, obok turystyki, są najlepszą formą promocji miasta - uważają studenci ASP. Należy tylko życzyć Arturowi, Remigiuszowi i Darkowi powodzenia w tym szczytnym dziele. (Życie Podkarpackie)

Tort gigant z herbem Przemyśla
* Blisko 800 kilogramów ważył gigantyczny tort, który upieczono podczas tegorocznej "Wincentiady", czyli dni patrona Przemyśla św. Wincentego. Krzysztof Górski z Gryfina, założyciel Teatru Kulinarnego, słynie z niekonwencjonalnych pomysłów. W 2000 roku w Wiśle ugotował 3,5 tysiąca litrów zupy pomidorowej. Jego wyczyn odnotowano w księdze rekordów Guinessa. Potem przyszła pora na 430-kilogramowy sernik, bardzo długi szaszłyk oraz potężny tort zwieńczony słodką miniaturą jarosławskiego ratusza. Miesiąc temu rozpoczęły się żmudne przygotowania do wypieku gigantycznego tortu z herbem Przemyśla.
- Wbrew pozorom tego rodzaju przedsięwzięcie wymaga zegarmistrzowskiej precyzji i dokładności - mówi Górski. - Zgromadzenie składników to tylko jeden element. Równie ważne było m.in. zmierzenie szerokości drzwi w magistracie. Po co? A po to właśnie, aby wyciąć odpowiednie płyty do przenoszenia poszczególnych części wypieku, który robiliśmy w korytarzach Urzędu Miejskiego. Prawie 800-kilogramowy tort składał się z 720 części biszkoptu upieczonych w przenośnym piecu o powierzchni 6 m kw. Zużyto 45 kg mąki, 3500 jaj, 160 kg powidła, taką samą ilość kremu, 120 kg tłuszczu oraz 150 kg czekolady: białej i ciemnej. W niedzielne popołudnie przed schodami w Rynku kłębił się tłum przemyślan. Pierwszy kawałek z olbrzymiej słodkości ukroił prezydent miasta Robert Choma oraz jego zastępca Ryszard Lewandowski. Z każdą następną minutą tort stawał się coraz mniejszy. Cukiernicy uwijali się jak w ukropie. Do wieczora rozdali blisko 7 tysięcy porcji. Ci, którzy skosztowali, wracali po repetę.
- Cieszę się, że wszystkim smakuje - Krzysztof Górski nie kryje zadowolenia. - Za tydzień w Myszkowie k. Częstochowy wspólnie z moimi pomocnikami przygotuję blisko tonę tzw. pieczonego. To potrwa regionalna: ziemniaki, kiełbasa, boczek, nać pietruszki, marchewka i buraki. Wszystko układane warstwami w żeliwnym naczyniu i zapiekane w ognisku. (Nowiny)

J A R O S Ł A W

Grozi zator w zasiłkach rodzinnych...
* Nawet połowa uprawnionych nie złożyła jeszcze wniosków o przyznanie świadczeń rodzinnych. Jarosławskiemu ośrodkowi pomocy społecznej grozi paraliż. Po zmianie przepisów o wypłatach świadczeń rodzinnych Miejskie Ośrodki Pomocy Społecznej zawalone są robotą. Na korytarzach kłębią się zdenerwowani klienci a urzędnicy obawiają się, że może być jeszcze gorzej. Mieszkańcom Jarosławia świadczenia (podobnie jak w całym kraju) wypłaca wyłącznie Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej. Z około 5200 uprawnionych rodziców do wczoraj zaledwie 2200 złożyło prośby o pomoc.
- Tak mała liczba wniosków wynika głównie ze złych nawyków. Są ludzie, którzy czekają na załatwienie spraw na ostatnią chwilę - mówi Barbara Kwaśniak, kierownik Działu Świadczeń Rodzinnych MOPS w Jarosławiu. Częściowo na decyzje o odłożeniu składania wniosków mógł wpłynąć także sezon urlopowy i zbędna biurokracja.
- W jarosławskiej "skarbówce" kazali mi po kilka razy uzupełniać zaświadczenia potrzebne do uzyskania zasiłku. Na skompletowanie potrzebnych załączników dla MOPS-u straciłam dwa tygodnie - żali się pani Krystyna. Dokumenty można składać do końca września. Budynek oplakatowany jest prośbami o wcześniejsze zgłaszanie się do urzędu.
- Cały wydział już teraz pracuje na najwyższych obrotach. Jeśli będzie trzeba, to wprowadzimy dyżury również w soboty - mówi Barbara Kwaśniak. Z podobnymi problemami borykają się pozostałe ośrodki w regionie. W przemyskim MOPS-ie wprowadzono zapisy. Żeby złożyć wniosek, trzeba wpisać się na listę "kolejkową" (można to zrobić telefonicznie) i pobrać numerek. Ale tylko w poniedziałki i środy. Dokumenty składa się w wyznaczone dni robocze od 8.00 do 17.00. Można wniosek wysłać pocztą.
- Osobom mającym dostęp do internetu polecamy naszą stronę www.mops.przemysl.pl - podpowiada jedna z urzędniczek. Można tam pobrać gotowe druki do wniosków. (Nowiny)

* Prawie 3 promile alkoholu we krwi miał kierowca opla, który w niedzielę późnym popołudniem potracił w Jankowicach k. Jarosławia 5-letniego Sebastiana. Dotkliwie potłuczony chłopczyk, który jechał na rowerku, przebywa w przemyskim szpitalu.
- Kierowca pędził tak, że ludzie w popłochu uciekali z drogi. Sebastianek też próbował, ale nie zdążył - relacjonują z przejęciem dziadkowie rannego dziecka.
- Wnuk słysząc nadjeżdżający samochód zjechał na mostek sąsiada i tam został potrącony. Kierowca nawet nie zahamował - mówi Zbigniew Sawa, dziadek Sebastiana. - Zatrzymaliśmy go i wyciągnęliśmy zza kierownicy. Był całkiem pijany - mówi.
- Pijus wykrzykiwał, czego my od niego chcemy, przecież nic się nie stało. - dopowiada jego żona Kazimiera. W sukurs pijanemu kierowcy próbowały pójść jadące wraz z nim młode cztery dziewczyny, które wysiadły z auta. W oplu pozostało jeszcze jego dwóch kompanów. Oni także, jak się później okazało, byli nietrzeźwi. W pewnym momencie jeden z nich przesiadł się za kierownicę i odjechał zostawiając resztę paczki na miejscu wypadku. Niedługo później wpadli w ręce policji, po tym jak rozbili auto w miejscowości Tuligłowy. Cała trójka noc spędziła w areszcie. Wczoraj po wytrzeźwieniu zostali przesłuchani. Kierowca opla, 30-letni mieszkaniec Rakietnicy, zostanie oskarżony o spowodowanie wypadku i jazdę w stanie nietrzeźwym. Za jazde po pijanemu odpowie też mężczyzna, który uciekał autem. Samochód został zabezpieczony przez policję. Poturbowany przez pijaka za kierownicą chłopiec od wypadku przebywa w szpitalu wojewódzkim w Przemyślu.
- Stan chłopca jest dobry. Obrażenia nie zagrażają życiu - poinformował nas wczoraj lekarz dyżurny szpitala Czesław Cielecki. (Nowiny)

* Inspektor nadzoru budowlanego stwierdził samowolę budowlaną w powojskowych, dzierżawionych przez kupców budynkach na ul. Piekarskiej w Jarosławiu. Przedsiębiorcy muszą opuścić dawne koszary. Miasto kupiło budynki położone przy ul. Piekarskiej kilka lat temu. Ponad dwa lata władzom miasta zajęło opracowywanie planu ich zagospodarowania, który czeka teraz na uchwalenie. W imieniu burmistrza budynkami zarządzało Przedsiębiorstwo Gospodarki Komunalnej i Mieszkaniowej. Przedsiębiorstwo wydzierżawiło je kupcom. Część dzierżawców rozbudowała będące pod ochroną konserwatorską obiekty bez pozwolenia. O tym, że naruszane jest prawo budowlane od dawna wiedzieli radni i urzędnicy miejscy. Jednak dopiero radny Janusz Ważny powiadomił o tym organy nadzoru budowlanego.
- To, że na Piekarskiej łamie się prawo, zgłaszałem wielokrotnie na sesjach. Było jak grochem o ścianę. Uważam, że spełniłem swój obywatelski obowiązek - mówi radny. Po wystąpieniu Ważnego nadzór budowlany przeprowadził kontrolę. Jej wynikiem jest kara pieniężna, jaką ma zapłacić szef Przedsiębiorstwa Gospodarki Komunalnej i Mieszkaniowej. Sprawa trafiła też do prokuratury. Inspektor nadzoru budowlanego zalecił do końca sierpnia, czyli daty wygaśnięcia ważności umów z kupcami, wrócić do stanu sprzed dzierżawy. Kupcy, którzy liczyli na przedłużenie umów i w związku z tym na długoletnie inwestycje, są na lodzie. W ubiegły czwartek na spotkaniu z trzema radnymi i burmistrzem zażądali wyjaśnień. Burmistrz Janusz Dąbrowski odtworzył przełomowe dla sprawy wystąpienie radnego Ważnego, by pokazać, że to radni są odpowiedzialni za sytuację kupców. Radni na znak protestu opuścili spotkanie. Najbardziej zbulwersowała ich wypowiedź burmistrza, że o warunkach dzierżawy będzie teraz rozmawiał osobno z każdym dzierżawcą.
- Jeśli ktoś chce indywidualnie rozmawiać o sprawach dzierżawy, to można się domyślać o co chodzi - stwierdza radny Wacław Spiradek. Burmistrz Dąbrowski tłumaczy, że plan zagospodarowania tworzy się dla takich obiektów długo. Zwraca uwagę na opieszałość radnych przy konsultacjach.
- Dzierżawcy na własne ryzyko rozbudowywali obiekty - mówi Dąbrowski. Zauważa, że do czasu interwencji radnego Ważnego nie było kłopotów z ul. Piekarską. Po interwencji nie ma możliwości spełnienia warunków inspekcji budowlanej i nie można przedłużać umów.
- Podejrzenie o łapówkę od handlujących marchewką i pietruszką jest śmieszne. W obrocie gospodarczym z reguły rozmowy prowadzi się indywidualnie - odpiera posądzenie radnego. (Nowiny)

P R Z E W O R S K

Zielone światło dla rozszerzenia granic...
* Rada miasta podczas ostatniej sesji jednogłośnie pozytywnie zaopiniowała rozszerzenie granic administracyjnych Przeworska poprzez włączenie w nie części Rozborza. O wyłączenie części sołectwa Rozbórz wnioskował na początku roku Komitet Miejsko-Gminny Przeworsk-Rozbórz. Mieszkańcy wsi, którzy chcą, by ich domy znajdowały się w granicach Przeworska, tłumaczyli to m.in. bliskością urzędów, kościołów, szkół, środków lokomocji, cmentarza oraz dobrą współpracą z urzędem miasta w Przeworsku. W maju rada miasta podjęła uchwałę o przeprowadzeniu konsultacji i ankiety wśród mieszkańców osiedla na 8, do którego ma być włączony fragment Rozborza. Konsultacje takie przeprowadzono pod koniec lipca. Ich zwieńczeniem było przeprowadzenie ankiety. Pomimo małej frekwencji, zdecydowana większość mieszkańców osiedla nr 8 opowiedziała się za rozszerzeniem granic administracyjnych. W trakcie ostatniej sesji, 24 sierpnia, decyzję tę pozytywnie zaopiniowali miejscy rajcowie. Ostateczne rozstrzygnięcie leży w kompetencjach Rady Ministrów. (Życie Podkarpackie)

* Trwają prace zmierzające do udrożnienia i zabezpieczenia brzegów Mleczki na terenie miasta. Oczyszczono już z korzeni i traw skarpy brzegowe, które zostały wyprofilowane. Przeprowadzone zostało ponadto miejscowe plantowanie skarp i koron nasypu oraz umocnienie geowłókniną. Prace przy Mleczce mają także na celu zabezpieczenie wodociągów i kanalizacji sanitarnej, gdyż obecny stan brzegów rzeki był przyczyną kilku awarii. W najbliższej przyszłości rozpoczną się prace przy przeworskim jazie, gdzie koryto rzeki zostanie oczyszczone, a linia brzegowa wyprofilowana. Pierwszy etap ma zostać zakończony jeszcze w tym roku. Rozpoczęte prace, które mają uchronić mieszkańców przed groźbą powodzi, są wynikiem porozumienia podpisanego przez burmistrza Przeworska Janusza Magonia z Podkarpackim Zarządem Melioracji i Urządzeń Wodnych. Koszt zadania wyniesie 240 tys. złotych, z czego 120 tys. wyłoży miasto Przeworsk. (Życie Podkarpackie)

R E G I O N

Wypowiadają wojnę piratom drogowym
* Od piątku cztery nieoznakowane radiowozy z videorejestratorami i fotoradarami będą patrolować podkarpackie ulice. Policjanci wypowiadają wojnę piratom drogowym.
- Wyznaczyliśmy 4 spośród 6 nieoznakowanych radiowozów, wyposażone w kamery nagrywające wykroczenia drogowe - mówi gen. Dariusz Biel, komendant podkarpackiej policji. Każdy patrol dziennie pokona 200 km. Policja przygotowała już kilkanaście tras, które będzie patrolować nieoznakowane radiowozy. Dodatkowe pieniądze na paliwo przekazała Komenda Główna Policji. Podobne akcje ruszają w całym kraju. Na Podkarpaciu wyznaczono 416 punktów, gdzie natknąć można się na patrol drogówki.
- Patrole będą widoczne, mają działać prewencyjnie. Koniec z chowaniem się po krzakach - zapowiada komendant Biel. (Nowiny)

* Spadają ceny ropy naftowej na światowych rynkach. Tanieje też benzyna w rafineriach. Te obniżki cieszą, ale tylko właścicieli stacji benzynowych. Ceny dla kierowców wciąż pozostają bez zmian, choć już dziś bezołowiowa benzyna 95 powinna kosztować poniżej 4 zł.
- Nasza marża na benzynie wynosi siedem procent - twierdzą właściciele stacji benzynowych. - Jeszcze kilka tygodni temu była dużo niższa. Sprzedawaliśmy benzynę nawet po cenie zakupu. Teraz odrabiamy straty. Policzmy. Wczoraj PKN Orlen sprzedawał w hurcie benzynę 95 po 3,044 zł za litr. Jest to cena bez podatku VAT. Marża w wysokości 7 procent to 21 gr, a VAT - 71 gr. Razem wychodzi więc 3,96 zł! Nie może być inaczej! Na stacjach benzynowych dużych koncernów paliwowych trzeba było wczoraj zapłacić za litr "bezołowiówki" od 4,25 zł do 4,30 zł. Mniejsze stacje sprzedawały benzynę po 4,19 zł. Kierowca tankujący 30 litrów przepłacał więc średnio około 8 zł! Małe stacje sprzedają dziennie około 2 tys. litrów paliwa. Duże - pięciokrotnie więcej. Dodatkowy zysk, wynikając z nieuzasadnionego zawyżania ceny, wynosi więc od 500 nawet do 3 tys. zł codziennie! Zadziwiająca jest zmowa wszystkich benzyniarzy. W warunkach wolnej konkurencji na rynku nie walczą o klienta obniżaniem ceny, lecz solidarnie oskubują kierowców. (Super Nowości)

* Szajki ukraińskich złodziei czyhają na zmotoryzowanych turystów z Polski na drogach, stacjach benzynowych, przed sklepami. Krzysztof Nanaszko z Uherzec stracił swojego volkswagena passata w ub. tygodniu w Samborze. Syn pana Krzysztofa wybrał się na wycieczkę do Sambora z dwoma koleżankami. Passata zaparkował tuż obok targowiska.
- Kierowcy z Sanoka opowiadali, że nagle drogę zajechał im bus z ciemnymi szybami - mówi Nanaszko. - Zapewne po to, żeby nie mogli zobaczyć, kto i w jaki sposób kradnie moje auto. Miało 12 lat, ale było dobrze utrzymane. Straciłem ponad 14 tys. zł. Milicjanci stali w pobliżu miejsca kradzieży. Nic nie widzieli. Przesłuchali Polaków, spisali protokół.
- Na pożegnanie zabrali synowi dowód rejestracyjny, a dali mu tylko ksero, za które zresztą musiał zapłacić - denerwuje się Nanaszko. - Powiadomiłem o tym skandalu polskiego konsula we Lwowie. Czekam, co wyniknie ze skargi. Nigdzie nie jest bezpiecznie. Nawet pozostawienie samochodu na strzeżonym parkingu nie daje pewności, że po powrocie z zakupów jeszcze go zobaczymy.
- Te parkingi są strzeżone tylko pozornie - twierdzi pragnący zachować anonimowość mieszkaniec Ustrzyk Dolnych. - Dla dobrze zorganizowanych złodziei nie ma przeszkód. Jak zechcą, ukradną samochód z każdego miejsca. Pierwsze przypadki "polowań" na auta Polaków zanotowano jeszcze w 2004 r. Do dziś na przygranicznej Ukrainie skradziono Polakom kilkanaście samochodów. Nie zdołali ich odzyskać. Złodziejskie szajki nie gardzą nawet wysłużonymi zachodnimi markami. Najbardziej interesują ich ople, mercedesy, volkswageny.
- Żeby zabezpieczyć się przed złodziejami, nie wystarczą systemy alarmowe - tłumaczy nasz rozmówca z Ustrzyk. - W żadnym razie nie wolno zostawiać samochodu bez opieki. Dlatego zawsze należy jeździć na Ukrainę co najmniej we dwie osoby. Gdy jedna pójdzie do sklepu, druga niech siedzi w samochodzie. (Nowiny)

* Jest nowy pomysł na zwalczanie plagi pijanych kierowców. Prokuratorzy chcą zabierać prawo jazdy osobom, u których lekarze stwierdzą chorobę alkoholową. Ostro protestują terapeuci i obrońcy praw człowieka. Pomysł zrodził się w Świdniku, gdzie zabrano prawo jazdy szesnastu alkoholikom. Czy podchwycą go prokuratury w kraju?
- Nie słyszałem o tym pomyśle - mówi Stanisław Bończak, szef Prokuratury Rejonowej w Rzeszowie. - Rzeczywiście, teoretycznie taka możliwość istnieje. Artykuł 124 kodeksu drogowego mówi o predyspozycjach psychicznych kierowcy. I zezwala na przeprowadzenie badania lekarskiego. Nie rozważaliśmy takiego sposobu działania i na razie raczej rozważać nie będziemy. Jak to wygląda w praktyce? Prokurator najpierw sprawdza, czy dana osoba popełniła już jakieś przestępstwo lub wykroczenie pod wpływem alkoholu. Potem sprawdza w starostwie, czy sprawca ma prawo jazdy. Jeżeli ma, to starostwo wynajmuje lekarza, który bada taką osobę. Jeżeli stwierdzi chorobę alkoholową, to taka osoba traci prawo jazdy. Na razie taka praktyka stosowana jest w Siedlcach. Czy będzie stosowana nadal, okaże się w najbliższym czasie, bowiem w ciągu kilku tygodni Ministerstwo Sprawiedliwości ma wydać opinię w tej sprawie. (Nowiny)

* Uwierzyłeś w zapewnienia ministra edukacji, który obiecywał tańsze podręczniki? Sprawdziliśmy ceny w księgarniach. Zapytaliśmy rodziców. Podręczniki szkolne nie staniały.
- Minister edukacji jest człowiekiem nie z tej ziemi i nie należy zwracać uwagi, co mówi, a tym bardziej, co obiecuje - uważa Aleksandra Bardon z Dubiecka. - Książki jak były, tak są drogie. Przypomnijmy. Na początku roku Roman Giertych obiecywał, że w kieszeniach rodziców uczniów zostanie więcej pieniędzy. Dzięki umowie wydawców i urzędników podręczniki powinny potanieć nawet o 25 proc. Rabat miał dać wydawca. Dyrektorzy nie chcieli być pośrednikami. Bali się oskarżeń, że przy okazji wchodzą w układy z wydawnictwami, dostają bonusy. - U nas podręczniki nie potanieją, bo ceny detaliczne ustalają wydawcy - tłumaczą księgarze z Rzeszowa. Rodzice załamują ręce. Najdroższa jest wyprawka dla gimnazjalisty. Trzeba wydać od 300 do nawet ok. 500 zł.
- Ratunkiem jest antykwariat. Nie wszystkie książki tam kupię. Ćwiczenia powinny być nowe. Mam w spisie podręcznik, który nie może być już używany, bo pojawiło się najnowsze, ulepszone wydanie - mówi Maria Kawas z Rzeszowa, matka dwójki dzieci.
- Wyprawka dla nich kosztuje mnie ok. tysiąca złotych. Zarabiam mniej. Zapożyczam się i dług spłacam do grudnia. Pani Maria ma żal do ministra, że dał rodzicom nadzieję i słowa nie dotrzymał. Giertych wróci do tematu... jesienią. Zapytaliśmy w ministerstwie edukacji, co urzędnicy zrobili, aby podręczniki były tańsze.
- Żadnej konkretnej odpowiedzi nie mogę dać. Program będzie przygotowywany w tym roku szkolnym. Chyba jesienią - mówi Izabela Mańko z MEN, zaznaczając, aby jej nie cytować, tylko wysłać pytania e-mailem.
- Po co? Odpowiedź będzie wtedy inna? - pytamy. - Bardziej rozbudowana - odpowiada urzędniczka. (Nowiny)

Kronika kryminalna

* W dniu 31.08 br. przy ul. Okrzei w Przemyślu policjanci miejscowej KMP ujawnili, że 40-letni mieszkaniec Przemyśla kierował samochodem marki Opel Astra będąc w stanie nietrzeźwości (1,36 promila).

* W dniu 31.08.2006 r. przy ul. Lwowskiej w Przemyślu policjanci miejscowej KMP ujawnili, że 33-letni mieszkaniec Buszkowic powiat przemyski, przewoził w samochodzie marki BMW 2320 paczek papierosów bez polskich znaków skarbowych akcyza, czym naraził Skarb Państwa na uszczuplenie należnego podatku w wysokości 15 219 zł.

* W dniu 30 sierpnia br. przy ul. Grunwaldzkiej w Przemyślu, 31-letni mieszkaniec Orłów , kierując samochodem marki Mercedes nie zachował należytej ostrożności i podczas manewru cofania potrącił pieszą idącą po jezdni w wyniku czego mieszkanka Przemyśla doznała obrażeń ciała w postaci złamania nasady dalszej kości promieniowej prawej ręki.

* W dniu 30 sierpnia br. przy ul. Glazera w Przemyślu policjanci Sekcji Ruchu Drogowego podczas kontroli drogowej ujawnili, że 21-letni mieszkaniec Przemyśla kierował samochodem marki Fiat 126p znajdując się w stanie nietrzeźwości (1,22 promila).

* W dniu 29.08.2006 r. przy ul. Żeromskiego w Przemyślu, 44-letni mieszkaniec Przemyśla usiłował wprowadzić w obieg fałszywy banknot o nominale 50 zł lecz zamierzonego celu nie osiągnął z uwagi na ujawnienie podróbki przez kasjera i ujęcie go przez ochronę sklepu.

* W dniu 29.08.2006 r. przy ul. Paderewskiego w Przemyślu nieznany sprawca po uprzednim wybiciu szyby w drzwiach samochodu marki Opel Astra z wnętrza skradł panel radia Panasonic powodując straty w wysokości 150 zł na szkodę mieszkańca Przemyśla.

* W dniu 29.08.2006 r. policjanci Sekcji Kryminalnej KMP w Przemyślu w wyniku pracy operacyjnej ustalili, że 5-cio osobowa grupa nieletnich mieszkańców Przemyśla(w wieku od 13 do 15 lat) są sprawcami włamania do warsztatu samochodowego na szkodę mieszkańca Dybawki pow. przemyski.

* W dniu 28 sierpnia br. przy ul. Grunwaldzkiej w Przemyślu nieustalony sprawca zawiadomił telefonicznie mieszkankę Przemyśla, a następnie jej matkę o podłożeniu w ich mieszkaniu bomby oraz zagroził jej zdetonowaniem w razie niezapłacenia żądanej przez niego kwoty pieniędzy. Na miejsce skierowano nieetatową grupę rozpoznania minersko-pirotechnicznego, która dokonała sprawdzenia mieszkania z wynikiem negatywnym.

źródło: www.podkarpacka.policja.gov.pl

Reklama