Archiwum aktualności

Archiwalne wydanie tygodniowe: 07.08-13.08.2006 r.

Przemyśl

Uważaj na roaming...
* Właściciele telefonów komórkowych, chociaż są w Polsce, często rozmawiają w sieciach ukraińskich operatorów. Później ku swojemu zdziwieniu otrzymują wysokie rachunki za rozmowy, które rzekomo prowadzili zza granicy.
- Niedzielny poranek, dzwoni moja "komórka" - mówi Jan, przemyślanin. - Telefonuje znajomy. Rozmawiamy kilkanaście minut. Później okazuje się, że na wyświetlaczu telefonu mam logo ukraińskiego operatora. Dodatkowo w skrzynce z sms-ami znajduję wiadomość potwierdzającą, że jestem w sieci zagranicznego operatora. Przypuszczam, że ta pogawędka będzie mnie słono kosztować. Ale przecież nie wyjeżdżałem za granicę. Sprawdziliśmy. Sygnał ukraińskich operatorów telefonii komórkowej, np. UMC lub Kijewstar jest silny nawet 10 - 15 kilometrów od granicy. Jego przenikanie na terytorium Polski może świadczyć o złej budowie tamtejszej sieci bądź też jest to celowe polowanie na nieświadomych niczego klientów. W praktyce płacimy nie tylko za połączenia wykonane za pośrednictwem zagranicznego operatora, ale również dopłacamy do wszystkich odebranych rozmów. Chcąc uniknąć niekontrolowanego logowania się naszego telefonu do obcej sieci trzeba samodzielnie skorygować jego ustawienia.
- W menu "komórki" wybieramy opcję "ustawienia telefonu" i tam zatwierdzamy ręczne wybieranie sieci - radzi Grzegorz Polański z firmy "Infores" w Przemyślu. - Jest także inne rozwiązanie. Jeśli nie wyjeżdżamy za granicę po prostu powinniśmy zrezygnować z roamingu. (Nowiny)

* Powstał Zespół Parków Kulturowych Twierdzy Przemyśl. Taki park istnieje już w Srebrnej Górze, na terenie gminy Stoszowice. Jest on szczególną formą ochrony zespołów zabytkowych w której głównej ochronie podlega przetworzony działaniami człowieka krajobraz, tzw. krajobraz kulturowy. Wedle tej formuły, w odróżnieniu od wielu ekosystemów naturalnych, krajobraz kulturowy nie jest w stanie utrzymać się sam i pozostać w równowadze. - Zagraża mu nie tylko ekspansja człowieka, lecz również niekontrolowana i nieuregulowana ekspansja samej przyrody - twierdzi Rafał Porada z Kancelarii Prezydenta Miasta Przemyśla.- Park kulturowy jest więc narzędziem ochrony "sztucznego krajobrazu". Nie chroni on dzieł natury przed człowiekiem, jak dzieje się w parkach narodowych czy krajobrazowych, lecz dzieła człowieka i natury przed nimi samymi - dodaje Porada. Park kulturowy, dzięki odpowiedniemu sposobowi zarządzania, może stać się "pomnikiem historii", jak twierdzą władze Przemyśla, a to w konsekwencji doprowadzić może do wpisania go na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO. (Super Nowości)

Przy Pocztowej marzą o asfalcie
* Gdy jest sucho unoszą się tumany kurzu, gdy pada deszcz nie sposób przejść przez ogromne kałuże. Tak wygląda ulica Pocztowa. Radni widać zapomnieli, że tam też mieszkają ludzie.
- To ewenement w skali kraju. Nasza ulica jest boczną do ul. Bohaterów Getta, którą samochody jadą w kierunku przejścia granicznego w Medyce. Tymczasem na Pocztowej nie ma i nigdy nie było ani grama asfaltu. Wstyd, że taka w ogóle mogła się uchować, prawie w centrum miasta - narzeka Józef Bartuś, mieszkaniec ul. Pocztowej. Ulica ma zaledwie 120 metrów długości. Jej nawierzchnią jest ubita ziemia. Żaden jej fragment nie jest prosty. Wszędzie mniejsze lub większe doły i wyrwy. Gdzieniegdzie zasypane drobnymi kamieniami. - Czasami sypną w te dziury kamyczki. Ale nie ma z nich żadnego pożytku, tylko dodatkowy kurz się robi. Po jednym dniu wszystko w domu zakurzone. A przecież się nie pozamykamy w domach, w lecie trzeba okna otworzyć - mówi Bartuś. Mieszka tutaj kilkadziesiąt osób. W roku szkolnym przez Pocztową, do pobliskiej Szkoły Podstawowej nr 15, idą dzieci z innej części miasta.
- Ta ulica, odkąd została wybudowana, nie doczekała się choćby najmniejszego remontu - mówi kobieta. Mieszkańcy już nie pamiętają ile przez ostatnie lata wysłali pism do Urzędu Miejskiego z prośbą o interwencję. Jest ich cała sterta. Ostatnie, do prezydenta Przemyśla, 12 lipca. Liczą, że wstawiennictwo prezydenta pomoże w ich kłopotach. Nadzieje rozwiewa Jacek Cielecki, dyrektor Zarządu Dróg Miejskich w Przemyślu.
- Pocztowa nie jest ujęta w planach remontowych na ten rok ani w Wieloletnim Planie Inwestycyjnym. W razie potrzeby będą na niej wykonywane jedynie prace umożliwiające przejazd - mówi Cielecki. O tym, które ulice będą remontowane decydują radni, podczas ustalania budżetu na cały rok. (Nowiny)

Zawirowania na stoku...
* Do przetargu na budowę kolejnego etapu nartostrady nie zgłosiła się ani jedna firma. Szef stacji odchodzi z pracy. A miasto plotkuje, że prezydent kupił sobie parcelę na stoku!... Prezydenci wykupują parcele na Zniesieniu! - mówi przemyska ulica, utyskując na prywatę rządzących. Czy to prawda ŻP zapytało u źródła: - Hm, mam w tamtej okolicy ogródek działkowy, dzierżawię go zresztą od lat, może stąd takie plotki... - mówi prezydent Robert Choma i zapewnia, że ani on, ani jego zastępcy żadnych działek w okolicy największej miejskiej inwestycji nie mają. Nie ma też na razie żadnych decyzji w sprawie przeznaczenia okolicznych miejskich parcel. Przypomnijmy: pracować nad tym miał specjalny zespół składający się z urzędników i radnych, a ostatecznym efektem prac miało być określenie, które działki miasto odda w dzierżawę prywatnym przedsiębiorcom, a z których samo będzie korzystać. Prawdą okazuje się jednak pogłoska o tym, że szefem stacji narciarskiej nie będzie już Ryszard Kosterkiewicz. Prezydent potwierdza to milczeniem, Mariusz Zamirski - dyrektor POSiR-u, pod który podlega wyciąg - przyznaje wprost, że nie wyobraża sobie dalszej współpracy: - Cenię wiedzę pana Kosterkiewicza, jednak mam uwagi do zarządzania... - dodaje. Sam Kosterkiewicz mówi niewiele: - Podobnie jak w parku, tak i tutaj okazało się, że praktycznie żadna decyzja nie należy do mnie, mimo że jestem tu kierownikiem. W takiej sytuacji trudno w ogóle zarządzać... Nieoficjalnie wiadomo, że urząd urzędniczym zwyczajem chciał zapewnić Kosterkiewiczowi "miękkie lądowanie", oferując posadę na innym, już nie kierowniczym stanowisku. Kosterkiewicz odmówił. (Życie Podkarpackie)

* Ponad 200 samochodów odebrano przemytnikom. Polonezy, wołgi, fiaty, a także luksusowe zachodnie auta z trudem mieszczą się na zatłoczonym parkingu Izby Celnej w Przemyślu. Celnicy wykorzystują obowiązujące od ponad pół roku przepisy o możliwości rekwirowania pojazdów przystosowanych do przemytu.
- Dominują kilkunastoletnie, wysłużone auta osobowe - mówi Małgorzata Eisenberger-Blacharska, rzecznik Izby Celnej w Przemyślu. - We wszystkich nasi funkcjonariusze odkryli specjalnie wykonane skrytki wypełnione papierosami lub alkoholem. Przemytnicy najczęściej kontrabandę ukrywają w przerobionych zbiornikach, nadkolach, lukach wentylacyjnych.
- O dalszym losie samochodów decyduje sąd - dodaje Eisenberger-Blacharska. - Wobec niektórych orzeka przepadek na rzecz Skarbu państwa, a w ślad za tym organizowana jest licytacja. Inne wracają do właścicieli. (Nowiny)

* Funkcjonariusze straży granicznej zlikwidowali nielegalną rozlewnię alkoholu. Wartość zarekwirowanego alkoholu funkcjonariusze BiOSG oszacowali na 92 tys. zł. Często się zdarza, że mieszkania lub całe posesje są wynajmowane przez obywateli Ukrainy, którzy tam składują, a następnie rozprowadzają towar - informuje Elżbieta Pikor, rzecznik prasowy BiOSG. Tak też było w przypadku przeszukania prywatnej posesji na peryferiach Przemyśla. Okazało się, że Ukrainiec wynajmujący do Polaka mieszkanie urządził na posesji nie tylko punkt skupu alkoholu, ale też trudnił się jego rozlewaniem do litrowych butelek. Funkcjonariusze straży granicznej na posesji zatrzymani ponad 1300 litrów spirytusu gotowego do rozlewania. Oprócz tego w piwnicy znaleziono 3130 litrowych pustych butelek, 5300 nakrętek i 4065 nalepek na butelki, z nazwą alkoholu. Znaleziono też alkoholomierz, rurki i wężyki służące do rozlewania spirytusu z kanistrów do butelek. Strażnicy przypuszczają, że rozlewany alkohol najprawdopodobniej miał trafić do obrotu czarnorynkowego jako oryginalny. Wartość jego oszacowano na ponad 92 tysiące złotych. Sprawą zajęła się Prokuratura Rejonowa w Przemyślu. (Życie Podkarpackie)

Żywa reklama...
* Damian Tomaszewski (15 l.) codziennie przejeżdża po mieście kilkanaście km. Z tyłu trójkołowego roweru ma przyczepioną reklamę. To jego sposób na zarabianie pieniędzy. Damian tzw. żywa reklamą. Od początku wakacji promuje przemyski sklep rowerowy. Za godzinę jazdy dostaje 5 zł. Zbiera na deskorolkę i książki do szkoły.
- Nie wyjechałem na wakacje, więc mogę trochę popracować. Jazda rowerem jest dla mnie przyjemnością. Łączę przyjemne z pożytecznym - mówi Damian. Żywa reklama to wspólny pomysł jego i sklepu rowerowego. Damian jeździ po przemyskiej Starówce i po głównych ulicach. Chodzi o to, aby jak najwięcej osób go zobaczyło.
- Ludzie zwracają na mnie uwagę. To dobrze, bo przecież o to chodzi. Nawet dziewczyny mnie zaczepiają i pytają skąd wytrzasnąłem taki rower. Ja im wtedy mówię, żeby popatrzyły na tabliczkę z tyłu i wszystko będą wiedziały. Niektóre chcą, abym je gdzieś podwiózł, ale ja profesjonalnie podchodzę do pracy i nie korzystam z takich okazji. Płacą mi za wożenie reklamy - wyjaśnia Damian. Trójkołowy rower ma dwa miejsca. Jak się jeździ po Przemyślu takim wehikułem? O dziwo, nie trąbi żaden kierowca. Niektórzy nawet przyjaźnie się uśmiechają. Przechodnie pytają, gdzie dokładnie mieści się sklep. A więc, to działa. Jazda trójkołowym rowerem nie jest taka łatwa, jakby się mogło wydawać. Rower jest szeroki, trudno wyminąć samochody. Szczególnie męcząca jest jazda pod górkę. Po dwóch godzinach mam dość. Damian wprost przeciwnie.
- Ta praca nie sprawia mi wiele trudności, a zarobek nawet przyzwoity. Będę jeździł, dopóki będzie można, bo jeszcze sporo pieniędzy mi brakuje - mówi Damian. (Nowiny)

* Kolejny tydzień festiwalu Salezjańskie Lato za nami. Cztery koncerty, w czterech różnych konwencjach. Tydzień rozpoczął się od występu trzech młodych artystów: organisty Tomasza Bębenka, skrzypka Marcina Suszyckiego i wiolonczelisty Karola Marianowskiego. Wszyscy trzej znani są przemyskiej publiczności, więc zbędne wydaje mi się bliższe przedstawianie ich sylwetek. Kiedy przed rokiem po raz pierwszy usłyszałem duet Kuszycki-Marianowski, już wówczas zwróciłem uwagę na zdecydowanie ponadprzeciętne umiejętności młodych artystów. Teraz po roku daje się zauważyć dalszy i systematyczny wzrost umiejętności wykonawczych. Zdecydowanym gwoździem programu było wykonanie duetu na skrzypce i wiolonczelę mało w Polsce znanego kompozytora niemieckiego z początku ubiegłego stulecia Hermanna Zilhera. Utwór fantastycznie napisany. Wykorzystujący do maksimum możliwości brzmieniowe obydwu instrumentów. Chociaż grały dwa instrumenty, dzięki specyficznej fakturze utworu słuchało się go jak klasycznego kwartetu smyczkowego. Fascynacją Tomasza Bębenka jest muzyka romantyczna, a w szczególności twórczość Cesara Francka. Jak wyznał mi po koncercie, ma zamiar włączyć do swego repertuaru komplet dzieł organowych tego kompozytora. Szkoda, że organizatorzy festiwalu połączyli w jedną całość dwa pełnowymiarowe recitale. Koncert stał się nieco przydługi, uniemożliwiając wystarczająco dokładne przyjrzenie się produkcjom każdego z młodych artystów. (Życie Podkarpackie)

Cztery zarzuty...
* Prokuratura Okręgowa w Przemyślu zakończyła w czwartek śledztwo przeciwko komornikowi Wojciechowi K. Postawiono mu cztery zarzuty. Teraz do sądu trafi akt oskarżenia. W kwietniu br. Wojciecha K., komornika rewiru I Sądu Rejonowego w Przemyślu, zatrzymali policjanci z Wydziału do Walki z Korupcją Komendy Wojewódzkiej Policji w Rzeszowie. Po miesięcznym pobycie w areszcie (tymczasowym) wyszedł na wolność. Prokuratura zarzuca mu, że w zamian za odstąpienie od egzekucji miał żądać od dwóch dłużników łapówek w łącznej kwocie 50 tys. zł. Dodatkowo Wojciech K. odpowie za dopuszczenie do wykonywania czynności komorniczych, w co najmniej 300 sprawach osoby, która nie miała do tego uprawnień. Ponadto zarzucono mu, że zaniechał odprowadzenia na konto bankowe sądu 900 zł otrzymanych od dłużnika. Wojciech K., chociaż jest podejrzanym, nadal pracuje w zawodzie. Sędzia Andrzej Kowalczyk, prezes Sądu Rejonowego w Przemyślu, domagał się zawieszenia komornika w pełnieniu obowiązków. Jednak rozpatrującą wniosek Komisja Dyscyplinarna przy Krajowej Radzie Komorniczej nie znalazła podstaw, aby zakazać mu wykonywania zawodu. Prezes Kowalczyk zapowiedział, że zaskarży decyzję Komisji Dyscyplinarnej. (Nowiny)

* Od kilu tygodni, w środku lata i szczycie ruchu turystycznego, na wielu przemyskich ulicach prowadzone są różnego rodzaju roboty, związane z wymianą instalacji wodociągowo-kanalizacyjnej, gazowej i cieplnej. Opinie przemyślan o tym letnim wysypie ulicznych "wykopków" są różne. Większość cieszy się, że "coś się robi" (nie brak głosów, że tylko dzięki jesiennym wyborom samorządowym), a mieszkańcy ulic, przy których trwają roboty, liczą na nowe ich nawierzchnie. Psioczą za to niektórzy kierowcy, bo to duże utrudnienie ruchu w porze dojazdów i powrotów z pracy.
- Szlag człowieka może trafić, gdy w upale, jadąc pół kilometra przez kwadrans, trzeba przejechać przez miasto. Rozumiemy, że takie prace są konieczne, ale czy nie można było zaplanować ich tak, aby jednocześnie nie były wykonywane na sąsiadujących ze sobą ulicach, ja teraz ma to miejsce na Konarskiego, Mickiewicza, Dworskiego i Słowackiego? - pytają.
- Niestety, roboty tego rodzaju możemy wykonywać tylko w sezonie budowlanym, a taki jest krótki i właśnie trwa - mówi Piotr Bartocha, naczelnik wydziału dróg i mostów w Zarządzie Dróg Miejskich w Przemyślu, będącego inwestorem tych prac. - Prowadzimy je według pewnych harmonogramów, w określonym porządku. Trzeba uzbroić się w cierpliwość i poczekać na efekty, które dobrze przysłużą się mieszkańcom i użytkownikom tych ulic. Efekty są obiecujące. Przy ulicy Mickiewicza trawa wymiana nawierzchni chodnika na nową, z kostki brukowej. Przy ul. Konarskiego wymieniana jest sieć wod-kan. i ciepłociąg; po zakończeniu robót pojawi się nowa nawierzchnia, podobnie jak na ul. Słowackiego, gdzie po wymianie instalacji tzw. infrastruktury technicznej, obok chodników z kostki będzie też nowa jezdnia. to samo czeka Grunwaldzką . Trwa gruntowna modernizacja Bakończyckiej, a ulice Reja i Szopena zyskają nowe nawierzchnie z kostki brukowej i kamiennej. Zamierzają już ku końcowi prace na ulicach Sikorskiego, Opalińskiego, Żołnierzy I Armii WP i B. Chrobrego. Niezmiennym faktem pozostaje, że życie przemyskim kierowcom najbardziej utrudnia wcale nie szeroki front ulicznych robót, a coraz bardziej niewydolny układ komunikacyjny miasta, które od wielu lat daremnie czeka na wymarzoną obwodnicę. (Super Nowości)

* Kiedyś dawno, dawno temu powstała ciekawa definicja elity. Otóż według niej elita podobna jest do modelki. Zapytacie zapewne dlaczego? - Bo szczupła. Po co o tym piszę? Piszę, ponieważ opowiastka ta pomimo upływu lat nic nie straciła na aktualności. Pomimo usilnych działań marketingowych, nie da się zrobić z beztalencia artysty, z drugiej zaś strony prawdziwy talent poparty rzetelnym rzemiosłem poznać na kilometr. Niedzielny koncert jazzowy na Zamku Kazimierzowskim wyraźnie dowodzi słuszności tez zawartych we wstępie tego tekstu. Artur Dutkiewicz z całą pewnością do bardzo szczupłej elity polskich pianistów jazzowych należy. Śledząc jego karierę estradową można też powziąć przypuszczenie, że i poza granicami Polski jego kunszt pianistyczny jest wysoko ceniony. Trio w składzie Artur Dutkiewicz - fortepian, Daniel Biel - kontrabas i Sebastian Frankiewicz - perkusja, wykonując program złożony z kompozycji Jimiego Hendriksa i Czesława Niemena dało popis sprawności muzycznej i estradowej, ale przede wszystkim fantastycznej muzykalności. Niczego nie było za dużo ani za mało, muzycy doskonale się rozumieli i pozwalali sobie nawzajem pograć. Po takich zachowaniach na estradzie poznaje się po prostu klasę artysty. To był doskonały koncert jazzowy, jakiego w Przemyślu dawno nie było. Komu na zamek w niedzielne popołudnie było nie po drodze, niech żałuje, bo jest czego. (Życie Podkarpackie)

Wolne miejsca w Straży Granicznej
* Katarzyna Nowakowska z Lutowisk w tym tygodniu pierwszy raz założyła mundur Straży Granicznej. Jest jedną z niewielu, którzy z powodzeniem przeszli rekrutację. Na chętnych do pracy w formacji wciąż czekają wolne miejsca. - Przyjęto mnie przy pierwszym podejściu - mówi Katarzyna Nowakowska, absolwentka Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego. - Ukończyłam pedagogikę ze specjalnością resocjalizacja. Wcześniej pracowałam m.in. w szkole i agencji celnej. Do końca roku Bieszczadzki Oddział Straży Granicznej zamierza przyjąć jeszcze 200 funkcjonariuszy. Podstawowe kryterium to minimum średnie wykształcenie, dobre zdrowie oraz znajomość języka obcego.
- Rekrutacja prowadzona jest w dwóch etapach - informuje ppłk Waldemar Skarbek, zastępca komendanta Bieszczadzkiego Oddziału Straży Granicznej. - Kandydatów czeka rozmowa z komisją, badanie przez psychologa (m.in. z użyciem wykrywacza kłamstw - przyp. red.), test z wiedzy ogólnej, egzamin sprawnościowy. Chętnych do pracy nie brakuje, ale nieliczni przechodzą ostrą selekcję.
- Odpadają głownie podczas testów ze sprawności fizycznej - wyjaśnia kpt. Jerzy Ostrowski z Wydziału Kadr BOSG. - Problemem dla kandydatów jest też znajomość języków obcych. Szczęśliwców czeka kończące się egzaminami 8-miesięczne szkolenie podstawowe i trwająca 3 lata służba przygotowawcza. Świeżo upieczony strażnik graniczny otrzymuje od 1200 do 1500 zł pensji miesięcznie. (Nowiny)

J A R O S Ł A W

Kosztowna fuszerka...
* Przebudowa najkrótszej ulicy w mieście będzie kosztowała prawie 63 tys. euro. Na większość prac pieniądze dała Unia. Władze miasta nie chcą powiedzieć kto zapłaci za niedoróbki, które wytykają radni miejscy. Przebudowywana jest nawierzchnia jezdni i chodników. Zamiast betonowych płyt będzie granitowa kostka. Przekładana jest też kamienna kostka. Na chodniku, od strony bramy krakowskiej, z kamiennej mozaiki będzie ułożony herb Jarosławia. Takie pomysły na przebudowę sąsiadującej z Rynkiem ulicy Grodzkiej nie podobają się radnym. Część z nich uważa, że to niefachowa robota.
- Kostkę powinno ułożyć się na przepuszczalnym podłożu. Cała zaleta samoklinujących się elementów polegająca na łatwym dostępie do instalacji jest niszczona - mówi radny Jan Walter, właściciel firmy instalacyjnej. Radni zwracają uwagę na nierówny, uciążliwy dla przechodniów chodnik. - Jak się ma chodnik z piaskowca na Rynku do sąsiadującego z nim granitu na Grodzkiej - zastanawia się radny Zbigniew Możdżeń. Powierzchnie są położone poziomo, nie zadbano o możliwość odpływu wody. Po deszczu będą stały kałuże, a wilgoć będzie niszczyć nawierzchnię - mówią radni. Ulica Grodzka należy do najkrótszych w Jarosławiu. Koszt jej przebudowy to prawie 63 tys. euro. Unia zapłaci 57,5 tys. euro. Roboty mają się zakończyć jeszcze w sierpniu. Pytaliśmy Zofię Krzanowską rzecznika burmistrza Jarosławia, kto poniesie ewentualne koszty źle wykonanej przebudowy. Niestety nie otrzymaliśmy odpowiedzi. Rzecznik stwierdziła tylko, ze inwestycja jest prowadzona zgodnie z dokumentacją, a kierownik budowy i inspektor nadzoru posiadają uprawnienia. (Nowiny)

* Powiatowy inspektor nadzoru budowlanego w trakcie wizyty dziennikarzy w swoim gabinecie uciekła z pokoju, pozostawiając wszystkie dokumenty na biurku. Nie skorzystaliśmy z takiego dostępu do informacji w biurze Małgorzaty Schneider-Dudko, szefowej Powiatowego Inspektoratu Nadzoru Budowlanego w Jarosławiu, jaki umożliwiła nam pani inspektor. Wizyta w inspektoracie dziennikarza i praktykanta związana była z wydaniem decyzji o wstrzymaniu budowy domu w jednej z podjarosławskich miejscowości. Należy wspomnieć, że ta decyzja została uchylona przez wojewódzkiego inspektora nadzoru budowlanego (czytaj w tekście "Zaskarżę urzędników do sądu!"). Pani inspektor po informacji, na jaki temat chcemy rozmawiać, odparła krótko, że wypowiadać się nie będzie. Dlaczego? - Bo pani nie jest stroną postępowania. Tylko strony postępowania mogą mieć udzielane informacje, tak mówi Kpa (Kodeks postępowania administracyjnego - wyj. Ekz). Nie jestem osobą upoważnioną do udzielania pani informacji - usłyszeliśmy odpowiedź. Po krótkiej próbie przekonania kierownik nspektoratu, by jednak informacji udzieliła i pozwoliła wykonać sobie fotografię, pani inspektor porwała swoją komórkę, wybiegła z pokoju, zostawiając nas z wszystkimi powierzonymi jej dokumentami. Zastępca wojewódzkiego inspektora nadzoru budowlanego Zofia Majka, do której zadzwoniliśmy z zapytaniem, co w takiej sytuacji robić, była zaskoczona reakcją jarosławskiej pani inspektor. - My sprawujemy nad powiatowym inspektoratem tylko nadzór merytoryczny, jego kierownik podlega staroście. Ale pierwszy raz coś takiego słyszę, żeby ktoś uciekał ze swojego gabinetu. Każdy kierownik odpowiada za powierzoną mu placówkę, dlatego dziwię się takiemu zachowaniu - stwierdziła. Starosta jarosławski Tomasz Oronowicz również był mocno zaskoczony zachowaniem powiatowego inspektora: - Na pewno wyciągnę odpowiednie konsekwencje służbowe - stwierdził. (Życie Podkarpackie)

Pielgrzymka na koszt podatnika
* Samochód z kierowcą trzy razy jeździł na do burmistrza Jarosławia idącego w pielgrzymce do Częstochowy. Opozycja żąda, aby Janusz Dąbrowski pokrył z własnych pieniędzy koszty tych wyjazdów. Na pielgrzymki do Częstochowy Dąbrowski, jako burmistrz chodzi od czterech lat. Na trasie rozdaje pielgrzymującym koszulki z logo Jarosławia i inne gadżety.
- Naganne jest to, że do będącego na trasie burmistrza jeździ służbowy samochód, bo podobno są jakieś pilne sprawy do załatwienia - mówi Wacław Spiradek, radny SLD. W tym roku samochód pojechał po burmistrza na trasę pielgrzymki, aby go odwieźć do Jarosławia. Potem kierowca odwiózł burmistrza z powrotem do pątników. 14 lipca znowu po niego przyjechał, przetransportował najpierw do Jarosławia, a potem na lotnisko do Warszawy, skąd burmistrz wyjechał w służbową delegację do Francji. Podobnie było w czasie ubiegłorocznych pielgrzymek.
- To skandal. Zwróciliśmy na to uwagę burmistrzowi, ale on nawet nie podjął tematu.- mówi Spiradek. Będzie się domagać, aby Komisja Rewizyjna zażądała od burmistrza zwrotu pieniędzy za kursy służbowego samochodu w czasie pielgrzymek. Burmistrz przebywa teraz na urlopie, a jego telefon komórkowy jest wyłączony. Wypowiadał się wcześniej, że jego udział w pielgrzymce jest formą promocji Jarosławia i budującą postawą dla pielgrzymów.
- To sprawa burmistrza Dąbrowskiego, nie będę jej komentował. Kłamstwem są pogłoski, że ja i drugi zastępca burmistrza jeździliśmy służbowym samochodem na pielgrzymki. Pojechaliśmy w dniu wolnym od pracy prywatnym autem - odpiera zarzuty Tadeusz Pijanowski, zastępca burmistrza Jarosławia. (Nowiny)

P R Z E W O R S K

* Podczas deszczu błoto po kostki, w czasie suszy tumany kurzu. Tak wygląda ul. 11 listopada w Przeworsku. Ale już niedługo ma się to zmienić. Właśnie rozpoczął się remont, na który mieszkańcy czekali już kilka lat.
- Ta ulica wygląda jak polna droga, a może jeszcze gorzej - mówiła jeszcze w piątek pani Józefa, która mieszka przy ul. 11 listopada w Przeworsku.
- Od kilu lat nie możemy doprosić się remontu drogi. Kiedy jest mokro, brniemy w błocie, a w czasie suszy unoszą się tu tumany kurzu. Miasto powinno się w końcu zainteresować ta sprawą. Na remont mieszkańcy tej ulicy czekali od dawna. Twierdzą, że już kilka razy obiecywali, że będzie i nagle wszystko odwoływano. Ale w minioną sobotę prace w końcu ruszyły. - Mieszkańcy będą mieli w tym roku nową drogę. remont właśnie się zaczął i potrwa 2-3 miesiące - mówi Wojciech Superson z Urzędu Miasta Przeworska. Na części drogi będzie remontowana stara nawierzchnia, będzie nowa kanalizacja deszczowa, wodociągi i chodniki. Na drugiej części ul. 11 listopada, gdzie nie ma nawierzchni asfaltowej, będzie położony nowy dywanik. Powstaną też zjazdy na posesje, chodniki i przebudowana zostanie linia energetyczna. (Super Nowości)

R E G I O N

* Przed wakacjami urzędnicy z ministerstwa edukacji zapewniali, że podręczniki znacznie potanieją. Tymczasem nie tylko większość z nich kosztuje tyle samo, ale niektóre wręcz podrożały. W księgarniach i antykwariatach ruch jak w ulu.
- Klienci pytają głównie o podręczniki używane. Nawet te najbardziej zniszczone, za złotówkę, znajdują nabywców - przyznaje Patrycja Jankowska z rzeszowskiej księgarni i antykwariatu "Libra". Jednym z poszukiwaczy tańszych książek jest pani Irena z Rzeszowa, mama dwójki dzieci w wieku szkolnym. Jest zawiedziona głośnymi obietnicami ministra edukacji.
- Utrzymujemy się z jednej pensji. Zakup nowych podręczników to duże obciążenie domowego budżetu - mówi. Nic dziwnego, skoro komplet książek dla najmłodszych uczniów kosztuje ok. 150 zł. Gimnazjalista musi wydać ponad 200 zł, a licealista zapłaci jeszcze o 100 zł więcej. Do tego trzeba doliczyć koszt najdroższych podręczników do nauki języków obcych. Najtańsza książka z ćwiczeniami kosztuje 50 zł. - A gdzie jeszcze przybory szkolne, strój do ćwiczeń, buty, słowniki - wylicza pani Irena. Największy problem mają rodziny z kilkorgiem pociech.
- Dotychczas pomagaliśmy im, ale w tym roku urząd marszałkowski nie przyznał nam pieniędzy - rozkłada bezradnie ręce Irena Rząsa ze Stowarzyszenia na rzecz Rodzin Wielodzietnych. Według Jerzego Cyprysia, podkarpackiego wicekuratora oświaty, dobrym rozwiązaniem jest ograniczenie różnorodności podręczników.
- Szkoły mogłyby też korzystać z określonych podręczników przez dłuższy okres. To umożliwiłoby ich wtórne użytkowanie - dodaje. (Nowiny)

* W najbliższych dniach, jak w każdy długi weekend, będzie można tanio podróżować pociągami. Bilety turystyczne i weekendowe są ważne od godz. 18 w piątek, 11 sierpnia. Bilet turystyczny uprawnia do podróżowania pociągami osobowymi i pospiesznymi. Kosztuje 60 zł na przejazdy w II klasie, a 80 zł w I kl. Posiadacz takiego biletu może jeździć dowolną ilość razy po całej Polsce, a w terenach przygranicznych również do końcowych stacji w Niemczech i w Czechach. Jest ważny aż do godz. 6 w środę, 16 sierpnia. Na pociągi intercity i ekspresy trzeba kupić bilet weekendowy. Na II kl. kosztuje on 99 zł, a na I kl. 149 zł. Do biletu weekendowego nie trzeba dokupywać miejscówki. Można bez niej zająć wolne miejsce, lecz jeśli wsiądzie pasażer z rezerwacją na to miejsce, to trzeba mu ustąpić. Bilet weekendowy jest ważny do godz. 24 we wtorek, 15 sierpnia. Pozostałe zasady podróżowania są takie same jak dla biletu turystycznego. Bilet weekendowy nie uprawnia do jeżdżenia pociągami osobowymi i pospiesznymi. (Super Nowości)

Kontrowersyjny pomysł ministra zdrowia...
* Zbigniew Religia chce, aby za leczenie ofiar wypadków drogowych, płacili kierowcy. Analitycy alarmują, że jeżeli pomysł ministra wejdzie w życie, składki ubezpieczeniowe wzrosną nawet o 40 proc. Tylko w zeszłym roku na polskich drogach rannych w wypadkach zostało ok. 62 tys. osób. Szacuje się, że ich leczenie kosztowało ponad 1,6 mld zł. Na rehabilitację i leczenie jednej ofiary wydano średnio 17 tys. zł. Resort prof. Religi chce te koszty zredukować, lecząc ofiary wypadków z pieniędzy pobieranych ze składek obowiązkowego ubezpieczenia OC. Projekt ustawy do sejmu ma trafić już we wrześniu, aby uchwalić ją w październiku. Nowe przepisy mają obowiązywać od stycznia 2007 roku. Zdaniem kierowców, pomysł jest niesprawiedliwy.
- Dlaczego przez kaprys polityków mam płacić więcej za ubezpieczenie. Już teraz jako młody kierowca mam drożej niż inni - zastanawia się Michał z Rzeszowa. - Poza tym mój wartburg jest wart najwyżej 500 zł, a po podwyżce, za ubezpieczenie zapłacę dwa razy tyle. To nonsens. Ustawa uderzy także w doświadczonych kierowców.
- Bezwypadkowo jeżdżę 10 lat, dlatego mam 60 proc. zniżki na ubezpiecznie. Dlaczego więc mam finansować leczenie ofiar wypadków - zastanawia się Stanisław z Rzeszowa. Argumenty ministra Religi nie przekonują również Elżbiety Łukacijewskiej, posłanki Platformy Obywatelskiej.
- Pieniędzy najpierw należy poszukać blisko siebie, bo na to, żeby je zdobyć jest mnóstwo sposobów. Nie możemy natomiast ciągle obciążać obywateli, bo w końcu odbije się to na budżecie państwa. Obawiam się, że jeśli ubezpieczenie będzie zbyt drogie, ludzie po prostu nie będą za nie płacić. To wprowadzi jeszcze większe kłopoty. To, że w przypadku uchwalenia ustawy ubezpieczenia podrożeją jest niemal pewne. Co gorsza, zdaniem specjalistów z Polskiej Izby Ubezpieczeń wzrost kosztów polis będzie znaczny, nawet 40-procentowy. Ich wątpliwości budzi też strona prawna projektu ustawy. Bo dlaczego kosztami leczenia poszkodowanych obciążać tylko właścicieli samochodów, a nie np. pracodawców czy właścicieli gospodarstw rolnych, kiedy z ich winy pracownikowi przytrafi się wypadek. Kontrowersji nie budzi jedynie pomysł, aby kierowcy zatrzymani na jeździe po alkoholu przez 5 lat płacili trzykrotnie wyższe OC i to nawet, jeśli stracą prawo jazdy. (Nowiny)

* Do izby wytrzeźwień trafiają już 12- i 13-latkowie. Awanturują się, nie podają adresu zamieszkania i dlatego policja odwozi ich tam, gdzie dziecięca noga nigdy nie powinna stanąć. Bywają tacy młodociani, którzy trafiają do izby nawet kilkakrotnie.
- W tym półroczu w naszej izbie znalazło się już 66 nieletnich, w tym 13 dziewcząt. Niektórzy z nich byli już u nas kilkakrotnie - mówi Piotr Stręk, dyrektor rzeszowskiej Izby Wytrzeźwień. - Większość to 17- i 18-latkowie, ale dzieci wśród nich, niestety, nie brakuje. W tym samym czasie w izbie w Żurawicy trzeźwiało 23 pijanych młodocianych. Również tam są już stali bywalcy. Do izby nie trafia się - wbrew pozorom - tak łatwo. Nie wystarczy tylko stan upojenia alkoholowego, czyli 0,5 promila alkoholu we krwi. Trzeba jeszcze zakłócać porządek publiczny, czyli siać zgorszenie, awanturować się, narażać własne lub cudze życie. Do izby trafiają więc tylko nieliczni. Reszta młodocianych pije w bardziej "bezpiecznych" miejscach, do których nie dociera policja. A jak już dociera, to w pierwszej kolejności odprowadza ich prosto do domu. Już w tym roku w samym Przeworsku spotkało to 37 pijanych nieletnich.
- W ubiegłym roku na Podkarpaciu policja ujawniła 603 małoletnie osoby, które były pod wpływem alkoholu - mówi kom. Alina Pieniążek z Wydziału Prewencji w KWP w Rzeszowie. To jednak, niestety, nie wszyscy młodociani, którzy spożywali alkohol. Liczba pijących nieletnich jest zapewne kilkakrotnie większa. Okres wakacji jeszcze bardziej sprzyja sięganiu po alkohol. Wolny czas spędzony z grupą, zawieranie nowych znajomości, "pełen luz" - jak mówią nastoletni. Tylko, co dalej... (Super Nowości)

* Przejść się po zaporze wodnej w Solinie, to jedno. Móc jednak zobaczyć, jak wygląda od środka? To jest dopiero coś! Wnętrze największej w kraju i jednej z największych w Europie zapory wodnej zostało otwarte dla zwiedzających - poinformował o tym Andrzej Wojtanowski z Centrum Informacji o Energii Odnawialnej przy Elektrowni Solina. Zapora jest otwarta dla wszystkich, a nie tylko dla grup zorganizowanych i po załatwieniu wielu formalności, jak było do tej pory. Na zwiedzających we wnętrzu zapory czeka sporo atrakcji. Można będzie zobaczyć film o energii odnawialnej, prześledzić historię powstawania zapory i obejrzeć halę maszyn i urządzenia służące do pozyskiwania energii elektrycznej z energii wody. Aby zobaczyć te ostatnie, trzeba będzie zejść 82 metry poniżej korony zapory i znaleźć się 6 metrów poniżej dna Zalewu Solińskiego. (Super Nowości)

Kronika kryminalna

* W dniu 07.08 br. W budynku przy ul. Kopernika w Przemyślu, policjanci Referatu dw. z PG ujawnili, że 59-letnia obywatelka Ukrainy w zajmowanym pokoju noclegowni w Przemyślu posiadała 728 paczek papierosów różnych marek, 17,25 litra wódki różnych gatunków i 35 litrów spirytusu, bez polskich znaków skarbowych akcyzy. Wartość uszczuplenia w należnym podatku na rzecz Skarbu Państwa RP wynosi 6 618,43 zł. Sprawczynię po przesłuchaniu zwolniono.

* W dniu 07 sierpnia br. przy ul. Sikorskiego w Przemyślu, nieznany sprawca, po uprzednim wybiciu szyby w drzwiach samochodu osobowego marki Fiat 126p z jego wnętrza dokonał kradzieży radioodtwarzacza i głośnika samochodowego a następnie ze stojącego obok samochodu marki Mercedes Sprinter dokonał kradzieży radioodtwarzacza marki Sony powodując łączne straty w wysokości 1100 zł na szkodę mieszkańca Przemyśla.

* W dniu 08.08 br. policjanci Sekcji Kryminalnej w wyniku pracy operacyjnej ustalili, że 35-letni mieszkaniec Przemyśla w dniu 03 bm. dokonał włamania do samochodu marki Audi A3.

* W dniu 07.08 br. przy ul. Dworskiego w Przemyślu, Policjanci SPI miejscowej KMP ujawnili, że kierujący rowerem 25-letni mieszkaniec Przemyśla, jest w stanie nietrzeźwości (2,64 promila).

* W dniu 07 bm. w Medyce, policjanci Sekcji Ruchu Drogowego ujawnili, że 32-letni obywatel Ukrainy kierujący samochodem marki "Polonez", jest w stanie nietrzeźwości (0,98 promila). Kierującego, zatrzymano w PDOZ KMP w Przemyślu. Zatrzymano prawo jazdy.

* W dniu 08.08 br. funkcjonariusze Sekcji Ruchu Drogowego podczas kontroli drogowej ujawnili, że 40-letni mieszkaniec Przemyśla kierował samochodem marki Ford Escort będąc w stanie nietrzeźwości.

źródło: www.podkarpacka.policja.gov.pl

Reklama