Archiwum aktualności

Archiwalne wydanie tygodniowe: 26.06-02.07.2006 r.

Przemyśl

4 lata za napaść na policjanta...
* Na 4 lata więzienia skazał przemyski sąd Rodżersa M., który o mały włos nie zabił policjanta. Dramatyczne sceny rozegrały się rok temu, ale dopiero niedawno znalazły finał przed obliczem Temidy. Rodżers M. ma bogatą kryminalną przeszłość. Był karany. 26 czerwca ub. roku patrol próbował go zatrzymać na ulicy Słowackiego w Przemyślu. Mężczyzna odpowiadał rysopisowi podejrzanego o pobicie dwóch osób. Jedna z nich miała rozcięty policzek. Druga złamany nos. Na widok radiowozu przestępca zaczął uciekać. Starszy sierżant Maciej P. dogonił uciekiniera i próbował obezwładnić. W tym czasie ten sięgnął po nóż i dźgnął go w twarz oraz brzuch. Następnie skorzystał z zamieszania i znowu "dał nogę". Ranny policjant wydobył pistolet. Strzelił w powietrze, później w kierunku bandyty. Ten upadł na chodnik zraniony w udo. Chwilę później został zatrzymany, przewieziony do szpitala, a następnie aresztu. W lutym br. Sąd Rejonowy w Przemyślu skazał Rodżersa M. na 4 lata pozbawienia wolności. - Uznano go winnym znieważenia funkcjonariusza, czynnej napaści na niego i kierowania gróźb karalnych pod adresem poszkodowanego - informuje sędzia Lucyna Oleszek, rzecznik prasowy Sądu Okręgowego w Przemyślu. - W czerwcu tutejszy Sąd Okręgowy utrzymał w mocy orzeczenie sądu pierwszej instancji. (Nowiny)

Place zabaw pod lupą...
* Po tragicznym wypadku na Śląsku, w którym śmierć poniósł 5-letni Marcel przygnieciony metalową zjeżdżalnią, rozpoczęła się fala kontroli na placach zabaw. Potrwa ona do 10 lipca. Kontrole placów zabaw zlecił Główny Inspektor Nadzoru Budowlanego. Inspektorzy wezmą pod lupę place zabaw z zardzewiałymi śrubami w urządzeniach oraz te, na których huśtawki i ławki mają wyłamane deski. Sprawdzana też będzie stabilność urządzeń. W Przemyślu w kontrolach inspektorów nadzoru budowlanego będą uczestniczyć także zarządcy placów zabaw. - Poprosiliśmy Straż Miejską o wykaz tych placów, które są w najgorszym stanie. Jeżeli kontrole wykażą nieprawidłowości, zarządcy placów zostaną zobowiązani do zdemontowania lub naprawy niewłaściwych części - informuje Ewa Jagiełło, Powiatowy Inspektor Nadzoru Budowlanego. Wiele placów zabaw należy też do Przemyskiej Spółdzielni Mieszkaniowej. Jej prezes Zbigniew Kurosz zapewnia, iż kontrole są prowadzone w każdym roku. - Co roku wymieniamy piasek w piaskownicach, malujemy place zabaw i sprawdzamy, co trzeba na nich poprawić. Tragiczne zdarzenie na Śląsku nie jest dla nas przesłanką do kontroli, ponieważ my je czynimy na bieżąco. Prezes zobowiązał także osoby, zajmujące się sprzątaniem na osiedlach, aby codziennie rano sprawdzały stan techniczny placów zabaw. Dodaje także, że w przyszłym roku będzie się starał wygospodarować pieniądze na budowę nowych placów, w pełni bezpiecznych i dostosowanych do wymogów unijnych. (Życie Podkarpackie)

* Pracownicy zlikwidowanego SP ZOZ w Przemyślu ciągle czekają na zaległe pieniądze. Uważają, że dla władz starostwa ważniejsza jest walka w wyborach niż zajmowanie się sprawami ludzi. Przyczyną likwidacji SP ZOZ były problemy finansowe placówki, brak możliwości uregulowania zobowiązań oraz zmniejszająca się liczba zadań, które zostały przejęte przez spółki lekarskie. Spółki te obecnie świadczą usługi na rzecz pacjentów z Przemyśla i okolic. Starostwo Powiatowe w Przemyślu jest organem założycielskim dla likwidowanego SP ZOZ i zajmuje się sprzedażą majątku po tym zakładzie. Witold Kowalski, wicestarosta przemyski, niejednokrotnie zapewniał, że powiat postanowił zabezpieczyć byłych pracowników ZOZ i na spłatę zadłużenia sprzedał majątek powiatu. Starostwo zapłaciło już pracownikom SP ZOZ 4 mln zł. Do uregulowania pozostało około 800 tys. zł.
- Wypłaciliśmy pielęgniarkom po 203 zł, chociaż nie musieliśmy tego robić, bowiem jest to rola państwa - tłumaczy wicestarosta. Powiat wypłacił pieniądze, a następnie zaskarżył NFZ. teraz czeka na rozstrzygnięcie sądu, który być może wyda decyzję zobowiązującą NFZ do zwrócenia powiatowi wypłaconych pieniędzy. Są obietnice, że wtedy otrzymane fundusze będzie można wypłacić pracownikom SP ZOZ. Decyzja w tej sprawie należeć będzie do rady powiatu.
- Stosując więc spychologię, zrzucając winę z jednej osoby na drugą, tak, że w efekcie nie ma z kim rozmawiać. - bulwersują się pielęgniarki. - A my na pieniądze pewnie już się nie doczekamy za tej kadencji, bo oni będą teraz interesować się wyborami i stołkami, zamiast regulowaniem swoich długów. Zbliżają się wybory. Pokażemy mieszkańcom powiatu, jakich gospodarzy sobie wybrali! (Super Nowości)

* Budynek Towarzystwa Budownictwa Społecznego, który powstał przy ul. Rosłońskiego, został nagrodzony w corocznym konkursie "Budowa Roku Podkarpacia". Konkurs "Budowa Roku Podkarpacia" organizowany jest przez rzeszowski oddział Polskiego Związku Inżynierów i Techników Budownictwa. Dwudziesty drugi już rodzinny budynek Towarzystwa Budownictwa Społecznego został wyróżniony nagrodą II stopnia. Wyróżnienie przyznano m.in. za "bardzo ładną bryłę budynku, harmonizującą z otoczeniem" oraz "kompleksowe wykończenie mieszkań z oddaniem obiektu pod klucz". (Życie Podkarpackie)

Sypiąca się rudera...
* Mieszkańcy os. Krasińskiego od dwóch lat piszą pisma do PKP, by zrobiło porządek ze swoim mieniem. Na razie nie ma odzewu, a problem narasta. Przy nasypie kolejowym stoi popadający w ruinę budynek, który jest własnością PKP. Teoretycznie nikt w nim nie mieszka, choć w rzeczywistości często odbywają się tam libacje, awantury i imprezy, organizowane przez bezdomnych, młodzież i tzw. niebieskie ptaki. - To niebezpieczne miejsce, niby w centrum miasta, ale nikt się tym nie zajmuje, nikogo nie obchodzi, to co się tam dzieje - narzekają mieszkańcy os. Krasińskiego.- Przy budynku jest nasyp kolejowy. Bywały takie przypadki, że osoby, które w opuszczonym domu organizowały libacje alkoholowe, aby uatrakcyjnić je, rzucały kamieniami z nasypu, prosto na przechodzących pod wiaduktem ludzi. Przecież to niebezpieczne i tak dalej być nie może! Mieszkańcy os. Krasińskiego narzekają ponadto, na inne zaniedbania, których ich zdaniem dopuszczają się władze PKP. - Przy nasypie jest betonowy murek, który jest w tak opłakanym stanie, że jedynie trzeba czekać, aż się zawali komuś na głowę i dojdzie do tragedii!- mówią oburzeni. O pomoc w poparciu ich interwencji u władz PKP poprosili władze miasta Przemyśla.
- Wystąpimy do władz PKP z pismem domagającym się odpowiedzi w sprawach poruszanych przez mieszkańców- obiecał Robert Choma, prezydent Przemyśla.
- W sprawie tego budynku możemy jedynie zwrócić się do Powiatowego Inspektora Nadzoru, by wydał nakaz rozbiórki obiektu - mówi wiceprezydent Przemyśla Ryszard Lewandowski.
- Kiedy będzie taka decyzja, wtedy PKP będzie musiało się do niej zastosować. Zdaniem wiceprezydenta obecnie jest taka sytuacja, że przy każdej interwencji w PKP, słyszy się że kolej nie ma pieniędzy i nie może spełnić danej prośby czy żądania. Jedyne wyjście to karanie mandatami pełnomocnika kolei i w ten sposób przyspieszanie decyzji o zabezpieczeniu należącego do kolei terenu i obiektu. (Super Nowości)

* Zawieszony pył PM10 jest niebezpieczny dla zdrowia. Jego wysokie stężenie może m.in. przyczyniać się do zwiększonej liczby przypadków arytmii serca i zawałów. Osoby z chorobami dróg oddechowych mogą mieć trudności z oddychaniem i ataki kaszlu. Na początku czerwca w Podkarpackim Urzędzie Wojewódzkim odbyło się spotkanie w sprawie przyjęcia programu ochrony powietrza dla strefy "Miasto Przemyśl". Ten dość enigmatyczny temat spotkania wiąże się ze znacznie przekroczonym stężeniem niewidocznych gołym okiem pyłów PM10, unoszących się nad miastem. Dane, jakie udało się uzyskać ze specjalnych mierników usytuowanych w newralgicznych miejscach w mieście, każą bić na alarm. Według nich średnioroczne przekroczenie stężenia pyłu PM10 w Przemyślu wyniosło 76,56 mikrograma na metr sześcienny przy dopuszczalnej wartości przyjętej jeszcze w 2003 r. - 43,20 mikrograma na metr sześcienny. Ale mierzone było również tzw. średniodobowe maksymalne stężenie. Bywały okresy, że wynosiło ono aż 217 mikrograma na metr sześcienny!
- Dzięki usytuowaniu mierników w miejscach, gdzie jest największe natężenie ruchu komunikacyjnego, udało się uustalić maksymalne stężenie. Na ich podstawie wyliczono, że nastąpiły liczne przekroczenia stężeń średniodobowych. Aż 67-krotnie, przy dopuszczalnej liczbie 35, w ciągu całego roku. Przemyśl, jeśli chodzi o stężenie pyłu PM 10 w powietrzu, znajduje się w najgorszej klasie w skali Podkarpacia. Jako jedyne miasto. W przypadku innych pomiarów, jak choćby zawartości siarki czy dwutlenku azotu w powietrzu, plasujemy się w klasie najczystszej A. Na wysoki poziom tego pyłu w powietrzu składają się dwie podstawowe rzeczy: emisje z lokalnych kotłowni opalanych węglem i duże natężenie ruchu komunikacyjnego w mieście. Można to porównać do powszechnie znanego smogu - tłumaczy naczelnik Wydziału Gospodarki Komunalnej i Ochrony Środowiska Janusz Szostek. (Życie Podkarpackie)

"Święto fajki"
* Trwają ostatnie przygotowania do jedynej tego typu w kraju imprezy pod hasłem "Święto fajki". W najbliższą niedzielę do Przemyśla zjadą fajkarze i fajczarze z różnych zakątków Polski oraz zza granicy. Najciekawszym punktem bogatego programu będzie odsłonięcia pomnika fajki. Stanie w pobliżu znajdującego się w mieście, unikatowego w skali europejskiej, Muzeum Fajek i Dzwonów.
- Pomnik ma kształt klasycznej fajki - mówi Zbigniew Bednarczyk, prezydent Przemyskiego Klubu Fajki. - Jednocześnie służyć będzie jako wielce oryginalna ławeczka. Ufundowali go członkowie naszej organizacji. Prawdopodobnie będzie to jedyny w Polsce, a być może także w Europie tego rodzaju monument. Przemyśl nazywany jest stolicą polskiej fajki. Działa tu obecnie osiem wytwórni, choć jeszcze niedawno było ich prawie dwa razy więcej. Z nadsańskiego miasta pochodzą też słynne wśród fajczarzy na całym świecie "walatówki", wytwarzane niegdyś przez nieżyjącego już Ludwika Walata. Wśród wielu imprez, w większości odbywających się na staromiejskim Rynku, na uwagę zasługuje m. in. kiermasz fajkowy, który zainauguruje święto. Swój udział zapowiedzieli nie tylko przemyscy fajkarze, ale także ich koledzy po fachu z Czech i Ukrainy. Swoje kolekcje pokażą też fajczarze-koneserzy (fajkarz - to wytwórca, a fajczarz - to palacz). Miłośnicy "pykania" przejdą też ulicami starówki, w towarzystwie m. in. dudziarzy z zespołu "Częstochowa Pipes and Drums", udając się do zabytkowej Wieży Zegarowej, w której mieści się licznie odwiedzane przez turystów z kraju i zagranicy Muzeum Fajek i Dzwonów. Zainteresowaniem cieszy się zapowiedziany Turniej Wolnego Palenia Fajki "Kolebka 2006" w klubie "Niedźwiadek". - Tego rodzaju turnieje łączą się ze ściśle przestrzeganym rytuałem - dodaje Bednarczyk. - Zgodnie z regulaminem, wszyscy zawodnicy otrzymują jednakowe fajki, po trzy gramy takiego samego tytoniu, kołeczek do jego ubijania i kartkę papieru do rozkruszenia oraz tylko dwie zapałki. Na rozkruszenie tytoniu musi im wystarczyć pięć minut, a na zapalenie dwie minuty. Wygrywa ten, kto najdłużej potrafi "pykać" tę minimalną ilość tytoniu. Ciekawostką jest fakt, że rekord świata w tej nietypowej dyscyplinie należy do kobiety. Jest nią Polka Danuta Pytel z Koszalina, która trzy gramy tytoniu paliła przez … trzy godziny, 45 minut i osiem sekund. (Nowiny)

* 13 czerwca prezes Sądu Rejonowego w Przemyślu Andrzej Kowalczyk złożył wniosek o sporządzenie uzasadnienia orzeczenia, wydanego przez Komisję Dyscyplinarną przy Krajowej Radzie Komorniczej w sprawie komornika Wojciecha K. Dzień wcześniej postanowiła ona, że Wojciech K., mimo postawionego przez Prokuraturę Okręgową w Przemyślu zarzutu żądania dwóch łapówek w wysokości 20 i 30 tys. zł, jest niewinny i może nadal pracować. Złożenie takiego wniosku jest równoznaczne z zapowiedzią odwołania się od decyzji komisji do Sądu Okręgowego w Przemyślu. Komisja Dyscyplinarna przy Krajowej Radzie Komorniczej ma 30 dni na sporządzenie uzasadnienia. Determinacja prezesa A. Kowalczyka jest zrozumiała. Jego zdaniem, zarzuty o korupcję, które stawiane są komornikowi sądowemu Rewiru I przy Sądzie Rejonowym w Przemyślu powinny Wojciecha K. - przynajmniej na czas trwania postępowania karnego - wyeliminować z wykonywania czynności komorniczych. (Życie Podkarpackie)

J A R O S Ł A W

Prohibicja po 20?!
* Chcecie zrobić z miasta ciemnogród, w którym nie zatrzyma się żaden autokar jadący na Wschód? - przewodniczący rady miasta Marian Janusz pytał radną Marię Kaczor broniącą pomysłu burmistrza, by ogródki piwne w mieście były czynne tylko do godziny 20. Podczas poniedziałkowej sesji (26 czerwca) burmistrz zaproponował, by ogródki piwne i tarasy funkcjonujące przy placówkach gastronomicznych od kwietnia do października od poniedziałku do piątku oraz w niedzielę i dni świąteczne były czynne tylko do godziny 20. W soboty i dni przedświąteczne burmistrz zrobił wyjątek i przedłużył czas do 22. To zbulwersowało większość radnych: - Przecież pani jest kobietą światową, jeździ pani po świecie i widzi, jak to wygląda w innych krajach czy nawet w innych miastach Polski - wołał przewodniczący do radnej M. Kaczor. Radni apelowali do przedstawicieli burmistrza, bo sam Janusz Dąbrowski w obradach nie brał udziału, by nie krzywdzili ani prowadzących lokale gastronomiczne, ani młodzieży czy mieszkańców miasta, którzy w lecie niejednokrotnie dopiero po godzinie 20 wybierają się na piwo. - Jeżeli są problemy z jakimś lokalem, który zakłóca ciszę i spokój, należy zastosować odpowiednie środki i wezwać odpowiednie służby, a nie stosować ograniczenia - mówił radny Andrzej Nowowiejski. Radny Zbigniew Możdżeń dodał, że jarosławska młodzież już musi jeździć do kina poza Jarosław, jeszcze teraz poza Jarosław będzie jeździć na piwo czy po to by posiedzieć w ogródku ze znajomymi. Radny Stanisław Jucha nawiązał do problemu otwartych do późnych godzin nocnych sklepów, pod którymi, na rogach ulic, spożywany jest alkohol: - To jest dla mnie problemem, a nie ogródki piwne. Uważam, że wszystko już przeżyliśmy, godzinę 13, przed którą było więcej pijanych osób, niż po niej. Pamiętajmy, że każdy zakaz powoduje odmienne skutki - przestrzegał. (Życie Podkarpackie)

1,2 tony monet...
* Zbierając 1,2 i 5 - groszowe monety uczniowie pomagają kolegom. W tym roku zebrali tak ponad 3,5 tys. zł. W ciągu pięciu lat uskładało się ponad 1,2 tony monet na kwotę ponad 10 tys. zł. Konkurs organizuje Zarząd Rejonowy PCK w Jarosławiu. Zebrane pieniądze przeznaczane są na wypoczynek dla dzieci chorych i pochodzących z biednych rodzin. Skorzystało z niego 29 uczniów. Z pieniędzy zebranych w tym roku skorzysta 6 następnych. Najlepsza w "złotym konkursie" okazała się szkoła w Świebodnej. Wśród przedszkoli najwięcej zebrały dzieci z Przedszkola Montesorii w Jarosławiu. Do najlepszych dołączył Zespół Szkół ze Skołoszowa i Zespół Szkół Technicznych i Ogólnokształcących z Jarosławia. (Nowiny)

* W 2003 roku Urząd Miejski w Jarosławiu zakupił teren wojskowy przy ulicy Piekarskiej. Od tamtego czasu trwają dyskusje na temat uchwalenia planu zagospodarowania przestrzennego. Teraz w dyskusję włączy się również prokurator. Planu zagospodarowania przestrzennego nie ma, a mimo to przy Piekarskiej wynajmowane są i przerabiane pomieszczenia w budynkach. Radni twierdzą, że brak planu zagospodarowania przestrzennego to wina burmistrza Jarosławia Janusza Dąbrowskiego. Zgłosili więc sprawę do prokuratury i nadzoru budowlanego. Zofia Krzanowska, rzecznik burmistrza zarzuty odpiera, a na temat zgłoszenia do prokuratury i nadzoru budowlanego nie chce się wypowiadać. Rzecznik proponuje poczekać na wyniki postępowania wyjaśniającego.
- Sprawa ciągnie się od 2003 roku, od kiedy miasto przejęło teren wojskowy przy ulicy Piekarskiej - mówi Jan Walter, wiceprzewodniczący rady miasta. - Pierwszym krokiem miało być opracowanie planu zagospodarowania przestrzennego. Projektant opracował pierwszą koncepcję, ale burmistrz jej nie zatwierdził i przeciąga sprawę, aby planu nie uchwalić. My jako radni jesteśmy bezsilni, ponieważ w takich sprawach inicjatywa należy do burmistrza. Wiceprzewodniczący rady dodaje, że na Piekarskiej są wynajmowane i przerabiane pomieszczenia, a zgodnie z ustawą, w czasie opracowania planu teren nie może być przeznaczony pod działalność handlową. W 2005 roku Jan Walter powiadomił Prokuraturę Rejonową w Jarosławiu, iż burmistrz popełnił przestępstwo, podnajmując teren przy ul. Piekarskiej bez planu zagospodarowania przestrzennego. Odpowiedzi z prokuratury na razie nie ma. (Życie Podkarpackie)

Kochał zarabiać pieniądze...
* Były rektor jarosławskiej uczelni Antoni Jarosz brał diety za delegacje, nawet kiedy był chory. Przelewał pieniądze na własne prywatne konto. Kontrolerzy NIK-u zbadali działalność rektora od października 2004 do czerwca 2005 roku. Ujawnili szereg nieprawidłowości. Wykryli, że Antoni Jarosz przelał z uczelni na swoje prywatne konto 3 mln zł. Po miesiącu zlikwidował lokatę i pieniądze zwrócił.
- Czy takie operacje powtarzały się częściej - nie wiadomo - mówi dr Krzysztof Rejman, prorektor PWSZ w Jarosławiu. Z tego okresu zabezpieczono ogromną ilość wyciągów bankowych - łącznie dziesięć segregatorów. Były rektor sporo podróżował. W tym okresie był 202 razy w delegacjach, za które pobrał 125 tys. zł. Jeździł nawet, kiedy był na zwolnieniu chorobowym. Kontrolerzy natrafili na 38 takich przypadków, co kosztowało uczelnię 27 tys. zł. Były rektor pobrał 36 tys. złotych ryczałtu za używanie prywatnego samochodu do celów służbowych. Kontrolerzy nie znaleźli żadnego potwierdzenia, że było to zasadne. Były rektor chętnie opiekował się studentami. W roku akademickim 2004/2005 za ponad 2 tysięcy broniących się studentów uczelnia wypłaciła promotorom blisko 434 tys. zł. Z tego Antoni Jarosz pobrał 96 tysięcy zł. Zdaniem NIK senat PWSZ nie był uprawniony do uchwalania stawek wynagradzania dla poszczególnych promotorów. Władze PWSZ będą odwoływać się od części pokontrolnych ustaleń. - Uważamy, że nieprawidłowości mogło być więcej i na dużo większą skalę. Sprawa wymaga dokładniejszego zbadania - zastrzega dr Krzysztof Rejman. (Nowiny)

R E G I O N

Czy grozi nam epidemia odry?!
* Na Ukrainie stwierdzono w tym roku 33 tysiące zachorowań na odrę. Choroba nie potrzebuje paszportu ani wiz i dotarła już do Polski. Na Podkarpaciu zarejestrowano 8 przypadków choroby. Czy może grozić nam epidemia odry?
- Na razie to dla epidemiologów tylko sygnał ostrzegawczy - mówi Alicja Szczudło, rzecznik Wojewódzkiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Rzeszowie. - Ale ze względu na bliskość Ukrainy, gdzie panuje epidemia odry, musimy uważać, szczególnie jeżeli nie jesteśmy zaszczepieni przeciwko odrze.
- Do kalendarza szczepień obowiązkowych odrę wprowadzono w 1975 roku. Urodzeni przed tą datą mogą nie być zaszczepieni - mówi Halina Sawicka, z-ca kierownika działu epidemiologii WSSE w Rzeszowie. - Od 2003 roku wprowadzono szczepionkę skojarzeniową przeciwko odrze, różyczce i śwince. Dzieci szczepione są od trzynastego miesiąca życia, wcześniej zabezpieczają je przeciwciała matki. Zachorowania na groźną dla życia chorobę odkryto w Dębicy, Rzeszowie, Łańcucie, Jarosławiu i w powiecie bieszczadzkim. (Super Nowości)

* Nie zdążyłeś wymienić prawa jazdy i chcesz nakłamać, że zgubiłeś je albo ci ukradli? - Nie ma takiej możliwości - zapewniają policjanci i szefowie wydziałów komunikacji. W czwartek Polskę obiegła wieść, że nagle zaczęliśmy masowo "gubić" prawa jazdy. Zgubę zgłaszają ci, którzy zwlekali z obowiązkową wymianą starych dokumentów. Liczą, że zatrzymani przez policję bez nowego prawa jazdy, wymigają się od kary. Bo dostaną specjalne zaświadczenie, że "padli ofiarą" złodziei.
- Ktoś wymyślił jakąś głupotę i rozpuścił ją po znajomych - śmieje się Krzysztof Wadiak, dyr. rzeszowskiego wydziału komunikacji. - Żadnych tego typu zaświadczeń nikomu nie wydajemy. Nic tu spryciarze nie wykombinują. Muszą odstawić auta do garażu i poczekać na nowe dokumenty. Jeżdżąc po ulicach bez ważnego prawa jazdy ryzykują mandat. Informacjami o metodzie "na zgubę" zaskoczony jest także Ryszard Piekarz, szef wydziału komunikacji w Stalowej Woli.
- Kto to wymyślił? Pewnie gdzieś w "Gęsiej Wólce". Był czas na wymianę, a jeżeli ktoś nie zdążył to trudno. Musi teraz swoje "wycierpieć" i poczekać na nowy dokument, od ok. 3 tygodni do miesiąca. Innego wyjścia nie ma. Obaj szefowie twierdzą, że na razie ogromu zgłoszeń o kradzieżach, czy zgubieniu dokumentów nie mieli. A co, kiedy będziemy próbowali tłumaczyć się, że prawo jazdy nam ukradziono?
- Trzeba złożyć wniosek o nowe. Bez dokumentu, nie możemy wsiąść za kierownicę. I ostrzegam, jeżeli wyda się, że kłamaliśmy o kradzieży, czeka nas kara grzywny a nawet pozbawienia wolności - mówi nadkom. Zbigniew Sowa, rzecznik Komendy Miejskiej Policji w Rzeszowie. Zaświadczenie, które dostaniemy na policji potwierdza jedynie fakt zgłoszenia kradzieży. - Nie zastępuje utraconego prawa jazdy. Jeżeli mimo to wsiądziemy za kierownicę musimy się liczyć z mandatem, a nawet z kosztami odholowania samochodu - dodaje mł. asp. Paweł Międlar z zespołu prasowego KWP w Rzeszowie. (Nowiny)

* W mijającym tygodniu rzeszowska policja nie zatrzymała ani jednego pijanego za kierownicą samochodu. Widocznie poskutkowała zapowiedź zabierania aut nietrzeźwym kierowcom! Zostały zaostrzone też inne formy walki z nietrzeźwością na drogach. Gdy w wydychanym przez kierowcę powietrzu jest więcej niż jeden promil alkoholu, to traci on samochód. Takie wytyczne ministra sprawiedliwości od kilku dni mają realizować policjanci i prokuratorzy w całym kraju.
- Jeżeli nietrzeźwy kierowca spowoduje wypadek lub nie po raz pierwszy zostanie zatrzymany na pijackiej jeździe, to odbierze mu się samochód jako dowód przestępstwa. Będziemy wówczas wnosić do sądu o orzeczenie przepadku auta na rzecz skarbu państwa - wyjaśnia Jan Łyszczek, prokurator rejonowy w Rzeszowie. - Taki pojazd zostanie odholowany na policyjny parking. W innych przypadkach samochód zabezpieczymy na poczet zasądzonej przez sąd kary. Wtedy auto można będzie wydać osobie godnej zaufania. Może to być ktoś z rodziny nietrzeźwego kierowcy, o ile prokurator uzna, że ta osoba gwarantuje, iż za kierownicą nie usiądzie ponownie pijany kierowca. To na razie teoria. Od ogłoszenia tych wytycznych ministra sprawiedliwości rzeszowska policja nie natrafiła na pijanego kierowcę samochodu. Czyżby wytyczne Zbigniewa Ziobry okazały się skutecznym orężem w walce z nietrzeźwością za kierownicą? Zostały też zaostrzone dotychczasowe kary wobec pijanych kierowców. Przy zawartości alkoholu od 0,5 do 1 promila, prawo jazdy będzie odbierane na 2 lata. Jeżeli kierowca ma od 1 do 2 promili, straci prawo jazdy na 4 lata, a powyżej 2 promili - na 6 lat. W każdym przypadku prokuratorzy będą też żądać podania do publicznej wiadomości imienia i nazwiska pijanego kierowcy, a także opublikowania w prasie jego zdjęcia. Przed czterema laty zmieniono kodeks karny i jazda w stanie nietrzeźwości stała się przestępstwem. Można za nią nawet pójść do więzienia. Po wejściu w życie tego przepisu liczba pijanych kierowców gwałtownie zmalała. Po kilku miesiącach kierowcy przyzwyczaili się jednak do nowego prawa i coraz częściej zaczęli wsiadać za kierownicę po wypiciu alkoholu. Na jak długo poskutkuje obecne zaostrzenie kar? Czy pierwszy lipcowy weekend będzie też pierwszy trzeźwym weekendem na podkarpackich drogach? Do tematu powrócimy na początku przyszłego tygodnia. (Super Nowości)

Kronika kryminalna

Tragedia na "zakręcie śmierci"
* Za Olszanami obok mostu na potoku stoją dwa krzyże. To pamiątka po tych, którzy tu zginęli w wypadkach. Ludzie nazywają to miejsce zakrętem śmierci. W poniedziałek, 26 czerwca, znowu zginęły tu cztery osoby. Do wypadku doszło kilka minut przed 18. Ciągnik siodłowy mercedes z naczepą załadowaną drzewem, jadąc od strony Birczy, przy zjeździe z tzw. olszańskiej góry przewrócił się na zakręcie. Potężne pnie drzew runęły na busa volkswagena jadącego od strony Przemyśla całkowicie miażdżąc auto wraz z ludźmi. Kiedy przyjechali strażacy i pogotowie ratunkowe, spod pni wystawał jedynie fragment drzwi busa i nie było wiadomo, ile osób znajduje się pod zwałami drzewa ani czy któraś z nich żyje. Rozpoczęła się dramatyczna akcja ratownicza. Pierwsze odkryto ciało pasażera mercedesa. Choć szanse na to, że w busie ktokolwiek przeżył były minimalne, strażacy, częściowo ręcznie usuwali ciężkie pnie, żeby dostać się do pozostałych ofiar. Po dwóch godzinach dostali się do szczątków auta. Niestety, kierowca busa i jego dwaj pasażerowie (wszyscy z Sanoka) nie żyli. Wypadek przeżył jedynie kierowca mercedesa, mieszkaniec województwa lubelskiego, którego z licznymi obrażeniami odtransportowano do szpitala. Ze wstępnych ustaleń policji wynika, że przyczyną wypadku był błąd kierowcy mercedesa, który, zjeżdżając zbyt szybko ze stromego wzniesienia, spowodował przegrzanie się hamulców i rozpędzone auto przewróciło się, wjeżdżając w zakręt. To już kolejny wypadek w tym miejscu. Kika lat temu w identyczny sposób zginął kierowca hondy. Wcześniej ze skarpy do potoku runęła cysterna z paliwem. Może, żeby zapobiec kolejnym tragediom, oprócz standardowego oznakowania (znaki ograniczenia prędkości), należałoby ustawić tam tablice ostrzegawcze typu "czarny punkt". (Życie Podkarpackie)

* W ubiegłym tygodniu jarosławscy policjanci zatrzymali czteroosobową grupę włamywaczy, która kilka miesięcy grasowała na terenie powiatów łańcuckiego, przeworskiego, jarosławskiego, lubaczowskiego i przemyskiego. Dziewiętnastego czerwca nad ranem jeden z mieszkańców Oleszyc zauważył, że kilku osobników dobiera się do jego auta, w którym miał sprzęt komputerowy. Mężczyzna rzucił się, żeby ratować swoje mienie. Próbował schwytać jednego z włamywaczy, ale ten wyrwał się i razem z pozostałymi kumplami wskoczył do volkswagena golfa i z piskiem opon odjechali. Mienie zostało obronione, a niedoszły okradziony zdążył zapisać numery rejestracyjne volkswagena i natychmiast powiadomił o tym Komendę Policji w Lubaczowie. Ponieważ samochód miał jarosławskie numery policjanci z Lubaczowa poprosili o pomoc kolegów z Jarosławia. Ci ustalili, że auto należy do jednego z mieszkańców Pawłosiowa, a jeździ nim najczęściej syn właściciela Grzegorz W. razem z kolegami, których policja miała już na oku i podejrzewała o włamania. W poniedziałek zatrzymani zostali kolejno: 20-letni Grzegorz W. z Pawłosiowa, 21-letni Krzysztof Ch. z Przemyśla poszukiwany listem gończym za rozmaite przestępstwa, 20-letni Adrian W. z Jarosławia oraz obywatel Mołdawii, posiadający kartę stałego pobytu i mieszkający od jakiegoś czasu w Jarosławiu. (Życie Podkarpackie)

* W dniu 29.06.br. przy ul. Mickiewicza w Przemyślu policjanci miejscowej KMP ujawnili, że 34-let mieszkaniec tej miejscowości kierował samochodem marki Audi 80 będąc w stanie nietrzeźwości (1,56 promila).

* W dniu 29 czerwca przy ul. Lwowskiej policjanci miejscowej KMP ujawnili, że 34-letni mieszkaniec Przemyśla kierował samochodem marki Audi 80 będąc w stanie nietrzeźwości (1,52 promila).

* W dniu 28 bm. przy ul.Sarbiewskiego trzech nieznanych sprawców bijąc i kopiąc po całym ciele mieszkańca Przemyśla, doprowadziło go do stanu nieprzytomności, a następnie skradli mu telefon komórkowy marki Nokia powodując straty w wysokości 100 zł. Poszkodowany został odwieziony do szpitala, gdzie stwierdzono u niego wstrząśnienie mózgu. W wyniku podjętych działań ustalono jednego ze sprawców, którym okazał się 17-letni mieszkaniec Przemyśla.

* W nocy z 27/28 bm. przy ul. Smolki w Przemyślu, nieznany sprawca działając w sposób umyślny, dokonał wybicia szyby bocznej oraz przecięcia opony w samochodzie Ford Focus. Łączna suma strat wynosi 700 zł na szkodę pokrzywdzonej.

* W dniu 27 czerwca br. przy ul. Wincentego Pola policjanci Sekcji Ruchu Drogowego w czasie kontroli drogowej ujawnili, że 33-letni obywatel Armenii (karta stałego pobytu w RP) - zamieszkały w Przemyślu, w samochodzie marki Audi A-4 przewoził 6.300 paczek papierosów marki Pall Mall bez polskich znaków skarbowych akcyzy. Uszczuplenia należnego podatku na rzecz Skarbu Państwa wynosi 41.328 zł. Sprawcę po przesłuchaniu zwolniono.

* W nocy z 25/26 bm. przy ul. Ratuszowej, 30-letnia mieszkanka Przemyśla, po uprzednim wyłamaniu zamka w drzwiach mieszkania, weszła do jego wnętrza, skąd skradła pieniądze w kwocie 120 zł, 30 jaj i 6 konserw rybnych, powodując tym straty w wysokości 141 zł na szkodę dwóch mieszkańców Przemyśla.

Źródło: www.podkarpacka.policja.gov.pl

Reklama