Archiwum aktualności

Archiwalne wydanie tygodniowe: 15.05-21.05.2006 r.

Przemyśl

Odkrycia opóźniają budowę...
* Odkrycie starego cmentarzyska może opóźnić budowę nowej siedziby Muzeum Narodowego Ziemi Przemyskiej. Nowoczesny gmach ma kosztować około 30 milionów złotych. Budowla powstanie na placu Berka Joselewicza w Przemyślu. Prace przy niej trwają od listopada ub. roku. Tuż po powierzchnią ziemi natrafiono na pozostałości kamienic żydowskich zniszczonych w czasie II wojny światowej. Są to głównie fundamenty i piwnice. Jest bardzo prawdopodobne, że nie wszystkie zostaną rozebrane, lecz wkomponowane w bryłę nowo powstającego gmachu muzeum. W przyszłości powstanie w nim stała ekspozycja poświęcona bogatym dziejom diaspory żydowskiej. Dwa tygodnie temu okazało się, że budowa nowej siedziby dla Muzeum Narodowego Ziemi Przemyskiej opóźni się. Zgodnie z planem powinna zostać zakończona w połowie 2007 roku. Powodem przewidywanych perturbacji jest zupełnie niespodziewane odkrycie. Otóż na placu budowy znajduje się cmentarz z XII lub XIII wieku. W głębokich pokładach ziemi archeolodzy znaleźli dobrze zachowane szkielety mężczyzn, kobiet i dzieci. Będą poddane analizie antropologicznej. Na razie zlokalizowano 41 miejsc pochówku. Dotychczas wydobyto 14 szkieletów. Kolejne są w trakcie odkrywania. Archeolodzy mają nadzieję, że do końca maja br. uporają się z pracami. Nie wiadomo jednak, czy w ich trakcie nie natrafią na kolejne zaskakujące pozostałości z przeszłości. Szacowana na około 30 milionów złotych budowa gmachu dla muzeum finansowana jest przez Urząd Marszałkowski w Rzeszowie i Unię Europejską. Dotychczasowa siedziba MNZP przy placu Czackiego, zgodnie z decyzją Komisji Majątkowej, będzie zwrócona prawnemu właścicielowi. Jest nią Kuria Greckokatolicka w Przemyślu. (Nowiny)

* Noc Poetów wróciła w tym roku na słynne przemyskie schody, w myśl zasady, że tego, co dobre, zmieniać nie należy. Noc Poetów, która na dwa lata wyemigrowała ze schodów łączących Grodzką z Rynkiem, w tym roku znów tam wróciła. Poeci jak dawniej spotkali się w miejscu, z którym impreza była kojarzona od początku. A w tym roku, podczas XI Przemyskiej Wiosny Poetyckiej do Przemyśla przyjechali: Józef Baran, Jerzy Górzański, Tomasz Jastrun, Julian Kornhauser, Józef Kurylak, Krystyna Lenkowska, Krzysztof Lisowski, Roman Madejowski, Jarosław Markiewicz, Jacek Napiórkowski, Magdalena Praczyńska, Janusz Szuber, Bogusław Żurakowski. Wiosna zaczęła się od sesji naukowej Hamlet, Franz Kafka. Tradycją jest już, że imprezie towarzyszy konkurs literacki "Mała Wiosna Poetycka". W tym roku w rolę jurorów wcielili się Julian Kornhauser, Jerzy Górzański i Jarosław Markiewicz. Pierwsze miejsce przyznano Andrzejowi Żuromskiemu za cykl Syn marnotrawny rozważa karierę romantyczną, drugie – Katarzynie Grzesiak za wiersz Pogo miast, a trzecie – Michałowi Śmigielskiemu za Obraz surrealistyczny (dni ostatnich). Pierwsze wyróżnienie otrzymała Aleksandra Serkis za wiersz Dramatyczne spinki do pończoch, drugie – Piotr Sobota za Rocznik JPII, zaś trzecie – Marcin Gołąbek za wiersz Nie będę. Nowością tegorocznej edycji Przemyskiej Wiosny Poetyckiej były spotkania w szkołach. Literaci rozmawiali z uczniami SP 15 oraz gimnazjów w przemyskich gimnazjach nr 1 i nr 3 oraz w gimnazjum w Żurawicy. (Życie Podkarpackie)

Niechlubna statystyka
* Blisko dwa i pół tysiąca osób trzeźwiało w zeszłym roku w Miejskim Ośrodku Zapobiegania Uzależnieniom w Przemyślu. Rejestr pacjentów tej lecznicy za cztery miesiące bieżącego ma 949 pozycji. Jeden z mężczyzn kurował się w niej w tym okresie już piętnaście razy. Wśród trzeźwiejących w przemyskim MOZU bywają również kobiety oraz nieletni chłopcy i dziewczęta, ale łącznie stanowią oni średnio około 10 procent ogólnej ilości przywożonych tu osób. W tej niechlubnej statystyce niezmiennie zdecydowany prym wiedzie płeć męska, przy czym na ostateczny wynik składa się opilstwo zarówno małolatów, jak i zdawałoby się statecznych panów po siedemdziesiątce. Na podstawie podpisanych umów, do przemyskiego MOZU dowożeni są nie tylko nietrzeźwi ( m.in. wywołujący zgorszenie swoim zachowaniem w miejscu publicznym lub zagrażający bezpieczeństwu innych ) z ościennych gmin, ale także z odległych miejscowości , m.in. z Ustrzyk Dolnych, Baligrodu, Cisnej i Lubaczowa. Z powiatu przemyskiego problemu z nadużywaniem alkoholu przez niektóre osoby mieszkające na terenach tych gmin nie dostrzegają samorządy Fredropola i Krzywczy. Ostatnio dołączyły do nich dwa kolejne - Medyka i Orły, które poinformowały, że nie przedłużają umów z powodu "wyczerpania limitu środków"...
- Dla policji nietrzeźwi wymagający izolacji, a pochodzący z gmin które nie podpisały umowy z MOZU, stanowią duży problem - przekonuje podinspektor Jerzy Luchowski, naczelnik sekcji prewencji Komendy Miejskiej Policji w Przemyślu.. - Znacznie wydłuża się procedura postępowania z taką osobą. Funkcjonariusze podejmujący interwencję, muszą ją wpierw zawieźć na badanie do pogotowia lub szpitala. Dopiero jak lekarz orzeknie, że dana osoba może być zatrzymana do wytrzeźwienia w policyjnej izbie, dostarczają ją do komendy. Nocleg w policyjnej izbie kosztuje 100 zł. Znacznie droższe jest trzeźwienie w MOZU. Tu za pobyt, łącznie z opieką lekarską, trzeba zapłacić 250 zł. Ściągalność należności wynosi zaledwie około jednej trzeciej. Bo wśród pijących na umór, znaczący procent stanowią osoby nie posiadające żadnego majątku, często bezdomne. Jedna z takich właśnie w ciągu czterech miesięcy tego roku trzeźwiała w MOZU już piętnaście razy ! - Z osobami notorycznie nadużywającymi alkoholu przeprowadzamy rozmowy motywujące do podjęcia leczenia - mówi Jolanta Jabłońska, dyrektorka przemyskiego MOZU. - Udało się nam namówić sporo nałogowców na dobrowolną "odwykówkę". Na terenie ośrodka czynny jest punkt konsultacyjny dla osób uzależnionych, nie tylko od alkoholu, ale także od narkotyków. Ważną rolę w powrocie do normalnego życia pełni również funkcjonujący na terenie ośrodka Klub Abstynenta "Alfa". Dobrze, że jest taka samopomocowa grupa wsparcia. Dużo porad udzielamy również dzwoniącym na numer naszego telefonu zaufania (016 6701616). Wśród pacjentów MOZU, największą ilość stanowią wszczynający po pijanemu awantury domowe i uliczne burdy. Zdarzają się też nietrzeźwi kierowcy. Np. jedni z zatrzymani w tym roku w Przemyślu i Kaszycach mieli blisko cztery promile. A wiek ? No cóż, można powiedzieć, że w przemyskim MOZU kurowali się pradziadek z ...prawnukiem. Pierwszy liczył sobie 75 lat, zaś drugi dopiero 14. I choć brzmi to wręcz nieprawdopodobnie, policja nie zawsze transportuje pijanych do izby wytrzeźwień. Z informacji przekazanych przez podinsp. J.Luchowskiego wynika, że w ubiegłym roku do miejsca zamieszkania funkcjonariusze odwieźli 136 osób. (Super Nowości)

* Potrafią wbiec na ścianę, odbić się i w powietrzu zrobić salto w tył. Wykonanie innych karkołomnych figur również nie jest dla nich żadnym problemem. Mają od 15 do 20 lat. Zafascynowało ich połączenie sztuk walki z akrobatyką. To co ćwiczą nazywa się La Parkour i XMA, czyli Extreme Martial Arts lub, jak mówią niektórzy, trickz.
- Większość z nas przygodę z tym sportem zaczęła od obejrzenia filmików w internecie. Zainteresowało nas, co dzięki ćwiczeniom może wykonać człowiek. Z początku wydawało się to niemożliwe, teraz sporo figur sami potrafimy zrobić - mówi Tomasz Gaweł, uczeń trzeciej klasy Gimnazjum nr 1. Na poniedziałkowy trening, na trawniku nad Sanem, przyszedł z Piotrem Ruszczakiem, tegorocznym maturzystą II LO i Dawidem Wojdyło, uczniem pierwszej klasy I LO. Poznali się niedawno na forum internetowym poświęconym temu sportowi.
- Aby trenować XMA, trzeba odznaczać się ponadprzeciętną sprawnością fizyczną i dużym rozciągnięciem ciała. Jednak najważniejsza jest psychika - mówi Piotrek. Nie mają trenera. Tricki i figury podpatrują w internecie. Kontuzji jest sporo, na szczęście nie było poważniejszych wypadków. W zimie ćwiczą na sali gimnastycznej II LO. Twierdzą, że prawdziwe treningi można wykonywać tylko na świeżym powietrzu. Taka jest idea tego sportu. W Przemyślu Parkurę i XMA trenuje 20 osób. Swoją grupę nazwali Free Movement Crew. Dziewczyny przychodziły na treningi, ale zrezygnowały. Mają o wiele gorszą koordynację ruchów. Marzeniem chłopców jest udział w pokazach - zawodach w tej dyscyplinie. Dotychczas nikt w Polsce takich nie zorganizował. No i wykonanie Snapu - Swipe. To figura składająca się z kopnięcia przez głowę, połączona z wykonaniem śruby. W Przemyślu na razie nikt tego nie potrafi. (Nowiny)

Święto Mleka...
* W niedzielę na przemyskim rynku królowały produkty mleczne: mleko, jogurty, śmietana, maślanki, kefiry, sery i inne. Wszystko za sprawą I Regionalnego Święta Mleka. Atrakcji i konkursów – np. picia mleka na czas – było co niemiara. Największym zainteresowaniem cieszył się występ gwiazdy wieczoru – grupy Łzy. W tym roku po raz pierwszy Spółdzielnia Mleczarska Mlekovita spółdzielnia, wspólnie z Przemyskim Centrum Dystrybucji Mięsa i Wędlin i Urzędem Miasta, zorganizowała Święto Mleka na przemyskim Rynku. Impreza o charakterze rodzinnego festynu miała promować spożywanie mleka i produktów nabiałowych oraz zdrowy styl życia. Obchody Święta Mleka rozpoczęły się Mszą św. w kościele garnizonowym. Zabawa na Rynku rozpoczęła się o 14.30. Na początek wystąpił zespół Mlekovita, a około g. 16 wszyscy bawili się przy rytmach zespołu Happy End, gdzie ze Zbyszkiem i Danusią kilka razy odśpiewali przebój Jak się masz Kochanie? Po obu występach na scenie pojawili się ochotnicy, którzy wzięli udział w mistrzostwach w piciu mleka. Mieszkańcy z ogromną niecierpliwością czekali na wieczorny koncert gwiazdy wieczoru – grupy Łzy. Tuż przed momentem wyjścia zespołu na scenę, rynek pękał w szwach. Łzy pojawiły się z małym opóźnieniem, około 20.30. Kiedy zabrzmiały pierwsze dźwięki muzyki i popłynęły pierwsze słowa piosenki nie było chyba osoby, która stałaby spokojnie. Mleczną imprezę z pewnością zaliczyć można do udanych. Członkowie grupy Łzy obiecali, że do Przemyśla jeszcze wrócą, bo dla takiej publiczności na pewno warto. (Życie Podkarpackie)

* Ratownicy z poświęceniem udzielali pomocy ofiarom wypadku drogowego oraz człowiekowi pchniętemu nożem. Każdą z sytuacji zaimprowizowano na potrzeby Rejonowych Mistrzostw Pierwszej Pomocy Polskiego Czerwonego Krzyża. Dorota Jamrozy i Justyna Wieczorek, obie z Zespołu Szkół Zawodowych nr 1 w Przemyślu, jako pierwsze ćwiczyły na fantomie. 30 regularnych ucisków klatki piersiowej przeplatane 2 wdechami. A wszystko pod bacznym okiem sędziego. Przy innych stanowiskach młodzi ratownicy udzielali pomocy ofierze nożownika. W tym samym czasie ich koledzy usztywniali nogę nieostrożnemu rowerzyście, który oprócz siebie poturbował również przechodnia.
- Udzielanie pierwszej pomocy to ciągłe doszkalanie się - mówi Krystyna Lachowicz, sekretarz Zarządu Rejonowego PCK w Przemyślu. - Z pozoru łatwe i proste czynności w rzeczywistości takimi nie są. Osoba ratująca poszkodowanego nie może zrobić mu krzywdy, a przy okazji zagrozić swojemu bezpieczeństwu. Według niej każdy, bez względy na profesję, winien umieć udzielać pomocy przedmedycznej.
- Nigdy nie wiadomo, kiedy ta umiejętność przyda się w praktyce - dodaje Lachowicz. - Pamiętam przypadek, gdy pierwszoklasista uratował życie babci, która straciła przytomność. Wiedział, że do czasu przyjazdu pogotowia trzeba ułożyć ją w tzw. pozycji bezpiecznej, czyli na boku. Powiedziano mu o tym w szkole podczas zajęć prowadzonych przez instruktora PCK. Doktor Mirosław Masnyj pracuje w przemyskim pogotowiu ratunkowym. Na co dzień styka się z ofiarami wypadków.
- Świadkowie zdarzeń sporadycznie udzielają pomocy poszkodowanym - przekonuje Masnyj. - Prawdopodobnie boją się to robić lub nie wiedzą jak. Ale ofiarność z naszej strony może być na wagę ludzkiego życia. Na przykład przy skaleczeniu wystarczy ucisnąć krwawiące miejsce i dzięki temu zapobiec wykrwawieniu. Uczestnicy ubiegłotygodniowych mistrzostw (uczniowie szkół gimnazjalnych i ponadgimnazjalnych z Przemyśla i powiatu przemyskiego) udowodnili, że doskonale opanowali podstawy ratownictwa. W gronie tych pierwszych zwyciężył zespół z Gimnazjum w Drohojowie. Spośród szkół ponadgimnazjalnych najlepiej wypadła reprezentacja Zespołu Szkół w Nienadowej. (Nowiny)

* Celnicy z przemyskiej Izby Celnej chodzą do... gimnazjów. Nie oznacza to, że funkcjonariusze uzupełniają braki w wykształceniu, przeciwnie – informują młodzież o zgubnych skutkach zażywania środków odurzających, pokazują sprzęt, jakiego używają w pracy, a także zapoznają z psami wyszkolonymi do poszukiwania narkotyków. W maju celnicy przez 5 dni odwiedzili 7 przemyskich gimnazjów. Dużym zainteresowaniem uczniów cieszyły się połączone z pokazem zdjęć wykłady funkcjonariusza przemyskiej IC Jerzego Nowaka, specjalizującego się w okazach chronionych Konwencją Waszyngtońską CITES. Fotografie okrutnie umęczonych przez przemytników zwierząt, które od śmierci niejednokrotnie ratują właśnie znajdujący je celnicy, zrobiły wrażenie na młodych ludziach. – Nie wiedziałem, że te żółwie co sprzedają na bazarze są wiezione zaklejone taśmą i prawie uduszone – powiedział poważnie jeden z uczniów. – To po prostu podłe. Lekcja z J. Nowakiem była również bardzo przydatna dla tych, którzy wybierają się na wakacje za granicę, bo dzięki niej młodzież dowiedziała się, że np. kupony gdzieś daleko szkielet koralowca czy spreparowany motyl może sprawić im wiele kłopotów na granicy, jeśli to chroniony okaz. (Super Nowości)

Nabiał odsunięty w dal...
* Kobiety sprzedające nabiał na zieleniaku musiały przenieść się w inne miejsce rynku. – Decyzja ta podyktowana była wymogami sanepidu – wyjaśniają przedstawiciele PGK SITA w Przemyślu, administrujący Zielonym Rynkiem. Pani Janina handlem zajmuje się od 33 lat i jak mówi, jest najstarszym pracownikiem Zielonego Rynku. Pierwszym miejscem jej pracy był Rybi Plac, sprzedawała na nim nabiał. Następnie przeniosła się na rynek na Zasaniu i w końcu trafiła na Zielony Rynek, gdzie sprzedawała koło głównej bramy. – Do tego roku kobiety handlujące nabiałem na Zielonym Rynku miały osiem straganów. Obecnie w miejscu, gdzie można było kupić nabiał, sprzedawane są jarzyny. Stoiska z nabiałem zostały przeniesione w inne miejsce, pomiędzy budki od strony przychodni przy ulicy Sportowej – wyjaśnia pani Janina. Wszystkie kobiety skarżą się na obecną lokalizację. – Z trudem sprzedajemy teraz nabiał. Wielu ludzi przyzwyczajonych było do dawnej lokalizacji – w pobliżu bramy głównej. Skoro teraz nas tam nie ma, uważają, że nabiałem już nie handlujemy. Płacimy codziennie opłaty targowe, a zostałyśmy źle potraktowane. Zbigniew Torek, prezes ds. Zielonego Rynku: – Od wielu lat istnieje zakaz sanepidu, mówiący iż na jednym stole nie może być sprzedawany nabiał i warzywa. Osoby, które nabiałem handlują, często ten zakaz łamały, dlatego po kolejnych kontrolach sanepidu musieliśmy wydzielić inne miejsce dla nabiału, a inne dla warzyw. Przenieśliśmy nabiał w jedyne wolne miejsce. (Życie Podkarpackie)

* Dobrą passę mają w ostatnich tygodniach przemyscy samorządowcy. W końcu kwietnia komitet sterujący Instytucji Zarządzającej Programem Sąsiedztwa Polska – Białoruś - Ukraina Interreg IIIA/Tacis CBC – zatwierdził do dofinansowania (50 proc.) wniosek "Przemyski Park Sportowo-Rekreacyjny: stok narciarki – II etap; snowpark i letni tor saneczkowy". Ponadto miasto zostało zakwalifikowane do udziału w II etapie konkursu "Gmina Fair Play", którego celem jest identyfikacja i promocja gmin przyjaznych dla inwestorów. Przemyślanie ubiegają się o laury w kategorii "Gmina turystyczna" (Super Nowości)

* Wojciech K., przemyski komornik podejrzany o próbę wyłudzenia 30 tys. zł łapówki wrócił w czwartek do pracy. Mimo, że grozi mu więzienie. Wojciech K. nadal reprezentuje wymiar sprawiedliwości i może wykonywać egzekucje w imieniu sądu. K. zatrzymali w kwietniu br. Funkcjonariusze Wydziału do Walki z Korupcją KWP w Rzeszowie. Zarzucono mu, że za obietnicę odstąpienia od egzekucji żądał łapówki (grozi za to do 8 lat więzienia) oraz że zatrudniał w kancelarii osobę, która nie miała stosownych uprawnień komorniczych (do 12 lat więzienia). Po miesiącu aresztu, K. wyszedł na wolność po wpłaceniu 50 tys zł kaucji. i pozostawał pod nadzorem policji. W tym czasie nie mógł podejmować żadnych decyzji, również finansowych. Tymczasem - jak dowiedzieliśmy się nieoficjalnie - K. przelał do urzędu skarbowego z konta kancelarii ponad 20 tys. zł jako pokrycie swoich prywatnych zobowiązań podatkowych. We środę Sąd Apelacyjny przywrócił go do pracy. Dlaczego? - To nie jest moja prywatna decyzja. Takie jest w Polsce prawo, że ten kto nie jest skazany prawomocnym wyrokiem, uznawany jest za niewinnego - mówi Bogumiła Burda, prezes Sądu Apelacyjnego w Rzeszowie. W środowisku przemyskich prawników mówi się, że K. lubił się przechwalać "znajomościami w Warszawie". Czy to przypadek, że Sąd Dyscyplinarny przy Krajowej Radzie Komorniczej na rozprawie 12 maja nie zawiesił K.? Sprzeciwu nie zgłosiła także Okręgowa Rada Komornicza w Rzeszowie. - Bo nie mieliśmy wyboru. Cóż, przepisy są jakie są… Może sprawa rozstrzygnie się podczas kolejnej rozprawy sądu dyscyplinarnego, która odbędzie się 12 czerwca w Przemyślu - mówi Stanisław Różański, prezes okręgowej rady w Rzeszowie. W czwartek próbowaliśmy się skontaktować z komornikiem Wojciechem K. Od sekretarki usłyszeliśmy, że "jest zajęty, a poza tym mało prawdopodobne, aby chciał rozmawiać z dziennikarzem". Mimo, że zostawiliśmy swój numer telefonu, Wojciech K. nie skontaktował się z dziennikarzem "Nowin". (Nowiny)

* Na murach dawnego klasztoru Dominikanów, gdzie obecnie siedzibę ma Starostwo Powiatowe w Przemyślu, odkryto późnorenesansowe malowidła z początku XVII wielu. Cenne polichromie odkryto już w ubiegłym roku w pomieszczeniach wydziału geodezji. Okazało się, że one również pochodzą z XVII wieku. Przedstawiają sceny z Męki Pańskiej. W dalszej części budynku odkryto inne polichromie. Zdaniem Małgorzaty Olędzkiej z Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków w Przemyślu, w malowidłach widoczny jest ten sam pierwowzór graficzny. – Malowidła odkrył konserwator dzieł sztuki, Stanisław Sęk – mówi Zdzisław Szeliga, inspektor ds. mediów przemyskiego starostwa. Dodaje, że w pomieszczeniach, gdzie sceny zostały odrestaurowane, pod warstwą tynku były jedynie plamki, które wskazywać mogły na cenne polichromie. Nowe, jeszcze nie odrestaurowane malowidła, które znaleziono w pomieszczeniach archiwum, zachowały się w dużo lepszym stanie. Przedstawiają roślinność. – Można precyzyjnie określić, kiedy te malowidła powstały, wiadomo bowiem, kiedy to skrzydło budynku było budowane – twierdzi Małgorzata Olędzka. Starosta przemyski Stanisław Bajda chce zwrócić się do konserwatora zabytków o pieniądze na odrestaurowanie malowideł. – To ciekawy i dekoracyjny element, który podniesie rangę budynku – mówi Stanisław Bajda. – Aby udostępnić go zwiedzającym, być może archiwum przeniesiemy gdzie indziej, a w tym pomieszczeniu zrobimy miejsce, gdzie petenci będą załatwiać swoje sprawy i przy okazji oglądać malowidła. (Super Nowości)

Proces kontrowersyjnego komornika...
* Przed Sądem Rejonowym trwa proces byłego pracownika kancelarii komorniczej Macieja B. Głównym zarzutem aktu oskarżenia, który sporządziła Prokuratura Rejonowa w Strzyżowie było usiłowanie wymuszenia rozbójniczego. Głównym oskarżonym jest były pracownik jednej z przemyskich kancelarii komorniczych Maciej B. Kilka lat temu o praktykach stosowanych przez pracowników jednej z przemyskich kancelarii komorniczych było bardzo głośno. O praktykach nie zawsze zgodnych z prawem, a zdaniem wielu dłużników, wręcz przestępczych. I właśnie liczne skargi dłużników, którzy nie godzili się na takie postępowanie oskarżonego, sprawiły, że prokuratura wszczęła postępowanie z urzędu, z oskarżenia publicznego. Gorący wówczas temat przycichł zupełnie... W 2004 roku, po dokładnym zbadaniu sprawy, Prokuratura Rejonowa w Strzyżowie skierowała do Sądu Rejonowego w Przemyślu akt oskarżenia. Wśród siedmiu zarzutów znalazły się m.in.: kierowanie gróźb karalnych, uszkodzenia ciała, oszustwa, naruszanie spokoju domowego, udział w bójce i pobiciu. Najpoważniejszym zarzutem jest ten mówiący o usiłowaniu wymuszenia rozbójniczego. Na ławie oskarżonych zasiadły trzy osoby. Głównym oskarżonym jest były pracownik kancelarii komorniczej Maciej B. Obok niego jeszcze dwóch innych pracowników nieistniejącej już instytucji. – Ostatnim z zarzutów jest przywłaszczenie sobie przez głównego oskarżonego funkcji publicznej, w tym wypadku funkcji komornika, którym Maciej B. nigdy nie był – wyjaśniła rzecznik prasowy Sądu Okręgowego w Przemyślu Lucyna Oleszek. Choć akt oskarżenia trafił do Wydziału Karnego Sądu Rejonowego w Przemyślu w 2004 r., proces – ze względu na absencje wymaganych osób bądź względy formalne – mógł ruszyć dopiero w tym roku. – Obecnie trwają przesłuchania świadków. Trwa to dość długo, więc nie jestem w stanie odpowiedzieć, kiedy zapadanie wyrok w tej interesującej wiele osób sprawie. Ostatnia rozprawa odbyła się 12 maja. Kolejna odbędzie się 19 maja – zakończyła L. Oleszek. (Życie Podkarpackie)

J A R O S Ł A W

Neurologia musi zostać...
* Neurologia to być albo nie być dla "psychiatryka". – Wszyscy mówią, że troszczą się o byt pacjenta, a nikt się nie pyta o byt pracowników. Po przeniesieniu neurologii do COM nasz szpital się nie utrzyma, zwolnionych zostanie ponad sto osób – mówi lek. med. Antoni Ferenc, przedstawiciel Związku Zawodowego Służby Zdrowia przy SP ZOZ w Jarosławiu. Władze związku zwołały na dziś (17 maja) konferencję prasową, na której chcą przedstawić sytuację, w jakiej może znaleźć się jarosławski Specjalistyczny Psychiatryczny Zespół Opieki Zdrowotnej, jeżeli sfinalizowane zostaną działania prowadzone przez: marszałka województwa, któremu podlega szpital oraz starostę powiatu jarosławskiego, któremu podlega COM. Starania o przeniesienie neurologii do Centrum Opieki Medycznej czynione są od kilku lat. Podwyższyłoby to rangę powiatowego szpitala, a lekarzom ułatwiło pracę. Natomiast pacjenci nie musieliby jeździć pomiędzy dwoma szpitalami. Takie argumenty padały do tej pory ze strony osób zabiegających o przeniesienie oddziału. Nie zgadzają się jednak z nimi pracownicy "psychiatryka". W ich obronie stanęły związki zawodowe. Lek. med. Antoni Ferenc twierdzi, że to właśnie oddział neurologiczny utrzymywał cały personel i administrację w SP ZOZ. – Pracownicy oddziału zostaną przeniesieni do COM, ale my sami się nie utrzymamy. Ta decyzja to gwóźdź do trumny dla szpitala psychiatrycznego, w którym zatrudnionych jest ponad sześćset osób. Pociągnie ona za sobą zwolnienia – w pierwszej fazie ponad stu osób, a kolejnych w następnej – podkreśla. (Życie Podkarpackie)

* Wielkoformatowe fotogramy przed ratuszem pokazują pracę osób niepełnosprawnych - bez sztampy i zadęcia. Plenerowa wystawa zdjęć Chrisa Niedenthala "pracujeMY" nie tylko dla lokalnego środowiska jest dużym wydarzeniem artystycznym i społecznym. - Te fotogramy pokazują udział niepełnosprawnych w życiu społecznym. Tym osobom daje satysfakcję i podnosi ich wartość - mówi Damian Waliczak, kurator jarosławskiej wystawy. Kilkaset osób, "przemieszanych" z niepełnosprawnymi, przeszło niedawno ulicami Jarosławia. Przemarsze z okazji Dnia Godności Osoby z Niepełnosprawnością Intelektualną i Europejskiego Dnia Walki z Dyskryminacją Osób Niepełnosprawnych na stałe już wpisały się w kalendarz jarosławskich imprez. Podsumowaniem marszu było otwarcie wystawy "pracujeMy". Zorganizowała ją Galeria Przedmiotu Koła PSOUU w Jarosławiu. Fotogramy będzie można oglądać tylko do niedzieli. (Nowiny)

P R Z E W O R S K

* Miasto rozpoczęło prace nad Lokalnym Programem Rewitalizacji. Władze czekają na sugestie i propozycje mieszkańców i przeworskich instytucji. Powstający projekt będzie dokumentem wyznaczającym miejsca, które zostaną modernizowane, remontowane lub "ożywione". Dotyczy to także np. poprawy bezpieczeństwa w mieście. Wszelkie prace zapisane w projekcie będą wykonywane do 2013 toku. Gotowy program będzie wymagał zatwierdzenia przez radę miasta i będzie mógł być wykorzystywany jako załącznik do wniosków o dofinansowanie z funduszy unijnych (ZPORR). Propozycje dotyczące tego, co powinno się w takim programie znaleźć mogą zgłaszać instytucje, stowarzyszenia, fundacje, kościoły, a także spółdzielnie i wspólnoty mieszkaniowe. – Prosimy mieszkańców miasta Przeworska o aktywne włączenie się do tworzenia Lokalnego Programu Rewitalizacji poprzez zgłaszanie pomysłów i uwag dotyczących ulepszania warunków życia w naszym mieście. Program rewitalizacji nie jest sztywny. To od opinii mieszkańców i zgłaszanych propozycji zależy, czy w danym miejscu powstanie sklep, biblioteka, galeria czy przychodnia. Dlatego zachęcamy do wyrażania swoich uwag i propozycji – informuje Agnieszka Zakrzewska, kierownik referatu promocji UM w Przeworsku. (Życie Podkarpackie)

R E G I O N

Dobrze płatana praca czeka...
* Nie trzeba jechać do Irlandii ani do Hiszpanii. Również w Polsce jest praca, i to bardzo dobrze płatna. Pilot samolotu komunikacyjnego to zaszczytny i intratny zawód. Wykonywać go może prawie każdy, a w liniach lotniczych brakuje pilotów. To jest szansa, którą warto wykorzystać.
- W przyszłym roku w polskich liniach lotniczych będzie potrzeba około stu pięćdziesięciu pilotów - szacuje Mieczysław Górak, dyrektor Ośrodka Kształcenia Lotniczego Politechniki Rzeszowskiej. - Podobna sytuacja jest na całym świecie. W Stanach Zjednoczonych będzie za rok brakowało ponad dziesięć tysięcy pilotów. Tak jest też w Kanadzie i w Wielkiej Brytanii. Niezbędne kwalifikacje lotnicze można w Polsce zdobyć na dwa sposoby. Politechnika Rzeszowska kształci pilotów na Wydziale Budowy Maszyn i Lotnictwa. Na specjalność pilotażową co roku przyjmowanych jest piętnastu kandydatów. Po pięciu latach studiów zostaje się pilotem komunikacyjnym. Drugą drogą jest lotnictwo wojskowe. Najpierw studia w dęblińskiej szkole orląt, a potem około 20 lat służby. Po przejściu na wojskową emeryturę można podjąć pracę w liniach lotniczych.
- Właśnie wojsko dostarcza nam wielu kandydatów do pracy - wyjaśnia Leszek Chorzewski, rzecznik prasowy PLL LOT. - Przechodzą też do nas piloci z siostrzanych spółek Eurolot i Central Wings. Aktualnie nie mamy trudności ze skompletowaniem załóg. Wielu pilotów potrzebują dynamicznie rozwijające się tanie linie lotnicze. Central Wings planuje do 2010 roku zakup dziesięciu maszyn. Żeby je obsadzić, będzie potrzeba 120 pilotów. Flota irlandzkich tanich linii lotniczych Ryanair zwiększy się w ciągu najbliższych pięciu lat o 140 samolotów. Te linie zatrudnią więc w tym czasie ponad 1,5 tys. pilotów. Podobne plany mają Easy Jet, Wizz Air, Sky Europe... Pracy dla pilotów komunikacyjnych nie braknie jeszcze przez wiele lat i nie tylko w Polsce. W Polsce koszt szkolenia pilotów cywilnych pokrywa budżet państwa. Stać nas na szkolenie zaledwie piętnastu kandydatów rocznie. W krajach Europy Zachodniej za szkolenie płacą linie lotnicze, które później zatrudniają pilotów. Przez pierwsze 3, 4 lata lotnik spłaca kredyt zaciągnięty na naukę. Ma z czego. Zarobki pilotów komunikacyjnych są wysokie.
- Na razie nie narzekamy na brak pilotów - mówi Grzegorz Kruszyński z wydziału operacyjnego PLL LOT. - Jesteśmy w trakcie reorganizacji spółki i zmian w jej władzach. Trudno więc przewidywać perspektywy nawet na najbliższe lata. Bierzemy jednak pod uwagę możliwość finansowania szkolenia kandydatów na pilotów.
- To będzie konieczność - dodaje Mieczysław Górak. - Na razie wszyscy się zdziwili, że zaczęło brakować pilotów i szukają bezinwestycyjnych możliwości zaspokojenia potrzeb. Na dłuższą metę jest to jednak niemożliwe. Zapotrzebowanie na rynku pracy spowoduje rozwój kształcenia kadr. To naturalna kolej rzeczy. Wiele wskazuje na to, że intensywne kształcenie pilotów rozpocznie się w Polsce za 2, 3 lata. Na rzeszowskiej uczelni myśli się już o uruchomieniu licencjackich studiów lotniczych. Podobne plany mają władze Państwowej Wyższej Szkoły Zawodowej w Chełmie. Te uczelnie przyjmą na naukę pilotażu obecnych gimnazjalistów. Najlepszymi kandydatami będą ci, którzy zakosztowali już lotniczej przygody. Dlatego każdy, kto chce przywdziać granatowy mundur pilota komunikacyjnego, powinien spróbować swoich sił w aeroklubie. Po ukończeniu 16 lat można zacząć latać na szybowcach. Szkolenie podstawowe kosztuje od 1,5 do 2 tys. zł. Jeżeli jednak chce się w przyszłości latać boeingami za ocean i dobrze zarabiać, to trzeba w siebie trochę zainwestować. (Super Nowości)

* Cywile mają szanse dostać się do szkół oficerskich. Warunek: zdana matura, czysta kartoteka, dobra sprawność fizyczna i psychiczna, polskie obywatelstwo. Wśród maturzystów jarosławskiej "budowlanki" spora grupa zgłosiła się na ochotnika do służby zasadniczej. - Planuję dostać się do szkoły dęblińskiej. Będzie ciężko, ale warto popróbować. Ważne są wyniki matury i kondycja. Wojsko to pewny i ciekawy zawód - mówi Łukasz Olech, tegoroczny maturzysta. Maturzyści maja dwie opcje do wyboru. Szkołę podoficerska mogą rozpocząć dopiero po odbyciu zasadniczej służby wojskowej. Wtedy nauka trawa 10 miesięcy. Druga opcja to rozpoczęcie nauki tuż po maturze. Wtedy w szkole będą przez 11 miesięcy. Wnioski, bezpośrednio do komendantów szkół w Poznaniu, Toruniu, Zegrzu, w Dęblinie i Koszalinie należy składać do 31 maja br.. Egzaminy odbędą się od 3 do 7 lipca i będą obejmować: sprawdzian z wychowania fizycznego, test z wiedzy ogólnej, test z języka angielskiego oraz rozmowę kwalifikacyjną. (Nowiny)

Znowu straci Podkarpacie
* Ministerstwo Rozwoju Regionalnego zaproponowało nowy sposób podziału pieniędzy z Europejskiego Fundusz Rozwoju Regionalnego. Jest on niekorzystny dla naszego regionu. Województwo podkarpackie dostanie o kilkaset tysięcy milionów euro unijnych środków mniej niż wcześniej planowano.
- Według szacunków nasz region może dostać ok. 700 mln euro, kiedyś mówiono o ponad jednym miliardzie euro - mówi Leszek Deptuła, marszałek województwa podkarpackiego. Korzystny dla Podkarpacia podziału środków, preferujący uboższe regiony kraju, wzbudził protesty w innych częściach kraju. Teraz najwięcej pieniędzy może dostać Mazowsze.
- Jeszcze nie jest zdecydowane, w jaki sposób będziemy dzielić te środki, o tym zadecyduje rząd - powiedział Jerzy Kwieciński, wiceminister rozwoju regionalnego. Nowy algorytm, określany jako berliński, powoduje, że wszystkie regiony, zarówno te zamożne, jak i mniej bogatsze dostaną mniej więcej tyle samo środków. (Super Nowości)

Kronika kryminalna

Śmierć w płomieniach...
* Noc z niedzieli na poniedziałek (14 na 15 maja) okazała się tragiczna dla mieszkańców jednego z mieszkań przy ul. Kazimierzowskiej 8 w Przemyślu. Mimo natychmiastowej interwencji strażaków, nie udało się uratować jednej z lokatorek. Telefoniczne zgłoszenie dyżurny Powiatowego Centrum Powiadamiania Ratunkowego Komendy Miejskiej PSP w Przemyślu odebrał 15 maja o g. 2.50. Jeden z mieszkańców ulicy Kazimierzowskiej alarmował o pożarze w budynku wielorodzinnym numer 8. Do działań natychmiast zadysponowane zostały dwa samochody gaśnicze. Pierwsza jednostka na miejscu zdarzenia była już po 7 minutach od zgłoszenia. Po przyjeździe okazało się, że pożarem objęte jest mieszkanie na pierwszym piętrze. Z mieszkania samodzielnie zdołała wydostać się jedna osoba, którą strażacy znaleźli pod drzwiami i przekazali pod opiekę pogotowia ratunkowego. Niestety, uciec przed wszechogarniającym ogniem i powstałym czadem nie udało się drugiej osobie, około 50-letniej kobiecie, której zwłoki strażacy znaleźli na łóżku.
– Tego typu pożary są najbardziej niebezpieczne, przede wszystkim ze względu na szeregową zabudowę. Bezpośrednie sąsiedztwo innych mieszkań i kamienic. Musieliśmy bardzo szybko opanować ogień. Potem mieszkanie zostało błyskawicznie oddymione i przewietrzone. Strażacy podczas akcji używali aparatów ochrony dróg oddechowych, sprzętu oświetleniowego oraz drabin przenośnych. Niestety, nie udało się uratować kobiety – powiedział rzecznik prasowy KM PSP w Przemyślu kpt. Daniel Dryniak. W akcji brało udział 13 strażaków oraz przedstawiciele pogotowia ratunkowego i funkcjonariusze policji. Straty oszacowano wstępnie na około 10 tys. zł, a uratowane mienie na ok. 500 tys. zł. Przyczyna pożaru nie została ustalona. Dochodzenie w tej sprawie prowadzi przemyska policja. (Życie Podkarpackie)

* W dniu 18 bm. w Wapowcach, nieznany sprawca z nadjeżdżającego z naprzeciwka samochodu rzucił szklaną butelką w kierunku jadącego autobusu kursowego PKS marki Jelcz, powodując rozbicie przedniej szyby wartości 1400 zł na szkodę PKS w Przemyślu.

* W dniu 14 maja br. przy ul. Grodzkiej, nieznani sprawcy w sposób umyślny poprzez kopanie nogami dokonali uszkodzenia karoserii samochodu marki Polonez, powodując straty w wysokości 1200 zł na szkodę właściciela pojazdu.

* W dniu 18 maja br. mieszkanka Przemyśla powiadomiła miejscową KMP, iż nieznany sprawca wykorzystując nieuwagę jej syna, dokonał kradzieży telefonu komórkowego marki Sony Ericsson, powodując straty w wysokości 270 zł.

* W dniu 16. bm. funkcjonariusze Sekcji Kryminalnej w wyniku pracy operacyjnej ustalili, że 23-letni mieszkaniec Przemyśla w maju 2005 r. uprawiał konopie indyjskie, a następnie udzielał środka odurzającego w postaci marihuany dwóm innym osobom.

* W dniu 16.05. br. przy ul. Kopernika w Przemyślu funkcjonariusze Referatu d/w z PG w wyniku pracy operacyjnej ujawnili, że 28-letni obywatel Ukrainy w wynajmowanym pokoju noclegowni posiadał 130 l spirytusu, 9 l wódek różnych gatunków oraz 247 paczek papierosów marki Prima powodując uszczuplenie w podatku na rzecz Skarbu Państwa w kwocie 7.467.

* W dniu 15 bm. przy ul. Pikulickiej w Przemyślu, 27-letni mieszkaniec tej miejscowości dokonał kradzieży 12 sztuk gołębi pocztowych zaobrączkowanych z gołębnika wartości 1200 zł na szkodę pokrzywdzonego.

* W dniu 15 bm. przy ul. Spiechowicza w Przemyślu, nieznany sprawca, po uprzednim wyjęciu szyby w prawych tylnych drzwiach samochodu marki Ford Escort z jego wnętrza dokonał kradzieży radioodtwarzacza marki Pioneer wartości 500 zł na szkodę pokrzywdzonego.

Źródło: www.podkarpacka.policja.gov.pl

Reklama