Archiwum aktualności

Archiwalne wydanie tygodniowe: 17.04-23.04.2006 r.

Przemyśl

Zaniepokojeni celnicy...
* Celnicy boją się reformy. Są przekonani, że stracą część uprawnień, a niektórzy z nich również pracę. Marian Banaś, szef Służby Celnej, powołał cztery nieformalne zespoły, które przygotowują reformę w zarządzanej przez niego formacji. Tak przynajmniej twierdzą Iwona Fołta i Barbara Smolińska, szefowe związków zawodowych reprezentujących interesy celników. Celnicy mieliby utracić prawo do wykonywania tzw. czynności operacyjno-rozpoznawczych oraz stosowania środków przymusu bezpośredniego (kajdanek, pałek). Wykorzystują je w walce z przemytnikami. Nieoficjalnie wiadomo, że tego rodzaju uprawnienia przejęłoby tworzone przez PiS Centralne Biuro Antykorupcyjne.
- Jest to działanie porażające i szkodliwe - przekonują Fołta i Smolińska w piśmie do wicepremier Zyty Gilowskiej. - Zadania powyższej Służba Celna wykonuje od 3 lat z coraz wyższą skutecznością. To nie koniec zmian. Równie dotkliwe ma być odebranie celnikom zadań związanych z pobieraniem akcyzy. W całości otrzyma je administracja skarbowa. Funkcjonariusze obawiają się, że w ślad za tym ruszą zwolnienia, chociaż na polsko-ukraińskich przejściach granicznych ciągle brakuje rąk do pracy.
- Nikt nie dąży do zwolnień - zapewnia Maria Hiż z biura prasowego Ministerstwa Finasów. - W ramach reorganizacji nie można wykluczyć przesunięcia pracowników do innych zajęć. Jednak jest jeszcze za wcześnie, aby mówić o ostatecznych zmianach w Służbie Celnej. Trwa analiza propozycji. (Nowiny)

Miasto winem płynące...
* Przemyśl i okolice mają bogatą historię związaną z uprawą winorośli. Są osoby, którym zależy na przywróceniu tej tradycji, a przy okazji na stworzeniu nowej szansy dla rolnictwa. Nawiązano już kontakt z Instytutem Uprawy Winorośli z Odessy, z którego specjaliści będą szkolić miejscowych hodowców winorośli. Przemyśl i okolice słynęły niegdyś z uprawy winorośli. Według najstarszych podań, już w 1018 roku, kiedy przez te tereny na Kijów zmierzał Bolesław Chrobry, na okolicznych stokach rosły winogrona. Udokumentowane jest, że najstarszym ośrodkiem winiarstwa na ziemiach podkarpackich był Przemyśl. Wino dawało zatrudnienie i zarobki mieszkańcom tego regionu, bowiem trunek ten przywożono w beczkach często jeszcze fachowców, którzy w sposób umiejętny pielęgnowaliby je i doglądali, kiedy leżakowało. Według Tadeusza Błaszczyszyna, wiceprezesa Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej, a prywatnie właściciela winnicy w podprzemyskim Ostrowie, uprawa winogron może być dużą szansą dla przemyskich rolników. Ważne jednak, alby nauczyć się uprawiać winogrona, nawet niekoniecznie z przeznaczeniem na wino, ale po prostu jako owoce deserowe. – Ja sam próbuję przez siedem lat, szczepię, sprawdzam sadzonki, uszlachetniam je, po to, aby otrzymać jak najlepszy produkt – mówi. – Mam taką ambicję, aby w przyszłości zając się produkcją wina na większą skalę i być może doprowadzić do postania u nas wytwórni wina regionalnego... ale na to potrzeba czasu i jeszcze dużo cierpliwości. Dodaje, że jest coraz więcej chętnych, którzy chcą zając się uprawą winorośli, a następnie produkcją wina. – Na tych terenach są doskonałe warunki do uprawy winorośli, które sprawdziły się, o czym świadczą wzmianki historyczne, a także zachowane do dzisiaj nazwy typu Winna Góra, czy Winna Podbukowina – mówi T. Błaszczyszyn. – Kilka osób ma już wino z uprawianych tutaj winogron. Będzie je można degustować podczas czerwcowego Święta Miodu i Wina, które odbędzie się na przemyskim Rynku. (Super Nowości)

* 11 kwietnia funkcjonariusze Bieszczadzkiego Oddziału Straży Granicznej zatrzymali dziesięciu Wietnamczyków, którzy nielegalnie przekroczyli granicę oraz organizatorów ich przerzutu. Rzecznik prasowy SG por. Elżbieta Pikor nie ukrywa, że cała akcja była wynikiem długotrwałej pracy operacyjnej i odpowiednich działań w rejonie granicy. We wtorek około g. 10 w rejonie Woli Korzenieckiej (gm. Bircza) funkcjonariusze SG w krótkich odstępach czasu zatrzymali trzy osobowe auta na warszawskich numerach, jadące w kierunku Birczy. Pierwszym jechała para młodych ludzi z Warszawy. Do nich należało sprawdzanie, czy po drodze nie ma patroli SG lub policji i ostrzeganie pozostałych jadących za nimi w bezpiecznej odległości. W kolejnych autach tylko kierowcy byli Polakami (również z Warszawy). Każdy z nich wiózł na tylnym siedzeniu dwóch Wietnamczyków, a dodatkowo w bagażnikach poupychanych jak przysłowiowe śledzie jeszcze trzech. Obcokrajowcy mieli przy sobie tylko małe torby i reklamówki z podręcznym bagażem i jakimiś lekarstwami oraz niewielkie kwoty pieniędzy. Nie mieli natomiast dokumentów. Nie ulegało wątpliwości, że są to nielegalni imigranci. Zatrzymani Wietnamczycy po całonocnym przebywaniu w trudnym terenie byli zmęczeni i wyziębieni, więc po przewiezieniu na teren Oddziału SG zostali najpierw nakarmieni i napojeni gorącą herbatą, a następnie przesłuchani przy udziale tłumacza. Powiedzieli, że przez zieloną granicę (prawdopodobnie w rejonie Strażnicy w Huwnikach) przeprowadził ich ukraiński przewodnik, po czym czekającym na nich transportem zamierzali dostać się do Warszawy, gdzie przy pomocy rodaków chcieli poszukać sobie jakiejś pracy. Z ich zeznań wynikało, że cały przerzut był zorganizowany. (Życie Podkarpackie)

* Przed Wielkanocą 2002 r. ukazał się ostatni, podwójny numer (565-566) tygodnika "Pogranicze" obecnego na rynku od czerwca 1991 r. Tygodnik, który nie cieszył się nadmiernym mirem władz miasta (zmartwionych tym, że mają dwa tygodniki, a "mógł być" jeden) wydawcy zawiesili. Zespół redakcyjny został na lodzie – bez swoich pieniędzy, niezbędnych dokumentów itd. Od początku "Pogranicze" powstałe dzięki likwidacji RSW "Prasa-Książka-Ruch" wydawała spółka dziennikarzy z dawnego "Życia Przemyskiego". Później przejęli je prywatni udziałowcy, którzy na początku kwietnia 2002 r. ... porzucili zespół redakcyjny. Ten zaś miał okazję sprawdzić, jak wygląda państwo prawa. Niewiele dały wizyty w inspekcji pracy (RP-7 kilku pracowników nie ma do dziś), prokuraturze oraz Funduszu Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych, ZUS nie chciał podać stanu kont ubezpieczeniowych, przemyski poseł PiS do dziś nie zdążył jeszcze przynajmniej odpisać na złożoną mu prośbę o interwencję itd. Nie obyło się bez kilku wizyt w sądzie, w którym wyrolowani pracownicy "Pogranicza" szukali wsparcia dla swoich roszczeń (zaległe pobory, odszkodowania, zwrot wkładów z kasy zapomogowo-pożyczkowej itp.). Bezskutecznie, bo pracodawca, stosując różne zabiegi, grał na czas. W końcu sprawę zawieszono, a kilka miesięcy temu pracownicze roszczenia (warte ok. 40 tys. zł) przedawniły się. Po "Pograniczu" pozostały wspomnienia i świadomość, że czwarta część przemyskich dziennikarzy w nim pracowała lub uczyła się zawodu. Pisali ludzie różnych opcji, od księdza (zawdzięczamy mu "Plebanię") i zakonnika, po "komucha". Największy, międzynarodowy nawet rozgłos tygodnik zdobył po tym, gdy zaapelował do radnych, aby ci, a przynajmniej niektórzy z nich poddali się ...dekretynizacji. Kilka prokuratur i składów sędziowskich miało zajęcie przez dobre dwa lata, a pismo sprawę wygrało, zyskując bezpłatną reklamę. (Super Nowości)

Rewitalizacja placu Niepodległości
* W ubiegłym tygodniu (11 bm.) odbyło się uroczyste wręczenie nagród za projekty, które zwyciężyły lub zdobyły wyróżnienie w konkursie na pomnik Jana Pawła II. Z dalekiego Sopotu nie dojechał autor pracy nr 1 – Tomasz Radziewicz (zajęty realizacją pomnika Piłsudskiego w Gdańsku). Obecni byli pozostali uczestnicy konkursu, których prace zdobyły uznanie jury: Tomasz Przysucha – autor projektu, który zajął drugie miejsce oraz Anna Drozd-Tutaj i Jan Tutaj z Krakowa i Marek Kordyaczny z Krakowa (prace wyróżnione). Trzeciej nagrody nie przyznano. Łącznie w konkursie startowało 20 twórców. Nagrodą za zwycięstwo jest zaproszenie do negocjacji w trybie zamówienia z wolnej ręki, za drugie miejsce – 4 tysiące złotych, wyróżnienia – po 2 tysiące złotych. Zastępca prezydenta Wiesław Jurkiewicz przyznał, że władze miasta chcą rozpocząć prace jeszcze w tym roku. Dodał, że zwycięski projekt dobrze wpisuje się w koncepcję zagospodarowania całego placu opracowaną przez architekta Jacka Mermona. Równolegle z przyznaniem nagród, na ul. Franciszkańskiej pojawiła się wizualizacja placu Niepodległości, przedstawiająca jego wygląd już po rewitalizacji i postawieniu pomnika. (Życie Podkarpackie)

* W Archiwum Państwowym w Przemyślu obradowała polsko-ukraińska grupa robocza Komisji Mieszanej ds. Dziedzictwa Narodowego. Jej członkowie pracowali nad porozumieniem dotyczącym wspólnego dziedzictwa archiwalnego. Ze strony polskiej w pracach uczestniczyła m.in. dyrektor naczelna Archiwów Państwowych, Daria Nałęcz, oraz podsekretarz stanu w Ministerstwie Kultury i Dziedzictwa Narodowego Tomasz Merta. – Debatowaliśmy m.in. nad tym, jak ustalić zbiór dokumentów archiwalnych, który można by nazwać wspólnym dziedzictwem. Wiele dokumentów polskich, które zostały na przykład wywiezione przez rząd w czasie wojny, jest w tej chwili na terenie Ukrainy. Nie możemy sobie z kolei rościć prawa, by starać się o odzyskanie dokumentów, które powstały na terenie Galicji Wschodniej, gdyż dotyczą one tamtych miejsc. W ramach projektu, nadającego status wspólnego dziedzictwa, można będzie kopiować takie dokumenty. Partner będzie miał takie same prawa jak właściciel oryginału. Dziś wypracowaliśmy takie porozumienie, które zostanie podpisane w maju w Warszawie – powiedziała Daria Nałęcz. Istotnym momentem prac komisji było otwarcie wystawy "Dzieje Polski w dokumencie archiwalnym. Dzieje Ukrainy w dokumencie archiwalnym". Na dwóch kondygnacjach pokazano łącznie ponad 300 dokumentów pochodzących z okresu od IX do XXI wieku. Są to m.in. fotokopie aktów prawnych, zdjęcia, zapiski. W części poświęconej Polsce szczególne miejsce zajmuje akt. Konfederacji Warszawskiej z 28 I 1573 roku, który w roku 2003 został wpisany na listę światowego programu UNESCO "Pamięć Świata". W części ukraińskiej znajdują się m.in. "Kijevski listici", napisane głagolicą w IX wieku. (Super Nowości)

* Jak długie są przerwy między lekcjami, czy często są sprawdziany, czy uczniowie chodzą w mundurkach - to tylko niektóre pytania, które przemyscy uczniowie zadali nauczycielom z Irlandii i Turcji. Pedagodzy z tych dwóch krajów przyjechali do Zespołu Szkół z Oddziałami Integracyjnymi. Wizyta odbyła się w ramach unijnego programu Socrates Comenius. W Irlandii długa przerwa trwa pół godziny, pierwsza 15 minut, a następne po 10. W Turcji główna przerwa obiadowa trwa aż 50 minut - ta informacja wywołała zazdrość u przemyskich uczniów. W Irlandii główne sprawdziany są na koniec każdego roku, natomiast w Turcji jest masa kartkówek, przeprowadzanych nawet co tydzień. W obu krajach uczniowie chodzą do szkoły w mundurkach.
- Realizację projektu rozpoczęliśmy we wrześniu 2005 r. od konkursu plastycznego na projekt loga. Teraz umieszczamy je na każdej korespondencji z naszymi szkołami partnerskimi - mówi Elżbieta Rozmus, dyrektor szkoły. Celem projektu jest zapoznanie uczniów i nauczycieli z funkcjonowaniem szkół w innych państwach. Uczniowie przygotowują w językach ojczystych i po angielsku prezentacje swoich szkół. W czasie świąt wysyłają do siebie kartki z życzeniami.
- Mamy już plany do końca lipca. W tym półroczu będziemy się uczyć tańców regionalnych. Każda szkoła przygotuje typowy dla swojego regionu taniec. Następnie nagra go na video i wyśle do szkół partnerskich. My zaprezentujemy krakowiaka. Nasi uczniowie będą się uczyć również tańca z Limeryku w Irlandii i regionalnego z okolic tureckiej Isparty - dodaje dyrektor. (Nowiny)

Święto flagi
* 2 maja ponownie rusza w mieście akcja związana z flagą narodową. Działacze i sympatycy Platformy Obywatelskiej za darmo rozdawać będą biało-czerwone flagi oraz przypominać o ich historii.
- W roku ubiegłym nasza akcja cieszyła się olbrzymią popularnością. Przypomnę tylko, że w ciągu 15 minut rozdaliśmy mieszkańcom Przemyśla około 200 flag narodowych – mówi Marek Rząsa, przewodniczący Zarządu Powiatu PO w Przemyślu. – W bieżącym roku pragniemy akcję poszerzyć o gawędę historyczną przy kamieniu upamiętniającym twórców Konstytucji 3 maja oraz o przejazd ulicami miasta kolumny rowerów ozdobionych biało-czerwonymi chorągiewkami. Święto Flagi, wypadające 2 maja, obowiązuje w Polsce od 2004 roku. Tego dnia przypada także Dzień Polonii. Zdaniem organizatorów przemyskiej akcji, flaga jest czymś, co łączy wszystkich Polaków na całym świecie. Dlatego, oprócz flag, otrzymają informację o tym, dlaczego barwami Rzeczypospolitej Polskiej są kolory biały i czerwony. Zdaniem działaczy Platformy Obywatelskiej, w Przemyślu i powiecie nawet z podręczników historii Polski nie można dowiedzieć się o znaczeniu symboliki polskich barw narodowych. Barwy biało-czerwone zostały urzędowo zatwierdzone w czasie powstania listopadowego. 7 lutego 1831 roku parlament uchwalił stosowne prawo, gdzie wyjaśnione jest każe, dlaczego wybrano takie kolory: "Izba Senatorka i Poselska, po wysłuchaniu wniosków Komisji Sejmowych, zważywszy potrzebę nadania jednostajnej oznaki, pod którą wini się łączyć wszyscy Polacy, postanowiły i stanowią art. 1: Kokardę narodową stanowić będą kolory herbu Królestwa Polskiego i Wielkiego Księstwa Litewskiego, to jest kolor biały z czerwonym". (Super Nowości)

* Jeśli nie przestaniemy wyrzucać śmieci gdzie popadnie, wywozić ich do lasu czy nad rzekę, żaden budżet miasta czy gminy nie wystarczy, żeby po nas posprzątano! Nie czarujmy się: te puszki po piwach, słoiki, mnóstwo plastiku i folii, które zalegają w rowach czy na "niczyich" posesjach, to nie jest robota kosmitów. Co pomoże zdwojona liczba koszy na śmieci, kiedy rzucamy je nie do śmietnika, a obok? Raport z wiosennych porządków, opracowany przez służby prasowe magistratu, brzmi imponująco: ruszyła akcja "posprzątaj po swoim psie"(wydrukowano 2 tysiące plakatów, 1 tysiąc bezpłatnych "zbieraków" do rozdania wśród mieszkańców), wysadzono 2100 sztuk bratków, do 8 kwietnia z 95 tysięcy metrów bieżących ulic wyczyszczono 50 tysięcy m.b. czyli połowę, posprzątano skarpy nad Sanem w centrum miasta, zakupiono 110 nowych metalowych koszy ulicznych, zlecono dostawę 40 sztuk nowych ławek (10 do parku, 30 na chodniki). Można narzekać, że to za mało, że nie tam, gdzie trzeba, że nie bratki tylko tulipany... Jednak spacerując po mieście i okolicach, odnosi się wrażenie, że wszystko to daremna robota. Przecież tych śmieci w okolicach wyciągu czy starej rzeźni nie podrzucili nam kosmici... To my wyrzucamy odpady gdzie popadnie, a potem narzekamy, że Przemyśl to takie zaniedbane, brudne miasto. (Życie Podkarpackie)

* Jeśli na drodze miejskiej, gminnej lub powiatowej kierowca uszkodził sobie samochód, bo nawierzchnia drogi nie spełnia odpowiednich standardów, może żądać odszkodowania. Musi tylko spełnić kilka warunków.
- Jadąc przez Przemyśl w kierunku Birczy, uszkodziłam samochód na jednej z ogromnych dziur. Zamiast przyjemnej wycieczki za miasto, telepaliśmy się ze znajomymi na przemyskich i okolicznych drogach, a na koniec musiałam jeszcze jechać do mechanika, aby zmienił mi opony – żali się pani Anna z Przemyśla. – Czy ktoś mi teraz zapłaci za mój stracony czas i przede wszystkim za naprawę samochodu?! Płacę podatki i wszystko, co się państwu należy, ale to skandal, abym z nie swojej winy ponosiła jeszcze dodatkowe koszty! Drogi po zimie są z reguły w katastrofalnym stanie. Odpowiadają za nie zarządy dróg: miejskie, gminne, powiatowe, wojewódzkie i krajowe. Jeżeli na drodze należącej do danego zarządu ze względu na zły stan nawierzchni został zniszczony czy uszkodzony samochód, można domagać się odszkodowania. Aby je otrzymać, trzeba udowodnić, że uszkodzenie powstało na konkretnej drodze i np. znajdującej się na niej dziurze. W tym celu należy wezwać policję, która sporządzi notatkę służbową, będącą ważnym dokumentem dla firmy ubezpieczeniowej. Dobrze też jest, jeżeli są świadkowie zdarzenia. Zarządy dróg odpowiadają za szkody do 400 zł. Jeżeli natomiast kwota jest wyższa, wypłaca ją towarzystwo ubezpieczeniowe. Pieniądze nie zostaną wypłacone, jeśli okaże się, iż kierowca na dziurawej drodze nie dostosował się np. do znaku ograniczenia prędkości, co sprawdza wezwana na miejsce policja. (Super Nowości)

"Ponad przeciętną miarę?"
* Przykre zapachy z chlewni sąsiadującej z miejskim parkiem od lat odstraszają turystów i uprzykrzają życie okolicznym mieszkańcom. Jak rozwiązać ten problem? O śmieciach w parku piszecie co chwilę, a o tym fetorze dochodzącym z chlewni, jakoś nigdy... Przecież tu ludzie mieszkają, a i turyści, jak czasami przychodzą, nadziwić się nie mogą, że w tak reprezentacyjnym miejscu jak miejski park śmierdzi świniami! Zróbcie coś! – takie sygnały od lat publikują lokalne media. Rzecz dotyczy chlewni, która znajduje się na terenie należącym do kurii, a przylegającym bezpośrednio do parku. W zależności od siły i kierunku wiatru czy temperatury powietrza fetor jest raz słabszy, raz mocniejszy, ale jest. Sprawę hodowli zwierząt gospodarskich w mieście reguluje "regulamin utrzymania czystości i porządku", uchwalony przez radę miasta. Mówi on, że na terenie zwartej zabudowy hodowla jest wykluczona, a na terenach pozostałych (co by się odnosiło do okolic parku) – dopuszczalna jedynie pod warunkiem, że "uciążliwość hodowli dla środowiska, w tym emisje, będące jej skutkiem, zostaną ograniczone do obszaru nieruchomości, na której jest prowadzona". Ponieważ fetor wyraźnie przekracza granice nieruchomości, na której jest chlewnia, należałoby uznać, że stoi ona w niezgodzie z obowiązującym prawem miejscowym. Jednak naczelnik wydziału gospodarki komunalnej Janusz Szostek jest zdania, że prawnie wszystko jest w porządku: – Uchwała uchwałą, ale popatrzmy, co mówi kodeks cywilny, z którym żadna uchwała sprzeczna być nie może. Otóż artykuł 140 mówi, że właściciel nieruchomości czy rzeczy może nią dysponować według uznania, a artykuł 144 dodaje, że winien przy tym powstrzymywać się od działań, które by zakłócały korzystanie z nieruchomości sąsiednich "ponad przeciętną miarę". I teraz: czy zapachy, które przedostają się do parku, zakłócają nam korzystanie z niego "ponad przeciętną miarę" czy nie? Ja uważam, że nie, ale to oczywiście kwestia ocenna... (Życie Podkarpackie)

J A R O S Ł A W

Policja poszukuje sprawcy
* Policjanci z Komendy Powiatowej Policji w Jarosławiu prowadzą zakrojone na szeroką skalę poszukiwania sprawcy rozboju, podczas którego sprawca lekko zranił nożem ekspedientkę i zrabował 240 złotych. Kilkusetmetrowa ulica Zbożowa położona jest na peryferiach Jarosławia. Prowadzi od głównej trasy do Zakładów Zbożowych (stąd pewnie jej nazwa). Na jej rogu stoi pawilon handlowy pamiętający czasy wczesnego Gierka, w którym funkcjonuje sklep spożywczo-przemysłowy, należący do PSS. Rzut oka na wnętrze i raczej skromny asortyment towarów nawet laikowi uzmysłowiłby, że obroty nie są tu najwyższe i dużych pieniędzy nigdy w kasie nie było. Sprawca rozboju myślał widocznie inaczej. – W czwartek, 13 kwietnia, przed godz. 10 w sklepie nie było żadnych klientów – opowiada ekspedientka. – Wtedy wszedł do środka młody wysoki mężczyzna w dżinsach, ciemnej kurtce i kominiarce na głowie. Wbiegł za ladę i krzyknął: dawaj kasę. – Przestraszyłam się, ale powiedziałam mu: dzieciaku nie mam żadnej kasy. Na to on wyciągnął nóż, niezbyt duży, coś jakby scyzoryk i przystawił mi go do szyi. Znowu krzyknął: kasa albo życie. Zaczęłam się cofać i cały czas powtarzałam, że nie mam kasy. W ten sposób chciałam zyskać na czasie, bo myślałam, że może ktoś wejdzie i mi pomoże. On jednak napierał i był coraz bardziej agresywny. Zepchnął mnie wreszcie do rogu i rozpoczęła się szamotanina. Spadła szklana półka, o którą się oparłam. Poczułam, że ten bandyta skaleczył mnie nożem w policzek i dopiero wtedy wydałam mu pieniądze z kasy fiskalnej. Było tego około 240 złotych. (Życie Podkarpackie)

P R Z E W O R S K

Starosta pomoże...
* Tuz przed Wielkanocą dzieci z przeworskiej Szkoły Podstawowej nr 3 odwiedziły starostę przeworskiego Zbigniewa Mierzwę. Złożyły mu serdeczne życzenie świąteczne, ale nie był to jedyny cel wizyty młodych ludzi w starostwie, przyszły bowiem także po to, by starosta pomógł im dostać sie na ...Wiejską. Nie ma obawy! Parlament na razie nie będzie rozwiązywany, a już na pewno nie z tego powodu, że przeworskie dzieci chcą zająć miejsca parlamentarzystów. Kto wie? Może kiedyś zasiądą w ławach poselskich, jako dorośli – na razie chciały tylko zwiedzić poważny gmach na Wiejskiej. Liczą, że w tym pomoże im starosta przeworski Zbigniew Mierzwa, dlatego wraz ze swoimi nauczycielami Alicją Duliban i Andrzejem Bilskim przyszły do Z. Mierzwy z prośbą. – Pan starosta już nie raz pomagał nam w takich sytuacjach – powiedział A. Bilski. – Dlatego znów pozwalamy sobie prosić go o wsparcie finansowe dla naszej inicjatywy. W końcu przeworskie dzieci nie są gorsze, od tych z wielkich miast i też ciekawe, jak pracuje nasz parlament. Byłoby wspaniale, gdyby miały okazję jechać do stolicy i zwiedzić gmach na Wiejskiej – dodał nauczyciel. Wiele wskazuje na to, że mali przeworszczanie przyjrzą się osobiście pracy naszych parlamentarzystów, bo starosta Z. Mierzwa nie odmówił pomocy. Miejmy nadzieję, ze młodzi ludzie na Wiejską pojadą i opowiedzą nam osobiście o wrażeniach z swojej wycieczki. (Super Nowości)

R E G I O N

* W szkołach niepokojąco rośnie fala agresji. Aż 76 proc. uczniów, którzy padli ofiarą przemocy, nikomu o tym nie powiedziało - wynika z przeprowadzonych w marcu badań. Czas przerwać to milczenie.
- Przeczytałam, że chcecie przeciwstawiać się przemocy i postanowiłam podzielić się swoim, po części gorzkim doświadczeniem - mówi Halina Piróg, były dyrektor Gimnazjum w Rozborzu, pow. przeworski. - Agresji i przemocy w szkołach nie można ukrywać. Trzeba o tym głośno mówić! Pani Halina na "własnym podwórku" próbowała walczyć z brutalnością gimnazjalistów.
- Po kilku przypadkach drastycznych pobić w szkole, kiedy już nie dawaliśmy sobie rady, poprosiliśmy o pomoc policję - opowiada. - Wtedy spotkałam się z naciskami nadzorujących szkołę urzędników. Chcieli zatuszowania sprawy. W ich rozumieniu źle się stało, że "wywlekłam" problemy przemocy na światło dzienne. Źle, że policja przekazała sprawę do Sądu Rodzinnego. Pani Halina akurat była w trakcie oceny pracy. Miała przystąpić do konkursu. Skutecznie jej to uniemożliwiono. - Ale nie żałuję - podkreśla. - Dobrze zrobiłam. Na agresję nie ma przyzwolenia. W marcu Centrum Badania Opinii Społecznej przeprowadziło badania wśród 3085 dzieci ze 150 szkół, 900 nauczycieli i 554 rodziców. "Nauczyciele tak naprawdę nie wiedzą, co dzieje się wśród uczniów" - stwierdziło w ankiecie aż 48 proc. zapytanych uczniów. Tylko 8 proc. młodzieży przyznało się, że w tym roku szkolnym zostali pobici. Ale aż 36 proc. ankietowanych mówi, że przydarzyło się to któremuś z kolegów lub koleżanek. Z kolei ponad 30 proc. uczniów i nauczycieli uważa, że w ich szkole przemoc jest poważnym problemem. Najgorzej jest w gimnazjach. (Nowiny)

Czy wykorzystają zaległe urlopy?
* Gdyby prezydent Przemyśla Robert Choma chciał wykorzystać do końca kadencji swój zaległy i bieżący urlop wypoczynkowy, jego urzędowanie zakończyłoby się już w połowie lipca, zakładając, że wybory samorządowe odbędą się na początku listopada. Prezydent R. Choma ma do wykorzystania zaległy urlop wypoczynkowy nie tylko za 2005 rok, ale także jeszcze część urlopu z 2004 roku. W sumie 48 dni. Oczywiście, na wykorzystanie czeka także bieżący urlop. Podobnie jego zastępcy. Ryszard Lewandowski nie wykorzystał 32 dni zaległego urlopu, zaś Wiesław Jurkiewicz – 30. Ale czy prezydent i jego zastępcy zdążą wybrać zaległy urlop przed końcem kadencji? Czy budżet miasta nie pomniejszy się o spore sumki wypłacone prezydentom jako ekwiwalent? Nie tylko przemyscy włodarze nie odpoczywali. Może nie z tak dużym zapasem wolnych dni, ale z niewykorzystanym w części urlopem pozostali burmistrz Przeworska Janusz Magoń i burmistrz Radymna Marek Lechowicz. Obaj mają do wykorzystania po 18 dni. Burmistrz Lubaczowa Wiesław Zubrzycki nie wykorzystał jeszcze 15 dni, zaś burmistrz Sieniawy 10 dni. Burmistrz Jarosławia Janusz Dąbrowski odpoczywał najwięcej spośród ościennych samorządowców, bo do wykorzystania pozostało mu tylko 7 dni. Każdemu z prezydentów i burmistrzów przysługuje jeszcze urlop z bieżącego roku. A to zwiększa liczbę dni odpoczynku o 26. Według kodeksu pracy każdy pracownik powinien wykorzystać zaległy urlop z roku poprzedniego do końca marca. Ekwiwalent za urlop przysługuje tylko wtedy, gdy zakład pracy rozwiązuje z pracownikiem umowę o pracę. Jaki los spotka prezydentów i burmistrzów po jesiennych wyborach samorządowych, dziś jeszcze nie wiemy. Jeżeli przegrają wybory, a do listopada nie wykorzystają zaległego urlopu, otrzymają należność za urlop. I tak dla przykładu przy wynagrodzeniu 9 tys. zł brutto, za jeden dzień urlopu włodarze otrzymają ok. 280 zł na rękę. (Życie Podkarpackie)

* Minister finansów chce nałożyć na kierowców sprowadzających samochody z zagranicy nowy podatek. Jeżeli do tego dojdzie, nie będzie się już opłacało przywozić starszych aut. Teraz, sprowadzając używany samochód, importer musi zapłacić podatek akcyzowy. Jego wysokość zależy od roku produkcji auta. Stawki wzrastają dla samochodów starszych niż 2-letnie o 12 proc. za każdy rok. Oznacza to, że im starsze auto, tym wyższa stawka akcyzy. Najwięcej, bo 65 proc. podatku płacimy za pojazdy starsze niż 7-letnie. Ponieważ według Komisji Europejskiej takie przepisy mogą naruszać zapisaną w traktacie europejskim swobodę przepływu towarów, Ministerstwo Finansów planuje zastąpić akcyzę nowym podatkiem ekologicznym. Nową opłatę trzeba będzie zapłacić jednorazowo przy pierwszej krajowej rejestracji każdego samochodu osobowego o masie nieprzekraczającej 3,5 tony.
- Po zmianie przepisów, sprowadzając kilkunastoletnie auto z silnikiem średniej wielkości, zapłacimy podatek kilkunastokrotnie wyższy niż obecnie obowiązująca akcyza - tłumaczy Waldemar Chłędowski z rzeszowskiego komisu samochodowego "Autoland". - Np. w przypadku trzynastoletniego audi 80 zamiast ok. 200 zł wyniesie on ponad 4 tysiące. Urzędnicy ministerstwa na razie nie chcą powiedzieć, czy i kiedy nowe przepisy zaczną obowiązywać. W uzasadnieniu nowego projektu prognozują, że będzie on bardziej sprzyjający ochronie środowiska naturalnego, bo pozwoli ograniczyć rekordowy import starych, używanych samochodów do Polski. Jednocześnie podniesie poziom sprzedaży aut nowych. Według znawców rynku motoryzacyjnego, doprowadzi to do wzrostu cen tych pierwszych.
- Skoro sprowadzenie auta będzie bardziej kosztowne, handlarze podniosą ceny - przewiduje Marek Rak, kierownik rzeszowskiej giełdy samochodowej. (Nowiny)

Zadłużony jak poseł...
* Ponad 4,3 mln zł! Kredyty na taką sumę mają do spłacenia podkarpaccy parlamentarzyści. Prawie 2,5 mln zł to długi tylko jednego posła: Janusza Maksymiuka z Samoobrony. Maksymiuk tłumaczył już w mediach, że przed laty zajmował się handlem nawozami sztucznymi. Twierdził, że jego dłużnicy nie spłacili swoich faktur i przez to stał się dłużnikiem zakładów azotowych w Puławach i chemicznych w Policach. Tłumaczył też, że zobowiązania mają charakter solidarny, odpowiadają za nie tak samo inni udziałowcy spółki.
Inni parlamentarzyści mają do spłacenia dużo mniejsze kwoty. Kilku ma kredyty hipoteczne na budowę domów. Elżbieta Łukacijewska z PO musi oddać bankowi 230 tys. zł. Wojciech Pomajda z SLD na kupno mieszkania pożyczył ponad 230 tys. zł. Poseł Jan Bury z PSL ma 370 tys. zł kredytu na dom. Pieniądze pożyczył, kiedy nie był posłem, tylko szefem firmy leasingowej.
- Kredyt nie spędza mi snu z powiek. Zawsze marzyłem o takiej inwestycji jak dom. To normalne, że na taki cel bierze się kredyt hipoteczny - mówi Bury. Posłowie biorą kredyty na samochody. Poseł Tomasz Kulesza z PO pożyczył na auto 30 tys. zł, poseł Pomajda na dwa samochody ma łącznie ponad 90 tys. zł kredytu. Mieczysław Golba, poseł PiS i przedsiębiorca, ma do spłaty prawie 300 tys. zł. Golba bierze kredyty, bo rozwija firmę (produkuje i eksportuje m.in. podłogi, parkiety). - Za kredyty kupujemy maszyny, mamy na wkład własny na inwestycje finansowane z programów Unii Europejskiej - opowiada Golba. Na 31 parlamentarzystów z Podkarpacia, tylko 12 nie ma żadnych kredytów. (Nowiny)

Kronika kryminalna

* W dniu 18.04 br. przy ul. Witoszyńskiej w Przemyślu nieznany sprawca po uprzednim otwarciu zamka w drzwiach samochodu Fiat Tipo, z wnętrza skradł radio powodując straty w wysokości 250 zł na szkodę mieszkańca Przemyśla.

* W dniu 13.04 br. przy ul. Tarnawskiego w Przemyślu nieznany sprawca w sposób umyślny uszkodził wkładki zamków w drzwiach samochodu Fiat Punto, powodując straty w wysokości 700 zł na szkodę właściciela auta.

* W nocy z 18/19 bm. przy ul. Brodzińskiego w Przemyślu, nieznany sprawca po uprzednim wyłamaniu drzwi do zakładu stolarskiego wszedł do jego wnętrza, skąd dokonał kradzieży elektronarzędzi wartości 1100 zł.

* W dniu 18 bm. przy ul Czarnieckiego nieznany sprawca, po uprzednim zerwaniu kłódek zabezpieczających wejście do pomieszczenia gospodarczego, wszedł do jego wnętrza skąd dokonał kradzieży nart oraz roweru górskiego, powodując straty w wysokości 240 zł, na szkodę mieszkańca Przemyśla.

* W dniu 18 bm. przy ul. Grunwaldzkiej nieznany sprawca, po uprzednim wyrwaniu z ręki pokrzywdzonej telefonu komórkowego marki Sony Ericsson, dokonał jego kradzieży powodując łączne starty w wysokości 1200 zł na szkodę mieszkanki Przemyśla.

* W okresie od 14/18 bm. przy ul. Rakoczego nieznany sprawca po uprzednim wyłamaniu okna w altance z jej wnętrza dokonał kradzieży sprzętu ogrodniczego, powodując straty w wysokości 108 zł na szkodę mieszkańca Przemyśla.

* W dniu 17.04 br. przy ul. 3 Maja nieznany sprawca wykorzystując chwilową nieuwagę mieszkanki Przemyśla, dokonał kradzieży telefonu komórkowego marki Nokia 6610 wartości 300 zł na szkodę mieszkańca tej samej miejscowości.

* W dniu 17.04 br. przy ul. Bohaterów Getta, funkcjonariusze RPI miejscowej KMP ujawnili, 23-letni mieszkaniec Przemyśla posiadał przy sobie 0,175 grama suszu konopii Indyjskiej.

* W dniu 15.04 br. nieznany sprawca wybijając szybę w drzwiach samochodu marki Mitshubishi Pajero dostał się do jego wnętrza, a następnie dokonał kradzieży radioodtwarzacza "Pioneer" o wartości 400 zł na szkodę mieszkańca Przemyśla.

Reklama