Archiwum aktualności

Archiwalne wydanie tygodniowe: 08.01-15.01.2006 r.

Przemyśl

Chcą uprawnień mundurowych...
* Funkcjonariusze Straży Ochrony Kolei żądają zrównania ich statusu z innymi mundurowymi formacjami. Broń na ostrą amunicję, kajdanki, pałki są na wyposażeniu każdego funkcjonariusza Straży Ochrony Kolei. W stosowaniu środków bezpośredniego przymusu mają uprawnienia porównywalne z wieloma innymi służbami mundurowymi. I w zasadzie na tym kończy się podobieństwo.
- Pracujemy tak samo ciężko jak policjanci i Straż Graniczna. Ale w sferze socjalnej pozbawieni jesteśmy ich uprawnień - mówi starszy przodownik Emil Stasik. Chodzi głównie o sprawy emerytalne. Gdyby weszła w życie proponowania przez sokistów ustawa, Emil Stasik mógłby dużo wcześniej odejść ze służby. - Mam 31 lat pracy za sobą. Do emerytury pozostaje mi 17 lat. Z nowymi przepisami mógłbym odejść na emeryturę dziesięć lat wcześniej - wylicza. Projekt nowej ustawy przygotowany przez działające w SOK-u związki zawodowe jest już gotowy od kilku tygodni. - Chcemy utworzenia Straży Kolejowej finansowanej z budżetu państwa, a nie spółki PLK, pod którą podlegamy - mówi Jan Brzeżawski, komendant Rejonu Specjalistycznego SOK w Przemyślu. Sokistów interesuje powołanie odrębnej struktury organizacyjnej. Taka nowa Straż Kolejowa podlegałaby bezpośrednio pod resorty transportu albo spraw wewnętrznych. NSZZ "Solidarność" Ziemi Przemyskiej chce, by projekt ustawy wszedł pod obrady Sejmu. - Chodzi o nadanie odpowiedniego statusu funkcjonariuszom SOK - mówi Andrzej Buczek, szef przemyskiej "S". Poparcie związkowych struktur to za mało. Wniosek sokistów musi poprzeć co najmniej 15 posłów. Dlatego liczą na wsparcie parlamentarzystów z Podkarpacia. (Nowiny)

* Pierwszy film zrobili cyfrowym aparatem fotograficznym rok temu. Dzisiaj mają kilkanaście produkcji, z których jedna startowała nawet na festiwalu niezależnego kina amatorskiego. Na przykład w westernie: dorośli mężczyźni galopują na tekturowych koniach przez podprzemyskie łąki! Bawią się przy tym setnie, a widz przy okazji - razem z nimi. Rewelacja! Zwellinder Film Group to kilku w porywach do kilkunastu młodych ludzi z Przemyśla, którzy kręcą filmy, nie mając ani własnego studia, ani pieniędzy na działalność. Pierwsze pokazy ich dzieł odbywały się w zaprzyjaźnionych knajpkach, ostatni - w miejscu bardziej publicznym, bo w działającej przy przemyskim kinie Kosmos "Filmiarni". Głową przedsięwzięcia jest Ireneusz Janion, szyją - Rafał Paśko. Obaj panowie z zawodu są nauczycielami i poza zainteresowaniami, nic wspólnego z profesjonalnym kinem nie mają. Pozostali członkowie grupy też nie są fachowcami. Jedni jeszcze się uczą, inni pracują. Łączy ich tylko przekonanie, że amatorskie filmy to świetna zabawa i sposób na odreagowanie stresów i szarzyzny codzienności. Plus odwaga, żeby nie bać się śmieszności. Widać to zresztą świetnie w filmach, na przykład w westernie: dorośli mężczyźni galopują na tekturowych koniach przez podprzemyskie łąki! Bawią się przy tym setnie, a widz przy okazji - razem z nimi. Rewelacja. Pokaz w "Filmiarni" udowodnił, że zainteresowanie amatorskimi produkcjami wykazują nie tylko ich producenci czy występujący aktorzy. W późniejszych komentarzach usłyszeć można było opinie, że poza zaspokojeniem ciekawości niektóre z filmików, albo przynajmniej niektóre ze scen zrobiły prawdziwe wrażenie. (Życie Podkarpackie)

Brygada do likwidacji?!
* Ministerstwo Obrony Narodowej zamierza zlikwidować 14. Brygadę Obrony Terytorialnej. Tę szokującą dla Przemyśla informację ujawnił europoseł Andrzej Zapałowski. Parlamentarzysta zapowiada protesty i walkę o utrzymanie formacji. W miejsce brygady powstanie jedynie batalion, chociaż i to nie jest pewne - twierdzi Andrzej Zapałowski. - Nastąpią zwolnienia kadry zawodowej oraz pracowników cywilnych. Stracą firmy i osoby świadczące usługi dla wojska. To dalsza degradacja Przemyśla oraz regionu. W razie klęsk żywiołowych lub innych zagrożeń wojsku zabraknie rąk to pomocy cywilom. W sytuacjach nadzwyczajnych do brygady powoływanych jest nawet 5000 rezerwistów. Batalion może dysponować co najwyżej 500 żołnierzami. Płk Tadeusz Michalak, dowódca 14. BOT, odmawia komentarzy. Mówi, że nie otrzymał rozkazów dotyczących zmian organizacyjnych. Żołnierze, dla których zabraknie etatów nie wierzą, czy dostaną propozycję zatrudnienia w innych jednostkach. Milczy Ministerstwo Obrony Narodowej. Oprócz przemyskiej jednostki okrojone mają zostać brygady w Białymstoku, Zamościu i Gdańsku. Powód - oszczędności. (Nowiny)

* O 9 komputerowych stanowisk uczniowskich i jedno nauczycielski wzbogaciła się Szkoła Podstawowa nr 1, najstarsza podstawówka w Przemyślu. Całość kosztowała 39 tysięcy złotych. Oprócz komputerów szkoła otrzymała rzutnik multimedialny, skaner i drukarkę laserową - informuje Janina Stochman, dyrektor SP 1. - Do tej pory uczniowie pracowali na siedmiu starych komputerach, teraz mają drugą pracownię i to z prawdziwego zdarzenia. Całość wyposażenia kosztowała 39 tysięcy złotych. 75 procent tej sumy pochodziło z Unii Europejskiej, pozostałe 25 procent wyłożyło Ministerstwo Edukacji i nauki. W nowej pracowni już odbywają się zajęcia, swoją działalność rozwija też koło informatyków. (Życie Podkarpackie)

* Do Sądu Okręgowego w Przemyślu wpłynął akt oskarżenia przeciwko byłemu funkcjonariuszowi Powiatowego Urzędu Bezpieczeństwa w Jarosławiu, Władysławowi P. Prokurator Oddziałowej Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu w Rzeszowie, zarzuca oskarżonemu, dokonanie dwóch zabójstw popełnionych przy użyciu broni palnej w 1946 roku w Jarosławiu i w 1948 roku w Cieszacinie Małym koło Jarosławia. Zbrodnia popełniona została na działaczach niepodległościowych. Ponadto Władysławowi P. zarzuca się popełnienie w latach 1947-1948 trzech zbrodni komunistycznych polegających na fizycznym i psychicznym znęcaniu się nad trzema działaczami niepodległościowymi. Miał tego dokonać w Jarosławiu i Tywoni. Jak ustalono w postępowaniu przygotowawczym, oskarżony, chcąc zmusić pokrzywdzonych do składania określonych wyjaśnień, przyznania się do winy oraz złożenia oświadczenia o cofnięciu poparcia dla tzw. Listy Mikołajczyka, wielokrotnie bił ich i kopał w różne części ciała, do pobić używał też pałek: drewnianej i gumowej. Zdaniem IPN, Władysław P. przesłuchany w toku śledztwa w charakterze podejrzanego, nie przyznał się do popełnienia żadnego z pięciu zarzucanych mu czynów i odmówił składania wyjaśnień przed prokuratorem. - Złożył natomiast pisemne wyjaśnienia w formie oświadczenia, w którego treści ponownie zaprzeczył stawianym mu zarzutom oraz szerzej uzasadnił swoje stanowisko- twierdzi prokurator Marek Sowa, naczelnik Oddziałowej Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu w Rzeszowie. Wobec zgromadzonego w sprawie materiału dowodowego, a w szczególności zeznań świadków oraz ujawnionych w śledztwie dokumentów archiwalnych, twierdzenia oskarżonego, zdaniem prokuratora, nie zasługują na wiarę. (Super Nowości)

* Jednego dnia uratowali od śmierci głodowej 5-miesięcznego pieska i trzy nowo narodzone kotki. Lucky (z ang. Szczęściarz) nie miał szczęścia do swojej właścicielki. W Wigilię zostawiła go samego w mieszkaniu. Bez jedzenia i picia. Był tam przez 11 dni. Od śmierci głodowej uratowali go sąsiedzi, wchodząc do mieszkania przy pomocy policji. - Najpierw głośno ujadał, potem coraz ciszej skomlał. Aż nam serce ściskało z żalu, że ten piesek tak się męczył. Rozumiemy to, bo sami mamy psa - opowiada Jadwiga Mickiewicz, sąsiadka nieodpowiedzialnej lokatorki. Z córka i sąsiadką próbowały dostać się do zwierzęcia. Przygotowały dla niego wodę i drobno pokrojone mięso. Wołały go jego imieniem. Niestety, pokój był zamknięty na klucz. Wtedy poprosiły o pomoc Straż Miejską. Ta instytucja nie ma jednak uprawnień, aby wchodzić do mieszkań. Pomogła policja.
- Jak nas zobaczył, wprost oszalał z radości. Lizał mnie i córkę po rękach i twarzach, biegał, był niesamowice wdzięczny. Od razu wypił trzy pojemniki wody, tak był spragniony - opowiada pani Jadwiga. O sprawie poinformowały Igę Dżochowską, znaną działaczkę - obrończynię zwierząt.
- Znaleźliśmy dla tego pieska nowego właściciela aż w Krakowie. Trafił do dobrej rodziny - twierdzi pani Iga. Tego samego dnia, na miejskim wysypisku śmieci, przypadkowe osoby znalazły trzy kotki. Urodziły się niedawno. Przyszły na świat w starej opinie. Gdyby nie pomoc człowieka, pewnie zginęłyby z powodu mrozu i głodu.
- Kotki również trafiły w dobre ręce. To niewiarygodne, że w ciągu jednego dnia udało się pomóc czterem zwierzątkom - mówi pani Iga. (Nowiny)

Onyszkiewicz pierwszym gościem
* Gościem pierwszego z cyklu spotkań organizowanych przez Towarzystwo Przyjaciół Przemyśla i Regionu był wiceprzewodniczący parlamentu Europejskiego Janusz Onyszkiewicz. Oficjalnym powodem spotkania, które odbyło się 6 stycznia w sali Towarzystwa Muzycznego w Przemyślu, była promocja książki Zofii Turowskiej Gniazdo. Rodzina Onyszkiewiczów. Książka, która ukazała się nakładem wydawnictwa Rosner&Wspólnicy, to portret rodziny Joanny i Janusza Onyszkiewiczów. Można w niej znaleźć dzieje ich dzieciństwa, historię poznania się i małżeństwa zawieranego w więzieniu. Na kartach książki odnajdujemy losy naukowca i opozycjonalisty, a potem członka elit politycznych III RP oraz wnuczki marszałka Piłsudskiego, która - pomimo, że urodziła się w Londynie - w czasach stanu wojennego wybrała obywatelstwo polskie i pracowała w "Solidarności" Regionu Mazowsze. Na ten portret rodzinny składają się relacje przyjaciół, naukowcy, alpinistów, polityków. W tekst wplecione zostały fotografie, m.in. te wykonane przemyconym aparatem w obozie dla internowanych w Białołęce. Zgromadzonych na sali, oprócz książki, interesowała także polityka. Pytano Janusza Onyszkiewicza m.in. o decyzje unijne i podziały pieniędzy, na co odpowiadał, że wiele rzeczy zależy od rozkładu sił w Parlamencie Europejskim. W sytuacji kiedy wielu polskich posłów jest poza trzema głównymi, ugrupowaniami: Chrześcijańskim Demokratami, Socjalistami i Liberałami, trudno czasem coś wywalczyć. Podkreślił także wagę znajomości języków obcych, gdyż wiele rozstrzygnięć zapada w kuluarach, gdzie rozmowy odbywają się bez tłumacza. Spotkanie z Januszem Onyszkiewiczem było pierwszym z cyklu, który organizuje Towarzystwo Przyjaciół Przemyśla i Regionu. W 2006 roku TPPiR zamierza organizować takie spotkania z posłami do parlamentu Europejskiego, Sejmu RP, Sejmiku Województwa Podkarpackiego, a także ze starostą i prezydentem Przemyśla. (Życie Podkarpackie)

* Po kilkudniowej przerwie, nie później niż od piątku, kobiety z Przemyśla i okolicznych miejscowości będą ponownie mogły rodzić w Szpitalu Wojewódzkim przy ul. Monte Cassino. Natomiast porody rodzinne, które cieszą się coraz większym zainteresowaniem, zostaną wznowione od niedzieli. Przejściowe niedogodności są spowodowane koniecznością przeprowadzenia w tej placówce służby zdrowia dezynfekcji pomieszczeń pododdziałów położnictwa. Wykonywana obligatoryjnie średnio trzy razy w roku profilaktyczna dezynfekcja ma zapobiegać ewentualnemu rozwojowi wewnątrzszpitalnych szczepów bakterii, zagrażających zdrowi i życiu noworodków. Harmonogram zabiegów odkażających jest ustalany centralnie, by wykluczyć równoczesne wykonywanie tych czynności w sąsiadujących szpitalach. Od minionego piątku mieszkanki Przemyśla mogą rodzić swe pociechy na oddziałach położniczych placówek medycznych w Jarosławiu, Przeworsku i Lubaczowie. W obiegowym przekazie pojawiła się informacja, że taka sytuacja potrwa co najmniej miesiąc. Pani Joanna z Przemyśla spodziewa się rozwiązania pod koniec stycznia. - Gdyby na mnie trafiło, wkurzyłabym się na maksa. Dlaczego, jako mieszkanka Przemyśla, mam mieć dziecko urodzone w Jarosławiu lub Przeworsku? Zdecydowałam sie po raz drugi na poród rodzinny. Czy w Jarosławiu byłoby to możliwe? - zwierza się poirytowana przemyślanka.
- Poza tym przemyski szpital zapewnia rodzącym komfortowe warunki, sale są jedno- lub dwu- osobowe, a w sąsiednich na jednej jest po sześć lub więcej łóżek. No i sprawa odwiedzin. To też bardzo ważne. Na miejscu, wiadomo, w każdej chwili można liczyć na obecność najbliższych - dodaje pani Maryla, która również ma rodzić za kilkanaście dni. Obiegową informację o mającej trwać miesiąc dezynfekcji dementuje lek. Grzegorz Raba, pełniący obowiązki ordynatora oddziału ginekologii i położnictwa Szpitala Wojewódzkiego w Przemyślu. - Termin wyznaczony nam na dezynfekcję kończy się w niedzielę, ale chcemy go skrócić, bo zdajemy sobie sprawę z tego, ze rodzenie w szpitalach oddalonych o kilkadziesiąt kilometrów jest uciążliwe dla kobiet i ich rodzin. Średnio dziennie obieramy w naszej placówce cztery porody. Niezależnie od terminu dezynfekcji, zawsze ktoś będzie miał to nieszczęście akurat na niego trafić. W nagłych przypadkach kobiety rodzą w naszej izbie przyjęć, a następnie są przewożone z noworodkiem do najbliższego szpitala. Jest to z reguły placówka jarosławska, bo przecież nie możemy zapewnić bezpłatnego transportu na przykład do Krakowa, bo ktoś ma akurat takie życzenie. Wybór szpitala jest sprawą osobista każdej kobiety. Przemyślanki mogą rodzić w Warszawie czy nawet w Szczecinie, ale taka decyzja wiąże się z określonymi wydatkami choćby z kosztami przejazdu. (Super Nowości)

* Dopiero Węgrzy sprawili, że przemyskie starostwo zleciło realizację promocyjnego filmu. Pierwszego w historii tej instytucji. Piękne krajobrazy, najcenniejsze zabytki i inne atrakcje regionu przemyskiego promowano w różnego rodzaju folderach. Kolejne, zagraniczne delegacje coraz częściej pytały o reklamę multimedialną.
- Ostatnio Węgrzy podarowali nam film o swoim regionie. Nie ukrywali, że oczekują rewanżu. Znaleźliśmy się w niezręcznej sytuacji - mówi Ewa Mazurek, naczelnik Wydziału Rozwoju Gospodarczego, Edukacji, Kultury i Promocji. Okazało się, że przemyskie starostwo filmu promocyjnego nie ma. Dlatego zleciło jego realizację jednej z przemyskich firm. - Bo tak było taniej - tłumaczy naczelnik Mazurek. Ponad półgodzinny materiał opisuje historię i atrakcje ziemi przemyskiej oraz poszczególnych gmin powiatu. Pierwsza publiczna prezentacja filmu została życzliwie przyjęta przez widzów. Węgrzy zobaczą go latem br. podczas II edycji Dni Ziemi Przemyskiej w Egerze. Film, który ma promować powiat poza granicami kraju ma cztery wersje językowe: polską, angielską, niemiecką i włoską. Dostępny jest w kilku formatach: DVD Video, VCD, a nawet VHS. (Nowiny)

Studniówkowy zawrót głowy
* Tegoroczni maturzyści rozpoczęli już studniówkowe szaleństwa. Potrwają one do lutego. W ubiegłą sobotę pierwszego poloneza zatańczyli uczniowie z Zespołu Szkół Technicznych. Na swój pierwszy bal pójdzie, w sumie, 1799 uczniów. Zarówno uczniowie, jak i nauczyciele podkreślają, że studniówka to wielkie święto szkoły. W Przemyślu większość studniówek odbywa się w hali sportowej. Tegoroczny sezon rozpoczął Zespół Szkół Technicznych. Maturzyści bawili się do białego rana. Pierwszy w życiu bal wiąże się nie tylko ze wspaniałą zabawą, ale i z niemałymi wydatkami. Na początek trzeba pokryć koszt wynajęcia sali, co daje średnio 130 zł od osoby. Kolejnym wydatkiem jest kupno nowej sukienki lub garnituru - to koszt od 100 do nawet 1000 złotych. W tym roku dziewczęta wybierają kreacje w jasnych kolorach, a chłopcy garnitury w paski. Jak nowy strój, to i nowe buty, za które zapłacić trzeba od 100 do 350 zł. Konieczna jest też czerwona bielizna (ceny od 10 zł) i dodatki: biżuteria, torebka, koszula czy krawat (ceny od 50 złotych). W dzisiejszych czasach obowiązkowa jest też wizyta w solarium i u kosmetyczki. To kolejne 100 zł. Zostaje jeszcze wizyta u fryzjera, któremu trzeba będzie zapłacić od 50 do 100 zł. (Życie Podkarpackie)

Nie tracą nadziei...
* Maria Litwin przepadła jak kamień w wodę. Od blisko miesiąca nie daje znaku życia. Najbliżsi, a wraz z nimi policja bezskutecznie usiłują trafić na choćby najmniejszy ślad zaginionej kobiety. 16 grudnia 2005 roku pani Maria (50 l.) wyszła ze swojego mieszkania przy ulicy Łukasińskiego. Była ubrana w zieloną kurtkę typu 3, beret, spodnie dżinsowe, buty kozaki. Kiedy po kilku godzinach nie wróciła do domu, mąż i synowie zaczęli się niepokoić. Dzwonili do znajomych, przyjaciół, rodziny. Odwiedzali sąsiadów. Za każdym razem pytali o to, samo: czy nie wiedzieliście Marii? Niestety, nikt jej nie zauważył. Nie wiadomo, dokąd poszła. Litwinowie zaalarmowali policję, a dodatkowo przygotowali plakaty z fotografiami kobiety. Rozwiesili je na przystankach. Nerwowo czekali na sygnał. Bezskutecznie. Zdesperowani pojechali do Człuchowa. Odwiedzili mieszkającego tam słynnego jasnowidza Krzysztofa Jackowskiego. Podobnie, jak dziesiątki osób przed nimi, również oni poprosili o pomoc. Oprócz zdjęcia zaginionej przemyślanki wizjoner wziął do ręki jedną z przywiezionych mu jej rzeczy osobistych. Później narysował szkic terenu i oznacza miejsce, w którym jego zdaniem powinny znajdować się zwłoki 50-latki. W miniony piątek policjanci, strażacy i funkcjonariusze Straży Granicznej penetrowali zaśnieżony park i las w rejonie przemyskiej dzielnicy Lipowica. To, gdzieś tutaj - według wskazań jasnowidza - miało leżeć ciało kobiety. W akcji uczestniczył pies tropiący. Tym razem wskazówki Jackowskiego, który wcześniej wielokrotnie naprowadzał poszukiwaczy na trop zaginionych, okazały się bezużyteczne. Najbliżsi Marii Litwin mimo wszystko nie tracą nadziei. (Nowiny)

Spór o anteny...
* Prawdopodobnie już wkrótce na dachu kamienicy nr 20 przy ul. 3 Maja w Przemyślu stanie system anten nadawczo-odbiorczych telefonii cyfrowej Plus GSM. Skutkiem wzburzenia, jakie ta informacja wywołała u mieszkańców tej i sąsiednich kamienic, była szarpanina na szczycie dachu. Ostateczna decyzja w tej sprawie jeszcze nie została podjęta. Nie ma opinii Wydziału Budownictwa i Gospodarki Przestrzennej, jak również Wydziału Gospodarki Komunalnej i Ochrony Środowiska. Jest już natomiast zamierzenie inwestycyjne, które pod koniec listopada ub.r. zostało rozesłane do Zarządu Dróg Miejskich, Gminy Miejskiej, Zarządu Wspólnoty Mieszkaniowej przy ul. Hoffmanowej 9, Zarządu Wspólnoty przy ul. 3 Maja 20 i Przedsiębiorstwa Gospodarki Mieszkaniowej. To właśnie spowodowało konflikt. Mieszkańcy kamienicy, którzy nie należą do zarządu spółdzielni mieszkaniowych, nie zostali poinformowani o zamierzeniach. Do protestu dołączyli się właściciele mieszkań w sąsiednim budynku, tj. przy ul. 3 Maja 22. - Nikt nie zapytał nas o zdanie, a przecież taka antena wytwarza szkodliwe promieniowanie i pole elektromagnetyczne - twierdzi mieszkaniec budynku nr 22 Tadeusz Babiś. Według opinii Państwowego Wojewódzkiego Inspektoratu Sanitarnego w Rzeszowie, wspomniane uciążliwości nie będą stanowić zagrożenia dla zdrowia ludzi, ponieważ zasięg pola magnetycznego nie obejmie żadnego z budynków. PWIS dodaje jednak, że promieniowanie będzie wyższe od wartości dopuszczalnych. - Zapoznawszy się z planowanym montażem anten i stacji bazowej uważam, że będą one niebezpieczne i szkodliwe dla zdrowia mego i mojej rodziny - sprzeciwia się Piotr Pretorius, jeden z mieszkańców budynku nr 20. Do jego protestu przychyliło się ponad 100 osób, które zażalenie poparły na piśmie i skierowały do Głównego Inspektoratu Sanitarnego w Warszawie. (Życie Podkarpackie)

J A R O S Ł A W

* Jak zgodnie mówią użytkownicy dróg pozostających pod opieką powiatów ziemskich, mających siedzibę w dwóch największych miastach byłego województwa przemyskiego, zdecydowany prym w rywalizacji drogowej wiedzie Starostwo Powiatowe w Jarosławiu. Podległe mu drogi są w dużo lepszym stanie niż te, jakie mają do swojej dyspozycji mieszkańcy powiatu przemyskiego. W bieżącym roku dysproporcje te jeszcze bardziej się pogłębią. W ostatnich tygodniach starego roku jarosławianie "zaklepali" sobie kolejne poważne środki z funduszy unijnych na remonty dróg w br., natomiast wnioski z Przemyśla odpadły już w "przedbiegach", bo były, delikatnie mówiąc, niedopracowane, co niezbyt dobrze świadczy o ich twórcach. W jarosławskim Zakładzie Dróg Powiatowych uzyskaliśmy potwierdzenie grudniowego sukcesu. Fundusze unijne w znacznym stopniu wesprą modernizację ponad 10-kilometrowej drogi Jarosław -Wietlin - Łazy (roboty będą prowadzone na razie na połowie jej długości), a na pierwszym miejscu listy rezerwowej (ze sporymi jednak szansami na pieniądze w br.) znalazł się wniosek na naprawę 2 km traktu Jarosław - Kańczuga. Jako, że przed kilku tygodniami Urząd Marszałkowski praktycznie zakończył podział środków z funduszy unijnych na lata 2005 - 2006, przegranym pozostanie liczyć na łaskawość losu przy rozpatrywaniu wniosków na dofinansowanie w roku 2007 i następnych. Jakkolwiek by patrzeć, powiatowym samorządowcom przemyskim "uciekł" co najmniej jeden rok. Wnioski z powiatu przemyskiego upadły już na etapie wstępnym, na panelu ekspertów, którzy dopatrzyli się dwóch dyskwalifikujących je, szkolnych wręcz uchybień. Ekspertów nie przekonała dokumentacja dotycząca sposobu zabezpieczenia środków własnych (zrobiono to niezgodnie z wytycznymi w tym zakresie). Na domiar złego w chwili składania wniosków wnioskodawca nie dysponował pełną dokumentacją techniczną, a więc de facto - w ogóle nie powinien ich składać. Przegrane wnioski dotyczyły drogi nr 1099 Kosienice - Ciemięrzowice i drogi nr 1081 Łetownia - Bełwin "Świst". Inwestycje chciały wesprzeć ze swoich budżetów zainteresowane gminy: Orły kwota 100 tys., a gmina wiejska Przemyśl - 50 tys. zł. Z konieczności, czekając na następne (oby już udane) "podejście" po unijne wsparcie, gminne samorządy będą mogły przeznaczyć te środki na inne potrzeby. A kierowcy jak klęli, tak kląć będą... (Super Nowości)

P R Z E W O R S K

Parking zamiast bazaru...
* Bazar ma zostać przeniesiony z centrum miasta na plac przy ulicy Dynowskiej. Na jego miejscu powstanie parking. Takie plany ma burmistrz Przeworska Janusz Magoń. Dotychczasowa lokalizacja placu targowego ma plusy i minusy. Jedni uważają, że jest to miejsce wymarzone, bo w centrum miasta. Drudzy, że to spora uciążliwość dla kierowców, gdyż cały rynek i główna ulica prowadząca na bazar są zablokowane przez samochody z braku parkingu. Jeszcze inne argumenty podają mieszkańcy ulicy sąsiadującej z placem. - W dniach targowych przeżywam prawdziwą gehennę. Często muszę wstawać już przed piąta, żeby przestawić samochód. Później już nie ma szans wyjechania z posesji, tak jest zastawiona kramami - mówi Janusz Silbert, mieszkaniec ulicy Kąty. Gros mieszkańców uważa, że dobrym rozwiązaniem na rozluźnienie miejskiego ruchu byłby oddzielny plac parkingowy. W pobliżu obecnego targowiska znajduje się działka, która miała być zagospodarowana na parking. Starosta Zbigniew Mierzwa niejednokrotnie deklarował, że zostanie on oddany do końca 2005 roku.
- Niestety, nie udało się przeprowadzić tej inwestycji, ponieważ nie mieliśmy na nią pieniędzy - mówi Roman Ostafijczuk, zastępca starosty. Przejęciem działki i organizacją tam parkingu zainteresowany jest burmistrz. - Jeśli starosta zgodzi się przekazać nam ten teren, mogę nawet od jutra rozpocząć prace adaptacyjne - mówi Janusz Magoń. Na propozycję tę żywo zareagował wicestarosta Ostafijczuk. - Za darmo nie oddamy, bo jaką korzyść będzie miał z tego powiat.
- Mamy przykre doświadczenia ze współpracy z burmistrzem. Możemy jednak podjąć wspólną inwestycję, która przyniesie obustronne zyski. My przekażemy miastu działkę, miasto wybuduje parking, a pieniędzmi z opłat podzielimy się według włożonego wkładu - dodaje starosta. Janusz Silbert, ul. Kąty: - Taka zmiana przeznaczenia obecnego targowiska na parking może być dla mieszkańców naszej ulicy jak wejście z deszczu pod rynnę. (Nowiny)

* Internet szybki jak błyskawica z wykorzystaniem kanalizacji burzowej, elektroniczny obieg dokumentacji, monitoring w mieście, publiczny dostęp do Internetu - przewiduje projekt "Wrota Przeworska". Projekt ma być ukończony do 2008 roku. Program kosztuje ponad 462 tys. zł, z czego 115 tys. wniesie miasto, pozostałe pieniądze pochodzą z dofinansowania. - Planowana inwestycja przyczyni się do poprawy zarządzania, zwiększenia bezpieczeństwa, wzrostu dostępności do usług publicznych, jak również podniesieniu ich jakości. Pozwoli także na wdrożenie wielu programów dla społeczeństwa oraz da możliwość podłączenia się mieszkańców i firm z terenu miasta - mówi Marek Fraczek, koordynator projektu, kierownik referatu organizacyjnego Urzędu Miasta. (Nowiny)

R E G I O N

Udany finał WOŚP
* Podczas niedzielnej kwesty w miastach i gminach byłego województwa przemyskiego kwestowało kilkuset wolontariuszy. Na ulice Przemyśla wyszło 100 orkiestrantów z identyfikatorami. Każdy z nich, dla bezpieczeństwa, miał pomocnika. Do tego jeszcze 20 osób w sztabie. Udało się im zebrać 53 tys. złotych plus waluty i złoto. W malutkiej Nehrybce koło Przemyśla zebrano 1237 złotych. - 1530 złotych zarobiliśmy z aukcji podarowanych nam przedmiotów. Za 700 złotych sprzedaliśmy szablę ofiarowaną nam przez prezydenta Przemyśla Roberta Chomę - mówi Adam Król, dyrektor Młodzieżowego Domu Kultury w Przemyślu. 19 tys. zebrano w Lubaczowie. W tej kwocie znajdują się również wyniki sztabów z Oleszyc, Nowego Lublińca, Biłgoraja i Baszni Dolnej. To był chyba najwspanialszy finał w historii - mówi Krzysztof Czerniak, w orkiestrze działa od 13 lat. W tym roku pomagała mu roczna córeczka Martynka. Najmłodsza wolontariuszka, z osobnym identyfikatorem. Kwestowało 150 wolontariuszy. W Jarosławiu zebrano 23,7 tys. złotych plus 32 euro. To dorobek nie tylko jarosławskich wolontariuszy, lecz również kwestujących w Radymnie, Wiązownicy, Tapinie i Dobkowicach. Łącznie zaangażowanych było ponad 300 osób. W Przeworsku 23 wolontariuszy uzbierało ponad 6 tys. złotych. Rekordową efektywnością mogą się pochwalić wolontariusze z Kańczugi. Było ich tylko pięciu plus opiekunka, a zarobili dla orkiestry 11,6 tys. złotych.
- Dzień wcześniej rozegraliśmy charytatywny turniej piłki nożnej. Licytowaliśmy oryginalne koszulki pierwszoligowej Cracovii z autografami zawodników. Wcześniej przeprowadziliśmy zbiórki w zakładach pracy i szkołach. Trzy firmy wpłaciły pieniądze bezpośrednio na konto - opowiada Jacek Sołek, burmistrz Kańczugi. 30 wolontariuszy z Birczy i znajdujących się obok niej Lipy, Sufczyny, Żohatynia i Kuźminy uzbierało 5,6 tys. złotych. W Narolu 50 wolontariuszy przyniosło w puszkach 14 tys. złotych. Na miejscowej aukcji sprzedawano głównie przedmioty wykonane przez miejscowych artystów.
- Było super! - podsumowuje Wiesław Bembenek, szef sztabu WOŚP w Dubiecku. Zebrali ponad 8 tys. złotych. Tutaj orkiestra zagrała pierwszy raz. Oprócz obrazów lokalnych malarzy, na aukcji licytowano także siekierę podarowaną przez miejscowy sklep ogrodniczy. Sprzedano ją za 110 złotych. (Nowiny)

* Studenci z naszego regionu mogą skorzystać z ponad 2 tys. ofert wakacyjnej pracy w USA. Blisko 130 osób może na dłużej wyjechać do Niemiec. Potrzebni są m. in. kucharze, pielęgniarki, opiekunki do dzieci, hotelarze. Karolina Nasternak z Koprzywnicy ma już za sobą rozmowę z przyszłym pracodawcą. Studentkę Uniwersytetu Rzeszowskiego skusiła praca na Alasce, którą oferowano wczoraj podczas targów pracy w Wyższej Szkole Informatyki i Zarządzania w Rzeszowie. - Będę miała zajęcie w przetwórni ryb - cieszy się Karolina, która przed rokiem również pracowała w USA. - Tam można zarobić najwięcej. Za godzinę od 7 do nawet 11 dolarów. Studentki nie zniechęca 16-godzinny dzień pracy. Wie, że po dwóch miesiącach uda jej się sporo odłożyć i będzie ją jeszcze stać na zwiedzanie Ameryki. Szansę na legalną pracę w USA ma 2 tys. studentów z naszego regionu w ramach programu Work&Travel. Na młodych ludzi czekają miejsca w hotelach, restauracjach, parkach rozrywki, kasynach, itp.
- Praca może trwać maksymalnie 4 miesiące. Dodatkowo studenci mają do dyspozycji 30 dni na zwiedzanie - wyjaśnia zasady wyjazdów Adrianna Kubicz z firmy Why Not USA. Jednak USA to nie jedyny kierunek wyjazdów do pracy za granicą. W Wojewódzkim Urzędzie Pracy w Rzeszowie rozpoczął się nabór osób zainteresowanych pracą w Niemczech.
- Poszukiwani są m.in. kucharze, cukiernicy, pracownicy hotelowi, pielęgniarki. W sumie ok. 130 osób - wylicza Lidia Czarnek z WUP w Rzeszowie. Pracodawcy oczekują od przyszłych pracowników znajomości języka niemieckiego. W zamian oferują dobrze płatną pracę na 12- lub 18-miesięcznych kontraktach.
- Polacy będą zarabiać tyle samo, co Niemcy na równorzędnych stanowiskach. Stawki za godzinę są kilka razy wyższe niż w Polsce - zapewnia L. Czarnek. (Nowiny)

ZUS skubie nasze emerytury...
* Starsi ludzie, którzy legalnie dorabiali do emerytury, mogą dostawać większe pieniądze z ZUS. Nie wszyscy o tym wiedzą, bo urzędnicy, o obowiązujących od 1,5 roku zmianach, nie raczyli emerytów poinformować. Emeryci nie kryją oburzenia: - ZUS nawet nie pisnął, że mogę mieć większą emeryturę! Wyliczyłam, że należy mi się ok. 100 zł miesięcznie więcej. W ten sposób straciłam już 1, 5 tys. zł. To skandal! - denerwuje się emerytka, którą spotkaliśmy w czwartek w rzeszowskim ZUS. W tej samej sprawie przyjechał z Głogowa Młp. Wacław Bąk. Po 32 latach pracy przeszedł na emeryturę. Przez kolejnych pięć lat dorabiał na pół etatu. - W tym czasie płaciłem składki. Emerytura nauczyciela nie jest wysoka. Dodatkowe pieniądze bardzo by się przydały - nie kryje mężczyzna. Małgorzata Bukała, rzecznik prasowy ZUS w Rzeszowie twierdzi, że urząd nie musiał informować każdego z osobna: - Nie mamy takiego ustawowego obowiązku. Nowelizacja ustawy o emeryturach i rentach z Funduszu Ubezpieczeń Społecznych była omawiana w mediach i szczegółowo przedstawiona na stronach internetowych ZUS - mówi M. Bukała.
- Nie każdego stać na kupowanie gazet, o komputerze nawet nie wspomnę. Mogli przecież wysłać pismo. Widać, nie mieli w tym interesu - denerwują emeryci. Emeryci chcą wiedzieć, czy odzyskają należne pieniądze. W ich imieniu zapytaliśmy o to Małgorzatę, Bukałę jakie wnioski maja wypełnić i do kogo się z nimi zwrócić. Na próżno. Rzeczniczka rzeszowskiego ZUS nie miała czasu na udzielenie odpowiedzi, na te pytania...(Nowiny)

Kronika kryminalna

* 9 stycznia w Przemyślu mieszkaniec Tapina rozbił szybę w kiosku na drugim peronie dworca PKP i skradł 2 tubki kremu, wieczne pióro i dwa zegarki. Chwilę później włamywacz był już w rękach policji.

* 7 stycznia w nocy ktoś wybił szybę w salonie kosmetycznym przy ul. 3 Maja w Przemyślu. Policjanci ustalili, że sprawcą tego czynu był Sylwester S.

* 7 stycznia w Przemyślu na skrzyżowaniu ulic św. Jana i Salezjańskiej kierowca forda nie zachował ostrożności i niedaleko przejścia dla pieszych potrącił nieletnią, która z ogólnymi obrażeniami trafiła do szpitala.

* 6 stycznia w Jarosławiu nieznany sprawca włamał się do mieszkania w jednym z bloków na os. Pułaskiego i skradł kartę bankomatową oraz 200 złotych.

Reklama