Archiwum aktualności

Archiwalne wydanie tygodniowe: 19.12-25.12.2005 r.

Przemyśl

Tankuj taniej...
* Jeszcze kilkanaście tygodni temu na przemyskich stacjach benzynowych nie można było znaleźć bezołowiówki 95 w cenie poniżej 4 złotych. Teraz żadna stacja w tym mieście nie sprzedaje jej powyżej tej kwoty. Podczas wtorkowego objazdu przemyskich stacji benzynowych okazało się, że najtańszą bezołowiową 95, po 3,63 złotych za litr, oferuje rodzima firma z Jarosławia. Chcieliśmy się dowiedzieć od kierownictwa tej spółki, skąd tak zaskakująco niska cena. Tym bardziej, że olej napędowy na tej stacji kosztuje 4 grosze drożej. Niestety, pomimo kilku prób we wtorek i w środę, nie udało się nam skontaktować z kompetentną osobą w tej firmie. Druga stacja oferująca najtańsze paliwa należy do Centrum Pocztexu Poczty Polskiej, przy ul. Wernyhory.
- Nie mogę powiedzieć, ile zarabiamy na sprzedaży benzyny. Zapewniam, że na pewno nie tracimy, bo wtedy nie byłoby sensu prowadzić tej działalności - mówi Piotr Zygmunt, kierownik oddziału terenowego Centrum Pocztex Poczty Polskiej w Przemyślu. Na stacji tej firmy, na ul. Wernyhory, bezołowiowa 95 kosztowała we wtorek 3,75 za litr. Olej napędowy 3,65 zł, a dziewięćdziesiątka ósemka 3,90 zł.
- Zawsze staramy się być najtańsi w mieście. To nasza strategia i kilkuletnia tradycja. Znajdujemy się przy bocznej ulicy. Nie jest to okolica zbyt uczęszczana przez kierowców. Z tego powodu musimy coś zaoferować kierowcom, aby do nas przyjechali - dodaje kierownik Zygmunt. Tańsze paliwo jest również na stacjach PKS-u przy ul. Dworskiego, PGK-Sita przy ul. Sportowej i Erem przy ul. Sieleckiej. Wszędzie poniżej 3,90 zł za litr "95". Najwyższe ceny odnotowaliśmy na stacjach Statoil i BP (patrz infografika). We wtorek w Przemyślu różnica w cenie jednego litra benzyny, pomiędzy najdroższą i najtańszą stacją (z ujętych w naszym rankingu), wynosiła 18 groszy. Kierowca tankujący cały zbiornik w tej tańszej, mógł zaoszczędzić 7 zł. Kierownik Zygmunt zaznacza, że tanio nie oznacza, że gorszej jakości. - W tym roku mieliśmy dwie kontrole. Okazało się, że nasze paliwo jest bardzo wysokiej jakości - podkreśla. (Nowiny)

Walczą w fałszerzami biletów
* Władze przemyskiego PKS-u wypowiedziały wojnę autorom podróbek. Prezes PKS Stanisław Biernat wie, że tak naprawdę w walce z podróbkami skuteczne mogą być jedynie lepsze niż dotychczas zabezpieczenia biletów. -W czasie takiego rozwoju różnych technologii, jaki mamy teraz, przypadków podrabiania biletów miesięcznych jest coraz więcej. Tracimy wpływy: wykonujemy usługę, za którą pieniędzy nie ma... Szef PKS przyznaje, że podróbki są niemal identyczne z oryginałami. A kontroler czy kierowca autobusu nie zawsze ma czas, by obejrzeć każdy szczegół biletu. Mimo to Stanisław Biernat chce przestrzec potencjalnych fałszerzy: - Prędzej czy później taki nieuczciwy klient wpadnie. Ostatnio trafiliśmy na młodego człowieka, który sfałszował bilet nie tylko dla siebie, ale i dla znajomych. Najpierw zajęła się nim policja, potem prokuratura, niebawem - sąd. Co dziwne, ten który podrabiał, okazał się stażystą z prokuratury! Jeśli marzyła mu się prawnicza kariera, to teraz raczej nic z tego... Poza bezwzględnym ściganiem fałszerzy, PKS pracuje nad ulepszeniem samych biletów: - Rzeszów chce wprowadzić plastykowe. Możliwe, że coś podobnego zrobimy i u nas - zapowiada Stanisław Biernat. (Życie Podkarpackie)

* 15 grudnia pani Maria Bartkiewicz obchodziła swoje setne urodziny. Uroczyste przyjęcie z tej okazji odbyło się w Urzędzie Miejskim, na które jubilatka przyszła z synem i opiekunką. Pani Bartkiewicz jest znana w rodzinie z niespożytej energii i uwielbiana przez sześcioro wnucząt i dziewięcioro prawnucząt,. Spotkanie było okazją do poznania ciekawej historii tej rodziny - mówi Witold Wołczyk z UM w Przemyślu. Ojciec jubilatki, Jan Foryś, był inżynierem wiertaczem i jednym z pierwszych naftowców w Polsce. Początkowo pracował w rejonie Jasła i Krosna, później los rzucił go do Rumunii, a nawet do odległej Sumatry i Borneo w południowo - wschodniej Azji. Po powrocie z zagranicznych podróży, pan Foryś otrzymał tytuł Honorowego Obywatela Miasta Przemyśla. W 1935 r. pani Maria wyszła za mąż za młodego lekarza Wilhelma Bartkiewicza. W 1939 r., podczas bombardowania, jej dom na pl. na Bramie 4 w Przemyślu został zniszczony i już nie odbudowany. Po wojnie państwo Bartkiewiczowie mieszkali w Gdańsku, później w Ostrowcu Świętokrzyskim, a w 1957 r. wrócili do Przemyśla (Nowiny)

Nieszczelny przewód kominowy
* Najprawdopodobniej przyczyną pożaru, który wybuchł w poniedziałek (19 bm.) przy ulicy Kazimierza Wielkiego w Przemyślu był nieszczelny przewód kominowy. Palił się drewniany strop w budynku mieszkalno - usługowym. W trwającej 3 godziny akcji ratowniczej udział wzięło 13 strażaków i dwa samochody gaśnicze. Nikt na szczęście nie ucierpiał wskutek pożaru, straty wstępnie oszacowano na ok. 12 tys. złotych. Zgłoszenie o zadymieniu z nieznanych przyczyn budynku mieszkalno - usługowy przy Kazimierza Wielkiego 19 w Przemyślu wpłynęło do Powiatowego Centrum Powiadamiania Ratunkowego Komendy Miejskiej Państwowej Straży Pożarnej w Przemyślu tuz przed godz. 18.30 w miniony poniedziałek (19 bm.). Do pożaru ruszyły dwa samochody gaśnicze i 13. strażaków. Na miejscu dowodzący akcją st. kpt. Bogusław Szczurko stwierdził, że pali się drewniany strop pomiędzy na parterze a mieszkaniem na piętrze. Strażacy musieli szybko zlokalizować źródło pożaru. W tym celu wykuli w suficie pomieszczenia na parterze i w podłodze na piętrze otwory i rozpoczęli gaszenie bezpośrednio źródła ognia. Cała akcja trwała 3 godziny. Na szczęście w pożarze nikt nie ucierpiał. - Mieszkańcy budynku bardzo szybko zgłosili nam o zadymieniu - wyjaśnił kpt. Daniel Dryniak, rzecznik prasowy KM PSP w Przemyślu. - To pozwoliło na szybką reakcję strażaków, zanim ogień się rozprzestrzenił w budynku. Dowodzący akcją st. kpt. Bogusław Szczurko wstępnie oszacował straty na ok. 12 tys. złotych. Wszystko wskazuje na to, że przyczyną pożaru był nieszczelny przewód kominowy. (Super Nowości)

List pochwalny...
* Niedawno informowaliśmy o kontrowersjach wokół remontu ul. Chopina. Roboty zaczęły się po tym, gdy było wiadomo, że przy przedłużeniu tej ulicy, czyli już ul. Reja, zamieszkał prezydent miasta Robert Choma. Być może był to tylko przypadek, jednak remonty w tym miejscu nie były wcześniej planowane. Pieniądze przekazano z puli przeznaczonej na inne ulice. Prasowe artykuły na ten temat wzburzyły mieszkańców ul. Chopina i... znajdującej się obok ul. Matejki. Mieszkańcy z tego rejonu miasta napisali do prezydenta Przemyśla list, w którym dziękują za remont i życzą mu dalszej, owocnej pracy na rzecz Przemyśla. Swoje pisemne stanowisko w tej sprawie wyraziła również Rada Osiedla nr 1 Stare Miasto. Urząd Miejski zacytował je w swoim komunikacie prasowym.
- Użytkownicy i mieszkańcy ulic Matejki i Chopina, a także turyści, zwykli przechodnie i spacerowicze często interweniowali u odpowiedzialnych za stan dróg w mieście władz oraz jednostkach samorządowych, w tym w Radzie Osiedla nr 1 "Stare Miasto" skarżąc się na dramatycznie fatalny stan nawierzchni jezdni oraz chodnika ulicy Chopina. Z głębokim zdziwienie przyjmujemy treść podobnych prasowych enuncjacji, uważamy bowiem, że są one bezzasadne, napastliwe, a co najważniejsze nieprawdziwe - czytamy.
- Zamieściliśmy tę informację, cytat i fotokopię listów, gdyż pomimo tego, że skierowane było ono do mediów, żadna z gazet nie zdecydowała się o takim fakcie poinformować. Chcemy, żeby mieszkańcy poznali także inne niż nasze i dziennikarzy stanowisko, czyli osób bezpośrednio zainteresowanych sprawą - mówi Witold Wołczyk z Kancelarii Prezydenta Przemyśla.
- Czy jeżeli do Urzędu Miejskiego trafią krytyczne wobec prezydenta listy, oczywiście podpisane, to również zostaną umieszczone na stronie internetowej?
- We wszystkich znanych mi Urzędach nie ma takiej praktyki, strona internetowa ma być narzędziem promocji, więc zamieszczanie krytycznych listów jest absurdem. Poza tym, o ile mi wiadomo, takie listy w tej sprawie nie wpłynęły - dodaje Wołczyk. (Nowiny)

* Według danych Powiatowego Urzędu Pracy w Przemyślu, wzrosło bezrobocie w powiecie przemyskim. Na koniec listopada, bowiem jedynie takimi ostatnimi danym dysponuje urząd, w najgorszej sytuacji były osoby długotrwale bezrobotne. One to stanowią prawie 70 proc. ogółu bezrobotnych. Bezrobotni bez kwalifikacji zawodowych to prawie 2 proc. Na jedną ofertę pracy przypada 80 osób. (Super Nowości)

* W czwartek, 29 stycznia, radni zajmą się uchwaleniem przyszłorocznego budżetu. Główne pozycje projektu to 184 mln po stronie dochodów, 216 mln - po stronie wydatków i niecałe 32 mln deficytu. W porównaniu z budżetem kończącego się roku, przyszły zakłada, że dochody wzrosną (wydatki też, ale nieznacznie). Z ciekawszych pozycji: wydatki bieżące zamkną się kwotą około 185 mln zł, wydatki na inwestycje - około 30 mln ( to 14 procent ogólnej kwoty wydatków). Deficyt planowany w wysokości 32 mln zł będzie niższy od tegorocznego o koło 4 mln. Zgodnie z przepisami budżetowy minus nie powinien przekraczać 20 procent wszystkich dochodów. (Życie Podkarpackie)

* Szczególny wieczór wigilijny, na który czekamy cały rok, jest jedyny w roku. Tworzy go radosna atmosfera oczekiwania na Boże Narodzenie, zapach wigilijnych potraw, choinki, wspólne kolędowanie i serdeczne, z serca płynące życzenia bliskich. Bywa jednak i tak, że cudowny wigilijny wieczór dany jest niektórym klika razy. A to za sprawą organizowanych jeszcze przed Wigilią spotkań opłatkowych. W tym roku mieliśmy okazję podpatrzeć kilka wieczorów, które miały miejsce, nim nadszedł 24 grudnia. Wigilijnie zrobiło się w Przemyślu już od minionej niedzieli (18 bm.), kiedy to na wieczerzę połączoną z degustacją tradycyjnych potraw świątecznych i wigilijnych zaprosiła przemyślan Restauracja "Wiedeńska" M. Tomaszewskiej. Spotkanie odbyło się w ramach Salonu Artystyczno -Kulturalnego, który funkcjonuje w restauracji już kilka miesięcy. W poniedziałek (19 bm. ) natomiast na uroczystym spotkaniu opłatkowym w Szkole Podstawowej im. Jana Pawła II. w Przemyślu zgromadzili się członkowie wspólnoty "Wiara i Nadzieja". W uroczystości wzięły także udział rodziny dzieci zrzeszonych we wspólnocie, dyrekcja szkoły, przedstawiciele grona pedagogicznego i uczniów oraz zaproszeni goście. Jak co roku spotkanie zorganizowała współpracująca ze wspólnotą "Wiara i Nadzieja" pedagog szkolna, pani Stefania Łopuch. Wieczór uświetnił występ, działającego przy Bibliotece Szkolnej Teatru Amatorskiego, który tym razem zaprezentował "Jasełka Bożonarodzeniowe". Następnego dnia, we wtorek (20 bm.) do wieczerzy w swoim "drugim domu" zasiedli mieszkańcy, wychowawcy i dyrekcja bursy szkolnej przy ulicy Dworskiego w Przemyślu. Przy pięknie przybranych stołach, w atmosferze radosnego oczekiwania na święta spotkali się ci, dla których bursa, jest jak dom. Tu mieszkają, tu zawierają przyjaźnie, tu się uczą i tu w końcu spotykają się tuż przed Wigilią na wieczerzy, by złożyć sobie życzenia i wspólnie pokolędować. - Super, że mamy nasze wspólne Wigilie - powiedział jeden z mieszkańców bursy. - To u nas normalne i taka już tradycja. W końcu ta nasza bursa to nie jakaś tam "przechowalnia", ale normalny dom - przekonywał. Wigilijne spotkanie rozpoczeto wspólną modlitwą, potem do uczestników uroczystości z ust Elżbiety Szabarkiewicz dyrektora bursy, a także wicedyrektora placówki Wacława Prosieckiego popłynęły serdeczne życzenia świąteczne i noworoczne. Był opłatek, barszczyk wigilijny, wspaniałe gołąbki, ryba po grecku, a nade wszystko pełna ciepła, domowa atmosfera i mnóstwo kolęd w wykonaniu zespołu muzycznego złożonego z wychowanków bursy. (Super Nowości)

Emerytura, dieta i etacik...
* Radny Franciszek Janas, pomimo że ma emeryturę i pobiera dietę radnego, jest również zatrudniony na etacie w spółce miejskiej podległej prezydentowi. - To nieetyczne, biorąc pod uwagę wysokie bezrobocie - mówi radny Zygmunt Majgier. Franciszek Janas od 15 lat pracuje w Przedsiębiorstwie Gospodarki Mieszkaniowej. W 2002 roku został radnym miejskim. Rok temu przeszedł na emeryturę. Pomimo tego otrzymał pełnoetatową pracę w podległej prezydentowi miasta PGM. Jest kierownikiem Administracji Domów Mieszkalnych "Centrum".
- W naszym mieście jest duże bezrobocie. Jednak są osoby, które nie dość, że mają już jakieś źródło utrzymania, to jeszcze dostają pracę w spółkach miejskich, szkołach itp. - twierdzi radny Majgier. Zarzuty wygłosił również publicznie, podczas sesji Rady Miasta. Jako jaskrawy przykład podał radnego, który pobiera emeryturę i etat z miejskich pieniędzy. Nie podał nazwiska, jednak wiadomo było, że chodzi o radnego Janasa, siedzącego na sesjach tuż obok radnego Majgiera. Obaj panowie są w koalicji popierającej prezydenta Przemyśla Roberta Chomę.
- Tak, to prawda. Jestem na emeryturze i pracuję w ADM na etacie. Ale ja się nie wpraszałem, lecz mnie poproszono - odpowiada radny Janas. Dodaje, że w PGM pracuje już 15 lat. Obecna umowa na etat kończy się pod koniec grudnia. Być może zostanie przedłużona.
- Na sesji podczas wystąpienia pana radnego Majgiera nie padły żadne nazwiska, dlatego trudno odnieść się do tej wypowiedzi. Radny nie może być zatrudniony w Urzędzie Miejskim. Nie ma natomiast prawnych przeszkód, aby radny pracował w spółce miejskiej - mówi Rafał Porada z Kancelarii Prezydenta Przemyśla. Z. Majgier ma również za złe innym radnym, zatrudnionym w miejskich spółkach lub instytucjach, że biorąc wynagrodzenie za cały etat, nie poświęcają się w całości pracy, często wykorzystując legitymację radnego, jako parasol ochronny dla nieróbstwa.
- Czasami takie opinie są grubo przesadzone. Co ma zrobić ktoś, kto kilkanaście lat pracował w miejskiej spółce i został radnym? Zrzec się pracy? A są takie przypadki w naszej radzie. Inaczej sprawa wygląda z osobami, które po wyborze na radnego dostały etat. Niby wszystko jest zgodne z prawem, ale czy nie jest to kupowanie głosu w radzie? - zastanawia się radny, który chce pozostać anonimowy. (Nowiny)

O AIDS wiedzą wszystko
* Przypadający niedawno Światowy Dzień Walki z AIDS był okazją do zorganizowania już po raz siódmy konkursu wiedzy z HIV i AIDS, który odbył się w Szkole Podstawowej nr 6 im. Jana Pawła II w Przemyślu. W przemyskiej "szóstce" realizowany jest specjalny autorski program edukacyjno-profilaktyczny pn. "Żyję bez ryzyka AIDS", który w każdym roku szkolnym obejmuje zajęcia warsztatowe w klasach szóstych. Dzięki zdobywanej podczas zajęć wiedzy uczniowie nie mają problemu z dokładnym opisaniem immunologicznego człowieka oraz zagrożenia jakim jest wirus HIV.
- HIV i ADIS to nie jest dla nas temat tabu - powiedział poważnie jeden z uczniów. - Nie powielamy też mitów dotyczących wirusa i choroby przez niego wywoływanej. Dokładnie wiemy, w jaki sposób można się zarazić, jakie są objawy AIDS, jak unikać możliwości zakażenia. Uczestniczenie w tym programie pozwala nam też na wypracowanie właściwej, tolerancyjnej i rozsądnej postawy wobec chorych na AIDS i nosicieli HIV, to bardzo ważne - dodał młody człowiek. Konkursy wiedzy na temat wirusa i choroby są okazją do sprawdzenia skuteczności nauczania w ramach programu. W tym roku najlepiej przygotowani okazali się uczniowie reprezentujący klasę VIb: Bartosz Nowopolski, Elżbieta Mazur i Małgorzata Perucka. nagrody dla uczestników konkursu ufundowała rada Rodziców, zaś zwycięzcy dodatkowo otrzymali upominki z Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej, która od wielu lat jest patronem szkoły w edukacji zdrowotnej. Jej pracownicy tradycyjnie już uczestniczą w pracach jary konkursu, a także wspierają szkołę materiałami poglądowymi z zakresu profilaktyki AIDS. (Super Nowości)

* Przemyska nartostrada nie wystartowała 17 grudnia. Magistraccy urzędnicy od inwestycji nie podali powodu. Ale jest kolejny termin: przed świętami. Tym razem nie ma konkretnej daty, a i sama deklaracja pada z adnotacją: jeśli wszystko pójdzie dobrze. Z ostatnich nowości: w poniedziałek pracownicy od obsługi kolejki zdawali egzaminy (teoretyczne, bo praktyczne przejdą, kiedy wyciąg ruszy). Od czwartku trwają też odbiory, ale nie wiadomo, czy już się pomyślnie skończyły. Krzesełka wiszą na razie tylko na kolei górnej, dolną wykonawca ma się zająć później. Jedną z prób, które odbyły się pod koniec ubiegłego tygodnia, było obciążanie kolejki górnej baniakami z wodą o wadze około 240 kg na każde krzesło (obciążona przy takiej próbie musi być połowa krzeseł). Przyjechały już dwie armaty (szwedzkie) i zostały próbnie przetestowane. Po podłączeniu do ostatniego, najwyższego hydrantu - okazało się, że działają. Na dniach przy ulicy Pasteura ma stanąć gastronomiczna przyczepa, namiot z podłogą (10 na 15 metrów) i - być może - grzybek typu igloo. (Życie Podkarpackie)

* W UM w Przemyślu ogłoszono przetarg na opracowanie dokumentacji projektowo-kosztorysowej dla zadania pt. "Przemyski Park Sportowo-Rekreacyjny: Akwen Wodny", które współfinansowane będzie z budżetu programu PHARE 2003. Wysokość tego dofinansowania wynosi prawie 17 tys. euro. W obręcie akwenu będą funkcjonować: kąpielisko, zbiornik sportów wodnych, łowisko wędkarskie, miejsce plażowania, ścieżki spacerowe i rowerowe, place zabaw i boiska, kort tenisowy, pole minigolfa, skate park, budynki pełniące funkcje sanitarne, techniczno-magazynowe, socjalno-bytowe i handlowo-gastronomiczne. Przetarg zostanie rozstrzygnięty 31 stycznia 2006 r. Warunki zabudowy i zagospodarowania terenu mają uwzględnić naturalne walory środowiska poprzez maksymalne utrzymanie istniejącej fauny i flory, co głownie dotyczy miejsc lęgowych różnych gatunków ptaków. (Super Nowości)

J A R O S Ł A W

Nowy wiceburmistrz...
* Bogdan Wołoszyn, dotychczasowy naczelnik wydziału edukacji i kultury fizycznej od środy, 14 grudnia, pełni obowiązki wiceburmistrza miasta. Zastąpił on na tym stanowisku odwołanego niedawno Mariana Muzyczkę. Odwołany M. Muzyczka zajmował się w mieście sprawami gospodarczymi. Rok przed upływem kadencji burmistrz Janusz Dąbrowski odwołał go z zajmowanego stanowiska, argumentując tę decyzję utratą zaufania oraz tym, że nie spełnił on jego oczekiwań i nie zachowywał uprzejmości i życzliwości w kontaktach ze współpracownikami. Zarzucił mu także nieprzestrzeganie zasad współżycia w stosunku do niego, jak i do współpracowników. Teraz kompetencje M. Muzyczki przejmie wiceburmistrz Tadeusz Pijanowski, który do tej pory zajmował się oświatą, zaś sprawy oświatowe od środy prowadzi Bogdan Wołoszyn. (Życie Podkarpackie)

P R Z E W O R S K

Zmiany czekają "Warszawę"
* Przeworskie kino "Warszawa" czeka reorganizacja, gdyż przynosi straty. Na razie nie wiadomo jeszcze, w jakim kształcie będzie funkcjonowało, ale dyrektor Miejskiego Ośrodka Kultury w Przeworsku Andrzej Kowalski zapewnia, że nie chce jego całkowitej likwidacji. Kino "Warszawa" w Miejskim Ośrodku Kultury przy ulicy Jagiellońskiej funkcjonuje od początku istnienia tej instytucji, czyli blisko 30 lat. Wcześniej znajdowało się w budynku obecnej biblioteki, przy ul. Piłsudskiego. Sala kinowa w MOK jest jedną z najbardziej okazałych sal w regionie. Może w niej zasiąść 444 osoby. Niestety, tak wielka pojemność nie jest wykorzystywana, gdyż na seansach bywa zwykle od 2 do 5 osób. Frekwencja jest wyższa jedynie wtedy, gdy na ekrany wchodzi jakiś kinowy hit typu Pasja Mela Gibsona. - Taka jest sytuacja kin w małych miastach, które przegrywają z multikinami w dużych ośrodkach, gdzie jednocześnie wyświetlanych jest kilka filmów dla dzieci i dorosłych. Techniczne warunki tamtych kin są lepsze, ale najistotniejsze jest to, że wyświetlane są tam filmy premierowe. U nas można je zobaczyć po dwóch miesiącach - tłumaczy Andrzej Kowalski, dyrektor Miejskiego Ośrodka Kultury w Przeworsku. Niska frekwencja nie jest w stanie zwrócić kosztów utrzymania kina, transportu filmów itp., dlatego dyrektor zastanawia się nad reorganizacją funkcjonowania kina, które w tej chwili czynne jest przez pięć dni w tygodniu. (Życie Podkarpackie)

* Niemal każdy mieszkaniec Przeworska zapytany jaki dom w mieście lub okolicy najbardziej kojarzy mu się ze Świętami Bożego Narodzenia, odpowiada - dom Zębroniów. Wystarczy upiększyć go 6 tysiącami światełek, postawić sarenkę i jelenia pod sosną, a na drzwiach zawiesić stroik Bożonarodzeniowy. Tak od kilkunastu lat dekoruje swoją posesję Andrzej Zębroń, mieszkaniec Przeworska.
- Pomysł zrodził się w czasie mojego pobytu w Stanach. Już po pierwszych spędzonych tam świętach przywiozłem do Polski komplet światełek. Kosztowały grosze, na wyprzedaży. Dziś jest ich ponad 6 tysięcy - mówi gospodarz. Od rana do wieczora trwa sprawdzanie, czy wszystkie żaróweczki są dobre. Kolejny dzień schodzi na rozwieszaniu ich na balkonach, dachu, drzewkach i balustradach. Zdarza się, że obcy ludzie na widok tak bajecznego wystroju domu, zatrzymują się i robią zdjęcia.
- Kiedyś odwiedziła nas wycieczka pijanych jegomościów, którzy założyli się, ile jest wszystkich światełek. Muszę przyznać, że pomimo podwójnego widzenia, o jakie podejrzewany był jeden z panów, udało mu się podać liczbę światełek - opowiada Zębroń.
- Niektórzy pytają mnie, ile płacę za prąd. Nie zauważyłem, żeby rachunki w tym okresie różniły się od tych z poprzednich miesięcy, wręcz przeciwnie, bywa że mam nadpłatę - twierdzi pan Zębroń, który na co dzień jako właściciel cukierni dba o podniebienia przeworszczan. (Nowiny)

R E G I O N

* Od 3 lat Telekomunikacja Polska S.A. płaci Wojciechowi Grzaneckiemu 42 zł odszkodowania miesięcznie. Za co? Za to, że nie podłączyła mu telefonu. Grzanecki w 2001 r. sprowadził się z Warszawy do Polany (pow. bieszczadzki). Już podczas budowy domu zgłosił w leskim oddziale TP SA, że chce mieć telefon. Zgodnie z przepisami, klient TP powinien być podłączony do sieci w ciągu 18 miesięcy. Grzanecki nie został jednak podłączony. Telekomunikacja tłumaczyła się tym, że w Polanie nie ma możliwości technicznych, aby zainstalować jeszcze jeden numer.
- Zacząłem interweniować, pisać pisma i domagać się odszkodowania - mówi Wojciech Grzaneczki. - Korespondencja trwała miesiącami. Widząc moją stanowczość, pytano mnie nawet, kim jestem. Odpowiadałem, że mogę być nawet naczelnikiem Kościuszko, ale to nie ma nic do rzeczy. Sprawa trafiła do dyrekcji regionalnej w Krakowie. Tam przyznano Grzaneckiemu odszkodowanie. Odtąd dostaje od telekomunikacji 42,50 zł odszkodowania miesięcznie. Grzanecki prowadzi w Polanie agroturystykę, w Lesku ma herbaciarnię. Jest laureatem kilku wojewódzkich i ogólnopolskich nagród z zakresu turystyki i ekologii.
- W dobie telefonów komórkowych jakoś sobie radzę, ale zajmuję się też biznesem. Telefon stacjonarny jest mi potrzebny choćby po to, aby podłączyć faks. (Nowiny)

* W ramach akcji "Choinka" przeprowadzone zostaną patrole na terenie lasów, w których może dojść do kradzieży choinek lub ogołacania ich z gałęzi. Straż leśna wspólnie z policją i strażą miejską będzie także kontrolować targowiska i bazary i sprawdzać, czy sprzedawany na nich stroisz i choinki pochodzą z legalnej wycinki. Legalnie pozyskana choinka powinna być oznakowana symbolem LP (Lasy Państwowe), a jej właściciel musi posiadać ważną asygnatę lub fakturę VAT. Za kradzież i sprzedaż nielegalnie pozyskanej choinki kierowane są wnioski do sądów grodzkich, a te mogą wymierzyć grzywnę w wysokości nawet do 5 tys. zł (choinka "pokojowa" w nadleśnictwie kosztuje od 19 do 32 zł). Od lat ilość kradzieży choinek utrzymuje się na stałym poziomie. W roku ubiegłym stwierdzono na terenie Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Krośnie (pod którą podlega również Przemyśl) prawie 100 takich przypadków. Choinki pochodzące z kradzieży w latach ubiegłych przekazywane były nieodpłatnie do szkół, domów dziecka i przedszkoli. Dodatkowo w grudniu, na mocy porozumienia pomiędzy dyrektorem RDLP w Krośnie a Wojewódzkim Inspektoratem Transportu Drogowego w Rzeszowie, przeprowadzone będą 4 akcje na drogach publicznych pod kątem legalności przewozów drewna, choinek i stroiszu. (Życie Podkarpackie)

* Pacjent po udarze mózgu, sparaliżowany, po kilku tygodniach pobytu w szpitalu, trafia do Zakładu Opiekuńczo-Leczniczego. Często jednak rodzina nie godzi się na pobyt chorego w zakładzie, bo NFZ refunduje tam tylko zabiegi lecznicze. Resztę kosztów, do 70 procent swojej renty lub emerytury, pokrywa pacjent. Nie każdego więc stać na dalszą rehabilitację. Udar mózgu zabija rocznie 1300 osób w regionie, 4500 przeżywa go i wychodzi po hospitalizacji w różnym stanie psychofizycznym. Czy taki pacjent wymaga kontynuowania rehabilitacji?
- Czas rehabilitacji zależy od stopnia uszkodzenia mózgu po przeżytym udarze lub zawale mózgu - mówi Zygmunt Dzija, ordynator Oddziału Neurologii w Wojewódzkim Szpitalu Specjalistycznym w Rzeszowie. - Przeważnie pacjent potrzebuje dłuższej rehabilitacji niż możemy mu zapewnić w szpitalu. Dlatego kierujemy takiego pacjenta do Zakładu Opiekuńczo-Leczniczego. Tam jednak część kosztów pobytu pacjent musi zapłacić sam. Rozporządzenie Ministra Zdrowia i Opieki Społecznej wprowadziło tzw. "zasadę współpłacenia" w Zakładach Opiekuńczo-Leczniczych i Opiekuńczo-Pielęgnacyjnych jeszcze w 1998 roku. - Dlatego fundusz płaci ZOL-om za całodobowe świadczenia zdrowotne, a koszty wyżywienia i zakwaterowania ponosi pacjent - mówi Monika Mularz-Dobrowolska z sekcji komunikacji społecznej NFZ w Rzeszowie.
- To przykre, że darmową opiekę ustawodawca zabezpiecza tylko ludziom chorującym na choroby nowotworowe - mówi Elżbieta Burzyńska, dyrektor Samodzielnego Publicznego Zespołu Zakładów Opieki Zdrowotnej "Sanatorium" w Górnie. - Tylko oni mogą być leczeni na oddziałach paliatywnych finansowanych przez NFZ. Wszystkie inne schorzenia zaliczane do chorób przewlekłych jak Parkinson czy Alzheimer, oraz osoby sparaliżowane po udarze mózgu nie mogą być leczeni za darmo. A przecież ci pacjenci oprócz terapii pozwalającej utrzymać i wzmocnić jeszcze zachowane funkcje życiowe wymagają całodobowej opieki, która i tak jest niedofinansowana. W tym roku obcięto i tak niską stawkę płaconą na chorego za dzień pobytu w zakładzie z 60 do 54,24 zł.
- Do nas trafiają ludzie z dużą niesprawnością, po udarach mózgu, złamaniach kości biodrowej, ciężkich uszkodzeniach kręgosłupa, z owrzodzeniami podudzi itp. wymagający całodobowej opieki - mówi Krzysztof Bonikowski, kierownik ZOL w Rzeszowie, lekarz geriatra. Na Podkarpaciu jest 12 zakładów pielęgnacyjno-opiekuńczych i 9 opiekuńczo-leczniczych. (Super Nowości)

Kronika kryminalna

Ciężarówka pełna "fajki"...
* To pierwszy tak duży przemyt od dwóch lat - informuje Małgorzata Blacharska-Eisenberger, rzecznik prasowy Izby Celnej w Przemyślu. Dwudziestego grudnia na przejście graniczne w Korczowej wjechał ukraiński samochód ciężarowy. Jego kierowca zadeklarował, że wiezie lodówki dla odbiorcy we Francji. Podczas sprawdzania wagi pojazdu celnicy stwierdzili, że ładunek jest cięższy o cztery tony od tego, co było zapisane w dokumentach. W tej sytuacji przystąpili do szczegółowej kontroli i w lodówkach znaleźli papierosy. Po przeliczeniu wyszło, że na kontrabandę składało się 102 tys. 360 paczek papierosów o rynkowej wartości około 600 tysięcy złotych. Ze względu na rozmiar przestępstwa, dochodzenie w tej sprawie przejęło CBŚ. (Życie Podkarpackie)

* W nocy z 18 na 19 grudnia przemyscy policjanci zatrzymali dwóch mieszkańców tego miasta, którzy włamywali się do garaży na jednym z osiedli i kradli narzędzia i inne drobne akcesoria.

* Na 15 lat więzienia skazana została w czwartek Maria S., która zabiła nowo narodzone dziecko. Urodziła je na polu kukurydzy, a potem wrzuciła do jamy jak śmieć. 10 grudnia 2004 r. 46-letnia mieszkanka podjarosławskich Pełkiń poczuła bóle porodowe. Wyszła z domu. Za zabudowaniami powiła dziewczynkę. Owinęła jej szyję pępowiną, włożyła do plastikowej torby i zakopała. Kilkanaście godzin później Maria S. w stanie skrajnego wyczerpania została przywieziona do szpitala. Przyznała się do ukrycia noworodka na polu kukurydzy. Noworodek przyszedł na świat żywy - wykazała sekcja zwłok. Biegli psychiatrzy stwierdzili, że w chwili porodu kobieta miała pełną świadomość tego, co robi. Kilka lat wcześniej, po kolejnym porodzie, Maria S. zaniosła maleństwo do obory i schowała w słomie. Jednak, jak wówczas ustalili lekarze, chłopczyk urodził się martwy. 46-latka ma obecnie 7 dzieci w wieku od 9 do 24 lat.
- Ta sprawa szokuje i przeraża - mówił w czwartek prokurator Piotr Balicki. - Oskarżona jest gorsza niż zwierzę. Jeśli rzeczywiście nie chciała dziecka, mogła oddać je do adopcji, a nie zabijać. Mec. Stanisław Jakubczak, obrońca Marii S. wniósł o uniewinnienie klientki. Przekonywał, że nie była w stanie pokierować swoim zachowaniem. Ona sama żałowała tego, co się stało. Wyrok sądu nie jest prawomocny. Obrońca zapowiedział apelację. (Nowiny)

* W nocy z 16 na 17 grudnia na jednym z jarosławskich osiedli nieznany sprawca włamał się do piwnicy bloku i skradł 30 butelek piwa słowackiego marki Złoty Bażant.

* 19 grudnia w Wybrzeżu koło Dubiecka samochód osobowy potrącił pieszego, który, idąc prawą stroną zatoczył się nagle na jezdnię. Mężczyzna, który prawdopodobnie był pijany, trafił do szpitala z ogólnymi obrażeniami.

* Do Sądu rejonowego trafi akt oskarżenia przeciwko członkom międzynarodowej grupy przestępczej, którzy przerzucali Azjatów przez polsko-ukraińską granicę. Od stycznia do kwietnia br. przestępcy przerzucili z Ukrainy do Polski ponad 100 imigrantów - głównie obywateli Chin i Wietnamu. Po przekroczeniu zielonej granicy zapewniali im schronienie, a później transportowali w głąb kraju. Procederem kierował Polak i Ukrainiec. Poznali się w przemyskim więzieniu, gdzie w 2003 roku odsiadywali wyrok. Oni, a także 17 innych członków grupy, chcą teraz dobrowolnie poddać się karze.

* W miniony wtorek 29-letni Daniel G. z Przemyśla wszedł do salki katechetycznej przy kościele Św. trójcy w tym mieście. Nie chciał jednak wziąć udziału w lekcji religii ani w kursie przedmałżeńskim, ani też posłuchać kolęd. Ukradł z kościoła wieżę audio. Kradzież zauważyła jedna z zakonnic. Poinformowała policje i straż miejską, które ruszyły w pościg ulicami miasta i szybko schwytały sprawcę. Złodziej może teraz kolędować w policyjnej izbie zatrzymań.

Reklama