Archiwum aktualności

Archiwalne wydanie tygodniowe: 19.09-25.09.2005 r.

Przemyśl

Czat z prezydentem...
* Podczas godzinnego czatu z internautami prezydent miasta Robert Choma nie odpowiedział na wszystkie pytania, m.in. na temat inwestycji w mieście.
- Czy w Przemyślu powstaną hipermarkety? - brzmiało pierwsze pytanie. Choma stwierdził, że jeden hipermarket powinien w mieście być. Prezydent stwierdził, że zainteresowanie budową hipermarketów jest bardzo duże. Jesienią sprawą tą zajmą się radni. Oni zadecydują, ile hipermarketów będzie mogło powstać w Przemyślu. Na pytanie na temat budowy centrum handlowo - rozrywkowego, prezydent opowiedział: - Do końca roku zamierzam pozyskać atrakcyjny teren w centrum miasta, który być może zostanie przeznaczony na działalność handlowo - usługową. Jednak o tym również przesądzą radni. Internauta "bartek" dopytywał się, czy w Urzędzie Miejskim przyłapano kogoś na łapownictwie.
- Do tej pory nie stwierdzono takiego przypadku - odpowiedział prezydent. Internautka "doxa" jest zaniepokojona rosnącym zadłużeniem miasta. Spytała prezydenta, jakiej rady udzieliłby swojemu następcy, któremu zostawi zadłużone miasto.
- Załużenie jest porównywalne a nawet niższe do miast o podobnej wielkości. Kredyty przeznaczane są głównie na inwestycje. Następcy radziłby kontynuować tę linię - odparł prezydent. Choma nie chciał od razu odpowiedzieć na pytanie "bartka" o to, jak Przemyśl wypada w porównaniu z innymi miastami pod względem inwestycji. Prezydent poprosił o przesłanie pytania e-mailem. Obiecał, że wtedy udzieli szczegółowej odpowiedzi.
- Pytań było sporo. Nie byliśmy w stanie na bieżąco wpisywać ich do komputera i odpowiadać. Niektóre były bardzo szczegółowe i wymagają przygotowania odpowiedzi - mówi Witold Wołczyk z Kancelarii Prezydenta Przemyśla. Dokładny zapis czatu można przeczytać na miejskiej stronie internetowej www.przemysl.pl w zakładce serwis miejski. Czat z prezydentem Chomą ma być organizowany co miesiąc. Czat trwał tylko godzinę i to w czasie, gdy większość przemyślan była w pracy lub szkole. Dlatego nie wszyscy mogli zadać pytanie. A może byli też tacy, którzy zadali, lecz nie doczekali się odpowiedzi. (Nowiny)

* Lepper nie dojechał, posłanka rozdawała przepisy, a kandydat tańczył. We wtorek o 9.30 na przemyskim bazarze miało się odbyć spotkanie z szefem Samoobrony, kandydatem na prezydenta Andrzejem Lepperem. Spotkanie zaczęło się z niemal godzinnym opóźnieniem (ciekawscy mieli w tym czasie okazję nauczyć się na pamięć słów piosenki Polskę trzeba zlepperować), ale zamiast Andrzeja Leppera publiczność obejrzała występ romskiego zespołu oraz prezentację kandydatów do parlamentu, startujących pod szyldem Samoobrony. Ci ostatni - poza agitacją tradycyjną - przekonywali do siebie przemyślan również w mniej konwencjonalny sposób: posłanka Alicja Lis rozdawała przepisy kulinarne, a kandydat do parlamentu Tadeusz Waśko... cały czas tańczył. Nieobecność lidera partii wytłumaczono natłokiem przedwyborczych debat. (Życie Podkarpackie)

Znowu odroczenie...
* Proces byłego ordynatora ortopedii Szpitala Wojewódzkiego w Przemyślu ponownie się nie odbył. Tym razem nie stawił się obrońca oskarżonego o przyjmowanie łapówek lekarza. Zainteresowani mieszkańcy Przemyśla i okolic, którzy śledzą sprawę byłego ordynatora, zaczynają powoli tracić nadzieję, że sprawa kiedykolwiek się zakończy. Przypomnijmy. Lekarz trafił do tymczasowego aresztu w październiku 2003 jako osoba podejrzana o przyjmowanie korzyści majątkowych. Opuścił areszt za poręczeniem majątkowym w kwocie 60 tys. zł. Pierwsza rozprawa miała odbyć się 14 grudnia 2004 roku. Okazało się jednak, że Krzysztof R. nie stawił się na niej, bowiem jest chory. 24 stycznia 2005 ponownie proces się nie odbył, bo lekarz nadal był chory. 22 lutego - także się nie udało. 23 marca - proces nadal nie ruszył, bowiem były ordynator nie mógł uczestniczyć w czynnościach procesowych ze względu na zły stan zdrowia. Biegli kardiolodzy, którzy mieli na zlecenie sądu zbadać Krzysztofa R. nie doczekali się jego przyjścia. 4 sierpnia 2005 - Krzysztof R. po raz drugi zostaje zatrzymany przez funkcjonariuszy CBŚ, bowiem pojawili się nowi świadkowie, którzy zeznali, że musieli płacić za operacje. Wtedy lekarz nie był w tak złym stanie zdrowia, aby nie pracować w szpitalu. Aresztowany, w tym samym dniu wyszedł na wolność za poręczeniem majątkowym w kwocie 50 tys. zł. Kaucji nie wpłacił, bowiem złożył zażalenie na prokuratora. Ponownie w sądzie pojawił się 7 września. Długo w nim nie był, bowiem tuż przed odczytaniem aktu oskarżenia tak źle się poczuł, że musiał odjechać karetką do szpitala. Ponowienie proces miał odbyć się 20 września. Dla odmiany tym razem nie stawił się obrońca oskarżonego, który... jest w szpitalu. Proces ma ruszyć ponownie pod koniec września. Zainteresowani, którzy twierdzą, że wręczali łapówki byłemu ordynatorowi, twierdzą, że zastanawiają się, czy nie "odpuścić", bowiem mają już "(...) dosyć bezsensownego ciągania ich po sądach". Jak na razie w starciu lekarz - sąd, wygrywa ten pierwszy, który Temidzie "gra na nosie". (Super Nowości)

* Na wybrzeżu Ojca św. Jana Pawła II zamontowano dwa progi zwalniające. Mają one wymusić na kierowcach wolniejszą jazdę. Pierwszy próg zwalniający zamontowano w pobliżu Szkoły Podstawowej nr 16, drugi - między ulicami Żeromskiego i Felicjanek. - Jest to ulica szczególnie uczęszczana przez pieszych i rowerzystów. Głównym powodem, dla którego zamontowaliśmy progi zwalniające, jest konieczność uspokojenia ruchu drogowego, ponieważ, mimo iż istnieje tu ograniczenie prędkości, nie jest przestrzegane przez wszystkich kierowców. Być może teraz się to zmieni - mówi Jacek Cielecki, dyrektor Zarządu Dróg Miejskich w Przemyślu. Dodaje, że wybrzeże jest pierwszą ulicą w mieście, na której zamontowano takie progi. Całkowity koszt inwestycji wyniósł 10,5 tys. zł. (Życie Podkarpackie)

Zabrali 900 kg!
* Kilka ogromnych koszy jedzenia to efekt piątkowo - sobotniej zbiórki prowadzonej przez stu młodych wolontariuszy. Dary zostaną przekazane potrzebującym dzieciom. Uczniowie Zespołu Szkół w podprzemyskich Krównikach, Ochotniczych Hufców Pracy w Przemyślu i harcerze z Komendy Hufca Ziemi Przemyskiej kwestowali w czterech supermarketach. Zbiórka odbywała się w ramach ogólnopolskiej akcji "Podziel się posiłkiem" organizowanej przez Fundację Polsat i firmę Danone.
- Najchętniej coś do kosza wrzucają ludzie starsi - powiedziała podczas kwesty Joanna Husak, uczennica kl. II Gimnazjum w Krównikach. Razem z nią, w sobotę w przemyskim miniMalu dyżurowały Katarzyna Fioła i Kamila Szewczyk.
- Ważny jest wymiar wychowawczy tej zbiórki. Dzieci stają się wrażliwsze na potrzeby innych ludzi - mówi Beata Cichocka, dyrektor ZS w Krównikach. Danuta Rabska, nauczycielka języka polskiego, którą rozpropagowała akcję w szkole, opowiada, że nie było problemów z zebraniem chętnych do prowadzenia kwesty w dzień wolny od nauki. W sumie udało się zebrać 900 kg produktów. Najwięcej makaronów, dżemów, konserw. W naszym województwie akcję koordynował Podkarpacki Bank Żywności, w Przemyślu Fundacja Rozwoju Ziemi Przemyskiej "San".
- Zebrane w naszym mieście artykuły spożywcze zostaną w Przemyślu. To decyzja dyrekcji PBŻ. Pomoc trafi m.in. do domów dziecka - mówi Janusz Zapotocki, prezes Fundacji. (Nowiny)

* Główny kandydat na przyszłego premiera Polski podczas dwudniowej wizyty na Podkarpaciu wspierał kampanię wyborczą Platformy Obywatelskiej. Na trasie tej wizyty znalazł się m.in. Przemyśl. Jan Rokita nie ukrywał, że głównym celem jego przyjazdu na Podkarpacie było wsparcie kandydata PO na posła Adama Pęzioła. - Polska dziś potrzebuje polityków o standardach świętego Franciszka. Upatrzyłem sobie takiego polityka, który jest też moim przyjacielem, by go wesprzeć. Stąd nasz objazd po południowej części województwa podkarpackiego. Przy okazji spotykam się i rozmawiam z wieloma osobami. W Przemyślu zadano mi na przykład pytanie, czy wiem, co należy zrobić z przemyskimi taksówkami. Nie wiem, co zrobić z przemyskimi taksówkami, ale wiem, co zrobić z taksówkami w ogóle. Z pewnością należy im zapewnić wolność gospodarczą i możliwość równoprawnej konkurencji. Zawód taksówkarza wykonuje bardzo wiele osób, które nie podlegają ubezpieczeniu społecznemu, bo mają na przykład wcześniejsze emerytury wojskowe czy policyjne. Jedne taksówki w związku z tym są nieuczciwie konkurencyjne wobec innych i to jest niedobrym zjawiskiem na ryku. Wszędzie tam, gdzie jest rynek i gdzie jest uczciwa konkurencja, tam w gospodarce jest dobrze - powiedział J. Rokita. Jan Rokita na Zamku Kazimierzowskim spotkał się z mieszkańcami miasta, a potem odwiedził siedzibę przemyskiego oddziału Związku Ukraińców w Polsce. Rozmawiał tam na temat problemów mniejszości ukraińskiej. Jak stwierdził, z zadowoleniem zaobserwował, że Ukraińcy zauważają zmiany na lepsze. W środę, 14 września, odwiedził także Komendę Powiatową Straży Pożarnej w Jarosławiu, gdzie zapoznał się z osiągnięciami i problemami jarosławskich strażaków. (Życie Podkarpackie)

* Od kilku tygodni krąży obiegowa plotka, jakoby prezydent miasta, Robert Choma i jego zastępca, Ryszard Lewandowski wspólnie, na prywatne cele biznesowe, zakupili jeden z budynków w okolicy przemyskiego parku.
- Teraz zaadaptują go sobie na hotelik dla narciarzy, którzy będą korzystać z położonego niedaleko wyciągu. Kto wie, czy aby z tego powodu jego trasa ma taki, a nie inny przebieg ? To dlatego szybko budują nową drogę w pobliżu? To mają być te miejsca pracy, jakie miały powstać w związku z tak kosztowną, wielomilionową inwestycją? A ciekawe, kto jeszcze zarobił na sprzedaży działek pod nią? - padały oskarżenia i domysły. Część z nich ukazała się też na internetowym forum jednego z popularnych w kraju dzienników. Dyskutujący na tym forum i ci przemyślanie, którzy dali wiarę wieściom krążącym po mieście, mieli poważne problemy nie tylko z lokalizacją "hoteliku" (padały nazwy aż trzech ulic), ale intrygowała ich również finansowa strona tego przedsięwzięcia. - Dopiero co nasz prezydent kupił dużą działkę za miastem i wybudował na niej piętrowy domek dla córki, w którym można prowadzić biznes i równie wygodnie mieszkać, a teraz hotelik, ho, ho?... - podsumowywano towarzysko-plotkarską stronę tejże sensacji. Jak się okazuje, tylko sensacji, bo rzeczywistość wygląda inaczej.
- To prawda, prezydent zakupił dom w prawobrzeżnej części miasta, niedaleko Zamku i wyciągu, ale uczynił to sam, nie wchodząc z nikim, a tym bardziej ze swoim zastępcą w jakąś spółkę - wyjaśnia Rafał Porada z Kancelarii Prezydenta Miasta.
- Po prostu sprzedał swoje trzypokojowe mieszkanie w bloku na osiedlu Rycerskim i zakupił większe, czteropokojowe w starym budownictwie. Nie widzę w tym nic nadzwyczajnego, jeśli ktoś zamienia mieszkanie na większe i którego eksploatacja będzie z pewnością dużo tańsza, niż czynsz w spółdzielni mieszkaniowej. Czy takie wyjaśnienie ostudzi emocje i plotkarski "klimacik" nad Sanem? Trudno przewidzieć. (Super Nowości)

Zawieszona ginekolog
* Rada Okręgowa Izby Lekarskiej w Krakowie bezterminowo zawiesiła prawo wykonywania zawodu lekarza przemyskiej ginekolog Iwonie C.
- Bezterminowe zawieszenie prawa wykonywania zawodu w praktyce oznacza, że jeśli w przyszłości zostaną spełnione niezbędne przesłanki, to po jakimś czasie lekarka będzie mogła ubiegać się o przywrócenie jej prawa wykonywania zawodu - wyjaśniła decyzję krakowskiej izby lekarskiej okręgowy rzecznik odpowiedzialności zawodowej Jolanta Orłowska-Heitzman. Na początku sierpnia br. przemyscy policjanci zatrzymali pijaną Iwonę C., która w jednej z poradni ginekologicznych przyjmowała pacjentki. Alkomat wykazał 2,31 promila alkoholu w wydychanym powietrzu. Sprawę przekazano prokuraturze, która cały czas prowadzi śledztwo w tej sprawie. Być może powoła biegłego, który oceni czy nietrzeźwa lekarka naraziła na niebezpieczeństwo utraty życia lub uszczerbek na zdrowiu przyjmowane tego dnia kobiety. Grozi za to kara do 5 lat pozbawienia wolności. To nie był jednak pierwszy taki przypadek, że ta lekarka przyjmowała pacjentki po pijanemu. 21 stycznia 2004 r. została skazana na 3 miesiące pozbawienia wolności z warunkowym zawieszeniem wykonania kary, grzywnę i zakaz wykonywania zawodu lekarza na jeden rok za przyjmowanie pacjentów w stanie nietrzeźwym. Po upływie tego czasu wróciła do pracy. Ale i to nie wszystko: 28 lipca br. otrzymała wyrok za prowadzenie pojazdu w stanie nietrzeźwym. Wówczas sąd zobowiązał ją także do podjęcia leczenia odwykowego. - Po ostatnim zdarzeniu Iwona C. zobowiązała się podjąć leczenie odwykowe - stwierdziła J. Orłowska-Heitzman. (Życie Podkarpackie)

* Miasto, o czym pisaliśmy niedawno, w ostatnich 3 latach pozyskało z funduszy unijnych ponad 4,5 mln zł. To niezbyt imponująca kwota, jeśli porównać ją z dokonaniami okolicznych gmin wiejskich, które ściągnęły z UE znacznie więcej. Jest jednak realna nadzieja, że wkrótce Przemyśl w znacznie większym stopniu, niż dotąd, skorzysta z "unijnych" złotówek. Zapowiedzią zmian na lepsze jest wypowiedź prezydenta Roberta Chomy na niedawnym jego czacie. - Otrzymaliśmy zapewnienie o przyznaniu nam środków w ramach INTERREG-u, dotyczących przebudowy Zamku Kazimierzowskiego i inwestycji na stadionie Czuwaju (w połączeniu z rozbudową basenu). - Prezydent Przemyśla ujawnił też, że miasto otrzyma środki na dokumentację związaną z zagospodarowaniem oczek wodnych przy ul. Sanockiej oraz potwierdził, iż dalsza budowa (II etap) Parku Sportowo-Rekreacyjnego i drogi będą najważniejszymi kierunkami inwestycji miejskich w najbliższym okresie.
- Nie ma jeszcze mowy o konkretnych kwotach. Wiemy tylko, że nasze wnioski uzyskały bardzo wysoką ocenę i mają dużą szansę na praktyczną realizację, wymierną w przyznanych środkach - uzupełnia informację włodarza grodu Rafał Porada z Kancelarii Prezydenta Miasta. SAPARD nie przyjmuje już wniosków, z wnioskami o wsparcie ZPORR coraz trudniej (mnóstwo wniosków, wydłużone w czasie procedury, długa "kolejka" po pieniądze itp.) i dlatego wybawieniem dla rejonów przygranicznych stał się program INTERREG. Z jego dobrodziejstwa w coraz szerszym zakresie korzystają miasta i gminy sąsiadujące z Ukrainą, Białorusią i Rosją. Przemyślanom pozostaje tylko odpukać w niemalowane drzewo, aby nic nie zakłóciło ich starań o wymierną w milionach złotówek i tak potrzebną pomoc. (Super Nowości)

Miss Lata wybrana...
* 17 września w Centrum Rozrywki - Klubie SingSing 16 kandydatek ubiegało się o tytuł Miss Lata. Szesnaście urodziwych kandydatek do tytułu Miss Lata wytypowanych zostało podczas letnich imprez w klubie SingSing. Tę najpiękniejszą jury wyłoniło w minioną sobotę. Swoje głosy oddawali także nasi Czytelnicy, którzy wybrali Miss Lata Życia Podkarpackiego oraz internauci - spośród finałowej "szesnastki" wyłonili oni Miss Internatów. Wielki Finał wyborów Miss Lata SingSing rozpoczął się od prezentacji kolejnych kandydatek, po których pokazały się one na wybiegu w strojach sportowych, ufundowanych przez jeden z przemyskich sklepów z odzieżą firmową. Największe emocje, szczególnie wśród męskiej części publiczności, wzbudził oczywiście występ w strojach kąpielowych. Ostatnie wyjście - w kreacjach wieczorowych także wywołało niemały aplauz. Po zakończonych prezentacjach jury udało się na obrady, a na scenie klubu odbył się pokaz sztuki barmańskiej. Zanim nadszedł moment ogłoszenia werdyktu, uhonorowano zaszczytnymi tytułami dziewczyny wytypowane przez naszych Czytelników oraz internautów. Miss Lata Życia Podkarpackiego została Magdalena Lubyj, natomiast tytuł Miss Internatów przypadł Dorocie Szczepaniak. Wybrano również Miss Foto, została nią Monika Łaba. Decyzją jury II Wicemiss Lata SingSing została Monika Gąsior, I wicemiss - Dorota Szczepaniak, a tytuł najpiękniejszej przypadł Magdalenie Lubyj. Miss Lata w nagrodę pojedzie na wycieczkę do Tunezji. (Życie Podkarpackie)

* Budowa Muzeum Narodowego Ziemi Przemyskiej ruszy, kiedy wojewoda podpisze dokumenty dotyczące finansowania przedsięwzięcia. Budowa muzeum przy pl. Berka Joselewicza napotyka na różne problemy. Muzeum musi się wyprowadzić z gmachu przy pl. Czackiego, który od kwietnia jest już własnością kurii greckokatolickiej. Stało się to na ma mocy orzeczenia komisji majątkowej. Dyrekcji placówki udało się porozumieć z kurią i jeszcze przez rok muzeum może mieścić się w tym budynku, który kiedyś był Domem Biskupim kurii greckokatolickiej. Po tym czasie, muzeum powinno się wyprowadzić. Problem w tym, że nie ma dokąd. W Przemyślu nie ma odpowiednich budynków, gdzie można by przechowywać i eksponować zbiory. Dwie z kamienic w centrum miasta, które zostały przystosowane na potrzeby muzeum, to ciągle za mało. Dlatego potrzebna jest budowa nowego budynku dla muzeum. Koszt tej inwestycji to 28 mln zł. Część sumy (jedną czwartą) obiecał dać urząd marszałkowski, a reszta pochodzić będzie ze środków unijnych. - Czekamy na podpis wojewody pod wnioskiem o finansowanie przedsięwzięcia i wtedy na plac budowy wjedzie sprzęt i w końcu prace ruszą pełna parą - mówi dyrektor Mariusz Jerzy Olbromski. (Super Nowości)

* W miniony weekend (17 - 18 bm.) mieszkańcy miasta żegnali lato na przemyskim rynku. Imprezę zorganizował Wydział Kultury, Promocji i Współpracy Urzędu Miasta. W sobotę, na zakończenie akcji PTTK "Stop przewodnik czeka", odbył się rajd turystyczny. Wieczorem z widowiskiem plenerowym Ostatni marsz wystąpili aktorzy Teatru Prawdziwego. Oprawę spektaklu stanowił ogień i żywa muzyka perkusyjna. Oprócz płonących pochodni byli oczywiście szczudlarze i mnóstwo fajerwerków. Natomiast w niedzielę wystąpił zespół Dixie Show Band, Monstrum oraz gwiazda wieczoru - grupa DŻEM. Impreza zakończyła się widowiskiem laserowym. (Życie Podkarpackie)

J A R O S Ł A W

Jednak dali na grobowiec...
* Na sierpniowej sesji Rady Miasta radni odrzucili projekt budowy grobowca dla księży za 65 (!) tys. zł. Na sesji wrześniowej zmienili zdanie. Z tym, że teraz słowo "grobowiec" zastąpiono "obiektem do odbywania uroczystości pogrzebowych". Tym mataczeniem zajmie się Regionalna Izba Obrachunkowa w Rzeszowie. Na sierpniowej sesji Rady Miasta Jarosławia, radni odrzucili projekt uchwały, który zakładał dołożenie 65 tys. zł do.... budowy grobowca dla jarosławskich księży. W budżecie miasta i tak przewidziano 20 tys. zł na ołtarz polowy do odprawiania mszy podczas święta zmarłych. Ołtarz ma powstać na Nowym Cmentarzu. Na tejże sesji wiceburmistrz miasta, Tadeusz Pijanowski decydował, by do tego ołtarza "dołożyć" 65 tys. zł i za te pieniądze zbudować... dwupoziomowy grobowiec, na 16 miejsc, gdzie chowani byliby jarosławscy księża. Na ten cel musiałby być zaciągnięty kredyt, który oczywiście później spłacaliby mieszkańcy Jarosławia. Okazuje się, że podjęcie takiej uchwały byłoby niezgodne z prawem. Regionalna Izba Obrachunkowa mogłaby nałożyć kary na samorządowców. Problem w tym, że samorządowców to nie przeraża, bowiem procedury RIO są długotrwałe i decyzja o odwołaniu rajców mogłaby już przyjść, kiedy Jarosławiem rządziłaby nowa "ekipa". Być może dlatego część radnych Jarosławia, w tym wiceprzewodniczący rady Jan Walter, obstawali za "ominięciem przepisów". Tak też się stało i na kolejnej sesji nie było w projekcie mowy o "grobowcu", ale o "obiekcie do odbywania uroczystości pogrzebowych". Za głosowaniem i przyjęciem projektu agitował burmistrz Janusz Dąbrowski.
- Jeżeli ktoś chce mieć grobowiec to powinien go sobie sam wybudować, tak jak wszyscy to robią. W mieście są pilniejsze potrzeby, chociażby naprawa nawierzchni ulic, czy dożywianie dzieci z ubogich rodzin - mówią mieszkańcy miasta oburzeni zachowaniem radnych. - Ja rozumiem, że kampania samorządowa tuż-tuż i trzeba zatroszczyć się o głosy wyborców, szczególnie tych, którzy ślepo słuchają wytycznych księży, ale takie postępowanie to skandal! O decyzji jaka zapadła na sesji Rady Miasta Jarosławia powiadomiliśmy Regionalną Izbę Obrachunkową w Rzeszowie. Jej prezes stwierdził, że bacznie przyjrzy się temu, co dzieje się w jarosławskim ratuszu i oceni prawidłowość podejmowanych działań. O wynikach kontroli na pewno poinformujemy naszych czytelników. (Super Nowości)

* Antoni Jarosz nie uznał decyzji ministra o zwolnieniu go z funkcji rektora Państwowej Wyższej Szkoły Zawodowej. Wczoraj pojawił się na uczelni i dezorganizował pracę urzędników. Oficjalnie jest na zwolnieniu chorobowym. Były rektor nie daje za wygraną. W środę wieczorem wrócił do Jarosławia z Torunia. Tam, za pośrednictwem Radia Maryja zaatakował jarosławskich samorządowców, prokuraturę, dziennikarzy i lokalnych polityków. W czwartek około godz. 10. Jarosz pojawił się w rektoracie PWSZ. Na korytarzach i w pokojach słychać było jego krzyki i złorzeczenia. Głównie pod adresem kanclerza Mariusza Juchy, który od wtorku kieruje placówką z polecenia ministra edukacji.
- Dostałem już telefoniczne anonimowe pogróżki pod moim adresem. O tym, co się teraz dzieje na uczelni, nie chcę rozmawiać. Boję się o swoją rodzinę - mówi Mariusz Jucha, kanclerz Państwowej Wyższej Szkoły Zawodowej im. bł. Bronisława Markiewicza w Jarosławiu. (Nowiny)

* Czy sekretarz urzędu miasta powinien jeździć w delegacje, a zwłaszcza delegacje zagraniczne? Czy jest taka potrzeba, skoro burmistrz ma dwóch zastępców, w prezydium rady miasta zasiada czterech przewodniczących, w biurze prasowym jest trzech rzeczników, a i w wydziale promocji nie brakuje urzędników. W drugim tygodniu września do Vyškova w Czechach na Międzynarodowy Festiwal Chórów Dziecięcych wyjechał wiceburmistrz, naczelnik wydziału promocji, rzecznik prasowy i… sekretarz urzędu miasta. Wiceburmistrz w delegacji reprezentował miasto, naczelnik promował, rzecznik notował, a sekretarz? Chyba tylko pilnował, bo takie główne jego zadanie, ale tylko w urzędzie miasta. Co więc sekretarz robił w delegacji? W kompetencjach sekretarza miasta zawartych na stronie internetowej urzędu jest wiele zadań, które powinien wypełniać, m.in. mowa tu o: nadzorze nad funkcjonowaniem urzędu, organizacji pracy i obsłudze interesantów, dokonywaniu analizy sytuacji kadrowej w urzędzie, a także o nadzorze czasu pracy pracowników samorządowych itp. Wprawdzie jest tu punkt pozostawiający burmistrzowi furtkę, który mówi o tym, że sekretarz wykonuje inne czynności powierzone przez burmistrza na podst. art. 33 ust. 4 ustawy o samorządzie gminnym, ale czy na pewno chodzi tu o reprezentowanie go za granicami już nie miasta, a państwa? Co więc sekretarz robił na Festiwalu Chórów Dziecięcych? Sekretarz Franciszek Gołąb twierdzi, że reprezentował miasto, bo takie polecenie służbowe dostał od burmistrza. - W obu miastach, w których byłem na delegacji, czyli w Vyškovie i Michalovcach są profesjonalnie zorganizowane urzędy, pięknie urządzone zony, rynki. To warto podpatrzeć - tłumaczy sekretarz. (Życie Podkarpackie)

Podglądacze w solarium
* Nagie dziewczyny fotografowane z ukrycia podczas korzystania z solarium można obejrzeć na stronie internetowej Jarosławskiego Klubu Sportowego. - To przestępstwo - mówią osoby, które regularnie korzystają z opalania. Niewinnie wyglądająca strona JKS informująca o rozgrywkach i prezentująca zdjęcia z meczów kryje także inne "skarby". Dopisując do adresu JKS-u "magiczne" słowo, można obejrzeć nagie dziewczyny opalające się w solarium, przygotowujące się do tej czynności, czy już ubierające się i wychodzące z gabinetu; są też zdjęcia z poczekalni. Ze zdjęć widać, że dziewczyny o niczym nie wiedzą i zachowują się zupełnie naturalnie. Fotografie prawdopodobnie są aktualizowane, ostatnie pochodzą z 15 września. - O stronie dowiedziałam się od koleżanki. Jej siostra rozpoznała ją na tych zdjęciach. To skandal! Nie pozostawimy tego bezkarnie - mówi Renata, regularnie korzystająca z jednego z jarosławskich solariów. Dodaje, że dowiedziała się, że zdjęcia można oglądać od kilku miesięcy, a adres tej strony przekazywany jest drogą pantoflową. - Próbowałyśmy ustalić, w którym solarium te zdjęcia były robione, bo widać na nich wiele szczegółów, nie tylko w samym pomieszczeniu do opalania, ale także w poczekalni. Niestety nie wiem, czy odwiedziłyśmy wszystkie jarosławskie solaria. Osoby, z którymi rozmawialiśmy, są zbulwersowane tym, co zobaczyły na stronie JKS-u. O jej istnieniu powiadomiły policję. Trener JKS, a zarazem członek zarządu klubu Krzysztof Stefanowski o istnieniu takiej strony nic nie wie. - Wiem, że kibice czy zawodnicy prywatnie prowadzili taką stronę, ale gdy kiedyś wszedłem na nią, była nieaktualna. Teraz nie wchodziłem. Od pani dowiaduję się, że są tam jakieś zdjęcia pornograficzne. (Życie Podkarpackie)

P R Z E W O R S K

Kosztowne "spięcie"
* W wyniku awarii starej linii energetycznej w bloku przy ul. Krasickiego jedno z mieszkań spłonęło. W kilku innych zapalały się i eksplodowały urządzenia podłączone do sieci. Spaliło się mieszkanie, w którym nie było lokatora. Inne ocalały dzięki interwencji ich właścicieli.
- Światło w żarówkach aż oślepiało. Urządzenia wydawały głośne trzaski. Mąż zdążył odłączyć z sieci lodówkę, mikrofalówkę, ale telewizorów już nie. Kiedy wbiegł do pokoju pełno było w nim dymu od palącego się odbiornika - mówi Sabina Bieniasz z III piętra bloku przy ul. Krasickiego. Oboje z mężem chcieli ewakuować się schodami, ale korytarz wypełniał dym z płonącego mieszkania na parterze. - Zamierzaliśmy uciekać przez okno po rusztowaniach - dodaje pani Sabina. Na szczęście pożar ugasili wezwani na pomoc strażacy. Mieszkańcy pechowego bloku kłopoty z prądem mieli od rana. Wzywali pogotowie energetyczne. Pracownicy Rejonowego Zakładu Energetycznego w Przeworsku uznali, że usunięcie usterki leży w gestii kolegów po fachu ze Spółdzielni Mieszkaniowej w Przeworsku.
- Nie wiem, dlaczego nie powiadomili naszych elektryków o awarii w tym bloku. Na pewno by zapobiegli nieszczęściu - mówi Zbigniew Zięzio, zastępca prezesa Zarządu Spółdzielni Mieszkaniowej w Przeworsku. Energetycy twierdzą, że są w porządku. - Nasi pracownicy poinformowali mieszkańców, by zgłosili problem do właściwej jednostki, czyli do Spółdzielni. Jeśli tak się nie stało, to już nie nasza wina - mówi Artur Sternik, rzecznik prasowy Zamojskiej Korporacji Energetycznej. Zdaniem elektryków Spółdzielni, awarię spowodowało przepalenie izolacji przewodu i zetknięcie z uziemieniem, co skończyło się gwałtownym skokiem napięcia w sieci. Lokatorzy liczą straty. Spółdzielnia pokryła koszty naprawy urządzeń elektronicznych. Remontuje spalone mieszkanie, wkrótce rozpocznie odnawianie klatki schodowej. Ludzie boją się, że awaria może znowu powtórzyć się.
- Niezwłocznie przystąpimy do wymiany przestarzałych aluminiowych przewodów w tym bloku na bezpieczne, miedziane - zapewnia prezes Zięzio. Bloków, w których wewnętrzne linie zasilające wykonane są z niebezpiecznego aluminium jest więcej w Przeworsku. Władze spółdzielni mają świadomość, że ich wymiana jest palącą koniecznością. (Nowiny)

R E G I O N

* Rowerem, zamiast samochodem, tak też można dojeżdżać do pracy lub szkoły - mówią miłośnicy dwóch kółek. Można, ale nie jest to łatwe. I może dlatego światowy dzień bez samochodu obchodzony jest tylko raz w roku. W Rzeszowie jest gdzie jeździć rowerem. - Mamy ok. 30 km ścieżek rowerowych, a wciąż powstają nowe - mówi Marcin Stopa, rzecznik prasowy prezydenta Rzeszowa. Gdyby jednak miejscy urzędnicy przesiedli się na rowery i po przejeździe do pracy chcieli wziąć prysznic, byłby kłopot. - Łazienka z prysznicem znajduje się w ratuszu - mówi Stopa i dodaje - można z niej korzystać w szczególnych przypadkach. W Rzeszowie wciąż też brakuje miejsc parkingowych dla cyklistów. Na razie stojaki dla rowerów są tylko przy budynku UM na Placu Ofiar Getta. Zupełnie inaczej jest w Przemyślu. Tam stojaków jest dużo, ale brakuje ścieżek rowerowych. - W Przemyślu nie ma ani jednego metra ścieżki rowerowej. Dopiero planujemy je wybudować - powiedziała Anna Gremska z Urzędu Miasta Przemyśla. Ścieżek rowerowych nie ma też w Łańcucie. - Mimo to, niemal codziennie dojeżdżam do pracy rowerem - mówi Robert Szura, dyrektor I Liceum Ogólnokształcącego w Łańcucie. - Podobnie jak, kilkudziesięciu uczniów też jeździ do szkoły rowerami. Przy I LO są stojaki na rowery. Zainstalowano tez monitoring, który strzeże pojazdów. W szkole są też prysznice. - Uczniowie mogą z nich korzystać, kiedy tylko chcą - powiedział Szura. (Nowiny)

Telekomunikacja straszy
* Telekomunikacja Polska znów straszy swoich abonentów odcięciem telefonów. Tym razem dotyczy to mieszkańców Podkarpacia. Przykra niespodzianka czeka wszystkich tych, którzy nie zapłacili jeszcze rachunków telefonicznych za lipiec. Wystarczy zresztą, że kwota, jaką zalegamy TP, przekroczy 25 zł. Ci abonenci mogą być pewni, że nigdzie się nie dodzwonią. Tzw. "jednostronne zawieszenie rozmów" nastąpi 27 września. Jak poinformowała w specjalnym komunikacie Izabella Szum z biura prasowego TP w Krakowie, wyłączenia obejmą właściwie wszystkie większe miasta na Podkarpaciu: Rzeszów, Łańcut, Mielec, Strzyżów, Przemyśl, Jarosław, Lubaczów, Przeworsk, Tarnobrzeg, Nisko, Stalową Wolę, Krosno, Sanok, Lesko, Ustrzyki Dln. i Jasło. Jeśli już dopuścimy do odłączenia nam telefonu, musimy być przygotowani na to, że później, choć uregulujemy już rachunek, nie dodzwonimy się z niego nawet przez pięć dni. W takim terminie TP obiecuje ponowne uruchomienie usługi. (Super Nowości)

* Dwie poczekalnie, sterylizatory do narzędzi, oddzielne myjnie do włosów - to tylko niektóre wymogi prawa unijnego, które muszą spełnić zakłady fryzjerskie. Wymagania są duże. Wielu właścicieli boi się, że nie będą mogli ich spełnić. Salony fryzjerskie będą musiały być przede wszystkim odpowiednio duże. Minimalna powierzchnia to 60 m kw. Większość zakładów jest znacznie mniejsza. Muszą być też dwie poczekalnie, oddzielne myjnie do włosów. W salonach kosmetycznych wymagane jest osobne pomieszczenie z umywalką do pedicure. Jego powierzchnia to przynajmniej 6 metrów kw. Właściciel musi też zatroszczyć się o sterylizatory do nożyc, grzebieni i innych narzędzi.
- Nie wiem, co zrobię, kiedy przepisy zaczną obowiązywać - martwi się Sylwia Gruszka, właścicielka salony fryzjerskiego w Rzeszowie. - Nie będzie mnie stać na wynajęcie większego lokalu w centrum miasta. Czynsze są zbyt wysokie. W podobnej sytuacji jest większość salonów. Ich właściciele muszą też podpisać umowy z firmami utylizującymi odpady, waciki i igły. Niektórzy jeszcze zastanawiają się, co będzie za kilka miesięcy. A sanepid już zapowiada kontrole.
- Jeśli zakłady nie spełnią tych warunków do 1 maja przyszłego roku będą zamykane. Właściciele mieli dwa lata na wprowadzenie wymaganych zmian - zapowiada Katarzyna Siekierzyńska-Zapała z Wojewódzkiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Rzeszowie. (Nowiny)

Kronika kryminalna

* Zaledwie kilku dni potrzebowali policjanci z sekcji do walki z przestępczością gospodarczą Komendy Powiatowej w Jarosławiu, żeby ustalić, zlokalizować i zatrzymać internetowego oszusta. Kiedyś niemal symbolicznym przedmiotem używanym przez przestępcę był wytrych, łom lub majcher. Dzisiaj przestępcy coraz częściej, nawet nie ruszając się z domu, posługują się komputerem. 5 września administrator popularnego portalu aukcyjnego Allegro powiadomił funkcjonariuszy o oszustwach na szkodę kilkudziesięciu użytkowników aukcji. W dużym skrócie wyglądało to tak, że poszkodowani zgłaszali administratorowi problemy z dostępem do własnych kont internetowych. Po sprawdzeniu wyszło na jaw, że od czerwca tego roku dostawali oni e-maile od kogoś, kto przedstawiał się jako przedstawiciel administratora i prosił o potwierdzenie kodu dostępu do ich kont. Następnie ten ktoś zmieniał kod dostępu, co blokowało im konta. Haker (bo tak należy nazywać tego kogoś), znając hasło, wystawiał na aukcji na konto wspomnianych osób różne przedmioty. Najczęściej były to telefony lub akcesoria komputerowe. Zamawiający wysyłali pieniądze na podane konto, ale towaru nie otrzymywali. Innym sposobem, który stosował haker, było rozszyfrowywanie loginów, które często dla łatwiejszego zapamiętania są powtórzeniem konta, czasem tylko z niewielką modyfikacją. Wszystkie tropy w tej sprawie prowadziły do Jarosławia. (Życie Podkarpackie)

* W czwartek (15 września) w Przeworsku doszło do nieszczęśliwego wypadku. Na peronie PKP 43-letni mieszkaniec Gniewczyny Łańcuckiej, wyskakując z pociągu, tak nieszczęśliwie staną, że wpadł miedzy peron a pociąg. Stracił dwa palce lewej ręki, ma złamaną czaszkę i stracił część lewej stopy, którą musiano mu amputować. Przebywa na oddziale ortopedii przeworskiego szpitala.

* Nieznani sprawcy włamali się w nocy z niedzieli na poniedziałek do warsztatu samochodowego przy ul. Niepodległości w Przeworsku. Skradli m.in. telefony komórkowe, drukarkę fiskalną, butlę gazową, grill żeliwny. Nie pogardzili także prezerwatywami. Na tym jednak nie skończyli przestępczej działalności. Stojące w warsztacie audi i bmw pomalowali sprayem i zdemolowali. Wartość skradzionych przedmiotów to 1500 zł, zaś straty wynikłe z demolki szacuje się na 3000 zł.

Reklama