Archiwum aktualności

Archiwalne wydanie tygodniowe: 25.07-31.07.2005 r.

Przemyśl

Kupił synagogę...
* Synagoga zasańska przy ulicy Grunwaldzkiej w Przemyślu została sprzedana. Nowym właścicielem został przemyski przedsiębiorca Robert Błażkowski. Wielu mieszkańców zadaje sobie pytanie: co powstanie w miejscu synagogi? Domysły są różne, zabawne i niepokojące. Jak się dowiedzieliśmy, Robert Błażkowski nie podjął jeszcze decyzji. - Nie wiem jeszcze nic konkretnego. Temat jest cały czas otwarty. Ta synagoga to zabytek, dlatego konserwator chce, żebyśmy zachowali jej architekturę. Trwają jeszcze rozmowy w tej sprawie. Być może dobudujemy do niej jakąś część. Budynek wymaga kapitalnego remontu, niszczał prawie przez 50 lat. Na razie zawnioskowałem do prezydenta o oczyszczenie placu przed synagogą i to zostało zrobione - wyjaśnia R. Błażkowski. Nie wyklucza, że decyzję podejmie do końca roku, kiedy będzie już wiadomo, na ile miasto wyceniło działki położone koło synagogi. - Jeśli cena będzie przystępna, możliwe, że je kupię, ale nie uzależniam od tego swojej decyzji o przeznaczeniu budynku synagogi. Do końca roku sprawa powinna się wyjaśnić - mówi R. Błażkowski. (Życie Podkarpackie)

* Stanisław Marko (75 l.) i Kamila Maciałek (15 l.) z Przemyśla, jako jedyni z Podkarpacia, 31 lipca wezmą udział w X Mistrzostwach pływania na byle czym w Augustowie.
- Startuję już czwarty raz. Zawsze przywożę jakąś nagrodę. W tym roku postanowiłem skontruować tratwę z dętek, praktycznie niezatapialną - mówi pan Stanisław. Jest najstarszym uczestnikiem imprezy. Mimo niepełnosprawności i wieku pokazuje, że zawsze można w pełni korzystać z życia i realizować swoje marzenia. Zorganizował już spływ tratwami z pustych plastikowych butelek po napojach. Do udziału w mistrzostwach zachęcił Kamilę Maciałek, szachistkę z Młodzieżowego Domu Kultury w Przemyślu. Popłynie w "kokonie" z 9 dętek. (Nowiny)

Miesiąc opóźnienia
* Wyciąg się obsuwa (na razie tylko w czasie). Most przy Pasteura zderza się z linią energetyczną (na razie tylko na papierze). Derkacz ze starorzecza jeszcze o tym nie wie, ale za kilka lat może mieć poważne kłopoty (i działkowicze również). Za to modraszek trzyma się dzielnie, a nawet z optymizmem patrzy w przyszłość (właśnie złożył jaja, choć też z opóźnieniem). Miesiąc - na tyle szacują magistraccy urzędnicy opóźnienie prac przy wyciągu (opóźnienie liczone w stosunku do planowanego terminu oddania pierwszego etapu inwestycji, a miał to być koniec września). Wśród powodów wymieniane są m.in.: niezależne od nikogo warunki pogodowe (deszcze), zwłoka wynikająca z konieczności robienia dodatkowych badań geologicznych (żeby ostatecznie wyjaśnić sprawę osuwiska) i wprowadzanie zmian w zatwierdzonych już projektach i planach (jak chociażby przesuwanie kolejki, dokonywane teraz przekładanie linii energetycznej, z którą na papierze przez niedopatrzenie projektantów zderza się budowany właśnie most przy ulicy Pasteura czy - co już jest pewne - konieczność mocniejszego zakotwiczenia podpór właśnie ze względu na wspomniane i częściowo już potwierdzone ryzyko osuwania się ziemi). Pełnomocnik prezydenta ds. wyciągu Ryszard Kosterkiewicz: - Budowa trwa niezależnie od komplikacji. Termin oddania inwestycji na dziś to koniec października lub realny, uwzględniając rezerwę na następne niespodzianki, pierwsza połowa listopada. Opóźnienie wynikające z przesuwania kolejki (na papierze na razie) wzięło się stąd, że jedni projektanci projektowali całą górę, planując określony jej przebieg, inni - projektowali samą kolejkę, a po porównaniu projektów okazało się, że każdy projektował trochę inaczej. Różnice są nieznaczne i po lekkim przesunięciu sprawę dało się załatwić. Pociągnęło to jednak za sobą zmiany w liczbie i położeniu nasypów i wykopów, a to w efekcie przyczyniło się do poślizgu. (Życie Podkarpackie)

Tajna wizyta?
* W ubiegły piątek, 22 lipca, gościł w Przemyślu podsekretarz stanu Wiesław Czyżowicz, szef służby celnej, generalny inspektor informacji finansowej. Spotkał się wprawdzie z władzami miasta, zapraszając prezydenta Roberta Chomę na przejażdżkę po przejściach granicznych w Medyce i Malhowicach, ale służby prasowe magistratu i przemyskiej Izby Celnej nie informowały lokalnych mediów o wizycie. Co było jej celem i czy była tajna? Oficjalny komunikat urzędu miejskiego mówi tylko tyle, że poza przejściami, tematem rozmów były planowane na 9 września obchody Dnia Służby Celnej. O samym przyjeździe Czyżowicza w magistracie dowiedziano się niemal w ostatniej chwili przed spotkaniem. Celne służby prasowe pytane, dlaczego nie informowały o przyjeździe zwierzchnika, wyjaśniły, że wizyta była całkowicie prywatna i że nawet w IC nikt o niej nie wiedział. (Życie Podkarpackie)

* Mieszkaniec Przemyśla odbył pociągiem ekspresowym dwie podróże. Z przejechanie odcinak krótszego o 120 km zapłacił o dwa złote więcej. I to wcale nie pomyłka. 8 lipca Mirosław Piziur kupił bilet na ekspres z Przemyśla do gdańska. Za 866 km trasy zapłacił 51,66 złotych. Korzysta z 37-proc. zniżki. Tydzień później, 15 lipca, wracał tym samym pociągiem. Jednak nie wsiadł w Gdańsku. Znajomi podwieźli go do Iławy. Stamtąd miał bliżej do Przemyśla o 120 km.
- Za 746 km trasy zapłaciłem 53,59 zł, czyli o prawie 2 złote więcej. Bardzo się zdziwiłem bo myślałem, że zapłacę parę złotych mniej - opowiada przemyślanin. W PKP Intercity dowiedzieliśmy się, że takie różnice cen są możliwe. Powodem jest zaokrąglenie cen normalnych biletów ekspresowych do pełnej złotówki. Akcja została wprowadzona 11 lipca. (Nowiny)

Szwejk coraz bliżej...
* Przemyskie Stowarzyszenie Przyjaciół Dobrego Wojaka Szwejka podpisało notarialną umowę na wykonanie gipsowego odlewu postaci Dobrego Wojaka Szwejka. Jeśli nie zajdą jakieś nieprzewidziane okoliczności, już w październiku br., w 90 lat po swojej pierwszej wizycie w Przemyślu, siedzący na skrzyni z amunicją bohater powieści Jarosława Haszka zajmie miejsce na przemyskim Rynku. Jak nam powiedział prezes przemyskich "szwejkowców", dr Jan Hołówka, zebrano już ponad 200 kg złomu na wykonanie drugiego w Polsce, po sanockim, pomnika Dobrego Wojaka Szwejka, który powstanie w odlewni dzwonów Janusza Felczyńskiego w Ostrowie. Siedzący na skrzynce amunicyjnej Josef Szwejk będzie odpoczywał po trudach marszu przez miasto, trzymając w lewej dłoni nieodłączną fajeczkę, a w prawej kufel piwa. Do pełni szczęścia brakuje jeszcze trochę złotówek na finansowe "dopięcie" sprawy i stąd aktualny jest apel o wsparcie tej idei (Przemyskie stowarzyszenie Przyjaciół Dobrego Wojaka Szwejka, Bank Millennium O/Przemyśl 27 1160 2202 0000 0000 3537 9128). Przed nie lada okazją staną te firmy i osoby prywatne, które wpłacą 2000 zł, albowiem w zamian za taką szczodrość ich logo bądź nazwiska po wsze czasy zostaną wpisane na spiżowym pomniku (w eksponowanym miejscu na skrzynce). (Super Nowości)

* - Ważyłem ponad 90 kilogramów, byłem kawał chłopa. Teraz już ze mnie nic nie zostało. Chcę wiedzieć, co mi dolega? Umrę już czy za kilka lat. Nie przyjmowałem posiłków, bo uważam, że nie zapewniono mi odpowiedniej opieki medycznej - wyjaśnia 35-letni Artur, skazany na cztery i pół roku więzienia za pobicie. W przemyskim zakładzie karnym przypadków podejmowania głodówki przez więźniów nie ma zbyt wiele. - Wcześniej zdarzały się częściej. W ciągu ostatniego roku były dwa przypadki. Jednym z nich jest właśnie Artur, natomiast drugim, który nie przyjął posiłku przez jeden dzień, był tymczasowo aresztowany. Więźniowie podejmują takie formy protestu, aby trafić na leczenie do szpitala, liczą na uchylenie aresztu czy skrócenie kary. Niektórzy tą drogą chcą udowodnić, że niesłusznie przebywają w zakładzie karnym. A to jest przecież niemożliwe - wyjaśnia dyrektor ZK w Przemyślu Bolesław Czyżowicz. Głodówka Artura trwała przez trzy dni, od 16 do 18 lipca. - Zostałem skazany z kilku paragrafów. Do aresztu trafiłem 29 listopada 2004 roku. W krótkim czasie mój stan zdrowia uległ drastycznemu pogorszeniu. W ciągu miesiąca schudłem 18 kilogramów - wyjaśnia. - Obecnie jestem skrajnie wyczerpany fizycznie. Przebywałem w zakładzie karnym na Załężu. Tam także głodowałem przez 35 dni, protestując przeciwko nieodpowiedniej opiece medycznej. Gdzie nie udam się do lekarza, tam jestem wyrzucany. Przypuszczam, że ma to związek z pobiciem mojej byłej przyjaciółki, logopedy z Rzeszowa. To blokuje mi leczenie. Chcę być porządnie zdiagnozowany i ewentualnie zoperowany. (Życie Podkarpackie)

Kolejka po zasiłek...
* - Stoję tu od trzeciej trzydzieści rano, ale nie wiem, czy uda mi się dostać numerek - wzdycha kobieta stojąca niemal na samym końcu kolejki. - Musi pani przyjść tak jak ja, jestem tu od dwudziestej trzeciej dnia poprzedniego - podpowiada jej zmęczonym głosem inna oczekująca. Po g. 6.30 podjechaliśmy pod budynek MOPS. Długość kolejki przeszła nasze najśmielsze oczekiwania. Grubo ponad 100 osób czekało od kilkunastu godzin, aż pracownicy ośrodka zaczną wydawać numerki. A jest ich tylko 60, dlatego niektórzy przyszli nawet w środku nocy. A wszystko po to, żeby złożyć wniosek o zasiłek rodzinny, bo bieżący rok zasiłkowy trwa tylko do końca sierpnia. - To jest prawdziwy koszmar, kolejka jak za komuny! Stoi się po kilkanaście godzin! O piątej rano jest już czasem setka osób! - denerwują się ludzie. Najgorszy problem zaczyna się wtedy, kiedy matka nie ma z kim zostawić swoich dzieci, a idzie w środku nocy stanąć w kolejce po zasiłek. - Nie mam wtedy wyjścia. Wychodzę w środku nocy i zamykam dzieci w domu na klucz. Ale to 43 zł jest mi niezbędne - opowiada jedna z matek. O przyczynę gigantycznych kolejek zapytaliśmy dyrektor MOPS Irenę Brodzińską.
- Rzeczywiście w tym roku kolejki są ogromne, ale one wcale nie musiałyby takie być. Częściowo jest to wina ustawodawcy. Od tego roku wypłacanie świadczeń przejął organ właściwy, którym prezydent ustanowił nasz ośrodek. Oznacza to, że świadczenia, które do tej pory wypłacał ZUS czy pracodawca, teraz wypłaca MOPS - wyjaśnia I. Brodzińska. (Życie Podkarpackie)

* 10 mln złotych chce zdobyć miasto z emisji obligacji na budowę Parku Sportowo - Rekreacyjnego. Obligacje będą miały 5,6 i 7-letni termin wykupu. Zostaną wyemitowane w czterech seriach. Łącznie będzie ich tysiąc, każda o wartości 10 tys. zł. Nie będzie ich można kupić na wolnym rynku. Oferta zostanie imiennie skierowana do inwestorów. Partnerem emisji przemyskich obligacji będzie Bank Gospodarstwa Krajowego. W planowanym Parku Sportowo - Rekreacyjnym znajdą się: wyciąg, trasy narciarski i inne obiekty. (Nowiny)

I Święto Miodu
* Podczas minionego weekendu na przemyskim Rynku odbyło się I Święto Miodu. Zgromadzeni wystawcy i producenci wyrobów pszczelarskich prezentowali wszystko, co związane jest z przemysłem pszczelarskim. Na Podkarpaciu działa 550 pszczelarzy, zrzeszonych w Związku Pszczelarzy Ziemi Przemyskiej. Jego działalność opiera się przede wszystkim na pomocy pszczelarzom w zaopatrywaniu w paszę dla pszczół. - Pomysł na zorganizowanie Święta Miodu pojawił się, gdy nasz pszczelarz Andrzej Skulski zajął drugie miejsce w konkursie wśród pszczelarzy w Polsce - mówi Zbigniew Kurzywilk, prezes Krakowskiej Kongregacji Kupieckiej Oddział Terenowy w Przemyślu. - W naszym regionie nie ma dużych skupisk ludzkich, a nieskażone środowisko powoduje, iż miód i inne produkty nie zawierają pozostałości substancji szkodliwych dla człowieka. Mamy takie plany, aby impreza odbywała się cyklicznie, a za rok stała się wydarzeniem ogólnopolskim - dodaje. Weekendowe święto miało charakter familijny, połączony z edukacją pszczelarską. Na ustawionych stoiskach producenci wyrobów pszczelarskich, którzy przyjechali z całego kraju, wystawiali produkty z miodu, pyłku pszczelego i wosku. Dużym zainteresowaniem cieszyły się kosmetyki i miód pitny. Czas umilały zespoły folklorystyczne. Dla dzieci i młodzieży przygotowano różnego rodzaju konkursy, gry i zabawy na dmuchanym placu zabaw. Uroczystość zbiegła się z obchodami 30-lecia Centrum Kulturalnego w Przemyślu. Na estradzie w rynku wystąpiły zespoły: Koralik, Ostrowiacy oraz Drewutnia z Lublina. Wieczorem mieszkańcy wsłuchiwali się w muzykę szkocką i kanadyjską. Organizatorami imprezy byli: Krakowska Kongregacja Kupiecka Oddział Terenowy w Przemyślu, Urząd Miejski, Centrum Kulturalne oraz Przemyskie Centrum Kultury i Nauki. (Życie Podkarpackie)

J A R O S Ł A W

* - Władze miasta są głuche na nasze prośby. A chcemy tylko, żeby zrobili nam kawałek drogi i rządzili gospodarnie - żalą się mieszkańcy ulicy Anny Jenke. Ulica wygląda fatalnie. Nie utwardzona gliniasta nawierzchnia została dodatkowo rozryta koparkami w związku z pracami energetyków. Właśnie kończą się roboty przy wymianie linii elektrycznej z napowietrznej na podziemną. Stare być usunięte. Problem w tym, że dodatkowo pełnią one rolę latarni. - Wtedy na ulicy nastanie totalna ciemność. I jak tu dostać się do domu po takich wertepach i błocie - pyta Dariusz Bartłomowicz, jeden z mieszkańców pechowej ulicy. Magistraccy urzędnicy twierdzą, że o niczym nie wiedzieli. "Zamojska Korporacja Energetyczna S.A. Rejon Jarosław kilka tygodni temu zdecydowała o modernizacji sieci energetycznej ul. Anny Jenke w Jarosławiu w trakcie trwania roku budżetowego 2005. W budżecie miasta przyjętym 7 marca 2005 r. nie zabezpieczono pieniędzy na ten cel, ponieważ ZKE nie przekazała planu modernizacji na ten rok" - napisała w oświadczeniu Zofia Krzanowska, rzecznik prasowy burmistrza Jarosławia. Z tymi wyjaśnieniami nie zgadzają się mieszkańcy i energetycy. - Od 2003 roku władze miasta były informowane na bieżąco o wszystkich etapach robót na ul. Anny Jenke. Proponowaliśmy nawet wspólną inwestycję, żeby taniej wykonać oświetlenie - mówi Czesław Kucab, z-ca dyrektora ds. dystrybucji Rejonowego Zakładu Energetycznego w Jarosławiu. Burmistrz Janusz Dąbrowski zaprzeczył słowom swojej rzeczniczki, tłumacząc, że już wcześniej starał się o pieniądze u radnych na modernizację oświetlenia, ale bez skutku. Po protestach mieszkańców i wsparciu Towarzystwa Przyjaciół Anny Jenke pieniądze pewnie się znajdą. Nowy naczelnik wydziału dróg obiecuje, że poprawi nawierzchnię. Energetycy wykopy już zasypali. Prowizoryczne oświetlenie pozostanie jeszcze do wiosny. Wtedy od nowa trzeba będzie rozkopywać ulicę. Zapłacą za to podatnicy. (Nowiny)

Niemcy pomogą...
* Szpital w Jarosławiu będzie unowocześniany. Stanie się to możliwe dzięki pomocy Niemców. Umowę o współpracy, po dwóch latach starań, podpisali dyrektor Centrum Opieki Medycznej w Jarosławiu Janusz Szynal i Joachim Meinicke, dyrektor szpitala w Schönebeck. Niemcy pomogą w unowocześnieniu sprzętu, obiecali również pomoc w uzyskaniu 80 procent potrzebnych na ten cel pieniędzy. - Do tego dochodzą korzyści z ich wzorów organizacyjnych, oraz wzajemnej współpracy lekarzy. Liczymy też na pomoc w postaci darowizn - mówi Mirosław Sosna naczelnik Wydziału Zdrowia w jarosławskim starostwie. Współpracować będzie również polski i niemiecki Czerwony Krzyż. - Będziemy sobie pomagać nie tylko materialnie, równie ważna jest wymiana doświadczeń i wiedzy, oraz kontakty miedzy naszymi oddziałami, także osobiste - stwierdził Andreas Miethner, kierownik organizacyjny służb ratowniczych i ochrony przed katastrofami niemieckiego Czerwonego Krzyża. W czasie wizyty czteroosobowa niemiecka delegacja odwiedziła również zamek w Łańcucie i Krasiczynie, klasztor oo. Bernardynów w Leżajsku i podjarosławską miejscowość wypoczynkową Radawę. (Nowiny)

* Poszukujący pracy, a także właściciele firm pragnący skorzystać z dotacji UE, mogą liczyć na pomoc w punkcie Europe Direct. Jeden z 23 takich punktów w kraju rozpoczął pracę w Jarosławiu. Pomagają one bezrobotnym, młodzieży uczącej się, nauczycielom, przedsiębiorcom, a także rolnikom w poruszaniu się na trudnym rynku europejskim. Informacje są bezpłatne, można korzystać z darmowego internetu i telefonu, uzyskać poradę konsultanta, a w skomplikowanych sprawach -wyspecjalizowanego serwisu. Punkt ED (obejmuje powiat jarosławski i przyległe) funkcjonuje przy ul. Kraszewskiego 39, w godz. od 9 do 16 , w każdy dzień roboczy. Porady telefoniczne pod nr 623-05-90. (Nowiny)

R E G I O N

Kto przejmie stołki?
* Poseł Marek Kuchciński albo Barbara Kuźniar Jabłczyńska przymierzani są do fotela wojewody. Nowym kuratorem oświaty może zostać Waldemar Szumny. PiS i PO przygotowuje się do przejęcie władzy w województwie. - Nie ma mowy o zasadzie TKM ( teraz k....a my - przyp. redakcja). Ludzie przygotowani merytorycznie, nie mogą się bać - mówi poseł Elżbieta Łukacijewska, szefowa Platformy. - Zmiany będą tam, gdzie posady objęły siermięgi z politycznego nadania SLD. PO i PiS, które najprawdopodobniej będą współrządzić, nie chcą ujawniać nazwisk swoich kandydatów. Czekają na wyborów. Giełda nazwisk już funkcjonuje. Jeśli PiS wygra, wśród kandydatów na wojewodę wymienia się lidera PiS, posła Kuchcińskiego i Stanisława Ożoga, starostę rzeszowskiego. Czy to prawda? - Nie mogę odpowiedzieć na to pytanie - mówi Kuchciński. Obaj panowie kandydują do Sejmu. Kuchciński, były wicewojewoda, jest liderem listy do Sejmu. Gdyby wygrał i chciał zostać wojewodą, musiałby zrezygnować z mandatu. W PO wojewodą powinien być ktoś z czwórki: Adam Pęzioł, poseł Jan Tomaka, B. Kuźniar-Jabłczyńska lub Tomasz Kulesza, protegowany poseł Łukacijewskiej. Wszyscy kandydują w wyborach parlamentarnych.
- Potrafiłabym pokierować takim urzędem - mówi Kuźniar-Jabłczyńska. Dodaje, że jest to możliwe tylko wtedy, gdy nie zostanie senatorem. Szanse w PO zależą też od tego, kto będzie premierem. Jeśli Jan Rokita, maleją szanse Jabłczyńskiej i Kuleszy, a rosną np. zaprzyjaźnionego z nim Pęzioła. Nie wiadomo jak duże będą zmiany personalne w urzędach i rządowych agencjach np. ARiMR, państwowych firmach, Państwowej Inspekcji Pracy, policji, straży. - Chcemy wprowadzić zasadnicze zmiany w państwie. Sprawy personalne, będą zależeć od szefów danych jednostek - mówi poseł Kuchciński. Zmiany będą na pewno w urzędach skarbowych. Łukacijewska mówi, że fiskus ma złą opinię. Posadę starci kurator oświaty. Wśród jego następców wymienia się Waldemara Szumnego z PiS i Kuleszę z Platformy. Rzeszowski radny Jacek Kiczek z PiS jest przymierzany na szefa Urzędu Antykorupcyjnego. PiS chce zlikwidować Narodowy Fundusz Zdrowia. Piotr Latawiec, szef podkarpackiego oddziału mówi, że może się spakować w 3 godziny. (Nowiny)

* Urzędy skarbowe w całym kraju przeżywają prawdziwe oblężenie podatników zgłaszających się po zaświadczenie o dochodach, potrzebne między innymi do świadczeń rodzinnych. Urzędnicy dwoją i się i troją, aby jak najsprawniej obsłużyć codziennie nawet kilkaset osób. Zgodnie z nowymi przepisami, osoby ubiegające się o świadczenia rodzinne muszą dołączyć do wniosku, wraz z innymi dokumentami, również zaświadczenie z urzędu skarbowego o wysokości dochodów. Pierwszy termin składania takich wniosków upływa 31 lipca. Kolejki w urzędach więc się piętrzą, a urzędnicy robią co mogą, aby podatników obsłużyć jak najsprawniej.
- Każdy urząd przyjmuje jakieś swoje, elastyczne metody, radzenia sobie w takich sytuacjach - mówi Agnieszka Dziura, rzecznik prasowy Izby Skarbowej w Rzeszowie. - Jest to możliwe tylko dzięki dużemu wysiłkowi naszych pracowników. Chociaż mamy siedem dni na wydanie zaświadczenia, staramy się to robić na bieżąco, a nawet od ręki. Duże zainteresowanie zaświadczeniami o zarobkach jest spowodowane kilkoma czynnikami.
- Po pierwsze świadczeń socjalnych jest w tym roku więcej niż w latach ubiegłych - mówi Agnieszka Dziura. - Więcej jest też osób potrzebujących wsparcia ze strony państwa i zwracających się o dodatkowe środki do życia. Dużo studentów będzie też składać podania o stypendium, a do tego też potrzebne jest zaświadczenie i to zarówno jego, jak i rodziców. I Urząd Skarbowy w Rzeszowie wydał już takich zaświadczeń ponad 12 tysięcy, natomiast II US - 14 tysięcy. (Super Nowości)

Kronika kryminalna

Żółwie w wołdze...
* W różnych zakamarkach wysłużonej wołgi celnicy znaleźli 57 ledwie żywych żółwi stepowych. Kilkanaście dni temu do odprawy paszportowo-celnej na przejściu granicznym w Medyce zgłosił się obywatel Ukrainy. W różnych zakamarkach wysłużonej wołgi, którą podróżował, celnicy znaleźli 57 żółwi stepowych. Skrępowane taśmą, ledwie żywe wyciągnęli spod tapicerki drzwi, deski rozdzielczej oraz luków wentylacyjnych. Cudzoziemiec oświadczył, że żółwie dostał na Ukrainie w Szeginiach od mężczyzny, który zaoferował mu dolara od każdej przeszmuglowanej sztuki. Żywy towar trafił do Ogrodu Zoologicznego we Wrocławiu.
- To nie pierwszy taki przypadek - mówi Małgorzata Eisenberger- Blacharska, rzecznik prasowy Izby Celnej w Przemyślu. - W pogoni za zyskiem bezduszni handlarze są gotowi zrealizować każde, nawet najbardziej wyszukane zamówienie. Nie tak dawno temu również na przejściu w Medyce służby celne udaremniły wyjątkową kontrabandę. Dwaj Ukraińcy przewozili 1154 żółwie (błotne, greckie i stepowe), 20 młodziutkich węży, 40 żab i 30 popielic.
- Zwierzęta, które odbieramy przemytnikom strasznie cierpią - dodaje Małgorzata Eisenberger- Blacharska. - Są transportowane w tragicznych warunkach. Często przez kilkanaście dni bez pożywienia i choćby odrobiny wody. Przez Polskę wiodą szlaki przemytnicze z Afryki, Azji i Ameryki Południowej. Większość szmuglowanych okazów to gatunki zagrożone wyginięciem i chronione tzw. Konwencją Waszyngtońską (CITES). Zwierzęta, czy też gady, które udaje się przemycić przez granicę, trafiają na bazary, targowiska, giełdy.
- Z co najmniej kilku względów powinniśmy unikać kupna zwierząt od przypadkowych osób - radzi lek. wet. Andrzej Fedaczyński. - Największe niebezpieczeństwo to możliwość zarażenia się groźną chorobą przenoszoną przez poszczególne okazy. Dodatkowo posiadanie egzotycznego pupila wymaga specjalnej zgody. (Nowiny)

* 20 lipca w podprzemyskim Ostrowie na zbiorniku wodnym po byłym żwirowisku doszło do kolejnej tragedii. W środę wczesnym popołudniem nad brzegiem zalewu odpoczywało kilku młodych mieszkańców Przemyśla. Pływali lekceważąc stojące nieopodal tablice z zakazem kąpieli. W pewnym momencie jeden z nich, 18-letni Piotr zniknął pod wodą. Pomimo natychmiastowej reakcji kolegów nie udało się go uratować. Dopiero na drugi dzień płetwonurkowie z Państwowej Straży Pożarnej odnaleźli ciało chłopca. Prawdopodobnie bezpośrednią przyczyną tej tragedii był szok termiczny, który może wystąpić przy prądach wody o niewielkich nawet różnicach temperatury. Po to na brzegach ustawia się tablice ostrzegawcze. (Życie Podkarpackie)

* 15-miesięczna Małgosia pozostawiona pod opieką 6-letniej siostry, spadła z trzeciego piętra kamienicy. Do zdarzenia doszło przy ul. Ratuszowej w Przemyślu. Rodziców nie było w domu. - Dzieci weszły na korytarz. W pewnym momencie dziewczynka wcisnęła się w lukę między schodami i spadła z trzeciego piętra na drugie - mówi podinsp. Franciszek Taciuch z Komendy Miejskiej Policji w Przemyślu. Dziewczynka z obrażeniami ciała została przewieziona do szpitala. Matka będzie odpowiadać za pozostawienie dziecka bez opieki.

* 25 lipca w Przeworsku doszło do wypadku na terenie szpitala. 21-letni Marek S. nie zważając na zakaz wjazdu, wjechał prywatnym oplem na podjazd zarezerwowany dla karetek pogotowia i najechał na sanitariusza, który doznał złamania nogi.

* 25 lipca ujawniono włamanie do sklepu meblowego przy ul. Reymonta w Jarosławiu. Nieznany sprawca skradł komputer z oprzyrządowaniem oraz telefon bezprzewodowy. Straty oszacowano na ponad 2 tys. zł.

* 22 lipca w Jarosławiu obok Hali targowej pewien złodziejaszek ukradł mieszkance Jarosławia portmonetkę. Na szczęście w pobliżu znalazł się mężczyzna, który rzucił się w pościg i zatrzymał złodzieja. Okazał się nim obywatel narodowości romskiej, mieszkaniec Dębicy, w przeszłości wielokrotnie karany za podobne kradzieże.

Reklama