Archiwum aktualności

Archiwalne wydanie tygodniowe: 23.05-29.05.2005 r.

Przemyśl

Gazowe propozycje...
* Prezydent Przemyśla Robert Choma rozmawiał z przedstawicielami Karpackiej Spółki Gazownictwa i oddziału Sanockiego Zakładu Górnictwa Nafty i gazu w sprawie wykorzystania przemyskich złóż gazu ziemnego. Ustalono, że Karpacka Spółka Gazownictwa wystąpi do władz miejskich z konkretną propozycją współpracy. Jeżeli ta zostałaby zaakceptowana, to budynki mogłyby być ogrzewane przemyskich gazem już za półtora roku. Przemyskie złoża gazu ziemnego wystarczyłyby do zapewnienia dostaw ciepłej wody i ogrzewania połowy budynków. Wykorzystanie gazu na pewno byłoby korzystniejsze dla środowiska naturalnego. Zmniejszyłoby emisję dwutlenku węgla w stosunku do obecnie stosowanego ogrzewania węglowego. Nie wiadomo jeszcze, czy wykorzystanie gazu byłoby korzystniejsze ekonomicznie. Nawet pomimo tego, że spółki gazowe wstępnie wyraziły wolę współfinansowania inwestycji. (Nowiny)

* Pracującym w Polsce "na czarno" Ukraińcom rząd chce ułatwić podejmowanie legalnej pracy. Ukraińcy zatrudniani są nielegalnie najczęściej w rolnictwie, pracach budowlanych, do opieki nad osobami starszymi i niepełnosprawnymi. Rządowy plan zakłada, że polski pracodawca nie będzie już musiał udowadniać, że nie ma na to miejsce Polaka. Nie będzie też musiał ponosić około 800 zł urzędowych kosztów zatrudniając Ukraińca.
- Tradycyjnie pracodawcy szukają nauczycieli języka angielskiego. Nie ma ofert naszych bezrobotnych stąd zatrudniani są w tym zawodzie Ukraińcy. Poszukiwani są także przedstawiciele handlowi z biegłą znajomością języka ukraińskiego w mowie i piśmie - mówi Iwona Kurc-Krawiec, dyrektor Powiatowego Urzędu Pracy w Przemyślu. Urzędnicy Ministerstwa Pracy kierują swoją ofertę głównie do ukraińskich budowlańców, opiekunek, sprzątaczek, robotników rolnych.
- Chętnie będę pracował w Polsce legalnie. Zatrudniam się "na czarno" przy malowaniu dachów. To niebezpieczna robota i dobrze byłoby mieć ubezpieczenie w razie wypadku - mówi Stefan z Sądowej Wiszni. Międzyrządowa umowa w początkowej fazie ma obowiązywać w niektórych regionach kraju. - Skandalem by było, gdyby wpuścić Ukraińców na tak zwaną "ścianę płaczu", czyli najsłabiej rozwinięte województwa wschodnie z podkarpackim włącznie - komentują przemyscy bezrobotni. Bezrobotnym stojącym w kolejce w Powiatowym Urzędzie Pracy w Przemyślu rządowy pomysł nie podoba się. - Panuje opinia, że nie wszystkie zajęcia nam odpowiadają. Jestem kobietą, ale przy godziwej zapłacie mogłabym pracować nawet na budowie - mówi Lucyna Musz, bezskutecznie poszukująca od półtora roku pracy. (Nowiny)

Otwarto Muzeum Historii Miasta Przemyśla
* Są pieniądze na nowy gmach główny. Tymczasem muzeum płaci kurii greckokatolickiej czynsz za wynajem budynku przy placu Czackiego. Nowo otwarty oddział Muzeum Narodowego Ziemi Przemyskiej mieści się w XVI-wiecznej kamienicy w Rynku. Na pierwszym piętrze zobaczyć możemy jak wyglądało wnętrze domu mieszczan z XIX wieku. Jest tam więc m.in. gabinet pana domu, salon, kuchnia. Piętro wyżej urządzono atelier Hennera oraz wystawę prezentującą dzieje miasta od średniowiecza do czasu II wojny światowej. Oglądać można m.in. stroje mieszczan, wyroby rzemiosła, broń, dokumenty dotyczące lokacji miasta. Mamy też pamiątki po powstaniach narodowych, po "Sokole" najważniejsze postaci związane z Przemyślem. Na tym piętrze jest także urządzona wystawa archeologiczna (m.in. gemma bizantyjska, groby węgierskie ). Na trzecim piętrze zaaranżowano ekspozycję malarską Przemyśl w sztuce. W kamienicy znajduje się też galeria fotograficzna. A w piwnicach urządzono restaurację. Jednocześnie z kamienicą Rynek 9 muzeum odremontowało kamienicę przy ul. Serbańskiej 7 z przełomu XVIII i XIX wieku. Umieszczono tam pracownie naukowe (dział archeologiczny i historyczny) i magazyny, jedne i drugie wyposażone w nowy sprzęt. Urządzono też pokój gościnny. - Osiągnęliśmy to dzięki ogromnemu wysiłkowi całego zespołu. Kosztowało nas to trzy lata ciężkiej pracy - mówi dyrektor Muzeum Narodowego Ziemi Przemyskiej Mariusz Olbromski. Remont i wyposażenie obu kamienic, które są własnością Muzeum Narodowego Ziemi Przemyskiej, kosztowały 4 mln 403 tys. zł. Pieniądze te pochodziły ze środków Urzędu Marszałkowskiego oraz z dotacji rządowych. Inwestorem było MNZP, a inwestorem zastępczym - Biuro Obsługi Inwestycyjnej w Przemyślu. Na wykonawcę robót wybrano PBO Szówsko. (Życie Podkarpackie)

* W Wojewódzkim Ośrodku Ruchu Drogowego w Przemyślu w ciągu zaledwie kilku miesięcy zwolniono - bezprawnie, jak stwierdził sąd - kilku pracowników, którzy teraz otrzymali wysokie odszkodowania. W ich miejsce zatrudniono innych, których umowy o pracę skonstruowano w ten sposób, że są nie do ruszenia. Z WORD poginęła też część rzeczy należących do ośrodka. Wszystko to działo się w krótkim okresie, gdy instytucją kierował Edward S., szef przemyskiej "Samoobrony" i jednocześnie kanclerz Wyższej Szkoły Gospodarczej, gdzie nader chętnie kształcą się czołowi aktywiści partii Andrzeja Leppera. O Edwardzie S. stało się głośno, gdy wyszło na jaw, że jego uczelnia staje się kuźnią kadr "Samoobrony". Studiuje tam grupa działaczy w biało-czerwonych krawatach, m.in. znane posłanki "Samoobrony" Maria Zbyrowska i Wanda Łyżwińska. Zasługi S. muszą być dla partii duże, skoro został szefem powiatowych struktur tego ugrupowania, wymienianym nawet jako kandydat do straty z pierwszego miejsca listy wyborczej "Samoobrony" w okręgu krośnieńsko-przemyskim. - Jego nominacja na szefa WORD była krokiem politycznym, w ramach podziękowania dla "Samoobrony" za wejście w koalicję rządzącą województwem. Szybko jednak zaczęły się kontrowersje. Pojawiły się zarzuty, że zatrudnia w WORD ludzi "Samoobrony". To, jak i później rozpad koalicji, były powodami nieprzedłużenia mu umowy o pracę - mówi wysoki urzędnik urzędu marszałkowskiego.
- Do dzisiaj nie możemy pozbierać się ze spadkiem po moim poprzedniku. Szacuję, że za poprzednich rządów WORD stracił około 200 tysięcy złotych - mówi obecny szef ośrodka Zdzisław Chomik. Edward S. kierował przemyskim WORD-em zaledwie trzy miesiące, w 2003 roku. Jego działalność od początku wzbudzała sporo kontrowersji. Wraz z nastaniem rządów S. zaczęły się niezrozumiałe dla większości pracowników redukcje kadrowe. Z przeżywającego poważne trudności finansowe ośrodka zwalniano ludzi, na ich miejsce przyjmując nowych, w dodatku na dziwnych zasadach. Pracowników przyjętych przez S. nie da się teraz zwolnić, bo tak skonstruowano dla nich umowy o pracę. W kwietniu 2003 roku, pod koniec okresu pracy Edwarda S., w WORD-ie zjawiła się kontrola z urzędu marszałkowskiego. W czasie kontroli dyrektor był nieobecny. "Wobec niepokojącej sytuacji finansowej Ośrodka (wynik finansowy ujemny) niezrozumiałe jest zwiększanie zatrudnienia i ponoszenie dodatkowych kosztów związanych z dublowaniem wynagrodzeń na niektórych stanowiskach pracy. W wyniku kontroli ustalono, że w okresie lutego i marca w Wojewódzkim Ośrodku Ruchu Drogowego zatrudniono sześć osób z czego dwie na okres do 31.08.2007, jedną osobę na okres do 30.04.2006 i jedną osobę na okres do 31.05.2006. Umowy o pracę nie zawierają klauzuli o możliwości wcześniejszego ich rozwiązania" - czytamy w dokumencie pokontrolnym. Wśród nowo przyjętych znalazł się m.in. syn dyrektora.
- Skutki zwalniania ludzi przez poprzedniego dyrektora ponoszę teraz ja. Zgodnie w wyrokami Sądu Pracy, który te zwolnienia uznał za bezprawne, płacę wysokie odszkodowania. Jednej z pracownic WORD musiał niedawno wypłacić ponad 30 tysięcy złotych odszkodowania, kilka innych spraw zakończyło się ugodami na kwoty odszkodowania w wysokości 11 tysięcy i ponad 42 tysięcy złotych - mówi dyrektor Chomik. Według niego, WORD stracił w podobny sposób łącznie około 200 tysięcy złotych. W tym roku ośrodek wystąpił przeciwko byłemu dyrektorowi na drogę sądową, domagając się zwrotu części bezpodstawnie wydanych pieniędzy. Sprawa trwa. Według obecnego dyrektora w przemyskim WORD za rządów działacza "Samoobrony" w bezprawny sposób, z naruszeniem procedur przetargowych, za niską cenę sprzedano jeden z samochodów. Nie można się także do dzisiaj doliczyć części sprzętu biurowego, wykładziny, krzeseł, biurek. Były dyrektor WORD był dla nas nieuchwytny. Jego telefon komórkowy nie odpowiadał. Nie przepada on zresztą za dziennikarzami. Jakiś czas temu, gdy pytaliśmy go o studentów "Samoobrony" kształcących się na jego uczelni, odłożył słuchawkę. (Super Nowości)

Wyciągiem z górki?!
* Urzędnicy zaprzeczają, jakoby cała kolejka miała zjechać z góry razem z osuwającą się ziemią. Ale wykonawca robi dodatkowe badania geologiczne, a ludzie gadają, bo nie wiadomo, dlaczego gazociąg na terenie inwestycji wygiął się w pałąk... - Panie prezydencie, czy to prawda, że teren przeznaczony pod wyciąg to czynne osuwisko? - zapytał w czasie jednej z sesji szef przemyskiej opozycji Kazimierz Nycz. Prezydent zaprzeczył, a merytorycznej odpowiedzi udzieliła naczelnik wydziału inwestycji Maria Kuźmińska: - Żadne badania, które prowadziliśmy, nie wykazały, że to jest czynne osuwisko! Żeby stwierdzić, że tak jest, należałoby przeprowadzić badania geofizyczne. To badania bardzo kosztowne i długotrwałe. Nie będziemy ich robić. Badania, które my wykonywaliśmy na etapie projektowania, wykazały wprawdzie, że teren może mieć takie tendencje, ale nie wykazały, że ma. Zgodnie z przepisami na czynnym osuwisku nie można niczego budować. I gdyby były jakiekolwiek dowody, że ziemia się osuwa, inwestycji by po prostu nie było. Nie uzyskalibyśmy pozwolenia na budowę. W związku z obawami wykonawcy, że góra może w przyszłości spłynąć, dokumentacja była konsultowana z fachowcami z Politechniki Warszawskiej, którzy dali wytyczne, jak budować, żeby uniknąć osuwania się terenu. Wytyczne - jak mówi Kuźmińska - są realizowane i niebezpieczeństwa nie ma. Niemniej jednak wykonawca inwestycji, choć nie musiał, wykonuje własne badania: - Tak, trudno im się dziwić. Oni odpowiadają za wszystko, więc wolą się zabezpieczyć - przyznaje szefowa wydziału inwestycji. - Ale już są pierwsze wyniki ich badań i okazuje się, że teren nie jest aż tak trudny, jak podejrzewali. Jednym z dowodów, że ziemia jednak się osuwa, jest odkryta niedawno poniżej ulicy Pasteura (na terenie przewidzianym pod nartostradę) wygięta rura gazociągu. Od tego momentu po mieście krążyć zaczęła fama, że teren ten to czynne osuwisko. Urzędnicy mówią, że wygięta rura to żaden dowód. Pełnomocnik ds. wyciągu uważa, że kwestia osuwiska, jak i inne kłopoty inwestycji (np. niepewność co do unijnego dofinansowania itd.) to problemy sztucznie rozdmuchiwane przez media: - Dlaczego zamiast laików, nie cytujecie fachowców?! Dlaczego nie pytacie narciarzy, co o tym myślą? Oczywiście, to nie wy wymyśliliście krytykantów. Ale to wy ich uwiarygadniacie. (Życie Podkarpackie)

* - Urzędnicy, pomimo przyznania się do własnych błędów, nie chcą ostatecznie rozwiązać mojego problemu i zwrócić pieniędzy za wybudowany wodociąg - żali się Julian Grabowski. Jego sprawa ciągnie się od 9 lat. Kilka dni temu dostał z przemyskiego Urzędu Miejskiego kolejne pismo, które, według niego, ostatecznie przesądza sprawę na jego niekorzyść.
- Zainwestowałem sporo oszczędności w budowę wodociągu. Później okazało się, że nigdy nie będę mógł korzystać z wodociągu, ani stawiać domu, bo moja działka znajduje się na terenie, przez który ma biec miejska obwodnica. Tylko dlaczego nikt mnie o tym nie poinformował, gdy zaczynałem inwestycję? - dziwi się pan Julian. Chodzi o działkę budowlaną przy ul. gen. Andersa, którą przemyślanin użytkuje od 1960 r. W 1984 r. magistrat pozwolił jemu i innym osobom, które miały tam działki, uzbroić teren. W tym celu kilkunastu mieszkańców powołało komitet społeczny. Grabowski w 1990 r. poprosił o odbiór techniczny wodociągu. Później chciał się budować. Przez kilka lat gromadził na działce materiały budowlane.
- Byłem bardzo zdziwiony, gdy dowiedziałem się, że mój wodociąg nie może uzyskać odbioru technicznego, gdyż w 1987 r., przy opracowywaniu nowego Miejscowego Planu Zagospodarowania Przestrzennego przewidziano, że kiedyś będzie tutaj obwodnica. To oznacza wstrzymanie inwestycji budowlanych. Nie mogłem uwierzyć, że zaszły takie zmiany w MPZP, bo w 1989 r., czyli dwa lata po rzekomej zmianie planu, pozwolenie na budowę domu dostał sąsiad, który ma działkę tuż obok. A przez nią podobno również ma przebiegać droga obwodowa - opowiada pan Julian. Twierdzi, że gdyby wiedział o inwestycji, to nie zaczynałby budowy wodociągu i innych inwestycji. Dlatego teraz domaga się nie tylko wykupu działki przez Urząd Miejski, lecz również zwrotu kosztów wybudowania wodociągu. Swoje straty wyliczył na ponad 5 tys. złotych.
- Zaproponowaliśmy temu panu wykup działki na korzystnych warunkach. Natomiast nie ma żadnych podstaw prawnych do zwrotu pieniędzy za wybudowanie wodociągu - twierdzi Witold Wołczyk z Kancelarii Prezydenta Przemyśla. Dodaje, że Grabowski, planując budowę wodociągu, nie wyjaśniał, do jakich celów będzie mu potrzebny. Pan Julian zgromadził sporą teczkę z kopiami swoich pism do urzędów i odpowiedziami na nie. Ma już ich 63. - Skierowałem sprawę do Trybunału Obrony Praw Człowieka w Strasburgu. Pod koniec grudnia 2004 r. zostałem powiadomiony, że moja skarga zostanie rozpatrzona najszybciej, jak to tylko będzie możliwe - mówi. Teraz zapowiada, że kieruje sprawę do polskiego sądu. (Nowiny)

* Prezydent Robert Choma uznał, że za - jego zdaniem - pomówienia związane z budową wyciągu ich autorzy odpowiedzą w prokuraturze! W ubiegły piątek (20 bm.) przemyscy radni z koalicji rządzącej złożyli oświadczenie, będące odpowiedzą na list czterech organizacji społeczno-gospodarczych miasta, w którym zażądały one "ukrócenia trwonienia społecznych pieniędzy" na budowę przemyskiego parku sportowo-rekreacyjnego. Autorzy wspomnianego listu politykę inwestycyjną miasta określili jako "nieodpowiedzialną zabawę ludzi niekompetentnych". Zagrozili też, że jeśli radni nie wstrzymają głównej inwestycji (tj. wyciągu), sami zawiadomią odpowiednie organy o dopuszczeniu się przez prezydenta niegospodarności. Radni, odpowiadając na ten list, napisali: "wyrażamy stanowczy protest w związku z absurdalnymi pomówieniami (...). Zawarte w nich kłamstwa i zafałszowania faktów, dotyczące zarówno kosztów tej inwestycji, jak i możliwości pozyskiwania środków z funduszy europejskich oraz pomówienia kierowane pod adresem władz samorządowych Przemyśla, stawiają pod znakiem zapytania nie tylko szczerość intencji autorów tego listu, ale świadczą też o celowym manipulowaniu opinią publiczną i wprowadzaniu dezinformacji". Autorzy riposty dodali, że zarzuty odnoszące się do realizacji inwestycji są pozamerytoryczne: "Wynikają one z pobudek politycznych i są szkodliwe z punktu widzenia żywotnych interesów naszego miasta". Oświadczenie podpisali: Wiesław Morawski, Stanisław Radyk, Zygmunt Majgier, Zdzisław Solka, Barbara Kapuścińska, Eugeniusz Strzałkowski, Witold Wiśniewski, Jerzy Golec i Franciszek Janas. Natomiast prezydent Robert Choma, odnosząc się do listu czterech organizacji społeczno-gospodarczych... zawiadomił prokuraturę o podejrzeniu popełnienia przez jego sygnatariuszy przestępstwa z art. 212 k.k. (zniesławienie). By wyjaśnić wszystkie nieporozumienia wokół największej miejskiej inwestycji, radni i prezydent miasta postanowili zorganizować otwarte spotkanie z mieszkańcami, specjalistami w dziedzinie wyciągów narciarskich, a nawet wszystkimi przeciwnikami przedsięwzięcia. Odbędzie się ono w najbliższy poniedziałek, 30 maja, o g. 17 na Zamku Kazimierzowskim. (Życie Podkarpackie)

"My Hero - Mój Bohater"
* W czwartek (19 bm.) w przemyskiej Szkole Podstawowej nr 15 otwarto niezwykłą wystawę. Nosi ona tytuł "My Hero - Mój Bohater" i prezentuje m.in. prace uczniów zaprzyjaźnionej z "piętnastką" amerykańskiej Lakeland Academy ze stanu Teksas. Otwarcia dokonał konsul USA w Polsce, William Bellis razem z Robertem Chomą, prezydentem miasta Przemyśla i Piotrem Idzikowskim, naczelnikiem Wydziału edukacji i Sportu UM. Współpraca i przyjaźń między przemyską SP nr 15 a amerykańską Lakeland Academy trwa już od pewnego czasu. - We wrześniu na święto amerykańskiej szkoły nasi uczniowie wysłali do USA swoje prace, amerykańscy koledzy "odpowiedzieli" prezentowanymi tu pracami na temat "My Hero" - powiedział Mirosław Bar dyrektor "piętnastki". Wkrótce z pomocą nauczycieli dzieci z przemyskiej szkoły zaczęły wymieniać nie tylko prace plastyczne, ale i korespondencję z kolegami i koleżankami z USA. - W planach mamy wspólne polsko - amerykańskie lekcje - zdradził M. Bar. - Internet daje takie możliwości. Uczniowie z SP nr 15 cieszą się, że nawiązali nowe przyjaźnie i znajomości z kolegami zza oceanu. - Mamy wspólne zainteresowania - powiedział jeden z nich. - To nieważne, że USA są daleko, ważne, że są tam sympatyczni ludzie, którzy interesują się tym samym, co my. Sympatycznie i ciepło otworzył wystawę "My Hero" William Bellis, konsul USA w Polsce, który razem z Robertem Chomą, prezydentem miasta i Piotrem Idzikowskim, naczelnikiem Wydziału edukacji i Sportu UM cieszył się zainteresowaniem uczniów i chętnie odpowiadał na pytania młodych ludzi. Konsul, poza przesympatycznym wrażeniem, pozostawił szkole prezenty - publikacje o historii Ameryki, jej przyrodzie, mapy oraz książki o prezydencie USA J.W. Bushu. (Super Nowości)

* 20 maja pod hotelem Gromada swoje 10-lecie świętowała Wyższa Szkoła Administracji i Zarządzania. W piątkowe popołudnie na scenie przy hotelu Gromada święto mieli nie tylko studenci WSAiZ, ale także osoby, które zakończyły już naukę na uczelni. Tego dnia szkoła obchodziła 10-lecie powstania. Podczas imprezy wystąpił Kabaret "LIMO", zwycięzca Przeglądu kabaretów PAKA 2004 i zespół AJS. Jednak największe zniecierpliwienie pojawiło się około godziny 19, kiedy miał się odbyć koncert gwiazdy wieczoru - Oddziału Zamkniętego. Przez cały czas trwania występu grupy atmosfera pod sceną była naprawdę gorąca. Na zakończenie imprezy w klubie Sing-Sing odbyła się dyskoteka trwająca do białego rana. (Życie Podkarpackie)

* Od przyszłego roku szkolnego młodzież w II LO będzie miała okazję uczyć się w klasach o nowych profilach: medyczno-przyrodniczym i politechnicznym.
- Tworzymy warunki dla młodzieży, która chce dostać się na medycynę, a nie stać ją na korepetycje - mówi o profilu medyczno-przyrodniczym Michał Uberman, nauczyciel w II LO. Oprócz zwiększonej liczby godzin biologii, fizyki i chemii, uczniowie będą mieli ponadto zajęcia z łaciny. Drugim profilem będzie profil politechniczny. Tu z kolei będzie więcej matematyki i fizyki. - Te przedmioty są potrzebne, by dostać się na kierunek politechniczny. Idziemy naprzeciw temu, co niesie rzeczywistość. Uczniowie mogą przygotowywać się do wybranych kierunków studiów - dodaje M. Uberman. (Życie Podkarpackie)

J A R O S Ł A W

Nielegalne zakłady...
* Na terenie całego kraju jak grzyby po deszczu mnożą się punkty zakładów bukmacherskich. W wielu z nich nielegalne zakłady zawierają młodociani. W godzinach popołudniowych prawie codziennie można dostrzec tłum młodych ludzi stojących w pobliżu punktów bukmacherskich. Są one położone w okolicy liceum ogólnokształcącego, technikum ekonomicznego, mechanicznego i geodezyjnego. W tej sytuacji duża przerwa, czy droga powrotna do domu to świetna okazja do zawarcia zakładów.
- Ja już gram legalnie - przyznaje Sławek (19 lat, klient punktów bukmacherskich). - Jednak jeszcze przed ponad rokiem kupony puszczali za mnie kumple. Teraz ja czasem wspomagam młodszych graczy. Generalnie nie ma z tym problemu. Jeśli ktoś chce zagrać, zawsze znajdzie pełnoletniego, który pomoże. Ile przegrywam pieniędzy? Nie liczę. Ale niedawno trafiłem "na pucharach" prawie 100zł. Pracownicy lokali bukmacherskich świadomi są problemu. Sprawdzają dowody tożsamości młodych klientów. Jednak jest to syzyfowa praca, gdyż przyłapany delikwent szybko znajduje starszego kolegę, który "obstawi" za niego. Mówi Sylwia Kasperska z punktu STS w Jarosławiu: - Jeżeli zauważymy, że nieletni przychodzą z pełnoletnim kolegą, który próbuje nadać kupon za nich, takich zakładów nie przyjmujemy. Zastępca komendanta straży miejskiej w Jarosławiu Witold Ilić mówi, że w przypadku gier straż niewiele może zrobić. - Legitymowanie nieletnich przy zawieraniu zakładów to obowiązek właścicieli lokali. My nie mamy podstaw, aby zabronić nieletnim przebywania w pobliżu takich punktów. (Nowiny)

* Na ostatniej sesji jarosławskiej rady miasta radni dzieli pieniądze i omawiali kondycję miejskich spółek. Pierwsza część sesji poświęcona była miejskim spółkom: Przedsiębiorstwu Gospodarki Komunalnej i Mieszkaniowej, Przedsiębiorstwu Wodociągów i Kanalizacji, Miejskiemu Zakładowi Komunikacji oraz Towarzystwu Budownictwa Społecznego. Ich szefowie przedstawili sytuację przedsiębiorstw, a radni dyskutowali nad ich kondycją. Dyskusja przeciągała się, więc wiceprzewodniczący rady Wacław Spiradek z SLD stwierdził, że są to na tyle istotne sprawy, że na pewno potrwa co najmniej do godzin popołudniowych. Na to któryś z radnych rzucił, że jest święto Zesłania Ducha Świętego i tego dnia trzeba iść jeszcze do kościoła. Burmistrz Janusz Dąbrowski obie wypowiedzi skwitował stwierdzeniem, że radni z SLD nie obchodzą tego święta. To zbulwersowało nie tylko radnych lewicy. Przewodniczący klubu SLD Stanisław Jucha zażądał od burmistrza przeprosin za tak nietaktowną uwagę. - To nie miejsce i czas, by dyskutować na tematy wiary radnych - powiedział. Poniedziałkowa sesja została przerwana i przełożona na kolejny poniedziałek. Po tygodniu przerwy radni zajęli się podjęciem projektów uchwał. 120 tys. przeznaczyli na stypendia socjalne dla uczniów szkół podstawowych i gimnazjów. Dołożyli je do 181 tys., które otrzymali z ministerstwa, a które wystarczyłyby zaledwie na jedną trzecią wypłat. 85 tys. zł przekazali na remont urzędu miasta, m.in. 25 tys. zł na remont instalacji elektrycznej, 55 tys. na odnowienie klatek schodowych i 15 tys. na wykonanie tablic pamiątkowych i umieszczenie ich w sali narad ratusza. Jedna z nich poświęcona będzie Janowi Pawłowi II, druga bł. Michałowi Czartoryskiemu. Kolejne 156 tys. 800 zł zabezpieczyli na lokal i pracowników siedziby Stowarzyszenia Miast na Kupieckim Szlaku. Podjęcie tej uchwały wywołało burzliwą dyskusję. Radni dociekali, skąd wzięła się tak duża kwota. (Życie Podkarpackie)

Rektor senatorem?!
* Prof. Antoni Jarosz chce zostać senatorem. Jeżeli rektorowi PWSZ udałoby się dostać do parlamentu, przez kolejne lata mógłby wodzić za nos prokuraturę i sąd.
- Rektor wystartuje prawdopodobnie jako kandydat niezależny, ale nie wyklucza współpracy z partiami prawicowymi - potwierdza Janusz Cholewa, rzecznik prasowy PWSZ w Jarosławiu. Jarosz jako senator chciałby doprowadzić do powstania polsko-ukraińskiej uczelni. Zamierza też o 180 stopni zmienić gospodarkę. W jaki sposób? - Pan profesor na pewno chciałby się rozprawić z liberałami - precyzuje Cholewa. Jeżeli najbliższe wybory do parlamentu 25 września okazałyby się szczęśliwe dla Jarosza, od października chroniłby go immunitet senatorski. To istotne, bo Jarosz jest podejrzany o kierowanie gróźb karalnych pod adresem dziennikarki "Życia Podkarpackiego", jak też o bezprawne pobranie 230 tys. zł wynagrodzenia. Jarosz prawie rok skutecznie "zwodził" prokuratorów, zanim w końcu postawiono mu zarzuty.
- Immunitet nie chroni przed karą za czyny, które się popełniło przed uzyskaniem mandatu - tłumaczy Bogusław Olewiński, szef Prokuratury Rejonowej w Rzeszowie. Przyznaje jednak, że dużo łatwiej usprawiedliwiać swoją nieobecność podczas procesu będąc senatorem, niż naukowcem. Czas kampanii wyborczej rektora Jarosza zbiegnie się w tym roku z sesją letnią na jego uczelni.
- Przesunięcie terminu z czerwca na wrzesień nie jest celowe - przekonuje Cholewa. - Na uczelni trwa remont i nie ma warunków, by przeegzaminować studentów. W Ministerstwie Edukacji i Sportu, mimo że są zaskoczeni przesunięciem terminu sesji, to nie mają prawa go krytykować. Daty egzaminów każda uczenia wyznacza samodzielnie i niezależnie. Jeżeli ten zabieg rzeczywiście ma na celu prowadzenie kampanii wyborczej wśród studentów, to rektor mógłby liczyć na zebranie ponad 7 tys. głosów. Szanse na fotel senatora w naszym regionie daje około 80 tys. kart na "tak". Z jakiej listy mógłby wystartować Jarosz?
- Nie wiem, czy pan Jarosz będzie je chciał kandydować z naszej listy - mówi Maria Zborowska, posłanka Samoobrony. Na razie z nim o tym nie rozmawiałam, ale nie wykluczam takiej możliwości. Tadeusz Skowroński z Ligi Polskich Rodzin ucina dyskusję stwierdzeniem: - Pana Jarosza w partii nie ma, więc na dziś jest oczywiste, że z naszej listy nie startuje. Kazimierz Jaworski, szef podkarpackiego Ruchu Patriotycznego w lokalnych mediach stwierdził, że Jarosza nie zna i nigdy go na oczy nie widział. RP jest mocno związany ze środowiskiem o. Rydzyka i Radia Maryja. Na antenie tej rozgłośni już nie raz gościł rektor z Jarosławia. (Nowiny)

P R Z E W O R S K

Wraca temat krytej pływalni...
* Radni miejscy dyskutowali po raz kolejny o możliwościach poprawy losu krytej pływalni. Tym razem radni oceniali przedstawiony im przez dyrekcję SP nr 1 "program naprawczy" basenu. Pływalnia straciła bowiem sporo klientów w momencie, gdy w sąsiednich miastach (np. w Jarosławiu) powstały nowoczesne obiekty tego typu. W programie naprawczym zapisano m.in. możliwość utworzenia klasy sportowej ze specjalnością pływacką, jak również powołania stowarzyszenia. Radny Dariusz Łapa przypomniał, że gdy jakiś czasem temu proponował powołanie klasy sportowej, dzięki czemu wpływałaby zwiększona subwencja, został skrytykowany. Podczas ostatniej sesji rady miasta burmistrz Janusz Magoń podtrzymał jednak swój dystans wobec pomysłu. - To nie jest takie proste. Utworzenie klasy sportowej poprawi kondycję basenu, ale obciąży szkołę. Wiąże się to z kosztami częstego wysyłania uczniów na zawody i delegacjami - zauważył. (Życie Podkarpackie)

R E G I O N

* Za kilka lat woda w Sanie będzie nieskazitelnie czysta, powietrze - mahoniowe, na turystów będą czekać gospodarstwa agroturystyczne. Takie są założenia programu "Błękitny San - szlak wodny". Lesko, Sanok, Dynów, Przemyśl, Jarosław i Ulanów wybudują nad Sanem przystanie wodne z miejscami noclegowymi, zapleczem kuchennym i sanitarnym.
- W tym roku zostanie oznakowany szlak wodny od Leska do Ulanowa - mówi Jan Jarosz z Urzędu Miejskiego w Przemyślu. - Wydamy mapę i przewodnik. Potem rozpoczniemy remont i modernizację przystani wodnych - przy Komendzie Hufca ZHP, campingu "Zamek" i w sąsiedztwie plaży na osiedlu "Kmiecie". Turyści będą mogli wypożyczyć kajaki, sprzęt sportowy, zjeść i przenocować na miejscu w przyzwoitych warunkach. Powstaną pola namiotowe. Inicjatorem proekologicznych działań jest Związek Gmin Pogórza Dynowskiego. Włączyło się 15 gmin, ostatnio - miejska Przemyśl, która na początek wyłożyła 10 tys. złotych. - Widzimy miejsce także dla Ukrainy, gdyż San wypływa z jej terytorium - powiedział Jerzy Bylicki, koordynator programu "Błękitny San". - Już nawiązaliśmy kontakty z gminą Sianki, po drugiej stronie granicy. W Dynowie na niewykorzystywanych przez lata nadrzecznych błoniach powstanie przystań dla wodniaków. Budowa kei, wiat oraz zaplecza sanitarno - socjalnego pochłonie ok. 450 tys. zł. Władze miasta spodziewają się otrzymać ze źródeł pozabudżetowych aż 75 proc. potrzebnych funduszy. (Nowiny)

Czekają nas marne zbiory...
* Ulewy, przymrozki i gradobicia spustoszyły sady i zboża. Owoców na pewno będzie mniej. A to zapowiada wyższe ceny. Straty w uprawach wiśniowych wyniosą od 70 do 80 proc., czereśniowych 50 proc., a w gruszach nawet do 90 proc. Dłużej poczekamy na truskawki. Możliwe, że będziemy za nie płacić więcej niż w ubiegłym roku.
- Jeżeli zabraknie owoców w naszym regionie, to dotrą z innych części Polski - uspokaja Marek Piekutowski, zastępca dyr. Sadowniczo-Szkółkarskiego Zakładu Doświadczalnego w Albigowej. Rolnicy z innych części Polski już liczą, że łatwiej sprzedadzą u nas nadwyżki zbiorów. W podprzemyskich sadach najwięcej szkód spowodował grad, który padał kilka razy. Szczególnie dotkliwy był ten półgodzinny 2 maja. Długotrwałe, ulewne deszcze spowodowały straty w uprawach ziemniaków i zbóż, zwłaszcza jarych pszenicy i jęczmienia.
- Rolnicy często nie byli w stanie wyjechać na pola. Niektórzy do tej pory nie posadzili ziemniaków. Deszcze nie pozwalały wykonać zabiegów pielęgnacyjnych - mówi Aleksander Cwynar z Podkarpackiego Ośrodka Doradztwa Rolniczego w Boguchwale. Zalane pola i zeskorupiona ziemia utrudniły wschody marchwi, buraczków, buraków cukrowych itp. W pagórkowatym terenie pozmywało zasadzone ziemniaki. Często trzeba będzie powtórzyć siew. (Nowiny)

* Coraz więcej europejskich krajów wprowadza obowiązek posiadania w samochodzie kamizelki ostrzegawczej z pasami odblaskowymi. W razie wypadku lub awarii osoby opuszczające pojazd muszą mieć na sobie taką właśnie kamizelkę. Przepis obowiązuje na autostradach i na pozostałych drogach poza obszarem zabudowanym. Obowiązek posiadania kamizelki wprowadziły w zeszłym roku: Włochy, Chorwacja, Hiszpania i Finlandia. Od 1 maja tego roku kamizelki odblaskowe trzeba mieć w czasie jazdy po austriackich drogach, a za kilka dni, 1 czerwca, taki sam przepis wejdzie w życie w Portugalii. Kamizelki ostrzegawcze są takie same jak używane przez policję drogową. Odblaskowa kamizelka nie może być schowana w bagażniku. Musi być w kabinie samochodu po to, żeby w razie unieruchomienia pojazdu osoba wysiadająca mogła od razu w nią się ubrać. Austriacka policja już na granicy sprawdza, czy w samochodzie jest przynajmniej jedna kamizelka. Jej brak karany jest mandatem w wysokości 21 euro. Mandat oczywiście nie zwalnia z obowiązku niezwłocznego kupienia kamizelki ostrzegawczej. Samo posiadanie kamizelki nie wystarcza. Każda osoba opuszczająca unieruchomiony na drodze samochód musi ją mieć na sobie. W przeciwnym razie policja nałoży mandat. W krajach, w których wymagane są kamizelki, można je kupić na stacjach benzynowych i w sklepach motoryzacyjnych.. Kamizelka dla osoby dorosłej kosztuje w Austrii 4,90 euro, a dla dziecka 2,90 euro. W Polsce za kamizelkę zapłaci się kilka złotych mniej. (Super Nowości)

Opodatkować Internet... pomysł KRRiT!!!
* Urzędnicy chcą opodatkować używanie Internetu. Ich zdaniem, ludzie, którzy słuchają radia i oglądają telewizję przez komputery albo telefony komórkowe z funkcją UMTS, powinni płacić abonament radiowo-telewizyjny. - To skok na kasę - mówi Andrzej Sawicki, ekonomista. Swoje sugestie członkowie KRRiT zapisali w "Strategii państwa polskiego w dziedzinie mediów elektronicznych na lata 2005-2020". Według niej, oglądanie telewizji przez Internet niczym nie różni się od oglądania filmu w telewizorze.
- Ludzie płacą abonament za posiadanie odbiornika. Radia i telewizory ma prawie 100 proc. Polaków. Ale technologia idzie do przodu. Może definicję odbiornika trzeba będzie poszerzyć o komputer i telefon komórkowy - tłumaczy Rafał Rastawicki, rzecznik prasowy KRRiT. Rastawicki mówi, że to dopiero pomysł. Nie ma daty jego realizacji. Zapewnia, że jego wprowadzenie nie wpłynie na podwyżkę ceny abonamentu. Jednak ekonomiści mówią, że propozycja KRRiTV to zwyczajny skok na kasę. - Urzędnicy dostrzegli potęgę Internetu. Obawiają się, że np. za 15 lat większość społeczeństwa będzie słuchać radia i oglądać telewizję za pomocą sieci, a wpływy z abonamentu radiowo- telewizyjnego będą dużo niższe - mówi Andrzej Sawicki, ekonomista. - Im chodzi wyłącznie o zdobycie pieniędzy na publiczne radio, telewizję i mnóstwo etatów dla urzędników. Podobne zdanie mają zwykli użytkownicy Internetu. - Komputera i Internetu używam do pracy, a nie dla rozrywki. Czemu mam płacić za coś, czego nie używam? - mówi Paweł Maciej, 24-latek z Rzeszowa. - Abonament trzeba w ogóle zlikwidować. Jeszcze ostrzej mówi Rafał Wolny, 26-letni agent ubezpieczeniowy z Rzeszowa. - Ten pomysł, to sposób na stworzenie nowego urzędu, w którym będzie kilkaset ciepłych posadek dla znajomych. (Nowiny)

Kronika kryminalna

* Komenda Powiatowa Policji w Przeworsku ustala tożsamość zamarłego mężczyzny. W miniony poniedziałek jego zwłoki znaleziono w stodole na prywatnej posesji. Wstępnie ustalono, że śmierć nastąpiła około 2 miesięcy temu...

* 20 maja w Jarosławiu na ulicy Pruchnickiej 25-letni kierowca audi, jadąc prawdopodobnie z nadmierną prędkością, stracił panowanie nad kierownicą i zderzył się ciężarowym mercedesem. W wypadku ranny został kierowca audi oraz jego trzech pasażerów.

* 19 maja do sklepu spożywczego w Wólce Ogryzkowej włamali się nieznani sprawcy, którzy z wnętrza skradli kilkadziesiąt butelek piwa i mleko. Nie od dziś wiadomo, że po większej ilości piwa mleko jest jak znalazł.

* 20 maja zmarł nagle 25-letni mieszkaniec Przemyśla Marcin R. Na podstawie sekcji ustalono, że przyczyną śmierci było zatrucie grzybami z gatunku krowiak pospolity, zwanymi też olszówką.

* W ostatnich dniach w ogródkach działkowych w Przemyślu odnotowano serię włamań. na działkach "Słoneczny Stok" przy ulicy Bielskiego nieznani sprawcy włamali się do trzech altanek i skradli rozmaity sprzęt. Również przy ulicy Sanockiej na jednej z działek nieznany sprawca włamał się do domku i skradł kosiarkę i piłę spalinową, które właściciel wycenił na 4 tys. zł.

Reklama