Archiwum aktualności

Archiwalne wydanie tygodniowe: 25.04-01.05.2005 r.

Przemyśl

Przez wizy pada handel...
* Obowiązek wizowy dla Ukraińców i rosnące trudności z przekraczaniem polsko - ukraińskiej granicy dobijają przemyskich handlowców. Do tego dochodzą wysokie cła i niekorzystny kurs dolara. Przedsiębiorcy twierdzą, że jeśli sytuacja się nie poprawi, zaczną zamykać firmy. Niedawno robiliśmy w naszej firmie analizy. Wyszło, że maj i czerwiec ub. roku, czyli tuż po wejściu Polski do Unii Europejskiej, były bardzo słabe. A zazwyczaj te miesiące były najmocniejsze - mówi Dawid Walc z firmy "Domator" z Przemyśla. Podobne zdanie mają inni przedsiębiorcy. Narzekają na wysokie cła, niekorzystny kurs dolara i utrudnienia graniczne, w tym łapówkarstwo ze strony ukraińskich pograniczników.
- Czas wprowadzenia wiz dla Ukraińców to martwy okres dla przemyskich handlowców. Polska administracja była w tym czasie niewydolna. Tworzyły się długie kolejki czekających na wizy. Niektórzy handlowcy do dzisiaj odczuwają negatywne skutki tego okresu - mówi Zbigniew Kurzywilk, prezes przemyskiego oddziału Krakowskiej Kongregacji Kupieckiej. - Sytuację na naszym rynku najlepiej poznać po ilości druków SAD. A ta stale maleje - twierdzi Jan Hryniszyn z firmy "Domus". SAD to deklaracje odpraw celnych towarów. Więksi przedsiębiorcy z Ukrainy dość szybko poradzili sobie z wizami. Najbardziej ucierpieli mniejsi, którzy przyjeżdżają po małe ilości różnych towarów. Robią to jednak często. - Gdyby podsumować, to okaże się, że to właśnie ci drobni zostawiają w przemyskich firmach najwięcej pieniędzy - wyjaśnia Walc. Przedsiębiorcy twierdzą, że jest wiele spraw, które można łatwo uregulować, a które wpłyną na poprawę opłacalności przemyskiego handlu.
- Powinny powstać zielone pasy na granicy dla przedsiębiorców, którzy jeżdżą np. z Przemyśla do Lwowa na rozmowy handlowe, a nic ze sobą nie przewożą. Taki pas powinien się rozpoczynać przed polską granicą a kończyć za ukraińską. Jego wprowadzenie tylko po jednej stronie jest bez sensu - mówi Hryniszyn. Często jest tak, że po polskiej stronie ten pas istnieje, a po ukraińskiej nie. To powoduje, że przedsiębiorcy, przerażeni wielogodzinnym staniem na granicy, rezygnują z organizacji kontraktu. Potrzebne jest także usprawnienie odpraw granicznych. Jest za mało stanowisk kontrolnych. W wyjątkowych sytuacjach Straż Graniczna uruchamia wszystkie stanowiska odpraw. Wtedy kolejka na granicy posuwa się sprawnie. Dlaczego nie stosować takich rozwiązań codziennie?
- Nasza firma bardzo odczuwa kryzys. Jeszcze niedawno mieliśmy przez cały dzień klientów z Ukrainy. Teraz jak przyjedzie dwóch lub trzech, to jesteśmy zadowoleni - twierdzi Marek Grabowski z przemyskiego "Centro Farbu".
- W Przemyślu nie ma przemysłu. Handel to jedyna rozwijająca się dziedzina. Mamy takie położenie, że naszą jedyną szansą jest Ukraina - twierdzi Walc. Dodaje, że niedawno w jego firmie zrealizowano ogromną inwestycję, która pochłonęła 2 mln złotych. Gdyby wcześniej wiedzieli, jaka będzie sytuacja, pewnie by się nie zdecydowali wyłożyć takich pieniędzy. (Nowiny)

* W tym miesiącu miał się rozpocząć proces celników podejrzanych o współudział w wyłudzaniu podatku VAT. Sąd jednak zwrócił prokuraturze akta sprawy, uzasadniając, że nie wszystko zostało dokładnie przez nią sprawdzone. Przypomnijmy... W lipcu 2004 do sądu w Przemyślu trafiła sprawa 17 celników pracujących na przejściach granicznych w Korczowej i Medyce. Zostali oni oskarżeni przez Prokuraturę Okręgową w Przemyślu o współudział w wyłudzeniu podatku VAT. Proceder miał polegać na tym, że podczas przekraczania granicy przez obywateli Ukrainy pokazywali oni celnikom faktury na zakupiony towar. Celnicy nie sprawdzając faktur, zatwierdzali je i na tej podstawie umożliwiali cudzoziemcom wyłudzanie podatku VAT. Kwota wyłudzeń wynosi około 70 tys. zł. Okazało się także, że część tych faktur wystawiona była na fikcyjne osoby narodowości ukraińskiej. Tutaj też pojawił się "haczyk", z którego skorzystali celnicy. Ich obrońcy mają zastrzeżenia do aktu oskarżenia sporządzonego przez prokuraturę. Twierdzą mianowicie, że ta nie sprawdziła dokładnie danych wszystkich obywateli Ukrainy, którzy są w tę sprawę zamieszani i nie przesłuchała ich. Sąd uwzględnił te zastrzeżenia. Dlatego też proces celników, który miał się rozpocząć w tym miesiącu, jeszcze się nie zaczął. Zdaniem prokuratury jest to gra na zwłokę. (Super Nowości)

Jarmark z betonem w tle
* Obskurne, ciężkie betonowe płyty, którymi od wtorku dyrekcja hotelu "Gromada" blokuje niechcianego dzierżawcę przyhotelowego parkingu, staną się nieoczekiwaną "atrakcją" dwudniowego Podkarpackiego Jarmarku Turystycznego. Betony leżą na drodze dojazdowej do parkingu. Dyrekcja hotelu chciała w ten sposób uniemożliwić działalność dotychczasowemu dzierżawcy parkingu.
- Przywieźli i zrzucili te betony bez żadnego ostrzeżenia - mówi Lucjan Pietruch, dzierżawca parkingu. Twierdzi, ze były to działania bezprawne, dlatego złożył w tej sprawie doniesienie do prokuratury. Warszawska dyrekcja "Gromady", twierdzi, że zgodnie z prawem wypowiedziała Pietruchowi umowę, a ten nie chce się teraz usunąć. Jednak wczoraj na budynku hotelowym pojawiły się kartki, że zrzucenie płyt wynika z konieczności remontu drogi dojazdowej. Równocześnie otwarto rezerwową drogę. W sobotę i niedzielę na parkingu odbędzie się Podkarpacki Jarmark Turystyczny. Przyjadą goście z zagranicy. Czy władzom miejskim, współorganizatorom imprezy, nie będzie wstyd?
- Dyrekcja hotelu, właściciel parkingu i współorganizator jarmarku, zapewniła nas, że impreza obędzie się bez przeszkód - twierdzi Witold Wołczyk z Kancelarii Prezydenta Przemyśla. (Nowiny)

* Mieszkańcy ulicy Goszczyńskiego twierdzą, że od paru lat domagają się, od władz miasta remontu nawierzchni jezdni, ale nie ma odzewu. Mieszkańcy ulicy Goszczyńskiego w Przemyślu mówią, że od lat sami dbają o drogę: sprzątają, zamiatają. - Nikt się nią nie interesuje. Jedynie, co udało nam się wywalczyć, to ograniczenie tonażu dla samochodów, które tędy jeżdżą. nic to nie dało, bowiem nikt tego nie przestrzegał - mówią. Witold Wołczyk z Kancelarii Prezydenta Miasta, po rozmowie z dyrektorem Zarządu Dróg Miejskich w Przemyślu - Jackiem Cieleckim, wyjaśnił, że w maju tego roku zostanie rozstrzygnięty przetarg na remont ulicy Goszczyńskiego. - Zostanie wymieniona nawierzchnia jezdni na odcinku ponad 100 metrów, wzmocniona podbudowa i przygotowana pod wykonanie nawierzchni bitumicznej - mówi. - Przypuszczalnie prace będą wykonywane w tym roku i w przyszłym, a jeżeli będą finanse, to po dwóch latach zostanie położona nowa nawierzchnia bitumiczna. W. Wołczyk dodał, że w trakcie remontu ulicy mieszkańcy mogą zgłaszać swoje zastrzeżenia co do studzienek kanalizacyjnych, które znajdują się koło garaży. Jeżeli zajdzie taka potrzeba, to zostaną one poprawione. (Super Nowości)

* Na czwartkowym zebraniu z przedstawicielami Urzędu Miejskiego mieszkańcy ul. Rakoczego, zgodnie z zapowiedzią, sprzeciwili się, aby jej nazwa została zmieniona na Szaszkiewicza. Co z tego wynikło? Mieszkańcy twierdzą, że zgodzą się na zmianę nazwy ulicy, pod warunkiem, że UM pokryje koszty wymiany wszystkich dokumentów. Ich wątpliwości miały zostać wyjaśnione na spotkaniu z delegacją magistratu.
- Urzędnicy miejscy stwierdzili, że za darmo mogą wymienić tylko dowody osobiste. Nas to nie urządza. A co z innymi dokumentami? Najwięcej stracą ci, którzy mają zarejestrowaną działalność gospodarczą. Dlatego sprzeciwiamy się zmianie nazwy ulicy. Nie chcemy, aby się to odbywało naszym kosztem - mówi Tadeusz Waśko, mieszkaniec ul. Rakoczego. Mieszkańcy wyliczyli, że niektórzy na wymianę dokumentów musieliby przeznaczyć nawet 340 złotych. Do tego dochodzi strata czasu związana z czekaniem w kolejkach na wymianę dokumentów.
- To dopiero propozycja. Czekamy na opinię rady osiedlowej. Ostateczną decyzję w tej sprawie, m.in. czy w ogóle skierować taki projekt uchwały, podejmą radni - informuje Witold Wołczyk z Kancelarii Prezydenta Przemyśla. (Nowiny)

* Uczniowie szkół podstawowych i ponadpodstawowych z miasta i okolic wzięli udział w międzyszkolnych Ogólnopolskiego Turnieju Bezpieczeństwa w Ruch Drogowym. Organizatorami turniej byli: SP nr 15 w Przemyślu, KMP w Przemyślu, UM w Przemyślu, Starostwo Powiatowe w Przemyślu, Wojewódzki Ośrodek Ruchu Drogowego w Przemyślu, Kuratorium Oświaty i Polski Związek Motorowy. W zawodach wzięło udział 18 zespołów ze szkół podstawowych i gimnazjalnych z Przemyśla i powiatu przemyskiego. Z każdej szkoły startowały trzy osoby. Uczestnicy zmagań musieli rozwiązać test ze znajomości ruchu drogowego, pokonać rowerowy tor przeszkód. Zwyciężyła SP nr 6, a kolejne miejsca zajęły SP nr 4, SP nr 5, SP nr 8, SP nr 16, SP nr 11 i SP nr 1. Wśród szkół podstawowych z powiatu przemyskiego zwyciężyło Gimnazjum z Żurawicy, po nim były Gimnazjum z Ostrowa, Niendowej i z Kalnikowa. Zwycięskie drużyny będą reprezentować Przemyśl i powiat przemyskie podczas eliminacji wojewódzkich, które odbędą się 14 maja w Jarosławiu. (Super Nowości)

Ocalić od zapomnienia...
* Zachowując pamięć o ofiarach zbrodni ludobójstwa, trzeba też umieć przebaczyć winowajcom. Takie było przesłanie uroczystości z okazji 65 rocznicy zamordowania - z rozkazu najwyższych władz ZSRR - polskich jeńców wojennych z obozów NKWD w Kozielsku, Starobielsku i Ostaszkowie oraz z więzień zachodnich obwodów republik - białoruskiej i ukraińskiej. 24 bm., po mszy św., odprawionej w kościele garnizonowym w Przemyślu, w intencji Polaków pomordowanych w Charkowie, Katyniu i Miednoje oraz innych nieznanych miejscach b. ZSRR, złożono w nawie bocznej kwiaty przed Ścianą Pamięci z kilkudziesięcioma tabliczkami memorialnymi z nazwiskami ofiar zbrodni. Jak co roku, chwile pełne wzruszenia przeżyła m.in. Zofia Rutkowska, córka oficera WP, rozstrzelanego w Katyniu. Niezmordowana liderka przemyskiego koła Stowarzyszenia Rodzin Ofiar Katynia Polski Południowej, podczas centralnych uroczystości z okazji 65 rocznicy zbrodni katyńskiej, została przez prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego odznaczona Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski. - Jestem bardzo szczęśliwa - nie kryje pani Zofia. - To jest wielkie uhonorowanie mojej skromnej osoby. Dopóki żyję, będę czynić,co w mej mocy, aby ocalić od zapomnienia tamtą tragiczną kartę historii i czcić pamięć ofiar tamtej zbrodni. (Nowiny)

Przemyśl na znaczku
* Trzydziestego kwietnia o godzinie 14.30 w Hotelu "gromada" w Przemyślu odbędzie się promocja znaczka pocztowego z widokiem Przemyśla. Został wydany dzięki staraniom Jana Żmudy, dyrektora Rejonowego Urzędu Poczty Polskiej i Roberta Chomy, prezydenta miasta. Znaczek będzie dostępny w nominale 3,50 zł. Z okazji emisji znaczka zostały wydane także okolicznościowe datowniki i koperta z widokiem Przemyśla. Jest to pierwszy w historii znaczek z wizerunkiem naszego miasta. W dniu promocji w hotelu "Gromada" znajdować się będzie stoisko Poczty Polskiej, gdzie będzie można zakupić specjalną edycję kopert i znaczków z Przemyślem. (Życie Podkarpackie)

J A R O S Ł A W

Wpadł dzięki kamerom
* Kilkakrotnie pisaliśmy o tym jak w Jarosławiu wpadali złodzieje, których zarejestrowały kamery monitorujące miasto i niektóre obiekty. Tak wpadł złodziej telefonu, dziewczyna kradnąca w hipermarkecie, czy mężczyzna realizujący wypłatę ze skradzionych kart bankomatowych. Na początku kwietnia policjanci z sekcji kryminalnej Komendy Powiatowej Policji w Jarosławiu zatrzymali 24-letniego mieszkańca tego miasta Marcina D., który spod budynku na ulicy Jana Pawła II skradł rower górski pozostawiony tam przez mieszkańca jednej z podjarosławskich miejscowości. W tym przypadku na nic zdały się tłumaczenia Marcina, że to nie on, gdyż kamera zainstalowana na budynku Telekomunikacji bardzo dokładnie zarejestrowała moment kradzieży i nie było problemu z rozpoznaniem sprawcy. Niestety, nie udało się odzyskać roweru, który złodziej zdążył już sprzedać. (Życie Podkarpackie)

* Już niedługo rozpocznie się wytyczanie trasy pod budowę obwodnicy dla miasta. To najbardziej oczekiwana przez mieszkańców inwestycja. Obwodnica będzie przebiegać północną stroną miasta. Są szanse, że prace rozpoczną się w 2007 roku i zakończą w 2008. Jako ostateczne podawane są daty 2010 - 2013. Wybrano najdłuższy wariant trasy. Jednak dzięki modyfikacjom pierwotnych planów udało się o połowę zmniejszyć planowane koszty. Zamiast dwóch jezdni, będzie jedna, estakady zostaną zastąpione ziemnymi nasypami. Z wyliczeń wynika, że przejedzie nią średnio 20 tys. samochodów na dobę. - Gdy geodeci będą chodzili po ogródkach, pojawi się sporo emocji - przewiduje Władysław Kowal, dyrektor rzeszowskiego oddziału Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad. - Liczymy jednak na zrozumienie. Domy i działki będziemy wykupywać od mieszkańców po godziwych cenach - zapewnia. (Nowiny)

Nie zlikwidują zakładu
* LU Polska, czyli byłe Zakłady Przemysłu Cukierniczego "San" w Jarosławiu nie będą likwidowane. Nie będzie też zwolnień, a do produkcji zostaną wprowadzone nowe asortymenty. Taką informację przekazał sekretarz generalny Grupy Danone Philippe-Loic JACOB posłowi Europarlamentu Filipowi Adwentowi. Przypomnijmy, że w lipcu 2003 roku zarząd LU Polska podjął decyzję o całkowitej likwidacji jarosławskiego zakładu. Z 463 pracowników w fabryce pozostało zaledwie 160. Przez ten okres zarząd LU zapewniał, że szuka inwestora, który kupiłby zamykany zakład. Niestety, mimo zapewnień nie udało im się tego uczynić. Wprawdzie w marcu ubiegłego roku w jarosławski zakład chciał zainwestować Lider Artur, przedsiębiorca spod Warszawy, ale do podpisania umowy nie doszło. Pracownicy sami więc wzięli sprawy zakładu w swoje ręce i założyli spółkę pracowniczą. Francuzi zgodzili się na produkcję i dystrybucję asortymentu pod marką "San" oraz na wykorzystanie budynków zakładu i środków produkcji, jednak później przesunęli termin likwidacji zakładu. A kilka dni temu zapadła decyzja o wycofaniu się z całkowitej likwidacji jarosławskiej firmy. Filip Adwent, który podjął się rozmów z francuskim właścicielem, twierdzi, że jest to bardzo ważna decyzja dla Jarosławia, gdzie sytuacja na rynku pracy jest coraz gorsza. (Życie Podkarpackie)

P R Z E W O R S K

* Rada Powiatu Przeworskiego nie przyjęła we wtorek (26 bm.) uchwały o nieudzieleniu absolutorium staroście Zbigniewowi Mierzwie i zarządowi powiatu. O nieudzielanie absolutorium wnioskowała komisja rewizyjna pomimo pozytywnej opinii Regionalnej Izby Obrachunkowej. Ponieważ głosowanie zakończyło się wynikiem: dziesięć głosów "za", dziesięć "przeciw" uchwała nie została przyjęta. Nie oznacza to jednak, że automatycznie staroście i zarządowi absolutorium zostało udzielone. Przed samą sesją odbyło się spotkanie pracowników starostwa z radnymi. Dotyczyło ono nieuchwalenia budżetu i związanych z tym ewentualnych cięć .Pracownicy obawiają ograniczenia liczby etatów w jednostkach podległych starostwu i dezorganizacji pracy z tym związanej. - Dzisiejsze spotkanie dopełniło tego, co wisiało w powietrzu. Ustaliliśmy budżet bez deficytów, pierwszy raz w historii powiatu przeworskiego. To oznaczało, że potężnymi wyrzeczeniami będziemy odrabiać to, co przez tyle lat się nawarstwiało. Tu nie chodzi o Zbyszka Mierzwę, o zarząd czy o pracowników. Tu chodzi o ludzi i służebną rolę starostwa. Dzisiaj postawiliśmy tych ludzi w sytuacji "nikomu niepotrzebni" - mówił Z. Mierzwa. Podkreślił, że to jedenastu opozycyjnych radnych ponosi odpowiedzialność za nieuchwalenie budżetu. - To wysoce nieodpowiedzialne, ale zrobię wszystko żebyśmy nie byli grabarzami tego starostwa - dodał. Jako jedyny opozycyjny radny głos zabrał radny Wojciech Winter. Zapewnił, że opozycja także będzie starała się robić wszystko, by nie krzywdzić pracowników.
- Mam nadzieję, ze radni zechcą się spotkać z przedstawicielami pracowników starostwa jeszcze przed majowym weekendem - powiedział po spotkaniu Maciej Lipski, naczelnik Wydziału Geodezji, Ochrony Środowiska i Architektoniczno - Budowlanego Starostwa Powiatowego w Przeworsku, który w imieniu pracowników zaprosił radnych na spotkanie. - Przykre to, że nie padły dziś żadne konkrety ze strony radnych. (Super Nowości)

Kolejka rozpoczyna sezon
* W najbliższą sobotę kolejny sezon turystyczny rozpocznie zabytkowa, 101-letnia kolejka wąskotorowa, kurująca na trasie z Przeworska do Dynowa. Od 28 maja ciuchcia będzie jeździć regularnie w soboty i niedziele, aż do 28 sierpnia. We wrześniu tylko kursy niedzielne.
- Nie zmieniamy cen biletów. Największymi atrakcjami na trasie są skanseny w Dynowie oraz Bachórzu. Ten ostatni połączony z karczmą "Pod Semaforem". Tam każdy odjazd pociągu jest sygnalizowany dźwiękiem dzwonu - mówi Władysław Żelazny, pełnomocnik Stowarzyszenia Przewoźników Lokalnych z Kalisza, które administruje kolejką. (Nowiny)

R E G I O N

* 2 maja mija termin rejestracji spreparowanych zwierząt chronionych, ich skór lub czaszek. Potem policja może skontrolować osobę, która nie zastosowała się do przepisów i ukarać grzywną. Wszystko po to, by zapobiec nielegalnemu handlowi i kłusownictwu. Obowiązek rejestracji nałożyła ustawa o ochronie przyrody z kwietnia 2004 r. Każdy posiadacz wypchanego chronionego ptaka, skóry z rysia czy czaszki wilka musi najpóźniej do 2 maja złożyć w Urzędzie Wojewódzkim wniosek o zezwolenie na przetrzymywanie takich eksponatów. Podania można kierować także do Zespołów Parków Krajobrazowych w Krośnie i Przemyślu.
- Do tej pory wpłynęło do nas 35 wniosków - imówi Robert Nowakowski z Wydziału Środowiska i Rolnictwa PUW w Rzeszowie. Nikt nie wie, ile osób w regionie przetrzymuje w domach trofea chronionych zwierząt i nikt nie jest w stanie tego sprawdzić. Łatwiej jest z muzeami, szkołami czy nadleśnictwami. - Przekazaliśmy już urzędnikom pełną listę naszych eksponatów - mówi Wojciech Wyrozumski, dyrektor Zespołu Szkół Leśnych w Lesku. Wnioski o rejestrację wpływają także od myśliwych. - Postanowiliśmy, że nasz wniosek będzie zbiorowy, żeby nikt nie musiał osobiście jeździć do Rzeszowa - tłumaczy Stanisław Kaczmaryk, prezes KŁ "Ryś" w Ustrzykach Dolnych. Nie trzeba rejestrować eksponatów zwierząt pochodzących z hodowli lub wymarłych oraz takich, które nie występują w Polsce. - Jeśli ktoś posiada skórę lwa, nie musi prosić nas o wydanie pozwolenia - wyjaśnia Robert Nowakowski. (Nowiny)

* Podkarpacki Urząd Marszałkowski w 2005 r. nie zawarł stosownej umowy na przewozy pasażerskie z PKP Przewozami Regionalnymi - informuje o powodach takiej decyzji zarząd spółki. Jak podaje Łukasz Kurpiewski, rzecznik PKP Przewozów Regionalnych: - Dotychczasowe negocjacje z Urzędem Marszałkowskim w Rzeszowie nie doprowadziły do rozwiązania problemu. Urząd zaproponował spółce, że może podpisać umowę, ale od 1 czerwca. Nie wspomniał natomiast, kto zapłaci za przewozy pasażerskie, które realizowaliśmy od początku roku do czerwca. Na konto spółki nie wpłynęły żadne pieniądze. - Całkowity brak pieniędzy, zaległości płatnicze, niezrealizowanie zobowiązań wobec wszystkich wierzycieli, wymuszają na nas podjęcie tak drastycznej decyzji. Mając świadomość dolegliwości, jakie możemy spowodować, przepraszamy podróżnych. Zapewniamy, że gdy tylko sytuacja ulegnie poprawie, natychmiast wznowimy działalność w województwie - dodaje rzecznik. Co na to urząd marszałkowski? - 30 grudnia wysłaliśmy do PKP projekt umowy. Do marca nie uzyskaliśmy odpowiedzi. W marcu Przewozy Regionalne przysłały do urzędu nową umowę, w której zaproponowano podpisanie umowy, ale na trzy lata. Takiej propozycji nie mogliśmy przyjąć. Na ten rok mamy w budżecie za przewozy kolejowe zarezerwowane 17, 5 mln zł i tej kwoty nie możemy przekroczyć. Proponowaną umowę odesłaliśmy i powróciliśmy do pierwotnej, do której wprowadziliśmy zmiany. Jest jednak problem. Została powołana nowa spółka Mazowieckie Przewozy Regionalne. A więc na rynku w kraju istnieje już nie tylko PKP. W takim razie jesteśmy zobowiązani do ogłoszenia przetargu na przewozy regionalne w naszym województwie. Aby tego nie robić, poprosiliśmy prezesa Urzędu Zamówień Publicznych o zwolnienie z tego obowiązku i wybranie kontrahenta z wolnej ręki. Prezes UZP na odpowiedź ma jeszcze dwa tygodnie. Mamy nadzieję, że odpowiedź nadejdzie na początku maja, porozumiemy się z PKP i nie dojdzie do tak drastycznej sytuacji, jak wstrzymanie ruchu pociągów - informuje Aleksandra Zioło, rzecznik marszałka Podkarpacia. (Gazeta Wyborcza)

Czyżby strajk pocztowców?
* Jeśli szefostwo Poczty Polskiej nie podpisze pakietu gwarancji socjalnych, pracę straci tysiące pocztowców. W samym Rejonowym Urzędzie Poczty w Przemyślu pracę może stracić około 600 osób (na ponad 900 zatrudnionych). Związkowcy protestują, grożąc strajkiem generalnym! Plany restrukturyzacyjne Poczty Polskiej są gotowe. Związkowcy jednak narzekają na brak konsultacji. - Nikt nie konsultował ich ze zwykłymi pracownikami. Nam cały czas się wydawało, że opracowana strategia ma na celu poprawę efektywności, zarządzania czy gospodarowania. Wiemy, że to wiąże się także ze zmianami personalnymi - wyjaśnia Kazimierz Szołek, przewodniczący Niezależnego Samorządowego Związku Zawodowego Pracowników Poczty Polskiej RUP w Pzrzemyślu i wiceprzewodniczący komisji krajowej tegoż. - Tymczasem nikt nam o niczym nie mówił. Zgadzamy się na zmiany, ale chcielibyśmy wiedzieć, co to są za zmiany i żeby były gwarancje zatrudnienia w tworzonych na poczcie spółkach. Wprawdzie władze przystąpiły do jakichś tam negocjacji, ale pierwszą rzeczą, o której dowiedzieliśmy się, jest fakt planowanych zwolnień. Według słów szefostwa Poczty Polskiej "uwolnionych ma zostać od 28 do 30 tysięcy osób". Na Podkarpaciu pozostałoby w pracy około 30 procent z dotychczasowych pracowników. W żadnym europejskim kraju takie rzeczy się nie dzieją - twierdzi Szołek. (Życie Podkarpackie)

* W czwartek ok. godz. 11. policjanci zatrzymali prof. Antoniego Jarosza i doprowadzili go do komisariatu. Prawie dwie godziny trwało odczytanie zarzutów i przesłuchanie rektora. Potem Jarosz w bardzo dobrej kondycji, ale w "erce" na sygnale, pilotowanej przez radiowozy dotarł na badania do rzeszowskiego szpitala MSWiA. Od prawie roku Prokuratura Rejonowa w Przeworsku próbowała postawić rektorowi Jaroszowi zarzuty przywłaszczenia 230 tys. zł oraz kierowania gróźb karalnych pod adresem Ewy Kłak-Zarzeckiej, dziennikarki "Życia Podkarpackiego". Ciągle zwlekała, bo profesor przedstawiał zwolnienia lekarskie, z których wynikało, jak bardzo jest chory. Kłopoty ze zdrowiem nie przeszkadzały mu w tym czasie normalnie pracować, nawet występować w Telewizji Trwam i Radiu Maryja. Od kilku tygodni rektor nawet nie ukrywał, że czuje się bezkarny. W prokuraturze przedstawiał zwolnienia lekarskie od medyków, którzy nie mieli uprawnień, by usprawiedliwiać jego nieobecności w prokuraturze.
- Tydzień temu w piątek otrzymaliśmy nakaz o jego zatrzymaniu - mówi Janusz Dymek, zastępca komendanta powiatowego policji w Jarosławiu. W czwartek ok godz. 11. pan Jarosz został zatrzymany na rogatkach miasta. Rektor PWSZ nie zachowywał się agresywnie, używał za to słów niecenzuralnych i groził policjantom. W komendzie zostały mu postawione zarzuty, potem odpowiadał na pytania. Profesorowi cały czas towarzyszył lekarz z oddziału kardiologicznego jarosławskiego szpitala. W gotowości była też "erka". Jednak ani lekarz, ani karetka nie były potrzebne. Rektor w trakcie śledztwa czuł się dobrze. Po prawie dwóch godzinach został przewieziony do szpitala MSWiA w Rzeszowie. Tak zdecydowała prokuratura, która chce mieć także opinię ekspertów z Poradni Zdrowia Psychicznego. To była chyba najkrótsza podróż prof. Jarosza na trasie Rzeszów-Jarosław. Karetka eskortowana przez policyjny radiowóz jechała na sygnale. W tym czasie, lekarz na prośbę Jarosza udzielił mu pomocy, ale jego życie i zdrowie nie były zagrożone. Przed godz. 14. rektor był już badany przez 4 specjalistów ze szpitala MSWiA. Te trwały prawie 2 godziny, potem Jarosz został zwolniony i odjechał prywatnym samochodem. Jego wizytę w Poradni Zdrowia Psychicznego pacjenci i lekarze zapamiętają na długo. Prof. Jarosz nie ukrywał, jak złości i do jakiej furii doprowadziło go policyjne zatrzymanie i badania lekarskie. (Nowiny)

* Po kontroli sieci sklepów "Biedronka" przyszedł czas na inne supermarkety. Okazało się, że w nich również wykryto różne nieprawidłowości. Tegoroczne kontrole w sklepach wielkopowierzchniowych wykazały szereg nieprawidłowości. Należą do nich m. in.: niewypłacanie pracownikom pieniędzy za godziny nadliczbowe, nieudzielanie urlopów wypoczynkowych, nierzetelna ewidencja czasu pracy. Najwięcej kontroli było w sieci sklepów Leader Price, gdzie wykryto łamanie przepisów o pięciodniowym tygodniu pracy. Jak zapowiada Inspekcja Pracy - to nie koniec kontroli, będą następne. (Życie Podkarpackie)

Kronika kryminalna

Chciał zabić noworodka!
* Policjanci zatrzymali Tomasza K. (33 l.). Mężczyzna brutalnie pobił 6-dniowego noworodka. Dziecko ma pękniętą kość czaszki. Pobity chłopczyk przebywa w przemyskim szpitalu. Jego matka Joanna K. (30 l.) nie odstępuje maleństwa. Czuwa przy nim dzień i noc. Tuli, całuje.
- Dobrze, że żyje - mówi zapłakana kobieta. - Będzie zdrowy. Dramatyczne sceny rozegrały się w domu małżeństwa K. w podprzemyskich Wyszatycach. W poniedziałkowy wieczór Tomasz K. wrócił pijany. Szukał pretekstu do kłótni. Chwycił siekierę, uderzał nią po ścianach, wybijał szyby w oknach. Odgrażał się, że zabije leżącego w łóżeczku 6-dniowego noworodka - najmłodsze z czwórki dzieci.
- Bo to nie mój syn - tłumaczył wczoraj przesłuchującym go policjantom. Na nic zdały się prośby domowników, żeby się uspokoił. Mężczyzna był coraz bardziej agresywny. Odpychał przerażoną żonę, która własnym ciałem zagradzała mu dostęp do płaczącego malucha. W końcu "tatuś" dopiął swego. Uderzył pięścią w głowę bezbronnego dziecka. Krucha czaszka maleństwa pękła w dwóch miejscach. Wystąpił krwiak. Matka natychmiast pojechała do szpitala. Ojciec uciekł.
- Życie dziecka było zagrożone - przyznaje lek. med. Stanisław Marczakiewicz, ordynator Oddziału Chirurgii Dziecięcej Szpitala Wojewódzkiego w Przemyślu. - Najcięższe chwile już za nim. Czuje się lepiej. Sprawca pobicia ukrywał się w zaroślach nad Sanem. Wczoraj o świcie wrócił do domu i wpadł w policyjną zasadzkę. Dzisiaj stanie przed prokuratorem. Niewykluczone, że zostanie mu postawiony zarzut usiłowania zabójstwa. Grozi mu od 3 lat do dożywocia.

* Na polsko-ukraińskim przejściu granicznym w Krościenku zatrzymano celnika z tamtejszego oddziału celnego. Podejrzewany jest o to, że zezwolił na nielegalny przywóz do Polski ok. 700 kartonów papierosów. Kontrabandę przewozili w swych samochodach dwaj Polacy. - Już wcześniej otrzymywaliśmy sygnały, że celnik jest nieuczciwy. Został więc poddany stałej obserwacji - powiedziała Małgorzata Eisenberger-Blacharska, rzeczniczka Izby Celnej w Przemyślu. Dodała, że zachodzi uzasadnione podejrzenie o przyjęcie przez celnika korzyści majątkowej w zamian za "przymknięcie oka" na nielegalny przywóz papierosów z Ukrainy do Polski. Zatrzymania dokonali celnicy wspólnie z funkcjonariuszami Bieszczadzkiego Oddziału Straży Granicznej. O podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez celnika powiadomiono Prokuraturę Rejonową w Ustrzykach Dolnych. - Zatrzymany funkcjonariusz zostanie w trybie natychmiastowym zwolniony ze służby - dodała rzecznik. (PAP)

* Ponad 3 tysiące paczek papierosów bez polskiej akcyzy znaleźli policjanci w fordzie fiesta kierowanym przez 50-letniego mieszkańca Bytomia. W minioną niedzielę mężczyzna został zatrzymany do rutynowej kontroli.

* Szampony, pianki do golenia, pasty do mycia zębów oraz inne towary ukradł nieznany sprawca, który 25 bm. włamał się do kiosku przy ulicy Wróblewskiego w Przemyślu.

Reklama