Archiwum aktualności

Archiwalne wydanie tygodniowe: 18.04-24.04.2005 r.

Przemyśl

Nowi pogranicznicy...
* 68 nowych funkcjonariuszy rozpoczęło służbę na zewnętrznym odcinku granicy Unii Europejskiej chronionym przez Bieszczadzki Oddział Straży Granicznej. To ciężka służba - mówi mł. chor. Agnieszka Krawczyk, absolwentka Wyższej Szkoły Pedagogicznej w Kielcach. Dopiero za drugim podejściem dostała się do Bieszczadzkiego Oddziału Straży Granicznej. W lipcu ub. roku pomyślnie przeszła gęste sito rekrutacji. Ostatnio wspólnie z koleżankami i kolegami ukończyła 8-miesięczny kurs w Centrum Szkolenia Straży Granicznej w Kętrzynie.
- Wiem, że nie mogę liczyć na taryfę ulgową - dodaje uśmiechnięta pani Agnieszka, która świetnie prezentuje się w mundurze. - Ale wierzę, że podołam obowiązkom. Funkcjonariusze, którzy we wtorek rozpoczęli służbę w strażnicach i polsko-ukraińskich przejściach granicznych dostaną na rękę od 1300 do 1500 zł miesięcznie.
- Pamiętajcie! - przestrzegał "nowych" gen. bryg. Henryk Majchrzak, komendant BOSG. - Nie będzie tolerancji dla kłamstw, niekompetencji, wykroczeń i przestępstw. Te ostatnie, niestety, zdarzały się w oddziale. W tym roku Bieszczadzki Oddział Straży Granicznej planuje jeszcze przyjąć około 120 osób. Kandydatów do służby w tej formacji czeka dwustopniowa rekrutacja (w Przemyślu i Kętrzynie). Preferowani są absolwenci wyższych uczelni, znający, co najmniej jeden język obcy, posiadający predyspozycje fizyczne i psychiczne. W 2004 roku o pracę w BOSG ubiegało się 3000 osób; przyjęto - 200. (Nowiny)

* Nauczyciele i uczniowie będą "monitorowani" przez System Informacji Oświatowej. Można będzie się dowiedzieć m. in. ilu nauczycieli pracuje w danej szkole, ile zarabiają, jaki mają staż pracy i wykształcenie. System Informacji Oświatowej są to bazy danych, które prowadzone będą w formie elektronicznej przez wszystkie szkoły i placówki oświatowe nadzorowane przez miasto, a także inne podmioty czy instytucje, które zatrudniają nauczycieli, czy prowadzą obsługę finansowo - księgową szkół i placówek oświatowych. Według Rafała Porady z Kancelarii Prezydenta Miasta Przemyśla System Informacji Oświatowej obejmuje bazy danych szkół i jednostek oświatowych. Mają one za zadanie dwukrotnie w ciągu roku przekazywać odpowiednie informacje w formie pisemnej i elektronicznej do samorządu. Samorząd opracowuje je i przekazuje do odpowiedniego kuratora oświaty. - W tworzonym systemie znajdą się informacje o szkole np. o powierzchni gruntów i obiektów budowlanych, liczbie i rodzaju pomieszczeń szkolnych, wyposażeniu i kosztach funkcjonowania placówki - informuje Rafał Porada. - Ponadto będą także informacje o uczniach, słuchaczach i wychowankach, mówiące o np. ich liczbie na początek i na koniec roku szkolnego, ale także dane personalne nauczycieli, ich stopniu wykształcenia i specjalizacji, wysokości wynagrodzenia, stażu pracy. System Informacji Oświatowej to także dane o spełnianiu tzw. obowiązku nauki. Tworzony SIO zastąpi dotychczasową działalność sprawozdawczą GUS i MENiS. Na terenie miasta systemem objętych będzie ponad 80 placówek oświatowych. (Super Nowości)

Odcięci od prądu...
* Od dwóch tygodni kilkuset kupców z bazaru przy ul. Sportowej nie ma prądu. Są oburzeni. W tym czasie wyraźnie spadły ich obroty. Administrator targowiska, który odciął elektryczność, twierdzi, że zrobił to ze względów bezpieczeństwa. Przy słonecznej pogodzie jest w miarę jasno. Ale gdy się zachmurzy, to w ogóle nie można handlować. Klienci nie mają możliwości pooglądania towaru, nie mogą skorzystać z przymierzalni - mówi Urszula Żywczak, właścicielka stoiska z ubraniami. Korytarze pomiędzy budami są zaciemnione, z powodu daszków chroniących od deszczu. Według administratora targowiska, czyli klubu sportowego Polonia, instalacja musiała zostać odcięta, bo jej używanie zagrażało bezpieczeństwu. Kupcy twierdzą jednak, że prawdziwą przyczyną odłączenia prądu jest chęć zarobienia przez klub dodatkowych pieniędzy na ponownym podłączeniu.
- Osoby handlujące butami musiały się szybko zgodzić na nowe podłączenie, bo oni zaczynają jeszcze przed świtem. Inni na razie czekają - twierdzi Mirosław Majkowski, dzierżawca stoiska. Z ponownego podłączenia prądu skorzystało ok. 30 proc. z prawie 500 handlujących. Kupcy opowiadają, że już od dłuższego czasu były problemy z siecią elektryczną. Była przeciążona z powodu zbyt wielu podłączonych do niej stoisk. Pomimo tego, administrator godził się na kolejne podłączenia.
- Sieć miała już 5 lat. Przewody leżały na zewnątrz w czasie deszczu, na śniegu. Wymiana była konieczna. Każdy, kto chce, może się podłączyć. My nic na tym nie zarabiamy. Handlujący musi we własnym zakresie opłacić tylko elektryka - mówi Rafał Siwarga, kierownik targowiska. (Nowiny)

Wraca Okręgowy!
* Od 1 maja nie jeździmy procesować się do Krosna. Decyzję w sprawie przywrócenia sądu okręgowego podjął minister sprawiedliwości Andrzej Kalwas. Starania w tej sprawie prowadziły różne środowiska miasta przez 7 lat, tj. od momentu likwidacji sądu okręgowego w 1998 roku. W Przemyślu działał wprawdzie w tym okresie ośrodek zamiejscowy sądu okręgowego, ale w wielu sprawach mieszkańcy miasta i tak musieli jeździć do Krosna. Marek Byliński, kierownik przemyskiego ośrodka zamiejscowego i jednocześnie wiceprezes Sądu Okręgowego w Krośnie, potwierdza: - Tak, jest takie rozporządzenie ministra sprawiedliwości. Decyzja zapadła 13 kwietnia, a sąd okręgowy w Przemyślu powołuje się z dniem 1 maja bieżącego roku. (Życie Podkarpackie)

* Jan Draus, rektor Państwowej Wyższej Szkoły Zawodowej, jest zszokowany. Oburza go protest środowisk kombatanckich, które zaciekle protestują przeciwko przekształceniu uczelni w Państwową Wyższą Szkołę Wschodnioeuropejską. Przemyscy kombatanci wiedzą swoje. Są przekonani, że Państwowa Wyższa Szkoła Wschodnioeuropejska, mająca powstać na bazie obecnej PWSZ, będzie wychowywać studentów w fałszu historycznym. Dodatkowo - jak twierdzą - z niezrozumiałych dla nich względów uczelnia wesprze odbudowę środowisk mniejszościowych na Podkarpaciu. Główne zagrożenie kombatanci upatrują zwłaszcza w młodzieży ukraińskiej, której kilkudziesięcioosobowa grupa ma otrzymać szansę studiowania w Państwowej Wyższej Szkole Wschodnioeuropejskiej.
- Jestem przekonany, że nie stać nas na utrzymywanie zagranicznych studentów - przekonuje Stanisław Kolaszko. - Lepiej wspierać swoją młodzież. Dezaprobaty dla nowej uczelni nie ukrywa również Franciszek Korab, przewodniczący przemyskiego oddziału Związku Sybiraków. - Z jakich względów mamy sprzyjać ukraińskim studentom? - pyta Korab. - Przecież ukraiński rząd nie jest tak przyjaźnie nastawiony do Polaków. Argumenty kombatantów przerażają rektora Jana Drausa. Jego zdaniem już najwyższy czas skończyć z konfliktami. - Państwowa Wyższa Szkoła Wschodnioeuropejska to szansa dla Przemyśla - uważa rektor Draus. - Ma być otwarta na wschód i zachód. Nauka nie zna granic. Ja też studiowałem w Paryżu z kolegami z innych krajów i nikt nie robił z tego problemów. Wtóruje mu Jan Musiał, kanclerz PWSZ, przekonany o tym, że wspólne studiowanie młodych Polaków i Ukraińców to najlepsze lekarstwo na fobie narodowościowe. - Niektóre pytania i wątpliwości kombatantów są tendencyjne oraz prowokacyjne - twierdzi Musiał. - Tymczasem otwarcie się na Ukrainę leży w polskiej racji stanu. Powstaniu Państwowej Wyższej Szkoły Wschodnioeuropejskiej sprzyjają władze Przemyśla. Decyzja o jej powołaniu należy do ministra edukacji narodowej. (Nowiny)

* W ubiegły czwartek ( 14 bm.) na wzgórzu zamkowym miało się odbyć pojednanie kibiców Polonii i Czuwaju. Prawie się odbyło, tyle że w gronie samych "poloniarzy". Wokół zamkowej altanki grupa na oko trzydziestu chłopaków w przedziale wiekowym 15-18. Naprzeciwko prezydent miasta, kilku urzędników, prezesi obu klubów, działacze sportowi w liczbie równej zebranym kibicom. Tamci w sportowych bluzach i szalikach, ci - w garniturach, z mikrofonami w ręku. Zaczyna naczelnik wydziału edukacji Piotr Idzikowski, przywołując pamięć Papieża i spontaniczny odruch obu zwaśnionych stron: wspólne zdjęcie w pierwszych dniach żałoby. Chłopaki milczą. Po szalikach widać, że to kibice Polonii. Czuwaj reprezentuje tylko prezes klubu i jednocześnie wiceprezydent Ryszard Lewandowski (z klubowymi działaczami, ale tych trudno zaliczyć do tych kibiców, o których chodziło). Prezydent Robert Choma, widząc, że pojednanie będzie raczej połowiczne, zapowiada, że będzie ponawiał próby do skutku. Chwali też "poloniarzy", że w ogóle przyszli: - To pierwszy krok. To znaczy, że przynajmniej chcecie... Naczelnik Idzikowski zachęca młodych do rozmowy, ale - poza symbolicznym wręczeniem klubowego szalika Robertowi Chomie - kibice Polonii nie skorzy są do wynurzeń. Zresztą, z kim tu rozmawiać, skoro Czuwaju nie ma? Wiceprezydent Lewandowski tłumaczy się trochę za swoich: - Przykro mi, że tak się stało, ale jesteście przecież z nimi w kontakcie, macie internet. Spróbujcie się z nimi dogadać. Wiem, że mamy kibiców i pseudokibiców. Ale może tych pierwszych będzie więcej... Jerzy Miśkiewicz, prezes Polonii, zapowiada, że po uzyskaniu akceptacji kurii, władze klubu chciałyby nadać stadionowi imię Jana Pawła II. Tłumaczy jak bardzo takie imię zobowiązuje. Młodzi ciągle nie chcą rozmawiać. Wysłuchują jednak prezesów i urzędników do końca. Już po zakończeniu spotkania rodzi się pomysł, żeby kolejne - o ile do niego dojdzie - odbyło się już bez panów w garniturach. Oficjalnie nie wiadomo, dlaczego kibice Czuwaju nie przyszli, ale niektórzy z działaczy przebąkują: - Mówili, że nikt nie będzie nimi rządził... Więc może rzeczywiście trzeba im zorganizować spotkanie bez świadków, krawatów i mikrofonów. Nawet jeśli sobie trochę pokrzyczą, to chyba w końcu dojdą do jakiegoś porozumienia... (Życie Podkarpackie)

Amerykańskie odwiedziny...
* W ubiegły poniedziałek (18 bm.) ambasador USA Victor H. Ashe wraz z kilkoma innymi dyplomatami odwiedził Przemyśl. Z prezydentem rozmawiali o współpracy gospodarczej, kulturalnej i naukowej. Poprzedni ambasador USA gościł w Przemyślu ponad dwa lata temu. Wtedy również nawiązywano kontakty pod przyszłą współpracę. Stąd pytanie do gości i gospodarzy o konkretne efekty amerykańsko-polskiej współpracy, odczuwalne na gruncie przemyskim. Prezydent Robert Choma: - Wymieniliśmy doświadczenia samorządowe, nasz gość był w przeszłości czterokrotnie prezydentem miasta, więc wiedzę ma ogromną. Łatwiej się rozmawiało. Duże zainteresowanie gości wzbudziła nasza współpraca z Ukrainą, w tym nasze wspólne przedsięwzięcia z Instytutem Mosty na Wschód. Jeśli Amerykanie dotarli na Marsa, to sądzę, że mimo odległości między Przemyślem a Stanami i ta misja może się udać, dając konkretne efekty. Na razie jednak zbieramy dane na jakich płaszczyznach byłyby one najbardziej namacalne. Ambasador Victor H. Ashe: - Podróżując po Polsce i poznając ją, lepiej mogę wypełniać swoje obowiązki, niż siedząc w Warszawie. Jestem tu pierwszy raz. Z pierwszych wizyt zwykle wynika większe zrozumienie dla spraw lokalnych. Wiem, że amerykański biznes jest tu już obecny, ale wiem też, że jest tym terenem w dalszym ciągu zainteresowany. Być może uda się to zainteresowanie przełożyć na konkretne dalsze inwestycje. Poza pełną informacją gospodarczą i folderami, w prezencie od władz miasta ambasador otrzymał akwarelę Marka Mikruta z widokiem Przemyśla (ma zawisnąć w ambasadzie) i fajkę (która ma utrwalić pokój między Polską i Stanami), a gość obdarował gospodarza albumem fotograficznym National Geographic. (Życie Podkarpackie)

Kto im zwróci za wymianę dokumentów?
* Kto pokryje koszty wymiany dowodów osobistych, praw jazdy i innych dokumentów - pytają oburzeni lokatorzy kamienic przy ul. Rakoczego. Ul. Rakoczego ma się nazywać ul. Szaszkiewicza. Byłby to powrót do przedwojennej nazwy. Po II wojnie światowej Szaszkiewicza zmieniono na Glinianą. Po 30 latach przemianowano ją na Rakoczego.
- Nie chodzi nam o patrona, lecz o koszty związane ze zmianą nazwy ulicy. Mam na myśli wymianę dowodów osobistych, dowodów rejestracyjnych samochodów i wiele innych ważnych dokumentów, na których jest nazwa ulicy - mówi Tadeusz Waśko, przedstawiciel mieszkańców. W piątek złożył w tej sprawie pismo do prezydenta Przemyśla. Pod listem jest 50 podpisów mieszkańców. Napisali, że zgodzą się na zmianę nazwy ulicy, lecz dopiero po zapewnieniu, że to miasto poniesie koszty wymiany dokumentów.
- Niektóre z osób już wymieniły dowody osobiste na nowe. Nie dość, że ponieśliśmy spore koszty, to jeszcze musieliśmy stać w ogromnych kolejkach. I teraz wszystko będziemy powtarzać - mówi mieszkaniec.
- Zmiana nazwy ulicy Rakoczego nie jest jeszcze przesądzona. Dopiero się to tego przymierzamy. Gdyby tak się stało, to prawdopodobnie miasto zapłaci za wymianę dowodów osobistych, choć ta sprawa jest jeszcze otwarta - wyjaśnia Witold Wołczyk z Kancelarii Prezydenta Przemyśla. 20 kwietnia ma się odbyć spotkanie z mieszkańcami ul. Rakoczego, na którym mają oni wyrazić swoje zdanie co do zmiany nazwy ulicy. (Nowiny)

J A R O S Ł A W

Dializy na miejscu...
* Po latach starań w mieście ruszyła najnowocześniejsza na Podkarpaciu stacja dializ należąca do szwedzkiej firmy GAMBRO Healthcare. Chorzy mają zapewnione komfortowe warunki leczenia. Marek Koralewicz (45 l.) z Radymna do tej pory na dializy jeździł do Szpitala Wojewódzkiego w Przemyślu. Bywał tam trzy razy w tygodniu. Nie miał wpływu na to, na której zmianie był dializowany. - Czasami wracałem do domu w południe, innym razem po południu, a niekiedy nocą - mówi pan Marek. - To było bardzo uciążliwe i wyczerpujące. Od dwóch tygodni nie tylko on, ale ponad 20 innych chorych korzysta z nowo otwartej stacji dializ w Jarosławiu. Dojeżdżają tutaj z powiatu jarosławskiego i przeworskiego.
- Mamy komfortowe warunki leczenia - przekonuje pacjentka Anna Solarz z Grzęski. - Ale najważniejsze jest to, że dojazdy na dializy pochłaniają mniej czasu niż przedtem. Jarosławska stacja dializ (jedna z ok. 600, które GAMBRO Healthcare posiada na całym świecie) ma podpisaną umowę z Narodowym Funduszem Zdrowia. Oprócz dializ chorzy mają zapewnione bezpłatne konsultacje lekarskie, niezbędne badania, również te specjalistyczne pod kątem przeszczepu nerki.
- Dysponujemy najnowocześniejszą aparaturą - zapewnia lek. med. Waldemar Dżugan, nefrolog, kierownik stacji dializ. - Dzięki niej zapewniamy pacjentom bezpieczne dializy. Placówka zatrudnia 10 osób. Niebawem powiększy personel, a wraz z nim zwiększy ilość przyjmowanych pacjentów. Stacja samodzielnie uzdatniania wodę wykorzystywaną do dializ, posiada 18 stanowisk do dializoterapii, w tym 1 do tzw. ostrej dializy wykonywanej w stanach bezpośredniego zagrożenia życia. (Nowiny)

 

P R Z E W O R S K

Nietykalny?!
* Biegła powołana przez prokuraturę… wystawiła wcześniej prof. Antoniemu Jaroszowi zwolnienie, dzięki któremu unikał przesłuchań. Do dziś prokuratura nie robi nic, mimo, że powinna go doprowadzić siłą. Jarosz jest podejrzany o przekroczenie uprawnień, przywłaszczenie 230 tys. zł i kierowanie gróźb karalnych pod adresem Ewy Kłak-Zarzeckiej, dziennikarki "Życia Podkarpackiego". Jednak od wielu miesięcy unika stawienia się w prokuraturze. Kiedy w lipcu ub.r. zdecydowano się doprowadzić go siłą, zemdlał. Od tego czasu Jarosz przedstawia kolejne zwolnienia lekarskie. To z 16 grudnia ub.r. wystawiła Beata Szebla, neurolog, lekarz z listy biegłych sądowych w Przemyślu. Aby sprawdzić, czy Jarosz jest rzeczywiście tak chory, jak wynika z opisu doktor Szebli, prokuratura 27 grudnia powołała własnego biegłego. Była to.... Beata Szebla. Dla prokuratorów nie jest to ani dziwne, ani absurdalne, ani podejrzane. - Powołania tego samego lekarza nie zabrania kodeks postępowania karnego - tłumaczy Mariusz Tworek, szef Prokuratury Rejonowej w Przeworsku. Wiadomo, że w swojej grudniowej opinii biegła Szebla stwierdziła, iż schorzenia prof. Jarosza mają charakter przewlekły i mogą ulec zaostrzeniu. Zaznaczyła, że po skutecznym leczeniu wielospecjalistycznym i ustabilizowaniu się stanu ogólnego, podejrzany będzie w stanie brać udział w toczącym się przeciwko niemu postępowaniu. Biegła oceniła, że może to nastąpić za około dwa miesiące, czyli w lutym 2005 r. Jednak do dziś Jarosz nie pojawił się w prokuraturze. Od kilku tygodni przedstawia zwolnienia wystawione przez lekarzy, których nie ma ani na liście biegłych sądowych, ani na liście lekarzy uprawnionych do wystawiania zwolnień respektowanych przez sąd i prokuraturę.
- Moglibyśmy doprowadzić go siłą. Ale biorąc pod uwagę jego stan zdrowia, który znamy z wcześniejszych zwolnień lekarskich, nie zrobiliśmy tego - mówi prokurator Tworek. - Na pewno będzie przesłuchany. Kiedy? Nie mogę powiedzieć. Wkrótce. Tymczasem prof. Jarosz nadal jest człowiekiem bardzo aktywnym. Przychodzi do pracy w Państwowej Wyższej Szkole Zawodowej w Jarosławiu, występuje też w Telewizji Trwam i Radiu Maryja. (Nowiny)

R E G I O N

Problem z narządami...
* Przez dwa lat nie pobrano w naszym regionie ani jednej nerki, serca czy wątroby. Na prośby lekarzy o zgodę na transplantację rodziny tragicznie zmarłych mówią - NIE. Dlaczego przecież cząstka Ciebie może żyć - tłumaczą księża. Będą namawiać wiernych do oddawania swoich narządów. Ratując życie innym, realizujemy nauczanie Jana Pawła II. Ojciec Święty wiele razy powtarzał, że oddanie organów na przeszczep jest aktem miłości bliźniego. Do "dzielenia się sobą" namawia arcybiskup Józef Życiński, metropolita lubelski.
- Całkowicie się z tym zgadzam - mówi ks. Bohdan Dudko, proboszcz parafii Matki Boskiej Saletyńskiej w Rzeszowie. - Od czwartku noszę przy sobie "kartę dawcy", w której godzę się na pobranie moich narządów, w razie śmierci. Będę też zachęcał do tego moich parafian. Jeśli większość osób zacznie myśleć podobnie, to setki śmiertelnie chorych mają szansę na przeżycie. Na taki cud czeka 49-letni Tadeusz Nowak z Przybyszówki pod Rzeszowem. Mężczyzna od 2 lat ma niewydolne nerki. W 2004 r. przeszedł pierwszy, nieudany przeszczep. Teraz czeka na drugi i ma nadzieję, że dawca się znajdzie.
- Po operacji mam szansę na normalne życie. Teraz czas płynie od dializy do dializy - opowiada mężczyzna. - Trzy razy w tygodniu po 4 godziny.
- Podobnych ludzi są setki. Czekają na serce, płuca, wątrobę - mówi Jerzy Sieklucki, pełnomocnik wojewody ds. zdrowia. Doczekają się nieliczni. Na Podkarpaciu jest 7 szpitali, w których można kierować do transplantacji narządów, to przez ostatnie dwa lata od nikogo nic nie pobrano. Najlepsi dawcy, to osoby młode, zdrowe, ofiary tragicznych wypadków. Kiedy nagle odchodzą, rodzina jest w szoku. Jeszcze większym przeżyciem jest dla nich wyrażenie zgody na oddanie serca, wątroby, nerek córki albo syna. Rodziny absolutnie się nie godzą na transplantację.
- Może słowa i namowy księży, coś zmienią w mentalności - mówi Wacław Bentkowski, ordynator oddziału nefrologii w Wojewódzkim Szpitalu Specjalistycznym w Rzeszowie. Przeszczep nerki jest nie tylko szansą na lepsze życie. Niekiedy jest jedynym sposobem na przeżycie. (Nowiny)

* Kilkuset internautów zostało okradzionych na internetowym portalu aukcyjnym. Oszust, o pseudonimie Czaba2, wyłudził już przeszło 50 tys. zł i wciąż pozostaje nieuchwytny. Czaba2 oferował komputerowe nagrywarki DVDR i twarde dyski. Cena była zawsze atrakcyjna. Każdy uczestnik internetowej aukcji, gdy decydował się na kupno, otrzymywał informację o numerze konta, na które ma wpłacić pieniądze za nagrywarkę lub dysk. Były to kwoty około 200 zł. Te transakcje były zawierane na początku kwietnia. Bomba wybuchła w środę, 13 kwietnia, wieczorem. Na forum dyskusyjnym portalu aukcyjnego, w którym można umieszczać opinie o kontrahentach, jeden z oszukanych napisał o oferencie nagrywarek:
- Oszust!!! Nie mieszka pod podanym adresem. To jest akademik politechniki krakowskiej, nie mieszka tam ten mężczyzna. Uważajcie na niego. Oddałem sprawę na policje. Róbcie to samo. Nie ujdzie mu!!! I posypało się. Na forum portalu wpisało się już ponad dwustu oszukanych przez Czabę2. Każdy z nich wpłacił na konto niegodziwca od 180 do nawet 500 zł, lecz oczekiwanego sprzętu nie dostał. Czaba2 pojawił się na internetowej giełdzie 26 listopada zeszłego roku. Najpierw handlował programami komputerowymi i drobnymi akcesoriami o wartości kilku złotych. Transakcje realizował rzetelnie i w ten sposób na forum dyskusyjnym zdobywał pozytywne opinie. Gdy stał się wiarygodnym sprzedawcą, zaoferował droższy sprzęt, właśnie nagrywarki DVDR. Cena była atrakcyjna, o około 20 proc. niższa niż w sklepie. Tego towaru Czaba2 jednak już nie wysyłał. Zniknął. Teraz jest poszukiwany przez policję, właścicieli portalu aukcyjnego, na którym dokonał oszustwa i oczywiście przez setki oszukanych internautów:
- Ojciec zawsze się mnie pytał, po co tyle pakuję - pisze Msmsms1, ofiara szwindlu. - Teraz już przynajmniej wiem, że na coś mi się to przyda. Panie Czaba, wie pan jak to jest dostać w ryja od 130 kg gościa? Wkrótce się dowiesz....Czekaj więc i odliczaj godziny, minuty, sekundy... Jednak nie wszyscy padli ofiarą internetowego cwaniaka: - Mnie udało się nie zostać okradzionym tylko dlatego że w książce telefonicznej sprawdziłem adres Czaby2 - pisze jeden z internautów. - Jak się dowiedziałem, że to akademik, to powiedziałem gościowi, że mieszkam dwa akademiki dalej i towar odbiorę osobiście. Wtedy zaniemówił. Inny uniknął straty dzięki przypadkowi i własnej dociekliwości: - W czwartek wieczorem zleciłem przelew i na szczęście nie zdążyli go w banku zaksięgować - pisze kolejny uczestnik aukcji. - W weekend analizowałem więc gościa. Miał bardzo duży popyt na nagrywarki, a większość pozytywnych opinii dostał za towary po kilka złotych. Wydał mi się podejrzany i w niedzielę anulowałem przelew. Czy uda się złapać Czabę2 i czy oszukani odzyskają swoje pieniądze? Szanse na to są niewielkie. Przekręt był dobrze zaplanowany, a w internecie łatwo jest zatrzeć ślady. Nawet konto bankowe można założyć wirtualnie na fałszywe nazwisko i otrzymać kartę, przy pomocy której wybiera się już rzeczywiste pieniądze z bankomatu. Czy mimo to można ustrzec się oszustów na internetowych aukcjach? - Warto na przykład zadzwonić do sprzedawcy, albo zapytać go na gadu-gadu czy można towar odebrać osobiście - radzi jeden z internautów. - Trzeba powiedzieć, że za tydzień będzie się w jego mieście. Jak koleś się zgodzi, to na 99 proc. jest poważny. Wysyłając komuś pieniądze praktycznie "na gębę" trzeba się liczyć z ryzykiem. (Super Nowości)

Co z tym paliwem?
* Ceny paliwa galopują jak oszalałe. W ciągu ostatnich dwóch tygodni benzyna zdrożała o ponad 20 groszy. Pękła już magiczna granica 4 zł za litr. Właściciele stacji twierdzą, że to i tak niewiele, bo powinna kosztować znacznie drożej. Gdybym chciał utrzymać dotychczasową marżę, litr powinien kosztować 4,20 zł. Sprzedajemy taniej, ale też znacznie mniej zarabiamy. W ciągu miesiąca cena hurtowa wzrosła aż o 40 groszy - tłumaczy Wiesław Puterla, właściciel sieci stacji Watkem. Jeszcze do niedawna za 100 zł można było kupić 28 litrów palia, teraz jest to już o 3 litry mniej. Dlatego coraz więcej kierowców zastanawia się nad montażem instalacji gazowej. - Montaż takiej instalacji kosztuje o 1,5 tys. do 3 tys. zł. Jeżeli kierowca przejeździ miesięcznie ok. 2,5 tys. kilometrów, instalacja zwróci mu się już po pół roku - mówi Ryszard Paulo, właściciel firmy Eksa. W nieco lepszej sytuacji są właściciele aut na olej napędowy. Wprawdzie kosztuje tylko 40 groszy taniej od ceny benzyny, ale samochody te spalają mniej paliwa. Włodzimierz Ostaszewski, dyrektor Biura Polskiej Izby Paliw Płynnych:
- Tak duże podwyżki to efekt wyższych cen ropy na światowych rynkach oraz wyższy kurs dolara. Są jednak dobre informacje. W ostatnich dniach ropa potaniała. Będzie to widoczne na stacjach dopiero wtedy, gdy sprzedadzą one swoje zapasy. Z kolei ceny oleju napędowego rosną również z tego powodu, że stawiane są przed nim coraz wyższe wymagania jakościowe, a to oznacza wyższe koszty produkcji. (Nowiny)

Kronika kryminalna

* Policjanci z Jarosławia zatrzymali dwóch mężczyzn, którzy w niedzielę napadli na sprzedawcę sklepu przy ulicy Konfederackiej. Bandyci zrabowali 90 złotych. Jeden z nich był już karany za rozbój. Możliwe, że teraz znowu wróci za kraty.

* Ogólnych obrażeń ciała doznała kierująca volkswagenem golfem, kiedy w poniedziałek jej samochód zderzył się z suzuki. Jego kierowca wymusił pierwszeństwo przejazdu. Do wypadku doszło na skrzyżowaniu ulicy Lwowskiej i Trentowskiego w Przemyślu.

* 14 kwietnia nieznani sprawcy wyważyli kraty i włamali się do pomieszczeń siłowni przy ulicy Kosynierów w Przemyślu, skąd skradli 2800 złotych.

* 15 kwietnia na ulicy Kałuży w Przemyślu kierowca nissana potrącił nieletniego, który z ogólnymi obrażeniami trafił do szpitala.

* 16 kwietnia na ulicy Obozowej w Przemyślu kierowca toyoty nie ustąpił pierwszeństwa przejazdu i doprowadził do zderzenia z fiatem. W rezultacie ranne zostały trzy osoby.

* Przeworscy policjanci wyjaśniają okoliczności śmierci mężczyzny, którego ciało znaleziono 16 kwietnia w Jagielle. Ustalono jedynie, że zmarły wyszedł z domu wieczorem poprzedniego dnia.

* W nocy z 17 na 18 kwietnia jacyś wandale wybili 5 szyb w oknach Zespołu Szkół Ogólnokształcących im. Książąt Czartoryskich w Jarosławiu.

Reklama