Archiwum aktualności

Archiwalne wydanie tygodniowe: 28.03-03.04.2005 r.

Przemyśl

* To miasto jest najbardziej zanieczyszczonym w województwie podkarpackim i należy do obszarów o największym zanieczyszczeniu w Polsce. Znacznie przekroczone są tutaj normy emisji szkodliwych pyłów. Tak wynika z raportu Głównego Inspektoratu Ochrony Środowiska. Badania w całej Polsce zostały przeprowadzone przez wojewódzkie IOS w 2003 r. Ostatnio zostały opublikowane ich wyniki. Większość województwa podkarpackiego została zaliczona do klasy A, tzn. emisja szkodliwych substancji jest tutaj niższa od dopuszczalnej. W dwóch miastach norma zanieczyszczeń została przekroczona: w Rzeszowie i Przemyślu. Rzeszów zakwalifikowano do obszarów klasy B (oznacza to, że występują tu tylko niewielkie i czasowe przekroczenia zanieczyszczeń). Przemyśl znalazł się w najwyższej klasie - C. Są to tereny o zanieczyszczeniu znacznie większym od dopuszczalnych.
- Wiemy o raporcie GIOŚ. Te szokujące dane wynikają po części ze specyficznego położenia miasta - mówi Witold Wołczyk z Kancelarii Prezydenta Przemyśla. Głównym winowajcą ogromnego zanieczyszczenia są kotłownie i piece węglowe, którymi ogrzewa się sporo kamieniec w centrum Przemyśla. Oprócz węgla, mieszkańcy spalają również wiele szkodzących środowisku materiałów, np. plastik i gumę.
- Na nasze zlecenie, specjalistyczna firma wykonuje projekt programu ochrony powietrza. Na jego podstawie ustalimy, co trzeba zrobić - dodaje Wołczyk. (Nowiny)

Twierdza Przemyśl w Archiwum
* W Archiwum Państwowym można oglądać pocztówki i zdjęcia miasta oraz Twierdzy Przemyśl z okresu I wojny światowej. Są to materiały dotyczące nie całej twierdzy, ale pojedynczych fortów, jak również zdjęcia żołnierzy, ich pamiętników i dokumenty. Wystawę zorganizowano w związku z kolejną rocznicą poddania Twierdzy Przemyśl. Podczas jej uroczystego otwarcia zasłużonym w ochronie twierdzy wręczono specjalne statuetki. Na zaprezentowanej ekspozycji znajdują się m.in. pocztówki, zdjęcia, kopie materiałów pochodzących ze zbiorów Kreigsarchive w Wiedniu, liczne wydawnictwa ciągłe i prasowe, zarówno polskie, jak i zagraniczne, dotyczące działań wojennych z lat 1914-1915, historii fortyfikacji w Polsce i ówczesnej Europie, jak również dokumenty ilustrujące zmiany, jakie zaszły na terenie Twierdzy Przemyśl w okresie II Rzeczypospolitej, a także prace mówiące o współczesnym wykorzystaniu terenów po dawnych fortyfikacjach. Na wystawie odnaleźć można także prace w języku polskim, niemieckim, rosyjskim, a także węgierskim, co świadczy o dużym znaczeniu twierdzy w Europie na początku XX wieku. Wystawa czynna będzie do 30 czerwca 2005 r., dni powszednie od godz. 9 do 14 w Archiwum Państwowym w Przemyślu, ul. Lelewela 4. (SN)

Mamy flagę miasta...
* Od kilku miesięcy trwały przepychanki w sprawie uchwalenia wzoru flagi miast. Udało się dopiero, gdy po raz trzeci przedstawiono projekt radnym. Czarny niedźwiedź, nad nim żółty krzyż i niebieskie tło - to flaga Przemyśla zaakceptowana przez radnych. Przemyska flaga miejska to powrót do tradycji. Źródła historyczne podają, że w 1560 r. ukazała się wzmianka informująca o chorągwi miejskiej Przemyśla, pełniącej funkcje bojowego znaku rozpoznawczego miejskiego oddziału wojskowego. - Flagi, podobne jak naszego herbu, będzie można używać jedynie po uzyskaniu naszej zgody - mówi Witold Wołczyk z Kancelarii Prezydenta Przemyśla. (Nowiny)

* Radni powiatu przemyskiego apelują do parlamentarzystów w sprawie... posiadania narkotyków. Chodzi o nowelizację ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii, a konkretnie o zapis, w myśl którego posiadanie małej ilości narkotyków na własny użytek nie byłoby karalne. Radni powiatu uważają, że obowiązujące przepisy są dobre, a ich liberalizacja spowoduje zwiększenie przestępczości i utrudni pracę organom ścigania.. "Proponowane zmiany dają niebezpieczny, oddziałujący psychologicznie sygnał - skoro się nie karze, to jest to dozwolone, dopuszczalne i akceptowane" - napisali autorzy rezolucji. "Nieprawdą jest, że obecna ustawa jest nadmiernie restrykcyjna i karze przede wszystkim tych, którzy powinni się leczyć. Każdorazowo bowiem decyzję o tym, czy wysłać na leczenie, czy karać, podejmuje sąd" - dodali. Apel radnych powiatu przemyskiego związany jest z odbywającymi się właśnie społecznymi konsultacjami społecznymi poprzedzającymi głosowanie nad ustawą. (Życie Podkarpackie)

* Właściciele kamienic i spółdzielnie mieszkaniowe mają kilkudziesięciu lokatorów, z wyrokami eksmisyjnymi. Rozpoczął się już sezon komorniczych egzekucji tych wyroków. Nadal jest jednak problem z uzyskaniem od miasta lokali socjalnych. Sady zaczynają orzekać "eksmisje donikąd", ale w Przemyślu mimo kilku takich wyroków jeszcze żadnego w praktyce nie wykonano. Lokatorzy, którzy regularnie płacą czynsz ponoszą za to karę, bowiem zostają zmuszeni do utrzymywania tych, którzy płacić nie zamierzają z sobie tylko znanych powodów. Mimo bowiem wyroków eksmisyjnych dla takich osób, nie ma lokali socjalnych, gdzie można by ich przenieść. Miasto takich lokali nie ma, a na ich budowę nie posiada wystarczających środków. W Przemyskiej Spółdzielni Mieszkaniowej jest kilkadziesiąt osób, które stale nie płacą czynszu. Są wyroki eksmisyjne "na bruk". Prezes PSM Zbigniew Kurosz zastanawia się w jaki sposób zostaną one wykonane - Skoro sąd je wydał, to myślę, że są zgodne z obowiązującym prawem i zostaną wykonane, ale szczerze mówiąc zupełnie nie wiem jak - twierdzi. - Są także inne wyroki eksmisyjne do lokali socjalnych. Jeden z nich już jest realizowany. Trzy osoby zostaną przeniesione do lokalu o powierzchni ponad 20 metrów, czyli zgodnego z przepisami, które mówią, że musi być co najmniej 5 metrów kwadratowych na osobę. Poza tym zastanawiamy się, czy nie wystąpić z powództwem do gminy, której obowiązkiem jest przekazaniem nam lokali zastępczych, gdzie możemy przenieść nieuczciwych lokatorów. Tymczasem takich lokali nie dostajemy w ilości, jaka by nas zadowalała. Miasto w kwestii zabezpieczenia takich lokali działa bez wyobraźni, a wszelkie nieprzyjemności spoczywają na spółdzielniach mieszkaniowych i na właścicielach kamienic. Prezes Kurosz wyjaśnia także, że aby sobie poradzić z tym problemem, spółdzielnia sama szuka rozwiązań. Być może jednym z tych, które zostanie wprowadzone w życie będzie przeznaczenie własnych środków na przygotowanie lokali socjalnych, gdzie zostaną przeniesieni "dłużnicy". Kosztami utrzymania w tym przypadku zostałoby obciążone miasto. Witold Wołczyk z Kancelarii Prezydenta Miasta Przemyśla twierdzi, że w tym roku w budynku na ul. Herburtów 22, do końca czerwca tego roku ma powstać 4 lokale. Na 2006 rok 31 rodzin, które mają otrzymać mieszkania w TBS na ul. Wysockiego, wyraziło chęć przekazania swoich dotychczasowych lokali na rzecz miasta. Obecnie jest 48 wyroków eksmisyjnych, ale rocznie jest szansa na przekazanie ze strony miasta jedynie 8 - 9 lokali. (Super Nowości)

Nie mieli zastrzeżeń...
* Przemyscy radni przyjęli sprawozdanie z wykonania budżetu 2004 i udzielili absolutorium prezydentowi. Od akceptacji wykonania budżetu zależy zwykle los władzy wykonawczej. Jest to też swoista próba sił, ponieważ bardzo niezadowolona z władzy opozycja z reguły wykorzystuje głosowanie nad udzieleniem absolutorium albo do przewrotu, albo przynajmniej do przywołania do porządku rządzących. W czasie ubiegłotygodniowej sesji absolutoryjnej okazało się, że nawet opozycja większych uwag do ubiegłorocznych finansów miasta nie ma. Szef klubu SLD Kazimierz Nycz nie wytoczył ani jednej armaty, podobnie jego klubowi koledzy. Za wyjątkiem Ryszarda Kuleja, którego krytyczne wystąpienie spowodowane było nie tyle złą oceną realizacji budżetu, co pełną peanów pod adresem "grupy trzymającej władzę" mową wiceprzewodniczącego rady Eugeniusza Strzałkowskiego (PiS). W trakcie przemówienia wiceprzewodniczącego okazało się, że jego stosunek do dziennikarzy jest diametralnie odmienny od stosunku do prezydenta: - Media indoktrynują, manipulują faktami, a my robimy co w naszej mocy, by służyć mieszkańcom... - mówił rozżalony. Na koniec, jak można się było spodziewać, absolutorium udzielono (za - 16 głosów, przeciw - 0, wstrzymało się - 6), co oznacza zielone światło dla prezydenta na kolejny rok budżetowy. (Życie Podkarpackie)

* Henryk S. został skazany na rok więzienia w zawieszeniu na trzy lata. Sąd zabronił mu przez cztery lata pełnienia funkcji prokuratora. Jeżeli Sąd Dyscyplinarny okaże się surowszy od Rejonowego, to Henryk S. do końca życia nie założy już prokuratorskiej togi. Wyrok, który zapadł w ubiegłą środę nie jest prawomocny. Oznacza to, że Henryk S., mimo że zawieszony w obowiązkach prokuratora i w pracy nieobecny, otrzymuje nadal pensję. Tak będzie do czasu, aż o jego losie zdecyduje Sąd Dyscyplinarny.
- Jego postępowanie było zawieszone na czas toczącego się procesu. Wyrok zapadnie, gdy Henryk S. zostanie skazany prawomocnym wyrokiem - mówi Mariusz Chudzik, rzecznik Prokuratury Apelacyjnej w Rzeszowie. - Najwyższa kara, jaka może go spotkać, to zakaz wykonywania zawodu do końca życia.
- Tydzień temu za oszustwo Henryk S. został skazany na rok więzienia w zawieszeniu na 3 lata, 3 tys. zł grzywny i zakaz wykonywania zawodu prokuratora na 4 lata - informuje sędzia Arkadiusz Trojanowski, rzecznik Sądu Okręgowego w Krośnie. W 2003 r. Centralne Biuro Śledcze wykryło aferę związaną z wyłudzaniem kredytów z Invest Banku. Podczas śledztwa pojawił się wątek prokuratora Henryka S. Przedstawił w banku dokumenty, z których wynikało, że kupuje w komisie samochód na kredyt. W rzeczywistości nie o auto mu chodziło, ale o pożyczkę z atrakcyjnym oprocentowaniem. Początkowo prokuratura w Lublina miała mu postawić dwa zarzuty: oszustwa polegającego na fałszowaniu dokumentów na podstawie których został wyłudzony kredyt w banku oraz utrudniania śledztwa w aferze kredytowej. Skończyło się na oszustwie. (Nowiny)

Cicha likwidacja kolejnej szkoły...
* Tak ostrych słów, jak te, które padły na sesji w czasie likwidacji tej szkoły, dawno już magistrackie ściany nie słyszały. Tym razem nie była to uchwała zamiarowa, a finalna, tj. faktycznie likwidująca kolejną szkołę. Proces likwidacji rozciągnięty będzie w czasie: od 1 września 2005 do 31 sierpnia 2007 (czyli do momentu ukończenia nauki przez ostatni rocznik). W uzasadnieniu wiceprezydent Wiesław Jurkiewicz, nadzorujący oświatę, powołał się na niż demograficzny. Na zupełnie inne argumenty powoływali się natomiast obrońcy gimnazjum, głównie radni opozycyjni. Rafał Oleszek (LPR) zakwestionował rzetelność tzw. społecznych konsultacji, cytując list od przewodniczącego rady rodziców, z którym ... nie konsultował się nikt. Inni radni wymieniali wysokie notowania likwidowanego gimnazjum w ekspertyzie, którą przy pierwszym podejściu do reformy oświaty zlecił nie kto inny, jak prezydent miasta. Jeszcze inni wytykali radnym z koalicji rządzącej, że na spotkaniach z rodzicami robią troskliwe miny, przytakują i obiecują ratunek, a potem nie mają odwagi przyznać, że i oni głosowali za likwidacją tej czy tamtej szkoły. Rafał Oleszek wprost zarzucił niektórym radnym oszukiwanie wyborców (nie podał jednak nazwisk). Poparł go w tym Marek Rząsa (PO). Przy okazji padł wniosek, żeby głosowanie nad "szóstką" było imiennie, bo wtedy wyborcom łatwiej będzie wykryć ewentualnych oszustów. W konsternację wprawił wszystkich jednak nie żaden opozycjonista, a kojarzony do tej pory z obozem władzy (czyli przeprowadzającym reformę oświaty) Stanisław Szarzyński, odzywający się w czasie magistrackich niezmiernie rzadko: - Nie chciałem sesji w wielką środę, ale jak tak, to róbmy rachunek sumienia! - zaczął. (Życie Podkarpackie)

* Radny Marek Rząsa interpeluje do prezydenta w sprawie "urągającym wszelkim normom i uwłaczającym godności ludzkiej" warunkom na tzw. ukraińskim bazarze. Totalna kompromitacja? "Czy duży plac znajdujący się praktycznie w centrum Przemyśla zasługuje na miano getta i czy ma stanowić wizytówkę miasta, które chce się promować w kraju i za granicą?" - pyta w liście do władz jeden z radnych, obruszony na fatalne warunki sanitarne, w jakich ukraińscy drobni handlowcy sprzedają swój towar. Interpelacja radnego Marka Rząsy dotyczy tzw. ukraińskiego bazaru przy ulicy Wilsona. Zarówno stan urządzeń, jak i nawierzchni placu urąga - zdaniem autora listu - normom higienicznym, zasadom bezpieczeństwa i najzwyklejszemu poczuciu estetyki, które winny obowiązywać w państwie będącym członkiem UE. "Jeżeli już dopuszczamy do użytkowania teren, na którym obywatele innych państw mogą zajmować się drobnym handlem, mniemam że legalnym, to nie godzi się, by czynili to w warunkach wręcz uwłaczających godności ludzkiej. Dotyczy to również mieszkańców naszego miasta, którzy dokonują tam zakupów. Czy można wszystkich użytkowników bazaru traktować jako ludzi drugiej kategorii?" - napisał oburzony radny. "Ufam, że pan prezydent nie tylko z troską pochyli się nad tematem, ale wreszcie skutecznie go rozwiąże" - dodał. Wiceprezydent Ryszard Lewandowski (nadzorujący spółki): - W ubiegłym roku była tam kontrola sanepidu i nie padł żaden wniosek odnośnie zamknięcia, o które postuluje radny Rząsa. Owszem, sanepid wydał zalecenia, mające na celu poprawę warunków na bazarze i - o ile się orientuję - zostały one przez administratora wykonane. Co z tym dalej robić, szczerze mówiąc, nie wiemy. Być może teren kupi więc jakiś biznesmen i zrobi prywatne targowisko. Z tego co wiem, wpłynęły już takie oferty. (Życie Podkarpackie)

Wielkie sprzątanie...
* Równo z nastaniem kalendarzowej wiosny rozpoczęło się tęsknie wyglądane przez mieszkańców wielkie sprzątanie miasta po zimie. Na głównych ulicach pojawiło się kilkudziesięciu panów w charakterystycznych kolorowych kamizelkach, uzbrojonych w miotły. I wszystko byłoby OK., gdyby nie te tumany kurzu wzniecanego przez sprzątających chodniki dżentelmenów, drażniącego nozdrza i oczy setek przypadkowych przechodniów oraz brudzącego bezkarnie ich odzienie. Starsi wiekiem przemyślanie wracali w tych dniach tęskną pamięcią do nie tak znowu odległych czasów, kiedy taką "brudną robotę" wykonywano nocą lub w bardzo wczesnych godzinach rannych, gdy na mieście ruch był niewielki. Wielu pamiętało też, że dla zmniejszenia efektu kurzu sprzątano również "na mokro", ale - jak widać - są to już techniki zapomniane i odrzucone. Widocznie, podobnie jak miniony ustrój, w którym je stosowano - też zostały uznane za wysoce niewłaściwe i "niesłuszne", a więc niegodne stosowania. (Super Nowości)

* Krążące od kilku tygodni pogłoski, jakoby radio Eska wykupiło przemyskie radio HOT, zdają się potwierdzać. Dotychczasowy szef anteny Rafał Porada odszedł do pracy w przemyskim magistracie, żadnemu z czterech pozostałych dziennikarzy nie przydzielono jego obowiązków, więc formalnie szefa anteny nie ma. Kilka dni temu zespół poznał jednak przyszłego prezesa (formalnie decyzja w tej sprawie jeszcze nie zapadła). Jest nim pracujący dla radia Eska Jan Żołna z Zamościa. Jak dowiedzieli się dziennikarze radia HOT, dotychczasowy prezes Wiesław Tomasik z Jasła, właściciel firmy PPHU "Max", właśnie radiu Eska sprzedał swoje 49 proc. udziałów. Pozostałe udziały należą do kilku przemyślan (najwięcej do Ireneusza Cichońskiego i Tomasza Jaworowskiego). Oficjalnie niewiele wiadomo na temat relacji między właścicielami, nieoficjalnie mówi się o tym, że Eska dogadała się z przemyślaninami i że niebawem zapełni co najmniej 90 proc. czasu antenowego. Pozostałe 10 proc. zostanie na informacje i programy lokalne, nie wiadomo tylko, czy przygotowywane przez dotychczasowy zespół. W radiu HOT pracuje łącznie 6 osób, w tym 4 dziennikarzy. Problemem firmy, z którym na starcie będzie się musiał uporać nowy właściciel, jest zadłużenie. Zmianie ulegnie również szyld rozgłośni, zniknie nazwa radio HOT, pojawi się radio Eska. (Życie Podkarpackie)

J A R O S Ł A W

Budujcie tą autostradę!
* Brak autostrady i obwodnic dla wielu podkarpackich miast powoduje, że ich mieszkańcy coraz bardziej boją się rosnącego ruchu samochodów. Tymczasem budowy szerokopasmówek przez Podkarpackie w najnowszym harmonogramie nie ma! Ludzie obawiają się, że to oni w pierwszej kolejności padną ofiarą nasilającego się ruchu - twierdzi jarosławski parlamentarzysta Mieczysław Kasprzak. Sceptycznie odnosi się on do przedstawionego kilkanaście dni temu przez Ministerstwo Infrastruktury harmonogramu budowy autostrad i dróg ekspresowych w 2005 i 2006 r. W wykazie tym nie ma dróg prowadzących przez Podkarpackie.
- Ukraińcy znaleźli pieniądze i w tym roku ruszają z budową 80 kilometrów autostrady od polskiej granicy do Lwowa. Natomiast my ciągle się zastanawiamy, czy w ogóle budować autostradę i z której strony Sanu - dziwi się Kasprzak. Ukraińska część autostrady ma być skończona w 2006 lub 2007 roku. Istnieje całkiem realna obawa, że po jej otwarciu znacznie wzrośnie ruch samochodów przejeżdżających przez Podkarpackie.
- Nie ma żadnych obwodnic w Jarosławiu, Radymnie, Przeworsku i innych miastach, aż po Rzeszów. Mieszkańcy tych terenów obawiają się, że jeżeli za dwa czy trzy lata ruch ze wschodu i południa zostanie skierowany na te tereny, to nie będzie normalnej możliwości przejazdu. Wtedy nie da się tam żyć - twierdzi Kasprzak. Według ministerialnych planów, w latach 2005 i 2006 w budowie znajdować się będzie 77 kilometrowy odcinek autostrady Kraków - Tarnów. Dopiero na lata 2009 - 2013 zaplanowano budowę 166 km autostrady z Tarnowa do polsko - ukraińskiego przejścia granicznego w Korczowej. Do końca 2008 r. powinny się zakończyć prace przygotowawcze. Jednak nie jest to do końca pewne, gdyż rządowe plany autostradowe w ostatnich latach zmieniały się wielokrotnie. Jeszcze do niedawna autostrada miała się kończyć w Tarnowie. Powstało również kilka koncepcji po lewej i prawej stronie Sanu.
- Moim zdaniem powinniśmy rozpocząć budowę autostrady od granicy. Kiedyś zostało podpisane polsko - ukraińskie porozumienie, że w chwili, gdy jedno z państw zaczyna budować autostradę od granicy, to drugie robi to samo. Teraz należy się z niego wywiązać - twierdzi poseł. Swoje argumenty przedstawił Ministerstwu Infrastruktury. Dodaje, że tereny pod przyszłą drogę są już od dawna zarezerwowane dla tej inwestycji. Nie wolno na nich nic budować. (Nowiny)

* - Nasze osiedle terroryzuje grupa chuliganów - alarmuje mieszkaniec Kolonii Oficerskiej. - Policyjne interwencje nie przynoszą żadnego efektu. Czy potrzeba nieszczęścia, aby ktoś poważnie zajął się sprawą? W ubiegłym tygodniu zapytaliśmy mieszkańców Jarosławia o to, które rejony w ich mieście i dlaczego są szczególni
e niebezpieczne. Jeden z pierwszych sygnałów otrzymaliśmy z osiedla domków jednorodzinnych na Kolonii Oficerskiej. - Niemal codziennie u zbiegu ulic Limanowskiego i Chrobrego gromadzi się grupa wyrostków - mówi jarosławianin. - Piją alkohol, są agresywni, zaczepiają przechodniów, niszczą elewacje budynków, zakłócają ciszę nocną. Dodatkowo po wąskich osiedlowych uliczkach urządzają wyścigi samochodowe. O chuligańskich ekscesach mieszkańcy osiedla wielokrotnie informowali policję i straż miejską. Niestety, ich dotychczasowe interwencje nie przyniosły żadnego rezultatu.
- Na widok umundurowanego patrolu łobuzy rozbiegają się - twierdzi nasz informator. - Kiedy strażnicy odjeżdżają, ci wracają w swoje ulubione miejsce i nadal rozrabiają. Po prostu czują się bezkarni. Podinspektor Krzysztof Pobuta, zastępca komendanta powiatowego policji w Jarosławiu zapewnia, że jego funkcjonariusze regularnie odwiedzają Kolonię Oficerską i każą mandatami młodzieńców dopuszczających się wykroczeń.
- Dodatkowo nasilimy patrole w tym rejonie - przekonuje podinsp. Krzysztof Pobuta. - Myślę, że w najbliższym czasie problem powinien zostać rozwiązany. (Nowiny)

Trzęsie Jarosławiem?!
* Dzierży w szkole władzę absolutną. Jego wpływy sięgają daleko i wysoko. Antoni Jarosz, rektor Państwowej Wyższej Szkoły Zawodowej ma za nic prawo. Nieposłusznych zwalcza na antenie Radia Maryja.
- O rektorze Jaroszu publicznie źle się nie wypowiadam. Co nie znaczy, że go popieram - mówi Janusz Dąbrowski, burmistrz Jarosławia. Czy burmistrz tego chce czy nie, Jarosz zdobył ogólnopolską "sławę". Był już bohaterem czterech programów telewizyjnych i reportażu w "Polityce". W jego dorobku są kolejne skandale: zastraszanie i szarpanina z dziennikarzami oraz doniesienia do prokuratury składane przez Ministerstwo Edukacji Narodowej. Jedno z nich mówi o bezprawnie wypłaconej nagrody rektorowi Jaroszowi 230 tys. zł.
- Kiedy o tym napisałam, zaczęły się pogróżki - wspomina Ewa Kłak-Zarzecka, dziennikarka "Życia Podkarpackiego". - Przez kilka miesięcy ktoś dzwonił na moją komórkę i domowy telefon. Wykrzykiwał: ty stara k...., skończysz utopiona w Sanie. Prokuratura sprawdziła billingi. Okazało się, że dzwoniono do mnie z telefonu w rektoracie WPSZ w Jarosławiu i komórki Jarosza. Najnowsza "Polityka" dokładnie opisała upodobania i kontakty Jarosza. Pan rektor uwielbia np. dzwonić do urzędów i przedstawiać się jako arcybiskup Józef Michalik, przewodniczący Episkopatu Polski. Podszywając się pod biskupa, rektor miał przekonywać, że na Podkarpaciu jest perła prawdziwa, profesor Antoni Jarosz. Jarosz był wczoraj nieuchwytny. Podobno brał udział w pogrzebie. Nie odbierał też komórki.
- W sprawie artykułu nie mam nic do powiedzenia - stwierdza Mariusz Jucha, kanclerz WPSZ w Jarosławiu. Rektor słynie z ogromnych wpływów i możliwości. Jednych potrafi zastraszyć, dla innych on i jego szkoła to znakomity biznes. Tutaj w ekspresowym tempie można zdobyć tytuł licencjata albo promotora na doktorat obroniony w rok. Można też dorobić jako wykładowcy, jak choćby: prezes Sądu Rejonowego w Jarosławiu, Barbara Stukan-Pytlowany, prokurator Henryk Streit, sekretarz biskupa przemyskiego ks. dr Witold Ostafiński. Rektora wspiera też bliski Radiu Maryja biskup Edward Frankowski. To właśnie w radiu ojca Rydzyka, Jarosz skarży się, że jest ofiarą medialnej nagonki. A przecież on, to odnowiciel katolickiego szkolnictwa i obrońca wiary. Jednocześnie Jaroszowi nie przeszkadza to publicznie wyzywać burmistrza Jarosławia i dziennikarzy. Tych ostatnich siłą usuwał ze swojej uczelni. Złej opinii o szkole boją się młodzi ludzie. - Przez skandale wokół rektora, dyplomy uczelni mogą stać się śmiesznym papierkiem - twierdzą Anna Konieczna i Seweryn Kotliński. (Nowiny)

P R Z E W O R S K

Chciał sprzedać skórę lwa...
* Skórę lwa afrykańskiego zamierzał sprzedać mieszkaniec miasta. Nim znalazł kupca na trofeum do jego mieszkania przyszli celnicy w towarzystwie policjantów. Celnicy z Izby Celnej w Przemyślu od dawna śledzą m.in. aukcje internetowe. To właśnie dzięki zamieszczanym tam ofertom trafiają na trop przestępczych transakcji związanych np. ze sprzedażą samochodów nielegalnie sprowadzanych zza granicy. W ubiegłym tygodniu natknęli się na ogłoszenie o sprzedaży skóry lwa afrykańskiego.
- Lew jest pod ochroną - mówi Małgorzata Eisenberger-Blacharska, rzecznik prasowy Izby Celnej w Przemyślu. - Chroni go Konwencja Waszyngtońska (CITES). Na posiadania, a tym bardziej sprzedaż trofeów z tego zwierzęcia potrzebne jest specjalne zezwolenie. Mieszkaniec Przeworska, który za skórę lwa afrykańskiego chciał 3 tys. zł przekonywał, że dostał ją od wujka. Celnicy zarekwirowali mu trofeum, a policja wszczęła postępowanie. Mężczyźnie grozi do 3 lat więzienia. (Nowiny)

R E G I O N

* Kupcy z Ukrainy masowo wykupują nasze warzywa i owoce. - Tylko w ubiegłym tygodniu wysłaliśmy na Ukrainę 68 ton kapusty i jabłek - mówi Andrzej Cisło, wiceprezes przeworskiej firmy Vita Fruit. - To główny towar eksportowy naszej firmy. Jeszcze nie tak dawno za główkę kapusty pekińskiej płaciliśmy na Podkarpaciu 0,80 zł. Dziś w sklepach trzeba za nią zapłacić ok. 2,50 za kg. Znacznie, bo z 6 gr do 40 gr za kg podrożała także kapusta biała oraz jabłka. Dlaczego? - To Ukraina dyktuje nam ceny - mówi Cisło. - Im większe zapotrzebowanie na warzywa i owoce po tamtej stronie granicy, tym wyższe ceny wystawia nasz producent. W ubiegłym roku o tej porze producent oddawał nam kapustę za darmo. Chciał się jak najszybciej jej pozbyć, żeby nie płacić za utylizację. Dziś musimy zapłacić 10 złotych za 25 kilogramowy worek. Polskie warzywa i owoce cieszą się dużym wzięciem. Już wczesną wiosną, kiedy naszym sąsiadom zza wschodniej granicy kończą się zapasy tych produktów u nas ich sprzedaż gwałtownie wzrasta. Przeworska firma sprzedaje je na pniu, gdyż na Ukrainie brakuje urządzeń służących do ich długoterminowego przechowywania, zaś dłuższe przetrzymywanie kapusty, czy jabłek w piwnicy, powoduje ich szybkie gnicie. Zdaniem ekspertów obniżek cen warzyw i owoców spodziewać się możemy dopiero początkiem lata. (Super Nowości)

* Nie tylko grzywna grozi rolnikom przyłapanym na wypalaniu traw. Stracić mogą również dopłaty obszarowe - ostrzega Agencja Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa. Strażacy nie nadążają z gaszeniem wzniecanych pożarów. - Ten scenariusz powtarza się co roku, liczne apele i prośby zdają się na nic - ubolewa kpt. Mariusz Wójcicki z Komendy Wojewódzkiej Państwowej Straży Pożarnej w Rzeszowie. Od 20 do 28 marca w naszym regionie odnotowano prawie 200 pożarów suchych traw i poszycia leśnego. Rolnicy i działkowicze nadal tkwią w przekonaniu, że popioły spalonej roślinności użyźniają glebę. Tymczasem skutek jest zupełnie odwrotny. Wysoka temperatura niszczy warstwę próchnicy i wyjaławia ziemię. W płomieniach giną ptaki, m.in. czajki i skowronki, które na łąkach zakładają swoje gniazda. Podobny los spotyka żaby, jeże, krety, ślimaki, mrówki i drobne gryzonie.
- Wskutek ludzkiej bezmyślności ginie świat przyrody, o istnieniu którego podpalacze nawet nie chcą wiedzieć - mówi Elżbieta Sopel, naczelnik Wydziału Ochrony Środowiska, Leśnictwa i Rolnictwa w Starostwie Powiatowym w Przemyślu. Amatorów wypalania traw być może przekonają kontrolerzy z Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa. Będą sprawdzać, czy pola zgłoszone do dopłat bezpośrednich utrzymywane są w tzw. "dobrej kulturze". - A to oznacza również, że nie można wypalać pozostałości roślinnych - mówi Henryk Siek, szef Oddziału ARiMR w Nisku. Jeżeli kontrolerzy udowodnią rolnikowi, że wypalał trawę na łące objętej unijnymi dotacjami, dopłata zostanie cofnięta. (Nowiny)

Wizyta na granicy
* Szefowie ukraińskich i polskich służb celnych wizytowali graniczne przejścia drogowe w Korczowej i Medyce. Władimir Skomorowski, nowy szef ukraińskich służb celnych, zapowiedział wojnę z nieuczciwymi celnikami. Przyznał, że zjawisko kontrabandy jest po ukraińskiej stronie faktem, ponieważ nie było kontroli służb celnych przez nadrzędne struktury administracyjne. Teraz nieuczciwi celnicy mogą stracić pracę. Dążeniem szefa ukraińskich służb jest ograniczenie czasu oczekiwania podróżnych w kolejce na granicy do 2 godzin. Nie jest to takie proste i zostanie osiągnięte dopiero po utworzeniu nowych przejść granicznych. Może dzięki temu skrócą się kolejki do odprawy. Wiesław Czyżewicz, szef polskich celników, zapowiedział walkę z przemytem" ale także utworzenie na granicy tzw. zielonych pasów ruchu dla podróżnych, którzy nie mają nic do oclenia. (Super Nowości)

Kronika kryminalna

* Spaliny z piecyka gazowego zabiły 64-letniego mieszkańca Przemyśla, który w wielkanocną sobotę kąpał się w łazience w swoim mieszkaniu. Łazienka miała niesprawną wentylację.

* Kierujący samochodem osobowym policjant z Rzeszowa potrącił jadącego w tym samym kierunku rowerzystę. Rowerzysta z obrażeniami ciała został przewieziony do szpitala w Przeworsku. Postępowanie w tej sprawie prowadzi Prokuratura Rejonowa w Przeworsku.

* 23 marca w lesie nieopodal wsi Grochowce przypadkowo znaleziono zwłoki młodego mężczyzny. Policjanci ustalili, że zmarły to 20-letni mieszkaniec Grochowiec, który 11 marca wyszedł z domu i nie wrócił, o czym rodzina zawiadomiła policję. Ustalono, że młody mężczyzna, który nadużywał alkoholu, prawdopodobnie zasnął w lesie i zmarł wskutek wychłodzenia organizmu. Wykluczono jakiekolwiek działanie przestępcze osób trzecich. Zmarły jest 18. na Podkarpaciu ofiarą wychłodzenia.

* 23 marca w Przemyślu na ulicy Kopernika kierowca samochodu osobowego, wyjeżdżając z parkingu, potrącił rowerzystkę, która z urazem ręki trafiła do szpitala.

* W nocy z 24 na 25 marca w Przemyślu nieznany sprawca wybił szybę wystawową w sklepie odzieżowym i skradł z wystawy dwie skórzane kurtki.

Reklama