Archiwum aktualności

Archiwalne wydanie tygodniowe: 14.03-20.03.2005 r.

Przemyśl

"Bezpieczna taksówka"
* Kobieta zamawiająca w nocy taksówkę oznaczoną żółto - czarną naklejką "Bezpieczna taksówka", może liczyć na to, że kierowca zaczeka, aż pasażerka bezpiecznie wejdzie do domu lub mieszkania. Akcja rozpoczęła się we wtorek. Jest to inicjatywa przemyskiego Stowarzyszenia Ruchu Kobiet do Walki z Rakiem Piersi "Europa Donna". - Wiele przemyślanek wraca do domu z pracy, podróży lub od przyjaciółki późnym wieczorem. Czują się wówczas zagrożone. Stąd nasza inicjatywa. Chcieliśmy zapewnić im bezpieczny powrót - mówi Jadwiga Duda, prezes "Europy Donny" w Przemyślu. Porozumienie na razie podpisały dwie korporacje taksówkarzy. Stowarzyszenie Kierowców Taksówek Osobowych Radio Taxi "Galicja" oraz Super Radio Taxi. W sumie dysponują ponad 60 samochodami. Wiosną i latem, gdy dzień jest dłuższy, akcja będzie obowiązywać od godz. 22 do 6. Jesienią i zimą od godz. 19 do 6. Korzystać z taksówek "z obstawą" będą mogły kobiety samotnie wracające do domu lub mające w tym czasie pod opieką dzieci do lat 13.
- Samochody biorące udział w akcji będzie można łatwo rozpoznać po dużej, żółto - czarnej naklejce na szybie. Taki emblemat będzie zawierał hasło akcji: "Bezpieczna taksówka" - wyjaśnia Dariusz Szumełda, z Super Radio Taxi. Często kobiety nie chcą korzystać z nocnych taksówek, w obawie przed wysokimi opłatami za taki kurs. Stąd zniżki, które mają wynieść ok. 10 proc. Kierowcy biorący udział w akcji są zobowiązani zwracać uwagę na przypadki zaczepiania lub napastowania kobiet nocną porą. Poza tym, widząc kobietę czekającą na przystanku autobusowym, będą proponować kurs i wyjaśniać zasady akcji.
- Kierowca będzie tak długo czekał, aż kobieta bezpiecznie dotrze do domu. W szczególnych przypadkach pasażerka będzie mogła poprosić, aby kierowca odprowadził ją aż pod drzwi mieszkania - mówi Marcin Bluj z Radio Taxi "Galicja". Akcja "Bezpieczna taksówka" rozpoczęła się 15 marca. Patronat nad nią objęła posłanka Elżbieta Łukacijewska. Opieką medialną nad akcją sprawują "Nowiny". (Nowiny)

* Przed 90 laty, w marcowych dniach roku 1915, dobiegał końca dramat 130-tysięcznej załogi Twierdzy Przemyśl. Oblegana już po raz drugi przez potężną armię rosyjską, nękana przez mroźną zimę, choroby i głód, rozbita narodowościowymi podziałami - z dnia na dzień traciła swoją zdolność bojową i była coraz bliższa kapitulacji. Pierwsze oblężenie (26 wrzesień-9 październik 1914 r.), zakończyło się klęską 280-tysięcznej armii rosyjskiej, która straciła 30-40 tys. zabitych i rannych żołnierzy. W miesiąc później, w kolejnej ofensywie, po okrążeniu Przemyśla w dniu 9 listopada 1914 r., Rosjanie spróbowali ponownie opanować przemyską twierdzę (było w niej wówczas 135 tys. żołnierzy, 18 tys. cywilów, 2 tys. jeńców i 14,5 tys. koni) i po 137 dniach krwawych walk cel osiągnęli. Po uprzednim zniszczeniu wszystkich (ok. 80) fortów, 1000 dział, magazynów amunicji i mostów oraz innych elementów infrastruktury obronnej, a także koni (tylko w jedną noc na polach Hurka, w pobliżu polowego lotniska zabito ich 4,5 tys.) - 22 marca 1915 r. komendant twierdzy gen. Herman Kusmanek poddał ją Rosjanom. Do niewoli dostało się 9 generałów i 93 oficerów sztabowych, 2500 oficerów liniowych oraz 117 tys. żołnierzy, w tym 28 tys. rannych i ciężko chorych, głównie na cholerę. Niewykluczone, że poddaniem twierdzy poprzedzonym jej wysadzeniem komendant Kusmanek ubiegł plany spiskowców, głównie żołnierzy o pochodzeniu słowiańskim, zamierzających poddać się bez walki Rosjanom. 23 kwietnia 1915 r., ruiny zdobytej twierdzy wizytował osobiście car Mikołaj II, który następnego dnia w obecnym kasynie na ul. Grodzkiej dekorował orderami swoich zwycięskich podwładnych. Radość Rosjan i ich cara nie trwała jednak długo, bo już na początku maja w wyniku ofensywy gorlickiej wojska niemiecko-austriackie przełamały front, w połowie miesiąca okrążyły Przemyśl z trzech stron, a 31 maja rozpoczęły trzecie, zaledwie czterodniowe oblężenie miasta. Używając do burzenia zniszczonych już, ale mających nadal znaczną wartość bojową fortów, Niemcy użyli ciężkich moździerzy 420 mm (z nimi zdobywali Antwerpię). Pociski przebijające betonowe ściany o grubości 3,5 m zrobiły swoje i już 2 czerwca armia gen. Brusiłowa wycofała się bez walki. Potężna twierdza, budowana w latach 1873-1914 przeszła do historii jako jedna z trzech (poza Verdun i Ossowcem) nie zdobytych, druga - po Verdun - która broniła się najdłużej (179 dni) i trzecia - po Verdun i Antwerpii - spośród 200 europejskich twierdz I wojny światowej. Spełniła swoją rolę, bo skutecznie blokowała Rosjanom drogę ku przełęczom karpackim oraz ofensywę w kierunku Krakowa i na Śląsk. Gdy upadła po drugim oblężeniu, zmusiła Niemców do ściągnięcia znacznych sił z frontu zachodniego, co miało istotny wpływ na losy niemieckiej ofensywy we Francji w 1915 r. We wrześniu 1939 roku, w oparciu o relikty umocnień twierdzy, próbowano organizować obronę przed nacierającymi hitlerowcami (m.in. w forcie "Salis Soglio" rozlokował się sztab armii "Małopolska" gen. Fabrycego), którzy niebawem znaleźli dla dawnych fortów makabryczne przeznaczenie. Na fortach "Lipowica" i "Łętownia" dokonywano egzekucji członków ruchu oporu, zakładników oraz Żydów, a na fortach "Przekopana" i "Nehrybka" pogrzebano kilkadziesiąt tysięcy jeńców radzieckich, włoskich i innych narodowości, osadzonych w znajdujących się obok jenieckich stalagach - zabitych lub zmarłych z powodu chorób, głodu i wycieńczenia. Dziś o losach przemyskiej twierdzy świadczą nie tylko pozostałości fortów i muzealne pamiątki, ale też liczne cmentarze wojenne w mieście i jego okolicy, na których spoczęło ponad 100 tys. żołnierzy wszystkich armii - ofiar walk o twierdzę. To m.in. za utrzymanie tych nekropolii miasto uhonorowano w 1995 r. Flagą Europy. (Super Nowości)

Deficytowy powiat...
* Ponownie trzeba będzie wziąć kredyt bankowy, aby pokryć deficyt w budżecie miasta. Tegoroczny budżet powiatu wyniesie 16 328 tys. zł, wydatki - 17 636. Budżet skromny, trudny, ale do zrealizowania - powiedział na ostatniej sesji rady Powiatu starosta Stanisław Bajda. Zdecydowana większość dochodów powiatu to dotacje celowe i subwencje z budżetu państwa. Własnych niewiele, najwięcej (2 457 tys.) mają przynieść dochody z podatku dochodowego od osób fizycznych. Milion złotych dadzą opłaty komunikacyjne i sprzedaż tablic rejestracyjnych, 238 tys. rachunki za energię, gaz i sprzątanie wynajmowanych pomieszczeń. Na co najwięcej wyda powiat? Nie na administracje publiczną (4 382 tys.), lecz na pomoc społeczną (5 486 tys.) W dalszej kolejności na transport i łączność (2 920 tys.), oświatę i wychowanie (2 395 tys.), działalność usługową (prawie 364 tys.) i obsługę długu publicznego (ok. 240 tys.).

Ulice pełne dziur...
* Ulice w mieście są jak ser szwajcarski. Pełno w nich dziur. Niejednokrotnie wypełnione wodą z roztapiającego się śniegu są pułapką dla kierowców. W takich warunkach łatwo uszkodzić samochód. Gdy wieczorem temperatura spada poniżej zera, zamarzająca woda z roztopów rozsadza wysłużony asfalt. W ciągu kilku dni z początkowo niewielkiego pęknięcia tworzy się spora dziura.
- W takich warunkach łatwo o kolizję, a nawet wypadek - mówi Jerzy Giec, instruktor nauki jazdy. - W trosce o własne bezpieczeństwo i dobro innych, jedźmy wolniej. Łatwiej wówczas ominiemy niespodziewaną dziurę w jezdni. Duża prędkość i gwałtowny skręt mogą mieć tragiczne skutki. Tym, którzy pomimo daleko posuniętej ostrożności uszkodzą auto, pozostaje wizyta w warsztacie. Pogięte felgi, sfatygowane opony, wybite wahacze, uszkodzone amortyzatory i łożyska to tylko niektóre następstwa jazdy po dziurawych ulicach. Podobnych usterek z dnia na dzień będzie coraz więcej. - Żadnego z tych defektów nie można lekceważyć - zapewnia Tadeusz Hrycak, właściciel warsztatu samochodowego w Ostrowie. - Jazda z niesprawnym zawieszeniem to duże ryzyko.
Drogowców naprawiających pozimowe zniszczenia na razie nie widać na ulicach. Po Przemyślu, i po większości miast w regionie trzeba jeździć slalomem. Warto jednak pamiętać, że gdy na podziurawionej drodze uszkodzimy samochód, możemy żądać odszkodowania za powstałą szkodę. (Nowiny)

* Do Izby Celnej w Przemyślu zgłosiło się 420 osób chętnych do pracy. Miejsc jest tylko 20. Od wielu lat w społeczeństwie funkcjonuje przekonanie, niepoparte dowodami, o nadzwyczajnych profitach i możliwościach "dorabiania" przez celników. Być może między innymi taka motywacja sprawia, że chętnych do pracy na granicy jest bardzo wielu. W ubiegłym roku zaniepokojenie, wynikające z podejrzeń o korupcję towarzyszącą rekrutacji wyraził w swojej interpelacji poseł PiS Marek Kuchciński. - Nie mamy nic do ukrycia - mówi Małgorzata Blacharska-Eisenberger, rzecznik prasowy Izby Celnej. - Chcąc rozwiać wszelkie podejrzenia i wykazać, że nabór do pracy w Izbie Celnej jest jak najbardziej przejrzysty, dyrektor Kachaniak już w ubiegłym roku wprowadził nowy system rekrutacji i oceny kandydatów - dodaje pani rzecznik. Zmiany polegają na tym, że teraz kandydaci muszą przejść przez system testów a następnie, po tych wstępnych eliminacjach, staną przed komisją kwalifikacyjną, która przeprowadzi z nimi rozmowy. Komisja potwierdzi bądź nie kwalifikacje kandydatów i wybierze najlepszych. Najbliższe takie rozmowy odbędą się w środę, 16 marca. Nowością w tej procedurze będzie fakt, że obserwatorem rozmów kwalifikacyjnych w przemyskiej Izbie Celnej będzie przedstawiciel oddelegowany przez Fundację Batorego, która od 2000 roku we współpracy z Helsińską Fundacją Praw Człowieka realizuje "Program przeciw Korupcji". Program ten składa się z szeregu przedsięwzięć ( kampanie edukacyjne, badanie opinii publicznej, monitoring, pomoc prawną itp.), które mają sprawić, że choć częściowo uda się zlikwidować w naszym kraju patologiczne zjawisko, którym jest korupcja. (Życie Podkarpackie)

Cały zysk dla niepełnosprawnych
* W ciągu trzech miesięcy funkcjonowania, sklep szwedzkiej organizacji charytatywnej Renigsborg - Pomocne dłonie wypracował 95 tys. złotych zysku. Sklep prowadzony jest przez przemyski oddział Polskiego Towarzystwa Walki z Kalectwem. - W piątek dotarł do nas piąty tir z 10 tonami darów - informuje Andrzej Berestecki, prezes PTWzK w Przemyślu. 45 tys. złotych już zostało podzielone wśród osób niepełnosprawnych. Pozostałe pieniądze zostaną przeznaczone na dalsze funkcjonowanie sklepu oraz ewentualne podatki VAT. Jeżeli fiskus okaże się łaskawy, niepełnosprawni otrzymają większe wsparcie. Szwedzi są zadowoleni z działania przemyskiego sklepu. Pracują w nim niepełnosprawni i ich opiekunowie. - Zamiast otwierać sklep z używanymi rzeczami, mogliśmy po prostu przekazać przemyślanom pieniądze na pomoc niepełnosprawnym. Ale nam chodziło o coś więcej. O rozbudzenie w mieszkańcach potrzeby pomagania innym - mówi Ingemar Gotestam, szef "Reningsborg" ze Szwecji. Część rzeczy wymaga drobnych napraw, np. przyszycia guzika do koszuli. Dzięki temu zajęcie mają uczestnicy Warsztatów Terapii Zajęciowej. To dla nich dodatkowa korzyść, gdyż mogą ćwiczyć podstawowe umiejętności, przydatne w życiu. W Szwecji prowadzone są zbiórki używanych rzeczy, głównie ubrań i sprzętu domowego. Towary są wysyłane do sklepów w Europie Wschodniej, prowadzonych przez lokalne organizacje pomagające potrzebującym. Takie sklepy działają m.in. w Rumunii i Bośni. Pierwszy, i na razie jedyny w Polsce, w połowie listopada 2004 r. został otwarty w Przemyślu.
- Dobra praca przemyskiego sklepu zachęciła nas do otwarcia drugiego. Powstanie już wkrótce, w innej części Polski - dodaje Gotestam. Od kilkunastu lat Reningsborg pomaga Specjalnemu Ośrodkowi Szkolno - Wychowawczemu nr 1 w Przemyślu. Szwedzi chcą rozwijać współpracę. M.in. będzie to pomoc przy tworzeniu miejsc pracy dla absolwentów SOSzW. W Szwecji powstanie dom towarowy, w którym będą sprzedawane produkty pochodzące z przemyskich firm. (Nowiny)

Będą odholowywać samochody...
* Niektóre ulice w mieście są całkowicie zamknięte dla ruchu kołowego, na innych zostały wyznaczone specjalne miejsca do parkowania. Są jednak kierowcy, którzy z uporem godnym maniaka parkują, gdzie im się podoba, nie zważająca na bezpieczeństwo innych uczestników ruchu. Będą za to surowo karani. Niedługo straż miejska będzie mogła zażądać odholowania pojazdu na koszt właściciela. Zmiany zostały wprowadzone po to, by zmniejszyć obecny ruch pojazdów na terenie Starówki, a to z kolei powodowane jest troską o stan techniczny nowo wykonanej nawierzchni ulic i obiektów zabytkowych. Radni Przemyśla przygotowują się do podjęcia uchwały w sprawie ustalenia wysokości opłat za usunięcie z drogi i parkowanie usuniętych pojazdów. Według wielu mieszkańców miasta, jest tyle miejsc parkingowych, że nie widzą wytłumaczenia dla tych, którzy parkują w miejscach do tego nie wyznaczonych. Zdaniem urzędników UM w Przemyślu, jak również służb porządkowych (policji, straży miejskiej), należy wprowadzić takie kary, by skutecznie oduczyć kierowców łamania przepisów. Wychodząc naprzeciw mieszkańcom Starówki, którzy narzekają, że są poszkodowani z powodu miejsca zamieszkania, ustalono niskie taryfy za parkowanie pojazdów przy ulicach objętych strefą płatnego parkowania dla osób, które zamieszkują przy tych ulicach. Opłata miesięczna wynosi bowiem 5 zł. Wcześniej tyło to 15 zł miesięcznie. (Super Nowości)

* Grupy rozwydrzonych wyrostków terroryzują przechodniów. W obawie o własne bezpieczeństwo, po zmierzchu strach wyjść na ulicę. Można oberwać kamieniem, stracić zdrowie, a nawet życie. Sobotni wieczór. Nadsański deptak. Spomiędzy bloków sąsiadujących ze stadionem KKS "Czuwaj" wyłania się kilkunastoosobowa grupa wyrostków. Nie mają więcej niż 15, 17 lat. Kaptury zaciągnięte na głowy skutecznie utrudniają rozpoznanie twarzy. Przystają, naradzają się, po chwili wbiegają na pobliski wiadukt kolejowy. To właśnie on jest areną starcia z podobną grupą, tyle że sympatyków MKS "Polonia". W ruch idą kamienie, drewniane pałki. Z czasem szamotanina przenosi się na chodnik. Przechodnie uciekają w popłochu.
- Śmiem twierdzić, że wielu z nich miało również noże - mówi przemyślanka, świadek zajścia. - Słyszałam jak krzyczeli do siebie: "chcesz kosę (nóż - przyp. red.) pod żebro?" Sceny podobne do opisanej rozgrywają się niemal każdego wieczora. Zantagonizowane grupy chuliganów sieją postrach wśród osób, które po zmierzchu chciałyby pospacerować nad Sanem.
- Lepiej tamtędy nie chodzić - dodaje mieszkaniec bloku przy ulicy 22 Stycznia. - Nie trudno oberwać kamieniem w głowę. Mój syn, co najmniej dwa razy był nękany przez tych bandytów. Chcieli od niego pieniędzy na piwo. Policja oraz straż miejska zdają się bezradne wobec narastającej fali chuligaństwa. Tak przynajmniej twierdzą świadkowie ulicznych strać.
- Dzwonimy, prosimy o interwencję - zapewnia jedna z lokatorek kamienicy. - Ale wszystko na nic. Funkcjonariusze, owszem, przyjadą, popatrzą, ale po chuliganach nie ma już wtedy nawet śladu. Rozbiegną się, chowają po bramach, a następnie wracają. I wszystko zaczyna się od początku. W ostatnich latach w Przemyślu doszło do dwóch dramatów, których podłożem były porachunki zwaśnionych pseudokibiców. Czy potrzeba kolejnego nieszczęścia? (Nowiny)

Nowe mieszkania w 2006 roku
* 55 rodzin otrzyma mieszkania w budynku po szpitalu w dzielnicy Lipowica. Ten niszczejący od jakiegoś czasu obiekt został przekazany Towarzystwu Budownictwa Społecznego. W miejscu po warsztatach powstanie 21 metrowy budynek, gdzie będzie 18 dodatkowych mieszkań. Budynek przy ul. Wysockiego zostanie podzielony na lokale mieszkalne. Będzie ich 55. Towarzystwo Budownictwa Społecznego od chwili, kiedy go otrzymało , zaczęło pierwsze starania o przystosowanie go do celów mieszkalnych. Przypuszczalnie prace mogłyby rozpocząć się już jesienią, a za roki, czyli pod koniec 2006 roku, rodziny, które czekają na mieszkania, będą mogły się już do nich wyprowadzić. Dodatkowo w miejscu warsztatów powstanie budynek, taki jak przy ul. Rosłańskiego, gdzie będzie dodatkowych 18 mieszkań z użytkowym poddaszem. - Teren jest naprawę atrakcyjny, bo wokoło spokojnie, zielono, jest odpowiednia infrastruktura, a o zainteresowaniu tą inwestycją niech świadczy fakt, iż mamy więcej chętnych na mieszkania niż lokali. Cały czas dzwonią ludzie i pytają, czy nie będzie więcej wolnych mieszkań - mówi Barbara Andrzejczyk z Towarzystwa Budownictwa Społecznego w Przemyślu. - Nie jest też prawdą, jak twierdzą niektórzy z wypowiadających się w tej sprawie, że mieszkania nie będą nadawały się do użytku, bo niby będą wysokie na 3 metry, z oknami z jednej strony i z korytarzami ciągnącymi się przez całą długość budynku. To kompletne bzdury! Przecież są odpowiednie przepisy, w myśl których inwestycja ma być realizowana! Nie będzie żadnych, korytarzy, tylko klatki schodowe, dobudujemy loggie, mieszkania będą miały okna z dwóch stron, a ich wysokość będzie normalna, bo po co nam takie na 3 metry?! W budynku zostaną Tylko ściany zewnętrzne, natomiast wewnątrz wszystko będzie zrobione zgodnie z normami i standardami jakie obowiązują. (Super Nowości)

J A R O S Ł A W

Chińczycy na wysypisku?
* Radni naciskają na burmistrza, by jak najszybciej rozwiązać kwestię wysypiska, starosta proponuje interesy z Chińczykami, a mieszkańcy protestują, bo nie chcą ani jednego, ani drugiego. Mieszkańcy Łazów Kostkowskich, ul. Kamiennej oraz tzw. Szwabów, a więc okolic położonych najbliżej miejskiego składowiska, protestują, ponieważ liczyli na to, że w 2006 roku wysypisko przestanie funkcjonować. Tymczasem dowiedzieli się, że prowadzone są prace zmierzające do jego rozbudowy, a także o tym, że na jarosławskim wysypisku będą inwestować Chińczycy. Swoje protesty przeciwko rozbudowie złożyli w gabinecie burmistrza miasta i u starosty jarosławskiego. O opinię poprosili także Podkarpacki Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska. - Wysypisko jest dla nas bardzo uciążliwe. Ptactwo wydziobuje wszystko, co rolnicy zasieją na polach, latem mamy tu roje much, a szczury są przez cały rok. Najgorszy jest jednak fetor, zwłaszcza w lecie rozchodzi się po całej okolicy, a ci mieszkańcy, którzy mają jeszcze studnie, boją się, że woda jest zanieczyszczona - mówi starszy mieszkaniec. Inni podkreślają, że wokół składowiska odpadów roztacza się ładny krajobraz. Uważają, że jest to idealne miejsce na budownictwo jednorodzinne, a bezpośrednie sąsiedztwo rzeki San sprzyjałoby rozwojowi turystyki rowerowej. Tu właśnie widzieliby miejsce rekreacji dla mieszkańców miasta. (Życie Podkarpackie)

* Amerykański koncern Owens-Iliinois, właściciel Huty Szkła, zamierza odkupić jej akcje od byłych i obecnych pracowników przedsiębiorstwa. Ludzie chcą zachować akcje, ale są na przegranej pozycji. W rękach hutników jest jeden procent imiennych akcji przedsiębiorstwa. Pozostałe 99 procent należy do amerykańskiego potentata Owens-Iliinois, który za pośrednictwem polskiej spółki zarządza Hutami Szkła w Jarosławiu i Antoninku. Zgodnie z ostatnią uchwałą walnego zgromadzenia, mniejszościowi akcjonariusze, a więc dawni i obecni pracownicy huty, muszą odsprzedać swoje akcje Amerykanom. Jeśli zrobią to do końca marca br., wówczas za każdą z nich dostaną 80,08 zł. Później cena za akcje spadnie prawie o połowę.
- Czujemy się krzywdzeni - uważa kilkunastoosobowa grupa drobnych akcjonariuszy. - Najpierw podarowali nam te akcje i w ciągu kilkunastu lat tylko raz wypłacili dywidendę (zysk z akcji - przyp. red.), a teraz bezceremonialnie chcą zabrać. Ludzie nie rozumieją, dlaczego otrzymali propozycję nie do odrzucenia. Są przekonani, że mają prawo samodzielnie rozporządzać akcjami i sprzedawać je w dogodnym dla siebie terminie. Jarosławska Huta Szkła jest w dobrej kondycji finansowej. Akcjonariusze liczą więc na zyski. Włodzimierz Rząsa, dyrektor ds. personalnych Owens-Iliinois Polska S.A. w Jarosławiu, zapewnia, że to, co robią, jest zgodne z kodeksem spółek handlowych. Wynika z niego, że posiadacz większościowego pakietu akcji może je przymusowo wykupywać od mniejszościowych akcjonariuszy. Kiedy akcje są w rękach jednego właściciela, łatwiej zarządzać spółką. Każdy z tzw. drobnych udziałowców posiada średnio od 300 do 500 akcji huty. Jeśli właściciele akcji nie zdecydują się na ich sprzedaż, wówczas zostaną one unieważnione. (Nowiny)

P R Z E W O R S K

* Na piątkowej sesji rady powiatu przeworskiego czterech członków zarządu nie wróciło po przerwie na sesję, bo... czuwali przy chorym staroście w jego gabinecie. Piątkowa sesja była nieplanowana, zwołana przez przewodniczącego rady Piotra Łuksika. W jej programie znalazły się m.in. dwa projekty zgłoszone przez LPR i Klub Radnych Niezależnych. - Wszyscy mówią o oszczędnościach, dlatego zaproponowaliśmy zmniejszenie liczby członków zarządu powiatu z 5 do 3. Poza tym, ze względu na to, że powstał nowy klub radnych, wnioskowaliśmy o dokonanie zmian w komisjach stałych rady - mówi Wojciech Winter z LPR. Z tego powodu zaraz na początku starosta Zbigniew Mierzwa zakwestionował ważność planowanych uchwał. Twierdził, że uchwały nie mają opinii zarządu. W związku z tym rada zobowiązała zarząd do natychmiastowego zaopiniowania uchwał w czasie przerwy. Tymczasem po godzinnej przerwie zarząd na wznowione obrady nie wrócił, bo jak wówczas tłumaczono - czuwał przy chorym staroście. Radni - wnioskodawcy, zmniejszyli więc liczbę członków zarządu do trzech, zmienili także trzech przewodniczących komisji stałych. Odrzucili także wprowadzony do programu sesji wniosek grupy radnych PSL o odwołanie przewodniczącego rady Piotra Łuksika. Starosta Z. Mierzwa po interwencji medycznej w szpitalu przebywa na zwolnieniu chorobowym. Jego zastępca Andrzej Ostafijczuk tłumaczy, że zarząd nie wrócił na sesję, ponieważ debatował nad zaopiniowaniem uchwał, a w tym czasie sesja została zakończona. Zarząd debatował, ale opinii nie wydał. Zdecydował jedynie, że zwróci się do wnioskodawców o przekazanie uzasadnienia do tych uchwał. A. Ostafijczuk podkreśla, że same uchwały prześle do wojewody ze wskazaniem na ich nieprawne uchwalenie. (Życie Podkarpackie)

R E G I O N

Zbadaj się bo zabiorą ci broń
* Tylko do 20 marca br. mają czas wszyscy posiadacze broni na dostarczenie policji wyników badań lekarskich i psychologicznych. W przeciwnym razie zostaną pozbawieni pozwolenia na posiadanie broni. Zgodnie z ustawą wprowadzoną w życiu 20 marca 2000 roku wszyscy posiadacze broni palnej bojowej oraz gazowej muszą co 5 lat przedstawiać policji aktualne orzeczenia. Na Podkarpaciu jest ok. siedmiu tysięcy osób, które muszą się przebadać.
- Orzeczenie lekarskie i psychologiczne należy uzyskać we własnym zakresie, wyłącznie od specjalistów upoważnionych do przeprowadzania tych badań - mówi podkom. Piotr Kluz z zespołu prasowego Komendy Wojewódzkiej Policji w Rzeszowie. - Następnie w możliwie najkrótszym terminie należy dostarczyć uzyskane orzeczenia do Wydziału Postępowań Administracyjnych KWP w Rzeszowie. W przypadku nieprzedłożenia ich pozwolenie na broń zostanie cofnięte. W takim przypadku broń trzeba będzie odsprzedać osobie uprawnionej lub złomować za pomocą policji. Wykazy lekarzy i psychologów upoważnionych do wykonywania badań i wydawania orzeczeń dostępne są we wszystkich komendach miejskich i powiatowych policji regionu oraz na stronie internetowej www.podkaprpacka.policja.gov.pl. Koszt badania lekarskiego wynosi blisko 400 zł, a wizyta u psychologa 280 zł. (Super Nowości)

* Autostrada kończąca się w Tarnowie i nadająca się pod zalesienie ściana Wschodnia z Lublinem, Białymstokiem a przed wszystkim Rzeszowem. Taka czeka nas przyszłość, jeśli zacznie obowiązywać nowa Koncepcja Przestrzennego Zagospodarowania Kraju. Co jest w Koncepcji wiadomo od lutego. Dokument opiera się na wnioskach grupy ekspertów, którzy uznali, że najkorzystniejsze dla Polski będzie nie równomierne inwestowanie we wszystkie regiony w kraju, ale tylko w te, które już są najsilniejsze i najbogatsze.
- Absolutnie nie możemy się na to zgodzić - stwierdził Leszek Deptuła, marszałek województwa, który w czwartek z parlamentarzystami, wojewodą i prezydentem Rzeszowa zorganizował debatę - "NIE dla Kocepcji".
- Dotychczas obowiązywała korzystna dla nas koncepcja z 2001 r. - mówi Jan Tomaka, poseł Platformy Obywatelskiej. Dzięki niej mieliśmy szansę na duże dopłaty dla obszarów najbardziej zaniedbanych. Tam gdzie najgorzej rozwinięty jest biznes i komunikacja. Rzeszów i Podkarpacie miały status strategicznych obszarów dla Polski.
- Nowa Koncepcja to pomysł w rodzaju: do tej pory za mało was złupiliśmy, teraz zrobimy to skuteczniej - twierdzi Wiesław Ciesielski, poseł SLD. Bo jak inaczej tłumaczyć liczby. 70 procent inwestycji zagranicznych lokowanych jest w Warszawie i na Mazowszu, a nowa Koncepcja te tereny chce jeszcze wzmocnić i wzbogacić. Walka o rangę Podkarpacia w porównaniu do innych regionów, to walka o pieniądze. Jeżeli Rzeszów starci pozycję strefy metropolitalnej, dostaniemy trzy raz mniej pieniędzy z Unii niż np. Warszawa i Poznań. (Nowiny)

Samochodowy licznik podatkowy?!
* Uruchamiając samochód będziemy automatycznie włączać licznik, który pokaże, jaką drogą jedziemy i o jakiej porze dnia. Od tego, oraz od rodzaju auta, będzie zależała wysokość opłaty za korzystanie z dróg. Taki pomysł Ministerstwo Infrastruktury zamierza przeforsować w Sejmie.
- W pierwszym etapie nastąpi rozszerzenie pobierania opłat za użytkowanie dróg publicznych - zakłada projekt Polityki Transportowej Państwa na lata 2005 - 2025. - Będą to opłaty za wjazd do centrów dużych miast, przejazd przez mosty itp. Rozwiązaniem docelowym jest stworzenie systemu zapewniającego, że wszystkie środki transportu będą ponosić generowane przez siebie koszty. Zasada ma być taka: więcej jeździsz, więcej płacisz. Temu mają służyć instalowane we wszystkich samochodach liczniki, działające podobnie jak telefony komórkowe na kartę. Ile będzie kosztowało założenie takiego podatkometru? Tego na razie nie wiadomo. Zdaniem autorów pomysłu, system ma być wdrożony za około 5 - 10 lat. Projekt Polityki Transportowej Państwa zostanie teraz poddany konsultacjom społecznym. Potrwają one do końca kwietnia. W maju ministerialna propozycja trafi pod obrady rządu, a następnie do parlamentu. Ministerialni urzędnicy mają wiele pomysłów na sięganie do kieszeni kierowców. Część z nich została już wprowadzona w życie: winiety dla samochodów ciężarowych, akcyza na paliwo, opłata paliwowa. Kto więcej jeździ, ten zużywa więcej paliwa i płaci więcej podatku. System jest prosty i skuteczny. Czemu mają służyć dodatkowe liczniki? Chyba tylko temu, żeby zarobił na nich ten, kto będzie je produkował. Pieniądze do jego prywatnej kieszeni włożą wszyscy polscy kierowcy. Zmuszą ich do tego posłowie wprowadzając w życie ministerialny, absurdalny pomysł. (Super Nowości)

* Wsiadasz za kierownicę po pijanemu? Twoje zdjęcie i nazwisko może ukazać na pierwszych stronach gazet. Rzeszowscy policjanci będą wnioskować o pokazywanie pijanych sprawców wypadków w prasie i Internecie.
- Gdy pijany kierowca spowoduje śmiertelny wypadek, i nie ma żadnych wątpliwości co do winy sprawcy, będziemy wnioskowali o pokazanie go w mediach -zapowiada podinsp. Wiesław Dybaś z KWP w Rzeszowie.
- To potencjalni mordercy. Każdy skuteczny sposób ich ścigania trzeba wykorzystać - dodaje sierż. Paweł Międlar z KWP. Statystyki są przerażające. Codziennie na drogach Podkarpacia zatrzymywanych jest kilkudziesięciu pijanych kierowców. Na ujawnianie twarzy i nazwisk sprawców wypadków po pijanemu zdecydowała się już policja we Wrocławiu i Lublinie. Twarze i nazwiska publikowane są w gazetach i przez 48 godzin w internecie. Czy taki pręgierz okaże się skutecznym narzędziem w walce z pijaństwem na drogach?
- Tej plagi nie uleczy głupi pomysł policji - twierdzi prof. Zbigniew Hołda z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka. - Równie dobrze możemy publikować twarze morderców albo pedofilów, są jeszcze większym zagrożeniem dla społeczeństwa. Jestem przeciwnikiem upublicznienia twarzy, jeśli tak nie zdecyduje sąd prawomocnym wyroku. A co, jeśli ktoś okaże się niewinny?
- Jeżeli nie będzie drastycznych kar, nie zmieni się też mentalność pijących i ich rodzin, które pozwalają siadać im za kierownicą. Zwłaszcza że zasądzane kary nie są dostatecznym straszakiem - mówi Międlar. Prokuratorzy mogą decydować o upublicznieniu wizerunku ze względu na ważny interes społeczny. Taką możliwość daje im prawo prasowe. Publikacja zdjęć i nazwisk nie grozi wszystkim pijanych kierowcom. Inaczej będzie traktowany nietrzeźwy rowerzysta zatrzymany na polnej drodze, a inaczej pijany kierowca ciężarówki, sprawca śmiertelnego wypadku.
- Możemy korzystać z tego prawa - przyznaje Krzysztof Piękoś, szef Prokuratury Rejonowej dla miasta Rzeszowa. - Ale dotychczas policja ani raz nie wystąpiła do nas z takim wnioskiem. Piękoś dodaje, że prokurator może też samodzielnie zdecydować o pokazaniu wizerunku pijanego kierowcy w mediach. Zapis nie jest jednak wykorzystywany, bo obowiązująca w Polsce zasada domniemania niewinności każe czekać z taką decyzją do prawomocnego wyroku i decyzji sądu. (Nowiny)

* Na niewiele zdało się grożenie strajkiem przez związkowców z telekomunikacji. Zarząd firmy przystąpił do wdrażania procedury zwolnień grupowych. Pismo informujące o planowanych zwolnieniach dotarło już do Powiatowego Urzędu Pracy w Rzeszowie. Zapewne wkrótce dojdzie również do spotkania dyrektorów rzeszowskiego urzędu pracy z szefami regionu TP S.A. Dopiero na nim zostanie ustalona konkretna ścieżka postępowania ze zwalnianymi pracownikami. Liczba osób, które będą musiały odejść z pracy w telekomunikacji na Podkarpaciu nie jest na razie znana, nawet przez związkowców. Według wcześniejszych przymiarek zwolnienia mogłyby dotyczyć nawet 100 osób. Tyle tylko, że - tak jak podczas redukcji zatrudnienia w TP SA w 2002 roku - część osób zgodzi się zapewne na dobrowolne odejście, w zamian za godziwe odprawy. Te mogą być - i zapewne będą - negocjowane ze związkami zawodowymi, ale również indywidualnie. Izabella Szum, szefowa Biura Prasowego TP S.A. w Krakowie powiedziała, że liczba pracowników, którzy zdecydują się na dobrowolne odejście może być całkiem spora. Wówczas z tzw. pakietów socjalnych skorzystało aż 74 proc. odchodzących pracowników. A było ich aż 17 tys. Przygotowując się do tegorocznych zwolnień, już we wrześniu 2004 r., w Telekomunikacji uruchomiono Program Mobilności Zawodowej.
- W całym kraju powołano Działy Mobilności Zawodowej, które mają pełnić funkcje doradcze dla pracowników. Wszyscy, dla których zmiana stanowiska pracy oznacza konieczność przeniesienia się do innego miasta, mogą liczyć na korzystne pakiety alokacyjne. - mówi Izabella Szum. Część odchodzących pracowników zostanie też prawdopodobnie objęta szkoleniami pozwalającymi im na szybsze znalezienie pracy. Być może zapłaci za nie sama telekomunikacja. Wiele zależy teraz od negocjacji między zarządem firmy a związkowcami. Ci ostatni grożą zaś strajkiem. Pierwsze zwolnienia nie nastąpią więc tak szybko i na pewno nie z dnia na dzień. (Super Nowości)

Kronika kryminalna

* W poniedziałek, 14 marca, około g. 21.30 do jednej z kwiaciarni przy ulicy Jana Pawła II wszedł mężczyzna. Rozglądnął się i widząc, że w pomieszczeniu jest tylko sprzedawczyni, zamiast kwiatów zażądał pieniędzy. Powiedział, że jeżeli kobieta natychmiast nie wyda mu wszystkiego co ma w kasie użyje broni, przy czym nie określił o jaką broń chodzi. Dzielna kwiaciarka nie dała się zastraszyć. Sięgnęła po leżący pod ręką pojemnik z gazem łzawiącym i siknęła nim w twarz napastnika. Ten zaskoczony zdecydowanym oporem zrezygnował i przecierając załzawione oczy rzucił się do ucieczki. (ŻP)

* Lalkę i 20 jednorazowych maszynek do golenia ukradł 26-letni mężczyzna, który w nocy z poniedziałku na wtorek włamał się do kiosku przy ul. 3 Maja w Jarosławiu. Rabuś został zatrzymany przez policjantów. Wpadł na gorącym uczynku.

* Potłuczeń ciała doznał 6-letni chłopiec, który został potrącony przez forda transita na ul. Bohaterów getta w Przemyślu. Samochodem kierował 37-letni obywatel Ukrainy, który nie zachował należytej ostrożności. Dziecko zostało przewiezione do szpitala.

* Nieznany sprawca włamał się do laboratorium szpitalnego w Przeworsku, skąd ukradł monitor komputerowy wart 650 zł. Również w Przeworsku nieznany złodziej włamał się do hurtowni, z której ukradł 12 baterii łazienkowych, 3 natryski, 4 klamki mosiężne i chromoniklowe. Złodziei poszukują policjanci z Przeworska.

* Policjanci z Przeworska zatrzymali na gorącym uczynku dwóch nieletnich mieszkańców miasta, którzy byli wielokrotnie notowani za różnego rodzaju wykroczenia. Nieletni, posługujący się łomem, usiłowali wyłamać drzwi do sklepu. Nie udało im się to, bowiem zostali spłoszeni, a następnie zatrzymani przez funkcjonariuszy KPP w Przeworsku.

Reklama