Archiwum aktualności

Archiwalne wydanie tygodniowe: 07.03-13.03.2005 r.

Przemyśl

Wyciąg z odzysku?
* Zwycięskie w przetargu na wykonanie stoku narciarskiego na Zniesieniu konsorcjum trzech firm (przemyski "Elbud", "Intop" Gdynia, "Inżynieria" Rzeszów) prowadzi utrudnione kaprysami aury przygotowania do rozpoczęcia budowy. I chociaż roboty na dobre jeszcze nie ruszyły, to już rodzą się obawy, czy "sercem" tej wielomilionowej wartości superinwestycji nie będzie ... używane już urządzenie wyciągowe? Niewykluczone, że w grę może wchodzić stara kolejka linowa (zdemontowana gdzieś w Austrii, będącej ostatnio ulubionym kierunkiem magistrackich ekspedycji?), którą przed zamontowaniem podda się najpierw remontowi (regeneracji?), a następnie pieczy ... Opatrzności, aby ta czuwała nad jej bezawaryjnym funkcjonowaniem, bo o gwarancji czy rękojmi producenta mowy chyba być już nie może. I chociaż sięganie po urządzenia z demobilu jest w Polsce częstą praktyką, to jednak - ze względu na ogromne koszty inwestycji - realna perspektywa montażu, jakby na to nie patrzeć, złomu użytkowego w tak mocno medialnie nagłośnionym "parku sportowo-rekreacyjnym" na Zniesieniu może budzić tzw. mieszane uczucia.
- Cóż, organizując przetarg na budowę stoku w tzw. istotnych warunkach zamówienia nie określono czy urządzenie wyciągowe ma być nowe, czy stare, co może być teraz wykorzystane przez wyłonionego wykonawcę. Być może ta właśnie luka sprawiła, że oferty cenowe przetargowych konkurentów tak się różniły (o 4 mln zł), bo jedna uwzględniała zamontowanie nowego, a druga używanego już wyciągu - mówi proszący o anonimowość urzędnik z przemyskiego magistratu.
- To prawda, że nie było określone w warunkach przetargu i nie jest jeszcze ostatecznie przesądzone, jaka kolejka linowa czy krzesełkowa będzie na Zniesieniu montowana. Gdyby jednak zdecydowano się zamontować urządzenia już używane, to muszą one spełniać bardzo surowe wymogi techniczne, aby mogły być dopuszczone do eksploatacji - informuje Witold Wołczyk z Kancelarii Prezydenta Miasta. Wypada tylko mieć nadzieję, że przed podjęciem ostatecznej decyzji osoby, które wezmą za nią odpowiedzialność, znają wymowę porzekadeł o Zabłockim i mydle oraz o Polaku ,co to zmądrzał po szkodzie... (Super Nowości)

* Ornitolodzy są zaniepokojeni. Według planów, Przemyski Park Sportowo - Rekreacyjny, ma obejmować również Starorzecze Sanu, niezwykle cenny obszar przyrodniczy. Zaniepokojeni są działacze Przemyskiego Towarzystwa Ornitologicznego. Według nich, taka potężna inwestycja zniszczyłaby unikalne miejsce lęgowe wielu gatunków ptaków, w tym objętych ochroną. Chodzi m.in. o czajki, pliszki żółte, przepiórki. Wiosną i jesienią jest ono również przystanią dla wędrownych ptaków wodno - błotnych. Gniazduje tutaj derkacz, ginący, unikalny ptak w skali światowej.
- Nie jesteśmy przeciwni powstawaniu tego centrum sportowego. Niedaleko starorzecza znajdują się glinianki, popularne miejsce wypoczynku przemyślan. Nie sprzeciwiamy się również ich zagospodarowaniu. Chcemy tylko uchronić ten niewielki, ale unikalny dla przyrody obszar starorzecza - mówi Przemysław Kunysz, prezes PTO. Ornitolodzy proponują, aby okolice dawnego koryta rzeki San z XIX wieku, pod Kruhelem Małym, zachować w stanie naturalnym i wyznaczyć tam ścieżkę przyrodniczą. Mogłyby się tam odbywać np. lekcje przyrody dla uczniów. Sam obszar, świadczący o czystości przemyskiego środowiska, byłby również magnesem przyciągającym turystów, nawet tych nie zainteresowanych ptakami.
- Żadne ze znanych mi miast Polski nie posiada tak cennego przyrodniczo terenu podmokłego. W wykonanym przed laty opracowaniu dla przemyskiego Urzędu Miejskiego, przedstawiliśmy walory ornitologiczne tego terenu i propozycję jego przyrodniczego wykorzystania i ochrony - twierdzi Kunysz. Petycję w tej sprawie członkowie PTO przesłali do prezydenta Przemyśla.
- Dotarła do nas ta petycja. Trafiła do wydziału budownictwa i tam będzie rozpatrywana. Udzielimy ornitologom pisemnej odpowiedzi. Nie chcemy, aby o naszym stanowisku dowiadywali się oni z gazet - mówi Witold Wołczyk z Kancelarii Prezydenta Przemyśla. (Nowiny)

Wspólna sesja...
* Około 50 samorządowców, zamiast planowanych dwudziestu, przyjechało w ubiegły piątek ze Lwowa do Przemyśla na pierwszą wspólną sesję. Duża frekwencja mile zaskoczyła organizatorów, więc gościom wybaczono nawet spóźnienie. W porządku posiedzenia najpierw wiele miejsca zajęło omówienie dotychczasowej, jak wszyscy przyznawali, mizernej współpracy, a następnie - kreślenie możliwych płaszczyzn przyszłych kontaktów. Omawiano niemal wszystkie sprawy: od przejść granicznych, przez ideę Akademii Wschodnioeuropejskiej, po wspólne projekty turystyczne. Na koniec strony podpisały deklarację o konieczności głębszej współpracy. Podane w niej priorytety to m.in.: usprawnienie ruchu granicznego, utworzenie przejścia granicznego Malhowice - Niżankowice, utworzenie w Przemyślu punktu konsularnego Ukrainy (z możliwością wydawania krótkoterminowych wiz turystycznych), organizacja wspólnych przedsięwzięć z zakresu kultury i turystyki itp. Atmosfera spotkania była dość swobodna i serdeczna. Jednak po zakończeniu oficjalnych wystąpień, w punkcie "dyskusja wolne wnioski" (w którym zwykle następuje żywsza wymiana myśli) żadne wnioski nie padły. W kuluarach szeptano, że o sprawach spornych i kłopotliwych strony postanowiły oficjalnie nie rozmawiać. Możliwe, że kwestie te poruszono w zamkniętych gabinetach w węższym gronie. (Życie Podkarpackie)

* System Informacji Oświatowej to bazy danych, które prowadzone będą w formie elektronicznej przez wszystkie szkoły i placówki oświatowe nadzorowane przez miasto, a także inne podmioty czy instytucje, które zatrudniają nauczycieli, czy prowadzą obsługę finansowo - księgową szkół i placówek oświatowych. Można będzie się dowiedzieć m. in. ilu nauczycieli pracuje w danej szkole, ile zarabiają, jaki mają staż pracy i wykształcenie. Według Rafała Porady z Kancelarii Prezydenta Miasta Przemyśla System Informacji Oświatowej obejmuje bazy danych szkół i jednostek oświatowych. Mają one za zadanie dwukrotnie w ciągu roku przekazywać odpowiednie informacje w formie pisemnej i elektronicznej do samorządu. Samorząd opracowuje je i przekazuje do odpowiedniego kuratora oświaty. - W tworzonym systemie znajdą się informacje o szkole np. o powierzchni gruntów i obiektów budowlanych, liczbie i rodzaju pomieszczeń szkolnych, wyposażeniu i kosztach funkcjonowania placówki - informuje Rafał Porada. - Ponadto będą także informacje o uczniach, słuchaczach i wychowankach, mówiące o np. ich liczbie na początek i na koniec roku szkolnego, ale także dane personalne nauczycieli, ich stopniu wykształcenia i specjalizacji, wysokości wynagrodzenia, stażu pracy. System Informacji Oświatowej to także dane o spełnianiu obowiązku nauki.Tworzony SIO zastąpi dotychczasową działalność sprawozdawczą GUS i MENiS. Na terenie miasta systemem objętych będzie ponad 80 placówek oświatowych. (Super Nowości)

Ryzykowne przejście
* Około 100-metrowy odcinek ulicy 3 Maja, od poczty do Domu Handlowego "Szpak", należy do najbardziej zagrożonych miejsc. Dochodzi tu do groźnych wypadków. - Zróbcie coś z tym - alarmują mieszkańcy. Zdaniem przemyślanina Franciszka Wrońskiego, trzeba postawić znak zakazu zatrzymywania się aut na chodniku (od poczty do przejścia, na wysokości apteki), a także zamontować na nim pachołki. Konieczne jest też mocniejsze oświetlenie przejścia z obu stron. Wówczas kierowcy będą lepiej widzieć przechodniów. Niezmotoryzowani uważają, że z parkingu obok DH "Szpak" nie powinno się wjeżdżać na 3 Maja. - To komplikuje ruch - twierdzą. - Tym bardziej, że część kierowców skręca w lewo, chociaż jest tam znak zakazu. Wyjazd z parkingu należy skierować na ul. Kraszewskiego.
- To raczej niemożliwe - mówi Zbigniew Bilo z Komisji ds. Bezpieczeństwa i Organizacji Ruchu Drogowego w Przemyślu. - Kraszewskiego jest jednokierunkowa, nielogiczne byłoby wydłużanie i utrudnianie dojazdu. Jest jednak dobra wiadomość. Komisja wspólnie z Komendą Miejską Policji postarały się o pieniądze w ministerstwie infrastruktury na modernizację przejścia. - Przy ul. 3 Maja zostanie uruchomiona sygnalizacja wzbudzana, czyli ręczna - wyjaśnia Zb. Bilo. - Podobna jest już obok Gimnazjum nr 1, i zdaje egzamin. Zostanie sprzężona z automatycznym sterowaniem ruchu na placu Konstytucji. Chodnik - od poczty do apteki - będzie oddzielony łańcuchem. (Nowiny)

* Czy dziennikarze i ich informatorzy twierdzący, że członek zarządu województwa T. Sosnowski załatwił pracę żonie i synowi w podległych urzędowi marszałkowskiemu instytucjach, trafią do sądu? Członek zarządu województwa Tadeusz Sosnowski grozi procesami każdemu, kto "lży i obraża urzędnika państwowego". O Tadeuszu Sosnowskim głośno jest od miesiąca, głównie za sprawą odwołania Janusza Czarskiego ze stanowiska dyrektora przemyskiego Centrum Kulturalnego. Oficjalnie powodem odwołania było "zmęczenie materiału", nieoficjalnie - konflikt między T. Sosnowskim a J. Czarskim, dotyczący pracującej w CK żony Sosnowskiego. "W 2003 roku uległem prośbom przełożonych i zatrudniłem Panią Sosnowską. Miała zostać wicedyrektorem, lecz z przyczyn formalnych musiała zadowolić się stanowiskiem specjalisty ds. funduszy unijnych i kontaktów międzynarodowych. Wówczas nastąpiła eskalacja roszczeń. Najpierw - o dodatek za używanie samochodu prywatnego do celów służbowych. Potem o ustanowienie samodzielnego stanowiska z dodatkowym uposażeniem. Mnóstwo telefonów o różnych porach dnia i nocy. W końcu jasne postawienie sprawy: albo to załatwię, albo pożegnam się z pracą. Wybrałem to drugie i w rezultacie zostałem odwołany bez podania przyczyn" - pisał w liście do redakcji J. Czarski. W ślad za naszym tygodnikiem sprawą zajęły się regionalne gazety codziennie. W wypowiedzi z 10 lutego br. T. Sosnowski sam potwierdził, że to z jego inicjatywy J. Czarski zatrudnił A. Sosnowską w CK: "Rzeczywiście zapytałem dyrektora Czarskiego czy nie potrzebuje kogoś do współpracy z zagranicą. (...) Nie widzę w tym nic złego". Dziennikarze ujawnili też, że w identyczny sposób wicemarszałek T. Sosnowski znalazł pracę dla syna w podległym urzędowi marszałkowskiemu Wojewódzkim Ośrodku Ruchu Drogowego. Potwierdził to dyrektor WORD Zdzisław Chomik. Mimo krytyki ze strony radnych sejmiku i opinii publicznej, marszałek L. Deptuła uznał, że T. Sosnowski nie złamał prawa i że sprawa jest zamknięta. Tymczasem T. Sosnowski przystąpił do kontrofensywy: - Odbieram to jako polityczny atak na moją osobę, w odpowiednim czasie ujawnię nazwiska inspiratorów! - zapowiedział w ubiegły piątek. Ostrzegł też, że każdy, kto będzie go oskarżał o załatwianie posad dla rodziny, trafi do sądu. (Życie Podkarpacie)

Konkurs na projekt zagospodarowania rynku
* Architekci zaprojektują przemyski rynek na nowo. Przed dwoma tygodniami UM ogłosił konkurs na koncepcję zagospodarowania terenu obejmującego rynek starego miasta, plac przed magistratem i podkreślenie miejsca po zabudowie pierzei południowej (zbieg Fredry i Rynku). Rozstrzygnięcie ma nastąpić na początku czerwca. Dla autorów trzech najlepszych prac władze miasta przewidują nagrody pieniężne w wysokości 20, 10 i 5 tys. zł. Zgodnie z sugestiami magistratu, architektoniczne opracowanie powinno uczytelniać dawny rynek (od budynku UM w lewo), przestrzennie wyodrębnić plac przed budynkiem UM jako reprezentacyjne miejsca oficjalnych spotkań oraz podkreślić miejsce po nieistniejących kamieniczkach. Architekt miejski Alicja Strojny: - Nie chcemy odbudowywać nieistniejącej pierzei czy dawnego ratusza! Zależy nam jednak, by te miejsca były wyraźnie wyróżnione i dawały jasną informację o tym, jak wyglądały w przeszłości. Dopuszczamy też możliwość zagospodarowania zielonej skarpy za fontanną, może w formie sezonowego zaplecza dla imprez plenerowych, może - całorocznego. Nie jest to jednak wymóg obowiązkowy. Ogólnie zależy nam na tym, żeby przestrzeni rynku za bardzo nie zamykać. To przestrzeń publiczna. Może kiedyś powstanie koncepcja odbudowy starej zabudowy, ale to, co zrobimy teraz, wcale nie powinno tego wykluczać. (Życie Podkarpackie)

Lokalny Program Rewitalizacji Miasta
* Konserwacja zabytkowych budynków, poprawa warunków do uprawiania sportu, rekreacji i turystyki, a także tworzenie stref bezpieczeństwa i zapobieganie przestępczości - to tylko niektóre z projektów, jakich realizacje przewiduje Lokalny Program Rewitalizacji Miasta Przemyśla. W UM w Przemyślu odbyła się już pierwsza prezentacja programu, w której uczestniczyli m. in. przedstawiciele spółek miejskich, wspólnot mieszkaniowych, kościołów, wyznań i instytucji. - Rewitalizacja, to kompleksowy program remontów, modernizacji zabudowy i przestrzeni publicznych, rewaloryzacji zabytków na wybranych obszarach miasta, to także połączenie działań technicznych czyli wyburzeń, remontów, adaptacji i ulepszeń, z programami ożywienia gospodarczego i działaniem na rzecz rozwiązywania problemów społecznych - mówi Witold Wołczyk z Kancelarii Prezydenta Miasta Przemyśla. - W programie rewitalizacji na terenie Przemyśla, będzie można wykorzystać fundusze strukturalne przeznaczone na lata 2005 - 2013. Ma to związek z 7-letnim okresem planowanie budżetu, który obowiązuje w Unii Europejskiej, a Polska jak wiadomo jest członkiem wspólnoty. W Lokalnym Programie Rewitalizacji znajdują się takie typy projektów, jak poprawa stanu dróg i chodników, tworzenie stref bezpieczeństwa i zapobieganie przestępczości w obszarach zagrożonych patologiami społecznymi (m. in. montaż systemów monitoringu, modernizacja i budowa oświetlenia), prace remontowo - konserwatorskie budynków o wartości architektonicznej i znaczeniu historycznym wraz z zagospodarowaniem przyległego terenu, przyczyniające się do tworzenia stałych miejsc pracy, poprawa warunków do uprawiania sportu, rekreacji i turystyki na terenie miasta Przemyśla, remont i przebudowa budynków oraz przestrzeni dla potrzeb tworzenia inkubatorów przedsiębiorczości. (Super Nowości)

Ucieczka "na gminę"...
* Podczas gdy np. Rzeszów martwi się o nowe tereny inwestycyjne, bo jest zbyt mały i w obecnych swoich granicach nie będzie mógł się rozwijać, w mieście nad Sanem takiego zmartwienia nie ma, gdyż Przemyśl - jak mówi się tu pół żartem, pół serio - od pewnego czasu wyraźnie się "zwija". Jeśli będzie tak, jak jest obecnie, to głównym zmartwieniem w mieście nie będą inwestycje, a jedynie powstrzymanie exodusu mieszkańców, którzy coraz bardziej masowo go opuszczają. Pozbawieni jakichkolwiek perspektyw młodzi przemyślanie wyjeżdżają za chlebem w świat, zaś ustawieni już w życiu i mający środki na inwestowanie - "uciekają" do okolicznych gmin. Pytani dlaczego, odpowiadają w większości przypadków, że czynią tak dla "świętego spokoju" i "higieny psychicznej".
- Mamy już dość tej pseudopolityki, układów, pozoranctwa i nieudolności na szczytach miejskiej władzy, której jedynym zmartwieniem są gierki personalne, atrakcyjne stołki dla swoich oraz przygotowanie posady po zakończeniu kadencji. Na "gminie" żyje się zupełnie inaczej, tu człowiek odpoczywa w porównaniu z tym, co przeżywa w Przemyślu, to wczasy - mówią ci, którzy "uciekli na gminę" (uciekł tam przed laty także pewien wpływowy radny, który zbudował dom w Ostrowie, ale nie chcąc stracić przysługujących mu apanaży nie przemeldował się i nadal "mieszka" pod przemyskim adresem ojca). O exodusie przemyślan na "gminę" świadczą też statystyki. Najbardziej korzystają na tym podmiejskie gminy Krasiczyn i Przemyśl, gdzie liczba mieszkańców systematycznie wzrasta, godne pozazdroszczenia jest tempo inspirowanego przez przemyślan budownictwa mieszkaniowego, a rejestr zainteresowanych zakupem działek mieszkańców miasta coraz dłuższy. (Super Nowości)

* Uważajmy, komu otwieramy drzwi - apelują policjanci - Złodzieje i oszuści uciekają się do rozmaitych podstępów, aby dopiąć swego. Niefrasobliwość i zbytnia ufność może drogo kosztować. Było czwartkowe przedpołudnie, gdy do jednego z mieszkań przy ul. biskupa Glazera w Przemyślu zapukało trzech mężczyzn. Przedstawili się jako pracownicy ekipy przygotowującej wymianę okien. Łatwowierna 65-letnia gospodyni chętnie wpuściła ich do domu. Oszuści byli nadzwyczaj rozmowni. Dwaj z nich wypytywali kobietę o sprawy związane z planowanym remontem. W tym czasie trzeci niepostrzeżenie przeszukiwał szafki i szuflady. Zanim lokatorka zorientowała się, że została okradziona, po "fachowcach" nie było już ani śladu. Wraz z ich odejściem straciła ponad tysiąc złotych i złotą obrączkę.
- Szukamy oszustów - zapewnia podinspektor Franciszek Taciuch z Komendy Miejskiej Policji w Przemyślu. - Z pewnością tej kradzieży można było uniknąć, gdyby gospodyni wykazała się większą nieufnością wobec nieznajomych. Policja przestrzega. Złodzieje - domokrążcy uciekają się do różnych sposobów, aby wejść do naszego mieszkania. Podają się nie tylko za robotników. Niejednokrotnie mówią, że są urzędnikami, inkasentami, pracownikami pomocy społecznej, czy też sprzedawcami różnych towarów. Na ofiary wybierają najczęściej starsze osoby.
- W wątpliwych sytuacjach najlepiej zawiadomić policję - radzi podinsp. Franciszek Taciuch. - Przyjedziemy. Sprawdzimy tożsamość tych osób. Dodatkowo, przed wpuszczeniem nieznajomych do mieszkania, poprośmy kogoś z sąsiadów, aby zechciał towarzyszyć podczas ich wizyty. (Nowiny)

J A R O S Ł A W

Wniosek o większą "strefę"
* - Już niebawem w Jarosławiu powstaną nowe miejsca pracy - mówi Halina Dryla, naczelnik Wydziału Promocji, Gospodarki Powiatu i Ochrony Środowiska w Jarosławiu. Przygotowany jest wniosek do Agencji Rozwoju Przemysłu w Warszawie i w Mielcu o poszerzenie o dodatkowe półtora hektara obszaru objętego Specjalną Strefą Ekonomiczną na terenie Huty Szkła w Jarosławiu. Inwestorzy zainteresowani są budową i uruchomieniem na terenie huty produkcji i montażu automatów dla całej grupy producentów opakowań szklanych. Obecnie SSE w Jarosławiu zajmuje 6,4 hektara, w tym 3 hektary na terenie Zakładów Przemysłu Dziewiarskiego "Jarlan".

* 11-miesięczny Oliviera i 3-letnią Nikolę policjanci znaleźli w miejscowej melinie. Chore i zaniedbane dzieci przebywały tam razem z matką-alkoholiczką. Dzieci trafiły do szpitala. Matka, zajęła się policja. Nikola ubrana w jasną pidżamkę wspina się na palce nóg i chętnie wyciąga rączki w kierunku pielęgniarki. Zaraz też pyta: będziesz ze mną? Personel jarosławskiego szpitala poświęca jej dużo czasu. Podobnie jak jej młodszemu bratu, który nabiera sił. Jeszcze kilka dni temu maluchy nie miały tak troskliwych opiekunów. Przebywały w obskurnym mieszkaniu w centrum Jarosławaia. Chore i brudne nie mogły liczyć na matkę. 26-letnia Agnieszka S. zostawiała je pod opieką właściciela meliny. Sama znikała na całe dnie. Bardziej od swoich pociech ceniła towarzystwo kompanów. Kiedy na początku tygodnia policja zjawiła się melinie, w której mieszkała wraz z dziećmi, kobieta miała 2 promile alkoholu w wydychanym powietrzu. - Maluchy płakały, były zziębnięte, mocno kaszlały - mówi podinsp. Krzysztof Pobuta, zastępca komendanta powiatowego policji w Jarosławiu. - Pogotowie ratunkowe zabrało je do szpitala. Ich matkę zatrzymaliśmy do wytrzeźwienia. Interwencja funkcjonariuszy w porę zapobiegła tragedii. Agnieszka S., mieszkanka Opatowa, jakiś czas temu opuściła rodzinne strony. Tułała się po Polsce. Miała ograniczone prawa rodzicielskie. Kiedy niespodziewanie wyjechała z miasta sąd polecił policji ustalić miejsce jej zamieszkania.
- Mali pacjenci wracają do zdrowia - zapewnia lek. med. Władysław Potoczny, ordynator oddziału dziecięcego Centrum Opieki Medycznej w Jarosławiu. - Na początku przyszłego tygodnia zostaną wypisani do domu. Nikoli i Olivierowi sąd wyznaczył już rodzinę zastępczą. Opieki nad rodzeństwem podjęła się siostra Agnieszki S. (Nowiny)

R E G I O N

Komputery do walki z przemytnikami...
* Na polsko-ukraińskich przejściach granicznych w regionie działa już specjalny program komputerowy. Ma wpłynąć na zwiększenie skuteczności w walce z przemytnikami. Codziennie przejścia graniczne na Wschodzie przekracza kilka tysięcy osób. Wśród nich jest wielu przemytników utrzymujących się ze szmuglowania towarów z Ukrainy do Polski. W nich wymierzona jest najnowsza broń celników - program komputerowy "Granica".
- Nie tylko celnik, ale i komputer będzie typował samochody i osoby, które należy dokładnie sprawdzić - wyjaśnia Małgorzata Eizenberger-Blacharska, rzecznik prasowy przemyskiej Izby Celnej. Do komputerowej bazy danych wprowadzane będą wyłącznie dane podróżnych wjeżdżających do Polski z Ukrainy, ponieważ właśnie na tym kierunku kwitnie przemyt. Do pamięci komputera trafią głównie osoby przyłapane z kontrabandą, lub będą do nich inne zastrzeżenia. Każdy pojazd i kierowca dostanie metryczkę ze szczegółową informacją, np. o tym, ile razy przekraczał granicę, co przemycał. W przyszłości w oparciu o te dane komputer wyłapie najbardziej podejrzanych.
- Osoba wskazana przez program musi się liczyć ze szczegółową rewizją - dodaje Małgorzata Eizenberger-Blacharska. - Samochód, którym podróżuje, będzie kierowany do drobiazgowej kontroli na kanale.
Jeśli komputer typuje kogoś do kontroli, celnik nie może się od tego wymigać. Nowy program to nie tylko bat na przemytników, ale też leniwych i nieuczciwych funkcjonariuszy, jeśli tacy pracują na granicy. (Nowiny)

* Ławnicy z podkarpackich sądów są oburzeni. Muszą zapłacić podatek od dochodów, jakie uzyskali w ubiegłym roku za swoją pracę w sądach. Wszystkiemu winna jest zmiana interpretacji przepisów podatkowych, jaka nastąpiła w grudniu ub. roku. Ławnicy z rzeszowskiego Sądu Rejonowego o czekającej ich przykrej niespodziance zostali powiadomieni na specjalnym zebraniu. Dostali też roczne rozliczenie swoich sądowych przychodów. Wynika z nich, że sąd - owszem - odprowadził zaliczkę na podatek dochodowy, ale jedynie za grudzień. A co z pozostałymi 11 miesiącami? Jeśli nie chcą być z fiskusem na bakier, powinni oddać część tego, co zarobili. Niektórzy nawet po kilkaset złotych. Według ławników, z którymi rozmawialiśmy, w momencie, kiedy rozpoczynali swą sądową karierę, poinformowano ich, że rekompensaty za zasiadanie na rozprawach nie podlegają opodatkowaniu. Dziś przyznają, że nie dostali informacji o tym na piśmie. Jak powiedział nam sędzia Tomasz Mucha, wiceprezes Sądu Rejonowego w Rzeszowie, zmianą interpretacji zaskoczone zostały również sądy. - Interpretacja o nieopodatkowaniu rekompensat obowiązywała przez lata - mówi sędzia Mucha. Ponieważ w ub. roku koszt uzyskania przychodu wynosił 102,25 zł, zaś rekompensata za jeden dzień pracy ławnika niecałe 50 zł, szansę na to, aby nie płacić podatku, mają jedynie ci ławnicy, którzy nie pracowali więcej niż dwa dni w miesiącu. Ich przychód był bowiem mniejszy niż koszty jego uzyskania. Broniąc się przed płaceniem, ławnicy argumentują, że nagła zmiana interpretacji nie może odnosić się do wcześniejszego okresu, tj. od stycznia do listopada. - Prawo nie działa wstecz - mówią oburzeni ławnicy. To oczywiście prawda. Tyle tylko, że interpretacja przepisów to nie to samo, co ich zmiana. Przepisy istniały już od kilku lat. Jak usłyszeliśmy w jednym z rzeszowskich sądów, sprawą być może będzie musiał zająć się... sąd, prawdopodobnie Naczelny Sąd Administracyjny. Jednak w to, że ławnicy wygrają spór z fiskusem, wątpią pracownicy urzędu skarbowego. Znane im są podobne przypadki, związane właśnie ze zmianą interpretacji jakiegoś przepisu. Sprawy ciągnęły się czasem przez wiele miesięcy, ale ostatecznie okazywało się, że rację ma fiskus.
- Jest dochód, jest podatek - usłyszeliśmy od jednego z urzędników. Warto o tym pamiętać. (Super Nowości)

* Gimnazjalista, który uczy się w budynku szkoły podstawowej, za obiad w szkolnej stołówce zapłaci więcej niż uczeń podstawówki. Od posiłków wydanych nie "swoim" uczniom szkoły muszą zapłacić 7 procent VAT. Na obiady w stołówce SP nr 14 w Krośnie przychodzi ponad setka gimnazjalistów, którzy uczą się w tym samym budynku. Do tej pory cena była taka sama dla wszystkich. W marcu gimnazjaliści zapłacili za obiady o 4 zł więcej niż uczniowie podstawówki. Te pieniądze szkoła musi oddać fiskusowi, chociaż na obiadach nic zarabia.
- To jakiś absurd. Ta sama stołówka, te same porcje, a na obiady starszego dziecka muszę wydawać więcej. Znowu ktoś na górze wymyślił "mądre" przepisy - denerwuje się matka dwójki uczniów. Stołówka innej krośnieńskiej podstawówki, na osiedlu Traugutta, żywi uczniów sąsiadującego przez ścianę gimnazjum i ogólniaka. Do tej pory cena dla wszystkich była jednakowa. Teraz licealiści płacą o 1,5 zł więcej za obiad niż młodsi koledzy.
- Gdyby nawet doliczyć VAT, to i tak różnica jest za duża, poza tym - logicznie biorąc - podatek powinien też dotyczyć gimnazjum. Może licealistów potraktowano jak dorosłych i policzono nie tylko "wsad od kotła", ale pełny koszt przyrządzenia obiadu - rozkłada ręce Marek Widurek. Zdaniem dyrektorów - ministerialne przepisy dotyczące ustalania cen w stołówkach są niejednoznaczne. W efekcie każda szkoła stosuje swoją interpretację. - Zostawiłem jedną cenę dla wszystkich i siedzę cichutko, dopóki nikt tego nie kwestionuje - przyznaje Henryk Brzozowski, dyrektor SP nr 5 w Rzeszowie. - Nie wyobrażam sobie, że mógłbym różnicować uczniów. (Nowiny)

Surowe kary za nieważne "prawko"
* Nawet 400 zł może kosztować mandat za brak ważnego prawa jazdy. Dotyczy to kierowców, którzy nie zdążą wymienić na nowe praw jazdy wydanych między 1 stycznia 1984 r. a 30 kwietnia 1993 r. Konsekwencje kierowania pojazdem z nieważnym dokumentem mogą być jednak znacznie dotkliwsze. W razie wypadku taki kierowca nie dostanie bowiem odszkodowania. Chodzi o dobrowolne ubezpieczenie auto casco. Z tej polisy wypłacane jest odszkodowanie za naprawę samochodu tego kierowcy, który spowodował wypadek. Wypłata nie zawsze się jednak należy. Ubezpieczyciel nie wypłaca odszkodowania np. wtedy, gdy kierujący był nietrzeźwy albo zbiegł z miejsca wypadku. Innym powodem odmowy może być brak ważnego dokumentu uprawniającego do kierowania pojazdem. Taki warunek stawia PZU. Inne firmy napisały to zastrzeżenie w różny sposób. Sprawdziliśmy w kilku z nich. Raz jest mowa o braku uprawnień, innym razem o braku ważnych uprawnień do kierowania. 30 kwietnia przestaje być ważny dokument, czyli różowe papierowe prawo jazdy wydane do 30 kwietnia 1993 r. Nabytych uprawnień do kierowania pojazdami się nie traci. Każdy, kto po tym terminie zgłosi się z prośbą o wymianę nieważnego prawa jazdy, otrzyma nowe, bez żadnych dodatkowych egzaminów. Dlatego odmowa odszkodowania z powodu nieważnego prawa jazdy jest nieco wątpliwa. O wypłatę trzeba będzie jednak walczyć w sądzie i wiele zależy od tego, jak prawnicy spojrzą na cały problem. Sprawa może się ciągnąć miesiącami, a nawet latami i tak długo będzie trzeba czekać na odszkodowanie. Najlepiej więc jak najszybciej złożyć wniosek o wymianę prawa jazdy. Kto nie zdąży, niech lepiej nie siada od maja za kierownicę. (Super Nowości)

Kronika kryminalna

* W Ostrowie kierujący polonezem 24-letni mieszkaniec gminy Jarosław, z nieustalonych przyczyn zjechał na przeciwny pas ruchu i zderzył się z samochodem ciężarowym marki Volvo. Kierowca ciężarówki usiłował uniknąć zderzenia z pojazdem, zjeżdżając na pobocze, a następnie do rowu. W wyniku wypadku obrażeń ciała doznali obydwaj kierujący, którzy zostali przewiezieni do szpitala.

* Nieznany sprawca włamał się do kontenera biurowego firmy budowlanej, który stał na terenie ogrodzonym, za głównym budynkiem SP ZOZ w Przeworsku, a następnie ukradł trzy młoty pneumatyczne i pilarkę elektryczną. Straty wyceniono na 1200 zł. Złodziei bądź złodzieja poszukuje policja z Jarosławia.

* Policjanci z Przeworska zatrzymali do kontroli drogowej 31-letniego mieszkańca powiatu przeworskiego, który wracał do domu rowerem. Okazało się, że rowerzysta miał we krwi 3,14 promila alkoholu. "Rajdowiec" z przeworskich szos zmuszony był wrócić do domu na piechotę.

* "Ciekawie" spędzali sobotnią noc dwaj 16-latkowie z Przeworska, którzy usiłowali łomem wyważyć drzwi zaplecza do wielobranżowego sklepu PSS "Społem" w Przeworsku przy ul. Skłodowskiej. Policjanci Sekcji Kryminalnej Komendy Powiatowej zaskoczyli ich podczas tych czynności i po krótkim pościgu ujęli. Niebawem czeka ich rozprawa przed sądem rodzinnym.

Reklama