Archiwum aktualności

Archiwalne wydanie tygodniowe: 21.02-27.02.2005 r.

Przemyśl

Armata stanie na Rynku
* Już wiosną można będzie podziwiać zabytkową armatę kazamatową z końca XIX wieku. Stanie w podcieniach Rynku, przed Muzeum Narodowym Ziemi Przemyskiej. Armatę wyciągnięto z ziemi latem ub. roku. - To było pospolite ruszenie. Dostaliśmy wiadomość, że z fortu I "Salis Soglio" w Siedliskach jest do zabrania armata. Wykopało ją czterech mężczyzn, którzy chcieli ją ukraść. Udało się ich zatrzymać - opowiada Zdzisław Szeliga ze Starostwa Powiatowego. Większość fortów Twierdzy Przemyśl nie ma uregulowanych spraw własnościowych. Powiat jest właścicielem tylko jednego - nr XIII "San Rideau". Fort nr I w Siedliskach jest własnością skarbu państwa. W jego imieniu armatą zaopiekował się starosta Stanisław Bajda. Dał ją na przechowanie współdzierżawcom fortu VIII w Łętowni - Tomaszowi Idzikowskiemu i Wiesławowi Sokolikowi. Mają do niej prawo przez 8 lat. Kilka dni temu unikatową lufę starosta przekazał muzeum. - Wyeksponujemy ją przed naszym oddziałem w Rynku nr 9 - mówi Mariusz Olbromski, dyrektor muzeum. Znalezioną armatę odlano w 1878 r. Ma ponad dwa metry długości, waży przeszło pół tony. (Nowiny)

Złożą oświadczenia...
* Radni miasta zobowiązali się do złożenia oświadczeń, że nie byli pracownikami lub współpracownikami organów bezpieczeństwa państwa w latach 1944 - 1990. Poza tym mają złożyć wnioski o autolustrację do Instytutu Pamięci Narodowej w Rzeszowie. Inicjatorem całej sytuacji jest radny Republikańskiej Partii Społecznej, Robert Majka. Pod rezolucją w tej sprawie podpisało się 11 radnych. Zwrócili się także do parlamentarzystów województwa podkarpackiego o wniesienie pod obrady Sejmu RP nowelizacji ustawy z dnia 11 kwietnia 1997 roku o ujawnieniu pracy lub służby w organach bezpieczeństwa państwa lub współpracy z nimi w latach 1944 - 1990 osób pełniących funkcje publiczne. - Opowiem tutaj bajkę o zającach i wielbłądach. Kiedy odbywało się polowanie na wielbłądy zaczął uciekać także zając. Zapytany przez innego zająca, dlaczego ucieka, skoro jest polowanie na wielbłądy, a nie na zające, odpowiedział, że zanim zdąży się wytłumaczyć, już go nie będzie - mówił Zdzisław Wołoszyn (SLD). - Moim zdaniem sprawa lustracji to puszka Pandory! Radny Rafał Oleszek (LPR) - O jakiej lustracji i dekomunizacji państwo mówicie, skoro były sekretarz partii został przewodniczącym komisji rewizyjnej i został wybrany głosami radnych prawicy! Radny Janusz Jagustyn (SLD) - Nie chciałbym zniżać się do poziomu pana Oleszka - odpowiedział. - To nie ja chodziłem i straszyłem komendanta Straży Miejskiej w Przemyślu, że jak zwolni mojego brata z pracy, to sam także ją straci. Przypomnijmy, na jednej z ostatnich sesji radny Rafał Oleszek został odwołany z funkcji przewodniczącego komisji rewizyjnej, ponieważ poskarżył się na niego komendant SM, który stwierdził, że radny mu groził konsekwencjami, za to, że ten jakoby zwrócił uwagę bratu radnego. - To jest właśnie dowód na to, jak łatwo kogoś pomówić - stwierdził Oleszek. - Czy był pan sekretarzem PZPR? - zapytał radnego Jagustyna. - Tak byłem - odpowiedział Janusz Jagustyn. - Dziękuję bardzo - podsumował Oleszek. - Widać kogo radni prawicy wybierają na przewodniczącego komisji rewizyjnej. Ludwik Kaszuba (SLD) - Myślę, że ludzie nie oczekują lustracji, tylko chcą po prostu wiedzieć. Jest to zwykła ludzka ciekawość. Ja mogę jedynie powiedzieć, że żadnym grupom politycznym, działającym poza prawem, nigdy się nie podporządkuję. W 2001 roku, kiedy startowałem do parlamentu polskiego, złożyłem na piśmie oświadczenie, że nie byłem współpracownikiem służb SB. Dla mnie, jeżeli kogoś znam jako porządnego człowieka, nic się nie zmieni i nadal go tak będę traktował, bez względu na to, co robił w przeszłości. Na temat lustracji wypowiedział się także prezydent Robert Choma. Także on poinformował, że złożył już oświadczenie o braku współpracy ze służbami SB, kiedy pełnił funkcje państwowe. - Ale jeśli trzeba złożę to świadczenie po raz kolejny - dodał. Ostatecznie radni większością głosów przyjęli rezolucję. (Super Nowości)

* W połowie lutego w UM w Przemyślu rozstrzygnięto konkurs na stanowisko dyrektora przemyskiej biblioteki (poprzedniej dyrektorce skończył się kontrakt). Nowy człowiek to 50-letni Paweł Kozioł z Jarosławia, z wykształcenia historyk sztuki. Nie jest to postać w Przemyślu nowa: kilka lat temu pracował tu jako wojewódzki konserwator zabytków, później pracował w jarosławskim muzeum Kamienica Orsettich, a ostatnio w Katolickim Stowarzyszeniu Charytatywnym im. Ojca Pio w Radawie. W swojej koncepcji pracy przemyskiej biblioteki nowy dyrektor położył nacisk na utrzymanie filii, dokończenie komputeryzacji biblioteki, szerszą działalność popularyzatorską (odczyty, wykłady, wystawy itp.), poszerzenie bibliotecznych zasobów o nietekstowe źródła informacji. Chce również pozyskiwać na działalność biblioteki pieniądze spoza miejskiego budżetu. Paweł Kozioł jest bezpartyjny, sam siebie określa jako sympatyka prawicy. (Życie Podkarpackie)

Rewir jak nowy
* Funkcjonariusze z II rewiru dzielnicowych Komendy Miejskiej Policji nareszcie mają godne warunki pracy. Już nie muszą wieszać plakatów, którymi dotychczas zakrywali pęknięcia na ścianach. Jeszcze kilka tygodni temu zasańska siedziba stróżów prawa była wyjątkowo obskurna. Od dawna nikt jej nie remontował. Wiadomo, policji ciągle brakuje pieniędzy nie tylko na paliwo do radiowozów, ale też na malowanie pomieszczeń. Z odsieczą funkcjonariuszom przyszła ekipa remontowa z Przedsiębiorstwa Gospodarki Mieszkaniowej w Przemyślu, która bezpłatnie wykonała niezbędne prace. Teraz wszystkie pomieszczenia wyglądają jak nowe. Pachnie świeżą farbą. Miejsce zdezelowanego parkietu zajęły panele. Dodatkowo władze miasta zwolniły policję z obowiązku płacenia czynszu za wynajmowany lokal. Wszystko po to, aby mieszkańcy lewobrzeżnej części Przemyśla mieli bliski kontakt z dzielnicowymi, a ci nie musieli, jak zresztą planowali, przenosić się do innej siedziby. (Nowiny)

* Mieszkańcy spacerujący Wybrzeżem Jana Pawła II mają doskonałą okazję, aby porównać wygląd "brzydkiego kaczątka", czyli młodych łabędzi, z pięknymi dorosłymi ptakami. W pobliżu ul. Barskiej, można zaobserwować stadko 15 łabędzi. 9 z nich to "brzydkie kaczątka". Są takiej samej wielkości jak dorosłe ptaki, ale mają szare pióra. Białe będą miały na drugi rok.
- Jest tylko jeden gatunek, łabędzie polskie, które przez całe życie, nawet jako pisklęta, są białe. Można je odróżnić po cielistych nogach. Inne łabędzie mają je czarne. Zdarza się, że jakiś łabędź polski przyleci do Przemyśla - mówi Przemysław Kunysz, prezes Przemyskiego Towarzystwa Ornitologicznego. Na Sanie w Przemyślu można również oglądać spore stadko kaczek krzyżówek. Kolorowe to samce, szare to samiczki. W górę Sanu, koło tamy w Ostrowie, latają perkozki, jeszcze wyżej można zauważyć gągoły.
- Zaczynają się przyloty mew śmieszek. W niedzielę widziałem sporą gromadę między przemyskimi mostami - dodaje Kunysz. (Nowiny)

* Peugeot 407, kupiony niedawno przez władze Przemyśla, kosztował niecałe 100 tys. zł. Stary, jeszcze sprawny peugeot 406 został przekazały miejskiej policji na zasadach umowy - użyczenia. Poinformowano o tym na oficjalnej stronie internetowej UM, jednak fakt zakupu nowego samochodu został w tekście pominięty: - Na pewno bez premedytacji! - tłumaczy Witold Wołczyk z kancelarii prezydenta, zajmującej się m.in. prowadzeniem strony. - W niedługim czasie znajdzie się tam również komunikat w sprawie zakupu, choć nie powinien on być dla nikogo zaskoczeniem, przecież w uchwalonym niedawno budżecie pieniądze na nowy samochód służbowy dla urzędu były przewidziane, a budżet ten radni przyjęli większością głosów... Jednak w czasie ostatniej sesji sprawa zakupu peugeota 407 (niebieski metalik) była przez niektórych radnych komentowana jednoznacznie negatywnie. Na przykład Kazimierz Nycz, szef przemyskiego SLD, zwrócił prezydentowi Robertowi Chomie (PiS) uwagę, że w czasie likwidowania szkół dla oszczędności (np. 135 tys. z tytułu likwidacji SP 10) wydatek rzędu 97 tys. zł (tyle kosztował nowy samochód) jest co najmniej niestosowny. Tym bardziej że dotychczas używany samochód - peugeot 406 - był całkiem sprawny. - Taka jest w administracji ogólna zasada, że po pięciu latach wymienia się samochód na nowy - tłumaczy W. Wołczyk z kancelarii prezydenta. - Chodzi o wzrastające koszty eksploatacji i utrzymania. Zasada ta jest niepisana, ale stosuje ją większość urzędów, nie jest to więc wymysł prezydenta. Z samochodu służbowego teoretycznie korzystają wszyscy pracownicy urzędu, ale w praktyce najczęściej szefostwo, tj. prezydent, jego zastępcy lub naczelnicy wydziałów. (Życie Podkarpackie)

Dziwna lista?
* - Ktoś puścił wśród pracowników listę, na której ma się podpisać każdy, kto chce, żeby dyrektorem został Wojciech Władyczyn. I ja teraz nie wiem co robić: podpiszę, to facet przyjdzie, a osobiście wolałbym raczej nie, nie podpiszę - to wylecę z pracy, kiedy nie daj Boże go zatrudnią... - mówi pracownik Centrum Kulturalnego, proszący o zachowanie danych do wiadomości redakcji. Jolanta Nowak, pracownica CK: - Nie życzymy sobie rozgłosu, cała ta rozgrywka między panem Czarskim i Sosnowskim zepsuła opinię naszej instytucji. Owszem, lista istnieje, ale to nasza prywatna inicjatywa i nie chcemy o tym rozmawiać! Organem założycielskim dla CK jest Urząd Marszałkowski. Po niedawnym głośnym odwołaniu dyrektora Janusza Czarskiego, rzeczniczka marszałka Aleksandra Zioło zapowiedziała, że jego następca zostanie wyłoniony zgodnie z procedurą, tj. w drodze konkursu: - Konkursu jeszcze nie ma, obowiązki dyrektora pełni jego dotychczasowy zastępca. Nic mi nie wiadomo o żadnej liście krążącej wśród pracowników, nie wiadomo mi nic również o tym, by Wojciech Władyczyn kandydował na wakujące stanowisko. Był u nas niedawno, ale jako wicedyrektor muzeum i nic nie wspominał o CK... - tłumaczy Aleksandra Zioło. Sam Wojciech Władyczyn (przed laty dyrektor WDK, czyli właśnie dzisiejszego CK, dziś zastępca dyrektora MNZP) jest zaskoczony: - Pierwszy raz o tym słyszę!!! Nie mam nic wspólnego z żadną listą! Zapewniam, że nie interesuje mnie również stanowisko dyrektora CK! (Życie Podkarpackie)

* Minister edukacji zażądał od rektora Państwowej Wyższej Szkoły Zawodowej Jana Drausa wyjaśnień, dlaczego uczelnia, składając w lipcu 2004 r. wniosek o przekształcenie w Akademię Wschodnioeuropejską skłamała, że jest właścicielem pałacu. Chodzi o sporej wartości Pałac Lubomirskich na przemyskich Bakończycach, własność podległego miastu Regionalnego Ośrodka Kultury, Edukacji i Nauki. 1 stycznia doszło do połączenia ROKEiN z Miejskim Ośrodkiem Kultury w Przemyskie Centrum Kultury i Nauki.
- Większość pomieszczeń pałacu wynajmuje PWSZ, jednak nie jest jego właścicielem - wyjaśnia Witold Wołczyk z Biura Prezydenta Przemyśla. Władze uczelni tłumaczą, że błędny wpis we wniosku jest tylko przeoczeniem. - Na początku ub. roku przemyscy radni podjęli uchwałę zobowiązującą prezydenta Przemyśla do działań zmierzających do przekazania nam na własność pałacu. Osoba wypełniająca wniosek zrozumiała to opatrznie - twierdzi Jan Musiał, kanclerz PWSZ.
- Własność tak dużego obiektu nie jest błahostką, którą można ot tak sobie przeoczyć. Przecież w grę wchodzą grube pieniądze. Wniosek bez wsparcia odpowiednią bazą lokalową wyglądałby blado i miałby o wiele mniejsze szanse zaakceptowania - uważa nasz rozmówca. Pod koniec stycznia MENiS zażądało wyjaśnień. - Osobiście byłem u ministra i sprostowałem tę nieścisłość - mówi kanclerz Musiał. Decyzji w sprawie powołania akademii jeszcze nie ma. (Nowiny)

Na nic protesty i pikiety...
* Na nic zdała się pikieta uczniów, protesty rodziców i nauczycieli. Prawicowi radni uznali, że proponowana przez prezydenta reforma oświaty jest dobra i przegłosowali proponowane zmiany. Uporządkowanie kierunków kształcenia, wygaszanie niektórych, wyeliminowanie niezdrowej konkurencji pomiędzy szkołami, to tylko niektóre powody reorganizacji sieci oświatowej. Plany władz miasta od początku wzbudzały kontrowersje. Przeciwko proponowanym zmianom buntowały się całe środowiska szkolne. Zbytecznie. W czwartek radni poparli wszystkie projekty uchwał przygotowane przez prezydenta Roberta Chomę. Musi je jeszcze zaopiniować kurator oświaty. W wyniku planowanych zmian do jednego z dwóch budynków użytkowanych przez Zespół Szkół Technicznych ma się wprowadzić Zespół Szkół Gastronomicznych i Przemysłu Spożywczego. Dotychczasowa siedziba drugiego z nich zostanie w całości przeznaczona dla I LO im. Juliusza Słowackiego. Z oświatowej mapy Przemyśla ma zniknąć Technikum nr 7, VII Liceum Profilowane i Zasadnicza Szkoła Zawodowa nr 7. Wszystkie wchodzą w skład Zespołu Szkół Odzieżowych i Ogólnokształcących im. Armii Krajowej. Ich los podzieli również Technikum dla Dorosłych na podbudowie ZSZ w Zespole Szkół Zawodowych nr 1. Ponadto rozpocznie się stopniowa likwidacja V LO w Zespole Szkół Ekonomicznych i Agrobiznesu im. prof. Władysława Szafera oraz Gimnazjum nr 6 w Zespole Szkół Ogólnokształcących. Rozgoryczenia decyzjami radnych nie kryli rodzice uczniów Szkoły Podstawowej nr 10. Ich wielomiesięczna batalia o jej utrzymanie okazała się bezskuteczna. Placówka zostanie zlikwidowana, a dzieci przeniesione do Szkoły Podstawowej nr 4. Do opuszczanej siedziby wprowadzi się młodzież z Zespołu Szkół Ekonomicznych i Agrobiznesu. (Nowiny)

J A R O S Ł A W

* Na parkingu przed jarosławskim ratuszem pojawiły się trzy nowe tabliczki z napisem: "Miejsce zarezerwowane dla Radnych Rady Miasta". Zbulwersowało to mieszkańców Jarosławia, którzy uważają, że to zwyczajna prywata. Dwa lata temu burmistrz Janusz Dąbrowski wydał zarządzenie, które zabraniało urzędnikom parkowania prywatnych samochodów na parkingu wokół ratusza. To miał być pierwszy krok, który, według burmistrza, zmierzałby do wyprowadzenia samochodów z rynku. Burmistrz podkreślał wówczas, że należy zacząć od siebie. Urzędnicy parkują dziś na parkingu zorganizowanym na zapleczu kamienicy Rynek 6, gdzie do tej pory rolnicy sprzedawali swoje płody. Tymczasem od niedawna przed jarosławskim ratuszem pojawiły się trzy tabliczki z napisem: "Miejsce zarezerwowane dla Radnych Rady Miasta". Nie podoba się to mieszkańcom miasta. Ci, którzy dzwonili do naszej redakcji, narzekają na brak miejsc na parkingach wokół jarosławskiego rynku. Rezerwowanie i blokowanie trzech miejsc dla radnych, którzy przecież nie odwiedzają ratusza codziennie, nazywają po prostu prywatą. Kto wystąpił z takim wnioskiem i czy rzeczywiście radni potrzebują rezerwacji miejsc? Wiceprzewodniczący rady miasta Wacław Spiradek uważa, że tak. - Mieliśmy takie wnioski od radnych, którzy zgłaszali nam, że nie mają gdzie parkować. Radni nie odwiedzają ratusza tylko wtedy, gdy jest sesja, między sesjami są komisje, dyżury radnych i przewodniczących rady. Miały być miejsca na zapleczu kamienicy Rynek 6, ale tam nie ma w ciągu dnia ani jednego wolnego miejsca. Dlatego poprosiliśmy o zarezerwowanie nam trzech miejsc. (Życie Podkarpackie)

Wojsko wyszło na przeciw...
* Jeśli ktoś wiąże swoje nadzieje i perspektywy życiowe z wojskiem, ten ma okazje uczynić istotny krok w tym kierunku. Nie ma co zwlekać. Wojskowa Komenda Uzupełnień w Jarosławiu (obejmująca teren dawnego woj. przemyskiego) uruchomiła telefoniczne dyżury dla zainteresowanych wstąpieniem do szkół podoficerskich Wojsk Lądowych lub chętnych do służby (pracy) w jednostkach wojskowych, wykonujących zadania poza granicami Polski w ramach misji pokojowych.
- W tym drugim przypadku - uściśla Tadeusz Osolliński, rzecznik prasowy WKU - chodzi szczególnie o lekarzy, anestezjologów, chirurgów, lekarzy ogólnych i średni personel medyczny (pielęgniarki operacyjne, anestezjologiczne i intensywnej opieki). Kandydaci mogą uzyskać informacje, dzwoniąc w dni robocze pod numery telefonów: (016 6279235 i (016) 6279289. Oficerowie WKU, dyżurujący pod tymi numerami, udzielą też bliższych informacji kandydatom do szkół podoficerskich. - Trzeba mieć - zaznacza rzecznik WKU - ukończone 18 lat, wykształcenie średnie z maturą oraz odpowiednie predyspozycje fizyczne i psychiczne. Egzaminy wstępne odbędą się od 5 do 7 lipca. (Nowiny)

P R Z E W O R S K

Przeworska "6"!
* Artur Bajda i Piotr Wysokiński z kolektury lotto gdzie padła "6", czekają na szczęśliwca, który od środowego wieczoru jest bogatszy o prawie 7 mln zł. - Z niejednym grającym umawialiśmy się, że "odpali" nam 3 proc. wygranej. Kto wie, może świeżo upieczony milioner weźmie na serio nasze żarty? - śmieją się mężczyźni. Kim jest człowiek, do którego uśmiechnął się los? Na razie nie zgłosił się po wygraną. Wiadomo tylko, że nie wypełnił kuponu sam, ale puścił zakład na "chybił trafił". Zapłacił 10 zł. - Może to mężczyzna, bo ci częściej grają? - zastanawia się pan Artur. Choć wygrana padła w Przeworsku nie wiadomo, czy nagroda przypadnie mieszkańcowi tego miasta. Powód? Kolektura mieści się na... dworcu PKP. W środę, w dniu losowania, zawarto tu ok. 500 zakładów. Pomiędzy godz. 8 a 18 na stacji zatrzymało się 55 pociągów. - Sporo osób wstąpiło zagrać tuż przed odjazdem. Widziałem niejednego podróżnego, który został przepuszczony, bo spieszył się na pociąg. Kto wie, może jakby ktoś był mniej uprzejmy, to na niego padłaby szóstka, losowo wybrana przez komputer? - gdyba pan Piotr. Wśród szczęśliwych liczb jest czwórka. Cyfra uparcie powtarzała się przez trzy kolejne losowania. Oprócz tego wielomilionową wygraną zapewniały jeszcze: 20, 25, 41, 48 i 49.
- Przychodzą do nas ludzie, którzy zawsze stawiają na ten sam zestaw cyfr. Inni sugerują się dniami urodzin, wiekiem lub kreślą cyfry z zamkniętymi oczami. Jedni płacą za jeden zakład, inni wydają grube pieniądze za szansę na wygraną. Pewnej recepty jednak nie ma. Trzeba mieć po prostu szczęście - twierdzi pan Piotr, przekonany, że fortuna mu sprzyja. - Mam szczęśliwą rękę. To na pewno ja puściłem zwycięski kupon. Zagrałem kiedyś sam i trafiłem "czwórkę" - śmieje się pracownik kolektury. (Nowiny)

* Wiosną w mieście i gminie zacznie być czyściej. Stanie się to dzięki segregowaniu śmieci przez samych mieszkańców. Mieszkańcy prywatnych posesji w Przeworsku, Maćkówce, Zalesiu Żurowskim, Żurawiczkach i Zarzeczu otrzymają pięć rodzajów kolorowych worków plastikowych. - Do każdego z nich trafi inny rodzaj odpadów - mówi Jan Krzywonos, dyr. techniczny Przeworskiej Gospodarki Komunalnej. - Worek niebieski jest na makulaturę, czerwony na puszki, żołty na plastik, biały na szkło, a zielony na szkło kolorowe. Selekcjonowanie odpadów wymaga pewnej dyscypliny, dlatego nasi pracownicy służą informacją i wyjaśnieniami.
- To bardzo dobre rozwiązanie - uważa Florian Granda, sołtys Maćkówki. - Jak ludzie przywykną, że odpady trzeba wrzucać do specjalnych worków, to będzie znacznie czyściej wokół zagród.
- Oby tylko był dobrze zorganizowany transport i przestrzegane terminy odbioru nieczystości - dodaje Józef Balawender, mieszkaniec Maćkówki. W Przeworsku w miesiącu pójdzie ok. 7,5 tys. worków, w wioskach - 5 tys. Wszyscy, którzy podpisali umowę na wywóz odpadów, otrzymują je za darmo. - Śmieci też będą odbierane bezpłatnie - mówi Agata Szlachta z Urzędu Miasta w Przeworsku. - Część wydanych pieniędzy będziemy chcieli odzyskać z recyklingu, choć to z pewnością nie pokryje wszystkich kosztów. Ruszamy w marcu. Przeworsk zakupił już ok. 50 pojemników na szkło i 13 na plastik. Na worki w mieście trzeba wyłożyć ok. 2,5 tys. zł miesięcznie, w wioskach w granicach 1,7 tys. na kwartał. W tym roku miasto przeznaczyło na ten cel ok. 50 tys. zł. Koszty częściowo poniesie samorząd gm. Zarzecze. (Nowiny)

R E G I O N

Śmierć na życzenie?
* Już wkrótce do Sejmu trafi projekt ustawy umożliwiającej legalną eutanazję. Nowy przepis precyzuje dokładnie komu i w jakich przypadkach lekarz będzie mógł podać śmiertelny zastrzyk. Śmierć na żądanie pacjenta to pomysł senator Marii Szyszkowskiej (niezrzeszonej, kiedyś w SLD), która przygotowała treść projektu ustawy regulującej tę kwestię. Nowa propozycja to kolejna z kontrowersyjnych propozycji pani profesor. Wcześniej domagała się legalizacji związków homoseksualnych i prawa kobiet do aborcji. Tym razem Maria Szyszkowska chce powołania specjalnej komisji złożonej z dziesięciu anestezjologów o nieposzlakowanej opinii, posiadających certyfikaty Ministerstwa Zdrowia, którzy dokonywaliby eutanazji. Zgodnie z projektem, do śmiertelnego zastrzyku mieliby prawo tylko pacjenci ciężko chorzy i dotknięci cierpieniem psychicznym lub fizycznym. Każdy z nich musiałby wcześniej podpisać specjalne oświadczenie. Cztery tygodnie później lekarz mógłby dokonać eutanazji. Prawidłowy przebieg całej procedury badałaby, niestety dopiero po fakcie, Krajowa Komisja Kontroli, w skład której wchodziłoby dwóch lekarzy, prawnik i czterech etyków. W przypadku stwierdzenia nieprawidłowości sprawa trafiałaby do prokuratury. Zwolennicy projektu, twierdzą za profesor Szyszkowską, iż każdy człowiek ma prawo do godnej śmierci, która położyłaby kres cierpieniom, często nie do zniesienia. Według oponentów taka ustawa to skandal zezwalający na legalną zbrodnię.
- Jestem zażenowana pomysłem pani profesor. Eutanazja to samobójstwo na zamówienie. Jestem absolutnie przeciwna legalizacji śmierci, którą zakłada ta ustawa. Czyżby pani Szyszkowska chciała stworzyć w Polsce drugą Holandię? Mam nadzieję, że Sejm nie zatwierdzi absurdalnego i niebezpiecznego projektu - mówi Elżbieta Łukacijewska, szefowa Platformy Obywatelskiej na Podkarpaciu. Kontrowersyjny przepis, gdyby został wprowadzony w Polsce, nie byłby oryginalny. Pierwszym krajem na świecie, który zalegalizował eutanazję, była w 2002 roku Holandia. Od wprowadzenia ustawy minęły zaledwie trzy lata a już teraz organizacje humanitarne biją na alarm. Raporty potwierdzają okrutną prawdę. Śmiertelny zastrzyk podawany jest nie tylko na żądanie pacjentów. Doszło do tego, że lekarze poddają eutanazji nawet tych chorych, którzy nie wyrazili na to zgody. Pacjenta, którego stan jest beznadziejny, usypia się, a następnie zaprzestaje podawania mu wody i pożywienia, umiera więc bezboleśnie. Według analiz lekarzy z Rotterdamu, opublikowanych na łamach "Annals of Internat Medicine", aż 34,8 proc. wszystkich zgonów w Holandii następuje "z pomocą lekarza". Starsi lub ciężko chorzy pacjenci przezornie leczą się za granicą. Ci, którzy trafiają do szpitala, zabierają ze sobą "paszporty życia" lub własnoręcznie spisaną prośbę: "Nie zabijaj mnie doktorze".
- Rolą lekarza nie powinno być pozbycie się uciążliwego problemu, jakim jest cierpiący pacjent, ale zapewnienie mu opieki i godziwych warunków w ostatnich dniach czy miesiącach życia - twierdzi dr Andrzej Mruk, konsultant wojewódzki ds. medycyny paliatywnej, szef Zakladu Opieki Palitywnej w Rzeszowie. W Polsce jest ponad 160 hospicjów. Tylko w rzeszowskim zakładzie stałą opiekę znajduje 1200 osób rocznie, głównie z terminalną chorobą nowotworową. Od kilku lat w Polsce, drugim kraju po Anglii, wprowadzono specjalizację z medycyny paliatywnej. Wykwalifikowany personel stara się stworzyć jak najbardziej godziwe warunki osobom umierającym i zmniejszyć ich ból fizyczny i psychiczny. (Super Nowości)

* W regionie przeciętna podwyżka za dostęp do internetu wyniesie 12-13 zł, ale osoby z bardzo szybkim łączami zapłacą nawet o 142 zł więcej. Operatorzy już wysyłają zawiadomienia. Polska uległa naciskom Unii Europejskiej. Wyższe ceny za internet będą obowiązywać od 1 marca i są spowodowane wprowadzeniem 22-procentowego podatku VAT. Do tej pory obowiązywała stawka zerowa dla prywatnych użytkowników, szkół i placówek kulturalnych. Jeszcze parę miesięcy temu dostawcy usług, z TP SA na czele, obiecywali, że wezmą ten podatek na siebie. Dziś jest już pewne, że cały ciężar spadnie na klienta.
- Wszyscy czekali, co zrobi TP SA, a ta postanowiła: żadnych obniżek, cały VAT płaci użytkownik internetu - twierdzi przedstawiciel jednej z sieci lokalnych w Rzeszowie. - Dlatego my też zachowaliśmy się podobnie. Rzeczywiście, większość dostawców postanowiło nie robi żadnych ustępstw dla klienta. Do wyjątków należy sieć RSK, obsługująca rzeszowskie osiedle Nowe Miasto i ul. Sportową, która bierze VAT na siebie. Na pewne ustępstwa dla klientów idzie firma Res.pl. - Ceny wzrosną o 22 proc., ale postaramy się ten wyższy wydatek zrekompensować klientom zwiększeniem prędkości łącza - mówi Jacek Widak, pracownik. Wyższego podatku nie unikną nawet szkoły. - Już w tej chwili wielu uczniów ma jedyny dostęp do internetu za pośrednictwem szkoły. Szkoda, że w przypadku tak ważnego narzędzia edukacji, zamiast obniżać ceny, podnosi się je. nie wiem, czym kierowali się nasi decydenci, ale na pewno nie dobrem ucznia - zauważa Grażyna Lachcik, dyrektor Gimnazjum nr 10 w Rzeszowie. (Nowiny)

* Publiczne placówki służby zdrowia będą mogły pobierać opłaty za wykonanie zabiegu, jeśli pacjent będzie chciał pominąć kolejkę. Z takim projektem wyszło Ministerstwa Zdrowia. Projekt wzbudził spore kontrowersje. Dyrektorzy rzeszowskich szpitali mają na ten temat podzielone zdanie. Leszek Czerwiński, dyrektor Szpitala Miejskiego jest przeciwny zapisowi. - Publiczna służba zdrowia powinna jednakowo traktować pacjenta, kto bardziej chory ten pierwszy w kolejce, mówi. Inne zdanie mają Bernard Waśko i Janusz Solarz, dyrektorzy Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego i Wojewódzkiego Szpitala nr 2. twierdzą, że jeśli pacjent chce zapłacić za zabieg, a szpital ma możliwość wykonania większej ich liczby, to trzeba zmienić prawo, żeby choremu umożliwić takie rozwiązanie. Artykuł opublikowany niedawno w naszej gazecie wywołał duży oddźwięk wśród Czytelników.
- Bezpłatna służba zdrowia to fikcja od wielu lat - mówi Zbigniew P. (nazwisko do wiad. red.), lekarz z kilkudziesięcioletnim stażem w zawodzie. - Wszyscy wiedzą, ile pieniędzy od pacjentów ginie w szarej strefie. Najwyższy czas to uregulować i sprawić, by pieniądze trafiały do kasy szpitala, a nie do kieszeni lekarzy. Placówkami służby zdrowia powinni kierować menadżerowie, ludzie znający się na kierowaniu i zarządzaniu dużymi pieniędzmi i zasobami ludzkimi, a nie pseudopopuliści.
- Teraz też tak było, że kto miał pieniądze nie czekał w żadnej kolejce, bo i prywatnie i w publicznej służbie zdrowia można było załatwić wszystko - mówi Zofia Pitera z Rzeszowa. - Ustawa pomogłaby zatrzymać pieniądze w szpitalu blokując odpływanie ich do prywatnych kieszeni.
- Możliwość płacenia za operację zepchnie ludzi biednych na margines życia - mówi Bronisława G. (nazwisko do wiad. red.). - Już teraz biednemu trudno się doczekać pomocy we wszystkich kolejkach u specjalistów. Trzeba mieć zdrowie żeby się leczyć. (Super Nowości)

* Polskie prawo dotyczące czynszów regulowanych jest niezgodne z międzynarodowymi standardami ochrony praw człowieka - orzekł Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu. Rząd będzie musiał opracować nowe przepisy. Sprawę wniosła do trybunału osoba fizyczna, właścicielka domu w Gdyni. Zaskarżyła ona poprzednio obowiązującą ustawę o ochronie lokatorów. Jej zdaniem pobierane na podstawie tej ustawy opłaty nie zapewniały pokrycia kosztów utrzymania kamienic. Przepisy znowelizowano w grudniu 2004, jednak Sejm odrzucił proponowane przez rząd radykalne zmiany działające na korzyść kamieniczników. Posłowie uchwalili, że podwyżki są możliwe, jednak w ograniczonej wysokości i szczegółowo uzasadnione. Dlatego strasburski trybunał wydał orzeczenie dotyczące już znowelizowanej ustawy. Sejm ma pół roku czasu na opracowanie nowych zapisów, zgodnych ze standardami międzynarodowymi. Potem, być może, ceny czynszów poszybują w górę. Jednak na Podkarpaciu nie należy się spodziewać rewolucji. Przed podwyżką cena wynajmu 1 metra kw. była niższa, niż ustawowo określona stawka maksymalna, a w styczniu ceny wzrosły mniej, niż się spodziewano.
- Obecnie, po podwyżce, stawka za metr kwadratowy wynosi średnio 4,80 zł. Wzrosła o mniej, niż 10 procent. Taka stawka obowiązuje przeciętnie w siedmiu na dziesięć kamienic - wyjaśnia Andrzej Pasterczyk, prezes Zrzeszenia Właścicieli Nieruchomości w Rzeszowie. Ceny nie wzrastają drastycznie, bo najemców nie stać na wysokie opłaty. Wyższe ceny obowiązują tylko przy wynajmie na wolnym rynku. Wtedy sięgają nawet 10 zł za 1 m kw. (Super Nowości)

Kronika kryminalna

Przekupstwo nie popłaca...
* Do 10 lat pozbawienia wolności grozi mieszkance Przemyśla, która obiecała 100 tys. zł funkcjonariuszowi ABW w Rzeszowie w zamian za ukrycie dokumentów obciążających jej syna. Tamtejsza prokuratura rejonowa postawiła kobiecie zarzut udzielenia obietnicy przekupstwa funkcjonariusza ABW - poinformował szef prokuratury Krzysztof Piękoś. Dodał, że do sądu zostanie skierowany wniosek o trzymiesięczny areszt dla 51-letniej Janiny B. Kobieta nie przyznała się do zarzucanego jej czynu.
- W ramach pomocy prawnej Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego dokonała przeszukania w domu podejrzanej i znalazła tam dokumenty, które obciążają jej syna w sprawie zorganizowanej grupy przestępczej i przemytu papierosów. Kobieta chciała, aby tych dokumentów nie przekazywać prokuraturze prowadzącej śledztwo w tamtej sprawie i obiecała w zamian pieniądze - mówił Piękoś. Wyjaśnił, że obietnica przekupstwa jest traktowana tak samo, jak samo przekupstwo. Według prokuratury, kobieta propozycję złożyła funkcjonariuszowi dwukrotnie - między 30 listopada a 19 grudnia ubiegłego roku. Funkcjonariusz sporządził notatkę służbową i zawiadomił o sprawie prokuraturę. (PAP)

* Ciężkich obrażeń ciała doznał 40-letni mężczyzna potrącony przez volkswagena golfa. Do wypadku doszło w nocy z wtorku na środę na drodze krajowej 4 w Radymnie. Ze wstępnych ustaleń policji wynika, że poszkodowany stał na środku jezdni i usiłował zatrzymać jadący samochód.

* Z objawami zatrucia tlenkiem węgla trafiła do szpitala 78-letnia mieszkanka miasta Przeworska. W miniony wtorek kobieta zatruła się czadem z niedrożnych przewodów kominowych.

* 20-latek kilkakrotnie ugodził nożem swojego 41-letniego ojca. Do krwawego zdarzenia doszło w poniedziałek w Przemyślu. Poszkodowany z ranami pleców, szyi i brzucha trafił do szpitala. Policja wyjaśnia okoliczności zajścia.

* Złamania nogi doznała ofiara poniedziałkowego wypadku na ulicy Lwowskiej w Przemyślu. Poszkodowanego, który przechodził przez oznakowane przejście dla pieszych, potrącił opel. Kierowca był trzeźwy.

* Policja poszukuje dwóch mężczyzn - gości jednego z Przemyskich hoteli. 21 bm. sprawcy w chwili po tym, jak zarejestrowali się w recepcji, weszli do przydzielonego im pokoju, z którego ukradli telewizor.

Reklama