Archiwum aktualności

Archiwalne wydanie tygodniowe: 20.12-26.12.2004 r.

Przemyśl

Budowa wyciągu... ciągłe problemy
* Pierwszy etap wyciągu z zapleczem ma kosztować ponad 15 mln. Ciągle nie wiadomo tylko, czy pieniądze weźmiemy z unijnej, czy z miejskiej kasy. A firmy startujące w przetargu na wykonawstwo... właśnie się kłócą. W sprawie wyciągu w magistracie wielkie oczekiwanie: na rozstrzygnięcie przetargu, na nabór wniosków, na zakończenie formalności między Polską a Komisją Europejską... 22 listopada otwarte zostały w przemyskim magistracie oferty na wykonanie inwestycji pt. Przemyski Park Sportowo-Rekreacyjny I etap. Z dwóch firm do dziś nie wybrano żadnej. Urząd marszałkowski nie ogłosił też naboru wniosków o unijne dofinansowanie inwestycji w zakresie turystyki. Nie ogłosił, bo nie mógł, gdyż rząd nie dogadał się jeszcze z Komisją Europejską w sprawie pewnej ustawy.... W imieniu zamawiającego występuje wyłoniony w poprzednim przetargu inwestor zastępczy: firma Aqua Inwest z Warszawy. Do przetargu na wykonanie stanęła warszawska firma Warbud i konsorcjum trzech firm: Inżynieria Rzeszowska wespół z przemyskim Elbudem i firmą Intop z Gdyni. Warbud zaproponował wykonanie za niecałe 17 mln zł, konsorcjum - za 13,5 mln zł. W miejskim budżecie na zadanie będące przedmiotem przetargu zarezerwowane jest 14,5 mln zł (w sumie na cały I etap jest więcej, bo 15,7 mln, ale reszta idzie na dokumentację, koszty inwestora zastępczego, obowiązkowe raporty itp.) Komisja przetargowa pracuje od miesiąca i prawdopodobnie popracuje jeszcze długo, bo zgodnie z przepisami konkurujące firmy mogą składać protesty. W praktyce sprowadza się to do podważania oferty przeciwnika i z reguły długo trwa. Krytyce każda z firm może poddać również decyzję komisji przetargowej, a ostatecznie i nieodwołalnie rozstrzyga wtedy Urząd Zamówień Publicznych. Jeśli do tego dojdzie, na wybór wykonawcy trzeba będzie poczekać jeszcze około 1,5 miesiąca. Zdaniem Marii Kuźmińskiej, nawet i w tym wariancie budowa może ruszyć w lutym, a przecięcie wstęgi nastąpić pod koniec listopada 2005. (Życie Podkarpackie)

* Już za pół roku na trasę Przemyśl-Ustrzyki Dolne może powrócić parowóz z zabytkowymi wagonami. Ten popularny przed laty pociąg mógłby przyciągnąć wielu turystów. Pomysł zrodził się spontanicznie podczas wizyty przemyskiej delegacji na targach turystycznych w Poznaniu. - Nawiązaliśmy tam kontakt z firmą organizującą kolejowe imprezy w stylu retro - mówi Jan Jarosz, szef Wydziału Promocji, Kultury i Współpracy UM w Przemyślu. - Firma chce dostarczyć zabytkowy skład pociągu z parowozem i zapewnić załogę do jego obsługi. Jest pewna, że na tym zarobi. Korzyści widzą też samorządy Przemyśla i Ustrzyk Dolnych. Z atrakcyjnego połączenia mogliby korzystać nie tylko turyści udający się w Bieszczady, ale też podróżujący dalej, w Karpaty Wschodnie.
- Zaraz po Nowym Roku chcemy przekonać Urząd Marszałkowski, by wspólnie zgłosić projekt do finansowania z europejskiego funduszu współpracy transgranicznej - dodaje naczelnik Jarosz. Pieniądze są potrzebne m.in. na wyremontowanie wiaduktu na Wiarze. Naczelnik Jarosz podkreśla, że przywróceniem kursowania pociągu jest zainteresowana strona ukraińska. Cesarsko-Królewska linia kolejowa łącząca Przemyśl z Chyrowem, Ustrzykami Dolnymi i Zagórzem powstała w 1872 roku i biegła aż do Budapesztu. Przez ponad sto lat kursowało nią codziennie kilka pociągów. W czasach PRL przemierzał ją tranzytem przez terytorium ówczesnego ZSRR pociąg relacji Przemyśl-Zagórz. Od 13 lat pomiędzy Przemyślem a granicą państwa w Malhowicach nie kursują żadne pociągi. (Nowiny)

Chcą ubić kurę znoszącą złote jajka?!
* 124 lokale, będące własnością Gminy Miejskiej Przemyśl, i 18 innych lokali użytkowych, będących w jej posiadaniu bądź przymusowym zarządzie - o łącznej powierzchni 9,5 tys. metrów kwadratowych, przynoszą w skali roku budżetowi miasta ponad 1 mln zł zysku brutto z czynszów. Są to lokale handlowo-gastronomiczne, magazyny, hurtownie, zakłady produkcyjne i usługowe oraz biura położone na Rynku, przy planu Na Bramie i ulicach: Franciszkańskiej, Kazimierza Wielkiego, Jagiellońskiej, Kościuszki, Wodnej, Rybnej, Grodzkiej, Wałowej, Ratuszowej oraz w budynku Piłsudskiego 1. Trwa dyskusja na temat przyszłości lokali, tym bardziej iż władze miasta chcą ja sprzedać, preferując dotychczasowych użytkowników. Jak się szacuje, jednorazowo do budżetu może wpłynąć 5-6 mln zł, które wystarczą na chwilowe załatanie w im dziur, ale co będzie za kilka lat? - pytają nie bez racji przeciwnicy tego pomysłu, traktując zapowiedź handlu lokalami użytkowymi w kategoriach podcinania gałęzi, na której się siedzi. Takie samorządowe sepuku... (Super Nowości)

* Klasyka, standardy, góralskie melodie ludowe oraz kolędy złożyły się na program koncertu Orkiestry Reprezentacyjnej Straży Granicznej, który odbył się 18 grudnia w sali Zamku Kazimierzowskiego. Orkiestra Reprezentacyjna Straży Granicznej z Nowego Sącza przyjechała do Przemyśla z okazji ślubowania w Bieszczadzkim Oddziale. Zespół składa się z profesjonalnych muzyków, którzy reprezentują polskich pograniczników na międzynarodowych festiwalach w Niemczech, Belgii, Danii, Włoszech czy w Stanach Zjednoczonych. Kilka dni przed przyjazdem do Przemyśla orkiestra koncertowała przed papieżem w Watykanie. Szczególne wrażenie robi na widzach pokaz musztry paradnej, podczas którego orkiestra - jako jedyna tego typu - używa tradycyjnych instrumentów ludowych, takich jak: trombity, dudy podhalańskie, dzwonki pasterskie (zbyrcoki). Podczas przemyskiego koncertu orkiestra z Nowego Sącza zagrała m.in. słynny Taniec z szablami Chaczaturiana i Lot trzmiela Rimskiego-Korsakowa. Orkiestra dobrze wypada też w adaptacjach melodii ludowych. Nie mogło się oczywiście obejść bez wszechobecnego już nastroju świątecznego. Usłyszeliśmy kolędy i bożonarodzeniowe piosenki. (Życie Podkarpackie)

Mickiewicz z nowym piórem
* Roman Dawidziak, konserwator zabytków, zakończył prace renowacyjne przy stojących w Rynku pomnikach Adama Mickiewicza i Jana III Sobieskiego. Najtrudniejszą sprawą było usuniecie różnego rodzaju pseudograffiti. Pomniki są z piaskowca. To skała porowata, co umożliwiło głębokie wnikniecie farby - wyjaśnia Dawidziak. Przeprowadził też inne prace i zabezpieczył monumenty przed szkodliwym działaniem czynników atmosferycznych. Według konserwatora pomniki wyglądają obecnie tak, jak przed 100 laty. Korzystał m.in. ze starych pocztówek. Na pochodzącej z 1903 roku zauważył, że pióro ułożone było prostopadle do postaci poety. Tymczasem przez wiele lat było ono zamocowane pod kątem, a od 10 lat nie było go w ogóle. Monument Mickiewicza w 1891 r. wykonał Tomasz Dykas, a Sobieskiego w 1883 r. prawdopodobnie Walery Radomski. (Nowiny)

* Tradycyjnie już, przed świętami wychowankowie Bursy Szkolnej przy ul. Dworskiego obchodzili Wigilię. W spotkaniu uczestniczyli wychowawcy, młodzież oraz zaproszeni goście, wśród których był m.in. gwardian klasztoru oo. Reformatów oraz naczelnik Wydziału Oświaty i Sportu UM, Piotr Idzikowski. Było dzielenie się opłatkiem, życzenia, wspólne kolędowanie w towarzystwie zespołu złożonego z wychowanków bursy oraz wigilijny barszcz, ryba i inne przysmaki. Uczestnicy wieczerzy mogli świętować przy blasku światełka betlejemskiego, które zawitało do Przemyśla. W spotkaniu wilijnym w bursie uczestniczyło ok. 160 wychowanków. Wśród nich są gimnazjaliści, uczniowie szkół ponadgimnazjalnych, słuchacze studiów i studenci wyższych szkół. Niektórzy przyjechali do Przemyśla z dalekich stron, bo nawet z Warszawy. Większość jest jednak z różnych stron Podkarpacia.
- Organizujemy takie spotkania, by nasi wychowankowie, zanim rozjadą się do domów rodzinnych, przeżyli także Wigilię w swoim drugim domu, jaką jest bursa. Zresztą przez cały rok dbamy o to, by młodzież racjonalnie wykorzystywała wolny czas. Organizujemy m.in. spotkania z ludźmi sukcesu, czy to politycznego czy kulturalnego, czy też finansowego - mówi Wacław Prosiecki, wicedyrektor placówki. (Super Nowości)

Związek Ukraińców ma nowego prezesa
* Anna Drozd została nowym prezesem przemyskiego koła Związku Ukraińców w Polsce. Wybory odbyły się 19 grudnia. Nowa prezes była jedyną osobą, która wyraziła zgodę na kandydowanie, jednak w tajnym głosowaniu uzyskała olbrzymie poparcie. Anna Drozd ma 26 lat, jest absolwentką Akademii Ekonomicznej w Krakowie. Obecnie pracuje w pionie handlowo-marketingowym zakładu "Astra" SA. Jest też członkiem Instytutu Integracji Europejskiej oraz wiceprezesem Federacji Europejskiej Integracji. - Chciałabym zebrać wokół siebie ludzi młodych, którzy są pełni zapału do działania i leży im na sercu dobro mniejszości narodowych. Chciałabym otworzyć związek na młodzież oraz postarać się pozyskać tu środki unijne i pozaunijne - powiedziała nam Anna Drozd bezpośrednio po wyborach. Przemyskie koło Związku Ukraińców w Polsce jest jednym z największych w kraju. Liczy obecnie 434 członków. Jednak, jak się okazało, wśród nich jest sporo takich, którzy co prawda figurują na liście, ale faktycznie wyjechali z Przemyśla, bądź nawet z Polski. Dlatego też jednym z postulatów podczas konferencji było, by w najbliższej przyszłości zweryfikować istniejące listy. Podczas konferencji wyborczej udzielono też absolutorium ustępującym władzom, którym przewodniczyła Anna Pocztar i Bogdan Ścibiwołk. W trakcie spotkania dokonano ponadto wyboru delegatów na zjazd wojewódzki. W lutym odbędzie się natomiast zjazd ogólnopolski. Niewykluczone, że jego miejscem będzie właśnie Przemyśl. (Życie Podkarpackie)

* Już prawie trzy lata trwa dramat rodziny Wilków z Przemyśla. Właściciel kamienicy, w której mieszkają, pozbawił ich wody i gazu. Wilkowie procesują się z nim w sądzie, ale sprawa przeciąga się w nieskończoność. Są już u kresu wytrzymałości.
- Od 2002 roku z żoną i trójką dorastających dzieci kąpiemy się u znajomych, a z toalet korzystamy u sąsiadów lub po prostu na mieście - mówi rozgoryczony Janusz Wilk. - To uwłacza ludzkiej godności. Kłopoty Wilków zaczęły się po wykupieniu kamienicy przy ulicy Klonowicza 6 przez nowego właściciela. Od blisko 30 lat Wilkowie zajmują w niej 31-metrowe mieszkanie. Na własny koszt doprowadzili do niego gaz, wybudowali łazienkę z ubikacją. Właściciel kamienicy wypowiedział im umowę najmu. Wilkowie szukali sprawiedliwości w sądzie, który wydał korzystny dla nich wyrok. Jeszcze w trakcie trwania procesu właściciel zburzył im łazienkę, wkrótce potem odłączył wodę. Wilkowie wystąpili ponownie do sądu, który nakazał właścicielowi przywrócenie pierwotnego stanu. Ten odwołał się od wyroku. Zdesperowani Wilkowie przestali płacić czynsz w pełnej wysokości. Właściciel budynku natychmiast to wykorzystał i wniósł pozew o eksmisję. Sąd pozew oddalił, ale toczy się w tej sprawie postępowanie apelacyjne. Właściciel kamienicy tłumaczy się, że zburzył łazienkę Wilków, bo nie spełniała żadnych wymogów technicznych. Przekonuje, że na czas remontu zapewnił rodzinie mieszkanie zastępcze. Zdaniem Kazimierza Waciaka, rodzina Wilków sama spowodowała swoje problemy.
- To nieprawda - odpowiada Janusz Wilk. - Pan Waciak chce się po prostu nas pozbyć. Wprawdzie jesteśmy u kresu wytrzymałości, ale na pewno nie damy się bezprawnie wyrzucić na bruk. (Nowiny)

* Tysiące ofert pracy dla Polaków czekają na witrynie EURES, prowadzonej przez Komisję Europejską. - Wystarczyło, że wysłałem swoje CV, a wkrótce dostałem mnóstwo propozycji zatrudnienia. W styczniu jadę do Londynu - opowiada Bartosz Wróblewski z Przemyśla. Po 1 maja, gdy Polska stała się członkiem Unii Europejskiej, Wróblewski od razu zarejestrował się w bazie danych Euresu jako kierowca. - Wypełnienie formularzy, pomimo, że po angielsku, jest proste. Praktycznie są tam gotowe odpowiedzi. Trzeba tylko wybrać właściwy wariant. Po jakimś czasie zostałem zasypany przesyłanymi elektronicznie ofertami. Niektórzy nawet dzwonili - opowiada pan Bartosz. Ludzie z Zachodu są konkretni. Już podczas pierwszej rozmowy telefonicznej lub w e-mailu wyjaśniają, ile godzin trzeba będzie pracować, jakie są warunki i ile, co do eurocenta, wyniosą zarobki.
- Przedsiębiorca z Holandii przez telefon stwierdził, że mnie zatrudnia i chciał, abym już za kilka dni zaczął dla niego pracować. Oni są przyzwyczajeni do takich sytuacji. W Polsce jeszcze długo będzie nie do pomyślenia, aby w kilka dni spakować rzeczy i zacząć nową pracę w innym kraju. Zrezygnowałem - mówi przemyślanin. Kilka tygodni temu dostał propozycję od First Gruop, największej brytyjskiej firmy autobusowej. Kilka dni temu pomyślnie przeszedł testy kwalifikacyjne. Egzaminy w Warszawie prowadzili przedstawiciele First Group. - Podczas 40-minutowej rozmowy pozwalali korzystać ze słownika, mówili powoli i jak było trzeba, to kilka razy powtarzali, albo inaczej formułowali zdania - opowiada pan Bartosz. Jak wyjaśniali Brytyjczycy, kierowca autobusu musi znać angielski bardzo dobrze, bo ma częsty kontakt z pasażerami. W Wielkiej Brytanii bilety kupuje się u kierowcy. Pasażerowie często pytają o dogodne połączenia, przystanki itp.
- Wobec kierowców ciężarówek, a takich jest tam mnóstwo potrzebnych, wymagania językowe są dużo mniejsze - twierdzi przemyślanin. Przestrzega przed firmami, które chcą zarabiać na werbowaniu pracowników z Polski. Często są to polskie firmy, które żądają sporych pieniędzy, np. za udostępnienie telefonu zakładu poszukującego pracowników. - Jeśli za same formalności polska firma chce grube pieniądze, to trzeba się mieć na baczności. To mogą być naciągacze. Brytyjczycy zrezygnowali już z wielu polskich pośredników, którzy okazywali się nieuczciwi - przestrzega pan Bartosz. W połowie stycznia wyjeżdża do Londynu. Przydzielono go do zajezdni Wembley. Przez miesiąc będzie się nim opiekował brytyjski kierowca. Później będzie musiał sobie radzić sam. (Nowiny)

Niezbyt urodziwe choinki
* Choinki, które miasto Przemyśl miało przekazać w darze ukraińskim miastom: Lwów, Mościska i Truskawiec - okazały się... niezbyt urodziwe. Urzędnicy zmuszeni byli wymienić świąteczne drzewka na ładniejsze. Choinki przywiezione z Nadleśnictwa Radymno, skąd za symboliczną kwotę kupiły je władze miasta, przedstawiały żałosny widok. Marne drzewka nie nadawały się do tego, by komukolwiek jej ofiarować. Były po prosu złej jakości, przerzedzone i brzydkie. - Nie widziałem tych choinek wcześniej i do głowy mi nie przyszło, że zostaną nam dostarczone tak marne drzewka - martwił się Jan Jarosz, naczelnik Wydziału Kultury UM w Przemyślu, odpowiedzialny za przekazanie drzewek ukraińskim miastom. - Jest mi niezmiernie przykro - mówił. Na szczęście udało się naprawić niezręczną sytuację. Dzięki staraniom urzędników wkrótce sprowadzono nowe drzewka. Te już nie budziły wątpliwości estetycznych i można było wyruszyć na Ukrainę z bożonarodzeniowym darem. Choinki i trzysta pięknych bombek trafiły do obdarowanych z pewnym opóźnieniem, ale na pewno ucieszą ich i nie przyniosą wstydu Przemyślowi. (Super Nowości)

* 20-letni Tomek Sałata nie ma nerek. Żyje tylko dzięki dializom. Na Podkarpaciu prawie nie oddaje się narządów do przeszczepu, więc chłopak może czekać latami. Nie ma na to czasu. Zdesperowana matka chce oddać synowi nerkę. Zanim będzie za późno. W rodzinie Sałatów, jak u innych, przez cały tydzień przygotowywano się do świąt. Ale inaczej. Tu nie było nerwowej bieganiny po sklepach i szału porządków. W tej rodzinie jest spokojnie. Najważniejsze jest samopoczucie Tomka. Chłopak od trzech lat trzy dni spędza w szpitalu na dializie.
- Nie mam już własnych nerek - mówi chłopak i pokazuje pooperacyjne blizny. - Od początku nie pracowały, jak należy. Pierwszą usunęli mi w listopadzie 2003 r. Drugą pół roku później. Żyję tylko dzięki aparatom, które oczyszczają mi krew. Pół życia spędzam na szpitalnym łóżku. Kłopoty ze zdrowiem zaczęły się tuz po przyjściu Tomka na świat. Lekarze nie dawali mu dużych szans na przeżycie. Rodzice uparcie walczyli o życie syna. Długie miesiące spędzone w szpitalach, pięć operacji, tony lekarstw. I ogromne cierpienie i ciągłe wyrzeczenia. Rygorystyczna dieta, przyjmowanie lekarstw o określonej porze, regularne wizyty u lekarza. Przerwał naukę w technikum samochodowym. Nie dał rady. Tomek ma tylko jedno marzenie. - Chciałbym wreszcie dostać nerkę. Chcę normalnie żyć, spokojnie wyjechać poza Przemyśl i bez strachu, że cos może się stać, wypoczywać, zwiedzać. - mówi ze łzami w oczach chłopak. Szanse na normalne życie ma jednak niewielkie, bo na Podkarpaciu pobiera się znikomą ilość narządów. - Wiemy, że w tej sytuacji przyjdzie nam czekać latami. Ale czy nie będzie za późno? - zastanawia się ze łzami w oczach Janusz Sałata, ojciec chłopaka. Rodzice twierdzą, że nie ma już czasu na czekanie. Są gotowi oddać synowi swoje nerki. Lekarze orzekli, że tylko matka może być dawcą. - Nie mam żadnych wątpliwości. Życie mojego syna jest najważniejsze. To tak jakbym mu dała życie po raz drugi. On się dość już nacierpiał - mówi Anna Sałata. Specjaliści z warszawskiego Szpitala im. Dzieciątka Jezus nie wyznaczyli jeszcze terminu transplantacji. Uzależniają ją od stanu zdrowia Tomka. Rodzina z niecierpliwością czeka na jedno z najważniejszych wydarzeń w ich życiu. Domownicy mają nadzieję, że przyszłoroczne Boże Narodzenie będzie weselsze i spokojne. (Nowiny)

J A R O S Ł A W

Brakuje terapeutów
* Poradnię Leczenia Uzależnienia od Alkoholu i Współuzależnień odwiedza 300 osób, a zajmuje się nimi zaledwie trzech terapeutów. Pracownicy twierdzą, że pisali do burmistrza o pomoc finansową na dokształcenie nowych pracowników, ale jej nie dostali. Nie wiedzą tylko dlaczego. W jarosławskiej poradni leczą się osoby uzależnione od alkoholu, współuzależnione (przeważnie żony alkoholików), sprawcy przemocy domowych, jak i ich ofiary. W sumie jest ich 300 i tylko 3 terapeutów, którzy się nimi zajmują, ponieważ na zatrudnienie kolejnych brakuje pieniędzy. Między innymi brak odpowiednio przeszkolonego personelu spowodował, że pracownicy poradni postanowili zwrócić się do burmistrza miasta o dotację na szkolenie nowych pracowników. Niestety nie została ona przyznana - ale dlaczego - pytają pracownicy. - Dla nas to niezrozumiała sytuacja, ponieważ wiemy, że pieniądze z tytułu zezwoleń na sprzedaż alkoholu trafiają do Urzędu Miasta, a następnie przekazywane są różnym instytucjom, które przeciwdziałają alkoholizmowi - mówi pracownica poradni (imię i nazwisko do wiadomości redakcji). - Napisaliśmy program leczenia uzależnienia od alkoholu, ale nie został on przyjęty. Na dotację bardzo liczyliśmy, ponieważ pomogłaby ona w zatrudnieniu nowego personelu, jak i uruchomieniu poradnictwa i leczenia młodszych dzieci alkoholików, a nie tylko dorosłych, jak jest do tej pory. Pracownica poradni dodała także, że dostali pismo od burmistrza, który twierdzi. że cały czas z współpracuje z poradnią. - My jesteśmy ciekawi na czym ta współpraca polega, bo ani razu burmistrz nie wspomógł nas finansowo. W Urzędzie Miasta w Jarosławiu dowiedzieliśmy się, że w tym roku dochody budżetu za zezwolenia na sprzedaż alkoholu wyniosły 447 tysiące zł. Wydatki zaplanowano na 525 tysięcy. - Program, który został złożony przez poradnię alkoholową nie spełniał wymogów formalnych i dlatego nie został przyjęty - wyjaśnia Zofia Krzanowska, rzecznik burmistrza Jarosławia. - W tym roku wnioski o dofinansowania przyjmowaliśmy do 15 września, ale jeżeli poradnia teraz jeszcze napisze taki wniosek, to jest możliwość, że zostanie on pozytywnie rozpatrzony. Musi być tylko dobrze napisany pod względem formalnym. (Super Nowości)

Obwodnicy ciąg dalszy...
* W 2005 r. będą pieniądze na wykup działek pod trasę planowanej obwodnicy. Takie przyrzeczenie z generalnej Dyrekcji Dróg i Autostrad otrzymał poseł Mieczysław Kasprzak, prezes Stowarzyszenia na Rzecz Wspierania Budowy Obwodnicy. Według Kasprzaka to dobra wiadomość, bo pozwoli na przyspieszenie prac nad budową drogi, która odciąży Jarosław z nadmiernego ruchu samochodów. Obwodnica ma liczyć 12 km długości i przebiegać przez Tywonię, Biedaczów, Ulanowice i Muninę. Droga nie przecinałaby Sanu. Byłaby to trasa umieszczona na ziemnych nasypach. Obecnie Jarosław należy do najbardziej zakorkowanych miast w Podkarpackim. W centrum krzyżują się drogi z zachodniej granicy Polski na polsko-ukraińskie przejścia w Korczowej i Medyce oraz trasy z południa Europy w kierunku Lublina i Warszawy.

* Jeden z mieszkańców ulicy Pawłosiowskiej w Jarosławiu w ciągu trzech dni został okradziony, następnie zastraszony i sterroryzowany, a na koniec padł ofiarą rozboju. 2 grudnia około 18 oficer dyżurny Komendy Powiatowej Policji w Jarosławiu przyjął zawiadomienie o napadzie na jednego z mieszkańców ulicy Pawłosiowskiej. Pokrzywdzony opowiedział, że do jego mieszkania wtargnęli dwaj zamaskowani osobnicy, którzy sterroryzowali go nożem i zażądali pieniędzy. Sprawcy zabrali 380 zł i uciekli. Policjanci zabezpieczyli ślady, przesłuchali ofiarę i wtedy wyszło na jaw, że dwa dni wcześniej ktoś włamał się na posesję poszkodowanego i z jednego z budynków gospodarczych skradł dwie kołdry, koce i sadzonki roślin. Jakby tego było mało, następnego dnia ktoś zadzwonił do poszkodowanego i zażądał tysiąca złotych. Nieznajomy głos groził, że jeżeli nie dostanie pieniędzy, spali gospodarstwo. Trzeciego z kolei dnia poszkodowany padł ofiarą napadu, w którym jak się okazało, brało udział trzech sprawców (trzeci stał na zewnątrz, pilnując, czy nikt nie nadchodzi). Policjanci jeszcze tego samego dnia wytypowali podejrzanych. Na drugi dzień rano na dworcu PKS w Przeworsku zatrzymali jednego z nich, 50-letniego Leszka P. (mieszkańca powiatu przeworskiego). Okazało się, że Leszek P. wcześniej pracował w gospodarstwie szkółkarskim poszkodowanego i dobrze znał rozkład pomieszczeń i zwyczaje gospodarza. Policjanci ustalili, że to właśnie Leszek P. włamywał się, kradł, dzwonił z pogróżkami, a następnie razem z dwoma znajomymi napadł i obrabował byłego pracodawcę. Dlaczego tak bardzo uwziął się na niego? Z nieoficjalnych źródeł wiadomo, że chlebodawca zalegał Leszkowi P. z wypłatą wynagrodzenia i ten postanowił załatwić to po swojemu. Nie był to chyba najlepszy pomysł, gdyż nie dość, że nie odzyskał pieniędzy, to na dodatek sąd rejonowy zastosował wobec niego trzymiesięczny areszt tymczasowy. (Życie Podkarpackie)

* Informatycy Fabryki Cukierniczej "Kopernik" z Torunia, produkującej pierniki, "przespali" rejestrację domeny internetowej pierniki.pl. Wyprzedził ich jarosławski przedsiębiorca. Rozgoryczeni torunianie zarzucają jarosławianinowi, że postępuje nieuczciwie.
- Nasza firma wypieka pierniki od 1935 r. W 2001 wykupiłem domenę pierniki.pl i założyłem stronę internetową - opowiada Maciej Kuźniarowski, właściciel Wytwórni Wyrobów Cukierniczych z Jarosławia. Umowa o wykupie domeny jest tak skonstruowana, że internauta wpisując w adresie cokolwiek przed słowami pierniki.pl dostanie się na witrynę jarosławskiego zakładu. O to ma pretensje firma z Torunia. Jej przedstawiciele twierdzą, że to podszywanie się pod ich wyroby i zapowiadają skierowanie sprawy do sądu. Chyba, że jarosławianin zmieni ustawienie domeny.
- Nie mam zamiaru nic zmieniać. Nie podszywam się pod produkty z Torunia. Nigdy nie miałem takiego zamiaru. Nie nazywam swoich wyrobów "toruńskie". Nawet wstydziłbym się, gdyby moje wypieki ktoś kojarzył z ich masową produkcją. Moje to tradycyjny wyrób - podkreśla Kuźniarowski. Za niewinnością jarosławskiej firmy przemawia fakt, że wpisując w jakąkolwiek wyszukiwarkę internetową hasło "toruńskie pierniki", w pierwszej kolejności trafimy na witryny toruńskiego "Kopernika". Ktoś, kto nie zna dokładnego adresu, właśnie od internetowej wyszukiwarki rozpoczyna poszukiwania w sieci firmy lub wyrobu. W wirtualnej sieci, kto szybszy, ten lepiej na tym wychodzi. Dlatego niektórzy przedsiębiorczy internauci wykupują na zapas nawet po kilkaset domen o atrakcyjnej nazwie, a potem odsprzedają je z zyskiem. (Nowiny)

R E G I O N

Kontrolowali samochody wjeżdżające do Polski
* W katastrofalnym stanie technicznym znajduje się większość samochodów wjeżdżających do Polski zza wschodniej granicy. Ukraińscy kierowcy nagminnie lekceważą podstawowe zasady bezpieczeństwa. Przykładem jest nocna akcja przeprowadzona przez policję wspólnie ze Strażą Graniczną. Pod koniec minionego tygodnia na polsko-ukraińskich przejściach granicznych w Medyce, Krościenku i Korczowej zorganizowano wzmożone kontrole przejeżdżających tamtędy samochodów. Drobiazgowo sprawdzano auta na ukraińskich numerach. Średnio co trzeci skontrolowany samochód udający się do Polski, a tym samym na teren Unii Europejskiej, okazał się niesprawny technicznie.
- Pojazdy były potencjalnym zagrożeniem - mówi major Mariusz Siedlecki, rzecznik prasowy Bieszczadzkiego Oddziału Straży Granicznej. - Dlatego zawróciliśmy je na Ukrainę. Już pierwszy samochód kontrolowany przez policję i pograniczników nie mógł wjechać do Polski. Folia przyciemniająca szyby była znacznie grubsza niż to dopuszczalne, zamiast białych niebieskie światła postojowe. Na każdym kole inna opona. Cudzoziemiec musiał odjechać tam, skąd przyjechał. Następny w kolejce wysłużony mercedes - w zbiorniczku na płyn do spryskiwaczy policjant znajduje olej napędowy. Bak pełen paliwa, ale kierowca zamierza je sprzedać. Zaraz po przekroczeniu granicy znajdą się kupcy. Wycieki z układu hamulcowego, luz kierownicy, brak świateł mijania, trójkąta ostrzegawczego i gaśnicy, to kolejne usterki stwierdzone w następnych samochodach.
- Szykujemy kolejne takie akcje - zapowiada sierżant Paweł Międlar z Komendy Wojewódzkiej Policji w Rzeszowie. - Nie możemy pozwolić, aby po naszych drogach jeździły pojazdy stwarzające zagrożenie dla innych uczestników ruchu. Także polscy kierowcy muszą liczyć się z możliwością dokładnej kontroli. (Nowiny)

* Sejmik Województwa powołał nową (poprzednia zakończyła swą kadencję) radę Podkarpackiego Oddziału NFF. Pierwsze jej posiedzenie odbyło się wczoraj. W skład nowej rady weszli: Jan Ozimek, Marian Strycharz (wybrani przez sejmik wojewódzki), Ryszard Korczowski, Marek Łagowski (wskazani przez wojewodę podkarpackiego), Leszek Potyrała (wskazany przez konwent starostów i prezydentów), Robert Dankiewicz, Janusz Hyjek (wskazani przez wojewódzką komisję dialogu społecznego), Barbara Stefiej (wskazana przez radę działalności pożytku publicznego), Marek Staroń (wskazany przez szefa Sztabu Wojewódzkiego, podkarpackiego komendanta policji, komendanta wojewódzkiego PSP). (Super Nowości)

Za karpia do więzienia
* Nawet na rok można trafić do więzienia za zabicie karpia w sklepie lub na targowisku. Grozi też za to grzywna do 5 tys. zł. Wigilijną rybę można pozbawić życia wyłącznie w ubojni, przetwórni lub w prywatnym mieszkaniu. Sprawdziliśmy, każdy kto kupuje karpia w sklepie lub na bazarze może poprosić o jego zabicie. Sprzedawca uderza młotkiem lub siekierą w rybią głowę, odcina ją i całość wkłada kupującemu do siatki. Taka usługa wykonywana jest bezpłatnie. Okazuje się, że jest to nielegalne. Ustawa o ochronie zwierząt wyraźnie tego zabrania. Ubój przemysłowy może być wykonywany wyłącznie przez wykwalifikowanych pracowników w wydzielonych miejscach. Ubojnia musi być izolowana akustycznie, a procesu uśmiercania nie mogą oglądać osoby postronne, szczególnie dzieci. Na własne potrzeby można karpia uśmiercić w domu. Mimo zakazu, w przedświątecznym okresie zabija się karpie niemal wszędzie: na ulicznych, bazarowych i sklepowych stoiskach. Nikt nawet nie próbuje walczyć z rażącym naruszaniem przepisów. (Super Nowości)

* Podkarpacki oddział Narodowego Funduszu Zdrowia podzielił wreszcie dodatkowe 32 mln zł dla służby zdrowia w regionie. W efekcie, w tym roku po raz pierwszy zostaną zapłacone niemal wszystkie rzeczywiście wykonane świadczenia medyczne.
- Niektóre szpitale mają tak duże nadwykonania, że nie wystarczy na nie pieniędzy - tłumaczy Piotr Latawiec, dyrektor podkarpackiego NFZ. - Są to jednak pojedyncze przypadki. Większość szpitali dostanie pieniądze za wszystkich leczonych pacjentów. Najwięcej otrzymają rzeszowskie szpitale wojewódzkie: nr 2 (ponad 5 mln zł) i specjalistyczny (ponad 3 mln zł). Niemal 2,5 mln zł dostanie szpital wojewódzki w Przemyślu. Prawie 2 mln zł przypadnie szpitalowi dębickiemu, a po 1,7 mln jasielski i krośnieński. Dodatkowe pieniądze trafią do 31 podkarpackich szpitali, a 1 mln zł dostaną lekarze rodzinni i pielęgniarki środowiskowe. (Super Nowości)

Kronika kryminalna

* Nieznany sprawca włamał się w poniedziałek do domu przy ulicy Czchowskiego. Skradł odtwarzacz DVD, video i aparat cyfrowy. Straty oszacowano na 3 tysiące złotych.

* 19 grudnia w Drohobyczce na terenie niezamieszkanej posesji wybuchł pożar. Ogień strawił doszczętnie drewnianą stodołę wraz ze znajdującym się w niej wozem, sianem i słomą. Przyczyny pożaru nie są jeszcze znane.

* 18 grudnia 15-letni Marcin S. z Grodziska sforsował kłódki na drzwiach sklepu spożywczo-przemysłowego w Gniewczynie Trynieckiej i próbował dostać się do wnętrza. Na szczęście właściciel był czujny i razem z sąsiadem ujęli włamywacza i przekazali go policji.

* 17 grudnia w Korczowej autobus potrącił pieszego, mieszkańca tej miejscowości, który doznał poważnych obrażeń. Okoliczności wypadku wyjaśnia policja.

* 15 grudnia policjanci z sekcji kryminalnej KPP w Jarosławiu zatrzymali mieszkańca Jarosławia Jacka B., który dzień wcześniej w restauracji Grodzka ukradł telefon właścicielowi lokalu.

Reklama