Archiwum aktualności

Archiwalne wydanie tygodniowe: 13.12-19.12.2004 r.

Przemyśl

Platforma otwarta na kobiety
* Po wyborach na szefa Platformy Obywatelskiej, wygranych przez Elżbietę Łukacijewską, w regionie przemyskim urywają się telefony od osób chętnych do przystąpienia do tego ugrupowania. Bardzo cieszymy się z tego, że tak wiele osób chce razem z nami działać, i że wybrali nas, jako partię, w której chcieliby być - mówi posłanka Elżbieta Łukacijewska z PO. - Nie będziemy przyjmować wszystkich, którzy się do nas zgłaszają. Zarząd Krajowy będzie przeprowadzał weryfikacje kandydatów, po opinii zasięgniętej "na dole". Oczywiście przyjmiemy jedynie osoby z tzw. prawej strony politycznej. Zależy nam na tych, którzy mają doświadczenie samorządowe, znają teren, ludzi. Chodzi bowiem o to, by pokazać, że dla nas rzeczywiście na pierwszym miejscu jest Polska i Podkarpacie, a nie my sami, jak to bywa w przypadkach wielu partii i jej działaczy. Na konferencji prasowej Elżbieta Łukacijewska stwierdzała, że jako szefowa PO będzie chciała odzyskać zaufanie osób, które nie chodzą na wybory, bowiem zwątpili w prawdomówność polityków i ich obietnice. Obecnie w mieście i w powiecie przemyskim jest 81 osób członków PO. Większość nich to mężczyźni. Nowa szefowa partii ma nadzieję, że przybędzie także kobiet, bowiem są one równie pracowite jak mężczyźni, a na ich konto przemawia fakt, że oprócz Aleksandry Jakubowskiej żadna z kobiet nie była zamieszana w jakąkolwiek aferę. (Super Nowości)

Szopki całym jego życiem
* - Pan Jezus urodził się w Przemyślu - żartuje Adam Łaba, emerytowany pracownik wojska, elektronik. Architektura jego szopek nawiązuje do tutejszych świątyń - cerkwi i kościołów. Pierwszą szopkę zrobił dwadzieścia lat temu. Zauroczony słynnymi w świecie szopkami krakowskimi Adam Łaba postanowił sam zrobić przynajmniej jedną. I zrobił. Rodzina i znajomi gratulowali. Robił więc następne. Wykonał ich kilkadziesiąt. Co najmniej jedną, dwie na rok. Każda niepowtarzalna. Żadnej nie zachował dla siebie.
- Moje szopki znajdują się w prywatnych kolekcjach, m.in. w USA, Hiszpanii, Kanadzie - mówi przemyślanin. - Jest mi miło, że cieszą czyjeś oczy. Każdej szopce poświęca całe miesiące. Zaczyna od rozrysowania na papierze. Później gromadzi materiały: tekturę, sklejkę, papier, staniol, koraliki, folię i mnóstwo innych drobiazgów. Z zegarmistrzowską precyzją skleja części, "wyczarowuje" kształty. Jak sam zapewnia, szopki są odzwierciedleniem jego miłości do Lwowa, skąd pochodzą przodkowie, i Przemyśla, z którym jest związany od dziecka. Kolorowe arcydzieła łączą w sobie architekturę obu miast. Dostrzeżemy w nich wieżyczki z kościoła księży Salezjanów, kopułę cerkwi ojców Bazylianów, a także inne charakterystyczne szczegóły.
- Prawie wszystkie szopki są podświetlane, z ich wnętrza płyną kolędy - mówi pan Adam. - W tych zrobionych przed laty wokół Świętej Rodziny obracały się różne postacie. (Nowiny)

* Szesnastu wystawców z Podkarpacia wzięło udział w Jarmarku Świątecznym, który odbył się w ubiegłą niedziele w Klubie "Piwnice" przy Centrum Kulturalnym w Przemyślu. Podczas jarmarku można było nabyć wyroby twórców m.in. z Przemyśla, Bachórca, Ruszelczyc, Nielepkowic czy Rzeszowa. Oko przyciągały takie wyroby jak: stroiki, ozdoby, małe witraże, rzeźby, serwetki itp. Gościom umilały czas kolędami i pastorałkami członkinie zespołu "Wiktorianki" z Ruszelczyc. Gospodynie z Ruszelczyc przygotowały ponadto poczęstunek złożony z wigilijnych dań - pierogów, kapusty z grochem, barszczu z grzybami, klasówki o pączków. jarmark był też okazją do otwarcia wystawy "Anioły", której autorami są wychowankowie pracowni plastycznej MDK (Super Nowości)

* Pomysł był dobry. Bogatsi ludzie za darmo oddają ubrania, meble i wyposażenie mieszkań. Towar jest sprzedawany po niższych cenach, a dochód przekazywany na pomoc niepełnosprawnym. Takie sklepy w Szwecji istnieją od lat 60. Pierwszy w Polsce otwarto trzy tygodnie temu w Przemyślu. W piątek dotarł tu trzeci tir z 10 tonami darów. W jego rozładunku pomogli pogranicznicy. - Zarobiliśmy do tej pory 35 tys. zł. Szwedzi mówią, że jak na taki krótki okres to bardzo dobry wynik - mówi Andrzej Berestecki, prezes Polskiego Towarzystwa Walki z Kalectwem w Przemyślu. Klienci najchętniej kupują ubrania i drobne artykuły do wyposażenia mieszkań. (Nowiny)

Program "Blockers"
* Chodzi o to, żeby młodzież bezproduktywnie spędzająca czas na podwórkach przemyskich blokowisk mogła bezpłatnie skorzystać z sali gimnastycznej w zlokalizowanej na osiedlu szkole. Autorami pomysłu są komendant SM Jan Geneja i dyrektor Kolegium Nauczycielskiego, radny Marek Rząsa. W skrócie chodzi o to, żeby młodzież spędzająca czas na podwórkach przemyskich blokowisk, mogła bezpłatnie skorzystać z sali gimnastycznej w zlokalizowanej na osiedlu szkole. Nie jest to jednak proste, ponieważ większość sal gimnastycznych jest popołudniami wynajmowana. Dodatkowo każde zajęcia - nie tylko z tzw. trudną młodzieżą - muszą odbywać się pod opieką wykwalifikowanych instruktorów. Dlatego autorzy programu "Blockers" w pierwszej kolejności spotkali się z dyrektorami szkół. Jeśli znajdą oni w grafikach swoich sal gimnastycznych wolne godziny, a wśród wuefistów - chętnych do prowadzenia zajęć, program może ruszyć od nowego roku. Nieodpłatnie zgodzili się pracować miejscy strażnicy oraz słuchacze kolegium nauczycielskiego, natomiast kwestia wynagrodzenia dla nauczycieli - wuefistów nie jest jeszcze rozstrzygnięta.
- Jestem po wstępnych rozmowach z tymi chłopcami, których potocznie określa się mianem blokersów. Zapewniam, że da się z nimi rozmawiać i sądzę, że mogą być zainteresowani - tłumaczył na spotkaniu z nauczycielami M. Rząsa. Nauczyciele i dyrektorzy kilku przemyskich szkół (program nie będzie realizowany we wszystkich, a jedynie tam, gdzie problem "niezagospodarowanej" młodzieży istnieje) wyrazili wstępne zainteresowanie. W wariancie optymistycznym pierwsze sale gimnastyczne zostaną otwarte dla młodzieży z blokowisk w drugim półroczu bieżącego roku szkolnego. (Życie Podkarpackie)

* Mimo że na adres dyrekcji II Liceum Ogólnokształcącego im. prof. Kazimierza Morawskiego wpłynęło oficjalne pismo z komisariatu policji w Dubiecku, ta ma związane ręce. Przypomnijmy: do ośrodka sportowo-rekreacyjnego w Babicach wybrała się jedna z drugich klas (klasa sportowa). Opiekunami grupy byli: wychowawca klasy - nauczyciel wychowania fizycznego oraz jeden z rodziców. Podczas feralnej weekendowej nocy policjanci z komisariatu w Dubiecku poinformowali dyrektora popularnej przemyskiej "Morawy", że młodzież jest bez opieki, a nauczyciel jest prawdopodobnie pijany i żeby przyjechać na miejsce. Był środek nocy. Dyrektor liceum August Partyński udał się do Babic następnego dnia. Przeprowadził swego rodzaju wywiad, pytając rodzica, co się wydarzyło. Okazało się, że nauczyciel awanturował się i sprowadził sobie jakichś kumpli z Babic, z którymi imprezował. - Z tego, co wiem, policję wezwali rodzice. Wiem, że nauczyciel nie chciał poddać się badaniom na alkomacie, więc pobrano mu krew - relacjonował wówczas A. Partyński. Krew do badań na zawartość alkoholu pobrano nauczycielowi w przemyskim szpitalu, po czym został umieszczony w policyjnej izbie zatrzymań. Policja skierowała przeciw niemu sprawę do sądu grodzkiego o ukaranie mandatem za wulgarne zachowanie się wobec uczniów i funkcjonariuszy. Nauczyciel został zawieszony. O wszystkim rozstrzygnąć miał wynik badania krwi. Pismo w tej sprawie z komisariatu policji w Dubiecku trafiło do szkoły kilka dni temu (widnieje w nim informacja o postawieniu zarzutu oraz o sporządzeniu wniosku o ukaranie do Sądu Rejonowego w Przemyślu VII Wydział Grodzki - przyp. mars). Nie ma jednak ani słowa o wyniku badania krwi. - To pismo nic mi nie daje. Skierowaliśmy więc kolejne pismo w odwrotnym kierunku o przysłanie nam konkretnego wyniku badania krwi. Kiedy otrzymam odpowiedź, wówczas mogę podjąć kroki dyscyplinarne, łącznie z wydaleniem z pracy. (Życie Podkarpackie)

Mp3 rządzi!
* Wkrótce muzyczne płyty kompaktowe CD mogą być w sklepach rzadkością. Powód? Szybki rozwój Internetu i związana z tym rosnąca sprzedaż muzyki jako plików mp3. Kilka dni temu Internet popsuł plany popularnej irlandzkiej grupie U2. Od kilku dni z sieci komputerowej, w formie mp3, można ściągnąć ich najnowszy utwór. Tymczasem oficjalna premiera w sklepach miała się odbyć dopiero za dwa tygodnie. Zespół ocenia straty na setki tysięcy dolarów.
- Po oryginalne płyty przychodzą głównie ludzie w średnim wieku i starsi. Oni cenią sobie jakość, którą może dać tylko oryginalna CD. W ten sposób bardzo dobrze sprzedaje się m.in. muzyka poważna - mówi Paweł Podolak, sprzedawca stoiska muzycznego Księgarni "Bosz" w Przemyślu. Młodzi wolą zajrzeć do Internetu. Wpisują do przeglądarki hasło "mp3" i za chwilę mają do dyspozycji kilkaset stron z muzyką. Darmową lub za niewielką opłatą. Poszukiwania ułatwiają katalogi.
- Młodym nie zależy na jakości. Często nawet nie mają odpowiedniego sprzętu, na którym mogliby docenić walory oryginalnej płyty. Poza tym, ich muzyka dość szybko się zmienia. To, co modne w tym sezonie, zniknie w następnym. Nie opłaca się więc inwestować w jakość - uważa Krystian Woźniak, student z Przemyśla. W Internecie można zdobyć historię zespołu, okładki płyt itp. Niektóre zespoły, zwłaszcza mniej znane, swoje utwory zamieszczają tylko w Internecie.
- Są koneserzy, którzy regularnie przychodzą po płyty. Często podają pozycję z katalogu i czekają, aż ją zamówimy. Oni zawsze będą kupowali płyty - mówi Podolak. Jednak dodaje, że prawdopodobnie za kilka lat mp3 wyprze CD, a te podzielą los kaset magnetofonowych. (Nowiny)

* Pomysł jest prosty: bogatsi ludzie za darmo oddają ubrania, meble i wyposażenie mieszkań. Towar jest sprzedawany po niższych cenach, a dochód przekazywany na pomoc niepełnosprawnym. Takie sklepy w Szwecji istnieją od lat 60. Pierwszy w Polsce został otwarty trzy tygodnie temu w Przemyślu. W piątek dotarł trzeci tir z darami. - Zarobiliśmy już 35 tys. złotych. Szwedzi mówią, że to bardzo dobry wynik. Tym bardziej, że sklep działa dopiero od niedawna, a my się nadal uczymy - mówi Andrzej Berestecki, prezes Polskiego Towarzystwa Walki z Kalectwem w Przemyślu. Klienci najchętniej kupują ubrania i drobne artykuły wyposażenia mieszkań. - Dary pochodzą ze zbiórek organizowanych przez nas w Szwecji. Jeśli bogatsi mieszkańcy Przemyśla zaczną przynosić rzeczy, które nie są im potrzebne, a komuś innemu mogą jeszcze posłużyć, będzie to sukces - mówi Gote Sennerstam ze szwedzkiej organizacji charytatywnej Reningsborg. Niedawno dwóch przemyślan oddało za darmo do sklepu niepotrzebne im: kuchenkę gazową, kredens i szafy. - Starsza mieszkanka osiedla, na którym znajduje się sklep, przynosi naszym wolontariuszom jedzenie. To bardzo miłe - mówi Barbara Godzień, wiceprezes PTWzK. Dochód ze sklepu będzie przekazany dla organizacji pomagających niepełnosprawnym. (Nowiny)

Nie daj się oszukać na SMS-a!
* Oszuści wykorzystują system SMS do naciągania właścicieli telefonów komórkowych. W zamian za drogiego SMS-a obiecują przesłanie obrazków lub pakietu darmowych minut. Nie wywiązują się jednak z obietnic.
- Dostałem na swoją komórkę taki tekst: "wpisz kod ms27szt 8923 i wyślij pod numer xxxx. Otrzymasz pakiet darmowych 30 minut". Dałem się naciągnąć, bo wysłałem SMS, a minut mi nie przybyło - opowiada przemyślanin. Z dodatkowo płatnych SMS-ów korzystają legalne firmy, które w zamian wysyłają loga, dzwonki lub melodyjki. Właściciel komórki płaci za SMS 10 zł. Znaczna część tej kwoty zasila konto oszusta. Inny sposób to SMS-owa informacja o wygranej pieniężnej i prośba o jej potwierdzenie pod podanym numerem telefonu. Najczęściej jest to o wiele droższe połączenie, np. na linię 0700... Naciągacze wykorzystują przyzwyczajenia abonentów do rzetelnych akcji często prowadzonych przez operatorów telefonii komórkowej. - Po otrzymaniu SMS z taką propozycją najlepiej sprawdzić w salonie firmowym, czy jest prowadzona dana promocja. SMS bez wiarygodnego, znanego nam nadawcy najlepiej zignorować - mówi Grzegorz Polański, z firmy Infores w Przemyślu. SMS-owi naciągacze bez problemu mogą pozostać anonimowi, wysyłając wiadomości na nasze telefony z zagranicy. (Nowiny)

* Siedem osób, w tym trzech Ukraińców, podejrzanych o kradzież i przemycanie z Niemiec luksusowych samochodów, zatrzymali funkcjonariusze Bieszczadzkiego Oddziału Straży Granicznej. Ukraińców aresztowano. Polakom, mieszkańcom zachodniej Polski, prokuratura odebrała paszporty i zastosowała wobec nich dozór policyjny. W listopadzie członkowie grupy przestępczej wielokrotnie przekraczali polsko-ukraińską granicę na przejściach w Korczowej, Medyce i Krościenku. Uwagę ograniczników zwrócili tym, że jeździli wyłącznie luksusowymi i drogimi samochodami, m.in. audi, volkswagen phaeton. Nowymi lub najwyżej kilkuletnimi, wartymi nawet 200 tys, złotych.
- Nadal prowadzimy w tej sprawie czynności operacyjne - wyjaśnia mjr Mariusz Siedlecki, rzecznik BOSG. Prokuratura Okręgowa w Przemyślu nie wyklucza dalszych zatrzymań. Prawdopodobnie poprosi o pomoc niemiecką policję. Niewykluczone, że część samochodów pochodziła nie z kradzieży, lecz z oszustw ubezpieczeniowych. Polegają one na tym, że właściciel samochodu za niższą cenę sprzedaje auto przestępcom, którzy wywożą je za granicę. Później właściciel zgłasza kradzież samochodu i dostaje ze swojej ubezpieczalni duże odszkodowanie. (Nowiny)

J A R O S Ł A W

14-latek zabił ojca
* W nocy z 12 na 13 grudnia w Jarosławiu, w jednym z domków położonych przy bocznej ulicy, podczas rodzinnej kłótni 14-latek pchnął nożem ojca. Rany okazały się śmiertelne.
- To nie była żadna patologiczna rodzina. Zwyczajni, porządni ludzie - mówią sąsiedzi. - Od pewnego czasu wynajmowali tutaj domek i żyli sobie spokojnie. Nigdy nie wzywano nas tam na interwencje - mówią policjanci. W nocy z niedzieli na poniedziałek pomiędzy mężem a żoną doszło do sprzeczki, która przerodziła się w awanturę. Prawdopodobnie wtedy między małżonkami wywiązała się przepychanka, której świadkiem był 14-letni syn. Chłopak chwycił nóż i kilkakrotnie pchnął nim ojca. Pomimo natychmiastowej pomocy mężczyzna zmarł w szpitalu na stole operacyjnym. Miał 36 lat. Chłopiec przyznał się, że uderzył ojca nożem. Jak twierdzi, uczynił to w obronie matki. Na wniosek Sądu został tymczasowo umieszczony w Schronisku dla Nieletnich w Łańcucie. (Życie Podkarpackie)

P R Z E W O R S K

Rokują nadzieje w podstrefie
* Nastąpi ożywienie gospodarcze miasta. Taką nadzieje wiąże się z powstającą podstrefą Tarnobrzeskiej Strefy Ekonomicznej. Docelowo znajdzie tu pracę kilkaset osób. Strefa obejmie blisko 4-hektarową działkę przy ul. Głębokiej. Teren jest uzbrojony. Zgłosił się już pierwszy inwestor - przedstawiciel branży przetwórstwa tworzyw sztucznych i metalu z przeznaczeniem dla budownictwa. - Chce zainwestować 120 tysięcy euro - zdradza Janusz Magoń, burmistrza Przeworska. - Zainteresowanie strefą wykazują inne firmy związane z przemysłem drzewnym, produkcją elementów budowlanych i przetwórstwem owocowo-warzywnym. Są sygnały od zagranicznych inwestorów. Jeszcze w tym roku powinniśmy podpisać pierwsze umowy. Z powstaniem podstrefy TSSE duże nadzieje wiążą bezrobotni z Przeworska i okolic. - Zakładów pracy w naszym rejonie ubywa, szukamy jej w innych częściach kraju, ale wkrótce, dzięki strefie, znajdziemy ją na miejscu - zwierzył się jeden z nich. - To duża sprawa. (Nowiny)

* Nadal trwają "przepychanki słowne" między "Solidarnością" i pracownikami ZUS w Przeworsku, a pomiędzy osobami, które podjęły decyzję o likwidacji całości, bądź części tej placówki. "Solidarność" Ziemia Przemyska już od chwili, kiedy dowiedziała się o zamiarach prezes ZUS, Aleksandry Wiktorow, dotyczących likwidacji oddziału ZUS w Przeworsku, krytykuje podjętą decyzję i grozi, że w przypadku nie odstąpienia od niej, będzie zmuszona podjąć bardziej radykalne działania, wraz z wyjściem na ulice na znak protestu. - Decyzja podjęta przez panią prezes jest nieuzasadniona ze względów społecznych i mamy wątpliwości, co do względów ekonomicznych - piszą związkowcy w piśmie skierowanym do przewodniczącego Rady Nadzorczej ZUS w Warszawie. Z kolei w piśmie skierowanym do premiera Marka Belki, piszą, iż ich zdaniem prezes ZUS nie posiada orientacji w terenie. - Mamy również wątpliwości, co do sposobu gospodarowania środkami finansowymi przez panią prezes w zakresie opłacania programu "Płatnik", który do dzisiaj nie funkcjonuje prawidłowo - twierdzi "Solidarność". - Wątpliwość naszą wzbudza również fakt prowadzenia zajęć przez panią Aleksandrę Wiktorow, na pewnej wyższej uczelni, co w naszej ocenie nie powala na dostateczne poświęcenie czasu ZUS na czele którego stoi i którym zarządza. "Solidarność" Ziemia Przemyska twierdzi, że decyzja o likwidacji oddziałów spowoduje centralizację ZUS i doprowadzi do oddalenia służb od obsługiwania płatników, emerytów, rencistów, a także do zwolnień pracowników i pozbycia się wykwalifikowanej i przeszkolonej kadry. (Super Nowości)

R E G I O N

* Szumnie reklamowana przez ministerstwo unijna pomoc dla studentów okazała się fikcją. Pieniędzy starczy garstki studentów. Np. w Krośnie dostaną je tylko ci, których dochód na osobę w rodzinie nie przekroczył 50 zł miesięcznie. - Zakpiono z nas - denerwują się studenci. Gabriela Biedroń z Krosna, studentka IV roku polonistyki na Uniwersytecie Rzeszowskim, była pewna, że może liczyć na stypendium. - Złożyłam wszystkie wymagane dokumenty, powiedziano mi, że spełniam kryterium dochodowe, ustalone na 250 zł. Czekałam tylko na oficjalne zawiadomienie z urzędu miasta. Niestety, w czwartek dowiedziałam się, że z mojego stypendium nici - denerwuje się dziewczyna. W podobnej sytuacji znalazło się 160 studentów z Krosna, których wnioski - choć spełniały ustalone wcześniej wymagania - nie zostały uwzględnione. Na rządowo-unijne wsparcie załapała się tylko niewielka grupa.
- Nic nie poradzę, rozdzieliliśmy taką pulę pieniędzy, jaką nam przyznano. Wystarczyło tylko dla 42 osób o najniższych dochodach - rozkłada ręce Miranda Trojanowska z wydziału edukacji UM w Krośnie. W Rzeszowie do podziału było 78 tys. zł. Na stypendia czekało ponad 350 studentów. Dostanie je zaledwie 102.
- Tyle było szumu w tej sprawie, a w finale zrobiono nas w konia - mówią młodzi ludzie. Studenci są rozżaleni, bo żeby zgromadzić wymagana dokumentację, trzeba było się sporo nabiegać. - Dwa dni spędziłam w kolejkach w urzędzie skarbowym po zaświadczenia o zarobkach rodziców, musiałam zrobić ksero indeksu i dyplomu, zgromadzić załączniki, potem jeszcze trzeba było odstać swoje przy składaniu wniosków - wylicza Gabriela. Dla przykładu w powiecie ropczycko-sedziszowskim próg dochodowy wyznaczono na 109 zł. - Straciłem tylko czas w urzędach i pieniądze na dojazdy - skarży się Andrzej Nowak z Sędziszowa, ojciec studentki Politechniki Rzeszowskiej. - Miało starczyć dla wszystkich, więc gdzie się podziały te zapowiadane szumnie fundusze? 1 mln 761 tys. zł - taka kwotę ministerstwo przydzieliło dla podkarpackich studentów. 80 procent tych, którzy jeszcze niedawno liczyli, że dzięki unijnym stypendiom podreperują studencką kieszeń, odeszło od kasy z kwitkiem. Okazało się, że nawet niewiele ponad 100 zł miesięcznego dochodu w rodzinie to za dużo, by liczyć na pomoc Unii i państwa.
- Rozumiem rozgoryczenie studentów, ale to nie nasza wina. Ministerstwo nie zrobiło dobrej kalkulacji - mówi Marek Stabryła ze starostwa powiatowego w Sanoku, koordynator programu w woj. podkarpackim.
- Cały ten program i jego kryteria to jedna wielka fikcja - mówią studenci. - Ciekawe, czy jakiś urzędnik wyżyje za 50 czy 100 zł miesięcznie. (Nowiny)

Czym jeżdżą urzędnicy?
* Samochody polskich firm motoryzacyjnych nie cieszą się zainteresowaniem naszych urzędów miast i starostw. Na terenie byłego województwa przemyskiego jest tylko jeden polonez, w dodatku 10-letni. Niedawno byt tego poloneza, który jeździ w podległym przeworskiemu starostwu Powiatowym Urzędzie Pracy, był poważnie zagrożony. Na ostatniej sesji rady Powiatu starosta Zbigniew Mierzwa zaproponował, aby za ok. 40 tys. złotych kupić nowe auto dla Powiatowego Urzędu Pracy dzięki oszczędnościom wynikającym z braku zastępcy dyrektora tej instytucji. Radni jednak nie zgodzili się na nowe auto, a pieniądze z oszczędności postanowili przeznaczyć na pomoc niezamożnym mieszkańcom. Nie oznacza to, że przeworscy urzędnicy muszą chodzić pieszo - wiosną starostwo kupiło nowiutkiego peugota 406. 3-letnim renault laguną i roczną skodą superb jeżdżą urzędnicy ze starostwa w Jarosławiu. Oba rocznie pokonują 60 tys. km. Citroena C5 i citroena berlingo z 2003 r. mają w starostwie lubaczowskim.
- Berlingo jest wykorzystywany głównie przez służby geodezyjne i leśne. C5 przez wszystkich urzędników. Ja na sporą ilość spotkań służbowych dojeżdżam swoim własnym fiatem sieną - mówi Józef Michalik, starosta lubaczowski. Szczęśliwie startowało przemyskie starostwo, które część samochodów dostało "w spadku" po zlikwidowanym urzędzie wojewódzkim. - Dostaliśmy dwa fiaty tempry i poloneza. Były dosyć stare. Zostały już sprzedane. Teraz mamy 4-letniego peugota 406 i roczną skodę octawię. Samochody wykorzystują wszyscy pracownicy. Często jednak w teren jeżdżą autobusami i pociągami - mówi Zdzisław Szeliga, inspektor ds. mediów starostwa przemyskiego. W dobrej sytuacji jest Urząd Miejski w Lubaczowie. Na zakup służbowego samochodu, volkswagena transportera, nie wydano ani grosza. - To prezent od naszego partnerskiego miasta w Niemczech - Tostedt. Obecnie auto ma 10 lat, ale jeździ idealnie, jest bardzo zadbane - mówi Janusz Waldemar Zubrzycki, burmistrz Lubaczowa. Urzędnicy z magistratu w Przeworsku jeżdżą 4-letnim oplem zafirą. - Korzystają nie tylko pracownicy urzędu, również szkoły, MOPS i MOK - wyjaśnia Janusz Magoń, burmistrz Przeworska. W Jarosławiu miejscy urzędnicy jeżdżą deawoo leganzą z 1998 roku. W wyjątkowych sytuacjach ratują się fordem transitem, który w tym roku kupiono dla Straży Miejskiej. Pozornie w kiepskiej sytuacji jest prezydent Przemyśla i jego urzędnicy. Mają tylko jedno auto - peugota 406 z 2001 r.
- Jeżdżą wszyscy pracownicy w zależności od potrzeb. Jednak w nagłych sytuacjach korzystamy z aut naszej Straży Miejskiej - wyjaśnia Witold Wołczyk z Biura Prezydenta Przemyśla. (Nowiny)

* Ponad 10 mln zł wygospodarował podkarpacki oddział Narodowego Funduszu Zdrowia. Pieniądze te w najbliższych dniach trafią do placówek medycznych. Dzięki nim, w tym roku po raz pierwszy, NFZ zapłaci niemal za wszystkie wykonane na Podkarpaciu usługi medyczne.
- Będą pieniądze dla szpitali i lekarzy specjalistów, a także na rehabilitację i opiekę paliatywną - informuje Piotr Latawiec, dyrektor podkarpackiego oddziału NFZ. - Dla lekarzy rodzinnych i pielęgniarek środowiskowych mamy dodatkowo ponad milion złotych. Dzięki tym pieniądzom pielęgniarki rodzinne i położne nie odczują przyszłorocznej obniżki stawek. (Super Nowości)

Kronika kryminalna

"Lewe" paliwo
* Funkcjonariusze z Urzędu Celnego w Przemyślu, działający wspólnie ze Służbą Ochrony Kolei i Strażą Graniczną, zatrzymali w obrębie stacji kolejowej Żurawica dwóch Ukraińców, konwojentów wagonu, sprzedających nielegalnie olej napędowy. Paliwo przewieźli do Polski jako materiał eksploatacyjny. Sprzedających konwojentów zatrzymano podczas przeprowadzania transakcji z jednym z polskich klientów. Kupujący przyjechał w pobliże stacji ciągnikiem rolniczym z przyczepą, na której znajdowało się pięć beczek o pojemności około 200 l każda. W chwili interwencji funkcjonariuszy dwie z nich były wypełnione w całości, a jedna w połowie. Oszacowano, że przedmiotem transakcji było około 500 litrów oleju napędowego o wartości rynkowej 1745 zł.
- Dla określenia wartości przyjęto cenę jednego litra oleju napędowego obowiązującą na stacji paliw BP w Przemyślu 15 grudnia bieżącego roku - poinformowała nas Małgorzata Eisenberger-Blacharska, rzecznik prasowa Izby Celnej w Przemyślu. Wszystkim uczestnikom transakcji postawiono zarzut popełnienia wykroczenia karnego skarbowego. W trakcie przesłuchania do winy przyznał się jeden z zatrzymanych Ukraińców oraz Polak. Obydwaj dobrowolnie poddali się karze w wysokości po 300 zł każdy. Próby nielegalnego przewozu z Ukrainy paliwa i jego sprzedaży na terenie RP są coraz częstsze. Tylko w Oddziale Celnym w Korczowej zarejestrowano w tym roku 2184 przypadki przewozu paliwa w samochodach ciężarowych ponad dozwolone normy. Zakwestionowano ponad 425 tys. litrów paliw. Polskie służby celne pobrały z tego tytułu należności (podatek VAT i akcyza) na sumę ponad 804 tys. zł. Z granicy (przed wjazdem do Polski) zawrócono w sumie 1011 samochodów, których kierowcy zgłosili przewóz paliwa w ilościach przekraczających określone przepisami normy. (Super Nowości)

* Ukrainiec zatrzymany na przejściu granicznym w Medyce usiłował przemycić 415 "pirackich" płyt. Jego wspólniczki przemyciły 2 tysiące płyt, a w mieszkaniu wynajmowanym przez przemytnika w Krakowie znaleziono kolejnych 1300. Zdaniem policji, przecięto regularny kanał przerzutowy pirackich nagrań muzycznych i filmowych. Akcję prowadzili policjanci z Wydziału do Walki z Przestępczością Gospodarczą Komendy Wojewódzkiej Policji w Rzeszowie, przy współpracy z Bieszczadzkim Oddziałem Straży Granicznej. Policja pracowała nad tą sprawą przez kilka miesięcy. Dzięki temu, kiedy 42-letni obywatel Ukrainy chciał wjechać do Polski przez przejście graniczne w Medyce, funkcjonariusze już tam na niego czekali. Wiedzieli, że w jego samochodzie marki Lancia, będą pirackie filmy i muzyka na płytach DVD i CD. Znaleziono dokładnie 415 płyt. Przyznać jednak trzeba, że pomysłowość przemytnika była duża. Krążki były bowiem zmyślnie poukrywane w skrytkach w bagażniku, a także w...bochenkach chleba i pojemnikach z kiszoną kapustą.

* Funkcjonariusze Centralnego Biura Śledczego zatrzymali dwóch mężczyzn. Prokuratura im postawiła zarzut czerpania korzyści z nierządu. Kilkanaście młodych kobiet: Polek i Ukrainek trudniło się prostytucją w lokalu w Szówsku w powiecie jarosławskim. Zyskiem musiały dzielić się z pracującymi tam dwoma barmanami. To właśnie ich zatrzymali we wtorek policjanci z przemyskiego Wydziału CBŚ razem z funkcjonariuszami KWP. Wczoraj Prokuratura Okręgowa wystąpiła do sądu z wnioskiem o tymczasowe aresztowanie. Barmani są podejrzewani o czerpanie korzyści z nierządu. Przedstawiono im również zarzut pobicia i wymuszenia pieniędzy od mężczyzny, który bez ich wiedzy umówił się z prostytutką w domu. Tą usługę barmani wycenili na 6 tysięcy złotych. Chcąc nakłonić opornego klienta do płacenia, jeden z nich wsadził mu głowę do muszli klozetowej i okładał kijem bejsbolowym. Prokuratura nie wyklucza kolejnych zatrzymań. Przypuszcza, że barmani działali w większej grupie przestępczej. (Nowiny)

* 13 grudnia w Przemyślu na ulicy Grunwaldzkiej, w rejonie przystanku MZK, Ryszard T. wybiegł wprost pod nadjeżdżającego forda. Pieszy potrącony został przez auto i z ogólnymi obrażeniami trafił do szpitala.

* 11 grudnia w Szczytnej (gm. Pawłosiów) nissan podczas wymijania innego samochodu najechał na lezącego na jezdni 58-letniego mieszkańca tej wioski. Pieszy zginął na miejscu. Kierowca nissana był trzeźwy.

* 11 grudnia w Kuńkowcach Piotr K., jadąc polonezem, nie zachował ostrożności i najechał na tył fiata 126p. W wypadku ranny został kierowca fiata.

Reklama