Archiwum aktualności

Archiwalne wydanie tygodniowe: 27.09-02.10.2004 r.

Przemyśl

Skuteczniej walczcie z chuligaństwem!
* Działacze "Prawa i Sprawiedliwości" domagają się, aby policja i straż miejska skutecznie eliminowały chuligaństwo szerzące się na ulicach miasta. W apelu skierowanym do prezydenta i radnych Rady Miejskiej członkowie "Prawa i Sprawiedliwości" przekonują, że potrzeba skonsolidować wysiłki służb porządkowych oraz sądu i skuteczniej niż dotychczas eliminować wulgaryzm, wandalizm i chuligaństwo szerzące się w mieście.
- Konieczne jest szybkie egzekwowanie nałożonych kar - przekonują zgodnie Stanisław Wohner i Bogusław Zaleszczyk z przemyskiego "PiS". - Takie działania z powodzeniem zainicjowano już w innych regionach Polski. Obecnie wielu mieszkańców nadsańskiego miasta boi się wyjść wieczorem na spacer. Nie mogą usiąść na ławkach, ponieważ te są niszczone przez wandali. Po zmierzchu przechodnie narażeni są na zaczepki ze strony podpitych młodzieńców, którzy dodatkowo obrzucają ich stekiem wulgaryzmów.
- Zapewniam, że codziennie walczymy ze wszelkimi przejawami chuligaństwa - informuje Marek Wałczyk, zastępca komendanta straży miejskiej w Przemyślu.
- Zarówno policjanci, jak również funkcjonariusze straży miejskiej, zapewniają, że każdy z mieszkańców może pomóc w ukróceniu chuligaństwa.
- Nie powinniśmy pozostawać obojętni, kiedy widzimy, że ktoś niszczy, np. ławki lub kwietniki w mieście - mówi podinsp. Franciszek Taciuch z Komendy Miejskiej Policji w Przemyślu. - Trzeba zdobyć się na odwagę i zaalarmować policję lub straż miejską. Funkcjonariusze z pewnością zareagują. (Nowiny)

Szlakiem Szwejka
* Spostrzegawczy przemyślanie zauważyli na terenie miast wiele żółto-czarno-żółtych znaków. Wytyczają one 24-kilometrowy szlak szwejkowski. :przemyski: odcinek szlaku, biegnącego przez tereny, które przemierzał bohater słynnej powieści Jarosława Haszka, rozpoczyna się obok przejścia granicznego w Medyce. Stamtąd szlak biegnie przez Siedliska, Jaksmanice, Łuczyce i Nehrybkę do Przemyśla. Podążając za znakami od Bramy Dobromilskiej przy ulicy Słowackiego miłośnicy dobrego wojaka Szwejka mogą śledzić jego przygody w kolejności zdarzeń opisanych w książce. Pójdą więc dalej m.in. obok fortu XXI na Bakończycach, odwachu przy Smolki, dowództwa garnizonu Twierdzy Przemyśl przy ulicy Mickiewicza, więzienia przy ulicy Rokietniańskiej i dworca kolejowego. Tu wprawdzie kończy się przemyski epizod przygód Szwejka, ale szlak biegnie dalej na rynek, gdzie stanie w przyszłym roku jego pomnik. Koniec lub, jak kto woli, początek szlaku usytuowano przy zabytkowej Bramie Sanockiej Dolnej, siedzibie Przemyskiego Stowarzyszenia Przyjaciół Dobrego Wojaka Szwejka. (Nowiny)

* Od kilku miesięcy kontrolerzy Poczty Polskiej sprawdzają w firmach i mieszkaniach prywatnych, czy znajdujące się tam sprzęty radiowo-telewizyjne są zarejestrowane. Jeżeli natrafią na niezarejestrowany sprzęt, mogą nałożyć karę 462 zł. Ustawa o radiofonii i telewizji nakłada obowiązek uiszczania opłaty za korzystanie ze sprzętu RTV. Prywatni odbiorcy, bez względu na ilość odbiorników, płacą jeden abonament, natomiast firmy muszą płacić za każdy posiadany odbiornik. Rejestracja sprzętu jest bezpłatna, płacimy jedynie złotówkę za książeczkę rejestracyjną. Opłata za korzystanie z radia wynosi 4,95 zł za miesiąc (28,70 za pół roku), a za korzystanie z telewizora i sprzętu radiofonicznego - 15,40 zł miesięcznie (89,30 za pół roku). Za niezarejestrowanie odbiornika telewizyjnego grozi kara pieniężna w wysokości 462 zł, zaś radiowego - 148,50 zł.
- Na terenie Przemyśla mamy dziewięciu kontrolerów, którzy sprawdzają różne instytucje, sklepy, bary. Osoby prywatne na razie nie są sprawdzane - mówi Maria Walatek, dyrektorka Działu Sprzedaży Usług Pocztowych. - Nagminne niepłacenie abonamentów zdarza się przede wszystkim w barach, ale nie nakładamy na nie kar, tylko upominamy właścicieli, aby zarejestrowali swój sprzęt. Jak się okazuje, największy problem jest nie z tymi, którzy nie mają zarejestrowanego odbiornika radiowego czy telewizyjnego, ale z tymi, którzy mają książeczki rejestracyjne, lecz nie dokonują opłat z tego tytułu. - Jest dużo osób prywatnych, które od kilku lat nie płacą abonamentu radiowo-telewizyjnego i nie ma sposobu, aby te opłaty od nich wyegzekwować - informuje dyrektorka. Jest jakaś luka w prawie, ponieważ my, jako Poczta Polska, możemy jedynie wysyłać upomnienia z prośbą o zapłatę zaległości abonamentowych, ale nie możemy ich ściągać, więc ludzie nie płacą. (Życie Podkarpackie)

Szukają armat... legalnie
* Na forcie Salis Soglio w Siedliskach (pow. przemyski) znowu pojawili się poszukiwacze militariów. Tym razem są to członkowie legalnej ekspedycji zorganizowanej przez Muzeum Narodowe Ziemi Przemyskiej. W sierpniu br. grupa młodych mężczyzn bez pozwolenia dokonała wykopalisk na przygranicznym forcie w Siedliskach. Wydobyli ważącą ponad pół tony armatę kalibru 9 cm, wyprodukowaną w 1878 r. Jak dotąd, to jedyny taki egzemplarz, który w doskonałym stanie przetrwał do dzisiaj. Od wczoraj lewą kaponierę tamtejszego umocnienia penetrują członkowie specjalnej ekipy składającej się z pracowników Muzeum Narodowego Ziemi Przemyskiej oraz miłośników Twierdzy Przemyśl. Są oni przekonani, że odkryją następne działo. W całej twierdzy znajdowało się ponad 300 armat takich jak ta, odkryta na wakacjach. Przy ich pomocy wystrzeliwano m.in. pociski typu kartacz, które po wyjściu z lufy rozrywały się i miotały setkami śrutu. Większość armat została wywieziona przed wysadzeniem fortów lub przetopiona. Znawcy tematu twierdzą jednak, że pod zwałami ziemi i gruzu nadal może znajdować się kilka dział. (Nowiny)

* Na pochodzący sprzed kilkuset lat kamienny kanał natrafili robotnicy, gdy kładli instalację ciepłowniczą pod powierzchnią przemyskiego rynku.
- To wyjątkowe odkrycie - mówi Andrzej Koperski, archeolog z Muzeum Narodowego Ziemi Przemyskiej. - Wiemy o rozległym systemie kanalizacji ciągnącym się pod starówką, część została już odkryta, ale akurat tego ostatniego odcinka nie było na żadnym z posiadanych przez nas planów. Kamienny korytarz zachował się w bardzo dobrym stanie. Ma około 1,5 metra wysokości i blisko 1 metr szerokości. Według specjalistów może pochodzić nawet z XVII lub XVIII wieku, ale to dopiero wstępne szacunki. Dla określenia dokładnej daty jego powstania niezbędne są dokładne badania.
- Odkryty odcinek kanalizacji w przyszłości może być jednym z elementów planowanej podziemnej trasy turystycznej - mówi Jerzy Krużel, przemyski radny. - To spora atrakcja. Podziemne korytarze oraz większe i mniejsze pomieszczenia pod przemyskim rynkiem powstawały na przełomie kilku stuleci. Pod samym tylko magistratem znajduje się mnóstwo tajemniczych kazamatów. (Nowiny)

"Pojazd" się wolno rozpędza
* Ci, którzy zamierzają w najbliższym czasie zarejestrować swój samochód, muszą uzbroić się w cierpliwość. Właśnie wdrażany, nowy program "Pojazd" będzie prawdopodobnie spowalniał pracę co najmniej przez najbliższy miesiąc. Wszystko jest nowe. Pracownicy rejestrujący auta twierdzą, że takie same będą jedynie dokumenty potrzebne do rejestracji. Osoby chcące zarejestrować samochód najprawdopodobniej będą czekać na załatwienie sprawy dłużej. Już teraz obserwuje się, że dziennie udaje się zarejestrować o ok. 50 proc. mniej pojazdów niż przed wprowadzeniem oprogramowania. Pracownicy wcześniej przeszli jednodniowe szkolenie, teraz pozostaje im tylko się przyzwyczaić do nowych zasad rejestrowania aut. - To zamieszanie nie będzie trwało dłużej niż miesiąc. Później wszystko wróci no normy, a petenci będą załatwiani nawet szybciej niż przed wprowadzeniem zmian - zapewnia Witold Wołczyk z przemyskiego urzędu miasta. (Życie Podkarpackie)

Bum na mieszkania
* W pierwszym kwartale 2004 r. ludzie wykupywali mieszkania jak świeże bułeczki. Wszyscy chcieli zdążyć przed Unią. Jednak mieszkaniowy interes dopiero nabiera rozpędu. W porównaniu z rokiem ubiegłym ceny mieszkań wzrosły o 400 - 500 zł za 1 m kw. Za 1 m kw. mieszkania o dobrym standardzie, położonego w dogodnym miejscu i na odpowiednim piętrze zapłacimy 1800 zł. Rok wcześniej cena tego samego mieszkania kształtowałaby się w granicach 1300 - 1400 zł za 1 m kw.. - Cała ta machina nakręcona Unią i lękiem przed podwyższeniem cen sprawiła, że ludzie zaczęli bardziej interesować się mieszkaniami. Problem w tym, że w Przemyślu mieszkań brakuje, bo nie buduje się nowych - tłumaczy Marek Mazurek, właściciel Agencji Nieruchomości "Mazurek" i rzeczoznawca majątkowy. Mieszkań nie stawia się też z powodu braku planu zagospodarowania przestrzennego. Jest zrobiony zaledwie dla kilku obszarów w Przemyślu. Ludzie nie mają pieniędzy, więc najlepiej schodzą mieszkania o małym metrażu: 40 - 50 m kw. Popytu nie ma natomiast na lokale duże, takie w Przemyślu bardzo trudno sprzedać. Wielu jest za to chętnych na niewielkie domki - 3, 4 pokoje, tyle że takich po prostu nie ma. - Ludzie zaznaczają, że szukają domku w cenie do 100 tysięcy złotych, a najtańsze, jakie są, o powierzchni 90 m kwadratowych, kosztują około 175 tysięcy - tłumaczy M. Mazurek. (Życie Podkarpackie)

* Od 1 maja br. w przemyskich urzędach zarejestrowano ponad 1090 aut z zagranicy. Warsztaty samochodowe mają pełne ręce roboty, a do kasy miasta i powiatu płyną strugą pieniądze. W porównaniu z rokiem ubiegłym różnica jest kolosalna. Od maja do września ub. roku, powiat zarejestrował tylko 30 zagranicznych aut, czyli aż 17 razy mniej niż w 2004 r. Podobnie jest w urzędzie miejskim. Taka inwazja zagranicznych aut wiąże się z dużymi wpływami do budżetów. W 2004 r. planowano, że powiat z tytułu opłat komunikacyjnych zarobi 802 tys. zł. Tymczasem, po 8 miesiącach kwota ta została już przekroczona o 19 tys. zł! Również w mieście dochody przerosły oczekiwania. Z planowanych na cały rok 761 tys. zł, już teraz do budżetu wpłynęło 684 tys. zł. Trzeba zaznaczyć, że kwota ta może się zwielokrotnić, ponieważ ilość rejestrowanych aut wciąż wzrasta - w maju była najniższa, podczas, gdy już we wrześniu jest pięciokrotnie wyższa od maja. Złoty okres przeżywają także warsztaty samochodowe. - Wreszcie coś się ruszyło w interesie. Najważniejsze, że jest co teraz przy tych autach robić, więcej mechaników ma pracę. W niektórych warsztatach jest nawet 3 razy większy ruch niż przed pierwszym maja. Najgorszy był ten marazm i stagnacja. - twierdzi właściciel warsztatu samochodowego w Orłach Bogdan Praszkiewicz. Dodaje też, że zagraniczne samochody, które przybywają do nas z Zachodu są w całkiem dobrym stanie. - Przede wszystkim są w o wiele lepszej kondycji technicznej niż trzyletni polonez czy czteroletni "maluch". W tych polskich autach często są słabe hamulce lub układ kierowniczy - komentuje B. Praszkiewicz. Od maja po polskich drogach jeździ ponad 400 tys. aut sprowadzonych z zagranicy. Szczególne oblężenie przeżywają warsztaty na zachodzie kraju, niektóre zachodnie powiaty już teraz zarobiły ponadplanowo milion złotych. Zarobione przez powiat i miasto pieniądze można by przeznaczyć np. na remont dziurawych dróg lub nową sygnalizację świetlną i drogowskazy. (Życie Podkarpackie)

* Do końca września Ryszard Puchyr ma się wynieść z rodziną ze swojego mieszkania. Od miasta dostał lokal socjalny - w piwnicy. Tam ma się przenieść prezes charytatywnego stowarzyszenia "Emmanuel", które od 2001 r. pomogło kilkuset osobom. Przez kilka lat Puchyr nie płacił czynszu za mieszkanie w bloku Spółdzielni Metalowiec. W marcu 2003 r. Sąd Rejonowy w Przemyślu nakazał eksmisję jego rodziny.
- Nie kwestionuję wyroku sądu. Nie płaciłem czynszu, bo nie miałem z czego. 7 lat temu, po ciężkim wypadku i chorobowym, zwolniono mnie z pracy. Nie znalazłem nowego zatrudnienia - mówi pan Ryszard. Twierdzi, że opuści mieszkanie. Jednak lokal socjalny, który proponuje mu miasto, jest nie do przyjęcia.
- Wysyłają mnie do piwnicy, do małej klitki, w której jest pełno rur. Tuż obok okna skarpa ziemi. Mnie mogą wyrzucić całkiem na ulicę. Jednak taka sytuacja jest upokarzająca dla mojej żony i 11-letniej córki - opowiada. W 2001 r. założył Stowarzyszenie Charytatywno-Opiekuńcze "Emanuel". Docierał do powodzian w Polsce i Czechach, ofiar tragedii lotniczej we Lwowie, biednych dzieci z Bieszczad. Sprowadzał łóżka ortopedyczne z Niemiec, które za darmo rozdawał mieszkańcom Podkarpacia. Niedawno przywiózł pełnego tira pieluch dla dzieci. Pokazuje list gratulacyjny z kancelarii prezydenta Kwaśniewskiego i wiele dyplomów uznania.
- Nigdy, nikogo o nic nie prosiłem, lecz teraz mam nóż na gardle. Pomóżcie mojej rodzinie - prosi pan Ryszard w pismach do różnych instytucji. Z osobistą prośbą był u prezydenta Przemyśla Roberta Chomy. Poproszono go, aby czekał. (Nowiny)

J A R O S Ł A W

Rolnicze "Nie" dla Straży Miejskiej
* Członkowie NSZZ "Solidarność" RI nie chcą, aby po jarosławskich ulicach chodzili funkcjonariusze straży miejskiej. Na ich miejscu widzieliby policjantów. Ale burmistrz nie tylko nie zamierza straży likwidować, chce nawet zatrudnić dwie panie, które, jak twierdzi, łagodzą obyczaje. Wniosek o likwidację straży miejskiej wpłynął od NSZZ "Solidarność" Rolników Indywidualnych w Jarosławiu. Wnioskują, by środki przeznaczone na działalność straży przekazać na stworzenie nowych miejsc pracy w policji. Uzasadniają to tym, że straż, która według ustawy powinna pełnić rolę służebną wobec społeczeństwa, w Jarosławiu zajmuje się przeszukiwaniem torb obywateli byłego ZSRR, karze ich wysokimi mandatami, a mieszkańców miasta i powiatu karze za złe parkowanie i sprzedaż płodów rolnych. Związek zarzuca także, że płace funkcjonariuszy straży są bardzo wysokie, a korzyści z ich pracy mierne. Twierdzą, że są nieudolni wobec chuligaństwa, opryskliwi i nieżyczliwi wobec obywateli. Wniosek rolników poparł także Regionalny Związek Rolników, Kółek i Organizacji Rolniczych w Jarosławiu. Jego prezes Adam Serdeczny twierdzi, że funkcjonariusze straży nie są prawidłowo wykorzystywani i policja wykonałaby ich zadania znacznie lepiej. Swoją pieczątkę na liście poparcia dla wniosku przybiła też Liga Polskich Rodzin. Burmistrz miasta Janusz Dąbrowski poddaje w wątpliwość złożony wniosek: - Nie sądzę, by osoby, które podpisały się na tym wniosku, były do końca uprawnione do decydowania o istnieniu w Jarosławiu straży miejskiej, ponieważ nie jest mi znany przypadek, by osoby z Jarosławia należały do rolniczej "Solidarności". Burmistrz twierdzi, że rada miasta przyjęła program "Bezpieczne miasto", z którego wynika, że straż miejska nie tylko nie będzie likwidowana, ale nawet poszerzana o kolejnych pracowników: - Zostaną przyjęte dwie panie, bo jak to się mówi: "panie łagodzą obyczaje". (Życie Podkarpackie)

* Zarząd jarosławskiej fabryki Jarlan złożył w piątek w sądzie wniosek, w którym prosi o ogłoszenie upadłości firmy. Dla blisko tysięcznej załogi oznacza to bezrobocie. Jednym z powodów wniosku jest gigantyczne zadłużenie. Zakłady Przemysłu Dziewiarskiego "Jarlan" - to znany producent swetrów i bluzek, a jednocześnie jeden z największych pracodawców w Jarosławiu. O poważnych problemach "Jarlanu" wiadomo już od kilku lat. Przez długi czas udawało się powstrzymywać znaczące redukcje, pomimo tego, że zakład miał wielkie długi. W 2003 roku firma nie była w stanie zapłacić 800 tysięcy złotych podatków od nieruchomości. W lipcu 2004 roku jarosławskie wodociągi zamknęły dopływ wody do firmy, ponieważ Jarlan nie płacił rachunków. Przedsiębiorstwo Wodociągów i Kanalizacji w Jarosławiu wyliczyło, że od stycznia do lipca firma dziewiarska nie zapłaciła ok. 160 tys. zł za dostawę wody. Teraz nieoficjalnie mówi się o długach sięgających nawet 30 milionów złotych. "Jarlan" zatrudnia tysiąc osób, 44 proc. akcji firmy należy do zakładowego związku "Solidarność", a właścicielem pozostałych udziałów jest przedsiębiorca Krzysztof Dajczak. (Gazeta Wyborcza)

P R Z E W O R S K

Nie do ruszenia
* Fiaskiem zakończyła się próba odwołania Zbigniewa Mierzwy ze stanowiska starosty przeworskiego. Do zakończenia jego rządów, które opozycja określa jako kompromitujące, zabrakło trzech głosów. Jeszcze na sierpniowej sesji Rady Powiatu Przeworskiego radni opozycji przedstawili wniosek o odwołanie starosty Zbigniewa Mierzwy. Przekonywali, że gospodarz powiatu źle rządzi. W międzyczasie pod jego adresem posypały się także zarzuty ze strony jego podwładnych. Byli i obecni pracownicy zarzucali mu złe traktowanie, niekiedy wręcz szykanowanie w pracy. O tym, czy rzeczywiście tak było, zadecyduje prokuratura i sąd. Osoby, które poczuły się skrzywdzone, właśnie tam dochodzą swoich racji. Z czasem członkowie opozycji przekonali się, że obalenie Zbigniewa Mierzwy nie będzie łatwe. Radni PSL konsekwentnie bronią starosty i podczas kolejnych posiedzeń rady skutecznie krzyżują plany konkurentów. W końcu doszło do ostatecznego rozstrzygnięcia. W trakcie wtorkowej debaty 10 osób opowiedziało się za odwołaniem starosty, 9 było przeciw, a 1 wstrzymała się od głosu. Ostatecznie Zbigniew Mierzwa pozostał na stanowisku - do jego zdymisjonowania potrzeba co najmniej 13 głosów.
- Nadal będę rządził twardą ręką - powiedział starosta. - Leniom nie popuszczę. Przyszedłem tutaj, aby pracować dla dobra mieszkańców, a wraz ze mną muszą to robić urzędnicy starostwa. Jeśli komuś nie chce się robić, musi odejść. Zgodnie z prawem do kolejnej próby odwołania starosty może dojść najwcześniej za pół roku. - Ponieśliśmy porażkę, która źle rokuje na przyszłość - uważa Witold Piecuch, radny opozycji. - Obawiam się, że ten zarząd na czele ze starostą nadal będzie nieudolnie kierował powiatem, a także ciągle go kompromitował. (Nowiny)

R E G I O N

Kasy obowiązkowe
* Wszyscy taksówkarze, mają obowiązek zainstalowania w swoich pojazdach kas fiskalnych. Trybunał Konstytucyjny uznał, że ustawa nakładająca obowiązek montownia kas w taksówkach jest zgodna z konstytucją. Przypomnijmy, w Przemyślu, jeszcze w ubiegłym roku nie ustawały protesty miejscowych taksówkarzy, dotyczące zakładania kas fiskalnych w taksówkach. Twierdzili, że jest to niezgodne z prawem, i pociąga za sobą niepotrzebne koszty. Wiele osób mówiło, iż jest to ukłon rządu w stronę producentów kas, którzy w ten sposób znajdują sobie "rynek zbytu". Sprawa trafiła do Trybunału Konstytucyjnego. Okazało się, że obowiązek montowania kas fiskalnych w taksówkach jest zgodny z Konstytucją. - Teraz to przynajmniej, będzie przejrzystość w opłatach za przejazdy - mówi jeden z mieszkańców Przemyśla, który dzwonił do nas poskarżyć się na nieuczciwość miejscowych taksówkarzy. - Kilkakrotnie jechałem taksówką, z tej samej korporacji, z Wybrzeża Piłsudskiego, od lokalu Fort XXII, na ul. Glazera pod blok nr 18. Było to w godzinach wieczornych. Za każdym razem płaciłem inaczej. Za jednym razem, jechałem z nieprzyjemnym grubym mężczyzną, który kazał mi zapłacić niebotyczną sumę.... 10 złotych. Innym razem płaciłem 8, jeszcze innym 6, a najmniej zapłaciłem 5 złotych! Jak to możliwe, skoro była to ta sama trasa, ani metra więcej? Wydaje mi się, że najzupełniej w świecie, w bandycki sposób, byłem oszukiwany! Teraz może to się skończy, bowiem paragon pokaże ile kilometrów przejechałem, jaka jest taryfa i ile według niej powinienem zapłacić. (Super Nowości)

Więcej pieniędzy na szpitale
* O ponad 3 proc. zwiększą się w przyszłym roku nakłady na lecznictwo szpitalne w regionie. To najniższy wzrost w całej Polsce. - Ładuje się pieniądze w nadmiar łóżek szpitalnych na Śląsku, kosztem naszych pacjentów - uważają dyrektorzy podkarpackich szpitali. Minister zdrowia podpisał plan finansowy Narodowego Funduszu Zdrowia na rok 2005. Zakłada się w nim zwiększenie wpływów ze składek na ubezpieczenie zdrowotne o 3,5 mld zł. Tym samym zwiększą się również kwoty na świadczenia w województwach. W naszym będzie to prawie 47 mln zł więcej w stosunku do środków, jakimi podkarpacki oddział NFZ dysponuje w tym roku. Ogólnie region nie wypada najgorzej. Jednak niepokoić może kwota podana w rubryce: lecznictwo szpitalne. Minister zdecydował przyznać podkarpackim szpitalom około 637 mln zł, czyli o 3,4 proc. więcej niż w tym roku. We wszystkich pozostałych województwach wzrost jest ponad 5-procentowy.
- W tym roku podkarpackie szpitale bardzo się zadłużyły, bo NFZ zaniżył ceny na świadczenia - mówi Maria Litwa, przewodnicząca Podkarpackiego Związku Pracodawców Samodzielnych Publicznych Zakładów Opieki Zdrowotnej. - Jeśli w przyszłym roku sytuacja się powtórzy, odbije się to na jakości usług. To niesprawiedliwe i krzywdzące mieszkańców Podkarpacia. Dyr. Litwa dodaje, że niezrozumiałe jest ładowanie pieniędzy w szpitale śląskie, gdzie od dawna mówi się o zbyt dużej liczbie łóżek. Jej zdaniem, czas podjąć decyzję o likwidacji części tamtejszych szpitali i podzielić pieniądze sprawiedliwe między te województwa, które, tak jak podkarpackie, nadmiarem szpitali nie grzeszą. W 2005 r. roku minister zwiększył nakłady na oddział śląski o ponad 6 proc., a na dolnośląski o ponad 5 proc. (Nowiny)

* Na ogół nie znamy swoich obywatelskich praw. Nie wiemy co wolno: policjantowi, strażnikowi miejskiemu, ochroniarzowi lub kontrolerowi. Najczęściej więc potulnie poddajemy się żądaniom każdej osoby reprezentującej jakąś władzę. Dlatego różnej maści funkcjonariusze coraz częściej nadużywają swoich praw. Co może sklepowy ochroniarz? W przypadku podejrzenia kradzieży może poprosić o pokazanie zawartości torebki lub reklamówki. Kontrolowana osoba nie musi się na to zgodzić. Ani pracownik sklepu, ani ochrona nie mają prawa nikogo rewidować. Mogą tylko, w przypadku uzasadnionego podejrzenia kradzieży, uniemożliwić klientowi opuszczenie sklepu i wezwać policji. Policjanci też nie są wszechwładni. Ich prawa i obowiązki szczegółowo określa ustawa o policji. Rewizję osobistą może przeprowadzać tylko funkcjonariusz tej samej płci co osoba rewidowana. Ten przepis nie dotyczy jednak sytuacji szczególnych, gdy zwłoka w podjęciu interwencji mogłaby powodować zagrożenie dla zdrowia lub życia funkcjonariusza albo innych osób. Konstytucja gwarantuje każdemu nienaruszalność jego mieszkania. Nie musimy więc wpuszczać każdego, kto machnie nam jakąś legitymacją. Nawet policjant, żeby wejść do czyjegoś domu, musi mieć nakaz prokuratora lub sędziego. Jest jednak wyjątek od tej zasady.
- Jeżeli policjant podejrzewa popełnienie czynu zabronionego, to może wejść do mieszkania bez prokuratorskiego nakazu - tłumaczy sierżant Paweł Międlar z zespołu prasowego Komendy Wojewódzkiej Policji w Rzeszowie. - W takim przypadku musi wylegitymować się i uzasadnić konieczność przeprowadzenia przeszukania. Obywatel, który uważa, że nadużyto prawa, może zaskarżyć policję. Żaden inny kontroler nie może bez zgody właściciela wejść do mieszkania. Jedynie w przypadku awarii, np. pęknięcia rury wodociągowej, mogą wejść, a nawet włamać się przedstawiciele administracji i służb ratowniczych. - Zapisywałem się do wypożyczalni filmów wideo - mówi Marcin Janusz z Krosna. - Panienka zrobiła ksero mojego dowodu osobistego. Czy miała do tego prawo? Oczywiście nie! W wypożyczalniach filmów, bibliotekach itp. pracownicy mogą tylko obejrzeć dowód osobisty i odpisać z niego podstawowe dane: imię nazwisko i adres. Nie wolno im jednak kartkować dowodu i sprawdzać innych wpisów. Zbyt często pokazujemy dowody osobiste osobom, które nie mają prawa ich oglądać. Legitymować mogą tylko policjanci, funkcjonariusze graniczni i miejscy strażnicy. Kontrolerzy biletów mogą żądać dowodu osobistego tylko od pasażera, który jedzie bez biletu. Nie wolno im jednak ani wyrzucić "gapowicza" z autobusu lub pociągu, ani w nim zatrzymać. Jeżeli pasażer nie chce się dać wylegitymować, rewizor musi wezwać policję. Sytuacji, w których różne instytucje lub ich przedstawiciele nadużywają praw, jest bardzo wiele. Dzieje się tak dlatego, że prawa nie znamy, a wychowani w PRL uważamy podświadomie, że władza ma zawsze rację i może praktycznie wszystko. Żadna z wielu państwowych instytucji powołanych do ochrony praw obywateli nie prowadzi powszechnej akcji edukacyjnej. Nie ma broszur ani ulotek rozpowszechniających wiedzę o tym, do czego obywatel ma prawo, a co wolno władzy.
- Bo państwo nie jest strażnikiem swobód obywatelskich, lecz pilnuje swoich praw - twierdzi Arek Zajączkowski z Federacji Anarchistycznej. - My musimy jednak prawo znać po to, żeby nie dać się robić w konia. Dlatego, paradoksalnie, korzystania z prawa najłatwiej nauczyć się od anarchistów. To na ich internetowych stronach można znaleźć poradniki, jak się zachować podczas zatrzymania, legitymowania lub rewizji i w wielu różnych trudnych sytuacjach. (Super Nowości)

* Spadło zainteresowanie rentami strukturalnymi na Podkarpaciu. Do tej pory wnioski o przyznanie renty złożyło około 600 rolników. Najwięcej wniosków o unijne renty złożono w powiatach przeworskim i jarosławskim - powyżej 60, najmniej w leskim, stalowowolskim, tarnobrzeskim i bieszczadzkim (poniżej 20). W pozostałych powiatach oddziały Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa odebrały po ok. 30 wniosków. Przewiduje się, że przed końcem roku agencja przyjmie jeszcze około tysiąca wniosków, bo tyle druków pobrali rolnicy zainteresowani rentami. O rentę strukturalną mogą występować osoby, których gospodarstwa są objęte dopłatami bezpośrednimi. Może ją otrzymać rolnik w wieku minimum 55 lat, który rezygnuje z prowadzenia gospodarstwa. Musi przy tym spełnić cztery warunki: przekazać innej osobie (również członkowi rodziny) minimum hektar ziemi, użytkować przekazywaną ziemię minimum od 10 lat, nie mieć zaległości w KRUS oraz posiadać akt własności przekazywanej ziemi. Renty są przyznawane na 10 lat. Za przekazanie innej osobie trzyhektarowego gospodarstwa rolnik będzie otrzymywał co miesiąc 1432 zł brutto. Kwota ta wzrasta w zależności od wielkości gospodarstwa, aż do 2420 zł. O przyznaniu rent decyduje kolejność zgłoszeń i limit finansowy. Unia Europejska zapisała w budżecie na ten cel tylko 640 mln euro do końca 2006 roku. (Super Nowości)

Kronika kryminalna

* Policja poszukuje sprawcy kradzieży poloneza, który w minioną niedzielę zginął z ulicy 22 Stycznia w Przemyślu. Właściciel samochodu oszacował jego wartość na 9 tysięcy złotych.

* 25-letni mieszkaniec powiatu lubaczowskiego okazał się sprawcą uszkodzenia samochodu zaparkowanego przy ulicy Grunwaldzkiej w Przemyślu. Młody mężczyzna był nietrzeźwy. Wartość spowodowanych przez niego strat oszacowano na 500 zł.

* Dwie kobiety zostały ranne w poniedziałkowym wypadku na ulicy 3 Maja w Przemyślu. Około godziny 19 kierowca fiata 126p. potrącił je, kiedy znajdowały się na znakowym przejściu dla pieszych.

* Policjanci z Krasiczyna złapali dwóch kłusowników, którzy przy pomocy psów nielegalnie upolowali sarnę. 38-letni Władysław S. oraz 49-letni Marian M. zabili osaczone przez psy zwierzę, a później podzielili się mięsem. To mięso właśnie, znalezione w ich domach przez policjantów, stanowi dowód ich kłusowniczej działalności.

* W Jarosławiu na ul. Pełkińskiej 21-letni Andrzej P., kierując BMW, podczas wyjeżdżania z łuku drogi nie zapanował nad pojazdem i zjechał na pobocze. Tutaj uderzył w słup telekomunikacyjny, a następnie w drzewo. Kierowca miał we krwi 2 promile alkoholu.

Reklama