Archiwum aktualności

Archiwalne wydanie tygodniowe: 13.09-19.09.2004 r.

Przemyśl

Obraz nędzy i rozpaczy
* Obraz nędzy i rozpaczy. Tak najkrócej można określić stan szkolnego stadionu przy ul. Dworskiego. Dziury w ogrodzeniu, powyrywane ławki, zniszczone skocznie, hałdy żużlu na bieżni, butelki po alkoholu, psie odchody. - 32 lata pracuję w szkole, ale tak źle nie było jeszcze nigdy - oburza się Ryszard Amarowicz, nauczyciel wychowania fizycznego w ZSZ nr 1. - Muszę użerać się z mętami, zbierać szkło, bo piją na stadionie alkohol, zaczepiają uczniów. Dawniej stadion był wizytówką młodzieżowego sportu. Zadbane trybuny, oznakowana i przygotowana do zajęć bieżnia, skocznie, rzutnie. Dziś wszystko jest zdewastowane. Ruina.
- Biegamy tylko po pierwszym torze, bo na pozostałych nawieziono hałdy żużlu, które zarosły trawą - mówi Kubuś Jaromi z kl. VI "a" SP nr 5. - I jak mamy dorównać chłopcom z innych miast, jeśli nie mamy gdzie ćwiczyć?
- Najwyższy czas doprowadzić stadion do normalnego wyglądu - mówi Andrzej Fedejko, nauczyciel w przemyskiej "piątce". Prezydent Przemyśla zapewniał niedawno, że miasto podejmie doraźne działania, aby stadion służył młodzieży. Skończyło się na obiecankach. Panie prezydencie, gdzie pana słowo? Panowie radni, co wy na to? (Nowiny)

Władze poszły na skróty
* Zamiast budować parkingi, władze Przemyśla wprowadziły opłaty parkingowe. Ponieważ mało kto je kupował, pieniądze już za kilka dni będą inkasowane przez "parkingowych". Jedyne planowane przez miasto nowe parkingi, to te związane z kompleksem narciarski: jeden na Sanockiej, drugi na Pasteura. Jako, że korzystać z nich będą głównie turyści i narciarze, trudno się spodziewać, że w jakikolwiek sposób odciążą one parkingi w centrum miasta. Jednak Jacek Cielecki, dyrektor Zarządu Dróg Miejskich, uważa, że sytuacja nie jest zła: - Nie widzę problemów poza godzinami szczytu, który parkingów również dotyczy. Właśnie po to, żeby ten szczyt rozładować, wprowadziliśmy strefy płatnego parkowania. Dawniej samochód zostawiało się na kilka godzin, dziś każdy po przeliczeniu tych godzin na złotówki, stara się zabrać auto jak najszybciej. Cielecki przyznaje, że większość kierowców opłaty po prostu zignorowała: - Przy każdej kontroli wyłapywaliśmy kilkadziesiąt osób parkujących bez opłat! A administracyjna droga do wyegzekwowania kary pieniężnej jest długa i nie zawsze skuteczna... Stąd kolejny racjonalizatorski pomysł władz miasta: na każdym płatnym parkingu stanie parkingowy z biletami. Nie będzie mógł wprawdzie zmusić kierowcy do uiszczenie opłaty, ale zadzwonić po służby porządkowe - owszem. Budowy parkingu w centrum miasta na razie władze nie przewidują. Fakt, jest koncepcja budowy wielopoziomowego obiektu na Rybim Placu, ale bardzo mglista (na razie nie wyszła poza regulowanie sytuacji własnościowej). Poza tym i tutaj musiałby się znaleźć prywatny inwestor, któremu miasto - chcąc rozładować pobliską starówkę - jedynie ułatwiłoby budowę. Od trzech lat budową parkingu zajmuje się Przemyskie Stowarzyszenie Kupieckie, zrzeszające głównie handlowców z "zielonego rynku", pod którym rzeczywiście znaleźć miejsce do parkowania nie sposób. Na papierze parking stowarzyszenia wygląda imponująco: żelbetowa płyta zadaszająca cały zielony rynek! W rzeczywistości poza papierem nie ma nic i daleko jeszcze do realizacji. - Długo przeciągały się formalności. Dopiero tego lata złożyliśmy wniosek o ustalenie warunków zabudowy i coś jakby drgnęło - tłumaczy prezes PSK Ryszard Paja. 70 procent parkingu stowarzyszenie chce wybudować za unijne pieniądze. Pozostałe 30 procent ze zrzutki: część PSK, cześć miasto. Łącznie koszty inwestycji to 7,8 mln zł. Ponieważ wniosek do UE nie został jednak jeszcze nawet zredagowany, parkować na kupieckim parkingu przemyślanie szybko nie będą: - W wariancie optymistycznym za dwa lata... - przyznaje prezes Paja. (Życie Podkarpackie)

* Odnowienie i utrzymanie cmentarza wojskowego z okresu I wojny światowej w Przemyślu ambasador Austrii w Polsce, Irena Lipowicz, uznała za jeden z najlepszych przykładów współpracy polsko - austriackiej. Pochlebne dla Przemyśla słowa padły podczas otwartego wykładu pani ambasador na Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie. uczestniczący w wykładzie prezydent Przemyśla Robert Choma nawiązał do możliwości pogłębienia współpracy polsko - austriackiej w zakresie zagospodarowania fortów przemyskich z okresu I wojny światowej. (Nowiny)

"4 razy tak!"
* W przemyskim biurze posłanki Elżbiety Łukacijewskiej zainicjowano akcję "4 razy tak!". Platforma Obywatelska, która jest jej inicjatorem, domaga się zmniejszenia o połowę liczby posłów, likwidacji Senatu, wprowadzenia jednomandatowych okręgów wyborczych, zniesienia poselskich immunitetów. Już rozpoczęła się akcja zbierania podpisów w sprawie przeprowadzenia referendum. W Przemyślu pełnomocnikiem referendum 2005 "4 razy tak!" jest Marek Rząsa. Twierdzi on, że PO dlatego odwołuje się do wyborców, że tylko oni mogą się obiektywnie wypowiedzieć, czy chcą zmian i jakich, czy też wolą pozostać przy "starym porządku".
- Wiele ugrupowań przed wyborami posiłkuje się popularnymi hasłami, np. tym o likwidacji Senatu, a kiedy wygrywa wybory - zapomina o swoich obietnicach. My tacy nie jesteśmy - twierdzi Marek Rząsa. - Przykładem na to, ze konsekwentnie realizujemy swoje plany, jest przeforsowanie bezpośrednich wyborów na wójtów i prezydentów. Myślimy, że partie nie powinny być finansowane przez państwo, bowiem PO finansuje się sama i widać, że tak można, bez narażania kraju na dodatkowe, niemałe przecież koszty. Marek Rząsa poinformował, że podpisy będą zbierane przez członków oraz sympatyków Platformy Obywatelskiej na ulicach, pod specjalnymi parasolami, a także w domach mieszkańców miasta. Chętni na złożenie podpisów w sprawie przeprowadzenia referendum mogą także odwiedzić siedzibę PO, przy ul. P. Skargi 18, gdzie będą wyłożone listy. Warunkiem wpisania się jest posiadanie numeru PESEL. (Super Nowości)

Tłok w klasach
* Władze Przemyśla zafundowały problem nauczycielom i dyrektorom niektórych szkół podstawowych. Zmniejszyły liczbę klas, co spowodowało, że w przepełnionych pierwszych klasach uczy się od 30 do 35 dzieci. Jeszcze w czerwcu w przemyskiej "jedenastce" dzieci uczyły się w trzech pierwszych klasach. Teraz w dwóch. - W mojej klasie mam aż 33 uczniów. Każdemu z nich mogę poświęcić podczas lekcji niewiele ponad minutę - mówi jedna z wychowawczyń. - To stanowczo za mało. Dyrekcja szkoły prosiła miejskich urzędników o pozostawienie trzech oddziałów. Bez rezultatu.
- Argumentowaliśmy, że nasza szkoła cieszy się dużą popularnością nie tylko wśród rodziców dzieci z naszego rejonu - mówi Czesława Olbrych, dyrektor SP nr 11 w Przemyślu. - Przekazałam dla pierwszoklasistów największą salę w szkole, ale i tak jest tłoczno. Częściowym rozwiązaniem problemu byłaby zmiana rejonizacji przemyskich podstawówek. Ten sam kłopot mają m.in. nauczyciele i dyrekcja SP nr 4. - W czterech oddziałach uczy się od 31 do 35 siedmiolatków - informuje Krystyna Baran, dyrektor przemyskiej "czwórki". - Musiałam odmówić zapisu do naszej szkoły rodzicom 30 dzieci spoza rejonu. Urzędnicy tłumaczą, że miasto ma za mało pieniędzy na zatrudnienie wystarczającej ilości nauczycieli. - Reforma przemyskiej oświaty ciągle trwa i jest to sytuacja przejściowa - zapewnia Piotr Idzikowski, naczelnik Wydziału Edukacji i Sportu Urzędu Miejskiego w Przemyślu. - Musimy zracjonalizować sieć szkół, a wtedy oddziały będą mniej liczne. Powinno się to stać już w przyszłym roku. (Nowiny)

* Przez dwa miesiące będzie można szczepić się przeciw grypie w Wojewódzkim Szpitalu w Przemyślu. Lekarze apelują o profilaktykę. Grypa ciągle jest groźna. "Grypa jest ostrą, wirusową chorobą zakaźną. Występuje epidemicznie najczęściej w naszym klimacie w sezonie jesienno - zimowym i wczesną wiosną. Epidemie występują zwykle cyklicznie co 2-3 lata". Taką informację można przeczytać na stronie internetowej poświęconej tej groźnej chorobie. Nie brzmi ona przerażająco, jednak grypa może powodować szereg powikłań zagrażających nawet życiu pacjenta. Należą do nich m.in. zapalenie oskrzeli, płuc, zatok, ucha, a nawet mięśnia sercowego i opon mózgowo - rdzeniowych. Warto więc zaszczepić się przeciwko grypie, by nie miała szans dopaść nas wraz z nastaniem chłodów. W Szpitalu Wojewódzkim w Przemyślu od 16 września będzie można zaszczepić się przeciw grypie. Akcja ma potrwać do końca października z możliwością przedłużenia terminu. Badanie kwalifikacyjne do szczepienia oraz podanie szczepionki jest bezpłatne. Pacjent pokrywa jednak koszt samej szczepionki, której trzy rodzaje oferuje szpital. - około 20 zł. Zaszczepić przeciw grypie można się w każdy dzień roboczy od 12 do 18 w Szpitalnym Oddziale Ratunkowym w Laboratorium Ogólnym. Hasłem przewodnim tegorocznej akcji jest: "Jeżeli chcesz wygrać z grypą, zgłoś się na szczepienie". (Super Nowości)

* Muzeum Narodowe Ziemi Przemyskiej przygotowuje ekspedycję, która spenetruje fort Salis Soglio wchodzący w skład słynnej Twierdzy Przemyśl. W sierpniu br. grupa młodych ludzi bez zezwolenia prowadziła wykopaliska na terenie historycznego umocnienia. Wydobyli ważącą ponad pół tony i wykonaną ze spiżu armatę kalibru 9 cm wyprodukowaną w 1878 roku. Jak dotąd, to jedyny taki egzemplarz, który przetrwał do dzisiaj. Po gruntownej konserwacji militarny eksponat zostanie przekazany do Muzeum Narodowego Ziemi Przemyskiej. Tymczasem dyrekcja muzeum chce zorganizować ekspedycję. Zadaniem jej będzie dokładna lustracja miejsca wspomnianego wcześniej znaleziska. W całej Twierdzy Przemyśl znajdowało się ponad 300 armat, podobnych do tej odkopanej na wakacjach. Istnieje duże prawdopodobieństwo, że w ziemi znajdują się następne. Starosta przemyski, któremu podlega fort Salis Soglio w Siedliskach, wydał już zgodę na przeprowadzenie prac. (Nowiny)

Zmalało bezrobocie
* Według Powiatowego Urzędu Pracy, zmalało bezrobocie. W sierpniu do PUP wpłynęło też więcej ofert pracy niż w miesiącu poprzednim. Było ich 426, czyli o 220 więcej niż w lipcu. W Powiatowym Urzędzie pracy w Przemyślu na koniec sierpnia zarejestrowanych było 12 184 bezrobotnych, czyli o 344 osoby mniej niż w lipcu. W porównaniu do analogicznego okresu z ubiegłego roku, liczba bezrobotnych była mniejsza o 66 osób. Jak poinformowała Iwona Kurcz-Krawiec, kierownik PUP w Przemyślu, w sierpniu z ewidencji osób pozostających do tej pory bez pracy wykreślono 995 osób. Nadal utrzymuje się sytuacja panująca przez kilka miesięcy, czyli w ogólnej liczbie bezrobotnych znaczną grupę stanowią bezrobotni w wieku 18-24 lat. Zmniejszyła się natomiast liczba kobiet pozostających bez pracy. W sierpniu była ona prawie równa z liczbą mężczyzn. - Nadal najtrudniej znaleźć pracę osobą z niskim kwalifikacjami zawodowymi, z wykształceniem zasadniczym zawodowym i podstawowym - twierdzi Iwona Kurcz-Krawiec. - Stanowią oni 57,9 procent. Bezrobotni z wykształceniem wyższym stanowili 7,1 proc. (Super Nowości)

* Kilkuset przemyskich działkowców zbuntowało się przeciwko Polskiemu Związkowi Działkowców i chcą się usamodzielnić. PZD się nie zgadza. Działkowcy z Przemyśla zapowiedzieli, że nie będą związkowi płacić składek. Na najbliższej sesji RM Przemyśla ma zostać podjęta decyzja w sprawie poparcia działań podjętych przez użytkowników działek zrzeszonych w PZD. Przypomnijmy, działkowcy z Przemyśla stwierdzili, że czara goryczy się przelała, kiedy ich prośby i groźby dotyczące przyznania im funduszy na np. poprawę infrastruktury nie przyniosły skutku. - Płacimy składki regularnie, ale, co z tego, jak dla nas nie ma pieniędzy, bo wszystko połyka Warszawa - denerwują się działkowcy z Ogródków Działkowych im. Przemysława w Przemyślu. - Sami robimy wszystko za własne pieniądze. Tymczasem, dostajemy wezwania do zapłaty składek o coraz to wyższych kwotach. Jakim prawem?! Właściciele ogródków działkowych sprzeciwiają się obowiązującej od 1982 roku ustawie mówiącej o uwłaszczeniu gruntów przez Polski Związek Działkowców, oraz zobowiązującej działkowców do płacenia składek na rzecz Krajowej Rady i Okręgowego Zarządu Podkarpackiego Polskiego Związku Działkowców. 35 procent tych składek odprowadzanych jest do Warszawy. Dlatego też działkowcy chcą, by ustawa została zmieniona, a oni mogli wydzierżawić grunty od Gminy Miejskiej Przemyśl. W tym celu spotkali się z prezydentem miasta. Okazało się jednak, że tu wystąpił paradoks. Prezydent nie może przekazać działek w dzierżawę, dopóki Polski Związek Działkowców nie zrzeknie się prawa do ich użytkowania. Ten kategorycznie odmawia. Jedynym wyjściem jest więc zmiana ustawy, na co z niecierpliwością czekają działkowcy. - Składek nie płacimy rok i płacić nie zamierzamy - mówią. Na najbliższej sesji Rady Miejskiej w Przemyślu radni podejmą decyzję o poparciu dla działań podjętych przez użytkowników działek zrzeszonych w PZD, w kierunku utworzenia autonomicznego związku działkowców. Radni, jeśli podejmą tę rezolucje, zobowiążą prezydenta Przemyśla do przekazania jej treści parlamentarzystom województwa podkarpackiego, by ci zainicjowali prace nad zmianą ustawy o pracowniczych ogródkach działkowych. (Super Nowości)

J A R O S Ł A W

Będą zwolnienia
* Mimo, że kierownictwo "LU" Polska SA zrezygnowało z zamiaru likwidacji jarosławskiego zakładu, znaczna część zatrudnionych straci pracę. Mają dostać wysokie odprawy i pomoc w znalezieniu nowego zajęcia. Gdy podczas ubiegłego lata zarząd "LU" Polska SA publicznie ogłosił zamiar likwidacji firmy w Jarosławiu, pracownicy przeżyli szok. Blisko 500-osobowa załoga miała zasilić grono bezrobotnych. Konieczność zamknięcia fabryki tłumaczono względami ekonomicznymi, m.in. trudną sytuacją na rynku ciastkarskim. Przez ostatnie miesiące kierownictwo "LU" Polska SA próbowało znaleźć inwestora chętnego do przejęcia przedsiębiorstwa. Jeden z nich, Lider ARTUR, który wyraził gotowość kupna fabryki, ostatecznie zrezygnował. Kilka dni temu Colin Brown, dyrektor generalny "LU" Polska, poinformował o cofnięciu wcześniejszej decyzji o planowanym zamknięciu zakładu w Jarosławiu. Zapowiedział jednak, że nie da się uniknąć zwolnienia 183 osób, którym zostaną zaoferowane wysokie odprawy i pomoc w znalezieniu nowego miejsca pracy.
- W takim mieście jak nasze trudno o pracę - żali się jedna z pracownic "LU". - Wśród załogi panuje nerwowa atmosfera. Każdy się boi i zastanawia, czy to właśnie jego nazwisko znajdzie się na czarnej liście. Ostatecznie w fabryce pozostanie 160 pracowników. Teraz "LU" Polska rozpocznie restrukturyzację firmy, a jednocześnie szuka partnera strategicznego. Andrzej Tadeusz Mazurkiewicz, który stanął na czele komitetu broniącego fabryki przed likwidacją stwierdził, że dyrekcja "LU" Polska kolejny raz mami pracowników i mieszkańców Jarosławia. - Jestem przekonany, że i tak dojdzie do likwidacji zakładu, choć na razie "LU" od takiego zamiaru odstąpiło - mówi Mazurkiewicz. - Zapewniam, że będziemy dokładnie śledzić wszelkie poczynania właściciela firmy. (Nowiny)

* Na biurku ministra kultury leży wniosek władz miasta o uznanie starówki za pomnik historii. Nie wiadomo jeszcze, kiedy i z jakim skutkiem zostanie rozpatrzony. Staromiejska część Jarosławia to unikatowy zespół urbanistyczno-architektoniczny w Polsce i w skali światowej. Jak podkreśla dr Marek Gosztyła, jego fenomenem są zabytkowe kamienice połączone podziemnymi korytarzami, labiryntami i lochami. Uratowano je przed całkowitym zniszczeniem, stanowią atrakcję turystyczną. W przypadku uznania starówki za pomnik historii miastu byłoby łatwiej pozyskiwać unijne pieniądze na renowację. Członkowie działającej przy ministrze kultury Rady Ochrony Zabytków, którzy w tym tygodniu obradowali w Jarosławiu, zaproponowali, aby wniosek poszerzyć o obiekty pojezuickie obecnego klasztoru oo. Dominikanów. Dotychczas na liście pomników historii znajdują się m.in.: Jasna Góra, Westerplatte, Biskupin, Kraków, Toruń, Wrocław, Zamość i Kazimierz Dolny. (Nowiny)

P R Z E W O R S K

Uwaga na romów z jajkiem
* Nasiliły się kradzieże dokonywane przez osoby narodowości romskiej. Policja przestrzega przed naiwnością, wiarą w odczynianie uroków i odganianie złych mocy "na jajeczko". Zawsze kończy się zniknięciem z domu oszczędności. W ciągu ostatnich dni nasiliły się kradzieże dokonywane przez osoby narodowości romskiej. Do pierwszej z nich doszło na ul. Czarnieckiego. - Przypuszczalnie wcześniej te osoby zrobiły wywiad wśród sąsiadów i dowiedziały się, że w jednym z mieszkań zmarły dwie osoby - opowiada podinspektor Wiesław Bukowski z Komendy Powiatowej Policji w Przeworsku. - Przyszły więc do kobiety, która zamieszkuje ten lokal i jedna z Cyganek powiedziała jej, że czuje w mieszkaniu złe moce, które może przepędzić. Odbywało się to na tzw. jajeczko. Wygląda to tak, ze wymachując jajkiem osoba odczynia uroki, wypowiada zaklęcia i w ten sposób niby przegania złe moce. Z zeznań, jakie kobieta złożyła na policji, wynikało, że Cyganka idąc drogą, jaka jej to jajko wskazało, doszła do łazienki, do kratki wentylacyjnej i po wyjęciu jej znalazła... 11 tys. zł. zwinięte w rulon. Tutaj pojawiają się niejasności, nad których wykryciem pracuje Przeworska policja, bowiem kobieta poszkodowana zeznaje, że te pieniądze Cyganka jej zwróciła, ale że równocześnie z domu zniknęło 3,5 tys. zł. Nie wiadomo jednak, skąd one zostały zabrane. Miną pewien czas nim okradziona kobieta powiadomiła policję. udało się jedynie ustalić, że Cyganki odjechały BMW, kolor złoty metalik. Do drugiej kradzieży w wykonaniu osób narodowości romskiej doszło na ul. Sienkiewicza. Tutaj ofiarą padł Stanisław P., który wyszedł z domu i nie zamknął za sobą drzwi na klucz. Skorzystali z tego Cyganie, którzy weszli do mieszkania i wynieśli z niego 1280 zł. - Okradziony mężczyzna zorientował się w sytuacji dopiero po powrocie do domu. - mówi Wiesław Bukowski. - Powiadomił nas, że widział kręcących się w pobliżu jego miejsca zamieszkania Cyganów. Niestety, nie był w stanie podać opisu tych osób. Dlatego policja apeluje, by mieszkańcy miasta czy powiatu, kiedy widzą, że w pobliżu miejsca ich zamieszkania kręcą się nieznajomi ludzie, którzy, ich zdaniem, dziwnie się zachowują, natychmiast powiadomili policję. Należy także zapamiętać np. numery rejestracyjne i markę samochodu, jakim się poruszają, czy także jakieś szczególne cechy, jakimi te osoby się charakteryzują. To bardzo pomaga później w ustalaniu sprawców włamań, kradzieży i rozbojów.

R E G I O N

Podawać to publicznej wiadomości czy nie?
* Czy nazwiska kierowców skazanych za jazdę po pijanemu należy publikować w gazetach? - To bardzo dobry pomysł, może zniechęcić nietrzeźwych do siadania za kierownicą - mówią policjanci i prokuratorzy. Tylko w tym tygodniu na regionalnych drogach doszło do kilku wypadków, których sprawcami byli pijani kierowcy. W Brzusce (pow. przemyski) 32-letni mężczyzna prowadził samochód, choć wcześniej pił alkohol. Ford, którym jechał, zderzył się z innym samochodem. W wypadku została ranna żona nieodpowiedzialnego kierowcy i czworo dzieci w wieku od 2 do 8 lat. W Jaśle pijany kierowca potrącił w poniedziałek rowerzystę. Nie zatrzymał się, by udzielić mu pomocy. Do aresztu trafił, bo w pościg za nietrzeźwym ruszył kierowca fiata uno, przypadkowy świadek wypadku. Na pomysł, który ma ukrócić wybryki pijanych kierowców, wpadła lubelska policja. Tamtejszy komendant wojewódzki chce, aby policyjni oskarżyciele występowali do sądów o publikowanie w regionalnych mediach wyroków skazujących kierowców, którzy prowadzili po pijanemu. Pomysł popierają także stróże prawa z naszego regionu.
- Niestety, nie raz spotykałem się ze sprawami, że kierowca, który był skazany za prowadzenie pod wpływem alkoholu, robił to ponownie. Może gdyby o tym, co zrobił, wiedzieli znajomi czy sąsiedzi, to zwróciliby uwagę na jego zachowanie i zapobiegli kolejnym takim przypadkom - mówi Wojciech Różycki, zastępca prokuratora okręgowego w Rzeszowie. Wyroki, z pełnymi danymi personalnymi pijanego kierowcy, byłyby publikowane na koszt skazanego. (Nowiny)

* Podkarpackie szpitale obawiają się wzrastającego deficytu pielęgniarek. Już teraz coraz o nie trudniej, a wolnych stanowisk będzie dla nich przybywać. Deficyt pielęgniarek może być odczuwalny nawet za kilka miesięcy, bo przyszłe absolwentki studium medycznego już teraz planują pracę w państwach Unii. Grażyna Horejda, naczelna pielęgniarka w Szpitalu Wojewódzkim w Przemyślu, już dziś martwi się o stan białego personelu.
- Jak dotąd z przemyskiej placówki wyjechało za granicę zaledwie kilka pielęgniarek - mówi pani Grażyna. - Wyemigrowały za chlebem głównie do Włoch. Na ich miejsce w końcu udało się znaleźć chętne. Trudno przewidzieć, ile jeszcze pielęgniarek ma zamiar wyjechać w najbliższym czasie, bo o opuszczeniu szpitala powiadamiają nas dopiero wtedy, gdy mają w ręce podpisaną umowę. Z nieoficjalnych źródeł wiem, że jeszcze kilka pań przymierza się do wyjazdu. Również rzeszowskie placówki służby zdrowia zaczynają odczuwać deficyt białego personelu. Zbigniew Machnio, naczelny pielęgniarz Specjalistycznego Zespołu Gruźlicy i Chorób Płuc miał kłopot ze znalezieniem pielęgniarek na cztery wolne stanowiska. Ich poprzedniczki wyjechały do pracy za granicę. Wybrały Anglię i Stany Zjednoczone. Z pomocą przyszła Okręgowa Izba Pielęgniarek i Położnych w Rzeszowie. Szukała kandydatek nawet poza naszym regionem. Pojedyncze na razie wyjazdy to zwiastun nadciągającego problemu. Najgorsze zacznie się w przyszłym roku, gdy mury szkół wyższych o profilu medycznym opuszczą młode siły, z wymaganym na Zachodzie dyplomem licencjata i dobrze opanowanym językiem obcym. Większość przyszłych absolwentów Instytutu Pielęgniarstwa w Jarosławiu myśli o wyjeździe do pracy za granicę. Ponad połowa pielęgniarek z Medycznego Studium Zawodowego w Rzeszowie chce również pracować w państwach Unii. Entuzjazm, z jakim przyszłe pielęgniarki myślą o wykonywaniu zawodu poza Polską, w połączeniu z planowanym odejściem na wcześniejszą emeryturę około 1100 sióstr, może spowodować powstanie dziury w kadrze, którą trzeba będzie jakoś zalepić. Rozwiązanie problemu nadejdzie najprawdopodobniej ze Wschodu. W Instytucie Pielęgniarstwa Wyższej Szkoły Zawodowej w Jarosławiu naukę rozpoczęło kilkanaście Ukrainek, które deklarują chęć podjęcia pracy w Polsce. (Super Nowości)

Polska "B"?
* Zarobki w południowo-wschodniej Polsce są o połowę mniejsze niż w stolicy. W Rzeszowie, Krośnie czy w Przemyślu ludzie pracują równie ciężko i nie mniej efektywnie jak warszawiacy. Mieszkańcy Podkarpacia mają też takie same żołądki. Czy jesteśmy skazani na to, żeby być obywatelami drugiej kategorii? Czy pielęgniarka w podkarpackim szpitalu pracuje gorzej od swojej koleżanki z Warszawy? Na pewno nie. Często jej praca jest nawet cięższa. Jednak w renomowanym stołecznym szpitalu pielęgniarki zarabiają ok. 2000 zł miesięcznie. Na Podkarpaciu tylko 800- 900 zł. Takie dysproporcje występują praktycznie we wszystkich zawodach. Kierowcy, informatycy, sekretarki itd. zarabiają w stolicy dwukrotnie więcej niż w Rzeszowie czy Tarnobrzegu. W dodatku w Warszawie można żyć znacznie taniej niż na Podkarpaciu. W stołecznych hipermarketach niemal wszystko można kupić taniej niż np. w Rzeszowie.
- W dodatku w każdym sklepie można utargować obniżenie ceny - mówi Andrzej P. z Rzeszowa, pracujący i mieszkający w Warszawie. - Gdy w rzeszowskim hipermarkecie zapytałem o rabat na telewizor, to sprzedawca wręcz się obraził. Promocje w warszawskich sklepach są atrakcyjne. Punkty otrzymywane np. za kupowanie paliwa można w stołecznych sklepach wymienić na naprawdę atrakcyjne towary lub otrzymać rabat. W stolicy zarabia się więcej i żyje taniej. Więcej więc wydaje się na luksusy, kulturę i rozrywkę. Żyje się bardziej po ludzku. Wszystkie kolejne polskie rządy zapomniały o ludziach z Podkarpacia. Przez 15 lat nie zrobiono nic, żeby zmniejszyć dysproporcje, a różnice są coraz większe. Posłanki i posłowie, samorządowcy i ministrowie, najwyższy już czas, żeby spełnić wyborcze obietnice. Mieszkańcy Podkarpacia nie mogą być traktowani jak ludzie drugiej kategorii. (Super Nowości)

* Coraz więcej mieszkańców Podkarpacia mieszkających w pobliżu granicy z Ukrainą jeździ do tego kraju na zakupy, gdyż ceny wielu towarów są tam niższe niż u nas.
- W przygranicznej strefie na Ukrainie mogę na przykład kupić cukier po 2,50 zł, gdy u nas trzeba dać złotówkę więcej - mówi zapytany o powód zakupów na Ukrainie przemyślanin. - Do tego ukraiński cukier jest bardziej wydajny, zdecydowanie słodszy. Po wejściu Polski do UE wzrosły u nas ceny niektórych artykułów żywnościowych i usług. Tymczasem na Ukrainie pozostały na dotychczasowym poziomie. Uwzględniając kurs złotego do hrywny (ok. 70 gr za jedną hrywnę), wiele towarów i usług jest tam zdecydowanie tańszych. Komu opłaca się jechać na Ukrainę? Głównie amatorom piwa, kierowcom (tańsze paliwo), wędkarzom oraz gospodyniom domowym.
- Człowiek jedzie trochę w ciemno, bo w polskich gazetach nie ma reklam ukraińskich hurtowni i sklepów, w których można kupić najtaniej - twierdzi mieszkanka Jarosławia, która wybiera się na Wschód kursowym autobusem. - Ale jadę z koleżanką, która już tam była na zakupach i jest zorientowana - zastrzegła. Natomiast zdecydowanie mniej obywateli Ukrainy przyjeżdża na zakupy do Polski. Bo jak mówią jedynie olej i banany opłaca się u nas kupować. Pod koniec lipca na zakupy do Polski przyjeżdżali natomiast Słowacy, bo ceny większości towarów były u nas niższe. Najczęściej nasi południowi sąsiedzi robią zakupy nie w naszych sklepach, lecz na targowiskach i w hurtowniach. Tegorocznym hitem dla Słowaków okazały się materiały budowlane i artykuły związane z wyposażenie mieszkań; płyty do ocieplania budynków, glazura, płytki dachowe, wanny, umywalki, sedesy. Wszystko to można w Polsce kupić nawet o połowę taniej niż na Słowacji. (Super Nowości)

Kronika kryminalna

* Nieznany sprawca uszkodził 6 samochodów zaparkowanych przy ulicy Paderewskiego i Opalińskiego. Do zdarzenia doszło w nocy z niedzieli na poniedziałek. Wandal powybijał szyby, porysował lakier, powyrywał radiomagnetofony i kolumny, które następnie porzucił obok aut.

* W ubiegłym tygodniu policjanci z sekcji kryminalnej KMP w Przeworsku ustalili i zatrzymali sprawców włamań do piekarni w Rozburzu i Baru Rybnego w Przeworsku. Włamywaczami okazali się: 20-letni Łukasz Sz. i 16-letni Piotr Cz.

* 13 września w Hucie Brzuskiej na zakręcie doszło do bocznego zderzenia terenowego nissana z fordem, który wpadł do rowu i przewrócił się. W wypadku ranny został kierowca forda.

* 12 września nad ranem w Buszkowicach doszło do tragicznego wypadku. Daniel K., jadąc samochodem renault 21, na łuku drogi wjechał do rowu, a następnie uderzył w ogrodzenie. W wypadku zginął 19-letni brat kierującego. Podczas wyjaśniania okoliczności okazało się, że Daniel K. prowadził auto, mając w organizmie 2,86 promila alkoholu.

* 10 września na stacji kolejowej w Bobrówce podczas prac przeładunkowych zginął 37-letni mieszkaniec Surochowa. Mężczyzna znajdował się wewnątrz wagonu towarowego i został przygnieciony łyżką koparki do burty.

Reklama