Archiwum aktualności

Archiwalne wydanie tygodniowe: 30.08-05.09.2004 r.

Przemyśl

Protestuje bo stracił koncesje
* Bogusław Nowak czuje się krzywdzony, dyskryminowany i szykanowany przez władze miasta. Na znak protestu oplakatował swój bar. B. Nowak od kilku lat toczy boje z samorządem. Był jednym z inicjatorów referendum w sprawie odwołania Rady Miejskiej poprzedniej kadencji. Gdy niedawno wystąpił z wnioskiem o wznowienie pozwolenia na handel piwem, otrzymał odpowiedź negatywną.
- Dopełniłem wszystkich formalności - przekonuje. - Przedłożyłem niezbędne dokumenty, otrzymałem pozytywną opinię od Gminnej Komisji Rozwiązywania Problemów Alkoholowych. Niestety, władza się na mnie uwzięła. Wiceprezydent Wiesław Jurkiewicz, działając z upoważnienia swojego szefa odmówił mi zezwolenia na sprzedaż piwa. Bar, w którym do tej pory serwował piwo, stoi przy ruchliwym nadsańskim deptaku. Popołudniami spacerują tu tłumy przemyślan. W decyzji odmownej wiceprezydent Jurkiewicz stwierdził, że wnioskodawca nie posiada tytułu prawnego do gruntu, na którym stoi bar.
- Rzeczywiście, nie mam takiego prawa, ponieważ w sądzie toczy się sprawa o zawarcie umowy dzierżawy gruntu - przyznaje przedsiębiorca. - Ale w myśl ustawy o wychowaniu w trzeźwości wymagane jest tylko prawo do lokalu, a to posiadam. Inna interpretacja przepisów jest działaniem na szkodę prowadzących działalność gospodarczą. Władze miasta dodatkowo chcą, aby Nowak zlikwidował bar, choć przedtem wygrał ogłoszony przez nie konkurs na zagospodarowanie przylegającego doń tarasu. To właśnie na tarasie klienci piją piwo. - Szykanują mnie - mówi przedsiębiorca. - Powiedziałem, że będę płacił za dzierżawę tarasu, ale tylko za część, która jest własnością miasta. Władze chcą, abym płacił również za to, co należy do Skarbu Państwa, a przecież nie mają do tego tytułu prawnego. Sprawa jest w sądzie. (Nowiny)

Dawny ZOZ na celowniku wandali
* Wandale bezkarnie dewastują byłą siedzibę Samodzielnego Publicznego Zespołu Opieki Zdrowotnej. Usytuowany przy ulicy Słowackiego budynek po dawnym SP ZOZ od kilkunastu miesięcy stoi pusty. Jeszcze do maja br. był pilnowany. Teraz, gdy wywieziono stamtąd najcenniejsze wyposażenie, nikt nie interesuje się losem budynku. - Już kilka razy widziałem, jak dwóch osiłków odrywało deski, którymi zabite są okna do pomieszczeń - mówi właściciel działki usytuowanej w pobliżu. - Niektórzy wchodzą do środka i próbują wynosić wszystko, co tylko da się spieniężyć. Szczególnym upodobaniem cieszą wszelkiego rodzaju metalowe przedmioty, które trafiają na złom. - Codziennie ktoś dogląda zabudowań - zapewnia Zdzisław Szeliga z przemyskiego starostwa. - Dwukrotnie zawiadamialiśmy policję o dokonanej tam kradzieży.
Dawna siedziba SP ZOZ, która niebawem ma zostać sprzedana, to również ulubione miejsce schadzek miłośników mocnych trunków. Urządzają tam libacje, tłuką szkło, krzyczą, awanturują się.
- To drewniany barak - dodaje przemyślanin. - Przecież w każdej chwili mogą go spalić. Wystarczy niedopałek papierosa. O tym, że nikt nie interesuje się losem wspomnianego obiektu, osobiście przekonał się nasz reporter. Bez najmniejszego problemu wszedł na teren dawnego SP ZOZ. (Nowiny)

* Niedawno pojawiła się koncepcja przeniesienia obelisku marszałka Józefa Piłsudskiego w inne, bardziej reprezentacyjne miejsce. Polski Związek Wschodni, który postawił obelisk, nie popiera tego pomysłu. Nie sprzeciwia się jednak, aby w Przemyślu powstał drugi, okazalszy monument marszałka. Zdaniem niektórych mieszkańców Przemyśla reprezentujących część środowisk niepodległościowych, skwer u zbiegu ulic Wodnej i Mostowej, na którym od kilku lat stoi obelisk z popiersiem J. Piłsudskiego, nadaje się bardziej do wyprowadzania psów, niż upamiętnienia marszałka. Sugerują oni, aby poszukać dla niego lepszej lokalizacji. Urzędujący w Przemyślu Zarząd Główny Polskiego Związku Wschodniego nie jest zachwycony tym pomysłem. W specjalnym oświadczeniu prezes ZG PZW Zdzisław Konieczny podkreśla, że lokalizacja obelisku została wskazana przez ówczesne władze miasta i zaakceptowana przez komitet budowy. Nie było żadnych krytycznych uwag w sprawie jego lokalizacji. Zdaniem Zarządu PZW, miejsce jest odpowiednie dla pomnika, choć jego otoczenie wymaga uporządkowania i właściwego oświetlenia. Równocześnie PZW twierdzi, że zaaprobuje inicjatywę środowisk pragnących uczcić pamięć Józefa Piłsudskiego w formie innego, większego monumentu. - Nic nie przeszkadza, aby Przemyśl posiadał drugi, wspanialszy pomnik tego wielkiego Polaka - podkreśla prezes PZW. Przed wojną w Przemyślu stały aż trzy pomniki Józefa Piłsudskiego. Wszystkie zniszczyli okupanci. Czy blisko 70-tysięczne miasto cierpi obecnie na niedostatek pomników? Losy wciąż nie zbudowanego pomnika Żołnierza Polskiego, na którego realizację wydano już kilkaset tysięcy złotych, powinny dać niektórym do myślenia. (Nowiny)

* Kierująca oplem omegą kobieta nie miała tyle doświadczenia, co przyzwyczajeni do fatalnego stanu ul. Goszczyńskiego jej mieszkańcy. Na wystającej studzience kanalizacyjnej urwała miskę olejową i prawdopodobnie uszkodziła silnik.
- Tylko osoba tutaj mieszkająca i dobrze znająca drogę może bezpiecznie przejechać - opowiada Andrzej Mikulski.
- Podczas deszczu spływają na nas wszelkie śmieci, bo nieczystości nie mają szans wpaść do położonych wyżej ulicy włazów do studzienek. Teraz pocieknie na nas jeszcze olej silnikowy - żali się mieszkanka. Przez kilkadziesiąt metrów od wjazdu od strony ul. Grunwaldzkiej nie sposób uniknąć dziur. Wyłożona trylinką nawierzchnia bardziej przypomina sito. Obok garaży trzeba jechać slalomem. Są miejsca, w które trzeba wcelować autem z dokładnością do 10 cm. Chwila nieuwagi, jak w przypadku kierowcy opla, kosztuje uszkodzenie auta. - Z urwanej miski wyciekł olej. Długość plamy wynosiła 30 metrów. Zabezpieczyliśmy ją i posypaliśmy sorbentem - mówi Zdzisław Wójcik, rzecznik prasowy przemyskiej straży pożarnej. Według mieszkańców zły stan nawierzchni, to skutek jeżdżenia tędy wielotonowych ciężarówek. Dowoziły materiały na budowę pobliskiego osiedla domków jednorodzinnych. Interwencje mieszkańców w Urzędzie Miejskim zawsze kończą się tak samo. Przyjeżdża komisja, zaleca udrożnienie studzienek, po czym mieszkańcy nadal taplają się w błocie i śmieciach. Powód: studzienki są położone powyżej nawierzchni wyjeżdżonej ulicy. Nieczystości nie mają szans wpaść do włazów. Kraksa opla nie była pierwszą na Goszczyńskiego. Niedawno inny kierowca wystąpił do sądu o odszkodowanie przeciwko Zarządowi Dróg Miejskich. Okazało się, że ZDM jest ubezpieczony od podobnych zdarzeń. - Po co naprawiać ulice, skoro łatwiej, a pewnie i taniej, ubezpieczyć się za pieniądze podatników - narzeka mieszkaniec Goszczyńskiego.
- Wiemy o problemie ul. Goszczyńskiego. Jednak nie mamy pieniędzy na gruntowną modernizację. Na razie musimy poprzestać na doraźnych remontach - wyjaśnia Witold Wołczyk z Biura Prezydenta Przemyśla. (Nowiny)

* W klubie "Piwnice" w Centrum Kulturalnym w Przemyślu można oglądać wystawę będącą pokłosiem Międzynarodowego Polsko-Słowackiego Pleneru Malarsko-Rzeźbiarskiego Przemyśl 2004. Wystawa prezentuje prace autorstwa członków Klubu Plastyka Nieprofesjonalnego działającego przy CK pod kierunkiem Heleny Piaskowskiej oraz malarzy i rzeźbiarzy amatorów skupionych wokół Vihorlatskégo Osvetovégo Strediska w Humennem na Słowacji, z którym CK ma podpisaną umowę o współpracy. Przez kilka dni artyści przebywali ze sobą i razem pracowali. Słowacy przyjechali do Przemyśla w ramach rewizyty za ubiegły rok, kiedy to przemyślanie wyjechali do naszych południowych sąsiadów. Na plener do Przemyśla i Krasiczyna przyjechało 10 słowackich plastyków pod kierunkiem Marii Miškovej. Wernisaż wystawy poplenerowej odbył się 21 sierpnia. Atmosfera spotkania była bardzo rodzinna. Były wspominki, dzielenie się wrażeniami, obdarowywanie się upominkami. Każdy z artystów opowiadał o pracach pokazywanych na wystawie, a uczestnikom wernisażu przygrywała Lwowska Kapela Podwórkowa"Ta joj" z Przemyśla. Zdaniem Janusza Czarskiego, dyrektora CK Polska jest jednak o wiele lat w tyle za Słowacją, jeśli chodzi o amatorski ruch plastyczny. - U nas słowo "amator" się zdewaluowało. A trzeba pamiętać, że amator to miłośnik, więc jego twórczość wynika z potrzeby serca - twierdzi Janusz Czarski. (Życie Podkarpackie)

Organizatorzy się nie popisali
* Przysłowiowej suchej nitki nie zostawili na organizatorach Otwartych Mistrzostw Polski Niewidomych i Słabowidzących w Kolarstwie Tandemowym kierowcy z Przemyśla. W niedzielę na ulicach miasta tworzyły się gigantyczne korki. Na kilka godzin wyłączono z ruchu m.in. Most Orląt Przemyskich, plac Konstytucji, fragmenty ulic: Jagiellońskiej i Krasińskiego, Wybrzeże Ojca Św. Jana Pawła II oraz Wybrzeże Marszałka J. Piłsudskiego. Po zamknięciu głównych arterii komunikacyjnych miasta zdezorientowani kierowcy musieli co chwilę zawracać. Swoje zwykłe trasy zmieniły także miejskie autobusy. Na wyznaczonych objazdach szybko utworzyły się gigantyczne korki.
- Nie mam nic przeciwko organizowaniu w Przemyślu tego typu imprez, ale w tym przypadku to nie była organizacja, lecz po prostu dezorganizacja ruchu w mieście - mówi przemyślanin Wiesław Pawłowski. Inni interweniujący w tej sprawie kierowcy byli jeszcze bardziej dosadni. - Jak można było dopuścić do sparaliżowania ruchu w mieście i to w dniu, w którym wiele osób wracało do domu z weekendu i wakacji? W dodatku w tym samym czasie na i tak zwykle zatłoczonej starówce odbywały się imprezy z okazji dni patrona miasta. Ludziom odpowiedzialnym za organizację tego wyścigu najwyraźniej zabrakło wyobraźni - podkreślali zdenerwowani kierowcy. (Nowiny)

Nielegalny ogródek
* Niedawno pisaliśmy o rażących zaniedbaniach podczas remontu kamienicy przy placu Konstytucji 3 Maja, w której mieści się firma gastronomiczno-cukiernicza. Okazuje się, że nie był to jedyny przypadek łamania prawa przez właścicielkę firmy. Z informacji uzyskanych z Biura Prezydenta Miasta wynika, że sezonowy ogródek zainstalowany z początkiem lata na chodniku przed restauracją jest nielegalny. Ogródek ten został postawiony pomimo wyraźnej informacji Zarządu Dróg Miejskich o niewłaściwej lokalizacji i zbyt dużej powierzchni, co wpływało na bezpieczeństwo pieszych. W związku z tym ZDM 20 sierpnia podjął decyzję zobowiązującą właścicielkę do natychmiastowego demontażu całej konstrukcji i nałożył na nią karę w kwocie 3 tys. 533 zł. (Życie Podkarpackie)

* Akcję "Wakacyjna kropla krwi" czynnie poparli najważniejsi strażacy przemyscy. Wspólnie z kolegami krew oddali: przemyski komendant miejski Państwowej Straży Pożarnej mł. bryg. Andrzej Ryzner, dowódca Jednostki Ratowniczo - Gaśniczej st. kpt. Artur Domagalski i naczelnik wydziału operacyjno - szkoleniowego KM PSP st. kpt. Mariusz Cyran. Ten ostatni pierwszy raz krew oddał jeszcze na szkole pożarniczej. Drugi raz klika dni temu. Wszyscy panowie są członkami Klubu Honorowych Dawców Krwi PKC "Płomyk". W ramach akcji 24 przemyskich strażaków oddało 11 litrów krwi. (Nowiny)

* Wraz z pierwszym dniem nauki w Szkole Podstawowej nr 11 rusz akcja edukacji zdrowotnej, zainicjowana przez wojewódzki szpital. 1 września przy wejściu do szkoły ustawiono stolik z jabłkami. - Wracając po wakacjach każde dziecko i nauczyciel biorą do ręki polskie jabłko jako symbol zdrowia - mówi Janina Wach ze szpitala, pomysłodawczyni prozdrowego happeningu. Celem jest zwrócenie uwagi i zachęcenie do właściwego odżywiania, spożywania większej ilości owoców i warzyw, podnoszenia wiedzy o szkodliwych produktach. - Cieszymy się, że akcja pod hasłem "Jedz polskie jabłko 5x dziennie" - zaczyna się w naszej szkole - mówi Czesława Olbrych, dyrektor "jedenastki". Akcja z " z jabłkiem" jest jednorazowa. Organizatorzy maja nadzieję, że stanie się inspiracją dla nauczycieli i uczniów. Będzie impulsem do prowadzenia w szkole cyklu imprez promujących zdrowy styl życia. (Nowiny)

J A R O S Ł A W

Kierowca z "promilami"
* Nietrzeźwy (0,65 promila) kierowca autobusu MZK staranował inny autobus. Został dyscyplinarnie zwolniony z pracy. Do scen mogących posłużyć za kanwę filmu sensacyjnego, doszło w poniedziałkowe popołudnie na ulicy Nad Sanem. Kierowca autobusu linii nr 11 uderzył w tył stojącego na przystanku autobusu nr 12, którym jechało około 40 pasażerów. Kilku osobom udzielono pomocy ambulatoryjnej w szpitalu. Wczoraj 43-letni kierowca autobusu został dyscyplinarnie zwolniony z pracy. Czeka go postępowanie przed sądem. Będzie musiał również pokryć koszty naprawy obu autobusów, które wstępnie oszacowano na blisko 20 tysięcy złotych.
- Dotychczas nie mieliśmy z nim żadnych kłopotów - informuje Tadeusz Lewko, dyrektor jarosławskiego MZK. - Tego dnia spóźnił się do pracy. Kierowcę, który go zastępował podmienił na mieście i właśnie z tego względu nie został poddany przez dyspozytora badaniu na alkomacie. Ten czyni to zawsze, kiedy ma jakiekolwiek wątpliwości co do stanu trzeźwości kierowców rozpoczynających pracę. Gdy policjanci zabezpieczali miejsce kolizji, a jeden z nich dodatkowo kierował ruchem samochodów, od strony Szówska nadjechał samochód BMW. Kierowca nie zareagował na dany mu sygnał do zatrzymania się. Gwałtownie przyśpieszył, a przejeżdżając obok funkcjonariusza uderzył go prawym lusterkiem w rękę. Uciekając przed policją, na ul. Na Blichu kierowca BMW stracił nad nim panowanie i zjechał do rowu. Jadący z nim 32-letni pasażer (ponad 2 promile alkoholu), próbował powstrzymać interweniujących funkcjonariuszy. 28-letni kierowca wykorzystał moment zamieszania i uciekł.
- Znamy go - zapewnia kom. Robert Matusz. - Jego zatrzymanie to kwestia czasu. (Nowiny)

Zademonstrował swoją męskość
* Pewien 48-letni mieszkaniec Jarosławia musi codziennie meldować się na policji. Taki środek zapobiegawczy (dozór policyjny) zastosował wobec niego prokurator, po tym, co wyczyniał w pewnym sklepie. 20 sierpnia tuż przed dziewiątą do jednego z jarosławskich sklepów wszedł mężczyzna w średnim wieku. Pora była wczesna i w sklepie, oprócz ekspedientki, nie było nikogo. Mężczyzna pokręcił się chwilę wśród półek i zatrzymał przed stoiskiem z prasą. Widocznie nie interesował się wydarzeniami, bo przeleciał tylko wzrokiem po tytułach dzienników, natomiast zwrócił uwagę na magazyny o treściach erotycznych, nazywane kiedyś świerszczykami. Wybrał i kupił jeden z tytułów, a następnie zaczął go oglądać. Ekspedientka nie interesowała się specjalnie samotnym klientem, ale w pewnym momencie z wielkim zdziwieniem zauważyła, że mężczyzna rozpina spodnie i opuszcza je. Nim zdążyła wyrazić oburzenie, klient zsunął majtki i zademonstrował swoją męskość w całej okazałości. Nie wiadomo, czy chciał pokazać, że jest lepszy niż modele, którzy występują w zakupionym przez niego piśmie. Prawdopodobnie miał jednak inny pomysł, bo zaczął się niebezpiecznie zbliżać do wystraszonej dziewczyny. Ta na szczęście nie straciła zimnej krwi i umknęła na zaplecze, skąd zadzwoniła na policję. Tymczasem dziwnemu klientowi widocznie przeszło, bo ubrał majtki, naciągnął spodnie i wyszedł ze sklepu. Nie upłynęło kilka minut i na miejscu był już policyjny patrol. Funkcjonariusze, dysponując dokładnym rysopisem, zatrzymali podejrzanego kilkaset metrów dalej. Po przewiezieniu go na komendę okazało się, że w wydychanym powietrzu miał ponad trzy promile alkoholu. Po wytrzeźwieniu został przesłuchany i prokurator postawił mu zarzut z art. 197 par. 2 kodeksu karnego, gdzie takie przestępstwo zagrożone jest karą od 3 miesięcy do 5 lat pozbawienia wolności. (Życie Podkarpackie)

R E G I O N

Historycy inaczej, podręczniki inaczej
* II wojna światowa zaczęła się w Wieluniu, a nie na Westerplatte - ustalili historycy z Instytutu Pamięci Narodowej. Tymczasem w szkolnych podręcznikach nie znajdziemy o tym ani słowa. Marzena Król i Joanna Dencikowska zaczęły wczoraj naukę w II klasie gimnazjum. Nastolatki pytane, gdzie Niemcy po raz pierwszy zaatakowali Polskę, odpowiadają bez wahania: - Na Westerplatte. Rankiem 1 września. O Wieluniu gimnazjaliści nie słyszeli. I nic dziwnego, bo w podręcznikach do historii nie ma ani słowa o tym, że pierwsze bomby we wrześniu 1939 roku spadły nie na Westerplatte, ale na Wieluń w woj. łódzkim.- Atak na Wieluń zaczął się kilka minut wcześniej niż na Westerplatte - mówi Mariusz Krzysztofiński z rzeszowskiego oddziału Instytutu Pamięci Narodowej. Czy odkrycie IPN sprawi, że w podręcznikach do historii pojawią się zmiany?
- Ważniejsze od tego jest to, aby pamiętać zarówno o wydarzeniach na Wybrzeżu, jak i w Wieluniu - uważa Mariusz Krzysztofiński. (Nowiny)

Legalizacja antyradarów?!
* Za posiadanie w samochodzie antyradaru, kierowcy grozi mandat co najmniej 50 zł. Już niedługo może się to zmienić. Posłowie z sejmowej Komisji Infrastruktury proponują legalizację urządzeń, które ostrzegają przed policyjnym radarem. Ponieważ Komenda Główna Policji akceptuje ten pomysł, nowy przepis mógłby wejść w życie już 1 stycznia. Tysiące kierowców, którzy używają antyradarów, przestałoby łamać prawo.
- Jestem za - stwierdza Tomasz Wilk, kierowca i zarazem właściciel sklepu motoryzacyjnego Essa w Rzeszowiee, w którym można kupić antyradar. - Takie urządzenie się przydaje, kiedy policja staje w nieodpowiednim miejscu. Np. na obwodnicy Rzeszowa, gdzie każdy jedzie powyżej 50 km/godz. Od kiedy policja zaczęła posługiwać się fotoradarami, popyt na antyradary wyraźnie wzrósł. Legalizacja jednak nie oznacza, że policyjne urządzenia pomiarowe przestaną być skuteczne w walce z piratami drogowymi.
- Poradzimy sobie z namierzaniem amatorów zbyt szybkiej jazdy - zapewnia Zdzisław Sudoł, naczelnika Sekcji Ruchu Drogowego KMP w Rzeszowie. Jego zastępca Edward Kozicki tłumaczy: - Od kiedy mamy fotoradar, żadne urządzenie w samochodzie kierowcy nie ocali go przed mandatem. Od września na podstawie fotoradarowych zdjęć, ukaraliśmy około 13,5 tys. kierowców. Słyszałem o tych planach i nie sądzę, aby koledzy z Komisji mieli coś przeciw legalizacji antyradarów - mówi poseł Jan Tomaka. - Sam nigdy takiego urządzenia nie posiadałem, choć zdarzyło mi się płacić mandat za przekroczenie prędkości... (Nowiny)

Kronika kryminalna

Żółwie w nadkolach
* 144 żółwi stepowych owiniętych taśmą klejącą usiłował przewieźć bez wymaganego zezwolenia przez granicę 34-letni obywatel Ukrainy. Zwierzęta schowane były w nadkolach samochodu - poinformował Piotr Kluz z biura prasowego podkarpackiej policji. Nietypową kontrabandę wykryto w czwartek na polsko- ukraińskim przejściu granicznym w Medyce. "Zwierzęta schowane były w trzech specjalnych skrytkach w nadkolach osobowego auta - dwóch z tyłu i jednej z przodu. Żółwie były sklejone taśmą samoprzylepną po kilka sztuk, ale miały dostęp powietrza" - powiedział Kluz. Dodał, że zatrzymany Rusłan P. utrzymuje, iż żółwie były przewożone dla prywatnego odbiorcy w Polsce. Zdaniem policji miały jednak trafić na sprzedaż. Ukrainiec będzie odpowiadał za naruszenie ustawy o ochronie przyrody. Grozi mu za to do pięciu lat pozbawienia wolności. Zwierzęta po przebadaniu przez weterynarza zostaną przekazane do ogrodu zoologicznego. (PAP)

* 29 sierpnia w Żurawicy kierowca malucha, 26-letni Paweł D., nie zachował ostrożności i potrącił pieszego, który doznał skomplikowanego złamania ręki i urazu twarzy. Sprawca zbiegł z miejsca wypadku i został zatrzymany dopiero następnego dnia.

* 29 sierpnia ujawniono, że nieznany sprawca włamał się do baru rybnego przy ul. Mickiewicza w Przeworsku, skąd skradł około 300 zł. Następnego dnia okazało się, że ktoś włamał się do magla usytuowanego w piwnicy jednego z budynków. W tym przypadku włamywacz zadowolił się magnetofonem i płytami CD. Sprawców obu tych włamań szukają policjanci.

* Po miesiącu poszukiwań policjanci z sekcji kryminalnej KPP w Przeworsku zatrzymali Sławomira S. z Rzeszowa, który 27 lipca napadł mieszkańca Przeworska i obrabował go z butów i telefonu komórkowego.

* 27 sierpnia na drodze miedzy Prałkowcami, a Dybawką kierowca lanosa, omijając pieszego, potrącił go. Pieszy, 62-letni mieszkaniec Przemyśla, zmarł podczas próby reanimacji. Przyczyny tej tragedii wyjaśniają policjanci z KMP w Przemyślu.

Reklama