Archiwum aktualności

Archiwalne wydanie tygodniowe: 01.08-07.08.2004 r.

Przemyśl

Jeszcze w tym roku ruszy budowa stoku!
* Jeszcze w tym roku mają ruszyć prace przy budowie stoku narciarskiego w Przemyślu. Jeśli plany się powiodą na wzgórzu "Zniesienie" powstaną cztery trasy narciarskie, wyciąg krzesełkowy, tor saneczkowy, a nawet ścieżki rowerowe i place zabaw dla dzieci. Kompleks powstanie na terenie 70 hektarów. - Zgodnie z projektem na wzgórzu powstaną cztery trasy narciarskie, w sumie o długości 2,5 kilometra. Narciarze będą mieli do dyspozycji także wyciąg krzesełkowy. Zbudowane zostaną także tor saneczkowy oraz trasy rowerowe - turystyczna o długości ok. 1,5 kilometra i wyczynowa - dla miłośników bardziej ekstremalnych przeżyć - mówi Maria Kuźmińska, naczelnik wydziału inwestycji przemyskiego urzędu miasta. Całość uzupełnią rynna snowboardowa, ściana do wspinaczki, place zabaw dla dzieci, taras widokowy w górnej części kompleksu, piesze trasy turystyczne oraz zaplecze gastronomiczne i sporych rozmiarów parking dla samochodów. Stok ma być oświetlany i sztucznie naśnieżany. - W sierpniu będą załatwiane formalności związane z pozwoleniami na budowę. Pierwsze prace natomiast rozpoczną się już pod koniec roku - mówi Kuźmińska. Budowa kompleksu będzie podzielona na dwa etapy. - Pierwszy, który rozpocznie się w tym roku obejmie powstanie dwóch tras narciarskich i kolejkę krzesełkową. Ten etap powinien zakończyć się zimą 2005 roku. Zakończenie całej inwestycji zaplanowane jest natomiast na zimę 2007 roku - dodaje Maria Kuźmińska. Całość ma kosztować około 15 milionów złotych. W budżecie Przemyśla na ten i przyszły rok na tę inwestycję zarezerwowano 6 milionów złotych. Władze miasta liczą, że brakującą część pieniędzy uda się zdobyć ze środków unijnych.

Papierosy, maści, okulary i... dziewuszka
* Na bazarze, gdzie handlują przybysze zza wschodniej granicy, po cenach promocyjnych można nabyć nie tylko ubrania, części do maszyn, sprzęt gospodarstwa domowego, ale także maści "uzdrawiające", okulary leczące wady wzroku, alkohol, benzynę, papierosy i... panienki na godzinę. Już przy wejściu na tzw. ruski bazar stoi rząd kobiet i mężczyzn oferujących wódkę, spirytus i papierosy. Ceny o wiele niższe niż w sklepie. Już od 10 zł można kupić 0,75 litra wódki. Papierosy od 2,50 zł. Na ladach z drewna legalny towar. Pod ladami torby, z których wyciągane są przeróżne towary - okulary korygujące wady wzroku od minus 15 do plus 15 dioptrii, maści rozgrzewające (małe pudełeczko kosztuje 1 zł), maści leczące wypryski na skórze, a nawet niedźwiedzie sadło (40 zł za słoik). Są także produkty spożywcze: koncentraty pomidorowe, zupy w proszku, wędliny made in Ukraina, ciasteczka, cukierki, wody mineralne ponoć z leczniczych źródeł. - Wszystko zdrowiutkie i dobre, u nas nie ma oszustwa - mówi Ukrainka. - Mięsko świeże, dzisiaj przywiezione. Nu, smotri, jaki zapach! Chocziesz? W gęstwinie straganów z dywanami, firanami, różnego rodzaju precjozami i ubraniami kręci się niepozorny facet w czapeczce z daszkiem. Gdy fotoreporter chodzi chwilę po bazarze, facet podchodzi do niego i pyta: - Dziewuszkę w busie chocziesz? Tylko sto złotych za godzinę, krasawica! Fotoreporter kręci głową. Po pewnym czasie widzimy, że jednak znalazł się jakiś chętny, którego "naganiacz" wyprowadził poza obręb bazaru. Za bazarem natomiast można kupić paliwo. Dużo taniej niż na stacji benzynowej, po 3 zł za litr.

Nadchodzi "Nasz Przemyśl"
* Powstaje nowe czasopismo. Zarejestrowany tytuł: Nasz Przemyśl. Planowany nakład: 1000 egzemplarzy. Pomysłodawca i przyszły redaktor naczelny: Krzysztof Fil. Pierwszy numer: wrzesień 2004. Rafał Sura, kierownik biura prezydenta: - Prawda. Gazeta będzie miesięcznikiem, ale to nie Urząd Miasta będzie wydawcą a Przemyska Agencja Rozwoju Regionalnego. Prezydent oczywiście popiera ten pomysł, jak każdą dobrą inicjatywę oddolną... Mimo iż wydawnictwo powstaje w niezależnej od prezydenta jednostce organizacyjnej, kierownik biura prezydenta zna (na etapie przygotowań zwykle trzymane w tajemnicy) szczegóły organizacyjne: - Gazeta będzie na początku robiona społecznie, tzn. osoby piszące nie będą otrzymywały honorariów. Pierwsze numery sfinansuje PARR, potem - dzięki odpłatności i ogłoszeniom - pismo ma zacząć na siebie zarabiać. Być może zarobi również na dziennikarzy. Za wcześnie jeszcze mówić o szczegółach, bo sprawa jest na etapie uzgodnień. Pytany, czy Nasz Przemyśl będą redagować urzędnicy, Rafał Sura zaprzecza, jednak już prezes PARR Wojciech Mandzyn potwierdza: - Zespół redakcyjny zbudujemy z pracowników PAAR, dziennikarzy i urzędników. Pismo poruszać będzie problematykę regionalną i samorządową. Wszystko to jednak są sprawy niedogadane, na razie mamy wstępnie zaakceptowaną koncepcję pomysłodawcy, tj. redaktora Krzysztofa Fila. Prace nad biznesplanem dopiero trwają, trudno mi więc dziś powiedzieć, ile to będzie kosztowało.

* W niedalekiej przyszłości w Parku Miejskim w Przemyślu może powstać pierwsze w Polsce europejskie centrum informacji o energii słonecznej "Solarinfocentrum". Zamontowane tam kolektory i panele słoneczne zapewnią energię potrzebną do zasilania kilku obiektów. Partnerska współpraca Przemyśla i niemieckiego Paderborn może już wkrótce zaowocować stworzeniem w przemyskim Parku Miejskim nowoczesnego i samowystarczalnego w energię centrum informacji o odnawialnych źródłach energii. Powstałoby ono na bazie niezagospodarowanego budynku, tzw. "domku ogrodnika" i zdewastowanych obiektów parkowej oranżerii, palmiarni i szklarni. Przygotowano już koncepcję architektoniczną całego kompleksu.
- Udało nam się przekonać partnerów z Paderborn do złożenia wspólnego wniosku w niemieckim funduszu DBU finansującym tego typu projekty - mówi Ryszard Kosterkiewicz, specjalista ds. parku i zieleni Miejskiego Ośrodka Kultury w Przemyślu. - Uzyskał on już wstępne poparcie i są bardzo duże szanse na to, że otrzymamy pieniądze. Jeżeli tak się stanie, to w ciągu 2 lat w odrestaurowanych zabytkowych budynkach powstanie nie tylko siedziba centrum, ale także sale ekspozycyjne i konferencyjne. Dawną świetność odzyskają: oranżeria, palmiarnia i parkowa szklarnia. Po zamontowaniu na przeszklonych dachach kolektorów i paneli cały kompleks będzie ogrzewany i zasilany energią słoneczną. Z funduszu DBU Przemyśl może otrzymać nawet 100 tysięcy euro. O 300 tys. zł na realizację projektu wystąpiono także do Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska. Prezydent Przemyśla zadeklarował dołożenie brakujących 200 tys. zł z budżetu miasta. Współpracą z Przemyślem jest już zainteresowana m.in. niemiecka firma "Biohaus" produkująca systemy do przetwarzania energii słonecznej na elektryczną.

Krokodyl do Guinessa
* Za trzy tygodnie na przemyskim Rynku może stanąć... 1400-kilogramowy krokodyl! Z niecodzienną propozycją przyszli do redakcji Izabela i Marek Adamowiczowie: chcą upiec największe ciastko świata i trafić dzięki temu do księgi Guinessa. Są małżeństwem na dorobku, dopiero rozkręcają rodzinny cukierniczy interes, więc przyznają, że ciastko gigant będzie dla nich dobrą promocją. Problem w tym, że bez pospolitego ruszenia przemyślan pomysł Adamowiczów nie ma szans realizacji: nie stać ich na zainwestowanie w niezbędne produkty do wypieku ciastka, nie mają odpowiedniego pieca itp.: - Ale, jeśli uda się mi znaleźć sponsorów, gotów jestem podjąć się takiego zadania, a po pobiciu rekordu pokroić ciastko na kawałki, sprzedać na przemyskim Rynku, przeznaczając zebrane pieniądze na dowolny cel charytatywny - tłumaczy cukiernik. Adamowicz ma już pewne doświadczenie z nietypowymi wypiekami: od lat rzeźbi z ciasta zamki, pałace, samochody, żaglowce, misie... Oryginalne placki Adamowicza zwykle uświetniają wesela i inne uroczystości. Niektóre są bardzo pokaźnych rozmiarów. Dotychczasowy rekord to 3,5-metrowej długości krokodyl. Przemyskie największe ciastko świata byłoby właśnie krokodylem. Planowana waga słodkiego gada to, bagatela, 1400 kilogramów! Tyle trzeba, żeby pobić rekord Guinnesa w kategorii ciężaru.

* Przy drodze między os. Focha a os. Rogozińskiego stoi stary dom, który coraz bardziej popada w ruinę. Problem w tym, że koło domu jest często uczęszczana droga. Mieszkańcy osiedli obawiają się, że komuś może stać się krzywda. - Ta ruina stoi tutaj od lat, ale ostatnio zaczęła się sypać - mówią mieszkańcy os. Rogozińskiego. - Zresztą widać, jak to wygląda. Wystarczy silniejszy podmuch wiatru i leci kurz oraz kamienie. Strach tędy przejść np. w kierunku sklepu, centrum miasta, do sąsiada, czy na plac zabaw po dziecko. Inna z mieszkanek pobliskiego os. Focha dodaje, że z kolei jej dziecko gra w piłkę na pobliskim boisku i także często, mimo zakazu przechodzi koło walącej się kamienicy. - Niech ktoś w końcu coś zrobi z tą ruiną! My nie mamy pomysłu do kogo się zwrócić, bo nie wiadomo do kogo ten dom należy! Interweniujące czytelniczki twierdzą, że w sąsiedztwie budynku są nie tylko dwa osiedla, ale także szkoła i dwa boiska, gdzie zawsze jest pełno dzieci. - Przecież one chodzą koło tego domu, mimo zakazów, wchodzą na ruiny, a tutaj nic się nie dzieje takiego, by można było się spodziewać, że ktoś ten bałagan sprzątnie. Nie udało nam się skontaktować z Powiatowym Inspektorem Nadzoru Budowlanego w Przemyślu, by dowiedzieć się, kto jest odpowiedzialny za rozbiórkę domu i jakie kroki podejmą by zapewnić bezpieczeństwo mieszkańcom dwóch osiedli. Do tematu powrócimy.

* Uroczystości na Cmentarzu Wojskowym były kulminacyjnym momentem przemyskich obchodów 60. rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego. Rocznicowe imprezy rozpoczęły się w sobotę 31 lipca. W holu urzędu miejskiego została otwarta wystawa poświęcona powstańcom, także tym, którzy pochodzili z naszego regionu. Potem, w sali narad odbyła się sesja popularnonaukowa poświęcona powstaniu. Dzień później, 1 sierpnia, w kościele oo. Karmelitów Bosych została odprawiona msza św. w intencji bohaterów Powstania Warszawskiego. Po mszy uroczystości przeniosły się na Cmentarz Wojskowy. - Jeśli chcemy, by nas szanowano w świecie, to musimy szanować bohaterów - powiedział poseł Marek Kuchciński. Z kolei starosta przemyski Stanisław Bajda stwierdził, że dziś patriota to ten, który przedkłada dobro wspólne nad dobro własne. - Jeśli tak będziemy postępować, to będzie to największy hołd złożony tym, którzy oddali życie za ojczyznę, której na imię Polska - dodał starosta. Obchody 60. rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego zakończyły się apelem poległych, salwą honorową i złożeniem wieńców przy kwaterze żołnierzy AK oraz na Grobie Nieznanego Żołnierza.

Nocna ewakuacja
* Mieszkańcy zamarli z przerażenia: ściany ich mieszkań zaczęły pękać, wszystko drżało. Nie zdążyli się spakować, gdy na polecenie strażaków musieli opuścić zagrożoną kamienicę. We wtorkowy wieczór opuściło ją 16 osób z 4 mieszkań na II piętrze. Ponad 100-letni budynek przy placu Konstytucji w Przemyślu otacza biało-czerwona taśma. Chodnik i ulica zostały wyłączone z ruchu. Policjanci i strażnicy miejscy pilnują wydzielonej strefy. Nie pozwalają się zbliżać. - Uciekaliśmy nocą. Przeżyliśmy prawdziwy horror - mówi Anna Żołyniak, jedna z ewakuowanych lokatorek. - Przez chwilę myślałam, że wszystko runie i nie zdążymy wyjść. Sygnał o zagrożeniu błyskawicznie otrzymali strażacy. Stwierdzili, że liczne pęknięcia na ścianie nośnej budynku zagrażają bezpieczeństwu mieszkańców. Ewakuowali również pracowników i klientów sklepu na parterze. Lokatorów zakwaterowano w hotelu Miejskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji "Hala". Władze miasta płacą za noclegi. W zagrożonym budynku odcięto dopływ gazu, prądu i wody. Przyczyny pęknięcia ściany wyjaśnia specjalna komisja. W kamienicy od dłuższego czasu prowadzono remont I piętra. Właścicielka wiedziała, że mieszkania na najwyższej kondygnacji są w fatalnym stanie. Posiadała wydany przez powiatowego inspektora Nadzoru Budowlanego nakaz ich opuszczenia.
- W lipcu właścicielka wystąpiła do nas o mieszkania zastępcze dla lokatorów - wyjaśnia Ryszard Lewandowski, zastępca prezydenta Przemyśla. - Niestety, nie mamy takich. W mieście oczekuje na nie prawie 700 osób. Mieszkańcy najbliższe tygodnie spędzą w hotelu, ewentualnie w bursie szkolnej II LO.
- Mam chorą córkę - rozpacza jedna z kobiet. - Nie wiem, jak zniesie tułaczkę. Powodów do zmartwień jest znacznie więcej. - Matka nie wytrzymała nerwowej atmosfery i trafiła do szpitala - mówi inna, teraz bezdomna przemyślanka.

J A R O S Ł A W

Urzędnicy machają kartami
* Stolik z listą obecności w jarosławskim starostwie powiatowym to już przeżytek. Teraz każdy pracownik do pracy idzie z kartą magnetyczną, a jego godziny przyjścia i wyjścia z urzędu czytnik odnotowuje w komputerze. Starosta jarosławski Tomasz Oronowicz tłumaczy, że jest to system duński: - Mnie nie interesuje, o której pracownik przychodzi do pracy. Urząd jest czynny od siódmej do szesnastej, urzędnicy muszą być od ósmej do piętnastej, w czasie gdy przyjmują strony. Ale czy pracownik przyjdzie o siódmej, czy za dziesięć ósma, to jest jego sprawa. On ma godzinę na przyjście do pracy, a swoje osiem godzin i tak musi odpracować - tłumaczy. System ten obowiązuje w jarosławskim starostwie od 1 sierpnia. Każdy pracownik posiada kartę magnetyczną, będącą zarazem jego identyfikatorem. Na niej umieszczone są dane osobowe: imię, nazwisko, stanowisko, będzie także zdjęcie. W interesie pracownika jest dojść jak najszybciej do czytnika zamontowanego na pierwszym piętrze. Za pomocą karty zapisze on swoje przyjście do pracy na dysku komputera. W komputerze wszystko wyjdzie czarno na białym: kto jest sumienny, a kto urywa się z pracy. - Chcemy mieć pod kontrolą czas pracy pracowników, ale także chcemy stworzyć im pewien komfort. Pracownicy nie będą musieli się stresować i tłumaczyć, że spóźnił się autobus czy stali w korku. Po prostu będą musieli przepracować osiem godzin. Sprawdza się to w innych zakładach pracy, mam nadzieję, że u nas też się przyjmie - podkreśla starosta.

P R Z E W O R S K

* W sobotę zostanie oficjalnie otwarty jeden z najnowocześniejszych magazynów w regionie. Będzie tu centrum dystrybucyjne firmy Damianex.
- Zdecydowaliśmy się na Przeworsk z kilku powodów. Główny jest ten, że miasto znajduje się w centrum obszaru, na którym handlujemy. Poza tym, już wcześniej tu działaliśmy - mówi Tomasz Czajkowski, wiceprezes zarządu Damianex, który wchodzi w skład firmy dystrybucyjnej Central European Distribution Corporation. Magazyn ma 4 tys. metrów kwadratowych powierzchni. Kolejne 2 tys. metrów kw. zajmują pomieszczenia biurowe i socjalne. Największym atutem jest system doków załadowczych i rozładowczych. Polega on na tym, że ciężarówki, w tym potężne tiry, podjeżdżają wygodnie do "rękawów", gdzie załadunek towarów, prosto z hali magazynowej, usprawniają mechaniczne windy. Budowa kompleksu trwała tylko 6 miesięcy.
- Budynek spełnia ostre wymagania Unii Europejskiej. Producenci i dostawcy towarów mają gwarancję, że u nas produkty będą przechowywane w odpowiednich warunkach - podkreśla Wojciech Dryjański, dyrektor przemyskiego oddziału Damianexu. Firma Damianex powstała w 1990 r. Początkowo zajmowała się handlem artykułami spożywczymi. Później wyspecjalizowała się w sprzedaży alkoholi i napojów. Swym zasięgiem obejmuje południową i południowo-wschodnią Polskę. Zaopatruje głównie małe i średnie, rodzime firmy. Pracuje w niej 380 osób. Od 2002 r. należy do Central European Distribution Corporation, korporacji kilkunastu firm handlujących napojami alkoholowymi.

R E G I O N

* Z zagranicznych kuracji korzystali lekarze i znajomi urzędników ministerstwa zdrowia. Wszystko na koszt podatników - ustaliła Najwyższa Izba Kontroli. Lekarze są zszokowani, pacjenci oburzeni. To straszne - mówi Michał Białogłowski, który od dwóch tygodni przebywa na oddziale ortopedii Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego w Rzeszowie. Ucierpiał w wypadku samochodowym. - Ludzie czekają po kilka lat na zabieg, a ktoś lekką ręką wydaje decyzje o refundowaniu wyjazdów zagranicznych osobom, które ich nie potrzebują.
- Ja czekałem na wymianę stawu biodrowego trzy lata - żali się Ryszard Pityński. - Przed chwilą dowiedziałem się, że zamykają ten oddział. Na jego funkcjonowanie brakuje pieniędzy, a ktoś wydaje krocie dla swoich... Zdaniem NIK, wysocy urzędnicy ministerstwa zdrowia niezgodnie z prawem wydawali skierowania. Podejmowali decyzje sami, nie licząc się z opinią konsultantów krajowych. Wysyłali na leczenie znajomych, lekarzy i rodziny. Chodzi o poważne kwoty, bo nawet 100 tys. dolarów za jednego pacjenta. Wszystko na koszt podatników. Lekarze nie mogą w to uwierzyć. - Nie wolno wysyłać pacjentów na kurację tylko dlatego, że chce tego urzędnik - uważa Andrzej Kwolek, ordynator oddziału rehabilitacji Szpitala Wojewódzkiego nr 2. Podobnego zdania jest Aleksander Dubiel, ordynator ortopedii WSS. - W takich przypadkach trzeba uwzględniać kryteria medyczne - mówi. W ostatnich 5 latach tylko dwóch pacjentów z Podkarpacia dostało skierowanie na kurację zagranicą. Wielu pacjentom odmówiono.

Paszport jednak się przyda
* Po 1 maja mieliśmy przekraczać granice krajów unijnych z paszportem albo z dowodem osobistym. Szybko okazało się, że nie jest to takie proste. Kilku naszych Czytelników, którzy usiłowali wyjechać z Polski tylko na dowód osobisty, zostało zawróconych z granicy. Dlaczego tak się stało? Przy przekraczaniu granic Unii Europejskiej mamy obowiązek posiadania dokumentu stwierdzającego nasze obywatelstwo i tożsamość. Może to być paszport albo dowód osobisty (nowego lub starego typu). W przypadku starszych, książeczkowych dowodów osobistych musimy się upewnić, czy dokument pozwala na stwierdzenie tożsamości. Straż Graniczna zawróci nas, gdy rozpada się albo jest sprany lub nieczytelny. Kłopoty będą mieć także ci, którzy nie są już podobni do siebie na zdjęciu. Posiadacze zniszczonych egzemplarzy powinni z odpowiednim wyprzedzeniem przed planowanym wyjazdem złożyć wnioski o wymianę dokumentu na nowy. Nawet jeśli uda nam się szczęśliwie przekroczyć granicę z dowodem osobistym, to możemy mieć problem z zameldowaniem się za granicą. W wielu krajach unijnych przy meldunku wciąż wymagany jest paszport. Praktyczniej więc wybierać się za granicę z paszportem.

* Kandydat na posła powinien udowodnić, że jest zdrowy psychicznie - proponują politycy PiS. Część parlamentarzystów z innych partii jest oburzona. Pomysł popierają... psychiatrzy. PiS wpisuje się w nagonkę na polski Sejm, prezydenta i premiera. Za to Parlament Europejski jest cudowny - mówi poseł Zygmunt Wrzodak z LPR. - To obrzydliwie upokarzające. Niech PiS pierwszy złoży takie oświadczenia i ujawni, który z polityków tej partii był alkoholikiem i brał narkotyki. Odpowiedzialność za kandydatów na posłów biorą liderzy partii. Polityka LPR oburzyła propozycja PiS, żeby kandydaci na posłów składali oświadczenia, że są zdrowi psychicznie. - Nie traktuję tego pomysłu jako naruszenia prywatności - mówi Marek Jurek, poseł PiS. Niektórzy politycy przyznają, że przy dzisiejszym wizerunku Sejmu, informacja o zdrowiu psychicznym byłaby cenna. - Zwłaszcza po tym jak w Sejmie padały informacje o talibach w Klewkach, a jeden z posłów, któremu chciano odebrać immunitet oświadczył, że był niepoczytalny - mówi poseł Krystyna Skowrońska z PO.
- Czasem mam wrażenie, że ktoś trafił do Sejmu z przypadku, ale pomysł PiS jest uwłaczający. To obniżenie autorytetu władzy - protestuje Wojciech Domaradzki z SLD.
- Takie pytania są śmieszne - mówi Tadeusz Urban z Samoobrony. - Kandydat na posła nie jest człowiekiem wziętym z sufitu. Jeśli partia kogoś wystawia, to oznacza, że taki człowiek jest sprawdzony.

Podatek od tacy?
* Trzeba ograniczyć przywileje finansowe Kościoła katolickiego i być może opodatkować datki z niedzielnej tacy - uważa część polityków Socjaldemokracji Polskiej. Kiedy sprawę opisali dziennikarze, politycy partii stwierdzili, że to absolutna nieprawda i manipulacja. W czwartek w "Życiu Warszawy" politycy SdPL przekonywali, że budżet państwa traci duże pieniądze na fikcyjnych darowiznach na Kościół. Dlatego trzeba zlikwidować Fundusz Kościelny, z którego płacone są składki księży na ZUS i wprowadzić podatek od działalności gospodarczej instytucji kościelnych, takich jak wydawnictwa i sklepy. Poseł Jolanta Banach, przewodnicząca klubu SdPl., nie wykluczyła nawet opodatkowania niedzielnej tacy. Takie zapowiedzi wywołały popłoch wśród części polityków SdPL. - Na posiedzeniu klubu była dyskusja, ale nie było takich propozycji. Mówiliśmy tylko, że trzeba ograniczyć takie przywileje, jak np. sprowadzanie na parafie samochodów bez cła - mówi Stanisław Janas, poseł SdPL z Mielca. Jednocześnie polityk SdPL przyznał, że pomysły kolegów mogą skomplikować sytuację partii na Podkarpaciu. - W naszym regionie ludzie cenią i szanują wartości chrześcijańskie. Po konsultacjach w klubie Janas sam oddzwonił do naszej redakcji. - To, co piszą gazety, to absolutna nieprawda. Pani Banach twierdzi, że nie udzielała takich wypowiedzi. Opodatkowanie tacy nie wchodzi w grę. Chodzi nam wyłącznie o nadużycia przy darowiznach dla Kościoła. Jednak lewica przygotowuje już projekt ustawy, który ma być gotowy w tym roku.

* Grupy mobilne funkcjonariuszy celnych z Przemyśla i Krosna odnoszą coraz większe sukcesy w przechwytywaniu przemycanych papierosów. W ciągu dwóch dni ( 2 i 3 sierpnia) zarekwirowały blisko 29, 5 tysiąca paczek. 2 sierpnia grupa mobilna przemyskiej Izby Celnej udaremniła 45 - letniemu Stiepanowi K, mieszkańcowi Lwowa przemyt aż 18.520 paczek papierosów. Ukrainiec usiłował przemycić kontrabandę przez przejście drogowe w Korczowej. Jego samochód był dosłownie nafaszerowany papierosami. Ukrył przemycany towar m.in. w kołach zapasowych, w ściankach bocznych części ładunkowej pod siedzeniami, w schowku na desce rozdzielczej, a nawet w komorze silnika. Część schował w podwójnej podłodze, a część w zawiniątku z koca na siedzeniu pasażera. Służby celne zatrzymały nie tylko przemycane papierosy, ale i samochód Ukraińca. Gdyby papierosy zostały przemycone do Polski, Skarb Państwa straciłby prawie 150 tys. Dzień później przemyska grupa mobilna odkryła podczas rewizji skrytek w samochodzie VW Passat prawie 2,5 tysiąca paczek nielegalnych papierosów bez polskiej akcyzy. Kierujący passatem młody mieszkaniec Przemyśla ukrył kontrabandę w ściankach bocznych auta, w podłodze, bagażniku oraz w głośnikach. W tym samym dniu grupa mobilna z Krosna wraz z funkcjonariuszami rzeszowskiej KPP przeprowadziła owocną kontrolę na drodze krajowej K9 na trasie Rzeszów - Krosno. W zatrzymanym przez grupę busie było ponad 4,5 tysiąca paczek nikotynowej kontrabandy. Ukryto je w specjalnych styropianowych formach służących do ocieplania budynków. Podróżujący pożyczonym busem, dwaj mężczyźni z okolic Przemyśla, utrzymywali, że papierosów nie przemycili, lecz zakupili w okolicach miasta. Twierdzili też, że umieścili paczki w styropianowych formach, ponieważ właśnie jechali do pracy przy ocieplaniu budynku. Obu mężczyznom postawiono zarzut paserstwa celnego.

Kronika kryminalna

Pachnidła z kontrabandy
* Prawie 10 tysięcy sztuk wód toaletowych, perfum i dezodorantów, oznaczonych zastrzeżonymi znakami towarowymi znanych światowych firm kosmetycznych zatrzymali funkcjonariusze celni na przejściu drogowym w Korczowej. Łączna wartość przemytu szacowana jest na 99165,23 EURO - poinformowała Krystyna Mielnicka, rzecznik prasowy Izby Celnej w Przemyślu. Transport był kierowany w tranzycie z Uzbekistanu przez przejście graniczne w Korczowej - do Przemyśla na skład celny. Samochód ciężarowym ,którym przewożono towar należy do ukraińskiej firmy przewozowej z Kijowa .W związku z podejrzeniem, że partia towaru może naruszać prawa właścicieli wynikające z rejestracji znaków towarowych, Urząd Celny w Przemyślu zwrócił się do kancelarii prawniczych, reprezentujących interesy wymienionych firm kosmetycznych, z prośbą o pomoc w identyfikacji towaru oraz wyrażenie stanowiska w kwestii jego autentyczności i ewentualnego wdrożenia procedury zatrzymania towaru na granicy, zgodnie z przepisami Rozporządzenia Rady (WE). Postępowanie weryfikacyjne jest w toku; organ celny oczekując na stanowisko przedstawiciela właściciela praw zawiesił wszelkie czynności kontrolne w stosunku do podejrzanej przesyłki, korzystając z prawa do inspekcji, przysługującego posiadaczowi prawa zgodnie z Rozporządzenia Rady WE.

* Nieznany sprawca okradł jedno z mieszkań na ul. Grunwaldzkiej w Przemyślu. Przypuszczalnie do wnętrza dostał się otwierając drzwi dopasowanym kluczem i ukradł laptop wartości 5 tys. zł, po czym ślad po nim zaginął.

* Na ul. 3 Maja w Przemyślu dwóch kolegów wyłamało okno w jednym z budynków mieszkalnych i wtargnęło do wnętrza. Tutaj pobili będącego w domu 78-letniego Władysława S. i zabrali mu 700 zł. Policjanci z Przemyśla zatrzymali 53-letniego Tadeusza S., który został osadzony w policyjnej izbie zatrzymań do dyspozycji prokuratora. Funkcjonariusze policji są na tropie drugiego sprawcy rozboju.

* Policjanci z Jarosławia poszukują złodzieja, który ukradł telefon komórkowy ze sklepu przy ulicy Grodzkiej. Wartość aparatu oszacowano na 700 zł.

* Ponad 18 tys. paczek papierosów, wartych ponad 14 tys. zł. usiłował przemycić na przejściu granicznym w Medyce 45-letni Ukrainiec. Jego fiat ducato został poddany drobiazgowej kontroli. Okazało się, że papierosy ukryto w kołach zapasowych, podwójnej podłodze, ścianach bocznych, pod siedzeniami, w schowku na desce rozdzielczej i w komorze silnika. celnicy zajęli auto. Gdyby towar trafił na rynek, skarb państwa straciłby ponad 148 tys. zł.

Reklama