Archiwum aktualności

Archiwalne wydanie tygodniowe: 17.04-23.04.2004 r.

Przemyśl

Wybrano Liderów przedsiębiorczości
* O tytuł Przemyskiego Lidera Przedsiębiorczości walczyło czterdziestu przedsiębiorców z Przemyśla i powiatu przemyskiego. W sobotni wieczór, podczas uroczystej gali wyróżnionych zostało piętnastu z nich, a jedną z firm uhonorowano tym zaszczytnym tytułem. I Gala Przemyskiego Biznesu zakończyła się Balem Liderów, który odbył się w sobotni wieczór, 17 kwietnia, w przemyskim obiekcie Marko-Exim. Rozpoczęto... polonezem, który w strojach narodowych szesnastu państw Europy "odtańczyli" uczniowie przemyskiego "Słowaka" i "Odzieżówki". Nie zabrakło też pokazu tańców towarzyskich i dobrej muzyki. Najważniejszym jednak wydarzeniem uroczystości było przyznanie i wręczenie przez skład Kapituły Konkursowej wyróżnień i statuetek najlepszym z nominowanych. Wyróżniono piętnaście firm, a statuetki w pięciu kategoriach przyznano pięciu z nich. I tak: tytuł Lidera ekologii otrzymało Przedsiębiorstwo Wodociągów i Kanalizacji sp. z o.o.; Lidera handlu i usług - ZPH "Jutrzenka" Mieczysława Tomaszewska; Lidera produkcji i eksportu - Zakład Produkcyjny Sprzętu Oświetleniowego "Elektromechanika" Ludwik Lis; Lidera produktu regionalnego - Wytwórnia fajek Henryk Worobiec; Lidera biznesu - Przedsiębiorstwo Wielobranżowe "Erem" Ryszard Musz. Tylko tyle czasu na zrobienie "wystrzałowego biznesu" i namówienie dyrektorów banków do udzielenia kredytów na jego realizację mieli do dyspozycji przedstawiciele kolejnych pięciu firm nominowanych do walki o główne trofeum: miano Lidera Przemyskiej Przedsiębiorczości. Spośród pięciu firm najlepszą w ocenie dyrektorów okazała się Energetyka Wiatrowa "Galicja" sp. z o.o. Natomiast w wyniku głosowania tytuł Przemyskiego Lidera Przedsiębiorczości otrzymała Firma Produkcyjno-Handlowo-Usługowa "il Fiore" Elżbiety Teuchman. Jej przedstawiciele zyskali prawo posługiwania się tytułem oraz logo "Przemyski Lider Przedsiębiorczości" przez dwa lata od dnia nadania tytułu. Dodatkową nagrodą będzie reklama na oficjalnej stronie internetowej miasta.

Brać się za porządki!
* Mieszkańcy nie są zadowoleni z czystości ulic i chodników. Dotyczy to zwłaszcza dzielnic odległych od centrum. Sporo tamtejszych skwerów od lat nie było pielęgnowanych.
- Kupiliśmy lody w sklepie. Postanowiliśmy się przejść. Po zjedzeniu lodów nie mieliśmy gdzie wyrzucić papierków. Po 15 minutach spaceru, opakowania wylądowały przy najbliższym drzewem - opowiada przemyślanka. Dodaje, że było jej wstyd, bo oprowadzała po naszym mieście zagranicznych turystów. Władze miejskie twierdzą, że kosze są poustawiane gęsto. W Rynku kilkadziesiąt sztuk. Jednak wandale i złodzieje co jakiś czas uszczuplają ich liczbę.
- Gdy ostatnio liczyliśmy kosze, to na 500 brakowało 160. Jednak już wkrótce pojawi się 140 nowych - mówi Witold Wołczyk z Biura Prezydenta Przemyśla. Przemyślanie krytykują plastikowe, pomarańczowe pojemniki. Nieodporne nawet na niezbyt silne kopnięcie wandala. Często szybko się topią od zapalonych śmieci. Są niszczone, również przypadkowo, przez niedopałki papierosów.
- Kupiliśmy już metalowe kubły, o podobnym wyglądzie i takich samych rozmiarach - twierdzi Wołczyk. Nie wiadomo czy będą odporne na wandali. Okazuje się, że czasami nawet ciężkie betonowe kosze są bez szans. Niedawno ktoś się sporo natrudził, aby zniszczyć kilka ciężkich betonówek w pobliżu Kopca Tatarskiego.
- Przekleństwem są kierowcy, którzy parkują samochody na reprezentacyjnych ulicach. M.in. na Franciszkańskiej i Kazimierza Wielkiego. Nie dość, że nie można tamtędy przejść, to kurzą, a niekiedy nawet olej kapie z silnika prosto na chodnik. Takiego kierowcę nie spotyka za to żadna kara - informuje przemyślanin. Od niedawna służby odpowiedzialne za czystość pracują w nowym systemie. Pracownicy czyszczą z grubszych śmieci ulice i chodniki dwa razy dziennie, w godz. 6 do 8 rano i 14 do 16. Zmianie ma ulec również częstotliwość wywozu śmieci z osiedli. Często zdarza się, że te, po sobotnich sprzątaniach, wypełnione po brzegi, na wywóz czekają przez niedzielę, aż do poniedziałku. Miejskie służby chcą, aby już w niedzielę kontenery były puste. Niedawno miasto podpisało umowę z harcerzami. Raz w tygodniu, a w czasie wakacji dwa razy tygodniowo, młodzież będzie czyścić miejski odcinek doliny Sany. Wypoczywa tutaj sporo przemyślan, zwłaszcza latem.
- Wiemy, że zadbane, czyste miasto przyciągnie więcej turystów. Stąd nasze starania. W ostatnim czasie czystość w mieście poprawiła się - dodaje Wołczyk.

Wycena astraconego czasu
* Ponad 60 studentów Wyższej Szkoły Informatyki i Zarządzania w Przemyślu domaga się zwrotu pieniędzy za cały rok studiów i odszkodowania za "stracony czas". Okazuje się bowiem, że przez rok studiowali na kierunku, który nie istnieje. Studenci kierunku psychologia zarządzania w WSIiZ w Przemyślu grożą złożeniem doniesienia do prokuratury o popełnieniu przestępstwa.
- Studiowaliśmy na kierunku, który nie miał prawa istnieć, bo komisja akredytacyjna nie pozwoliła uczelni na uruchomienie psychologii zarządzania - mówi jedna z rozżalonych studentek. - Mam nadzieję, że uda się to wszystko "odkręcić" i będę mogła skończyć studia na tej uczelni. Denerwuje mnie jednak fakt, że nas perfidnie oszukano. Straciliśmy nie tylko pieniądze, ale i czas i energię na zdobycie wiedzy, której nie będziemy mogli spożytkować, bo uczyliśmy się na kierunku, który prawnie nie istnieje.
- Ubolewamy nad tą sytuacją - mówi Andrzej Orzechowski odpowiedzialny w tej szkole za kontakty z mediami. - Na pewno błędem było utworzenie kierunku bez załatwienia formalności, ale były podstawy do tego, by przypuszczać, że będzie zgoda na prowadzenie kierunku psychologia zarządzania. Wnioski skierowane do Ministerstwa Edukacji Narodowej i Sportu były dobre, bo łatwo dostaliśmy pozwolenie na utworzenie uczelni i na prowadzenie kierunku informatycznego. Problem z psychologią zarządzania sprowadza się do nazwy kierunku i braku samodzielnych pracowników naukowych. Władze uczelni na rozwiązanie tej przykrej sytuacji podają kilka recept. Jedną z nich jest utworzenie kierunku psychologia stosowana, który trwałby 5 lat. Studenci psychologii zarządzania musieliby zapisać się ponownie na pierwszy rok, jednak mogliby mieć przepisanych część zaliczeń. Inne wyjście z sytuacji, to otworzenie filii innej uczelni w szkole i możliwość uzyskania przez studentów dyplomu tejże uczelni. Rozmowy w tej sprawie już trwają. Władze uczelni są świadome, że niektórzy ze studentów będą domagać się zwrotu pieniędzy. Twierdzą, że znajdą rozwiązania, które ich zadowolą. - Założyciel i pełnomocnik założyciela zrobią wszystko, by rozwiązać ten problem - zapewnia Andrzej Orzechowski.

Co by tu jeszcze spieprzyć?
* Nawet po kilka tysięcy złotych muszą dopłacić za ciepło mieszkańcy budynków zarządzanych przez Przedsiębiorstwo Gospodarki Mieszkaniowej. Jest to rachunek naliczany wstecz, do 2001 roku. Mieszkańcy zapowiadają, że nie mają zamiaru płacić za panujący w firmie bałagan.
- Od 2001 roku przedsiębiorstwo nie rozliczało z mieszkańcami faktycznego zużycia ciepła - mówi zastępca prezesa PGM, Krzysztof Majcher. - Stąd wzięły się niedopłaty. Były to ewidentne zaniedbania wcześniejszego zarządu - stwierdził.
- Jeżeli tak, to na jakiej podstawie otrzymywaliśmy absolutorium? - odpiera ataki były członek zarządu PGM Jan Duda. - Zawsze pod koniec roku robiliśmy rozliczenia i jeżeli były niedopłaty w jakimś budynku czy mieszkaniu, to były zaraz wyrównywane. Nowy zarząd wprowadził podwyżki, by pokryć wytworzone przez siebie ogromne koszty administracyjne. Teraz swoją nieudolność próbują zrzucić na poprzedni zarząd.
- Dowiedziałem się od lokatorów, że w marcu tego roku znacznie podniesiono stawkę za centralne ogrzewanie - mówi były prezes PGM Bogusław Próchnik. - Na podstawie nowej stawki rozliczono cały okres od 2001 roku do teraz, stąd kwoty, które muszą dopłacić lokatorzy. Jest to moim zdaniem brak rzetelności w rozliczaniu i brak znajomości przepisów prawa w tym zakresie. Udało nam się ustalić, że w pierwszym półroczu ubiegłego roku PGM przyniósł 155 tys. zł netto zysku. 1 lipca prezydent Przemyśla Robert Choma powołał na stanowisko prezesa Zbigniewa Duszyka. Drugie półrocze przedsiębiorstwo zamknęło stratą. W tym czasie w spółce miejskiej zatrudnienie znalazło około 20 nowych osób, m. in. radny Jerzy Golec, dwóch synów radnego Eugeniusza Strzałkowskiego oraz ludzie kiedyś bądź nadal związani z Prawem i Sprawiedliwością, współrządzącej miastem partii, z której obecny prezes PGM kandydował na prezydenta Przemyśla. - To musiało za sobą pociągać duże koszty, bo ci ludzie przecież nie zadowolą się byle czym - komentują mieszkańcy. - My za to nie zamierzamy płacić!

* Systematycznie ubywa mieszkańców Przemyśla. Od kilku lat rodzi się tu coraz mniej dzieci, a z miasta uciekają młodzi ludzie, którzy nie widzą w nim perspektyw. Daniel Mraka, 29-letni przemyślanin, absolwent studium menedżerskiego, władający biegle językiem angielskim, od kilku lat szuka w Przemyślu stałej pracy:
- Przez ten okres udało się mi trafić na jedną czasową ofertę zatrudnienia w hotelu. Znalezienie bez znajomości pracy w naszym mieście graniczy z cudem. Jednak nawet wtedy taki szczęśliwiec może liczyć na nie więcej niż 600 złotych pensji - opowiada przemyślanin. Wielu przemyskich pracodawców wykorzystuje olbrzymie bezrobocie i traktuje swoich pracowników jak tanią siłę roboczą, którą zawsze można zastąpić kimś innym.
- Aby utrzymać swoją rodzinę musiałem wyjechać do pracy w Wielkiej Brytanii. Dostałem tam dobrze płatną, legalną posadę w hotelu. Nie chciałem jednak tracić bliskiego kontaktu z rodziną, dlatego po dziewięciu miesiącach wróciłem - opowiada pan Daniel. Twierdzi, że po powrocie do miasta poczuł się zawiedziony, bo nic nie zmieniło się na korzyść. W najbliższym czasie chce wyjechać z Przemyśla, razem z żoną i córeczką. Tym razem na pewno na długo.
- To smutne, ale Przemyśl stanie się miastem emerytów i rencistów - dodaje. Ogromna większość wyjeżdżających z miasta młodych przemyślan porzuca je dlatego, że nie może tu znaleźć żadnej pracy. Poziom bezrobocia już dawno przekroczył w mieście 20 proc. Nawet zdobycie wyższego wykształcenia nie daje gwarancji znalezienia pracy. Z tego powodu wielu przemyślan nie wraca po studiach do rodzinnego miasta. Przytłaczająca większość wypowiadających się na ten temat młodych ludzi uważa, że władze miasta robią bardzo niewiele albo wręcz nic, aby zatrzymać ich w Przemyślu. Nie zgadzają się oni także z twierdzeniem, że bezrobocie jest problemem całego kraju, a nie tylko mieszkańców Przemyśla. Zdaniem wielu z nich, miasto zostało daleko w tyle nawet za sąsiednim i mniejszym Jarosławiem, gdzie nastąpił dynamiczny rozwój ośrodka akademickiego i ściągnięto inwestorów, którzy stworzyli kilkaset nowych miejsc pracy.

Rodzinny interes?
* O naszych Zakładach Płyt Pilśniowych można z czystym sumieniem powiedzieć, że są poniekąd firmą rodzinną - mówi z dumą zastępca dyrektora ds. ekonomiczno-handlowych Barbara Kołodziej.
- Wszyscy ludzie, którzy mieszkali na osiedlu opodal, pracowali w naszym zakładzie. Obecnie pracuje tu drugie pokolenie pionierów firmy. Przedsiębiorstwo przetrwało różne trudne okresy przemian gospodarczych i politycznych z dwóch powodów. Po pierwsze, w ciągu tych 45 lat zarządzane było tylko przez czterech dyrektorów (Michał Kryczko, Marian Domaradzki, Jan Ozimek i Dariusz Kabaciński). Wiadomo, że jeśli władze firmy zmieniają się często, to wraz z nastaniem nowych zarządców najczęściej zmieniają się koncepcje na sukces firmy. Takie działania zwykle powodują marnotrawienie pieniędzy. Po drugie, staraliśmy się racjonalnie gospodarzyć w zakładzie. Obawialiśmy się, żeby pochopnymi decyzjami nie zaszkodzić firmie. Jak ktoś kiedyś powiedział: Zakłady upadają nie z braku zysku tylko z braku pieniędzy - dodaje B. Kołodziej, która pracę w zakładach rozpoczęła w 1971 roku od stanowiska stażysty.

Artyści po stypendia!
* Osoby zajmujące się twórczością artystyczną, upowszechnianiem kultury oraz ochroną dóbr kultury na terenie Przemyśla mogą się ubiegać o doroczne stypendium twórcze prezydenta tego miasta. Dofinansowanie przeznaczone jest na realizację konkretnych działań w ciągu najbliższego roku. Wnioski o przyznanie stypendium, w zaklejonych kopertach z dopiskiem "Stypendium twórcze", można składać do 15 czerwca br., w kancelarii UM w Przemyślu, Rynek 1. Regulamin konkursu i dodatkowe informacje można uzyskać w Wydziale Kultury, Promocji i Współpracy UM w Przemyślu, Rynek 1, tel. 678-31-70.

* 11 tys. bezpłatnych porad udzielili przez 7 lat działalności wolontariusze z Centrum Informacji Społecznej - Biura Porad Obywatelskich. Instytucja należy do najstarszych tego typu w Polsce.
- Żadnych spraw nie odsuwamy, ani nie kierujemy naszych klientów do innych instytucji. Nawet, jeżeli ktoś, telefonicznie lub listownie, zgłasza się do nas z odległego miasta w Polsce, zawsze mu pomagamy - twierdzi Andrzej Berestecki, dyrektor biura. Od 1997 do końca 2003 r. prezesem CIS - BPO była Krystyna Domagalska. Od kilku miesięcy zastąpił ją Jerzy Lelek. Najczęstsze problemy, z jakimi ludzie przychodzą do BPO, dotyczą sporów z administracją i różnymi instytucjami. Drugą grupą są kłopoty osób niepełnosprawnych. Dużo jest również spraw związanych z ubezpieczeniami, m.in. ZUS-owskich, brakiem pracy, prawem własności, zdrowiem, mieszkaniami.
- Mieliśmy sporo sygnałów dotyczących nieuczciwych banków, które obiecywały szybkie i łatwe kredyty. Okazało się, że było inaczej. Nie dość, że ludzie nie dostawali pieniędzy, to jeszcze musieli słono płacić za coś, czego nie dostali - twierdzi K. Domagalska. Dużo jest próśb o pomoc od więźniów przemyskiego Zakładu Karnego. M.in. proszą o wyjaśnienia dotyczące bezpłatnych leków.
- Najczęściej przychodzą ludzie biedni, których nie stać na usługi prawników. Coraz więcej w naszym społeczeństwie jest osób zagubionych, które nie wiedzą jak sobie poradzić w dzisiejszych realiach - mówi J. Lelek. Przemyskie BPO było drugim, po warszawskim, zarejestrowanym w Polsce. Jest niezależne od samorządów i instytucji. Finansowane jest z m.in. z PFRON-u, Fundacji Batorego, Wojewódzkiego Urzędu Pracy i przez prywatnych sponsorów.
- Dziwi nas, że jesteśmy tak słabo dostrzegalni przez samorząd. Przecież pełnimy funkcję przydatną przede wszystkim mieszkańcom Przemyśla i najbliższych okolic - narzeka prezes. Wolontariusze podkreślają, że często odciążają od obowiązków urzędników. Gdyby nie BPO, osoby szukające pomocy chodziłyby do urzędów.
- Udzielamy informacji również anonimowo. Dane każdego klienta są zastrzeżone. Nikomu ich nie udostępniamy. Często ludzie, którym pomogliśmy, po szczęśliwym zakończeniu sprawy, przychodzą i dziękują. Zdarza się, że kierują się do nas z nowym problemem lub polecają nas swoim znajomym - opowiada Aneta Błońska, doradca BPO.

* "Obecnie problem uzależnień występuje krzyżowo, narkomania, lekomania i alkoholizm są z sobą powiązane zasadą sprzężenia zwrotnego - potęgują się nawzajem" - wyjaśnia w swojej pracy wolontariusz przemyskiego Punktu Konsultacyjnego dla Narkomanów i ich Rodzin Jan Pastuszek, autor Raportu o obecnym stanie zjawiska narkomanii w Przemyślu i okolicy. Raport powstał w październiku ub.r. i jest owocem dwuletnich badań w trzech przemyskich szkołach średnich, gimnazjum i w jednym z internatów. Zdaniem autora raportu, kwestionariusze zostały tak skonstruowane, by móc ustalić granicę błędu. Od początku lat 90. obserwuje się drastyczny wzrost konsumpcji narkotyków wraz z gwałtownie spadającą średnią wieku "konsumentów". Badania z 1998 r. dowodzą, że największą popularność ma marihuana. W ostatnich kilku latach dołączyły do niej także inne narkotyki: LSD, grzyby halucynogenne, wraca do łask heroina, szczególnie w postaci proszku do palenia zwanego "sugar brown" lub po prostu "brałnem" oraz amfetamina i jej pochodne np. extasy. Z opracowania J. Pastuszka wynika, że spada gwałtownie poziom wiedzy o szkodliwości narkotyków, młodzież bazuje głównie na swoich doświadczeniach oraz informacjach od dealerów. Nie mają zaufania do nauczycieli i rodziców. Ponad połowa osób z grupy ryzyka pochodzi z rodzin faktycznie lub formalnie rozbitych.

J A R O S Ł A W

* Osiemnaście odważnych studentek Państwowych Wyższej Szkoły Zawodowej stanęło w szranki o tytuł miss swojej uczelni. Do zaplanowanego na maj br. finału zakwalifikowało się dziesięć z nich.
- Pomysł zorganizowania wyborów zrodził się jeszcze w listopadzie ub. roku - mówi Maciej Wnęk, przewodniczący samorządu studenckiego PWSZ. - To wspólne przedsięwzięcie: nasze i redakcji miesięcznika "Kurier studencki". We wtorkowy wieczór klub ADM przy ulicy Pruchnickiej w Jarosławiu, który był miejscem imprezy, dosłownie pękał w szwach. Kiedy pierwsze studentki pojawiły się na wybiegu emocje sięgnęły zenitu. Dziewczyny prezentowały się w sukniach wieczorowych, ubraniach firmy Cotton Club oraz swojej własnej odzieży. Ich każdorazowe wyjście wzbudzało okrzyki zachwytu.
- "Osiemnastka" jest najlepsza! - przekonywał kolegę podekscytowany młodzieniec. - Ja stawiam na "szesnastkę" - odpowiadał mu tamten. W jury oceniającym walory pięknych pań zasiedli organizatorzy wyborów, sponsorzy, a także członkowie władz uczelni. Wśród tych ostatnich był rektor Antoni Jarosz. Zgodnie z ich wolą do finału zakwalifikowało się dziesięć studentek: Monika Brzyska, Joanna Pyrzak, Brygida Bury, Ewelina Oczakowska, Magdalena Pacholec, Elżbieta Zając, Magdalena Babiś, Daria Milczarek, Magdalena Soboń, Agnieszka Kulas i, Katarzyna Sorys. Miss oraz wicemiss PWSZ poznamy podczas majowych juwenaliów. Finalistki będą miały okazję wziąć udział w eliminacjach do ćwierćfinału Miss Polski 2004.

Dobro ogółu...
* Mieszkańcy ulicy Strzeleckiej zapowiadają zdecydowane protesty przeciwko planom budowy drogi objazdowej przez ich dzielnicę. Przekonują, że teraz ruch jest wystarczająco duży, czego efektem są pękające ściany domów. Przejazd przez miasto w godzinach porannego lub popołudniowego szczytu to istne utrapienie. Jadący z Przemyśla w kierunku Rzeszowa i odwrotnie, stoją w długich kolejkach. Lekarstwem na kłopoty ma być obwodnica. Jej plany od kilkunastu lat zalegają w biurkach, ale prawdopodobnie nie prędko doczekają się realizacji. Władze samorządowe poszukują alternatywnych rozwiązań, które przynajmniej częściowo złagodzą komunikacyjne bolączki. Jedna z propozycji to przedłużenie ulic: Przemysłowej i Chrobrego do ulicy Pawłosiowskiej. Drugi wariant przewiduje wydłużenie ulicy Bandurskiego do ulicy Grodziszczańskiej. Najbardziej optymalną propozycją wydaje się jednak poprowadzenie drogi objazdowej przez ulicę Strzelecką, choć realizacja tej koncepcji wymaga wielu zabiegów. Trzeba m.in. przesunąć kilka słupów wysokiego napięcia. Takie rozwiązanie zdecydowanie nie przypada do gustu mieszkańcom ostatniej z wymienionych ulic.
- Nasze domy stoją niemal przy samej ulicy - mówi Zofia Pilch. - Jest tutaj wystarczająco duży ruch. W niektórych budynkach już pękają ściany, a co będzie się działo, kiedy zaczną tedy przejeżdżać sznury samochodów. Właściciele domów od dłuższego czasu walczą o ograniczenie nośności drogi z 8 to, co najmniej 3,5 tony. Przekonują, że obecnie jeżdżą tamtędy ciężarówki wyładowane towarem, które dodatkowo pogarszają stan techniczny ulicy i usytuowanych przy nich domów.
- Niech poprowadzą obwodnicę poza miastem, a nie tuż pod naszymi oknami - proponuje jedna z mieszkanek. - Jak trzeba będzie rozpoczniemy protest i nie pozwolimy na tworzenie drogi objazdowej na tutejszym osiedlu. Tomasz Oronowicz, starosta powiatu jarosławskiego, zapewnia, że poprowadzenie objazdu przez ulicę Strzelecką to na razie propozycja. Jeśli rzeczywiście wszyscy mieszkańcy wyrażą sprzeciw przeciwko temu rozwiązaniu, wówczas z pewnością nie zostanie zastosowane w praktyce.

R E G I O N

* Urząd Marszałkowski w ciągu najbliższego roku akademickiego i szkolnego wyda 7 mln 680 tys. euro na stypendia dla dzieci z biednych, wiejskich rodzin. Miesięczne stypendium dla studentów wyniesie 350 zł, dla uczniów szkół ponadgimnazjalnych 250 zł. Warunkiem otrzymania pieniędzy są dochody w rodzinie młodego człowieka nie przekraczające 504 zł na jedną osobę. Stypendia, które w 70 proc. pochodzą z Europejskiego Funduszu Społecznego będą wypłacane od września.

* Tylko od decyzji prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego zależy, czy posłowie, senatorowie, samorządowcy i urzędnicy nie będą już dostawać ekstra pieniędzy z trzynastych pensji. Decyzja w tej sprawie zapadnie do 10 maja. Autorami projektu ustawy o likwidacji "trzynastek" są posłowie Platformy Obywatelskiej. - Oszczędności trzeba zacząć od siebie - tłumaczy poseł Jan Tomaka. Według projektu, który uchwalił Sejm, dodatkowe pieniądze stracą parlamentarzyści, urzędnicy i samorządowcy. To nie wszystkim się podoba.
- Byłbym hipokrytą, gdybym powiedział, że się cieszę. Dostaję "trzynastkę", ale nie mam żadnych innych nagród - mówi Tadeusz Sosnowski, wicemarszałek województwa z PSL. - Zarabiam w miarę dobrze, ale nie najlepiej (5,5 tys. zł netto). Za swoje pieniądze jeżdżę codziennie do pracy z Przemyśla. Sosnowski zdecydowanie jest za likwidacją "trzynastek" dla posłów. - Oni i tak za dużo zarabiają - tłumaczy wicemarszałek. Wojewoda Jan Kurp mówi, że obcięcie "trzynastek" to pozorne oszczędności. - W tej chwili jest wiele ważniejszych problemów do rozwiązania - twierdzi wojewoda. Poseł Witold Firak mówi, że nie obchodzi go, czy prezydent podpisze ustawę. - Jednak pomysłem o likwidacji "trzynastek" oburzeni są samorządowcy - mówi Firak. - Kiedy mówiło się, żeby te pieniądze zabrać tylko posłom, samorządowcy bili brawo. Teraz zaczął się płacz i lament. Rozgoryczeni likwidacją dodatkowych pensji mogą być nauczyciele. - Ja bym to zamienił na premie dla najlepszych pracowników - mówi Robert Szura, dyrektor I LO w Łańcucie. - Jeśli już likwiduje się "trzynastki", to powinny być one odebrane wszystkim pracownikom spółek skarbu państwa, a nie tylko sferze budżetowej. Pracownicy Biura Prasowego Kancelarii Prezydenta powiedzieli, że o losie ustawy prezydent zdecyduje do 10 maja.

* Adwokaci i radcy prawni muszą, pod groźbą więzienia, skarżyć na klientów, którzy obracają podejrzanie dużymi pieniędzmi. Zmusza ich do tego znowelizowana ustawa o przeciwdziałaniu praniu brudnych pieniędzy. Wejdzie ona w życie 1 maja. Dane o podejrzanie majętnych klientach adwokaci i radcy będą musieli przekazywać Generalnemu Inspektorowi Informacji Finansowej. Do tej pory obowiązek informowania o podejrzanych transakcjach spoczywał m.in. na bankach, notariuszach, komisach, jubilerach, przedsiębiorstwach leasingowych, a nawet pracownikach kolektur Lotto. Prawnikom, którzy nie zechcą skarżyć, grozi kara nawet 8 lat więzienia. Wielu prawników uważa, że nowa ustawa to łamanie tajemnicy zawodowej. - Moglibyśmy ją naruszyć jedynie w sytuacji zagrożenia życia, zdrowia czy gdy zeznajemy przed sądem. Musimy reprezentować interesy klienta. Ta ustawa nie ma sensu. Kto i jak nam udowodni, że mogliśmy wiedzieć o przekrętach finansowych naszych klientów - mówi Agnieszka Wiącek, adwokat.
- To nie tak. Nie bardzo jest się na co oburzać. Znalazł się bowiem w ustawie zapis, który w określonej sytuacji zwalnia z obowiązku tajemnicy - interpretuje Bolesław Stocker, p.o. dziekana Okręgowej Izby Radców Prawnych w Rzeszowie. - Chodzi o to, aby wyeliminować taką sytuację, gdy przez konta adwokatów przepuszczane są mafijne pieniądze. Mamy informować o podejrzanych klientach tylko wtedy, gdy sami bierzemy udział w transakcji, a nie gdy np. doradzamy, jak dobrze zainwestować.

Kasa za stołek
* Kilkadziesiąt tysięcy złotych musi wydać na kampanię wyborczą polityk, który myśli o mandacie posła Parlamentu Europejskiego. Im mniej znana postać, tym musi wydać więcej. Pieniądze na kampanie do PE to temat tabu. Politycy niechętnie wymieniają kwoty potrzebne na ulotki, plakaty, spotkania i reklamę w mediach. Specjaliści szacują, że w woj. podkarpackim trzeba mieć 80 tyś. zł. na akcję wyborczą.
- Znany polityk, który wystartuje z pierwszego miejsca np. Aleksander Bentkowski z PSL, czy senator Mieczysław Janowski potrzebuje 20 tys. zł. Politycy z drugiego szeregu muszą wydać nawet 100 tys. zł. - mówi człowiek, który przygotowywał kampanie kilku podkarpackich polityków. Mirosław Karapyta, wicekurator oświaty i kandydat PSL do PE twierdzi, że ze wstępnej analizy wynika, że potrzebuje 60 tys. zł. To wystarczy na reklamę i transport. - Ale to będzie oszczędna kampania. Większość wydatków pokryję z własnej kieszeni - mówi Karapyta. - PSL ma mocne struktury w gminach, mam nadzieję na pomoc naszych działaczy. Poseł Jan Tomaka, lider podkarpackiej listy Platformy Obywatelskiej jeszcze liczy, ile potrzebuje pieniędzy. - Podobnie jak w poprzednich latach na kampanię pójdą moje oszczędności - zapowiada Tomaka. - Sponsorów nie szukam, bo potem wynikają z tego różne zobowiązania. Oszczędną kampanię zapowiada Aleksander Bentkowski z PSL. - Nie będę zamawiał billbordów ani drogich reklam. O wyniku zdecydują świadomi wyborcy, a oni wiedzą, jaka jest wartość poszczególnych kandydatów - mówi Bentkowski. Na kampanię do PE komitet wyborczy nie może wydać w Polsce więcej niż ok. 9 mln zł. Jednocześnie kandydaci tego samego komitetu mogą wydać różne kwoty na kampanię, suma dla poszczególnych osób zależy od ustaleń wewnątrz komitetu. W wyborach do PE Podkarpackie może zdobyć 3 mandaty. Wybory odbędą się 13 czerwca. Poseł PE zarobi tyle samo ile poseł w parlamencie krajowym. Do tego dostanie 12,5 tys. euro miesięcznie na opłacenie asystentów i biur poselskich.

Kronika kryminalna

Pachnący przemyt
* Próbę przemytu ponad 62 tysięcy ml perfum o łącznej wartości 37.290 złotych ujawnili celnicy z przejścia granicznego w Medyce. Kontrabanda znajdowała się w skrytkach samochodów, a przemytnikami okazali się trzej młodzi mieszkańcy Mościsk, w wieku 21, 22 i 33 -lat - poinformowała Krystyna Mielnicka, rzecznik prasowy Izby Celnej w Przemyślu. Przemycane "pachnidła" zajęto w postępowaniu karnym skarbowym. Tytułem zabezpieczenia grożącej kary grzywny każdemu z podróżnych zajęto po 400 złotych. Aktualnie trwa ustalanie, czy przemycane perfumy (Dune, Chanel Nr 5, Farenheit, Dolce Gabbana i inne) są oryginalne, czy podrabiane - co byłoby kolejnym przestępstwem - mówi Pani rzecznik. Na przejściach granicznych w Medyce i Korczowej podobne przemyty, w ostatnich miesiącach zdarzyły się 3-krotnie. Największy miał miejsce 31 marca - "wówczas prawie 1900 sztuk perfum znanych światowych firm takich jak, Chanel i Giorgio Armani usiłował przemycić również przez przejście drogowe w Medyce 32-letni Taras , mieszkaniec Lwowa" -dodaje Mielnicka.

* W Przemyślu w autobusie MZK miedzy ul. Grunwaldzką, a ul. Jagiellońską, korzystając z panującego tłoku i nie uwagi pasażerów złodziej rozpiął zamek w jednej z torebek i zabrał z niej 110 zł i telefon komórkowy. Poszkodowana oszacowała straty na 410 zł. W podobnych okolicznościach okradziono kobietę robiącą zakupy na bazarze przy ul. Sportowej. Złodziej, korzystając z nieuwagi, rozpiął torebkę pokrzywdzonej i ukradł z niej portfel, w którym było 680 zł.

* W Przemyślu przy u;. Smolki podczas odbywającej się w jednym z mieszkań imprezy, sprawca wykorzystując nieuwagę gospodarza wyniósł z domu odtwarzacz wideo oraz artykuły spożywcze na łączną kwotę 300 zł.

* W Przemyślu, przy ul. M. Konopnickiej nieznani sprawcy wyłamali zamek w drzwiach prowadzących do biura, następnie wyważyli drzwi i zabrali z pomieszczeń jednostkę centralną komputera i 5 tys. zł schowane w szufladzie biurka. Straty to 7 tys. zł.

* Trzynaście włamań do samochodów ma na swoim koncie dwóch mieszkańców Jarosławia. Z ustaleń policji wynika, że zatrzymani w poniedziałek: 19-letni Sławomir i 18-letni Adrian kradli radia zamontowane w pojazdach. Część sprzętu udało się odzyskać. Młodzieńcy są uczniami miejscowych szkół.

* Policjanci z Medyki zatrzymali 31-letniego mieszkańca powiatu jarosławskiego, który 19 bm. pobił i okradł przemyślanina. Sprawca zabrał mu 1500 zł.

Reklama