Archiwum aktualności

Archiwalne wydanie tygodniowe: 21.02-27.02.2004 r.

Przemyśl

Reorganizacja przyjęta
* Przewagą jednego głosu przeszły uchwały o reorganizacji przemyskiej oświaty - dziesięciu radnych było "za", dziewięciu - "przeciw", trzech - wstrzymało się od głosu. Prezydent wygrał bitwę o likwidację szkół, ale w ostatecznej rozgrywce argumenty zastąpił siłą. Druga część oświatowej sesji, przerwanej na tydzień z powodu braku poparcia rady dla pośpiesznej i nieprzygotowanej likwidacji kilku przemyskich szkół, zaczęła się pod znakiem porozumienia. Prezydent ogłosił, że tymczasowa komisja, powołana właśnie w celu doszlifowania projektów uchwał, uzgodniła taki ich kształt, na jaki gotowa jest przystać większość rady: od kilku likwidacji odstąpiono, kilka innych przesunięto w czasie, część pozostała bez zmian. Nie minęło jednak pięć minut, kiedy pozostali (eseldowscy) członkowie komisji zgłosili veto: - To nie jest to, co ustaliliśmy wczoraj! - obruszył się radny Wołoszyn. Różnica zdań, jak się okazało, dotyczyła Szkoły Podstawowej nr 10, która według pierwotnego założenia miała dalej istnieć, a ku zaskoczeniu członków komisji została przez prezydenta wymieniona jako przeznaczona do likwidacji (z tą różnicą, że nie w 2004, a w 2005 r.). Mimo iż dla przełamania impasu ogłoszono dwie długie przerwy, strony wróciły na salę zwaśnione. Pakiet likwidacyjny prezydenta poddawali ostrej krytyce wszyscy, poza dziesiątką radnych z prezydenckiego zaplecza (ZCHN, PiS i Przemyśl Razem). Zaczął radny Oleszek z LPR: - Ja jestem tylko magistrem, być może nie znam się na reformie oświaty. Ale przedstawię państwu opinię profesora - dodał i odczytał druzgoczącą ocenę zamówionej przez władze miasta ekspertyzy o stanie przemyskich placówek oświatowych. Cytowany dokument podpisał rektor jarosławskiej PWSZ profesor Antoni Jarosz. Rozpoczynało go stwierdzenie, że ekspertyza "nie ma nic wspólnego z reformowaniem szkolnictwa", brak w niej analizy ekonomicznej, badań empirycznych, a całość jest zbyt skromna. Wystąpienie Oleszka okupujący salę rodzice i nauczyciele nagrodzili brawami, podobnie jak wszystkie kolejne antylikwidacyjne mowy radnych. Większość z nich optowała za tym, żeby reformę przemyskiej oświaty dopracowywać nie w tydzień, a w kilka miesięcy. - Niewielkie przestawienie cyfr i może się okazać, że zlikwidujemy nie to co trzeba! - tłumaczyła opozycja. - Może my w ogóle pracujemy na jakiejś fikcji? I jeszcze, odstępując od likwidacji jednych placówek, robimy sobie pośpieszne polowanie na inne! To jest safari! Nauczyciele również nie zostawili na reformie suchej nitki, a głos przedstawiciela podkarpackiego kuratora oświaty zdawał się gwoździem do trumny: - Niestety, nie dysponujecie panowie ani spójną koncepcją, ani czytelną polityką oświatową... Po południu stało się jasne, że nikt nikogo już nie przekona. Kiedy prezydent nie ogłosił przerwy na kolejną próbę szukania kompromisu, odbyło się głosowanie. Wszystkie projekty przeszły. W większości przypadków "za" było 10 radnych, przeciwko - 9, wstrzymujących się - 3. Oburzeni rodzice i nauczyciele wyszli z sali zanim sesja dobiegła końca.

* Niebawem ukaże się druga płyta z piosenkami znanej Lwowskiej Kapeli Podwórkowej "Ta joj" z Przemyśla. Na płycie znajdzie się 13 utworów, tzw. szmoncesów, czyli piosenek żydowskich, które łączą w sobie swoisty żart, a jednocześnie nostalgię. - Dość niezwykłe są losy tej płyty - mówi przemyślanin Ludomir Lewkowicz, który był manedżerem kapeli, a jednocześnie aranżerem kilku piosenek. - Nagrań dokonaliśmy w Radiu Rzeszów jeszcze w styczniu 2001 roku i wtedy miała ukazać się płyta. Nad tym przedsięwzięciem patronat medialny przejęła redakcja "Nowin". Niestety, 7 marca 2002 r. zmarł założyciel i wieloletni kierownik tej kapeli, wspaniały przemyski bard Kazimierz Kiju Galikowski, który wspólnie z innym muzykiem z tego zespołu Tadeuszem Wanatem (dziś już nie występującym) grywał jeszcze w autentycznych lwowskich kapelach koncertujących w okresie międzywojennym na podwórkach dawnego Lwowa. Tam śpiewało się m. in. szmoncesy, piosenki przedwojennych Żydów, których nikt tak, jak przemyski zespół nie potrafi już odtworzyć. Bo członkowie tej kapeli nie muszą nawet śpiewać, gdyż kiedy mówią, zaciągając po lwowsku, to już śpiewają. Płyta ukaże się dzięki temu, że znalazł się sponsor, którym jest przemyska Wytwórnia Fajek "Bróg" Zbigniewa Bednarczyka. Znacznie trudniej natomiast będzie zapewne ze sponsorami, którzy chcieliby dofinansować XXVI Ogólnopolski Festiwal Kapel Podwórkowych, odbywający się zawsze w pierwszych dniach maja. Główny organizator tej najstarszej tego typu i najbardziej znanej w kraju imprezy - Centrum Kulturalne w Przemyślu nie dysponuje odpowiednimi funduszami. Nie jest to zresztą bolączka jedynie tej placówki. Dyrektor Janusz Czarski robi wszystko, by festiwal, który stał się już niemal muzyczną wizytówką Przemyśla, jednak się odbył. Problemy finansowe to przecież nic nowego. Pojawiają się przed tą imprezą od kilku lat, ale dotąd udawało się je rozwiązywać. Miłośnicy miejskiego folkloru i tym razem wierzą, że festiwal, tak popularny wśród przemyślan i lubiany przez wykonawców z całego kraju, jednak się odbędzie. Najwyżej w nieco skromniejszej formie. Ostateczna decyzja ma zapaść w ciągu najbliższych dwóch tygodni.

Urzędowe opłaty były nielegalne
* W Przemyślu opłaty skarbowe za korzystanie z zezwolenia na sprzedaż napojów alkoholowych, w latach 2001-2002, były pobierane wbrew przepisom. Chodzi o 150 punktów w mieście. W maju 2003 roku Naczelny Sąd Administracyjny stwierdził tę niezgodność, rozpatrując indywidualną skargę. Podatnicy mogą ubiegać się o zwrot pieniędzy.

Czy to już dno?
* Tak trudnej sytuacji ze znalezieniem zatrudnienia jeszcze nie było tutaj w ostatnich kilkunastu latach. W nowym roku, w mieście i powiecie, przybyło prawie 500 bezrobotnych i jest ich już ponad 13 tysięcy. W samym Przemyślu, w "pośredniaku", jest zarejestrowanych ok. 6 300 osób. Na wsi ich liczba wzrosła o blisko 300 i wynosi w granicach 6 800. Stopa bezrobocia w Przemyślu przekroczyła już 20 proc., w powiecie wynosi 16,8 i jest zbliżona do wojewódzkiej (16,7). Jeśli bezrobocie będzie nadal tak gwałtownie rosnąć, to przemyski rejon znajdzie się na liście terenów szczególnie zagrożonych. Perspektywa nieciekawa, nawet biorąc poprawkę na nasze wejście do UE.
- W styczniu zarejestrowało się u nas 1 027 nowych bezrobotnych, o blisko 300 więcej, jak w grudniu - poinformowała Iwona Kurcz-Krawiec, kierownik Powiatowego Urzędu Pracy. - Jednocześnie wykreśliliśmy z ewidencji 577 osób. 172 z nich otrzymały pracę niesubsydiowaną, 58 - interwencyjną, a 8 zatrudniliśmy przy robotach publicznych. W ramach umów absolwenckich zatrudnienie znalazło 10 młodych ludzi, a 21 rozpoczęło staże i szkolenia. Ale aż 250 osób nie potwierdziło gotowości do podjęcia pracy. Coraz trudniej o pracę absolwentom szkół. W styczniu, na liście bezrobotnych, znalazło się 196., którzy ostatnio ukończyli szkoły ponadpodstawowe. Wszystkich zarejestrowanych absolwentów jest blisko 600. Gwarancji na pracę nie daje już nawet dyplom wyższej uczelni. Takich, którzy go zdobyli, jest w rejestrze "pośrednaka" ok. 200, co stanowi 34 proc. populacji bezrobotnych absolwentów. Po 1 maja Polakom będzie łatwiej o pracę w krajach EU i na to liczą bezrobotni m.in. w Przemyślu i powiecie. Zielone światło dla naszych pracowników zapaliła niedawno Holandia. Jej rząd zadecydował, że nie będą stosowane żadne okresy ochronne. - Sytuacja legalnie zatrudnionych będzie taka sama, jak obywateli danego państwa członkowskiego, tam będą płacić podatki, składki na emeryturę i opiekę zdrowotną - zapewnia dr Maciej Duszczyk z Urzędu Komitetu Integracji Europejskiej. Zmieni się również sytuacja tych, którzy już dziś jeżdżą do Unii jako robotnicy budowlani, zbieracze owoców, sprzątaczki, pomoce domowe i nisko kwalifikowana tania siła robocza. Nawet kraje, które od początku domagały się okresów ochronnych, już dziś dopuszczają Polaków do wielu prac, bo ich, po prostu, potrzebują. - Czekam niecierpliwie na nasze wejście do Unii - zwierzył się świeżo upieczony absolwent krakowskiej politechniki. - Ale, szczerze mówiąc, wolałbym pracować w Polsce, nawet za mniejsze pieniądze.

Skateowcy w natarciu...
* Dwa tysiące podpisów, wśród uczniów i studentów, zebrali młodzi przemyślanie pod inicjatywą utworzenia skateparku, czyli miejsca z urządzeniami do akrobacyjnej jazdy na deskorolkach i rolkach. Miejskie władze nie palą się do ich pomysłu.
- Nie ma w naszym mieście ani jednego miejsca, w którym moglibyśmy jeździć. Jeżeli już coś sobie znajdziemy, to trenujemy w strachu. Z każdego miejsca jesteśmy przeganiani - opowiada Adrian Różański. Zaawansowanych skeat'owców jest w Przemyślu 30. Najmłodsi mają 13 lat, najstarsi są studentami. Kilka razy tyle amatorów.
- Osób uprawiających ten sport byłoby o wiele więcej, gdyby mieli gdzie trenować - przekonuje "Emku".
- W innych miastach są już takie obiekty i doskonale się sprawdzają. Np. w Rzeszowie, Stalowej Woli, Puławach i na każdym większym osiedlu w Warszawie - twierdzi Andrzej Stec. Chłopcy wyliczyli, że ustawienie prostego zestawu urządzeń kosztowałoby ok. 30 tys. złotych.
- Na początek wystarczyłby sam plac. Część sprzętu moglibyśmy dostać z miast, gdzie w skateparkach są wymieniane urządzenia - przekonuje Bartek Zasadny. Najpierw proponowali miejsce w obrębie miejskiego klubu "Czuwaj". Jednak zostało ono zajęte przez innego użytkownika. Teraz uważają, że dobrym miejscem byłby plac obok SP 16. Do podpisów młodzi inicjatorzy dołączyli ściągnięte z Internetu projekty różnych przeszkód skate'owych. Pierwszy raz swój pomysł przedstawili trzy lata temu. Bez odzewu. Próbowali jeszcze kilka razy. Teraz o wsparcie poprosili Stowarzyszenie Młodych Demokratów. Oni z kolei przekonali do pomysłu radnego Marka Rząsę ze "Stowarzyszonych dla Przemyśla", dyrektora Kolegium Nauczycielskiego w Przemyślu.
- Spodobała mi się ta inicjatywa. Ważne, że młodzi ludzie chcą robić coś pożytecznego. Skierowałem do prezydenta Przemyśla pismo z prośbą o rozpatrzenie możliwości budowy skateparku - mówi M. Rząsa. W odpowiedzi prezydent Robert Choma stwierdził, że budowa toru skatingowego jest przewidziana w ramach Centrum Sportów Zimowych, które ma powstać przy ul. Sanockiej. Byłby zlokalizowany w kompleksie sportów halowych. Taka odpowiedź nie satysfakcjonuje młodych sportowców, gdyż może oznaczać wieloletnie oczekiwanie. Nie wiadomo, jak długo trzeba będzie czekać na powstanie Centrum. Dlatego chłopcy chcą szukać innych możliwości sfinansowania wymarzonego obiektu.
- Nie robimy tego tylko dla siebie. Młodzież mogła by pożytecznie spędzić czas, wyżyć się, a nie, jak robi to wielu, przesiadywać w pubach - uważa Dawid Stafij.

Są chętni na papierosy
* Izba Celna w Przemyślu znalazła chętnego do kupienia prawie pół miliona paczek papierosów, odebranych przemytnikom. To pierwszy taki przetarg od dwóch lat, bo wcześniej nikt nie był tym zainteresowany Nie rozwiązuje to jednak problemu - w magazynach jest jeszcze 5 milionów paczek papierosów i codziennie ich przybywa. Dwadzieścia sześć groszy - taka była cena wywoławcza za paczkę. Do przetargu stanęło trzech polskich przedsiębiorców, wygrał jeden. Zgodnie z przepisami, kupionych papierosów nie może sprzedać w Polsce, ale wyeksportować - i co ciekawe - na wschód, do Rosji, Białorusi albo na Ukrainę, czyli tam, skąd zostały przemycone. Nieoficjalnie wiadomo, że interes jest na granicy opłacalności, stąd tak małe zainteresowanie kupowaniem papierosów odebranych przemytnikom. Zdaniem celników, najlepszym sposobem rozwiązania problemu byłoby ich niszczenie - tak, jak jest to w Unii Europejskiej. Sprawa jest pilna. Magazyny przemyskiej izby celnej pękają już w szwach. W styczniu trzeba było wynająć dodatkowe pomieszczenia do przechowywania kontrabandy. Tylko na przejściu w Medyce każdego dnia celnicy odbierają po kilkanaście tysięcy paczek. Najwięcej przenoszą tak zwane mrówki, czyli zawodowi przemytnicy, których pomysłowość nie zna granic. Zdaniem celników - najgorsze dopiero przed nimi. Po naszym wejściu do Unii przemyt gwałtownie wzrośnie. Wówczas na przemyconej paczce można będzie bowiem zarobić nawet kilka złotych.

* Urząd Miejski w ogłoszeniu o przetargu na dostawę kilkunastu komputerów podał nazwy producentów sprzętu. - To faworyzowanie pewnych firm - twierdzą informatycy. - Są to przykłady. Zaznaczyliśmy, że sprzęt może być równoważny do podanego przez nas - odpierają zarzut urzędnicy. UM chce kupić 18 stacjonarnych zestawów komputerowych, 4 przenośne - notebooki oraz inny sprzęt, m.in. drukarki, i projektory. Przetarg został opublikowany pod koniec stycznia.
- Ogłoszenie jest tak ustawione, aby wygrali konkretni producenci. Ich oferta przedstawiana jest jako standard. To niedopuszczalne. Osoby sprowadzające sprzęt czy oprogramowanie innych producentów mają mniejsze szanse - mówi, zastrzegający sobie anonimowość, właściciel sklepu komputerowego z Przemyśla. W ogłoszeniu wymienieni są producenci - m.in. procesorów Intel, systemów operacyjnych i oprogramowania Microsoft, drukarek Hewlett - Packard i Oki, monitorów LG i Philips. - Powinno się podać jedynie parametry techniczne - mówi informatyk.
- Zaznaczyliśmy, że interesuje nas sprzęt tych firm lub równoważny. Chodziło o zachowanie pewnych parametrów. Łatwiej było je sprecyzować, podając nazwę firmy. O tym, kto wygra, przede wszystkim będzie decydować cena - mówi Witold Wołczyk z Biura Prezydenta Przemyśla.

* Na prawie 100 tysięcy złotych oszacowano straty po wtorkowym pożarze ciężarówek zaparkowanych w bazie Miejskiego Zakładu Komunikacji. Jak już informowaliśmy, ogień wybuchł ok. godz. 20. Z ustaleń policji wynika, że jego źródłem było urządzenie ogrzewające kabinę ciężarówki. Płomienie natychmiast objęły jej wnętrze, a następnie przeniosły się na naczepę. - Kierowca widząc ogień, próbował wsiąść do auta i odjechać na bok, aby uchronić inne pojazdy - informuje podinsp. Franciszek Taciuch, oficer prasowy z Komendy Miejskiej Policji w Przemyślu. - Niestety, kabinę wypełniały kłęby dymu. Nie mógł nic zrobić. Jeszcze przed przyjazdem strażaków pożar przeniósł się na sąsiednią ciężarówkę. Obie przewoziły m.in. miksery, odkurzacze i inny sprzęt AGD dla odbiorcy we Lwowie. Część towaru uległa spaleniu lub została zalana wodą. TIR-y należą do warszawskiej firmy transportowej.

Aktywnie, znaczy drogo
* Nawet kilkaset złotych miesięcznie musi wysupłać z portfela osoba bezrobotna, która poszukuje pracy. Na taką formę szukania zatrudnienia decydują się najczęściej młodzi ludzie, bo mogą liczyć na pomoc rodziców. Magdalena Kud, przemyślanka, ukończyła Wydział Budownictwa Lądowego i Wodnego Politechniki Wrocławskiej. Biegle włada językiem angielskim i niemieckim, potrafi obsługiwać kilka programów komputerowych. Od października ub. roku poszukuje pracy.
- Chciałabym pracować w wyuczonym zawodzie - mówi 24-latka. - Najlepiej w rodzinnym mieście lub jego okolicach. Nie zadowala ją odwiedzanie pośredniaka, gdzie ofert pracy jest jak na lekarstwo. Okazuje się jednak, że podejmowane wysiłki, które prędzej lub później powinny przynieść efekt, wymagają sporych nakładów. - Całe szczęście, że mogę liczyć na finansowe wsparcie rodziców - mówi. Od uzyskania dyplomu młoda pani magister odwiedziła już ponad 30 firm branży budowlanej w regionie. W każdej zostawiła swój życiorys, list motywacyjny, dokumenty potwierdzające kwalifikacje. Niemal codziennie wertuje gazety w nadziei, że w rubrykach "praca" znajdzie coś dla siebie. Sporo czasu zajmuje jej przeglądanie internetowych ofert zatrudnienia. Penetrując rynek, Magda często korzysta z telefonów - umawia się m.in. na rozmowy kwalifikacyjne. Dużo kosztują dojazdy, najczęściej autobusem, czasami pociągiem lub autem.
- Ciągle jeszcze chcę pracować w branży budowlanej - twierdzi. - Kiedy uznam, że wyczerpałam wszelkie możliwości, wówczas zacznę szukać zajęcia w innym fachu.

J A R O S Ł A W

"Wielka woda" w maju
* Przed 15 maja br. mieszkańcy miasta będą mogli korzystać z długo oczekiwanej pływalni, najnowocześniejszej w regionie. Pierwotnie pływalnia miała być oddana do użytku w czerwcu 2003 roku. Wyznaczony termin podobnie zresztą, jak następne nie został dotrzymany. Sąd ogłosił upadłość rzeszowskiego "Resbudu", które nie dokończyło budowy basenu. Władze miasta postanowiły wyegzekwować od przedsiębiorstwa kary umowne za zwłokę w realizacji inwestycji. Rozważały też możliwość zerwania umowy z firmą, ale wówczas utraciłyby gwarancje na wykonane już prace. Na początku tygodnia, po długotrwałych negocjacjach, burmistrz Jarosławia zawarł sądową umowę z prezesem "Resbudu". Ten ostatni zobowiązał się, że przedsiębiorstwo dokończy inwestycję i przed 15 maja br. odda do użytkowania. Wybudowany kosztem 14 milionów złotych aquapark posiada basen sportowy, basen do nauki pływania, gejzery, bicze wodne oraz 80-metrową zjeżdżalnię. Obok obiektu znajduje się sztuczne lodowisko.

* Około 200 osób z ponad 460 zagrożonych zwolnieniem mógłby zatrudnić inwestor zainteresowany przejęciem przeznaczonego do likwidacji oddziału "LU" Polska SA (dawny ZPC "San"). Pomimo trwających negocjacji i uzgodnień przyszłość pracowników "LU" Polska SA ciągle stoi pod znakiem zapytania. Już pod koniec marca br. mają ruszyć zwolnienia, a linie produkcyjne zostaną przeniesione do Płońska pod Warszawą. Kierownictwo "LU" prowadzi rozmowy z inwestorami zainteresowanymi przejęciem zakładu w Jarosławiu. Jeden z nich z branży cukierniczej byłby gotów zatrudnić około 200 osób. Co z pozostałymi? Część przejdzie na wcześniejsze emerytury, niektórzy zdecydowali się rozpocząć własną działalność gospodarczą. Jednak ponad 100 pracowników może zasilić grono bezrobotnych. Szansą dla nich byłaby planowana spółka pracownicza, np. użytkująca filię zakładu w Bystrowicach. Niedawno odbyła się kolejna tura rozmów w tej sprawie, ale nie przyniosła konkretnych uzgodnień. Związkowcy nadal oczekują na prezentację biznesplanu spółki opracowywanego przez Mielecką Agencję Rozwoju Regionalnego.

P R Z E W O R S K

* Piątkowy bal karnawałowy stał się uwieńczeniem zimowiska zorganizowanego przez Uczniowski Klub Sportowy "Olimpia" przy Szkole Podstawowej nr 2. Pierwszy tydzień ferii był dla blisko 60 młodych przeworszczan okresem czynnego wypoczynku. Chodzili na basen, do kina, jeździli na sankach, ćwiczyli i bawili się w sali gimnastycznej. Ponadto spędzali czas na zajęciach plastycznych i w bibliotece, uczyli się tańców oraz piosenek. Niewątpliwą atrakcję stanowiło wyjście do lasy w towarzystwie członków Koła Łowieckiego "Bażant". Do usytuowanych tam paśników uczniowie wyłożyli karmę dla zwierząt. Potem było wspólne ognisko. Podczas piątkowego balu karnawałowego dzieci bawiły się w samodzielnie przygotowanych strojach. Opiekę nad uczestnikami zimowiska roztaczali: Danuta Piekło, Dorota Paszkowska, Barbara Curzytek i Sławomir Fluda.

* Mimo że bezrobocie w Przeworsku nie wygląda na rekordowo duże, to jednak z czasem być może będzie wzrastało. Czy grono osób pozostających bez zatrudnienia mogą zasilić pracownicy cukrowni czy miejscowego oddziału rzeszowskiego WSK? Pod koniec roku 2003 w Powiatowym Urzędzie Pracy w Przeworsku odnotowano stopę bezrobocia na poziomie 14,4 proc. To lepszy wynik niż rok wcześniej, gdy stopa sięgnęła 15,2 proc. - Jest stosunkowo nieźle, w porównaniu do wskaźników z roku poprzedniego. Pozyskujemy środki finansowe, w ramach których aktywizujemy osoby bezrobotne. Zawieramy też umowy trójstronne w celu przekwalifikowania osób bezrobotnych. Polega to na tym, że pracodawca zobowiązuje się do zatrudnienia takiego człowieka na okres minimum 6 miesięcy, a my refundujemy kurs, który uprawnia go do wykonywania danego zawodu. Rynek pracy w Przeworsku jest trudny - mówi kierownik PUP w Przeworsku Adam Zabłocki. Problem bezrobocia w największym stopniu dotyczy osób młodych, w wieku od 18 do 34 lat. Takich ludzi, którzy nie mieli pracy, było w powiecie przeworskim ok. 4 tys. 200. Źle jest też w przypadku osób pozostających bez pracy powyżej dwóch lat. Niewielu bezrobotnych miało prawo do zasiłku. Spośród 6 tys. 476 zarejestrowanych tę formę świadczenia mogło pobierać jedynie 541 bezrobotnych. Urząd pracy, obok pozyskiwania funduszy z ministerstwa na programy specjalne i inne formy aktywizacji bezrobotnych, prowadzi także Klub Pracy. - Klub Pracy zajmuje się m.in. pozyskaniem informacji, czego oczekuje osoba bezrobotna. Można tam także nauczyć się, jak napisać list motywacyjny lub prowadzić rozmowę z pracodawcą. Dysponujemy dwoma stanowiskami komputerowymi z dostępem do internetu, z których bezrobotni korzystają nieodpłatnie. Przychodzą tu i poszukują ofert pracy - informuje A. Zabłocki. Bezrobotni, którzy mają pomysł na własny biznes, ale nie mają pieniędzy na jego rozkręcenie, mogą się w Powiatowym Urzędzie Pracy starać o pożyczkę. Osoba bezrobotna przedkłada biznesplan i wniosek. Do tej pory z tej formy pomocy korzystali głównie mieszkańcy mniejszych miejscowości powiatu. Widmo bezrobocia zagląda w oczy coraz większej liczbie mieszkańców Przeworska i okolic. O utrzymanie ok. 200 miejsc pracy w przeworskiej cukrowni walczy "Solidarność". Na bazie cukrowni zawiązuje się obecnie spółka pracownicza. W Przeworsku mieszkańcy niepokoją się też o los tutejszego oddziału WSK, który ma być - jak się nieoficjalnie mówi - zlikwidowany. Niestety, ani w poniedziałek, ani we wtorek poprzedzający wydanie numeru nie udało nam się skontaktować z rzecznikiem prasowym firmy i wyjaśnić tych wątpliwości.

R E G I O N

Mandaty do 3 tysięcy
* Taksówkarzowi bez licencji nie wolno przejechać ani kilometra. Bez tego dokumentu nie przyjmie go do pracy żadna korporacja taksówkarska, a policjant wlepi mu 3 tys. zł mandatu. Tak jest od 1 stycznia br. Zdobycie licencji kosztuje ponad tysiąc zł. W ciągu ostatnich dwóch miesięcy ok. 100 taksówkarzy w Rzeszowie zrezygnowało z uprawiania tego fachu. Czy to licencje są tego powodem - nie wiadomo. W Wydziale Komunikacji UM Rzeszowa dotychczas wydano 400 licencji dla "starych" kierowców, 100 przyznanych będzie nowym. Limit - 500 samochodów z kogutami w stolicy województwa - pozostał bez zmian.
- Od 1 stycznia 2004 r. każdy kierowca taxi, oprócz kasy fiskalnej musi mieć licencję - tłumaczy Waldemar Pieniowski z Komendy Wojewódzkiej Policji w Rzeszowie. Licencja jest potwierdzeniem przebytych kursów oraz badań lekarskich. Do jej wystawienia konieczne są także: potwierdzenie o niekaralności, zezwolenie na prowadzenie działalności gospodarczej, badania techniczne pojazdu oraz kilka innych zaświadczeń. Zgromadzenie takiej teczki kosztuje ponad tysiąc zł. Sam 28-godzinny kurs z prawa ruchu drogowego i topografii miasta kosztuje ponad 400 zł. Do tego 200 zł za egzamin i opłaty za badania lekarskie. Koszt wystawienia licencji - od 200 do 300 zł. Wszystko zależy od terminu ważności dokumentu.
- Zatrudniamy tylko licencjonowanych taksówkarzy - mówi Wiesław Buż, współwłaściciel korporacji "Radio Taxi" w Rzeszowie. - Przyjęci do pracy przed 1 stycznia 2004 r. wszystkie dokumenty już mają.

* Lekarze rodzinni zrzeszeni w Porozumieniu Zielonogórskim odmówili wydawania pozwoleń na objęcie swoich pacjentów opieką całodobową przez placówki medyczne, które chciałyby leczyć nocą i w święta. Dodatkowy konkurs był potrzebny, bo z obowiązku leczenia nocą i w dni wolne od pracy zwolnił lekarzy na ich żądanie minister zdrowia. Termin składania ofert minął wczoraj. Choć chętnych nie brakuje, konkursu nie da się rozstrzygnąć.
- Zgodnie z wymogami konkursu, oferenci muszą przedstawić oświadczenia lekarzy rodzinnych, którzy wyrażą zgodę na objęcie ich pacjentów opieką całodobową - mówi mówi Liliana Leniart, rzecznik prasowy oddziału Narodowego Funduszu Zdrowia w Rzeszowie. - W przesłanym do nas piśmie lekarze napisali: "Nie podpisujemy żadnych upoważnień, czy oświadczeń, ani nie zrzekamy się opieki całodobowej i transportu, bo to nie jest część naszego kontraktu". Konieczne są także listy pacjentów, które posiadają lekarze rodzinni. Pogotowie Ratunkowe, czy szpitale, nie mogą bez nich zapewnić mieszkańcom Podkarpacia opieki całodobowej ani transportu sanitarnego.
- Stanowisko lekarzy rodzinnych zrzeszonych w Porozumieniu Zielonogórskim zaprzecza deklarowanej wcześniej trosce o dobro pacjenta. Lekarze rodzinni uniemożliwiają zawarcie kontraktów przez pogotowia i szpitale, które chcą leczyć nocą i w dni wolne od pracy - dodaje L. Leniart.

* Po wejściu do UE Polacy bez przeszkód będą mogli legalnie pracować w Anglii i Irlandii. Od 1 maja każdy będzie mógł korzystać z unijnego programu EURES, gdzie znajdzie kilka tysięcy ofert pracy. Chętnych na wyjazd nie brakuje, bo zarobki w obu krajach znacznie przewyższają naszą średnią krajową. Katarzyna Bubel z Rzeszowa rok temu skończyła studia pedagogiczne. W maju, w nadziei na legalną i dobrze płatną pracę, chce wyjechać do Anglii.
- W Londynie jest już mój narzeczony. Nie opuszczałabym kraju, gdybym mogła tutaj zarobić przyzwoite pieniądze - mówi kobieta. Do Wojewódzkiego Urzędu Pracy w Rzeszowie codziennie przychodzą osoby zainteresowane zagranicznym wyjazdem do pracy.
- To, że Anglia i Irlandia już od pierwszego dnia akcesji otwierają przed nami rynki pracy, daje nadzieję na zmniejszenie bezrobocia w regionie - uważa Marta Russek z WUP. Do pracy w pozostałych krajach UE bez przeszkód wyjedziemy najpóźniej w 2011 r.
- Sądzę, że część państw wcześniej otworzy swoje rynki pracy. W Danii będzie łatwiej uzyskać Polakom pozwolenie na pracę. Nie wiadomo jeszcze jak postąpi Norwegia i Szwecja - mówi Marcin Parnowski z Ministerstwa Gospodarki, Pracy i Polityki Społecznej. Przynajmniej przez najbliższe 2 lata będą przed nami zamknięte rynki pracy w Niemczech, Austrii i Francji. Pocieszający jest fakt, że choć w niektórych krajach nadal trzeba będzie starać się o pozwolenie na pracę, to po 1 maja zyskamy prawo do korzystania z programu EURES, ułatwiającego jej znalezienie.
- Jest to system informacji o wolnych etatach we wszystkich krajach UE. Na razie Polacy nie mogą indywidualnie rejestrować się w EURES - ie. Zmieni się to po wejściu do UE - mówi Marta Russek.

Kronika kryminalna

* Sąd Rejonowy ukarał matkę i jej syna. Uznał ich winnych znęcania się nad 36-letnia Marią C. Dodatkowo mężczyzna odpowiadał również za gwałt. Wyrok nie jest prawomocny. Maria C. z Huty Brzuskiej (powiat przemyski) przez 15 lat była więziona w domu. Jej o 2 lata starszy brat Stanisław C. oraz 70-letnia matka Zofia C. nie przejmowali się losem kobiety. Głodzili ją. Dopiero po interwencji dziennikarzy TVN, pani Maria opuściła rozwalający się dom. Wycieńczona trafiła do szpitala. Obecnie przebywa w Domu Opieki Społecznej w Huwnikach. Na polecenie prokuratora policja zatrzymała Stanisława C. Sąd Rejonowy w Przemyślu wymierzył mu karę 4 lat pozbawienia wolności. Obrońca złożył apelację. Z kolei matka Marii otrzymała karę 1 roku pozbawienia wolności w zawieszeniu na 5 lat.

Ostrożnie z gazem!
* W Buszkowicach, prawdopodobnie z powodu rozszczelnienia instalacji gazowej w polonezie, doszło do wybuchu pojazdu. Samochód został całkowicie zniszczony, a także garaż, w którym polonez był zaparkowany. Właściciel oszacował straty na 23 tys. zł.

* W Przemyślu na ul. Kapitulnej, niedaleko jadłodajni dla ubogich, 33-letni Krzysztof S. z Nowosiółek Dydyńskich napadł na przechodzącego ulicą mężczyznę. Używając przemocy zabrał mu dowód osobisty i 50 zł. 33-latek został zatrzymany przez policję. Był nietrzeźwy.

* W Przemyślu, przy ul. Dworskiego nieznany sprawca przeciął kłódkę w drzwiach piwnicy i z pomieszczenia ukradł 40 sztuk przetworów, wartych 150 zł. Z kolei przy ulicy Jagiellońskiej 26-letni Dariusz K., mieszkaniec Przemyśla, włamał się do kiosku, z którego ukradł gumy do żucia, obcinacze do paznokci, breloczki i oprawy do dokumentów, łącznie warte 100 zł..

* W Jarosławiu przy ul. Zbożowej nieznany sprawca, korzystając z nieuwagi sprzedawcy, ukradł z salonu meblowego zegar ścienny wart 450 zł.

* 23 lutego policjanci z Komendy Miejskiej Policji w Przemyślu zatrzymali 28-letniego Daniela G., mieszkańca Przemyśla, który 13 lutego z sali katechetycznej jednej z parafii ukradł radiomagnetofon. Skradziony sprzęt odzyskano i zwrócono parafii.

* 23 lutego przemyscy policjanci zatrzymali czterech nastolatków: Dariusza R., Kamila B., Rafała L. i Marcina S. (wszyscy z Przemyśla), którzy zajmowali się okradaniem altanek w ogródkach działkowych. Udało się odzyskać część skradzionych przez nich przedmiotów.

Reklama