Archiwum aktualności

Archiwalne wydanie tygodniowe: 14.02-20.02.2004 r.

Przemyśl

Celnicy przeciw piractwu
* Celnicy wraz ze Związkiem Producentów Audio - Video będą wymieniać się informacjami o piractwie fonograficznym. Proceder przybiera na sile, grupy przestępcze czerpią z niego kolosalne zyski. Z danych organizacji zrzeszających firmy fonograficzne wynika, że co 3 płyta na świecie pochodzi z nielegalnego źródła. Tylko w 2003 roku przemyscy celnicy odebrali przemytnikom ponad 23 tysiące srebrnych krążków CD i DVD. W poprzednich latach Koalicja Antypiracka dwukrotnie doceniała ich wysiłki w ochronie własności intelektualnej przyznając im "złote płyty".
- Spora część pirackich nagrań pochodzi z Ukrainy i Rosji, gdzie ostatnio powstały nowe tłocznie - mówi Małgorzata Blacharska z Izby Celnej w Przemyślu. Wczoraj celnicy zawarli porozumienie ze Związkiem Producentów Audio - Video. Na jego podstawie będą wymieniać się informacjami o szerzącej się pladze piractwa fonograficznego, a także udzielać sobie pomocy w sprawach ochrony praw własności intelektualnej.
- Szerzeniu się piractwa sprzyja mało skuteczne prawo i niski poziom jego egzekucji - uważa Jan Bałdyga ze ZPAV.

Puste szkoły...
* Do drugiej "oświatowej" porażki prezydenta nie doszło tylko dlatego, że - przeczuwając przegraną - ogłosił tygodniową przerwę w obradach. "Jeśli zlikwidujecie naszą szkołę, będziemy uczyć się w stodole!" - z takimi napisami na transparentach uczniowie z zagrożonych placówek przyszli na sesję, w czasie której radni mieli zdecydować o ich losie. To było drugie podejście do tzw. reorganizacji sieci szkół. Pierwsze - przypomnijmy - okazało się na tyle niedopracowane, że prezydenckich projektów likwidacyjnych nie poparła nawet prawica. Tym razem Robert Choma podjął więc kroki, które sprawiały wrażenie merytorycznych przygotowań: zlecił wykonanie ekspertyzy aktualnego stanu przemyskich placówek oświatowych, zorganizował konferencję z borykającymi się z podobnymi problemami prezydentami sąsiednich miast, a tuż przed sesją rozesłał informacje prasowe zawierające listę szkół przewidywanych do likwidacji wraz z uzasadnieniem. Mimo to głównym zarzutem i nauczycieli, i większości radnych był zbyt wielki pośpiech i działanie z zaskoczenia. Dyskusja nad zasadnością reorganizacji poprzez likwidację zaczęła się tuż po prezentacji wniosków z ekspertyzy. - Jak zobaczyłem program posiedzenia, ogarnęło mnie przerażenie! - wypalił goszczący w magistracie marszałek Tadeusz Sosnowski. - Nie lubiłem i nie lubię matematyki. Dlatego, że cyfry są bezwzględne. Ja pytam: Czy mamy patrzeć tylko na rentowność? Czy mamy być państwem bezdusznym, policyjnym? Czy wyczerpano możliwości pomocy tym szkołom? Czy w ogóle próbowano? Ile pieniędzy wydamy na zasiłki dla zwolnionych nauczycieli i na resocjalizację zaniedbywanej w ten sposób młodzieży? Dość już w Przemyślu zostało zlikwidowane! Pod koniec marszałek Sosnowski zagroził, że jeśli którakolwiek ze szkół zostanie zlikwidowana, on już więcej żadnych paktów o współpracy z przemyskimi politykami podpisywać nie będzie, a jego noga w magistracie nigdy nie postanie. To i kolejne wystąpienia przerywały albo oklaski szczelnie zapełniających salę nauczycieli, albo okrzyki zgromadzonej w korytarzach młodzieży. Kiedy kolejni mówcy zakwestionowali nie tylko konieczność likwidacji, ale i wiarygodność ekspertyzy zamówionej przez prezydenta w rzeszowskiej Wyższej Szkole Informatyki i Zarządzania, jej autorzy przyznali, że mieli na opracowanie zaledwie 20 dni, argumentów niemierzalnych z definicji nie uwzględniali (bo są niemierzalne), a chcąc uwzględnić w badaniach także młodzież z całego powiatu - co zdaniem krytykantów uwiarygodniłoby wyniki - musieliby zażądać od prezydenta kwoty trzykrotnie wyższej. W obronie likwidacyjnych projektów nieśmiało wystąpiła radna Barbara Kapuścińska (bezpartyjna, KW "Przemyśl Razem"). Dołączył do niej Zygmunt Majgier (ROP), a w imieniu całej (?) koalicji głos zabrał Wiesław Morawski (PiS): - Musimy być odpowiedzialni nie tylko za edukację, ale za całe miasto. A jeśli nic teraz nie zrobimy, za kilka lat właśnie z powodu oświaty samorząd zbankrutuje. Prezydent zabrał głos na koniec i na wyjątkowo krótko: - W szkołach mamy niż demograficzny. Zadań nam przybywa, ale żadne pieniądze za nimi nie idą. Musimy coś zrobić, choćby miałoby to być niepopularne. W celu przemyślenia zgłoszonych propozycji, jeszcze szerszego przeanalizowania proponowanych zmian i uzgodnienia wspólnego stanowiska proponuję... tygodniową przerwę w obradach. Wniosek o tygodniową przerwę poparli niemal wszyscy radni, a zgromadzeni na sali nauczyciele i rodzice uczniów nagrodzili takimi samymi brawami, jak wystąpienia opozycji.

* Rada Rodziców przy Przedszkolu Miejskim nr 7 w Przemyślu kwestionuje dane dotyczące tej placówki, zawarte w zamówionej przez władze miasta ekspertyzie aktualnego stanu sieci przemyskich przedszkoli i szkół. Przypomnijmy, że Przedszkole Miejskie nr 7 znalazło się razem z innymi dwoma przemyskimi przedszkolami, Szkołą Podstawową nr 10, Zespołem Szkół Odzieżowych i Ogólnokształcących oraz trzema technikami, na czarnej liście placówek przeznaczonych do likwidacji. Projekty uchwał w tej sprawie, omawiane na ostatniej, przerwanej na tydzień, sesji Rady Miejskiej w Przemyślu, spotkały się z miażdżącą krytyką zarówno części środowiska nauczycieli, jak i rodziców dzieci. Zdaniem Rady Rodziców przy Przedszkolu Miejskim nr 7 w Przemyślu, w ekspertyzie, na której opierali się pomysłodawcy zlikwidowania tej i innych placówek, zawarto dane niezgodne z rzeczywistością.
- W sporządzonej na zlecenie prezydenta Przemyśla ekspertyzie, Przedszkole nr 7, do którego uczęszcza obecnie 74 dzieci, zajęło wysokie 3 miejsce w rankingu popularności i atrakcyjności tego typu placówek. Niestety, zostało to pominięte podczas prezentacji ekspertyzy - podkreśla Aneta Mróz Kuźniak, zastępca przewodniczącego Rady Rodziców przy Przedszkolu nr 7. - Uwypuklono natomiast rzekomo największe zadłużenie naszego przedszkola, co nie jest zgodne z prawdą, gdyż "siódemka" nie miała i nie ma żadnego zadłużenia. Dzięki przychylności Przemyskiej Spółdzielni Mieszkaniowej, nasze przedszkole płaci niewygórowany czynsz. Również wskaźnik średniego, miesięcznego kosztu utrzymania jednego dziecka jest u nas porównywalny z innymi przedszkolami. Mając na uwadze dobro naszych dzieci, będziemy w każdy możliwy sposób przeciwstawiali się planom likwidacji Przedszkola nr 7. Zaniepokojeni rodzice podkreślają nie bez racji, że w przypadku likwidacji "siódemki" i dwóch innych przedszkoli, ich dzieci będą miały problemy ze znalezieniem miejsc w innych tego typu placówkach. Już teraz w najbliższym "siódemce" Przedszkolu Miejskim nr 14 nie ma wolnych miejsc dla nowych przedszkolaków. Sytuacja może się jeszcze pogorszyć po oddaniu do użytku budowanych po sąsiedzku bloków Towarzystwa Budownictwa Społecznego, w których na pewno zamieszkają także rodziny z małymi dziećmi. Nie bez znaczenia jest również fakt, że w przypadku likwidacji przedszkoli, w samej tylko "siódemce" pracę straciłoby 12 osób. Władze miasta wydały na ekspertyzę, której wyniki są teraz kwestionowane, co najmniej 20 tysięcy złotych. Za te pieniądze dyrekcja Przedszkola nr 7 mogłaby przez prawie rok opłacić czynsz i należności za dostarczane media lub gruntownie wyremontować siedzibę przedszkola. Czy te pieniądze zostały więc wydane z pożytkiem? Na to pytanie powinni sobie odpowiedzieć przede wszystkim radni, którzy już jutro podejmą, miejmy nadzieję właściwą, decyzję w sprawie losu przewidzianych do likwidacji przedszkoli i szkół.

Konkurs na nartostradę rozstrzygnięty
* Konkurs na projekt przemyskiej nartostrady rozstrzygnięty. W ogłoszonym przez władze Przemyśla konkursie na projekt architektoniczno-budowlany stoku narciarskiego wraz z zapleczem wygrała pracownia projektowa "Studio" z Gliwic. Zwycięzcy zostanie zlecone opracowanie projektu i dokumentacji. Wybrana koncepcja zakłada: podwójny wyciąg krzesełkowy (długość 1050 m, przepustowość 900 os/h), wyciąg orczykowy (dł. 350 m, przepustowość 800 os/h), tor saneczkowy całoroczny (długość trasy 900 m, wyciągarka 400 m), rynnę snowboardową (długość 120 m, szerokość 12 m), kompleks sportów halowych (skating, tor gokartowy otwarty, plenerowa ściana wspinaczkowa), korty tenisowe, kręgielnię, most narciarski umożliwiający przejście nartostrady ponad ulicą Sanocką, obiekty małej gastronomii i handlu. Stok ma być oświetlany i sztucznie naśnieżany. Projekt wykonawczy ma być gotowy do końca kwietnia br., a pierwsze prace rozpoczęte wczesną jesienią. W budżecie miasta na nartostradę z przyległościami zaplanowano: 2004 r. - 3 315 tys. zł, 2005 r. - 2 885 tys. zł (w sumie ok. 6 mln zł). Władze miasta liczą, że 75 procent inwestycji uda się zrealizować ze środków unijnych. Jeszcze w tym miesiącu, właśnie w sprawie kompleksu narciarskiego, do Przemyśla przyjadą unijni eksperci z Włoch. Prezydent Robert Choma zapowiedział, że w wariancie optymistycznym z wyciągu orczykowego będzie można korzystać już podczas następnej zimy. Pytany, kto będzie właścicielem kompleksu i czy będzie on sam na siebie zarabiał, odparł: - Właścicielem terenu jest miasto, miasto też zainwestuje w podstawową infrastrukturę. Na resztę będziemy szukać inwestorów. Potem ze wszystkimi najemcami, dzierżawcami i właścicielami spiszemy umowę. Czy to będzie partnerstwo publiczno-prywatne czy coś innego, czas pokaże. Całość poprowadzi najprawdopodobniej spółka Hala. Co do opłacalności, to kompleks ma być ogólnodostępny, a nie elitarny. Sam nie musi zarabiać zbyt wiele, wystarczy, że wyjdzie na zero. Zarabiać mają wszyscy wokół: w wypożyczalniach, gastronomii, hotelach.

* Kłopoty rzeszowskiego "Resbudu", budującego w Przemyślu dwa nowe bloki Towarzystwa Budownictwa Społecznego, spowodowały opóźnienie terminowego oddania do użytku mieszkań dla 72 rodzin. Pierwszy z budynków przy ulicy Focha miał być gotowy do zasiedlenia w styczniu br., drugi miesiąc później. 72 rodziny, które miały w nich zamieszkać, będą się jednak musiały uzbroić w cierpliwość. Opóźnienie terminu oddania mieszkań do użytku zostało spowodowane poważnymi problemami finansowymi wykonawcy robót budowlanych. "Resbud" stracił płynność finansową i w związku z tym miał kłopoty z zakupem materiałów oraz z zatrudnieniem podwykonawców prac.
- Na szczęście, dokończenie budowy obu bloków nie jest w żaden sposób zagrożone - uspokaja Mariusz Tkacz, prezes Towarzystwa Budownictwa Społecznego w Przemyślu. - W pierwszym bloku trwają obecnie prace wykończeniowe, a 26 mieszkań będzie gotowych do zasiedlenia na przełomie marca i kwietnia br. Planowany termin oddania do użytku 46 mieszkań w drugim bloku został przesunięty na koniec czerwca br. Docelowo przy ulicy Focha ma powstać małe osiedle ze 140 mieszkaniami. Przemyskie TBS złożyło już wnioski kredytowe na budowę trzech kolejnych bloków. W drugiej połowie tego roku TBS rozpocznie budowę kolejnego bloku, prawdopodobnie przy ulicy Rosłańskiego. W kolejce na przydział TBS-owskich mieszkań oczekuje obecnie w Przemyślu ponad 300 rodzin.

Szpital... na mieszknia
* Po kilku nieudanych przetargach, zrodził się pomysł na zagospodarowanie byłego szpitala przy ul. Wysockiego. Będą w nim mieszkania komunalne. Na przyszpitalnym placu - domy jednorodzinne. Władze miasta już czterokrotnie ogłaszały przetarg na dawny szpital w dzielnicy Lipowica, który stoi pusty. Pierwsza cena wywoławcza wynosiła 4,9 mln złotych. - Za każdym razem obniżaliśmy ją, schodząc do 2,5 mln, ale chętnych nie było - mówi Ryszard Lewandowski, zastępca prezydenta Przemyśla. - Owszem, mieliśmy telefony od zainteresowanych, ale do przetargu nikt nie przystąpił. Właścicielem budynków przy ul. Wysockiego był Urząd Marszałkowski w Rzeszowie. Po wybudowaniu w Przemyślu nowego szpitala, przekazał je miastu pod potrzeby nowo powstałej Państwowej Wyższej Szkoły Zawodowej. W zamian UM otrzymał działkę w centrum Przemyśla, na placu Joselewicza, gdzie ma powstać gmach Muzeum Narodowego Ziemi Przemyskiej. - Nie stać nas na remont i adaptację poszpitalnych budynków - powiedział Jan Musiał, kanclerz PWSZ. - Musielibyśmy wydać na to dużo pieniędzy, a takich nie mamy. Miastu przybył kolejny problem. Przetargi nie odbyły się, a nie ogrzewany i nie użytkowany obiekt (blisko 5 tys. m kw. w budynkach: głównym i gospodarczym, prawie 5 ha ziemi) traci na wartości. Poza tym trzeba do niego dopłacać. Kosztują media, bo wszystkich nie można całkowicie wyłączyć. Całodobowy nadzór pełni tu Straż Miejska. Wielu mieszkańców Przemyśla uważa, że obiekty na Lipowicy to idealne miejsca na dom pomocy społecznej. Cisza, zdrowe powietrze, wokół las, sporo przestrzeni. Ale takiej placówki pewnie tu nie będzie.
-Zrodziła się koncepcja, aby poszpitalny budynek zaadaptować na mieszkania komunalne, najchętniej poprzez Towarzystwo Budownictwa Społecznego - dodaje R. Lewandowski. - Trzeba tylko nanieść zmiany w miejscowym planie ogólnym, gdyż ten teren był kiedyś przeznaczony na usługi szpitalne. Przylegający plac zechcemy przeznaczyć na działki pod budownictwo jednorodzinne.

* W sobotę, 14 lutego, w Muzeum Narodowym Ziemi Przemyskiej otwarto niecodzienną wystawę autografów z kolekcji Wojciecha i Tadeusza Sosnowskich. Dwaj przemyślanie, Wojciech Sosnowski (student politologii) i jego ojciec Tadeusz (wicemarszałek województwa podkarpackiego) swoją kolekcję autografów zaczęli budować przed dziesięcioma laty. Dzisiaj w swoich zbiorach mają już podpisy wszystkich znaczących osobistości z całego świata, władców, prezydentów, polityków, artystów i postaci ze świata sportu. Razem ponad 1500 autografów, zdjęć z podpisami i listów. Za najcenniejszą zdobycz uważają autograf wraz z życzeniami od papieża Jana Pawła II. Okazuje się, że tworzenie takich zbiorów wcale nie jest proste ani łatwe. Trzeba wysyłać tysiące listów z prośbami o autograf, żeby dostać własnoręczny podpis kogoś ważnego. A to wymaga znajomości zwyczajów, obowiązujących zasad, a nieraz skomplikowanych zabiegów. - Ubolewam - mówi Tadeusz Sosnowski - że protokół dyplomatyczny urzędującym aktualnie głowom państw zabrania składania podpisów na czymś, co nie jest dokumentem państwowym. W takich przypadkach najczęściej przysyłają z kancelarii zdjęcie opatrzone faksymile podpisu i standardowymi pozdrowieniami, więc nie pozostaje nic innego, jak tylko czekać aż skończy się kadencja i ponownie prosić o autograf. Na wystawie, prócz autografów, którym towarzyszą biogramy, pokazano również akcesoria piśmiennicze. Oglądając zbiory Sosnowskich, warto pomyśleć o tym, że oprócz "powtórki" z wiedzy o świecie, mamy przed sobą autentyczne ślady pozostawione przez ludzi, od których zależały i zależą losy tego świata. I tu zaczyna się pole do popisu dla znawców grafologii.

Bloki na sprzedaż
* Blisko 300 rodzin boi się, że wkrótce zostaną pozbawione dachu nad głową. Jeżeli nie wykupią zajmowanych mieszkań, Urząd Marszałkowski sprzeda je na przetargu. Lokatorami 3 wieżowców na przemyskim osiedlu Monte Cassino są pracownicy usytuowanego obok Szpitala Wojewódzkiego i innych placówek służby zdrowia. W październiku 2003 roku Zarząd Województwa Podkarpackiego, który administruje osiedlem, poinformował mieszkańców o zamiarze sprzedaży zajmowanych przez nich lokali.
- Przysługuje nam prawo ich pierwokupu - mówi Franciszek Siwarga, pełnomocnik lokatorów. - Chcemy skorzystać z przywileju, ale Urząd Marszałkowski proponuje warunki, których nie jesteśmy w stanie zaakceptować. Lokatorzy mieliby wykupić mieszkania za 30 procent ich wartości. Domagają się co najmniej 90-procentowego upustu. Przekonują, że wielu z nich nie stać na wykupienie własnego M za proponowane kwoty od 10 do 16 tysięcy złotych w zależności od jego powierzchni.
- Przy ustalaniu ceny mieszkań urząd powinien uwzględnić wysokie kaucje, jakie wpłaciliśmy obejmując je w posiadanie - twierdzi Zbigniew Storek, jeden z lokatorów. - Bloki wymagają remontów. Do ich ocieplenia użyto m.in azbestu. Po wykupieniu lokali, zakładając wspólnotę mieszkaniową, będziemy musieli ponieść dodatkowe duże koszty. Większość mieszkańców zdecydowała, że nie kupi mieszkań za proponowane ceny. W styczniu Urząd Marszałkowski poinformował ich, że w związki z tym stracili prawo pierwokupu, a zajmowane lokale mogą zostać sprzedane w drodze przetargu.
- Warunki sprzedaży mieszkań zostały ustalone przez radnych sejmiku - przekonuje Aleksandra Zioło, rzecznik prasowy Urzędu Marszałkowskiego. - Kwoty nabycia nie są duże biorąc pod uwagę wolnorynkowe ceny lokali. Jeszcze raz poprosimy lokatorów o oświadczenie, czy są gotowi je kupić. Mieszkańcy są oburzeni, że władze województwa nie wyrażają chęci negocjacji.
- Odnoszę wrażenie, że jesteśmy zastraszani - kwituje Wiesław Morawski. - Stawia się nas w sytuacji bez wyjścia.

Rząd się wyżywi - dla orła nie ma!
* 3 kg ryb i pół kurczaka to dzienna dieta orła bielika, który od października ub.r. przebywa w prywatnym gabinecie weterynaryjnym Andrzeja Fedaczyńskiego. Lekarz musi żywić ptaka za własne pieniądze. Odpowiedzialne instytucje odcinają się od tego obowiązku. Ptak jest już w pełni sprawny. Dopisuje mu apetyt. Konieczny jest jednak jego dalszy pobyt na rehabilitacji, gdyż znaczny ubytek lotek i piór uniemożliwia mu osiągnięcie lotu o odpowiedniej prędkości i zwrotności. Bez tego ptak nie byłby w stanie polować.
- Jest szansa, że orzeł wróci do natury. Do minimum ograniczamy kontakty z nim, aby nadal zachował w sobie strach przed człowiekiem. To mu się przyda w naturze - mówi A. Fedaczyński. Tylko na początku pobytu, przez 30 dni, wyżywienie ptaka finansowano z budżetu Wojewódzkiego Konserwatora Przyrody. Obecnie Fedaczyński musi odżywiać orła z własnej kieszeni. Ptaka nie chciał przyjąć żaden ogród zoologiczny. Orzeł bielik zaciekle broni swojej woliery. Psy i koty przebywające w szpitalu Andrzeja Fedaczyńskiego, wiedzą, że nie należy się zbliżać do ogrodzenia. Gdy nieostrożne obce psiaki się tam zapędzą, bielik z całym impetem atakuje siatkę woliery, wprawiając czworonożnych intruzów w przerażenie.

J A R O S Ł A W

70-lecie SM Jarosławia
* Stowarzyszenie Miłośników Jarosławia uczci 70-lecie działalności wydaniem 15 rocznika.
- Znajdą się w nim opracowania dotyczące historii naszego miasta do 1387 roku, stosunków polsko - węgierskich, z uwzględnieniem Jarosławia, sylwetki zasłużonych mieszkańców, kalendarium - przybliża zawartość jubileuszowego rocznika Józefa Frendo, prezes SMJ. - 25 września, na kamienicy Orsettich, gdzie mieści się Muzeum, zostanie odsłonięta tablica pamiątkowa poświęcona Kazimierzowi Gottfriedowi, historykowi, wieloletniemu nauczycielowi LO im. Kopernika, jednemu z założycieli naszego Stowarzyszenia. W br. Stowarzyszenie wydało kalendarz ze starymi pocztówkami Jarosławia. Wspomogło wydanie książki "Sylwetki ludzi wielce zasłużonych dla miasta i Ziemi Jarosławskiej", autorstwa Stanisława Sobockiego. Z okazji jubileuszu będzie wystawa w kamienicy "Marysieńki", obrazująca historię i dorobek SMJ. Zostanie wydany informator społeczno-kulturalny. Odbędzie się akademia, koncert. Zasłużeni działacze otrzymają odznaczenia. Na grobach członków Stowarzyszenia ich kontynuatorzy złożą kwiaty. Wykłady i prelekcje prezentowane przez ludzi nauki, nauczycieli, duchownych, socjologów, artystów, działaczy samorządowych i członków SMJ - to tylko jedna z form działalności Stowarzyszenia. Poświęcone są historii Jarosławia, ochronie jego dziedzictwa kulturowego i materialnego, współczesnym inicjatywom na rzecz jego duchownego rozwoju. Umiłowanie grodu wpajane jest także młodzieży, dla której SMJ organizuje spotkania, koncerty, wieczory literackie. W dorobku Stowarzyszenia 14 roczników.
-Stała formą działalności Stowarzyszenia są "czwartkowe spotkania", odbywające się co tydzień w naszej siedzibie - dodaje J. Frendo. - Dla młodzieży organizujemy w kwietniu zlot gwiaździsty szlakiem miejsc pamięci narodowej, turnieje wiedzy o Jarosławiu. Jesteśmy też organizatorem dorocznego konkursu literackiego im. Jerzego Hordyńskiego, poety, urodzonego w Jarosławiu, zmarłego sześć lat temu we Włoszech. Józefa Frendo jest szóstym z kolei prezesem SMJ. Pierwszym (1934 r.) był jego założyciel, legionista, gen. Wacław Wieczorkiewicz, potem - Władysław Budzisz, Wacław Nartowski, Janina Starzewska i Romuald Ostrowski. Ten ostatni szefował przez 22 lata (1977-1999).

* Najwcześniej w marcu kierowcy będą musieli płacić za parkowanie samochodu w centrum miasta. Jarosławscy radni już kilkanaście dni temu podjęli decyzję o ustaleniu stref płatnego parkowania. Jednak może ona zacząć obowiązywać dopiero 14 dni po opublikowaniu jej w Dzienniku Urzędowym Wojewody Podkarpackiego. Dotychczas nie było publikacji. Opłaty za parkowanie będą obowiązywać w Rynku oraz na ulicach Grodzkiej, Michalovskiej, Sobieskiego, Opolskiej, placu Bożnic i św. Michała. Pierwsza rozpoczęta godzina będzie kosztować 1 złoty, druga 1,20 złotych, trzecia 1,40 złotych. Czwarta i następne po złotówce.

R E G I O N

Obwodnica w 2010 roku
* Ministerstwo Infrastruktury twierdzi, że budowa obwodnicy Jarosławia najwcześniej rozpocznie się w 2010 roku. Zahamowanie pracy nad nią nastąpiło wskutek protestów mieszkańców i dlatego nie zostało zakończone postępowanie dotyczące warunków zabudowy i zagospodarowania terenu.
- Do czasu, kiedy właściciele działek nie zgodzą się na sprzedaż na proponowanych warunkach, będą musiały ponownie rozpocząć się negocjacje, a to znowu zajmie trochę czasu - twierdzi Zofia Krzanowska, rzecznik burmistrza Jarosławia. - Plany budowy obwodnicy są już od 1972 roku, a mimo tego niektórzy postawili na terenie przeznaczonym pod inwestycję swoje domy. Teraz nie chcą odejść z miejsca swojego zamieszkania i stąd biorą się problemy. Dopóki nie dojdzie do porozumienia, ruch w mieście może wyglądać tak, jak dotychczas. W tym roku Podkarpacie otrzymało na drogi krajowe i obwodowe 220 mln zł. Dzięki temu rozpocznie się budowa pięciu dróg obwodowych w województwie. Niestety, nie będzie wśród nich tej z Jarosławia. Miejscowa obwodnica ma być bowiem jedną z najdłuższych i najdroższych w kraju, ma liczyć 12 km i kosztować 200 mln zł, dlatego trudno znaleźć na nią pieniądze. Z tego powodu władze miasta i powiatu muszą opracować koncepcję innego objazdu miasta i rozładowania tworzących się w godzinach szczytu korków. Ruch mógłby być usprawniony wtedy, kiedy powstałaby możliwość przejazdu z ulicy Pruchnickiej w kierunku Rzeszowa.
- Byłoby to możliwe, gdyby została przedłużona ulica Chrobrego, do ulicy Pawłosiowskiej - twierdzi Marian Kubach, dyrektor Powiatowego Zarządu Dróg w Jarosławiu, członek zespołu ds. udrożnienia ruchu. - Pozwoliłoby to omijać kierowcom główne skrzyżowanie w mieście, czyli tę część drogi, gdzie tworzą się największe zatory. Drugie rozwiązanie jest takie, aby przedłużyć ulicę Bandurskiego do ulicy Grodziszczańskiej. Jest już projekt techniczny takiego rozwiązania. Kolejne, przypuszczalnie najważniejsze usprawnienie w ominięciu Jarosławia, to objazd miasta przez ulicę Morawską do ulicy Pruchnickiej, jadąc z Przemyśla w kierunku Rzeszowa. W tym przypadku musiałaby zostać zrobiona nowa nawierzchnia na ulicy Strzeleckiej i Lotników. Także siedem słupów linii energetycznej wysokiego napięcia będzie musiało zostać przesuniętych, a łuk drogi przy szkole ogrodniczej przy ulicy Pawłosiowskiej - usunięty. Wszystkie te możliwości zostaną jeszcze omówione na kolejnym spotkaniu w tej sprawie, które odbędzie się pod koniec lutego w Urzędzie Miasta w Jarosławiu.

* Najtańszy zestaw słuchawek z mikrofonem kosztuje tyle, co 10-minutowa rozmowa z bliskimi w Stanach Zjednoczonych. Po jego zakupie można kpić z monopolistycznego cennika TPSA. Wystarczy dostęp do Internetu, by z całym światem łączyć się za darmo. Sprawcą jest program o nazwie "Skype" - komunikator internetowy umożliwiający prowadzenie rozmów w czasie rzeczywistym. Program dostępny jest na stronie: www.skype.com. Przypomina rodzime komunikatory takie jak Gadu-Gadu czy Tlen. Za ich pomocą też można rozmawiać. Często jest to jednak niemożliwe, ponieważ nie akceptują antywłamaniowych zabezpieczeń instalowanych na serwerach. A "Skype" współpracuje z nimi bez problemu. Główne zalety programu to łatwa instalacja, polska wersja językowa i przede wszystkim to, że prowadzenie rozmów jest zupełnie darmowe. Powoli wprowadzają go niektóre firmy, by porozumiewać się między swoimi oddziałami. A producenci już planują uruchomienie centrali, która będzie pozwalała wykonywać z komputera połączenia na zwykły telefon. Dla zwykłych użytkowników, kontaktujących się chociażby z bliskimi przebywającymi za granicą, internetowa nowość, może oznaczać dziesiątki zaoszczędzonych złotych, wydawanych na rozmowy telefoniczne. Wystarczy zainstalować "Skype" i zaopatrzyć się w słuchawki i mikrofon. Najtańszy zestaw kosztuje ok. 25 zł. Tyle co 10-minutowa rozmowa ze Stanami Zjednoczonymi.

* Po 1 maja przez graniczne przejście kolejowe z Ukrainą w Medyce nie będzie można przewozić żywności i zwierząt, bo przejście nie jest zatwierdzone przez Unię Europejską. Stracą na tym podkarpaccy przedsiębiorcy, którzy towary na Ukrainę, będą musieli wozić przez... woj. lubelskie. Na dwa miesiące przed wejściem Polski do Unii Europejskiej okazuje się, że jedyne w Podkarpackiem kolejowe przejście graniczne z Ukrainą nie jest zatwierdzone jako punkt graniczny UE. W Medyce nie ma punktu do badań weterynaryjnych i fitosanitarnych. Skutki takiej sytuacji będą bardzo poważne. - Przez to przejście nie będzie można przewozić koleją żywności i zwierząt. Ani na Ukrainę, ani z Ukrainy do Polski - mówi Stanisław Glazar, zastępca wojewódzkiego lekarza weterynarii w Krośnie. Za takie rozwiązanie zapłacą przedsiębiorcy. - Ktoś sprowadzający z Ukrainy drewno np. do Radymna będzie musiał wieźć je przez przejście w województwie lubelskim. To niezrozumiałe. Według projektu, w tamtym województwie będą aż trzy przejścia kolejowe z możliwością odpraw fitosanitarnych. U nas nie będzie ani jednego - mówi Witold Kowalski, wicestarosta przemyski. Za przygotowanie przejść granicznych odpowiada rząd. W regionie reprezentuje go wojewoda. - Na początku lutego wojewoda zwrócił się do ministra infrastruktury, ministra rolnictwa i prezesa PKP, żeby po 1 maja na przejściu w Medyce mogły być przeprowadzane odprawy fitosanitarne. Odpowiedź poznamy w najbliższych dniach - mówi Joanna Budzaj, rzecznik prasowy wojewody. Dziś nikt nie chce się przyznać do zaniedbania w sprawie przejścia w Medyce. - To PKP nie podjęło tego tematu, kiedy można tam było stworzyć inspektoraty - mówi Stanisław Glazar, zastępca wojewódzkiego lekarza weterynarii w Krośnie. W PKP zapewniono, że budowanie takich inspektoratów to nie ich sprawa. Także pracownicy Ministerstwa Infrastruktury nie potrafili nam powiedzieć, kto odpowiada za decyzję w sprawie przejścia w Medyce.

* O korzyściach z wstąpienia Polski do UE wiemy wszystko. Specjaliści i doradcy nie mówią, a krzyczą o milionach euro czekających w programach pomocowych. Cicho albo wcale nie mówi się, że w pierwszych miesiącach po wejściu Polski do "piętnastki" wiele firm zbankrutuje, a ceny produktów spożywczych i przemysłowych gwałtownie pójdą w górę. W teorii jesteśmy w Unii. W praktyce od 1 maja 2004 r. przeżyjemy degradację finansową. Porównajmy - przeciętna pensja w Polsce wynosi 319 euro, we Francji - 1629, w Niemczech 1687, a w Wielkiej Brytanii - 2275. Osłabnie siła naszych pieniędzy. Kilogram cukru w Polsce kosztuje 2 zł, we Francji - 6 zł, w Niemczech - 4,8 zł.
- To jest smutny scenariusz dla Polski na kilka miesięcy, lat, ale wszyscy mieliśmy tego świadomość - mówi Jarosław Gawlik, dyrektor departamentu współpracy międzynarodowej i promocji w Urzędzie Marszałkowskim. - Przed nami co najmniej 25 lat wyrównywania zarobków do tych z Unii Europejskiej.
- Pocieszeniem mogą być tańsze samochody i komputery, tylko, kto co pół roku wymienia sprzęt - stwierdza Grażyna Dzwonkowska, przedsiębiorca z Rzeszowa. To pierwszy rok, od czasu upadku bloku komunistycznego, kiedy z większych pensji niż my, ucieszą się Węgrzy i Czesi. My ze swoimi 319 euro średniego miesięcznego wynagrodzenia będziemy w stanie kupić 448 litrów benzyny, albo 30 razy odwiedzić fryzjera, albo 88 razy wybrać się do kina albo 25 razy poradzić się lekarza specjalisty. Jeszcze w 1995 roku stać nas było na 577 litrów benzyny, 47 nowych fryzur, 125 wieczorów w kinie i 48 prywatnych wizyt lekarskich. (na podst. zest. w Polityce). Michał Dydycz, serwisant komputerowy: Od początku wiedziałem, że wejście do UE, nie stworzy żadnej dodatkowej szansy. Wysokość zarobków, poziom życia w kraju zależy nie od Unii, od sfer rządzących. A te są niekompetentne, skorumpowane. Umiejące zaproponować nachalną, rozdmuchaną kampanię medialną, byle tylko wepchnąć nas do wspólnego unijnego worka. Prof. Jerzy Chłopecki, politolog: W pierwszych miesiącach po wstąpieniu Polski do Unii na pewno czeka nas regres. Co będzie potem, zależy od nas samych. Albo zbudujemy gospodarkę oparta na wolnym rynku i zaufaniu, albo splajtujemy. Krystyna Skowrońska, posłanka Platformy Obywatelskiej: Nie straszyłabym wzją gwałtownego wzrostu cen po wejściu Polski do Unii. Konkurencyjność ukróci takie zamysły producentów. Gwiazdy na plakatach przed unijnym referendum. W poniedziałek szampan towarzyszący podpisywaniu przez prezydenta Kwaśniewskiego ordynacji wyborczej do Parlamentu Europejskiego. W teorii jesteśmy w Unii. W praktyce od 1 maja 2004 r. Polak będzie zarabiał 7 razy mniej niż jego kolega z Wielkiej Brytanii i 3 razy mniej niż Hiszpan. Nasza średnia pensja wystarczy na 25 wizyt u lekarza i 448 litrów benzyny.

* Nawet o 400 złotych może wzrosnąć opłata za kurs prawa jazdy. To efekt planowanego zwiększenia ilości godzin szkolenia przyszłych kierowców. Od 1 kwietnia br. zmienią się zasady prowadzenia kursów nauki jazdy. Osoby chcące zdobyć uprawnienia do kierowania samochodami osobowymi zamiast dotychczasowych 10 godzin teorii i 30 godzin jazdy będą musiały zaliczyć łącznie 60 godzin zajęć.
- Bez wątpienia nastąpi wzrost opłat - mówi Jerzy Giec, właściciel prywatnej szkoły nauki jazdy w Przemyślu. - Ceny mogą być nawet dwukrotnie wyższe niż obecnie. Zapowiedź rychłego wzrostu opłat za kursy spowodowała, że do placówek szkolących kandydatów na kierowców napływa coraz więcej osób. Jednak to nie jedyny powód, dla których wymieni chcą zdobyć "prawko" jeszcze przed 1 kwietnia br. Po tym terminie obowiązkowy stanie egzamin wewnętrzny pod koniec kursu prowadzony przez szkołę uczącą jazdy.
- Dopiero po jego przejściu kandydat na kierowcę zostanie skierowany na sprawdzian do Wojewódzkiego Ośrodka Ruchu Drogowego - dodaje Jerzy Giec. Nie wykluczone, że po podwyżce zmniejszy się liczba osób zabiegających o prawo jazdy.

Kronika kryminalna

Napadli nauczyciela "wuefu"
* Dwóch młodych mężczyzn, w tym uczeń szkoły, będąc pod wpływem alkoholu i przypuszczalnie narkotyków, napadło na nauczyciela. Dwukrotnie uderzyli go pięściami w twarz. - Potem odpierałem ataki i udało mi się obezwładnić jednego z napastników - mówi 26-letni nauczyciel wychowania fizycznego. Młody nauczyciel "wuefu" od niespełna roku pracuje w Zespole Szkół Technicznych i Ogólnokształcących w Jarosławiu. W ostatni czwartek (12 lutego) w szkole odbywała się dyskoteka walentynkowa. "Na bramce" przed wejściem na salę gimnastyczną, gdzie bawiła się młodzież, stał 26-letni wuefista. Około godziny 18. na imprezę przyszedł 19-letni Damian T., uczeń pierwszej klasy, w której kształci się murarzy i tynkarzy. - Chłopak męczył mnie przez dwie godziny, abym pozwolił mu wejść na dyskotekę - opowiada nauczyciel, który nie chce podawać swoich danych.
- Podejrzewałem, że jest pod wpływem narkotyków, na co wskazywało jego zachowanie przechodzące od euforii do załamania, a także rozszerzone źrenice, zachwiana równowaga i trudności z porozumieniem się z nim. Nie dałem się przekonać jego prośbom ani groźbom. Nie reagowałem na przekleństwa i wyzwiska, jakie pod moim adresem padały. Chłopak czekał dwie godziny, myśląc, że na chwilę odejdę sprzed drzwi i uda mu się niepostrzeżenie wśliznąć na salę. Słyszałem, że zaczepiał ludzi przed szkołą, szarpał się z kimś, bo jak przyszedł, to miał już podbite oko. Kiedy zaczął być coraz bardziej agresywny i zaczął mi grozić, wezwaliśmy policję. Damian T. został zawieziony do pobliskiej Komendy Powiatowej Policji, ale po dwudziestu minutach zjawił się z powrotem przed szkołą. Tym razem był ze starszym o trzy lata bratem. - Krzyknął do mnie coś w stylu "Ej, ty!", a ja podszedłem do niego - relacjonuje "wuefista". - Myślałem, że chce porozmawiać. Kiedy podszedłem, jego brat uderzył mnie pięścią w twarz, a zaraz potem otrzymałem cios od Damiana. Odpierałem ich ataki. W pewnej chwili Damian uciekł za drzwi. Ja rzuciłem się za nim, obaliłem go na ziemię. Przybiegł kolega, który także uczy tutaj wychowania fizycznego i pomógł mi zaprowadzić chłopca do szkoły. Zatelefonowaliśmy po policję. W tym czasie dwóch ochroniarzy, pilnujących drugiego wejścia na dyskotekę, obezwładniło brata Damiana - Tomasza. - Policja zabrała chłopców na komendę. Noc spędzili w areszcie - mówi komisarz Robert Matusz z Komendy Powiatowej Policji w Jarosławiu. - Zostali przebadani na alkomacie. 19-latek miał pół promila a 21-latek prawie promil alkoholu we krwi. Starszy znany jest policji, bo wielokrotnie dopuszczał się przestępstw przeciwko mieniu. Zatrzymani tłumaczyli nam, że nie chcieli pobić nauczyciela, a tylko z nim porozmawiać i wyjaśnić, dlaczego nie chciał jednego z nich wpuścić na dyskotekę. Za napad grozi im do trzech lat wiezienia.
- Nie mogliśmy tej sprawy pozostawić bez echa, więc wezwałem matkę Damiana do szkoły i poinformowałem ją co zrobili jej synowie - mówi Adam Tomaszewski dyrektor Zespołu Szkół Technicznych i Ogólnokształcących w Jarosławiu. - Powiedziałem, że będziemy chcieli usunąć jej syna ze szkoły. Kiedy zwołałem Radę Pedagogiczną, matka zabrała dokumenty syna z naszej placówki. Co ciekawe, wróciła tutaj po pewnym czasie, już w asyście synów, i stwierdziła, że jej syn ma podbite oko i że będzie domagać się od szkoły odszkodowania. Adam Tomaszewski twierdzi, że z 19-latkiem od dawna były problemy, wędrował po różnych szkołach w Jarosławiu, ale nigdzie nie zagrzał dłużej miejsca. W tej szkole był od początku tego roku. - Daliśmy mu szansę, chcieliśmy aby zdobył zawód i wykształcenie, bo nigdzie indziej takiej możliwości nie miał - twierdzi dyrektor. Dodaje, że pochwala postawę swojego pracownika, który nie dał zastraszyć się napastnikom, ani nie dał się im sprowokować.

* W Przemyślu nieznany sprawca wykorzystał nieuwagę domowników i z kuchni ukradł torebkę damską, w której znajdowało się 50 zł, dowód osobisty i pióro. Straty wynoszą 300 zł.

* W Przeworsku na ul. Jagiellońskiej ktoś ukradł cztery kołpaki od samochodu marki Renault megane. Poszkodowana Jolanta J. straty oszacowała na 300 zł.

* W Przemyślu w Szpitalu Wojskowym po raz kolejny w ciągu ostatnich tygodni nieznany złodziej okradł pacjentów. Tym razem wszedł przez nikogo nie zauważony na jeden z oddziałów i z sali ukradł torebkę damską, w której znajdowały się pieniądze w kwocie 160 zł oraz karty bankomatowe, dzięki którym z konta podjął 360 zł. Policja przestrzega pacjentów przed pozostawieniem bez dozoru cennych rzeczy, a także prosi o baczniejsze zwracanie uwagi na obce osoby odwiedzające oddziały szpitalne.

* W Jarosławiu na jednym z parkingów osiedlowych nieznani sprawcy włamali się do 8 samochodów osobowych w tym 5 "maluchów" i 3 polonezów, skąd ukradli radioodtwarzacze. Złodziei poszukuje policja.

* W Przemyślu przy ul. Ofiar Katynia nieznany sprawca okradł skrzynkę na gazety. Zabrał dzienniki i tygodniki warte 60 zł.

* W Jarosławiu nieznany sprawca wszedł do sklepu spożywczego i grożąc nożem ekspedientce, chciał zabrać pieniądze z kasy. Kobieta włączyła alarm i udało się jej wypłoszyć niedoszłego rabusia. Teraz poszukuje go policja.

Reklama