Archiwum aktualności

Archiwalne wydanie tygodniowe: 31.01-06.02.2004 r.

Przemyśl

Metropolita przemyski będzie prymasem?
* Abp. Józef Michalik, metropolita przemyski jest jednym z najpoważniejszych kandydatów na przewodniczącego Episkopatu Polski. Wybory nowego przewodniczącego Episkopatu Polski odbędą się w połowie marca w Warszawie. Od 56 lat tę funkcję sprawowało zaledwie 2 prymasów: Stefan Wyszyński i Józef Glemp. Po zmianie przepisów kościelnych następca ostatniego z wymienionych może zostać tylko i wyłącznie wybrany przez członków Episkopatu Polski. Wczorajsze ,,Życie Warszawy" doniosło, że jest już 4 kandydatów do kierowania polskim Kościołem: abp. Józef Michalik, Stanisław Gądecki, Józef Życiński i bp. Sławoj Leszek Głódź. Za faworyta uważany jest właśnie metropolita przemyski, który od 5 lat współprzewodniczy Episkopatowi. W opinii komentatorów życia kościelnego następca prymasa Józefa Glempa musi przygotować Kościół w Polsce na koniec pontyfikatu Jana Pawła II.

Cenna inicjatywa...
* Urząd Miejski i samorząd województwa podkarpackiego przygotowują wspólny projekt powołania Przemyskiego Ponadregionalnego Centrum Historii. W jego skład mają wejść zadania związane z rewaloryzacją wybranych zabytkowych obiektów i obsługą ruch turystycznego oraz budową nowej siedziby Muzeum Narodowego Ziemi Przemyskiej. Projekt zostanie zrealizowany, jeżeli wesprze go finansowo Unia Europejska. Przedstawiciele władz miasta zaproponowali, aby w ramach projektu wyremontowano i udostępniono turystom w jeszcze większym stopniu niż obecnie Zamek Kazimierzowski. Na wzgórzu zamkowym miałby także powstać niewielki amfiteatr. Projekt zakłada również rewaloryzację zieleni i małej architektury w parku miejskim, udostępnienie zwiedzającym podziemnej trasy turystycznej pod Rynkiem oraz zakupienie ekologicznych pojazdów, które przewoziłyby w centrum miasta zwiedzających je turystów. Ze swojej strony Urząd Marszałkowski zgłosił do projektu budowę nowej siedziby przemyskiego muzeum.
- Konkretny wniosek trafi wkrótce do odpowiednich instancji europejskich - mówi Aleksandra Zioło, rzecznik Urzędu Marszałkowskiego w Rzeszowie.
- Pieniądze z Unii Europejskiej zasiliłyby w znacznym stopniu rozpoczęte przez nas zadanie budowy nowego gmachu muzeum w Przemyślu. Z naszego budżetu przeznaczyliśmy na ten cel w tym roku 400 tysięcy złotych, natomiast ponad 2 miliony złotych przekaże także na pewno Ministerstwo Kultury. Pieniądze te zostaną przeznaczone na dokumentację budynku i fazę przygotowawczą inwestycji. Korzystając z okazji, chcę wyraźnie zaznaczyć, że rezygnacja z budowy muzeum w Przemyślu nie wchodzi w rachubę. Jeżeli projekt zyska akceptację, to z unijnych funduszy mogłoby spłynąć do Przemyśla w ciągu trzech lat nawet około 65 proc. potrzebnych środków. Resztę musiałby zagwarantować marszałek województwa i prezydent miasta. Wniosek zawierający projekt powstania Przemyskiego Ponadregionalnego Centrum Historii zostanie rozpatrzony w maju br.

Szlaban na 24. godziny
* Straż Graniczna wystąpiła do służb ukraińskich o wydłużenie do 24 godzin odpraw na pieszym przejściu w Medyce. Już wcześniej o to samo wnioskowali celnicy. Funkcjonariusze chcą w ten sposób skończyć z fikcją. Oficjalnie przejście czynne jest tylko do 19., w rzeczywistości odprawy często kończą się dopiero przed północą. Dochodzi do awantur, wzywana jest policja i pluton specjalny Straży Granicznej. Wtorek, dziewiętnasta trzydzieści: teoretycznie przejście powinno być już zamknięte. Tymczasem w kolejce stoi blisko trzysta osób wracających z Ukrainy. Taka sytuacja zdarza się prawie co drugi dzień. Jak twierdzą celnicy, ci którzy czekają na ostatnią chwilę to przede wszystkim mrówki- czyli osoby wnoszące kupione na Ukrainie tańsze papierosy i alkohol. Innego zdanie są ci, którzy korzystają z przejścia. Za przedłużające się odprawy obarczają celników. To zarabianie na chleb często kończy się jednak awanturą, taką jak ta, do której doszło w marcu ubiegłego roku. Musiała interweniować policja i pluton specjalny Straży Granicznej, bo wchodzący do Polski nie chcieli poddać się kontroli. Aby uniknąć takich sytuacji teraz porządku na przejściu pilnuje większa liczba funkcjonariuszy. Rozładowaniu nerwowej atmosfery pomogłoby także wydłużenie odpraw. Straż Graniczna jeszcze w styczniu apelowała o to do strony ukraińskiej. Teraz wystosowała oficjalne pismo. Jeżeli Ukraina wyrazi zgodę, całodobowe odprawy mogłyby zacząć się na początku marca.

* Większość poborowych, których w środę wcielono do 14. Brygady Obrony Terytorialnej, uważa, że rok zasadniczej służby wojskowej nie będzie dla nich "przerwą w życiorysie".
- Chciałem pójść do wojska, nie kombinowałem... - zwierzył się 20-letni Andrzej Daniła z Sanoczka k. Sanoka. O pozytywnym nastawieniu do służby wojskowej mówili też inni poborowi. Pochodzą głównie z powiatów sanockiego i mieleckiego, a więc z terenów, gdzie trudno o znalezienie pracy. - Uregulowany stosunek do służby wojskowej - przekonuje szef sekcji personalno-wychowawczej 14. BOT, mjr Lesław Kucza - ułatwia młodym start w cywilu, np. przy staraniu się o pracę, zwłaszcza w służbach mundurowych (Straż Graniczna, policja, Straż Pożarna), a nawet przy ubieganiu się o kredyt bankowy. Intensywne szkolenie zacznie się już za parę dni. W poniedziałek każdy z żołnierzy otrzyma broń - popularnego "kałacha". Jak nas poinformował szef sztabu 14. BOT, ppłk dypl. Adam Bargieł, datę zaprzysiężenia żołnierzy z wcielenia "Luty 2004" wyznaczono na 6 marca. W "poczekalni" do koszar przeprowadziliśmy anonimową sondę. Na pytanie: - Czy boisz się wojskowej "fali"?, "tak" odpowiedziało tylko 2 na 10 ankietowanych.

Najwyższy czas na czyny
* Handlowcy zrzeszeni w Przemyskim Stowarzyszeniu Kupieckim protestują przeciwko decyzji o warunkach zabudowy terenu zielonego rynku. Oskarżają prezydenta Roberta Chomę o to, że jest mu obojętny wizerunek miasta i los jego mieszkańców. Przypomnijmy, że już od kilkunastu miesięcy osoby zrzeszone w Przemyskim Stowarzyszeniu Kupieckim upominały się u prezydenta Przemyśla o podpisanie z nimi umowy dzierżawy zielonego rynku. Chcieli też być inkasentami opłaty targowej. W zamian za to zadeklarowali się wykonać na targowisku prace inwestycyjno-budowlane. Władze miasta twierdziły, że nie mogą zgodzić się na takie warunki, bo obowiązujące ich ustawa o zamówieniach publicznych, czyli muszą na te usługi ogłosić przetarg.
- Zanim opracowaliśmy koncepcję budowy nowoczesnej hali targowej, przeprowadziliśmy szereg konsultacji z wieloma osobami. We wszystkich tych opiniach zdecydowanie przeważały głosy aprobaty dla powziętej przez nas inicjatywy gospodarczej. - twierdzi Ryszard Paja, prezes przemyskiego Stowarzyszenia Kupieckiego. - Jest to też dowód na to, że jesteśmy nie tylko na „nie", jeśli chodzi o budowę wielkopowierzchniowych obiektów handlowych w Przemyślu, ale przedstawiamy pewną alternatywę, w postaci powyższych inwestycji, która nie drenuje kasy naszego miasta, lecz ja napełnia. Kupcy z zielonego rynku chcieli, by w miejscu zaniedbanego targowiska powstała hala targowa, w której będzie 100 - 150 stoisk, około 50 straganów, 100 ław, na których będzie sprzedawana odzież używana i około 50 miejsc postojowych, gdzie sprzedawane będą produkty rolne bezpośrednio z samochodów. Chcieli też, by nad halą powstało zadaszenie, które równocześnie będzie parkingiem dla samochodów osobowych.
- Obecnie warunki handlu na targowisku w Przemyślu nie należą do najlepszych. Nie ma bieżącej wody, jest ciasno, brakuje miejsc postojowych, jest za mało straganów i ław, na których można wyłożyć towar - wylicza wady rynku Ryszard Paja. - Warunki, w jakich sprzedajemy towary i w jakich dokonują zakupu mieszkańcy naszego miasta, urągają ludzkiej godności i nie mają nic wspólnego z czasami, w których żyjemy. Dlatego gotowi jesteśmy, na mocy odpowiednio sporządzonej umowy, sto procent zysków z opłaty targowej przekazywać na specjalnie utworzone konto, z którego fundusze przeznaczone będą na inwestycję. Jak się dowiedzieliśmy w Urzędzie Miejskim w Przemyślu, władze miasta twierdzą, że nie mogą zgodzić się na propozycję przedstawioną przez stowarzyszenie, a dotyczącą opłat targowych i administrowania targowiskiem, bowiem musi być ogłoszony przetarg na te usługi, o czym wyraźnie mówi ustawa o zamówieniach publicznych. Handlowcy z Przemyskiego Stowarzyszenia Kupieckiego skarżą się także, że w wydanej przez władze Przemyśla decyzji o zabudowie terenu zielonego rynku, nie uwzględniono parkingu dla samochodów osobowych nad palcem targowych i dopuszczono budowę hali o powierzchni 2 tys. mkw., czyli o dwie trzecie mniejszą, niż chcieli handlowcy.
- Nasza koncepcja została opracowana w 2001 roku i do tej chwili nie pojawiła się żadna inna, która mogłaby być w stosunku do niej alternatywą. Nie licząc pochwał i słów bez pokrycia, na swojej drodze spotykamy jedynie kłody - twierdzi zdenerwowany prezes Paja. Mimo naszych starań, nie udało nam się skontaktować z prezydentem Robertem Chomą. W jego imieniu wypowiedział się Witold Wołczyk z Biura prezydenta Miasta.
- Stowarzyszenie otrzymało decyzję o warunkach zabudowy, w której nie jest określone, czy parking ma być na dachu, czy w podziemiach. Dlatego też po konsultacjach kupców z konserwatorem zabytków, kiedy okaże się, że np. nie ma nic przeciwko budowie parkingu na dachu hali, będzie mógł tam powstać. Witold Wołczyk dodaje, że decyzja o warunkach zabudowy hali o powierzchni 2 tys. mkw., a nie więcej, to wymóg obowiązujących przepisów, ale handlowcy mogą się od tej decyzji odwoływać.

* Podczas konferencji prasowej w przemyskim starostwie, władze powiatu podsumowały inwestycje, naprawy i sprawy związane z promocją regionu w ubiegłym roku. W konferencji prasowej wzięli udział. Stanisław Bajda - starosta przemyski, Witold Kowalski - wice starosta, Jan Janusz - przewodniczący Rady Powiatu przemyskiego oraz Zdzisław Szeliga - inspektor ds. mediów. Dowiedzieliśmy się od nich m.in., że na inwestycje drogowe wydano 1 413 486 zł. podpisano także umowę o partnerskiej współpracy z węgierskim powiatem Heves oraz z przygranicznym rejonem mościskim na Ukrainie. W podsumowaniu inwestycji drogowych za największą, realizowaną od lat, uznano modernizację drogi powiatowej nr 550 Stubno - Kalników - Korczowa. W ramach kontraktu wojewódzkiego zmodernizowano również inne drogi. Na 2004 rok przyjęto plany dotyczące zadań inwestycyjnych, dofinansowanych w pięćdziesięciu procentach przez fundusz SAPARD. Konieczność upowszechnienia wiedzy o Unii Europejskiej skłoniły starostwo do szukania funduszy z zewnątrz. W ramach PHARE „Teraz Integracja" uzyskano około ośmiu tysięcy zł, za które wydano między innymi książkę „Powiat przemyski w Europie". Dzięki dwóm tysiącom z programu AGRO - INFO zorganizowano szkolenia dla rolników i drobnych przedsiębiorców, wydano publikacje informacyjne. W zakresie opracowywania strategii rozwoju, w ramach programu ATCIS, szkolili się ukraińscy partnerzy z podlwowskiej Bóbrki. Dodatkowo wydano trzy numery czasopisma samorządowego „Ziemia Przemyska", opracowano stronę internetową powiatu, która zwyciężyła w konkursie redakcji „Nowego Podkarpacia" na najlepszą stronę internetową województwa podkarpackiego. Z inicjatywy starosty, ale bez angażowania funduszy starostwa, wydano publikację „Inspiracje przemyskie".

* Właściciele prywatnych busów skutecznie konkurują z Państwową Komunikacją Samochodową, "podbierając" jej pasażerów. Dyrekcja PKS uważa, że konkurencja jest nieuczciwa, mimo iż formalnie nie narusza prawa. Prywatni przewoźnicy zatrzymują się na przystankach PKS, na które - zdaniem tej firmy - często podjeżdżają nawet kilka minut przed odjazdem autobusów i zabierają oczekujących tam pasażerów. Podobnie rzecz ma się w najbliższym sąsiedztwie dworca PKS. Oburza to szefów państwowego przedsiębiorstwa, natomiast nie mają nic przeciwko temu sami pasażerowie, gdyż u "prywaciarzy" są niższe ceny biletów.
- Nie widzę w tym nic złego - mówi przemyślanin, korzystający z prywatnych busów. - Mamy w końcu wolny rynek. Jeśli prywatni przewoźnicy podjeżdżają szybciej i sprzedają tańsze bilety to niech Państwowa Komunikacja Samochodowa nie narzeka, tylko się zastanowi, jak pokonać konkurencję. Innego zdania jest Stanisław Biernat, prezes Zarządu PKS w Przemyślu. - Formalnie przepisy nie zabraniają prywatnym przewoźnikom takich poczynań - mówi Biernat. - Zło wynika z tego, że to my ponosimy koszty np. utrzymania dworca (m. in. poczekalnie, toalety) oraz przystanków, z których korzystają także pasażerowie prywatnych busów. Nie jesteśmy przeciwko konkurencji, ale powinna się ona odbywać na zasadach równości podmiotów pod względem wszystkich obciążeń (fiskalnych, utrzymania infrastruktury itp.). Jeśli takiej równości nie ma, prywatni przewoźnicy mogą ustalać niższe ceny za przejazd. W Przemyślu zarejestrowanych jest kilkunastu prywatnych przewoźników, którzy zaprzeczają argumentom wysuwanym przez PKS. Twierdzą, że najlepszym weryfikatorem są sami pasażerowie. Ci zaś nie mają nic przeciwko temu. Sprawa wymaga jednak uregulowań prawnych, które spowodują, że nikt nie będzie miał wątpliwości, iż jest to zdrowa konkurencja.

Spółdzielcy na czarnej liście
* Przemyska Spółdzielnia Mieszkaniowa rozważa możliwość umieszczenia nazwisk zadłużonych lokatorów w Krajowym Rejestrze Długów. Spółdzielnia chce dyscyplinować tych, którzy posiadają pieniądze, a mimo to unikają płacenia czynszu.
- Prawie 100 lokatorów na okrągło zalega z czynszem - mówi Zbigniew Kurosz, prezes PSM. - Są wśród nich osoby, które rzeczywiście nie mają pieniędzy, ponieważ, np. straciły pracę. Ale nie brakuje również lokatorów zwyczajnie uchylających się od obowiązku uiszczania należności. To właśnie nazwiska tych ostatnich mogą wkrótce trafić do Krajowego Rejestru Długów. Coraz częściej korzystają z niego banki, sklepy i operatorzy telefonii komórkowej, sprawdzając, czy ich klient nie ma problemów finansowych.
- Być może pojawienie się w ewidencji dłużników skłoni te osoby do płacenia czynszu - dodaje Zbigniew Kurosz. - Zastanawiamy się nad możliwością zastosowania takiego rozwiązania w praktyce. Przemyska Spółdzielnia Mieszkaniowa, największa w mieście, administruje blisko 6,5 tysiącami mieszkań. Problemy z lokatorami zalegającymi z czynszem mają także inne spółdzielnie.
- Posiadamy 20 wyroków eksmisyjnych - informuje Kazimierz Bajowski, prezes rzeszowskiej spółdzielni ,,Nowe Miasto". - Dla objętych nimi lokatorów szukamy lokali zastępczych. Uważam jednak, że wpisywanie zadłużonych najemców mieszkań do Krajowego Rejestru Długów nie przyniesie oczekiwanych skutków.

Czy w centrum powstanie kopiec?
* Stowarzyszenia i związki kombatanckie i kresowe zaprotestowały przeciwko pomysłowi wzniesienia w centrum Przemyśla kopca. Kopiec ma być pomnikiem ku czci tych Ukraińców, którzy stracili życie ostrzegając swoich polskich sąsiadów przed mordami dokonywanymi przez Ukraińską Powstańczą Armię. Władze Przemyśla, od których zależy powodzenie lub porażka inicjatywy krakowskiej Fundacji im. Tadeusza Kościuszki, nie zajęły w tej kontrowersyjnej sprawie żadnego stanowiska. Fundacja im. Tadeusza Kościuszki w Krakowie zaproponowała, aby wznieść w Przemyślu 4-metrowy kopiec z umieszczonymi na nim tablicami zawierającymi nazwiska Ukraińców, którzy w latach 1943-46 zostali zabici przez UPA i nacjonalistów ukraińskich za udzielanie pomocy i ostrzeganie Polaków przed ludobójstwem na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej.
- Pierwotnie chcieliśmy, aby taki symboliczny kopiec - pomnik stanął na Ukrainie, ale absolutnie nie zgadzają się na to weterani UPA i inne ukraińskie środowiska nacjonalistyczne - mówi Tomasz Otrębski, prezes Zarządu Fundacji im. Tadeusza Kościuszki w Krakowie. - Pomyśleliśmy więc, aby wznieść go w Przemyślu, mieście, do którego przyjeżdża wielu Ukraińców mogących dowiedzieć się tylko w ten sposób o swoich rodakach, którzy mieli odwagę przeciwstawić się okrutnemu nacjonalizmowi. Chodzi także o to, aby przyjeżdżający do Polski Ukraińcy mieli świadomość, że Polacy nie traktują ich jako narodu zbrodniarzy, ale jako partnerów w jednoczącej się Europie. Może w ten sposób uda się uczcić pamięć zabitych i odciągnąć część Ukraińców od prowadzącej do nikąd ideologii nacjonalizmu. Mam nadzieję, że przeciwnicy tej inicjatywy w końcu zrozumieją nasze intencje i zmienią swoje zdanie. Prezes krakowskiej fundacji chciałby, aby 4-metrowej wysokości kopiec został wzniesiony przed przemyskim dworcem kolejowym, czyli w miejscu, przez które przewija się codziennie wielu przyjezdnych ze wschodu.
- Nigdy się na to nie zgodzimy - mówi Henryk Burdon, prezes Zarządu Okręgowego Związku Kombatantów RP i Byłych Więźniów Politycznych w Przemyślu, reprezentujący przemyskie środowiska kombatanckie i kresowe. - Zaraz po wojnie brałem udział w walkach na ziemi przemyskiej i w Bieszczadach z mordującą Polaków Ukraińską Powstańczą Armią i wiem doskonale, ze było także wielu normalnych Ukraińców, ratujących swoich polskich sąsiadów. Jednak formuła uczczenia ich pamięci w postaci usypania kurhanu w centrum Przemyśla jest po prostu nie do przyjęcia. Tuż za naszą wschodnią granicą powstało w ostatnich latach pełno kurhanów ku czci UPA i kojarzą się one społeczeństwu naszej umęczonej ziemi z gloryfikacją zbrodniarzy. Dlatego przemyślanie nigdy nie zaakceptują usypania podobnego kopca czy też kurhanu w swoim mieście. Natomiast sami wpadliśmy na pomysł upamiętnienia Ukraińców, którzy przeciwstawili się zbrodniczej ideologii UPA, w postaci specjalnie im poświęconej tablicy na pomniku bezbronnej ludności polskiej, pomordowanej przez OUN-UPA. Bardzo chętnie podamy tam sobie w przyszłości razem z Ukraińcami dłonie na znak przyjaźni - dodaje prezes Burdon. W ubiegły poniedziałek w Przemyślu odbyło się w tej sprawie spotkanie przedstawicieli organizacji, stowarzyszeń i związków kombatanckich i kresowych. Protest przeciwko inicjatywie usypania kopca podpisali m.in. przedstawiciele: Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej, Polskiego Związku Wschodniego, Polskiego Związku Byłych Więźniów Hitlerowskich Obozów Koncentracyjnych oraz Stowarzyszenia Upamiętnienia Ofiar Zbrodni Ukraińskich Nacjonalistów. Tymczasem żadnego konkretnego stanowiska nie zajęły w tej sprawie władze Przemyśla, które, jak udało się nam ustalić, wiedzą o inicjatywie usypania kopca od lipca 2003 roku. - W tej chwili zbieramy na ten temat opinie różnych środowisk i nie zajęliśmy jeszcze w tej sprawie oficjalnego stanowiska - stwierdził Ryszard Lewandowski, zastępca prezydenta Przemyśla.

J A R O S Ł A W

* Rada Miejska zobowiązała komisję rewizyjną do skontrolowania procesu budowy krytej pływalni. Obiekt, choć niemal gotowy, nadal nie został oddany do użytku. Nie wiadomo również, kiedy będzie można z niego korzystać. Kryta pływalnia miała zostać oddana do użytku jeszcze w marcu 2003 roku. Pierwszy termin nie został jednak dotrzymany. Podobnie kilka następnych. Imponująco wyglądający obiekt jest niemal gotowy. Do wykonania pozostało zaledwie 3 procent prac tzw. kosmetycznych. Sytuacja jest jednak patowa. Rzeszowski sąd ogłosił upadłość tamtejszej firmy ,,Resbud", która była głównym wykonawcą prac budowlanych. Podwykonawcy przerwali roboty wykończeniowe. Janusz Dąbrowski, burmistrz Jarosławia zadecydował o naliczaniu ,,Resbudowi" odsetek karnych za zwłokę. Jarosławski aquapark to najnowocześniejszy tego typu obiekt na Podkarpaciu. Posiada basen sportowy, basen do nauki pływania, gejzery, bicze wodne oraz 80-metrową zjeżdżalnię. Mieszkańcy nadal nie wiedzą, kiedy będą mogli korzystać z przygotowanych atrakcji. Rada Miejska zobowiązała komisję rewizyjną, aby skontrolowania proces budowy pływalni. Tymczasem marszałek województwa podkarpackiego podjął się roli mediatora w konflikcie, jaki wywiązał się pomiędzy władzami Jarosławia i ,,Rebsudem".

Ciastka z... żabą
* Członkowie Społecznego Komitetu Obrony Zakładu ,,LU: Polska SA (dawny ZPC ,,San") są oburzeni postępowaniem jego właściciela. Francuski koncern - właściciel firmy - zamierzają jeszcze w tym roku zamknąć jej jarosławski oddział. Całość produkcji ciastek zostanie skupiona w Płońsku koło Warszawy. Większość załogi chce utrzymania dotychczasowej produkcji lub znalezienia inwestora, który będzie ją kontynuował. Zdaniem członków Społecznego Komitetu Obrony Zakładu ,,LU" Polska SA, Francuzi obiecali, że za symboliczną złotówkę przekażą majątek zakładu załodze, a ta stworzy spółkę pracowniczą.
- Obecnie zaproponowali, że sprzedadzą majątek za ponad 8 milionów złotych - mówi Andrzej Tadeusz Mazurkiewicz, przewodniczący komitetu. - To złamanie dotychczasowych ustaleń. Likwidacja jarosławskiego przedsiębiorstwa pociągnie za sobą negatywne skutki nie tylko dla miasta, ale również regionu.

P R Z E W O R S K

* Burmistrz w sporze z dyrektorem szpitala. Od przekazania dyrektorowi szpitala pompy infuzyjnej zakupionej za pieniądze uzbierane podczas kwesty w Przeworsku rozpoczęła się sesja rady miasta. Przejmując sprzęt z rąk radnej Marii Dubrawskiej-Lichtarskiej, dyrektor SP ZOZ Józef Więcław dziękował organizatorom i ofiarodawcom. Główny koordynator całej kwesty Dariusz Łapa wyraził nadzieję, że akcja będzie odbywała się co roku. Przypomnijmy: grupa radnych przy pomocy harcerzy kwestowała 18 stycznia. Udało się uzbierać ponad 3 tys. zł, za które zakupiono pompę infuzyjną służącą do dawkowania leków. Pod koniec tej tak mile rozpoczętej sesji dyrektor SP ZOZ zabrał głos ponownie. Poprosił burmistrza Przeworska Janusza Magonia o umorzenie podatku, który szpital winien jest miastu. - Szpital leży na terenie Przeworska i leczą się w nim pacjenci z Przeworska. Realizujemy plan naprawczy, szpital wychodzi z dołka. Niech te 150 tysięcy, które szpital zalega, będzie wkładem miasta w pomoc - apelował dyrektor. Jego prośbę poparł Dariusz Łapa: - Dyrektor Józef Więcław jest dobrym menadżerem. Szkoda tylko, że ma takich doradców na górze - dodał, czyniąc przytyk staroście Mierzwie. Burmistrz jednak bronił swego: - My w projekcie budżetu zakładamy zaciągnięcie półtoramilionowego mln kredytu. Nie mamy na drogi i chodniki. Zastanowimy się i podejmiemy decyzję. Dyrektor szpitala też nie zamierzał ustępować. - Spłaciliśmy 300 tysięcy i chcemy spłacać dalej. Proszę chociaż o zawieszenia postępowania komorniczego. Takie trzy pompy infuzyjne wezmą komornicy - argumentował. Kontynuowanie tematu zirytowało burmistrza. - Komornik zajmuje dochody z działalności gospodarczej, którą szpital też prowadzi. Formułowanie publicznie żądań umorzenia jest nie do przyjęcia. Kiedy dyskusja ucichła, burmistrz raz jeszcze poprosił o głos. - Panie dyrektorze, czy prawdą jest, że SP ZOZ złożył się na Zespół Pieśni i Tańca "Mazowsze"? - zapytał. - Tak, to prawda. Tyle, że złożyli się na to: dyrekcja, ordynatorzy i załoga - odpowiedział dyrektor Więcław.

R E G I O N

* Od 1 lutego kierowcy muszą płacić za postój samochodu w centrum Przemyśla. W Jarosławiu opłaty zaczną obowiązywać za kilkanaście dni. Dochód z opłat ma być przeznaczony na poprawę stanu dróg miejskich. Każdy płatny parking jest odpowiednio oznaczony. W Przemyślu pierwsza i każda następna godzina postoju samochodu będzie kosztować złotówkę. Drożej za parkowanie trzeba zapłacić w Jarosławiu. Pierwsza godzina, podobnie jak w Przemyślu, złotówkę. Druga 1,20 złotych, trzecia 1,40 złotych. Czwarta i następne rozpoczęte godziny złotówkę. W obu miastach taka sama będzie kara za brak karty. Wyniesie ona 50 złotych. W Jarosławiu opłaty parkingowe zaczną obowiązywać 14 dni po ogłoszeniu uchwały miejskich radnych w Dzienniku Urzędowym Wojewody Podkarpackiego. W praktyce oznacza to, że za postój samochodu na jarosławskich ulicach kierowcy zapłacą najwcześniej w drugiej połowie lutego. Karty postojowe będzie można kupić w kioskach z prasą i niektórych sklepach. W Przemyślu uprawnienia do kontrolowania i nakładania kar za brak karty będą mieli pracownicy Zarządu Dróg Miejskich. Będą ich wspomagać funkcjonariusze Straży Miejskiej. Kierowcy regularnie parkujący samochody w płatnych strefach będą mogli wykupić miesięczne abonamenty. W Przemyślu kosztuje on 70 złotych, w Jarosławiu 120 złotych.

* Kolej tonie w długach. Klienci płacą astronomiczne rachunki za prąd i telefon. A kolejarze, energetycy i pracownicy telefonii korzystają z przywilejów. Za darmo jeżdżą pociągami, płacą grosze za prąd albo dzwonią za pół darmo. Wystarczy zostać pracownikiem Telekomunikacji Polskiej S.A., by co miesiąc korzystać z darmowego abonamentu za 42 zł 70 gr i 100 darmowych impulsów. Staż pracy ani zajmowane stanowisko nie grają żadnej roli. Nie gorzej jest w miejskich przedsiębiorstwach komunikacji. Z darmowych przejazdów na wszystkich liniach, o każdej porze dnia i roku korzystają nie tylko zatrudnieni w MPK pracownicy, ale i ich najbliższa rodzina.
- Pracownicy kolei mają 99 procentową zniżkę na wszystkie połączenia, muszą tylko wykupić roczny znaczek do legitymacji - tłumaczy Janusz Wnęk z Podkarpackiego Zakładu Przewozów Regionalnych. - Ich najbliższa rodzina ma 80- procentową ulgę. Klienci zakładów energetycznych mają szansę sami sobie zapewnić ulgę, płacąc rachunek w zakładowej kasie. To sposób, by nie zapłacić 3 zł prowizji na poczcie, jaką jeszcze kilka lat temu Zakłady Energetyczne płaciły z własnej kasy. Bez zmian od lat pozostają natomiast ulgi dla pracowników ZE. Każdy z nich co roku może wykorzystać 3 tys. kilowatogodzin, płacąc 20 procent normalnej ceny i podatek. Gdy zwykły klient co dwa miesiące płaci za rachunek 200 zł, pracownik ZE zaledwie 40 zł.

Zabawa w głuchy telefon
* Telekomunikacja Polska S.A. zapowiedziała kolejną akcję wyłączeń telefonów. - Po doświadczeniach pierwszej takiej akcji nie wierzę, że jej ofiarami nie padną nawet kryształowi abonenci - mówi Ryszard Matysiak z Urzędu Regulacji Telekomunikacji i Poczty w Krakowie. Telefony mają zamilknąć u 9 tys. abonentów z regionu TP S.A. "Południe" (woj. małopolskie, podkarpackie, lubelskie i świętokrzyskie). Z założeń akcji wynika, że będą to abonenci zalegający z płatnościami za telefon. Cała ta operacja, dzięki utworzeniu przez TP S.A. centralnej bazy dłużników, odbędzie się za jednym naciśnięciem klawisza. Jak udało się Telekomunikacji oszacować tę liczbę przed upłynięciem okresu dokonywania płatności, tego nie potrafiliśmy ustalić. Telefony zostaną wyłączone mimo protestów Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów, który zaapelował do TP S.A., aby do czasu zakończenia toczącego się postępowania w sprawie nowego systemu obsługi klienta (tzw. Błękitna Linia), nie odłączała kolejnych telefonów. UOKiK zarzucił bowiem spółce naruszenie zbiorowych interesów abonentów i wszczął postępowanie w tej sprawie.
- Dobry obyczaj nakazywałby, aby w trakcie sporu dotyczącego realizacji uprawnień abonentów powstrzymać dalsze wyłączenia. Jednak w świetle obowiązujących przepisów nie możemy TP S.A. tego zakazać. Prowadzimy bowiem postępowanie konsumenckie, a nie antymonopolowe. Czy Telekomunikacja weźmie sobie do serca nasz apel, tego nie jestem w stanie przewidzieć - mówi Dariusz Łomowski z biura prasowego UOKiK w Warszawie. Próbowaliśmy dowiedzieć się od TP S.A., jak spółka potraktowała ten apel. W ciągu dwóch dni (30 stycznia i 2 lutego) wykonaliśmy kilkanaście telefonów do Biura Obsługi Klienta w Rzeszowie z prośbą o połączenie z jednym z dyrektorów. - Jest to niemożliwe - usłyszeliśmy w słuchawce. Skierowano nas do Biura Prasowego w Krakowie, do którego w ciągu tych dwóch dni zadzwoniliśmy 50 razy. Nikt nie podniósł słuchawki. Po dziesięciu sygnałach za każdym razem automat oznajmiał nam: "Abonent czasowo wyłączony". Po interwencji w Rzeszowie podano nam numer Biura Prasowego w Warszawie. Również wykonaliśmy 50 telefonów, dowiadując się, że ... abonent jest czasowo wyłączony.

* Najnowszy wirus komputerowy Mydoom może przejrzeć poufne informacje w twoim komputerze lub wykasować dane w księgowości. Prywatnym użytkownikom może znacznie nabić rachunek telefoniczny.
- Każdego dnia dostajemy kopie tego wirusa do naszej poczty. Jednak w porę się o nim dowiedzieliśmy. Takie e-maile natychmiast trafiają do kosza - mówi Witold Wołczyk z Biura Prezydenta Przemyśla. Mydoom pojawił się w Internecie dwa miesiące temu. Do naszego komputera może się dostać przez pocztę elektroniczną, czyli e-mailem.
- Zagnieżdżony w komputerze robak włamuje się do naszej książki z adresami znajomych czy kontrahentów. Potem wysyła do nich swoje kopie. W ten sposób błyskawicznie rozprzestrzenia się po świecie - wyjaśnia Sebastian Sikorski, specjalista ds. informatyki Infores w Przemyślu. Objawem obecności Mydoom'a jest znaczne spowolnienie połączenia z Internetem. Robak potrafi zachwiać reputacją naszej firmy. Wysyła z naszego adresu swoje zainfekowane kopie do innych firm. Ktoś może się poczuć urażony, że ślemy mu wirusa. Prywatnemu użytkownikowi, korzystającemu z modemu może nabić rachunek telefoniczny, gdyż Mydoom umie sam łączyć się z Internetem.
- Szybko się rozprzestrzenia. Nie wiadomo, kiedy się uaktywni, gdzie i jak uderzy - twierdzi S. Sikorski. Firmy komputerowe, w tym Microsoft, oferują wysokie nagrody, jedna z nich to 200 tys. dolarów, za ujawnienie autora Mydoom'a lub wynalezienie skutecznego lekarstwa na niego. Jak się ustrzec przed Mydoom'em? Korzystać z aktualnych wersji programów antywirusowych. Nie otwierać e-maili wysłanych z nieznanych adresów. Najlepiej od razu wyrzucić je do kosza. Gdy dostaniemy niespodziewany e-mail ze znajomego adresu, lepiej telefonicznie upewnić się co jest w załączniku. Rysopis Mydoom'a. Zwykle ma rozszerzenie zip, exe, pif, cmd, lub bat. Wielkość 22 528 bitów. Może sprawiać wrażenie pliku tekstowego lub informacji o błędzie w dostarczeniu wiadomości.

Kronika kryminalna

Noworodek na śmietniku
* Makabryczne znalezisko na miejskim wysypisku śmieci. We wtorek, 27 stycznia, około g. 15.25 Komenda Miejska Policji została powiadomiona o makabrycznym znalezisku. Na miejskim wysypisku śmieci przy ulicy Kamiennej jedna z kobiet, przetrząsając zwały śmieci w poszukiwaniu surowców wtórnych, natknęła się na czarny, foliowy worek, w którym była reklamówka z napisem plus. Wiedziona ciekawością zajrzała do środka i znalazła tam zwłoki noworodka, zawinięte w czerwony ręcznik. Na miejsce przybyła grupa dochodzeniowo-śledcza i prokurator, który polecił zabezpieczyć zwłoki w prosektorium. Sekcja wykazała, że dziecko płci męskiej urodziło się martwe, prawdopodobnie w siódmym miesiącu ciąży, w czasie porodu domowego (bez udziału lekarza), o czym świadczyłyby zabezpieczone ślady pępowiny. Wiadomo, że tego dnia na składowisku śmieci wyładowano 23 kontenery odpadków pochodzących z terenu miasta. Policjanci wyjaśniają, w którym z nich mógł znajdować się czarny worek ze zwłokami noworodka i z jakiej dzielnicy pochodził. Prokuratura zleciła też przeprowadzenie analizy pod kątem kodu DNA, co w przyszłości pozwoli ustalić, kto był matką.

* 1 bm. w pociągu relacji Odessa - Przemyśl, funkcjonariusze Oddziału Celnego w Przemyślu ujawnili łącznie 8.680 paczek papierosów o wartości prawie 40 tysięcy złotych. Nikt z podróżnych nie przyznał się do ujawnionego towaru. Podobnie konduktorzy, których przesłuchano w charakterze świadków nic nie wiedzieli o ukrytych papierosach. Towar zajęto.

* 24-letni mieszkaniec Przemyśla okazał się sprawcą niedzielnego rozboju na młodej kobiecie. Mężczyzna zaatakował ofiarę na ulicy Mickiewicza i zabrał jej torebkę. Policjanci błyskawicznie ujęli bandytę.

* Na ul. Cegielnej w Jarosławiu, gdzie kierowcy pozostawili swoje pojazdy na parkingu i udali się do kościoła, nieznany sprawca po raz kolejny w tym miesiącu włamał się do jednego z samochodów i ukradł z niego radio i półkę z głośnikami, o łącznej wartości 900 zł. Złodzieja poszukuje policja.

* W Przemyślu, na ul. Sportowej, dwóch nieznanych sprawców napadło na bezbronnego Marka J. i bijąc go po głowie ukradło mu reklamówkę, w której znajdowały się płyty CD i DVD. Poszkodowany oszacował straty na 400 zł.

* W Przemyślu, na ul. Jagiellońskiej, kierujący fiatem 126p na prostym odcinku drogi, w rejonie przejścia dla pieszych, potrącił przechodzącego przez jezdnię Andrzeja F. Pieszy ze wstrząsem mózgu i złamaną miednicą trafił do szpitala.

* W poniedziałek w jednym z lokali gastronomicznych przy ul. Grodzkiej w Jarosławiu grupa złożona z 10 młodych mężczyzn wszczęła awanturę. Młodzieńcy zniszczyli wyposażenie lokalu. Właściciel straty wycenił na ok. 1000 zł.

* Trzech mieszkańców Przemyśla na ul. Sanockiej napadło na Rafała K. Napastnicy: Daniel H., Sebastian B. i Łukasz P., wybili swojej ofierze żeby, złamali nos, kopali po całym ciele oraz po głowie. napadnięty chłopak doznał wstrząsu mózgu.

* W Przemyślu na ul. Grunwaldzkiej kierujący polonezem na prostym odcinku drogi potrącił przechodzącego w niedozwolonym miejscu 73-letniego mieszkańca miasta. pieszy z obrażeniami ciała trafił do szpitala.

* W Szpitalu Wojskowym w Przemyślu nieznany złodziej, korzystając z chwili, kiedy chorzy opuścili sale szpitalne i poszli na obiad, wszedł do jednego z pomieszczeń i z szuflady zabrał 180 zł, legitymację ubezpieczeniową i dowód osobisty, a z drugiej - 300 zł.

Reklama