Archiwum aktualności

Archiwalne wydanie tygodniowe: 24.01-30.01.2004 r.

Przemyśl

Przestrzeń zagospodarowana
* Na ostatniej sesji Rady Miasta w Przemyślu radni zdecydowali o zatwierdzeniu planu zagospodarowania przestrzennego, dzięki czemu ma być na tym terenie łatwiej o pozyskanie inwestorów. Plan zagospodarowania przestrzennego obejmuje teren położony pomiędzy ul. św. Brata Alberta, ul. Stefana Rogozińskiego, basenem miejskim, rzeką San i granicami miasta. W uzasadnieniu uchwały radni stwierdzili, że Zgromadzenie Braci Albertów w Przemyślu planuje na swoim obszarze "realizację funkcji związanych z zabudową mieszkaniową, handlową, usługowo-magazynową, zespołu sakralnego oraz ciągów komunikacyjnych". Według radnych, powstanie planu zagospodarowania na tych terenach może przyspieszyć na nich procesy inwestycyjne. Dodatkowo zgodzili się na przeznaczenie dzielnicy Kruhel Wielki, przy ul. Witoszyńskiej, pod zabudowę mieszkaniową. Radni, nie bez zastrzeżeń , zgodzili się na powołanie nowego miejskiego rzecznika praw konsumentów, którym został Krzysztof Drabik. Nowy rzecznik ma wyższe wykształcenie prawnicze, staż pracy wynoszący 4 lata i 8 miesięcy i 10 miesięcy świadczeń pracy na podstawie umowy zlecenie. Pracować ma przez 20 godzin tygodniowo, a zarabiać będzie 880 zł. Przysługuje mu dodatek funkcyjny w wysokości 50 procent najniższego wynagrodzenia zasadniczego, czyli 350 zł. Opozycja zarzuciła koalicjantom, których protegowanym jest nowy rzecznik, że ma on zbyt małe doświadczenie zawodowe i nie został wyłoniony w drodze konkursu. Prezydent Przemyśla Robert Choma tłumaczył się, że media informowały o odwołaniu poprzedniego rzecznika, więc było wiadomo, że jest wakat, a ponieważ nikt się na to miejsce nie zgłosił oprócz pana Drabika, więc to jemu zaproponowano pracę. Dodatkowo K. Drabik udziela porad prawnych w biurze posła marka Kuchcińskiego. Podczas sesji Rady Miejskiej w Przemyślu radni podjęli także uchwałę o dofinansowaniu zakupu gorących posiłków dla dzieci i młodzieży szkolnej. jeśli dochód na jedną osobę w rodzinie nie przekracza 100 zł netto, to dziecko otrzymuje obiad w stołówce szkolnej nieodpłatnie. Jeśli natomiast dochód waha się w granicach 101 - 150 zł, rodzina musi dopłacić 20 procent sumy, jaką kosztuje posiłek, natomiast jeśli dochód przekracza 251 zł na osobę, to dziecku nie należy się darmowy obiad i alby z niego skorzystać, rodzice muszą zapłacić całą sumę.

Walka o klienta
* W mieście toczy się pomiędzy Miejskim Zakładem Komunikacji i prywatnymi przewoźnikami regularna już walka o klienta. W Przemyślu jest kilkunastu prywatnych przewoźników. Twierdzą oni, że z powodu wprowadzenia wiz dla Ukraińców nie mają możliwości zarobienia na przewozach, tak jak robili to wcześniej, więc zarabiają na swoje rodziny tak jak mogą. - Podbierają nam klientów w bezczelny sposób, zatrzymując się na naszych przystankach, przyjeżdżając parę minut przed naszymi środkami komunikacji - twierdzą pracownicy Miejskiego Zakładu Komunikacji w Przemyślu. - Nie ponoszą opłat za utrzymanie przystanków, więc nie mają prawa się na nich zatrzymywać. Pracownicy MZK zarzucają prywatnym przewoźnikom także brak wywieszonych w widocznym miejscu rozkładów jazdy, co także nakazuje prawo. Przewoźnicy tłumaczą, że te rozkłady ciągle ktoś im niszczy. - Przecież to klient wybiera, czy chce jechać drożej i gorzej w autobusie, czy w moim busie, gdzie jest czysto, przyjemnie i przede wszystkim tanio - odpiera zarzuty prywatny przewoźnik, który nie chciał podać personaliów. - A to, że zatrzymuję się na przystankach, nie powinno nikomu przeszkadzać, bo płacę podatki także na to, aby przystanki były utrzymane w czystości. Muszę nakarmić i ubrać dzieci, zapłacić za mieszkanie i nikt na to nie da, więc radzę sobie, jak mogę. Mediacji w konflikcie między MZK i przewoźnikami podjęły się władze miasta, jednak na razie nie ma żadnych rezultatów.

Kto "trzyma" władzę?
* W tym mieście prawdziwą władzę ma tylko ten, kto dobrze żyje z kościołem - najczęściej powtarzały osoby, które pytaliśmy, kto ma największe wpływy w Przemyślu. - Ten jest gościem, co może komuś dać pracę - padało często. Każdy z pytanych wymienił od trzech do pięciu osób. Aby uniknąć dyplomatycznych odpowiedzi, naszego sondażu nie skierowaliśmy do osób piastujących ważne stanowiska, lecz obecnie znajdujących się w cieniu władzy.
- Arcybiskup Józef Michalik - najczęściej odpowiadali ankietowani. - Żadna ważniejsza decyzja nie może się obejść bez jego akceptacji - wyjaśniali bardziej dociekliwi. Na drugim miejscu wymieniany był Andrzej Matusiewicz, członek ZChN, były radny wojewódzki oraz przewodniczący przemyskiej Rady Miasta. Obecnie prowadzi kancelarię adwokacką. Niektórzy twierdzili, że to pewny kandydat przemyskiej prawicy do zdobycia mandatu posła europejskiego. Te dwie osoby zdecydowanie przodują w naszym sondażu. Niemal wszyscy kandydaci wymieniali je na dwóch pierwszych miejscach.
- Przemyska polityka zeszła do absurdalnego poziomu. Z powodu ogromnego bezrobocia, u nas ten ma władzę, kto może obdzielać stołkami - powiedział jeden z ankietowanych. Wskazał prezydenta miasta Roberta Chomę. Podobnie kilka innych osób. - Urząd Miejski i kilka miejskich spółek z intratnymi posadami. To doskonałe narzędzia władzy - dodaje ankietowany. Podobnie wysoko zostały ocenione wpływy Kazimierza Nycza, lidera SLD, rywala Chomy w ostatnich wyborach prezydenckich.
- Nycz ma wpływ na kasę z zewnątrz, którą można ściągnąć do miasta - mówi przemyślanin. Często wymieniany był również poseł PiS Marek Kuchciński. Ma swoich ludzi w Radzie Miasta. Z nim utożsamia się również zastępcę prezydenta Przemyśla Wiesława Jurkiewicza. Także Andrzej Zapałowski, lider LPR. Jego partia ma spore wpływy w przemyskim starostwie. Zaskoczyło nas niewiele głosów oddanych na przedsiębiorców. Podczas pierwszego typowania ankietowani nie wymienili nikogo. Dopiero gdy prosiliśmy o wskazanie kogoś ze sfer gospodarczych, padały kandydatury. Kilka razy podano jakieś nazwiska, lecz chwilę potem stwierdzenie - "ale teraz nic już nie może". Kilka osób wymieniło Wojciecha Inglota, właściciela dużej firmy kosmetycznej a dawniej przewodniczącego Rady Miasta.
- Od jakiegoś czasu wycofał się z polityki, ale... bez jego akceptacji, a przynajmniej dobrego słowa nie przyjedzie do Przemyśla żadna znacząca osoba, zwłaszcza ze sfery finansów - wyjaśniał ankietowany.

* Aparaturą analityczną najnowszej generacji dysponuje Regionalne Laboratorium Celne znajdujące się w siedzibie Izby Celnej. W działającym od ponad pół roku laboratorium badane są takie towary, jak: alkohole, artykuły włókiennicze, stopy metali, nawozy, związki chemiczne mogące mieć podwójne zastosowanie, a także produkty o znaczeniu strategicznym i substancje narkotyczne.

Rośnie zadłużenie szkół
* Dopiero zablokowanie przez ZUS kont bankowych kilkunastu szkół spowodowało, że miasto przekazało im pieniądze na zapłacenie zusowskiej należności. Prawie wszystkie przemyskie szkoły mają spore długi nie tylko w ZUS-ie, również w Urzędzie Skarbowym i u dostawców ciepła i wody. ZUS może wobec dłużnika stosować uproszczoną procedurę odzyskiwania należności, czyli blokadę konta. Inni muszą czekać na wyrok sądu i korzystać z usług komornika.
- W 2003 r. zabrakło nam 75 tys. zł - mówi Piotr Kroczek, dyrektor SP 14 w Przemyślu. - Do tego dochodzą zaległości z poprzednich lat. Uzbierało się ich 221 tys., z tego 143 tys. to te wymagalne. Nie wiem, kiedy i z czego spłacimy długi. W ub. roku od pensji nauczycieli wielu szkół przemyskich nie były regularnie odprowadzane składki na ZUS oraz podatki. Powód: opóźnienia w przekazywaniu pieniędzy przez Urząd Miejski.
- Na realizację zadań otrzymaliśmy ok. 90 proc. pieniędzy. Jeszcze w 2002 r. zadłużenie nie było groźne. Natomiast w 2003 pojawiły się duże kwoty - mówi Józef Stysiak, dyrektor Zespołu Szkół Technicznych w Przemyślu. W mieście jest ok. 50 przedszkoli i szkół. Kłopoty finansowe mają prawie wszystkie. - Zwróciłem się do prezydenta z interpelacją o wyjaśnienie przyczyn tej sytuacji - mówi radny Marek Rząsa, członek komisji edukacji Rady Miasta. Dyrektorzy szkół twierdzą, że możliwości są ograniczone. Nie mogą wyłączyć ogrzewania czy zamknąć kranów. Niektórym proponowane jest wysyłanie na zastępstwa stażystów, w miejsce nauczycieli dyplomowanych. Stażyści kosztują mniej. Dyrektorzy szkół twierdzą, że odbywa się to kosztem uczniów i nie godzą się na takie rozwiązania. Proponują inne sposoby, np. remont budynku pozwalający na oszczędności ciepła. To wymaga jednak inwestycji ze strony miasta.

* Społeczność ukraińska domaga się przywrócenia tablic na mogiłach członków Ukraińskiej Powstańczej Armii. Ich zdaniem zostały one bezprawnie usunięte. W grudniu ub. roku przedstawiciele Związku Ukraińców w Polsce zawiadomili prokuraturę o kradzieży dwóch tablic z Cmentarza Strzelców Siczowych w Przemyślu. Znajdowały się na mogiłach spoczywających tam powstańców UPA ekshumowanych w Birczy i Lisznej. Tablice zdemontowali pracownicy miejskich służb komunalnych po wcześniejszych uzgodnieniach z wojewodą podkarpackim. Treść napisów nie była zgodna z pierwotnymi ustaleniami poczynionymi przez Radę Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa w Warszawie i stronę ukraińską.
- Treść napisów nie obrażała uczyć Polaków - uważa Jarosław Sydor, przewodniczący przemyskiego oddziału Związku Ukraińców w Polsce. - Nikt ich nie kwestionował. Po prostu zostały skradzione. Policja pod nadzorem prokuratury ustala obecnie okoliczności demontażu tablic. Tymczasem społeczność ukraińska wraz z rodzinami powstańców UPA spoczywających na cmentarzu, wystosowała list do Józefa Oleksego, wicepremiera, ministra spraw wewnętrznych i administracji. Podpisało się pod nim blisko 400 osób. Wymienieni uważają, że tablice usunięto bezprawnie, a minister, jako przełożony wojewody powinien wydać polecenie ich przywrócenia na pierwotne miejsce.

Bezpieczny Przemyśl
* Wysoko ocenił pracę miejscowych policjantów mł. insp. Andrzej Preisner, zastępca podkarpackiego komendanta wojewódzkiego policji, który uczestniczył w ubiegło tygodniowej naradzie rocznej. W podkarpackim rankingu wykrywalności przestępstw kryminalnych Komenda Miejska Policji w Przemyślu zajmuje 7 miejsce. Miniony rok był okresem spadku tego rodzaju zdarzeń.
- Przemyśl uchodzi za jedno z bezpieczniejszych miast w regionie - mówi mł. insp. Andrzej Preisner. - Bez wątpienia jest to zasługa ciężkiej pracy tutejszych funkcjonariuszy. Wiceszef podkarpackich stróżów prawa zapowiedział, że w dalszym ciągu w sposób szczególny nagradzani będą ci policjanci, którzy przyczynią się do rozpracowania groźnych grup przestępczych. Ponadto na uznanie przełożonych i premie mogą liczyć funkcjonariusze zatrzymujący sprawców na gorącym uczynku.
- Dobra praca zostanie zawsze dostrzeżona i wynagrodzona - zapewnia komendant Preisner.

* Rzecznik dyscyplinarny przy Sadzie Okręgowym w Krośnie wszczął postępowanie przeciw Magdalenie S., sędzi z Przemyśla. Kobieta, pod wpływem alkoholu prowadziła samochód. We wtorek 34-letnia sędzia w stanie spoczynku odwiedziła Komendę Miejską Policji w Przemyślu. Towarzyszył jej mężczyzna podejrzany przez prokuraturę o znęcanie się nad żoną. Była pracownica przemyskiego Sądu Rejonowego domaga się, aby znajomy objęty dozorem policyjnym stawiał się regularnie w komendzie w Przemyślu, a nie w Rzeszowie, jak powinien to czynić. Zachowanie Magdaleny S. zaniepokoiło oficera dyżurnego. Podejrzewając, że jest nietrzeźwa, polecił ją zatrzymać widząc, że odjeżdża właśnie autem z parkingu. Badanie na alkomacie wykazało ponad 2,5 promila alkoholu w wydychanym przez nią powietrzu.
- Sędzia nawet w stanie spoczynku ma obowiązek godnego zachowania się - mówi Arkadiusz Trojanowski, rzecznik prasowy Sądu Okręgowego w Krośnie. - Zastępca rzecznika dyscyplinarnego wszczął postępowanie wyjaśniające. Nie wykluczam, że zakończy się skierowaniem sprawy do Sądu Dyscyplinarnego. Ekssędzię nadal chroni immunitet. Prokuratura wystąpiła o jego uchylenie, aby móc postawić jej zarzut prowadzenia pojazdu pod wpływem alkoholu i odebrać prawo jazdy.

* Po rocznej przerwie na nowo rozgorzał spór pomiędzy Regionalnym Ośrodkiem Kultury, Edukacji i Nauki a tutejszą Państwową Wyższą Szkołą Zawodową o atrakcyjny XIX-wieczny pałac Lubomirskich i otaczający go obszerny park. Przysłowiowej oliwy do ognia dolali miejscy radni, którzy na ostatniej sesji podjęli uchwałę intencyjną w sprawie przekazania uczelni należącego do ROKEiN zespołu pałacowo-parkowego. W skład nazywanego potocznie "małym Krasiczynem" spornego zespołu wchodzą: Zabytkowy pałac Lubomirskich, otaczający to 7-hektarowy park oraz zamieszkałe budynki podworskie. Wartość całego kompleksu oszacowano na około 10 milionów dolarów. W 1996 roku, na mocy aktu notarialnego, jego właścicielem stał się Regionalny Ośrodek Kultury, Edukacji i Nauki w Przemyślu. Instytucja ta rozpoczęła kapitalny remont zniszczonego pałacu, który pochłoną już ponad 4 miliony złotych, a do jego zakończenia potrzebnych jest kolejnych kilka set tysięcy złotych. Kilka lat temu ROKEiN wynajął bezpłatnie część pałacowych pomieszczeń borykającej się z problemami lokalowymi Państwowej Wyższej Szkole Zawodowej w Przemyślu. Współpraca pomiędzy obiema instytucjami układała się poprawnie do 2002 roku, kiedy to ówczesny dyrektor ROKEiN wypowiedział uczelni umowę najmu pałacowych pomieszczeń. Janusz Polaczek, dyrektor ROKEiN, twierdził wówczas, że nie może wynajmować pomieszczeń instytucji, która kosztem właściciela chce jawnie przejąć pałac i otaczający go teren. Po mediacji ówczesnych władz miasta udało się zażegnać otwarty konflikt, jak się jednak okazało, tylko do czasu. Podczas ostatniej sesji Rady Miasta Przemyśla radni SLD zgłosili projekt uchwały intencyjnej w sprawie przekazania uczelni całego zespołu pałacowo-parkowego wraz z zamieszkanymi budynkami oraz stadionu szkolnego "Juvena". Projekt poparli m.in. radni z ugrupować Prawo i Sprawiedliwość oraz "Przemyśl Razem". Za jego przyjęciem głosowało 13 z 23 radnych. Uczestniczący w sesji dyrektor ROKEiN Andrzej Zapałowski zaznaczył, że on również jest zwolennikiem udzielenia PWSZ pomocy, ale żaden w radnych przed podjęciem decyzji nie zapoznał się wcześniej z prawnymi, lokalowymi i finansowymi uwarunkowaniami funkcjonowania pałacu Lubomirskich. Dyrektor ROKEiN stwierdził m.in., że przekazanie pałacu znajdującego się w nienajlepszej kondycji finansowej uczelni spowoduje zagrożenie dla całego zespołu pałacowo-parkowego.
- Moim zdaniem, kształcąca mniej niż tysiąc studentów uczelnia nie będzie miała pieniędzy na kontynuowanie koniecznych prac remontowych oraz dalsze zagospodarowanie parku - stwierdził podczas sesji Andrzej Zapałowski, dyrektor ROKEiN w Przemyślu. - PWSZ powinna najpierw zagospodarować już otrzymane budynki, udowadniając w ten sposób, że się naprawdę rozwija. Przekazanie tak dużego majątku instytucji, której pozycja nie jest do końca ustabilizowana, jest działaniem nieodpowiedzialnym. Kanclerz PWSZ w Przemyślu Jan Musiał twierdzi, że przemyska uczelnia będzie się starała uzyskać potrzebne środki z ministerstwa oraz z kilku poważnych programów unijnych. Według niego, PWSZ przygotowuje się intensywnie do rozszerzenia profilu kształcenia m.in. na perspektywicznym kierunku: "Technologia przekazu informacji".
- Chcąc się rozwijać, wystąpiliśmy do władz miast o wskazanie terenu, na którym moglibyśmy stworzyć profesjonalny i nowoczesny kompleks dydaktyczno - sportowo -rekreacyjny wraz z akademikiem - mówi Jan Musiał. - Jako dogodną lokalizację wskazano nam właśnie dawną posiadłość Lubomisrkich. Podkarpacki wojewódzki konserwator zabytków nie zgodził się jednak na wydzielenie części tego terenu na potrzeby uczelni, więc w tym przypadku zasadne byłoby przyznanie uczelni całego zespołu placowo-parkowego. Zależy nam na dobrych stosunkach z ROKEiN, więc zaakceptujemy także możliwość dalszego użytkowania pałacu na obecnych zasadach. Salomonową decyzję w tej sprawie będą musiały podjąć władze miasta, które w znacznej mierze dofinansowują działalność obu instytucji, nie krzywdząc jednak żadnej z nich. Trzeba także pamiętać o kilku rodzinach, które w przypadku przekazania pałacu i budynków podworskich uczelni będą musiały zamieszkać gdzie indziej. A może władze miasta powinny w końcu zastanowić się nad zagospodarowaniem wielu opuszczonych i niewykorzystywanych budynków na jego terenie? Doskonałym przykładem dla włodarzy Przemyśla powinien być sąsiedni Jarosław, w którym tamtejszej Państwowej Wyższej Szkole Zawodowej przekazano m.in. budynki po jednostce wojskowej. Jarosławska uczelnia, kształcąc kilkakrotnie więcej studentów niż przemyska, znakomicie prosperuje w kilku zaadaptowanych na cele dydaktyczne budynkach na terenie miasta.

Alkohol w Sądzie...
* Krystyna R. sędzia Sądu Rejonowego nie będzie przewodniczącą wydziału rodzinnego i nieletnich. Rzecznik Dyscyplinarny przy Sądzie Najwyższym pozbawił ją tej funkcji, ponieważ pojawiła się w pracy pod wpływem alkoholu. Zdarzenie miało miejsce w ub. roku. Krystyna R. była wówczas przewodnicząca wydziału rodzinnego i nieletnich.
- Pani sędzia stawiła się w pracy w stanie "po spożyciu". Wyraźnie czuć było od niej alkohol. Tłumaczyła sie, że piła poprzedniego dnia. Jej przełożony zdecydował o powiadomieniu prezesa Sądu Okręgowego w Krośnie, któremu podlega przemyski Sąd Rejonowy. Sprawa trafiła do rzecznika dyscyplinarnego - mówi Arkadiusz Trojanowski, rzecznik prasowy Sądu Okręgowego w Krośnie. Sąd Dyscyplinarny przy Sądzie Apelacyjnym w Rzeszowie uznał, że pani sędzia przychodząc do pracy w stanie po spożyciu alkoholu uchybiła godności urzędu. Za to przewinienie została ukarana pozbawieniem kierowniczego stanowiska. Sędzina odwołała się do wyższej instancji. Rzecznik Dyscyplinarny przy Sadzie Najwyższym, w postanowieniu wydanym we wtorek podtrzymał orzeczenie rzeszowskiego sądu.
- Gdyby nie to, iż sędzina pracuje 20 lat a pod jej adresem nie było żadnych zastrzeżeń, kara była by o wiele surowsza, nie wykluczając usunięcia z zawodu. Utrata stanowiska przewodniczącej i zakaz sprawowanie funkcji kierowniczej również jest dotkliwy. Oznacza nie tylko stratę finansową, ale także utratę prestiżu, ważnego w tym zawodzie - dodaje Arkadiusz Trojanowski.

J A R O S Ł A W

* Rzeszowska Agencja Rozwoju Regionalnego przygotuje pracowników przeznaczonego do likwidacji oddziału "LU" Polska SA do rozpoczęcia własnej działalności gospodarczej. Francuski właściciel firmy zamierza jeszcze w tym roku zamknąć swój jarosławski oddział. Całość produkcji ciastek zostanie skupiona w Płońsku koło Warszawy. Większość załogi chce utrzymania dotychczasowej produkcji lub znalezienia inwestora, który będzie ją kontynuował. W najbliższych tygodniach powinny zapaść strategiczne decyzje w sprawie. Gdy jednak, żadna ze wspomnianych form nie sprawdzi się, wówczas ponad 400-osobowa załoga zostanie bez pracy. Francuski pracodawca zapewnia pracownikom wysokie odprawy i zachęca ich do otwierania własnej działalności gospodarczej. Gwarantuje m.in. pieniądze na jej rozpoczęcie. Na mocy zawartej umowy z Francuzami, to właśnie Rzeszowska Agencja Rozwoju Regionalnego ma przeszkolić przyszłych przedsiębiorców. Fachowcy pomogą im w sporządzaniu rozliczeń i tworzeniu biznesplanu.

* Jarosławscy radni nie chcą już dłużej czekać, oczekują od burmistrza konkretnych ustaleń w kwestii zakończenia budowy krytej pływalni. Rada miasta żąda od burmistrza Janusza Dąbrowskiego, by podjął ostateczną decyzję w sprawie zakończenia budowy krytej pływalni. Dała mu czas do końca stycznia, a komisję rewizyjną zobowiązała do skontrolowania tej inwestycji. Kilka miesięcy temu podwykonawcy rzeszowskiego Resbudu, czyli głównego wykonawcy inwestycji, przerwali prace wykończeniowe przy budowie obiektu. Przyczyną było nie wypłacanie im należności przez rzeszowską firmę. Zaraz po tym sąd ogłosił upadłość Resbudu. Dla Jarosławia zaczął się okres trudnych rozmów z upadającym wykonawcą. Radni oczekiwali jednak podjęcia przez burmistrza stosownej decyzji. A tej jak dotąd nie ma. Od kilku miesięcy burmistrz J. Dąbrowski tłumaczy, że jest to sytuacja patowa. Na ostatniej sesji radni zażądali od niego informacji na ten temat, zwłaszcza, że był po rozmowie z marszałkiem województwa. - Burmistrz nie powiedział nam nic nowego, była to ta sama informacja, którą słyszymy od kilku miesięcy, dlatego postanowiliśmy przerwać tę bezczynność - mówi wnioskodawca nie przyjęcia informacji burmistrza przez radę, wiceprzewodniczący rady Wacław Spiradek z SLD. Rada przystała na propozycję radnego W. Spiradka. Przyjęła również trzy kolejne wnioski ze strony radnych. Wniosek wiceprzewodniczącego rady Jana Waltera z Platformy Samorządowej, który zażądał zakończenia budowy krytej pływalni do końca lutego br., wniosek przewodniczącego rady Mariana Janusza z Małej Ojczyzny, który domagał się, by burmistrz do końca stycznia podjął ostateczną decyzję w sprawie zakończenia tej inwestycji oraz wniosek przewodniczącego komisji rozwoju miasta Janusza Ważnego z SLD. Ten ostatni wnioskował, by komisja rewizyjna dokładnie zbadała przebieg inwestycji oraz jej koszty. Nie udało nam się skontaktować z burmistrzem Januszem Dąbrowskim, ponieważ jest on dla prasy nieuchwytny. Natomiast wiceburmistrz Tadeusz Pijanowski nie chciał udzielić odpowiedzi, czy w niedługim czasie zapadną decyzje w sprawie basenu: - Burmistrz ma dwa tygodnie na udzielenie odpowiedzi - powiedział.

* Minister domaga się usunięcia asesora jarosławskiego Sądu Rejonowego. Na początku marca definitywnie rozstrzygnie się bulwersująca sprawa spalenia ikon przez asesora Sądu Rejonowego w Jarosławiu Macieja W. Kilka dni temu - zgodnie z zapowiedziami - do Sądu Najwyższego w Warszawie trafiło odwołanie ministra sprawiedliwości Grzegorza Kurczuka od decyzji rzeszowskiego Sądu Dyscyplinarnego w tej sprawie. Przypomnijmy: po ujawnieniu faktów, sprawą zainteresował się rzecznik dyscyplinarny Sądu Okręgowego w Krośnie, który uznał, że jarosławski sędzia nie miał prawa wydawać decyzji o zniszczeniu ikon, a paląc je, uchybił godności sędziego. Zarzucił mu też poświadczenie nieprawdy w protokole ze zniszczenia ikon. Rzecznik dyscyplinarny domagał się usunięcia Macieja W. z zawodu sędziowskiego, ale sąd orzekł inaczej. W grudniu ub.r. rzeszowski sąd stwierdził, że za spalenie 23 ikon pochodzących z przemytu Maciej W. powinien być karnie przeniesiony do pracy w innym mieście. Minister sprawiedliwości uznał jednak, że zmiana miejsca pracy sędziego to zbyt niska kara. Odwołanie od wyroku złożył także rzecznik dyscyplinarny Sądu Okręgowego w Krośnie.

P R Z E W O R S K

* Coraz więcej przydatnych wiadomości można znaleźć na witrynach miasta i powiatu. Nadal ich minusem jest strona graficzna.
- Prezentując walory turystyczne i zachęcając do wypoczynku, chcemy swoją ofertą zainteresować nie tylko turystów, ale i inwestorów, na których czekają atrakcyjne tereny - grunty orne, działki pod budownictwo mieszkaniowe, produkcyjne i rekreacyjno - wypoczynkowe - zachęca na głównej stronie starosta przeworski Zbigniew Mierzwa. Strona szybko się otwiera. To plus. Zgodnie z internetowymi trendami, nie ma na niej zbędnych ozdobników, grafik czy animacji. Przyjazne dla użytkownika jest tło - jasnoniebieskie.
- Na tej witrynie panuje niemiły dla oka bałagan. Nie jest zachowana właściwa proporcja pomiędzy tekstem wiodącym a fotografią. Ta ostatnia jest zbyt mała, ciemna i w niewłaściwym miejscu. Poza tym, starosta z tego zdjęcia powinien, może jakimś gestem, zachęcać do odwiedzin swojego powiatu a nie tylko stać na baczność przy mapie - ocenia Ireneusz Balicki, twórca stron internetowych. Witryna jest poprawna pod względem treści. Na podstronach można znaleźć wiele informacji historycznych, turystycznych, przyrodniczych itp. Ciekawym pomysłem jest łącze "Co i gdzie załatwić". Można tutaj się dowiedzieć, który wydział jakimi sprawami się zajmuje, są dokładne adresy i numery telefonów. Na przedsiębiorców czekają oferty przetargowe. Są również informacje o rozstrzygnięciu niektórych z nich. Minusem miejskiej strony Przeworska jest, na głównej odsłonie, agresywna barwa tła. Intensywnie niebieska już od dawna nie jest modna w Internecie.
- Przeworska witryna miejska nadrabia za to treścią. Zamieszczono na niej mnóstwo przydatnych informacji, do których łatwo dotrzeć - twierdzi Balicki. Na uwagę zasługuje zamieszczenie kompletnej oferty noclegowej. Łącznie z opisem i cenami pokoi w przeworskich hotelach. Minusem jest mała liczba fotografii na podstronach.
- Po odwiedzeniu naszego serwisu, zapraszamy do Przeworska. Spotkacie się państwo tutaj z życzliwością i dobrymi warunkami wypoczynku. Przeworsk jest także dobrym miejscem na inwestycje - zachęcają wirtualnie burmistrz Janusz Magoń, i jego zastępca Leszek Kisiel. Dobrym pomysłem było zamieszczenie, na jednej z podstron, treści uchwały o ulgach w podatku od nieruchomości dla inwestorów tworzących nowe miejsca pracy. Na stronie można znaleźć również solidnie wykonany informator z telefonami i adresami różnych wydziałów i instytucji.

Negocjator w cukrowni
* Negocjator z ministerstwa gospodarki zaangażował się w rozwiązanie sporu pomiędzy związkowcami, a właścicielem Cukrowni "Przeworsk". W minionym tygodniu odbyła się pierwsza tura rozmów z jego udziałem. Zakończona niedawno kampania w przeworskiej cukrowni ma być ostatnią w jej blisko 110-letniej historii. Niemiecki właściciel przedsiębiorstwa podjął decyzję o zamiarze jej likwidacji.
- Dostawcy buraków mają jednak zapewniony zbyt surowca, który będą dostarczać do tych samych punktów, co obecnie - zapewnia Wojciech Kmiotek, dyrektor Cukrowni "Przeworsk". Produkcja cukru zostanie przeniesiona z miasta nad Mleczką do podrzeszowskich Ropczyc. Przyzwolenia na taki rozwój wydarzeń nie wyrażają związkowcy, którzy wszczęli spór z właścicielem przedsiębiorstwa. Żądają nie tylko utrzymania zakładu, ale również podwyżki płacy podstawowej i przeprowadzenia tegorocznej kampanii cukrowniczej.
- Niech Niemcy dotrzymają obietnic złożonych przy przejmowaniu cukrowni - grzmi pracujący tam związkowiec. Przedstawiciele niemieckiego koncernu przekonują, że podwyżki są niemożliwe, ponieważ spółka przynosi straty. Zapewniają jednocześnie, że poszukują inwestora chcącego prowadzić działalność na bazie przeworskiej cukrowni.
- Nie wierzymy, że rzeczywiście znajdą kogoś chętnego - mówi proszący o zachowanie anonimowości pracownik. - Wiemy, że pracujemy do końca czerwca br. Potem wylądujemy na bruku. Co z tego, że z odprawami. Za ile, będziemy z nich żyć: miesiąc, dwa miesiące, pół roku? Potem pozostanie nam pójść żebrać. Ubiegło tygodniowe negocjacje nie przeniosły przełomu w sporze. Kolejna tura rozmów odbędzie się 29 stycznia br.

* Starosta Zbigniew Mierzwa proponuje, aby pracownicy budżetówki z tego powiatu przekazywali od 5 do 20 proc. miesięcznych poborów na szpital. - Rok takiej akcji i nasz SP ZOZ nie miałby kłopotów - przekonuje. - Z czego mamy sobie obcinać, jak i tak zarabiamy jak nędzarze - oburza się jedna z pielęgniarek. W poniedziałek starosta wysłał pisma z apelem do szefów wszystkich instytucji podległych starostwu, administracji rządowej oraz do gmin z powiatu przeworskiego.
- Będą to pieniądze na kupno leków i sprzętu medycznego - twierdzi Mierzwa. Wysokość stawki ma zależeć od wysokości poborów. Najwięcej, 20 proc., zapłaciłyby osoby zarabiające netto ponad 4 tys. zł. Nic nie musieliby płacić pracownicy dostający na rękę miesięcznie mniej niż 800 złotych.
- Wszyscy korzystamy z usług szpitala, dlatego stosowanie obniżki pensji np. tylko wobec pracowników SP ZOZ byłoby niesprawiedliwe - twierdzi starosta. Zadeklarował, że będzie płacił 30 proc. swojej pensji, która wynosi 5250 zł.
- Wszędzie, gdzie to tylko możliwe, wprowadziliśmy już oszczędności. W ub. roku zmniejszyliśmy zatrudnienie - informuje Józef Więcław, dyrektor SP ZOZ w Przeworsku. - Nawet dobrowolne oddawanie przez pracowników części pensji, nie uzdrowi sytuacji finansowej szpitala - twierdzi. Nikomu nie wolno narzucić opodatkowania się.

R E G I O N

* W autobusach i pociągach kursujących na Ukrainę i z powrotem jest dużo wolnych miejsc. To efekt obowiązujących wiz oraz okresów świątecznych w obu krajach. Przemyski Oddział PKS, po chwilowym zawieszeniu w październiku ub. roku niektórych linii z Ukrainą, przywrócił wszystkie kursy. - Tuż przed naszymi świętami Bożego Narodzenia frekwencja była nieco lepsza, bo turyści ze Wschodu kupowali odzież, obuwie, żywność. W styczniu jest słabo - mówi Marian Hop, kierownik działu przewozów pasażerskich w w tej firmie. - Na Wschodzie były ostatnio święta i ruch zamarł. A jak stamtąd nie przyjeżdżają, to nie ma kogo wozić, bo Ukraińcy stanowią blisko 90 procent pasażerów. Przemyski PKS jednak nie zawiesił w nowym roku żadnej z sześciu swoich linii. - Jeździmy w zależności od potrzeb, nie wycofujemy się, bo tak zawsze nie będzie, a przywrócić kurs trudno -dodaje M.Hop. Podobne kłopoty odczuwa Biuro Podróży "Chortycia" w Przemyślu, mające stałe linie autobusowe ze Lwowem i Żytomierzem. W nowym roku firma, z braku frekwencji, musiała odwołać niektóre kursy. Jej szef, Mirosław Sydor, uważa, że przyczyną mniejszego zainteresowania przyjazdami do Polski są nie tylko wizy i święta. - Na Ukrainie mówią, że mają już u siebie lepsze i tańsze towary. Poza tym w Polsce nie opłaca się kupować,bo jest niski kurs dolara i trudno wyjść na swoje. Do Stalowej Woli ze Wschodu przyjeżdża jedynie autobus ze Złoczowa. -Mieliśmy własne połączenie z tym miastem, ale ponosiliśmy straty finansowe i zrezygnowaliśmy - poinformowano nas. Z Rzeszowa do Lwowa można dostać się autobusem we wtorki, piątki i soboty. Korzystają z nich głównie Ukraińcy, ale ostatnio jest ich niewielu. Więcej powietrza, niż pasażerów, wożą pociągi: Przemyśl -Czerniowce, Wrocław - Kijów, Warszawa -Odessa. W listopadzie przewiozły one w sumie w obie strony 17 385 pasażerów, w tym 1 360 Polaków, w grudniu - 18 568, z czego 1 719 to obywatele naszego kraju. - W nowym roku ruch spadł -mówi mjr Zdzisław Michalik, naczelnik Wydziału Prezydialnego Bieszczadzkiego Oddziału Straży Granicznej. - 19 stycznia trzy pociągi przewiozły zaledwie 294 podróżnych, a dzień później - 447. Mógłby ich wszystkich pomieścić w czterech -pięciu wagonach. - Gdzie te czasy,kiedy same "Czerniowce" przywoziły i odwoziły po blisko 2,5 tys. osób? - usłyszeliśmy od przemyskiego kolejarza.

* Ok. 40 gipsów dziennie zakładają lekarze w ambulatorium chirurgicznym pogotowia w Rzeszowie. Jeszcze więcej pacjentów ze złamanymi kończynami trafia na izbę przyjęć krośnieńskiego szpitala. Śnieżna aura sprawiła, że od kilku dni do ambulatorium przy rzeszowskim pogotowiu zgłasza się coraz więcej "połamanych" pacjentów.
- Najwięcej wypadków zdarza się po południu, gdy w pośpiechu wracamy z pracy. Aż połowa naszych pacjentów to osoby ze złamanymi rękami i nogami - mówi Stanisław Rybak, dyrektor Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego w Rzeszowie. Chirurdzy zakładają wtedy zwykły biały gips, refundowany przez Narodowy Fundusz Zdrowia.
- Jeżeli pacjent ma pieniądze, może sobie w trakcie leczenia zmienić gips np. na lekką opaskę gipsową, ale ta jest droga. My takiej nie zakładamy, bo nie mamy - dodaje S. Rybak. W rzeszowskim sklepie medycznym Cezal, 25-kilogramowy worek popularnego, białego gipsu kosztuje ok. 32 zł. Za lepszy, żółty, trzeba zapłacić drożej. 5 kg to koszt ok. 60 zł. Najdroższe są lekkie opaski gipsowe. Jedna sztuka kosztuje ok. 36 zł. Jeżeli zdarzy nam się wypadek i założą nam gips, a jesteśmy ubezpieczeni od następstw nieszczęśliwych wypadków, możemy ubiegać się o odszkodowanie.
- Najpierw idziemy do lekarza. Na podstawie zwolnienia, które dostaniemy, wypłacany jest zasiłek chorobowy w wysokości 80 proc. wynagrodzenia. 100 proc. dostaniemy, jeżeli wypadek związany jest z wykonywaną pracą. Te pieniądze przysługują też kobietom w ciąży - mówi Zbigniew Mac, radca prawny. Jeżeli dobrowolnie opłacamy polisę w towarzystwie ubezpieczeniowym, przysługuje nam odszkodowanie. Jest cała tabela kwot wypłacanych w zależności od rodzaju uszczerbku na zdrowiu. Jeżeli przyznane odszkodowanie wydaje nam się za małe, możemy się odwołać do Sądu Pracy i Ubezpieczeń Społecznych.

Milion dla urzędników
* O milion zł więcej na pensje urzędników, deficyt większy o 10 mln i mało pieniędzy na wkład własny na inwestycje finansowane z Unii Europejskiej - to najbardziej kontrowersyjne punkty projektu budżetu województwa na 2004 r. O projekcie radzili wczoraj radni sejmiku województwa. - To budżet ogromnego niepokoju, bo w stosunku do 2003 r. deficyt wzrasta o 60 proc. - mówi Stanisław Zając, radny niezależny. Z projektu wynika, że deficyt ma wynieść 25 mln zł. - Jeśli popatrzymy na inne województwa, które realizują takie programy jak my, okaże się, że nasz deficyt jest najmniejszy - przekonuje Leszek Deptuła, marszałek województwa. Urzędnicy marszałka tłumaczą, że deficyt jest spory, bo w tym roku jest do zrealizowania wiele inwestycji, m.in. remont internatu przy ul. Towarnickiego w Rzeszowie (6 mln zł), utworzenie oddziału kardiochirurgii (4,5 mln zł), utworzenie funduszu kredytowego (1 mln zł), wkład własny w inwestycje z funduszy UE (5,5 mln zł). W budżecie znalazły się jednak większe pieniądze na utrzymanie Urzędu Marszałkowskiego. Na pensje dla urzędników marszałek wyda o milion zł więcej. - Jest wzrost wynagrodzeń, bo mamy nowe zadania. Musimy zatrudnić kilka osób do monitoringu przewozów regionalnych. Utworzyliśmy wydział, którego pracownicy będą zajmować się funduszami strukturalnymi. Mamy 30 nowych ludzi - mówi Deptuła. Jednak w tym roku Podkarpackie może nie wydać ani złotówki z 5,5 mln zł planowanych jako wkład własny na inwestycje z UE. - Nie ma przygotowanych aktów prawnych, m.in. ustawy o zamówieniach publicznych. Bez tego nie będzie można ruszyć tych środków - mówi Norbert Mastalerz, wicemarszałek województwa. Radni będą głosować nad budżetem na najbliższej sesji.

* Finansowa katastrofa grozi szpitalom i oddziałom leczącym choroby płuc. Powód? Narodowy Fundusz Zdrowia zbyt nisko wycenił świadczenia medyczne. Rzeszowskiemu Specjalistycznemu Zespołowi Gruźlicy i Chorób w Płuc brakuje pieniędzy na leki, przyjmowanie pacjentów i pensje. Rzeszowska placówka w ub. r hospitalizowała 3 tys. chorych, a 27 tys. osób przyjęto w poradniach specjalistycznych. Teraz jedyny szpital w regionie, w którym leczy się gruźlików, operuje raka płuc, może przestać przyjmować pacjentów.
- NFZ tak nisko wycenił świadczenia pulmonologiczne, że grozi nam upadek. Aby przetrwać potrzebujemy ok. 1, 1 mln zł miesięcznie. Tymczasem z wyliczeń wynika, że z Funduszu dostaniemy tylko ok. 600 tys. zł - martwi się Maria Litwa, dyrektor szpitala. Brakuje na wypłaty pensji dla personelu, leki i leczenie.
-Jeżeli nic się nie zmieni za najdalej cztery miesiące staniemy przed widmem likwidacji szpitala - dodaje M. Litwa.
Finansowe problemy grożą także oddziałowi pulmonologicznemu w Podkarpackim Szpitalu Wojewódzkim w Krośnie.
- Z NFZ otrzymaliśmy o ponad 40 proc. mniej środków niż rok temu - wylicza Małgorzata Baran, dyrektor krośnieńskiego szpitala. Co spowodowało, że w tym roku obniżono wartość świadczeń, dotychczas opłacanych hojniej? - Do wyceny doszło, gdy zmieniał się krajowy konsultant ds. chorób płuc. Obniżki wprowadzono, kiedy nikt nie urzędował na tym stanowisku - uważa Norbert Mastalerz, wicemarszałek województwa. Wicemarszałek zapewnia, że samorząd województwa zrobi wszystko, by pomóc zagrożonym placówkom. Prowadzone są rozmowy z NFZ.

Kronika kryminalna

* Obywatel Ukrainy zawiadomił policję, że wraz z żoną padli ofiarą złodzieja. Kilka dni temu małżeństwo cudzoziemców zatrzymało się w jednym z przemyskich hoteli. Kiedy spali, ktoś wszedł do ich pokoju i po przeszukaniu odzieży oraz damskiej torebki, skradł 1350 dolarów USA, 100 złotych oraz telefon komórkowy.

* W Przemyślu na ul. Wilsona nieznany sprawca po ukręceniu metalowej kłódki zamykającej drzwi do garażu, wszedł do pomieszczenia, wybił tam otwór w ścianie i przedostał się do drugiego pomieszczenia, z którego ukradł 20 dziecięcych kurtek na łączną sumę 1200 zł.

* W Jarosław na ul. 3 Maja, jadąca ładą obywatelka Ukrainy na oznakowanym przejściu dla pieszych potrąciła 64-letnią kobietę. Piesza z urazami głowy trafiła do szpitala. Z kolei w Przemyślu na ul. Dworskiego na przejściu dla pieszych kierowca fiata uno potrącił 6-letniego chłopca. Policji tłumaczył, że nie zdążył zahamować, gdy malec wszedł nieoczekiwanie na pasy. Ranne dziecko z ogólnymi potłuczeniami ciała przewieziono do szpitala.

W amerykańskim stylu
* W Jarosławiu, nieznany mężczyzna, korzystając z sytuacji, że w sklepie spożywczym przy ul. Kombatantów, w którym robił zakupy, nie było klientów, przeskoczył przez ladę, sterroryzował sprzedawczynię i zabrał papierosy oraz 300 zł, które był w kasie.

* W sobotę dwaj przemyślanie w wieku 18 i 13 lat wybili szybę w polonezie zaparkowanym na ul. Łukasińskiego i usiłowali uruchomić silnik. Złodziejaszków zauważył jednak właściciel auta, który powiadomił policję, a ta zatrzymała "miłośników motoryzacji".

* Ponad 877 tysięcy paczek papierosów i 6182 litry alkoholu zarekwirowali w minionym roku celnicy. Udaremnili także przemyt dzieł sztuki, pirackich płyt CD, DVD oraz zwierząt: pytonów tygrysich i papug.
- Ujawnienie dużej ilości przemytów jest dowodem dbałości funkcjonariuszy o szczelność wschodniej granicy - mówi Małgorzata Blacharska, rzecznik prasowy Izby Celnej w Przemyślu. W ciągu minionych 12 miesięcy pracownicy służb celnych mieli do czynienia nie tylko z popularnymi "mrówkami". Kilkakrotnie udaremnili wielotysięczne kontrabandy, za którymi, jak można przypuszczać, stały międzynarodowe grupy przestępcze.
- Wachlarz szmuglowanych towarów był niezmiernie szeroki - dodaje Małgorzata Blacharska. - Papierosy, alkohol, samochody, dzieła sztuki, odzież, a także zwierzęta zagrożone wyginięciem chronione Konwencją Waszyngtońską. Część rzeczy zarekwirowanych przemytnikom trafiło do podkarpackich domów dziecka i placówek opiekuńczych. Celnicy przekazali wychowankom ponad 3 tysiące sztuk towarów (ubrań i obuwia) oznaczonych podrobionymi znakami towarowymi znanych firm, np. Adidas, Nike, Reebok.

* W Przemyślu dwóch nieznanych sprawców napadło na 55-letnią kobietę. Jedne z napastników zakrył kobiecie oczy i usta, a drugi wyrwał jej z ręki torebkę, w której znajdował się dowód osobisty, paszport oraz legitymacji rencisty. Straty to 100 zł.

* W środę nad ranem obywatel Ukrainy zawiadomił Komendę Miejską Policji w Przemyślu, że skradziono mu samochód marki "Żiguli" (wartość 2400 zł, czyli model raczej już muzealny), który pozostawił na stacji benzynowej w Medyce. Wiele wskazuje na to, że tydzień temu Ukrainiec zaparkował swój pojazd na stacji, a sam udał się na Ukrainę, chcąc zapewne zaoszczędzić w ten sposób na opłatach granicznych. Ale raczej nie zaoszczędzi, bo kiedy wrócił, auta już nie było.

Reklama