Archiwum aktualności

Archiwalne wydanie tygodniowe: 10.01-16.01.2004 r.

Przemyśl

Dobry Wojak dla dla Orkiestry...
* Najoryginalniej do niedzielnego finału WOŚP podeszli członkowie Przemyskiego Stowarzyszenia Miłośników Dobrego Wojaka Szwejka. Przytargali do sztabu pełny kocioł kartofli, gotowanych w mundurkach.
- To wyjątkowo dobra odmiana ziemniaków. Dzięki temu mogliśmy je chować przed wrogiem, zakopane w ziemi, od I wojny światowej - tłumaczy Jan Hołówka, prezes stowarzyszenia. - Od nich się nie tyje, co najwyżej puchnie - zachęcał do degustacji zmarzniętych wolontariuszy. Przyjaciele Szwejka podarowali orkiestrze pieniądze zebrane w oblężonej twierdzy: polskie złotówki, słowackie korony, ukraińskie hrywny. Także dolara amerykańskiego, którego ponoć zgubił zabłąkany korespondent wojenny z USA. Przynieśli również dwie firmowe bombki choinkowe (czytaj: nie rozbrojone bomby z czasów I wojny światowej). Ofiarowali je na aukcję. Wśród innych licytowanych przedmiotów, znalazł się m.in. kalendarz WOŚP z dedykacją Jurka Owsiaka, który podarował przemyskiemu sztabowi przemyślanin Stanisław Marko. Rano wolontariuszy wspomogli celnicy, który uzbierali tysiąc złotych.
- Na ulicach Przemyśla kwestowało 70 wolontariuszy. Po południu na przemyskim Rynku wystąpili soliści z Centrum Piosenki Dziecięcej przy SP 15, zespoły z Wojskowego Ośrodka Kultury, kapela Fidelis, zespół San River. Wieczorem w klubie Sing - Sing zaprezentowały się nasze zespoły Cold Blood, Kols i Avis - mówi Teresa Nyrek, dyrektor Młodzieżowego Domu Kultury w Przemyślu. W Żurawicy owsiakową kwestę przeprowadzono w sobotę, na imprezie przygotowanej przez uczniów Szkoły Podstawowej.
- Bawiło się 200 osób. Uczniowie pod opieką nauczycieli przygotowali wspaniałe inscenizacje. W organizacji imprezy pomogli nam uczniowie przemyskiej szkoły muzycznej oraz Zespół Pieśni i Tańca Przemyśl - mówi Krystyna Raba - Opacka, dyrektor SP w Żurawicy.

* Minął rok od czasu, kiedy w Bursie Szkolnej przy ul. Dworskiego i Glazera w Przemyślu zainicjowana została akcja honorowego krwiodawstwa. Okazją do rozpoczęcia akcji był XI Finał Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Wówczas młodzież zapewniała, że nie poprzestanie na jednorazowym przedsięwzięciu lecz regularnie będzie uczestniczyć w oddawaniu krwi. Po roku z pewnością można stwierdzić, że młodzież słowa dotrzymała. Honorowe oddawanie krwi przez wychowanków bursy nie można nazwać już akcją, lecz systematycznym działaniem w celu niesienia pomocy potrzebującym. Młodzież mieszkająca w bursie uczęszcza do różnych typów szkół na terenie Przemyśla. To sprawia, że trudniej jest im się zorganizować w jednym określonym dniu w celu oddania krwi. Dlatego też ustalono, że każdy z honorowych dawców będzie systematycznie oddawał krew w dogodnym dla niego terminie. Na zebraniach klubu wychowankowie z dumą prezentują książeczki, które świadczą o ilości oddanej krwi. Młodzież zrzeszona w klubie nie ogranicza się wyłącznie do honorowego krwiodawstwa lecz podejmuje też inne inicjatywy związane z ratowaniem ludzkiego życia. Wspólnie z opiekunami koła p. Kamilą Olechowską i Elżbietą Mazur organizują np. zajęcia z zakresu udzielania pierwszej pomocy w nagłych wypadkach. Bardzo aktywnymi członkami klubu okazali się słuchacze Studium Medycznego o kierunku Ratownictwo: D. Budnik, S. Jaworski, L. Fimiarz, którzy z racji swojego przyszłego zawodu powołani są do niesienia pomocy. Optymizmem napawa fakt, że ilość honorowych dawców wśród wychowanków ciągle rośnie. Jest to również zasługą wychowawców p. K. Olechowskiej i p. E. Mazur, które w miesiącu listopadzie przeprowadziły cykl spotkań edukacyjnych promujących honorowe krwiodawstwo.

Wydział VII Grodzki w... banku
* Od kilku dni Wydział VII Grodzki tutejszego Sądu Rejonowego mieści się w nowej, okazałej siedzibie przy ulicy Mickiewicza 14. Przez kilkadziesiąt lat budynek ten należał do zlikwidowanego przemyskiego oddziału Narodowego Banku Polskiego. Wydział Grodzki opuścił zajmowany dotychczas budynek przy ulicy Mickiewicza 10 i przeniósł się na wyremontowany już parter sąsiedniego budynku. Po zakończeniu remontu pozostałych kondygnacji zabytkowego budynku przy ulicy Mickiewicza 14, przeniosą się do niego również pomieszczenia administracyjne Wydziału Grodzkiego. W dotychczasowej siedzibie Sądu Rejonowego w Przemyślu przy ulicy Konarskiego 6 będą natomiast nadal funkcjonowały: Wydział Karny, Wydział Ksiąg Wieczystych oraz Wydział Pracy i Ubezpieczeń Społecznych Sądu Rejonowego.
- Remont nowej siedziby Wydziału VII Grodzkiego zakończy się za kilka miesięcy - mówi Andrzej Kowalczyk, wiceprezes Sądu Rejonowego w Przemyślu. - Obiekt ten jest wpisany do rejestru zabytków, więc na pewno na jego fasadzie zostanie pozostawiony znajdujący się tam od kilku lat napis: Narodowy Bank Polski. Zresztą jeszcze przez jakiś czas będzie tam także mieścił się Nadzór Bankowy.

Czyste ręce Temidy...
* Jan K. jest szefem Samorządowego Kolegium Odwoławczego w Przemyślu, Henryk S. - prokuratorem zatrudnionym w Prokuratorze Okręgowej, również w Przemyślu. Oboma zajmuje się prokuratura. Jeden jest oskarżony, drugi ma w części uchylony immunitet i perspektywę postawienia mu zarzutu popełnienia przestępstwa. Co miesiąc pobierają po kilka tys. zł pensji. Jan K., oprócz tego, że jest szefem SKO, jest również jednym z głównych oskarżonych w aferze w Wojewódzkim Ośrodku Ruchu Drogowego w Przemyślu. Prokuratura Rejonowa w Rzeszowie zarzuca mu, że wystawił 28 pozytywnych wniosków o zdanym egzaminie na prawo jazdy osobom, które często w ogóle nie pojawiły się na egzaminie. Jak również, że nakłaniał do fałszywych zeznań oraz przyjął korzyści majątkowe w łącznej wysokości 2,5 tys. zł. Jan K. jako prezes SKO zarabia kilka tys. zł, do niedawna dochodziły mu jeszcze ok. 4 tys. zł miesięcznego wynagrodzenia dla egzaminatora WORD w Przemyślu. Czy osoba, która jest oskarżona, a jednocześnie wciąż jest dobrze wynagradzanym prezesem SKO może czuć kaca moralnego?
- To moja sprawa, co czuję - odpowiada Jan K. - Poczekajmy na wyrok sądu. Dopóki nie zostanę skazany, obowiązuje zasada domniemania niewinności. Z tej samej zasady korzysta Henryk S. Od kilku miesięcy jest on zawieszony w pełnieniu obowiązków prokuratora. Kilka dni temu sąd dyscyplinarny przy Prokuraturze Krajowej uchylił jego immunitet, a prokuratura lubelska zamierza postawić mu zarzut oszustwa. Mimo to od stycznia 2004 r. znalazł sobie nową pracę w Prokuraturze Okręgowej w Przemyślu. Nie musi do niej chodzić, ale co miesiąc otrzymuje za nią ponad 3 tys. zł wynagrodzenia.
- O jego przyjęciu do pracy zdecydował zastępca prokuratora generalnego, Karol Napierski - tłumaczy Adam Kownacki, zastępca prokuratora okręgowego w Przemyślu.
- Prokuratora nie można wykluczyć z zawodu nawet wtedy, gdy interesuje się nim prokuratura - tłumaczy Napierski. - Jeżeli lubelska prokuratura postawi mu zarzut popełnienia przestępstwa, rzecznik dyscyplinarny będzie mógł wystąpić do Sądu Dyscyplinarnego o wykluczenie Henryka S. z zawodu za uchybienie godności urzędu prokuratora.

Handel - coraz mniejszy ruch
* Po przeszło trzech miesiącach od wprowadzenia wiz dla Ukraińców, przygraniczny handel nadal odczuwa negatywne skutki ich obowiązywania. Lokalni kupcy, których głównymi klientami byli obywatele ze Wschodu, notują drastyczny spadek obrotów. Obecnie do Polski przyjeżdża ponad 60 procent Ukraińców mniej niż miało to miejsce przed 1 października ub. roku, kiedy wprowadzono wizy.
- Nie wydaje się, że pierwotna skala przyjazdów zostanie całkowicie przywrócona - prognozuje Janusz Skolimowski, dyrektor Departamentu Konsularnego i Polonii Ministerstwa Spraw Zagranicznych w Warszawie. Obecna sytuacja przyprawia o ból głowy przemyskich handlowców. Twierdzą, że miasto umiera bez Ukraińców. Ich zdaniem wizy muszą być wydawane szybciej. Ponadto proponują, aby w pobliżu polsko-ukraińskiej granicy, np. w Mościskach otworzyć punkty konsularne.
- Tylko w ten sposób lokalny handel ma szansę na unormowanie - uważa Zbigniew Kurzywilk, prezes przemyskiego oddziału Krakowskiej Kongregacji Kupieckiej. - W innym wypadku będzie on skazany na dalszą degradację. Spadek obrotów notują nie tylko handlowcy na bazarach i targowiskach. Straty odnotowują również hurtownie.
- Niegdyś Ukraińcy byli moimi częstymi klientami - twierdzi jeden z przedsiębiorców. - Teraz jest ich znacznie mniej. Mówią, że aby dostać wizę w polskim konsulacie we Lwowie muszą czekać, co najmniej 2 tygodnie. WJ - Może warto zorganizować się i działać na większą skalę? Na pewno handel bazarowy będzie stopniowo zamierał. Podobnie jak kiedyś polacy jeżdżący do Austrii i Berlina, ukraińcy przestaną handlować (nie będzie to już opłacalne na małą skalę). Nie czas na płacz i bierne oczekiwanie! Warto się zjednoczyć, zrobić burzę mózgów, poszukać kontaktów za granicami i... handlować dalej, na innych zasadach i na wiele większą skalę.

PKP - kolejne idiotyzmy!
* Zamkniętą na klucz poczekalnię na Dworcu Głównym PKP zastaną podróżni, którzy zechcą z niej skorzystać po godzinie 22.
- To skandal - mówią zgodnie związkowcy kolejarskiej ,,Solidarności", oburzeni paradoksalną decyzją o czasowym zamykaniu poczekalni. Najpierw szefostwo Podkarpackiego Zakładu Przewozów Regionalnych w Rzeszowie poleciło skrócić czas otwarcia holu kasowo-biletowego. W godzinach od 22 do 4 jest niedostępny dla podróżnych z uwagi na przerwę technologiczną. Niedawno podobne ograniczenia zastosowano również w poczekalni.
- Pasażerowi PKP są zmuszani do przebywania na mrozie, w okolicznych bramach i tunelu - zapewnia Tadeusz Sawicki, szef Regionalnej Sekcji Kolejarzy NSZZ ,,Solidarności". - Uważam, że to wyjątkowa złośliwość. A przecież pomieszczenia stacji są ogrzewane i oświetlone przez całą noc i nie ma żadnych przeszkód, aby udostępniać je podróżnym. Zaistniałą sytuacją są zbulwersowani nie tylko związkowcy.
- Przecież po godzinie 22 do miasta przyjeżdżają jeszcze pociągi pośpieszne, a po północy odjeżdża stąd pociąg międzynarodowy - mówi 40-letni przemyślanin. - Dawniej to właśnie w poczekalni można było poczekać, np. na bliskich, którzy mieli nimi przyjechać. Teraz, kiedy pociągi mają opóźnienia, a w dodatku jest bardzo zimo, trzeba oczekiwać pod chmurką. Zbigniew Górniak, dyrektor Podkarpackiego Zakładu Przewozów Regionalnych w Rzeszowie nie rozumie powodów zamieszania.
- Właśnie w nocy trzeba posprzątać dworzec - informuje. - Ponadto chodzi o to, aby uniemożliwić przebywanie tam osobom bezdomnych i spożywających alkohol. Podobne ograniczenia obowiązują w Krośnie, Tarnobrzegi i Mielcu, a niebawem zostaną wprowadzone również w Rzeszowie. WJ - zamknijcie też Dworzec Centralny w Warszawie i posprzątajcie w swoich głowach!

"Młodzi" renciści zapłacą za bilety
* Od nowego roku rencista, który nie ukończył 55 lat, nie może już korzystać z ulgowego przejazdu autobusem Miejskiego Zakładu Komunikacji. Chyba, że jest inwalidą ze znacznym stopniem niepełnosprawności lub całkowicie niezdolnym do pracy oraz samodzielnej egzystencji.
- To jest niesprawiedliwe! - burzy się 44 -letni rencista. - Czy mający ponad 55 lat rencista musi być bardziej chory od na przykład 40- latka?
-Część stosunkowo młodych rencistów dorabia, w tym także "na czarno", i stać ich na opłacenie pełnego biletu - uważają w MZK. Zgodnie z uchwałą przemyskiej Rady Miejskiej, od 2004 r. nastąpiły zmiany w korzystaniu z bezpłatnych i ulgowych przejazdów autobusami MZK. Z pojedynczych ulgowych biletów nie mogą już korzystać uczniowie szkół ponadgimnazjalnych. Teraz muszą kupować ulgowe wieloprzejazdowe (karnety), okresowe bądź miesięczne. - Kontrole wykazały, że młodzież tych szkół często jeździ "na gapę", chociaż rodzice dają jej pieniądze na bilety -mówi Jerzy Uziembło, dyrektor przemyskiego MZK. - Wprowadziliśmy dla niej tańsze bilety miesięczne za 41 złotych, które uprawniają do korzystania ze wszystkich linii, z przesiadkami, we wszystkie dni tygodnia. Dla posiadaczy takich biletów organizujemy bezpłatne wyjazdy na narty do Arłamowa i Ustrzyk Dolnych, na lodowisko i basen, aby zachęcić do kupowania ich przez pozostałych uczniów. Osoba, która ukończyła 70 lat, jeździła dotychczas liniami MZK za darmo. Od nowego roku może też, ale pod warunkiem, że jej emerytura nie przekracza 700 zł netto. W innym przypadku ma prawo korzystać z ulgowego przejazdu. - Tę zmianę uważam za w pełni zasadną - przyznaje radny, Franciszek Janas. - Dlaczego z bezpłatnych biletów mieliby korzystać ci, którzy dostają dwa - trzy tysiące emerytury? Ich chyba stać na kupno ulgowego przejazdu, a osób, otrzymujących niskie świadczenia emerytalne, jest wiele. Nie mogą już za darmo jeździć wszyscy zasłużeni honorowi dawcy krwi. Ten przywilej RM zachowała jedynie dawcom I stopnia ( ponad 18 l krwi). Ich kolegom z II stopniem przysługuje przejazd ulgowy, a posiadacze III stopnia muszą kupować pełny bilet. - To rozgraniczenie powinno zmobilizować dawców do częstszego oddawania krwi, aby otrzymać I stopień - mówią pół żartem w przemyskim MZK. Radni nie mieli też litości wobec dzieci i młodzieży niepełnosprawnej oraz ich opiekunów. Bezpłatnie mogą teraz jeździć tylko osoby do 16 roku życia dotknięte niepełnosprawnością uniemożliwiającą samodzielne poruszanie się. Dzieci i młodzież niepełnosprawną stopnia "umiarkowanego" i "lekkiego" do 20 lat oraz ich opiekuna obowiązuje posiadanie biletu ulgowego. W przemyskim MZK urywają się telefony. Mimo wyjaśniającej wizualnej kampanii w autobusach, wielu pasażerów ma wątpliwości z jakich biletów może korzystać. Uprawnieni do bezpłatnych i ulgowych przejazdów muszą wyrobić sobie legitymację, przedkładając w punkcie sprzedaży MZK (ul. Jagiellońska) zdjęcie, dokument tożsamości, ostatni odcinek emerytury, orzeczenie o stopniu niepełnosprawności, decyzję ZUS, legitymację ZHDK czy zaświadczenie PCK. - Z początkiem roku dodano nam dodatkowej pracy - narzekają pasażerowie. - Do końca stycznia będziemy jeszcze pobłażliwi w stosunku do osób, które straciły ulgę i nie dostosowały się do zmian, ale potem będziemy już karać - przestrzegają w dyrekcji MZK.

* Około 40 żołnierzy i uczniów Szkoły Podstawowej nr 11 wzięło udział w I Zimowym Rajdzie Pieszym. Imprezę zorganizował oddział Towarzystwa Przyjaciół Fortyfikacji i Polsko-Ukraiński Batalion Sił Pokojowych. - Pomysł był mój - wyznał kpt. Zbigniew Zając, kierownik sekcji łącznikowej POLUKRBAT i członek TPF. - W tym roku przypada 90 rocznica wybuchu I wojny światowej i pierwszego oblężenia Twierdzy Przemyśl. Proponując żołnierzom i młodzieży szkolnej wyjście w plener, chciałem im przybliżyć ten rozdział historii XX wieku. Uczestnicy rajdu przemierzyli pieszo kilkukilometrowy odcinek drogi fortecznej z Lipowicy do Łętowni. Meta rajdu znajdowała się przy Forcie VIII. Tam na dzielnych piechurów czekali z gorącą, forteczną herbatą gospodarze fortu: Tomasz Idzikowski i Wiesław Sokolik. A przy ognisku (z pieczeniem kiełbasy) odbyło się ekumeniczne spotkanie opłatkowe, które celebrowali o. Mirosław Zięba i ks. por. Jerzy Morauz. - Już myślimy o kolejnych wspólnych rajdach turystycznych dla wojsk i młodzieży szkolnej - zapowiedział kpt. Zając.

* Wiceprezydent Tajwanu, władze kantonu chińskiego oraz niektórych hrabstw brytyjskich odpowiedziały na propozycję współpracy z Podkarpaciem. Listy wysłał do nich wicemarszałek województwa Tadeusz Sosnowski.
- Gdy ogłaszałem zamiar przeprowadzenia akcji, niektórzy powątpiewali w jej sens. Wielu traktowało ją z przymrużeniem oka. Jednak są już pierwsze efekty - chwali się Sosnowski. Wicemarszałek, za prywatne pieniądze, wysyłał listy intencyjne do kilkunastu szefów państw, księstw itp. z propozycją współpracy z województwem podkarpackim. Do niektórych dołączył broszury informacyjne.
- Odpowiedzi zaczęły napływać dwa tygodnie temu. Jest ich już 15, z deklaracjami współdziałania - opowiada Sosnowski. Odpowiedzieli m.in. wiceprezydent Tajwanu, brytyjski premier Tony Blair, władze Litwy, Łotwy, Estonii, Lichtensteinu, Austrii, szef kantonu chińskiego oraz tzw. wysp kanałowych, czyli należących do Wielkiej Brytanii bogatych wysepek położonych w kanale La Manche, m.in. Man, Jersey. Każdego dnia napływają nowe.
- Wszystkim wyślę, również za własne pieniądze, albumy z Podkarpaciem. Listę chętnych państw i regionów przekażę podkarpackim gminom i powiatom. Niech same zdecydują z kim chcą współpracować - snuje plany Sosnowski.

* "Moskwa. Nord-Ost" - to tytuł książki Andrzeja Zauchy, której promocja odbędzie się w środę w księgarni "Bosz" przy ulicy Kościuszki 7. Książka to reporterskim zapis ataku czeczeńskich terrorystów na teatr w centrum Moskwy. Choć od zdarzenia upłynęło niewiele ponad rok, jednak nadal nie wyjaśniono wielu tajemnic związanych z dramatycznymi wydarzeniami rozgrywającymi się od 23 do 26 października 2002 roku. Andrzej Zaucha, korespondent radia RMF FM w Moskwie, przeprowadził własne dziennikarskie dochodzenie, dotarł do uczestników tragedii, o których wcześniej nikt nie słyszał i omawia sprawy, o których milczy rosyjska prokuratura i Kreml. Pokazuje, jak odbywały się przygotowania do zamachu, opowiada o przeżyciach zakładników zamkniętych na widowni teatru i pilnowanych przez uzbrojonych po zęby Czeczenów, przedstawia terrorystów, widzianych oczami ich więźniów z dbałością o najdrobniejsze szczegóły, analizuje przebieg akcji ratunkowej.

* Po świątecznej przerwie w nauce, w poniedziałek odezwał się dzwonek w Zespole Szkół Ogólnokształcących nr 2 im. Markijana Szaszkewycza. To jedna z 5 w Polsce (obok Górowa Iławeckiego, Legnicy, Białego Boru i Bartoszyc) placówek szkolnych z językiem ukraińskim. Do zerówki, podstawówki, gimnazjum i liceum uczęszcza 243 uczniów, co plasuje Przemyśl na drugim miejscu w kraju. Samych licealistów jest 61 (24 z nich czeka w maju matura). Jak podkreśla zastępca dyrektora szkoły przy ul. Smolki - Bogdan Popowicz, wskaźnik przyjęć jej absolwentów na studia wyższe jest od lat prawie stuprocentowy.

* Mieszkańcy bloku przy ul. Reymonta czują się oszukani przez władze miasta. Twierdzą, że z powodu niekorzystnej umowy będą zmuszeni do założenia wspólnoty lokatorskiej z mieszkańcami innych bloków. Również tymi, którzy od wielu lat nie regulują czynszu i innych opłat.
- Kupując mieszkania sądziliśmy, że nareszcie sami będziemy mogli o sobie decydować - mówi Zbigniew Szymański. Do sprzedaży przeznaczone były mieszkania w trzech blokach przy Reymonta. Również kilkanaście działek, które nie zostały podzielone na lokatorów. Po wykupie mieszkań okazało się, że niemożliwe jest założenie wspólnoty obejmującej tylko jeden blok.
- Przed sprzedażą nie uregulowano kwestii gruntów. Teraz ich właścicielami są mieszkańcy trzech bloków i to wykorzystuje się do wmawiania nam konieczności utworzenia jednej wspólnoty - twierdzi Zbigniew Kustra. Większościowym udziałowcem działek jest Przedsiębiorstwo Gospodarki Mieszkaniowej. Dawny administrator, od którego mieszkańcy chcieli się uniezależnić.
- Sami chcieliśmy się rządzić, a nie opłacać dalej etaty urzędnicze w PGM - dodaje Z. Szymański. Mieszkańcy obawiają się, że w ramach wspólnoty z osobami z innych bloków, będą musieli dopłacać do lokatorów, którzy nie regulują opłat za ogrzewanie, wodę itp.

J A R O S Ł A W

* Instytut Pielęgniarstwa Państwowej Wyższej Szkoły Zawodowej otrzymał akredytację Krajowej Rady Akredytacyjnej Szkolnictwa Medycznego. Jest ważna przez trzy lata.
- To ogromny sukces dla zatrudnionych tutaj ludzi. Tym bardziej, że ocena prowadzona była w lutym ub. roku, czyli praktycznie po zaledwie pół roku funkcjonowania naszego Instytutu - mówi dr Kazimiera Zahradniczek, dyrektor Instytutu Pielęgniarstwa PWSZ w Jarosławiu. Podczas oceniania Krajowa Rada Akredytacyjna brała pod uwagę wiele czynników. M.in. bazę dydaktyczną, wyposażenie oraz kadrę naukową. W Instytucie kształci się, w systemach dziennym i zaocznym, na dwóch rocznikach, 350 studentów. Przeważają kobiety. Pochodzą głównie z Jarosławia, Przeworska, Przemyśla, Lubaczowa, Łańcuta i Rzeszowa. Wiedzę w Jarosławiu chcą zdobywać również osoby z głębi Polski, m.in. z Tomaszowa Mazowieckiego.Pielęgniarki i pielęgniarze uczą się w jarosławskiej PWSZ w 3-letnim systemie licencjackim, dającym podstawę do uznania ich dyplomu w krajach Unii Europejskiej. W planach są magisterskie studia 5-letnie. Budynek IP to 8 sal wykładowych oraz 4 pracownie do kształtowania umiejętności zawodowych. Znajduje się tutaj pracownia do kształtowania umiejętności zawodowych. Studenci, w warunkach pozorowanych, uczą się takich czynności jak toaleta pacjenta, prześcielanie łóżka oraz wykonywanie zabiegów diagnostycznych i leczniczych. Obecnie najważniejszą sprawą jest kompletowanie wyposażenia Instytutu. Powiększa się księgozbiór biblioteki o nowe podręczniki oraz przekazane z byłego Medycznego Studium Zawodowego w Jarosławiu. Dzięki wsparciu mieszkających w Kanadzie Janiny Poradzisz, pielęgniarki wywodzącej się z Podkarpacia, i jej męża Adama, lekarza, studenci mogą korzystać z najnowszej, anglojęzycznej literatury pielęgniarskiej. Starania o utworzenie kierunku pielęgniarskiego w PWSZ rozpoczęły się już w 1998 r., tuż po powstaniu uczelni.
- Od początku bardzo zaangażowany w tę sprawę był rektor prof. dr hab. inż. Antoni Jarosz, rektor PWSZ w Jarosławiu. Przychylny był również ówczesny wojewoda przemyski Leszek Kisiel. Poparcia udzielili posłowie oraz Akademie Medyczne we Wrocławiu i Lublinie, które zadeklarowały pomoc merytoryczną. Przychylna była również Podkarpacka Izba Pielęgniarek - mówi Zofia Kukla, były kanclerz uczelni. Według dr Zahradniczek na uwagę zasługuje pomoc, jakiej Instytutowi Pielęgniarstwa udzielają szpitale w Jarosławiu, Przemyślu, Przeworsku, Łańcucie i Rzeszowie. Zakłady te współpracują w praktycznym kształceniu pielęgniarek.

Na kupieckim szlaku...
* Z inicjatywy jarosławskiego radnego Zbigniewa Możdżenia powstaje szlak kupiecki, ciągnący się od Wrocławia do Odessy. Zainteresowanie pomysłem wyrażają także władze Norymbergi i Drezna. Program "Na kupieckim szlaku" ma promować Jarosław, jako miasto handlu, kultury i wartych kultywowania tradycji. Przed wiekami Jarosław słynął z handlu nie tylko w Polsce, ale i za granicą. Program "Na kupieckim szlaku" zakłada m.in. odtworzenie starego "ruskiego" szlaku kupieckiego, który niegdyś biegł z Niemiec, przez Małopolskę, na Wschód. Projekt programu przewiduje m.in. zorganizowanie szeregu cyklicznych imprez promocyjnych, skierowanych do turystów zarówno z kraju, jak i z zagranicy. - W sumie pomysł kupieckiego szlaku narodził się jeszcze w 1992 roku, kiedy to razem z żoną myśleliśmy, co by tutaj dobrego zrobić, aby promować Jarosław - opowiada Zbigniew Możdżeń. - Wiadomo, że miasto ma bogate tradycje handlowe i jarmarczne, więc w oparciu o to sporządziliśmy projekty na konkurs organizowany przez Fundację Kultury. Zostaliśmy finalistami, więc należało projekty wprowadzić w życie. Niestety, w 1996 roku przyszła "wielka woda", więc nasze plany odwlekły się w czasie. Obecnie, kiedy jesteśmy na etapie integracji europejskiej, postanowiliśmy zaprezentować nasze miasto na arenie międzynarodowej. W marcu 2003 roku pomysłem Z. Możdżenia zainteresowały się władze Przemyśla i postanowiono zorganizować szlak na terenie rodzimego województwa, a w przyszłości włączyć do akcji miasta z Ukrainy. W sierpniu 2003 r. projektem szlaku kupieckiego zainteresował się Kraków i także władze tego miasta przyłączyły się do tej inicjatywy. W październiku 2003 w Jarosławiu odbyło się spotkanie, podczas którego chęć uczestnictwa w akcji promocyjnej zgłosiło kilka większych miast Podkarpacia. W styczniu 2004 r. zainteresowanie pomysłem zgłosiły władze Wrocławia, Opola i Katowic. W tym roku przypuszczalnie do kupieckiego szlaku dołączą także Norymberga i Drezno.
- Cieszę się z takiego obrotu sprawy, bowiem może on oznaczać niebywałą promocję Jarosławia, zarówno w kraju, jak i za granicą - mówi Zbigniew Możdżeń. - Szlak kupiecki ma być osnową dla wydarzeń gospodarczych i współpracy między Wschodem i Zachodem. Na ten projekt będzie można się powoływać, starając się o środki z funduszy strukturalnych unii, m.in. na rewitalizację Rynku czy na stworzenie centrum konferencyjno - wystawowo - targowego w Jarosławiu. W przyszłości są plany, aby na tzw. błoniach, w okolicach torowiska, stworzyć bazę magazynową dla miasta. Zarówno władze Jarosławia, jak i pomysłodawcy twierdzą, że powstanie i działanie szlaku kupieckiego będzie sprzyjać rozwojowi miasta i regionu. Poprzez prezentacje dorobku różnych grup zawodowych rozwijać powinien się handel i usługi, a co się z tym wiąże wzrośnie zatrudnienie i poprawi się standard życia.

P R Z E W O R S K

* Bilans 2003 wprawił policjantów z drogówki w minorowy nastrój. Minionego roku nie zaliczą do pomyślnych. Oby 2004 nie okazał się jeszcze gorszy. W ub.r. na drogach w Przeworskiem doszło do 445 kolizji i 107 wypadków. - Tak dużo wypadków nie notowaliśmy w powiecie od pięciu lat - martwi się nadkomisarz Andrzej Oleszek. - Szczególnie bolesny jest wzrost liczby ofiar śmiertelnych: z siedmiu w 2002 roku do trzynastu w ubiegłym. Jedna z największych w ub.r. tragedii rozegrała się 17 grudnia w Widaczowie. Jadąca fordem, wraz z 15-letnim synem, 38-letnia mieszkanka Jawornika Przedmieścia wpadłszy w poślizg, zjechała na przeciwny pas ruchu. Tam jej samochód zderzył się z ciężarowym starem. Matka i dziecko zginęli na miejscu. "Białe czapki", które poczuwają się do współodpowiedzialności za bezpieczeństwo na drogach, już od dawna alarmują, że niedostosowanie prędkości pojazdów do panujących warunków atmosferycznych i drogowych jest najczęstszą przyczyną poważnych kraks. Największe zagrożenie występuje na "czwórce" od Mirocina do Nowosielec. Ale policyjne radiowozy i karetki często wzywane są też na trasy boczne, np. z Przeworska do Majdanu Sieniawskiego (sporo wypadków i kolizji w ub.r. zdarzyło się w Gorliczynie, na śródleśnym skrzyżowaniu pod Tryńczą oraz w Sieniawie i Adamówce). Niżatyce i Kańczuga to z kolei dwa niebezpieczne punkty na trasie do Jawornika Polskiego (na niedoświadczonych i nierozważnych kierowców pułapki czyhają zwłaszcza na pełnej zakrętów drodze od Manasterza do Jawornika). Miniony rok nie przyniósł poprawy dyscypliny u kierowców. Policja ujawniła ponad 400 przestępstw "trunkowych", zagrożonych odpowiedzialnością sądową. Np. niedawno w Sieniawie zza kierownicy nissana primery wysadzono jarosławianina, u którego alkomat wykazał ponad 2 promile. Podobny wynik (2,25) uzyskał mieszkaniec Chałupek, kierujący maluchem (wpadł na Lwowskiej w Przeworsku). A rekordzistą wśród rowerzystów w grudniu okazał się 43-letni przeworszczanin: 3,39 promila. Uwaga, wkrótce kolejny "Pomiar"!

R E G I O N

* "Odnotuję pana kolejną interwencję, będę monitować w pana sprawie, proszę cierpliwie czekać". I tak już czekam trzeci miesiąc - mówi Janusz Pik z Jarosławia. Co dzieje się w TP SA? - pytają jej klienci. - Na pewno nic dobrego - mówią ci, którzy na czas nie zapłacili rachunku, chcieli przenieść telefon lub zwyczajnie podłączyć się do sieci. O nie najlepszej kondycji spółki przekonali się także jej pracownicy, którzy stracili pracę. Jeszcze nie tak dawno w oddziałach TP SA w byłym województwie przemyskim pracowało ok. 700 osób. Dziś w całym województwie podkarpackim pracuje niecałe 400. Co stało się z tymi ludźmi? Co stało się z oddziałami TP SA w Przemyślu, Jarosławiu, Przeworsku i Lubaczowie? Do kogo abonent może się zwrócić w przypadku jakiegoś problemu? Przedtem wystarczyło przyjść do biura obsługi klienta, gdzie panie siedzące za biurkiem załatwiały wszelkie sprawy. Jeżeli nie były w stanie pomóc, można było zwrócić się do kierownika, a nawet do dyrektora, bo i taki w poszczególnych powiatach był. Dziś nie ma nie tylko dyrektorów czy kierowników, ale nawet biur obsługi. Nie mogą w to uwierzyć ci, którzy błądzą po korytarzach byłych siedzib TP SA. Janusz Pik z Jarosławia prowadzi firmę kredytową. Nie zapłacił rachunku z powodu niedociągnięć TP SA. Swój problem zgłosił kierownikowi w jarosławskim oddziale, złożył odpowiednie pisma, jednak w niedługim czasie oddział ten został zlikwidowany. Jego numer, mimo czynności; które wykonał, został zablokowany. Miało to miejsce w listopadzie ub.r. Chociaż mamy już połowę stycznia, z jego służbowego telefonu nadal nie można dzwonić. - Przestałem już wysyłać faksy do Krakowa, teraz regularnie, co tydzień, dzwonię na błękitną linię, ale za każdym razem słyszę ten sam schemat: "Odnotuję pana kolejną interwencję, będę monitować w pana sprawie, proszę cierpliwie czekać". I tak już czekam trzeci miesiąc. I szczerze: mam dość tych rozmów z automatem. Podobny problem z TP SA ma Łukasz Leniar z Rzeszowa, który otworzył oddziały firmy finansowej w Jarosławiu i Łańcucie. 7 listopada złożył wnioski o nowe numery. W Łańcucie już dzwoni, w Jarosławiu czeka trzeci miesiąc. - Trzeci miesiąc płacimy już czynsz, jednak biuro jest zamknięte. Bez telefonów, faksów i Internetu nie możemy pracować. Mam siedem numerów telefonicznych, na które dzwoniłem. Szukałem też znajomości w Rzeszowie, ale wszyscy rozkładają ręce. Dowiedziałem się, że nasz wniosek wraz z całą paczką zleceń trafił do "wirtualnej dziury". Takich przypadków jest wiele. Zmorą okazało się także przeniesienie numeru do innego lokalu lub mieszkania. Procedura taka trwa od miesiąca do trzech.

* Grupa parlamentarzystów zaskarżyła do Trybunału Konstytucyjnego rozporządzenie o obowiązku instalowania kas fiskalnych w taksówkach. Twierdzą, że to bezprawie. W resorcie finansów mówią, że to nieprawda. Tym razem chodzi o podatek VAT, który płacić powinni ci, których roczne obroty przekraczają 40 tys. zł. Zdaniem 72 parlamentarzystów, którzy odwołali się do Trybunału, niewielu taksówkarzy może pochwalić się taką sumą, zatem kasy fiskalne nie powinny ich obowiązywać.
- W Rzeszowie żaden z nas tyle nie zarabia - mówi kierowca z postoju przy ul. Moniuszki. - Obawiam się, że obowiązek posiadania kas nie zostanie wycofany. Gdyby do tego doszło, minister może się spodziewać grupowych pozwów sądowych. Nikt z nas nie pozwoli sobie na to, by wydać ponad 2 tys. zł na zbędne urządzenie. Ile zarabia rzeszowski taksówkarz? - Jeżeli jeżdżę "z radiem" 12 godzin dziennie, mój miesięczny obrót wynosi 1900-2300 zł. Ci, którzy nie są zrzeszeni w żadnej z sieci, zarabiają o wiele mniej. O 40 tys. rocznie nie ma mowy.
- Chodzi dokładnie o 10 tys. euro. Jeśli roczne obroty przekroczą tę kwotę, usługodawca staje się płatnikiem VAT - wyjaśnia Wiktor Krzyżanowski, rzecznik prasowy ministra finansów. Obecnie w ministerstwie opracowywana jest nowa ustawa watowska, która wejdzie w życie 1 maja, w dniu akcesji Polski do Unii Europejskiej. Na jej podstawie taksówkarze staną się tzw. watowcami teoretycznymi. - Ponieważ część pieniędzy z VAT odprowadzana jest do budżetu unijnego kasy fiskalne traktujemy jako urządzenia ewidencyjne - mówi rzecznik Krzyżanowski. - Dzięki nim będziemy mogli wykazać, ilu faktycznie płatników VAT jest w naszym kraju, a unijni kontrolerzy nie będą nam mieli nic do zarzucenia. Wszystko przeprowadzone zostało zgodnie z prawem. Kilka miesięcy temu pojawił się pomysł, by kasy fiskalne posiadali również lekarze i prawnicy, przebijający swoimi dochodami taksówkarzy. O wprowadzeniu tego wymogu nikt na razie jednak nie wspomina.
- Nie znaczy to, że zapomnieliśmy o pomyśle. Niewykluczone, że od przyszłego roku kasy pojawią się również w kancelariach prawniczych i gabinetach lekarskich - usłyszeliśmy w MF.

Skutki niżu demograficznego
* Do końca lutego samorządy mają przedstawić kuratorowi oświaty propozycje likwidacji szkół i przedszkoli. Powodem zmian jest niż demograficzny. W Rzeszowie w ciągu trzech lat liczba gimnazjalistów zmniejszyła się aż o 2 tys.
- Do kuratorium trafiły propozycje likwidacji krośnieńskich przedszkoli nr: 2, 7 i 9 oraz Niepublicznego Przedszkola nr 2 w Tarnobrzegu, a także zamknięcia Międzyszkolnego Ośrodka Sportowego w Krośnie. Są także prośby o przekształcenie szkół w mniejsze, np. szkół filialnych w Polanach i Myscowej z kl. I-III na 0-I - mówi Stanisław Rusznica, podkarpacki kurator oświaty. Wizytatorzy ocenią, czy w każdym przypadku likwidacja jest zasadna. W Rzeszowie zaprzestały naboru nowych uczniów szkoły podstawowe nr: 4, 5, 6, 7, 15, 18, 21, 26 i 35. Decyzje o redukcjach władze miasta uzasadniają przede wszystkim kosztami. Na bazie dotychczasowych podstawówek powstają gimnazja.
- Niż demograficzny to ogromny problem. Mocno daje się we znaki rodzicom, nauczycielom i samorządom. W roku szkolnym 2001/2002 mieliśmy 11 tys. 400 uczniów. Rok później już o 700 mniej. Zjawisko będzie się pogłębiało - ubolewa Andrzej Szymanek, dyr. Wydziału Edukacji przy Urzędzie Miasta w Rzeszowie.

Kronika kryminalna

Przejechał własną żonę
* Sąd Rejonowy w Jarosławiu aresztował na trzy miesiące Jerzego Ł. 50-ciolatek podejrzany jest o pobicie i przejechanie autem swojej żony. W efekcie - kobieta zmarła - informuje Gazeta w Rzeszowie. 49-letnia kobieta, jak ustaliła policja, próbowała odebrać mężowi kluczyki do samochodu. - Jerzy Ł. był pijany. Jego żona chciała zatrzymać go, by nie prowadził po wpływem alkoholu. Mężczyzna pobił kobietę, a potem najechał na nią samochodem - mówi Piotr Balicki z prokuratury rejonowej w Jarosławiu. Sekcja zwłok wykazała, że zmarła miała zmiażdżoną klatkę piersiową, połamane żebra i wiele obrażeń wewnętrznych. Kiedy na dworcu PKP w Jarosławiu Jerzego Ł. zatrzymała policja miał 2,5 promila alkoholu w wydychanym powietrzu -czytamy w Gazecie. Mężczyźnie grozi od 2 lat do 12 lat więzienia.

* Kilku zamaskowanych mężczyzn napadło w niedzielne popołudnie na jednego z mieszkańców miasta. Sprawcy pobili go i zabrali 850 złotych. Policja ujęła już dwie osoby podejrzane o dokonanie rozboju. Trwają poszukiwania pozostałych.

* W nocy z soboty na niedzielę jarosławscy policjanci ujęli czterech pijanych młodzieńców, którzy uszkodzili zaparkowany na ulicy samochód marki Rover.

* W Przemyślu dwóch mężczyzn, korzystając z nieuwagi mieszkańców jednej z kamienic, którzy w tej chwili przebywali w kuchni, weszli do domu i usiłowali dokonać kradzieży. Z łazienki oraz przedpokoju zabrali buty, świecznik, odlew gipsowy Panoramy Racławickiej, przycisk do papieru, proszek do prania. W chwili, kiedy usiłowali wynieść przygotowany łup, zostali zatrzymani przez jednego z mieszkańców. Niedoszli złodzieje to 43-letni Paweł S. urodzony w Bydgoszczy i 40-letni Dariusz W., urodzony w Namysłowie. Obydwaj nie posiadają stałego miejsca zamieszkania.

* W Przemyślu na ul. Krasińskiego 37-letni Mariusz B. z Buszkowic, będąc pod wpływem alkoholu, znieważył i uderzył strażnika miejskiego. Za swój czyn odpowie przed sądem.

* Na ulicy 3 Maja w Przemyślu policjanci zatrzymali trzech młodych mężczyzn, którzy włamali się do fiata 126p i ukradli koło zapasowe, akumulator i pompkę samochodową. Zatrzymani to: 18-letni Michał D., 20-letni Michał Ł., oraz 21-letni Tomasz Ł.

* W nocy z wtorku na środę (13 na 14 stycznia), w Jarosławiu na ul. Jana Pawła II nieznani sprawcy włamali się do kiosku i ukradli z niego 250 paczek papierosów i kosmetyki a łączną sumę 1300 zł. Tej samej nocy na ul. Kruhel Pełkiński nieznani sprawcy lub sprawca włamali się do deawoo i ukradli z niego radioodtwarzacz wart 800 zł.

Reklama