Archiwum aktualności

Archiwalne wydanie tygodniowe: 06.12-12.12.2003 r.

PRZEMYŚL

Powrót do tradycji
* Samorządowcy chcą, aby w tym mieście powróciła tradycja organizowania w grudniu na Rynku jarmarku z artykułami świątecznymi i imprezami towarzyszącymi, utrzymanymi w bożonarodzeniowym klimacie.
- Zadbaliśmy o to, aby na wystawionych na Rynku stoiskach można było kupić wyłącznie świąteczne artykuły, m.in. choinki i dekoracje. Również będzie się można posilić tradycyjnym, świątecznym jadłem i ogrzać grzanym winem - mówi Jan Jarosz, naczelnik Wydziału Kultury, Promocji i Współpracy Urzędu Miejskiego w Przemyślu. W ubiegłą sobotę ulicami miasta przeszła parada Świętego Mikołaja. Na czerwono ubrany dobrodziej przyszedł do przemyskich dzieci w towarzystwie śnieżynek, bębniarzy, w otoczeniu fajerwerków i sztucznych ogni. Kilkumetrowe, na szczudłach, postacie Mikołaja i jego świty to aktorzy Grupy Żywy Teatr z Bielawy. Pomimo deszczu i mroźnego wiatru na Rynku bawił się tłum dzieci. Organizatorami parady byli Urząd Miejski, MOK oraz NSZZ "Solidarność" Ziemi Przemyskiej. Prawdopodobnie po raz pierwszy w historii miejscy notable ubrali na tę okazję mikołajowe czapki z pomponami. W takich paradowali m.in. Ryszard Lewandowski, zastępca prezydenta i Andrzej Buczek, przewodniczący ZR "S" Ziemia Przemyska Miasto nie ponosi dodatkowych kosztów związanych z jarmarkiem. Udostępnia tylko plac i wypożycza stragany. Reszta należy do współorganizatorów, czyli Krakowskiej Kongregacji Kupieckiej, Przemyskiego Stowarzyszenia Kupieckiego oraz handlowców. Jarmark będzie czynny do 23 grudnia.
- Mamy nadzieję, że nasza inicjatywa spotka się z dobrym przyjęciem ze strony mieszkańców a jarmark będzie miejscem, w którym kupuje się świąteczne prezenty - mówi Jarosz. Ma to być również jeszcze jeden ze sposobów na przyciągnięcie turystów do miasta. Tak dzieje się np. w Niemczech, gdzie już od średniowiecza istnieje tradycja odwiedzania jarmarków nawet w kilku miastach. Turyści, zdopingowani przedświąteczną gorączką zakupów, zawsze zostawiają na nich sporo pieniędzy.
- Trzykrotnym uderzeniem czarodziejskiej laski Mikołaj uruchomił w mieście świetlne dekoracje świąteczne. Jednak dobrodziej odleciał do Laponii, a wraz z nim zgasły lampki. Szkoda. Wiem, że konieczne są oszczędności prądu, ale ozdoby mogłyby świecić chociaż w niedzielę - mówi przemyślanin. Inne osoby dzwoniące do naszej redakcji zwracały uwagę, że przedświąteczny jarmark nie powinien być traktowany, jak zwykły handel.
- Powinna być jakaś atmosfera. Wieczór, kolorowe światełka. Byliśmy całą rodziną na Rynku w niedzielę, późnym popołudniem i zastaliśmy puste stragany. Kupowanie w powszedni dzień to nie to samo - żali się pani Dorota. 14 grudnia na scenie w Rynku, w programie przygotowanym przez Miejski Ośrodek Kultury i Centrum Kulturalne, zaprezentują się grupy kolędnicze. 18 grudnia odbędzie się uroczyste przekazanie, przez harcerzy dla mieszkańców i władz miasta, Betlejemskiego Światełka Pokoju. 31 grudnia zabawa sylwestrowa.

Kolej głoduje
* Henryk Jaroch i Jan Szczepański, członkowie kolejarskiej "Solidarności" rozpoczęli w czwartek głodówkę. Protestują przeciw polityce rządu wobec kolejarzy.
- Po raz kolejny, w perfidny sposób zostaliśmy oszukani przez rząd. Dlatego zdecydowaliśmy się na tę akcję. Nasza decyzja to akt desperacji. Wiemy, że może się niekorzystnie odbić na naszym zdrowiu - twierdzi Henryk Jaroch z PKP Cargo Zakład Taboru w Zurawicy, który swój protest rozpoczął w czwartek o godz. 14. Godzinę później dołączył do niego Jan Szczepański z PLK Zakład Linii Kolejowych w Rzeszowie. Obaj są członkami "Solidarności". Głodujący będą pić tylko soki owocowe i wodę. Twierdzą, że akcję zakończą dopiero po zrealizowaniu przez rząd wszystkich postulatów wysuwanych przez związkowców. Przemyscy kolejarze poparli 11 członków Krajowego Komitetu Protestacyjno - Strajkowego, którzy w Warszawie głodują już od poniedziałku. W czwartek popołudniem akcje głodowe prowadziło 58 kolejarzy z siedmiu miast w Polsce. W czwartek Komitet Protestacyjno - Strajkowy Kolejarzy Węzła Przemyśl - Rzeszów wysłał do Krajowego Komitetu P-S deklarację solidarności w działaniach protestacyjnych. Miesiąc temu miało dojść do strajku generalnego. Kilka godzin przed rozpoczęciem akcji rząd doszedł do porozumienia ze związkowcami. Teraz kolejarze twierdzą, że po raz kolejny zostali oszukani. 16 bm. na wybranych węzłach kolejowych ma się odbyć dwugodzinny strajk ostrzegawczy.

Lecz się sam...
* Sytuacja może być dramatyczna. Ponad 70 procent lekarzy podstawowej opieki medycznej z terenu miasta nie złożyło ofert na przyszłoroczne świadczenia medyczne. Gdzie, więc pójdą pacjenci? Przemyscy lekarze rodzinni, podobnie, jak ich koledzy z innych części kraju, zbojkotowali konkurs ofert rozpisany przez Narodowy Fundusz Zdrowia.
- Rozumiemy, że jest mało pieniędzy, nie chcemy ich zabierać innym - mówi lek. med. Tomasz Śliwiński, przedstawiciel Porozumienia Zielonogórskiego zrzeszającego zbuntowanych lekarzy. - Pragniemy jednak, aby sumy, które są zostały wykorzystane w racjonalny sposób. Lekarze kierują szereg zarzutów pod adresem Narodowego Funduszu Zdrowia. Przekonują, że nie będą w stanie leczyć pacjentów na proponowanych przez niego warunkach.
- Niemożliwa do zaakceptowania umowa nie przewiduje możliwości negocjacji - twierdzi jeden z przemyskich lekarzy. - Po prostu powinniśmy tylko i wyłącznie przystać na to, co proponuje fundusz, a tego nie możemy zrobić. Jesteśmy gotowi do rozmów, ale na partnerskich układach. Lekarze twierdzą, że fundusz nakładana na nich dużo więcej obowiązków niż obecnie, np. całodobową opiekę medyczną, ale nie proponuje za to większych pieniędzy. Przyszłoroczne kontrakty mają być średnio o 30 procent mniejsze w stosunku do aktualnych.
- Zakład opieki zdrowotnej nie jest straganem, który można bez żadnych prawie kosztów postawić lub zwinąć w jeden dzień - grzmią przemyscy medycy. - Poczyniliśmy szereg inwestycji na remonty przychodni, szkolenia personelu. Tymczasem teraz proponuje nam się umowę mogącą zostać w każdej chwili rozwiązaną, choć nie będzie w tym naszej winy. To skandal. Dotychczas tylko dwie przemyskie przychodnie: wojskowa i kolejowa "mają w kieszeni" kontrakty na 2004 rok.

Deficyt... dzieci!
* Deficyt pracy równa się deficyt dzieci? Wiadomo, że w Przemyślu, określanym często miastem emerytów i rencistów, rodzi się mało dzieci. Statystyki są niepokojące: co roku o kilkaset urodzeń mniej. Zważywszy, że po likwidacji izb porodowych od kilku lat do Przemyśla przyjeżdżają rodzić również mieszkanki powiatu, robi się całkiem niewesoło. Dlaczego przemyślanie nie chcą mieć dzieci? Kierownik USC Andrzej Krzysztoforski: - Przede wszystkim brak pracy, a w przypadku zatrudnionych - niepewność czy jutro, pojutrze umowa zostanie przedłużona. Dziś pracodawcy rzadko kiedy dbają o poczucie bezpieczeństwa pracowników, zawierając umowy najczęściej na czas określony. W tej sytuacji potencjalni rodzice wstrzymują się z decyzją o dziecku tak długo, jak tylko się da. Z naszych obserwacji wynika, że kobiety w Przemyślu rodzą albo tuż po ślubie (przy czym często to właśnie dziecko jest głównym powodem zawarcia związku małżeńskiego), albo po ładnych kilku latach oczekiwania na jako taką stabilizację materialną. Pierwsze mają około dwudziestu lat, drugie są bliżej trzydziestki. Szef USC przyznaje, że liczba zawieranych małżeństw rośnie, ale - w jego opinii - wynika to raczej z wejścia w dorosłe życie pokolenia wyżu demograficznego z lat 80: - Nie wnosiłbym z tego, że dzieci będzie więcej - zastrzega Krzysztoforski. - W moim odczuciu przyczynić się może do tego jedynie poprawa sytuacji na rynku pracy. Przecież migracja do większych ośrodków w poszukiwaniu pracy to drugi powód naszych kiepskich wyników w statystykach. Inny, bardziej prozaiczny powód mniejszej liczby urodzeń, to brak pomocy ze strony państwa, takiej chociażby jak zlikwidowany zasiłek pielęgnacyjny: - Widzę, jak przy rejestracji dziecka młodzi rodzice się cieszą. Ale za rok, dwa, kiedy przychodzą po akt urodzenia, żeby na przykład starać się o jakąś zapomogę, zamiast radości widzę strach.

* Niezwykle udany był tegoroczny sezon startowy dla strzelców Miejskiego Zakładu Komunikacji. Zespołowo zwyciężyli w XVIII Ogólnopolskim Turnieju "Złota Patera" Izby Gospodarczej Komunikacji Miejskiej oraz w Podkarpackiej Lidze Strzeleckiej. Były też indywidualne osiągnięcia. Strzelecka rywalizacja o "Złotą Paterę" odbywa się od 1984 r. Przemyski MZK w pierwszej nie startował, ale potem nie opuścił już żadnej. Trzy razy (1993, 1997 i 2002 r.) był gospodarzem tej imprezy. Ośmiokrotnie zwyciężył zespołowo. Ostatnio w Krakowie, gdzie rozegrano ją po raz osiemnasty.
- Zdobyliśmy 1892 punkty, wyprzedzając Słupsk i Kalisz - mówi Witold Pawul, prezes koła strzeleckiego przy przemyskim MZK. - Dobrze zaprezentowaliśmy się także indywidualnie w karabinku i pistolecie sportowym. Ja byłem pierwszy, Marek Prochaska - drugi, a Józek Chrapek - ósmy. W karabinku Pawul zajął drugą lokatę, Prochaska - 12, Chrapek -18, a w pistolecie Prochaska był pierwszy, Chrapek -drugi, a Pawul -czwarty. Przemyscy strzelcy wysoko plasują się również w łącznej klasyfikacji wszystkich dotychczasowych startów o "Złotą Paterę". Drużynowo są na 3. miejscu (30 290 pkt.) za Słupskiem ( 36 282) i Sanokiem (30 623). Te dwie ekipy mają jednak o jeden występ więcej. Łącznie sklasyfikowanych jest 55 firm. Indywidualnie W.Pawul jest drugi za Sylwestrem Siwikiem (Słupsk), M. Prochaska -10, a J. Chrapek -26. W sumie we wszystkich turniejach rywalizowało w ciągu 18 lat 373 strzelców z różnych stron kraju. W rozegranej w br. po raz pierwszy Podkarpackiej Lidze Strzelców drużyna LOK MZK Przemyśl wywalczyła 1 miejsce, wyprzedzając LOK "Przemysław" Przemyśl i LOK Krosno. W pistolecie i karabinie wojskowym oraz w rzucie granatem i pojedynku strzeleckim rywalizowało 26 drużyn. Rozegrano sześć turniejów, w których ekipa MZK trzykrotnie była pierwsza, dwa razy druga i raz trzecia.
- Nasza sekcja skupia 12 członków - dodaje W. Pawul.- Część wyjazdów finansuje dyrekcja macierzystej firmy, za co chcieliśmy serdecznie podziękować prezesowi spółki panu Jerzemu Uziemble. Resztę pokrywamy ze składkowych pieniędzy. Ćwiczymy na LOK-owskiej strzelnicy, do której od tego roku mamy ułatwiony dostęp. Marzymy, aby znaleźć sponsora, którego za nieduże pieniądze moglibyśmy reklamować na regionalnych i krajowych zawodach.

Szkoły z klasą
* Sześć podstawówek i trzy gimnazja uzyskały tytuły "Szkoła z klasą". W tym ogólnopolskim programie przygotowanym przez "Gazetę Wyborczą"i fundację Centrum Edukacji Obywatelskiej, wzięło udział około 4 tysiące szkół.
- Udział w tej cennej akcji to wyraz dbałości o jakość kształcenia, jakość relacji między nauczycielami i uczniami - gratulował laureatom wiceprezydent Zbigniew Jurkiewicz, wręczając dyplomy uznania dla przemyskich placówek z "certyfikatem". Na tej liście są szkoły podstawowe: nr 5; nr 6; nr 11; nr 14; nr 15; Zespół Szkół z Oddziałami Integracyjnymi (w tym SP nr 16 i gimnazjum nr 4) oraz gimnazja nr 1 i 5. Należało spełnić 6 głównych zasad: szkoła uczy dobrze każdego, ocenia sprawiedliwie, uczy myśleć i rozumieć świat, rozwija społecznie, pomaga uwierzyć w siebie, przygotowuje do przyszłości. W praktyce szkoła musiała wykonać wybrane przez siebie zadania.
- Szkoły, które przystąpiły do tej akcji są aktywne na co dzień, mają zaangażowanych nauczycieli - podkreślił Tomasz Dziumak, naczelnik Wydziału Edukacji i Sportu UM, życząc, aby jak najwięcej placówek mogło nosić ten tytuł, który zobowiązuje.

* Patrycja Nagraba, uczennica kl. III b SP 10 jest najmłodszą poetką na Podkarpaciu. Właśnie wydała tomik własnych wierszy. Premiera książki (nakład 600 egzemplarzy) odbyła się w sobotę. Wydanie tomiku to zasługa dwóch nauczycielek przemyskiej SP 10 Anny Wojciechowskiej i Moniki Szewczyk.
- To jest prezent mikołajkowy dla naszej poetki - mówi A. Wojciechowska. W tomiku "Wierszowane podróże małe i duże" jest 37 wierszyków Patrycji. Książeczka ubarwiona jest rysunkami autorki.
- Miałam dużo pracy z tymi obrazkami, bo w ostatniej chwili okazało się, że mają być w książce. Ledwo zdążyłam na czas - opowiada młoda poetka. W tomiku jest tylko niewielka część wierszyków, które Patrycja tworzy od pierwszej klasy podstawówki. W jej utwory nie ingerowali dorośli. Pisanie jest dla niej łatwe, od razu przygotowuje wierszyki "na czysto". W rękopisach nie ma żadnych skreśleń czy poprawek.
- Doskonale radzi sobie z ortografią i interpunkcją - twierdzi M. Szewczyk.
- Jest to zdecydowanie najmłodszy autor, którego wydajemy publikację - mówi Andrzej Zapałowski, dyrektor Regionalnego Ośrodka Kultury, Edukacji i Nauki w Przemyślu, wydawca tomiku. Współwydawcą była SP 10. Nakład 600 egzemplarzy. Dochód przeznaczony jest na rozwijanie talentu młodej poetki. Gubik to ulubiona, gumowa zabawka Patrycji z najmłodszych lat. Niestety, nieustannie się gubi. Stąd jego imię. Patrycja postanowiła pisać o nim opowiadania. Ożywiła w nich wszystkie swoje zabawki. Zbiór historyjek jest już przepisany na maszynie. Czeka na wydawcę.

* Krzysztof R., aresztowany przed dwoma miesiącami ordynator przemyskiej ortopedii, wyszedł za kaucją. Rzeszowska prokuratura okręgowa przychyliła się do wniosku obrońcy Krzysztofa R., który domagał się zwolnienia swojego klienta z aresztu z powodu złego stanu zdrowia. Dodatkowym argumentem były - jak poinformowała rzeczniczka prokuratury - wyjątkowo ciężkie skutki aresztu ordynatora dla jego najbliższej rodziny. Decyzja o uwolnieniu podejrzanego o łapownictwo lekarza zapadła w ubiegły piątek. Krzysztof R. musi jednak zapłacić 60 tysięcy złotych kaucji, nie będzie mógł wyjeżdżać z kraju, został też zawieszony w czynnościach służbowych. O uwolnienie za kaucją obrona oskarżonego wnosiła już miesiąc temu. Wtedy, mimo iż w obronie zatrzymanego stanęli dwaj przemyscy biskupi, sąd odmówił. Przypomnijmy: Krzysztof R. został zatrzymany na początku października, kiedy jedna z jego pacjentek zeznała, że wręczyła lekarzowi 2 tys. zł. Po zatrzymaniu do prokuratury zgłosiło się kilkanaście innych osób, twierdzących, że i od nich ordynator ortopedii brał łapówki.

Jak przyciągnąć turystów?
* Ocena tegorocznego sezonu turystycznego oraz dyskusja nad poprawą obsługi turystów w Przemyślu były dominującymi tematami spotkania zorganizowanego przez Wydział Kultury, Promocji i Współpracy Urzędu Miejskiego w Przemyślu z przedstawicielami lokalnych biur, firm i instytucji z branży turystycznej. Turyści odwiedzający od lipca do września br. bogaty w zabytki Przemyśl mieli możliwość wypowiedzenia się w specjalnej ankiecie na temat obsługi ruchu turystycznego. Goszczący w tysiącletnim mieście turyści rozczarowali się m.in. brakiem oznakowania najważniejszych zabytków, obiektów użyteczności publicznej i bazy noclegowej. Wielokrotnie zaznaczano w ankietach, że natychmiastowego poprawienia wymaga również oznakowanie szlaków pieszych i tras turystycznych w mieście i jego okolicach. Narzekano także na niewystarczającą promocję miasta w kraju. Turyści zwracali również uwagę na fatalny stan elewacji zabytkowych kamienic i niektórych kościołów i to nie tylko tych położonych w bezpośrednim sąsiedztwie Rynku. Rozczarował ich także brak właściwego oznakowania fortów Twierdzy Przemyśl i kłopotliwy do nich dojazd. Zachwyt turystów wzbudzało natomiast tradycyjnie przepiękne położenie miasta i jego zabytki
- Mówienie, że Przemyśl jest miastem turystycznym jest popularnym sloganem. Przemyśl ma dopiero szansę stać się miastem turystycznym - przyznaje Jan Jarosz, naczelnik Wydziału Kultury, Promocji i Współpracy Urzędu Miejskiego w Przemyślu. - W kończącym się roku zrobiliśmy pierwszy krok, aby obsługę ruchu turystycznego w naszym mieście można było nazwać profesjonalną. Bardzo pomogła nam ankieta skierowana do turystów, jak również rozmowy z tymi osobami, firmami i instytucjami, które zajmują się bezpośrednio obsługą turystów. Wyciągnęliśmy konkretne wnioski i opracowaliśmy projekt działań uatrakcyjniających Przemyśl w oczach turystów. Pojawiły się już m.in. wydawnictwa promocyjne i drogowskazy informacyjne, a to jeszcze nie koniec naszych działań. Władze miasta chcą m.in. skłonić biura turystyczne do opracowania najbardziej zachęcającej oferty przyjazdowej do Przemyśla, nagradzając finansowo najlepsze z nich. Turystów ma również ściągnąć do Przemyśla m.in. jarmark turystyczny oraz inne imprezy plenerowe.

JAROSŁAW

* "LU" Polska prowadzi zaawansowane negocjacje z 2 inwestorami zainteresowanymi uruchomieniem produkcji na bazie zakładu przeznaczonego do likwidacji.
- Perspektywy dla fabryki "LU" Polska w Jarosławiu przybierają coraz bardziej konkretne kształty - mówi Alain Locqueneux, prezes zarządu "LU" Polska. Równolegle odbywają się rozmowy na temat powołania spółki pracowniczej. Oba te projekty stwarzają bardzo poważne możliwości zatrudnienia pracowników. W celu zagwarantowania jak największych szans powodzenia negocjacji, "LU" Polska zdecydowała się przesunąć o trzy miesiące początek przenoszenia dwóch linii produkcyjnych z Jarosławia do Płońska.

Mistrz obdarował dzieci
* Robert Korzeniowski, trzykrotny mistrz świata w chodzie sportowym, obdarowywał miejscowy Dom Dziecka nr 1. Przekazał 12.500 zł na potrzeby wychowanków tej placówki. W Jarosławiu, rodzinnym mieście chodziarza wszechczasów, wciąż jeszcze nie przebrzmiały echa jego ubiegłotygodniowej wizyty. Podczas uroczystej sesji Rady Miasta, mistrz został przyjęty do grona honorowych obywateli miasta.
- Jestem bardzo dumy. Zawsze chętnie wracam w rodzinne strony - powiedział uradowany "Korzeń". - To równie cenne wyróżnienie, jak medale olimpijskie. Mistrz nie przyjechał z pustymi rękami. Przekonany o potrzebie bezinteresownego pomagania innym, przywiózł 12.500 złotych, które przekazał do Domu Dziecka nr 1 przy ulicy Poniatowskiego.
- Pieniądze się przydadzą - nie ukrywa Małgorzata Foryś, dyrektor placówki. - Około 3 tysięcy złotych z podarowanej na kwoty przeznaczyliśmy na zakup odzieży, ręczników, przyborów szkolnych i leków.

* Wyhaftowany w 1925 r. sztandar Stowarzyszenia Kupców Polskich trafił w czwartek do miejscowego muzeum. Nieodpłatnie przekazał go Jacek Knobloch, pochodzący z zasłużonej rodziny jarosławskich kupców.
- Sztandar, drzewiec i szarfa są w doskonałym stanie. Wykonamy tylko drobne prace konserwacyjne i najdalej za tydzień eksponat będzie udostępniony zwiedzającym - mówi Jarosław Orłowski, dyrektor Muzeum w Jarosławiu. Nie jest znana historia sztandaru. Będzie wyjaśniana w najbliższych dniach. Na drzewcu znajdują się pamiątkowe gwoździe kilkudziesięciu fundatorów.
- Takie podarunki zdarzają się bardzo rzadko - twierdzi dyrektor. W tym roku jarosławskie muzeum otrzymało także, pochodzący z okresu międzywojennego, sztandar Polskiego Stronnictwa Ludowego. Podarowała go mieszkanka podjarosławskiego Mirocina. Jednak był on w złym stanie.

RRZEWORSK

* Nadzieje, że 2003 rok pod względem skutków wypadków drogowych okaże się szczęśliwszy od ubiegłego, już prysły jak bańka mydlana. Przesądził o tym miniony miesiąc. - To był najgorszy listopad od 1999 roku - orzekli analitycy z sekcji ruchu drogowego KPP. W wyniku 13 wypadków, aż 3 osoby poniosły śmierć, a 16 zostało rannych. Liczba śmiertelnych ofiar wypadków w br. wzrosła do 11. A w całym 2002 roku było ich tylko 7. Około 80 procent tych poszkodowanych w najwyższym stopniu to były osoby piesze, potrącone w trakcie przechodzenia przez jezdnię, przeważnie gdzieś w terenie (w samym Przeworsku w br. nie odnotowano ani jednego wypadku śmiertelnego z udziałem pieszych). Ustalenie winnego takiej tragedii często pochłania policjantom z dochodzeniówki sporo czasu. Ale bywają sytuacje ewidentne, jak np. ta w Niżatycach. 18 listopada o 17.25, podczas ulewnego deszczu fiat uno potrącił przechodzącą przez jezdnię, 89-letnią mieszkankę tej wioski. Zginęła na miejscu. Sprawca tego nieszczęścia, kierujący autem - 49-letni mieszkaniec Kańczugi był pijany (ok. 1,5 promila alkoholu). Dlatego sędziemu nie zadrżała ręka, gdy akceptował wniosek o tymczasowe aresztowanie podejrzanego. Finał sprawy rozegra się w sądzie. "Białe czapki" starają się wyłapywać nietrzeźwych za kierownicą. W br. w Przeworskiem namierzono już ponad 450 delikwentów (najczęściej wpadają rowerzyści). Przed świętami i Nowym Rokiem akcje "Pomiar" i "Prędkość" będą się nasilać. Specjalnym nadzorem zostaną objęte newralgiczne odcinki dróg krajowych i powiatowych. Policjanta z alkomatem i radarem można spodziewać się wszędzie, zwłaszcza tam, gdzie najczęściej dochodzi do wypadków i kolizji. Prawdopodobieństwo kontroli jest największe nie tylko na krajowej "czwórce", ale także na wyjątkowo nieszczęśliwej ostatnio trasie: Urzejowice - Kańczuga i na wciąż niebezpiecznym skrzyżowaniu leśnym w Tryńczy. Już dziś mrugamy ostrzegawczo długimi światłami.

* Na polecenie burmistrza Przeworska, komornik zajął konto miejscowego szpitala. Ma on w ten sposób wyegzekwować niezapłacony przez tę placówkę podatek od nieruchomości. - To skandal i czkawką się to burmistrzowi odbije - odgraża się z kolei starosta przeworski, któremu szpital podlega. Wersje starosty i burmistrza dotyczące zadłużenia przeworskiego szpitala zasadniczo się różnią. - Na 320 tysięcy złotych zadłużenia, jakie miał szpital, większość została spłacona i pozostało już tylko 23 tysiące złotych - wylicza starosta przeworski Zbigniew Mierzwa. - Burmistrz nakazał zablokować konto szpitala i uważam, że jest to skandal, bo przecież w tym szpitalu 90 procent pacjentów, to mieszkańcy Przeworska! Potrzeba było tylko odrobinę dobrej woli. Przecież wszystkie gminy umorzyły szpitalom podatki od nieruchomości i u nas też tak mogło być, a tymczasem nie było nawet żadnych mediacji. Burmistrz Przeworska Janusz Magoń twierdzi natomiast, że mediacje były. Według niego przesuwano terminy płatności, wstrzymywano tytuły egzekucyjne, a mimo to szpital nadal, mimo obietnic, nie wywiązywał się ze swoich zobowiązań. - Ogólne zadłużenie szpitala to 14 mln zł, wobec wszystkich wierzycieli - mówi. - Skandalem jest to, że Rada Powiatu podnosi zarobki staroście, a oszczędności szuka u kogo innego! A co do umorzenia podatku od nieruchomości, z jakim zalega szpital, to chcieliśmy to uczynić w zamian za przekazanie nam budynku, ale do dzisiaj nie ma odpowiedzi na tę propozycję.
- Gdybyśmy umorzyli podatek od nieruchomości szpitalowi, to sami musielibyśmy zaciągać kredyty, aby wywiązać się ze swoich obowiązków - dodaje skarbnik Urzędu Miasta Przeworska Zofia Kruk. Twierdzi ona, że zadłużenie ZOZ-u w stosunku do miasta to 133 tys. zł. - Musimy przecież mieć środki, aby utrzymać nasze ustawowe zadania. Stąd też wzięła się nasza prośba o przekazanie nam nieruchomości, którą moglibyśmy sprzedać i w ten sposób mieć pieniądze za podatek od nieruchomości, z jakim zalegał nam szpital.

REGION

* Najbliższe Boże Narodzenie świętujemy przez dwa dni. Ale czy w przyszłym roku będzie tak samo? Dzień św. Szczepana przestaje być świętem kościelnym nakazanym, toteż ustawodawca może znieść 26 grudnia jako dzień wolny od pracy. Ekonomiści obliczają, że dodatkowy dzień wysiłku przyniósłby Polsce całkiem spore pieniądze - ok. miliard dolarów. To akurat tyle, ile trzeba na wybudowanie 200 km autostrady. Np. z Krakowa do Rzeszowa i trochę dalej.
- Polacy świętują równie dużo co np. Hiszpanie i Włosi - mówi dr Krzysztof Kaszuba, ekonomista. - Na 363 dni w roku, w pracy spędzamy około 250. To trochę mało, jak na kraj, który do najbogatszych nie należy. Trzeba tylko zadać sobie pytanie, czy akurat powinniśmy pracować w drugi dzień Bożego Narodzenia. Może warto znieść długi weekend: 1 i 3 Maja.
Nowe brzmienie przykazań kościelnych, które zdejmuje z drugiego dnia Bożego Narodzenia status święta nakazanego, jest bez znaczenia dla Adama Panka, kierownika Powiatowego Urzędu Pracy w Rzeszowie.
- Bezrobotni powtarzają, że jak nie ma za co żyć, to na chleb dla rodziny poszliby pracować nawet w największe święto. Bo jak mówią, Bóg nie obrazi się na człowieka, który chce nakarmić dzieci - mówi Panek. - Nie mam jednak złudzeń. Dodatkowe dni pracy nie uwolnią dodatkowych miejsc pracy. Zdaniem Marka Jurka, posła Prawa i Sprawiedliwości, możemy zachować spokój. 26 grudnia jest świętem ustawowym, którego nikt Polakom nie zabierze. Ale... zawsze może się zdarzyć, że właściciele sklepów, punktów usługowych, hipermarketów zaczną masowo zmuszać zatrudnionych do przyjścia w drugi dzień Bożego Narodzenia do pracy. Zwłaszcza, że nie będzie w tym dniu obowiązku pójścia do Kościoła

Zbójnicka milicja
* Ukraińska milicja bez powodu zatrzymuje polskich podróżnych i żąda pieniędzy. Żeby nie mieć kłopotów, trzeba zapłacić 20 hrywien, dać butelkę wódki albo karton papierosów. Milicjanci chcą żyć nie gorzej niż ich koledzy z przejść granicznych, gdzie łapówki to chleb powszedni. - Jak bardzo wzbogacili się na pobieraniu myta świadczą osiedla mieszkaniowe w przygranicznych miastach -mówi mieszkaniec Ustrzyk Dolnych regularnie jeżdżący na Ukrainę. - Miałem okazję je zwiedzić. Duże, zadbane domy, a obok nich dobre samochody.
Naszego rozmówcę milicja zatrzymała w Starym Samborze. - Zaparkowałem pod sklepem, żeby kupić dzieciom słodycze -opowiada. - Podeszło do mnie dwóch mundurowych i zażądało pieniędzy. Zapytałem, za co, a oni w śmiech. Jeden z nich dodał: - Żebyś mógł spokojnie wrócić do domu. Przestraszyłem się i dałem łapówkę.
- Nie trzeba było. - A skąd mogłem wiedzieć, czy żartują, czy mówią poważnie? Zdaniem Wiesława Stebnickiego, radnego powiatowego z Ustrzyk Dolnych, takich przypadków w ostatnich miesiącach było więcej. - Dzwonili do mnie pokrzywdzeni z interwencjami - twierdzi. -Wysłałem pismo protestacyjne do władz Starego Sambora, mam nadzieję, że poskutkuje.

* Jeszcze przed świętami wejdzie w życie nowy taryfikator mandatowy. Z jednej strony wprowadza on sztywne stawki mandatów za niektóre wykroczenia, z drugiej możliwość negocjowania z policjantem co do wysokości kary. Nowy taryfikator zacznie obowiązywać 23 bm., a wprowadza go rozporządzenie premiera z 24 listopada br. - Za przekroczenie przez kierowców dopuszczalnej prędkości o 10 km/h kara wyniesie od 0 do 50 zł, zaś o 51 km/h, od 400 do 500 zł. Czyli zawsze można próbować potargować się z funkcjonariuszem - mówi podkom. Waldemar Pieniowski z Wojewódzkiej Policji w Rzeszowie. Jazda bez włączonych świateł pomiędzy 1 październikiem, a ostatnim dniem lutego to kara 100 zł (teraz 200 zł), zaś po zmroku 200 zł (obowiązuje do 400 zł). Brak jednego dokumentu, np. prawa jazdy, to 50 zł. Pieszy za wtargnięcie na jezdnię na przejściu zapłaci 50 zł, a poza nim 100 zł. Zakłócanie spokoju nocnego zostało wycenione na 200 zł, zaś wywoływanie zgorszenia w miejscu publicznym na 150 zł. - Właściciel posesji, który nie usunie błota, czy śniegu z dojazdu do swojego budynku posesji otrzyma mandat 100 zł - dodaje podkom. Pieniowski.

* Od maja przyszłego roku więcej zapłacimy za wózki, pieluchy i ubranka dla dzieci. Resort finansów chce podnieść stawkę VAT na te artykuły z 7 na 22 proc. Towary dla dzieci są objęte 7 proc. stawką VAT. W projekcie nowej ustawy, która wejdzie w życie po przystąpieniu Polski do Unii Europejskiej, nie przewidziano jednak niższej stawki.
- UE dopuszcza jedynie tzw. stawkę podstawową VAT na rzeczy dla dzieci, jaka obowiązuje w danym kraju. W Polsce wynosi ona 22 proc. Dlatego jest bardzo prawdopodobnie, że towary dla dzieci zostaną objęte właśnie taką stawką - tłumaczy Anna Sobocińska z biura prasowego ministerstwa finansów w Warszawie. Zdaniem posłanki Krystyny Skowrońskiej, która zasiada w sejmowej komisji finansów publicznych i pracuje nad ustawą, niekorzystnych zmian nie można usprawiedliwiać jedynie unijnymi wymogami: - W kwestii podatku VAT dużo zależało od negocjatorów, którzy ustalali nasze warunki przystąpienia do Unii.
- Rząd szuka oszczędności nie tam, gdzie trzeba. Na podniesieniu VAT ucierpią najbardziej potrzebujący. Mam nadzieję, że zdrowy rozsądek zwycięży i do zmian nie dojdzie - mówi Elżbieta Łukacijewska, posłanka PO. Jeżeli rząd podniesie stawkę VAT na towary dla dzieci, to ceny kosmetyków pielęgnacyjnych, wózków czy pieluch wzrosną o ok. 15 proc.
- Za wózek dziecięcy, który teraz kosztuje 700 zł, trzeba będzie zapłacić ponad 800 zł - twierdzi sprzedawca ze sklepu "Pinokio" w Rzeszowie.

* 2, 477 mln zł z rezerwy budżetu państwa trafiło do 11 placówek w ramach "Programu Działań Osłonowych i Restrukturyzacji w Ochronie Zdrowia". Pieniądze otrzymają zwalniani pracownicy. Szpital Wojewódzki nr 2 w Rzeszowie otrzymał 187 tys. zł, a 75 tys. trafiło do kasy Wojewódzkiego Szpitala w Przemyślu, gdzie w tym roku straci pracę prawie sto osób.
- Pieniądze te, co do złotówki, przeznaczone zostaną na odprawy dla odchodzących pracowników - mówi Jacek Mendocha, dyrektor przemyskiego szpitala. - W tym roku będzie to prawie sto osób, na ten cel wydamy więc dużo większą kwotę. Pomoc z programu dotyczyła jedynie likwidowanych oddziałów, nie przewiduje cięć kadrowych związanych z komputeryzacją. Pozostałe pieniądze rozdzielone zostały pomiędzy 5 placówek ochrony zdrowia należących do samorządów powiatowych: leżajskiego, jasielskiego, przeworskiego, dębickiego i ropczycko-sędziszowskiego oraz czterech gminnych: Nozdrza, Jasła i dwóch jednostek rzeszowskich.

KRONIKA POLICYJNA

* Nieznani sprawcy włamali się do pawilonu handlowego w Przeworsku i z jednego ze stoisk ukradli aparat i dyktafony na kwotę 3500 zł, a drugiego - bilon w wysokości 80 zł, a trzeciego - papierosy warte 408 zł. Złodziei poszukuje policja.

* W Siedliskach podczas demontażu pocisków doszło do wybuchu jednego z nich. Ranny został Bogdan Sz. W wyniku odniesionych ran zmarł jeszcze przed przyjazdem pogotowia.

Ukradli 47... lisów
* Jarosławscy policjanci poszukują sprawcy kradzieży 47 lisów, które zginęły z fermy w Sobiecinie. Właściciel zwierząt oszacował straty na 10 tysięcy złotych.

* 3 młodych mieszkańców Bolestraszyc okazało się sprawcami kradzieży 150 litrów benzyny i narzędzi. W niedzielę zginęły one z terenu 2 miejscowych posesji.

* W Jarosławiu na ul. Pruchnickiej 40-letni mężczyzna podczas przechodzenia przez jezdnię w niedozwolonym miejscu został potrącony przez fiata 126p, którym kierował mieszkaniec miasta. Poszkodowany doznał wstrząsu mózgu i został przewieziony do szpitala.

* W Jarosławiu do siedziby Polskiego Związku Niewidomych włamała się nieznana osoba, która ukradła komputer wart 2,5 tys. zł.

Reklama