Archiwum aktualności

Archiwalne wydanie tygodniowe: 22.11-28.11.2003 r.

PRZEMYŚL

Rok prezydenta
* Jestem daleki od samozadowolenia, jednak pierwszy rok mojej kadencji nie był najgorszy. Zaliczam go do udanych - ocenił Robert Choma. Swoje 12 miesięcy Choma podsumował na konferencji prasowej. Już sama jej realizacja, przy pomocy nowoczesnego sprzętu komputerowego, miała pokazać, jak wiele się zmieniło w przemyskim magistracie. Prezydent odniósł się do swojego programu wyborczego sprzed roku. Według niego, program jest realizowany, chociaż są również porażki. Do największych zaliczył nieudaną restrukturyzację sieci szkół. Radni nie zaakceptowali zaproponowanego przez prezydenta projektu.
- Skutkiem tego jest większy deficyt budżetowy - twierdzi prezydent. Przyznał, że są jeszcze niedociągnięcia w funkcjonowaniu Urzędu Miejskiego. M.in. chodzi o świadczenie usług na rzecz mieszkańców. Udało się zlikwidować niekorzystną dla urzędu sytuację przyjmowania stron tylko w godzinach od 8 do 14, podczas gdy UM pracuje dłużej.
- Zdarzało się, że mieszkaniec, który przyszedł ze swoją sprawą minutę po godz. 14, był odsyłany z kwitkiem, gdyż urzędnik zamknął już komputer czy szafę. Takie sytuacje już się nie zdarzają - zapewnia Choma. Innym absurdem, którego likwidację prezydent uważa za sukces, było obcięcie wyśrubowanych pensji prezesów spółek miejskich. Często były one większe od wynagrodzenia prezydenta. Do minusów prezydent zaliczył brak postępu prac związanych z planem poszerzenia granic miasta oraz opóźnienia w uruchomieniu śmietniska.
Przemyślanie za najważniejszy minus uważają stale pogarszającą się sytuację na przemyskim rynku pracy. Jak dotychczas, miastu nie udało się znaleźć żadnego, znaczącego inwestora, który mógłby zapewnić nowe miejsca pracy. Prezydent przekonuje, że Przemyśl jest atrakcyjnym miastem dla inwestorów. Brak inwestorów dowodzi, że jego opinii przedsiębiorcy nie podzielają.

* Radni miasta chcą zaciągnąć kolejną pożyczkę. Obecnie miasto ma do spłacenia 9 kredytów na łączna sumę 9 mln 217 tys. zł. Nowy kredyt, który chcą zaciągnąć przemyscy radni, ma być przeznaczony na wypłatę dodatków mieszkaniowych oraz wynagrodzeń dla szkół i innych placówek oświatowych. Jego spłata zaplanowana jest na lata 2004 i 2005. - Nie jest to wyjątek, że samorządy zaciągają kredyty, bowiem muszą mieć pieniądze na inwestycje - tłumaczy Witold Wołczyk z Biura Prezydenta Miasta. - Te dziewięć umów kredytowych, które mamy zaciągnięte, łącznie jest na sumę ponad dziewięciu milionów złotych. Z tych dziewięciu kredytów, cztery to pożyczki preferencyjne, zaciągnięte na zadania inwestycyjne w Narodowym Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. Największy kredyt, w wysokości pięciu milionów złotych, został zaciągnięty na ważną dla miasta inwestycje, czyli budowę składowiska odpadów, i będzie on spłacany od 2007 roku. Witold Wołczyk dodaje, że nowy kredyt to na razie jedynie wola radnych, a decyzja, czy i w jakiej wysokości zostanie zaciągnięty należy do prezydenta.

Kosowo coraz bliżej
* Większość żołnierzy Polsko-Ukraińskiego Batalionu Sił Pokojowych przymierza się do przyszłorocznego wyjazdu do Kosowa. Na to mogą liczyć tylko wybrańcy. Cały proces szkolenia w POLUKRBAT ma obecnie na celu wyselekcjonowanie grupy żołnierzy, która w lutym lub marcu ma być zdolna do wykonywania zadań mandatowych w misji. Na Bałkanach zastąpią tych, którzy w ramach planowanej rotacji części składu Polskiego Kontyngentu Wojskowego w I kwartale 2004 r. „zjadą" do swych garnizonów. Podkomendni kapitanów Dariusza Wasilewskiego i Dariusza Bednarczuka pilnie uczą się „misjonarskiego" rzemiosła, przyswajając sobie np. zasady i procedury obowiązujące na punktach kontrolnych KFOR i stosowane w razie potrzeby techniki interwencyjne. Oswajają się też ze specyfiką działań w terenie górzystym, przybliżonym do warunków w strefie odpowiedzialności Polaków pełniących służbę na Bałkanach. Temu celowi służyły m.in. niedawne ćwiczenia żołnierzy POLUKRBAT w Ośrodku Szkolenia Górskiego 21. BSP w Trzciańcu. A w grudniu kandydatów do rotacji w Kosowie czeka kolejne ważne „zaliczenie": sprawdziany na poligonie w Nowej Dębie. Od wyników strzelań z broni etatowej będzie przy selekcji też dużo zależało.

* Nieczynna spalarnia odpadów medycznych przy Szpitalu Wojewódzkim to przykład zmarnotrawienia publicznych pieniędzy - uważają inspektorzy Najwyższej Izby Kontroli. Wybudowana za kilkaset tysięcy złotych spalarnia nigdy nie była użytkowana. Zainstalowany tu piec nie spełnia norm sanitarnych. Inwestycję realizowano kilka lat i obecnie trudno ustalić, kto ponosi odpowiedzialność za to marnotrawstwo. Koszt modernizacji spalarni i zakupu nowego pieca to 900 tysięcy złotych. Szpital Wojewódzki jest zadłużony i nie posiada takiej sumy. Poszukuje inwestora zainteresowanego prowadzeniem spalarni. Inspektorzy rzeszowskiej delegatury NIK zakończyli kontrolę w przemyskim szpitalu. Uznali, że spalarnia to jaskrawy przykład zmarnotrawienia publicznych pieniędzy. Radcy prawni szpitala w Przemyślu rozważali możliwość skierowania pozwu do sądu przeciwko firmie montującej piec. Ostatecznie uznali, że roszczenia wynikające z zawartej umowy uległy przedawnieniu. Ponadto nie ma gwarancji wygranej w sądzie, a tylko widmo poniesienia dodatkowych kosztów.

Uczniowie stracą zniżki
* Od 1 stycznia 2004 roku uczniowie szkół ponadgimnazjalnych stracą ulgi na bilety jednoprzejazdowe w komunikacji miejskiej. To kara za to, że wielu z nich jeździ na gapę. Pod koniec ubiegłego tygodnia kontrowersyjną uchwałę w sprawie podjęli przemyscy radni. Uczynili to na wniosek kierownictwa Miejskiego Zakładu Komunikacji, które przekonuje, że w gronie osób jeżdżących bez biletów najwięcej jest właśnie młodzieży. O początku przyszłego roku uczniowie szkół ponadgimnazjalnych nie będą mogli kupować jednoprzejazdowych biletów z 50 procentową ulgą. Pozostaną im bilety miesięczne, okresowe i wieloprzejazdowe sprzedawane po konkurencyjnych cenach.
- Od stycznia uczniowie nie wydadzą więcej na te bilety - przekonuje Jerzy Uziembło, dyrektor MZK w Przemyślu. - Bilet miesięczny będzie ich kosztował 41 złotych, o 8 złotych taniej niż obecnie. Tyle właśnie powinni wydać, kupując 2 bilety ulgowe dziennie przez cały miesiąc. Przemyska młodzież jest rozgoryczona, bowiem zastosowano wobec niej zasadę odpowiedzialności zbiorowej. Ukarano wszystkich bez wyjątku, także tych, którzy regularnie kupowali bilety.
- Nie można różnicować przywilejów, biorąc pod uwagę charakteru szkoły - uważa mecenas Andrzej Matusiewicz. Zdaniem prawnika ostatnia uchwała Rady Miejskiej jest pogwałceniem konstytucyjnej zasady równości praw. Rodzice uczniów nie wykluczają, że zawnioskują do wojewody podkarpackiego o stwierdzenie nieważności nowego przepisu. Zaskoczeni sytuacją są również dyrektorzy szkół.
- Jeśli pewna grupa nie kupuje biletów, to winą i odpowiedzialnością za to nie powinno się obarczać innych - uważa Grażyna Dawnis, dyrektor I Liceum Ogólnokształcącego im. Juliusza Słowackiego w Przemyślu.

Drogowskazy dla turystów
* Już po zakończeniu tegorocznego sezonu turystycznego w kilku punktach w centrum Przemyśla pojawiły się praktyczne drogowskazy informacyjne. Zostały one zamontowane z inicjatywy Urzędu Miejskiego w Przemyślu z myślą o indywidualnych turystach odwiedzających miasto. Tabliczki informują w językach polskim i angielskim, w którym kierunku powinni udać się turyści podążający m.in. na zamek, do muzeum lub na dworzec kolejowy. Miasto wydało również niedawno dwujęzyczny folder „Przemyśl - miasto wyjątkowe", reklamujący zabytki i atrakcje tysiącletniego grodu nad Sanem i ziemi przemyskiej.

Sondaż Straży Miejskiej
* Blisko 53 procent ankietowanych mieszkańców jest zadowolonych ze stanu bezpieczeństwa w mieście. Prawie 33 proc. ma odmienne zdanie. Takie są wyniki sondażu przeprowadzonego przez Straż Miejską. Ankieta dotyczyła stanu bezpieczeństwa w mieście oraz oceny pracy funkcjonariuszy SM. Przebadano w sumie 349 osoby, w tym 229 na zasadzie doboru losowego, a 120 za pośrednictwem Urzędu Miejskiego, gdzie znajdowały się dostępne dla wszystkich ankiety, zawierające 40 pytań. Z otrzymanych danych wynika, że ponad 66 proc. ankietowanych uważa Przemyśl za spokojną i bezpieczną miejscowość (zdecydowanie tak - 7,8 proc., raczej tak -58,6). Pozostali uważają, że raczej nie (22,7), zdecydowanie nie (1,7) i trudno powiedzieć (9,2). Aż 71,2 proc. obawia się, że może stać się ofiarą przestępstw ("bardzo się boję" -9,8, "tak, boję się -60,4). Po zapadnięciu zmroku, bez obaw, na spacer ulicami miasta decyduje się blisko 35 proc., ale aż prawie 59 proc. obawia się tego. Za główne zagrożenia ankietowani uważają: chuligaństwo młodzieży (27,4 proc.), jej przemoc i agresję (14,8),alkoholizm (12,5), wandalizm (9), wybryki pseudokibiców (6,5), kradzieże i włamania (6). Blisko 7 proc. do tych czynników zalicza potencjalną przestępczość zza wschodniej granicy. Najbardziej narażone na zjawiska przestępczości przemyślanie zaliczają dzielnicę Stare Miasto, ulice: Sportową, Dworskiego, Jagiellońską, Słowackiego oraz osiedle "Kazanów". Z pracy Straży Miejskiej zadowolonych jest w sumie prawie 68 proc. ankietowanych (15,7 proc. "zdecydowanie" tak, 52 "raczej tak"). Prawie 73 proc. czuje się bezpieczniej, gdy widzi w pobliżu patrol miejskich strażników. - Uważam, że powinno ich być więcej na chodnikach, placach i osiedlach w godzinach wieczornych i nocnych, kiedy czujemy się bardziej zagrożeni - mówi jeden z ankietowanych. - Ponadto Straż Miejska powinna otrzymać większe uprawnienia, co zwiększy efektywność jej działania. Wyniki ankiety potwierdzają, że każdy z badanych chciałby, aby w jego miejscu zamieszkania było spokojnie i bezpiecznie. Są również za bardziej zdecydowaną interwencją funkcjonariuszy SM, których oceniają w sumie pozytywnie. - Przyjmujemy każdy sygnał, jesteśmy otwarci na każdą uwagę - powiedział Jan Geneja, komendant SM w Przemyślu. - Samochwalenie się niczego dobrego nie przyniesie. Szczegółowo analizujemy wyniki ankiety, które będą bardzo przydatne w naszej codziennej pracy. Od 25 stycznia przyszłego roku zacznie obowiązywać znowelizowana ustawa o strażach miejskich, która dam nam większe uprawnienia.

* Trwają trudne negocjacje pomiędzy przedstawicielami władz Przemyśla i Związku Gmin Wyznaniowych Żydowskich na temat roszczeń, dotyczących zwrotu nieruchomości na terenie miasta. Przed Komisją Regulacyjną w Warszawie omawiana jest m.in. kwestia przyszłych losów okazałego budynku miejskiej Biblioteki Publicznej, który związek chce przejąć chyba tylko po to, aby w przyszłości wynająć go miastu. Przypomnijmy, że kilka miesięcy temu do Komisji Regulacyjnej, która rozpatruje wnioski roszczeniowe gmin żydowskich w Polsce, wpłynęły wnioski w sprawie zwrotu kilku nieruchomości w Przemyślu. Żydzi domagają się m.in. zwrotu dawnej synagogi przy ulicy Słowackiego, w której od kilkudziesięciu lat ma swoja siedzibę Miejska Biblioteka Publiczna, kamienic przy ulicach. Rakoczego i Kopernika, części Rybnego Placu, parceli przy ulicy Wałowej oraz terenu kirkutu przy ulicy Słowackiego. Stronie żydowskiej chodzi prawdopodobnie o przejęcie, a następnie wynajmowanie innym podmiotom przynajmniej niektórych z wymienionych nieruchomości, gdyż mniejszość żydowska w praktyce w ogóle nie zamieszkuje w Przemyślu. Władze miasta podjęły negocjacje, starając się zawrzeć ugodę, gdyż wyszły z założenia, że takie rozwiązanie będzie dla miasta korzystniejsze niż bierne oczekiwanie na decyzję Komisji Regulacyjnej, której rozstrzygnięcia są zazwyczaj pomyślne tylko dla wnioskodawców występujących o zwrot poszczególnych obiektów.
- Na pewno będziemy domagać się przed komisją uznania nakładów poniesionych przez kilkadziesiąt lat przez władze miasta oraz Skarb Państwa na utrzymanie tak dużego budynku w dobrym stanie - mówi Wiesław Jurkiewicz, zastępca prezydenta Przemyśla. - Przedstawiciel strony żydowskiej wstępnie zaakceptował takie rozwiązanie, zaznaczając jednak, że nakłady te musi oszacować rzeczoznawca majątkowy, co właśnie się dzieje. Prawdopodobnie porozumienie będzie więc zakładać możliwość bezpłatnego użytkowania budynku przez bibliotekę, do momentu przekroczenia kwoty nakładów poniesionych w ubiegłych latach na jego utrzymanie. Zaproponowałem również, aby w przyszłości, po przekroczeniu tej kwoty, ewentualna opłata czynszowa wynosiła tylko 50 proc. obowiązującej stawki. Maje propozycje nie zostały odrzucone, ale musimy jeszcze poczekać na ostateczne zakończenie negocjacji.

* Dwa miesiące po wprowadzeniu wiz dla Ukraińców na przejściach granicznych w regionie notowany jest zwiększony ruch. Niestety, daleko mu to tego jaki występował przed 1 października br.
- W ciągu doby nasi funkcjonariusze odprawiają około 10 tysięcy osób - mówi mjr Bogusław Ślazyk, komendant granicznej placówki kontrolnej w Medyce. - O ile jeszcze w październiku i na początku listopada wśród podróżnych dominowali Polacy, to obecnie przeważają Ukraińcy. Z nieco liczniejszej obecności wschodnich sąsiadów najbardziej zadowoleni są handlowcy z przygranicznych targowisk. Przekonują jednak, że sytuacja daleko jest od normalności. Pod Konsulatem RP we Lwowie ustawiają się długie kolejki osób zainteresowanych otrzymaniem wizy. Społeczne listy oczekujących, komitety kolejkowe, kłótnie i spory to niemal normalność. Niewielki skutek przyniosło wydłużenie godzin pracy placówki i zwiększenie liczby pracowników, którzy dziennie wydają blisko 900 wiz. Do tej pory wydano już ponad 33 tys. Być może sytuację poprawi plan rozbudowy konsulatu. Członkowie przemyskich stowarzyszeń kupieckich narzekają, że wizy, a także utrudniony dostęp do nich skutkuje widocznym załamaniem w kontaktach handlowych z Ukrainą. Ich zdaniem, utrzymująca się sytuacja przyniesie dalsze straty, szczególnie w takich regionach, jak Podkarpacie.

Nie chcą orła...
* Ogrody zoologiczne odmawiają przyjęcia orła bielika, który od kilku tygodni przebywa na rehabilitacji w prywatnym gabinecie weterynaryjnym Andrzeja Fedaczyńskiego. Ranny i osłabiony ptak kilka tygodni temu został znaleziony koło Bud Stalowskich w powiecie stalowowolskim. Ma znaczny ubytek piór lotek, co uniemożliwia mu lot. Obrażenia odniósł prawdopodobnie w czasie polowania, po zderzeniu z przeszkodą.
- Jego menu jest bardzo kosztowne. Orzeł dziennie pochłania 3-kilogramowego karpia i pół surowej kury. - mówi Fedaczyński. Wyżywienie ptaka lekarz pokrywa z własnych pieniędzy. Jeszcze do niedawna ptaki po wyleczeniu trafiały na rehabilitacje do któregoś z ogrodów zoologicznych. Latem br. wydano jednak zakaz przyjmowania okazów znalezionych w niewoli. Wprawdzie później przepisy zostały złagodzone, jednak ogrody nadal nie chcą przyjmować ptaków. To, czy orzeł będzie mógł odlecieć rozstrzygnie się za kilka miesięcy. Nie wiadomo, kto w tym czasie będzie finansował jego wyżywienie.
- Byłbym wdzięczny, jeżeli ktoś chciałby podarować mięso dla bielika - mówi Fedaczyński.

JAROSŁAW

"San" ciągle piecze
* Rośnie poparcie dla działań społecznego komitetu obrony oddziału ,,LU" Polska S.A. (dawny ZPC ,,San"), który został przeznaczony do likwidacji. Za swój główny cel komitet postawił sobie uratowanie blisko 500 miejsc pracy w przedsiębiorstwie, którego dalszy byt jest zagrożony. Jego francuski właściciel, kierując się względami ekonomicznymi, zadecydował o przeniesieniu produkcji ciastek z Jarosławia do Płońska pod Warszawą. Komitet został założony przez NSZZ ,,Solidarność", KZ ZZ ,,San", Konfederację Polski Niepodległej oraz pracowników. W ostatnich dniach przystąpiły do niego: Zjednoczenie Chrześcijańsko-Narodowe, Samoobrona, a także Prawo i Sprawiedliwość. Akcja pozyskiwania wsparcia rozszerza się także o jarosławskie zakłady pracy. Deklaracje poparcia działań komitetu złożyli posłowie Alicja Lis i Mieczysław Kasprzak. Pierwsza z wymienionych zapowiedziała, że skieruje do Najwyższej Izby Kontroli sprawę prywatyzacji dawnego ,,Sanu" oraz będzie domagać się wyjaśnienia kwestii przejęcia przedsiębiorstwa przez ,,LU" Polska S.A. W najbliższy piątek dojdzie do spotkania wszystkich sygnatariuszy komitetu.

* Do reaktywowanej w tym mieście Jednostki Strzeleckiej Związku Strzeleckiego "Strzelec" - Organizacji Społeczno - Wychowawczej należy 40 młodych ludzi. Niedawno złożyli przyrzeczenie. Uroczystość odbyła się w jarosławskim kościele Chrystusa Króla, w obecności m.in. rodziców młodych strzelców, parlamentarzystów, starosty jarosławskiego, burmistrza, radnych miejskich i powiatowych oraz zaprzyjaźnionych strzelców z Przemyśla. Jarosławska jednostka została powołana 27 sierpnia br., decyzją Komendanta Głównego ZS "Strzelec". Jej dowódcą został Daniel Kot.
- Nasza jednostka jest jedyną na terenie powiatu jarosławskiego. W swej działalności kieruje się regulaminem, pracuje zgodnie z założeniami statutu, a także prowadzi różnorodne szkolenia - opowiada młody dowódca. Jeszcze latem br. deklaracje współpracy złożyło 30 osób. Systematycznie dochodzą nowi członkowie. Przeważnie są to uczniowie jarosławskich szkół średnich, w tym dziewczęta. Jednak wstąpiły również osoby pracujące, także mężczyźni, którzy mają za sobą służbę wojskową. Siedzibą jarosławskich Strzelców jest Wojskowy Ośrodek Kultury. Największym problemem młodych ludzi są finanse. Najpilniejsza sprawa to umundurowanie. Typowe ubranie moro kosztuje ok. 600 złotych. Do tego beret, orzełek i odpowiednie pagony. To kolejny wydatek, rzędu kilkudziesięciu złotych.
- Bylibyśmy bardzo wdzięczni sponsorom za ewentualną pomoc - mówi pan Daniel. Strzelec nawiązuje do swej bogatej tradycji. Organizacja została założona w 1910 r. we Lwowie. Jej inicjatorami byli działacze niepodległościowi, na czele z Józefem Piłsudskim. Związek działał na podstawie statutu zatwierdzonego przez władze austriackie. Jego członkami byli przedstawiciele wszystkich warstw społecznych i partii politycznych. W chwili wybuchu I wojny światowej ZS miał 8 tys. członków, zrzeszonych w 200 kołach strzeleckich. Obecny Strzelec jest kontynuatorem przedwojennych tradycji.

RRZEWORSK

* Wyjątkowo dobrej jakości cukier produkowany jest podczas dobiegającej końca kampanii w Cukrowni ,,Przeworsk". Niestety, tuż po jej zakończeniu przedsiębiorstwo zostanie zamknięte. Taką decyzję podjął niemiecki właściciel firmy. Tegorocznym plonom sprzyjała dobra pogoda. Z jednego hektara plantatorzy zebrali ponad 40 ton buraków. Łącznie Cukrowania ,,Przeworsk" planuje przerobić ponad 200 tysięcy ton surowca. Jak zapewnia Wojciech Kmiotek, dyrektor przedsiębiorstwa, zarówno skup buraków, jak również proces produkcyjny przebiega bez zakłóceń. Cukier jest wyjątkowo dobrej jakości i bez problemów powinien znaleźć odbiorców nie tylko w kraju, ale i za granicą. Jednak tak doskonałe rezultaty produkcyjne, których nie notowano w poprzednich latach, nie wpłyną na zmianę decyzji dotyczącej dalszych losów firmy. Kierownictwo niemieckiego koncernu ,,Suedzucker" postanowiło, że po definitywnym zakończeniu produkcji, Cukrowania ,,Przeworsk" ulegnie likwidacji. Z zakładu odeszło już część pracowników otrzymując 36-miesięczne odprawy. Pozostali rozstaną się z nim na początku przyszłego roku. Władze samorządowe Przeworska liczą, że niemiecki koncern, zgodnie ze złożonymi wcześniej obietnicami, pozyska inwestora zainteresowanego kupnem majątku cukrowni i szybko stworzy tam nowe miejsca pracy. W Powiatowym Urzędzie Pracy w Przeworsku zarejestrowanych jest 5540 bezrobotnych. W październiku br. na jedną złożoną tam ofertę pracy przypadało 19 osób.

REGION

Kiełbasy będą świecić?
* Po wejściu do Unii do naszych kiełbas będzie można dodawać ponad trzy razy więcej fosforanów, niż dotychczas. Zezwalają na to unijne przepisy. Te same przepisy nie są tak łagodne dla naszych zakładów - Urzędnicy, którzy nas kontrolują, nadają nam kategorie, które są bezprawne - mówi Kazimierz Janik, właściciel "Janipeku". Do tej pory polskie przepisy dopuszczały, aby w kiełbasie mogło być jedynie 1500 jednostek fosforanów. - Gdy jakiś producent przekroczył normę, płacił kary, bo ludzie mogliby się "otruć". Unia dopuszcza 5 tys. takich jednostek. Czyli co? Unia chce, aby nasze świetne wyroby nafaszerować chemią tak, żeby jak u nich miały absurdalną dwuletnią gwarancję? - pyta Janik. Kolejnym absurdem jest to, że polskie zakłady mięsne są oceniane pod względem przygotowania do wejścia do Unii według zasad, które nie mają odniesienia w polskim prawie. Ubojnie i zakłady przetwórstwa mięsnego (w Podkarpackim jest ich 144) oceniają powiatowe inspektoraty weterynarii. Inspektorzy nadają im kategorie: A (najwyższa jakość), B (okres przejściowy), C (w UE nie można produkować, bo - na przykład - kąty na zbiegu ścian w zakładzie nie są... zaokrąglone). Właściciele tych firm sami wiedzą, że ciągle muszą modernizować zakłady, ale mało który z nich wie, że kategorie A-B-C to urzędnicza fikcja.
- Pani Domiszewska, powiatowy inspektor weterynarii w Rzeszowie, dała mi C. Zapytałem ją, gdzie są ustawy to regulujące, bo to one są ważne, a nie rozporządzenia czy wymysły urzędników. Odpowiedziała, że przyznanie kategorii nie wywołuje skutków prawnych - mówi Janik. Co na to Maria Domiszewska? - Nie chciałabym polemizować z panem Janikiem. Taka kategoryzacja przeprowadzana jest w całym kraju.
- To prawda, że przyznawane kategorie nie mają uwarunkowań prawnych, ale to nawet samym producentom zależało, by uzyskać stosowną klasyfikację, żeby wiedzieć, jakie mają szanse w Unii. - Zakłady z kategorią C nie są przekreślone. To są te zakłady, które do tej pory nie wykazały woli dostosowania się do wymogów UE - mówi Józef Urbanik, wojewódzki inspektor weterynaryjny ds. higieny środków spożywczych.

* Nie można pozostawić pacjentów bez opieki, a lekarzy rodzinnych, którzy zbojkotowali konkurs, bez pracy. Ale pomysłu, co z tym fantem zrobić na razie brak - tak na środowej naradzie w podkarpackim NFZ mówił dyrektor oddziału, Piotr Latawiec . W prasie ukazały się w czwartek pierwsze oferty pracy dla lekarzy rodzinnych. Specjalistów chorób wewnętrznych chce zatrudnić m. In. Zakład Opieki Zdrowotnej nr 1 w Rzeszowie. To skutek twardego stanowiska prezesa Narodowego Funduszu Zdrowia, który zapowiada, że żadnych rozmów z protestującymi lekarzami rodzinnymi nie będzie i proponuje, aby inne placówki przejęły ich obowiązki.
- Nie chcemy wykorzystywać trudnej dla lekarzy rodzinnych sytuacji, ale naszym obowiązkiem jest zapewnić mieszkańcom Rzeszowa dostęp do lekarza rodzinnego - tłumaczy dr n. med. Leszek Czerwiński, dyrektor ZOZ nr 1. - Całe szczęście, że złożyłem ofertę na podstawową opiekę zdrowotną, bo widzę, że dostanę większy kontrakt. Dyr. Czerwiński oprócz ogłoszeń w prasie ma zamiar też umieścić transparenty na przychodniach, zachęcające lekarzy rodzinnych i pacjentów do współpracy i korzystania z oferowanych usług. Czy ktoś się zgłosi do pracy w ZOZ nr 1, nie wiadomo?
- Jesteśmy zdeterminowani i nie będziemy się u nikogo zatrudniać, czekamy na rozmowy z rządem. Liczymy na pomoc parlamentarzystów - mówi lek. med. Tomasz Śliwiński, lekarz rodzinny z powiatu przemyskiego i zrazem szef Podkarpackiego Porozumienia Lekarzy Podstawowej Opieki Zdrowotnej, które zbojkotowało konkurs NFZ.

* Płacić czy nie? - taki dylemat mieli kierowcy zostawiający samochody w strefach płatnego postoju. Od poniedziałku, dzięki opieszałości parlamentarzystów, odpowiedź będzie jasna: NIE!. Dylemat pojawił się rok temu, kiedy Trybunał Konstytucyjny uznał zasady działania płatnych stref za niezgodne z konstytucją. Na ich uregulowanie parlamentarzyści dostali czas do końca listopada br. Sejm przyjął ustawę dopiero 30 października, kilka dni temu podpisał ją prezydent. Pobieranie opłat jest już zatem legalne, by jednak weszło w życie, samorządy muszą przyjąć nowe uchwały. Na Podkarpaciu w tym roku nie ma na to szans.
- Ustawa znana jest dopiero od niedawna, trudno więc jednoznacznie odpowiedzieć na pytanie - co dalej z płatnym parkowaniem. Od 1 grudnia na pewno nie będzie ono obowiązywało - potwierdza Marcin Stopa, rzecznik prasowy prezydenta Rzeszowa. O tym, co będzie później zadecyduje prezydent i radni. Na razie opracowywana jest analiza, w której znajdą się szczegółowe informacje dotyczące parkowania w mieście. Od poniedziałku płatne strefy zostaną zlikwidowane także w Stalowej Woli. Rozpoczęte nad stosowną uchwałą prace na razie zostały wstrzymane, radni wrócą do nich dopiero początkiem przyszłego roku. W Wydziale Techniczno-Inwestycyjnym Urzędu Miasta dowiedzieliśmy się, że strefy będą "nieczynne" prawdopodobnie przez najbliższe dwa miesiące. Podobnie sytuacja wygląda w innych miastach regionu. Za darmo postawimy samochód w Dębicy i Przemyślu, choć w tym ostatnim nowa uchwała jest już przygotowywana.
- Trafi ona na grudniową sesję Rady Miasta. Podejrzewam jednak, że co najmniej do końca stycznia w mieście parkować będzie można za darmo - mówi Witold Wolczyk z biura prezydenta miasta Przemyśla.

* Z powodu luki prawnej zawieszono 9 postępowań dyscyplinarnych przeciwko podkarpackim policjantom. Nie można też wszczynać nowych. Powód? 30 września przestały obowiązywać stare przepisy, a nowych nie przygotowano na czas. Trybunał Konstytucyjny orzekł w ub. roku, że postępowania dyscyplinarne wobec policjantów powinna regulować ustawa, a nie rozporządzenie. Kiedy z końcem września rozporządzenie straciło ważność, nowych przepisów jeszcze nie było.
- Taka sytuacja nie powinna mieć miejsca. Jednak projekt nowelizacji ustawy rząd przedstawił nam dopiero we wrześniu. Stąd opóźnienie - wyjaśnia poseł Wojciech Domaradzki, członek sejmowej komisji administracji i spraw wewnętrznych, która pracowała nad nowelizacja ustawy o policji. Z powodu luki w prawie nie można wszczynać nowych postępowań. Konieczne było także zwieszenie prowadzonych spraw. W całej Polsce ponad 300.
- W Podkarpackiem - 9. Zawieszone postępowania będą jednak kontynuowane po wejściu w życie znowelizowanej ustawy - mówi Paweł Międlar z Zespołu Prasowego Komendy Wojewódzkiej Policji w Rzeszowie. Teraz, nawet jeśli policjant złamie prawo, nie może zostać dyscyplinarnie zwolniony z pracy. Prezydent Aleksander Kwaśniewski podpisał znowelizowaną ustawę o policji. Sytuacje ulegnie zmianie, dopiero gdy przepisy wejdą w życie.

* Nieograniczony dostęp do zawodu adwokata, notariusza i radcy prawnego oraz koniec z koteriami rodzinnymi i koleżeńskimi w kancelariach zapowiadają poseł Marek Kuchciński i jego koledzy z PiS. - To populistyczno-polityczny zabieg, który ma podnieść notowania partii w sondażach - oburzają się prawnicy i nie zostawiają na projekcie ustawy suchej nitki. PiS przygotował projekt ustawy o nieograniczonym dostępie do zawodów: adwokata, radcy i notariusza. Ma ona ułatwić karierę prawniczą wielu młodym, zdolnym osobom i ukrócić wyzysk panujący w korporacjach prawniczych. Jeżeli ustawa wejdzie w życie, niemożliwe będzie m.in. zdobywanie aplikacji adwokackiej, radcowskiej i notarialnej w kancelarii ojca lub żony. Ujednolicony zostanie też cennik opłat przy zdobywaniu np. aplikacji radcowskiej.
- Ta ustawa to chwyt propagandowy - twierdzi dr Piotr Blajer, dziekan Okręgowej Rady Adwokackiej w Rzeszowie. - Od dwóch lat przyjmujemy wszystkich kandydatów, którzy pozytywnie przejdą egzamin merytoryczny. Na 202 adwokatów pracujących na Podkarpaciu przypada aż 107 aplikantów. W tej liczbie dzieci adwokatów jest 26. Zdaniem dr hab. Jana Łukasiewicza, dziekana wydziału prawa Uniwersytetu Rzeszowskiego, reformę w naborze do zawodu adwokata, notariusza i radcy prawnego należało przeprowadzić już dawno. - Przedstawiciele tych zawodów często przekonują, że prawników jest już za dużo - mówi Łukasiewicz. - Ja się z tym nie zgadzam. Po naszym wejściu do Unii Europejskiej okaże się, że absolwentów prawa mamy za mało. W Holandii jeden absolwent prawa przypada na 500 mieszkańców, w Stanach Zjednoczonych na 200, w Polsce aż na 3 tys.
- Tyle, że my jesteśmy biednym krajem - tłumaczy Blajer. - Armia prawników ma rację bytu w bogatych państwach, z silną gospodarką, gdzie obywateli stać na obsługę prawną.
Bolesław Stocker, wicedziekan Okręgowej Izby Radców Prawnych w Rzeszowie, ostrzega przed umasowieniem zawodu adwokata, radcy i notariusza. - Do profesji zaczną trafiać osoby kiepsko przygotowane. Dotychczas przyjmowaliśmy każdego, kto w teście na 150 punktów zdobywał 120. Wśród przyjętych zdarzają się dzieci z bardzo ubogich rodzin, a wśród odrzuconych dzieci nawet najlepszych radców prawnych.

* Ponad 100 kolejnych policjantów przeszkolono w posługiwaniu się radarem do mierzenia prędkości. Funkcjonariusze to przedstawiciele wydziałów prewencji, dzielnicowi, pracownicy niewielkich, pozamiejskich komisariatów z całego województwa. Na ich przeszkoleniu zależało lokalnym władzom samorządowym. Żeby posługiwać się tzw. "radarowym przyrządem do pomiaru prędkości pojazdów", popularnie zwanym radarem policyjnym, trzeba mieć odpowiednie świadectwo kwalifikacji. Takie uprawnienia posiadają zwykle policjanci ruchu drogowego, natomiast ich brak odczuwają szczególnie funkcjonariusze z małych, lokalnych komisariatów.
- Działają w miejscowościach, gdzie kierowcy często przekraczają dozwoloną prędkość. Trudno stale wysyłać tam patrole ruchu drogowego, bo to kosztowne. Władze samorządowe często deklarują chęć kupienia radaru dla potrzeb policji, ale i tak lokalni funkcjonariusze, nie mając odpowiednich uprawnień, nie mogliby z nich korzystać. Właśnie głównie z myślą o nich zorganizowaliśmy ostatnie szkolenie - mówi sierż. sztab. Dariusz Dąbek z Wydziału Ruchu Drogowego Komendy Wojewódzkiej Policji w Rzeszowie. W zajęciach prowadzonych przez dwóch przedstawicieli Zakładu Ruchu Drogowego Centrum Szkolenia Policji w Legionowie wzięło w sumie udział 116 policjantów.

KRONIKA POLICYJNA

Trup w toalecie
* W jednej z kamienic przy ul. Słowackiego, w toalecie znaleziono zwłoki mężczyzny. Zwłoki 41-letniego Andrzeja J. z Przemyśla, znalazł właściciel pomieszczenia. Ciało leżało w toalecie, na posadzce. Podczas rozmowy z policją właściciel przyznał, że ze znalezionym mężczyzną, dzień wcześniej spożywał alkohol. - Ciało mężczyzny zostało zabezpieczone w prosektorium - mówi st. post. Małgorzata Taciuch - Kurasiewicz z KMP w Przemyślu. - Z tego co wiem, nie ujawniono na nim zewnętrznych obrażeń. Trwają czynności wyjaśniające sprawę.

* Do aresztu trafił 22-letni przemyślanin podejrzany o rozprowadzanie marihuany. 19 listopada Policjanci z Komendy Miejskiej Policji w Przemyślu ustalili, a następnie zatrzymali trzech podejrzewanych o handel marihuaną. 22-letni Michał K. trudnił się tym procederem od 2001 roku. Działał najczęściej w rejonie ul. Grunwaldzkiej oraz na osiedlu Bielskiego. Pocztą kurierską lub przesyłkami podawanymi przez kierowców autobusów sprowadzał z Warszawy marihuanę, tzw. "holenderkę", płacąc po 23 zł za gram. Następnie już sam dzielił towar na jednogramowe porcje, za które żądał od 30 do 35 zł. Przy okazji dzielenia potrafił "wygospodarowywać" nadwyżki i bywało, że z pięciu gramów robiło się siedem. Handlował też towarem rodzimego chowu, ale prawdopodobnie "uszlachetnił" go eterem, gdyż odbiorcy narzekali, że po wypaleniu lufki (7 - 10 zł sztuka) bardzo boli głowa. W proceder uprawiany przez Michała zamieszani byli też: 17-letni Piotr L., ksywa "Olszan" oraz 21-letni Bartosz D., ksywa "Ponczo". Drugi z nich miał już kiedyś sprawę karną za rozprowadzanie środków odurzających i ponoć od tamtego czasu wypadł z branży. Natomiast młodszy czasem brał od Michała towar i "dilował" na własną rękę. W piątek, 21 listopada, na wniosek prokuratora Sąd Rejonowy w Przemyślu zastosował wobec Michała areszt tymczasowy na trzy miesiące. Pozostali zamieszani w tę sprawę otrzymali lżejsze środki zapobiegawcze. Policjanci twierdzą, że to jeszcze nie koniec, bo sprawa ma charakter rozwojowy.

* Funkcjonariusze z Sekcji Kryminalnej Komendy Powiatowej Policji w Przeworsku zatrzymali 28- i 65-latka. Mężczyźni są podejrzewani o włamanie do baraku budowlanego przy ulicy Krasińskiego, które miało miejsce w nocy z 24 na 25 listopada br.

* Podróż pociągiem relacji Szczecin - Przemyśl będzie zapewne niemile wspominał mieszkaniec Przemyśla, który w okolicach Dębicy został napadnięty przez czterech mężczyzn. Napastnicy pobili i okradli podróżującego samotnie w przedziale przemyślanina, zabierając mu 850 zł.

* Na skrzyżowaniu ulic Lwowskiej i Batorego w Przemyślu kierujący samochodem ciężarowym KIA wymusił pierwszeństwo na prawidłowo jadącym audi, w wyniku czego doszło do zderzenia. Kierowca audi z obrażeniami ciała trafił do szpitala.

* W Przeworsku na ul. Mickiewicza 39-letni mieszkaniec tego miasta kierując hondą potrącił pieszego, który nagle wtargnął na drogę. Poszkodowany został przewieziony do szpitala. Zarówno kierowca, jak i pieszy byli pod wpływem alkoholu. Z kolei w Jarosławiu na ul. Jana Pawła II kobieta kierująca volkswagenem nie zachowała wymaganej ostrożności i potrąciła 73-letnią kobietę, przechodzącą przez przejście dla pieszych. Poszkodowana z obrażeniami ciała została przewieziona do COM w Jarosławiu.

* W Jarosławiu na ul. Pruchnickiej policjanci zatrzymali mieszkańca tego miasta, który kierował pojazdem będąc pod wypływem alkoholu. W organizmie miał go 3,21 promila.

* Policjanci z KPP w Jarosławiu zatrzymali 19-letniego mieszkańca tego miasta, który ma na sumieniu kilka włamań i kradzieży. Udało się odzyskać część rzeczy o łącznej wartości około 23 tys. złotych, skradzionych na szkodę jednej z jarosławskich szkół. Przypomnijmy, z cinquecento, w którym te przedmioty się znajdowały, zniknęły programy komputerowe, urządzenia pneumatyczne, filtry i zawory. - Zatrzymany Sebastian M. przyznał się także do trzech innych przestępstw - mówi kom. Robert Matusz z KPP w Jarosławiu. - Włamał się do poloneza zaparkowanego na ul. Świętego Ducha w Jarosławiu, skąd ukradł kurtkę skórzaną, do fiata 126p zaparkowanego na tej samej ulicy, skąd nic nie zabrał, i do innego „malucha" na ul. Królowej Jadwigi, skąd ukradł radioodtwarzecz i saszetkę, powodując łącznie straty na 400 zł.

Reklama