Archiwum aktualności

Archiwalne wydanie tygodniowe: 08.11-14.11.2003 r.

PRZEMYŚL

Rocznicowe uroczystości w Przemyślu
* 11 listopada br. w 85 rocznicę odzyskania niepodległości przez Polskę w regionie odbyły się uroczystości upamiętniające to wydarzenie. Rocznicowe uroczystości w Przemyślu zainaugurowała msza św. w bazylice archikatedralnej ofiarowana w intencji ojczyzny. Następnie jej uczestnicy przeszli pod pomnik Orląt Lwowskich, gdzie złożyli wiązanki kwiatów i zapalili znicze. Święto odzyskania niepodległości uczcili również mieszkańcy Birczy. Tam właśnie miały miejsce uroczystości zorganizowane przez Radę i Zarząd Powiatu Przemyskiego.

Archiwum zaprasza...
* Obchodom 85 rocznicy odzyskania przez Polskę niepodległości i 85-lecia garnizonu WP towarzyszy interesująca wystawa (wg scenariusza dr. Macieja Daleckiego), zorganizowana przez Archiwum Państwowe. W oparciu o własne zasoby archiwalne i przy wsparciu prywatnych kolekcjonerów ukazano zarys dziejów wojska i jego udziału w życiu Przemyśla w latach 1918-2003. W gablotach i planszach są prezentowane m.in. unikalne afisze i inne druki ulotne, zdjęcia, dokumenty i wojskowe pamiątki. Za naszym pośrednictwem dyrektor AP - Bogusław Bobusia zachęca zwłaszcza młodzież szkolną do zwiedzenia (w godz. od 8 do 15) tej wystawy. Będzie ona czynna do 28 bm.

Z Cieszyna do Przemyśla
* Na podkarpackie przejścia graniczne zostanie przeniesionych 120 celników. Powinno to znacznie usprawnić odprawę podróżnych i towarów. Funkcjonariusze nie mają wyboru - albo z Cieszyna przenoszą się do Przemyśla albo stracą pracę. W związku z wstąpieniem Polski do Unii Europejskiej likwidacji ulegają izby celne i urzędy celne w głębi kraju. W ten sposób Polska przygotowuje się do zniesienia barier celnych z Niemcami, Litwą, Czechami i Słowacją. Celnicy z likwidowanych placówek trafiają na ścianę wschodnią, co budzi ich sprzeciw.
- Zostaliśmy zmuszeni do nagłej przeprowadzki - mówi celnik ze Śląska, obecnie przyporządkowany do Izby Celnej w Przemyślu. - Musiałem zostawić żonę z dwójką małych dzieci, nie mam tutaj mieszkania. To szok. Od środy szeregi przemyskich celników powiększyły się o 120 dodatkowych funkcjonariuszy. Jeszcze kilka dni temu większość z nich była pracownikami zlikwidowanych Izb Celnych w Nowym Targu i Cieszynie. W najbliższych dniach zostaną rozdysponowani na poszczególne przejścia na granicy polsko - ukraińskiej.
- W sumie potrzebujemy jeszcze około 400 osób - przyznaje Marek Kachaniak, dyrektor Izby Celnej w Przemyślu. Nagła przeprowadzka to poważny problem dla celników. W pierwszej kolejności wybierano najmłodszych stażem i samotnych, choć w gronie przeniesionych jest również wielu funkcjonariuszy mających rodziny. Wszyscy mają świadomość, że ewentualna odmowa byłaby podstawą do zwolnienia ich z pracy.

Zaszczytny tytuł...
* Na uroczystej sesji Rady Miejskiej, która wczoraj odbyła się na Zamku Kazimierzowskim, wręczony został akt nadania tytułu Honorowego Obywatela Miasta Przemyśla Tadeuszowi Bałdowskiemu -poinformował Witold Wołczyk, z biura Prezydenta Miasta. Znanemu przemyskiemu farmaceucie i społecznikowi Rada Miejska nadała tytuł w „uznaniu zasług za wielkie osobiste zaangażowanie w pracy społecznej ukierunkowanej na niesienie bezinteresownej pomocy innym, prowadzenie Apteki Darów Kościoła w latach 1985-1998".
W gronie Honorowych Obywateli Miasta Przemyśla do tej pory znaleźli się m.in.: Zbigniew Brzeziński, Leonard Chrzanowski, Wilhelm Lüke, Heidi Wernerus - Neumann, ks. Abp. Ignacy Tokarczuk i Ojciec Św. Jan Paweł II.

Galicja obroniona
* W przyszłym roku ponownie odbędzie się Wielokulturowy Festiwal ,,Galicja" W październiku br. w siedzibie Instytutu Słowackiego w Warszawie podsumowano tegoroczną edycję festiwalu ,,Galicja", który we wrześniu odbywał się w Przemyślu i Krasiczynie. Na bogaty program imprez złożyły się wystawy, koncerty, spektakle teatralne, pokazy filmów, wykłady i odczyty. Pierwszą edycję imprezy uznano za bardzo udaną. Postanowiono, że będzie miała dalszy ciąg. Wstępne plany przewidują, że przyszłoroczny festiwal odbędzie się pod koniec czerwca. Jego głównym celem jest prezentacja bogatego dorobku wielokulturowego.

Eksmisje ubogich spółdzielców
* Kierownictwo Przemyskiej Spółdzielni Mieszkaniowej planuje eksmitować lokatorów, którzy notorycznie nie płacą czynszów. Wszyscy o ile nie znajdą sobie lepszego lokum będą przenoszeni do prowizorycznego baraku na obrzeżach miasta. Wiele podkarpackich spółdzielni mieszkaniowych próbuje znaleźć odpowiedź na pytanie, co począć z lokatorami uchylającymi się od obowiązku regularnego płacenia czynszu. W większości przypadków sprawy kierowane są do sądu. Ten wydaje wyrok o eksmisji i praktycznie na tym się kończy. Okazuje się bowiem, że dłużników nie ma, gdzie przenosić.
- Tego rodzaju problem dotyczy także nas - powiedział Zbigniew Kurosz, prezes Przemyskiej Spółdzielni Mieszkaniowej. - Samorząd, choć ciąży na nim ustawowy obowiązek, nie dysponuje lokalami socjalnymi, które można zaoferować ludziom po wyrokach eksmisyjnych.
- Rzeczywiście takich mieszkań mamy bardzo mało - przyznaje Ryszard Lewandowski, wiceprezydent Przemyśla. Tak więc dłużnicy mieszkają w dotychczasowych lokalach zasobach i praktycznie czują się bezkarni. Przemyska Spółdzielnia Mieszkaniowa ma już ponad dwumilionowe zadłużenie z tytułu zaległych czynszów. Ostatnio tym, którzy od dłuższego czasu zalegają z opłatami odcięta została woda. Jeśli to nie zmobilizuje ich do uiszczenia czynszu planowane są bardziej zdecydowane działania w postaci eksmisji do prowizorycznego baraku na obrzeżach miasta.
- To drastyczne, ale konieczne rozwiązanie - stwierdził prezes . - W pierwszym rzędzie chcielibyśmy tam przenieść tych, którzy nie płacą czynszu, choć mają pieniądze. Mamy wielu takich członków. Przykładowo zamiast regulować opłaty wolą kupić nowy samochód lub też jeździć na zagraniczne wojaże. Zbigniew Kurosz zapewnił, że każdy przypadek zadłużonego lokatora jest i będzie rozpatrywany indywidualnie. Jeśli ktoś nie płaci czynszu, ponieważ jest bezrobotny, a wykazuje wolę współpracy i znalezienia rozwiązania dla swojej trudnej sytuacji, wówczas może liczyć na pomoc ze strony spółdzielni. Groźba eksmisji powinna być jednak realna. Tymczasem obecnie wielu lokatorów ma poczucie bezkarności. Niektórzy choć dysponują gotówką nie płacą czynszu. Tymczasem uderza to we wszystkich członków spółdzielni, głównie tych solidnych.

* W ubiegłym tygodniu wspólna miejsko-powiatowa komisja bezpieczeństwa i porządku "urodziła" trzy podzespoły robocze: ds. bezpieczeństwa w szkołach, ds. bezpieczeństwa na drogach oraz ds. mediów i popularyzacji. Żeby było sprawiedliwie nowo powołane zespoły będą miały po dwóch szefów (jeden z miasta, drugi z powiatu). I tak, bezpieczeństwem na drogach zajmą się pospołu wiceprezydent Ryszard Lewandowski i naczelnik wydziału komunikacji starostwa Leszek Pusiarski, bezpieczeństwem w szkołach - naczelnik wydziału edukacji UM Tomasz Dziumak i szefowa wydziału promocji starostwa Ewa Mazurek, a mediami i szeroko rozumianą popularyzacją tematów związanych z bezpieczeństwem i porządkiem - naczelnik wydziału kultury UM Jan Jarosz i rzecznik starosty Zdzisław Szeliga.

* Kilkanaście dni temu duże poruszenie wśród mieszkańców Przemyśla wywołała wycinka drzew na plantach przy ul. Jagiellońskiej, między przystankiem MZK a torami kolejowymi. Pod łańcuchową piłę poszło kilka sztuk, a zaniepokojeni tym faktem przemyślanie wiązali to z mającą powstać na tym placu restauracją sieci McDonald's. Okazuje się, że ich domniemania były słuszne. Witold Wołczyk z Biura Prezydenta Miasta Przemyśla wyjaśnił, że cięcie zostało uzgodnione z Wydziałem Gospodarki Komunalnej i Ochrony Środowiska. Wykonawcą była zaś firma wynajęta przez koncern. - Nie wszystkie drzewa zostały wycięte. Pod nóż trafiły chore i stare, nie nadające się do przesadzenia. Takich jest tam około połowy. Druga część, w tym wiekowy dąb, zostanie przesadzona w okolice Zakładu Uzdatniania Wody - wyjaśnił W. Wołczyk. Jak się nieoficjalnie dowiedzieliśmy, przemyski magistrat otrzymał już słowną obietnicę, że McDonald's rozpocznie inwestycję w pierwszym kwartale przyszłego roku. Aby potwierdzić tę wersję, skontaktowaliśmy się z Anną Fiodorow z działu marketingu McDonald's Polska. - Mamy już pozwolenie na budowę restauracji. Mogę zdradzić, że wycinka drzew jest w jakiś sposób powiązana z tą inwestycją. A czy ona nastąpi w pierwszym kwartale 2004 roku. Nie potwierdzam, nie zaprzeczam - enigmatycznie podsumowała A. Fiodorow.

* Stowarzyszenie Kupieckie domaga się, aby miasto przekazało mu w dzierżawę "Zielony Rynek", na którym handlują. - To niemożliwe, obowiązuje nas ustawa o zamówieniach publicznych - odpowiadają samorządowe władze.
- Warunki, w jakich pracujemy i w jakich robią zakupy nasi klienci urągają ludzkiej godności - mówi Ryszard Paja, prezes Zarządu Przemyskiego Stowarzyszenia Kupieckiego. - Chcemy wziąć sprawę w swoje ręce. Domagamy się podpisania z miastem umowy na dzierżawę targowiska. Wszystkie pieniądze pochodzące z opłaty targowej będziemy przekazywać na specjalne konto, z przeznaczeniem na modernizację i rozbudowę "Zielonego Rynku". Największe przemyskie targowisko z płodami rolnymi przy ul. Sportowej jest administrowane przez spółkę "Probud", która wygrała ostatni przetarg. Koncepcja budowy nowoczesnej hali targowej w tym miejscu została opracowana dwa lata temu i jest znana władzom samorządowym. Pozytywnie zaopiniował ją prezydent miasta. Zgodnie z projektem, w miejscu przestarzałego i zaniedbanego targowiska, powstałaby hala targowa, w której znajdzie się ok. 150 stoisk, 50 straganów, 100 ław oraz 50 miejsc, gdzie sprzedaż spożywczych towarów będzie prowadzona bezpośrednio z samochodu. Zaplanowano parking, zaplecze administracyjno - socjalne, sanitariaty. Kupcy mają poparcie posłów, radnych, różnych instytucji i mieszkańców. Ale na tym się kończy.
- To dobry pomysł - uważa Jan Bałaban z Małkowic, handlujący ziemiopłodami na tym targowisku. - Sami jednak nie damy rady. Musi się znaleźć inwestor, musi nam pomóc miasto. Jeżeli pod koniec roku zostanie rozpisany przetarg na administrowanie "Zielonym Rynkiem" na dotychczasowych zasadach, to stracimy kolejny okres i, być może, ostatnią szansę, aby nasza inicjatywa miała szanse powodzenia - przestrzegają przemyscy kupcy. Zgodnie z ustawą o zamówieniach publicznych, miasto musi ogłosić przetarg na administrowanie targowiskiem. Kupcy wnioskują, aby był to tzw. przetarg celowy, a nie dla zysku, bo oni chcą postawić zdecydowanie na inwestycję, czyniąc tym samym przysługę miastu.

* Podczas głosowania na ławników radni Przemyśla naradzali się z sobą, patrzyli jak kto głosuje, a niektórzy przyznają, że wiedzieli, kto kandyduje i na kogo należy zagłosować. Wielu nowych ławników to członkowie i sympatycy partii sprawujących w Przemyślu władzę oraz osoby powiązane rodzinnie z radnymi. Wśród ławników Sądu Okręgowego w Krośnie, Ośrodek Zamiejscowy w Przemyślu, znalazł się np. Adam Łoziński, były poseł prawicy, obecnie nauczyciel w Państwowej Wyższej Szkole Zawodowej w Przemyślu, której władze są bardzo blisko związane z władzami miasta. Dodatkowo ławnikami zostały przede wszystkim osoby związane z ugrupowaniami politycznymi rządzącymi Przemyślem. Z Ligi Polskich Rodzin (wchodzi w skład koalicji rządzącej Przemyślem) dostali się: Helena Skalska i Janusz Kurowski - osoby, które nie zostały radnymi podczas ostatnich wyborów. Z Prawa i Sprawiedliwości (również jest w przemyskiej koalicji) ławnikami zostali: Krzysztof Szymański, Bogusław Wojnarowicz, Kazimierz Widaj, Stanisława Głogowska i Roman Wohner. Z ugrupowania Przemyśl Razem, z którego kandydował prezydent Robert Choma, ławnikami zostali: Wojciech Koperski, Anna Hyder i Józef Doniek (kandydaci na radnych w ostatnich wyborach samorządowych), Zdzisław Druzgała, Andrzej Stolarski, Józef Fuksa. Wśród nowych ławników znaleźli się także: żona radnego Zdzisława Solki, matka wiceprezydenta Ryszarda Lewandowskiego oraz członkowie rodziny radnego Zygmunta Majgiera. Ławnikiem został też Janusz Zapotocki, były radny lewicy. Nie udało nam się ustalić, czy Anna Choma, która zasiadać będzie jako ławnik w sprawach z zakresu prawa pracy i ubezpieczeń społecznych, to osoba z rodziny prezydenta Roberta Chomy. Prezydent był nieuchwytny, a pracownicy Urzędu Miejskiego w Przemyślu i znajomi prezydenta, pytani o to, nabierali wody w usta lub nie odbierali telefonów. O opinię w sprawie wybierania na ławników osób z "nadania" politycznego zapytaliśmy prezesa Sądu Rejonowego w Przemyślu, Andrzeja Sierpińskiego. - Obserwuję wzmożone zainteresowanie funkcją ławnika, ale myślę, że wynika to z sytuacji ekonomicznej w naszym kraju. Pełną odpowiedzialność za wybór ławników bierze organ samorządowy. My, jeśli zauważymy jakieś nieprawidłowości, mamy swoje sposoby na uniknięcie pracy z takimi ludźmi.
- Dla mnie niezrozumiała jest postawa przedstawicieli tzw. koalicji rządzącej, którzy nie brali pod uwagę tego, czy osoby wybierane przez nich na ławników mają jakieś doświadczenie w tym zakresie, ale kierowali się ściągawkami, które im wręczono i na których krzyżykiem mieli zaznaczone nazwiska, na jakie powinni głosować - mówi radny opozycji Kazimierz Nycz. - Dla mnie jest to niedopuszczalne, aby w ten sposób wybrane osoby orzekały o ewentualnej winie lub karze i pracowały w wymiarze sprawiedliwości!
- Dzienne "wynagrodzenie" ławnika to 41,69 zł - słyszymy od pracownika księgowości w Sądzie Rejonowym w Przemyślu. - Niestety, nie jestem w stanie określić, jaka jest to kwota miesięcznie. Każdy z sędziów ustala bowiem inną liczbę rozpraw w tygodniu. Czasami powołuje tego samego ławnika dwa, trzy, a czasami pięć razy w tygodniu. Proszę to sobie pomnożyć, a uzyska pani kwotę miesięczną. Przemyscy radni wybrali 46 ławników do Sądu Okręgowego w Przemyślu, 20 do orzekania z zakresu prawa pracy i ubezpieczeń społecznych w tym sądzie oraz 75 do Sądu Rejonowego w Przemyślu, a do orzekania z zakresu prawa pracy w tym sądzie - 12.

Sprostowanie
W tekście artykułu „Ławnikami sami swoi", który ukazał się w „Super Nowościach" z 13 listopada br. znalazły się informacje wprowadzające czytelników w błąd. Wymieniona przez autorkę osoba wybrana na ławnika do Sądu Rejonowego w Przemyślu, określona jako „matka wiceprezydenta Lewandowskiego", nie tylko nią nie jest (jest starsza zaledwie o kilka lat od Zastępcy Prezydenta Miasta Przemyśla), ale również nie pozostaje z nim w innym stopniu pokrewieństwa. Także wątpliwości co do rodzinnych koneksji znajdującej się na liście ławników Pani Anny Choma nie są trafione, jako że nie jest ona krewną Prezydenta Miasta Roberta Chomy.

RAFAŁ SURA
P.O. KIEROWNIKA BIURA PREZYDENTA

JAROSŁAW

* Mieszkańcy uważają, że funkcjonariusze straży miejskiej tak chętnie wręczają im mandaty, ponieważ chcą zwiększyć wpływy do budżetu. Dowodzą tego wyniki przeprowadzonej ostatnio ankiety. Straż miejska w Jarosławiu istnieje od 13 lat. Często poczynania jej funkcjonariuszy spotykały się z krytycznymi uwagami. Niektórzy opowiadali się za koniecznością zlikwidowania tej formacji. Aby dowiedzieć się, jakie są rzeczywiste opinie mieszkańców na temat pracy strażników, burmistrz zlecił przeprowadzenie ankiety. Każdemu z 2000 losowo wybranych pełnoletnich mieszkańców ankieterzy zadali po 11 pytań. Okazuje się, że tylko niespełna 33 procent respondentów orientuje się w liczbie strażników miejskich. Wśród mieszkańców dominuje przekonanie, że ,,ludzi szeryfa" jest znacznie więcej, niż w rzeczywistości. Takie przeświadczenie przekłada się w dużym stopniu na negatywną ocenę ich pracy. Ponad połowa ankietowanych nie wiedziała, jakie są ustawowe zadania straży miejskiej, którą często mylą z policją, a nawet strażą pożarną. Działania strażników były oceniane przez pryzmat pojedynczych działań, głównie tych z zakresu przestrzegania przepisów o ruchu drogowym. To właśnie za sprawą nakładanych mandatów większość ankietowanych krytycznie odnosiła się do miejskich służb porządkowych. Ich zdaniem tak gorliwe karanie wynika z chęci zdobycia dodatkowych pieniędzy dla budżetu miasta. Na pytanie "Czy działania SM są potrzebne?" 60 procent osób odpowiedziało ,,tak", choć miało liczne zastrzeżenia. Wyniki ankiety pokazują, że jarosławianie oczekują od funkcjonariuszy większej aktywności w zakresie zapewnienia bezpieczeństwa i porządku, w tym zwalczania nielegalnego handlu. Kilka tygodni temu do Komisji Przestrzegania Prawa i Porządku Publicznego Rady Miejskiej w Jarosławiu wpłynął wniosek o rozwiązanie straży miejskiej. Jego pomysłodawca Jan Walter, radny Platformy Obywatelskiej, uznał, że pieniądze zaoszczędzone na strażnikach winne zostać przeznaczone na sfinansowanie kilku dodatkowych etatów policyjnych.

* Przez prawie trzy miesiące w Jarosławiu grasował sprytny oszust.10 lipca wczesnym przedpołudniem do domu jednej z mieszkanek Jarosławia, starszej, schorowanej kobiety, zawitał niespodziewany gość. Młody mężczyzna przedstawił się jako pracownik zakładu energetycznego i zaproponował gospodyni wymianę starych żarówek na nowoczesne, energooszczędne, przekonując, ile na takiej wymianie można zaoszczędzić. Kobieta nie bardzo rozumiała, gdy przeliczał kilowaty na złotówki, ale wysłuchała go do końca. Gość, wychodząc, minął się na podwórku z opiekunem staruszki, któremu również przedstawił się jako pracownik zakładu energetycznego. Niedługo po tym wyszło na jaw, że z mieszkania zginęło ponad 30 tys. zł. 12 września do mieszkania starszego małżeństwa przyszedł młody człowiek i powiedział, że jest pracownikiem elektrowni. Jako powód swojej wizyty podał konieczność wymiany starej instalacji elektrycznej. Koszty remontu miały być niewielkie, bo, jak powiedział, emeryci i renciści mają zniżki. Porosił o odcinki rent, a następnie wszedł na stołek, aby obejrzeć stary przyłącz. W tym czasie zadzwonił jego telefon. Mężczyzna wytłumaczył komuś, że właśnie jest u państwa - tu podał nazwisko - i ogląda instalację. Na pożegnanie wręczył gospodarzom folder reklamowy... Poczty Polskiej. Po jego wyjściu okazało się, że z mieszkania zginęło ponad 300 złotych. 22 września w jednej z kamienic w Rynku zjawił się młody pracownik firmy zajmującej się wymianą okien i składanie ofert zaczął od starszej kobiety. Będąc w jej mieszkaniu długo rozwodził się nad zaletami nowoczesnych okien. W pewnym momencie poprosił o szklankę wody, potem pożegnał się i wyszedł. Jakiś czas później kobieta zauważyła brak portmonetki, w której miała 120 złotych. Tego samego dnia do innej, starszej kobiety zapukał młody mężczyzna, który przedstawił się jako pracownik Urzędu Miasta. Wyjaśnił, że przyszedł w związku ze skargą, bo ponoć hoduje ona gołębie, które zanieczyszczają dachy. Wysłuchał tłumaczeń gospodyni, poprosił o odcinek renty i pożegnał się mówiąc, że sprawa będzie wyjaśniana. Dwa dni później przyszedł znowu. Tym razem potrzebny mu był dowód osobisty i jeszcze jakieś dokumenty. Uważnie śledził, jak kobieta wyjmuje z szafy potrzebne papiery, po czym przeglądnął je i wyszedł. Potem gospodyni zauważyła brak 800 złotych, które były w szafie obok papierów. W każdym przypadku poszkodowani zgłaszali policji o tym, co ich spotkało. W podawanych przez nich rysopisach podejrzany mężczyzna raz miał 20 lat, innym razem 30, jedni zapamiętali go jako wysokiego blondyna, inni jako średniego wzrostu szatyna, zaczesanego na jeża. Jedyną cechą wspólną w tych opisach było to, że podejrzany był uprzejmym mężczyzną. W tej sytuacji poszukiwanie oszusta (lub oszustów) przypominało szukanie przysłowiowej igły w stogu siana. Jednak policjanci swoimi metodami ustalili podejrzanego. Okazał się nim 23-letni Paweł K., mieszkaniec Stalowej Woli. Podejrzany przyznał się do oszustw i kradzieży. Opowiedział też, jak obserwował posesje, aby mieć pewność, że będzie miał do czynienia ze starszymi, samotnie mieszkającymi osobami.
- Ta historia powinna być ostrzeżeniem dla osób starszych. Nie należy otwierać drzwi każdemu, kto zapuka - radzą policjanci.

Jarosław - pomnikiem historii
* Władze samorządowe miasta zabiegają o uznanie go pomnikiem historii i nie jest to pierwsza tego typu inicjatywa. Już przed laty ówczesny wojewódzki konserwator zabytków dr Marek Gosztyła czynił starania, by prezydent RP nadał Jarosławowi taki tytuł. Próba z różnych powodów nie powiodła się, ale wysiłki byłego konserwatora nie poszły na marne. Dziś przed Jarosławiem staje kolejna szansa, którą chcą wykorzystać samorządowcy. - Jest to dla nas bardzo ważna sprawa - powiedział nam burmistrz Jarosławia Janusz Dąbrowski. - Byłaby to ogromna nobilitacja i promocja miasta, które w pełni na to zasługuje. Ponadto przyczyniłoby się to do jego dalszego rozwoju, w tym m. in. zwiększenia miejsc pracy. Swego czasu jarosławska starówka miała być na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO. I nie była to megalomańska propozycja, gdyż nie ulega najmniejszej wątpliwości, iż znajdujące się w obrębie starego miasta zabytki należą do najcenniejszych w Polsce i jednych z najbardziej cenionych w Europie. Prawdziwym diamentem w tym gronie jest m. in. b. opactwo sióstr Benedyktynek, o wręcz unikatowym w skali europejskiej założeniu architektonicznym. Benedyktynki sprowadziła do Jarosławia księżna Anna Ostrogska w 1615 r., a w siedem lat później rozpoczęto tam budowę kościoła i klasztoru, które zlokalizowano na miejscu pierwotnego grodu książęcego, otaczając je gigantycznym murem obronnym Zespół ten był wielokrotnie niszczony przez wichry historii. Odrestaurowany w ostatnich latach, jest obecnie siedzibą Ośrodka Kultury i Formacji Chrześcijańskiej. Bogata w zabytki starówka to także wyjątkowej urody kamienice Orsettich i Attavantich oraz wiele innych godnych uwagi obiektów. Sam zaś Jarosław, zbudowany w obrębie starówki, dobrze ilustruje też typ grodu, który za podstawę swego rozwoju przyjął wzrost handlu (m. in. słynne jarosławskie jarmarki o międzynarodowym znaczeniu). Na uwagę zasługują też podziemia, sięgające niekiedy czterech kondygnacji, w których utworzono atrakcyjną trasę turystyczną.

RRZEWORSK

* Kilkuset kibiców będzie mogło oglądać widowiska sportowe w nowoczesnej hali sportowej, która na początku grudnia br. zostanie oddana do użytku przy ul. Misiągiewicza. Inaugurację hali uświetni międzynarodowy turniej piłki ręcznej. Oprócz polskiej, wystąpią również drużyny z Ukrainy, Słowacji, Czech i Węgier. Obecnie wykonywane są prace wykończeniowe. Szybkie było tempo prac budowlanych. Rozpoczęto je w czerwcu 2001 r. Obiekt będzie miał wymiary 45 na 24 metry. Jego centralnym elementem będzie boisko do gier zespołowych. Rozgrywane będą tutaj mecze m.in. koszykówki, siatkówki i piłki ręcznej.
- Mamy nadzieję na powstanie w naszym mieście drużyny piłki ręcznej, która weźmie udział w rozgrywkach ligowych. Międzynarodowy turniej ma spopularyzować tę dyscyplinę w naszym mieście - mówi Janusz Magoń, burmistrz Przeworska. Dzięki odpowiedniej konstrukcji, główną płytę hali łatwo będzie można przedzielić na kilka mniejszych boisk. W ten sposób możliwe będą treningi kilku grup równocześnie. To rozwiązanie będzie szczególnie przydatne podczas zajęć wychowania fizycznego dla młodzieży. W sąsiedztwie hali znajduje się nowy gmach gimnazjum.
- W tym miejscu planujemy urządzić kompleks sportowy. Niebawem na zewnątrz powstaną boiska i bieżnia ze sztuczną nawierzchnią do uprawiania lekkiej atletyki. W przyszłości, w miarę możliwości finansowych, planujemy wybudować tutaj również sztuczne lodowisko - dodaje burmistrz. W obiektach hali umieszczone będą również sale korekcyjna i rehabilitacyjna, pomieszczenia do innych gier, magazyn na sprzęt sportowy, szatnie i nowoczesne sanitariaty. Trybuny stałe pomieszczą 300 widzów. Pozostałych kilkuset kibiców będzie mogło skorzystać ze składanych trybun teleskopowych. Koszt budowy hali sportowej wyniesie 3,5 mln złotych. Pieniądze pochodzą z budżetu miasta oraz z Ministerstwa Edukacji Narodowej i Sportu. W ministerialnej puli znalazły się m.in. środki pochodzące z Totalizatora Sportowego.

* Kursująca do Dynowa wąskotorówka, z roku na rok cieszy się coraz większym powodzeniem wśród turystów i zarabia pieniądze. W czasie zamkniętego niedawno sezonu turystycznego w 46-kilometrową trasę z Przeworska do Dynowa wyjechało 40 sobotnio-niedzielnych składów rozkładowych. Są to kursy z ustalonymi godzinami odjazdu z poszczególnych stacji. Przejechało nimi 8253 pasażerów. Oprócz tego turyści zamówili 33 kursy specjalne. Przewiezionych zostało nimi 3289 podróżnych. Wśród turystów grupowych były również wycieczki zagraniczne z Europy Zachodniej, najwięcej Niemców. Tegoroczny sezon był jednym z najlepszych w 10-letniej historii przewozów turystycznych. Obecnie operatorem przeworskiej kolejki jest Stowarzyszenie Kolejowych Przewoźników Lokalnych z Kalisza. Dwa lata temu PKP pozbyła się ze swoich struktur wszystkich wąskotorówek.

REGION

* - Nie róbcie z nasz żebraków! - apelują policjanci do rządu. Zdesperowani, zamierzają wysyłać wnioski o zapomogi wprost do Krzysztofa Janika, ministra spraw wewnętrznych i administracji. Niespełna 1600 zł miesięcznie otrzymuje do ręki funkcjonariusz z 8-letnim stażem w policji, pracujący w kompanii patrolowej lub na stanowisku dzielnicowego.
- To niewielkie pieniądze, biorąc pod uwagę skalę ryzyka w codziennej służbie - przyznaje sierż. sztab. Andrzej Kurtycz, przewodniczący zarządu terenowego Niezależnego Samorządnego Związku Zawodowego Policjantów przy Komendzie Miejskiej Policji w Przemyślu. Z powodu dość niskich zarobków coraz więcej policjantów składa wnioski o zapomogi, zaciąga kredyty. Przekonują, że rząd traktuje ich jak żebraków. Z uwagi na charakter wykonanej pracy funkcjonariusze nie mogą dorabiać po godzinach.
- Gdyby nie pomoc rodziców, wówczas po opłaceniu bieżących rachunków nie miałbym ani grosza na codzienne wydatki, np. kupno chleba - mówi aspirant z podkarpackiej komendy. Policjanci w akcie desperacji zamierzają zarzucić ministerstwo spraw wewnętrznych i administracji lawiną podań o zapomogi. Mają nadzieję, że być może wówczas resort zdecyduje się na podwyżkę ich uposażeń, które od kilku lat są na takim samym poziomie.

Ucieczka z SLD
* Z SLD uciekają ludzie, którzy są rozczarowani partią i ci, którzy wstąpili tuż przed wyborami, licząc na dobrze płatne stanowiska. Po zakończeniu weryfikacji regionalny Sojusz może stracić ok. 2 tys. członków. Liderzy SLD zarządzili ogólnopolską weryfikację partyjnych szeregów, jako odpowiedź na spadające poparcie i liczne afery z udziałem polityków Sojuszu. Przed weryfikacją, podkarpackie SLD liczyło ok. 7 tys. członków. Przegląd kadr jeszcze trwa, ale już wiadomo, że regionalny Sojusz może stracić nawet 2 tys. działaczy. W Rzeszowie, SLD miał ok. 700 członków. Po weryfikacji straci ok. 200. - Część z nich to ludzie w podeszłym wieku, którzy nie mają już sił na aktywne działanie. Cześć wyjechała z miasta - mówi Piotr Rybka, przewodniczący rzeszowskiego SLD. - Odchodzą także ci, którzy przyszli tuż przed wyborami, licząc na intratne stanowiska u wojewody lub marszałka. Teraz uciekają, bo nic nie dostali. W Krośnie, z Sojuszu ubędzie ok. 30 osób (przed weryfikacją SLD w Krośnie liczył ok. 400 osób). - Nikogo nie wyrzuciliśmy, ludzie po prostu nie wypełniają nowych deklaracji - mówi poseł Tadeusz Kaleniecki. W Tarnobrzegu, Sojusz miał do tej pory ok. 260 członków. Działacze lewicy przyznają, że po weryfikacji odpadnie ok. 80 osób. - To ludzie, którzy przyszli do nas, bo liczyli na pracę, dobre posady. Odeszli, ci którzy zawiedli się działaniem partii - tłumaczą politycy Sojuszu.

* Marian Szarek, dyrektor Zakładu Przetwórstwa Mięsnego w Widnej Górze k. Jarosławia przeczytał, co Unia mówi o polskich rolnikach i się zdziwił. - Krytykują, bo boją się naszych produktów. Komisja Europejska doskonale wie, że o polskie sery, wędliny i mięsa już niedługo zabiegać będą najdroższe we Francji i Niemczech. Pan Marian wspólnie z bratem zakład zaczął budować w 1990r. - Obaj zrozumieliśmy, że z hodowli i uprawy nie wyżyjemy - opowiada M. Szarek. Dziś zatrudniają 64 osoby. Codziennie produkują około 7 ton mięs i wędlin w 80 gatunkach.
- Do końca roku będziemy spełniać wszystkie unijne wymagania. I nie konkurencji z Francji czy Hiszpanii się boję, ale błędów polskiego rządu i urzędników. Jeżeli nie zacznie działać systemu IACS, to polski rolnik nie zarobi ani na Zachodzie ani w Polsce. Wcześniej nas zaleją unijne wyroby. Andrzej Moszczyński, kierownik działu integracji w Ośrodku Doskonalenia Rolniczego w Boguchwale uspokaja, że ze strony UE nie było żadnych oficjalnych stanowisk, które byłyby naruszeniem ustaleń w Kopenhadze. - W mediach robi się taki szum, jakby zapadły już jakieś decyzje - mówi Moszczyński. - Traktowanie tych głosów jako oczywistych twierdzeń, jest nadużyciem. Zdaniem Szarka, Komisja Europejska stawia przed polskimi rolnikami zawyżone wymagania.
- Standardów, jaki oni od nas żądają, nie spełnia większość francuskich, rodzinnych firm rolniczych - stwierdza Szarek. Komisja chce w ten sposób osłabić szanse dobrych, ekologicznych produktów z Polski na unijnym rynku.

* W latach 2004-2006 województwo podkarpackie będzie mogło wydać 326 mln 650 tys. zł na przebudowę dróg wojewódzkich, budowę chodników i zatok autobusowych. Za te pieniądze planuje się wykonać 25 inwestycji.
- W większości pieniądze te będą pochodzić ze strukturalnych funduszy unijnych. Aby z tego źródła otrzymać 75 proc. środków, zarząd województwa musi wygospodarować z własnego budżetu 25 proc. W przyszłym roku po wejściu naszego kraju do Unii Europejskiej wykonawcy inwestycji będą wyłaniani na podstawie międzynarodowych przetargów - mówi Norbert Mastalerz, wicemarszałek województwa podkarpackiego. Jedną z pierwszych zaplanowanych inwestycji będzie przebudowa drogi wojewódzkiej Babica-Warzyce na odcinku Twierdza-Warzyce o długości 5,3 km. Będzie ona poszerzona, a nawierzchnia zostanie wzmocniona. Przebudowana będzie też na 27 kilometrach droga z Nagnajowa do Mielca. Planuje się zmodernizować 70-metrowy most na rzece Wisłok w Strzyżowie. Wybudowana zostanie nowa droga o długości 6 km na odcinku Baranów Sandomierski-Majdan Królewski. Budowana będzie też obwodnica Cieszanowa w ciągu drogi wojewódzkiej.
- W naszym regionie jest 1625 kilometrów dróg wojewódzkich. Niektóre odcinki wybraliśmy do przebudowy i modernizacji. Dla przykładu, w latach 2004-2005 w ramach programu PHARE 2001, będziemy realizować drugi etap prac przy przebudowie drogi Twierdza-Warzyce. Jesteśmy po pierwszym etapie przygotowawczym, czyli w wyniku przetargu wyłoniony został wykonawca tej inwestycji. Czekamy jeszcze na zatwierdzenie go przez Komisję Europejską - mówi Bogdan Tarnawski, dyrektor Podkarpackiego Zarządu Dróg Wojewódzkich.

* Od 1 października musimy rejestrować "egzotykę" trzymaną w domu. Sęk w tym, że niewielu się tym przejmuje. Na palcach jednej ręki można policzyć osoby, które zgłosiły do odpowiednich organów posiadanie egzotycznych zwierząt czy roślin. Na rozporządzenie ministra ochrony środowiska narzekają wszyscy. Nieoczekiwane i zupełnie bezsensowne zadanie przybyło urzędnikom ze starostw i urzędów działających na prawach powiatu. Chcąc pomóc właścicielom w rejestracji ich egzotycznych roślin i zwierząt, muszą sobie szybko odświeżyć znajomość... łaciny. Jak mówią, z rejestracją nie byłoby żadnego problemu, gdyby w liczącym 44 strony (!) załączniku do rozporządzenia był wykaz gatunków do rejestracji w języku polskim. Jednak urzędnicy dostali tylko wersję po łacinie. Bywa, że jeszcze większe problemy mają petenci, jak np. jeden z właścicieli sklepu zoologicznego (oni też mają ten obowiązek), który chciał zarejestrować m.in. ocelota meksykańskiego. Jak dużo czasu spędził nad tłumaczeniem systematyki zwierząt z łaciny, wie tylko on sam... Postanowiliśmy sprawdzić, jak przedstawia się sytuacja z dostosowaniem się właścicieli egzotycznych roślin i zwierząt do ministerialnego rozporządzenia. Okazało się, że osoby, które zgłosiły się do rejestracji, można policzyć na palcach jednej ręki. W starostwie powiatowym w Przemyślu do tej pory nie zgłosił się nikt! W Przeworsku takich osób było dwie. Obydwie zarejestrowały pytony. Najwięcej miłośników egzotyki zgłosiło się do starostwa powiatowego w Jarosławiu. Jedna z osób zarejestrowała 13 papug, inne zazwyczaj węże. Rąk pełnych roboty nie miał do tej pory także Janusz Dedio z przemyskiego Urzędu Miasta, odpowiedzialny za rejestrację zwierząt i roślin w Przemyślu. Były 4 osoby, zgłaszające pajęczaki, papugi i żółwia. - Uważam, że nie ma szans na kompleksową realizację tego pomysłu. Ludzie nie chcą rejestrować, a czasami nawet nie wiedzą, że to, co trzymają w domach, należy zarejestrować. Wspomniane przepisy o rejestracji, za którą należy zapłacić łącznie 16 zł, nie są restrykcyjne. Nie przewidują żadnych konsekwencji, jeśli się z tym spóźnimy. Więcej, właściciele egzotycznych zwierząt nie muszą się obawiać, że urzędnicy zapukają do ich mieszkań, ci nie mają bowiem uprawnień, aby pod szafą czy pod łóżkiem szukać np. węża. Powstaje więc pytanie: po co komu to wszystko?

KRONIKA POLICYJNA

* W Przemyślu na ul. grunwaldzkiej 16-letnia Marzena S., nie stosując się do przepisów, wybiegła na czerwonym świetle na przejście dla pieszych. Została potrącona przez nadjeżdżający autobus. Dziewczyna z obrażeniami ciała trafiła do szpitala.

* W Przemyślu na ul. 3 Maja kierujący volkswagenem Łukasz H. nie zachował ostrożności i na prostym odcinku drogi nie zapanował nad pojazdem, zjechał na chodnik, a następnie uderzył w zaparkowany na poboczu samochód. Odbił się od niego i zjechał na pas zieleni, gdzie uderzył w drzewo. 20-letni kierowca i dwaj pasażerowie z obrażeniami ciała zostali przewiezieni do szpitala.

* W Przeworsku na ul. Lwowskiej nieznani sprawcy włamali się do jednego z magazynów i ukradli z niego: komputer, monitor, zasilacz, klawiaturę i dwa telefony, o łącznej wartości 8 tys. zł.

Rozbój na stacji benzynowej
* Policjanci z KPP w Jarosławiu zatrzymali siedmiu mężczyzn, pochodzących z Mikołowa na Śląsku, którzy dopuścili się rozboju w barze na stacji benzynowej w Wierzbnej. Mężczyźni przyjechali tam trzema samochodami ciężarowymi. Weszli do baru, w którym wszczęli awanturę. Jeden z nich uderzył pracownika stacji butelką w głowę, po czym zabrał mu z kasy ok. 1000 zł. W tym czasie pozostali awanturnicy demolowali bar. Teraz zajmuje się nimi prokurator.

* W Wysocku w powiecie jarosławskim, nieznani sprawcy przecięli kłódki w drzwiach sklepu spożywczo-przemysłowego, weszli do środka i skradli różne towary. Właścicielka straty wyceniła na 5 tysięcy złotych.

* Do finału zbliża się proces czterech młodych mężczyzn. Jeden odpowiada za zabójstwo. Pozostali za udział w bójce ze skutkiem śmiertelnym. Przed przemyskim Ośrodkiem Zamiejscowym Sądu Okręgowego w Krośnie stawili się biegli lekarze. Wiesław Dudzik, patomorfolog, powiedział, że ostrze noża, którym ugodzono 23-letniego Arkadiusza Z. przebiło tętnicę płucną. W efekcie doszło do krwotoku do worka osierdziowego i lewej jamy opłucnej. Nie było najmniejszych szans na ratunek.

Reklama