Archiwum aktualności

Archiwalne wydanie tygodniowe: 06.09-12.09.2003 r.

PRZEMYŚL

Szewach Weiss w Przemyślu
* "Kto ratuje jedno życie, ratuje cały świat" - słowa tej sentencji umieszczone na medalach "Sprawiedliwy Wśród Narodów Świata" powtarzał kilkakrotnie goszczący w Przemyślu prof. Szewach Weiss, ambasador Izraela w Polsce. Na Zamku Kazimierzowskim odbyła się uroczystość wręczenia medali mieszkańcom Podkarpacia, którzy podczas II wojny światowej ryzykując własnym życiem ratowali Żydów. Medal i dyplom "Sprawiedliwy Wśród Narodów Świata" przyznawane są przez żydowski Instytut Pamięci Yad Vashem. Dotychczas uhonorowano w ten sposób blisko 18 tysięcy osób, które uratowały Żydów od niechybnej śmierci. Jedną trzecią tej liczby stanowią Polacy. Wśród uratowanych przez Polaków podczas okupacji galicyjskich Żydów jest aktualny ambasador Izraela w Polsce prof. Szewach Weiss. Ambasador wręczył medal "Sprawiedliwy Wśród Narodów Świata" pani Annie Kopeć z Sowiny koło Jasła, która wraz z mężem Stanisławem ukrywała przez cała wojnę żydowskiego chłopca i jego ojca. Medale odebrali również krewni uhonorowanych nimi: Melanii i Piotra Winiarskich, Wiktorii i Edwarda Kowalskich oraz Józefy i Teresy Frączak.
- Wielu współczesnych filozofów, myślicieli i uczonych żydowskich zadaje sobie od to samo pytanie: gdzie był Bóg podczas strasznych dla naszego narodu lat holokaustu? Ja odważę się na stwierdzenie, że On był wówczas w waszych sercach - powiedział do wyróżnionych prof. Szewach Weiss, ambasador Izraela w Polsce.

Przemoc w przemyskich szkołach
* Zjadanie karmy dla kotów i mierzenie zapałkami długości szkolnych korytarzy. Takim testom poddają pierwszoklasistów uczniowie starszych klas Gimnazjum nr 1. Opornym grozi karne moczenie głowy w muszli klozetowej. O drastycznych scenach w przemyskim gimnazjum poinformowali rodzice. - Moje dziecko jest maltretowane pod pozorem tzw. otrzęsin - mówi matka pierwszaka z Gimnazjum nr 1. - Jak dyrekcja szkoły może tolerować ten bandytyzm? Młodzież nie chce rozmawiać na ten temat. Udało nam się dowiedzieć, że przypadki "tresowania" pierwszaków przez ich starszych kolegów nie należą do rzadkości.
- To dzieje się nie tylko w naszej szkole, w innych także - mówi uczeń I klasy, ale szybko umyka, gdy widzi nadchodzącą grupkę kolegów. Jest wyraźnie przestraszony, jakby obawiając się, że zostanie uznany za "kapusia". - Dzieci rzadko skarżą się nawet rodzicom - dodaje nasza Czytelniczka. - Wolą milczeć, niż narazić się oprawcom. Wstydzą się też tego, że zostały ofiarami. Od swego dziecka dowiedziałam się tylko dlatego, że popadło w depresję. Zastępca dyrektora przemyskiego Gimnazjum nr 1 Andrzej Świetlicki stanowczo zaprzecza, aby tego rodzaju zdarzenia odbywały się za przyzwoleniem dyrekcji. Nie wyklucza jednak, że mogło dojść do takich przypadków. - Przez pierwsze trzy tygodnie września mamy wzmocnione dyżury nauczycieli - zapewnia Świetlicki. - Ale może nam umknąć pojedynczy przypadek, choć do tej pory nikt nam o czymś takim nie zgłaszał. - W naszym gimnazjum też robimy "kotom" otrzęsiny - powiedział nam uczeń jednej ze starszych klas innej przemyskiej szkoły. - Ale u nas najgorszym zadaniem dla pierwszoklasistów jest konieczność zjedzenia dżemu z keczupem. Po tym można najwyżej zwymiotować, ale chodzi o wykazanie się hartem ducha. Rodzice, jeśli dowiedzą się o jakichkolwiek aktach przemocy w szkołach, powinni zgłaszać to we właściwych wydziałach edukacji, w Kuratorium Oświaty w Rzeszowie, a także informować policję. Mogą zastrzec sobie anonimowość, jeśli obawiają się, że takie zgłoszenie zaszkodzi ich dzieciom.

Kultura - język uniwersalny
* - Cieszę się, że przez kilka dni w mieście rozbrzmiewały różne języki - mówi Krystyna Shmeruk, przewodnicząca Fundacji "Dziedzictwo", organizatorka Wielokulturowego Festiwalu "Galicja" (3-7 bm). - Ale językiem uniwersalnym, zrozumiałym przez wszystkich jest kultura, która nie uznaje granic. Na finałowy koncert w Rynku wyległo całe miasto. Oklaskiwano Huzarów z Budapesztu, duet Tara Fuki z Moraw, Klezmer Band, ukraińską Tercję Pikardyjską i nasze Brathanki. Różne barwy, rytmy, klimaty. Koncerty, wystawy, widowiska, spotkania. Pomysł odwołania się do galicyjskich nostalgii okazał się strzałem w dziesiątkę. Festiwal reanimował oddech świata, który odszedł. Przypomniał, że na tej ziemi żyli obok siebie Austriacy, Czesi, Polacy, Słowacy, Ukraińcy, Węgrzy, Żydzi. I odciskali swoje ślady. Idąc tymi tropami, organizatorzy "Galicji" chcą budować nowe więzi międzyludzkie i kulturowe. Wydarzeniem festiwalu było wystawienie "Trubadura" w Krasiczynie, w wykonaniu artystów lwowskiej Opery. - Chcieliśmy pokazać i piękno dzieła Verdiego i piękno architektury zamku, która posłużyła za naturalną scenografię - podkreśla Zbigniew Chrzanowski, realizator adaptacji. Kochan Timofij Grigorowicz, wiceminister kultury Ukrainy dodaje, że udział Ukraińców w tej imprezie jest bardzo ważny. I rzeczywiście: oferty naszych wschodnich sąsiadów były z najwyższej półki. Choćby koncert rewelacyjnego chóru "Kijów", czy spektakl "Tewje Mleczarza" z Bohdanem Stupką. Słowacy swą obecność zaznaczyli m.in. wystawą Andy Warhola, "króla pop-artu". Austriacy wnieśli klimaty wiedeńskich walców (i nie tylko). Węgrzy przypomnieli, że huzar to prawie to samo co nasz ułan. Pomostem między tragiczną historią a współczesnością było wręczenie medali "Sprawiedliwi wśród Narodów Świata". Ceremonii towarzyszył "Shalom" - recital Sławy Przybylskiej. Na czym polega fenomen Galicji? Była małą ojczyzną dla wielu nacji. I to jest źródło inspiracji. - Już rozmawiamy o przyszłości - zapewnia Robert Choma, prezydent Przemyśla. - Miasto z taką historią, zabytkami i przyrodą to idealne miejsce na festiwal. Chcemy, żeby "Galicja" powracała do nas cyklicznie.

Stacja Telegraficzna Przemyśl do Wiednia
* Bardzo ciekawe eksponaty można obejrzeć na wystawie filatelistycznej "Galicja" w sali Rejonowego Urzędu Poczty. Na 46 ekranach wystawowych cenne okazy ze swych kolekcji prezentują filateliści i pocztowcy z Przemyśla i Lwowa. Całość otwiera zbiór Janusza Batora (Przemyśl) - "Historia poczty 1818-1918" (rarytasami są m.in. wojenne kartki poczty lotniczej z oblężonej Twierdzy Przemyśl). Bator pokazuje też kolekcję starych pocztówek (od 1897). Wśród białych kruków jest dowód nadania telegramu (18 II 1884) z ck. Stacji Telegraficznej Przemyśl do Wiednia. Ciekawe są też eksponaty gości ze Lwowa.
- Myślę, że przyjazne kontakty pocztowców i filatelistów naszych państw będą się rozwijać - na uroczystym otwarciu "Galicji" powiedział Stanisław Paluch, zastępca dyr. Okręgu Poczty w Krakowie. Pochwalił dyr. RUP Jerzego Kołodzieja, badacza historii poczty, pomysłodawcę i gospodarza wystawy. Dla upamiętnienia Festiwalu "Galicja" i wystawy filatelistycznej, Poczta Polska wydała trzy kartki i przygotowała dwa okolicznościowe datowniki.

* Trzech pracowników przemyskiego magistratu zwolnionych w ostatnich kilku miesiącach walczy z byłym pracodawcą w sądzie pracy. Pierwszy to były kierownik CIT Ryszard Rabski. Przyczyną zwolnienia (dyscyplinarnego), jak oficjalnie tłumaczy urząd, jest "ciężkie naruszenie obowiązków pracowniczych". Sam zainteresowany twierdzi natomiast, że zwolniono go bezpodstawnie: - Dokładnie za to, że podpisałem listę obecności w dniu, kiedy miałem być na urlopie! Nie ma takiej możliwości, żeby za takie coś kogoś zwolnić i to dyscyplinarnie! Drugi pracownik to były rzecznik. W jego przypadku uzasadnienie brzmi: "częste i długotrwałe absencje chorobowe, które dezorganizowały pracę komórki". Trzecia osoba zwolniona została - jak tłumaczą pracownicy biura prezydenta - z powodu reorganizacji i wielokrotnych spóźnień oraz nieusprawiedliwionych nieobecności i nierzetelnego wykonywania obowiązków. Nie udało nam się z nią skontaktować, a były rzecznik odmówił komentowana swojej sprawy. Prezydent Robert Choma podtrzymuje, że zwolnienia były uzasadnione i dokonane zgodnie z przepisami.

Dyskont na cenzurowanym
* Przemyscy handlowcy zrzeszeni w kongregacji kupieckiej zawiadomili prokuraturę o podejrzeniu popełnienia przestępstwa. Kilka tygodni temu nadzór budowlany stwierdził, że w budynku byłego salonu Daewoo "zaistniała samowola", polegająca na zmianie sposobu użytkowania obiektu. Wbrew postanowieniom planu ogólnego zagospodarowania przestrzennego rozpoczęto tam prace budowlane w celu zaadaptowania obiektu na cele dyskontu spożywczego. "Takie działania mają ewidentną cechę łamania prawa i lekceważenia obowiązujących przepisów, jak również stwarzają realne zagrożenie dla życia i zdrowia ludzi. Rozpoczęcie działalności w branży spożywczej w pomieszczeniach, które wcześniej wykorzystywane były na cele związane z naprawami pojazdów oraz z przechowywaniem szkodliwych dla zdrowia substancji chemicznych w sposób jednoznaczny powoduje zagrożenie dla życia ewentualnych klientów" - napisali przemyscy handlowcy zrzeszeni w kongregacji kupieckiej w zawiadomieniu złożonym w ubiegłym tygodniu w prokuraturze.

* Przedstawiciele Stowarzyszenia Opieki nad Twierdzą Przemyśl i Dziedzictwem Kulturowym Ziemi Przemyskiej przez tydzień przebywali we Lwowie prowadząc badania zespołu staromiejskiego. Po długim okresie zastoju w dziedzinie ochrony lwowskich zabytków, prace nabierają tam tempa - mówi członek zarządu stowarzyszenia Bogdan Motyl. - Koncentrują się one wokół przyrynkowych kamienic o rodowodzie średniowiecznym i renesansowym. Rekonstruuje się też mury i wieże obronne. Pracami restauracyjnymi objęte są również kamienice i ich elewacje przy ulicach wychodzących z Rynku. Także sami mieszkańcy miasta, w miarę możliwości, odnawiają lub modernizują swoje lokale. W wielu kamienicach partery adoptowano z myślą o funkcjonowaniu w nich handlu i usług. Oprócz sklepów, restauracji i kawiarni, coraz częściej pojawiają się różnego rodzaju placówki, w tym także kulturalne. Obiekty wskazujące na wielokulturowość Lwowa, takie jak katedra ormiańska, łacińska i greckokatolicka są otwarte dla turystów. W świątyniach tych prowadzi się prace konserwatorskie. - Na Prospekcie Swobody przy zachowanej osi widokowej staje się widoczna logika postępowania w przekształcaniu zespołu staromiejskiego pod potrzeby turystyczne - podkreśla prezes przemyskiego stowarzyszenia dr Marek Gosztyła. - Przy zrekonstruowanych murach obronnych i wieżach lokowane są ogródki kawiarniane, stoiska z wyrobami artystycznymi i pamiątkami. Paradoksem jest, że brak zainteresowania ochroną zabytków Lwowa w czasach Związku Radzieckiego, wyszedł miastu na... dobre! Wprawdzie w barbarzyński sposób przekształcano świątynie w instytucje laickie, co niosło z sobą niszczenie cennego wyposażenia, ale przynajmniej nie pojawiły się nowe, przypadkowe obiekty, które mogłyby zeszpecić ten unikatowy w skali europejskiej krajobraz kulturowy.
Przedstawiciele przemyskiego stowarzyszenia chcą teraz wykorzystać zebrane materiały i doświadczenia w działaniach na rzecz ratowania zabytków na Podkarpaciu. Zamierzają też powołać wspólną polsko-ukraińską komisję, zajmującą się ochroną wielokulturowego dziedzictwa na pograniczu.

* Ochotnicze Hufce Pracy dokonały naboru 50 uczniów do mającego powstać w tym mieście gimnazjum dla młodzieży, która ze względu na opóźnienia edukacyjne nie rokuje nadziei ukończenia szkoły w normalnym trybie. Tymczasem Urząd Miasta odmówił utworzenia takiej placówki, mimo że wcześniej przyznał już na ten cel środki finansowe.
- Nie przyniosły skutku ani nasze interwencje w tej sprawie, ani też komendanta głównego OHP, jak i Kuratorium Oświaty w Rzeszowie - powiedział zastępca wojewódzkiego komendanta OHP Zbigniew Skrzat. - Naczelnik Wydziału Edukacji i Sportu UM w Przemyślu podtrzymał decyzję, motywując ją brakiem zgody dyrektorów szkół oraz nauczycieli do prowadzenia takich klas. Kuratorium Oświaty znalazło jednak dyrektorów chętnych do współpracy z OHP, ale po rozmowie z panem naczelnikiem natychmiast zmieniali oni zdanie. Z tego powodu przemyski hufiec pracy zmuszony był zwrócić dokumenty i odesłać 50 uczniów do ich macierzystych szkół. Odmiennego zdania jest naczelnik Wydziału Edukacji i Sportu UM Tomasz Dziumak, który twierdzi, że tylko 28 uczniów spośród 50 pochodzi z Przemyśla, natomiast pozostali są z innych miejscowości. Ale najważniejsze jest to, że o powołaniu takiej klasy decyduje wyłącznie dyrektor szkoły. - A dyrektorzy stoją na stanowisku, że kumulowanie takiej młodzieży w jednej placówce, w zbiorczej klasie, nie tylko nie przynosi pożądanych efektów, ale wręcz stwarza problemy wychowawcze - twierdzi Dziumak. - Z doświadczenia wiadomo, że lepsze efekty przynosi np. praca w małych grupach, polegająca na zajęciach uzupełniających, socjoterapeutycznych itp. Naczelnik Dziumak podkreśla, że dyrektorom gimnazjów pozostawiono wolną rękę, doszło nawet do spotkania z przedstawicielami OHP, ale żaden z dyrektorów nie podjął pozytywnej dla przemyskiego hufca decyzji. Nie zgadza się z tym kierownictwo OHP w Rzeszowie, zaznaczając, że Ochotnicze Hufce Pracy kierują swoją ofertę edukacyjną do młodzieży wywodzącej się w większości z rodzin o niskim statusie społecznym, w których występuje bezrobocie i wielodzietność. - Taką młodzież powinno otoczyć się szczególną troską i opieką, czego w Przemyślu nie zrobiono - dodaje Zbigniew Skrzat. - W tej sytuacji możemy tylko przeprosić rodziców i uczniów za wynikłą sytuację.

JAROSŁAW

* Samorząd gminy przeznaczył w tym roku na inwestycje ok. 40 proc. swojego budżetu. Część środków skierowano na potrzeby oświaty. Na wymianę stolarki okiennej w Gimnazjum i Szkole Podstawowej w Muninie daliśmy 100 tys. zł - mówi Roman Kałamarz, wójt jarosławskiej gminy. - Wykonamy w nich także prace związane z odwodnieniem budynków. Zakończenie robót w przyszłym roku. Jeszcze w tym miesiącu zostaną wymienione okna i podłogi w podobnych placówkach w Pełkiniach. Pójdzie na to kolejne 100 tys. Wspomogą nas, w połowie, środki z Banku Światowego, przyznane w ramach Programu Aktywizacji Obszarów Wiejskich. W Morawsku, rok temu, oddano szkołę podstawową, dobudowaną do świetlicy wiejskiej. Kosztowała gminę ok.1,6 mln zł. Uczy się tu 107 dzieci, pod kierunkiem13-osobowej kadry nauczycieli. - Poprzednio nauka odbywała się w starym, liczącym sobie 70 lat, budynku - mówi dyrektor Grażyna Młynarska. - Mamy teraz bardzo dobre warunki - sześć sal dydaktycznych, pracownię komputerową, sanitariaty, szatnie dla każdej klasy. Obok boiska sportowe i urządzenia lekkoatletyczne. Do pełni szczęście brakuje tylko sali gimnastycznej. Mamy zapewnienie samorządu gminnego, że w przyszłości powstanie. Na doposażenie szkół w sprzęt dydaktyczny oraz na podnoszenie kwalifikacji nauczycieli, w ramach PAOW ( Program Aktywizacji Obszarów Wiejskich), w rozpoczętym roku szkolnym przeznaczono 514 tys. zł., w tym z gminnego budżetu 220 tys. - Największą planowaną inwestycją na najbliższe lata będzie budowa gimnazjum wraz z halą sportową i basenem w Wólce Pełkińskiej - dodaje wójt. -Z obiektów będą korzystać nie tylko uczniowie tej miejscowości, ale także Pełkiń, Kostkowa, Woli Buchowskiej i Leżachowa. Od prywatnych właścicieli wykupiliśmy 3ha gruntów, nastąpiła już zmiana ich przeznaczenia, przygotowujemy dokumentację. Kompleks będzie kosztować ok.5 mln zł. Będziemy zabiegać o dotację i inne formy pozabudżetowego wsparcia. Najpierw chcemy oddać szkołę i halę, w drugim etapie krytą pływalnię. W przyszłym roku przystąpimy do prac, efekty będą w 2006 -2007 roku.

Jarlan się nie poddaje
* Podczas październikowego walnego zgromadzenia akcjonariuszy "Jarlanu" SA powinno dojść do podjęcia uchwały w sprawie podwyższenia kapitału spółki. Wyemitowane akcje zostaną przeznaczone dla wierzycieli, którzy zgodzą się zamienić na nie część należności firmy. Załamanie się rynków gospodarki światowej przełożyło się na kondycję jarosławskiego zakładu, jednego z największych pracodawców w regionie. Przyczyną zapaści jest gwałtowny spadek zamówień eksportowych, tymczasem kilka miesięcy temu sprzedaż wyrobów do krajów Unii Europejskiej była najbardziej opłacalna. Ostatnio firma straciła poważnego klienta w Anglii, który zamawiał 400 tysięcy sztuk swetrów rocznie.
- Podjęliśmy działania, które winny skutkować poprawą kondycji finansowej przedsiębiorstwa i przyczynić się do zwiększenia jego konkurencyjności - poinformował Krzysztof Dajczak, prezes ZPD "Jarlan". Jednym ze sposobów na zwiększenie sprzedaży ma być kooperacja z hipermarketami. Inne lekarstwo na wyjście z trudnej sytuacji to poszukiwanie inwestorów, którzy mogliby prowadzić w "Jarlanie" pokrewną produkcję w oparciu o zatrudnioną tam załogę. Ponadto "Jarlan" chce wyemitować akcje dla wierzycieli, którzy zgodzą się zamienić na nie 35 procent należności spółki.

PRZEWORSK

Szyli grubymi nićmi
* Przez prawie półtora roku prezesi firmy bezprawnie brali wyższe pensje, powołując się na uchwałę, której nie ma - twierdzi Danuta Dubas, była pracowniczka. Gdy zaczęła badać sprawę, została zwolniona. Prezesi zlikwidowali dział, w którym pracowała. Chodzi o przeworską spółkę "Men- Sfield", która w listopadzie 2000 r. powstała na bazie "Vistuli". Danuta Dubas od początku była w grupie założycielskiej nowej spółki, którą powołano, aby ratować miejsca pracy. Była zarówno członkiem jak i sekretarzem rady nadzorczej. - Dzięki temu miałam dostęp do dokumentów. Przed walnym zgromadzeniem wspólników w czerwcu br. zorientowałam się, że w finansach coś nie gra. Zauważyła, że prezesi od marca 2002 r. biorą wyższe wynagrodzenie, choć nie powinni. Jerzy Materna, prezes (zarobki do tej pory: 6.300 zł plus premia) zarabiał więcej o 2.700 zł., a Beata Przeworska, wiceprezes (dotąd 5.800 zł plus premia) - o 2.200 zł. Prezesi wyższe pobory brali na podstawie aneksu o zatrudnieniu, który powoływał się na uchwałę rady nadzorczej (tylko ta może uchwalić podwyżkę) z dnia 19 lutego 2002 r. - Przeglądnęłam tę uchwałę. O stałej podwyżce nie ma ani słowa. Wtedy uchwalono tylko jednorazową premię dla prezesów. Wkrótce potem wylądowałam na bruku - mówi Dubas. Teraz sprawę bada prokuratura. - Musimy sprawdzić wszystkie dokumenty i uchwały rady nadzorczej tej spółki. Na razie nikomu nie postawiono jeszcze zarzutu - mówi Mariusz Tworek, szef przeworskiej prokuratury. Jerzy Materna, prezes "Men-Sfieldu" poproszony o komentarz odpowiedział: - To są sprawy wewnętrzne spółki. Niczego nie będę komentował.

REGION

Policjanci nauczą celników...
* Policjanci nauczą celników jak używać kajdanek, siatek obezwładniających, kolczatek i gazu paraliżującego. 1 września inspektorzy celni otrzymali dodatkowe uprawnienia. Oprócz kontroli rynku gier losowych mogą również sprawdzać cudzoziemców pracujących w Polsce. Początkiem miesiąca weszła w życie ustawa o utworzeniu Wojewódzkich Kolegiów Skarbowych oraz o zmianie niektórych przepisów regulujących kompetencje organów podległych ministrowi finansów - informuje Krystyna Mielnicka, rzecznik prasowy Izby Celnej w Przemyślu. Na mocy nowych uregulowań celnicy dostali dodatkowe uprawnienia. Jedno z nich to możliwość dokonywania kontroli legalności pracy wykonywanej w Polsce przez cudzoziemców oraz sprawdzania, czy zgodnie z prawem przebywają na terytorium naszego kraju. Chcąc jak najlepiej wypełniać nowe obowiązki, celnicy przechodzą szereg szkoleń. Ostatnio "szlifowali" wiedzę pod okiem funkcjonariuszy z Bieszczadzkiego Oddziału Straży Granicznej. Na początku września odbyli spotkanie poświęcone międzynarodowym przewozom drogowym, które poprowadzili pracownicy Wojewódzkiego Inspektoratu Transportu Drogowego w Rzeszowie.
- Z uwagi na charakter pracy kilkudziesięcioosobowa grupa funkcjonariuszy celnych jest również przewidziana do szkoleń z zakresu stosowania środków przymusu bezpośredniego. Instruktorami w tej dziedzinie będą policjanci z rzeszowskiej KWP - dodaje Krystyna Mielnicka. Po zmianie przepisów celnicy powinni być częściej widywani podczas realizacji różnego rodzaju zadań w głębi kraju, a nie jak dotychczas głównie na granicy.

* W podkarpackich strukturach Sojuszu Lewicy Demokratycznej trwa prowadzona w całym kraju weryfikacja członków partii. Zdaniem szefa lokalnych struktur SLD, Krzysztofa Martensa, weryfikacja na Podkarpaciu ma jednak nieco inny niż w innych regionach charakteru i skalę. - W czasie spotkania z władzami krajowymi naszej partii przedstawiliśmy swoje stanowisko, iż faktyczną weryfikację członków prowadzimy na bieżąco i nie ma potrzeby robić akcji na szeroką skalę - powiedział w rozmowie przewodniczący Krzysztof Martens. Jego zdaniem już wcześniej dokonano na Podkarpaciu przeglądu kadr, zarówno pod kątem aktywności w partii jak i ewentualnych problemów z prawem. Z SLD wypisano łącznie około 700 osób, w większości tzw. martwych dusz, czyli członków nie uczęszczających na spotkania, nie angażujących się w życie partii i nie płacących składek. Najwięcej, bo 250 osób, odeszło w Przemyślu, gdzie doszło do rozwiązania całej organizacji partyjnej. Weryfikacja członków wiąże się również z koniecznością wypełnienia przez działaczy czterostronnicowego, rozbudowanego kwestionariusza potwierdzającego członkostwo w SLD. W dokumencie poza danymi osobowymi każdy członek Sojuszu musi wpisać m.in. dane dotyczące dotychczasowej działalności w SLD i innych ugrupowaniach politycznych, podać szczegółowe informacje dotyczące wykształcenia i ewentualne doświadczenie w działalności samorządowej i parlamentarnej.

* Gdyby dziś zaatakowali nas terroryści, okazałoby się, że masek przeciwgazowych i miejsc w schronach nie wystarczy dla wszystkich. Służby mające dbać o nasze bezpieczeństwo traktują 11 września jak każdy inny dzień. W Podkarpackiem jest prawie 400 budynków ochronnych - 230 schronów i 162 ukrycia. W razie ataku terrorystycznego znajdzie w nich miejsce zaledwie 45 tys. na ok. 2,1 mln mieszkańców. Poza tym, wiele budynków ochronnych nie przypomina bezpiecznych kryjówek, tylko graciarnie. W pomieszczeniach nie ma środków pierwszej pomocy, zapasów wody i jedzenia.- Nie wyposażamy schronów. Nie otrzymaliśmy takich wytycznych. Gdy zajdzie potrzeba, wydamy mieszkańcom maski przeciwgazowe - mówi Wacław Ptaszek, szef Miejskiego Inspektoratu Obrony Cywilnej w Rzeszowie. Dla służb mających zapewniać nam bezpieczeństwo, 11 września jest takim samym dniem jak każdy inny. W regionie nie podjęto żadnych dodatkowych środków ostrożności.
- Dla policji nie jest to żadna szczególna data. W pracy funkcjonariuszy nie zajdą 11 września żadne zmiany - mówi Paweł Międlar z Zespołu Prasowego Komendy Wojewódzkiej Policji w Rzeszowie.
- Nie planujemy dodatkowych działań - mówi Magdalena Kuliga-Skrzypek, rzecznik prasowy delegatury Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego w Rzeszowie. Pod specjalnym nadzorem nie znajdą się dziś granice. - Nie przewidujemy wzmożenia sił - mówi por. Elżbieta Pikor, rzecznik prasowy Bieszczadzkiego Oddziału Straży Granicznej. Także praca lotniska w podrzeszowskiej Jasionce będzie wyglądała jak co dzień. - Nic specjalnego nie szykujemy - mówi Stanisław Drozd, dyrektor Portu Lotniczego. Jerzy Sieklucki, podkarpacki lekarz wojewódzki, zapewnia, że służby medyczne są gotowe na wypadek sytuacji kryzysowej: - Nie można lekceważyć zagrożenia bioterroryzmem. W regionie mamy wystarczającą liczbę specjalistów chorób zakaźnych, zabezpieczone środki i miejsca w szpitalach.

* Oddział Narodowego Funduszu Zdrowia od 1 września obniżył o 16 proc. ceny za świadczenia. Dla podkarpackich szpitali oznacza to powiększenie już i tak milionowych długów. Sprawa jest tak poważna, że szpitali postanowił bronić marszałek województwa. Informację o obniżeniu cen za poszczególne świadczenia szpitale otrzymały w poniedziałek z podkarpackiego oddziału NFZ.
- Oczekiwałem zwiększenia kontraktu, a nie obniżenia - mówi Janusz Solarz, dyrektor Szpitala Wojewódzkiego nr 2 w Rzeszowie. - Do tej pory wartość niektórych świadczeń i tak była zaniżona. Teraz stawia się nas pod murem i każe płacić za braki w kasie NFZ. Świadczeń nie uda nam się wykonywać taniej. W efekcie nasze długi się powiększą. Szpital dyrektora Solarza straci do końca roku 4 mln zł. To może powiększyć jego dług o ponad 30 proc.
- Obniżka spowoduje wzrost zadłużenia szpitali, które podlegają marszałkowi podkarpackiemu, o 14 mln zł w ciągu 4 miesięcy - mówi Aleksandra Zioło, rzecznik marszałka. - Dlatego nie chcemy pozwolić na zaniżenie tych świadczeń. Dziś marszałek spróbuje coś wynegocjować podczas spotkania z dyrektorem podkarpackiego oddziału NFZ oraz dyrektorami szpitali.

KRONIKA POLICYJNA

Dramat w stodole...
* Mężczyzna spłonął żywcem, a towarzysząca mu kobieta doznała ciężkich oparzeń ciała. Przyczyną tragedii było podpalenie stodoły, którego prawdopodobnie dokonał ich znajomy. Do tragedii doszło we wtorek (9 września) na ul. Grochowskiej w Przemyślu, w godzinach wieczornych. - Dwóch mężczyzn i jedna kobieta spotkali się w opuszczonej stodole, gdzie pili alkohol - mówi podinsp. Franciszek Taciuch z KMP w Przemyślu. - W pewnym momencie jeden z mężczyzn wyszedł prawdopodobnie na zewnątrz i podpalił stodołę. Potwierdzają to oględziny miejsca zdarzenia oraz zeznania świadków. Zatrzymany 62-letni Waldemar D. nie przyznaje się do winy. Mężczyzna który spłonął żywcem to 73-letni Władysław W., a kobieta, która z ciężkimi oparzeniami ciała trafiła do szpitala to 49-letnia Maria R. Trwają działania policyjne, które mają wyjaśnić wszystkie okoliczności tego zdarzenia.

* Jedenaście osób przebywało w noclegowni przy ul. Chmielnej 1 w chwili, gdy wybuchł tam groźny pożar. Na szczęście, tylko jedna z nich jest poszkodowana. W nocy z wtorku na środę, kiedy większość strażaków była zajęta dogaszaniem dymiących zgliszczy stodoły przy ul. Grochowskiej, otrzymali wezwanie do płonącej noclegowni w pobliżu dworca głównego PKS.
- Wszystkie pokoje były w płomieniach - informuje Zdzisław Wójcik, rzecznik prasowy Komendy Miejskiej Państwowej Straży Pożarnej w Przemyślu. Większość osób samodzielnie zdołała wyjść na zewnątrz. Jeden z mężczyzn skoczył z pierwszego piętra. Trafił do szpitala. Na szczęście jego życiu nie zagraża niebezpieczeństwo. Łącznie straty spowodowane pożarem oszacowano na 80 tys. zł.
- Na razie trudno określić przyczynę zdarzenia - mówi Wójcik.

* Do więzienia trafił Tomasz N. (21 lat) z Cieplic. Po pijanemu (2,8 promila) spowodował wypadek, a potem uciekł, nie udzieliwszy pomocy ciężko rannej. Na prostym odcinku potrącił idącą prawidłowo, 25-letnią kobietę. Ujęto go w wyniku policyjnego pościgu. Decyzją sądu, został aresztowany (na 3 miesiące). Teraz czeka na rozprawę. A grozi mu kara nawet do 12 lat więzienia. W br. policja ujawniła ponad 350 przypadków kierowania pojazdami "po pijaku"?. 2/3 to rowerzyści i motorowerzyści; nietrzeźwi cykliści są prawdziwą plagą. Na próbie z alkomatem wpadła także ponad setka kierujących samochodami lub motocyklami.

* Za kołnierz nie wylewają też powożący furmankami. Bohaterem drogowego "westernu" był 37-letni mieszkaniec Grzęski. Po zapadnięciu zmroku, nieoświetloną furmanką (bez odblasków) wyjechał on w Gwizdaju z polnej drogi na "E-40". Doszło do kolizji z jelczem. To istny cud, że woźnica, jego pasażer oraz koń uszli z życiem. Policja czeka na wyniki analizy krwi pobranej od 18-latka z Wylewy. Na drodze gminnej w Piganach spowodował wypadek ze skutkiem śmiertelnym. Pędząc motocyklem jawa, zjechał na przeciwny pas ruchu. Zderzył się czołowo z jadącym z przeciwka... motocyklistą - 26-letnim mieszkańcem Pigan (po 2 dniach zmarł w szpitalu). Hipotekę sprawcy wypadku obciąża fakt, że za jazdę autem po pijanemu miał już sądowy zakaz kierowania pojazdami mechanicznymi. A na dodatek, jawa nie była dopuszczona do ruchu.

* W Duńkowiczkach w powiecie przemyskim, policjanci z Sekcji Ruchu Drogowego KMP w Przemyślu zatrzymali w niedzielę do rutynowej kontroli samochód marki Deawoo Lanos ze śląskimi numerami rejestracyjnymi. W aucie znaleźli 4100 paczek papierosów bez polskich znaków skarbowych akcyzy, przemyconych zza wschodniej granicy. Uszczuplenie podatkowe na rzecz Skarbu Państwa wyceniono na 9100 zł.

* W poniedziałek w Jarosławiu 21-letni mieszkaniec tego miasta, stosując prostą złodziejską metodę ("na wyrwę") ukradł dom młodzieńcom telefon komórkowy. Do zdarzenia doszło na ul. Słowackiego. Policjanci z miejscowej KPP szybko ustalili i zatrzymali rabusia.

* W pociągu relacji Warszawa - Przemyśl jakiś złodziej wykorzystał sen jednego z pasażerów, mieszkańca Przemyśla i skradł mu torbę podróżną, w której było m.in. 450 zł, dowód osobisty i telefon komórkowy. Poszkodowany swe straty wycenił na 750 zł i powiadomił o tym policjantów z KPP w Przeworsku.

Reklama