Archiwum aktualności

Archiwalne wydanie tygodniowe: 23.08-29.08.2003 r.

PRZEMYŚL

Z chlebem u arcybiskupa
* Pierwszy raz stolica archidiecezji gościła tylu rolników. Przyjechali z różnych stron Podkarpacia, przywożąc na XX dożynki archidiecezjalne bochny chleba i wieńce. Podziw budziły dziesiątki strojnych wieńców dożynkowych. Uwagę zwracały zwłaszcza te dedykowane Janowi Pawłowi II, w 25-lecie jego pontyfikatu. - Za dwa tygodnie będziemy z tym wieńcem na dożynkach centralnych na Jasnej Górze - pochwaliła się Zofia Mielniczek z parafii Pełnatycze. Honory starostów pełnili: Zbigniew Kuźniar, wójt gminy Markowa i Urszula Niemczak, rolniczka z Markowej. Towarzyszyło im kilkudziesięciu parafian i markowska orkiestra dęta. Dziełem starościny i jej męża Franciszka, był dożynkowy bochen pszenno-żytniego chleba. Po wręczeniu go arcybiskupowi Józefowi Michalikowi, spoczął na ołtarzu polowym pod wieżą zegarową archikatedry. O poszanowanie pracy rolników i przywiązanie do ziemi zaapelował metropolita przemyski, który przewodniczył mszy dziękczynnej za zabrane plony.
- Przyszłość Polski i polskiej wioski zależy od tego, jak będziemy traktować ziemię. Przywiązanie do niej to warunek rozwoju narodu. Na pracę rolnika i jej wartość trzeba patrzeć mądrością wieków, a z wiary i tradycji czerpać siły pozwalające przetrwać trudności - mówił arcybiskup.

Straszą na zamku?
* Pracownicy przemyskiego Zamku odmawiają pełnienia nocnych dyżurów. Ich zdaniem na Zamku Kazimierzowskim - straszy. Pracownicy zamku twierdzą iż w nocy mają miejsce dziwne zjawiska. Z zamkniętych pomieszczeń wydobywają się odgłosy rozmów i dźwięki kroków. Urządzenia elektryczne same się uruchamiają. Odkręcają się krany. Dwa dni temu jeden z pracowników zamku odmówił pracy na nocnych dyżurach po tym jak w nocy słyszał tajemnicze głosy. Dzisiaj pracy odmówiło dwóch kolejnych. Jak podkreślają Zamek Kazimierzowski w Przemyślu wybudowany został na miejscu w którym znajdowała się romańska rotunda i przyległy do niej cmentarz. Zdaniem wielu mieszkańców miasta nie można tego faktu łączyć się z nocnymi wizytami duchów.

Jest raport o hiperach
* Jest raport o skutkach lokalizacji nowych super i hipermarketów w Przemyślu. Raport jest próbą odpowiedzi na pytanie, jakich sklepów jest w Przemyślu za mało, jakich w sam raz, a jakich za dużo, jakie byłyby zyski i straty spowodowane powstaniem nowych sklepów wielkopowierzchniowych, jak wpłynęłoby to na lokalny rynek pracy i istniejącą sieć handlową. Zbadano dwie grupy: mieszkańców i przedsiębiorców. Przypomnijmy: w Przemyślu mogą w najbliższym czasie powstać cztery duże obiekty: dwa o powierzchni nie przekraczającej 2000 m kw. i dwa powyżej 2000 m kw. Z opracowania wynika, że obroty jednej placówki o powierzchni 2000 m kw. (albo kilku mniejszych, których powierzchnia łączna da 2000 m kw.) mogą wynieść od około 19 do 22 mln zł. Skutki powstania takiego obiektu to spadek obrotów istniejących w mieście sklepów o 14 - 16 mln zł. Autorzy raportu prognozują, że w praktyce może to oznaczać likwidację 20 - 22 sklepów. Natomiast przy założeniu, że sklepy wielkopowierzchniowe zajmą całą powierzchnię będącą w dyspozycji miasta, tj. 23 tys. m kw., w istniejących obiektach obroty spadną od 168 - 189 mln zł, co stanowi 22 - 25 procent całości. Powstanie wielkopowierzchniowych placówek o łącznej powierzchni sprzedażowej 23 tys. m kw. może spowodować upadek 230 - 259 sklepów.
Z wyliczeń wynika, że nowy obiekt o powierzchni 2000 m kw da pracę 29 osobom, a obiekty o łącznej powierzchni sprzedażowej 23 tys. m kw. zatrudnią 329 pracowników. Analogicznie wskutek powstania takich obiektów pracę w innych sklepach straci w pierwszym przypadku 42 - 29?? osób, w drugim 500 - 600. Liczebność istniejących placówek handlowych specjaliści określili jako wystarczającą, dodając, że istnieje niedobór supermarketów, dyskontów czy hipermarketów. Przemyślanie - jak wynika z raportu - w równym stopniu opowiadają się za marketami jak i przeciw (38,4 procent ocen pozytywnych i negatywnych). Zupełnie inaczej rozkładają się głosy wśród ankietowanych przedsiębiorców. Konkurencję dużych obiektów handlowych uznali oni za główną barierę ograniczającą działalność gospodarczą. Ponad 70 proc. przedsiębiorców uznało, że markety przynoszą więcej złego niż dobrego, i że władze miasta nie powinny się na to godzić. Większość jest też zdania, że już teraz marketów jest w mieście za dużo. Na pytanie o możliwość budowy nowych aż 80,6 procent przedsiębiorców odparło negatywnie.

Rekord wieku...
* Pomyślne operacje dwóch kobiet (101-letniej i 99-letniej) przeprowadzono w Wojewódzkim Szpitalu. - To rekord, jeśli chodzi o wiek - podkreśla personel. Zabiegi się udały, starsza pacjentka jest już w domu. 101-letniej pacjentce, w miejsce złamanej główki kości udowej, wstawiono sztuczne biodro. U 99-letki, na Oddziale Chirurgicznym, przeprowadzono operacje układu pokarmowego.
- Ingerencja chirurga u starszych osób jest trudniejsza niż u pozostałych pacjentów. Przede wszystkim ze względu na wiek oraz liczne schorzenia. Nie lada zadaniem jest samo znieczulenie i opieka anestezjologiczna. Dlatego udane operacje u osób w tym wieku to sukces całego zespołu - mówi Maciej Lewicki, ordynator Oddziału Chirurgicznego WSz w Przemyślu.

Nauczyciele nie chcą pieniędzy
* Przez dwa lata miasto wypłaciło nauczycielom niecałe 2 mln zł. Teraz okazuje się, że nie musiało... Nauczyciele, którzy złożyli pozwy do sądu, ale ich sprawa nie została jeszcze rozpatrzona, nie otrzymają żadnych pieniędzy. Mimo że identyczne - złożone przez ich koleżanki i kolegów nieco wcześniej - w każdym przypadku kończyły się pomyślnie. A wszystko dlatego, że ktoś popełnił spory błąd... W lutym 2000 r. zmieniła się Karta nauczyciela, według której miały zostać m.in. wdrożone nowe zasady wynagrodzeń dla nauczycieli. Swoisty nadzór nad nowymi stawkami sprawować miał: minister edukacji, do którego należałoby określenie stawki wynagrodzenia zasadniczego oraz organy prowadzące dane placówki, od których zależałaby wysokość wszelkiego rodzaju dodatków. Zmiany regulować miała m.in. jedna podstawowa zasada - nauczyciel nie mógł zarabiać mniej niż dotychczas. Miasto, jako organ prowadzący przemyskie szkoły i placówki oświatowe, ustaliło stawki, wedle których wspomniana zasada miała być realizowana. Okazało się jednak, że nauczyciele, zwłaszcza z długoletnim stażem pracy, zyskali niewiele albo... nic. Uznali, że musiało to wyniknąć z jakichś błędów w sposobie naliczania i postanowili pozwać miasto do sądu. Sąd Rejonowy wydał wyrok, że wynagrodzenia dla nauczycieli zostały źle naliczone. Miasto od tego wyroku odwołało się do Sądu Okręgowego, licząc że uchyli to orzeczenie. Ku zdziwieniu Urzędu Miasta, tak się nie stało. Od tej pory do sądu zaczęły wpływać lawinowo identyczne sprawy. Wyroki były jednakowe i miasto musiało płacić pedagogom. W 2002 r. zapadło 267 korzystnych dla nauczycieli wyroków sądowych, które opiewały na kwotę 1 mln 52 tys. 275 zł. W międzyczasie miasto nie dawało za wygraną, występując o ponowne rozpatrzenie sprawy. Naczelnik wydziału edukacji Tomasz Dziumak: - Rozmawialiśmy z prezesem sądu okręgowego, gdyż w jego kompetencji było wystąpienie do Sądu Najwyższego o rozstrzygnięcie wątpliwości w tej kwestii. Do takiego wystąpienia jednak nie doszło. Bezskutecznie wnioskowaliśmy również do rzecznika praw obywatelskich i ministra edukacji i sportu. Do końca lipca 2003 r. zapadło 301 wyroków na kwotę ok. 533 tys. zł. Widząc niekorzystny dla miasta przebieg wydarzeń, prezydent Przemyśla zaproponował nauczycielom ugodę, na podstawie której pedagodzy, którzy jeszcze nie wnieśli sprawy do sądu, otrzymaliby pieniądze, ale bez ustawowych odsetek liczonych od 2000 r. Na taką formę przystało 431 osób. W br. miasto musiało zapłacić nauczycielom 880 tys. 892 zł. Łącznie, od chwili zapadnięcia pierwszych wyroków, musiano natomiast wysupłać z budżetu niecałe 2 mln zł. Okazało się, że sprawa przemyska nabrała rozgłosu w całej Polsce i nauczyciele m.in. z powiatu dębickiego postąpili identycznie. Jednak Sąd Okręgowy w Dębicy miał wątpliwości co do interpretacji przepisów i wystąpił do Sądu Najwyższego, który 11 czerwca br. poddał w wątpliwość roszczenia nauczycieli, przyznając rację organowi prowadzącemu. A że uchwały Sądu Najwyższego stanowią ważną wykładnię prawa, przemyski sąd zweryfikował swoje stanowisko i wyroki zapadające
po 11 czerwca były już na korzyść miasta.

Wypoczęci harcerze
* Blisko 350 harcerzy skorzystało z wypoczynku zorganizowanego przez Komendę Hufca ZHP. W Woli Miechowej w Bieszczadach, na 14 -dniowym turnusie pod opieką komendanta Andrzeja Siwego i instruktorów harcerze zdobywali stopnie sprawności i uczestniczyli w zajęciach "Barwy przyszłości". Na kolonii w Rabce sporo wrażeń dostarczyła harcerzom wycieczka do Zakopanego. Nad zalewem w Sieniawie k. Rymanowa wypoczywało 130 harcerzy z gmin: Żurawica i Fredropol. Rojno było w ośrodku w Ruszelczycach (gm. Krzywcza), dokąd zjechała młodzież z Przemyśla, Katowic i Dobromila na Ukrainie.
- Drużyny harcerskie urządzały biwaki często wykorzystując bazę szkolną, a na przemyskiej przystani przez całe wakacje trwała Nieobozowa Akcja Letnia. - informuje Ewa Leśniak, komendantka Przemyskiego Hufca ZHP.

* Bezpańskie psy, których coraz więcej jest w mieście, teraz są wyłapywane i przewożone do schroniska. Ich chwytaniem zajmuje się pracownik wyposażony w specjalne rękawice, linkę oraz sieć. Kilka dni temu na ulicy Focha otoczyło mnie kilkanaście psów - mówi 32-letnia mieszkanka z osiedla Rogozińskiego. - Jeden z nich, wilczur, złapał mnie za nogę, ale nie szczęście nie zdołał ugryźć. Uderzyłam go torbą. Uciekł. Nie jest to odosobniony przypadek. Podobnych notuje się coraz więcej. Bezpańskie psy to poważny problem. Dotyczy szczególnie przemyskich osiedli. Porzucone przez właścicieli czworonogi atakują siebie nawzajem, są postrachem mieszkańców. Władze miasta próbują ograniczyć skalę zjawiska.
- Do wyłapywania wałęsających się psów, które zagrażają zdrowiu i życiu ludzi, upoważniliśmy pracowników administrujących schroniskiem dla bezdomnych zwierząt w Orzechowcach - informuje Witold Wołczyk z biura prezydenta miasta Przemyśla. - Jest już gotowy projekt uchwały Rady Miejskiej, przewidującej kary dla osób zaniedbujących obowiązki wobec posiadanych psów. Jeden z nich to konieczność sprzątania po nich. W sierpniu do schroniska trafiło 14 psów. Większość schwytano na ulicy. Zabiedzone, a najczęściej również chore, przechodzą kwarantannę. Po niej zostaną zwrócone właścicielowi (jeśli tylko taki się znajdzie) lub pozostaną w przytulisku.
- Bezpańskie psy to ,,specjaliści" - wyjaśnia Antoni Szałyga, prezes Stowarzyszenia Ochrony Zwierząt ,,Sara" w Przemyślu. - Doskonale znają swój rejon, są nieufne. Mamy sposoby, aby każdego poskromić.

* Nikt nie policzył, ile w tym przygranicznym mieście jest melin, w których bez trudu można o każdej porze kupić podejrzany alkohol. Przemyślanie twierdzą, że jest to duża liczba, a sprzedawcy śmiercionośnych trunków w większości pozostają bezkarni. Policja zapowiada wzmożoną walkę z tym zjawiskiem. Butelkę. "rusałki", wytwarzanej ze spirytusu przemycanego zza wschodniej granicy, można kupić już nawet za 5 zł. Sprzedaje się ją także na kieliszki. Nabywcami są często młodzi ludzie, dotknięci chorobą alkoholową, cierpiący z tego powodu na padaczkę i inne schorzenia. Zdarzały się przypadki zgonów po wypiciu tych mikstur. Jest tajemnicą poliszynela, że tego rodzaju trunki to przeważnie podejrzany spirytus "rozmajony" wodą z kranu.
- Nie przymykamy oczu na to zjawisko i staramy się mu zapobiegać - mówi mł. insp. Franciszek Krzywda, zastępca komendanta policji w Przemyślu . - Coraz większy zakres prac dochodzeniowo -śledczych, związany ze zmianą przepisów karnych, powoduje, że najwięcej uwagi musimy poświęcać sprawom najpoważniejszym, nie bagatelizując rzecz jasna innych. W ub. r. odzyskaliśmy w pow. przemyskim blisko 14 tys. l alkoholu nielegalnie sprzedawanego lub przeznaczonego do sprzedaży. W br. skala tego zjawiska zmalała. W pierwszym półroczu odzyskaliśmy 1329 l. Dobre efekty uzyskują także w ujawnianiu tego alkoholu pogranicznicy z Bieszczadzkiego Oddziału SG. Walka z melinami jest utrudniona, gdyż ani sprzedawcy, ani nabywcy na pewno nie pomogą policji w zdobyciu niezbędnych dowodów przestępstwa. Ponadto handlarze mają w swych mieszkaniach zwykle po kilka butelek i twierdzą, że jest to alkohol "dla potrzeb własnych". Krystyna Mielnicka, rzecznik Izby Celnej w Przemyślu informuje, że w br. udaremniono przemyt 12 tys. l alkoholu. - Przemyt ten maleje, gdyż staje się coraz mniej opłacalny - mówi. Może to spowoduje, że meliny, w których można kupić alkohole zagrażające zdrowiu, a nawet życiu, wkrótce zanikną w sposób naturalny.

JAROSŁAW

Nie ma kina w Jarosławiu
* Państwowa Wyższa Szkoła Zawodowa kupiła siedzibę kina "Westerplatte". Powód sprzedaży kina, które należało do krakowskiego dystrybutora okazał się prozaiczny. W ostatnim czasie chodziło do niego coraz mniej kinomanów. Działo się tak, choć wyświetlano tam filmowe hity, niemal równocześnie z ich krajową premiera. Aktualnie obiekt jest zamknięty, ponieważ trwa w nim remont. Jarosławska uczelnia urządza w nim aulę i nie wyklucza, że być może w przyszłym roku będzie prowadzić również działalność kinową. Tak więc póki, co mieszkańcy Jarosławia, by obejrzeć film muszą udać się do Przeworska lub Przemyśla.

* Rozpoczął się od dawna oczekiwany remont XVI-wiecznej kamienicy Orsettich, siedziby jarosławskiego muzeum. Restaurację cennego zabytku rozpoczęto od prac związanych z odkopaniem i osuszeniem zawilgoconych fundamentów. Rozpoczęcie pierwszego etapu prac nie byłoby możliwe, gdyby nie wsparcie finansowe generalnego konserwatora zabytków. Muzeum nie stać na wykonanie kompleksowego remontu całego obiektu, więc będzie on przebiegał etapami. Po zakończeniu prac przy fundamentach, wymienione zostaną okna w klatce schodowej oraz pokrycie przeciekającego dachu. O renowację prosi się także piękna, choć zaniedbana elewacja kamienicy, ale zakres prac będzie, oczywiście, uzależniony od środków, jakie uda się muzeum pozyskać na ten cel. W trakcie trwania remontu muzeum będzie prowadziło normalną działalność.

PRZEWORSK

* Sprawa sklepiku w gimnazjum zdominowała obrady sesji rady miejskiej. Sesja rady miejskiej w Przeworsku, która odbyła się 21 sierpnia, rozpoczęła się dość nietypowo. Przewodniczący Stefan Duliban - mimo protestów niektórych radnych twierdzących, że punktu tego nie było w regulaminie - wygłosił oświadczenie, w którym poinformował obecnych na sali, że jego żona zrezygnowała z prowadzenia sklepiku w Gimnazjum Publicznym im. Kardynała Stefana Wyszyńskiego. Przewodniczący utrzymywał, że konsultował się z prawnikami i w ich opinii nic nie stało na przeszkodzie, by jego małżonka dzierżawiła sklepik szkolny. - Oskarżenie pana Dariusza Łapy było bezpodstawne i naruszyło moje dobra osobiste - powiedział przewodniczący, który dodał, że sprawa ujrzała światło dzienne niedługo po tym, jak uchwalono burmistrzowi pobory. - Daleki jestem od posądzania pana burmistrza o inspirację, ale obawiam się, że tego typu sprawy mogą zdominować obrady - zakończył Stefan Duliban. Do sprawy powrócono pod koniec sesji. Dariusz Łapa (który poinformował radnych na jednej z ostatnich sesji, że żona przewodniczącego dzierżawi sklepik w gimnazjum i że, jego zdaniem, dzieje się to niezgodnie z prawem) poprosił, by przewodniczący na czas omawiania tej sprawy zrezygnował z przewodniczenia obradom. Po raz pierwszy chyba przewodnictwo sesji objął wiceprzewodniczący Stanisław Długosz. Burmistrz Przeworska Janusz Magoń zaprzeczył sugestiom Stefana Dulibana, jakoby to on był inspiratorem "nagonki": - Ja z tą sprawą nie miałem nic wspólnego. Jakiekolwiek sugerowanie zbieżności dat jest nieuzasadnione - stwierdził. Z kolei komisja rewizyjna, z której obrad odczytano protokół, doszła do wniosku, że dyrektorka gimnazjum nie popełniła uchybień podczas wynajmu lokalu. Nieustępliwy Dariusz Łapa próbował jednak dociec, czy dyrektorka nie jest winna niedopatrzenia i czy miała zgodę burmistrza, która - jego zdaniem - była konieczna. Niektórzy z radnych nie kryli oburzenia taką postawą. Na koniec, głosem rozsądku przemówił Karol Fuhrman, przewodniczący komisji użyteczności publicznej: - Pępek Przeworska - kiosk dający niewielki dochód! Dziwię się, że kiosk, sklepik, suterena tak nas interesują. Jedno jest ważne - szkoła nie straciła!

REGION

Drodzy radni...
* Naszym przedstawicielom w samorządach lokalnych płacimy nawet podczas wakacji. Za miesiąc wypoczynku radny dostaje pełną dietę, jakby normalnie pracował. Od połowy lipca do połowy sierpnia w Rzeszowie nie odbyła się ani jedna sesja, nie obradowały też komisje. Radni, choć nie pracowali, otrzymywali diety: przewodnicząca rady - 2,4 tys. zł, wiceprzewodniczący rady po 2 tys. zł, a przewodniczący komisji - 1,9 tys. zł. Pozostali radni "za urlop" dostali po ok. 1,4 tys. zł. Przez 1,5 miesiąca wypoczywają i biorą pieniądze radni przemyscy. - Diety są wypłacane przez 12 miesięcy, bo tak uchwalili radni - tłumaczy Paweł Chmiel z Biura Rady Miasta Przemyśla. - Potrącenia grożą tylko za nieobecność podczas posiedzenia komisji (25 proc. diety) lub sesji (50 proc. diety). Przewodniczący rady otrzymuje co miesiąc 1,6 tys. zł, trzech wiceprzewodniczących rady po 1,5 tys. zł i niewiele mniej od nich przewodniczący komisji. Zwykły radny dostaje 1,2 tys. zł. W Tarnobrzegu w lipcu zebrała się jedynie komisja oświaty. Do biura regularnie zaglądał przewodniczący rady (ok. 1,7 tys. zł diety) oraz jego zastępcy (ok. 1,4 tys. zł). Przewodniczący komisji, którzy mieli wakacje zarobili, jak zwykle, po 1,2 tys. zł, a radni - 840 zł. Słońcem i niezmiennymi dietami w wysokości 691 zł cieszyli się też m.in. krośnieńscy radni.

* W kilku miejscowościach na Podkarpaciu mieszkańcom brakuje wody pitnej. Tak suchych wakacji nie było już od wielu lat. Brak opadów spowodował, że wody zaczyna brakować nie tylko roślinom, ale także ludziom. Straty liczą rolnicy. Doszło do tego, że strażacy muszą dowozić wodę do kilku małych miejscowości na Podkarpaciu. Największe problemy z wodą są na wsi i w małych miejscowościach, gdzie ludzie zaopatrują się w nią z własnych ujęć. W takiej sytuacji jest ponad trzydzieści procent mieszkańców regionu. Innym problemem jest fakt, że niewielkie dopływy wody do rzek powodują, że w szybkim tempie pogarsza się jej jakość i rośnie stężenie ścieków. Stacje uzdatniania mogą mieć niebawem problemy z jej oczyszczaniem. Jeśli przez kilka najbliższych dni nic nie "spadnie z nieba", wkrótce problemy z poborem wody pitnej będą mieli także mieszkańcy dużych miast, bowiem poziom rzek, z których czerpią wodę, drastycznie się obniża. Poziom wody na Sanie w Jarosławiu jest najniższy od lat (58 cm). Rzekę z niepokojem obserwują pracownicy miejskich wodociągów. Z Sanu wodę czerpie także Przemyśl. Tutaj stan wody w rzece jest nieco wyższy, ale sytuacja nie wygląda różowo. Niepokojący może być fakt, że Przedsiębiorstwo Wodociągów i Kanalizacji nie ma możliwości pobierania wody z innego źródła. Prezes PWiK Mirosław Nodżak nie dramatyzuje: - Brak wody to bardzo zaskakująca sytuacja, ale u nas nie ma aż takiego zagrożenia, abyśmy musieli drastycznie przykręcać kurki. O stanie wody na Sanie decyduje zapora na Solinie. A tam na razie wszystko jest w porządku. Jednak gdyby podobna sytuacja utrzymywała się rok po roku, to wiadomo, że zapas kiedyś się kończy. Jak stwierdził M. Nodżak, problemy z wodą w kilku podkarpackich gminach to niemałe zaskoczenie. Tymczasem we Lwowie - niespełna 100 km od polsko-ukraińskiej granicy - to zwykła codzienność. Mieszkańcy tego miasta mogą korzystać z wody tylko przez kilka godzin w ciągu doby. Ostatnio pojawił się nawet pomysł, poddany przez władze Lwowa, że w tej trudnej sytuacji lwowianie skorzystają być może z pomocy przemyskich wodociągów.

* Od 1 października, a nie - jak pierwotnie zakładano - od przyszłego roku, wejdzie w życie ustawa o monitorowaniu jakości paliw. Nowe przepisy wreszcie umożliwią skuteczną walkę z oszustami paliwowymi. Trwające trzeci miesiąc kontrole stacji paliw pokazały olbrzymią skalę nieprawidłowości. Nieuczciwi dystrybutorzy ponoszą na razie znikome konsekwencje. Ma się to wkrótce zmienić. Nawet pół miliona złotych grzywny będzie musiał zapłacić właściciel stacji benzynowej lub hurtownik paliw, jeżeli zostanie złapany na oferowaniu chrzczonej benzyny. Dotkliwa kara finansowa, a nawet więzienie, to nie jedyne konsekwencje przewidziane w projekcie ustawy o monitorowaniu jakości paliw płynnych. Stacje, oferujące benzynę czy olej napędowy o niewłaściwej jakości, będą oznaczane tak, żeby kierowcy od razu widzieli, gdzie nie należy tankować: kolorem żółtym po pierwszej wpadce, a czerwonym po drugiej. Trzykrotnie przyłapanym na oszustwie grozi zamknięcie ich stacji. Te oznaczenia będą bardziej dotkliwe niż kary. Będą odganiały klientów. Na Podkarpaciu dotychczasowe kontrole pokazały nierzetelność większości stacji benzynowych. - Na 15 punktów sprzedaży paliw, w których sprawdzano jakość sprzedawanej benzyny, w 9 stwierdziliśmy odstępstwa od normy - mówi Anna Czarnek, zastępca naczelnika wydziału kontroli obrotu towarowego i usług w rzeszowskiej Inspekcji Handlowej. - W lipcu i w pierwszej połowie sierpnia przeprowadziliśmy też kontrole rzetelności sprzedaży paliw w 26 stacjach. Tylko 7 z nich było bez zarzutu. W 3 stacjach dystrybutory pokazywały więcej paliwa niż pobrano, a w jednym przypadku licznik nie wracał do zera po skasowaniu. W pozostałych punktach kontrolerzy stwierdzili drobniejsze uchybienia. Wystawiono 17 mandatów karnych na łączną kwotę 3,4 tys. zł. To kara symboliczna w porównaniu z zyskami osiąganymi z paliwowych oszustw.
- Oprócz mandatów skierowaliśmy do sądów grodzkich 11 wniosków o ukaranie, a w dwóch przypadkach powiadomiliśmy o oszustwie prokuraturę - wyjaśnia Anna Czarnek. - Za złą jakość paliwa w jednym przypadku powiadomiliśmy prokuraturę i sąd. W pozostałych ośmiu trwa postępowanie wyjaśniające. Obecny system prawny jest taki, że procedury potrwają wiele miesięcy i można się obawiać, że nie doprowadzą do ukarania winnych. Tak na ogół było do tej pory. Ma to zmienić projektowana przez rząd ustawa. Oby nie okazała się ona kolejnym prawnym bublem i umożliwiła naprawdę skuteczną ochronę właścicieli aut przed nieuczciwymi sprzedawcami paliw.

* Zarząd województwa chce wysłać do Brukseli specjalnego urzędnika, który miałby dbać o interesy regionu. Na utrzymanie jego biura będziemy musieli wyłożyć rocznie ok. 200 tys. zł.
- Jeśli ludzie powiedzieli, że chcą wejścia Polski do Unii Europejskiej, trzeba wykorzystać możliwości, jakie daje członkostwo w Unii - mówi marszałek Leszek Deptuła. Podczas wczorajszej sesji radni jednomyślnie zdecydowali, żeby zdjąć ten punkt z porządku obrad. Komisja współpracy międzynarodowej uznała, że najpierw trzeba ustalić cele, a potem wysyłać urzędników.
- Nie rozumiem, dlaczego Podkarpacie ma sobie pozwalać na utrzymywanie kosztownego biura w Brukseli, które nie załatwi żadnych problemów. Województwa lubelskie i podlaskie miały takie biura. Teraz są one w trakcie likwidacji - mówił radny Stanisław Zając.
- Taka placówka kosztuje 200-250 tys. zł rocznie - mówiła Wanda Rakszawska-Stopyra, radna LPR. - W dodatku są już instytucje, które mają zajmować się zdobywaniem pieniędzy.

* Kilka tysięcy firm w regionie nie płaci wcale, albo płaci pensje w ratach i nieterminowo. I co z tego, że biskupi nazywają to "grzechem wołający o pomstę do nieba", skoro w rzeszowskim "Montaresie" ponad 100 pracowników nie otrzymuje wynagrodzeń od 9 miesięcy. W Podkarpackiem jest około 40 tys. firm, można więc szacować, że problemy z płatnościami ma co 5 pracodawca. - Trudno o dokładne liczby, bo zatrudnieni boją się mówić - stwierdza Małgorzata Franczyk, rzecznik prasowy Zarządu Regionu NSZZ "Solidarność". - Odbieramy telefony od zastraszonych pracowników. Na telefonach zwykle się kończy. Nieliczni przychodzą i skarżą pracodawcę do Sądu Pracy. Najgorzej sytuacja wygląda w małych, kilkuosobowych firmach. Nikt się tu nie skarży, bo nie ma gdzie odejść... no i zawsze jest nadzieja, że może kiedyś się to zmieni. Takich złudzeń nie mają już pracownicy Rzeszowskiego Przedsiębiorstwa Budowlano-Montażowego "Montares". - Pozostają mi długi i wegetacja - z goryczą mówi Ewa Gliniak, pracownica tej firmy. - Od grudnia nie dostaję pensji. Żyję, bo pomaga mi rodzina. Nie mam pieniędzy, perspektyw. Gdzie kobieta po 40-tce znajdzie pracę? Codziennie przychodzę do firmy, bo mam jeszcze nadzieję, że po ogłoszeniu upadłości wypłacą mi zaległe pieniądze. E. Gliniak jest oburzona bezkarnością pracodawców i bezradnością urzędników. - Właściciele, nieuchwytni dla sądów, bez problemu wyprzedają resztki majątku i zgarniają pieniądze do prywatnej kieszeni. Na wypłatę pensji nic nie zostaje - mówi. - Inspekcja Pracy straszy ich grzywnami, ale kto się boi? Pracownicy większości spółek Huty Stalowa Wola SA otrzymują pensje w ratach. Nie wiedzą kiedy dostaną tzw. hutnika, czyli trzynastą pensję i należności z funduszu socjalnego. By utrzymać miejsca pracy, załoga co jakiś czas godzi się na obniżanie i tak lichych zarobków.
- Pracodawcy zalegają z wypłatami pensji, wynagrodzeń za godziny nadliczbowe, urlopy - mówi Piotr Fornal, zastępca Okręgowego Inspektora Pracy w Rzeszowie. - Inspektorzy mogą ich karać mandatami, wymierzać grzywny i kierować sprawę do sądu. Pieniądze od pracodawcy dla zatrudnionych może egzekwować jedynie komornik.

KRONIKA POLICYJNA

Niebezpiecznie na drogach
* Do 53 wypadków doszło w pierwszym półroczu br. na drogach powiatu przemyskiego oraz miasta. 4 osoby zginęły, 63 doznały obrażeń ciała. We wspomnianym okresie policji zgłoszono również 585 kolizji, które pociągnęły za sobą tylko straty materialne. Przyczyną większości zdarzeń na drogach był prędkość, nie ustąpienie pierwszeństwa oraz błędy pieszych.

* We wtorek w Olszanach 22-letni mężczyzna, prowadzący mercedesa, nie ustąpił fiatowi seicento, którym kierowała 25-letnia mieszkanka Przemyśla i doprowadziła do zderzenia. obrażeń doznała przemyślanka, którą przewieziono do szpitala. Kierowca mercedesa został zatrzymany. Alkomat wykazał 1,5 promile alkoholu.

* W Mirocinie policjanci z Przeworska zatrzymali we wtorek dwóch 15-latków podejrzanych o kradzież w niezamieszkanych budynkach. Ustalono, że z początkiem sierpnia br. skradli dwie wiertarki i szlifierkę, wartości 1000 zł. Następnie włamali się do stodoły, z której zabrali motorower komar.

* 21 sierpnia w Orzechowcach - Batyczach honda podczas manewru wyprzedzania zderzyła się z ciągnikiem do którego podczepiony był rozrzutnik wypadku ranni zostali kierowca ciągnika oraz dwoje pasażerów.

* 22 sierpnia na ulicy Gorliczyńskiej czterej podpici młodzieńcy zatrzymali volkwagena, po czym jeden z nich tłukąc pasem po karoserii, wybił boczną szybę. Policjanci z Przeworska niezwłocznie po otrzymaniu zgłoszenia zatrzymali jednego ze sprawców.

* 23 sierpnia na drodze w Buszkowicach w biały dzień trzej młodzi mieszkańcy Przemyśla Łukasz L., Wojciech K. i Adam S. pobili Roberta G., a następnie z jego samochodu skradli telefon komórkowy. Kiedy pojawili się policjanci, Wojciech K. i Łukasz L. zagrozili im pobiciem, a Adam S. uderzył jednego z funkcjonariuszy. Cała trójka wylądowała w policyjnej izbie zatrzymań.

* 23 sierpnia z nieustalonych jeszcze przyczyn spłonął barakowóz stojący na jednej z działek przy drodze E4 pomiędzy Radymnem a Ostrowem.

* 24 sierpnia w Buszkowicach (gm. Żurawica) volkswagen w trakcie manewru wyprzedzania potrącił 10-letniego Jakuba, który jadąc rowerem wykonał niebezpieczny manewr. Chłopiec z obrażeniami głowy i nogi trafił do szpitala. Kierowca był trzeźwy.

* 25 sierpnia jarosławscy policjanci zatrzymali 21-letniego mieszkańca tego miasta, który dzień wcześniej na ulicy Łazy Kostkowskie ukradł rower górski oraz włamał się do opla, z którego skradł radioodtwarzacz, a następnie, na sąsiedniej ulicy Lipowej, włamał się do zastawy, z której również zabrał radioodtwarzacz.

Reklama