Archiwum aktualności

Archiwalne wydanie tygodniowe: 16.08-22.08.2003 r.

PRZEMYŚL

Praca nikomu nie jest dana raz na zawsze
* Sezonowe roboty na budowach, przy remontach, w gospodarstwach rolnych i produkcyjnych zmniejszyły nieco bezrobocia. - Pod koniec lipca było zarejestrowanych 12 435 bezrobotnych, o 399 mniej, niż w poprzednim miesiącu - informuje Iwona Kurcz - Krawiec, kierowniczka Powiatowego Urzędu Pracy w Przemyślu. - Niemniej jest ich o 171 więcej, w porównaniu z analogicznym okresem ub. roku. W Przemyślu ubyło 150 bezrobotnych. Jednak stopa bezrobocia (19,3 proc.) jest tu nadal wyższa od średniej krajowej (17,9). Nieco korzystniej przedstawiają się dane w powiecie - 17,1 proc., lecz i tak to więcej, niż średnio na Podkarpaciu (16,3). W lipcu zarejestrowało się 663 bezrobotnych, prawie tylu, co w czerwcu. Z ewidencji skreślono 1062 osoby, o 550 więcej, niż w czerwcu. 425 znalazło zatrudnienie, 101 rozpoczęło staż lub szkolenie, 394 nie potwierdziło gotowości do pracy, 30 zrezygnowało ze statusu bezrobotnego. Z innych przyczyn ubyło 112. - Załapałem się na budowę - zwierza się 20 - letni Jurek. - Praca ciężka, ale coś zarobię i trochę odciążę rodziców. We wrześniu zrobię sobie krótki wypad w góry, w październiku czekają mnie studia. Z końcem sierpnia straci pracę m.in. 17 młodych osób, zatrudnionych w formie stażu, przez urzędy gmin do prowadzenia punktów informacyjnych o UE. Inaczej jest w Żurawicy. - Uznaliśmy, że warto wykorzystać pieniądze, które daje nam Ministerstwo Gospodarki, Pracy i Polityki Społecznej na przedłużenie stażu do końca roku - mówi wójt Piotr Tomański. Wśród bezrobotnych poprzednio dominowała młodzież po szkołach zawodowych i policealnych, ostatnio wciąż przybywa absolwentów studiów wyższych. Jest ich 130, co stanowi 42 proc. ogółu bezrobotnych absolwentów. Ofert wciąż mało, w lipcu było 275. Na jedną przypadało 46 bezrobotnych. Co będzie, jak minie lato?
W&J - Paradoksalnie pracodawcy mają problemy ze znalezieniem odpowiednio wyszkolonych pracowników. Przykładem jest chćby nasza firma, która od kilku tygodni szuka webmastera. Osoby zgłaszające się jako kandydaci nie mogą udokumentować swoich kwalifikacji, a ci którzy mają odpowiednie kwalifikacje żądają stałej pensji na poziomie kilku tysięcy! Niewiele osób rozumie fakt, iż firma organizuje pracę (zlecenia, nowe projekty) na bazie wypracowanej pozycji, a pracownik jest beneficjentem sporej części zysku z wykonanego zadania. Jednym słowem musi na siebie zarobić. Niby jest to oczywiste - jednak niestety nie dla wszystkich! Szukamy dalej...

Panorama z Kopca Tatarskiego
* Panorama z Kopca Tatarskiego jest równie rozległa jak perspektywy dotyczące tego miejsca. Ze względu na zaplanowaną kolejność prac, które mają być wykonane w obrębie Zniesienia, teren ten możemy podzielić na dwie części. Koncepcja zagospodarowania pierwszej z nich powstała w maju br. i będzie realizowana w... najbliższej przyszłości (kiedy dokładnie? - nie wiadomo). Plany zakładają budowę stoku narciarskiego, wyciągów, rynny snowboardowej, zjeżdżalni letniej i slalomu dla rowerów górskich, a także budynków gospodarczych, ewentualnie gastronomii oraz parkingu mogącego pomieścić 250 samochodów. Obecnie przygotowywany jest przetarg na dokumentację, który zgodnie z planem ma zostać podpisany do końca br. Łączny koszt wyciągów szacowany jest na 630 tys. zł. Jak na razie miasto posiada środki finansowe na rozstrzygnięcie przetargu oraz na dokumentację techniczną. Jeżeli chodzi o drugą część Zniesienia - opracowany jest jedynie wstępny projekt fortecznej trasy turystycznej. Pomysł ten powstał już kilka lat temu, ale na jego realizację będziemy musieli jeszcze poczekać. W br. mają pojawić się dwie tablice informacyjne dotyczące Krzyża Zawierzenia, zaś w przyszłym roku między ulicą Przemysława a samym krzyżem prawdopodobnie powstanie plac liturgiczny, gdzie będą mogły się odbywać nabożeństwa kościelne. Planowane jest też dokończenie realizacji projektu, który miasto przejęło od Towarzystwa Krzyża Zawierzenia na podstawie uchwały rady miejskiej w październiku 2002 r. Dotyczy on samego pomnika i miejsca wokół niego.

* Dr Marek Gosztyła, prezes Stowarzyszenia Opieki nad Twierdzą i Dziedzictwem Kulturowym Ziemi Przemyskiej opracował "Program działania na rzecz ochrony zabytków w woj. podkarpackim". Ich liczba sięga kilkudziesięciu tysięcy. Są to m. in. zespoły urbanistyczne i wiejskie, zamki, pałace, dwory, obiekty sakralne, cmentarze, zabytki techniki. Pilnym zadaniem jest aktualizacja ich ewidencji oraz ocena stanu. - Trudna będzie odnowa nie użytkowanych cerkwi, usytuowanych często w trudnodostępnych i wyludnionych miejscach. W tej sprawie nawiążemy współpracę z konserwatorami z Ukrainy - mówi dr Gosztyła. Ważnym świadectwem kultury są cmentarze, które ze względu na wielowyznaniowy charakter odzwierciedlają specyfikę części wschodniej woj. podkarpackiego i są odbiciem wydarzeń dziejowych. Zgodnie z programem dr Gosztyły, działania w dziedzinie ochrony dóbr kultury powinny sprowadzać m. in. do form stałej współpracy z samorządami i wykorzystania funduszy strukturalnych UE, Fundacji Współpracy Polsko-Niemieckiej i innych.

Jedna z głównych stacji książęcych
* Na Zamku Kazimierzowskim trwają archeologiczne prace badawcze. Już po raz trzeci studenci Uniwersytetu Rzeszowskiego pod okiem prof. Zbigniewa Pianowskiego prowadzą badania uzupełniające zespołu przedromańskiego rotundy i pallatium książęcego, przynależących do Zamku Kazimierzowskiego. Obiekt ten odkrył zespół Karpackiej Ekspedycji Archeologicznej Polskiej Akademii Nauk. Kolejną akcją badawczą były prace weryfikacyjne prowadzone przez przemyskie Przedsiębiorstwo Konserwacji Zabytków pod kierunkiem Michała Proksy oraz Ewy Sosnowskiej. Rezultatem było uściślenie zarysów obiektu. Obecnie prowadzone są prace nad zbadaniem pozostałości filarów dźwigających strop auli, czyli wielkiej sali pałacowej. Do tej pory ujawnione zostały pozostałości jednego z filarów. Finałem prowadzonych wykopalisk będzie zaś całościowe odtworzenie obiektu. Już teraz wiadomo, iż składał się on z dwóch kondygnacji, o czym świadczy empora w rotundzie. Przemyska rotunda - jako jedna z głównych stacji książęcych - może śmiało konkurować z podobnym obiektem na Ostrowie Lednickim (wyspa na Pojezierzu Gnieźnieńskim).

* Przedstawiciele pięciu ogólnopolskich organizacji kombatanckich, m.in. Światowego Związku Żołnierzy AK, domagają się rozbiórki nielegalnie postawionych pomników ku czci UPA.
- Podczas niedawnych obchodów 60. rocznicy rzezi na Wołyniu, najwyższe władze Polski po raz pierwszy nie bały się powiedzieć, że odpowiedzialność za te zbrodnie ponosi UPA. Dlatego nie możemy zrozumieć, dlaczego tolerowane są nielegalnie wybudowane pomniki UPA - twierdzą kombatanci w liście otwartym do ministra spraw wewnętrznych i administracji, Krzysztofa Janika. Spośród kilkunastu pomników UPA, wzniesionych w Podkarpackiem, legalność znacznej części została oficjalnie zakwestionowana przez MSWiA.
- Odnośnie pomników wybudowanych po 1 stycznia 1995 r., a więc po wejściu w życie ustawy Prawo budowlane, należałoby podjąć procedurę zmierzającą do ich rozbiórki, gdyż powstały one z naruszeniem prawa - twierdził w 2001 r. na forum Sejmu Marek Biernacki, ówczesny szef MSWiA.
- Nam nie chodzi o istnienie cmentarzy członków UPA. Taki jest choćby w podprzemyskich Pikulicach i nikt nie robi z tego problemu. Podobnie jest z żołnierzami wehrmachtu, ich cmentarz jest w Przemyślu. Jednak nikomu nie przyszło do głowy budować pomników na cześć wehrwolfu, czyli dywersantów, których jedynym zadaniem pod koniec II wojny światowej było niszczenie Polski i Polaków - twierdzi J.K., przemyślanin.

Połamany miesiąc
* W przemyskich szpitalach i przyszpitalnych poradniach oblężenie: dziennie do każdej z nich trafia kilkudziesięciu wakacyjnych połamańców. Doktor Maciej Bryzek z przychodni ortopedycznej w Szpitalu Wojewódzkim w Przemyślu co roku w okresie wakacji obserwuje skutki letniej nadaktywności lub nieuwagi: - W lipcu i sierpniu trafia do nas zdecydowanie więcej pacjentów niż w miesiącach pozawakacyjnych. W wakacje ludzie mają więcej czasu, spędzają go najczęściej wynajdując sobie różne zajęcia fizyczne. Typowe wakacyjne urazy to połamane kończyny, urazy wynikające z niewłaściwego korzystania z maszyn, skutki wypadków rowerowych: - Klasyczny letni pacjent to rowerzysta. Albo sam się przewraca albo jest potrącany przez samochód. Nieroztropny 19-latek to najświeższy przypadek połamanego rowerzysty: - Z tego co wiem, jechał poprawnie, choć wypił trzy piwa. Była mgła. Z naprzeciwka jechał tir, a zza tira wyprzedzający go samochód. Czołowe zderzenie z rowerzystą: połamane nogi, miednica, ręka, rozbita głowa, liczne urazy. Orzeczono, że chłopak sam sobie winien, bo jechał po piwie. Może i winien, ale czy kierowca go nie widział? Fakt, była mgła. Może i nie widział... Przemyskie nagrody Darwina, choć obdarzonym nimi z pewnością nie byłoby do śmiechu, doktor przyznałby wszystkim skaczącym do wody: - Znam przypadek, kiedy jeden skoczył i nie wypłynął, a drugi widząc, że kolegi nie ma, zamiast pomyśleć dlaczego - też skoczył! Obaj się połamali. Mimo dużej liczby połamańców, tegoroczne lato nie jest rekordowe: średnio do poradni dla dorosłych trafia dziennie około 50 pacjentów, dwukrotnie więcej niż przewidują normy: - Rekordowe było kilka lat temu, jeszcze na Słowackiego. Musieliśmy wtedy uruchomić drugą poradnię. W poradni ortopedycznej dla dzieci kolejki nie mniejsze. Doktor Gustaw Gonzales uważa, że najczęstszą przyczyną wakacyjnych nieszczęść jest mniejszy nadzór ze strony rodziców: - Dzieci mają dużo czasu i się nudzą, dorośli wręcz przeciwnie. Dlatego w lecie trafia do nas więcej pacjentów.

* Pod sprzeciwem skierowanym do Rady Miasta i prezydenta , wojewody i marszałka podpisali się szefowie oddziałów Krakowskiej Kongregacji Kupieckiej, Regionalnej Izby Gospodarczej, stowarzyszeń: Gospodarczego i Kupieckiego. Pod apelem tym widnieje również podpis Tadeusza Sosnowskiego, członka Zarządu Województwa Podkarpackiego. Kupcy żądają zahamowania ekspansji wielkopowierzchniowych obiektów handlowych, podjęcia inicjatywy uchwałodawczej zmierzającej do ograniczenia do 400 metrów powierzchni nowych sklepów, dopuszczenia lokalnych organizacji kupieckich do uczestnictwa przy wydawaniu zezwoleń w tej sprawie. Przedsiębiorcy chcą również przeprowadzenia debaty o oddziaływaniu super i hipermarketów na lokalny rynek gospodarczy. - Z powodu inwazji dużych sklepów, został zahamowany rozwój kupiectwa - mówi Zbigniew Kurzywilk, prezes KKK, oddział terenowy w Przemyślu. Niepokoje kupców związane są z planami powstania kolejnych dużych sklepów. Nowe centrum handlowe będzie przy ul. Lwowskiej. Mniejsze przy ul. Zana. Kolejne na rogu ul. Konopnickiej i Bohaterów Getta oraz przy ul. Kopernika. W Przemyślu funkcjonują dwa, średniej wielkości centra handlowe. Przy ul. Sportowej i 29-go Listopada. - Markety niech powstają, ale poza granicami miasta. Jeżeli padną małe sklepy, to padną również hurtownicy, - twierdzi Jacek Leszczak, sekretarz przemyskiej KKK.

Chcą handlować w niedzielę
* Kupcy z "Zielonego rynku" czują się dyskryminowani przez władze miasta. W przeciwieństwie do supermarketów oraz innych sklepów nie mogą handlować w niedzielę. Uchwała Rady Miejskiej, zabraniająca handlu w niedziele, nie obowiązuje już od roku. Nie wszyscy jednak korzystają z wolności gospodarczej.
- Czujemy się dyskryminowani - mówi Ryszard Paja, prezes Przemyskiego Stowarzyszenia Kupieckiego. - Inne podmioty mają niczym nie skrępowaną możliwość handlowania w niedzielę, gdy tymczasem handlowcy z "Zielonego rynku" zostali zepchnięci na margines. Dlaczego? Ratusz argumentuje, że otwarcie targowiska przy ul. Sportowej w niedzielę podniesie koszty jego utrzymania. A z powodu trudnej sytuacji ekonomicznej miasta należy się liczyć z każdą złotówką.
- W tym roku z pewnością targowisko nie będzie czynne w niedzielę. Ale trwają rozmowy w tej sprawie - informuje Witold Wołczyk z biura prezydenta Przemyśla.
- Kupcy powinni złożyć wniosek o wszczęcie postępowania antymonopolowego przeciwko autorom przepisu, który zabrania im handlu w niedzielę. Wówczas rozpatrzymy sprawę - radzi Aleksandra Kurzyna z Biura Prasowego Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów w Warszawie.

Poprawa warunków odsiadki
* Dotychczas w jednej celi Zakładu Karnego przebywało nawet do 28 osób. Po trwającym właśnie remoncie liczba ta zmniejszy się do 8. Pomimo, że prace remontowe wykonuje firma, a nie więźniowie, roboty odbywają się pod specjalnym nadzorem. W każdej celi będzie ubikacja i umywalka. Zostaną powiększone okna. Ich szyby będą matowe od zewnątrz. Wcześniej zmodernizowano m.in. mur ochronny i bramę wejściową.
- W naszym zakładzie może przebywać 234 osadzonych, czyli więźniów odsiadujących wyroki i tymczasowo aresztowanych. Jednak bywało, że było ich nawet do 300. Na czas remontu musieliśmy ok. 100 osadzonych wywieźć z Przemyśla do zakładów karnych w podrzeszowskim Załężu, Tarnowie, Dębicy i Uhercach. Wrócą już do nowych pomieszczeń - mówi ppłk. Bolesław Czyżowicz, dyrektor ZK w Przemyślu.

JAROSŁAW

Nie kupujcie Danonków!
* Po PSS "Społem" także handlowcy z Giełdy Hurtowej przyłączyli się do bojkotu wyrobów koncernu "Danona", którego częścią jest spółka "LU" Polska SA. Ta ostatnia zamierza zlikwidować miejscowy oddział firmy. Z przyczyn ekonomicznych linia produkcyjna ciastek ma zostać przeniesiona z Jarosławia do Płońska k. Warszawy. Blisko 500-osobowa załoga zostanie zwolniona z pracy. - To wielki dramat dla pracowników i ich rodzin oraz 40-tysięcznego miasta - uważa Krzysztof Witko, przedstawiciel przedsiębiorców z Giełdy Hurtowej. Osoby prowadzące tam działalność postąpiły wzorem PSS "Społem". Protest w obronie przedsiębiorstwa ma formę bojkotu wszystkich wyrobów "Danona". Jednocześnie handlowcy zainicjowali akcję zbierania podpisów pod petycją wyrażającą sprzeciw wobec planów unicestwienia fabryki. - Zrobimy wszystko, aby nie dopuścić do likwidacji dawnego "Sanu" - zapewnia Witko. Członkowie związków zawodowych nadal prowadzą rokowania z zarządem "LU" Polska SA. Mają nadzieję, że ten zmieni stanowisko w sprawie i utrzyma przynajmniej część miejsc pracy lub wskaże inwestora, który będzie prowadził działalność na bazie tutejszego zakładu.

PRZEWORSK

* Henryk P. może trafić za kratki nawet na 10 lat. Były dyrektor przeworskiego SP ZOZ Mariusz K. zarabiał miesięcznie ok. 25 tys. zł. Do tego doszła duża "tantiema" za 1999 rok oraz inne przywileje. Były starosta Henryk P., który zawarł z nim taki kontrakt, stanie teraz przed Sądem Rejonowym w Przeworsku. Prokuratura Rejonowa w Przeworsku postawiła Henrykowi P. zarzut, iż nie dopełnił obowiązków w zakresie rzetelnego gospodarowania mieniem, podejmując działania mające na celu osiągnięcie korzyści majątkowej przez dyrektora SP ZOZ. Zdaniem prokuratury, były starosta działał na szkodę interesu publicznego. Dotyczy to okresu od kwietnia 1999 do września 2000 roku. Starosta, wprowadzając odpowiedni aneks, zmniejszył wskaźnik poborów zasadniczych z 13-krotnej średniej krajowej do 9-krotnej. Dyrektor brał ponadto 5 proc. premii (tak, jak przed wprowadzeniem aneksu). Nowością była jednak prowizja w wysokości 7 proc. - Była to prowizja od uzyskanych środków, niezwiązanych z działalnością medyczną szpitala. Naliczana była od bardzo dużych sum, nawet od 60 tysięcy złotych - mówi prokurator Marek Ochyra z Prokuratury Rejonowej w Przeworsku. Siedmioprocentowa prowizja dla dyrektora dotyczyła: sprzedaży energii cieplnej, czynszów za mieszkania, wynajmu lokali, badań z ośrodków zdrowia, a nawet darowizn pieniężnych i rzeczowych przekazywanych na rzecz szpitala. - To w zasadzie nie były środki dodatkowo pozyskane, gdyż szpital miał te wpływy od początku powstania - twierdzi Marek Ochyra. Oprócz tego dyrektor miał i inne przywileje, takie jak dojazdy do pracy i telefon komórkowy. Ale to nie wszystko, co Mariusz K. zarobił w szpitalu. Do tego dochodziła tantiema w wysokości 7 proc. od zysku brutto. Dyrektor Mariusz K. zarabiał w grudniu 1998 roku ok. 3500 zł. Już w kwietniu 1999 roku dyrektor wystawił rachunek na 19 tys. zł. Rok później kwota ta wyniosła 27 tys. zł. Wtedy wziął też tantiemę w kwocie 55 tys. zł. Byłemu staroście Henrykowi P. grozi kara do 10 lat pozbawienia wolności. Mariusz K. nie stanie zaś przed sądem. - On był stroną umowy. Wziął, co mu się dawało, a starosta okazał się bardzo hojny - mówi Marek Ochyra. W sprawie dyrektora toczyło się już postępowanie, które zostało umorzone, gdyż nie stwierdzono istotnych uchybień w zarządzaniu szpitalem.

REGION

* Minimum 50 zł więcej zapłacą rodzice za naukę dziecka w niepaństwowej szkole. Stanie się tak, gdy Sejm przyjmie projekt resortu finansów obłożenia niepublicznych szkół 19 proc. podatkiem dochodowym. - To kolejny kuriozalny pomysł rządu - mówią prowadzący niepaństwowe szkoły. Krzysztof Kaszuba, dziekan Wyższej Szkoły Zarządzania w Rzeszowie: - Przecież rodzice dzieci kształcących się w prywatnych placówkach i tak płacą podatek za studiujących na uczelniach państwowych. Mieliby więc wykładać z kieszeni podwójnie? Jeżeli Sejm zaakceptuje projekt niektóre szkoły zmuszone będą ratować budżet podnosząc opłaty za czesne. Rodzice dzieci uczących się w rzeszowskim Zespole Szkół Społecznych na razie płacą 350 zł. miesięcznie. - Prawdopodobnie czesne podwyższylibyśmy o ok. 50 zł. Mam jednak nadzieję, że szkoły niepubliczne ostro zaprotestują i projekt nie przejdzie. Przecież my nie zarabiamy. Pieniądze rozchodzą się na bieżące wydatki - remonty, pomoce dydaktyczne - mówi Anna Czyrek, dyr ZSS w Rzeszowie. Zdaniem Grażyny Szaramy, dyrektora Szkoły Społecznej nr 2 w Rzeszowie ministerstwo nie przemyślało propozycji. - Godzi ona w uczniów i rodziców. Akceptując projekt państwo pokazałoby, że różnicuje szkoły państwowe i niepaństwowe, umniejszając tym drugim. Być może obawia się znaczącej roli placówek prywatnych - mówi Szarama. - Nie można nas wkładać do jednego worka z firmami prowadzącymi działalność gospodarczą. Działamy non profit. Pieniądze, które zaoszczędzimy wracają do uczniów w postaci świetnej bazy dydaktycznej, oferty szkoleń, wyjazdów itp. Studenci obawiają się, że uczelnie szukając oszczędności mogą obniżyć poziom zajęć. Krystyna Łybacka, minister edukacji poinformowała na ogólnopolskiej naradzie kuratorów w Mądralinie, że szkoły niepubliczne płacić będą podatek od zysku, nie od dochodu. Dodała, że szkoły społeczne działające na zasadzie non profit (bez zysku) mogą być spokojne, bo na pewno po zmianie przepisów nie będą musiały płacić podatku. Zysk, czyli nadwyżka od dochodu po odliczeniu wydatków na cele statutowe pojawia się tylko w wyższych szkołach niepublicznych.

* Wkrótce firmy będą mogły odliczać VAT od samochodów osobowych. Nad takimi zmianami ustawy pracuje Ministerstwo Finansów. Nie wiadomo na razie czy odliczeniu będzie podlegał cały VAT czy tylko połowa. Nowe przepisy zaczną obowiązywać albo do początku przyszłego roku, albo z chwilą wejścia Polski do Unii Europejskiej. Po ośmiu latach "kratkowy" absurd przestanie być zmorą przedsiębiorców. Przy zakupie samochodu osobowego na firmę nie można odliczać VAT-u zawartego w cenie pojazdu. Takie przepisy wprowadzono w 1995 roku. Przedsiębiorcy znaleźli rozwiązanie. Żeby nie płacić za samochód wyższej o 22 proc. ceny, wystarczy zamontować kratkę oddzielającą bagażnik od pasażerów i zarejestrować samochód jako ciężarowy. Takich fikcyjnych ciężarówek sprzedano w Polsce w ubiegłym roku 81 tys. W tym roku szacuje się , że firmy zakupią ponad 100 tys. okratowanych osobówek, czyli blisko 80 proc wszystkich samochodów kupionych przez przedsiębiorców. Planowane są zmiany w przepisach homologacyjnych i rejestrowanie samochodów osobowych jako ciężarówek nie będzie już możliwe. - Może to spowodować spadek sprzedaży samochodów dla firm o połowę - szacuje Ministerstwo Finansów. - Spowodowałoby to znaczne zmniejszenie dochodów budżetu. Dlatego postanowiono przywrócić w Polsce normalność. Resort finansów pracuje nad nowelizacją ustawy o VAT, tak żeby umożliwić odliczenie tego podatku również od aut osobowych kupowanych dla firm. - Jeszcze nie wiadomo, czy odliczeniu będzie podlegał cały VAT, czy tylko w połowie - powiedział nam pragnący zachować anonimowość urzędnik MF. - Obliczane są skutki dla budżetu w jednym i drugim przypadku. Decyzja zapadnie w najbliższych tygodniach. Zdaniem przedstawicieli firm leasingowych więcej jest argumentów przemawiających za 100-proc. odliczeniem. - Taki system doskonale sprawdza się w Niemczech - mówi Andrzej Śmigielski z Europejskiego Funduszu Leasingowego. - Jest prosty, czytelny i nie pozostawia miejsca do nadużyć. Spowoduje ożywienie w sektorze motoryzacyjnym. Wzrost wpływu podatków, wynikający ze zwiększonej produkcji, z nawiązką zrekompensuje budżetowi odliczony VAT. Biuro prasowe MF poinformowało, że nie jest jeszcze znana ostateczna data zmian w przepisach. Zaczną one obowiązywać albo od 1 stycznia 2004 roku, albo z dniem przystąpienia Polski do Unii Europejskiej.

* Od początku 1999 r. do chwili obecnej policja cofnęła ponad 280 pozwoleń na broń myśliwską. Wśród przyczyn takich decyzji znalazły się groźby kierowane przez posiadaczy strzelb do innych osób, psychiczne i fizyczne znęcanie się nad członkami rodziny, kłusownictwo. Najczęstszą przyczyną cofnięcia przez policje wydanych pozwoleń na broń myśliwską była utrata członkostwa w Polskim Związku Łowieckim oraz rezygnacja posiadacza z wydanego pozwolenia - w sumie było 268 takich przypadków. W 2000 r. jedna osoba utraciła pozwolenie z powodu niewłaściwego zabezpieczenia swojej broni i jej utraty, kolejna z powodu grożenia swoją strzelbą innej osobie. W następnym roku trzej posiadacze utracili zezwolenia ze względu na niewłaściwe zabezpieczania posiadanych strzelb myśliwskich, tyleż samo za kłusownictwo i pozyskiwanie tuszy zwierzęcych, dwaj za psychiczne i fizyczne znęcanie się nad członkami rodziny. Po jednym zezwoleniu odebrano po negatywnym orzeczeniu lekarskim dotyczącym jego posiadacza, a także za posługiwanie się bronią pod wpływem alkoholu oraz za kierowanie gróźb karalnych. W roku ubiegłym dwie osoby utraciły pozwolenia z powodu kłusownictwa. W tym roku kolejne dwie, tym razem za nielegalne posiadanie broni i amunicji.

* W każdym pokoju energooszczędna żarówka, suszarka używana oszczędnie i... żadnego efektu. Rachunki za prąd u większości odbiorców przekraczają 100 zł. Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów w Warszawie potwierdza, że w niektórych sytuacjach elektrownie wykorzystują swoich klientów. Adam Sadowski z Centrum im. Adama Smitha w ocenie zakładów energetycznych idzie dalej. - Są bezkarni, bo nie mają konkurentów. Klient płaci każdą kwotę, bo nie ma wyboru - tłumaczy. W krajach UE rachunki za prąd, gaz i telefon są dużo niższe niż w Polsce. U nas z każdym rokiem pochłaniają większą część budżetu domowego. - I to się nie zmieni, chyba że na gorsze. Politycy ciągle nie mają odwagi, by przerwać dominację monopolistów energii i usług. Bardziej niż o interesy klientów, dbają o korzyści własne lub swoich partii - dodaje Sadowski. Edward Majka z Rzeszowa twierdzi, że od co najmniej roku każdy jego rachunek za prąd opiewa na kwotę 150-160 zł. - Pralki i lodówki muszę używać, żarówki w pokojach świecę bardzo oszczędnie - podkreśla emeryt. Nie tylko E. Majka mówi o ciągle rosnących rachunkach za prąd, które dziwnie nie pasują do coraz bardziej oszczędnych odbiorców. - Nie rozumiem opłat wyszczególnionych na rachunku. Sieciowa stała, zmienna, opłata abonamentowa - wylicza Zenon Opaliński z Rzeszowa. - Zakłady energetyczne wpisują kolejne pozycje, klient bez szemrania płaci. Faktyczne zużycie prądu, to malutka część sumy na kwitku. Przypuszczam, że najwięcej kosztuje utrzymanie urzędników i prezesów.
- W ocenach elektrowni znalazły się zastrzeżenia m.in. do opłat pobieranych od klientów przyłączających się do sieci energetycznej i do warunków terminowego egzekwowania rachunków - mówi Edyta Dęby z Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów.
- O wszystkich cenach i opłatach decyduje Urząd Regulacji Energetyki - broni się Ewa Tarkowska-Bryg, rzecznik prasowy Zakładów Energetycznych w Rzeszowie. - Ceny rosną, bo coraz droższe jest przesyłanie energii, dostarczanie jej do klienta i utrzymanie systemu energetycznego.

Zbyt niskie ceny jabłek
* Do punktów skupu i zakładów przetwórczych w regionie trafi mniej jabłek niż przed rokiem - oceniają fachowcy.
- Chyba nie uda się nam zrealizować tegorocznego planu - przerobić 60 tys. ton jabłek - mówi Stanisław Cholewiak, prezes leżajskiego "Hortino". - Surowca jest mniej, zwłaszcza tego z przydomowych sadów, o jakieś 25 proc. Susza dotknęła też tereny sandomiersko - tarnobrzeskiego zagłębia, gdzie są nasi najwięksi dostawcy. Nie odczuli tego sadownicy z rejonu Grójca, ale dla nas to za daleko. Transport kosztuje. Będziemy musieli jakoś sobie radzić. Pewnie podniesiemy cenę jabłek w skupie. Obecnie płacimy 21 gr za kilogram. Oczywiście, że to w konsekwencji odbije na cenie gotowych produktów. W "Hortino", kosztem 5,5 mln zł zrealizowano nową inwestycję. Korzystając ze środków z SAPARD rozbudowano wydział koncentratów. Skup i przerób jabłek rozpoczął też jasielski "Pektowin" - potentat w produkcji pektyny i koncentratu soku jabłkowego. Obecnie za kilogram jabłek płaci 20 gr.
- Susza a niekiedy i gradobicie zrobiły swoje. Jabłek jest mało. Z pewnością nie przerobimy, tak jak przed rokiem, 55 tys. ton. Może 45 tys. - nie ukrywa obaw Franciszek Bosak, wiceprezes zarządu, dyrektor ds. techniczno - produkcyjnych "Pektowinu". Firma ma ugruntowaną pozycję na rynku. Na eksport, głównie do Niemiec, a także do Austrii i Holandii trafia ok. 20 proc. wyrobów. Największym zainteresowaniem cieszy się koncentrat jabłkowy.

KRONIKA POLICYJNA

* 17 sierpnia w Jarosławiu a jednym z osiedli kilku mężczyzn, kopiąc i tłukąc, zdemolowało drzwi do jednego z mieszkań. Zawiadomieni o fakcie policjanci w bezpośrednim pościgu zatrzymali dwóch sprawców tego aktu wandalizmu. Podczas przesłuchania sprawców okazało się, że była to zemsta za uszkodzenie malucha, którego właściciel mieszkania pożyczył od jednego z nich. Do niewielkiego uszkodzenia samochodu doszło w trakcie przejażdżki. Kiedy właściciel auta wraz z kolegami przyszedł, żeby się rozliczyć, winny uszkodzenia zamknął się ze strachu w mieszkaniu, a wtedy tamci zemścili się ,demolując drzwi.

* 14 sierpnia na ulicy Lwowskiej w Przemyślu autokar na ukraińskich numerach śmiertelnie potrącił pieszego - 22-letniego mieszkańca Stubna. Ze wstępnych ustaleń wynika, że przyczyną tragedii była nieostrożność kierowcy autokaru. Do kolejnego tragicznego wypadku doszło następnego dnia w Żurawicy w rejonie przejazdu kolejowego. Bogdan Z., prowadzący w stanie nietrzeźwym (2,1 promila alkoholu) i nie posiadając prawa jazdy, najechał na rowerzystę Kazimierza K., który zginął na miejscu.

* 18 sierpnia w Wólce Zapałowskiej kierowca fiata na zakręcie zjechał na przeciwległy pas ruchu i zderzył się czołowo z jadącym nim volkswagenem. W wypadku ranni zostali: kierowca fiata i pasażerowie volkswagena.

* 18 sierpnia w Mokrej kierowca łady podczas wymijania innego auta najechał na nieoświetlona furmankę. W wypadku rany został kierujący zaprzęgiem mieszkaniec Powłosiowa.

Nie igrać z ogniem!
* 17 sierpnia w Dobkowicach w jednym z gospodarstw z nieznanych przyczyn zapaliła się i spłonęła stodoła wraz ze składowanymi w niej: sianem, słomą oraz materiałami budowlanym. Straty wynoszą około 15 tys. zł. Tego samego dnia w Budzyniu na jednej z posesji spłonął budynek gospodarczy. W tym przypadku przyczyną pożaru mogło być zaprószenie ognia.

* 15 sierpnia między Korzeńcem a Birczą kierowca volkswagena potrącił pieszego i odjechał z miejsca wypadku. Pieszy ze złamaną nogą i ręką trafił do szpitala. Niedługo po tym policjanci ustalili i zatrzymali kierowcę. Obecnie wyjaśniane są okoliczności zdarzenia.

Reklama