Archiwum aktualności

Archiwalne wydanie tygodniowe: 19.07-25.07.2003 r.

PRZEMYŚL

Wizyta ambasadora USA
* Prosto z lotniska w podrzeszowskiej Jasionce ambasador USA przyjechał do Przemyśla. Pierwsze kroki skierował do magistratu. - To prawdziwy zaszczyt dla nas, że zechciał pan zainteresować się sprawami naszego miasta. Dziękujemy za dotychczasowe działania ze strony rządu i ambasady Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej i pomoc, jaką otrzymał Przemyśl i południowo-wschodni region Polski w realizacji projektu "Mosty na Wschód". Podobnie jak autorzy tego projektu dostrzegamy znaczącą rolę Przemyśla i podejmowanych tu inicjatyw w budowaniu poprawnych stosunków między Polską a Ukrainą. Liczymy na to, że prawidłowa realizacja projektu pozwoli na zbudowanie prawdziwych pomostów między Wschodem a Zachodem, a istniejący podział będzie miał już tylko geograficzne znaczenie - powiedział prezydent Robert Choma, witając gościa. Na pamiątkę pobytu dyplomaty w Przemyślu prezydent wręczył mu grafikę autorstwa Marka Mikruta oraz fajkę ze specjalną dedykacją. Amerykański ambasador gościł też u starosty przemyskiego, od którego dostał kosz pełen suszonych grzybów zbieranych osobiście przez Stanisława Bajdę oraz słoiki świeżego miodu z terenu powiatu. - Bardzo się cieszę, że jestem w Przemyślu. Byłem tu już, gdy jechałem w Bieszczady. Teraz mam dobrą okazję porozmawiać z ludźmi na temat gospodarki w regionie oraz perspektyw w związku z wejściem Polski do Unii Europejskiej - powiedział Christopher R. Hill. Christopher R. Hill wraz z małżonką odwiedził nasz region w związku z przyznaniem grantu Stowarzyszeniu Prawników "Temida". W ramach tego grantu stowarzyszenie otrzyma 28 tysięcy dolarów na realizację projektu Pomoc Prawna dla Pokrzywdzonych Cudzoziemców w Walce z Handlem Kobietami. Za te pieniądze powstaną m.in. biura w Jaśle, Rzeszowie i - być może - Przemyślu. - Będziemy również wydawali broszury w różnych językach dla cudzoziemców, którzy tu przyjeżdżają. Chcemy zapewnić choćby minimalną pomoc tym cudzoziemcom - zapowiedział Roman Skrzypek, prezes "Temidy". Stowarzyszenie planuje też spotkania i sesje szkoleniowe mające uświadomić ludzi oraz koordynację działań służb porządkowych. Uroczyste podpisanie umowy nastąpiło w sali krasiczyńskiego Zamku. Ambasador wraz z małżonką zwiedził także zabytkowe komnaty i park. Przy okazji pobytu Christphera R. Hilla odbyła się też prezentacja programu Mosty na Wschód, prowadzonego przez Fundację Kultury Chrześcijańskiej "Znak", Stowarzyszenie Willa Decjusza i krakowski konsulat generalny USA oraz portal internetowy Onet.pl. W maju, w ramach tego projektu odbyła się w Przemyślu konferencja Polsko-ukraińska współpraca transgraniczna i regionalna w perspektywie przystąpienia Polski do Unii Europejskiej. Być może Krasiczyn będzie też siedzibą instytutu powstającego na bazie dotychczasowych doświadczeń twórców projektu. Po prezentacji odbył się uroczysty bankiet, na który zaprosił przemyski przedsiębiorca Wojciech Inglot.

Hipermarket na cmentarzu?
* Handlowcy struchleli na wieść, że w mieście ponownie podejmowane są próby budowy hipermarketu przy ulicy Lwowskiej, gdzie podobno są groby.
- Jesteśmy zaniepokojeni próbą uruchomienia inwestycji wysysającej resztki pieniędzy z kieszeni obywateli - twierdzi Zbigniew Kurzywilk, prezes oddziału Krakowskiej Kongregacji Kupieckiej. Sprawa hipermarketu przy ulicy Lwowskiej swój początek miała w roku ubiegłym. Jedna z warszawskich korporacji handlowych zwróciła się do gospodarzy Przemyśla o pozwolenie na realizację tej inwestycji. Ale władze przemyskie nie rozpatrzyły wniosku, co sprawiło, że inwestor skierował sprawę na drogę administracyjną. Minęło kilka miesięcy, a nadal nie zapadło rozstrzygnięcie. Teraz ruch należy do wojewody podkarpackiego. Nie mniej jednak, handlowcy domagają się, by władze przemyskie udzieliły im jednoznacznej odpowiedzi na pytanie, czy dojdzie do realizacji wspomnianej inwestycji.
- Czekamy na wiążące decyzje prawne - mówi Wiesław Jurkiewicz, wiceprezydent Przemyśla. - Jednocześnie chcemy wywołać publiczną dyskusję na ten temat, by wiedzieć, jaka jest opinia mieszkańców? Chcą, czy nie dużych sklepów ? Przeciwnicy hipermarketu podkreślają, że w miejscu jego ewentualnej budowy znajdują się liczne, nieujawnione do tej pory groby żołnierzy z czasów II wojny światowej i okresu powojennego. Ale do tej pory nikt nie przeprowadził tam badań mogących potwierdzić ten fakt.

* Dzięki unijnej pomocy, do końca 2005 r. zostanie zmodernizowana i unowocześniona oczyszczalnia ścieków. Przedsiębiorstwo Wodociągów i Kanalizacji podpisało umowę z inżynierem kontraktu - krakowskim przedstawicielem angielskiej firmy CH2M HILL Polska Ltd., który będzie nadzorował modernizację. Firma wygrała przetarg przeprowadzony przez Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. - Ocenimy oferty na wykonawców modernizacji oczyszczalni oraz sieci kanalizacyjnej, którzy zostaną wyłonieni w ciągu dwóch miesięcy - mówi Roman A. Sieradzki, prezes zarządu przedstawicielstwa CH2M HILL Polska.
- Podpisanie kontraktu jest równoznaczne z uruchomieniem unijnej dotacji, która w ubiegłym roku została przyznana na modernizację oczyszczalni - podkreśla Mirosław Nodżak, prezes PWiK. Koszt inwestycji to 63 mln złotych. Połowę pokryje unijna dotacja ISPY, która wniesie 8,7 mln euro. Drugą połowę zapłacą PWiK (33 proc.) i miasto (17 proc.). Inwestycja musi być zrealizowana do końca 2005 r.

Pamięci pomordowanych
* Cmentarz Wojskowy w Przemyślu był 19 lipca miejscem odsłonięcia pomnika Polaków pomordowanych przez Ukraińską Powstańczą Armię i nacjonalistów ukraińskich. Obok tego wydarzenia, ważnym elementem uroczystości była Msza św. koncelebrowana przez arcybiskupa seniora Ignacego Tokarczuka w przemyskim kościele garnizonowym oo. Karmelitów. Mszę odprawiono w intencji pomordowanych. Nie od dziś wiadomo, że I. Tokarczuk sam, jako młody kapłan, cudem uniknął śmierci z rąk ukraińskich nacjonalistów. Podczas homilii ustosunkował się do mordów na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej, których 60. rocznicę niedawno obchodziliśmy. Powiedział m.in.: - Nasz Pan Jezus Chrystus nakazał nam szukać prawdy, gdyż tylko ona nas wyzwoli. Polacy musieli czekać na prawdę o Wołyniu aż 60 lat. Powinniśmy pamiętać i modlić się za ponad sto tysięcy Polaków zamordowanych na Wołyniu, Podolu i w Małopolsce Wschodniej, ale również za tysiące Ukraińców, którzy, przeciwstawiając się mordom dokonywanym przez ukraińskich nacjonalistów, ponieśli z ich ręki śmierć. Musimy wiedzieć, że naród ukraiński, który uwierzył fałszywym prorokom spod znaku OUN UPA, zapłacił za to straszną cenę. Wzajemne stosunki Polaków i Ukraińców muszą się opierać na prawdzie, bo bez niej nie będzie możliwa budowa prawdziwego pojednania.

* Przemysławowi Gardzielowi, choć tego nie chciał, TP SA zmieniła abonament telefoniczny z tańszego na droższy. Zorientował się dopiero, gdy otrzymał rachunek.
- W czerwcu jakaś pani z Warszawy dzwoniła do mnie dwa razy. Pytała, czy chcę zmienić taryfę i przekonywała, że plan sekundowy będzie dla mnie korzystniejszy. Nie dałem żadnej wiążącej odpowiedzi. Powiedziałem, że muszę się zastanowić - opowiada pan Przemysław. Wcześniej miał abonament "Pakiet oszczędny", za który płacił 28 zł. Po kilkunastu dniach otrzymał rachunek, na którym było wezwanie do zapłaty 45,14 zł, z góry za lipiec, za abonament "Plan sekundowy". - Jak można zmienić taryfę, gdy ktoś tego nie chce, a jeszcze zrobić to przez telefon, bez jego podpisu - dziwi się przemyślanin. Sprawę wyjaśniał w przemyskim biurze TP SA. Po pisemnej reklamacji, powrócił do poprzedniego pakietu. Jednak dowiedział się, że za lipiec i tak będzie musiał zapłacić za "Plan sekundowy", a pieniądze będą zaliczone w poczet przyszłych rachunków.
- Zazwyczaj przy zmianie abonamentu konieczne jest pisemne potwierdzenie. Jednak dopuszczamy wyjątki, a takim jest m.in. zmiana z "Pakietu oszczędnościowego" na "Plan sekundowy". Z naszych informacji wynika, że ten pan zgodził się na zmianę abonamentu - mówi Andrzej Knapik z Biura Prasowego TP SA w Krakowie. TP SA prowadzi kampanię reklamową "Planu sekundowego". M.in. informuje o tym klientów telefonicznie, proponując tą drogą zawarcie umowy. Z nieoficjalnych źródeł wiemy, że jest więcej klientów, którym zmieniono w ten sposób abonament. Sprawdź rachunek, a jeżeli dostrzegłeś nieprawidłowości, skontaktuj się z autorem tekstu.

Negocjacje w sprawie pomnika
* Władze miasta prowadzą negocjacje z kurią greckokatolicką dotyczące postawienia na pl. Niepodległości pomnika Żołnierza Polskiego. 10 lat temu radni miejscy uchwalili postawienie pomnika - giganta, ale zapomnieli sprawdzić, czy teren, na którym zaplanowali go umieścić, rzeczywiście należy do miasta. Pomnik Żołnierza Polskiego miał stanąć na miejscu, na którym wcześniej stał pomnik gen. Świerczewskiego. Żołnierz miał być gigantycznych rozmiarów. W 1993 roku radni ogłosili konkurs na projekt pomnika. Wygrał pomysł, według którego - oprócz postaci żołnierza na cokole - stanie też 10 tarcz pięciometrowej wysokości. Za prawa autorskie i wykonanie gipsowego odlewu monumentu z miejskiej kasy zapłacono ok. 300 tys. zł. Wtedy okazało się, o czym władze Przemyśla nie wiedziały, że plac, na którym planują umieścić żołnierza - olbrzyma, nie należy w całości do miasta, ale część tego terenu, to własność kurii greckokatolickiej, której nie zapytano o zgodę. Gipsowy odlew pomnika pocięto więc na kawałki i złożono do magazynu. Miasto nie ma bowiem pieniędzy na zamontowanie giganta. W ten sposób 300 tys. zł poszło w błoto. Bezmyślni radni, którzy podjęli uchwałę i zatwierdzili pomysł, wydając lekką ręką pieniądze podatników, do tej pory nie ponieśli żadnych konsekwencji swej lekkomyślności.

Eksperyment rodem z Gliwic
* Sporych rozmiarów obiekt znajduje się tuż obok szpitalnego kompleksu. Rósł wraz z budową placówki. Dyrekcja Szpitala w Budowie przyjęła przed laty przy konstruowaniu spalarni polską technologię, której twórcami byli pracownicy naukowi Politechniki Gliwickiej. W założeniu miała być spalarnią eksperymentalną, tworzona przez polskie firmy, które urządzenia do niej produkowały w trakcie budowy spalarni. Okazało się, iż pomysłodawcy pomylili się w swoich założeniach i wstępny, próbny rozruch tych urządzeń wykazał, że jakość wydalanych spalin nie mieści się w obowiązujących wówczas, mniej rygorystycznych niż obecnie, normach. Mało tego, tuż po powstaniu jej w Przemyślu, idea tworzenia tego typu spalarni została odrzucona, nigdzie więcej w Polsce taki obiekt nie powstał! Do tej pory na jej budowę i modernizację wydano już ponad milion złotych. Trzy lata temu podjęto kolejną próbę uruchomienia spalarni. Opracowano nawet (za 75 tys. zł) projekt jej modernizacji. Niestety, w 2001 r. zmieniły się wymogi, dotyczące odpadów, dostosowując polskie normy do unijnych i starania szefostwa szpitala zdały się psu na budę. Nieczynna od początku spalarnia taką pozostaje do dzisiaj. Obecnie nie wiadomo, dlaczego wybrano taką a nie inną technologię i czy wówczas były inne bardziej skuteczne. Istotne jest jedno: do tej pory nikt za wyrzucenie ponad miliona złotych w błoto nie poniósł konsekwencji. Obecny dyrektor szpitala Jacek Mendocha: - Jest budynek, jest nieszczęsny komin, opisywany na różne sposoby i są zamontowane urządzenia, które nie mogą pracować. Wadliwa była już sama koncepcja. Nasze odpady medyczne spala firma, z którą mamy podpisaną odpowiednią umowę i której za to płacimy. Jest to na pewno obciążenie naszego budżetu, ale co mamy zrobić. Przecież musimy utylizować odpady. Z naszych szacunków wynika, że potrzeba około miliona złotych, aby nieczynną spalarnię uruchomić. Wiadomo, że w naszej sytuacji to abstrakcja. Ostatnio jednak pojawił się nieco radośniejszy aspekt tego problemu. Dobiega końca zawarta umowa z wspomnianą firmą na spalanie odpadów. Obecnie jesteśmy w fazie przetargu na wybór kolejnego oferenta. Firmy, które zgłaszają się do przetargu są zainteresowane inwestycją w naszą spalarnię. Za wcześnie mówić, czy i kiedy przybierze to realne kształty, ale jest możliwość, aby obiekt ten zaczął funkcjonować. Nie będzie on naszą własnością. Myślę jednak, że warto to przemyśleć, zważywszy chociażby na fakt, iż poprzez wydzierżawienie przez nas budynku cena za spalenie odpadów będzie na pewno niższa niż obecnie. To może być korzystne dla obu stron. Innego wyjścia z tej sytuacji nie widzę.

* Marek Rząsa, radny miejski z koła "Stowarzyszeni dla Przemyśla", uruchomił w Internecie swoją stronę. To jedna z pierwszych takich inicjatyw na Podkarpaciu.
- Interent to dodatkowy sposób dotarcia do mieszkańców. Nie tylko informuję ich o moich pracach na forum rady, złożonych interpelacjach czy spotkaniach z przemyślanami. Czekam również na sygnały od mieszkańców - twierdzi radny. Na witrynie zamieścił sporo informacji prywatnych o sobie, w tym numery wszelkich posiadanych telefonów.
- Jestem osobą publiczną, więc musiałem zrezygnować z części prywatności - wyjaśnia Rząsa. Strona istnieje od kilkunastu dni. W tym czasie radny, oprócz telefonów, otrzymał sporo e-maili. - Najczęściej piszą młodzi ludzie. Głównie o obiektach sportowych. Istniejących i planowanych. Przez Internet dowiaduję się o wielu ciekawych sprawach. Te informacje pomagają mi w pracy radnego - dodaje Rząsa.

Powrót koncepcji
* Wracamy do koncepcji budowy Muzeum Narodowego Ziemi Przemyskiej - powiedział wczoraj późnym popołudniem, tuż po zakończeniu obrad Zarządu Województwa, marszałek podkarpacki Leszek Deptuła. Wpływ na decyzję miały nowe okoliczności: jednoprocentowy odpis z gier liczbowych, z którego ministerstwo kultury ma utworzyć środek specjalny, przeznaczony na nowe inwestycje. Ważniejsza była decyzja Naczelnego Sądu Administracyjnego o przesunięciu dopiero na jesień rozpatrywania niejasności prawnych, dotyczących przejęcia od wojewody przez Urząd Marszałkowski budynku przy Pl. Dominikańskim w Przemyślu. Gmach ten miał być zaadaptowany dla muzeum, co spotkało się ze sprzeciwem samorządowców przemyskich.
- Powracamy do koncepcji budowy na Pl. Berka Joselewicza. To bardzo poważna inwestycja i trzeba mieć świadomość, że inne mogą zostać zahamowane - mówi marszałek Deptuła.
5 czerwca 2005 r., decyzją Komisji Majątkowej, MNZP musi opuścić dotychczas zajmowany gmach przy Pl. Dominikańskim. Już teraz wiadomo, że budowa nowej siedziby nie zostanie ukończona do tego czasu. Za budową nowego gmachu MNZP byli Leszek Deptuła i Tadeusz Sosnowski, przeciw Jan Burek i Norbert Mastalerz. Przy remisie 2:2, przeważył głos marszałka Deptuły.

JAROSŁAW

LU - reaktywacja?
* Zapowiadana likwidacja oddziału "LU" Polska SA nie musi oznaczać kresu działalności przedsiębiorstwa. Zwalniani pracownicy mogliby założyć spółkę, której kapitałem początkowym byłyby otrzymane odprawy. Lkwidacja dawnego ZPC ,,San" ma rozpocząć się w przyszłym roku. Ze względów ekonomicznych linia produkcyjna zostanie przeniesiona z Jarosławia do Płońska. Pracę utraci 463 osoby. Zwalnianym pracownikom zarząd spółki zapewnia program osłonowy, odprawy itp.
- Przy tak dużej liczbie zwalnianych znalezienie nowej pracy dla wszystkich będzie niemożliwe - uważa Andrzej Buczek, przewodniczący Zarządu Regionu Ziemia Przemyska NSZZ ,,Solidarność". - Dlatego wszelkimi sposobami trzeba walczyć o utrzymanie zakładu. Zarząd ,,LU" Polska SA zapowiada, że likwidacja oddziału jest już przesądzona. W tej sytuacji jednym wyjściem jest zawiązanie spółki pracowniczej. - Trzeba spróbować. W poniedziałek temu właśnie tematowi poświęcone zostanie posiedzenie radnych miejskich i powiatowych - poinformowała Zofia Krzanowska, rzecznik prasowy burmistrza Jarosławia. Trzy lata temu na podobne rozwiązanie zdecydowało się leżajskie ,,Hortino". Dziś z powodzeniem prowadzi działalność dając zatrudnienie 550 osobom oraz gwarantując zbyt towaru okolicznym plantatorom warzyw i owoców. - Trzeba spróbować. Jarosławianie muszą mieć świadomość, że jest to bardzo ryzykowne i wymaga wielu wyrzeczeń - stwierdził Stanisław Cholewiak, prezes "Hortino". Gdyby rzeczywiście zdecydowano się na wspomniane rozwiązanie, pozostaje pytanie o profil produkcyjny. Czy będą to ciastka? ,,LU" Polska SA nie będzie patrzyć przychylnym okiem na taki rozwój sytuacji. Inna ważną rzeczą są pieniądze na inwestycje. Kapitał początkowy spółki utworzony, np. z odpraw pracowników to tylko niewielki procent kapitału, potrzebnego do uruchomienia produkcji. - Mimo wszystko mamy jeszcze nadzieję, że ,,LU" utrzyma oddział, choć przy znacznie okrojonej załodze - liczy jeden z pracowników przedsiębiorstwa.

REGION

* Od 1 września tego roku Telekomunikacja Polska wprowadza nowe plany taryfowe. Decydując się na pakiet "socjalny", czyli tani abonament a drogie rozmowy, abonenci nie będą mogli korzystać z usług innych operatorów. TP twierdzi, że wszystko jest zgodne z prawem. Przeciwnego zdania są jednak prywatni operatorzy, którzy zapowiadają szczegółową analizę stanu prawnego nowych planów taryfowych.
- Nasz abonent, który będzie chciał wybierać operatora świadczącego inne usługi, nadal będzie mógł to zrobić. Nie będzie jednak mógł wówczas wybrać pakietu socjalnego, lecz droższy, standardowy - wyjaśnił Piotr Kostrzewski z biura prasowego TP. w Warszawie - Nigdzie w prawie nie jest powiedziane, że oferty, a plan socjalny jest ofertą, mają być pozbawione ograniczeń. Plan socjalny będzie kosztował 28,06 złotych. Natomiast standardowy kosztować będzie 42,70 złotych. Nie są to bardzo drastyczne różnice cenowe i nie powinny sprawić kłopotu naszym klientom. Po co zatem taka zmiana? - Abonenci z najniższym planem taryfowym przynosili straty. Wybierając najtańszy abonament większość z nich korzystała z innych operatorów międzymiastowych. Od września mają dalej możliwość wyboru operatora, ale tylko w abonamencie standardowym. Wycofujemy także pozostałe droższe oferty, gdyż popyt na nie był nie duży - powiedział Piotr Kostrzewski. Już teraz prawnicy prywatnych operatorów analizują zapisy ustawy. - W tej chwili badamy stan prawny na którym opiera swe taryfy telekomunikacja. Jeśli będą one niezgodne z obowiązującym prawem będziemy protestować. Myślę, że w ciągu kilku najbliższych dni sprawa zostanie wyjaśniona - stwierdził Fredrik de Lerigon, dyrektor generalny Tele2 Polska.

* W podkarpackiej policji pracuje prawie 5 tys. funkcjonariuszy. Należą oni do najlepszych w kraju. W pierwszym półroczu tego roku wykrywalność przez nich przestępstw wyniosła 76,1 proc., przy średniej krajowej 57,5 proc. - To dobre wyniki, ale nie możemy osiadać na laurach. Policja to nie sklep, który można zamknąć jeśli szybciej wykona się założony plan sprzedaży. Działać musimy bez przerwy - zaznacza gen. Józef Jedynak, komendant wojewódzki policji w Rzeszowie. Woj. podkarpackie statystycznie należy do najbezpieczniejszych w kraju. W I półroczu 2003 r. liczba stwierdzonych czynów kryminalnych nieznacznie spadła, z 14 291 do 13085. Minimalnie podniosła się ilość zatrzymań sprawców na gorącym uczynku bądź tuż po popełnieniu przestępstwa.

* Już niedługo najzdolniejszym uczniom szkół średnich województwa podkarpackiego zostaną przyznane stypendia Prezesa Rady Ministrów. Kuratorium Oświaty w Rzeszowie zakończyło bowiem typowanie kandydatów. Aby jednak ubiegać się o stypendium, tak jak w ubiegłym roku kandydaci musieli spełnić określone kryteria: otrzymać świadectwo z wyróżnieniem (średnia min. 4,75), uzyskując przy tym najwyższą w szkole średnią lub wykazać się szczególnymi uzdolnieniami w co najmniej jednej dziedzinie wiedzy. Stypendium jest wypłacane ze środków budżetowych państwa i wynosi miesięcznie 1/3 najniższego wynagrodzenia pracownika, obowiązującego w III kwartale lub II półroczu roku budżetowego z poprzedniego roku kalendarzowego. Kurator Oświaty Stanisław Rusznica, po przeprowadzeniu formalnej procedury kwalifikacyjnej, przesłał do Ministerstwa Edukacji Narodowej i Sportu listę kandydatów z województwa podkarpackiego. Znalazło się na niej 317 uczniów. W ubiegłym roku stypendia przyznano 385 uczniom z Podkarpacia.

Kasy dla lekarzy i adwokatów
* Wicepremier Jerzy Hausner proponuje kasy fiskalne w gabinetach lekarzy i adwokatów. - Palestra nigdy się na to nie zgodzi - mówi Aleksander Bentkowski, adwokat. Czy to oznacza, że wolne zawody mają coś do ukrycia? Pomysł kas fiskalnych Hausner zaproponował podczas spotkania z przedsiębiorcami. - Żadne działania prawne w tej sprawie nie są prowadzone - tłumaczą pracownicy biura prasowego Ministerstwa Gospodarki, Pracy i Polityki Społecznej. - Ta wypowiedź nie wiąże się na razie z żadnymi rozporządzeniami i nakazami kupna kas fiskalnych. Lekarze i prawnicy są symbolem wysokiego statusu społecznego... i nie do końca jasnych zasad rozliczania się z fiskusem. Są podmiotami gospodarczymi prowadzącymi książkę przychodów i rozchodów. Na podstawie kwot wpisywanych do książki płacą podatek dochodowy. Jednak nikt nie wierzy w wysokość sum wpisywanych do książek. Stąd przypuszczenia, że świetnie zarabiają i niekoniecznie płacą wysokie podatki.
- Kasy to głupi pomysł, który nie wniesie nic nowego - uważa Janusz Hejda, przewodniczący Okręgowej Izby Lekarskiej w Rzeszowie. - Hausner na siłę szuka pieniędzy i w każdym dostrzega podatkowego oszusta.

* Ponad 100 działaczy przemyskiego SLD musiało odejść z partii, bo chcieli zamienić Sojusz w organizację do robienia prywatnych interesów. Z Prawa i Sprawiedliwości wykluczono Andrzeja Szlęzaka, prezydenta Stalowej Woli. - Zaczął współpracować z SLD. Jego powrót do partii będzie trudny - mówi Marek Kuchciński, poseł PiS. Partie stosują prostą zasadę: metody działania są dobre, jeśli osiąga się cel - przyznaje podkarpacki polityk, który zastrzegł sobie anonimowość. - Dlatego stosują zasadę: "bronimy swego do upadłego". Ale czasem ugrupowania polityczne czyszczą szeregi. W 2002 r. z przemyskiego SLD wyrzucono ponad 100 osób. - Ci działacze chcieli zbudować w Przemyślu własny układ i doprowadzić do "prywatyzacji" partii - mówi Krzysztof Martens, szef regionalnego SLD. - Gdyby chcieli do nas wrócić, dokładnie byśmy się im przyglądali. Z Platformy Obywatelskiej, która ma w regionie ok. 500 członków, odszedł Ryszard Piekło, członek Rady Miasta Rzeszowa. Został radnym dzięki PO, a po wyborach przepisał się do klubu PSL. - Sam zrezygnował z członkostwa, ale i tak by wyleciał z hukiem - mówi poseł Jan Tomaka. Wykluczeń nie było w Samoobronie, która - według poseł Marii Zbyrowskiej - ma w regionie ponad 1000 członków. - Ci, którzy chcieli odejść, sami rezygnowali, nie trzeba ich było wyrzucać - mówi Zbyrowska. Ale Samoobrona poniosła spektakularne straty. Z partii odszedł poseł Józef Głowa i radni sejmiku: Tadeusz Błaszczyszyn i Tadeusz Sosnowski. Z PSL najprawdopodobniej będzie musiał odejść poseł Adam Woś, który już jakiś czas temu wystąpił z klubu ludowców w Sejmie. Zawieszony w prawach członka jest też Zbigniew Słotwiński, były radny PSL w sejmiku. - Bez zgody władz partii chciał stworzyć koalicję samorządową w powiecie lubaczowskim - tłumaczy Zbigniew Kiszka, dyrektor Biura Zarządu Wojewódzkiego PSL.

* W pierwszym półroczu br. na Podkarpaciu złożono 79 tys. wniosków o wydanie paszportu. Najwięcej wpłynęło ich w Rzeszowie - 32 tys. W Krośnie - 19 tys., a w Tarnobrzegu - 11 tys. Do przemyskiego oddziału wpłynęło 17 tys. wniosków. Do 30 czerwca br. oddziały paszportowe PUW wydały łącznie 77 tys. paszportów. W gorącym okresie wakacyjnym do punktu przyjęć wniosków w Rzeszowie wpływa dziennie aż 170 takich pism.

KRONIKA POLICYJNA

* Na kartce wyrwanej z bloku firmowego fundacji "Zdążyć z Pomocą" ktoś niezbyt wprawnym pismem nabazgrał: "Marcin za....e cię za to, że mnie sprzedałeś. Lepiej szykuj kasę bo ci wp...ę. 200 zł. Do jutra. Zostaw pieniądze koło pomnika bo jak nie to zabiję twoją matkę jak będzie szła do pracy, a siostry zgwałcę Lepiej przynieś pieniądze do jutra pod śmietnikiem koło pomnika, pierwszy śmietnik przy ul. Przemyskiej. Do godziny 17.15 mają być pieniądze. Ja nie żartuję". Kobieta przeczytała raz i drugi. Najpierw zdziwiła się, ale po chwili ogarnęły ją wątpliwości. List wyglądał na głupi żart jakichś smarkaczy, ale jeżeli to nie byli smarkacze i autor nie żartował... Zaczęła rozmyślać i doszła do wniosku, że najlepiej będzie zawiadomić policję. Kiedy była już na komendzie, znowu ogarnęły ją wątpliwości. Czy to wygłup, czy realna groźba. W końcu zdecydowała się złożyć zawiadomienie.
Od tego momentu rozpoczęły się policyjne działania. Teren otaczający obelisk przy zbiegu ulic: 3 Maja i Przemyskiej znalazł się pod szczelną, ale dyskretną obserwacją. Jest to dość ruchliwe miejsce, co policjantom wcale nie ułatwiało zadania. W tym przypadku zastosowano metodę różną od tej z podkładaniem fałszywego okupu. Tymczasem inni funkcjonariusze sekcji kryminalnej KPP w Jarosławiu prowadzili tzw. pracę operacyjną. W jej wyniku kilka godzin później został zatrzymany pierwszy podejrzany - 14-letni Mirosław. Kilka dni wcześniej dwaj policjanci odwieźli Mirka do Ośrodka Wychowawczego, bo tak zdecydował sąd, przed którym chłopak odpowiadał za kradzieże i włamania. Mirek pobył tam zaledwie dwa dni i czmychnął do Jarosławia. Wiedząc, że może być poszukiwany, poszedł do starszego kolegi, 21-letniego Wiesława P., prosić o pomoc w wyszukaniu jakiejś kryjówki. Kolega nie zawiódł i ulokował Mirka na strychu jednej z kamienic przy ulicy 3 Maja, prawie naprzeciw pomnika, o którym była mowa w liście. Chłopak z nudów zaczął buszować w drugiej części strychu odgrodzonej prowizoryczną ścianką. Znalazł tam starą maszynę do pisania i razem z Wieśkiem wpadli na pomysł, żeby napisać anonim z groźbami i żądaniem pieniędzy. Adresatem miał być jego znajomy, Marcin, którego Mirek podejrzewał o "sypnięcie" w sprawie włamania. Zaczęli pisać, ale nie mając wprawy, zniszczyli tylko kilka kartek wyrwanych z notatnika. Zrezygnowali więc z maszyny i Mirek napisał list odręcznie. Potem przez okienko na strychu obserwowali teren wokół obelisku. Kiedy nikt nie pojawił się, żeby umieścić okup w wyznaczonym miejscu, obaj uznali, że im nie wyszło i odpuścili. Następnego dnia policjanci zatrzymali Wiesława, karanego już za kradzieże i włamania. W czasie przesłuchania obaj przyznali się. Przedstawiono im zarzut usiłowania rozbójniczego, które to przestępstwo zagrożone jest karą, w przypadku pełnoletniego, nawet do dziesięciu lat pozbawienia wolności.

Zagraniczne kraty
* Młodzi przemyślanie trafili do zagranicznych więzień. Jeden przebywa w Wenezueli, drugi - w Holandii. Zatrzymano ich w związku z przemytem narkotyków. Mieszkańcy Przemyśla byli członkami dobrze zorganizowanej grupy. Z ustaleń Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego wynika, że międzynarodowa mafia opłacała im wyjazdy do Brazylii lub też innych krajów Ameryki Południowej. Tam każdy z nich połykał około 50 kapsułek zawierających kokainę, które były zabezpieczone przed rozpuszczeniem się w żołądku. Łącznie ok. 40 dkg narkotyku.
- Narkotyki były szmuglowane głównie do Hiszpanii. Za ich jednorazowy przerzut kurierzy dostawali około 2 tys. zł - informuje prokurator Stanisław Kalita z Prokuratury Okręgowej w Przemyślu. Dwaj młodzi mężczyźni zostali zatrzymani przez holenderską i wenezuelską policję. Trzej pozostali pozostają pod dozorem polskiej policji. Postawiono im zarzut przemytu narkotyków. Niebawem staną przed sądem.

* Straż miejska zatrzymała pijanych 15- i 16-latka. Młodzieńcy zaczepili 17-latka przechodzącego ulicą Czarnieckiego w Przemyślu i usiłowali zmusić go do wydania pieniędzy.

* Czterej chłopcy w wieku od 13 do 15 lat włamali się do pomieszczenia gospodarczego obok nieczynnej cegielni przy ulicy Obozowej w Przemyślu. Skradli świece motorowe, paliwo i komplet kluczy.

* 28-latek, remontując budynek przy ulicy Daszyńskiego w Przemyślu, z jednego z mieszkań skradł biżuterię wartą 35 tysięcy złotych.

* Przemyscy policjanci zatrzymali 19- i 42-latka, którzy ukradli konsole sterowniczą urządzenia do prześwietlania bagażu na przejściu w Medyce.

* 22 bm. policja przemyska w pościgu zatrzymała złodzieja roweru. 25-letni napastnik zanim ukradł rower pobił jego właściciela.

* Trwają poszukiwania kieszonkowca, który okradł Ukraińca wysiadającego z autobusu na przemyskim dworcu PKS. Cudzoziemiec stracił saszetkę z paszportem, kartą bankomatową i 10 tysięcy złotych.

Reklama