Archiwum aktualności

Archiwalne wydanie tygodniowe: 12.07-18.07.2003 r.

PRZEMYŚL

Łapówkarze pod lupą
* W ubiegły czwartek w Przemyślu aresztowano osobę biorącą łapówki, w piątek - dającą. Potwierdził to rzecznik rzeszowskiej policji Wiesław Dybaś: - Aresztowania te mają ścisły związek z dwoma innymi sprzed kilku tygodni. Wtedy zatrzymano prezesów jednej z przemyskich firm budowlanych, którzy - utworzywszy fikcyjną firmę satelitarną - wyprowadzali z jednej do drugiej pieniądze, dzięki którym "kupowali" przetargi na roboty budowlane. Aresztowany w czwartek to Stanisław K., były prezes przemyskiego MZK, podejrzany o przyjęcie kwoty 10 tys. zł w zamian za umożliwienie wygrania przetargu. Aresztowany w piątek to Marian M., któremu zarzucono wręczenie łapówki w wysokości 37 tys. zł. Rzecznik dodał, że w sprawę prawdopodobnie zamieszane są i inne instytucje publiczne, w tym miejskie spółki: - Wskazują na to zeznania przesłuchiwanych. Bardzo możliwe, że zarzuty przyjmowania korzyści majątkowych zostaną postawione kolejnym osobom. Szef przemyskiej prokuratury okręgowej Adam Kownacki potwierdził, że śledztwo w sprawie przetargowej korupcji może zaowocować dalszymi zatrzymaniami.

Bezrobocie w regionie
* W ubiegłym miesiącu ponownie wzrosła liczba bezrobotnych zarejestrowanych w Powiatowym Urzędzie Pracy w Przemyślu. Blisko połowa z ogólnej liczby 12834 osób to mieszkańcy Przemyśla. W czerwcu urzędnicy z przemyskiego pośredniaka mogli zaproponować armii bezrobotnych więcej niż zwykle, bo 327 ofert pracy. W czerwcu w Powiatowym Urzędzie Pracy zarejestrowało się 660 nowych bezrobotnych. W tym samym czasie z ewidencji wykreślono co prawda 512 osób, ale tylko 283 z powodu podjęcia pracy. Stopa bezrobocia w Przemyślu, wynosząca obecnie 19,3 proc., jest znacznie wyższa zarówno od stopy wojewódzkiej, jak i ogólnokrajowej. Tylko niewiele ponad 16 proc. z ogółu zarejestrowanych bezrobotnych ma prawo do pobierania zasiłku, a ich liczba stale spad. Ponad połowa osób poszukujących pracy pozostaje bez zatrudnienia od co najmniej roku. Stale niepokojąco wysoka jest również liczba bezrobotnych w wieku od 18 do 24 lat, którzy stanowią obecnie prawie 30 proc. ogółu bezrobotnych mieszkańców miasta i powiatu. Poza mieszkańcami Przemyśla problem bezrobocia dotyka w największym stopniu mieszkańców gmin wiejskich: Żurawicy, Dubiecko, Orły, Bircza i Przemyśl.

Konsolidacja przemyskich kupców
* Na pikniku w ośrodku "Niva" spotkali się kupcy świętując rocznicę powołania Oddziału Terenowego Krakowskiej Kongregacji Kupieckiej. Wśród gości można było spotkać m.in. wiceprezydenta miasta Przemyśla, Ryszarda Lewandowskiego, prezesa KKK, Wiesława Jopka oraz delegację kupców ze Lwowa. Gospodarz, prezes oddziału, Zbigniew Kurzywilk z członkami zarządu zdmuchnął świeczkę na urodzinowym torcie. Wyraził nadzieję, że z każdym rokiem będzie przybywać nie tylko takich świeczek, ale też i członków kongregacji. Rok temu, 9 lipca na zebraniu założycielskim skrzyknęło się 23 średnich i małych przedsiębiorców (prowadzą hurtownie, sklepy, punkty handlowe na zielonym rynku i bazarze przy ul. Sportowej, gastronomię i firmy usługowe). - Dziś zrzeszamy przedstawicieli już 59 podmiotów gospodarczych, a 6 następnych deklaracji jest w drodze - wylicza członek zarządu oddziału, prawnik Jacek Leszczak. - Jesteśmy apolityczni - podkreśla. Wszyscy zgodnie stwierdzają, że pod egidą kongregacji poczuli się raźniej i bezpieczniej, stając się partnerem wobec władz samorządowych. - Zrzeszeni w kongregacji - stwierdza prezes Kurzywilk - mogą spokojniej prowadzić swoje małe i średnie biznesy. Przemyskie władze tej kadencji nie tylko, że nie przeszkadzają, ale i sprzyjają rozwojowi podmiotów gospodarczych. Czujemy się miastu potrzebni, a nie przedstawicielami ginącego gatunku.

Zaraza ogniowa atakuje
* Tylko w ciągu ostatnich dwóch tygodni podkarpaccy inspektorzy ochrony roślin stwierdzili kilkanaście nowych ognisk zarazy ogniowej. I to nie tylko w powiecie przemyskim, ale też w okolicach: Jarosławia, Mielca, Niska i Stalowej Woli. Tych kilkanaście nowo odkrytych ognisk zarazy nie oznacza jeszcze, że choroba w ciągu dwóch tygodni drastycznie rozprzestrzeniła się w regionie. Świadczy to jedynie o znacznej mobilizacji pracowników inspekcji ochrony roślin, którzy dotarli prawie wszędzie. W laboratoriach niemal codziennie wydawane są opinie na temat choroby. W ślad za nimi inspektor wojewódzki wydaje decyzje, stwierdzające co należy robić w konkretnym przypadku dotknięcia zarazą. Jedyną metodą walki z tą groźną chorobą jest całkowite wycięcie zarażonych pędów lub całych drzew. Innego antidotum na razie nie ma. Wycinane są drzewa, przeważnie porażone pędy, potem wszystko zabezpiecza się środkami chemicznymi. Wojewódzki inspektor ochrony roślin wydał już 13 takich decyzji. Jedną z takich decyzji jest wycięcie i spalenie 7 jarząbów mącznych rosnących na chodniku tuż nad Sanem przy ul. 22 Stycznia w Przemyślu (właścicielem terenu jest przemyski Zarząd Dróg Miejskich). To efekt pobranych do analizy laboratoryjnej próbek pędów tych właśnie drzew. Odpowiedzialnym za przemyską zieleń jest Zbigniew Kość, właściciel zakładu konserwacji i pielęgnacji drzew: - Musimy to wyciąć i spalić, bo ta choroba może się w szybkim czasie przenieść na inne drzewa, szczególnie na głogi, które rosną nad Sanem. A właśnie głogi są najbardziej narażone na zarazę ogniową. Gdy je zaatakuje, to przeniesie się na jarząby szwedzkie, znajdujące się tuż obok i może za funkcjonować metoda domina. Ale to nie koniec. Po wycince musimy zdezynfekować w denaturacie wszystkie narzędzia użyte do tego celu i zasmarować środkiem ochrony roślin pozostałe po ścięciu pnie. Informuję o tym, gdyż niektórzy mogą nam zarzucić celową wycinkę. Społeczeństwo musi o tym wiedzieć. Jak powiedział nam Z. Kość, zaraza ogniowa zaatakowała także głogi na terenie fortu w Bolestraszycach. Wyjaśnia: - Tam także wszystko musimy spalić. Kilka dni temu zauważyłem również zaatakowane przez zarazę głogi na przemyskim Zniesieniu. Musimy działać natychmiast. Być może, dzięki tej wycince opanujemy sytuację do tego stopnia, że choroba nie przerzuci się na sady.
Zaraza ogniowa (Erwinia amylovora) jest bakteryjną chorobą drzew owocowych i dziko rosnących. Powoduje znaczne straty gospodarcze w sadach. Szczególnie zagraża roślinom z rodziny różowatych należące do rodzajów: jabłoń, grusza, pigwa, głóg, irga, jarząb i ognik. Bakteria atakuje nadziemne części roślin i powoduje ich zamieranie. Rozprzestrzenia się w sposób naturalny poprzez wiatr, owady i deszcz, a także za pośrednictwem ptactwa. Choroba nie zagraża ani życiu, ani zdrowiu ludzi!

* Wkrótce czeka nas wymiana na kierowniczych stanowiskach w kilku ważnych instytucjach, które mają swoje siedziby w Przemyślu. Jest już gotowa lista osób, które czekają na nominacje. Według naszych informatorów, do wymiany ma dojść na stanowiskach dyrektorów Muzeum Narodowego Ziemi Przemyskiej, Centrum Kulturalnego oraz Biura Wystaw Artystycznych. Ma być zmieniony również wojewódzki konserwator zabytków. Pierwsza instytucja podlega wojewodzie, pozostałe marszałkowi województwa. Zmiany miałyby nastąpić najwcześniej pod koniec sierpnia. Według naszych informacji, personalną listę nowych szefów opracowało ścisłe kierownictwo przemyskiego SLD. Na liście znaleźli się Marek Gosztyła jako nowy wojewódzki konserwator zabytków (już kiedyś pełnił tę funkcję). Gdyby pojawiły się jakieś przeszkody, choćby brak zgody generalnego konserwatora zabytków, to Gosztyła miałby zostać nowym dyrektorem Muzeum NZP. Gdyby natomiast został wojewódzkim konserwatorem, to na dyrektora muzeum poszedłby Jacek Macina. Nowym dyrektorem CK ma zostać Wojciech Władyczyn, a Biura Wystaw Artystycznych - Andrzej Skibniewski. Lista zostanie pod koniec lipca przedstawiona wicemarszałkowi Norbertowi Mastalerzowi i dopiero wtedy będzie zaprezentowana Zarządowi Województwa.
- Nic nie słyszałem o takiej liście. Zapewniam również, że w najbliższym czasie nie dojdzie do wymiany szefów tych instytucji - mówi Mastalerz. Jednak nasi informatorzy twierdzą, że przemyscy działacze liczą na siłę przebicia Mastalerza, którego dodatkowym atutem jest niedawne powołanie dyrektora Wojewódzkiego Szpitala w Przemyślu.
- Mastalerzowi podlega w Urzędzie Marszałkowskim służba zdrowia. Jednak dyrektora WSz powołano pod jego nieobecność na posiedzeniu zarządu. Był w tym czasie na kongresie SLD. Teraz może żądać rewanżu - dowiedzieliśmy się.

Więc pijmy wino...
* Wtorkowa konferencja prasowa prezydenta Przemyśla i jego zastępców dotyczyła podpisanej niedawno umowy o współpracy z węgierskim miastem Eger. Poza klasycznymi dziedzinami wymiany (turystyka, kultura, sport, edukacja) ma ona polegać również na wspólnych przedsięwzięciach gospodarczych i wspólnym występowaniu o środki pomocowe do UE. Władzom Przemyśla najbardziej podobał się w Egerze sposób spędzania wolnego czasu: - Życzyłbym sobie w Przemyślu takich kafejek, z taką muzyką, obsługą i winami jak węgierskie! - przyznał prezydent Choma. Jednym z konkretnych efektów współpracy gospodarczej z Egerem miałoby być powstanie w Przemyślu prawdziwej węgierskiej winiarni. Kiedy prezydent poczęstował dziennikarzy przywiezionym z Węgier winem, ci stwierdzili jednoznacznie, że idea ta jest warta zachodu. Wiceprezydent Wiesław Jurkiewicz poinformował o kolejnej zmianie personalnej: - Kontrole w wydziale architektury wykazały nieprawidłowości w jego funkcjonowaniu, w związku z tym naczelnik Janina Huzar złożyła rezygnację. Nowy naczelnik wydziału, jak przyznał prezydent, jest już w drodze z Rzeszowa do Przemyśla. Będzie to osoba o bardzo wysokich kwalifikacjach. Proszony o komentarz do afery łapówkarsko-przetargowej, która dotyczy m.in. jednej z miejskich spółek, Robert Choma odparł: - W czasie sprawdzania stanu spółek tuż po objęciu przeze mnie stanowiska kontrole wykazały wiele nieprawidłowości, w tym i w sferze przetargowej. Nie były to jednak nieprawidłowości tego kalibru! Ale co innego nasze wewnętrzne biuro kontroli, co innego Centralne Biuro Śledcze czy Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Prezydent dodał, że ma zaufanie do wszystkich urzędujących prezesów miejskich spółek i nie podejrzewa, by ich nazwiska figurowały w tajnym zeszycie zawierającym spis osób "sprzedających" przetargi.

Kolejarze nie dają za wygraną
* Prezydium Zarządu Regionu NSZZ "Solidarność" Ziemia Przemyska poparło wczoraj postulaty wysunięte przez członków Węzłowego Komitetu Protestacyjno -Strajkowego Kolejarzy Przemyśl-Rzeszów. Kolejarscy związkowcy z 7 central domagali się m.in. odwołania Zbigniewa Górniaka z funkcji dyrektora Zakładu Przewozów Regionalnych w Rzeszowie. Zarzucili mu działanie na szkodę regionu i mieszkańców powiatów przemyskiego, jarosławskiego i lubaczowskiego. Chodzi przede wszystkim o ograniczanie połączeń kolejowych. Zarząd Regionu zażądał natychmiastowej zmiany decyzji o likwidacji pociągów relacji Przemyśl-Medyka oraz Jarosław-Horyniec. Ponadto "S" chce spotkania w Przemyślu z prezesem zarządu i dyrektorem generalnym PKP, prezesem PKP Intercity i dyrektorem Przewozów Regionalnych.

* 30 tysięcy złotych oszczędza każdego miesiąca Miejski Zakład Komunikacji po zmienieniu napędu 22 swoich autobusów z tradycyjnego paliwa olejowego na gazowe. Wprowadzenie paliwa gazowego przyniosło MZK spore oszczędności, mieszkańcom Przemyśla czyste powietrze i mniej hałasu. Wszystko zaczęło się w 1996 roku, kiedy to ówczesny dyrektor firmy Marian Kołodziej postanowił spróbować zmienić zasilanie autobusów, które przejechały już pół miliona kilometrów, na paliwo gazowe. W krótkim czasie zważono znaczny spadek kosztów eksploatacji zmodernizowanych autobusów, gdyż paliwo gazowe okazało się znacznie tańsze od oleju napędowego. Nie bez znaczenia dla MZK była również kwestia ochrony środowiska. Przeprowadzone badania dowiodły, że zanieczyszczenie atmosfery spalinami emitowanymi przez autobusy na gaz spadło aż o 80 proc., wyeliminowane zostały z nich również najbardziej toksyczne składniki. W trakcie eksploatacji zmodernizowanego taboru okazało się jednak, że ze względu na awaryjność starszych autobusów bardziej opłacalne było montowanie zasilania gazowego w nowych. W 1998 roku zmodernizowano kolejnych kilka nowych autobusów, a cztery lata później, w ramach programu "Czyste miasto", zakupiono nowego jelcza na gaz.
- Obecnie ulicami Przemyśla jeżdżą codziennie 22 autobusy zasilane gazem - informuje Józef Bielecki, specjalista ds. organizacji i rozwoju MZK w Przemyślu. - Dzięki temu notujemy spore oszczędności w eksploatacji autobusów. W stosunku do tradycyjnego paliwa oszczędzamy na jednym przejechanym kilometrze 30 groszy. Miesięcznie daje to około 30 tysięcy złotych. Przemyski MZK dosłownie leży na gazie ziemny, który jest wydobywany z ujęcia oddalonego o kilkaset metrów od zajezdni autobusowej. Firma współuczestniczyła z Sanockim Zakładem Górnictwa Nafty i Gazu w budowie gazociągu od ujęcia do własnej stacji paliw. Również cały zakład jest ogrzewany gazem ziemnym.

* Po ostatnich burzach i ulewach zapełniły się gniazda bocianów, znajdujące się przy Gabinecie Weterynaryjnym "Ada" w Przemyślu. Trafiają tam młode ptaki, które wypadły z gniazd lub zostały sierotami. Po jednym bocianie ludzie przywieźli do mnie z Kobylnicy Wołoskiej, Stubna i Korczowej. Z Łańcuta przyjechały dwa boćki. W pobliżu ich gniazda uderzył piorun. Oboje rodzice zginęli - wylicza Andrzej Fedaczyński, właściciel GW "Ada". Specjalnie dla bocianów Fedaczyński zbudował dwa gniazda, umieszczone na wysokości kilku metrów. Młode boćki mają w nich warunki zbliżone do naturalnych. Z przebywających obecnie na leczeniu pięciu boćków, każdy ma szansę na powrót do natury. Jeden ma złamane skrzydło, jednak szybko się goi.
- Apetyt dopisuje im niesamowicie. Pochłaniają olbrzymie ilości ryb mięsa. Jest to dieta wysokobiałkowa, gwarantująca szybką regenerację sił i rozwój kośćca. Pod koniec sierpnia będą mogły odlecieć na zimę do Afryki - twierdzi Fedaczyński. W ub. roku przebywało w "Adzie" 40 chorych ptaków.

JAROSŁAW

No to LU. 500 osób straci pracę
* W piątek o likwidacji zakładu dowiedzieli się jego pracownicy oraz działające w firmie związki zawodowe. Jako główną przyczynę likwidacji jarosławskich zakładów cukierniczych Alain Locqueneux, dyrektor generalny LU Polska SA, podał trudną sytuację rynkową branży ciastek, a co za tym idzie niewykorzystanie w 65 proc. posiadanego potencjału fabryki oraz wzrost kosztów operacyjnych. Pracownicy zakładu nazywają to po imieniu: likwidacja konkurencji. Twierdzą, że LU Polska wykupiła jarosławskie zakłady w 2000 roku od United Biscuits po to, by pozbyć się niewygodnej konkurencji. Świadczy o tym chociażby fakt, że zarząd LU Polska przeniósł już jedną linię produkcyjną do Płońska, drugiego swojego zakładu, a dwie nowoczesne linie nr 1 i nr 4 zostaną tam przeniesione w 2004 roku. W Jarosławiu pozostaną jedynie budynki i rzesze nowych bezrobotnych. Dyrektor generalny zapewnia, że zarząd LU będzie opiekował się zwalnianymi pracownikami do końca 2004 roku i nawet opracował już Program pomocy i aktywizacji zawodowej dla pracowników. Każdy z pracowników otrzymał od zarządu tę książeczkę, a w niej szczegóły programu, jednak trudno znaleźć wśród osób przeznaczonych do zwolnienia optymistów, którzy wierzyliby w skuteczność tej pomocy. Zarząd LU proponuje pracownikom cztery formy pomocy: przeniesienie do zakładu w Płońsku, pomoc w zdobyciu zatrudnienia poza miejscem zamieszkania, rozpoczęcie indywidualnej działalności gospodarczej oraz przejście na świadczenia przedemerytalne lub emerytalne. Alain Locqueneux zapewnia, że w zakładzie zostanie utworzone Centrum Aktywizacji Zawodowej. Jego zadaniem będzie szkolenie i przekwalifikowanie pracowników "Sanu", wyszukiwanie dla nich potencjalnych pracodawców, a także pomoc w rozpoczęciu działalności gospodarczej. Gdy pracownik zdecyduje się na założenie własnej firmy, zarząd zapewnia mu premię w wysokości 12-krotnego wynagrodzenia. Zarząd obiecuje zapewnić ochronę socjalną pracownikom, którzy zdecydują się na przeniesienie do Płońska lub w inne miejsce poza Jarosławiem. LU Polska chce zaangażować do tworzenia nowych miejsc pracy również władze samorządowe Jarosławia i wraz z nimi planuje utworzyć fundację. Zwalniani pracownicy mają otrzymać 12-miesięczne wypowiedzenia. W ciągu ostatnich 9 miesięcy wypowiedzenia LU będzie wypłacać pracownikom 60 proc. wynagrodzenia brutto z ostatniego miesiąca pracy. Propozycje zarządu są obiecujące, ale pracownicy podchodzą do tego realnie. Czy do końca 2004 roku uda im się z nich skorzystać. A jeżeli nie, to co dalej? Zastępca kierownika Powiatowego Urzędu Pracy w Jarosławiu Teresa Walerianowicz również sceptycznie podchodzi do proponowanych przez LU programów: - Dla Jarosławia jest to kolejny dramat, kolejny wzrost bezrobocia. W ciągu ostatnich sześciu miesięcy mieliśmy tylko jedną ofertę dla piekarza, nie mieliśmy natomiast ani jednej oferty dla cukiernika. Jeżeli ktoś znajdzie pracodawcę lub będzie chciał założyć własną działalność możemy wówczas go przekwalifikować lub szkolić. Ale tych decydujących się na własny biznes jest coraz mniej. My, jako Urząd pracy, nie potrafimy nawet doradzić bezrobotnym, jaką działalność otworzyć. Chcieliśmy porozmawiać ze związkami zawodowymi działającymi w zakładzie, ale zamiast połączenia z przedstawicielem związków, otrzymaliśmy połączenie z przedstawicielem zarządu LU, Małgorzatą Przedrzymirską, która poinformowała, że zarząd wytypuje reprezentanta związków, który będzie mógł kontaktować się z prasą. Jarosławski zakład produkujący ciasteczka istnieje od 1933 roku. Zaczynał jako Fabryka Sucharów, produkował suchary dla wojska i zatrudniał 78 osób. W 1951 roku MON przekazało fabrykę Centralnemu Zjednoczeniu Przemysłu Cukierniczego w Warszawie, a firma otrzymała nazwę Fabryka Pieczywa Cukierniczego "San". W latach 1957 - 62 fabryka została powiększona, zamontowano nowoczesne linie produkcyjne. Zatrudnienie wzrosło wówczas do 980 osób. Fabryka produkowała ok. 50 pozycji asortymentowych, a swoje produkty eksportowała m.in. do Sudanu, Algierii, Libii czy na Cypr. Od 1973 roku zakład funkcjonuje pod nazwą Zakłady Przemysłu Cukierniczego "San". W czasach prosperity zakład zatrudniał prawie 2 tys. osób. Oprócz głównej firmy w Jarosławiu funkcjonowały jeszcze dwa małe zakłady, gdzie produkowane były biszkopty. W 1994 roku ZPC "San" zostały sprywatyzowane. Głównym inwestorem została angielska firma United Biscuits, wchodząca w skład międzynarodowego koncernu McVitie's Group. W 2000 roku od UB zakład wykupiła francuska firma LU Polska SA, wchodząca w skład Danona. Obecnie w jarosławskim zakładzie znajdują się cztery linie produkcyjne, głównie na dwóch produkowane są m.in. ciastka Petitki, Łakotki, Pyszotki, Dekorowane, Suchary i Digestive.

PRZEWORSK

* Żona przewodniczącego Rady Miasta, Stefana Dulibana, prowadzi sklepik w tutejszym gimnazjum. Część radnych jest zdania, że jest to sprzeczne z ustawą o samorządzie terytorialnym i powinno skutkować odebraniem przewodniczącemu mandatu. Już wcześniej pojawiły się wątpliwości, czy dyrektorka gimnazjum miała prawo wynajmować pomieszczenie na sklepik w budynku szkolnym bez zgody burmistrza. Trwa wyjaśnianie tej sprawy. Teraz doszły jeszcze wątpliwości, czy żona radnego, z którą ma on wspólność majątkową, może prowadzić działalność gospodarczą w gimnazjum, czyli w obiekcie będącym własnością komunalną.
- Przepisy zakazują radnemu prowadzenia działalności gospodarczej na mieniu komunalnym. Jeden z przeworskich radnych poprosił o wyjaśnienie, czy zakaz ten dotyczy również żony radnego. Zasięgniemy w tej sprawie opinii naszego radcy prawnego, a jeśli zajdzie potrzeba, również niezależnego prawnika - mówi Leszek Kisiel, zastępca burmistrza Przeworska.
Kisiel twierdzi, że z ewentualnymi decyzjami burmistrz poczeka do czasu wydania stanowiska przez komisję rewizyjną Rady Miasta. - Zajmiemy się tą sprawą na najbliższym posiedzeniu, na przełomie lipca i sierpnia - poinformował "Nowiny" Roman Maternowski, przewodniczący komisji rewizyjnej.

80% lisów pod lufę
* Starosta przeworski wydał decyzję o odstrzale 80 proc. populacji lisów na podległym mu terenie. Obecnie trwa jednak okres ochronny i odstrzał rozpocznie się najwcześniej za miesiąc. W okolicach Przeworska naliczono ponad setkę lisów. - Jest ich dużo, więc powodują duże szkody - mówi jeden z mieszkańców podprzeworskiej Gniewczyny. - Nie ma takiego gospodarstwa, gdzie lisy nie narobiłyby szkód. Niektórzy z sąsiadów narzekają, że jak tak dalej pójdzie, to stracą cały drób. Starosta przeworski, do którego coraz częściej trafiały skargi mieszkańców powiatu, wydał decyzję o odstrzale 80 proc. populacji lisów. - Zajmie się tym koło łowieckie "Bażant", ale nastąpi to dopiero najwcześniej pod koniec sierpnia, gdyż do tego czasu lisy są pod ochroną - informuje Zbigniew Mierzwa, starosta przeworski. - Z informacji, które do mnie dotarły, wynika, że część osobników jest chora na wściekliznę. Po odstrzale lisy mają zostać poddane utylizacji. Na ten cel starostwo przeznacza 2 tysiące złotych.

REGION

* Tylko do końca lipca urzędy gmin przyjmują zgłoszenia kandydatów na ławników. Wystarczy zebrać 25 podpisów popierających i złożyć wniosek. Za jedno posiedzenie w sądzie ławnik otrzymuje 40 zł. To zajęcie atrakcyjne zwłaszcza dla rencistów czy bezrobotnych. Teoretycznie ławnik może uczestniczyć w 12 posiedzeniach rocznie. Prezesom sądów wolno zwiększać ten limit. - Np. w sprawach karnych, wymagających wyznaczania kilku rozpraw miesięcznie. Ławnika jak sędziego nie można zmieniać w trakcie procesu - mówi Grzegorz Gładysz, prezes Sądu Okręgowego w Krośnie. "Rekordziści" mogą zarobić nawet kilkaset zł miesięcznie. Jednak osobom pracującym przysługuje tylko zwrot kosztów pojazdu ewentualnie rekompensata wynagrodzenia utraconego za czas udziału w rozprawie.
- Teraz sporo osób pyta o możliwości zostania ławnikiem. To przejaw zainteresowania sprawami publicznymi, a nie wyłącznie chęć dorobienia. Zgłaszają się osoby, które lubią być aktywne, a znalazły się np. na wcześniejszej emeryturze. Także kobiety, które odchowały dzieci, trudno im znaleźć pracę - mówi Jadwiga Busz z UM w Rzeszowie. Kandydatury przyjmują urzędy, a wyboru dokonują radni wszystkich gmin. Samorządowcy Rzeszowa wybiorą 88 ławników, Krosna - 163. Ławnicy bywają różni. W większości są zdyscyplinowani, nie opuszczają rozpraw, zaangażowani, dobrze zorientowani w prawie. Bywają i tacy którzy przysypiają na rozprawach albo nie przychodzą i trzeba szukać zastępstwa.

* Aby otrzymywać pieniądze z Funduszu Alimentacyjnego nie wystarczy już, że dziecko się uczy. Konieczne jest także orzeczenie o jego niepełnosprawności. - To skandal zabierać nam w ten sposób środki na utrzymanie dzieci - alarmują samotni rodzice. O zmianach dotyczących wypłacania alimentów Anna Blicharz z Rzeszowa dowiedziała się pod koniec czerwca.
- Zakład Ubezpieczeń Społecznych poinformował mnie, że gdy córka stanie się pełnoletnia, nie będę już otrzymywać świadczeń z Funduszu Alimentacyjnego. Dowiedziałam się, że nie wystarczy, że chodzi do szkoły. Nie rozumiem, skąd taka zmiana - mówi pani Anna. - Zwłaszcza, że 20 - letni syn nadal będzie pobierał alimenty. Dotychczas pani Anna otrzymywała z Funduszu 300 zł miesięcznie na oboje dzieci. - Nie jest to zawrotna suma, ale dla samotnej matki istotna. Utrata co miesiąc połowy tej kwoty uszczupli domowy budżet. Wstrzymanie wypłat w rzeszowskim oddziale ZUS tłumaczą nową interpretacją przepisów przez Ministerstwo Gospodarki, Pracy i Polityki Społecznej.
- Od maja br. osoba po ukończeniu 18 roku życia może otrzymywać świadczenia z Funduszu tylko w przypadku, gdy kształci się w szkole i jednocześnie legitymuje się co najmniej umiarkowanym stopniem niepełnosprawności - wyjaśnia Małgorzata Bukała, rzecznik prasowy ZUS w Rzeszowie. W ministerstwie tłumaczą, że do tej pory ZUS źle interpretował przepisy, a zaostrzone kryteria przyznawania alimentów obowiązują od 1989 r. - W świetle prawa ZUS ma obowiązek przestać wypłacać alimenty, gdy osoba je pobierająca kończy 18 lat - tłumaczy Alina Wiśniewska z Departamentu Świadczeń Rodzinnych MGPiPS - Może jednak od tego odstąpić i wypłacać pieniądze nadal, np. gdy taka osoba nie ma możliwości samodzielnie się utrzymać, kształci się na poziomie średnim lub znajduje się w ciężkiej sytuacji materialnej - dodaje Wiśniewska. Bez zmian pieniądze z funduszu będą otrzymywać osoby, którym prawo do pobierania świadczenia przyznano przed majem br.

* Tylko w jednej z dziewięciu podkarpackich stacji skontrolowanych ostatnio przez Inspekcję Handlową jakość benzyny i oleju napędowego nie budzi zastrzeżeń. W Rzeszowie można tankować bezpiecznie w stacji Orlenu przy ul. Warszawskiej. Do paliw w pozostałych placówkach zastrzeżenia były. Ich właściciele żądają powtórnego badania paliwa.
- Dopiero po uzyskaniu wyników tzw. kontrpróby będzie można jednoznacznie powiedzieć, jaka jest jakość badanego paliwa - tłumaczy Zdzisław Sznajder, wojewódzki inspektor Inspekcji Handlowej w Rzeszowie. - Wynika to stąd, że w pierwszych próbach stwierdzono tylko nieznaczne odstępstwa od obowiązujących norm. Moim zdaniem, internetowa informacja prezesa Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów była przedwczesna.
- Paliwa kupuję bezpośrednio w rafineriach w Jaśle i Gorlicach - wyjaśnia Wiesław Puterla, właściciel dwóch stacji Watkem, w których zakwestionowano jakość benzyny i oleju napędowego. - Ze świadectwa producenta wynika, że jakość towaru jest dobra. Dlaczego krakowskie laboratorium twierdzi inaczej? Przekonamy się po zbadaniu drugiej próby, ale już w Warszawie. Analizy kontrpróby zażądali również właściciele pozostałych rzeszowskich stacji: Mavi i Leclerca.
- Cieszę się, że kontrola Inspekcji Handlowej stwierdziła wysoką jakość benzyny, którą sprzedaję - mówi Mirosław Machej, właściciel stacji Mavi. - Potwierdza to zdanie klientów, którzy to paliwo kupują i chwalą. Dotychczas nie miałem też uwag do oleju napędowego. Od ponad roku tankują u mnie autobusy niemieckiego przewoźnika, który obsługuje pasażerską linię do Rzeszowa. Co kwartał właściciel autokarów pobiera próbę oleju i bada ją we własnym laboratorium. Nigdy nie było uwag. Teraz Inspekcja Handlowa stwierdziła zbyt wysoką zawartość siarki. Jeżeli powtórne badanie potwierdzi ten wynik, ustalę przyczyny z dostawcą. Wysoką jakość benzyny kontrolerzy stwierdzili też w stacji paliw Leclerc w Rzeszowie przy ul Rejtana. Olej napędowy miał nieco za niską temperaturę zapłonu. Tu również badanie zostanie powtórzone.
- Na wysoką jakość sprzedawanego przez nas towaru zwracamy szczególną uwagę - twierdzi Jolanta Samborska z rzeszowskiego hipermarketu E.Leclerc. - Dlatego do zaopatrywania naszej stacji wybraliśmy PKN Orlen, dostawcę gwarantującego paliwo o najwyższej jakości. Jeżeli pierwotny wynik kontroli się potwierdzi, podejmiemy odpowiednie kroki w celu zapewnienia naszym klientom najlepszego paliwa. Przeprowadzone dotychczas kontrole nie dają jeszcze wystarczających podstaw, żeby wskazać niesolidnych sprzedawców. Wiadomo jednak na pewno, gdzie można tankować bezpiecznie. Wszędzie tam, gdzie inspektorzy IH byli i potwierdzili wysoką jakość paliwa.

* W ciągu 6 miesięcy tego roku celnicy z podkarpackich urzędów celnych podległych Izbie Celnej w Przemyślu udaremnili próby przemytu do Polski miliona 250 tys. paczek papierosów oraz ponad 6 tys. litrów alkoholu. Celnicy zarekwirowali też ponad 10 tys. pirackich płyt kompaktowych i ponad 13 tys. sztuk sprzętu AGD. 7251 przemytników zostało ukaranych mandatami na łączną kwotę 1 miliona 700 tys. zł. Celnicy zajmowali przemytnikom także anaboliki i sterydy, bursztyn, podróbki obuwia i odzieży renomowanych firm, a także ikony. W tym roku najbardziej spektakularnym sukcesem naszych celników było wykrycie wspólnie z funkcjonariuszami Straży Granicznej ośmiu imigrantów ze Sri Lanki ukrytych w samochodzie ciężarowym wjeżdżającym do Polski przez przejście graniczne w Korczowej.

KRONIKA POLICYJNA

Surowe wyroki dla bandytów
* W Oddziale Zamiejscowym krośnieńskiego Sądu Okręgowego zapadł wyrok po trwającym od lutego br. procesie ośmiu oskarżonych o to, że działając w zorganizowanej grupie przestępczej dokonywali napadów na właścicieli kantorów. Wśród skazanych na surowe kary pozbawienia wolności jest trzech Ormian, którzy współpracowali z mieszkańcami Przemyśla. Do wpadki całej grupy doszło we wrześniu 2001 r., kiedy dzień po nieudanym napadzie na jednego z mieszkańców bloku przy ul. Monte Cassino w Przemyślu (sprawcy pomylili go ze wskazanym im właścicielem kantoru), w rejonie bloku zjawiło się trzech Ormian, którzy - jak się okazało - przybyli tu naprawić swój błąd. Świadkowie wskazali ich policjantom. Zatrzymali zostali: 40-letni Ashot M., 38-letni Armen S. i 26-letni Kazar K. (wszyscy z Erewania, ale czasowo przebywający w Polsce). W trakcie śledztwa wyszło na jaw, że Ormianie mieli stały kontakt z 29-letnim Rafałem G. i 27-letnim Robertem M., a także z 44-letnim Janem K. i 23-letnim Sebastianem S. (wszyscy z Przemyśla). Przemyślanie, którzy dobrze znali bazarowe środowisko, wskazywali Ormianom właścicieli kantorów i handlarzy walutami oraz przygotowywali informacje o ich miejscach zamieszkania i zwyczajach. Jak groźna to była grupa, niech świadczy fakt, iż miesiąc wcześniej napadli oni na ul. Grunwaldzkiej z bronią w ręku na właściciela kantoru walutowego, któremu zrabowali 6 tys. zł, a w marcu 2000 r. dokonali udanego napadu na podobnego handlarza przy ul. Opalińskiego w Przemyślu, którego żonie wyrwali z rąk torby ze 120 tys. zł. Przemyski sąd, którego składowi orzekającemu przewodniczyła sędzia Jolanta Kobielska, uznał całą grupę za winną dokonania tych napadów oraz skazał Aschot M. na 7,5 roku pozbawienia wolności, Armena S. na 6 lat, a Kazara K. - 5 lat. Polscy członkowie gangu zostali skazani na następujące kary pozbawienia wolności: Rafał G. - 7 lat, Robert M. (wobec niego sąd zastosował nadzwyczajne złagodzenie kary, za wydatne przyczynienie się do ujawnienia przestępstw), Jan K. i Sebastian S. - po 4 lata pozbawienia wolności. Na 2 lata sąd skazał ich kierowcę, Mirosława M., który jako jedyny z oskarżonych nie miał postawionego zarzutu działania w zorganizowanej grupie przestępczej. Wyrok nie jest prawomocny.

* W Jarosławiu mężczyzna podający się za pracownika Rejonu Energetycznego wszedł do mieszkania 83-etniej kobiety twierdząc, że musi wymienić żarówkę. Korzystając z chwilowej nieuwagi staruszki, ukradł jej ponad 31 tys. zł. Oszusta poszukują policjanci.

* W niedziele na jednej z przeworskich ulic 23-letni kierowca renaut 19 najechał na tył opla astry. Jadąca nim 19-latka doznała obrażeń ciała i trafiła do szpitala. Sprawca w chwili zatrzymania przez policję znajdował się pod wpływem alkoholu (1,5 promila).

* Do wypadku w weekend doszło na drodze w Nienadowej. Jadący rowerem 69-letni mężczyzna przewrócił się na asfalt, ponosząc śmierć na miejscu. Powodem zgonu były obrażenia głowy.

* Policjanci z Nienadowej zatrzymali 42-letniego mieszkańca tej miejscowości, u którego znaleźli 2 pistolety gazowe, 7 zapalników elektrycznych do ładunków wybuchowych, 2 zamki do broni palnej, wiatrówkę, 94 naboje do broni gazowej, 33 sztuki pocisków do broni palnej. Zatrzymanemu grozi do 8 lat pozbawienia wolności.

* W Narolu na ul. Podzamcze dwóch młodych mężczyzn napadło na dwóch innych młodych mężczyzn. Agresorzy bijąc i kopiąc napadniętych, wymusili od nich wydanie złotego łańcuszka, 36 zł i 2 dolarów amerykańskich. Okazało się, że wszyscy byli pod wpływem alkoholu.

* W Pełkiniach na łuku drogi doszło do zderzenia samochodu marki Star oraz opla astry, kierowanego przez funkcjonariusza policji z KMP w Przemyślu. W wyniku tego zdarzenia obrażeń ciała doznał policjant oraz pasażer, który z nim jechał. Przyczyny wypadku bada policja z Jarosławia.

Reklama